"KWIAT NARODU" POLSKA INTELIGENCJA POZNANIA XIX WIEKU
Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr2; Inteligencja poznańska, historia i wspomnienia
Czas czytania: ok. 42 min.LECH TRZECIAKOWSKI
B adacz procesów, które prowadziły do wykształcenia się nowoczesnego narodu polskiego, Tadeusz Łepkowski pisał: "Do warstw pośrednich należy inteligencja, a w każdym razie jej większość zarówno kondycją socjalną, jak sposobem życia. Bez niej nie ma i być nie może nowoczesnego narodu... ,,1 Początki inteligencji sięgały epoki stanisławowskiej, a kolebką była stołeczna Warszawa, z jej przedstawicielami nowoczesnej biurokracji, środowisk nauczających i artystycznych, pisarzy. Okres Księstwa Warszawskiego, wzorem napoleońskiej Francji, pomnaża i wynosi w stratyfikacji społecznej biurokrację i wolne zawody. Ich przedstawiciele pełnią ważne funkcje w strukturach państwa. Wkrótce jednak sytuacja polityczna ulega dramatycznej zmianie - w rezultacie klęski Napoleona upada Księstwo Warszawskie. Jeszcze przez piętnaście lat w Królestwie Polskim, cieszącym się autonomią w ramach imperium rosyjskiego, będą istniały w miarę normalne warunki rozwoju inteligencji, funkcjonował bowiem polski aparat biurokratyczny i edukacyjny, powstał Uniwersytet Warszawski. Prerogatywy te zostaną odebrane społeczeństwu polskiemu po klęsce powstania listopadowego. Polonizacja aparatu biurokratycznego i oświatowego przeprowadzona zostanie jeszcze w krótkiej epoce, kiedy ster rządów w Królestwie w znacznej mierze spoczywać będzie w rękach margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. Wkrótce jednak nastąpi ponury czas represji związany z powstaniem styczniowym. W Galicji przez wiele lat prym wiódł aparat ucisku państwa zaborczego. Po 1848 roku następować będzie stopniowa odwilż, która w 1867 roku zakończy się wejściem Galicji w epokę pełnej autonomii, całkowitego spolszczenia aparatu biurokratycznego i szkolnictwa wszystkich typów. Odmiennie rzecz się miała w Wielkim Księstwie Poznańskim, będącym częścią Prus. Tu, po krótkim okresie równouprawnienia języka polskiego z niemieckim w administracji, sądownictwie i szkolnictwie oraz obecności w Poznaniu namiestnika królewskiego ks. Antoniego Radziwiłła, stopniowo nasilał się kurs germanizacyjny. Język polski eliminowany był z życia publicznego, aparat biu
rokratyczny poza niższymi stanowiskami był zniemczony. Proces ten objął również stan nauczycielski. Coraz trudniej było zdobyć Polakowi stanowisko wymagające akceptacji władz, bez powodzenia tak Polacy, jak i Niemcy walczyli o utworzenie uniwersytetu. Jedyną instytucją, która w dużej mierze utrzymała swój polski charakter, był Kościół katolicki, aczkolwiek zaborca podejmował próby podporządkowania go sobie, zwłaszcza w dobie kulturkampfu. Zjawiskiem, które miało ogromny wpływ na sytuację w Wielkopolsce i Poznaniu była rosnąca liczebnie ludność niemiecka. Przez szereg lat, po roku 1848, stosunki między Polakami a Niemcami układały się poprawnie. W burzliwych dniach Wiosny Ludów do głosu doszły hasła nacjonalistyczne. Od tej pory rozpoczął się proces tworzenia się dwóch społeczności - polskiej i niemieckiej. W tej trudnej i niezwykle skomplikowanej sytuacji ogromna odpowiedzialność utrzymania i rozwijania odrębności narodowej spadła na elity polskie. Początkowo składały się one z przedstawicieli szlachty i duchowieństwa. Oni inicjowali i nadawali ton różnym formom aktywności. Stali na czele spisków, przewodzili pierwszym próbom działań, które od 1848 r. określać się będzie jako "roboty organiczne". Stopniowo na arenie dziejowej pojawiać się zaczęli przedstawiciele inteligencji wywodzącej się ze szlachty, drobnomieszczaństwa i chłopstwa, co miało związek z ważnymi procesami, charakterystycznymi dla kształtowania się stosunków kapitalistycznych. Rośnie znaczenie miasta jako ośrodka władzy, a także ważnych inicjatyw politycznych i społecznych. Procesy te nie omijają Poznania, który stał się siedzibą stale urzędującego naczelnego prezesa prowincji, prezesa regencji, landrata. Z chwilą utworzenia w 1821 roku archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej głównie tu przebywał arcybiskup. Tu też znajdowało się dowództwo V Korpusu armijnego, w latach 1815-30 rezydował namiestnik króla, tutaj również, w związku z rozwojem nowoczesnego społeczeństwa, znajdą się siedziby najważniejszych organizacji i stowarzyszeń, a także redakcje czasopism. Poznań z biegiem lat urośnie do rangi nieformalnej stolicy Polaków pod zaborem pruskim, a dla Niemców stanie się stolicą niemieckiego Wschodu.
Sprawne funkcjonowanie nowoczesnego społeczeństwa uzależnione jest od warstwy ludzi wykształconych - od inteligencji. W statucie powstałego w 1841 roku Towarzystwa Naukowej Pomocy, pierwszej w kraju społecznej instytucji stypendialnej, czytamy: "Wydobyć z mas ludu zdatną młodzież, a wykrywszy jej talenta, obrócić ją na pożytek kraju, dając pomoc i stosowny kierunek jej wykształceniu, jest celem zawiązującego się Towarzystwa"2. Jeszcze dobitniej ujął to Karol Libelt, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli poznańskiej inteligencji, na łamach miesięcznika "Rok... pod względem Oświaty, Przemysłu i Wypadków czasowych" w 1844 r.: "Mowa tu wszakże tylko o tak nazwanej inteligencji narodu. Stanowią ją ci wszyscy, co troskliwsze i rozleglejsze odebrawszy po szkołach wyższych i instytutach wychowanie, stoją na czele narodu jako uczeni, urzędnicy, nauczyciele, duchowni, przemysłowi zgoła, którzy mu przewodzą wskutek wyższej swojej ofiary"3. Nie oznaczało to bynajmniej, aby tworząca się inteligencja negowała rolę ziemiaństwa w społeczeństwie. W latach 90., kiedy udział inteligencji poznańskiej w życiu publicznym miasta, pro
Lech Trzeciakowski
wincji i całego zaboru pruskiego był znaczący, nie wysuwano hasła zdobycia pozycji monopolistycznej. Uznawano rolę ziemian, jako" bojowników i sterników". Z drugiej jednak strony podnoszono, że "Czas zerwać z zasadą - że każdy szlachcic wioskowy jest urodzonym świecznikiem narodu, a my (to jest pracownicy umysłowi), na których powijakach nie było haftowanych koron, pionkami bez znaczenia i siły"4. W słowach tych - pisanych w 1895 roku przez Władysława Rabskiego, redaktora "Przeglądu Poznańskiego", ukazującego się w latach 1894-96 periodyku literackiego, wokół którego skupiali się pionierzy ruchu narodowo-demokratycznego - jest wiele przesady, bowiem to właśnie inteligencja wspólnie z ziemiaństwem sprawowała "rząd dusz". N ie ulega wątpliwości, że inteligencja stanowiła elitę społeczeństwa polskiego w Poznaniu. Do tego stwierdzenia upoważnia nas analiza elit polskich w Poznaniu w interesującym nas okresie, a więc od 1815 do 1918 r. Podstawą jest tu nie pozbawiony braków wykaz osób występujących w "Wielkopolskim słowniku biograficznym"5. Wśród znaczących postaci poznaniaków jest 310 Polaków, z czego 292 zaliczyć możemy do inteligencji. Najliczniej reprezentowani są księża (28), profesorowie i nauczyciele gimnazjalni, a także wykładowcy na pensjach (28) oraz publicyści i dziennikarze (28). Liczną grupę stanowią lekarze (23), dalej księgarze będący zarazem wydawcami (20), równie liczni są artyści malarze (20), i prawnicy (15). Z innych grup wymienić należy uczonych (9), literatów (8), aktorów (8), bankowców (8), architektów (7), kompozytorów (7), inżynierów (6), bibliotekarzy (5), rzeźbiarzy (4), a także litografów (3) i muzyków (3). Przy niektórych nazwiskach znajdujemy określenia: działacz oświatowy bądź polityczny. Obok duchowieństwa i nauczycieli, głównie gimnazjalnych, dominują reprezentanci wolnych zawodów. Brak prawie całkowicie urzędników, polityka germanizacyjna doprowadziła bowiem do zniemczenia wyższego i średniego aparatu biurokratycznego. Polacy, jeżeli byli urzędnikami państwowymi czy samorządowymi, to zajmowali jedynie pośledniejsze stanowiska. Udział w polskim życiu publicznym był zakazany, groził utratą pracy. Obostrzenie to obowiązywać zaczęło także w stosunku do profesorów gimnazjalnych i nauczycieli. Wśród przedstawicieli elit inteligenckich znalazły się również kobiety. Na kartach "Słownika wielkopolskiego" było ich 13. Mimo niewielkiej stosunkowo liczby odgrywały znaczącą rolę. Zaliczane są do creme de la creme poznańskiej inteligencji. Liczebność inteligencji polskiej w Poznaniu wzrosła w ciągu stulecia od około 80 do 750 osób 6 . Charakterystyczne było jej pochodzenie terytorialne. Ogromna większość to poznaniacy bądź przybysze z Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Bardzo rzadko osiedlali się tu przedstawiciele inteligencji z Królestwa czy Galicji.
Poznań nie posiadał tych szczególnych powabów, które skłoniłyby ich do zapuszczenia tu korzeni na stałe. Wpływało na to kilka względów: znaczny procent mieszkańców stanowiła ludność niemieckojęzyczna, nasilała się polityka germanizacyjna, a władze stopniowo ograniczały niektórym grupom zawodowym inteligencji polskiej udział w życiu publicznym. Zaborca wprowadził obostrzenia dotyczące możliwości stałego zamieszkania w Poznaniu dla aktorów pochodzących z Królestwa lub Galicji. Mogli oni tu przebywać jedynie w czasie sezonu teatralnego, potem musieli opuścić miasto. Bardzo niekorzystny wpływ miał brak uniwersytetu, skupiającego przecież elitę intelektualną. Środowisko twórcze nie było więc silne. Przybysze próbujący zapuścić tu na krótszy czy dłuższy czas korzenie czuli się obco. Nikt oczywiście nie negował wysokiego w porównaniu z innymi ziemiami polskimi poziomu cywilizacyjnego i aktywności społeczności polskiej, jednak silne w mieście wpływy niemczyzny, widoczne na każdym kroku, działały na przybyszów deprymująco. Ludwik Solski, który w październiku 1882 roku przybył do Poznania wraz z żoną Michaliną, by zasilić zespół aktorski Teatru Polskiego, wspominał: "Poznań zrobił na mnie przytłaczające wrażenie (00.) To miasto miało całkiem odrębny charakter. Było prawie obce. Odczułem to tym boleśniej, że ze znajomości historii wyniosłem dlań wielki szacunek. Również z opowiadań inaczej je sobie wyobrażałem. Wiele mnie bolały te spostrzeżenia. Każdy ślad polskości chwytałem, jak deskę ratunku (.00) Zewsząd wiał chłód.
Znaliśmy oboje tamte zabory, ale tutaj tragedia rozbiorów występowała szczególnie wyraziście ,,7. Były jednak okresy, kiedy w Poznaniu, jak zbłąkane ptaki, osiadali wybitni przedstawiciele elit intelektualnych. Związane to było z wydarzeniami politycznymi. Okresem szczególnym były szalone lata 40. Wtedy to król pruski Fryderyk Wilhelm IV, który tron objął w 1840 roku, przyjął w stosunku do społeczeństwa polskiego kurs pojednawczy, zdobywając się na kilka ustępstw. Jednym z nich było nieprzedłużenie w 1843 roku umowy kartalowej z Rosją. Zobowiązywała ona obie strony do wydawania ludzi podejrzanych o przestępstwa, przede wszystkim polityczne, a także dezerterów. Spowodowało to duży napływ uciekinierów nie tylko z zaboru rosyjskiego, ale również przybywać zaczęli do Wielkiego Księstwa Poznańskiego przedstawiciele emigracji. Kazimierz J arochowski pisał: "Począwszy od wieśniaka chroniącego biedne ciało od branki do wojska, skończywszy na skompromitowanych czymkolwiek wobec rządu Mikołajowego redaktorach pism, obywatelach, żołnierzach z 1831 roku; począwszy od uczniów w swych zielonych mundurkach, skończywszy na osobistościach w podeszłym wieku: wszystko to sypnęło się nieprzerwanym ciągiem w gościnnie otwierające swe podwoje Poznańskie"s. Na poznańskim bruku pojawili się młody Edward Dembowski z uroczą żoną Anielą, wkrótce potem faktyczny przywódca rewolucji krakowskiej 1846. Współpracować będzie z "Tygodnikiem Literackim", który pod jego wpływem nabierze rewolucyjnego poloru. Przybył Henryk Kamieński - publicysta, ekonomista, działacz demokratyczny. W tym czasie bawi w Poznaniu Narcyza Żmichowska, powieściopisarka, poetka. Tu wydaje tom poezji i prozy "Wolne chwile Gabryeli" (pod tym pseudonimem pisuje). Przelotnie bywa poeta folklorysta Roman Zmorski. Wkrótce władze wpadły na ślad polskich spisków, a w 1846 roku doszło do całkowicie nieudanej próby powstania i zaborca pruski pozbył się niewygodnych przybyszów. Po raz drugi schronienia w Poznańskiem i jego stolicy szukali uchodźcy po klęsce powstania styczniowego, przegranej Francji w wojnie z Prusami, a także po stłumieniu Komuny Paryskiej. Wtedy to w Poznaniu znaleźli się: Władysław Bełza, Władysław Ordon, Franciszek Dobrowolski. Należeli oni do współzałoży
Lech Trzeciakowski
cieli" Tygodnika Wielkopolskiego" (Bełza i Ordon) , a Dobrowolski stanął na czele "Dziennika Poznańskiego". Władze pruskie pozbyły się większości nieporządanych przybyszów, zęby sobie jedynie połamały na Dobrowolskim. Do wydalenia kwalifikował się w pełni, był bowiem członkiem Rządu Narodowego podczas powstania styczniowego. Po aresztowaniu przez Rosjan w 1864 roku, a następnie zwolnieniu udał się do Drezna, które zawsze było mekką polskich uchodźców. Tu przyjął obywatelstwo saskie. Był więc eo ipso obywatelem Rzeszy i nie mógł podlegać ekstradycji - bo dokąd. Były to jednak epizody. Poznańskie środowisko inteligenckie nie mogło liczyć na wybitnych przybyszów z zewnątrz. Co więcej, wybijające się jednostki z tego grona opuszczały Gród Przemyśla, by obejmować katedry uniwersyteckie albo brylować na scenach Krakowa czy Warszawy. Ludwik Solski, który w sezonie 1882/83 na scenie poznańskiej wypadł świetnie i zasłynął jako aktor dramatyczny i śpiewak w roli Jontka w Halce, przeniósł się do Krakowa. Propozycja wypłynęła od samego Stanisława Koźmiana, największego z największych w owych latach dyrektora teatrów krakowskich, wspaniałego reżysera, publicysty, polityka. Gaża była jednak o połowę mniejsza niż w Poznaniu. Solski wspomina: "Zbyt ponętnie to nie wyglądało. Ale Koźmian! Mniej niż połowa gaży poznańskiej. Ale Kraków! ,,9 Uczeni poznańscy ruszyli nad Wisłę w mury Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Byli to okulista Bolesław Wicherkiewicz oraz ekonomista, historyk i socjolog ks. Kazimierz Zimmermann. Slawista Władysław Nehring objął katedrę na Uniwersytecie Wrocławskim. Jednak inteligencja Poznania, mimo trudnych warunków, w jakich przyszło jej pracować, odegrała niezwykle ważną rolę w rozwoju nowoczesnego narodu polskiego i kształtowaniu jego świadomości narodowej. Atmosfera istniejącego zagrożenia powodowała, że poczuwano się do aktywności społecznej, traktując jąjako misję. Dotyczyło to także pracy zawodowej określonych grup, takich jak dziennikarze, aktorzy. Znakomicie uchwycił to Solski, wspominając dzień, w którym zjawił się w Poznaniu: "W tym dniu w płochym aktorze, zaślepionym dotąd jedynie fantasmagoriami kulis, obudziło się poczucie misji polskiego teatru, takiej jaką widział kiedyś Bogusławski"lo.
Najwybitniejsi Wśród inteligencji poznańskiej byli tacy, których działalność zawodowa i społeczna daleko wykraczała poza mury miasta i granice Wielkopolski, wielu zamykało się w poznańskim partykularzu, pełniąc ważne funkcje; bez ich udziału trudno byłoby mówić o rozwoju społeczeństwa polskiego. Niewątpliwie na czoło wybijali się, ujmując rzecz chronologicznie: Karol Marcinkowski, Karol Libelt i arcybiskup Mieczysław Halka Ledóchowski. Dwaj pierwsi byli urodzonymi poznaniakami, Ledóchowski tylko przez kilka lat przebywał w Poznaniu, jednak jego pobyt w mieście miał dwojakie znaczenie. Stał się dla społeczeństwa symbolem obrony praw Kościoła i polskości, jemu zaś pozwolił na zrozumienie spraw polskich, co mieć będzie wpływ na jego dalszą aktywność jako wybitnego przedstawiciela Kościoła w skali uniwersalnej. Karol Marcinkowski to lekarz, fi
lantrop, a przede wszystkim twórca obozu pracy organicznej. Urodził się w Poznaniu w rodzinie drobnomieszczańskiej. Ukończył Uniwersytet Berliński, uzyskując doktorat. Uczestnik powstania listopadowego. Do jego największych zasług należało zwięzłe nakreślenie programu samo modernizacji społeczeństwa polskiego, będącego podstawą do ukształtowania się nowoczesnego narodu. Sławne jest jego zdanie, że "Oświata i praca użyteczne towarzystwu ludzkiemu, oto są środki do utorowania potrzebnego gościńca"11. Zgodnie jednak z zasadą, że "W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę", Marcinkowski w sposób niezwykle skuteczny, a zarazem spektakularny rozpoczął realizację swego programu. W jednym roku 1841 powstają dwie ważne instytucje: Bazar poznański, będący hotelem a zarazem centrum polskiego życia ekonomicznego i towarzyskiego, oraz Towarzystwo Naukowej Pomocy, stowarzyszenie stypendialne mające na celu spieszenie z pomocą materialną ubogiej, a zdolnej młodzieży, zapewniając jej wykształcenie. Powołanie do życia TNP świadczyło o zrozumieniu przez Marcinkowskiego znaczenia inteligencji w procesach kształtowania się nowoczesnego narodu. Był to moment przełomowy. Marcinkowski wokół swych inicjatyw skupił liczne grono ofiarnych społeczników, wywodzących się z ziemiaństwa, duchowieństwa, inteligencji świeckiej, zamożniejszego mieszczaństwa. Idea nadania tworzeniu licznej inteligencji znamion programu narodowego padła na podatny grunt. Już w pierwszych trzech latach istnienia TNP udzielono stypendiów na poważną sumę 26 587 talarów, pomagając 496 młodym ludziom. Dzieło Marcinkowskiego i jego przyjaciół kontynuowane było do 1939 roku. Liczba stypendystów w dobie zaborów sięgała kilkunastu tysięcy. Ogromna większość tej młodzieży wracała w strony rodzinne. Część z nich zwracała dług, jaki zaciągnęła u społeczeństwa 12. Nieco młodszym od Marcinkowskiego był Karol Libelt (1807-1875). Wiele ich łączyło, ale i niemało dzieliło. Obaj byli Poznańczykami, obaj pochodzili ze sfer drobnomieszczańskich. Obaj studiowali na Uniwersytecie Berlińskim. Libelt wstąpił na Wydział Filozoficzny. Był uczniem cenionym przez samego Georga Wilhelma Friedricha Hegla, który był promotorem jego dysertacji doktorskiej obronionej w 1830 roku. Takjak Marcinkowski brał udział w powstaniu listopadowym. Dziedziną, w której szczególnie zasłynął, była filozofia. Po powrocie z kampanii wojennej poświęcił się wszechstronnej działalności pisarskiej i społecznej. Należał do najwybitniejszych przedstawicieli, jak to określał, filozofii słowiańskiej, nadając jej charakter narodowy. Hołdując poglądom demokratycznym, za korzenie narodowości i za podstawową siłę narodu uważał lud. "Kwiatem narodu" była inteligencja. Rozwinął również ożywioną działalność polityczną. Walczyły w nim dwie natury - aktywisty niepodległościowego i organicznika. Swym poglądom dawał wyraz nie tylko w dziełach filozoficznych, ale na łamach licznie ukazujących się w owych latach czasopism. Przez pewien czas współredagował" Tygodnik Literacki", potem pierwsze na gruncie poznańskim pismo dla kobiet "Dziennik Domowy", a następnie wspólnie z historykiem Jędrzejem Moraczewskim wspomniany już "Rok... pod względem Oświaty, Przemysłu i Wypadków czasowych". Należał do współzałożycieli TNP, gorąco propagując jego program, bowiem, jak pisał, "Wyzwolenie ludu przez pracę
Lech Trzeciakowskii oświatę jest myślą naszą wspólną i na tej drodze spotykają się Ift<a działania i nasze serca 13 Był jednak nie tylko organicznikiem, należał bowiem do czołowych konspirantów. Związał się z emigracyjnym Towarzystwem Demokratycznym Polskim.
Z jego ramienia w 1839 roku stanął na czele Komitetu Poznańskiego, tajnej organizacji mającej ogólnokrajowe znaczenie. Odegrał wybitną rolę w przygotowaniach do planowanego na 1846 rok powstania ogólnonarodowego. Na przeszkodzie wybuchowi powstania w Wielkopolsce stanęły aresztowania. Wśród uwięzionych znalazł się Libelt. Był sądzony na sławnym procesie berlińskim w 1847 roku. Skazano go na 20 lat więzienia. Wolność przyniosła mu rewolucja 1848 roku. Podczas Wiosny Ludów odgrywał wybitną rolę jako członek Komitetu Narodowego. Po klęsce powstania poznańskiego 1848 roku Libelt koncentruje się na legalnej działalności politycznej i to nie tylko o wymiarze krajowym, ale międzynarodowym. N a początku maja tego roku wziął udział w polskim Zjeździe Wrocławskim. Tu wystąpił z propozycją wyjścia poza polskie opłotki i podnosił, że "w Słowianach i Węgrach trzeba nam sprzymierzeńców szukać". Wystąpił z popozycją powołania federacji słowiańskiej. W obliczu zbliżającego się Zjazdu Słowiańskiego w Pradze był inicjatorem i współautorem "Wezwania na Zjazd Słowiański". Nie wraca do Poznania, stara się realizować swe zamierzenia w praktyce. W maju jeszcze odbywa liczne podróże. Widzimy go w Wiedniu, gdzie obraduje z wybitnym czeskim uczonym i patriotą Pavolem Safarikiem. Następnie udał się do Pesztu, gdzie podjął się trudnej roli mediatora w sporze madziarsko-słowiańskim. Dalej przez Wiedeń udał się do Frankfurtu nad Menem, aby uczestniczyć w otwarciu Niemieckiego Zgromadzenia Narodowego. Następnie podążył do Pragi, by wziąć udział w Zjeździe Słowiańskim. Należał do czołowych posta
Ryc. 1. Karol Libelt w okresie parlamentarnym.
Fot. L. Hasse.
ci tego spotkania. Odegrał wybitną rolę tak organizacyjną jak i koncepcyjną, przyszło mu bowiem pełnić trudną funkcję przewodniczącego sekcji polskoukraińskiej. Z nie małym powodzeniem łagodził dramatyczne spory między obu stronami, rozumiejąc wagę stosunków polsko- ukraińskich. U dało się ostatecznie znaleźć konsensus i uradowany Libelt mógł stwierdzić: "Postawiliśmy warunki zgody ijedności między braćmi jednej matki, jednakiego pochodzenia... Bądźmy tylko sprawiedliwi względem siebie wzajemnie, a o sprawie i wspólności usiłowań naszych nie będziemy wątpić"14. Wielkim osiągnięciem Libelta było uczynienie kwestii słowiańskiej problemem międzynarodowym. Był autorem manifestu skierowanego do ludów Europy. Manifest głosił wolność narodów, ustrój konstytucyjny, wolności obywatelskie. Do uroczystego podpisania manifestu nie doszło, bowiem wojsko austriackie rozpędziło zjazd. Klęska nie załamała Libelta. Poświęci się działalności parlamentarnej jako mówca w ogólnoniemieckim parlamencie we Frankfurcie nad Menem, a następnie jako poseł na sejm pruski, gdzie pełnić będzie godność prezesa Koła Polskiego. W 1850 roku opuścił Poznań, by wieść żywot ziemianina. Obok obowiązków poselskich sprawował też funkcję prezesa Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Był politykiem wymiaru europejskiego. Arcybiskup Mieczysław hrabia Halka Ledóchowski w Wielkopolsce i Poznaniu przebywał zaledwie dziesięć lat, od 1866 do 1876 roku. Nim został powołany na stolicę prymasów Polski, pełnił szereg odpowiedzialnych funkcji w dyplomacji papieskiej w Lizbonie, Ameryce Południowej i Brukseli.
Sprawy polskie były mu obce. Przybywał nad Wartę w głębokim przeświadczeniu, że najlepiej będzie służył Kościołowi przez wprowadzenie surowej dyscypliny wśród podległego mu kleru i skoncentrowania go na posłudze religijnej, co wiązało się z odciągnięciem duchowieństwa od pracy na niwie narodowej. Biorąc pod uwagę interesy papiestwa, starał sie utrzymać poprawne stosunki z państwem pruskim. Jego nominacja nie
Ryc. 2. Arcybiskup Mieczysław Ledóchowski.
Wł. Muzeum Historii Miasta Poznania.
Lech Trzeciakowskiwzbudziła entuzjazmu u wiernych. Wybitny publicysta ks. Aleksy Prusinowski pisał: "Człowiek, który od kilkunastu lat w służbie zagranicznej przepędził, który wszędzie i zawsze od Polaków stronił, nie może być przedmiotem entuzjazmu (00.) Zresztą ma być kapłan czysty, pobożny, gorliwy, do Stolicy Apostolskiej przywiązany, od Piusa IX polecany - to wiele za nim mówi"15. Początkowo obawy sprawdziły się. Arcybiskup zdobył się na kilka posunięć, które wywołały nie tylko zaniepokojenie, ale i krytykę. Zakazał między innymi duchowieństwu udziału w życiu politycznym. Wkrótce jednak sytuacja uległa zmianie. Wybucha kulturkampf. Ledóchowski w sposób bezkompromisowy występował przeciwko wszelkim posunięciom władz ograniczającym pozycję Kościoła katolickiego. A że równocześnie zaborca nasilił politykę germanizacyjną, interesy duszpasterza i wiernych splotły się. Rósł autorytet Ledóchowskiego, który ugruntowało aresztowanie i osadzenie go w więzieniu. Podczas pobytu w celi przyjmuje w 1875 r. kapelusz kardynalski. W roku 1876 zmuszony został do opuszczenia archidiecezji, a w 1886 do zrzeczenia się godności arcybiskupiej. Od tej pory przebywał w Watykanie. Papież Leon XIII obdarzył go godnością prefekta Kongregacji Krzewienia Wiary. Był pierwszym nie-Włochem, któremu powierzono to stanowisko. Tu nad Tybrem manifestował swe przywiązanie do rodaków. "Jedno mu jednak pozostało jako trwały ślad pobytu w Poznaniu. Polubił swych rodaków i wydaje się, z biegiem lat coraz bardziej starał się ich rozumieć", pisze Zygmunt Zieliński 16 .
Duchowieństwo Duchowieństwo stanowiło część inteligencji polskiej w Poznaniu, którego możliwości oddziaływania na społeczeństwo były najrozleglejsze ze względu na tradycję i bezpośredni kontakt z wiernymi. Było niezwykle istotnym, że kler w archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej w ogromnej większości był pochodzenia polskiego. Kościół był jedyną instytucją, która przetrwała i reprezentowała tradycję niepodległego państwa polskiego. Zaborca zdawał sobie sprawę z roli, jaką odgrywa i odgrywać może duchowieństwo polskie. Nie bez przyczyny Otto von Bismarck duchowieństwo i ziemiaństwo traktował jako swych zdecydowanych przeciwników, zagrażających panowaniu pruskiemu na tych terenach. Przez cały czas zaborów władze pruskie dążyć będą do podporządkowania sobie Kościoła. Wysiłki te zakończą się niepowodzeniem. Istotny wpływ na zaangażowanie kleru w życie publiczne miała postawa kolejnych arcybiskupów. Zdzisław Grot pisał: "Pozbawione swej państwowości społeczeństwo polskie w arcybiskupie widziało swego przywódcę i liczyło na jego moralną postawę". Siedziba arcypasterza na Ostrowie Tumskim miała wymiar symboliczny. Kolejni arcybiskupi brali udział w życiu publicznym, będąc niekiedy jego animatorami. Wyjątkiem był jedyny Niemiec na tronie prymasów Polski Julius Dinder, sprawujący tę godność w latach 1886-90. Arcybiskupom przyszło pełnić swe obowiązki w warunkach niezwykle skomplikowanych. Reprezentowali Kościół w wymiarze uniwersalnym, jak i lokalnym, musieli więc szukać modus vivendi Z władzami. Konieczność współistnienia z Prusami powodowała, że niekiedy decydowali się na wystąpienia, które budziły niepokój i krytykę opinii publicznej. Tak się rzecz miała z arcybiskupem Marcinem Duninem,
który w obliczu wybuchu powstania listopadowego, będąc legalistą, wydał odezwę wzywającą do zachowania porządku publicznego i spokoju. Wywołało to rozczarowanie w obozie niepodległościowym. Z drugiej strony arcybiskup występował w obronie księży, którzy wzięli udział w powstaniu. Biskup sufragan, a wkrótce arcybiskup Edward Likowski u progu I wojny światowej apelował o lojalną postawę. Były to jednak incydenty nie mające wpływu na pozycję kolejnych arcybiskupów w społeczeństwie. Aktywność arcybiskupów na niwie publicznej różne przybierała formy. Gdy w 1828 roku powstał projekt utworzenia towarzystwa propagującego postęp w różnych dziedzinach życia, do grona żarliwych jego zwolenników należał biskup, a wkrótce arcybiskup Teofil Wolicki. W jego pałacu na Ostrowie Tumskim odbyło się inauguracyjne posiedzenie Towarzystwa Przyjaciół Rolnictwa, Przemysłu i Oświaty. Władze pruskie jednak nie wyraziły zgody najego działalność. Myśl jednak została rzucona i zaowocuje w następnym dziesięcioleciu.
Gdy w 1841 roku powstało TNP, arcybiskup Marcin Dunin poparł włączenie się do jego prac duchowieństwa, co miało ogromny wpływ na rozwój tego stowarzyszenia. Biskup sufragan, a następnie arcybiskup Edward Likowski pełnił w latach 1895-1915 godność prezesa PTPN. Dla podtrzymania odrębności narodowej istotnym było pielęgnowanie tradycji i opieka nad pamiątkami narodowymi. Na gruncie wielkopolskim obok Tytusa Działyńskiego i Edwarda Raczyńskiego rysuje się postać Wolickiego, który roztaczał opiekę nad zbiorami bibliotecznymi i archiwami kościelnymi. Był inicjatorem powstania w Poznaniu pomnika pierwszych władców Polski Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Zabiegając o wspaniałość tego monumentu, rozpoczął pertraktacje z twórcami na skalę europejską. Nawiązał kontakt z rzeźbiarzem Christianem Danielem Rauchern oraz architektem i malarzem Karlem Friedrichem Schinklem. Powstał projekt odrębnej kaplicy w Katedrze poznańskiej, gdzie mieścić się miały sarkofagi. Z inicjatywy Wolickiego zaczęto gromadzić fundusze na ten cel, sam arcybiskup przygotował odezwę. Mimo że nie uzyskał zgody na jej druk, "00. wielu ludziom była znana i wywarła niewątpliwy wpływ na kształtowanie się zupełnie nowych wyobrażeń o przyszłym monumencie, jako pomniku narodowym zdziałanym przez naród"!7. Aktywnym na polu politycznym był arcybiskup Leon Przyłuski. W gorących dniach rewolucji 1848 roku stanął na czele delegacji polskiej, która udała się do Berlina, do króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV, domagając się respektowania polskich praw narodowych. Arcybiskup w pełni doceniał znaczenie reprezentacji polskiej w ciałach ustawodawczych. W obliczu zbliżających się pierwszych wyborów do sejmu pruskiego w 1848 roku wezwał duchowieństwo do udziału w agitacji wyborczej. Miało to fundamentalne znaczenie nie tylko w czasie tej kampanii wyborczej, ale i w następnych latach, aż po koniec panowania pruskiego. Udział duchowieństwa w akcji wyborczej, a również ich aktywność jako posłów miały zasadnicze znaczenie dla rozwoju polskiego parlamentaryzmu w warunkach niewoli. Trudno przecenić więc inicjatywy arcybiskupa na tym polu. W dobie strajków szkolnych arcybiskup Florian Stablewski opublikował w październiku 1906 r. list pasterski, w którym łączył się z ofiarami szykan
Lech Trzeciakowskipruskich i wzywał do pielęgnowania nauki religii w języku polskim w domach i świątyniach. Zyskało mu to wielkie uznanie. Rodziła się legenda "biskupa-het" . k ,,18 ma na , "męczennI a w purpurze . Ostatnim arcybiskupem w dobie zaborów był Edmund Dalbor. Powołany na stolicę arcybiskupią w 1915 roku spełnił nadzieje pokładane w nim przez społeczeństwo. Zaangażował się w akcję niesienia pomocy ofiarom wojny. Za swe zasługi na tym polu otrzymał podziękowanie z Vevey od Henryka Sienkiewicza, przewodniczącego Generalnego Komitetu Pomocy dla Ofiar Wojny w Polsce. Dalbora powołano na członka tego Komitetu. Wiadomo, że grono Polaków w Szwajcarii, z Sienkiewiczem i Ignacym Janem Paderewskim na czele, wiązało swe nadzieje na odzyskanie niepodległości z państwami zachodnimi, wykazując znacznie większą intuicję niż wielu zawodowych polityków. Przyjąć można, że Dalbor, przyjmując godność członka tego Komitetu, pośrednio dawał wyraz swym poglądom politycznym. Niekiedy arcypasterze wchodzili w otwarty konflikt z władzami. Wolicki, jeszcze jako administrator, występował przeciwko pierwszym próbom germanizacji szkolnictwa. Dramatyczny przebieg miał konflikt arcybiskupa Dunina z władzami na tle wychowania religijnego dzieci z małżeństw mieszanych wyznaniowo. Władze reprezentowały pogląd, że mają być wychowane w wierze ojca. Kościół stanął na stanowisku, że bez względu na to, jakiego wyznaniajestjedno z rodziców, mają być wychowane w wierze katolickiej. Spór ten był próbą sił o ogólnym wymiarze konfliktu protestanckiego państwa z Kościołem katolickim. Władze sięgnęły do drastycznych środków i w 1839 roku uwięziły Dunina. Wierni i całe duchowieństwo stanęło w obronie arcypasterza. W 1840 roku, po wstąpieniu na tron Fryderyka Wilhelma IV, który przyjął bardziej pojednawczą postawę, Dunin triumfalnie wrócił do archidiecezji. Spór ten zapoczątkował kształtowanie stereotypu Polaka katolika, który ostatecznie umocni się w świadomości w dobie kulturkampfu. Duchownym, którzy pełnili swą posługę duszpasterską w Poznaniu, przyszło sprawować szereg odpowiedzialnych funkcji. Na przełomie lat 30. i 40. duchowieństwo masowo włączyło się do realizacji programu prac organicznych. Pionierem był tu ks. Józef Brzeziński, kanonik katedralny, a później prałat. Był najbliższym współpracownikiem Karola Marcinkowskiego, jednym z najwybitniejszych działaczy TNP. Pełnił funkcje skarbnika, sekretarza, wiceprezesa, a w latach 1868-76 prezesa. W dyrekcji TNP zasiadał także wybitny publicysta, misjonarz przy Farze poznańskiej ks. Aleksy Prusinowski. Kontynuatorem dzieła Marcinkowskiego, a następnie Hipolita Cegielskiego, był ks. Piotr Wawrzyniak. Mimo że swą posługę duszpasterską pełnił w Śremie, a następnie w Mogilnie, to jego funkcja patrona Spółek Zarobkowo- Pożyczkowych powodowała, że często bywał w Poznaniu. Tak wspomina go Franciszek Morawski: "Ulicą Wilhelmowską [dziś Aleje Marcinkowskiego] kroczy wysoki i barczysty mężczyzna. Spod długiego płaszcza wygląda rewerenda. To ksiądz. Ale ksiądz nie obcy sprawom świeckim"19. Kontynuatoremjego dzieła był ksiądz Stanisław Adamski. Od 1904 roku przebywał w Poznaniu, będąc kanonikiem, a następnie kustoszem kolegiaty św. Marii Magdaleny. Po śmierci ks. Wawrzyniaka w 1910 roku objął funkcjępatrona Związku Spółek. N a gruncie prac organicznych wyróżniał się także ks. Antoni Stychel, pionier katolickiego ruchu społecznego. W 1893 r. założył w Poznaniu Katolickie Towarzystwo Robotników Polskich. Wkrótce podobne stowarzyszenia powstawały w innych miejscowościach. Po ich zjednoczeniu w 1900 roku został ich prezesem. Duchowni odegrali też wybitną rolę w ruchu wydawniczym i jako publicyści. Przez szereg lat na polu tym działał ks. Aleksy Prusinowski. Wydawał w dobie Wiosny Ludów pisma ludowe "Wielkopolanina" i "Wiarusa". U miał trafić do szerokich rzesz czytelniczych. Był autorem popularnej definicji narodowości. Pisał: "Co jest naszą narodowością? Oto jest to naprzód nasza religia święta, potem nasza ziemia kochana, potemjęzyk nasz ojczysty"20. Autorem pożytecznej inicjatywy był ks. Franciszek Bażyński, proboszcz parafii św. Wojciecha. W 1863 roku założył w Poznaniu Wydawnictwo Dobrych i Tanich Książek. W ciągu 10 lat istnienia wydano 140 tys. tomów, które rozpowszechniano w całym zaborze pruskim, a także w środowiskach emigracyjnych w Niemczech. Wydawnictwo to zostało zamknięte przez władze pruskie. "Otóż myśl narodowa była dla Bażyńskiego wszędzie i zawsze rzeczą świętą" - wspomina Marceli Motty21. Tradycje redaktorskie wśród duchowieństwa kontynuował ks. Antoni Kantecki. W latach 1876-87 był redaktorem "Kuriera Poznańskiego", dziennika o orientacji ultramontańskiej. Jego dewizą było: "Prasa powinna śledzić tętno narodowego i religijnego życia, bijącego wśród społeczeństwa... To tętno życia powstrzymać, regulować, podsycać, w duchu jego wskazywać"22. Autorem fenomenu wydawniczego był ks. Józef Kłos, wikary przy Katedrze poznańskiej. Momentem przełomowym w jego życiu był rok 1895, kiedy to początkowo jako współredaktor, a następnie naczelny redaktor stanął na czele "Przewodnika Katolickiego", który stał się naj poczytniejszym pismem w Poznańskiem. Osiągnął 80 tys. nakładu. Szatą graficzną dorównywał najlepszym ilustrowanym pismom zagranIcznym.
R 3 K . J . J ., f Brzeziński. Wł. Muzeum Historii yc SląC z oze Miasta Poznania,
Lech Trzeciakowski
Księża mieli swój znaczący udział w kształtowaniu myśli filozoficznej, politycznej i społecznej. Tu na czoło wysunęły się dwie postacie. Ks. Jan Koźmian, początkowo jako świecki publicysta, a następnie jako duchowny, był współtwórcą polskiego ultramontanizmu. Warto tu wspomnieć, że w 1848 roku był pierwszym, który w piśmiennictwie polskim użył określenia "roboty organiczne", które w formie "prace organiczne" przyjęło się powszechnie. Znaczącym był udział ks. Kazimierza Zimmermanna w rozwoju katolickiej myśli społecznej. Duchowni angażowali się również w życie polityczne. Ksiądz Antoni Kantecki stał na czele Komitetu Wyborczego miasta Poznania. Kilku księży sprawowało odpowiedzialną godność poselską w sejmie pruskim i parlamencie Rzeszy, dzielnie występując w obronie praw narodowych. Byli to ks. Jan Chryzostom Janiszewski, ks. Franciszek Bażyński, ks. Aleksy Prusinowski i najwybitniejszy z tego grona - ks. Antoni Stychel. Nie zabrakło też księży działających w konspiracji. W dobie kulturkampfu, w obliczu aresztowania Ledóchowskiego, funkcję działającego w konspiracji delegata apostolskiego pełnił kanonik poznański ks. Jan Koźmian. Godność ta miała nie tylko znaczenie kościelne, ale również narodowe. Poważną rolę w zakonspirowanej działalności politycznej w dobie I wojny światowej odegrał ks. Stanisław Adamski. W 1916 roku wstąpił do Tajnego Międzypartyjnego Komitetu Obywatelskiego, a po przekształceniu go w 1918 roku w Centralny Komitet Obywatelski stanął na czele jego Wydziału Wykonawczego. Wybitną dla rozwoju kulturalnego miasta była działalność ks. Wacława Gieburowskiego, który u schyłku epoki zaborczej rozpoczął swą wielką karierę artystyczną. W 1911 roku stanął na czele chóru "Lutnia", w 1917 roku objął chór katedralny. Dokonał radykalnej jego reformy - głosy kobiece zastąpił chłopięcymi i skoncentrował się na wykonywaniu muzyki kościelnej a cappella.
Profesorowie i nauczyciele gimnazjalni Liczną grupą, na którą składała się elita poznańskiej inteligencji, stanowili nauczyciele i profesorowie gimnazjalni. Szczególnie zasłużyli się jako publicyści i wydawcy. Fundamentalną rolę odegrali w pielęgnowaniu języka i literatury ojczystej. Wykładali w gimnazjum poznańskim, od 1834 roku katolickim Gimnazjum św. Marii Magdaleny, szkole realnej, wyjątkowo w ewangelickim Gimnazjum im. Fryderyka Wilhelma. Poczet ten otwiera Józef Muczkowski, pierwszy wydawca dzieł zebranych Adama Mickiewicza. Ukazały się one w latach 1828 i 1829 w pięciu tomach. Pedagodzy poznańscy byli autorami cenionych podręczników języka i literatury polskiej. Antoni Popliński w roku 1838 wydał "Wybór prozy i poezji dla klas niższych gimnazjalnych i wyższych szkół miejskich". W przedmowie pisał: "Te narody, które zaniedbawszy swego języka, chwytają się obcych i niemi między sobą gadają, podobne są do niewdzięcznych synów, którzy matkę własną wyrzuciwszy z domu, przyjęli obcą jakąś niewiastę i tę za matkę mają"23. Hipolit Cegielski, jeszcze jako profesor gimnazjalny, rozgłos ogólnopolski zdobył dzięki wydaniu "Nauki poezji". Jan Rymarkiewicz był autorem "Nauki prozy, czyli stylistyki". Do grona autorów cenionych dziel należał Władysław N ehring, który wydał "Kurs literatury polskiej dla użytku
szkół" i pIerwszy podjął SIę syntezy literatury współczesnej "epoki Mickie
. " WIcza .
Pedagodzy poznańscy równie aktywni byli jako wydawcy i redaktorzy. Antoni Popliński, wspólnie z bratem bliźniakiem Janem, profesorem gimnazjum leszczyńskiego, wydawał od 1834 roku "Przyjaciela Ludu", pierwszy ilustrowany magazyn na ziemiach polskich. Antoni był też redaktorem czołowego pisma literacko-społecznego, "Tygodnika Literackiego", a następnie tygodnika" Orędownik Naukowy". Prowadził też oficynę" N owa". Hipolit Cegielski, już jako kupiec i przemysłowiec, nie zaprzestał działalności wydawniczej. W gorących dniach Wiosny Ludów zakłada pierwszy niezależny dziennik polski "Gazetę Polską".
Gdy na skutek szykan zaborcy pismo to upadło w 1850 r., Cegielski nie porzucił myśli o stworzeniu dziennika polskiego. W 1859 f., korzystając ze złagodzenia kursu politycznego, zakłada "Dziennik Poznański", jedno z czołowych pism tego typu w skali kraju. Przetrwało ono do 1939 roku. Do historii wychowania przeszedł Ewaryst Estkowski, nauczyciel szkół elementarnych i seminarium nauczycielskiego w Poznaniu. Szczyt jego działalności przypadł na lata 1848-53. W 1848 r. założył w Poznaniu Polskie Towarzystwo Pedagogiczne, którego organem był miesięcznik "Szkoła Polska". Najej łamach zarysował własny program wychowawczy, w którym ważną rolę spełniać miała praca. Estkowski pisał: "Praca człowieka umacnia, praca krzepi ciało o władze duszy, praca wreszcie uczy cnoty"24. Cenionym publicystą był Hipolit Cegielski. W swych profesorskich czasach pisywał do najlepszych czasopism, zwalczając pogląd, jakoby Wielkopolska była polską kulturalną Beocją. Nikt jednak nie mógł dorównać Marcelemu Mottemu, nauczycielowi Gimnazjum św. Marii Magdaleny. Jego felietony drukowane na łamach "Dziennika Poznańskiego" zapewniły mu nieśmiertelność. Były to "Listy Wojtusia z Zawad", a następnie sławne "Przechadzki po mieście". Żadne z miast polskich nie doczekało się tak pięknego dowodu miłości. Pisarstwo Mottego cechował żywy i dowcipny styl. Gdy zmarł w 1898 f., ceniony historyk Stanisław Karwowski pisał: "00. zgasł w Poznaniu w 80 roku życia Marceli Mott y, jeden z najsympatyczniejszych i najbardziej zasłużonych mężów naszych"25. Pedagodzy poznańscy nie stronili też od pracy społecznej. Działali w TNP: Jan Rymarkiewicz, Marceli Mott y, Leon Wituski. Z ich grona wypłynęła inicjatywa powołania do życia PTPN. Gdy na bruku poznańskim pojawił się Kazimierz Szulc, mało kto mógł przypuszczać, iż w dziejach miasta i Poznańskiego odegra znaczną rolę. Pochodzący z Pomorza absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, w 1856 r. w wieku lat 31 uzyskał posadę w Gimnazjum św. Marii Magdaleny, podjął też pracę w szkole realnej. Wykładał język polski, łacinę i historię. Był, jak pisał Mott y, "słusznego wzrostu, smagłej postawy, którego twarz przyjemna, uwydatniona ciemnym zarostem i wysokim czołem, i oczy przez okulary z pewnym zamysłem patrzące - zapowiadały człowieka, jak to mówią, inteligentnego"26. Żywe kontakty utrzymywał z krajanem ks. Franciszkiem Malinowskim, proboszczem w podpoznańskich Komornikach, wybitnym językoznawcą. W czasie rozmów narodziła się idea założenia w Poznaniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Padła ona na podatny
Lech Trzeciakowski
grunt i 12 stycznia 1857 r. powstało Towarzystwo Przyjaciół Nauk Poznańskiego, dziś PTPN. Niestety w gronie jego członków nie znalazł się jego proj ektodawca i współzałożyciel. Władze pruskie bowiem kategorycznie sprzeciwiły się przynależności profesury gimnazjalnej do PTPN. Aktywna natura Szulca nie pozwalała mu ograniczać się do pracy pedagogicznej. Wiele czasu poświęca badaniom nad folklorem, prehistorią i legendami ludowymi. Owocem tych badań jest szereg publikacji. Opus vitae to "Mityczna historia polska i mitologia słowiańska", która ukazała się w 1880 r. Wtedy też Szulc rezygnuje z kariery profesorskiej i poświęca się działalności publicystycznej. Był głęboko przekonany, że oświata i sztuki piękne odgrywają szczególną rolę w rozwoju narodu. "Wprawdzie tylko nauka i oświata jest w stanie go uzacnić, nadać mu pewność działania, godność w zachowaniu się i postępowaniu. Tylko rzeczywiście piękne sztuki mogą go uszlachetnić, do wielkich dzieł zapalić i do poświęceń bez granic zniewolić ,,27. W dobie powstania styczniowego organizował transporty broni dla powstańców. Aresztowany przez policję pruską przesiedział rok w więzieniu. Powrót do pracy pedagogicznej był oczywiście niemożliwy. Szulc kontynuuje działalność publicystyczną. Pełni szereg funkcji, między innymi sekretarza Wydziału Historyczno- Literackiego PTPN.
Ryc. 4. Kazimierz Szulc. Wł. Muzeum Historii Miasta Poznania.
W obliczu nasilającej się polityki germanizacyjnej w szkolnictwie pilną potrzebą było nauczanie języka polskiego. Trudu tego podjęły się panie ze sfer inteligenckich i mieszczańskich. Wtedy to powstało w 1894 roku legalne Towarzystwo Przyjaciół Wzajemnego Pouczania się i Opieki nad Dziećmi "Warta". Nazwa "Warta" nie pochodzi w tym wypadku od rzeki, a od określenia "stanie na warcie". Najwybitniejszą rolę odegrała tu Aniela Tułodziecka, osoba o poglądach demokratycznych, zdecydowanie walcząca o niezależność stowarzyszenia. "Warta" nie była więc tzw. organizacją patronacką, czyli pozostającą pod patronatem duchowieństwa. Nie oznaczało to jednak, by nie znajdowała uznania i poparcia wśród kleru. Dzięki ogromnej ofiarności działaczek, z Tułodziecka na czele, rozbudowano na wielką skalę na wpół zakonspirowaną naukę języka polskiego, historii i geografii ojczystej. Liczba dzieci korzystających z tego typu nauki sięgała 1200. Zajęcia odbywały się w mieszkaniach oraz w tzw. szkółkach parafialnych, np. przy kościele św. Wojciecha. Zdecydowana większość uczniów to dziatwa wywodząca się z kręgów robotniczych i rzemieślniczych. Dzięki inicjatywie Tułodzieckiej założono ogródki jordanowskie, prowadzono też półkolonie i kolonie dla dzieci wywodzących się z ubogich rodzin. Siostra Anieli Zofia Tułodziecka, prowadząca powszechnie uznawany salon mód początkowo przy ul. Strzeleckiej, a następnie Wilhelmowskiej (dziś Alei Marcinkowskiego), założyła w 1903 r. pierwszą polską zawodową organizację dla kobiet - Stowarzyszenie Personału Żeńskiego. W dobie, gdy szkolnictwo państwowe i miejskie zostało zniemczone, ostatnimi twierdzami edukacji polskiej były pensje dla dziewcząt. Na przełomie XIX i XX wieku prowadziły je wielce zasłużone na polu wychowawczym i narodowym Anastazja Warnke, siostry Anastazja i Anna Danysz oraz Antonina Estkowska. Pensje stały na wysokim poziomie i cieszyły się dużym wzięciem, np. do pensji A. Warnke na początku XX wieku uczęszczało 365 dziewcząt. Niestety i tego szkolnictwa nie ominęła polityka germanizacyjna zaborcy. Wybitną postacią była Zofia Sokolnicka, która po ukończeniu Wyższej Szkoły Żeńskiej Anny Danyszówny w Poznaniu studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, ukończyła też wyższe studia muzyczne. Po powrocie do Poznania rozwija szeroką działalność społeczną. Jest wybitną działaczką "Warty" i współautorką książki "Jak uczyć dzieci czytać i pisać po polsku". Z księdzem K. Malińskim stała na czele Towarzystwa Opieki Rodzicielskiej, substytutu tajnego kuratorium. W 1913 roku była inicjatorką Towarzystwa Wykładów Naukowych. Dzięki temu stowarzyszeniu poznaniacy mogli obcować z najwybitniejszymi uczonymi polskimi z innych zaborów. Zapraszano z wykładami uczonych tej miary, co historyk Władysław Konopczyński, historyk Wacław Tokarz, historyk literatury Ignacy Chrzanowski, wybitny znawca wychowania fizycznego Eugeniusz Piasecki. Sokolnicka była również aktywna na polu politycznym, należała do Narodowej Demokracji. W czasie I wojny światowej pełniła funkcję emisariusza między Tajnym Międzypartyjnym Komitetem Obywatelskim w Poznaniu a Centralną Agencją Polską w Lozannie, a następnie Komitetem Narodowym Polskim w Paryżu.
Lekarze Początkowo polscy lekarze nie natrafiali na trudności w uzyskaniu pracy w szpitalnictwie. Z biegiem lat sytuacja ulegała niekorzystnej zmianie. Tylko nieliczni uzyskiwali nominacje na lekarzy w szpitalach poznańskich. Tadeusz Szulc pisał: "Tym źródłem [utrzymania] dla ówczesnego lekarza Polaka szczególnie, mogła być tylko w zasadzie praktyka prywatna"28. Z drugiej strony nad nimi, ja
Lech Trzeciakowski
ko przedstawicielami wolnego zawodu, nie wisiała groźba utraty podstaw egzystencji w rezultacie represji władz. W okresie zaborów działało wielu wybitnych lekarzy, a zarazem społeczników. Decydującą dla wykształcenia się tego typu medyka była epoka, w której żył Karol Marcinkowski. Wokół niego skupiło się kilku lekarzy, jego przyjaciół, którzy wzorem swego mistrza przodowali w swym zawodzie, a zarazem nadawali często ton życiu publicznemu miasta. O wysokim autorytecie lekarza decydowało kilka czynników. Pierwszym była fachowość. Pod tym względem w środowisku poznańskim pracowało wielu wybitnych specjalistów. N ależeli do nich ceniony chirurg i okulista Antoni J agielski oraz Teofil Matecki, wybitny diagnosta, wielce zasłużony popularyzator wiedzy medycznej, autor książeczek "Poradnik dla matek" i "Domowa apteczka". Ten ostatni uznanie jako lekarz zdobył sobie nie tylko u chorych, ale także u władz pruskich. Podczas wojen prusko-austriackiej i prusko-francuskiej wcielony został do armii.
Położył ogromne zasługi w leczeniu rannych i chorych żołnierzy austriackich i francuskich. Wśród tych ostatnich szerzyła się "czarna ospa". Za niebezpieczną pracę na tym polu dostał tytuł radcy zdrowia i odznakę honorową29. Równie wybitnym lekarzem był Ludwik Gąsiorowski. Wszyscy trzej należeli do przyjaciół Marcinkowskiego.
Ryc. 5. Teofil Teodor Matecki.
Rys. węgle Tytus Maleszewski.
Wł. Muzeum Historii Miasta Poznania.
Stopniowo na arenę wkraczało kolejne pokolenie poznańskich lekarzy, którzy godnie kontynuowali tradycje Doktora Marcina. Wielce cenionym chirurgiem i okulistą był Teodor Jarnatowski, tradycje świetnej okulistyki poznańskiej kontynuował Bolesław Wicherkiewicz, który obejmuje profesurę na Uniwersytecie Jagiellońskim, zasłużoną i barwną postacią był dermatolog Adam Karwowski, który założył w 1903 r. Towarzystwo Zwalczania Chorób Wenerycznych, a w II Rzeczypospolitej zostanie profesorem Uniwersytetu Poznańskiego. "Była to natura najbujniejsza, jaką pewnie znałem bliżej. Do niego zastosować można powiedzenie "do tańca i do różańca", bo modlił się szczerze, a tańczył za trzech co najmniej ,,30. Zdobył sobie rozgłos jako autor książki podróżniczej "N a pokładzie Kanclerza i Itapariki". Najej kartach wspominał egzotyczne podróże, jakie odbył, pełniąc funkcje lekarza okrętowego. Uznanie jako wybitny laryngolog zdobył sobie Klemnes Koehler. Dowodem tego było pełnienie przez niego funkcji prezesa Izby Lekarskiej Wielkiego Księstwa Poznańskiego.
Mimo restrykcji stosowanych przez władze, polegających między innymi na faworyzowaniu lekarzy niemieckich w obejmowaniu stanowisk w poznańskiej służbie zdrowia, nie zawsze było można obyć się bez wybitnych specjalistów Polaków. Do grona tego należał chirurg Tomasz Drobnik. Szybko awansował zawodowo. Kierował oddziałem chirurgicznym Szpitala Dziecięcego Św. Józefa. W 1899 r. magistrat Poznania powierzył mu funkcję naczelnego chirurga Szpitala Miejskiego. Pionierem pediatrii poznańskiej był Bolesław Krysiewicz. Stanął na czele Szpitala Dziecięcego św. Józefa. Według jego projektu w 1907 r. wzniesiono nowy gmach tej lecznicy. Wybitną postacią świata lekarskiego był też Ireneusz Wierzejewski, założyciel Poznańskiej Szkoły Ortopedycznej, kierował otwartym w 1913 r. polskim Poznańskim Zakładem Ortopedycznym im. B. S. Gąsiorowskich, pierwszą tego typu placówką w mieście. O fachowości Wierzejewskiego świadczył fakt, że w czasie I wojny powierzono mu funkcję konsultanta ortopedycznego V Korpusu armii pruskiej. Był człowiekiem wielce towarzyskim i "dobrej kapce nie był niechętny"31. Rozgłos wybitnego ginekologa zdobył sobie Heliodor Święcicki, w przyszłości współzałożyciel Uniwersytetu Poznańskiego i pierwszy jego rektor. Przez władze pruskie wyróżniony został tytułem profesora, co w stosunku do Polaka było czymś wyjątkowym. Opinią zdolnego internisty cieszył się Czesław Meissner. Umiejętności zawodowe, stosunek do chorych i kolegów to niezwykle ważne przymioty. W warunkach poznańskich bardzo cenioną była aktywność na polu społecznym. Gąsiorowski zawiązuje w 1842 r. Towarzystwo dla Zakładania i Prowadzenia Ochronek dla Biednych Dzieci, założycielami i działaczami TNP byli Antoni Jagieiski, Teofil Matecki, Ludwik Gąsiorowski i Heliodor Święcicki.
U schyłku XIX wieku lekarze stanowili liczną, bo 80-osobową grupę zawodową Towarzystwa. "Należeli do niego wszyscy lekarze poznańscy, przeważna część lekarzy z Poznańskiego i niektórzy z Prus Zachodnich (Pomorza)"32. Wydział Lekarski należał do najprężniejszych. Posiedzenia wydziału stały na wysokim poziomie, a to ze względu na wiedzę fachową członków, którzy nie tylko ukończyli cenione uniwersytety, ale część z nich pracowała w świetnie wyposażonych szpitalach. Warto tu podnieść, że w końcu XIX wieku Poznań należał w cesarstwie niemieckim do miast posiadających najlepiej rozwiniętą służbę zdrowia. Wydział dysponował pierwszym i stojącym na wysokim poziomie czasopismem - "Nowinami Lekarskimi". Heliodor Święcicki od 1915 roku pełnił godność prezesa PTPN, a będąc człowiekiem wielce maj ętnym nie szczędził grosza na cele Towarzystwa. W czasie gdy gmach PTPN był w rozbudowie (1907-09) i brak było miejsca na posiedzenia Wydziału Lekarskiego, Święcicki wynajął na ten cel obszerne mieszkanie przy ulicy Berlińskiej (dziś 27 Grudnia). Jak mówiono w Poznaniu, Heliodor Święcicki swą fortunę zawdzięczał nie tylko rozwiniętej praktyce lekarskiej, ale szczęśliwej ręce w obrocie nieruchomościami.
Lech Trzeciakowski
Lekarzy poznańskich spotkać było można we wszystkich stowarzyszeniach społecznych. Pełnili funkcje w Komitecie założonym dla wybudowania Teatru Polskiego (Teodor Jarnatowski i Stanisław Jerzykowski), przewodniczyli różnym stowarzyszeniom, np. Towarzystwu Młodych Przemysłowców (Teodor Jarnatowski) i Towarzystwu Gimnastycznemu "Sokół" (Stanisław Jerzykowski), należeli do założycieli Towarzystwa Czytelni Ludowych (Stanisław Jerzykowski) i skautingu (Czesław Meissner). Nie stronili też od działalności gospodarczej, wchodząc do zarządów Banku Parcelacyjnego (Teodor Jarnatowski), Banku Włościańskiego i Banku Przemysłowców (Stanisław Jerzykowski). Żywą była też aktywność polityczna lekarzy. Wielu z nich, jako jeszcze młodzi ludzie, brało udział w tajnych organizacjach gimnazjalnych czy studenckich. Spotkać ich było można w szeregach żołnierzy powstania listopadowego (Karol Marcinkowski, Teofil Małecki, Ludwik Gąsiorowski), Antoni Gąsiorowski i Teofil Małecki uczestniczyli w spiskach lat 40. Aresztowani zostali wtrąceni do twierdzy. Znaczącą była rola lekarzy poznańskich w powstaniu Narodowej Demokracji.
Członkami elitarnej Ligi Narodowej byli Czesław Meissner i Tadeusz Szulc.
Niejeden z lekarzy poznańskich interesował się pokrewnymi dziedzinami wiedzy. Teodora Małeckiego i Teodora Jarnatowskiego żywo zajmowała teoria Darwina. Pierwszy wygłaszał na ten temat odczyty, drugi dał temu wyraz w książce "Higiena, czyli nauka o zdrowiu". Nie cieszyli się z tego względu szczególną estymą w kołach zachowawczych, co w niczym nie zaszkodziło ich pozycji w społeczeństwie. Teofil Matecki z zamiłowaniem zajmował się matematyką. Rozwiązywanie zawiłych zadań było jego najmilszą rozrywką. Hobby to urozmaicało mu czas więzienny, kiedy to odbywał karę za udział w spiskach. Wielkie uznanie jako archeolog zyskał sobie Klemens Koehler. Był nawet przewodniczącym Sekcji Archeologicznej PTPN. Tadeusz Szulc był ceniony jako krytyk muzyczny.
Pozostawił po sobie ciekawy pamiętnik "W Poznaniu i wokół niego. Wspomnienia poznańskiego lekarza". Hobby Czesława Meissnera stanowił tenis. Należał do pionierów tej dyscypliny sportu na gruncie poznańskim. Mecze rozgrywano w ogrodzie publicznym Willa Flora przy ul. Augusty Wiktorii, dziś Grunwaldzkiej.
Księgarze i wydawcy Działalność księgarska wiązała się z aktywnością wydawniczą. N a gruncie poznańskim na tym polu do końca lat 30. dominowali Niemcy i Żydzi. Pierwszą polską księgarnię i drukarnię w 1839 roku założył Walenty Stefański. Początkowo mieściła się na Garbarach, a potem w Bazarze. W tym samym roku Jan Zupański, najwybitniejszy na ziemiach polskich wydawca, otworzył na Starym Rynku księgarnię i wydawnictwo. Marceli Mott y pisał: "Od samego początku postanowił Zupański nie poprzestać na zwykłym sortymentowym handlu, lecz przyczynić się jako wydawca do wspierania sprawy narodowej w jednym z najważniejszych jej kierunków... ,,33 Śladem Stefańskiego i Żupańskiego poszli inni polscy księgarze i wydawcy.
Napoleon Kamieński i Jędrzej Moraczewski założyli w 1842 roku Księgarnię Krajową i Zagraniczną. W późniejszych latach wybitną rolę odegrali Mieczysław, Jarosław i Roman Leitgeberowie. Wydawali książki i czasopisma, takie jak "Orę
downik", "Kurier Poznański", "Wielkopolanin" i "Przegląd Kościelny". Prowadzili też ekspedycję książek i czasopism, wypożyczalnię książek i nut. Postacią, która odegrała nie tylko na gruncie poznańskim rolę wyjątkową, był Karol Rzepecki, wydawca, publicysta, polityk, założyciel Wielkopolskiej Księgarni N akładowej. Wydawał książki, albumy, ilustracje i obrazy sławiące dzieje Polski. Wśród wydawców wymienić też należy Adama Cybulskiego.
Rola wydawców i księgarzy była szczególna. Nie tylko że propagowali przez publikowane w swych wydawnictwach dzieła słowo polskie i tradycje narodowe, ale byli też mecenasami pisarzy i publicystów. Księgarnie były miejscami wyjątkowymi, gdzie spotykali się wydawcy, autorzy i czytelnicy, były swoistymi salonami literackimi. Wydawcy i księgarze nie stronili od działalności pisarskiej, społecznej i politycznej. Jan Żupański należał do TNP i znalazł się w gronie założycieli PTPN. Żywą była aktywność Leitgeberów - działali w TNP, w PTPN, w Towarzystwie Czytelni Ludowych. Jarosław Leitgeber był prezesem Związku Księgarzy Polskich na Rzeszę Niemiecką, zasiadał też w Radzie Nadzorczej Banku Włościańskiego. Mieczysław Leitgeber wykształcił całe pokolenia polskich księgarzy. Jarosław Leitgeber, piszący pod pseudonimem Jana Tworzymira, był autorem poczytnych książeczek dla ludu. Pisarstwem zajmował się również Karol Rzepecki, autor pierwszych w piśmiennictwie polskim dzieł poświęconych wyborom parlamentarnym. Książki "Pobudka Wyborcza", "Naprzód czy Wstecz", "Historia ustawy wyborczej pruskiej" odegrały ogromną rolę tak ze względu na wnikliwą analizę wyborów do sejmu pruskiego i parlamentu Rzeszy, ale także jako środek agitacyjny. W historiografii polskiego parlamentaryzmu w dobie zaborów stanowią pozycje klasyczne, które przetrwały próbę czasu. Wydawcy i księgarze odegrali też znaczącą rolę w życiu politycznym. Na czoło wybija się postać Walentego Stefańskiego, założyciela pierwszej w Polsce organizacji spiskowej w charakterze plebejsko-chłopskim. Był to powstały w 1842 roku Związek Plebejuszy. Celem Plebejuszy było odzyskanie niepodległości opierając się na radykalnych reformach społecznych. Pod tym ostatnim względem program oscylował między socjalizmem a komunizmem utopijnym. Na skutek aresztowań w 1845 roku Związek Plebejuszy został rozbity. Napoleon Kamiński należał do Tajnego Komitetu Poznańskiego kierowanego przez Karola Libelta. Znaczącą rolę w Narodowej Demokracji odegrał Roman Leitgeber, członek Ligi N arodowej i współzałożyciel w 1906 roku spółki wydawniczej N owa Drukarnia.
Spółka ta wydawała czołowe pisma endeckie z "Kurierem Poznańskim" na czele. Karol Rzepecki był członkiem Rady Głównej i Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Demokratycznego, później Towarzystwa Narodowo-Demokratycznego. W tym też czasie bracia Bolesław i Józef założyli Drukarnię N akładową Braci Winiewiczów. Publikowali Roczniki PTPN, dzieła naukowe i popularne w kręgach młodzieży pismo "Brzask".
Redaktorzy i dziennikarze Rola redaktorów poszczególnych pism w warunkach zaboru pruskiego była szczególna. Przez całe dziesięciolecie obowiązywała zasada solidarności narodo
Lech Trzeciakowski
wej. Unikano więc tworzenia oficjalnych stronnictw politycznych, jako sprzecznych z tą zasadą. Oczywiście istniały podziały polityczne. Zwolennicy określonych orientacji grupowali się wokół redakcji poszczególnych pism. Używano więc określeń: stronnictwo "Dziennika Poznańskiego", "Orędownika" itp. Redakcje były miejscem ważnych spotkań politycznych, gdzie niekiedy zapadały istotne decyzje dotyczące taktyki i strategii. W szalonych latach 40. życie polityczne toczyło się zakonspirowanym i jawnym nurtem. Redaktorzy niektórych pism z jednej strony działali legalnie, z drugiej prowadzili działalność spiskową. Na czoło wysuwały się tu postacie wspomnianego już Karola Libelta i jego najbliższego współpracownika, historyka Jędrzeja Moraczewskiego. Obaj hołdowali poglądom demokratycznym, czemu dawali wyraz na łamach wydawanego przez nich "Dziennika Domowego". Wypieki na licach piękniś poznańskich wywoływały barwne ryciny, prezentujące olśniewające kreacje znad Sekwany. Pismo to jednak nie zaspokajało ambicji wydawców i tak rozpoczął swój żywot "Rok... pod względem Oświaty, Przemysłu i Wypadków czasowych". Skrajne poglądy prezentowało małżeństwo Antoni i Julia z Molińskich Woykowscy. Oni to nadali czołowemu pismu literacko-społecznemu - "Tygodnikowi Literackiemu" - radykalny charakter. Żywioły konserwatywno-liberalne skupiały się wokół "Orędownika Naukowego". Wydawali go znany nam już Antoni Popliński i historyk Józef Łukaszewicz. Na skrajnie prawym skrzydle znalazł się ultramontański "Przegląd Poznański", którego redakcja spoczywała w rękach Jana Koźmiana. Działalność wymienionych wyżej redaktorów pism miała ogromne znaczenie.
W owych latach Poznań był centrum życia kulturalnego w kraju. Zawdzięczał to ukazującym się pismom, bliskim kontaktom z emigracją i najważniejszym centrum polskiego życia kulturalnego i politycznego, jakim w owym czasie był Paryż. Łamy pism poznańskich udostępniono największym pisarzom polskim.
Wystarczy tylko wymienić nazwiska Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego, Cypriana Kamila Norwida, Wincentego Pola, Seweryna Goszczyńskiego, Ignacego Kraszewskiego, Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, by zdać sobie sprawę z poziomu, jaki te pisma reprezentowały. Był to rzeczywiście złoty okres kultury Poznania. Cios zadały mu represje zaborcy. W następnych dziesięcioleciach pojawili się redaktorzy, których wpływ na życie Polaków pod zaborem pruskim był znaczący i którzy nadawali ton społeczności polskiej w Poznaniu. Kilku z nich związanych było z redakcją "Dziennika Poznańskiego". Było rzeczą charakterystyczną, że w pierwszych latach redaktorzy tego pisma reprezentowali pokolenie powstańców styczniowych. Władysław Bentkowski, wraz z Hipolitem Cegielskim założyciel pisma w 1859 r., brał udział w powstaniu, pełniąc funkcję szefa sztabu Mariana Langiewicza. W bojach powstańczych brał także udział Edmund Callier. Najwybitniejszą postacią był jednak Franciszek Dobrowolski, członek jednego z rządów powstańczych. W 1871 roku osiedlił się w Poznaniu i objął redakcję "Dziennika Poznańskiego". Niewiele upłynęło czasu, a stał się swoistym dyktatorem. Pełnił szereg ważnych funkcji społecznych. Przez 13 lat, w latach 1883-96, sprawował bezinteresownie funkcję dyrektora Teatru Polskiego. Położył ogromne zasługi dla rozwoju zawodu dziennikarskiego. Do jego czasów pisaniem do czasopism i gazet
parali się wszyscy, którzy lepiej lub gorzej dzierżyli w ręku pióro. Byli to nauczyciele gimnazjalni, księża, urzędnicy, ziemianie. Dobrowolski stawiał na profesjonalizm zawodu dziennikarskiego. Nie łatwo było jednak dziennikarzom zdobyć sobie właściwą pozycję. Traktowani byli często jako hetki-pętelki, np. nie pozwalano im na przysłuchiwanie się obradom polskich władz wyborczych. "Na zebraniach tych bywał urzędnik policji pruskiej, ale dziennikarza polskiego nie chciano na nie dopuścić". Opory te przełamał Dobrowolski. "Potrzeba było dopiero twardej walki, nim F. Dobrowolskiemu pozwolono jako dziennikarzowi uczestniczyć w walnych zebraniach Centralnego Komitetu Wyborczego na Wielkie Księstwo Poznańskie"34. Notabene przyszło mu to łatwiej, jako że pełnił funkcje sekretarza, a następnie prezesa Komitetu Wyborczego na Miasto Poznań. Gdy "Dziennik Poznański" Dobrowolskiego przeznaczony był dla elit, to działający w tym samym czasie Roman Szymański podjął się niełatwego zadania kierowania pismem przeznaczonym dla tzw. warstw średnich, a nawet niższych. Za cel stawiał sobie podniesienie świadomości narodowej, społecznej i politycznej przede wszystkim mieszczaństwa. Cel ten udało mu się osiągnąć. Wpływowym redaktorem był też Stanisław Knapowski, wydawca dziennika "Postęp". Pismo jego trafiało również do sfer robotniczych i mieszczańskich. Na łamach "Postępu" pojawiały się hasła antysemickie. Ostatnim pismem, którego redakcja była zarazem ośrodkiem politycznym, był wydawany w latach 1894-96 "Przegląd Poznański". Jego redaktorzy, reprezentujący różne profesje, sympatyzowali z Narodową Demokracją. Jeden z jego redaktorów, Władysław Rabski, jako pierwszy użył określenia "Młoda Polska". Oznaczać to miało, że redaktorzy "Przeglądu Poznańskiego" reprezentują nowe prądy, pozostające w opozycji do wpływowych w Poznańskiem konserwatystów. "Przegląd Poznański", pismo stojące na wysokim poziomie, nie zyskało sobie jednak liczniejszego grona czytelników i upadło. Znaczącą postacią w świecie redaktorsko-dziennikarskim i politycznym był Marian Seyda, prawnik z wykształcenia, założyciel i naczelny redaktor wychodzącego od 1906 roku nowego "Kuriera Poznańskiego", czołowego organu Narodowej Demokracji. W dobie I wojny światowej Seyda był członkiem Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu.
Prawnicy Grupą zawodową, która odegrała znaczną rolę w życiu miasta, byli prawnicy, niejako predystynowani do pełnienia ważnej funkcji z racji swego wykształcenia i możliwości uprawiania wolnego zawodu, co uniezależniało ich od władz zaborczych. Większość z nich prowadziła kancelarie adwokackie. Odznaczali się najwyższego lotu profesjonalizmem, czego dawali liczne dowody, broniąc w procesach politycznych, które władze pruskie wytaczały polskim działaczom, księżom, organizacjom, redakcjom pism, a także rodzicom strajkującej młodzieży. Jedynie Stanisław Mott y nie prowadził kancelarii, a pełnił funkcję radcy sądowego. Jakub Krauthofer- Krotowski był jedną z wiodących postaci Wiosny Ludów. Należał do utworzonego w Poznaniu Komitetu Narodowego. Brał udział w walkach powstańczych, a po upadku powstania ze swym oddziałem partyzanckim opanował Mosinę, gdzie ogłosił Rzeczpospolitą Polską. Był posłem na
Lech Trzeciakowski
sejm pruski. Władysław Niegolewski to jedna z najpiękniejszych postaci ruchu niepodległościowego. W 1848 r. należał do poznańskiego Komitetu Narodowego. Brał udział w powstaniu styczniowym, gdzie został ranny. Pełnił wielokrotnie godność posła do sejmu pruskiego i parlamentu Rzeszy. Stanisław Mott y, pionier spółek pożyczkowych, od 1863 r. aż do śmierci w 1900 r. pełnił funkcję posła do sejmu, a następnie także parlamentu Rzeszy. Był prezesem koła polskiego w sejmie pruskim. Kazimierz Szuman koncentrował się na pracy społecznej w PTPN i TNP, pełniąc przez kilka lat godność prezesa. Podobną drogą, jako działacz społeczny, podążał Jarogniew Drwęski. Był między innymi prezesem Związku Kół Śpiewaczych, zasiadał też w Radzie Miejskiej. Z ruchem narodowodemokratycznym związani byli Bernard Chrzanowski, Cyryl Rataj ski, Władysław Seyda i Wojciech Trąmpczyński. Chrzanowski i Trąmpczyński byli posłami do parlamentu Rzeszy. W dobie I wojny światowej należeli do konspiracji politycznej, utrzymując żywe kontakty z ośrodkiem szwajcarskim, a następnie z Komitetem N arodowym Polskim w Paryżu.
Ryc. 6. Gmach Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, 1908 r. Wł. Muzeum Historii Miasta Poznania.
Pisarze, naukowcy, muzycy, aktorzy, artyści, architekci Poznańskie milieu naukowo-artystyczne z braku uniwersytetu nie należało do wiodących na ziemiach polskich. Mimo to wydało szereg znaczących postaci. Wśród poetów prym wiódł Ryszard Berwiński, który notabene incydentalnie bywał w Poznaniu. Angażował się politycznie. W 1848 roku należał do Komitetu Narodowego w Poznaniu. Współpracował też w poznańskimi pismami. Spośród literatów wymienić nam trzeba Bibliannę Moraczewską, autorkę powiastek i popularnych obrazków z dziejów Polski. Najcenniejszym okazał się jej "Dziennik" wydany w 1911 roku. Przez szereg lat mieszkał w Poznaniu zasłużony pisarz, publicysta, księgarz, wydawca Józef Chodszewski, autor niezliczonych powiastekdla ludu, sztuk teatralnych, popularnie ujętych dziejów Polski. Jego twórczość cieszyła się ogromnym wzięciem, np. broszura "Sobieski pod Wiedniem" doczekała się 20 wydań w nakładzie 100 tys. egzemplarzy. W Poznaniu wydał też kilka pism, które okazały się efemerydami. Władze gnębiły go procesami, karami grzywny i więzieniem. Wielkie zasługi położyła Maria Wicherkiewiczowa - literatka, autorka licznych rozpraw z przeszłości Poznania. Znaczącą rolę w dziejach miasta odegrali historycy: Jędrzej Moraczewski, Józef Łukaszewicz, Kazimierz Jarochowski, Edmund Callier i Stanisław Karwowski. Swą twórczość poświęcili dziejom Polski, Wielkopolski oraz Poznania. Niektóre z ich dzieł przetrwały próbę czasu, jak Łukaszewicza" Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania", Jarochowskiego "Literatura poznańska w pierwszej połowie bierzącego stulecia", Karwowskiego trzytomowa "Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego". J arochowski, Callier i Karwowski brali też czynny udział w życiu publicznym. Jarochowski należał do spisków lat 40., uczestniczył w powstaniu poznańskim 1848 r., był współzałożycielem PTPN i redaktorem "Roczników". W1878 r. otrzymał godność członka korespondenta krakowskiej Akademii Umiejętności. Burzliwe było życie Calliera, żołnierza Legii Cudzoziemskiej, uczestnika wojny krymskiej, który brał udział w powstaniu styczniowym, dowodząc oddziałami partyzanckimi. Po powrocie do Poznania administrował "Dziennikiem Poznańskim". Stanisław Karwowski był przewodniczącym koła radnych polskich w Radzie Miejskiej Poznania, działał w Towarzystwie św. Wincentego a Paulo, w TNP, był wiceprezesem PTPN. U schyłku epoki rozbiorowej swą karierę rozpoczynali uczeni tej miary, co historyk sztuki ks. Szczęsny Dettloff i archeolog Józef Kostrzewski. Obaj byli związani z PTPN. Popularną i cenioną postacią był Bolesław Dembiński, kompozytor. Położył ogromne zasługi dla rozwoju chóralistyki poznańskiej. Współpracował z Teatrem Polskim. Jemu zawdzięczamy pierwsze pełne wystawienie "Halki" Moniuszki. Był autorem kantaty do słów Wincentego Pola "Pieśń o ziemi naszej". Środowisko aktorskie reprezentowało małżeństwo N uny Młodziejowskiej i Bolesława Szczurkiewiczów, kierujących Teatrem Polskim w latach 1912-14. Dyrektorzy i aktorzy, na co już zwrócił uwagę Solski, mieli do spełnienia nie tylko misję artystyczną, ale i narodową. Teatr Polski bez cienia przesady był świątynią słowa polskiego, "cackiem i pieścidełkiem". "Publiczność kochała swój teatr" - wspominała Szczurkiewiczowa 35 .
Wśród artystów malarzy postacią wybijającą się był Marian Jaroczyński. Swą twórczość poświęcił tematyce narodowej. Szczególnie cenne są grafiki poświęcone wydarzeniom 1848, a także wspaniałe portrety. W Poznaniu założył własny zakład litograficzny. Prowadził też powstałą przy Towarzystwie Przemysłowym Wieczorową Szkołę Rysunków i Modelowania. W czasie powstania styczniowego należał do komitetu niosącego pomoc walczącym, za co został aresztowany i skazany na więzienie. Na dzieła tworzących w Poznaniu polskich architektów Stanisława Hebanowskiego i Rogera Sławskiego spojrzeć należy z dwojakiego punktu widzenia. Z jednej strony to wysoka klasa wznoszonych przez nich budowli Teatru Pol
Lech Trzeciakowskiskiego czy gmachu PTPN, z drugiej ich funkcja narodowa. Były one siedzibami najważniejszych instytucji polskich pod pruskim zaborem. Duże znaczenie miał fakt, że wzniesione zostały w centrum miasta, w którym to od zarania panowania pruskiego toczył się swoisty pojedynek polsko-niemiecki na imponujące gmachy użyteczności publicznej. Dzieła polskich architektów budziły dumę narodową i umacniały w przekonaniu, że w każdej dziedzinie możemy rywalizować z dysponującym znacznie większymi możliwościami finansowymi konkurentem. Na barkach architektów spoczywała wielka odpowiedzialność i z innego względu, a mianowicie na wzniesienie tych gmachów łożyli wszyscy, arystokracja, ziemiaństwo, inteligencja świecka i duchowna, rzemieślnicy, kupcy, chłopi, robotnicy, nie brakowało i grosza wdowiego. Powszechnie lubianą i popularną postacią w Poznaniu był Kazimierz Kantak.
Na skutek burzliwych wydarzeń nie ukończył nauk gimnazjalnych i przez wiele lat jego życie płynęło według porzekadła "raz na wozie, raz pod wozem". Dzięki opiece stryja - proboszcza, zdobył podstawy materialnej egzystencji, rzucił się w wir życia społecznego i publicznego. Zdobył sobie szczególne uznanie jako parlamentarzysta i obrońca polskich praw narodowych. Był gorącym miłośnikiem Tatr, należał do Towarzystwa Tatrzańskiego. Jego imieniem została nazwana pierwsza brama w Dolinie Kościeliskiej. Był człowiekiem niezwykle towarzyskim, lubianym przez rodaków, ale także niemieckich kolegów, niekiedy politycznych przeciwników. Pisano: "poseł Kantak lubianym był przez wszystkie stronnictwa, mianowicie dla swego miłego i jowialnego usposobienia"36.
Więzi środowiskowe Inteligencja poznańska stanowiła zwartą wewnętrznie warstwę. Zawdzięczała to nieformalnym i formalnym więziom. Początki tych więzi sięgały nauki gimnazjalnej, a następnie uniwersyteckiej. Silnie cementowała działalność w tajnych organizacjach uczniowskich i studenckich, a również na polu bitewnym w dobie powstań narodowych. Kolejnym etapem była działalność w różnego typu organizacjach, z których najważniejszą była praca w TNP i PTPN. Towarzyskie spotkania w gronie przyjaciół często odbywały się w gościnnym domu Walentyny i Hipolita Cegielskich, wtedy jeszcze mieszkających w Bazarze. Pan Hipolit ogromnie lubił życie towarzyskie. Bywało u nich niemało gości "Mateccy, Kaczkowscy, Marcelostwo, wdówka Kaczkowska, nasza familia żeńska i męska - Staś we fraku i całych rękawiczkach - nawet w botach (!) glancowanych, roboty misternej Caldarolego. Prócz tego G. Potworowski sam, X. Brzeziński, Janiszewski, Prusinowski, syndyk Wegener, ref Karpiński i Jarochowski, prof. Wanowski, i nikt więcej"37. Pielęgnowano też zwyczaje podkreślające więzi profesjonalne. W Poznaniu istniał zwyczaj, że młody lekarz podejmujący praktykę składał wizyty starszym kolegom. "Składanie tych wizyt w stroju wizytowym, było, jeżeli się zważy, że takich wizyt było około pięćdziesięciu, obowiązkiem dość uciążliwym"38. Potem, rzecz jasna, następowały rewizyty. Heliodor Święcicki bardzo zabiegał o wewnętrzną konsolidację polskiego stanu lekarskiego. W swej wielkopolskiej rezydencji, bo tylko tak nazwać można jego mieszkanie w Pałacu Działyńskich,
Ryc. 7. Willa rodziny Cegielskich w ogrodzie przy ul. Podgórnej.
Wt. Muzeum Historii Miasta Poznania.
w którym osiem pokoi, pełnych przepysznych mebli, obrazów, rzeźb, a także wyposażonych w fontanny, przeznaczonych było dla przyjmowania gości, urządzał rauty dla świata lekarskiego. Ważnym miejscem spotkań były salony literackie. W szalonych latach 40. było ich w Poznaniu kilka. Jednym z bardzo frekwentowanych był salon rodzeństwa Moraczewskich: Jędrzeja - historyka i Biblianny - poczytnej literatki. Dom ich przy ulicy Berlińskiej (dziś 27 Grudnia) stał otworem dla uczonych, pisarzy, artystów. "00. Odwiedzały Moraczewskich niemal wszystkie osobistości postępowe, w ruchach ówczesnych lub piśmiennictwie udział mające, które w Poznaniu mieszkały albo przejeżdżając, krócej lub dłużej gościły". Podobny salon prowadzili Antoni i Julia Woykowscy. Gromadzili ludzi o radykalnych poglądach, ale i nie brak było i zwykłych pieczeniarzy, nadużywających rozrzutnej gościnności gospodarzy. Wielce lubianym miejscem spotkań i dysput był dom młodziutkiego małżeństwa Edwarda i Anieli Dembowskich przy ul. Podgórnej. Minęły szalone lata. Represje po powstaniu 1848 roku spowodowały, że zamarło życie towarzyskie. Gość przyjezdny pisał: "życia towarzyskiego tam być nie może, gdzie zupełnie brak salonów, które miały tradycję, swą wystawę". Jednym z nielicznych był salon prowadzony przez Wandę z Kwileckich i Władysła, wa Niegolewskich w ich mieszkaniu przy ul. Sw. Marcin 15. Odbywały się tam spotkania literackie. Wydarzeniem była improwizacja w wykonaniu młodziutkiej, ale już dość sławnej Deotymy, Jadwigi Łuszczewskiej. Biblianna Moraczew
Lech Trzeciakowskiska z charakterystyczną dla pań życzliwością tak ją rysowała: "młoda jeszcze, nie więcej nad lat 20, postaci wcale nie smukłej, ale tłuściutka i szerokawa, wzrostu średniego blondyna, z grubymi rysami, a gdzie brwi, ani k ,,39 zna u .
Dawne bujne życie towarzyskie odrodziło się w podniecającej atmosferze fin de siecle'u. Miejscem, gdzie spotykał się nie tylko poznański monde, była willa wzniesiona przez Hipolita Cegielskiego przy ul. Podgórnej, w której następnie rezydował jego syn Stefan. Honory domu czyniły Albertyna Cegielska de domo Nieżychowska, a po jej śmierci Paulina de domo Bajońska. Kto tam nie bywał: Ignacy Paderewski, Henryk Sienkiewicz, Julian Fałat, arcybiskup Florian Stablewski, biskup Edward Likowski. Salon w pełni tego słowa znaczeniu prowadził Józef KościeIski, bardzo majętny posiadacz ziemski, dramaturg, poeta, niezbyt fortunny polityk, prezes Towarzystwa Dziennikarzy i Literatów. "Za prezesury Kościeiskiego w gościnnym domu prezesa przy ulicy Ogrodowej 18 skupiali się dla wymiany poglądów ludzie piszący", wspomina Maria Wicherkiewiczowa. Spotykano się również u Heliodora Święcickiego. W jego apartamentach w czwartki odbywały się wieczory literackie. N a zebraniach towarzyskich kwitł sarkazm, humor, złośliwość i wesołość. W salonie popisywano się dowcipami. Raz po raz zza kulis sejmowych nad Sp rewą przyfrunęły świetne dowcipy polityczne posła Trąmpczyńskiego lub adwokata Wolińskiego"40. Na spotkaniach tych oczywiście koncertowano. Wielkie wzięcie miał tu "00. okulista, dr Kazimierz Jarnatowski, który stanowczo większe miał powodzenie w Poznaniu jako skrzypek, aniżeli jako l k ,,41 e arz .
Ryc. 8. Cukiernia A W. Żuromskiego.
WŁ Muzeum Historii Miasta Poznania.
Bywały w Poznaniu kawiarnie, w których spotykali się przedstawiciele inteligencji. Słynną była cukiernia Antoniego Pfitznera w Starym Rynku. "Schodzili się tam literaci, artyści, profesorowie, prawnicy, lekarze - w ogóle wszyscy ci, co żyli gorętszym tętnem". W końcu XIX wieku ludzie pióra, dziennikarze i literacizwiązani z "Przeglądem Poznańskim", sympatycy Ligi Narodowej, spotykali się w cukierni Żuromskiego przy ulicy Bismarcka (dziś Kantaka). Odrębną sprawą było utrzymywanie więzi pozakordonowych. Poznańskie środowisko było organizatorem wielkich ogólnokrajowych zjazdów. Najświetniejszymi były w 1884 roku Zjazd lekarzy i przyrodników polskich, Zjazd prawników i ekonomistów polskich w 1893 roku oraz srebrny jubileusz "Nowin Lekarskich" obchodzony w 1913 roku. Dbano o kontakty nie tylko okazjonalne. Wśród członków PTPN licznie reprezentowani byli uczeni z innych ośrodków krajowych i emigracyjnych. Dokonując tego zwięzłego siłą rzeczy omówienia aktywności polskiej inteligencji Poznania w dobie zaborów, trudno oprzeć się przekonaniu, że rzeczywiście była ona "przodowniczką" i "Kwiatem narodu". Cechowała ją fachowość i zrozumienie posłannictwa. Pracując na niwie społecznej, narażając się na szykany zaborcy, nie cofała się też przed daniną krwi, gdy "zagrały surmy bojowe". W pełni jej rolę i znaczenie doceniali przeciwnicy. Wilhelm Massów, autor głośnej książki "Die Polennot im deutschen Osten" (w wolnym tłumaczeniu "Problem polski na wschodnich niemieckich rubieżach"), podnosił, że wybitną rolę w ruchu polskim zajmuje "świadomy celów, sprytny, pilny, energiczny, a do tego często jeszcze fanatyczny kupiec, fabrykant, l e kar z, a d w o k a t, a p t e - kar z, n a u c z y c i e l [podkreślenie autora] itp ,,42.
PRZYPISY:
1 T. Łepkowski, Polska - narodziny nowoczesnego narodu 1764-1870, Warszawa 1967, s. 160.
2 Cyt. za W. Jakóbczyk, Towarzystwo Naukowej Pomocy w Wielkopolsce 1841-1939, Poznań 1985, s. 132.
3 K. Libelt, O miłości ojczyzny (w:) K. Libelt, Samowładztwo rozumu i objawy filozofii słowiańskiej. Opracował i wstępem opatrzy! A. Walicki, Warszawa 1967, s. 61. 4 Cyt. za W. Molik, Wokół "Przeglądu Poznańskiego". Próby politycznego usamodzielnienia się inteligencji polskiej w Poznańskiem w końcu XIX w., (w:) Inteligencja polska XIX i XX wieku. Studia. Pod redakcją Ryszardy Czepulis-Rastenis, Warszawa 1981, s. 229. 5 "Wielkopolski słownik biograficzny", Warszawa- Poznań 1983.
6 K. Makowski, Mobilność społeczna mieszkańców Poznania, (w:) Dzieje Poznania 1793-1918, Pod redakcją Jerzego Topolskiego i Lecha Trzeciakowskiego, Warszawa-Poznań 1994, s. 285; W. Molik, Kształtowanie się inteligencji polskiej w Wielkim Księstwie Poznańskim 1841-1870, Warszawa-Poznań 1979, s. 68; W. Molik, Inteligencja polska w dziewiętnastowiecznym Poznaniu, "Kronika Miasta Poznania", 2/98, s. 28. 7 L. Solski (Ludwik Napoleon Sosnowski), Wspomnienia 1855-1893, na podstawie rozmów zapisał Alfred Woycieki, Kraków 1955, s. 167. 8 Cyt. za E. Pieścikowski, Życie literackie Poznania w pierwszej połowie XIX wieku, (w:) Dzieje Poznania 1793-1918, s. 596.
9 L. Solski, op. cit., s. 177.
10 Ibidem, s. 167-168.
11 Cyt. za: Wielkopolska (1815-1850). Wybór źródeł. Opracował Witold Jakóbczyk, Wrocław 1952, s. 158.
12 L. Trzeciakowski, Karol Marcinkowski - bohater narodowy, "Kronika Miasta Poznania", 3/96, s. 38.
Lech Trzeciakowski
13 Cyt. za Z. Grot, Życie i działalność Karola Libelta, Warszawa-Poznań 1977, s. 81.
14 Cyt. za Z. Grot, op. cit., s. 122,127.
15 Cyt. za S. Karwowski, Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego, T. II, Poznań 1919, s. 181.
16 Z. Zieliński, Mieczysław Ledóchowski 1866-1886, (w:) Na stolicy prymasowskiej w Gnieźnie i w Poznaniu. Szkice o prymasach Polski w okresie niewoli narodowej i w II Rzeczypospolitej. Praca zbiorowa pod redakcją F. Lenorta, Poznań 1982, s. 122. 17 Z. Ostrowska- Kębłowska, Dzieje Kaplicy Królów Polskich czyli Złotej w katedrze poznańskiej, Poznań 1997, s. 33. 18 Z. Zieliński, Florian Stablewski 1891-1906, (w:) Na stolicy prymasowskiej..., s. 270.
19 Cyt. za W. Jakóbczyk, Ks. Piotr Wawrzyniak, (w:) Wielkopolanie XIX wieku. Praca zbiorowa pod redakcją W. Jakóbczyka, Poznań 1969, s. 371. 20 Cyt. za: Wielkopolska..., s. 135.
21 M. Mott y , Przechadzki po mieście. Opracował i posłowiem opatrzył Z. Grot, Poznań 1957, s. 194.
22 Cyt. za W. Jakóbczyk, Prasa, (w:) Dzieje Wielkopolski T. II. Lata 1793-1918. Pod redakcją W. Jakóbczyka, Poznań 1973, s. 600. 23 Cyt. za L. Słowiński,... Nie damy pogrześć mowy, Poznań 1982, s. 126.
24 Cyt. za L. Słowiński, op. cit., s. 286.
25 S. Karwowski, Historja Wielkiego Księstwa Poznańskiego, T. III, 1890-1914, Poznań 1931, s. 91.
26 M. Mott y, op. cit., T. II, s. 464.
27 Cyt. za L. Słowiński, op. cit., s. 300.
28 T. Szulc, W Poznaniu i wkoło niego. Wspomnienia poznańskiego lekarza, Poznań 1995, s. 104.
29 M. Mott y, op. cit., T. II, s. 418.
30 T. Szulc, op. cit., s. 40.
31 Ibidem, s. 156.
32 Ibidem, s. 127.
33 M. Mott y, op. cit., T. I, s. 75.
34 Cyt. za W. Molik, Dziennikarze polscy pod panowaniem pruskim 1890-1914 (próba charakterystyki), (w:) Inteligencja polska XIX i XX wieku. Studia 5. Pod redakcją R. Czepulis-Rastenis, Warszawa 1983, s. 141-142. 35 Nuna Młodziejowska-Szczurkiewiczowa, Kartki z niedokończonego pamiętnika, (w:) Poznańskie wspominki, s. 247.
36 Cyt. za Z. Grot, Kazimierz Kantak 1824-1886, (w:) Wielkopolanie XIX wieku, T. II, s.283. 37 Cyt. za Z. Grot, Hipolit Cegielski 1813-1868, Warszawa- Poznań 1980, s. 138.
38 T. Szulc, op. cit., s. 117.
39 B. Moraczewska, Dziennik wydany z oryginału przez wnuczkę (Ludwikę Dobrzyńską-Rybicką), Poznań 1911, s. 56-57. 40 Maria Wicherkiewiczowa, Najmilsze miasto, (w:) Wspominki poznańskie, s. 181.
41T. Szulc, Rzecz o poznańskich lekarzach, (w:) Wspominki poznańskie, s. 188; M. Wicherkiewiczowa, Najmilsze miasto, (w:) Wspominki poznańskie, s. 181. 42 W. von Massów , Die Polennot im deutschen Osten, Berlin 1907, s. 34.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr2; Inteligencja poznańska, historia i wspomnienia dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.