MOJE WSPOMNIENIE O OJCU, PROF. DR. JANIE GABRIELU GROCHMALICKIM
Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr2; Inteligencja poznańska, historia i wspomnienia
Czas czytania: ok. 18 min.JANINA GROCHMALICKA-MIKOlATCZVK
J estem najmłodszą, trzecią z kolei córką Jana Grochmalickiego i Eleonory z Witkiewiczów. Urodziłam się w 1926 roku, w okresie sprawowania przez Ojca władzy rektorskiej na Uniwersytecie Poznańskim i dlatego nazywano mnie "rektorzątkiem"l.
Ojciec mój, z zamiłowania przyrodnik, z niezwykłą pasją oddawał się pracy badawczej i organizacyjnej w umiłowanej przez siebie dziedzinie. Na swojej drodze życiowej spotykał pokrewne sobie dusze, zarówno wśród badaczy starszych od siebie, z którymi ściśle współpracował, jak i równych sobie wiekiem, a także młodszych, których potrafił zarazić swoimi zainteresowaniami i wciągnąć w tajemniczy krąg badań nad przyrodą. Te fascynacje, uwarunkowane prawdopodobnie genetycznie, udzieliły się w pewnym stopniu potomstwu Ojca, tj. córkom, wnukom i prawnukom, którzy swoje życie zawodowe także związali ze specjalnościami przyrodniczymi. Najstarsza moja siostra, Bożena Danuta, dziś już nieżyjąca (1920-1995), inż.
rolnictwa, była żoną prof. Kazimierza Gawęckiego, który kierował Katedrą Żywienia Zwierząt i Paszoznawstwa Akademii Rolniczej w Poznaniu i był rektorem tejże uczelni w latach 1954-60. Czwórka ich dzieci studiowała na różnych Wydziałach Akademii Rolniczej: trzech synów pracuje naukowo, z których najstarszy jest obecnie profesorem i kierownikiem Katedry Higieny Żywienia Człowieka. Prawnuczka Ojca, Monika Gawęcka, ukończyła biotechnologię na UAM i obecnie finalizuje pracę doktorską w Zakładzie Genetyki Człowieka PAN, a prawnuk, Wojciech Gawęcki, jest studentem medycyny. Druga siostra moja, Jadwiga Borkowska (UL w 1923 L), ukończyła Państwową Szkołę Ogrodnictwa w Poznaniu i od lat zamieszkuje w ukochanym przez Ojca Krosinku. Zajmuje się ogrodem i prowadziła miejscową bibliotekę. Spośródczwórki jej dzieci dwóch synów ma wykształcenie rolnicze, jedna córka wstąpiła do zakonu ss. karmelitanek, a naj starsza córka Ewa ukończyła oceanografię na Uniwersytecie w Gdańsku. Także ona podjęła pracę naukową, której niestety nie mogła kontynuować zmuszona zająć się wychowaniem pięciorga dzieci. Aspiracje naukowe Ewy wypełnia dziś jej córka, Joanna Legeżyńska, która ukończyła ten sam wydział, co matka i obecnie na studium doktoranckim w Instytucie Oceanografii PAN opracowuje materiał badawczy, zgromadzony podczas dwukrotnego pobytu z ekspedycją naukową na Spitsbergenie. Moja działalność jest także związana z przyrodą. Ukończyłam studia farmaceutyczne w Poznaniu i, pracując w Katedrze Chemii Nieorganicznej i Analitycznej Wydziału Farmaceutycznego Akademii Medycznej w Poznaniu, uzyskałam tytuł profesora nadzwyczajnego. W swoich badaniach zajęłam się problemami związanymi z ochroną naturalnego środowiska wodnego, analizą zanieczyszczeń wód spowodowanych postępem cywilizacji oraz analizą wód użytkowych i leczniczych.
Ryc. 1. Prof. dr Jan Grochmalicki, rektor Uniwersytetu Poznańskiego (1927 rok)
Droga mojego Ojca do kariery naukowej nie była prosta i łatwa. Urodził się dnia 24 marca 1883 r. w miasteczku Błażowa, leżącym 24 km od Rzeszowa, a zmarł po krótkiej chorobie 15 kwietnia 1936 r. w Poznaniu. Miał wówczas zaledwie 53 lata. Był synem Franciszka Grochmalickiego (z pokolenia organistów) i Teresy z domu Bernhard (pochodzenia węgierskiego). Jako jedyny z dziewięciorga rodzeństwa ukończył wyższe studia, podczas gdy siostry i bracia poprzestali na zdobyciu kwalifikacji nauczycielskich. Już w młodości wyróżniał się szczególnymi zdolnościami i pracowitością oraz dużym poczuciem odpowiedzialności. Podjął naukę w Gimnazjum Klasycznym im. Konarskiego w Rzeszowie i, nie mogąc liczyć na pomoc finansową ze strony nader licznej rodziny, utrzymywał się w większości z korepetycji. W 1902 roku uzyskał świadectwo dojrzałości. W okresie nauki w gimnazjum Ojciec spotkał się ze sławnym botanikiem i szermierzem przyrody w Polsce prof. Władysławem Szaferem (1886-1970). Wspólne zainteresowania mocno zbliżyły ich do siebie, zwłaszcza że, pomimo pewnej różnicy wieku, zamieszkiwali razem na stancji. W swoich wspomnie
Janina Grochmalicka - Mikołajczyk
Ann
Ryc. 2. Dyplom doktorski (1908 rok)
SUMMIS AUSPICIlS AUGUSTISSIMI IMPERATORIS AC REGIS FRANCISCI IOSEPHI I.
NOS * , BRONISLAUS RAWICZ DEMBINSKI
PHIL05QPHlAE DOCTOR MKTORIAE UNIVERSAllS PBOf PUBL. ORMN. ACADEUHAE UTTOARUM CRACOVIENSI5 SOCIUS EPBTOUWS FACIH.TATlS MUL. II T RECTOR WONNON
JOSEPHUS KALLENBACH PHILOSOPHIAE DOCTOR UITERARUM ET l1NGUAE POLOSICAE PROFHSSOB PUBL ORDIfc ACAOEMIAE UITERAFUM CRACOVIENSJS SOCIUS ORDINARIUS H. T OECANLS JOSEPHUS NUSBAUM
PHILOSOPHlAE DOCTOR ZGOLOCIAE ET ANAroMIAE COMPARATAE PROFESSOR PUBL. ORDGt ACAOEMIAE LITTER CRACOVIENSS SOCIUS EPtSTOlAWS PROMOTOR RITE mNSI1TUTIJM
IN VIRUM CLARISSIMUM
JOANNEM GABRIELEM GROCHMALIGKI
KATIONS POLDNOM EX OPPIDO Bł:AŻDWA IN GAIlCJA ORlUNDUM, RJ81QUAM ET DISSKRTATIONB QUAE IKSCRIBrrOIt: »Badania nad regeneracyą soczewki ocznej li ryb« ET EXAMINIBUS lECITIMIS PRIMUM IN ZOOLOGIA ET GEOLOGIA DEINDE IN PHILOSOPHIA lAUDABItEM DOCTRINAM PRÓBA VIT DOCTORIS PHILOSOPHlAE NOMEN ET HONORES IURA ET PRIVILEGIA CONTULIMUS IN EIUSQUE REI FIDEM HASCE LITTERAS UNIVERSITATIS SIGILLO SANCIENDAS CURAVIMUS.
LEOMJ PRlDlE KAIENJ::)ĄS APRILES ANKI MIlLESIlIl NOUGENIESHI oc::TAVI.
/ T Q I
-S*tAtnU KnllnAod. JMqtKu Kufel«,
niach Z lat szkolnych prof. Szafer wiele miejsca poświęcił mojemu Ojcu i przyjaźni, która łączyła ich przez całe życie. W owym czasie nauczycielem przyrody w tamtejszym gimnazjum był Wilhelm Friedberg (współautor "Atlasu geologicznego Galicji"). Jako wspaniały wykładowca i prelegent popularyzował wiedzę przyrodniczą, której wielki rozwój przypadł właśnie na przełom XIX i XX wieku. Rozbudzone wśród młodzieży gimnazjalnej Rzeszowa zamiłowanie do nauk przyrodniczych owocowało także po przeniesieniu się Friedberga do Lwowa. Dzięki niemu w szkole tej działało tajne kółko przyrodnicze, które skupiało zdolnych uczniów, z pośród których wielu udawało się później do Lwowa na dalsze studia przyrodnicze. Po ukończeniu gimnazjum Ojciec mój zamierzał studiować medycynę, lecz ostatecznie rozpoczął studia przyrodnicze na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie. Kształcił się pod kierunkiem dwóch wybitnych ówczesnych zoologów polskich - prof dr. Benedykta Dybowskiego (1833-1930) oraz prof. dr. Józefa Nusbauma-Hilarowicza (1859-1917). W latach 1906-14 Ojciec był asystentem przy Katedrze Zoologii i Anatomii Porównawczej na tejże uczelni, kierowanej wówczas przez prof. Nusbauma-Hilarowicza, oraz, równocześnie, asystentem wolontariuszem będącego już na emeryturze prof. Dybowskiego.
Na podstawie rozprawy pi. "Wyniki badań nad regeneracją soczewki u ryb" w 1908 roku uzyskał stopień doktora fllozofri. Publiczna obrona tej rozprawy pod protektoratem cesarza Franciszka Józefa odbyła się w obecności rektora Bronisława Dembińskiego (historyka), dziekana Józefa Kalenbacha (polonisty) i promotora Józefa Nusbauma-Hilarowicza (zoologa).
W 1914 roku Ojciec mój habilitował się i został mianowany docentem zoologii i embriologii na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu im. Jana Kazimierza.
Równocześnie uzyskał dyplom nauczyciela szkół średnich i w latach 1910-14 uczył przyrodoznawstwa w IV Gimnazjum Lwowskim. Od roku 1913 do 1919 był również sekretarzem i członkiem Zarządu Muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie.
W szczególności był zafascynowany postacią prof. Dybowskiego, wielkiego lekarza i zoologa, który uchodził za jeden z największych autorytetów naukowych i moralnych tych czasów. Skazany w procesie Romualda Traugutta na zesłanie przebywał w latach 1865-79 we wschodniej Syberii, głównie nad jeziorem Bajkał, które odkrył dla nauki, wykazując jego reliktowe pochodzenie i odkrywając nowe formy faunistyczne. Następnie w latach 1879-83 dobrowolnie, jako lekarz, działał na Kamczatce, czyniąc wiele dobrego dla tamtejszej ludności. Za czasów prof. Dybowskiego Zakład Zoologiczny Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie zajmował się kompletowaniem i opisywaniem muzealnych zbiorów fauny syberyjskiej i Kamczatki. Prof. Dybowski, jak pisze o nim G. Brzęk, podnosił zasługi Darwina i miał nadzieję, że "z postępem nauk biologicznych niejedna prawda tłumiona obecnie przez fanatyzm i nietolerancję zyska uznanie ogółu" . Przez całe życie, nawet gdy Ojciec mieszkał już w Poznaniu, łączyły go z prof. Dybowskim bardzo serdeczne więzy nie tylko uczniowskiego przywiązania, ale także szczerej przyjaźni. Dowodem tego jest obszerna korespondencja Profesora z moim Ojcem, szczególnie z czasów, gdy, będąc na emeryturze, czuł się odsunięty od pracy i niezrozumiany przez otoczenie 2 . W mieszkaniu naszym w gabinecie Ojca wisiała fotografia prof. Dybowskiego z dedykacją: "Gruparidi progiediamur Dr. B. Dybowski. Na pamiątkę Czcigodnemu i Kochanemu Dr. Janowi Grochmalickiemu". Ta fotografia z 1908 r. jest w naszej rodzinie do dzisiaj.
N atomiast nie zachowała się inna fotografia z późniejszego okresu, którą doskonale pamiętam. Profesor ofiarował ją Ojcu niedługo przed śmiercią i opatrzył wielce wymowną dedykacją: "Mojemu najukochańszemu Uczniowi, Przyjacielowi profesorowi Janowi Grochmalickie
-fttijtn
'M:& *«"r
Ryc. 3. Fotografia prof. Benedykta Dybowskiego z dedykacją "Gruparidi progiediamur Dr B. Dybowski. Na pamiątkę Czcigodnemu i Kochanemu Dr. Janowi Grochmalickiemu" (1908 rok)
Janina Grochmalicka - Mikołajczyk AnA *pOZ*y 9r-- ZŹ> £>4>L*JL2
Ryc. 4. Fascimiłe rękopisu Józefa Nusbauma (1905 rok)
JA Adtyćj/jJ
J**4s&«x*Zfy.Kem /JC*A*'*'
-<-- i&&$ »OŹŁ«A, *r / AyA'
Czy**, * &ty*<yMA'jj*Jp*/f*r
mu przed odlotem w krainę Niebytu, Benedictus de Nałęcz Dybowski »Qui credit nihil scire«". Fotografia była oprawiona w ażurową ramkę z motywami roślinnymi, w którą wmontowane były skorupy mięczaków bajkaiskich. W gabinecie wisiał także duży obraz nieznanego malarza, będący darem prof. Dybowskiego dla Ojca za uratowanie przed wycięciem drzew w alei Mickiewiczowskiej w Tuhanowiczach podczas I wojny światowej. W dowód przyjaźni Ojciec otrzymał także od prof. Dybowskiego czerpak, którym pobierał próby wody z jeziora Bajkał. W swojej książce G. Brzęk wspomina: "Profesor Grochmalicki, gdy był w dobrym humorze, opowiadał barwnie córkom o wyczynach Dybowskiego nad Bajkałem, o wyrąbywaniu przerębli w lodzie i wyciąganiu z toni »świętego morza« nie znanych nauce gatunków zwierząt, o budowie łodzi, którą polscy śmiałkowie wybrali się na ekspedycję amurską, o sprowadzeniu renów na wyspę Beringa i leczeniu 115-letniego lamy".
Prof. Nusbaum-Hilarowicz, jako następca prof. Dybowskiego, również był propagatorem odważnego ewolucjonizmu w czystym darwinowskim ujęciu. W Zakładzie Zoologii wprowadzał on nowe kierunki badań mikroskopowych w dziedzinie embriologii doświadczalnej i histologii. Z nim Ojciec odbył podróże naukowe do Neapolu, Stacji Nadmorskiej w Villenfranchesur-Mer i In
Ryc. 5. Współpracownicy Nusbauma. Siedzi Jan Grochma1icki, stoją od lewej: Antoni Jakubski i Rudo1fWeigel (1914 rok)
Ryc. 6. Od lewej: Jan Grochma1icki, Jan Nowak i Władysław Szafer (1918 rok)stytutu Oceanograficznego w Monaco. Zebrany tam materiał stanowił podstawę do wszczęcia przewodu habilitacyjnego. W swoich pamiętnikach prof. Nusbaum- Hilarowicz pisał: "z Grochmalickim łączyły mnie zawsze węzły serdecznej przyjaźni (00.) W Grochmalickim, oprócz zamiłowania do nauki, cenię nadto gorące przywiązanie do kraju i namiętne pragnienie stania się dlań użytecznym. W doprowadzeniu do skutku myśli o założeniu polskiej stacji biologicznej nad Jeziorem Gródeckim zawdzięczam bardzo wiele jego szlachetnemu i pełnemu poświęcenia współzawodnictwu". Lwowska szkoła przyrodników zasłynęła w owym czasie w kraju i Europie.
Wyszło z niej wielu profesorów wyższych uczelni w Polsce, spośród których kilku znalazło później zatrudnienie w nowo utworzonym Uniwersytecie Poznańskim. Także prof. W. Szafer po przyjeździe na studia do Lwowa wspomina, że zetknął się z "tym wielkim ruchem wśród młodzieży przyrodniczej, która niemal w całości wywodziła się ze szkoły B. Dybowskiego i entuzjazmu dla niego, wśród której ważną rolę grał Jan Grochmalicki". W owym czasie bowiem studenci lwowscy skupieni w Akademickim Kole Przyrodników przeprowadzali zapoczątkowane przez prof. Mariana Raciborskiego (1863-1917) interdyscyplinarne prace w dziedzinie zoologii, botaniki, geologii, mineralogii, geografii i in. specjalnościach. Młodzi zapaleńcy odbywali zbiorowe wyprawy na Podole, Wołyń i Sokalszczyznę, a Ojciec, jako sekretarz Muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie, zajmował się organizacją tych wypraw.
Janina Grochmalicka - Mikołajczyk
Z chwilą wybuchu I WOjny światowej Ojciec mój wstąpił w szeregi Polskiego Legionu Wschodniego, a po jego rozwiązaniu został przydzielony do wojska austriackiego w charakterze bakteriologa. Podobne funkcje pełnili przyjaciele Ojca z lwowskich czasów studenckich, tj. prof. Szafer, prof. Adam W odziczko (1887-1948) i także prof. Rudolf Weigel (1887-1957), który wsławił się później badaniami nad zarazkami tyfusu plamistego i opracował szczepionkę ochronną przeciw tej chorobie. Ojciec ze swoją kolumną sanitarną wędrował po Rosji i po północno-wschodnich terenach dawniejszej Polski. Wtedy to właśnie uchronił przed ścięciem "altanę dumania" Mickiewicza w Tuhanowiczach. Jeżdżąc po grabionych przez Niemców dworach szlacheckich na N owogródczyźnie, ratował tamtejsze zabytki historyczne i kulturalne. Zbierał je lub wykupywał z rąk żołnierzy i przewoził do Krakowa. Cenne eksponaty do dziś znajdują się w zbiorach Instytutu Botanicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ponadto Ojciec gromadził materiały dotyczące skorupiaków, których opracowaniem zajął się dopiero po wojnie.
KHZYZ OBRpNY WOWft NjlDjIJC
; Ź # DZIELNOŚĆ f TF$DY PONIESIONE W B1fACH O QqbOŚC.NI£= PODLEGŁOŚĆ ąZECZYPOSPOETEJ W CZASIE OBLC2ENW LWOWjJ OD \ DO 22 LISTOPADA tydS ą.
Ryc. 7. Dyplom Krzyża Obrony Lwowa
Dowodem wielkiego zainteresowania i sentymentu Ojca do Wilna i Wileńszczyzny były znajdujące się w naszym domu liczne wydawnictwa wileńskie oraz żywe kontakty, które utrzymywał z tamtejszym środowiskiem naukowym.
W 1918 roku Ojciec wstąpił do Armii Polskiej i za czynny udział w obronie Lwowa został odznaczony Krzyżem Obrońców Lwowa.
Tradycje patriotyczne były zresztą w rodzinie bardzo silne - bracia Ojca walczyli w wojsku polskim, a jeden z nich, piszący wiersze bardzo pozytywnie ocenione przez Jana Kasprowicza, zginął w czasie I wojny światowej.
Od 1 kwietnia 1919 r. Ojciec przyjął proponowane mu przez Rektorat organizującej się Wszechnicy w Poznaniu stanowisko profesora nadzwyczajnego zoologii. Jako jeden z bliskich współpracowników pierwszego rektora Uniwersytetu Poznańskiego, prof. Heliodora Święcickiego (1854-1923), włączył się w rozbudowę katedr i agend nowo powstałej uczelni. Z dniem 1 października 1921 rzostał mianowany profesorem zwyczajnym zoologii i na stanowisku kierownika Katedry Zoologii pozostał do końca życia. W latach 1923-24 pełnił funkcję dziekana Wydziału Filozoficznego, a w latach 1926-28 dwukrotnie sprawował urząd rektora Uniwersytetu Poznańskiego. Całą swoją energię i siły skierował Ojciec na zorganizowanie od podstaw Zakładu Zoologii tej uczelni. Początkowo zakład ten mieścił się w skromnych pomieszczeniach przy ul. Wjazdowej 3, jednak z czasem przeniesiony został do pomieszczeń w Collegium Maius na III piętrze. Ojciec, wymagający wiele od siebie, także swoim uczniom stawiał wysokie wymagania i czuł się odpowiedzialny za ich rozwój naukowy. Cieszył się osiągnięciami swoich współpracowników, którzy byli mu bliscy i nawet bywali w naszym domu.
Do wychowanków Ojca wypromowanych na doktorów w 1934 roku należeli dr Gabriel Brzęk i dr Jan Tutaj. Pierwszy z nich pochodził także z Błażowej i był naszym dalekim krewnym. Zapewne dlatego Ojciec stawiał mu szczególnie wysokie wymagania, czemu zawdzięcza również swoją dalszą karierę naukową. Po II wojnie światowej prof. Brzęk został kierownikiem Katedry Zoologii na U niwersytecie im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W 60. rocznicę uzyskania przez niego dyplomu doktorskiego odbyła się na UAM w Poznaniu uroczystość
Ryc. 8. Przyjęcie w domu Rodziców z okazji uzyskania przez pięciu pracowników Zakładu Zoologii stopnia magistra filozofIi. Siedzą od lewej: dr Julian Rzóska, Eleonora Grochmalicka, dr Ambroży Moszyński, prof. Jan Grochmalicki, mgr Jan Tutaj, mgr Gabriel Brzęk. Stoją: mgr Kazimierz Myrdzik, mgr Mieczysław N owak, mgr Stanisław Baran.
Siedzą na pierwszym planie: Jadwisia i Danusia Grochmalickie.
Janina Grochmalicka - Mikołajczyk
jego odnowienia. Prof. Brzękjest szanowanym i cenionym seniorem hydrobiologów polskich, pisze wiele wspomnień dotyczących historii zoologii w Polsce. W Zakładzie Zoologii Ojca pracowała również dr Zofia Małaczyńska-Suchcitzowa, późniejszy profesor na Wydziale. Ona także pochodziła z lwowskiej szkoły zoologicznej prof. Nusbauma. Postacią szczególną, która doskonale utkwiła mi w pamięci, był starszy woźny Jan Kubiak. Pracował w Zakładzie od początku jego istnienia. Typowy poznaniak, mówiący tutejszą gwarą z niemieckimi naleciałościami, wielki służbista, lojalny wobec przełożonych, szczerze przywiązany do Zakładu Zoologii, powrócił do pracy zaraz po wojnie w 1945 roku.
Zainteresowania badawcze Ojca początkowo dotyczyły faunistyki. W kilkunastu ogłoszonych wspólnie z prof. Dybowskim pracach tematem badań były opracowane pod względem systematycznym nowe rodzaje mięczaków. Główną specjalnością Ojca były następnie skorupiaki, przy czym nowo opisanym przez siebie nadal nazwy gatunkowe od nazwisk polskich uczonych, przyrodników, przebywających w latach 1899-1910 w Afryce, na Jawie i w Azji. Przedmiotem zainteresowań Ojca były także inne grupy fauny wodnej. W Poznaniu zajął się bardziej problemami hydrobiologii. Jego dorobek naukowy obejmuje około 53 prac badawczych, ogłoszonych drukiem w czasopismach krajowych i zagranicznych, oraz wiele referatów, notatek i recenzji. Oprócz publikacji doświadczalnych opracował cenną dla nauki polskiej historię faunistyki i systematyki zoologicznej w Polsce w latach 1875-1926. W ostatnim dziesięcioleciu swego pracowitego żywota, wskutek wypadku pośrednio związanego z pracą naukową, Ojciec stracił zdolność widzenia lewym okiem. W obawie przed całkowitą utratą wzroku odsunął się od pracy doświadczalnej, wiele czasu poświęcając sprawom organizacyjnym i dydaktycznym. Jeszcze we Lwowie w 1912 roku został członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Mikołaja Kopernika. Należał też do Poznańskiej Rady Ochrony Przyrody i był pierwszym przewodniczącym Komitetu Ochrony Przyrody w Poznaniu oraz członkiem Poznańskiej Rady Muzealnej.
Od 1920 roku należał do Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, był sekretarzem Komisji Matematyczno-Przyrodniczej, gdzie referował i ogłaszał drukiem wyniki swoich badań. Był także członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie, a od 1928 roku członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie. Staraniem Ojca w 1928 roku powstała Stacja Hydrobiologiczna nad Jeziorem Kierskim pod Poznaniem. Rozwijała się ona pomyślnie jako ośrodek badawczy pracowników Zakładu Zoologii, lecz niestety po śmierci Ojca została zlikwidowana w 1938 roku. Jeszcze teraz, na Zjeździe Hydrobiologów Polskich we wrześniu 1997 roku prof. Michał Iwaszkiewicz z Akademii Rolniczej w Poznaniu, w swoim referacie na temat "Historia rozwoju hydrobiologii w środowisku poznańskim" podkreślił duże zasługi prof. Grochmalickiego. Ojciec, jako zoolog, był zaangażowany w sprawę ochrony i restytucji żubra w Polsce i działał owocnie jako pierwszy prezes Polskiego Oddziału Międzynarodowego Towarzystwa Ochrony Żubra.
Ryc. 10. Eleonora z Witkiewiczów Grochmalicka Przez dziewięć lat wchodził w skład Zarządu Głównego Fundacji Zakładów Kórnickich w Kórniku i Zakopanem. Zasługą jego, jak pisze prof. Szafer, było popieranie postulatów naukowych Antoniego Wróblewskiego, ówczesnego dyrektora Ogrodów Kórnickich, gdy interesy Arboretum i miasta Kórnika stawały w kolizji. Ojciec z racji swojego stanowiska uczestniczył także w załatwianiu sporów, gdy rodzina hI. Zamoyskich sprzeciwiała się oddaniu całego majątku państwu polskiemu. Moja siostra pamięta dzień, gdy odwiedziła Ojca Zofia Zamoyska, siostra hI. Władysława. Wizyta jej wypadła w naszym domu akurat w godzinach popołudniowych, gdy Ojciec odpoczywał. Gosposia, nie chcąc go budzić, wprowadziła skromnie ubraną panią do holu mieszkania, gdzie cierpliwie czekała. Ojciec bardzo przepraszał potem panią Zofię, a gosposia, po zwróceniu jej uwagi, tłumaczyła się, że nie wyobrażała sobie, iż tak wygląda hrabina. Mój Ojciec był również członkiem Wojewódzkiego Komitetu dla Spraw Pomocy Polskiej Młodzieży Akademickiej w Poznaniu i przyczynił się m.in. do budowy Domu Akademickiego przy obecnej al. Niepodległości. Jako przedstawiciel Uniwersytetu brał udział w wielu akcjach społecznych, zasiadał w licznych komisjach, m.in. przy egzaminach maturalnych w szkołach średnich w Poznaniu (Gimnazjum im. gen. Zamoyskiej w 1928 roku).
Ryc. 9. Jan Grochma1icki
* * *
W czasie oblężenia Lwowa 25 marca 1919 I. Ojciec mój zawarł związek małżeński z Eleonorą z Witkiewiczów (1893-1976). Ślub, ze względu na szczególną
Janina Grochmalicka - Mikołajczykwojenną sytuację, gdy kule przelatywały nad dachem kościoła św. Elżbiety, był niezwykle skromny i cichy. Matka moja urodziła się w Austrii, gdzie przez wiele lat przebywała jej rodzina, i podjęła studia przyrodnicze w Wiedniu. W Austrii również mieszkała stale część rodziny mojej Babki, Heleny Witkiewicz owej z domu Hofmokl. Większość rodziny Witkiewiczów, związanej stale ze Lwowem, spokrewniona była z ormiańską rodziną Teodorowiczów. Jeden z braci mojej Matki, Roman Witkiewicz, profesor Politechniki Lwowskiej, został zamordowany przez Niemców w lipcu 1941 roku wraz z grupą profesorów lwowskich. Młodzi Państwo Grochmaliccy zaraz po ślubie wyjechali z oblężonego Lwowa do Poznania. W Poznaniu zamieszkali, po pewnych przeprowadzkach, w nowo wybudowanej w czasie rektorskich rządów Ojca kamienicy przy ul. Libelta 14. Domy pod numerami 13 i 14 zajmowali czynni profesorowie Uniwersytetu.
Mieszkanie miało sześć pokoi z przyleglościami i było bardzo wygodne. N aprzeciw kamienicy znajdował się skwer, na którym obecnie stoi Klasztor 00. Dominikanów, niedaleko także był park Moniuszki oraz planty, którymi dochodziło się do Cytadeli - wymarzonego miejsca zabaw i spacerów. Przez nasz dom przewijało się wiele osób, krewnych, przyjaciół i znajomych.
Szczególnie bliskie kontakty utrzymywała grupa lwowska profesorów pracujących na Uniwersytecie: prof. Antoni Jakubski (1885-1962), zoolog; prof. Adam Wodziczko (1887-1948), botanik; prof. Edward Schechtel (1886-1957), ichtiolog; prof. Edward Lubicz- Niezabitowski (1875-1957), lekarz i zoolog; prof. Ludwik Jaksa- Bykowski (1881-1945), zoolog i antropolog; prof. Stanisław Pawłowski (1882-1940), geograf. Często odwiedzali Ojca profesorowie pracujący na innych uczelniach w Polsce. Z Krakowa przyjeżdżał prof. Szafer, zwany przez nas wujkiem czarownikiem, zawsze pełen humoru. Pokazywał nam różne sztuczki, np. połykanie noża. Także z Krakowa zjawiał się prof. Rudolf Weigel, zoolog i bakteriolog. Do przyjaciół Ojca należał również prof. Jan Dobrowolski, botanik. Rodzice byli bardzo gościnni i otwarci na innych. Matka udzielała się w pracy charytatywnej w Stowarzyszeniu Pań św. Wincentego a Paulo, Ojciec opiekował się synami swoich sióstr, którzy studiowali w Poznaniu. Matka zajmowała się naszym wychowaniem, a gospodarstwo domowe pomagała jej prowadzić nasza gosposia "Józia" - Józefa Rynkar. Pochodziła z Małopolski i do końca swego życia była niezwykle oddana naszej rodzinie. Matka miała artystyczne uzdolnienia, malowała, po skończeniu kursu u prof.
Hannytkiewicza, poza tym pięknie grała na pianinie. Często bywał u nas Stanisław Wasylewski (1885-1953), przyjaciel rodziców, szczególnie Matki, z którą znał się od dzieciństwa ze Lwowa. Jako pisarz i historyk znany był w międzywojennym środowisku literackim Poznania. Był człowiekiem bardzo oryginalnym i wesołym, używał dużo tzw. brzydkich wyrazów, tłumacząc to tym, że jako małemu chłopcu w domu tak mówić mu zabraniano. Ojciec wychowywał nas w przyjaźni i kontakcie z przyrodą. Pamiętam do dziś urywki pięknych wierszyków o lesie i zwierzętach Juliana Ejsmonda (1892-1930), które Ojciec nam deklamował. "Kiedy będziecie już duzi najmilsi moi łobuzi, tatuś weźmie was nocą w ciemny las..." lub inny "nawet mały szakalik, gdy wychodzi na spacer, to ubiera szalik..." Ojca łączyły z Ejsmondem przyjaźń i ło
wieckie zainteresowania. Julian Ejsmond zginął w tragicznym wypadku samochodowym w Tatrach, akurat gdy przebywaliśmy na wakacjach w Zakopanem. Mieliśmy wolne karty wstępu do Ogrodu Zoologicznego przy ul. Zwierzynieckiej. Ułatwiało nam to poznanie wielu zwierząt i ich zwyczajów. Odwiedzaliśmy także znajdujące się w sąsiedztwie Muzeum Przyrodnicze, gdzie wśród wypchanych zwierząt szczególne wrażenie robiły na nas duże drapieżniki. Pamiętam także wycieczki z rodzicami do zaprzyjaźnionych rodzin; u prof. Józefa Kostrzewskiego (1885-1960), archeologa, po raz pierwszy zetknęłam się z prehistorycznymi eksponatami. Jeździliśmy także tramwajem na tzw. Abisynię i dalej szliśmy piechotą na ul. Słoneczną, do Obserwatorium Astronomicznego, którego dyrektorem był wówczas prof. Józef Witkowski (1892-1976), astronom. Ojciec miał wiele pracy i obowiązków, które starał się systematycznie wykonywać, nie mógł więc wiele czasu poświęcać dzieciom w ciągu roku akademickiego. Ale były przecież niedzielne wyprawy za miasto, no i upragnione wakacje. Razem z siostrami cieszyłam się na te lekcje przyrody w terenie, kiedy uczył nas nazw roślin i zwierząt, goniliśmy motyle na łąkach itp. Pamiętam wakacje spędzone w Tatrach w Zakopanem lub w Pieninach w Krościenku. Podróż do tych miejscowości była nadzwyczaj kłopotliwa i kosztowna. Trzeba było jechać koleją, z przesiadką w Krakowie, do N owego Targu lub Nowego Sącza, a potem góralską furką. W Zakopanem wynajmowało się pustą na czas lata góralską chatę. Było w niej wiele miejsca, więc zjeżdżała się także rodzina i różni goście. W Krościenku mieszkaliśmy w domu prof. Ludwika Sitowskiego (1880-1947), zoologa i entomologa. Rodzice robili długie wycieczki w góry, w których dzieci niestety nie brały udziału. Te wakacyjne wyjazdy w góry były na pewno męczące dla Rodziców i dla dzieci. Dlatego też Ojciec, po odwiedzinach u przyjaciela i sąsiada z ul. Libelta, twórcy i organizatora farmacji poznańskiej prof. Konstantego Hrynakowskiego (1878-1938) w jego posiadłości we wsi Krosinko pod Mosiną, postanowił zakupić tam parcelę i zbudować letni domek dla rodziny. Były to tereny znane Ojcu
Janina Grochmalicka - Mikołajczyk
Ryc. 12. Nasza rodzina. Od lewej stoją Danusia i Matka, siedzą Ojciec, Jadwisia i Janka.
z działalności w Fundacji Kórnickiej, która powstała w 1925 roku z darowizny hr. Władysława Zamoyskiego. Morenowy krajobraz sprawiał, że wielu przyrodników, a w szczególności prof Adam Wodziczko, zabiegało o trwałą ochronę tych terenów. Ze względu na wyjątkowy skład florystyczny i faunistyczny oraz szczególne ukształtowanie form polodowcowych, a także bogactwo jezior, wśród których najbardziej urokliwe jest Jezioro Góreckie, okolica ta do dziś stanowi teren badań pracowników naukowych. W 1933 roku w miejscu, gdzie obecnie znajduje się głaz poświęcony prof. Wodziczce, odbyło się symboliczne otwarcie Parku Narodowego. Utworzenie Wielkopolskiego Parku Narodowego zostało ostatecznie zrealizowane dopiero po śmierci prof. Wodziczki w 1957 roku. Tak więc w 1930 roku dzięki zabiegom Ojca stanął w Krosinku wygodny, funkcjonalny domek. W krótkim czasie powstał też ogród zaprojektowany przez dyrektora Zakładów Kórnickich Antoniego Wróblewskiego i obsadzony różnymi ciekawymi krzewami i drzewami. Jeżeli wspominam Kórnik, który bardzo często odwiedzaliśmy, nie mogę pominąć zaprzyjaźnionych z Rodzicami rodzin: naczelnika Fundacji Kórnickiej Antoniego Pacyńskiego oraz kustosza tamtejszej biblioteki Stanisława Bodniaka. Do pielęgnacji domu i ogrodu Ojciec zatrudnił zamieszkującego w Krosinku pracownika. Przez kilka pierwszych lat był nim Ignacy Konieczny, który później sprawował funkcję woźnego na Uniwersytecie, a po wojnie przez długie lata pracował w Rektoracie Akademii Medycznej. Był chodzącą historią Uczelni, uczęszczając jako halabardnik w asyście Senatu przy różnego rodzaju uroczystościach.
/K. *,j
(@
QO
'L
Ryc. 13. Życzenia Ojca wpisane do mojego pamiętnika (1935 rok)
Nasza "posiadłość" w Krosinku wzbudzała zainteresowanie, gościli tutaj często znajomi rodziców. Zachwyceni urokiem okolicy zaczęli się też osiedlać w Krosinku znajomi profesorowie. W naszym sąsiedztwie wykupił parcelę i zbudował domek prof. Stefan Błachowski (1889-1962), psycholog i mój ojciec chrzestny. Z drugiej strony naszej posesji już nieco później wybudował się prof. Stanisław Kasznica (1874-1958), prawnik, a dalej prof. Franciszek Łabendziński (1887-1964), internista. W lesie miał swój dom, położony na tarasowatym zboczu, ojciec prof. Tadeusza Perkitnego (1902-1986), technologa drewna. Tak powstała cała kolonia profesorska. Stosunki z ludnością Krosinka układały się pomyślnie i przyjaźnie, mieszkańcy wsi znajdowali zatrudnienie przy budowie czy też utrzymaniu domków i ogrodów profesorskich. Gospodarze posiadający konie służyli transportem do oddalonej o 4 km stacji kolejowej Mosina. W niedzielę natomiast jeździło się paradnie bryczką do kościoła w Mosinie. Rodzice nie izolowali nas od dzieci ze wsi, z którymi się bawiliśmy. Ogród nasz pełen był owoców i trudno dziś uwierzyć, że atrakcją dla wiejskiej dziatwy była huśtawka czy kołobieg. Dzieciaki często zbierały się przy bramie, prosząc, czy mogą się "pohuśdać" albo czy mogą przyjść na "angrest". Naturalnie nigdy im tego nie odmawiano. Barwną postacią Krosinka był sołtys Ludwik Styła, pochodzący z Wadowic, który raz po raz zachodził do Pana Profesora na lampkę domowego wina i " dyskusyj ę " . Ojciec mój z wielką godnością traktował ludzi na różnych stanowiskach, sprawujących nawet niskie funkcje, i cenił ich pracę. Jakie wartości w życiu stawiał najwyżej, świadczy wpis do mojego pamiętnika dokonany rok przed śmiercią na nasze wspólne imieniny Jana Nepomucena, popularnego w Małopolsce patrona, któremu poświęcona kapliczka znajdowała się na polu dziadków w Błażowej.
Dzieci z osiedla profesorskiego urządzały naj rozmaitsze wspólne zabawy, jak wycieczki do lasu, do kąpieli, palenie ogniska itp. Były to na pewno najwspanialsze warunki na wakacyjny wypoczynek. Duszą rodzinnych wakacji w Krosinku była Matka, nadzwyczaj ofiarna, służąca wszystkim pomocą, lecz niestety
Janina Grochmalicka - Mikołajczyksłabego zdrowia. Okoliczne lasy były dla Ojca miejscem wypoczynku i polowań, w których brało udział wielu znajomych, wśród nich często bywał prof. Antoni Jurasz (1882-1961), chirurg. Pasja myśliwska Ojca ograniczała się raczej do wypatrywania i podchodzenia zwierzyny, były to więc bezkrwawe łowy. Z pobliskiego leśnictwa Górka przyjeżdżał leśniczy Wiatrolik tzw. linijką i Ojciec czasem pozwalał którejś z nas powozić koniem.
Domek nasz w Krosinku do dnia dzisiejszego służy rodzinie, wszyscy bardzo chętnie spędzają tam wolny czas, uważając go za gniazdo rodzinne. Niestety Oj, ciec nie cieszył się długo Krosinkiem. Ostatni raz spędzał tam z rodziną Swięta Wielkanocne, które były wyjątkowo pogodne. Nie czuł się już dobrze, więc zaraz w świąteczny poniedziałek wróciliśmy wszyscy do Poznania. Ojca we wtorek zabrano do szpitala. Wywiązało się zakażenie z bardzo wysoką gorączką, a ponieważ nie było w owym czasie sulfonamidów ani antybiotyków, nazajutrz 15 kwietnia 1936 r. po krótkiej chorobie Ojciec zmarł.
Jak pisze G. Brzęk we wspomnieniu pośmiertnym, "wyrazem uczuć, jakie zaskarbił sobie za zalety charakteru i umysłu w kołach naukowych i społeczeństwie poznańskim, był okazały pogrzeb" . W moich bolesnych wspomnieniach pozostały chwile, gdy 18 kwietnia 1936 r.
z kostnicy przy ul. Wały Wazów wyruszył kondukt pogrzebowy przy dŹWiękach orkiestry wojskowej, prowadzony przez zaprzyjaźnionego z Rodzicami ks. biskupa Stanisława Adamskiego. Przed aulą UP pożegnał Ojca ówczesny Rektor, prof. Stanisław Runge (1888-1953), lekarz weterynarii, także znajomy Ojca. Mowy pożegnalne były raczej ograniczone, zgodnie z ostatnią wolą Zmarłego. Następnie kondukt skierował się na miejsce pochówku na cmentarz na Cytadeli.
Ryc. 14. Kondukt pogrzebowy na ulicach Poznania
Cmentarz ten, należący do parani św. Wojciecha i założony około XIX wieku, w większości został zniszczony przez działania wojenne w 1945 roku. W III kwaterze na szczególną uwagę zasługują mogiły profesorów poznańskich. Wśród nich jedną z nielicznych, które przetrwały do dnia dzisiejszego, jest grobowiec z czerwonego granitu z napisem: Jan Gabriel Grochmalicki (zoolog 1883-1936) Rektor Uniwersytetu Poznańskiego (1926-1928)
Niedawno w uznaniu zasług Ojca jedną z nowo powstałych ulic na osiedlu uniwersyteckim Morasko nazwano jego imieniem. W poczcie rektorów UP w wydaniu jubileuszowym "Życia Uniwersyteckiego" z 1994 roku napisano, że był "jednym z najbardziej zasłużonych. Za Jego kadencji oddano do użytku kilka nowych budynków Uniwersytetu i rozpoczęto porządkowanie stanu prawnego nieruchomości. Skutecznie poszukiwał On dodatkowych własnych źródeł dofinansowania U czelni" .
PRZYPISY:
1 Wspomnienie to napisałam na podstawie załączonych pozycji piśmiennictwa, w których znalazłam niektóre fragmenty dotyczące życia i działalności Ojca, a także na podstawie relacji Matki i moich starszych Sióstr oraz niektórych faktów, które dotąd tkwią w mojej pamięci. Piśmiennictwo: - "Życie Uniwersyteckie". Wydanie Jubileuszowe, 1994, "Poczet Rektorów", s. 12.
- Władysław Szafer, Wspomnienie przyrodnika - Moi przyjaciele, moi koledzy, moi uczniowie, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1973. - Gabriel Brzęk, Benedykt Dybowski. Życie i dzieło, Wydawnictwo Lubelskie 1981 - Gabriel Brzęk, Józef Nusbaum-Hilarowicz, Wydawnictwo Lubelskie, 1984.
- Gabriel Brzęk, Z Błażowej ku źródłom wiedzy, Wydawnictwo Lubelskie, 1992.
- Gabriel Brzęk, Prof. dr Jan Grochmalicki, wspomnienie pośmiertne, "Czasopismo Przyrodnicze", Wydawnictwo Towarzystwa Przyrodniczego im. Si. Staszica w Łodzi, Rocznik X, z. 3-4,1936, s. 49.
- Adam Dytkiewicz, Wspomnienie o prof. dr. Janie Grochmalickim, "Przyroda Polska", rocznik X, nr 7-8,1966, s. 10. 2 Korespondencja ta, z której wynika, że Ojciec darzył Profesora trwałym szacunkiem i wspierał go psychicznie, zdeponowana jest w Archiwum PAN w Poznaniu.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr2; Inteligencja poznańska, historia i wspomnienia dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.