POCZĄTKI KULTU MATKI BOSKIEJ ŁASKAWEJ Z KLASZTORU FRANCISZKAŃSKIEGO PRZY ŚW. ROCHU, A POTEM NA PODGÓRCZU W MIEŚCIE POZNANIU
Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr1 ; Śródka, Ostrówek, Św.Roch
Czas czytania: ok. 51 min.WYDALI WANDA KARKUCIŃSKA I JACEK WIESIOŁOWSKI
N a wieść o cudowych łaskach przy obrazie Matki Boskiej w kaplicy ojców Franciszkanów, stojącej na Podgórczu przy wznoszonym właśnie kościele franciszkańskim, i o składanych przy obrazie wotach oraz zbierających się tam wiernych oficjał poznański Wojciech Dobrzelewski powołał komisję, która miała stwierdzić charakter doznawanych tam łask i cudów. W skład komisji powołanej 18 maja 1668 roku weszli: kanonik poznański Stefan Moręski, doktor teologii, penitencjarze katedralni poznańscy - Wojciech Brodziński, Stanisław Grudowicz i Jan Woniecki, oraz zakonnicy z klasztorów poznańskich - dominikanin Wojciech Bartochowski, doktor teologii, jezuita Paweł Modzelewski, profesor teologii w kolegium poznańskim, i bernardyn Walerian, lektor teologii. Było to kompetentne grono kapłanów, w którym przeważali teologowie.
Na pierwsze posiedzenie komisji w dniu 30 czerwca 1668 roku udali się do kaplicy franciszkańskiej na Podgórczu kanonik Stefan Moręski wraz z penitencjarzami Brodzińskim, Grudowiczem i W onieckim. Przyjęli zeznania zaledwie pięciu świadków - dwóch studentów jezuickich i trojga szlachty:
[1] Et in primis venerabilis Paulus Szumiński minorum ordinum clericus, philosophiae in collegio PP. Societatis Jesu Posnaniensis auditor, annorum viginti sex circiter, heri confessus, sacraque Synaxi refectus, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [A na początek czcigodny Paweł Szumiński, kleryk niŻSzYch święceń, słuchaczfilozofii w kolegium ojców jezuitów poznańskich, lat około 26, świeżo wyspowiadany, Św. kom un ią p ożYwiony, pamiętając o złożonej przYsiędze, powiedział}: Żem ja, będąc od złego nieprzyjaciela znacznie w głowę raniony nad pięstkiem z lewy strony i na to dwie niedziel chorując, potym róża przypadła, która twarz, oczy i jedno ucho tak opanowała, żem patrzyć i słyszeć nic nie mógł. W tej affekcjej róży, która mię przez trzy dni wielce trapiła, zostając, trzeciego dnia do tegom obrazu Naśw. Panny wotum uczynił - potym
KA R07 A W PUDY WIF1 M07NA" w KOŚCIELE o O. FRANCISZKANÓW W POZNANIUzaraz nazajutrz wstałem, chodziłem, na oczy widziałem i na ucho, jak należy, słyszałem. [2] Item ingenuus Albertus Ruthaliński philosophiae in eodem collegio Societatis J esu auditor , anno rum viginti duorum circiter, pro festo s. J oannis [24 VI (1668)] confessus, sacra Synaxi refectus, recognovit & dixit, idque memor iuramenti praestiti. [Także urodzony Wojciech Ruthaliński, słuchacz filozofii w tymże kolegium ojców jezuitów, lat około 22, wyspowiadany około św. Jana, posilony komunią zeznał, pamiętając o złożonej przysiędze}: Żem ja spadszy ze schodu w kostce i w kolanie nogę sobie wybił tak, aż mi jabłko w kolanie wyszło, które potym nabił mistrz, jednak nie mogłem chodzić i wielkie m boleści cierpiał, niemal na głowę błędział; i widząc, że mi nic nie pomagało nabicie mistrzowskie, usłyszawszy o tym obrazie, ex motu proprio [z własnej woli} kazałem się do niego zanieść. Tam uczyniwszy wotum i odprawiwszy moje nabożeństwo, dokąd mię dwaj zanieśli w krześle, samem się o kiju powrócił, przedtym nie mogąc i o dwu z miejsca postąpić. [3] Item generosus Paulus de Chomęcice Morawski exactor Posnaniensis, anno rum sexaginta duorum circiter, pro festo Paschatis [1 IV (1668)] confessus
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskiet sancta Synaxi refectus, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Także urodzony Paweł Z Chomącie Morawski, poborca poznański, lat około 62, na Wielkanoc wyspowiadany i posilony komunią, pamiętając o złożonej przYsiędze, powiedział]: Żem ja raz, nie dawnego czasu, idąc z izby upadł na róg poręcza u schodu z takim impetem, że mi od uderzenia się w prawym boku para żeber wklęsło - z czego wielka mdłość i boleści, jakoby mię strzałami przenikał, nastąpiły, żem też już o dyspozycyjej dusznej zamyśla wał. Potym upadku, drugiego dnia, jakoś we dwie godzinie przed południem, przyszedszy do mię brat Tomasz [Dybowski] laiczek franciszkan poznański i zastawszy mię w wielkiej boleści leżącego, rzekł mi te słowa: "Ofiaruj się do tego obrazu N aśw. Panny i obiecuj do tego obrazu co będzie potrzebnego; miej ufność wielką w Panu Bogu, a będziesz zdrów." I rzekłem mu: Idiże Ojcze, a ofiaruj mię. W tym, we trzy godziny jak mię ofiarował, wstałem z łóżka o swej mocy, ból on ustał, żebra w swoje porę znowu przyszły, a dopierom nazajutrz, za radą cyrulika, puszczał krew i lekarstwo wziął; ale już mi był cale ból ustał i żebra na miejscu swoim stanęły - za co oddałem, podług intencyjej mojej, koronce dwie srebrne złociste: jedne na głowę N aśw. Panny, a drugą także na głowę Pana Jezusa. [4] Item generosa Christina Górzyńska annorum sexaginta quatuor circiter, pro festo s. Joannis [24 VI (1668)] confessa & sancta Synaxi refecta, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit [Także urodzona Krystyna GórzYńska, lat około 64, na św. Jana wyspowiadana i komunią posilona, pamiętając o złożonej przYsiędze, powiedziała]: Żem w przeszły poniedziałek [25 VI 1668], we wsi Raszewach, nagle zachorowała tak, żem już była odeszła od siebie. Jako uznał pan Gosławski, który był przy mnie, gdy już pulsu nie uczuł i prawie zdesperował, i nikomu się to nie zdało, bym miała z tej choroby powstać. Wtym z onego zapomnienia się, nibym troszeczkę do siebie przyszła, mówić nie mogąc - sercem tylko uczyniła intencyję do tegoż obrazu, uczyniwszy - zarazem cale ozdrawiała. Nazajutrz do Poznania wyjechałam i ślub mój do tego obrazu oddała.
[5] Item nobilis Blasius Zakrzewski viginti sex annorum circiter, pro festo SS. Corporis Christi proxime praeteriti [31 V (1668)] confessus communieavit & memor iuramenti praestiti recognovit dixitque. [Także szlachetny Błażej Zakrzewski, lat około 26, wyspowiadany, na św. Bożego Ciała przYjął komunię Św., pamiętając o złożonej przysiędze, powiedział]: Żem ciężko bardzo tydzień cały chorował i w wielkiej gorączce zostawał; w tym brat Tomasz [Dybowski] laiczek do mnie przyszedł, nawiedzając, i ofiarował mię do tego obrazu Naświętszej Panny; aliści, skoro mię ofiarował, zaraz poty nastąpiły i począłem się lepiej mieć.
Zeznania pierwszej grupy świadków nie wyjaśniły w niczym fenomenu cudownego obrazu. Zarówno studenci, jak obaj szlachcice przebywali w Poznaniu w chwili doznawania cudownej łaski uleczenia z choroby. Morawski i Zakrzewski zostali ofiarowani do cudownego obrazu przez przybyłego do chorych brata Tomasza, laika franciszkańskiego. Jedynie urodzona Krystyna Górzyńska, poważna, 64-letnia szlachcianka, rozchorowała się w Raszewach i tam uczyniła ślub do obrazu. Charakterystyczne, że nie zgłosił się nikt z mieszczan czy przedmieszczan poznańskich.
W tej sytuacji dokonano powtórnego obwołania o posiedzeniu komisji mąjącej zbadać cuda, łaski i dobrodziejstwa tego obrazu. Ko a zebrała się już 5 lipca 1668 roku. Wzięli w niej udział - prócz uczestników poprzedniego przesłuchania - także dominikanin Wojciech Bartochowski i jezuita Paweł Modzelewski. Nie stawił się jedynie bernardyn Walerian, który zresztą w ogóle nie wziął udziału w przesłuchaniach świadków, niechętny w sławieniu konkurencyjnego odłamu franciszkańskiego. Do komisji zgłosiło się tym razem siedmiu świadków, w tym czterech franciszkanów poznańskich. Przybyli też doktor Liberiusz Kromer i cyrulik poznański Adam GruchaIski poświadcząjący ciężką chorobę swych pacjentów. Złożono następujące zeznania: [6] Et quidem primo perlectis commissionis literis, recepto ab examinandis iuramento corporali, tam ad Sancta Dei evangelia, quam per factum Imaginis Crucifixi Jesu praestito, prout status & vocatio cuiusque exigebat, de origine eiusdem Imaginis religio sus fr. Thomas Dibowski laicus eiusdem ordinis conventusque Posnaniensis professus, annorum quadraginta circiter, pro festo Visita tionis BYM [2 VII 1668] confessus, communione sacra refectus, memor iuramenti praestiti, ante omnia & principaliter recognovit dixitque. [Najpierw przeczYtawszY postanowienie komisji dla zbadania pochodzenia tego obrazu, przYjąwszY od egzaminowanych przYsięgę, CzY to na świętą Ewangelię Pańską, CzY to przez dotknięcie Jezusowego krucyfiksu, w zależności od statusu i profesji. Pobożny brat Tomasz Dyb o wski, laik tegoż Zakonu Konwentualnego i profes poznański, lat około 40, wyspowiadany na święto WizYtacji NMP, komunią posilony, pamiętając o złożonej przYsiędze, przede wSzYstkim i od początku zeznał i powiedział}: Roku Pańskiego tysięcznego sześćsetnego sześćdziesiątego szóstego obrazek ten Naśw. Panny od malarczyka Marcina, który go miał od Jakuba malarczyka, który u p. Franciszka malarza mieszczanina natenczas środeckiego za towarzysza robił, jako mi tenże Marcin powiedał, kupiłem za półtrzecia złotego za pozwoleniem mojego przełożonego. I mając ja go w celi swojej [przy św. Rochu] nabożnym do niego bywał, we dnie i w nocy modlitwy swoje prywatne od prawując i światło przed nim postawiając. Potym we wtorek świąteczny, po północy, jak na jutrznię zadzwoniono, wstając i ognia nie mając (który wskrzesawszy i przed obrazem postawiwszy) aliści postrzegłem na szacie tegoż obrazu krople wodniste, których było około sześci, albo piąci, mniej albo więcej, jedne większe, drugie mniejsze - o czym dałem znać (w niebytności O. gwardiana [Wojciecha Zawady]) ks. Franciszkowi [Wierzbickiemu, wikariuszowi chóru] i ks. zakrystianowi [Ludwikowi Jabłońskiemu], którzy przyszedszy, te krople widzieli. Które trwały od północka aż do prymarii, na którą do kościoła [św. Rocha] ten obrazek zaniosłem - a w tym już te krople były poschły, krom jednej, która pozostała i trwała aż do wielkiej mszy. Po której znowum ten obrazek wziął do cele swojej, gdzie długi czas zostawał, aż dopiero przed N arodzeniem Pańskim roku przeszłego [przed 25 XII 1667] przeniesiony jest pod Zamek, kiedym się i ja przeniósł z przedmieścia za rozkazaniem przełożonego. Który obrazek chowałem w celi swojej i dopiero przed powodzią roku teraźniejszego [1668], w dzień sobotni, gdym go w jednej komorze na ścienie, murowany ołtarzyk dla nie przystroiwszy, zawiesił - znowuż na szacie i na tymże miejscu jako pierwej, postrzegłem jedne kroplę wodnistą. Do którego obrazu, chodząc po jałmużnie, a widząc chorych ludzi,
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskiz miłości i nabożeństwa ku temu obrazowi ofiarowałem ich, którzy pocieszenie odnosili, jako i sami powiedzą. Tomasz Dybowski, inicjator kultu, wpisany do albumu bractwa św. Antoniego na pierwszej sesji bractwa 18 V 1670 jako pierwszy wśród laików franciszkańskich. Umieszczenie go w tekście pieśni o cudownym obrazie z 1673 r. może znaczyć, że już wtedy nie żył. [7] Religiosus P.F. Ludovicus labłonski eiusdem Ordinis, conventus sacristianus, annorum triginta hodie celebravit, memor iuramenti praestiti, unde haec imago inclaruit retulit et recognovit. [Pobożny Ojciec Ludwik Jabłoński, tegoż Zakonu i konwentu zakrystian in, lat 30 dziś obchodził, pamiętając o złożonej przYsiędze, skąd ten obraz zajaśniał, zeznał i powiedział}: Żemja będąc od nowego lata [od Nowego Roku 1668] aż do pół Postu bardzo ciężką chorobą złożony, że już o mnie pan doktor [Liberiusz Kromer] zdesperował i już prawie blisko śmierci będącemu, ociec gwardian [Wojciech Zawada] (świeżo na ten czas z drogi powróciwszy) na śmierć kazał mi się dysponować i po dyspozycyjej już prawie konającego odszedł. Nazajutrz rano, tenże ociec gwardian wstawszy, gdy do tego obrazu Naśw. Panny ofiarował mię i mszę św. na tę intencje odprawił; aliści po onej ciężkiej chorobie w której ze mnie rudowizny albo zgniłości i innych szpetnych humorów niemal ćwierciami wytaczało się, a prawie po mszy św. zaraz dał mi ociec gwardian cytwaru, po którym wyszło ze mnie per vomitum [z wymiotami} robaków żywych trzy a cztery nieżywych; potym sensim [zwolna} powstawałem i zdrów za łaską Bożą do tego czasu zostaję. Ojciec Ludwik Jabłoński wpisany do bractwa św. Antoniego na pierwszej sesji w dniu 18 V 1670 wśród kapłanów franciszkańskich.
[8] Admodum reverendus P.F. Albertus Zavadius diffinitor, guardianus conventus Ordinis eiusdem Posnaniensis, memor iuramenti praestiti, relationem religiosi P.FI. Ludovici labłonski confirmavit, intulitque ac recognovit. [Czcigodny Ojciec definitor Wojciech Zawada, gwardian klasztoru tegoż Zakonu poznańskiego, pamiętając o złożonej przYsiędze, relację O. Ludwika Jabłońskiego potwierdził, podał i zeznał}: Łubom ja tłumił te rzeczy, strony tego obrazu i niedopuszał tego objawiać, ani żadnego nabożeństwa przy tym obrazie jawnego odprawiać. N a
Ryc. 2. Ojciec Wojciech zawada, gwardian klasztoru Franciszkanów przy św. Rochu, a później na Podgórczu, trzymający w ręku model kościoła franciszkańskiegoinstancyję jednak braci dopuściłem i dozwoliłem secreto [tajnie} do obrazu tego modlić się im, gdzie świecę łojową postawili. Gdym tedy do domu z drogim się powrócił i tegom księdza [Ludwika Jabłońskiego], na on czas brata a diakona, w ciężkiej chorobie zostającego a prawie konającego zastał i aby się na śmierć dysponował (jako już niepodobnemu do życia etiam medici iudicio [także według osądu lekarza}) rozkazał - oddawszy go Panu Bogu i noc przeczekawszy, a rano wstawszy poszedłem do mszy ś. i ofiarowałem go P. Bogu do tegoż obrazu Panny Naśw. Którego [obrazu] promocjej byłem contrarius cum proposito [przeciwny Z propozYcją} jednak, jeżeliby brat ozdrowiał, ulterioris ipsius promotionis [późniejszej jego promocji}, obligując go do siedmi koronek, jak ozdro wieje, odprawienia. Po mszy, przy której mi na myśl przyszło, jeżeli nie ma w sobie robaków, przychodzę do niego i pytam się: Jak się ma. Odpowiada mi: "Lepiej Ojcze". Natenczas, po ty-ż mszy ś. kazałem mu cytwaru z winem wypić. Wypiwszy, przez womit, przy inszych zgniełościach, których w tej chorobie z kilka ćwierci wyszło z niego, tak dalece, żem rozumiał, iż wnętrzności wszytkie z niego wyszły - siedm robaków: trzy żywe, cztery zdechłe wyszło; poczym zaraz lepiej się miał, powstał i żyje. Qjciec Wojciech Zawada wpisany do bractwa św. Antoniego na pierwszej se i w dniu 18 V 1670 wśród kapłanów franciszkańskich. Wybitny polski franciszkanin, defmitor prowniqi wielkopolskiej. Urodzony w 1617 roku, najpielW mistrz nowicjuszy i gwardian w Pyzdrach, od 1651 roku gwardian poznański w konwencie na Grobli, potem u św. Rocha, wreszcie na Podgórczu. Uzyskał liczne kapitały dla budującego się klasztoru i kościoła, zadbał o kult cudownego obrazu i założył bractwo św. Antoniego, pozyskując do niego sporo możnej, wielkopolskiej szlachty. Zmarł 1 mąja 1680 roku; nagrobek umieszczono w kaplicy cudownego obrazu.
Excellens dominus Liberius Cromerus Philosophiae et Medicinae doctor eiusdem religio si patris Ludovici labłonski sacristiani medicus, sub iuramento modo et forma sibi ut de iure przescriptum praestito, affirmavit eundem religiosum patrem Ludovicum sacristianum respectu primarum eiectionum, uti materiae putridae non potuisse naturaliter supervivere & modo post votum convalescere caepisse, posteaque, descripsisse, se medicamentum eidem, per quod residuum materiae putridae eiecit, alias recognovit, quod probabilius eo tempore iudicarem illum ex illis circumstantiis naturaliter moriturum quam supervicturum. [Wspaniały pan Liberiusz Kromer, doktor filozofii i medycyny, lekarz tegożpobożnego ojca Ludwikajabłońskiego zakrystianina, złożYwszY przYsięgę na sposób wymagany przez prawo, potwierdził, że pobożny ojciec Ludwik zakrystianin ze względu na pierwsze wymioty zgniłej materii nie mógł w sposób naturalny przeżYć i zaczął zdrowieć po podjęciu ślubu. Następnie opisał lek ów, po którym resztki zgniłej materii wyrzucił, czYli zeznał, że prawdopodobniejsze było tego czasu sądzenie Z tych okoliczności, że on winien naturalnie umrzeć, a nie przeżYć}. Żoną jego była zapewne Regina Kromerowa, wpisana do bractwa św. Antoniego na drugiej sesji 27 V 1670, taż jako Regina Teresa Liberiuszowa wpisana 13 VI 1670 na trzeciej se i bractwa. [9] Religiosus FI. Ioannes Sikorski eiusdem Ordinis & conventus Posnaniensis professus, annorum quinquaginta, hodie confessus, sub nexu iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Pobożny brat Jan Sikorski tegoż zakonu i profes
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski
Ryc. 3. Portret Wojciecha Zawady z modelem kościoła franciszkańskiegoklasztoru poznańskiego, lat 50, dzisiaj wyspowiadany, pod węzłem przYsięgi złożonej zeznał i powiedział J: Że mi krew przez trzy dni - na jeden dzień sześć razy, a każdy raz przez kwadrans niemal - z nosa i z ust ciekła i trzeciego dnia przyszedszy do mnie brat Tomasz [Dybowski], widząc co się ze mną dzieje, ofiarował mię do tego obrazu, o który potarszy chustkę, onąż mi głowę związał - potym mi więcej nie ciekła; która mi nie przestała ciec przedtym - łubom różnych lekarstw używał. Brat Jan Sikorski wpisany do bractwa św. Antoniego jako kleryk franciszkański 18 V 1670.
[10] Excellens dominus Georgius Sigfridus Freidenhammerus philosophiae & medicinae doctor, quinquaginta duorum annorum, infra octavas Corporis Christi [31 V-7 VI (1668)] confessus, comunione sacra refectus, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Wspaniały pan jerzy Zygfryd Freidenhammer,doktor filozofii i medycyny, lat 52, wyspowiadany w oktawie Bożego Ciała i posilony komunią Św., pamiętając o złożonej przYsiędze, zeznał i powiedział}: Iż mi córeczka w półroczu bardzo ciężko zachorzała i była prawie śmierci bliska, jako sczarowana. Do której widzieliśmy, ja i Jego Mość Pan Jan Sczaniecki, teraźniejszy tenutajrz] lwówecki, kiedy clausis ianuis [przY zamkniętych drzwiach} niewiasta mnie znajoma weszła do izby i przyszedszy do kolebki dziecinnej tamże, w oczach naszych disparuit [zniknęła}, za której prezencyją invaluit morbus [wzmocniła się choroba]. Nazajutrz przyszedł brat Tomasz, pro petenda eleemosyna [prosząc ojałmużnę}, i mnie, gdy in peius invalescebat morbu s [gdy na gorsze narastała choroba} frasobliwego zastał, przed wieczorem jakoś, i rzekł mi: "Czemu się WM frasujesz?" Odpowiem: A jakoż się nie mam frasować, gdy mi dziecię choruje, że prawie czekamy rychło skona. On mi odpowiedział: "Dobrodzieju, mamy u nas cudowny obraz Naśw. Panny, do którego WM to dziecię ofiaruj i ja je też będę ofiarował". Jakoż zaraz je w domu moim ofiarował i ja ofiarowałem. Nazajutrz dziecię przyszło do siebie, zdrowe zostało i śmiało się. Item retulit & dixit sub nexu iuramenti eiusdem [Także zeznał i powiedział pod węzłem tejże przYsięgi}: Że będąc de repente [nagle} a nieznośnie bólami ciężkimi pedogrycznymi ściśniony nadzwyczaj przez dwie niedzieli tak dalece, że mi ledwie do rozpaczy nie przychodziło - za perswazją tegoż brata ofiarowałem się do tego obrazu. Nazajutrz wstałem i byłem u 00. [franciszkanów] przed tym obrazem, dziękując Panu Bogu. Jerzy Zygfiyd Freudenhammer wpisany do bractwa Św. Antoniego na drugiej sesji 27 V 1670 jako "Georgius Albertus Freydenhammerus de Freydencheim albo Jerzykowski philosophiae et medicinae doctor". Znany dotąd z opublikowania w Amsterdamie w 1645 r. mapy województwa poznańskiego dedykowanej Opalińskiemu. Jako medyk nadworny wojewody poznańskiego Krzysztofa Opalińskiego towarzyszył mu w podróży do Francji w tymże 1645 r. po księżniczkę Marię Ludwikę Gonzagę. Miał być "fIZykiem" miasta Poznania. Zeznanie potwierdza jego pobyt w Poznaniu w 1668, posiadanie tu żony i córeczki, podaje, że był katolikiem (skoro praktykował) i że urodził się w 1616 r., skoro w czasie zeznania miał 52 lata. Pochodził nie ze Wschowy (Freistadt), lecz z nieznanego bliżej Freudenheim (Freydenheim). O jego spolszczeniu świadczy przyjęcie nazwiska Jerzykowski.
[11] Generosus dominus Adamus Koszudski annorum sexaginta unius circiter, confessus pro festo Visitationis BMV [2 VII (1668)], communicavit, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Urodzony pan Adam Koszutski, lat około 61, wyspowiadany na święto WizYtacji NMP, komunikował, mając w pamięci złożoną przYsięgę, zeznał i powiedział}: Że mi syn mój w sześci lat o Mięsopustach przeszłych [ok. 21 II (1668)], ciężko bardzo zachorował i cały Post strasznie chorzał aż wszy tek prawie wywiądł i wysechł. Którego tu, do Poznania, po Wielkinocy [po 1 IV] przywiezionego kurowali doktorowie, którzy nie rozumieli na co chorował aż-ci, za zaleceniem obrazu tego, przez brata Tomasza [Dybowskiego] tutecznych ojców - ofiarowałem go do tegoż obrazu - przy którym się trochę pomodliwszy a do domu powróciwszy, w tym zastałem go, troszeczkę do siebie przychodzącego. Potym ukazał się znak wrzodu na innym miejscu, nie tam, gdzie
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskicyrulicy plastry (na uraz go jakoby lecząc) przykładali. Na co pan Jan Greiter, cyrulik poznański, powiedział, że to nie mogło być inaczej, tylko cudownym sposobem. [12] Nobilis dominus Ioannes Musiłkowski anno rum circiter triginta, confessus pro festo sancti loannis Baptistae [24 VI (1668)], communicavit, memor iuramenti, recognovit & dixit. [Szlachetny pan Jan Mus iłko wski, lat około 30, wyspowiadany na święto św. Jana Chrzciciela, komunikował, pamiętny przysięgi zeznał i powiedział}: Iż mię P. Bóg ciężką chorobą nawiedził tak dalece, żem przez sześć niedziel w ciężkiej gorączce zostając, prawie niemal w głowę zachodził. Potym wpadła mi ta afekcja w nogę, która mi była spuchła jako czwierć i w niej dziury mi się poczyniły, w czym mię cyrulicy nie cieszyli mówiąc, że: będziesz kaleką i opadnie-ć ciało. Wtym dowiedziałem się o tym obrazie i ofiarowałem się do niego. Po ofiarowaniu zaraz uczułem ulżenie - w tydzień po tym, bez plastrów i lekarstw, sensim [powoli] puchlina spadała, dziury się goiły i przyszedłem do zdrowia pierwszego tak, że nie znać nic, aby mię kiedy noga bolała. Quod relatum famatus Adamus Gruchaiski chirurgus, civis Posnaniensis, annorum triginta septem, confessus pro festo Visitationis BMV [2 VII] communicavit, memor iuramenti praestiti confirmavit & dixit. [Którą relację sławetny Adam Gruch a Iski, chirurg, obywatel poznański, lat 37, wyspowiadany na święto Wizytacji NMP, komunikował, świadom złożonej przysięgi potwierdził i rzekł}: Że noga pana Musiłkowskiego nie mogła być zgojona bez cyrulika i otworzenia, aby humory z niej były wychodziły, i gdybym go był kurował w długę by to było poszło.
Z zebranych zeznań najciekawsze było zeznanie brata Tomasza Dybowskiego, inicjatora kultu, wyjaśniające pochodzenie obrazu. Nabył go w roku 1666 na Śródce od malarczyka Marcina, który go miał od malarczyka Jakuba pracującego u - nieznanego bliżej - malarza Franciszka, mieszczanina śródeckiego. Umieścił go w swej celi w klasztorku przy św. Rochu i modlił się do niego. We wtorek świąteczny - nie podał, w którym roku (1666 czy 1667) i w jakie święto - zobaczył "krople wodniste" na obrazie, o czym opowiedział swym przełożonym i zaniósł obraz do kościoła św. Rocha, gdzie krople ostatecznie poschły. Obraz od św. Rocha przeniósł przed Bożym N arodzeniem 1667 roku na Podgórcze, przechodząc do nowej celi w świeżo zbudowanym klasztorze. Tam go przed powodzią (wiosenną) 1668 roku umieścił w komorze na ścianie w wymurowanym ołtarzyku. Ponownie wtedy widział kroplę na obrazie. Brat Tomasz zeznał - o czym było wiadomo już z poprzedniej serii relacji o cudach - że chodząc po jałmużnie, namawiał chorych, aby ofiarowywali się do tego obrazu. Interesujące było też zeznanie gwardiana Wojciecha Zawady. Stwierdził on, że pierwotnie tłumił przejawy kultu obrazu i tylko na prośby braci zezwolił na umieszczanie świeczek łojowych (nie woskowych) przed obrazem. Dopiero wyzdrowienie z ciężkiej choroby zakrystianina Ludwika Jabłońskiego przełamało jego opory. Cudowne uleczenia zeznających wtedy osób miały miejsce w Poznaniu nie wcześniej jak wiosną 1668 roku. Nadal widoczna była - w przypadkach franciszkanina Jana Sikorskiego, doktora Freidenhammera, szlachcica Adama Koszutskiego - inspirująca rola brata Tomasza. Mimo dość szczupłego materiału komisja 19 października 1668 zebrała się w kaplicy franciszkańskiej na Podgórczu i określiła obraz jako cudowny i zasługujący na cześć publiczną. Jedynie jezuita Tomasz Młodzianowski zrobił zastrzeżenie co do cudownościpojawiających się na obrazie kropli, o których mówił brat Tomasz. Ten argument na cudowność obrazu już więcej się nie pojawił, widocznie liczono się z opinią jezuity. Ofiqał poznański Wojciech Dobrzelewski, po kilkumiesięcznej zwłoce, nie podzielił jednak zdania komisji i za zgodą biskupa zlecił jej - zastępując tylko o. Bartochowskiego przeorem dominikańskim Wincentym Wrońskim, a jezuitę Modzelewskiego profesorem teologii i filozofii Tomaszem Młodzianowskim, również doktorami teologii - dalsze badanie cudów (pismo z 7 I 1669 roku). Dwukrotnie obwołano z ambon kolejne spisywanie cudów i odpowiednie pisma przymocowano do bram poznańskich kościołów. Ko ę interesowało, czy "świadek dobrodziejstwa jakiego albo łaski świeżo po komiach przeszłych odprawionych przy tym obrazie Naśw. Panny doznał?". Tym razem w dniu 17 stycznia 1669 roku stawiło się 11 świadków, prócz dwóch franciszkanów - w tym przesłuchanego ponownie brata Tomasza - byli to mieszczanie i przedmieszczanie poznańscy.
[13] Primus testis famatus Michael Malcherowicz łanio civis Posnaniensis, annorum circiter triginta, pro festo Nativitatis Domini [25 XII (1668)] confessus communicavit, sub nexu iuramenti praestiti interrogatus retulit. [Pierwszy świadek, sławetny Michał Malcherowicz rzeźnik, obywatel poznański, lat około 30, wyspowiadany na Boże Narodzenie, komunikował, przepytany pod węzłem złożonej przYsięgi podał}: Syn mój w siedmnastu niedziel chorował prawie na śmierć i już go matka jego, a małżonka moja, była opłakała, gdyż jak na śmierć dziecię rozciągało się i rozumieliśmy, że już umrzeć miało. W tym mi przyszło na pamięć, ponieważ ludzie inni wiele łask przy tym obrazie cudownym u 00. franciszkanów uznawają, abym ja też syna swego ofiarował. Do czego mi była powodem potym i moja małżonka Zofia, która to dziecię miała już za opłakane. A działo się to wszytko w nocy z niedziele na poniedziałek przeszły [13/14 I (1669)]. Poszedłem do tego cudownego obrazu i modliłem się przed nim, i dałem na mszą ś. przed tym cudownym obrazem, której żem sam, dla rzemiesła i zabawy, i towaru mojego czekać nie mógł. Aże mi też jeden z ojców powiedział: "Kiedy masz intencję tak to będzie ważno, jakobyś sam był obecny".
Interrogatusque aNobis, an ob tantum periculum filii sui aegroti esset mansurus ad audiendum illud sacrum & negotia sua potius dimissurus? respondit [A pytany przez Nas, CzY Z powodu tak wielkiego niebezPieczeństwa chorego syna swego winien zostać do wysłuchania mszY i raczej pozostawić swe obowiązki, odpowiedział}: Pewnie tak. Po tym ofiarowaniu, zarazem w pół godziny, pomienione dziecię zdrowieć znacznie poczęło. Uznałem ja natenczas zaraz tę odmianę i małżonka moja, gdyż zarazem piersi zażywać poczęło, a drugiego dnia całe zdrowe zostało. [14] Secundus testis honestus Ioannes Stampai figulus oppidanus Piotroviensis, annorum circiter sexaginta, pro festo Immaculatae Conceptionis [8 XII (1668)] confessus communicavit & sub nexu iuramenti praestiti interrogatus respondit ac retulit. [Drugi świadek, uczciwy Jan Stampaj, zdun mieszczanin Z Piotrowa, lat około 60, wyspowiadany na święto Niepokalanego Poczęcia, komunikował i pod węzłem złożonej przysięgi przepytany odpowiedział i podał}: Syn mój Jan, w dwudziestu dziewiąci niedziel będący, ciężko bardzo zachorzał tak dalece, że zmodrzał. Okrom tego, oko mu jedno wyszło aż na
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskipowiekę. Gdy mi o tym małżonka dała znać, mówiąc mi abym się do domu powrócił (bom natenczas gdzie indzie robotę garncarską miał w mili od Poznania) jam odpowiedział: Ja-ć go nie uleczę, ale go poruczam Naśw. Pannie. A nim-em się ja powrócieł, żona moja, Agnieszka, uczyniła do Naśw. Panny tutecznej ślub - co, gdym ja usłyszał, uczyniłem i ja ślub do tejże Naśw. Panny i ofiarowałem to dziecię na mszę ś. dawszy na tę-ż intencję. Powróciłem się do domu i zaraz-em postrzegł, że się dziecięciu poprawiło, oczko mu w miejsce się wracać poczęło i nie był już tak siny; a po tym kładę, że we trzy godziny cale ozdrowiało, oczko w miarę swoje wpadło i plam żadnych więcej widać nie było. [15] Tertius testis honesta Agnes consors praedicti Ioannis Stampai, annorum viginti quinque circiter, pro festo Immaculatissimae Conceptionis [8 XII (1668)] confessa communicavit & memor iuramenti praestiti interrogata retulit.
[Trzeci świadek, uczciwa Agnieszka, żona powyższego Jana Stampaja, lat około 25, wyspowiadana, komunikowała na święto Niepokalanego Poczęcia i świadoma złożonej przysięgi zapytywana podała}: Zachorowało mi dziecię, na pół już umarłe i prawie już jak nieżywe leżało, i osinione, i oczkami nie glądało, i już prawie miało umrzeć. I poszłam w tę przeszłą niedzielę [13 I 1669] ofiarować go tu, do Naśw. Panny, i płakałam przed obrazem, aby Naśw. Panna to dziecię pocieszyła. Przyszedł też potym i małżonek mój, po któregom była posłała dwa razy, widząc niebeśpieczeństwo dziecięcia wielkie. I rzekłam mu: Ofiarujmy to dziecię do Naśw. Panny ojców franciszkanów, zdobądź tam jaki grosz na mszę świętą. I zdobył się na ośminaście groszy i śliszmy do Naśw. Panny. Msza się święta odprawiła, powrócieliśmy i zastaliśmy dziecię - aż ono zdrowsze i patrząc na nas poczęło. Chrapka, którą miało w piersiach, ustała i siność już nie była taka. I zaraz przed wieczorem, tylko się mu jeść chciało i do piersi się miało. [16] Quartus testis honesta Anna famati Casimiri Sekulinski civis Posnaniensis consors, annorum circiter triginta, sub nexu iuramenti praestiti interrogata retulit. [Czwarty świadek, uczciwa Anna, żona sławnego Kazimierza Sekulińskiego mieszczanina poznańskiego, lat około 30, pod węzłem złożonej przysięgi przepytana, podała}: Syn mój Tomasz, lat trzy mu minęło na ś. Tomasz [21 lub 29 XII] - naprzód niesła to dziecię piastunka do kościoła Ojców Dominikanów [w] Poście [1668] na Passy ją, z nim padszy przed kościołem, nóżkę mu w kolanku wybiła. Taiła tego przede mną ale, że dziecię bardzo płakało musiała się przyznać i widziałam, że nóżka ze stawu precz wypadła i dziecię na nodze stać nie mogło, tylko ję do góry podnosiło. Posłałam, za poradą sąsiadek, po katówkę, która wbiwszy wprzód nóżkę w staw dziecięciu, powiedziała mi, że dziecię to uleczyć się może, ale nie będzie zdrowe, chyba aż za niedziel trzy albo cztery. Ja, bojąc się małżonka, szukając pierwszego ratunku, rzekłam słudze mej Katarzynie (bom sama chorego dziecięcia nie mogła odejść i nie śmiała), aby szła i ofiarowała to dziecię do Naśw. Panny u Ojców Franciszkanów. Jak się powróciła Katarzyna uznałam zaraz, że dziecię wydzierało się i chodzić chciało i, co przed tym dla bólu nie spało, zaś wprędce usypiać poczęło. Kiedy się jużocknęło, powtóre wydzierało się chodzić, alem ja mu nie dała, bojąc się aby sobie nóżki nie naruszyło. Potym, że się wszytko napierało chodzić, piastunka, nad zakazanie moje dla częstego napierania, postawiła go i stanęło na nóżce bez bólu. Wtym przyszła katówka i zadziwowała się mówiąc, że: "To dziecię ma jakieś dobre ciałko, że mu się to tak prędko goić poczęła nóżka". A jam sobie w sercu pomyśliła, że to N aśw. Panna - nie tyś - uzdrowiła. Toż dziecię wpadło [w] drugi taki przypadek. Gotowałam ryby dla Pana [tj. męża], toż dziecię wylało nieostrożnie jakoś na się wrzącą polewkę i oparzyło sobie rękę i boczek. Zawołałam do niego cyrulika, który nie tuszył go wyleczyć, chyba za trzy niedziele. A ja, żem już uznała była dobrodziejstwa tejże Naśw. Panny, ofiarowałam go przez sługę moje, bom go sama odyjść nie śmiała; zaraz mu nazajutrz poczęło ciało bieleć. Cyrulik dziwował się, mówiąc: "Nie nowina mi leczyć, ale to dziecię ma jakieś ciało bardzo dobre". A ja mu nie powiedziałam, że dobrodziejstwo to jest N aśw. Panny, bo był Luter. Ale wiedząc, że mu się już polepszyło i mając otuchę, że mię pocieszy Naśw. Panna, twierdziłam to przed małżonkiem moim, który mi mówił, tak ty tylko mię cieszysz; a przecie w tydzień cale to dziecię zdrowe zostało. Toż dziecię ciężko mi zachorowało na gorączkę, nagle, w której już ladajako mówiło. Takżem znowu ofiarowała to dziecię, do tejże Naśw. Panny. Jak prędko się msza ś. odprawiła - zaraz dziecię przyszło do siebie, śmiać się poczęło, gorączka go opuściła i warzonego, to jest piwa ciepłego, chciało. Kazimierz Sekuliński wstąpił do bractwa św. Antoniego na trzeciej sesji 13 VI 1670.
[17] Quintus testis honesta Dorothea vidua civis Posnaniensis, annorum quinquaginta circiter, confessa ante duas septimanas communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogata retulit. [Piąty świadek, uczciwa Dorota wdowa, obywatelka poznańska, lat około 50, wyspowiadana przed dwoma tygodniami, komunikowała, pamiętając o złożonej przYsiędze, zapytywana podała}: Córka Macieja ważnika, obywatela z Winiar, w roku jednym będąca, imieniem Agnieszka, zachorowała bardzo tak, że już prawie umierała. Ofiarowałam ją, za uproszeniem rodziców, do tej Naśw. Panny. Nazajutrz po ofiarowaniu - aż dziecię, jak insze, zawołało na ojca i matkę, jędzy wołając i ozdrowiało cale. Jam zgubiła była okulary, bez których-em szyć od wiela czasów nie mogła - a ja tylko szyciem i przędzą chleb zarabiam - i pomyśliłam sobie: Moja Naśw. Panno, czy też ja będę mogła szyć, uboga niewiasta bez okularów? Zarazem niciem sobie wewlekła i szyła bardzo dobrze bez nich cały dzień; jakom potym okulary nalazła, już więcej bez nich nie mogę szyć. [18] Sextus testis honesta Hedvigis Lorendzka vidua, incola plateae Łacina dictae in suburbio Posnaniensi, annorum circiter septuaginta, pro festo N ativitatis Domini [25 XII (1668)] confessa communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogata retulit. [Szósty świadek, uczciwa Jadwiga Lorencka wdowa, mieszkanka ulicy zwanej Łacina na przedmieściu poznańskim, lat około 70, wyspowiadana na święto Bożego Narodzenia, komunikowała, pamiętając o złożonej przYsiędze, wypytywana podała}: Chorowałam przez czas długi, powstawając niegdy, ale na Boże Ciało [31 V 1668] najbardziej słaba będąc - leżałam, żem się ruszyć nie mogła. I słysząc
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskinabożeństwo w kościele [Św. Rocha], dzwonienie na procesję, gdym do kościoła nie mogła iść, mówiłam sobie, że żadną miarą nie pójdę, bo nie mogę wstać. Aż wtym, jakoby mi się taż Naśw. Panna ojców Franciszkanów pokazała i w tym obiecałam do niej, na to tu miejsce, iść; i zarazem, com się przed tym ruszyć nie mogła, wstała. [19] Septimus testis honesta Catherina Migdałowa civis Srzedensis, annorum sexaginta circiter, pro lubileo proxime preterito confessa communicavit, memor iuramenti praestiti interrogata retulit. [Siódmy świadek, uczciwa KatarzYna Migdałowa, mieszczanka średzka, lat około 60, na jubileusz roku przeszłego wyspowiadana, komunikowała, pamiętna złożonej przYsięgi, zapytywana podała}: Zachorowałam na rękę ciężko i czułam w tej ręce wielkie łupanie. Nie sypiałam już przez trzy nocy i potym przyszło mi na pamięć, abym się ofiarowała Bogarodzicy Pannie tu pod Zamek. Zaraz mi ból ustawać począł w tej godzinie po ofiarowaniu i usypiać poczęłam, i ocknąwszy się, calem bólu więcej nie uczuła. [20] Octavus testis Franciscus servitor conventus eorundem PP. Conventualium, annorum viginti quinque, confessus dominica praecedenti proxime [13 I (1669)] communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogatus retulit.
[Ósmy świadek, Franciszek, sługa tegoż konwentu Ojców Konwentualnych, lat 25, wyspowiadany zeszłej niedzieli komunikował i pamiętny złożonej przysięgi, przepytywany podał}: Chorowałem z dzieciństwa mego na wielką chorobę i kiedym już do rozum u przyszedł, czasem bywała mi i po trzy razy na dzień - z trudna się trafił dzień, aby mię nie miała popaść choć raz. U czyniłem ślub do tej N aśw. Panny, w tę niedzielę przeszłą [13 I 1669] i spowiadałem się na tę intencją, prosząc N aśw. Panny, aby mię pocieszyła. Już to piąty dzień jako mię ta choroba nie trapiła i nie pamiętam przez wszy tek żywot mój, aby mi tak kiedy długo (jakom przedtym powiedział) pofolgować miała; od której choroby i aż do dnia dzisiejszego dwudziestego czwartego [!] stycznia iudicii nostri ferendi [czYnienia sądu naszego} egzaminowany zeznał, że wolny zostawa.
Brat Franciszek wpisany do bractwa św. Antoniego jako przedostatni z laików na pierwszej sesji 18 V 1670. [21] N onus testis religio sus FI. Thomas Dibowski conventus RR.PP.FF. Conventualium Posnaniensium professus, annorum circiter quadraginta, nuperrime ex debito sui Ordinis confessus communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogatus retulit. [Dziewiąty świadek, pobożny brat Tomasz Dybowski profes konwentu 00. Konwentualnych poznańskich, lat około 40, świeżo z powinności swej zakonnej wyspowiadany, komunikował i, mając w pamięci złożoną przysięgę, zapytywany zeznał}: Chorowałem przez trzy albo półczwarta lata na rupturę ustawiczną z wielką boleścią i tęsknością. Szukałem różnych remedia [leków], nic mi nie pomogły. Aż po komisy jej przeszłej [po 5 VII 1668], w kilka niedziel, ofiarowałem się do tego obrazu Naśw. Panny. Modliłem się gorącym affektem do Niej, aby mię uzdrowić raczyła. Po tym ślubie w tydzień, albo we dwie niedzieli, ustawać ruptura poczęła. Czego doświadczając się, gdym się sam natrząsał, jeżelijeszcze jaki znak zostawa i poznawszy, że jeszcze nie do końca ustała - drugi raz ofiarowałem się do tego obrazu goręcej. Po którym ofiarowaniu - już więcej nie mam tej afekcyjej, nawet i znaku ani fifury nie masz, która cale mięsem zarosła i zagoiła się. [22] Decimus testis famatus Andreas Swierkowicz sartor civis Posnaniensis, annorum circiter quadraginta, confessus pro festo Immaculatissimae Conceptionis BMV [8 XII (1668)] communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogatus retulit. [Dziesiqty świadek, sławetny Andrzej Swierkowicz krawiec, mieszczanin poznański, lat około 40, wyspowiadany na święto Niepokalanego Poczęcia NMP komunikował i pamiętny złożonej przysięgi zapytywany podał}: Synaczek mój, Michał imieniem, w półtrzeciu lat zachorował na ospice, z których ozdrowiawszy, na obie dwie oczy zaniewidział. Doktor żydowski rzekł, iż to dziecię już widzieć nie będzie. Ja, za przyściem brata Tomasza [Dybowskiego] tego zakonu, który mi radził do tego abym go ofiarował do tegoż pomienionego obrazu, ofiarowałem go. Wtym zaraz na jedno oczko lewe przejrzał, potym, w tejże godzinie, kazałem żenię mojej osóbkę z wosku zrobić i na tamto miejsce oddać, i ofiarować. Jak prędko się żona powróciła, zarazem w tej godzinie, na drugie oko dziecię przejrzało i żona moja już widzącego syna zastała. [23] Undecimus testis honorata Regina Kakolewiczowa vidua civis Posnaniensis, annorum circiter quinquaginta recenter confessa communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogata retulit. [Jedenasty świadek, uczciwa Regina Kakolewiczowa wdowa, mieszczanka poznańska, lat około 50, ostatnio wyspowiadana komunikowała, pamiętna złożonej przysięgi zapytywana podała}: Z niezmierny-m cierpiąc kaszel przez niemal trzy niedziele tak, iż na pół ze krwią plułam i dla wielkiego kaszlu sypiać-em nie mogła, ustawicznie i w dzień kaszląc tak dalece, iż kaznodzieje każącego słuchać-em nie mogłam. Trafiło się, iż w dzień ś. Tomasza [21 lub 29 XII 1668] w onym kaszlu iść do kościoła na kazanie, lubo słaba będąc, umyśliłam. Tam na kazaniu będąc, a mało co mogąc usłyszeć kaznodzieje, po skończonym kazaniu, gdy ks. kaznodzieja
Ryc. 4. Bmt Tomasz Dybowski - kościół Fmnciszkanów - ołtarz pw. Matki Boskiej
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski
ordynariusz coś zapowiadał, a jam dosłyszeć dla tegoż kaszlu nie mogła, spytałam się pani Górskiej: A co ten ksiądz mówi? Rzekła, powiada, iż komisy ja ma być u ojców Franciszkanów na Podgórczu na to, iż jeśliby kto dobrodziejstwa jakiego albo łask przez przyczynę N aśw. Panny przy obrazie tamecznym doznał. Ja usłyszawszy to, serdeczniem westchnęła i poklęknowszy rzekła: Moja Naśw. Panno Cudowna! Ratujże i mnie grzesznicę, w tym kaszlu moim! Zaledwiem to wymówiła, zaraz on kaszel tak okrutny ustał i po dziś dzień przy łasce Bożej, za przyczyną N aśw. Panny, wolna od niego zostawam - co powtórnie poprzysięgam. Regina Anna Kąkolewiczowa wpisana do bractwa św. Antoniego na pierwszej sesji 18 V 1670.
Zeznania świadków mieszczańskich, dotąd nieobecnych na przesłuchaniach, istotnie uzupełniły dotąd zebrane materiały. Kult okazywał się trwałym i znanym tak w Poznaniu, jak na jego przedmieściach. N a uwagę zasługuje fakt przywiązania do niego na terenie parafii św. Rocha na Łacinie i na sąsiednim Piotrowie, wskazujący, iż mimo przeniesienia obrazu sława jego trwała na prawym brzegu Warty i obraz uznawany był tam za "swój". Członkowie komisji ponownie dokonali oceny zebranego materiału. We wszystkich wypowiedziach, własnoręcznie wpisanych do protokołu komisji, jednoznacznie określili obraz jako cudowny i godny czci publicznej. Akta komisji zostały przesłane do ordynariusza poznańskiego Stefana Wierzbowskiego, rezydującego stale w Warszawie. Dość szybko, bo już 19 kwietnia 1669 roku, wydał on dekret uznający publiczny kult obrazu franciszkańskiego. Wykorzystując informacje zebrane przez komisję, opisał w nim rzeczowo początki kultu i przebieg prac komisji. Deklarując cudowność obrazu, podkreślił, iż dokonuje tego w czasach nieszczęsnych dla Królestwa Polskiego, znajdującego się w niebezpieczeństwie, gdy przychylność Boga trzeba pozyskiwać przez zasługi i modły NMPanny. Nakazał ogłoszenie cudowności obrazu z ambon w niedziele i święta, tak w Poznaniu jak poza nim, zezwolił franciszkanom na zbieranie ofiar i wot przy obrazie oraz polecił im dokonanie uroczystego wprowadzenia obrazu do Domku Loretańskiego w budowanym kościele św. Antoniego. Zlecił wreszcie oficjalne spisywanie zadeklarowanych cudów w osobnej księdze przez notariusza wskazanego przez władze poznańskiego konsystorza. Decyzjom biskupa poznańskiego towarzyszyły zarządzenia wykonawcze wydane przez oficjała poznańskiego Wojciecha Dobrzelewskiego. Pismem z 31 marca 1670 roku polecił on opublikować - w Poznaniu i sąsiednich dekanatach diecezji - dekret ordynariusza o uznaniu cudowności obrazu poprzez ogłoszenie z ambon w niedziele i święta przed zgromadzonymi wiernymi. Poza tym nakazał ogłosić, iż w szóstą niedzielę po Wielkiejnocy odbędzie się uroczyste przeniesienie obrazu z kościoła kolegiackiego św.
Marii Magdaleny do kościoła św. Antoniego z Padwy dokonane procesjonalnie z towarzyszeniem kleru świeckiego i zakonnego. Wyznaczenie kościoła kolegiackiego jako punktu wyjścia procesji oznaczało zatarcie śladów związku między obrazem "Najświętszej Panny Ojców franciszkanów", jak go wtedy zwano, a kościołem przedmiejskim św. Rocha.
Dobrzelewski wyznaczył również notariusza do prowadzenia księgi cudów. Został nim, już 20 maja (i ponownie 7 października) 1669 roku, Jan Regulus, syn znanego drukarza poznańskiego Jana Regulusa, prepozyt kolegiaty NMPanny na Ostrowie Tumskim i kantor kolegiaty św. Marii Magdaleny, który w specjalnie sporządzonej księdze miał notować zgłaszane wydarzenia. Wyciąg z księgi prowadzonej przez niego został opublikowany w 1673 roku. Zachował się opis uroczystości translacji obrazu.
"W przeddzień wigilii wprowadzenia Święty Obraz, ozdobiony naj c ennleJ szymi klejnotami przez urodzoną Urszulę Milińską komornikową poznańską w podzięce za
Ryc. 5. Poznań - kościół Franciszkanów. Obraz Matki Boskiej w ołtarzu w kaplicy (ok. 1666 r.)odzyskane zdrowie i z rozkazu Najświętszej Panny Marii, został przeniesiony do kościoła parafialnego i kolegiackiego świętej Marii Magdaleny, gdzie przygotowywano procesję. U mieszczono go w wielkim ołtarzu otoczonym białymi świecami i lampami i wystawiono dla uczczenia przez mieszkańców i przybyszy do godziny dziewiątej w niedzielę [18 V 1670]. O tej godzinie we wszystkich kościołach Poznania, tak świeckich parafialnych jak zakonnych, nie odbywały się msze święte. Po mszy - jak mówiono - poważnej odprawionej w kolegiacie, po kazaniu Ojca Jana Stefanowskiego, wybornego panegirysty Towarzystwa Jezusowego dziękczynnie odprawionym, nastąpiło przeniesienie i wprowadzenie według poniższego porządku. 1. Szły bractwa miłosierdzia z chorągwią.
2. Postępowało bractwo św. Antoniego, jako patrona kościoła i św. Ojca Franciszka, odziane w szare stroje, poprzedzone chorągwią nową z obrazami obu świętych, czterech współbraci niosło obrazy tych świętych.
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski
3. Następowali pobożni ojcowie bernardyni, po nich ojcowie karmelici, wreszcie ojcowie dominikanie, wszyscy wraz z hebdomadarzami i ministrami swych ołtarzy w strojach kościelnych. 4. Bracia nasi (ustąpili im bowiem precedencji wszyscy księża ze względu na uroczystość), ubrani tylko w habity zakonne, z których czterech niosło na barkach święty Domek Loretański pomiędzy pochodniami.
5. Kler kościołów parafialnych i kolegiackich miasta i przedmieść ubrany w komże i stroje liturgiczne. 6. Magistrat Poznański, niosąc białe świece.
7. Kler kolegiaty św. Marii Magdaleny wraz z dziekanami ruralnymi, prepozytami i przybyłymi plebanami, ubrani w komże i stroje cenne wraz z chórem muzyków. 8. Czcigodni panowie prałaci kościoła katedralnego poznańskiego.
9. Święty Obraz cudowny był niesiony na barkach przez czcigodnych panów z kościołów poznańskich: Baltazara Jarzynę wicedziekana, Jana Regulusa prepozyta NMPanny na Ostrowie Tumskim i notariusza publicznego apostolskiego, Wawrzyńca Brockiego altarystę św. Marii Magdaleny, Wawrzyńca Pilenusza plebana św. Wojciecha. Za nim postępował czcigodny pan Filip Dunin, proboszcz katedralny poznański, wraz z księżmi, ubrany odpowiednio do swej godności. Procesji towarzyszył, poprzedzając ją, towarzysząc i postępując, prawie niezliczony tłum różnego stanu i płci, niosąc zapalone pochodnie i świece woskowe i pobożnymi westchnieniami napełniając miasto. W czasie procesji po wschodniej stronie witano scenami św. Antoniego Padewskiego, po północnej św. Ojca Franciszka, po zachodniej Cudowny Obraz i Domek Loretański, dźwiękami trąb, biciem bębnów, słodkimi głosami muzyków oraz wybuchami machin i dział całe miasto Poznań wstrząsano. Po trzeciej scenie świętych Opiekunów i Cudowny Obraz Ojciec Bernard Rzeczkowski, kaznodzieja naszego Zakonu, mową kościelną u łuku triumfalnego pozdrowił. Wprowadziwszy Obraz do kościółka i ulokowawszy w głównym ołtarzu, została odprawiona msza uroczysta przez tegoż czcigodnego pana [Filipa Dunina]. Kazania do ludu były dwa. Jedno w kościele przez rzeczonego czcigodnego ojca Stefanowskiego panegirystę Towarzystwa Jezusowego, drugie na zewnątrz kościoła pod rozpostartym namiotem przez czcigodnego Bartłomieja Paladyńskiego kaznodzieję mniszek św. Scholastyki. Przez cały dzień chwała Boża rozbrzmiewała aż do połowy nocy, której ciszę klangorem trąb, biciem bębnów, strzałami i wybuchami pocisków dział przerywano. Po ich ucichnięciu nastąpił koniec uroczystości. Tylko Bogu honor i chwała na wieki wieków. Amen". Tegoż dnia na rynku, w ramach uroczystości, uczniowie kolegium jezuickiego przedstawili opracowane sceny związane z postaciami św. Antoniego, Franciszka i Marii, a powiązane przez nich z Poznaniem. Ich program zachował się i został opublikowany. Tegoż dnia rozpoczęto uroczyste zapisy do albumu bractwa świętego Antoniego z Padwy. Wśród pierwszych członków, obok członków konwentu franciszkańskiego oraz dostojników kościelnych i świeckich, znalazło się kilka osób, które już wcześniej doznały cudownych łask za sprawą obrazu Maryjnego. W 1672 roku o. Jacek Bienięda, kustosz gnieźnieński i kaznodzieja franciszkanów poznańskich, opublikował książkę pod bardzo długim i charakterystycznym, barokowym tytułem: "Nowosiedliny Przenaświętszej Bogarodzice Matki oraz i Panny Maryi [-] w obrazie cudownym [-] Lp. 1670 do kościoła nowego przeniesionym na Podzamczu w Poznaniu w kościele ochotnego gospodarza, sławnego cudami z Padwi Antoniego świętego u WW. 00. franciszkanów ufundowane [-]". Książkę wydała (niezbyt starannie) drukarnia poznańska wdowy i dziedziców Wojciecha Regulusa. W niej znalazły się dalsze cuda spisane aż do końca 1673 roku przez Jana Regulusa.
[25] Anno 1669 die septima Augusti [Roku 1669 dnia 7 sierpnia] Jejmość Pani Urszula Milińska komornikowa poznańska zeznała 1 powiedziała, iż: Ja, w ciężkiej bardzo malignie nie dawno zostawając tak, że już
Ryc. 6. Obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, grafika Antoniego Swacha z końca XVII w.
wszyscy cale o zdrowiu i żywocie mOIm zdesperowali, ofiarowałam SIę i inni mię ofiarowali - do obrazu N aśw. Panny ojców Franciszkanów pod zamkiem poznańskim. W której chorobie zdało mi się, niby przez sen, jakoby do mnie N aśw. Panna przyszła i obchodziła mię koło łóżka kilka razy i rzekła: "Nie bój się, a kup mi sukienkę lamową, bo nie mam jej, i ubierz mię pięknie, kiedy mię przeprowadzać będą". Po tym śnie, a ofiarowaniu się, zaraz-em do siebie przyszła i we trzy jakoś niedziele z tak ciężkiej choroby cale-m zdrowa powstała. Quod iuramento praestito comprobavit [co przysięgą złożoną poświadczYłaj. Urszula Milińska, zapewne krewna Jakuba Milińskiego, pisarza wschowskiego (1671-82), potem sędziego wschowskiego (1682-85). W sukienkę i klejnoty z jej daru odziany był obraz w czasie uroczystych przenosin 18 maja 1670.
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski
NOWOSIEDL PRZE.JASWICTSZEY B O G ARO DZICE ?37iMATKI ORAZ Y PANNY M ARIY
MOKAmmhir NIEBA, KRO L O wr ŚWIATA, "tgżkjfMT.ATORKI PIEKŁ«*.
XV 0wdlt nitwfl3ixohritf XV £»f?a<6 n Wp Wb Unef XV EtfjJ»mf<łd> n iepwvn in ty · OBRAZIE SWOIM C O O WN y M.
frzt&mymi dziełami wjJaw'i"ym,ftzytmn,scm >.. ta vracztnym, tiZwierztbnt/ći Rtsćielney 10tnUi. -dzonym: K.P. i6y>. <o Kosćtołi nowego PRZENIESIONYM.
Na Podzamczu w Pozniniu, wKościele ochotne? Gofpodarzi, Sławnego Cudami z PADWi ANTON' JO Swiętego. v W.W. 00. FRANCIS*».ANOW VFUNDOWANEPtSti WJS- JACKA BICN 1 JD? 8.Th.Bacc. ll» ten cm <BnUinteńWe$*Aw fttfaj «wp»mientei»Ym»o««eUA< noWW« 6t'"'n< .i»&»j »8*»» i»rw t 2tobywwwi n*Mnemu w tlfeoiteli fcorcejnajfu« ttOtortcly / po WitlPter Hoey Oot?« lE/wł() v«<<eJ RCAH Pińjkiego 167z.
""wPOZNANIY wDiuMmiWJowy y Oiiedłieo» VoyAechi 'A ejjuIu6..;
Ryc. 7. Strona tytułowa książki o. Jacka Bieniędy [26] Anno eodem die oetava Septembris [Tegoż roku dnia 8 września (2669)] Jadwiga Łukasza komornika - u Łukasza Kozanny, w Zegrzu, kmiecia mieszkającego - małżonka zeznała i powiedziała: Żem ja w dzień poniedziałkowy Kwietny [15 IV (1669)] zarażona będąc w rękę prawą i nogę tak dalece, żem mówić ani chodzić nie mogła. N adto twarz mi się wykrzywiła i już prawiem umrzeć miała. Gdy na mnie olij święty kładziono, z rady niektórych osób duchownych i świeckich, ofiarowałam się sercem do tej Naświętszej Panny pod zamkiem, gdyżem mówić nie mogła. Skórom do siebie przyszła, mówić poczęła, często gęsto serdecznie wzdychając, ofiarowałam się. Po którym ofiarowaniu, poczęłam się lepiej mieć, za łaską Bożą i przyczyną tejże Naświętszej Panny. I teraz dobrze mówię i chodzę, lubo ręka jeszcze trochę niezdrowa, ale jednak przecie mogę sobie sama dobrze uczynić. Quod iuramento corporaliper tactum Imaginis Crucifixi Iesu praestito comprobavit [Co przYsięgą cielesną przez dotknięcie krucyfiksu poświadczYła}. [27] Anno eodem die 21 decembris [Tegoż roku dnia 21 grudnia (1669)}. Jegomość pan Mikołaj MycieIski, wojski kaliski, zeznał i powiedział: Żem ja, wyjachawszy z Miłosławia diebus Novembris [w listopadziej w Prusy do JMP małżonki mojej, nawiedzić ciało p. brata jej, wrzód wielki i ciężki w głow(i)e mając, ten wrzód wydał się na wierzch głowy, którą cale osypał, potym na twarzy się okazawszy zginął, na piersi padł i w malignie causavit [spowodowałJ, w której półtory niedziele cum evidenti vitae meae periculo [z oCzYwistym żYcia mego niebezpieczeństwemJ zostawałem. W tym motu meo proprio [z własnej woliJ a prawie ex instinctu Divino [z Bożego nakazuj, do tego obrazu Naśw. Panny ofiarowałem się i tom JMP małżonce mojej opowiedział. Po którym votum abo ofiarowaniu we trzy pacierze, calem od tak ciężkiej maligny i choroby wolny został i appetyt mi do jędze przypadł i do pierwszegom zdrowia, za łaską Bożą i N aśw. Panny, przyszedł. Quod iuramento corporali per tactum Imaginis crucifixi Iesu praestito comprobavit et votum in vim gratiarum actionis hodie cum litaniis missaque dedicavit. [Co przYsięgą cielesną dotknięciem krucyfiksu złożoną poświadczYł i ślub dziękczYnny dziś wraz litaniami i mszą złożYł}. Mikołaj Mycielski, wojski kaliski (1668-85), zm. przed 8 IV 1686. Wpisał się do bractwa św. Antoniego na trzeciej se i 13 VI 1670. Anna Zofia Mycielska wpisała się już 18 V 1670 na pierwszej sesji bractwa.
[28] Anno die quibus supra [Roku, dnia jako wyżej (21 XII 1669)J Bartłomiej Jeżynka, sukienniczek w klasztorze tutecznych ojców [Franciszkanów] zostawający, zeznał i powiedział: Żem miał wrzód w gardle ciężki, który mię przez cztery dni trapił bardzo i dusił, żem już nic nie mógł jeść ani pić i niczego, ani słodkiej rzeczy, połknąć. W tej afekcyji, gdy mię Ojcowie do obrazu tutecznego N aśw. Panny ofiarowali i samem się też sercem ofiarował, bom mówić nie mógł, w półtory godziny po ofiarowaniu ulżyło mi troszeczkę, żem już posiłku potrzebował i nazajutrz zarazem wstał. I drżeń [rdzeń] tego wrzodu czwartego dnia o południu wypadł i - za łaską Bożą - powolim do zdrowia przychodził; jakoż zdrów zostawam. I rzekł: gdyby mię było nie ofiarowano, już bych był pewnie umarł. Quod iuramento corporali per tactum Imaginis Crucifixi Iesu praestito comprobavit. [Co przYsięgą cielesną przez dotnięcie krucyfiksu złożoną potwierdził). [29] Anno 1670 die 2 februarii [Roku 1670 dnia 2 lutego}. Szlachetna panna Zofia Czelatońska, nieboszczyka p. Wojciecha Czelatońskiego córka, zeznała i powiedziała: Żem ja przed dwiema laty, około Wielkinocy, zachorowała ciężko i leżąc więcej niż cztery niedziele, juzem osądzona była na śmierć. W tym matka moja, będąc w Poznaniu, dowiedziała się o tym obrazie u ojców Franciszkanów i natrafiwszy tychże ojców, świeżo z Buku się powracających i pytających się matki mojej, jakobym się miała, którym powiedziała, że nie bardzo dobrze. Prosiła ich, aby mię do obrazu Naświętszej Panny ofiarowali. Powróciwszy się matka moja do Buku, mnie bardzo chorą zastawszy i nade mną płacząc, rzekła (w sobotę Przewodną [27IV (1669)]): "Córko moja, ofiaruj się do N aśw. Panny ojców Franciszkanów poznańskich!" Do czegom się ja pokornie
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski
skłoniwszy i serdecznie ofiarowawszy, w tydzień z choroby tej znacznie powstała. Quod iuramento corporali per tactum Imaginis Crucifixi Iesu praestito comprobavit [Co przYsięgą cielesną przez dotknięcie krucyfiksu złożoną potwierdziła}. Zofia Czelatyńska wpisana do bractwa św. Antoniego na drugiej sesji 27 mąja 1670.
[30] Anno eodem die 5 martii [Tegoż roku dnia 5 marca (1670)}. Jegomość p.
Piotr Jan Radzymiński zeznał i powiedział: Żem roku przeszłego 1669 pod pospolite ruszenie ciężko zachorzał, prawie na śmierć. Ofiarując się do tego obrazu, za przyczyną N aśw. Panny, z choroby tej powstałem. Potym znowu, tego roku 1670, przed Mięsopusty [przed 19 II (1670)], ciężkom chorował na głowę (z której mi się kołtan wy wił). Ten obaczywszy i z niego się bardzo sturbowawszy, ofiarowałem się do tegoż obrazu. Wtym, gdym się umywał, cudownie mi z głowy na miednicę spadł, zatym, z łaski Boży za przyczyną Naświętszej Panny, lżejszą mam głowę i zdrów zostaję. Pro quo beneficio accepto in gratiarum actionem hodie confessus communicavit iuramentoque corporali per tactum imaginis Crucifixi Iesu praestito hanc suam relationem comprobavit. [Za to otrzYmane dobrodziejstwo w podzięce wyspowiadany komunikował i przYsięgą cielesną przez dotknięcie krucyfiksu Jezusowego złożoną tą swą relację potwierdził j. [31] Anno 1671 die 3 februarii [Roku 1671 dnia 3 lutego}. Uczciwa Dorota, sławetnego p. Andrzeja Ditka, szewca, mieszczanina poznańskiego małżonka, zeznała i powiedziała: Żem ja będąc brzemienną chorowałam ciężko dziesięć niedziel; gdzie rozwiązana przed czasem, z wielką boleścią (bo i te dziatki po chrzcie świętym prędko pomarły) i po tym rozwiązaniu sześć niedziel znowu chorowałam. Tak dalece, żem ani jeść ani spać nie mogła, tylko wszytko womiłowała i popuchłam była. I będąc w wielkim niebezpieczeństwie zdrowia mego ofiarowałam się do tego obrazu. Prędko, za łaską Bożą i przyczyną Naświętszej Panny, do pierwszegom zdrowia przywrócona. Quod iuramento simili ut supra comprobavit [Co przYsięgą podobną jak wyżej potwierdziła}. [32] Anno et die iisdem [Roku i dnia tegoż (3 //1671)}. Taż Dorota Dytkowa zeznała i powiedziała, że: Magdalena córka moja, w półtoru lat, miała pod lewym bokiem, ku sercu, wrzód wielki jak jabłko, bielusińki, jednak bez boleści, którego ani doktor, ani cyrulicy zrozumieć nie mogli. Jam to dziecię do obrazu tego N aśw. Panny ofiarowała, po ofiarowaniu wysłuchawszy mszy ś., powracam się do domu. Do dziecięcia idę - aliści na tym miejscu znak się ukazał, jak igiełką pchnął. Na com pszenicznej mąki przyłożyła, wrzód się otworzył i ciekł, i dziecię zdrowo zostaje. To się stało przed Gody roku przeszłego [przed 24 XII 1670]. Quod iuramento simili ut supra comprobavit. [Co przYsięgą podobną jak wyżej potwierdziłaj. [33] Anno eodem die 10 iunii [Roku tegoż (1671) dnia 10 czerwca}. Pan Wojciech Sedgiewicz, obywatel poznański, zeznał i powiedział, że: Syn mój Stanisław Konstanty, w półtrzeciu lat będący, w niedzielę przeszłą [7 VI (1671)] z okna izdebnego, wysoko na siedm łokci, na ulicę na kamienie wypadł tak, że sobie głowę za uchem lewym zranił i kolano lewe troszeczkę naciął. Gdy wypadł, ledwom nóżek jego z okna lecącego zajrzawszy, krzyknąłem: N aśw. Panno, ratuj mię! W tym do dziecięcia ze strachem i żałością wielką zbiegłemz małżonką. Wziąłem je na ręce moje, prawie już nieżywe, z rąkjednego chłopa (który go z miejsca wziął) na górę zaniosszy, cyrulika zawoławszy i opatrzywszy. Trzeciego dnia [9 VI] wstał z rana, zaraz u stołu siedział do obiadu i za nóżkę zranioną się wziąwszy podskakiwał sobie. I dzisia [10 VI] do kancelaryi po mnie wesoło przyszedł. Quod iuramento corporali prout alii comprobavit, istamque gratiam seu beneficium imagini huic beatissimo adscripsit [Co przYsięgą cielesną jak inni potwierdził, a tą łaskę, czyli dobrodziejstwo, temuż najświętszemu obrazowi przYpisał}. Olbrycht Szedgiewicz wpisany do bractwa św. Antoniego na trzeciej sesji 13 VI 1670, być może z żoną Reginą. [34] Anno eodem die 13 septembris [Roku tegoż (1671) dnia 13 września}.
Sławetny pan Stanisław Niżewicz, rodem z Ostroroga, cyrulik, mieszczanin pyzdrski zeznał i powiedział: Rok minął w maju, jadąc do p. Górzyńskiej w Czeszewie mieszkającej, tamże zastawiłem się przy cieślach drzewo obrabiających. I widząc siekierę, przez nich na drodze nie raźno położoną, mówię do siebie, że tę siekierę źle położyli i niebezpieczno. By się kto, albo bydle, nie obraziło [tj. uraziło], wziąłem ją i utknąłem w drzewo, które cieśle w ten czas obrabiali. Stanąwszy ja niedaleko drzewa tego, w którym siekiera była utknięta, ni o czym nie wiedząc i nie myśląc - taż siekiera powoli się z drzewa wybiwszy - prysła jakoś i stoczyła mi do nogi prawej, i cięła mię w suchą żyłę pulsową nad wielkim palcem, i zadała mi ranę nie większą ani mniejszą wdłuż i wszerz nad ziarno owsiane. Z tego razu [tj. uderzenia] krew mi sikała przez trzy niedziele tak dalece, że mię już prawie ubiegała i ku śmierci się bliżyło, gdyż mi nic pomóc nie mogło, i żaden cyrulik mię nie mógł ratować. Dla czegom się też z sumnieniem swym porachował, P. Bogu się oddał, testament uczynił, z żoną się pożegnał i prawie śmierci czekał. Zostając w mdłości i słabości wielkiej zasnąłem niejako. W tym śnie ukazała mi się osoba zakonna franciszkańska i rzekła mi: "Pódź pod Zamek poznański, na miejsce święte Naśw. Panny, pomóż kamieni dźwigać i nosić!" W onym śnie jakoby, upracowany kamieni dźwiganiem, rzekłem temu zakonnikowi: Ojcze, nie mogę, noga mię boli. Odpowiedział mi: "Idźże do obrazu N aśw. Panny, ofiaruj się, a pocieszy cię i krew przestanie ciec". W tym ocknąłem się i zawołałem na małżonkę: "Był tu który zakonnik?" Odpowiedziała: "Nie był". Posłałem sobie tedy po nich. Przyszli, i onym to opowiedziawszy, ofiarowali mię i sam siebie, i małżonka. I zaraz od tej godziny krew przestała ciec i zdrów zostaję, z łaski Bożej i za przyczyną Naświętszej Panny, do tego czasu. Na odwdzięczenie tej łaski i dobrodziejstwa, zaraz po tej chorobie, byłem u tego obrazu i dnia wczorajszego byłem po wtóre, dziękując Naśw. Pannie i nóżkę srebrną oddałem. Quod iuramento corporali, ut supra alii, comprobavit, [Co przYsięgą cielesną jak inni potwierdził}. [35] Anno 1672 die 5 aprilis [Roku 1672 dnia 5 kwietnia}. Ślachetna pani Agnieszka Koszucka ze wsi Kobelepola zeznała, że: córeczka jej imieniem Teresa, około trzech lat będąca, bardzo ciężko i niebezpiecznie przez jedenaście dni chorowała, że nic nie jadła tylko piła. A nie mając żadnego sposobu do poratowania jej, owszem, już prawie skonania jej oczekiwając, stało się w niedzielę
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskiczwartą w Post [15 III (1672)] blisko przeszłą, gdy z domu inszy do kościoła poszli, a ja tylko sama została i, pokląknąwszy na kolana, tęż córeczkę swoje N aśw. Pannie tutecznej ofiarowałam. Po tym, tegoż dnia zaraz pociechę od N aświętszej Panny odniosłam - bo toż dziecię na wieczór jeść zawołało i jadło. I prędko do pierwszego zdrowia powrócone, jakoż zdrowe jest. Za co dziś Panu Bogu i N aśw. Pannie przy jej obrazie u ojców Franciszkanów podziękowała. Quod ut retulit & cognovit, iuramento corporali comprobavit. [Co jako rzekła i poznała przysięgą cielesną potwierdziłaj. [36] Anno quo supra die 30 mai i [Rokujak wyżej (1672) dnia 30 maja}. Famatus Chrysosthomus Bolemowski telitextor civis Gnesnensis retulit & recognovit [Sławetny Chryzostom Bolemowski, sukiennik mieszczanin gnieźnieński, powiedział i zeznał[, że: On prędko po śmierci nieboszczyka ks. Antoniego Muszkiewicza kaznodzieje, ordynariusza konwentu gnieźnieńskiego, ciężko zachorował na obie nodze, ale najbardzi na jedne w kolanie, tak dalece, że nie mógł ani postąpić na nię, ani nią ruszyć i obie mu popuchły. Skąd trzy niedziele leżał aż mu ich kat, kurując go, w kolanach naginał - w czym się egzorcysty radząc - kazał mu oliwą święconą nogi te chore smarować. Czego on poniechawszy, z ufnością wielką polecieł się cale N aśw. Pannie tutecznej i ofiarował się do niej pieszo na podziękowanie przyść. Po ofiarowaniu i ufności w Naśw. Pannę i łasce położeniu, prędką i znaczną boleści uczuł folgę i do zdrowia nóg doskonałego przyszedł, gdyż na dzień wczorajszy pieszo z Gniezna do tegoż obrazu stawił się i za dobrodziejstwo podziękował. Votum exsolvit & praemissa relata ac recognita iuramento corporali comprobavit. [Ślub wypełnił i powyższe powiedziane i zeznane przYsięgą cielesną potwierdziłj. Katarzyna Bolemowska (żona?), wpisana do bractwa św. Antoniego na trzeciej sesji 13 VI 1670.
[37] Anno quo supra die 9 iunii [Rokujak wyżej (1672) dnia 9 czerwca}. Marcin Kosmacik, rodem z Piątkowa Białego [par. Winnogóra] , majętności miłosławskiej, zeznał i powiedział, iż: Na głowę bardzo zachorował aż na nię błędział a to przez ośm niemal niedziel. Skąd na obie oczy zaniewidział tak dalece, że nie mógł nigdzie postąpić dla ślepoty. W tym kazano mu się tu, do tego obrazu N aśw. Panny ofiarować. Com uczynił i na tom miejsce tak rok, to jest na dzień Narodzenia Naśw. Panny [8 IX (1671)] przyszedszy, oddałem niegodne moje modlitwy i ofiarki woskowe. Zaczym, z łaski Bożej za przyczyną Naśw. Panny tutecznej, na jednom oko przejrzał tak, że mogę iść dobrze i bezpiecznie, i dzisiam tu na odwdzięczenie i podziękowanie przyszedł, prosząc pokornie o dalszą łaskę i miłosierdzie Naśw. Panny. Quod ut retulit & recognovit iuramento corporali praestito comprobavit. [Co jak powiedział i zeznał przysięgą cielesną potwierdził}. [38] Anno quo supra die 23 iunii [Tegoż roku (1672) dnia 23 czerwca}. Jędrzyj gościnny z Sobiesiernia zeznał i powiedział, że w dzień niedzielny Wielkonocny [29 III (1672)], w wielką zapadł i ciężką alteracyję tak, iż go febra wziąwszy do wtorku [31 III] trzymała. W której krew puściwszy, na wszytkich siłach upadł i już o sobie nie baczył. Nogi mu posiniały i w wielkiej tęskności zostawał, że już prawie śmierci się bliskim być niemal rozumiał. We śrzodę [lIV] zawołał do siebie sąsiadów dla rozporządzenia ubóstwa swego i dzieci, którerozporządzenie uczniwszy - ciż sąsiedzi naminili mi, abych się tu, do tego obrazu Naświętsze Panny ofiarował. I na to napomnienie, ofiarowałem mszą Ś., lubo bych zdrów był abo umarł. Po tym, tejże zaraz nocy, przyszedłem do siebie i spałem dobrze, z łaski Bożej za przyczyną Naśw. Panny; prędko wzmogłem i zdrów zostaję - za com dziś tu Panu Bogu i Naśw. Pannie, spowiadając się i kommunikując, podziękował i chcę póki żyw dziękować. Quod ut retulit & recognovit iuramento corporali praestito comprobavit. [Co jak powiedział i zeznał złożoną przYsięgą cielesną potwierdził}. [39] Anno die quibus supra [Roku i dnia jako wyżej (23 VI 1672)}. Szymon rataj z Sobiesiernia zeznał i powiedział, że przeszły jesieni [1671] czasu pewnego febrom [!] z( d)jęty poszedł do cyrulika, krew puścił. Po puszczeniu kłócie straszne ku sercu przypadło. To gdy ustąpiło, wrzód mi się w gardle uczynił tak dalece, że ani(m) mówić, ani dychać nie mógł. I przez dwa dni ślinę tylko wypuszczałem, jakoby konając. Na co ludzie patrząc mówili, że już nic po mnie, że już umrę. Wtym jednak niektóre białegłowy ratując mię, napominały mię abym się do obrazu Naśw. Panny tutecznego ofiarował. I skórom się ofiarował, tegoż dnia zaraz wrzód mi się w gardle rozpukło Zaczym, z łaski Bożej za przyczyną N aśw. Panny tutecznej, do pierwszego(m) zdrowia przyszedł i zdrów zostaję; za które dobrodziejstwo Bogu i N aśw. Pannie dziękując, dnia dzisiejszego tu, u ojców Franciszkanów, spowiadałem się i kommunikowałem. Quod ut retulit et recognovit iuramento corporali praestito comprobavit. [Co jak powiedział i zeznał przysięgą złożoną potwierdził}. [40] Anno quo supra die 30 augusti [Roku jak wyżej (1672) dnia 30 sierpnia}.
Honoratus Hieronimus Gasawski apotecarius civis Posnaniensis, pro festo Assumptionis BYM proxime praeterito [15 VIII] confessus communicavit, ob bona fide & et recta conscientia recognovit & retulit in haec verba: [Dostojny Hieronim Gasawski aptekarz, mieszczanin poznański, na święto Wniebowzięcia NMP wyspowiadany komunikował, dla dobrej wiary i spokojnego sumienia zeznał i podał w te słowa}: Że mi się przed dziewiącią około lat [1663!], jeszcze młodzieńcem będącemu i u nieboszczyka pana Stanisława Kuchtowicza służącemu, śniło, a ono na tej górze konwentu teraźniejszego ojców Franciszkanów, obraz Naśw. Panny w obłokach ukazał się. Przed którym osoba jakaś klęczała, który-em nie mógł, co zacz była, porozumieć i poznać. Gdzie ludzi wielka się gromada schodziła, klęczała i modliła się. I jam też do nich przyszedł, klęknąłem, pacierz mówiłem. W tym - mówiąc pacierz - ocknąłem. Nazajutrz b. Tomasz [Dybowski] Franciszkan laiczek do mnie przyszedł i opowiedziałem mu to. Który mi na to odpowiedział: "A podobnaż to rzecz! Któżby się na tę odważył górę wywozić ją?" I rzekłem do niego: Pamiętajcie bracie Tomaszu, że tam będzie kiedykolwiek miejsce święte. Potym, jakoś w pół roka czy dali, tenże brat do mnie przyszedł - a już się ojcowie teraźniejsi o to miejsce starali i otrzymali je, i obraz teraźniejszy N aśw. Panny począł się cudami sławić. I rzekł do mnie: "Widzi WM, jako się sen WM wyjawił?" Pytałem: co takiego. Powiedział, że obraz N aśw. Panny teraźniejszej cudami się sławi, do którego się wiele PP. studentów i innych ludzi na ten czas już zbiegało. Et hoc depositum ad instantiam RR.PP.FF. Conventualium Posnaniensium ad futuram rei memoriam
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski
maioremque laudis & honoris BMV propagationem connotatum est. [A to zostało zeznam na wniosek 00. Franciszkanów dla przYszłej rzeczY pamięci oraz dla propagowania chwały i honoru NMP zostało zapisanej. Hieronim Gąsowski, ławnik poznański 1684, był zapewne ojcem aptekarza poznańskiego Stanisława Gąsowskiego, w 1712 pisarza bractwa kupieckiego.
[41] Anno quo supra die 16 octobris [Roku jak wyżej (1672) dnia 16 października}. Jakub Owczarek z Pigłowic, Walentego Gościnnego w Zegrzu brat rodzony, przy nim mieszkający, dzisia się wyspowiadawszy i kommunikowawszy, zeznał i powiedział, że rok będzie po Św. Marcinie [11 XI] jako na obie oczy zaniewidział był tak dalece, iż mało co widzieć mógł. A blisko przed Gody przeszłe [25 XII 1671] ofiarował się do do tego obrazu N aśw. Panny. Po ofiarowaniu, około Świątek [17 V 1672 ?)] począł trochę widzieć dobrze, a po żniwiech cale go P. Bóg przez przyczynę N aśw. Panny pocieszył tak dalece, że teraz cale bezpiecznie widzi i zdrów na oczy zostaje. Za co ofiarował N aśw. Pannie każdego miesiąca do roku na mszę świętą dać, dziękując za dobrodziejstwo - co i teraz czyni. Quod iuramento corporali praestito confirmavit. [Co złożeniem przYsięgi cielesnej potwierdziłj.
[42] Anno 1673 die 21 martii [Roku 1673 dnia 21 marca}. Tomasz Śmiatanka mularczyk zeznał i powiedział, iż w wigilią Bożego Narodzenia [24 XII 1672] na oczy zachorował tak dalece, że w wigilią Trzech Krółów [5 I 1673] cale zaniewidział i nie mógł w dzień Trzech Królów [do] kościoła przyść, aż go przyprowadzono. Potym, w bliski poniedziałek [9 I] ofiarował się do obrazu Naśw. Panny, za której przyczyną trochę przejrzał. I przejrzawszy, poniekąd za okazy ją z wesołością, pewnego czasu przed Mięsopusty [przed 15 III], z kompanią tańcując, znacznie go oczy zabolały tak, że powtóre zaniewidział. W tym powtórnie ofiarował się do tegoż obrazu; otrzymał dobrodziejstwo, iż przejrzał i wszytkie boleści, szumy w oczach ustały. Że po dziś dzień zdrów na nie zostawa i może sobie sam dobrze uczynić. Quod iuramento corporali praestito confirmavit. [Co złożeniem przYsięgi cielesnej potwierdził}. Tomasz Śmiotankiewicz wymieniony jako czeladnik murarski na se i w 1679. [43] Anno quo supra die 8 aprilis [Roku jako wyżej (1673) dnia 8 kwietnia}.
Łukasz Wiechawski kołodziej, mieszczanin ze Srzódki, zeznał i powiedział w te słowa: żem ja przed dwiema laty [1671], będąc jeszcze młodzieńcem, w dzień jednego święta, poszedłem do rzeki się kąpać. Tam mię woda porwała tak, iż do dna padłem, gdzie tonąc i wodę już pijąc, na myśl mi przyszło i niby mi coś mówiło: "Ofiaruj się do obrazu N aśw. Panny pod Zamkiem i wynidziesz zdrów". Jam się w tym ciężkim razie myślą abo sercem ofiarował a woda zatym mię ku brzegu wyrzuciła i jeden towarzysz, ze mną się kąpiący, podał mi krajkę, której się ja, za natchnieniem jakimsi, ująwszy - wyciągniony z wody żyw zostałem, za pomocą i łaską N aśw. Panny. Za którem dobrodziejstwo, po tym razie trzeciego dnia, Bogu i jego Przenaśw. Matce przy jej obrazie podziękował. Quod iuramento corporali praestito confirmavit. [Co złożeniem przYsięgi cielesnej potwierdził j. To zeznanie Łukasza kołodzieja stwierdził Jakub Szymański, komornik ze Srzódki, mówiąc, że to jest prawda, co powiedział Łukasz kołodziej. Abowiemon, kąpiąc się w ten czas, jako zeznał, zaraz zatonął tak, że go przez pół godziny nie widać było. Potym go woda na wierzch wyrzuciła. On, bijąc w wodę rękoma, gdy się chciał ratować a nie mógł, my (bo nas, powiedział, trzech było w kompaniji) dodaliśmy mu pasa, który około ręku jego się zawinąwszy, wyciągnęliśmy go na brzeg. Który powiedział nam, że mu się ukazała Panna N aśw. we wodzie i odrzekł się do śmierci kąpać. Quod dictus Iacobus Szymański quam testis iuramento corporali praestito approbavit. [Co ten Jakub SzYmański, jako świadek, złożeniem przysięgi cielesnej potwierdził}. [44] Anno quo supra die 15 aprilis [Roku jako wyżej (1673) 15 kwietnia}. Tomasz, rodzic ze wsi Kramska - na ten czas za parobka w Dąbrowie za Skórzewem u Stalmacha służący - confessus pro Paschate [2 IV 1673] [wyspowiadany na Wielkanoc} zeznał i powiedział: żem ja przed rokiem [w 1672] bardzo zachorował na parcie tak dalece, że łubom krew z obu rąk po trzy razy puszczał, nic mi nie pomogło, aż mię do tego obrazu Naświętszej Panny ofiarowano. I po ofiarowaniu, to mi parcie powoli ustawało, a prawie we dwie niedziele jakoś cale ustało, co ja szczególnie przyznawam, że mi P. Bóg za przyczyną Naśw. Panny tego obrazu z tej ciężkości pomógł. Jako i powtóre, w wigilią ś. Jędrzeja [29 XI (1672)] gdyż mię toż parcie - a cięższe niż pierwsze napadło - potwierdziwszy ja ofiarowanie się do tego obrazu, za półtrzecia dnia cale ustało. Za które dobrodziejstwo dniam dzisiejszego tu przyszedł Pannie Naświętszej podziękować. Quod iuramento corporali praestito confirmavit. [Co złożeniem przysięgi cielesnej potwierdził}. [45] Anno quo supra die 22 aprilis [Roku jako wyżej (1673) dnia 22 kwietnia} Ślachetnie urodzona pani Marianna Wierzeyska, podstarościna swarzędzka, zeznała i powiedziała, że córeczka jej, imieniem Helena, około lat piąci będąca, przed dwiema niedzielami [ok. 9 IV] bardzo ciężko zachorowała. Gorączkę niezmierną, ustawiczną i boleść żołądka cierpiała tak dalece, że jej doktor i cerulicy (proszki różne dawając) poratować nie mogli i prawie o niej zwątpili. W tym ją do tutecznego obrazu Naśw. Panny ofiarowała i po ofiarowaniu pot się na nią rzucił, gorączka przestała i zdrowa zostaje. Za co dnia dzisiejszego, Przenaświętszy Pannie na mszą ś. dawszy, sama i z córeczką swoją na niej będąc podziękowała wyznawając, że tej dobroczynności na tejże córeczce swojej drugi raz, i sama na sobie w połogu niebezpiecznym zostając, doznała. Quod iuramento corporali praestito in maiorem relationis suae fidem comprobavit. [Co złożoną przYsięgą cielesną, dla większej wiary swej relacji, potwierdziła}. [46] Anno quo supra die 3 Martii (!) [Roku jako wyżej (1673) dnia 3 marca!].
Elżbieta, Stanisława Falbierczyka, mieszczanina śrzedzkiego małżonka, zeznała i powiedziała, że: Syn mój, imieniem Marcin, w czwartym roku będący, tego roku przed Mięsopusty [15 II] ciężko bardzo zachorował. I leżał w tej chorobie przez pięć niedziel tak, że już prawie umierał i według rozumienia naszego i przyjaciół naszych, na ten czas w domu naszym będących, umarły był. W tym ja, będąc utrapiona, do tutecznegom obrazu go ofiarowała i pomienionych przyjaciół przytomnych prosiłam, aby go tu ofiarowali. Po ofiarowaniu pręciusieńko do dziecięcia przystąpiwszy, poznaliśmy wszyscy cudowną łaskę Bożą, że do siebie przyszło i przejrzało. Za to dobrodziejstwo miałam tu, na
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskito miejsce, w szesc niedziel przyść - Naświętszej Pannie podziękować, ale, że mi inne dziecię u piersi przeszkadzało i temum dosyć nie uczyniła - znowu tenże syn Marcin pierwszą chorobą ciężko zachorował. Zatymem ja, bez omieszkania, na mszą ś. do obrazu ś. posłała a dzisiaj samam, z tym moim synem, się do obrazu tutecznego stawiła i odprawiwszy nabożeństwo moje, tabliczkę (dziękując Naśw. Pannie za pocieszenie) oddałam i ofiarowałam. Quod iuramento ad maiorem depositionis suae fidem comprobavit. [Co przYsięgą dla większej wiary swego zeznania potwierdziła}. [47] Anno quo supra die ultima mensis maii [Roku jak wyżej (1673) ostatniego dnia maja]. Jejmość pani Anna Milińska, Jego Mości pana Franciszka Prusaka małżonka zeznała i powiedziała: żemja, mordując się płodem godzinę na dzień aż do trzech godzin w noc, lubo mię różni do różnych miejsc (jako do S(z)amotuł i do Rokitna, żebrząc łaski i pomocy) ofiarowali - pozbyć go nie mogłam, aż gdy tylko przypomniałam sobie tuteczny obraz N aśw. Panny i serdeczniem do niego prosząc, pokornie o ratunek westchnęła his formalibus [tymi słowy}: N aśw. Panno w obrazie u ojców Franciszkanów poznańskich, pociesz mię w tych boleściach! Tobie się ofiaruję. Com jak prędko wymówiła, natychmiast płód wyszedł. I zaraz-em ofiarowała to tu miejsce nawiedzić, Pannie Przenaśw. podziękować, com dziś uczyniła, pieszo milę jedne idąc, na com ślub uczyniła. Także pan małżonek mój niedawno bardzo ciężko zachorował tak, że w ręku moich prawie miał skonać - tylkom go do tego obrazu Naśw. Panny ofiarowała - zarazem zdrów został. Quod iuramento corporali praestito confirmavit. [Co złożeniem przysięgi cielesnej potwierdziła}. Jest wiele inszych wiadomych dobrodziejstw i cudów ofiarującym się do tego obrazu, z łaski osobliwej Boskiej za przyczyną Bogarodzice N aśw. Panny Mary jej utrapionym ludziom pokazanych i wyświadczonych, które tu nie są wpisane ani regestrowane, ponieważ przed tęż osobę - na to wysadzoną - nie są zeznane ani poprzysiężone, częścią dla niewiadomości o tym ludzi prostych, częścią dla odległości miejsca abo ubóstwa, lub gospodarstwa, które im drogi dalekiej bronią, że tu nie mogą stanąć. Jednak przed różnymi ludźmi, mianowicie duchownymi, te łaski i cuda otrzymane zeznawali i zeznają dotychczas. [- - ] . Przy dokończeniu tej książki pocieszył Pan Bóg cudownie u tego obrazu za przyczyną Naśw. Panny niżej mianowanych. [48] Anno 1673 die decima octava mensis julii [Roku 1673 dnia 18 miesiąca lipca]. Jejmość panna Jadwiga Dąbrowska, imieniem jejmości Anny Dąbrowskiej, jegomości pana Adama Niewieścińskiego małżonki a siostry swojej rodzonej, zeznała i powiedziała, że córeczka pomienionej Jejmci pani Niewieścińskiej, imieniem Jadwiga, w siódmym roku będąca, wielce była opuchła, tak, iż żywotek jej zarówno był z ustami. Za czym rodzicielka jej mnie bardzo prosiła, abym też jej córeczkę, tak bardzo opuchłą i na zdrowiu już niebezpieczną (gdyż cyrulik przyszedszy rzekł, niepodobna aby to dziecię wieczora doczekało - a był ten cyrulik u niej około południa i posłał receptę napisaną do Gniezna na odegnanie puchliny, którego lekarstwa żadną miarą dziecię używać ani z prośby, ani z groźby nie chciało) tu do tego obrazu Naśw. Pannyofiarowała, czemu rok w jare żniwa przechodzi [1672]. Po ofiarowaniu moim - jakoby ręką przewrócił - dziecię zdrowieć poczęło i pręciusinko puchlina ustępowała i ustąpiła najdalej do trzeciego dnia. Za które dobrodziejstwo, dnia dzisiejszego córeczkę ofiarowaną prezentując, Panu Bogu i N aśw. Pannie podziękowała i to, co zeznała, a powiedziała, że tak jest. Iuramento corporali ad factum imaginis Crucifixi Iesu praestito confirmavit. [Przysięgą cielesną przez dotknięcie Jezusowego krucyfiksu potwierdziła}. Anna Dąbrowska wpisana do bractwa św. Antoniego 8 IX 1674.
[49] Anno quo supra die vigesima nona mensis augusti [Roku jak wyżej (1673) dnia 29 miesiąca sierpnia]. Jegomość pan Franciszek Rutkowski zeznał i powiedział, że: P. Marcjanna, małżonka moja, przed półtora lat [1672] będąc w połogu w wielkim życia swego niebeśpieczeństwie (mordując się płodem) zostawała tak dalece, że i sama o sobie, i ja, i inni przy niej zostający zdesperowali o niej i onęż opłakali. I widząc ja niepodobieństwo do życia, odchodząc od niej rzekłem z żałością do niej i do osób onej usługujących: Już tu czyńcie, co rozumiecie, ja was P. Bogu oddaję. Wtym onaż sama małżonka moja, bacząc o obrazie Naśw. Panny tutecznej, nad jej łóżkiem widzącym, serdecznie do niego westchnęła, ratunku i pociechy żądając. I ofiarowała się prosząc, abym i ja ją (zawoławszy mię) ofiarował. Com uczynił i zarazem P. Bóg i Panna Przenaśw. po ofiarowaniu pocieszyła i z ciężkości porodzenia szczęśliwie wyswobodziła i zdrową z łaski Bożej została - co gotowa i sama toż zeznać i potwierdzić.
Idem [Tenże} zeznał i powiedział, że: córeczka moja, imieniem Dorota, w rok po narodzeniu swym, po święcie ś. Wojciecha [23 IV] teraźniejszego roku [1673], wielką chorobę cierpiała tak dalece, żeśmy już prawie o niej wszyscy zwątpili. Ja, widząc obraz Naśw. Panny tutecznej na ścienie wiszący i on wziąwszy z wielką ufnością dostąpienia łaski i ratunku od Naśw. Panny, tymże obrazem pomienione dziecię jakoby odziałem i na to miejsce ofiarowałem; i pręciusinko po ofiarowaniu do siebie przyszło - od kaduku uwolnione i zdrowe po dziś dzień zostaje. Idem [Tenże} po trzecie zeznał i powiedział: Jerzy, syn mój w piąci lat będący, w przeszły piątek [25 VIII] na ciężką gorączkę zachorował. W tej gorączce choroba wielka go popadła tak dalece, iż dzieci na mnie inne krzyknęły: "Panie Ojcze! Juraszek umiera". A on kaduk ciepiał. Na to ja wnet a pręciusinko obraz pomieniony wziąwszy nakryłem jakoby i przyodziałem go nim - wnet uwolniony zostając ten obraz całował a nie mógł mówić. I potym począł znacznie konać prawie i myśmy rozumieli, że już umrze. Znowum go zaś tym obrazem odział, który powtóre całował i nim języczek jego (który mu już był zdrętwiał) pocierałem - co gdy mu się czyniło, zaraz ex nunc [od tej chwili} do siebie przyszedł - nazajutrz zdrów wstał, jakby nie chorował. Quod iuramento corporali praestito confirmavit, promittens cum consorte & liberis huc pro gratiarum actione se venturum. [Co złożoną przysięgą cielesną potwierdził, obiecując przybyć tutaj wraz Z żoną i dziećmi celem podziękowania}.
Ocena kultu "Najświętszej Panny od franciszkanów" jest utrudniona, gdyż dysponujemy zaledwie 49 zapisami z sześciu lat. O ile przeciętna roczna jest wysoka (ponad
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskiosiem cudów rocznie), to krótki okres objęty ocalałymi zapiskami utrudnia porównania. Mimo to można dokonać porównania cudownych interwencji z okresu nieoficjalnego formowania się kultu, do ostatecznego dekretu komisji w 1669 roku, z okresem późniejszym, naświetlonym przez księgę cudów z lat 1669-73. W czasie formowania się kultu ma on lokalny, poznański charakter. Z 23 cudów jest tylko jeden wypadek cudownej interwencji u pani Krystyny Górzyńskiej (Gorzeńskiej) w Raszewach koło Żerkowa i jeden u mieszczanki średzkiej, pozostałe (91%) dzieją się w Poznaniu i na jego przedmieściach bądź w miasteczkach prawobrzeżnych. Cudów doznają: szlachta (pięć), mieszczanie i przedmieszczanie (dwanaście), zakonnicy franciszkańscy i uczniowie kolegium jezuickiego (sześć). Brakjest całkowicie chłopów. Wokresie publicznego trwania kultu wyraźnie zwiększa się jego zasięg. Cuda dokonane w Poznaniu stanowią zaledwie 30%. Pozostałe dzielą się na dokonane w kręgu lokalnym (do jednego dnia pielgrzymki, ca 30 km), stanowią 40% całości, i dokonane w kręgu regionalnym (do dwóch dni pielgrzymki, ca 60 km), stanowią ok. 12%. Kilka cudów nie jest zlokalizowanych. Zmienia się również skład społeczny pielgrzymów, znikają zakonnicy franciszkańscy i uczniowie jezuiccy. Duchowieństwo przestaje partycypować w cudach, co uznać trzeba za przejaw typowy dla ksiąg cudów. Pojawiają się natomiast chłopi (sześć cudów). Udział szlachty jest nadal wysoki (osiem), co odpowiada licznej obecności szlachty we franciszkańskim bractwie świętego Antoniego w tymże czasie. Zwiększa się udział mieszczan z innych miast (cztery), maleje wyraźnie udział mieszczan i przedmieszczan poznańskich (osiem). Dokonywane przemiany również trzeba uznać za typowe przy wyjściu kultu z ram lokalnych i przerodzeniu się w kult regionalny. Dla całego okresu 1668-73 cuda dokonane na terenie aglomeracji poznańskiej stanowią 60%, w zasięgu jednego dnia pielgrzymki 23%, co łącznie daje 83% i pozwala scharakteryzować kult w tym okresie jako głównie lokalny. W zasięgu do dwóch dni pielgrzymowania miały miejsce trzy cuda, do trzech dni drogi zaledwie jeden, co daje zaledwie 8% udziału regionu w kulcie. Prawdopodobnie cztery cuda nie zlokalizowane działy się gdzieś na tym terenie, co może dwukrotnie powiększyć udział regionu w kulcie. Zasięg kultu Matki Boskiej Łaskawej można porównać z kultem poznańskiego Bożego Ciała, mimo iż znajdował się w XVII w. w okresie stagnacji. W latach 1593-1604 w kręgu lokalnym zanotowano 36% cudów, w tym większość w Poznaniu, w kręgu regionalnym (do czterech dni pielgrzymki) 44%, w kręgu ponadregionalnym (ponad siedem dni drogi) 4% cudów, przy dużym 16% udziale cudów nie zlokalizowanych. W latach 1661-79, w zachowanym wyborze cudów z zaginionej, pełnej księgi cudów, siedem cudów miało miejsce w Poznaniu, cztery w ramach regionu, dwa w kręgu ponadregionalnym (do siedmiu dni pielgrzymki). Widoczne jest, że kult Matki Boskiej Łaskawej w badanym okresie ustępował swym zasięgiem kultowi Bożego Ciała. Wobec nieporównywalnej podstawy źródłowej stwierdzić trzeba, iż był jednak bardziej ekspansywny i górował liczbą zgłaszanych cudów. Pod względem stanowym wśród pielgrzymów dziękczynnych zgłaszających cuda dokonane za wstawiennictwem cudowego obrazu franciszkańskiego górują mieszczanie (49%), w większości z aglomeracji poznańskiej. Drugą grupą jest szlachta (26%), chłopi i duchowni mają po 12% udziału. Porównanie z kultem Bożego Ciała z lat 1593-1604 wskazuje, iż zbliżony jest tam udział mieszczan (52%), znacznie większy chłopów (36%), mniejszy szlachty (8%), a duchowni w ogóle tam nie występują. Dla lat 1661-79 porównanie stanowe jest niemożliwe, gdyż zachowany wybór wyraźnie faworyzuje cuda dziejące się wśród szlachty i patrycjatu poznańskiego. Niemniej porównanie z przełomem XVI i XVII w. wykazuje, iż kult franciszkański ustępował staremu kultowi karmelitańskiemu w środowiskach chłopskim i małomiasteczkowym. Na uwagę zasługuje fakt, że w kulcie franciszkańskim spory jest udział mieszkańców Piotrowa, Łaciny, Zegrza i Środki (12,5%), co jest śladem rzeczywistych początków kultu wiążących się z kościółkiem Św. Rocha, a nie ze świątynią na Podgórczu. Mimo iż w "Nowosiedlinach" nie wspomina się o kościele Św. Rocha, a w propagandzie franciszkańskiej kładzie się akcent na "górę" Zamkową i wokół tej mitologii - tak wyraźnej w pieśniachfranciszkańskich - buduje się kult obrazu, to jeszcze w tym czasie utrzymały się ślady jego pobytu w klasztorku na Łacinie. Formy kultu cudownego obrazu nie odbiegają od występujących w innych miejscach pielgrzymkowych. Powszechne jest ofiarowanie się obrazowi czy Matce Boskiej w tym obrazie, bliżej się tego jednak nie określa. Czasami ofiarowaniu się towarzyszy obietnica spowiedzi i komunii, znacznie częściej zakupu mszy świętej przed obrazem. Raz wspomina się dziękczynnie o mszach comiesięcznych przez rok. Ślub pielgrzymki do cudownego miejsca występuje sporadycznie, raz tylko z dodatkowym zobowiązaniem pielgrzymowania jednej mili pieszo przez szlachciankę. Zaznaczyć jednak trzeba, iż wszystkie zeznania o cudach złożono u franciszkanów na Podgórczu, czyli pielgrzymka dziękczynna była dla ludzi zrozumiała sama przez się, a jej niedopełnienie groziło kolejnym nieszczęściem. Przy absolutnej przewadze nawiedzeń dziękczynnych dwukrotnie spotykamy się z wcześniejszymi pielgrzymkami błagalnymi, połączonymi z modlitwą czy nawet płaczem przed obrazem. Końcowym efektem cudu było ofiarowywanie wotum, odpowiedniego do stanu zamożności. Zamożny poborca podatkowy Paweł Morawski ofiarował dwie srebrne, pozłacane korony do obrazu na głowy Matki Boskiej i Dzieciątka, bogata Urszula Milińska, komornikowa poznańska, ofiarowała sukienkę lamową do obrazu, a potem także klejnoty, krawiec poznański Andrzej Swierkowicz kazał żonie zrobić "osóbkę z wosku", chłop Marcin Kosmacik z Piątkowa Białego "ofiarki woskowe", Elżbieta Falbierczykowa ze Środy "tabliczkę", zapewne srebrną, a Stanisław Niżewicz z Pyzdr srebrną nóżkę dla upamiętnienia wyleczenia swej nogi. Kilkakrotnie trafiają się wizje, najczęściej Matki Boskiej. Ma ją tonący Łukasz Wiechowski, kołodziej ze Środki, czy wdowa Jadwiga Lorencka z Łaciny, a chorująca pani Milińska widzi Matkę Boską nakazującą jej: "Nie bój się, a kup mi sukienkę lamową, bo nie mam jej i ubierz mię pięknie, kiedy mię przeprowadzać będą". Wspomniany cyrulik Stanisław Niżewicz widział zaś "osobę zakonną franciszkańską", zachęcającą go do pójścia na "miejsce święte" do dźwigania kamieni na budowie. Już po utrwaleniu się kultu cudownego obrazu opowiedział swą pokręconą chronologicznie wizję sprzed lat aptekarz poznański Hieronim Gąsawski, który jeszcze przed nabyciem obrazu przez brata Tomasza miał widzieć ten obraz w obłokach na górze zamkowej. Cudowne łaski spotykają osoby w różnych nieszczęściach. Matka Boska franciszkanów interweniuje najczęściej w chorobach, których powagę określają najczęściej sami zainteresowani, czasem cyrulicy i doktorzy. Objawy są opisywane w sposób nie zezwalający na bliższą identyfikację przypadku. Charakterystyczne dla kultów maryjnych uleczenia dzieci i uratowania położnic stanowią 2/5 zapisanych cudów, co jest zgodne z przedstawieniem Matki z Dzieciątkiem. Z działań terapeutycznych odnotować warto potarcie o obraz chustki, służącej do obwiązania chorej głowy, oraz okrywanie kopią obrazu chorującego dziecka - "tymże obrazem pomienione dziecię jakby odziałem", "obraz pomieniony wziąwszy nakryłem jakoby i przyodziałem go nim", jak mówił Franciszek Rutkowski. Jest też interesujące, że kopie cudownego obrazu już w 1673 roku, w cztery lata po uznaniu go za cudowny przez biskupa Wierzbowskiego, znajdowały się w domach.
Opisy cudów zamieszczone w "księdze cudów" nie zezwalają na bliższe zapoznanie się z kalendarium poznańskiego kultu. Można jedynie stwierdzić, że w styczniu, lipcu i listopadzie nie zapisano not o cudach. Występuje więc dość charakterystyczna "przerwa zimowa" w nawiedzaniu cudownego obrazu, tym bardziej że także w październiku i lutym są sporadyczne tylko nawiedzenia obrazu przez uzdrowionych. W tym okresie jedynie tuż przed Bożym Narodzeniem przybywają pielgrzymujący. Brak zeznań o cudach w lipcu wskazywałby na analogiczną "przerwę letnią" związaną ze żniwami. Nie udaje się dość skąpego materiału powiązać przekonująco ze świętami Maryjnymi, choć taki związek mógłby występować. Nie znamy terminów odpustowych klasztoru franciszkańskiego, więc ta relacja nie daje się zbadać. Może ewentualnie występować słaby związek z jarmarkami poznańskimi, na wzór występującego w kulcie Bożego Ciała. Materiał
Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskijest jednak niejednoznaczny, gdyż cuda zeznane przed komisją biskupią nie dostarczają materiału do takiej analizy. Barwnością szczegółów obyczajowych cuda Matki Boskiej Łaskawej ustępują cudom Bożego Ciała. Jest w nich jednak kilka szczegółów obyczajowych wartych podkreślenia.
Przede wszystkim rola kata, a także katówki, jako specjalistów medycznych w mieście.
Wszelkiego rodzaju nastawiania rąk i nóg, rozciągania mięśni stanowią katowską specjalność. Jest to wyraźna analogia do pracy kata wyciągającego kości ze stawów w czasie tortur czy łamiącego kości skazańcom. W stosunkach rodzinnych wyraźna jest dominacja męża nad żoną, a także odpowiedzialność matki za dzieci. Jest to nie tylko sprawa miłości do dzieci czy żony, ale odbicie modelu społecznego oraz społecznego podziału ról w małżeństwie. Trudna sytuacja socjalna wdów jest również odzwierciedlona. Wzruszająca jest samotność chorej wdowy Jadwigi Loreckiej z Łaciny czy wdowy poznańskiej Doroty, zarabiającej szyciem i przędzeniem, która zgubiła niezbędne do pracy okulary.
Marginalnie występuje też praca jako zadanie życiowe ważniejsze od modłów za chore dziecko. Widoczne są wędrówki za pracą u plebsu, a także wyjazdy z Poznania mężów do pracy na prowincji. Najważniejsze jest jednak dostrzeżenie początków formowania się kultu obrazu Matki Boskiej Łaskawej, po dziś dzień zachowanego w poznańskim kościele, poznanie jego wędrówek od Środki poprzez św. Rocha do klasztoru na Podgórczu, gdzie od 18 maja 1670 roku nieprzerwanie przebywa. W tym właśnie obrazie zawarty jest kawał historii Poznania.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr1 ; Śródka, Ostrówek, Św.Roch dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.