J\i. 176. w Czwartek

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1845.07.31 Nr176

Czas czytania: ok. 22 min.

ASdnia 31, Lipca 1845.

« &

N akładom Drukarni Nadwornej W. lieckcra i Spółki.

WliOOMOŚCURAJOWE

Ze stan gospodarstwa w W. Ks. Poznańskiem w ostatnich piętnastu leciech znacznie się polepszył i prawie całkiem się zmienił, temu trudno zaprzeczyć; rzecz to zbyt oczywista. Zęby zaś pomyślny ten wypadek, głównie przypisać samej zabieżności, samemu ukształceniu i zamiłowaniu gospodarskiemu właścicieli ojczystej ziemi, albo ich zastępców, czyli urzędników wiejskich, na to chyba trzebaby niewiedzieć: jak dalece, mimo całą nieruchawość i inertia gospodarczą, częstokroć same okoliczności ekonomiczno - polityczne zdołają wpłynąć stanowczo, albo na dobry byt kraju, jeżeli są pomyślne; albo (mimo całą usilność i zdatność gospodarzy,) niekiedy na upadek gospodarstwa krajowego, gdy mu sprzyjać nic będą. Po krótkiem zastanowieniu się nad tym punktem, łatwo przekona się każdy i szczerze to wyzna, źe cała dzisiejsza pomyślność gospodarstwa wiejskiego u nas, w większej daleko części wynikła ze zbawiennych instytucyi: ziemstwa kredytowego, z uwłaszczenia włościan z pomyślnych konjuntur handlowych, tudzież z zapatrywania się na przykład cudzoziemców ościennych, jak z wysokiego zamiłowania i dostatecznego ukształcenia się naszych rolników: tak panów jako i urzędników; źe my raczej w skutek · okoliczności wciągnięci zostaliśmy w ulepszenie gospodarstw, jakźebyśmy przez własne uzdolnienie i gorliwe zajęcie się, pociągli za sobą i i n s t r A A e i pomyślność krajową. Wszakże u nas gospodarstwo wiejskie jest dotąd dyletantyzmem tylko, empiryzmem i tradycyjną jakąś rutyną, miasto żeby było powołaniem, nauką i świadomością rzetelną. Wszakże uskarżamy się ciągle na brak wiadomości i uczciwości urzędników naszych, a nie uważamy na to, źe nie mają skąd wychodzić gruntownie usposob.eni i w moralności chowani, i w sprawie powszechnej zainteressowani. Wszakże to wszyscy widzimy, ie z usunięciem tych niedogodności, wad i niedostateczności, w zakresie gospodarskim, w dwójnasób podwyższyłyby się nasze zyski, zapłodniłyby się nasze łany, a przecież nieczynimy tego, przezcoby się stanowczo i prawie do razu wszystkiemu zapobiegło nazawsze! Wszystko u nas zwykło jeszcze nadto zostawać na łasce przypadku

SIIIrZfN: <I\l'n

CZĘŚć. TRZECIA.

W KOŚCIELE.

(Ciąg dalszy.) Był to wielki piątek; mgła kwietniowa zawisła nad miastem jak olbrzymia chmura, tylko wiekowej żałoby, smutkiem i pobożnością obchodzonej; żaden glos dzwonu nie śmiat swyin dźwiękiem przerywać ciszy i milczenia jakie zaległo wszystkie świątynie napełnione ludem: szczere i pobożne rozpamiętywanie nad wielką ofiarą Zbawiciela za grzechy człowiecze nie potrzebuje głosu, by było zrozumiane. W jednym z ko ściólów oparły o filar wiekiem zaciemniony stał kobiercem przykryty 810t; przed mu' %v pobożnym zrzeczeniu się pychy światowej zasiadła paui w żałobne SZ.R v przebrana, i pobożne zbiera jałmużny na wielką srebrną tace;. Zcieuia filarów sukien żałobnych i ciemności kościelnych występuje jej twarz tak blada i nieruchoma, iż wydaje się jakby zawieszona na ciemnym tle, albo wystająca z jakiej staroświeckiej rzeźby. Czasem tylko gdy powiewem poruszone światło stojącej na stoliku świecy chwilową łyskawirą przemknie przez twarz, okażą się rysy odznaczone życiem, ale życiem lak dawnym zamarłym i niemym, iż nic jednemu przychodnio<<! wydać się musiała, jak twarz grobowego posągu. Czy modli się, czy marzy, czy drzymie, ledwie odgadniesz, bo jej postawa na poły pobożna, na poły zamyślona z oczami riieruchoinie w pobożną książkę spuszczonemi, wszystkie te trzy nosi na sobie cechy. Oboj ętny, pobożny, lud ciekawy nowych widoków z jakich składają się po większej części przesuwające się tłumy nic innego nie dostrzeże · w i warzy pani hrabiny; ale kto by ją zuał bliżej, widział wczoraj, p 0lledaktor odpowiedzialny: lir. J. Ut/ma rAie tri cz.

i ślepego losu, a zamało nawykliśmy dotąd postępować na drodze udoskonalenia przez własną wolę, moc i rozum nasz. Jeżeli jakieś udoskonalenie w czćmkolwiek nadejdzie albo li też klęska, my w tern ani winy nie mamy, ani też zasługi: jak anieli bez zmazy i bez cnoty! - Cóż potrzebniejszego, zbawienniejszego, co nieodzowniejszego w dzisiejszym stanie gospodarstwa naszego, j ak s z koł a a g r o n o m i c z n a miejscowa, w którćjby się tak dziedzice jak urzędnicy wiejscy gruntownie i moralnie kształcąc, dawali otuchę, że przynajmniej 1IY zawodzie gospodarskim przestaniem nie zadługo być niewolnikami ślepego losu, hołdownikami ślepoty empirycznej, zwolennikami niemowlęctwa rutynicznego? A jakże ospale, jak chwiejnie zajmujemy się dotąd urzeczywistnieniem myśli tak błogiej! Juźcić jak wszędzie tak i tu są trudności na drodze; - są nawet trudności nie małe: co do funduszów, co do nauczycieli, co do miejsca i sposobu szkoły; ale położenie nasze nie nauczyłoż nas dotąd, źe nam wszędzie przez trudności brnąć trzeba, źe tylko przez trudności dobić się moźem celów zbawiennych w każdym zawodzie? I dziśże jeszcze, jak po dawnemu, przed trudnościami wstecz cofać się będziemy? - A trudności, czyż nie wiemy, źe w miarę stósowności środków maleją, że częstokroć już nawet za bliższem obejrzeniem środków znikają? Obejrzyjmy rzecz, wymyślmy środki, a zobaczymy jak rozchodzić się będą trudności. (Dal. c. n.)

VUDOIo'sa r ID ID ID E .

Rossya Z na d g r a n i c y r o s s yj s ki ej . Ostatnie doniesienia z Kaukazu są z 2 O. prz. mieś. Aż do tego czasu żaden ważny nie wydarzył się · wypadek na placu bojowym. Chociaż Czerkiesy napady swe i atfaki codziennie niomal wznawiali, Rossyanie przecież po ostatniej klęsce, żadnej w góry nie przedsięwzięli wyprawy, a pogłoski o wielkiej wyprawie gotowanej przeciw Szainylowi, w tym zamiarze pewno, puszczano, aby zastraszyć neutralne albo wątpliwe szczepy. Wojna, jaką obecnie prowadząr z obu stron, są to tylko małoznaczącc potyczki, raz dla tej, drugi raz dla 0l

Polska.

zawczoraj w jednym z najświetniejszych stolicy salonów, na tktórego jest czele, zadziwił by się, jak się tak prędko zmienić mogła kobieta, która nie mogąc przez wiek straconej odzyskać już twarzy, nadgradzała stratę niepowetowną strojem, rozmową, dowcipem, i ułożeniem tak wytwornym, iż ją nieraz zdybywały hołdy szczersze może nad dawniejsze, sztambuchowym już tylko życiem żyjące. Nieraz w salonie najprzystojuiesi i najmłodsi mód królowie opuszczali młodsze i ładniejsze kobiety, by ją tylko słuchać i podziwiać; w jej przytomności brzydły wszystkie piękności jakby zamówione jej czarującą rozmową; zazdrość i opuszczenie dodawały im lał, których zdawało się hrabinie ubywać w tym świetnym otoczeniu rozpromienione! fajerwerkiem, dowcipnej żywej, i niewyczerpanej pogadanki. J akż e różna dzisiaj; nie samej to pobożności pizelotny zwykle odcisk wkopał w jej twarz ten wyraz głębszego zadumania, którego nie może się pozbyć ani pacierzem, ani westchnieniami, ani spojrzeniami lękliwemi prawie jakie rzuca na obraz ukrzyżowanego Zbawiciela. Jeżeli to skrucha! to nie bez wielkiej przyczyna; jezeUjBi pokuta! to zasłużona być musi; jeżeli cierpienie! popatrz niewianHpi ten Boski wyraz na twarzy Zbawiciela - cierpienia bez winyl. 3TIIHC być musi/ziemskim biotem pokalane to cierpienie, które zdarło z jej twarzy wszelki urok udany!. Maski salonowej pozbawiona zbrzydła, zestarzała do niepoznania prawie. Podniosła oczyKilka bowiem wylworniejszym strojem odznaczonych przemknęło postaci; kurcz natężenia przebiegł przez twarz, ale nadaremnie; miał to być uśmiech dawny, wesoły, salonowy; był tylko skrzywieniem bola wewnętrznego. Zabrzmiała muzyka cichemi i źałobnemi tony, J ak « y łkania przytłumione, i zamilkła w jednym prawie westchnieniu wyrzuconym z piersi całego ludu. I hrabina westchnęła, rzuciła oczy z całym natężeniem salonowej wiary swojej ku twarzy Zbawiciela uadareub wiem prócz bitnego oręża Czcrkiesów niszczy i wycieńcza szeregi rossyjskie klimat i licha bardzo żywność. Szamyl sam stoi podobno na czele 15 do 20 O O O ludzi w Dagestanie, kiedy ivne niepodległe szczepy osobno wojnę prowadzą. Pewną zaś jest rzeczą, że naczelnik ten obecnie każdego czasu ma około siebie 8 do 10, O O O wojska, które w małych oddziałach i w rozmaitych kierunkach napada na linią rossyjską, i na szczepy z Rossyą sprzymierzone. Czeka on niezawodnie tylko pomyślnej chwili, albo chce dojrzyć słabego punktu nieprzyjaciela, aby mógł stanowczo uderzyć. - Ze sprawozdań rossyjskich có do wojny prowadzonej na Kaukazie, które rząd rossyjski od niejakiego czasu znowu ogłasza w Petersburgu samem, gdzie się najlepiej można dowiedzieć o prawdziwem rzeczy położeniu, wielu śmiać się tylko musi. Kto zna sposób, w jaki bulletyny te bywają wypracowane, ten dziwić się nie będzie, że rossyjskie wojska podług nich z wszystkich wypraw wychodzą zwycięzko. Już same sprawozdania, które ministeryum otrzymuje z Kaukazu, na najmniejszą nie zalugują wiarę, ponieważ dowódcy własne swe czyny wojenne wynoszą zwykle pod niebiosa, opuszczając albo całkiem korzyści, jakie odnieśli Czerkiesy, albo wystawiając je jako nadzwyczajnie małoznaczące. Z tych więc sprawozdań ministeryum wojny w Petersburgu robi wyciąg i takowy ogłasza, w czćm jednakże omija wszystko, coby położenie Rossyan w nie najlepszem wystawiło świetle. Tak przypomina sobie zapewne każdy, że kiedy przed kilku laty przez cale lato czytaliśmy tylko o świetnych zwycięztwach oręża rossyjskiego, okazało się w końcu, że wiele szczepów odpadło od Ilossyi, pół armii wyginęło, i wiele miejsc warownych Czerkiesy na powrót odzyskali.

Tc kilka słów wystarczą zapewne, ażeby dać prawdziwe wyobrażenie o wojskowych sprawozdaniach Rossyan. (Gaz. Kolon.) Galicya.

Z G a l i c y i. - Poczty poniedziałkowa i wtorkowa nadeszły nareszcie w Środę i powtórzyły niestety nietylko wiadomość o wylewie Dunajca w Wojniczu, gdzie aż trzy mosty zerwane zostały, ale nowe dodając szczegóły, powtórzyły smutne wieści, jakim ledwie wierzyć chcieliśmy o rozlaniu Sanu pod Przemyślem. Wzburzone lale wyrwały dwa fdary z wielkiego mostu krytego od strony Radymna, unosząc z sobą wszystko co po drodze zdybały, a wzniosły się do takiej wysokości, iż otoczyły prawie klasztor panien Benedyktynek, które przestrachem przejęte, przez okna na dach ratować się musiały. Okropny ma być widok całej tćj okolicy, i nieprzeliczone szkody, jakie porobiła woda: poprzerywane wszędzie komunikacye, tak, ze poczty muszą, bądź objeżdżać, bądź czółnami przemykać SIC po rozhukanym Żywiole. N owa to klęska, a t.-i» -lasapwiwjwMi, ]/[« t-.,U prędko nastąpiła po tylu innych klęskach nie załagodzonych jeszcze, któreini mnogie powodzie kraj nasz nawiedziły! Jeszcze okropniejsze są wiadomości, jakie w tćj chwili odbieramy z Sanoka. Najpiękniejsze nadzieje zbiorów poniszczyła nowa powódź; mimo posuchy, jaka od 1. Lipca trwała nieprzerwanie, oziminy wyglądały ślicznie, pełne i dojrzałe już prawie schylając ku ziemi kłosy, kiedy 15go zaczął padać deszcz z początku mierny i w różnych przestankach, lecz dnia 16- zaczął lać coraz nawalnićj, i trwał bez pi zerwy aż do 18. b. m. Najmniejsze potoczki przemieniały się w rzeki i zlewały swe wody do Sanu, który 18. o godzinie 3. z południa zaczął wybiegać z łożyska i wnet morze wody zakryło morze kłosów zbożowych przed chwilą widzialne jeszcze. Deszcz nie ustawał, a rzeka o 8mćj wieczornej doszła do wysokości, jakiej najstarsi w okolicy ludzie przypomnieć sobie nie mogą; jak twierdzą, że się o 3 stóp wyżej podniosła niż w roku 1813., sławnej i smutnej pamięci.

nie! cały lud widział, w tym boskim wyrazie twarzy politowanie i przebaczenie; ona dostrzegła tylko zimny i niemy marmur. Coraz ciemniej w kościele; już wieczór; coraz mniej pobożnych; rzadko już przedłużony cień jaki przemknie po filarze, kobiercu," i bladej twarzy, tak nie wyraźny i fantastaczny, jak jej ciemne myśli, które ciągle bez końca przesuwają się po je'i głowic niedopyrzem skrzydłem pamiątek. W długich przesłankach odzywa się muzyka kościelna, to jak błaganie, to znowu jak nadzieja; szept pacierza cichy, westchnienie czasem urwane; i znowu cicho jakby cały kościół stał się grobem. Upadla twarz blada na piersi; czy modli się, czy marzy, czy drzymie.. Raptem zadrżała; nowa cień przesunęła się przez jej twarz., i z czystym dźwiękiem padł dukat na srebrną tacę... Spojrzała salonowa dama na przeciw niej siał hrabia z blizną nad lewym okiem, bladą i niemą twarzą. Jeszcze mocniej zadrżała. Zdybały się ich spojrzenia, i na ich twarze zgniłą i chorowitą bladością spokrewnione wystąpił wyraz podobny wczorajszemu z okien rynkowych Ze się znali, i dobrze znali, wątpić niepodbna: własne ich spojrzenia zdradzają: ale bez przywitania, stali długą chwilę naprzeciw siebie, a patrzyli w swe twAj B T akby z nich dawnej przeszłości chcieli wyczytać dzieje. l)lH«le:W;pTo milczenie; zwrócili się oboje ku światłu buchającemu z pobocznej kaplicy, jakby się pomodlić chcieli, ale dla czego ich twarze pozostały tak nieme, zimne i nieruchorne? dla czego oczy ich tak przeraźliwe wyszczerzone w jedno miejsce? Oni zainorzyli zapewne!.. Dawno juz temu!.. Był to jak dziś dzień kwietniowy, ale pełen woni, światła, ciepła; pierwszym wiosny oddechem obwiane, wśród listków zielonych, pączków wpół rozwitych zjawiło się świetne i strojne grono dam w saskim ogrodzie. Cala VVarszawa wyległa oddychać powietrzem, które wszystkich zdawało się ożywiać nadzieją dni pięknych;

M urowana droga o sto przeszło sążni wzniesiona nad powierzchnię doliny otaczającej San, znikła zupełnie, a bałwany niosły z sobą kawały budynków i cale chaty z ludźmi wołającymi o pomoc, której im przynieść nie można było. Deszcz lał ciągle, jęki i krzyki przerywały ciszę tćj ciemnej i okropnej nocy. Wszystkie domy w Sauoku niźćj położone stały pod wodą; nawet wyżej stojący nowy dom pocztowy, z którego robotnicy ledwie uciec mogli. N areszcie ostatni ratunek dla tamtej strony miasta, znikł wraz z mostem, który przez niewielki zwykle strumień obydwie części miasta łączy. O IOtćj w nocy zwróciła się woda ku c. K. wojskowemu szpitalowi, z taką gwałtownością, iż musiano jak najprędzej wyprowadzać chorych. O północy dopiero zaczął deszcz ustawać, a o wschodzie słońca przerażający przedstawił się widok spustoszenia jak naj okropniejszego, który wyrazić nawet trudno. O piątej z rana zaczęła woda opadać. Ludzie W pół umarli po dachach, nie wiedzieli czy się radować z ratunku życia czy płakać nad utratą całego mienia swego, i całej przyszłości. Co chwila dochodzą nas (pisze sprawozdawca) coraz smutniejsze wieści, Stajnie c. K. ogierów w Olchowcu, woda zalała wpadając przez okna. Wielu ludzi znikło w okolicy Tyrawy solnej i Mrzygłodu. I nie tylko San porobił takie spustoszenia, ale w górach wylała rzeczka Oława. W Kulasznćj wszystkie budynki gospodarcze ponikły bez śladu; gdzie bały domy, próżne pole widać tylko zasypane piaskiem i szutrem. Widziałem (kończy sprawozdawca) nieszczęścia nad Wisłą i Sanem w cyrkule Rzeszowskim, lecz te nie mogą iść w porównanie żadne, z nieszczęściem jakiego teraz jestem świadkiem!! Ale jeżeli tamte tyle znalazło współczucia w całćm Państwie, i teraz rozpaczać się nie godzi. Każda godzina prawie nowe przynosi szczegóły o niesłychanych powodziach. Każdy list nową okropnością grozi. W Tarnowie Dunajec i Biała wezbrały w skutek więcej tygodnia trwających deszczów, i mimo wysokich brzegów wystąpiły z koryta, tocząc bałwany przez pola i gościniec murowany. Dnia 19. gdy się wypogodziło, mnóstwo ciekawych wyszło z miasta; między nimi młody porucznik i adjutant pułku c. K. lekkiej kawaleryi pan Berger, chciał się dostać konno na drugą stronę. Koń przestraszony szumem wody, nie chciał postępować dalej, ale ostrogą przymuszony skoczył w bok gościńca, i w jednej chwili woda pochłonęła konia i jeźdźca. Po chwili koń wypłynął i uciekł do stajni, wkrótce okazał się i jeździec w odległości 1 O O O sążni od gościńca, gdzie uczepiwszy się krzaków czyli raczej młodej cieniuteńkiej brzezinki, utrzymywał się na powierzchni wody. Okropne to zdarzenie stało się w obec tłumów łudzi przybiegających od Tarnowa. Znieśli liny, zbito tratwy, kilkunastu ludzi puściło się, by ra>« - - mi nieszczęśliwego, ale prąd wody udaremniał wszystkie usiłowania.

Cztery godziny całe zostawał ten nieszczęśliwy w położeniu tak okropnćm, że co chwila śmierć mu groziła nieochybna. N areszcie opuściły go siły, co rozpaczliweflPIBhkaini dawał do poznania tym wszystkim, którzy z przerażeniem patrzyli na tę scenę, trudną do opisania. Zycie jego wisiało na omdlewającej sile ręki, i na chwiejącej się sile drzewka. W tein od strony Białej okazało się czółenko, śmiały rybak puścił się ku nieszczęśliwemu, i mimo wody, która bałwanami broniła swojej ofiary., zbliżył się i wyratował biednego młodzieńca. J O. książę Sanguszko wziął zmęczonego do powozu swego, i zawiózł do siebie. Dalszych szczegółów o zdrowiu młodego oficera i nazwisku rybaka nie wiemy.

Niemcy Z M n i c h o w a, d. 4. Lipca. - W naj nowszym numerze centralnego pisma towarzystwa politechniczego, czytamy następujące dla gospodarstwa krajowego ważne doniesienie: »Wyrabianie piwa w browarach w Jlnicaly ogród byl żywą wystawą strojów kwiatów i wdzięków, w który natura walczyła ze sztuką o pierwszeństwo, ale najpiękniejsze jakej klomb żywy "wdziękiem i świeżością przechadzało się grono pań wielkoświatowych, a z pośród nich najurodziwsza jak królowa kwiatów wyglądała sławna pięknością wychowaniem i rodem hrabianka Malwina. Szybkim krokiem zbliżał się do tego grona młodzieniec w świetnym ułańskim stroju, skończony bohatyr, czy na woskowanej posadzce, czy na miękkim dywanie bucloarowyin, czy na chropowatym biwuakowyin posłaniu. Tylko co gońcem przy leciał do wojska; całe miasto witało jef;o mundur, jego depesze, i zgrabne ułożenie. Hrabia Alfred przywitał znajome sobie panie, a zdumionym okiem spocz.d na pięknej Malwinie; w nadsekwańskiej stolicy, którą niedawno porzucił, nie zdybał podobnej piękności; i słowa nip niógl znaleść by przywitać od lat dziecinnych nie widzianą jeszcze, a bliska krewne swoją. Znikł w uroczym klombie, który vv różnych wdzięcznych przemianach przewijał się wokoło dwojga krewniaków rozmawiających poufale i wesoło o przeskakanej razem dziecinnej pizeszlości; ona z marzeniem o zabawach stołecznych, ou z marzeniem o sławie. Hrabia Alfred zabawił dni kilkanaście pod pozorem udanej słabości; wśród zabaw, muzyki, tańców, i przechadzek, czy wśród ludzi, czy w samotności nieodstępnym był towarzyszem pięknej hrabianki. Pizeniknęły rączo różnobarwne te chwile, jak rój motali; j pożegnali się, ze Izą i westchnieniem - ona za sławą! on za zabawami stołeczneini... Takie było pierwsze ich zdybanie!.. Dawno juz temu!. Był to dzień "zimowy, ale świetniejszy jeszcze wonią kwiatami, światłem i Woj ami nad dzień kwietniowy: słońce zastępywały oświecone pająki, jak olbrzymie brylanty zawieszone na środku sali balowej. Syt niewygodnej a niebespiecznej w owym czasie sławy, przemienił hrabia Alfred kurtkę ułańską, na salonowy frak. 1 zdybali te prawie od dziesiątka lat stały się centralną szkołą dla przyszłych piwowarów różnych krajów. Zgromadza się tam corok w zimie wielu młodych ludzi, którzy u piwowarów praktykują i z każdą operacyą tćj profesyi się oheznawają. Praktyka ta jest tćm doskonalsza, ile że professor K aj ser wykłada im prawie przez trzy miesiące wiadomości wykrywające proces na tury, z czego dotychczas okazał sie najpomyślniejszy skutek, gdyż wszyscy ci, którzy po ukończeniu tćj teorycznej i praktycznej nauki pozakładali własne browary, widząc dla siebie oczcwisty pożytek, nie mogą jćj się dość nachwalić. Mamy więc tu formalną akademię dla piwowarstwa, najpierwszą a może jedyną w całych Niemczech.

Wielkie księstwo Sa ch sen-Wc ii nar.

wrócił z Karlsbadu do Weimaru. Tegoż samego dził go N aj. Król i Królowa pruscy w podróży podróż do Erfurtu. Prowincya Saska. - D. 25. Lipca wieczorem o 8mćj godzinie. Naj.

Król i Królowa do Erfurtu przy odgłosie dzwonów i uroczystćm przyjęciu ze strony mieszkańców przybyli. K ról e s t w o W i r t e m b e r g s k i e. - S t u t t g a r d. - N a posiedzeniu izby deputowanych z dn. 22. roztrząsano szczególniejszego rodzaju przedmiot, dotyczący wynagrodzenia prokuratora Dr. Schott w Stuttgardzie, za druk protokułów sejmu z r. 18 15 i 18 16 . Dr. Schott ówczasowy sekretarz i registrator stanów pisał protokuły, których druk oddał pewnej księgarni w Heidelbergu. Stany uznały wiarogodność protokułów w r. 1817, ale zostały rozwiązane, zanim koszta druku i t. d. ustanowiono; przy pośpiechu z jakim wyprzątniono w ówczas miejsce zgromadzenia, zaginął protokuł, w którym 29 członków solidarnie obowiązało się pokryć owe koszta. Po znalezieniu teraz tego dowodu wniósł Dr. Schott o zwrócenie mu kosztów, które po obltczcniu zaległychprocentów izba przyjęła w ilości 5 O O O złr. Frankfurt n. M. 23. Lipca. - Wskutek narady rabinów zgromadzonych do wprowadzenia reform w religii żydowskiej, postanowiono miedzy innerni: aby nową napisano książkę do nabożeństwa, w którćjby nauka o Messiaszu w wyższćm duchowem pojęciu była wyłożona, i aby prośba o przywrócenie żydowskiego państwa i o powrót żydów do Palestyny z modlitw zostało wyrzucona. Równie ma być 18 błogosławieństw zniesionych, jakoteż modlitwa do Boga o przywrócenie ofiar. Rytuał z Tory nie ma być jednorocznie, lecz w zakresie trzechletnim ułożony i odczytywany. Wykonanie tego wymaga nowego kalendarza żydowskiego. Zgromadzenie nie chciało odpowiedzieć na zapytanie Frankela, czyli oprócz praw Mojżesza jeszcze ustną tradycyą (talmud) przyjmuje lub nie. Frankfurt n.M. 25. Lipca. - Podług doszłych nas wiadomości przybędzie tn N aj. Król Pruski w niedzielę d. 27. t. m. i stanie w hotelu król. pruskiego posła przy związku niemieckim hr. DoenhoIT. Orszak Naj. Pana ZajmIe hotel angielski.

JK. Mość Kurfurst heski wrócił tu dotąd z wód Ems, równie przybyli książę i księżna Anhalt- Bernburg. Wielka księżna Meklcnburg- Strelitz i księżna Cambridge były oczekiwane na zamku Kumpenheim, gdzie już ich rodzeństwo od niejakiego czasu bawi.

Wielki książę nasz dnia, (25. Lipca) odwieswej i udali się w dalszą

Książę Metternich w podróży swej w nadreńskie okolice, nieprzybędzie do naszego miasta, spodziewamy się jednak dostojnego gościa z powrotem. Francuzki poseł przy związku niemieckim Markiz Chasseloup - Laubat wrócił do naszego miasta przed niedawnym Czasem. Początek naszego jarmarku naznaczono na 27. Sierpnia.

się z radością w oku, z dreszczą w sercu; w zakrętach mazura, szalonych walca zwiotach, przyoknie, przy fortepianie; i zdybywali się wszędzie oko w oko, myśl w i: yśli, dlo > w dłoni, aż nareszcie w wonnej cichej i miękkiej ustroni budoarowej, przy alabastrowej lampy pól świetle, półcieniu, z westchnieniem pól żalu, pól roskoszy zdybali się usta przy ustach.... Takie było ich zdybanie drugie!.. Dawno już temu!.. Była noc ciemna a ciemniejszy jeszcze pokoik lichej chaty przedmiejskiej; skąpy kaganek więcej rzucał cienia niżeli światła na gołe brudem tylko pomalowane ściany. Zawyła burza, głośno uderzając o źle przymknięte okienice; głośniejsze jeszcze dały się słyszeć jęki ze środka chaty, to donośniejsze, to więcej przytłumiane... Tak ciemno było w brudnej izdebce, iź jak cienie tylko przesuwały się kilka ludzkich postaci... Raptem głośniejszy uzwal się krzyk przeraźliwy, silny wicher zaświstał w szczeliny drzwi strupiesz.iłych; kaganek gwałtownie podmucliiiioty jaśniejsze rzucił pasmo światła na twarze zawsze piękne i młode hrabianki i hrabiego... ale zamiast dawnych lak czułych wyrazów, tam widać tylko cierpienie ciała, a tu cierpienie znudzenia, na ob\ dwóch zaś twarzach wyraz przesyconej obojętności, trącając prawie o nienawiść, która zastępy wała miejsce dawnych uczuć czułych. Kilka słów ozwalo się urwanych, przyrzeczenie wiecznej tajemnicy jaka miała pokryć na zawsze te ich zejśrie się. I zgasło światło, ciemno w chałupie, wiatr świszczę huczy i wyje, leci parę powozów ku miastu. i cicho i ciemno!. Takie było ich zdybanie trzecie. A teraz ze zmarszczkami na twarzy i wygasłym do reszty uczuciem w sercu zdybali się po raz czwarty; i'bodaj czy nie ostatni, jeżeli wierzyć ukradkowym wzrokom jakie rzucają na siebie pełnym pogardy nienawiści i odrazy. Miłość dawna i wzbudzone przez nią uczucia szlachetniejsze wionęły na zawsze. Rozłączeni przez przesycenie i potrzeby

Francya.

Paryż, d. 23. Lipca.-Książe i księżna Nemours odjadą dziś do PireneJow. Dnia 5. Sierpnia spodziewają się ich w Bordeaux. Książe Aumale dopiero po lipcowych uroczystościach opuści Paryż, udając się do obozu, założonego pod miastem Bordeaux. Król i królowa udadzą się dopiero na początku Sierpnia do Eu. P a ryż, d. 24. Lipca. - Hrabia Bresson wróci z P aryża do Hiszpanii.

Będzie on przytomny zjazdowi księcia i księżnej N emours z królową Izabellą i królową Krystyną w Bilbas. Głownem zdaniem podróży księcia N emours ma być uchylenie projektu małżeńskiego z synem Don Carlosa.

Monitor ogłasza dzisiaj mnóstwo buletynów algierskich. Najnowsza wiadomość, którą pod d. 15. Lipca donosi Marszałek Bugeaud ministrowi wojny marszałkowi Soult, brzmi w następujących słowach: Po wielkiej burzy następuje spokojność; wszystkie wojska dywizyi algierskiej od Medeach i Miliany do stolicy wróciły na swoje dawniejsze leże. Wszystko wróciło do stanu normalnego.

Algerie donosi, że aresztowany cesarski pełnomocnik EI-Chadiv-el-Slain za przekroczenie rozkazów Muley Abd el Rhamana w czasie układów O granicę z 18. Marca z generałem Delarue, znów na wolność puszczony został. Za powrotem do Fez starał się o zrobienie wrażenia i powiadał niedorzeczności o układzie, które spowodowały znajomy opór cesarza, względem ratyfikacyi układu z Francyą. Anglia.

L o n d y n 21. Lipca. - Welshman mówi: Przybycie niejakiego Prince, nowego sekciarza do księstwa naszego Wales, wszystkich wielce zadziwiło. Zwiedził on nieomal wszystkie większe miasta hrabstwa Glamorgan i Carmarthan, ażeby rozpowszechnić wyobrażenia swoje co do drugiego przyjścia Messyasza, które podług jego zdania za kilka tygodni ma nastąpić. Towarzyszy jemu 3 duchownych, którzy także często przemawiają do zgromadzonych. Prince był dawniej księdzem kościoła anglikańskiego, ale dla swych dziwnych doktryn został zasuspendowany; towarzyszów jego, także duchownych, dla podobnych przyczyn taki sam los spotkał. Prince i dwóch z tych duchownych w przeszłym tygodniu zaślubili w Swansea 3 siostry, majętne podobno dziedziczki z Brighton, które należą do najgorliwszych zwolenników Princa, i na wszystkich zgromadzeniach odbywających się pod jego przewództwem, są przytomne.

T i m e s rozważa rozmaite interesa, które rozprawy w izbie niższej względem N owej Zelandyi dotykają: widzimy przed sobą cztery stronnictwa, które wchodzą do polityki urzędu osad ze względu na Nową Zelandyą, to jest krajowców, kolonistów, kompanii i korony. Co się tycze pierwszych, najwięcej są w tein interesowani, od czasu, jak ich ziemia w poczet kolonii angielskich policzoną została. Liczba ich nie przenosi 100,000 głów. niepodobna wiec aby cały kraj, składający się z 80 milionów akrów, posiadali. ro mieli i nieprzedali, ma pozostać ich nietykalna własnością. Dzielić zaś zdania Stanleya nie możemy, który chce, aby pola przez nich nie obrabiane, tym sposobem zostały do administracyi wcielone, że je zarejestrują i podatkami obłożą. Koloniści z drugiej strony opuścili swoją ojczyznę i szukali schronienia na N owej Zelandyi z przyczyn rozmaitych. Wiedzą oni co rząd im winien, widzą teraz w zarządzie kompanii zły kierunek, nieład i uciśnicnie, które klęski na nich sprowadziły. Zakupili oni grunta będąc jeszcze w Europie, a teraz mimo zgadzających się na to właścicieli, rząd nie pozwala objąć tćj własności, rząd właśnie,małżeństw dla pieniędzy zawartych używali oboje świata, przyssawszy się jak pijawki do wszystkich życia światowego rozkoszy, a gdy wyssali wszystko zbrzydła im wyciśnięta skórka cytrynowa. W takim życiu rozdzieleni przestrzenią różnych świata stolic, zapomnieli o sobie, zapomnieli o dawno przebrzmiałych chwilach, a nawet radziby zapewne byli nigdy pamięcią nawet przypadkową nic powracać do tej przeszłości, która swoim wdziękiem świeżością i urokiem «ydrzyźllia się im okropnie, jak złote użycia grono ustom Taniała. Chcieliby zapomnieć, a przecież nie mogą zupełnie, bo jest w tćj przeszłości w pośród je'j barw zatartych już prawie, jeden smug ciemny, jedna plama niezmazana; jak ta plama na bladym czole hrabiego pochodząca z rany odebranej w pojedynku za nadwerężoną przez złośliwą obmowę kuzynki sławę odbytym. 1 nic tej plamy zetrzeć nie może, bo gdy ją śmiechem, żartem, pogardą z myśli i serca nawet wypędzili, padła ona na ich sumienie, i ztamtąd przez len ich wzrok niepewnie błądzący wokoło, wyszczerza się widoniie, i w tym to wzroku jest prawdziwie podobieństwo ich rodzinne. Zwrócili się znowu ku sobie; pobożność czy marzenie ustąpić musiało zapewne bo na obie twarze wybiegł uśmiech przymuszony którym chcieli samym w sobie i przed sobą okryć i pogardę i nienawiść i plamą przeszłości i wewnętrzne cierpienia; uśmiechnęli się, by się oszukać, bo przemówić chcieli do siebie, uśmiechem zimnym i fałszywym razem chcieli zgrabnie przeskoczyć z wczoraj do dzisiaj... A wkoło nieb coral ciszej i ciemniej, coraz mniej modlących się, coraz olbrzytniej*ze r o Z" chodzą się cienie; od czasu tylko do czasu glos muzyki zabrzmi uroczysty i żałobny, jakby się do grobu dobijał glos dalekiej zajosnej tęsknoty jakiej.

(DalszY ciąg nostąjii.) Nowej Zelandyi także jest interesowaną. Składa się ona z sprzedawców, którzy teraz zmuszeni są do nadwerężenia układów. Podczas.niepodległości Nowej Zelandyi, zanim została ona kolonią angielską, kupiła kompania mnóstwo ziemi. Należała ona teraz do niej prawem własności, jak dawniej była własnością krajowców. Ostatni tutaj ma korona interes. Prawo korony ugruntowane jest na podwójnym tytule, odkrycia i cessyi. Wszystkie te interesa są sprzeczne, a Lord Stanley wszystkie pogwałcił. Okręt »Cambrian« przybył do Plymouth z dwoma milionami doltarów chińskiej kontrybucyi. Okręt angielski przybyły temi dniami ze Sydney do Anglii, przywiózł na swym pokładzie dziewięciu ludzi z osady holenderskiego okrętu »J ohn Henrik,« który niedaleko równika, przy wyspie Świętego Pawła duo 29.

Maja się rozbił. Wszyscy wydobyli się w liczbie 33 osób na skałę tej tak nazwanej wyspy, mającej tylko stóp 250 kwadratowych objętości. Kilka majtków utonęło, chcąc na malej łodzi dobyć z rozbitego okrętu cokolwiek żywności. Mały sądeezek masła, mąki i sucharów, i cokolwiek wódki, b}'ł jedyny zasiłek, który ze sobą zabrali zaraz po rozbiciu się okrętu. Dnia 2. Czerwca odkrył ich okręt angielski, którego kapitan chciał st£ -4>rzckonać Of położeniu wyspy S. Pawia. Naprzód widziano zawieszoną Hagę holenderską na palu; wysłany statek z okrętu znalazł na nim 20 ludzi zupełnie wycieńczonych. Już raz w pobliżu widziano okręt amerykanki, lecz aby się o jego pomocy upewnić, udało się kilku z rozbitków na małej łodzi zachowanej na każden przypadek ku okrętowi amerykańskiemu. Lecz okręt ten nie zważał ni na łódź ni też na pozostałych na wyspie, i dalej popłynął, co się z rozbitkami na łodzi stało, niewiadomo. Anglicy zabrali tyle, ile się dało i przyrzekli, że przybędą po resztę na wyspę. Tymczasem burza wszczęła się i trwała dni dziesięć, po których upływie, już nikogo niewidziane żyjącego na skale. Zapewne wszyscy ulegli zimnu i wycieńczeniu. Kapitan zaś niemogąc dłużej bawić w tej okolicy dla braku żywności, odpłynął wprost do Europy. HoIJlndya.

Haaga, d. 23. Lipca.-Król udał się dzisiaj do Ilelvoetslugi, aby się udać do Anglii na statku parowym »Cycloop.» W orszaku królewskim znajdują się minister kolonialny, refendarz gabinetu królewskiego lir. Bylandt i adjutant baron Coeborn. Król wróci za dni osiu i zwiedzi wielkie księstwo Luxemburg.

Belgia.

Bruksela dnia 24. Lipca. - Towarzystwo belgijskie handlu i przemysłu podało petycyą do Króla, wnosząc o uchylenie prawa zbożowego przyjętego przez izbę. Towarzystwo dowodzi w petycyi, że prawo takie wcale nie zgadza się z interesem Belgii, bo zbiory zboża nie wystarczają na potrzeby ludności; że pora niewcześnie obraną została na wprowadzenie tego prawa, ze mimo wolnego dowozu, ceny zboża wysoko stoją, naj oczywistszy dowód potrzeby wolnego dowozu; jeżeli zaś prawo to wejdzie w wykonanie, kraj narażony zostanie na najtrudniejsze położenie.

Szwajcarya.

Kanton Lu zer n. - Gazeta rządowa donosi o śmierci p. Leu, eo następuje: W sobotę o godzinie 10. w wieczór położył się spaćp. Leu; o 1%1 godzinie usłyszano strzał w jego izbie sypialnej; żona obudziła się i spostrzegła palące się przykrycie, pod którem spał jej małżonek, zgasiła ogień i zwołała służbę. W jednej chwili zbiegli się wszyscy, a p. Leu jeszcze dwa razy odetchnął i umarł. Nie wiadomo jakim sposobem dostał się zabójca do mieszkania. Sekcya okazała że kula przeszła od dołu przez wą

OŚWIADCZENIE.

Rozeszła sję pogłoska, jakoby podpisany przystąpił był do wyznania wiary gminy pilskie). Pogłoska ta jest fałszywą. Pominąwszy bowiem przekonanie moje polityczne, nie miałbym żadnego powodu przystępowania do wiary mającej głównie na celu wyłamanie się z pod ustaw rzymskich biskupów, gdyż jak to moje pisma dowodzą nigdy Rzymu służalcem nie byłem. Zgodnie jednak z przekonaniem niojem wyznaję, że wystąpienie pana Czerskiego za dobre uważam, jego zasady za lepsze od zasad kościoła rzymskiego bo zasady le oparte są na miłości wzajemnej braterskiej i na wolności myślenia - dwóch dzielnych i świętych przeciwniczkach nieszczęsnego fanatyzmu i obrzydłego jezuityzmu, co jedynie kiedyś o zgubę ojczyznę naszą przyprawiły. Poj nań, dnia 29. Lipca 1845, Woykowski.

trobę, serce, płuca i koło łopatki wydobyła się. Serce było rozerwane, ztąd też wyjaśnia się nagły zgon p. Leu. - Podług innych gazet dorozumiewają się, źe p. Leu sam się zastrzelił. Trudno dociec prawdy, przy panującćm teraz rozstrojeniu stronnictw. Leu był główną sprężyną sprowadzenia jezuitów do Lucernu. Ztąd też oburzone chłopstwo przypisuje śmierć jego to arystokracyi Luceruskiej , która chciałaby się pozbyć przywódzey niebezpiecznego, to radykalistom, z których wielu, obawiając się zemsty ślepej, opuściło Lucern. Kanton Bazel. -Gazeta bazylejska donosi: Według najświeższych wiadomości schwytano mordercę Lena. Nazywa się Redlinger, był robotnikiem w domu Leua i przez niego długo zaskarżony. Do zabójstwa użył starej strzelby, jak sam zeznał. A więc morderstwo' dopełnione nic jest z pobudek politycznych.

W ł O C h Y R z y m, d. 14. Lipca. - Przedwczora miał posłuchanie u Papieża Cavaliere di Malta, reprezentant zakonu rycerskiego. Przedmiotem rozmowy było, aby zakon starał się ukrócić handel niewolników na północnej części Afryki. Na ten cel zakon ten ma otrzymać wyspę jedne w pobliżu Korfu.

T li r C y a.

Konstantynopol, d. 9. Lipca. -Listy z Bejrutu z 24. Czerwca donoszą, że na Libanie nic *ię dotąd nie zmieniło, iż wiele mówią o zaprowadzeniu pokoju, gdy tymczasem uzbrojone bandy coraz się powiększała. Tak wezwano 1000 Maronitów z Rayfim na wzmocnienie kilku punktów, bo w skutek odezwy panów druzyjskich znaczne siły Druzów zaczęły się kupić. Zgromadzenia Druzów zajmowały zawsze miejsce wyznaczone w Metn, dopuszczały się po staremu nadużyć, obalali kościoły i domy, zapalili Hreybe i odcięli komunikacye z Deir eł Kamor, w celu odjęcia im dowozu żywności. Tu ustanowił Wedschihi gubernatora tureckiego, wbrew rozkazom Sułtana, powiadając że dowódzcy zbyt są tam zatrudnieni, aby mogli czuwać nad bezpieczeństwem mieszanej ludności. Chrześcianie obrali teraz Emira Bescbir z Brummany za swego obrońcę w Bejrucie, gdyż dawny ich Kaimakan Mir Haider cofnął się do gór z powodu choroby i z powodu przypisywanej mu winy ze strony Wedschihi. Chrześcianie uważają ostatnie postanowienia względem mieszanych powiatów za niepodobne do wykonania. Sądzą że zupełny rozdział i wymiana własności z Druzami może tylko uspokoić zamieszania. C a t t a r o, d. 12. Lipca. - O wyprawie wojska sułtańskiego do J akowy nie masz nic pewnego, gdyż Seriasker zakazał wszelkiego listowania. Tyle tylko mówią że wojska tureckie doznały klęski, co tern więcej zasługuje na wiarę, ie Seriasker wezwał baszę skutaryjskiego na pomoc.

ROZMAITE WIADOMOŚCI.

Zabobon. - Gazety petersburskie donoszą: »W powiecie Porieekim, włościanin skarbowy wsi Rokoty, Piotr Prochorow, rozkopał mogiłę pogrzebanej, w dniu 19. Lipca r. z. włościanki Anny Korniejewćj i uciął lewą rękę trupowi, w tym jako sam zeznał jedynie celu, aby mieć powodzenie w kradzieży. Sprawiedliwość wymierzyła nań zasłużoną tarę za to świętokradztwo tym bardziej, iż go się dopuścił w zamiarze skuteczniejszego popełniania nowych przestępstw. Ten zabobon panuje również u pospólstwa w Anglii, gdzie także noszenie przy sobie odciętej u powieszonego ręki, mają złodzieje za najdzielniejszy talizman przy swoich nocnych wycieczkach.

J\ Jutro w piątek dnia 1. Sierpnia: szósty wielki koncert w gliście koncertów Straussa. Tuzin biletów wejścia po tał., nieutracajacych swej wartości na wszystkie tak zwane koncerta Straussa, dostać można u kupca P. Bindera i w księgarni Pana M i t t l e r a . Bliższych szczegółów udzielą afisze. G e r l a c h .

Osoba zamieszkała przy matce w Poznaniu, życzy mieć ua staucyi i stole panienki uczęszczające na peusye tutejsze. Szanowni rodzice, którzy zechcą jej córki swoje powierzyć, znajdą troskliwość o wygodę i najstaranuiejszy dozór, a posiadając języki polski, fiaucuzki i niemiecki, przyczynić się może przez konwersacyą do postępów w tychże językach. Wiadomość bliższą powziąć można w domu pod Nrem. 8. Lit. R. na ulicy Strzeleckiej na drugiein piętrze. Uczeń biegły w języku polskim « niemieckim natychmiast znajdzie miejsce u W. Biecz y ńskiego i Spółki. Bliższych warunków dowiedzieć się można w tychże kantorze przy placu Sapieżyńskiin. Nowy, w dobrym stanic będący mahoniowy fortepian jest za umiarkowaną cenę 140 Talarów do sprzedania. Bliższą wiadomość powziąść moz.ua przy ulicy Fryderykowskiej pod Nr. 17. Da diugiem piętrze.

Ceny targowe Dnia 28. Lipca.

. , . 1845. r.

w ll1leSCle POZNANIU. I od I do ITal. łe:>.fi:n.IT»l. >e:i.t«n Pszenicy szefel 1 10 1 21 Zyta dt. 1 9 6 1 12 Jęczmienia dt. . 1 5 1 7 Owsa dt. - 24 - - 29 Tatarki dt 1 7 6 1 10 Grochu . dt. 1 5 - 1 7 6 Ziemiaków dt. . 22' - - 25 Siana cetnar 1 k i - 1 7 6 Słomy kopa . 7 lu- 7 15 Masła garniec . 110 J 1 20

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1845.07.31 Nr176 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry