GAZETA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.02.19 Nr42

Czas czytania: ok. 20 min.

VVielkiego

Xi siW"a

PO ZNANSKIE GO.

Nakładem Drukami Nadwornej W Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wannowski.

N!!.

W Poniedziałek dnia 19. Lutego.

1844.

Wiadomości krajowe.

z Berlina. - Gazeta Powszechna Pruska z dnia 15. Lutego obejmuje następujące ogłoszenie: »Oslatnieuii czasy na różne projekta względem kolei żelaznych podpisy na akcye otworzono i promessy w obieg puszczon o, chociaż przedsiebiercom przyzwolenia na zamierzony kolej żelazny ani udzielono ani przyobiecano. Jestem więc spowodowanym do zwrócenia uwagi publiczności na zawody i straty, z nabycia promessów akcyjnych na takie błahe projekta wyniknąć mogące, oświadczając równocześnie, że przyzwolenia na nowe przedsiębierstwa kolei żelaznycb, o ile takowe już nie nastąpiły albo przyrzeczone nie zostały, tymczasem w ogóle na mające 'byc stosownie do Najwyższego Postanowienia gabinetowego z d.

22. Listopada 1842. r. (Zbiór praw str. 307.) wykonaue konm»unikacye główne ograniczać się muszą, i że mianowicie na takie projekta, któreby wykonaniu tej głównej kommuuikacyi zawadzały lub ją utrudzać i jej uszczerbek przyr uosić mogły, przyzwolenia spodziewać się nie można- Berlin, dnia 14. Lutego 1844. r. Minister skarbu. v. Bodelschwingh.«

, . .

WiadomoscI zagranICZne.

Polska.

z Warszawy, dnia 14. Lutego. Bada Administracyjna mianowała JP. Alber

ta Paczyńskiego, dymissyonowanego Podpułkownika, b. Prezydenta III. Częstochowy, pełniącym obowiązki Naczelnika powiatu Augustowskiego. Dnia 8. b. m. w szpitalu S. M. Panien Marcinkanek, pod tytułem S. Ducha, odbył się ob,rządek Sakramentu chrztu Św.: Izraelity DawN da nateraz Jana Poznańskiego, i dwóch tegoż dorosłych córek, rodem z ni. Płocka. Odpowiedni swojemu powołaniu Ks. Męczyński, Kapelan tameczny, po kilkutygoduiowem poprzedniem nowych katolików przysposobieniu do przyjęcia tego Sakramentu, miał gorliwą i zajmującą do zgromadzonych słuchaczów mowę, po której nastąpił chrzest. Rodzicami chrzesIne mi ojca, któremu nadano imię Jan, byli: JW. Minister Turkułł z JW. Alexandra Mokranowską; starszej córki Justyny, JW. Badeni, Badzca Stanu, z JO. Xiężuą Gedroyc, i ostatnie'i Rozalii, JW. Jan Hrabia Zamojski z JW. Różą Hrabiną Zamojską.

Kaukaz.

Z nad morza Czarnego, dnia 7. Stycznia.

Pod tą datą tak pisze korrespondent Gazety Powszechnej Auszburgskiej: «Korrespondent wasz z nad granicy Polskie'j donosi wam powtórnie o jakiemś zwycięzlwie Bossyan nad mieszkańcami gór kaukaskich. Hisforya rossyjska tak obfita jest w wielkie zwycięztwa prawdziwe, że zmyślonych nie potrzebuje. Owe niby wielkie zwycięztwo redukuje się według ra jaką Xiążę Argatinsky w obwodzie kazikumyków odniósł, korzyść, którą straty w tyra samym czasie przez Rossyan w innych okolicach Dagestanu poniesione dziesięć razy przewyższają. Korrespondent z nad granicy Polskiej w wielkim jest błędzie, znajdując w przytłumieniu powstania Kazykumyków stwierdzenie dawniejszych swoich doniesień, Pismo jego datowane było z dnia 27, Sierpnia, a powstanie w Daghestanie zaszło prawie miesiąc później. Podług najnowszych wiadomości armia rossyjska w Kaukazie wzmocniona być ma o 20,000 ludzi, z których większa część przeznaczona jest do Daghestanu. Zwycięstwa Czeczeńców poruszyły też znowu i Czerkiesów, i zdaje się podobną do prawdy, ze skorp Kubaii zamarznie, naczelnicy Mansur i Dżimbulat z jazdą swoją napaści siroje na kraj kozacki ponowią.

Francya.

Z Paryża, dnia 5. Lutego.

N adzwyczajny goniec z Madrytu przywiózł wczoraj rano, oprócz wiadomości o śmierci Infantki Donny Carlotty, ważne korrespondeucye Hrabiego Bressona. Poseł wskazuje skutki, jakieby śmierć Infantki za sobą pociągnąć mogła. Jest on tego zdania, że po tern nieszczęściu wzmogą się sympatye narodu hiszpańskiego ku familii Infanta Don Franciszka, a w tym samym stopniu pietensye Xi<;cia Kadixkiego do ręki Królowe'} Izabelli lepsze znajdą przyjęcie, i dla tego widoki Hrabiego Ti apani bardzo osłabną. Dwie główne przeszkody sprzeciwiają się Xięciu: urodzenie jego zagraniczne i wiek zbyt młody (liczy on tylko 161 roku, gdy tymczasem Xiążę Kadyxki wnet 22 rok życia skończy.) Xiążę Nemours a później P. Guizot udali się.

w ciągu dnia wczorajszego do Exregientki, aby się z nią w tym celu rozmówić. Ponieważ zaś ostatniemi czasy tak Infant Don Francisco, jako też zmarła jego małżonka, Królową wdowę za przeszłe wypadki na piśmie przeprosili i opiece się jej polecili, przeto zaręczają, że Królowa Krystyna do popierania Xi<;cia Kadyxkiego łatwo Hakłonić się da, zwłaszcza że śmierć jej siostry całkiem ją z familią Infanta pojednała. Nie podpada prawie wątpliwości, że Hr. Bresson upoważniony będzie do rozpoczęcia układów w tym duchu, tak iż kandydatura Hrabiego Trapani ustąpićby musiała. O Hrabi tym wtedy tylko na dobre była mowa, kiedy demonslracya Lfcgitymistów w Londynie zmusiła Ludwika Filipa do zaniechania Don Carlosa.

Co do gabinetu angielskiego, od dawna jest wiadomo, że tenże zaślubieniu Krolowe'j Izabelli z Xi<;ciem Kadyxkim dość jest przychylnym. Z dnia 6. Lutego.

We czwartek odbył się uroczysty pogrzeb Generała Beitranda w Chateauroux w Berri.

Syn jego Arthur przewodniczył pochodowi.

Wszystkie damy miasta szły w żałobie za wozem. Władze, gwardya narodowa, całe wojsko tamże na załodze stojące, towarzyszyły licznemu pochodowi. Ośmiu żołnierzy z wojska Egipskiego, towarzysze broni Generała, ostatnie szczątki batalionów departamentu Indre, postępowali pod chorągwią rzeczy pospolitej. Prefekt P. Leivy, Generał de Rigny i P. Grillon, Maire z Chateauroux, przemówili nad grobem ostatnie słowa na - pożegnanie Bertranda. Zebrało się już towarzystwo mające na cela zbierać podpisy ku wystawieniu pomnika dla tegoż Generała na jedne'm z miejsc publicznych ojczystego jego miasta. Rząd nie zdecydował się jeszcze, czyli pójść ma za wnioskiem Pana Bricqueville, aby Generała Bertranda pochować w grobach kościoła Inwalidów obok Napoleona. Obawia on się w tej chwili wszelkiej publiczne'j ostentacyi i nie życzy sobie wielkiego napływu ludzi, czegoby przy takowej uroczystości uniknąć nie podobna. Pamiątki jego i papiery są zapieczętowane, i jak powiadają, testamentem naj starszemu jego synowi przekazane, któremu także literacka puścizna Generała z St. Heleny i ważny dokument przez Napoleona dyktowany do ogłoszenia przypada. Generał pozostawia wielki majątek. Z dwóch jego synów służy jeden warmii afrykańskiej. - Testament zmarłego Hrabi Nassawskiego otworzono w gronie familijnćin wśród zwyczajnych formalności. Około 40 milionów złotych hollenderskich przypada Królowi Wiłhełmowi II., 20 milionów Xi<;ciu Fryderykowi, 'ZO milionów Xieznie Albrechtowej Pruskiej.

Hrabina Nassausko-Oultremont dostaje 25,000 Tal. rocznego dochodu wraz z ruchomościami, ozdobami i jeduerai dobrami. W testamencie jest podobno wzmianka, że Hrabina sama domagała się, aby jej większego dochodu nie wyznaczać, ponieważ interessom szczepu orańskiego narazić się nie chce. Postępek ten na powszechny zasługuje szacunek. Z dnia 9. Lutego.

Legifymiści mocno się o to starają, aby zabezpieczyć powtórny wybór wyszłych deputowanych. Komitet centralny wysłał instrukcye doj Marsylii, Tuluzy, Doullens itd., aby powiększyć zapał wybierających. Rząd z swej strony wszystko czyni, aby zapełuić miejsca bami ministeryalnemi, to przynajmnie'j innemi. Prefekt Marsylii, który byl w Paryżu, wrócił nagle do departamentu swego, ażeby wszelkiemi sposobami walczyć przeciw wyborowi P. Berryer. Jeźli on celu swego dopnie, będzie to dotkliwym ciosem dla partyi legitymistyczne'j, która takim sposobem pozbawioną będzie swego dowódzcy. Łatwo pojąć, że rząd okoliczności tej wielką przypisuje wartość, jeźli bowiem P. Berryer nie będzie dłużej zasiadywał w Izbie, rząd wolnym będzie od jednego z strasznych swych przeciwników. Quotidienne w tym względzie taką czyni wzmiankę : »Mamy nadzieję, iż Marsylia i inne kolegie oborowe wniwecz obrócą intrygi ministrów. Marsylia honor sobie zjednała, iż wysłała wielkiego mówcę do Izby, którego silna wymowa i logika naprzód sprawiła odrzucenie haniebnego projektu prawnego tyczącego się 25 milion. Zjednoczonych państw, a następnie przyłożyła się do przeszkodzenia ratyfikacyi traktatu względem obostrzenia prawa rewizyjnego; wielkie to i prawdziwie narodowe zasługi, których honor spada na wyborców MarsyliiDzienniki oppozycyjne ciągle jeszcze zawierają pogłoski o reformie ministeryum. Dziś zawierają następujący, już wczoraj w Patrie zawarty artykuł. »W sali sessyonalnćj Izby deputowanych rozeszła się dziś pogłoska, iż Pan Guizot i P. Martin (du Nord) wyjdą z ministeryum. Pierwszy ma być nominowanym ambassadorem w Londynie, a drugi przeniesiony do sądu kassacyjuego jako prezydent Izby. Ich miejsca zająć mąją PP. Passy i Dufaure.« Pogłoski te nie zdają się być wiarogoducmi. P. Guizotowi wprawdzie nie powiodło się, pozostaje mu wszakże większość, która przy wotowaniu nad tajnemi funduszami znaczniejszą może się okaże, jak przy glosowaniu nad adresem. Z dnia 10. Lutego.

Onegdaj wieczorem w lokalu kas syna na Bue de la Chaussee d'Antin dano wielki bal legitymistyczny na korzyść pensyonarzy starej listy cywilnej. Dochód przeszło 5 O, O O O fran. wynosić miał. Natłok gości byl nadzwyczajny. Nie wszyscy jednak należeli do rzędu Legitynaistów, owszem każde odcienie polityczne miało na tym festynie swych zastępców. Nawet urzędnicy byli obecni; Prefekt departamentu Sekwany, Pan Bambnteau, poseł hiszpański, P. Martinez de la Bosa i wielu parów i deputowmnych, było przytomnych. Bzadko widzieliśmy tu bal, na którym taki panował przepych w ubiorach i dyąmentacb. Najznakomi

tsze damy z Faubourg St. Germaiu swoje dyamentowe kolczyki w kształcie wielkiego H oprawić kazały, a wielu kawalerów legitymistycznych miało szpilki w kształcie lilii. Niektóre damy legitymistyczne w pośród kwitn ących bukietów zwiędły miały kwiatek (une tleure fletrie) jako alluzyą na ostatnie wotum Izby deputowanych. Z Lotaryngii, dnia 4. Lutego.

'Kiedy się w Paryżu wszystko gotuje do parlamentarnej walki pomiędzy zwolennikami duchowieństwa a Uniwersytetem, nie zbywa te'ż i po prowincyaeh na małych wycieczkach. Taki też i w departamencie naszym. Biskup z Metz kazał z ambon ogłosić, że uroczystość przypadająca na dzień 2. Lutego w jego dyecezyi także obchodzoną być ma. Święto zaś to według konkordatu na niedzielę odłożono. Prefekt Departamentu Mozeli ogłosić kazał obywatelom, że lekcye więc po szkołach w dzień ten zwyczajnym pójdą trybem. Obadwaj mąją słuszność po sobie, bo biskup może kazać odbywać nabożeństwo kiedy mu się podoba, a od ludzi zależy mieć w nich udział lub nie; Prefekt też słusznie się trzyma prawnych postanowień. Byłoby też to przeszło spokojnie, gdyby dziennik jeden radykalny nie był zaraz wielkiego narobił hałasu. Bo radykaliści wszędzie teraz widzą Jezuitów.

Anglia.

Z Londynu, dnia 10. Lutego.

N. Pani i małżonek jej żyją ciągle w wielkie'; samotności w Windsorze w skutek bolesnego wrażenia, które śmierć Księcia Sasko-KoburgGotha na nich zrobiła.

Process O'Connella skorym postępem do końca swego się zbliża. Po mowie obszernej O'Connella obżałowani na wysłuchaniu małej tylko liczby świadków zaprzestali, kiedy większa część faktów, do których się odwołują, w ciągu sprawy dość wyjaśnioną została. Wysłuchanie świadków dnia 6. się zaczęło i tegoż dnia się skończyło. Dnia 7. i 8. generalny obrońca korony replikę swoje wyprowadził. Miasto Woolwich nad Tamizą, gdzie jest wielka zbrojownia, przed kilku dniami największego nabawione zostało strachu przez niegodziwe kuszenie się o zapalenie magazynu pełnego amunicyi wojenne'j zapomocą racy palnej. Szczęściem tylko lont się spalił, nie udzieliwszy ognia swego racy, którą nietkniętą tuż przy szopie drewniane'j znaleziona. Sprawcy teJ zbrodni, któraby okropne skutki za sobą pociągnąć mogła, dotychczas nie wykryto. Przed j.eduym z tutejszych magistratów po sprawa: Dziewczyna nazwiskiem Elżbieta Anders, rodem podobno z Frankfortu n. M., oskarżyła swego pana, Niemca nazwiskiem Gerlach, o złe obchodzenie się z nią. W ciągu badania okazało się, że wspomniony Gerlach trzyma w służbie trzy dziewczyny, które z katrynkami chodzą po mieście i do tego śpiewają. Zarabiane pieniądze, zwykle po 5 szylingów na dzień, muszą przynosić do domu, a wspomuiona Anders trzy razy już w miesiącu została · wybitą, że mniej do domu przyniosła. Za to otrzymują śniadanie z rana o godzinie 8eJ wychodząc na miasto, po powrocie zaś o god. 9. w wieczór, wieczerzę złożoną z kartofli z wodą, a do kieszeni dostają na obiad - penny (5 gr. pol.). Co do Elżbiety Anders, zawarta była jeszcze następująca umowa: Brat jej w Frankforcie ugodził się z Gerlachem za 54 kro (3 złp.) na tydzień, które to pieniądze miały być jemu przesyłane do Niemiec, nie zaś oddawane Elżbiecie Anders, M. Chronicie umieszczając powyższe douiesienie: dodaje mu napis: »> niemieccy niewolnicy« (G e r m a n si ore s). Wyrażenie to (dodaje Gazeta augs» burgska) jest jeszcze zbyt łagodne na ten najochyduiejszy ze wszystkich handlów ludźmi, bo prosty niewolnik używany jest do zachwytnych robót, tu zaś Elżbieta Anders musiała od godz. 8meJ z rana do 91ej w wieczór, podczas pogody czy słoty, w każdej porze roku, ciągnąć wózek z ciężką kat rynką po mieście; (wiadomo podług nowego prawa, że tu nie wolno do ciągnienia używać innych zwierząt, jak tylko psów); a dla wzbudzenia tern większej litości, dawał jej pan male dziecię, które na katrynce siedząc, od zimna drżało; jest to prawdziwa służba zwierząt pociągowych i żebractwo. '" Biedna dziewczyna nie może nawet wrócić do swego kraju, bo zarobione przez nią pieniądze posyłano bratu jej do Niemiec. - (Z Frankfortu piszą pod dn. 20, Stycznia, że w skutek powyższego artykułu, zarządzono tam wyśledzenie krewnych Elżbiety Anders; ale nadaremnie; zdaje się więc, że dziewczyna ta pochodzi z innego miasta. Z tetn wszystkie'm 'konsulowi frankfortskiemu w Londynie polecono, bezzwłocznie zaciągnąć potrzebne wiadomości o Elżbiecie Anders i takowe do dalszego postępowania przesiać władzom Frankfortu) . Syn zmarłego niedawno Generała H u d s o n L o we, zaprzecza publicznie podaniu niektórych gazet, jakoby ojciec jego pozostawił pamiętniki o pobycie swoim na wyspie świętej

Heleny'; przechował on tylko staranne odpisy wszystkich korrespondencyi i dokumentów. Wspomniana przed kilku dniami proklaniacya b. Księcia brunświckiego Karola, brzmi w M, P o s t jak następuje: «My Karol, z Bożej <laski panujący Książę brunświcki i liineburski etc., czynimy niniejszem wiadomo; Doszło do naszej wiadomości, ze teraźniejszy rząd brunświcki usiłuje wmówić w poddanych, jakoby to była nieprawda, że my od czasu do czasu i przy każdej podanej sposobności protestujemy uroczyście przeciwko teraźniejszemu stanowi rzeczy w naszem Księstwie brunświckiem. Zaprzeczamy niniejszem stanowczo takowemu urojeniu, i oświadczamy, żeśmy nigdy nie pominęli dłuższego czasu lub jakiejbądź sposobności, abyśmy uroczyście bronili naszych słusznych praw do naszego Księstwa i do naszego prywatnego majątku. Ostatni raz uczyniliśmy to publicznie przez proklamacyę naszą daty Londyn 1. Maja 1840., a teraz powtarzamy to i protestujemy na juro czyściej przeciw teraźniejszemu nieprawnemu stanowi rzeczY w naszem Księstwie brunświckiem, którego nigdy nie uznamy ani jakkolwiek pochwalimy, na zasadzie tych praw, jakie nam Wiedeńskim traktatem pokoju zostały zapewnione i przez wszystkie mocarstwa Europy zaręczone. Tych naszych dziedzicznych słusznych praw do rządów Księstwa brunświckiego, które świeżo przez wszystkie rządy w Europie uznane zostały, uigdyśmy się nie zrzekli ani się ich zrzeczemy. N a dowód tego dokument ten opatrzyliśmy naszym własnoręcznym podpisem i wielką pieczęcią państwa, tu w Londynie, dziś dnia 1. miesiąca Stycznia, roku Pańskiego 1844., a panowania naszego XXIX. Właściwy tutuł tego romansu jest Karol, Książę.«

- Szkocki dziennik prowmcyonalny, P e r t - shire Advertiser, zawiera następującą, prawie do prawdy niepodobną wiadomość o ostatnim p otomku S t uart ów. Zadziwiający ten człowiek żyje jeszcze w T w e e d m o u t h, i w Boże Narodzenie r. 1843. skończył lat wieku 115. Ojciec jego, Generał John Stuart, był stryjem Pretendenta, Księcia Karolka, jak się jeszcze w ustach ludu nazywa. Babką jego była Lady of Ai rie, znana dobrze z dawnej szkockiej pieśni gminnej. On sam, James Stuart, widział sławne bitwy pod j Prestonpans i Culłoden wczasie rewolticyi z r. 1745., mówił i pił z Pretendentem. Służył na stronie rojalistów w amerykańskiej wojnie o niepodległość, i walczył w bitwie pod Quebeck, gdzie Generał Wolfe poległ w chwili zwycięztwa. Przez dney i Hood. Pięć razy był ożeniony; ostatnia jego żyjąca jeszcze żona jest o 75 lat od niego młodszą. Ze wszystkieini żonami swe mi miał 27 dzieci, z których dziesięciu synów poległo w bitwach; pięciu w Indy ach, dwóch pod Trafalgar przy Nelsonie, jeden pod Waterloo, dwóch pod Algierem. Od bO lat chodzi po granicznych powiatach szkockich jako wędrujący Minstrel, grając na skrzypcach, nigdy jednak żadnego nie wymaga datku O zadziwiającej f1ZYCZUej sile jego w młodych latach, krocie osób poświadczyć mogą; od tego też otrzymał nazwę »Jemmy Strength.« Staruszek ten najbardziej lubi opowiadać o roku 1 7 4 5. i o «młodym rycerzu. « Hiszpania.

Z Madrytu, dnia 4. Lutego.

. Pogłoska o aresztowaniu byłego Ministra Lopeza pokazała się być bezzasadną; słychać, że Panów Cortina i Madoz wkrótce wolno puszczą. Infant Don Francisco obecnie po śmierci swej żony swoje dawniejsze mieszkanie na zamku królewskim zająć ma. J ego starszy syn dzisiaj tu oczekiwany, a obie młodsze córki, które obecnie w Paryżu w klasztorze się wychowują, stosownie do życzenia zgasłej matki swojej podobnie do ojca powrócić mają. Słychać, że Królowa Krystyna je tu sprowadzi. Zmarła Infantka jeszcze na łożu śmiertelne m swojej starszej córce, zam<;zneJ Uak wiadomo) Hrabinie Gurowskiej przebaczyła i ją wezwała, żeby też ojca swego o przebaczenie błagała.

Włochy.

Z N e ap ol u, dnia 20. Stycznia.

Gemmelłari pisze z Nicolosi, że na wierzchołku Etny utworzyło się teraz pięć wielkich kraterów, z których jeszcze dwa są w znacznej czynności, z innych zaś wybucha tylko dym. Uważa on wybuch Etny jeszcze za nieskończony.

Serbia.

Z nad granicy tureckiej, d. 27. Stycznia.

O ostatnim spisku w Serbii, którego celem, jak z pewnością wiemy, było zamordowanie Xiecia i zwalenie rządu, Kury er Serbski z dnia 20. Stycznia następującą zawiera wiadomość: »Nie uszło bacznej uwagi połicyi, iż wielu z tych co otrzymali amneslyą, siało w korrespondencyi listowej z pozostałymi na lewym brzegu Dunaju. Ułożono plan obalenia obecnego rządu. Zaledwie zamiar ten zaprzysiężono, przystąpiouo do podburzenia ludu wszełkiemi sposobami. Tak Mnich Melentie udał się w obwód kraiuski nad granicą bułgarską, następnie w obwód Semendryja, w obudwóch wszakże zdradzony został przez ludzi, których pozyskać sobie chciał. Rząd widział się być spowodowanym aresztować go. Przy wysłuchaniu wymienił on pewnego Stanisza, a ten znów exkapitana obwodowego Milia, który następujące osoby podał jako naczelników spisku: Zwetka Bajewicza ministra spraw wewnętrznych za Xiecia Michała, Lazara Brka, exkapitana obwodowego Belgradu, Pera Popowicza, exkapitana obwodowego Semendryi, Adschi Mijo, kupca w Semendryi, znanego kouspiranta; Milko Markowicz, exadjunkta obwodowego i Malea Simitsz, exkapitana obwodowego. Wszystkie osoby te aresztowane są wyrokiem sądu. Między sprzysiężonymi znajdował się także były biskup Schabaczu, Maxim; winien on swoją nominacyą Xi<;ciu Miłoszowi. Przyrzeczenia swego, w ubiorze duchownym namawiać do powstania - dotrzymać nie mógł, w samym początku bowiem był zdradzony. Rozpacz zapewne powiodła go do okropnej zbrodni odebrania sobieżycia: w pierwszym zaraz dniu aresztowania swego wyskoczył on z okna, i zabił się na miejscu. Pogrzeb odbył się stosownie do dawnej jego godności.

ROZlllaite wiadolllOŚci.

Z P o z n a n i a . - «Orędownika naukowego« wyszedł Nr. 2. i zawiera: Poezya: Rycerz Togenburg. .- Kronika szląska z XIII. wieku, powieść p. G..... - Krytyka: Krótki opis Wieliczki skreślił Ludwik Zeiszner p. K. Z Krakowa. - Nakładem ksiągarniJózefa Cypcera wychodzi w poszytach dzieło: Groby i pomniki królów, oraz sławniejszych mężów polskich w świątyniach kra k o w s k i c h, zebrane i odrysowane przez Alexandra Płonczyńskiego. Poszyt lszy prócz textu obejmuje 3 starannie w Wrocławiu litografowane tablice, przedstawiające: 1) Pomnik Władysława księcia z familii Piastów, w kościele O O. Franciszkanów w Krakowie. 2) Pierwotny pomnik Leszka czarnego w kościele 00. Dominikanów. 3) Pomnik Leszka czarnego (późniejszej struktury) w kościele O O. Dominikanów, - Tamże wyszła w tłocni uniwersyteckiej: Grammatyka praktyczna języka polskiego, przez Józefa Muczkowskiego, odz. I. - W drukarni zaś Józefa Czecha: Dzwon, Rezygnacyja, dwie pieśni Fryderyka Szyllera, tłumaczył Adam Górzyński, oraz: Przeszło ś ć t teraźniej sz o ść, prolog wierszem (na otwarcie teatru krakowskiego) przez autora - Księgarnia Stanisława Gieszkowskiego zajmuje się ogłoszeniem Dykcyjonarza biblijnego w 4 tomach, przełożonego jeszcze roku 1810. przez ks. Tadeusza, prowincyjała Kapucynów, na polski język z włoskiego ks. Prospera de Aquila.

AMMALAT BIG.

Zdarzeuie prawdziwe, opowiadane przez MARLIŃSKIEGO. (Ciąg dalszY.) WYPRAWA NA ROSSYA1V.

Rzeka Terek, wpadająca w Kaspijskie morze, rozgranicza rossyjskie posiadłości przy Kaukazie. Na prawym brzegu tćj rzeki leżą wsi Kabardyńców, których mylnie mąją za Czerkiesów, mieszkających po tamtej stronie Kubanu, lub też za Czeczeńców, którzy na wschód ku morzu swoje siedziby mają. Kabardyńcy uznają tylko na pozór panowanie rossyjskie, i pod płaszczykiem poddaństwa, są dla Rossyan tein niebezpieczniejsi. Onito zawiadomiają górali, podzielających z nimi jedne wiarę i jednakie obyczaje, o poruszeniach i stanowiskach wojsk rossyjskich, oni przechowują po swoich wsiach górali, którzy potem wypadłszy z swoich kryjówek, uderzają na Rossyan, oni dostarczają im rossyjskiego prochu, nabywają od nich zdobyczy, a często i sami robią z nimi napadnę · wycieczki. Nieraz też korzystając z tej pozornej z Rossyanami zgody, używają jej na to, aby wydrzeć góralom zdobycz. Wtedy to dla dopięcia swego zamiaru, nazywają się rossyjskiemi poddanymi, równie jak są przyjaciółmi Muzułmanów wtedy, kiedy zieh rabunków korzystać mogą. Na lewym brzegu rzeki ciągną się stanice (wsie) kozaków liniowych, potomków owych sławnych Zaporożców. Ci wpadają często w góry, rabunek jest ich rzemiosłem równie jak ich sąsiadów, od których się tylko dlugiemi brodami różnią. Są między stanicami kozaków niektóre osady chrześciańskie. Te były celem częstych wycieczek górali. W r.

1819. w jesieni, połączyli się Kabardyńcy i Czeczeńcy, ośmieleni nieobecnością naczelnika wojsk rossyjskich, aby w 15 O O ludzi uderzyć na te osady, zabrać wszystkich mieszkańców w łyka i wziąć łupem wszystek ich dobytek. Naczelnikiem Kabardyńców był Dżembulat.- Ammalat Beg okazawszy pismo od sułtana Achmeda, został od kabardynskiego hetmana, otwartemi przyjęty ramiony, wszelako dla zniweczenia wszelkiej zdrady, nie objawił mu Dżembulat,

przez którą rzekę i gdzie przeprawiać się zamyśla. Po ukończonych przygotowaniach wyzuaczył naczelnik wieś, w której się wszyscy towarzysze tej wyprawy zebrać mieli i wydał rozkazy, aby się w małych oddziałach tajemnemi drogi tamże udali. Z zachodem słońca byli już wszyscy na oznaczoućm miejscu. Wieś obstawiono wokoło strażami, które odebrały nakaz, strzelać do każdego, ktoby się ze wsi chciał oddalić. Wielu uzdenów, lowarzyszów tej wyprawy, zabawiało się po domach swoich krewnych i przyjaciół, Dżembulat zaś i Ainmalat przepędzili noc całą pod gołćm niebem przy ognisku obozowem; pierwszy zajęty był planami wyprawy, a myśli drugiego, ulatywały w góry awaryjskie - do Sellanetty! »Będzieto zapewne rozprawa gorąca«, przemówił Dżembulat da młodego Bega. »Słyszałem, że pułkownik K* jest w pobliskości z wojskiem swojem.« »Tein lepiej dla nas; im większa liczba Rossyan, lem więcej ich padnie z naszej ręki«, odrzekł Ammałat spokojnie. »Gdzież chcesz walczyć? czy z pierwszemi oddziałami, które mają trzody zabierać, czyli też ze mną w szyku odwodowym?« » Tam gdzie największe będzie niebezpieczeństwo. « »Zostań więc przy mnie i przy Abrekach.« «Któż są ci Abrekowie?« »Najśmielsi, najwaleczniejsi jeźdźcy. Oni zobowięzują się przysięgą na dwa lub trzy lata, żadnej nie oddawać się ochocie, w walce nie oszczędzać życia, najmniejszej mścić się obrazy, nikogo z rąk żywcem nie puścić, nikomu nie przebaczyć, choćby on był przyjacielem lub bratem, cudze dobro sobie przywłaszczać, słowem, wojnę krwawą wydawać całemu rodzajowi ludzkiemu. Ci, którzy się uroczystą przysięgą na takie życie skazują, zowią się Abrekowie. Niebezpieczna jest sąsiadować z nimi, a roztropność nakazuje, przy spotkaniu się z nimi na gościńcu, mieć zawsze kurek odwiedziony.« »Cóż może uzdena skłonić do tak rozpaczliwego przedsięwzięcia? « »Ubóstwo, chęć w sławienia się odwagą, lub inne jakie wielkie nieszczęście... Ale patrz! coraz więcej rozściela się mgła nad rzeką Terek, czas wziąć się do roboty.« Dżembulat dał znak piszczałką; długo-wlekły gwizd przeszył powielrze, na co wszystkie obozowe czaty, tymże samym znakiem odpowiedziały. Za kilka chwil zebrali się wszyscy górale i byli w pogotowiu do wyruszenia. Po krótkiej naradzie: w którem miejscu przez rzekę brzegom rzeki w jak najwieksze'm milczeniu. Konie naśladowały swoich jeźdźców, żaden ani zarżał ani dźwięknąl kopytem. Stają nareszcie nad brzegiem, woda od strony góry, była płytką, jednakże, aby nie zwrócić baczności Kozaków, oddział jeden przeprawił się nieco powyżej przez rzekę, jedni poszli wpław, drudzy nie ufając swoim koniom, powiązali im do nóg przednich wzdęte powietrzem wojłoki. Wzdłuż lewego brzegu rzeki ciągną się majaki (strażnice), na każdym pagórku sterczy żerdź z smolną baryłką i słomą, które podpalają, jeźli czaty liniowe trzeba ostrzedz o jakiej trwodze. Pomimo to wszystko pod zasłoną nocnej mgły przemykają się nie raz górale pomiędzy straże jak woda przez silo. 1 tym razem udało im się ujść baczuości czat rossyjskich. Po kilku Kabardyńców przesunęło się z cicha po przed posterunek kozacki. Postanowili oni pierwsze dwie najbliższe straże ominąć; sprzątnąć je cokolwiek później, wziął sam Dźembulat na siebie. Zatrzymał się więc w tym zamiarze nad brzegiem rzeki na wzgórku i rozkazał jednemu z towarzyszów podleźć aż za żerdź z smolną beczułką, a pole'm sto kroków odliczywszy, skrzesać kilka razy ognia. Kozak, który leżał na ziemi przed żerdzią, trzymając lont w jednej a cugle w drugie'j ręce, obejrzał się; ujrzał iskry. Gdy się krzesanie ognia ponowiło, porwał się i wpatrzył w to miejsce, gdzie mu skry błyskały, i właśnie gdy się namyśla, czy to nie są znaki Czeczeńców, które im służą za wskazówkę w nocnej wędrówce, Dźembulat korzysta z jego namyślenia, podchodzi zbliska, i ciska mu z całej mocy w sarnę pierś sztylet. Kozak ostro ugodzony pada wznak i kona nie wydawszy jęku. Śpiący towarzysz jego kończy rówież śmiercią nagłą.

Na znak umówiony zebrali się górale w jedne kupę, i rzucili się czwalem na wieś, które za cel swego rabunku obrali. Wieśniacy tak niespodzianie napadnięci, słaby tylko stawili opór; ci, którzy zbrojną ręką usiłowali napad odeprzeć, jedni w pień wycięci, drudzy w niewolę zabrani; mała tylko liczba ratowała się ucieczką. Kabardyńce włamują się w domy, unoszą z sobą wszystko co kosztowne, lecz żadnej innej nie czynią szkody; nie tratują zboża po łanach, nie niszczą winorośli po wzgórzach, nie palą domów: bo Azyata szanuje dary Boga i pracę człowieka. - Zdobycz była znaczną. W niespełna godzinie całą wieś zra - bowano. Tymczasem kilka zwinnych górali otoczyło tabun koni, które się na stepie pasły,kozaka pastucha wzięto w łyka, a konie pognali w prost ku rzece, strzelając na wiatr zstizelb i pistoletów. Czerkies na dzielnym koniu prowadził cały tabun; czwałem pędziła wiatronoga chmura latawców aż ku temu miejscu, gdzie T erek pieni się o wysokie brzegi. Tu, za przykładem konia Czerkiesa, cały tabun rzucił się w pław i trzymając nozdrza w powietrzu, płynie ku drugiemu brzegowi rzeki. N a dane hasło o napadzie górali zajaśniały wzdłuż całej linii granicznej ognie strażnicze. Z brzaskiem dnia zaczęło się niebo wyjaśniać.

Górale puścili się w nieładzie ku rzece, tamowani w pośpiechu przez jeńców i trzody. Naraz, ukazują się w dali Kozacy i czynią za krzakami zasadzkę. Niebawem rozpoczynają ogień karabinowy z wysłanym przeciw nim oddziałem górali. A gdy część trzody już się była na tamtą stronę rzeki wydostała, wznosi się nagle pyłu chmura, wzbita kopytami hufcu Kabardyńców. Sześćset górali pod dowództwem Aminalata i Dźembulata, goni na spotkanie się z nieprzyjacielem, aby go dopóty wstrzymać, aż dopokąd reszta górali wraz z trzodami na drugą stronę rzeki się nie przeprawi. Obyczajem azyjatyckim przygoniwszy na dwadzieścia kroków do rossyjskićj konnicy, wystrzeliwszy w czwale nabite strzelby i zawiesiwszy je na plecach, lecą obces z dobytą szablą. Kozacy znając ich podstępy, dawszy ognia z karabinów, uciekają w najtęższym pędzie. Górale rozochoceni tym wypadkiem, pędzą ku strzelcom 43. pułku, który się w dali pod laskiem był rozłożył, lecz nagle jakby z ziemi wyrastają rossyjskie pułki w czworoboki ustawione i sypią ogień morderczy na górali. Ci bynajmniej tern nie ustraszeni, zsiadają z koni i usiłują zająć gęstwinę, aby na Rossyjan z tyłu uderzyć, lecz nagle odsłonięte z tejże strony działa, sieją śmierć i zniszczenie kartaczami. Trupami zasłana ziemia, między góralami powstaje nieład i zamieszanie. Nadaremnie jak lwy walczą Ammalat i Dźembulat, dwadzieścia razy nacierają górale z całą wściekłością, i tyleż razy wstecz rzuca ich siła przemagająca; z całćm wysileuiem waleczności swojej nie mogą się przebić przez czworoboki rossyjskie. Wycieńczeni na siłach, ale nie pokonani w waleczności, opuszczają plac boju i z sterna jeźdcami idą w pław przez rzekę. Na drugiej stronie rzeki zsiadają znowu z koni i rzęsistym miotają ogniem na przeciwną strouę, aby zasłonić odwrót krajowców swoich.

(Dalszy ciąg nastąpi. ') wyszły dwa dziełka elementarne: a)Grammatykałacińska mniejs z a dla klas s niższych i średnich przez A. Poplińskiego, 1844, cena 4 Zip.

b) H i s t o r y a p o w s z e c h n a na wzór Weltera przez A. Poplińskiego. Poszył 1. tomu Igo. Cena za lszy i 2gi poszył, z których się tom lszy składa, Złp. 4. SPRZEDAŻ KONIECZNA.

Sad Ziemsko-miejski w Poznaniu, dnia 18 Września 1843. Nieruchomości tu w starem mieście pod liczbą 27. i 28. położone, do Autoniego Felicyana Woykowskiego należące, w ogóle oszacowane na 5572 Tal 1 sgr. 7£ fen wedle taxy, mogącej być przejrzanej wraz z wykazem hipotecznym i warunkami w Registraturze, mąją być dnia 23 Kwietnia 1844. przed południem o godzinie llste 'j w miejscu zwykłem posiedzeń sadowe'm sprzedane. Niewiadomi z pobytu właściciele: Antoni FeIicyan Woykowski i Franciszka Adler z domu Czyskowska, zapozywają się niuiejszem publicznie. Nadmienia się przy tern, iż obiedwie nieruchomości w całkości będą sprzedane, albowiem rozłączenie ich nie może być uskutecznione. Dobraziemskie za 160,000 zł. pol.

nabyć można w Królestwie Polskiem, gotówki dosyć jest mieć 70,000 zł. pol., reszta się zahi · potekuje na gruncie. Włościanie są separowani. Odległość majątku o pół mili od miasta. Weiść w posiadanie można od S. Jana 1844. r. Termin do umowy najdalej do 1. Maja. Bliższą wiadomość ma w P o z n a n i u Expedycya Gazet W. Dekera i Spółki, w Warszawie drukarnia pod firma C h mielewskiego.

Sprzedaż baranów elektoralnych, które pochodzą od macior czystej krwi elektoralnych i od baranów po 600 do 800 Tal. płaconych w Austryi. - Ceny baranów s t a ł e, począwszy od Tal. 12 najniższa do Tal. 60. Prócz tego znajdują się trzy barany znamienitej piękności w cenie od 100 do 200 Tal. - Owczarnia wolna od wszelkich wad i chorób dzie dzicznych. Dom. Dembno n. W. w powiecie Pleszewskim, dnia 17 Lutego 1844. r. Stanisław MycieIski.

Dwa nowe fortepiana w kształcie skrzydła, wedle najnowszych ulepszeń zbudowane i przez tutejszych pierwszych muzyków za dokładne uznane, znajdują się znowu do obejrzenia i przedania w moim lokalu. Ponieważ każdy instrument w najgłówniejszych częściach budowany jest przezemnie i pod moim osobistym kierunkiem, jestem przeto w możności podejmować najrozciąglejszą rękojmiję i naznaczać ile można najsłuszniejsze ceny. Osobiste znawstwo lub przybranie dobregomuzyka przekona Wysokie Obywatelstwo o sprzeczności wielorakiego uprzedzenia, jakoby w mieście tutejszem nikt niepotrafił dobrego zbudować instrumentu Kar o l E c k e, budowca instrumentów, Nr. 1. przy placu Wilhelmoskim w Poznaniu.

)I()I()I()I()I()I()I()I()I()I()I(

We Wtorek dnia 20. Lutego 1844. m .Wielka Redutal« w sali Hotelu Saskiego, rP d. iE. Koggen, rP

Murs giełdy Berlińskiej.

Dnia 15. Lutego 1844.

Obligi długu skarbowego Prusko - ang. obligi z I. 18 JO.

Obligi preniiów handlu morsko Obligi Marchii . Elekt, i Kowćj Obligi miasta Berlina Gdańska w T.

Listy zastawne Pruss. Zachód.

- » AV. X Poznansk » » dito » » Pruss. Wschód » »Pomorskie.

March. Elek.iN » » iSzląskie. . . .

Frydrychsdory.

Inne monety złote po 5 tal.

Disconto.

AKeJe D ro gi żel. Bcrl. - Poczdaniskiój Obligi upierw. BerI. -Poczdanis Drogi żel. Magd. -Lipskiej Obligi upierw. Magd.-Lipskie D ro gi żel. BerI. - Anhaltskiej Obligi upierw. BerI. -Anhaltskic Drogi żel. Dyssel.-Elberfcld.

Obligi u pierw. Dysset. - Elberf.

Drogi żel. Reńskiej Obligi upierw. Kenskic .... Drogi żel. Berliiisko-Frankfort Obligi upierw. BerI. - Frankfort Drogi żel. G6rno-Szlqskiej .

dito Lit. B.. - BeiI. - Szcz. Lit A. i B.

« » Magdeh. - Halberst Dr. i el Wror! -Szwidii -Freih

Ceny targowe w mIeście POZNANIU.

Pszenicy szełel Zyta dt Jęczmienia dt Owsa dt Tatarki dt Grochu . dt Ziemiaków dt Siana cetnar Słomy kopa Masła garnIec

Sto- j Ka pI. kurant pa I papie-1 gotop r C l rami. 1 w iz.uao> 102 4 101J - m 48

» , 4 3'., 3' K * 3'1

105* 100 i 104 101 i 101 i 101 13-JI lIJ 3 4

149i 5 4 5 4 5 4 4

81 i lIJ 152

117} 113 129 121 1201 4

Mi 101

»3A 4 184} 1D3f 1 D8j 89 98 1031 112

119}

Dnia 14. Lutego.

1844. I.

od do Tit. sgr fen. T i I. ser teę 27 - 1 8 7 - 1 7 5 - 27 17 - 17 1 1 2 1 6 1 2 11 - 11 25 - - 26 10 - 5 15 18 - 1 19\6

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.02.19 Nr42 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry