POCZĄTKI KULTU MATKI BOSKIEJ ŁASKAWEJ Z KLASZTORU FRANCISZKAŃSKIEGO PRZY ŚW. ROCHU, A POTEM NA PODGÓRCZU W MIEŚCIE POZNANIU WYDALI WANDA KARKUCIŃSKA I JACEK WIESIOŁOWSKI N a wieść o cudowych łaskach przy obrazie Matki Boskiej w kaplicy ojców Franciszkanów, stojącej na Podgórczu przy wznoszonym właśnie kościele franciszkańskim, i o składanych przy obrazie wotach oraz zbierających się tam wiernych oficjał poznański Wojciech Dobrzelewski powołał komisję, która miała stwierdzić charakter doznawanych tam łask i cudów. W skład komisji powołanej 18 maja 1668 roku weszli: kanonik poznański Stefan Moręski, doktor teologii, penitencjarze katedralni poznańscy - Wojciech Brodziński, Stanisław Grudowicz i Jan Woniecki, oraz zakonnicy z klasztorów poznańskich - dominikanin Wojciech Bartochowski, doktor teologii, jezuita Paweł Modzelewski, profesor teologii w kolegium poznańskim, i bernardyn Walerian, lektor teologii. Było to kompetentne grono kapłanów, w którym przeważali teologowie. Na pierwsze posiedzenie komisji w dniu 30 czerwca 1668 roku udali się do kaplicy franciszkańskiej na Podgórczu kanonik Stefan Moręski wraz z penitencjarzami Brodzińskim, Grudowiczem i W onieckim. Przyjęli zeznania zaledwie pięciu świadków - dwóch studentów jezuickich i trojga szlachty: [1] Et in primis venerabilis Paulus Szumiński minorum ordinum clericus, philosophiae in collegio PP. Societatis Jesu Posnaniensis auditor, annorum viginti sex circiter, heri confessus, sacraque Synaxi refectus, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [A na początek czcigodny Paweł Szumiński, kleryk niŻSzYch święceń, słuchaczfilozofii w kolegium ojców jezuitów poznańskich, lat około 26, świeżo wyspowiadany, Św. kom un ią p ożYwiony, pamiętając o złożonej przYsiędze, powiedział}: Żem ja, będąc od złego nieprzyjaciela znacznie w głowę raniony nad pięstkiem z lewy strony i na to dwie niedziel chorując, potym róża przypadła, która twarz, oczy i jedno ucho tak opanowała, żem patrzyć i słyszeć nic nie mógł. W tej affekcjej róży, która mię przez trzy dni wielce trapiła, zostając, trzeciego dnia do tegom obrazu Naśw. Panny wotum uczynił - potym KA R07 A W PUDY WIF1 M07NA" w KOŚCIELE o O. FRANCISZKANÓW W POZNANIUzaraz nazajutrz wstałem, chodziłem, na oczy widziałem i na ucho, jak należy, słyszałem. [2] Item ingenuus Albertus Ruthaliński philosophiae in eodem collegio Societatis J esu auditor , anno rum viginti duorum circiter, pro festo s. J oannis [24 VI (1668)] confessus, sacra Synaxi refectus, recognovit & dixit, idque memor iuramenti praestiti. [Także urodzony Wojciech Ruthaliński, słuchacz filozofii w tymże kolegium ojców jezuitów, lat około 22, wyspowiadany około św. Jana, posilony komunią zeznał, pamiętając o złożonej przysiędze}: Żem ja spadszy ze schodu w kostce i w kolanie nogę sobie wybił tak, aż mi jabłko w kolanie wyszło, które potym nabił mistrz, jednak nie mogłem chodzić i wielkie m boleści cierpiał, niemal na głowę błędział; i widząc, że mi nic nie pomagało nabicie mistrzowskie, usłyszawszy o tym obrazie, ex motu proprio [z własnej woli} kazałem się do niego zanieść. Tam uczyniwszy wotum i odprawiwszy moje nabożeństwo, dokąd mię dwaj zanieśli w krześle, samem się o kiju powrócił, przedtym nie mogąc i o dwu z miejsca postąpić. [3] Item generosus Paulus de Chomęcice Morawski exactor Posnaniensis, anno rum sexaginta duorum circiter, pro festo Paschatis [1 IV (1668)] confessus Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskiet sancta Synaxi refectus, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Także urodzony Paweł Z Chomącie Morawski, poborca poznański, lat około 62, na Wielkanoc wyspowiadany i posilony komunią, pamiętając o złożonej przYsiędze, powiedział]: Żem ja raz, nie dawnego czasu, idąc z izby upadł na róg poręcza u schodu z takim impetem, że mi od uderzenia się w prawym boku para żeber wklęsło - z czego wielka mdłość i boleści, jakoby mię strzałami przenikał, nastąpiły, żem też już o dyspozycyjej dusznej zamyśla wał. Potym upadku, drugiego dnia, jakoś we dwie godzinie przed południem, przyszedszy do mię brat Tomasz [Dybowski] laiczek franciszkan poznański i zastawszy mię w wielkiej boleści leżącego, rzekł mi te słowa: "Ofiaruj się do tego obrazu N aśw. Panny i obiecuj do tego obrazu co będzie potrzebnego; miej ufność wielką w Panu Bogu, a będziesz zdrów." I rzekłem mu: Idiże Ojcze, a ofiaruj mię. W tym, we trzy godziny jak mię ofiarował, wstałem z łóżka o swej mocy, ból on ustał, żebra w swoje porę znowu przyszły, a dopierom nazajutrz, za radą cyrulika, puszczał krew i lekarstwo wziął; ale już mi był cale ból ustał i żebra na miejscu swoim stanęły - za co oddałem, podług intencyjej mojej, koronce dwie srebrne złociste: jedne na głowę N aśw. Panny, a drugą także na głowę Pana Jezusa. [4] Item generosa Christina Górzyńska annorum sexaginta quatuor circiter, pro festo s. Joannis [24 VI (1668)] confessa & sancta Synaxi refecta, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit [Także urodzona Krystyna GórzYńska, lat około 64, na św. Jana wyspowiadana i komunią posilona, pamiętając o złożonej przYsiędze, powiedziała]: Żem w przeszły poniedziałek [25 VI 1668], we wsi Raszewach, nagle zachorowała tak, żem już była odeszła od siebie. Jako uznał pan Gosławski, który był przy mnie, gdy już pulsu nie uczuł i prawie zdesperował, i nikomu się to nie zdało, bym miała z tej choroby powstać. Wtym z onego zapomnienia się, nibym troszeczkę do siebie przyszła, mówić nie mogąc - sercem tylko uczyniła intencyję do tegoż obrazu, uczyniwszy - zarazem cale ozdrawiała. Nazajutrz do Poznania wyjechałam i ślub mój do tego obrazu oddała. [5] Item nobilis Blasius Zakrzewski viginti sex annorum circiter, pro festo SS. Corporis Christi proxime praeteriti [31 V (1668)] confessus communieavit & memor iuramenti praestiti recognovit dixitque. [Także szlachetny Błażej Zakrzewski, lat około 26, wyspowiadany, na św. Bożego Ciała przYjął komunię Św., pamiętając o złożonej przysiędze, powiedział]: Żem ciężko bardzo tydzień cały chorował i w wielkiej gorączce zostawał; w tym brat Tomasz [Dybowski] laiczek do mnie przyszedł, nawiedzając, i ofiarował mię do tego obrazu Naświętszej Panny; aliści, skoro mię ofiarował, zaraz poty nastąpiły i począłem się lepiej mieć. Zeznania pierwszej grupy świadków nie wyjaśniły w niczym fenomenu cudownego obrazu. Zarówno studenci, jak obaj szlachcice przebywali w Poznaniu w chwili doznawania cudownej łaski uleczenia z choroby. Morawski i Zakrzewski zostali ofiarowani do cudownego obrazu przez przybyłego do chorych brata Tomasza, laika franciszkańskiego. Jedynie urodzona Krystyna Górzyńska, poważna, 64-letnia szlachcianka, rozchorowała się w Raszewach i tam uczyniła ślub do obrazu. Charakterystyczne, że nie zgłosił się nikt z mieszczan czy przedmieszczan poznańskich. W tej sytuacji dokonano powtórnego obwołania o posiedzeniu komisji mąjącej zbadać cuda, łaski i dobrodziejstwa tego obrazu. Ko a zebrała się już 5 lipca 1668 roku. Wzięli w niej udział - prócz uczestników poprzedniego przesłuchania - także dominikanin Wojciech Bartochowski i jezuita Paweł Modzelewski. Nie stawił się jedynie bernardyn Walerian, który zresztą w ogóle nie wziął udziału w przesłuchaniach świadków, niechętny w sławieniu konkurencyjnego odłamu franciszkańskiego. Do komisji zgłosiło się tym razem siedmiu świadków, w tym czterech franciszkanów poznańskich. Przybyli też doktor Liberiusz Kromer i cyrulik poznański Adam GruchaIski poświadcząjący ciężką chorobę swych pacjentów. Złożono następujące zeznania: [6] Et quidem primo perlectis commissionis literis, recepto ab examinandis iuramento corporali, tam ad Sancta Dei evangelia, quam per factum Imaginis Crucifixi Jesu praestito, prout status & vocatio cuiusque exigebat, de origine eiusdem Imaginis religio sus fr. Thomas Dibowski laicus eiusdem ordinis conventusque Posnaniensis professus, annorum quadraginta circiter, pro festo Visita tionis BYM [2 VII 1668] confessus, communione sacra refectus, memor iuramenti praestiti, ante omnia & principaliter recognovit dixitque. [Najpierw przeczYtawszY postanowienie komisji dla zbadania pochodzenia tego obrazu, przYjąwszY od egzaminowanych przYsięgę, CzY to na świętą Ewangelię Pańską, CzY to przez dotknięcie Jezusowego krucyfiksu, w zależności od statusu i profesji. Pobożny brat Tomasz Dyb o wski, laik tegoż Zakonu Konwentualnego i profes poznański, lat około 40, wyspowiadany na święto WizYtacji NMP, komunią posilony, pamiętając o złożonej przYsiędze, przede wSzYstkim i od początku zeznał i powiedział}: Roku Pańskiego tysięcznego sześćsetnego sześćdziesiątego szóstego obrazek ten Naśw. Panny od malarczyka Marcina, który go miał od Jakuba malarczyka, który u p. Franciszka malarza mieszczanina natenczas środeckiego za towarzysza robił, jako mi tenże Marcin powiedał, kupiłem za półtrzecia złotego za pozwoleniem mojego przełożonego. I mając ja go w celi swojej [przy św. Rochu] nabożnym do niego bywał, we dnie i w nocy modlitwy swoje prywatne od prawując i światło przed nim postawiając. Potym we wtorek świąteczny, po północy, jak na jutrznię zadzwoniono, wstając i ognia nie mając (który wskrzesawszy i przed obrazem postawiwszy) aliści postrzegłem na szacie tegoż obrazu krople wodniste, których było około sześci, albo piąci, mniej albo więcej, jedne większe, drugie mniejsze - o czym dałem znać (w niebytności O. gwardiana [Wojciecha Zawady]) ks. Franciszkowi [Wierzbickiemu, wikariuszowi chóru] i ks. zakrystianowi [Ludwikowi Jabłońskiemu], którzy przyszedszy, te krople widzieli. Które trwały od północka aż do prymarii, na którą do kościoła [św. Rocha] ten obrazek zaniosłem - a w tym już te krople były poschły, krom jednej, która pozostała i trwała aż do wielkiej mszy. Po której znowum ten obrazek wziął do cele swojej, gdzie długi czas zostawał, aż dopiero przed N arodzeniem Pańskim roku przeszłego [przed 25 XII 1667] przeniesiony jest pod Zamek, kiedym się i ja przeniósł z przedmieścia za rozkazaniem przełożonego. Który obrazek chowałem w celi swojej i dopiero przed powodzią roku teraźniejszego [1668], w dzień sobotni, gdym go w jednej komorze na ścienie, murowany ołtarzyk dla nie przystroiwszy, zawiesił - znowuż na szacie i na tymże miejscu jako pierwej, postrzegłem jedne kroplę wodnistą. Do którego obrazu, chodząc po jałmużnie, a widząc chorych ludzi, Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskiz miłości i nabożeństwa ku temu obrazowi ofiarowałem ich, którzy pocieszenie odnosili, jako i sami powiedzą. Tomasz Dybowski, inicjator kultu, wpisany do albumu bractwa św. Antoniego na pierwszej sesji bractwa 18 V 1670 jako pierwszy wśród laików franciszkańskich. Umieszczenie go w tekście pieśni o cudownym obrazie z 1673 r. może znaczyć, że już wtedy nie żył. [7] Religiosus P.F. Ludovicus labłonski eiusdem Ordinis, conventus sacristianus, annorum triginta hodie celebravit, memor iuramenti praestiti, unde haec imago inclaruit retulit et recognovit. [Pobożny Ojciec Ludwik Jabłoński, tegoż Zakonu i konwentu zakrystian in, lat 30 dziś obchodził, pamiętając o złożonej przYsiędze, skąd ten obraz zajaśniał, zeznał i powiedział}: Żemja będąc od nowego lata [od Nowego Roku 1668] aż do pół Postu bardzo ciężką chorobą złożony, że już o mnie pan doktor [Liberiusz Kromer] zdesperował i już prawie blisko śmierci będącemu, ociec gwardian [Wojciech Zawada] (świeżo na ten czas z drogi powróciwszy) na śmierć kazał mi się dysponować i po dyspozycyjej już prawie konającego odszedł. Nazajutrz rano, tenże ociec gwardian wstawszy, gdy do tego obrazu Naśw. Panny ofiarował mię i mszę św. na tę intencje odprawił; aliści po onej ciężkiej chorobie w której ze mnie rudowizny albo zgniłości i innych szpetnych humorów niemal ćwierciami wytaczało się, a prawie po mszy św. zaraz dał mi ociec gwardian cytwaru, po którym wyszło ze mnie per vomitum [z wymiotami} robaków żywych trzy a cztery nieżywych; potym sensim [zwolna} powstawałem i zdrów za łaską Bożą do tego czasu zostaję. Ojciec Ludwik Jabłoński wpisany do bractwa św. Antoniego na pierwszej sesji w dniu 18 V 1670 wśród kapłanów franciszkańskich. [8] Admodum reverendus P.F. Albertus Zavadius diffinitor, guardianus conventus Ordinis eiusdem Posnaniensis, memor iuramenti praestiti, relationem religiosi P.FI. Ludovici labłonski confirmavit, intulitque ac recognovit. [Czcigodny Ojciec definitor Wojciech Zawada, gwardian klasztoru tegoż Zakonu poznańskiego, pamiętając o złożonej przYsiędze, relację O. Ludwika Jabłońskiego potwierdził, podał i zeznał}: Łubom ja tłumił te rzeczy, strony tego obrazu i niedopuszał tego objawiać, ani żadnego nabożeństwa przy tym obrazie jawnego odprawiać. N a Ryc. 2. Ojciec Wojciech zawada, gwardian klasztoru Franciszkanów przy św. Rochu, a później na Podgórczu, trzymający w ręku model kościoła franciszkańskiegoinstancyję jednak braci dopuściłem i dozwoliłem secreto [tajnie} do obrazu tego modlić się im, gdzie świecę łojową postawili. Gdym tedy do domu z drogim się powrócił i tegom księdza [Ludwika Jabłońskiego], na on czas brata a diakona, w ciężkiej chorobie zostającego a prawie konającego zastał i aby się na śmierć dysponował (jako już niepodobnemu do życia etiam medici iudicio [także według osądu lekarza}) rozkazał - oddawszy go Panu Bogu i noc przeczekawszy, a rano wstawszy poszedłem do mszy ś. i ofiarowałem go P. Bogu do tegoż obrazu Panny Naśw. Którego [obrazu] promocjej byłem contrarius cum proposito [przeciwny Z propozYcją} jednak, jeżeliby brat ozdrowiał, ulterioris ipsius promotionis [późniejszej jego promocji}, obligując go do siedmi koronek, jak ozdro wieje, odprawienia. Po mszy, przy której mi na myśl przyszło, jeżeli nie ma w sobie robaków, przychodzę do niego i pytam się: Jak się ma. Odpowiada mi: "Lepiej Ojcze". Natenczas, po ty-ż mszy ś. kazałem mu cytwaru z winem wypić. Wypiwszy, przez womit, przy inszych zgniełościach, których w tej chorobie z kilka ćwierci wyszło z niego, tak dalece, żem rozumiał, iż wnętrzności wszytkie z niego wyszły - siedm robaków: trzy żywe, cztery zdechłe wyszło; poczym zaraz lepiej się miał, powstał i żyje. Qjciec Wojciech Zawada wpisany do bractwa św. Antoniego na pierwszej se i w dniu 18 V 1670 wśród kapłanów franciszkańskich. Wybitny polski franciszkanin, defmitor prowniqi wielkopolskiej. Urodzony w 1617 roku, najpielW mistrz nowicjuszy i gwardian w Pyzdrach, od 1651 roku gwardian poznański w konwencie na Grobli, potem u św. Rocha, wreszcie na Podgórczu. Uzyskał liczne kapitały dla budującego się klasztoru i kościoła, zadbał o kult cudownego obrazu i założył bractwo św. Antoniego, pozyskując do niego sporo możnej, wielkopolskiej szlachty. Zmarł 1 mąja 1680 roku; nagrobek umieszczono w kaplicy cudownego obrazu. Excellens dominus Liberius Cromerus Philosophiae et Medicinae doctor eiusdem religio si patris Ludovici labłonski sacristiani medicus, sub iuramento modo et forma sibi ut de iure przescriptum praestito, affirmavit eundem religiosum patrem Ludovicum sacristianum respectu primarum eiectionum, uti materiae putridae non potuisse naturaliter supervivere & modo post votum convalescere caepisse, posteaque, descripsisse, se medicamentum eidem, per quod residuum materiae putridae eiecit, alias recognovit, quod probabilius eo tempore iudicarem illum ex illis circumstantiis naturaliter moriturum quam supervicturum. [Wspaniały pan Liberiusz Kromer, doktor filozofii i medycyny, lekarz tegożpobożnego ojca Ludwikajabłońskiego zakrystianina, złożYwszY przYsięgę na sposób wymagany przez prawo, potwierdził, że pobożny ojciec Ludwik zakrystianin ze względu na pierwsze wymioty zgniłej materii nie mógł w sposób naturalny przeżYć i zaczął zdrowieć po podjęciu ślubu. Następnie opisał lek ów, po którym resztki zgniłej materii wyrzucił, czYli zeznał, że prawdopodobniejsze było tego czasu sądzenie Z tych okoliczności, że on winien naturalnie umrzeć, a nie przeżYć}. Żoną jego była zapewne Regina Kromerowa, wpisana do bractwa św. Antoniego na drugiej sesji 27 V 1670, taż jako Regina Teresa Liberiuszowa wpisana 13 VI 1670 na trzeciej se i bractwa. [9] Religiosus FI. Ioannes Sikorski eiusdem Ordinis & conventus Posnaniensis professus, annorum quinquaginta, hodie confessus, sub nexu iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Pobożny brat Jan Sikorski tegoż zakonu i profes Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski Ryc. 3. Portret Wojciecha Zawady z modelem kościoła franciszkańskiegoklasztoru poznańskiego, lat 50, dzisiaj wyspowiadany, pod węzłem przYsięgi złożonej zeznał i powiedział J: Że mi krew przez trzy dni - na jeden dzień sześć razy, a każdy raz przez kwadrans niemal - z nosa i z ust ciekła i trzeciego dnia przyszedszy do mnie brat Tomasz [Dybowski], widząc co się ze mną dzieje, ofiarował mię do tego obrazu, o który potarszy chustkę, onąż mi głowę związał - potym mi więcej nie ciekła; która mi nie przestała ciec przedtym - łubom różnych lekarstw używał. Brat Jan Sikorski wpisany do bractwa św. Antoniego jako kleryk franciszkański 18 V 1670. [10] Excellens dominus Georgius Sigfridus Freidenhammerus philosophiae & medicinae doctor, quinquaginta duorum annorum, infra octavas Corporis Christi [31 V-7 VI (1668)] confessus, comunione sacra refectus, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Wspaniały pan jerzy Zygfryd Freidenhammer,doktor filozofii i medycyny, lat 52, wyspowiadany w oktawie Bożego Ciała i posilony komunią Św., pamiętając o złożonej przYsiędze, zeznał i powiedział}: Iż mi córeczka w półroczu bardzo ciężko zachorzała i była prawie śmierci bliska, jako sczarowana. Do której widzieliśmy, ja i Jego Mość Pan Jan Sczaniecki, teraźniejszy tenutajrz] lwówecki, kiedy clausis ianuis [przY zamkniętych drzwiach} niewiasta mnie znajoma weszła do izby i przyszedszy do kolebki dziecinnej tamże, w oczach naszych disparuit [zniknęła}, za której prezencyją invaluit morbus [wzmocniła się choroba]. Nazajutrz przyszedł brat Tomasz, pro petenda eleemosyna [prosząc ojałmużnę}, i mnie, gdy in peius invalescebat morbu s [gdy na gorsze narastała choroba} frasobliwego zastał, przed wieczorem jakoś, i rzekł mi: "Czemu się WM frasujesz?" Odpowiem: A jakoż się nie mam frasować, gdy mi dziecię choruje, że prawie czekamy rychło skona. On mi odpowiedział: "Dobrodzieju, mamy u nas cudowny obraz Naśw. Panny, do którego WM to dziecię ofiaruj i ja je też będę ofiarował". Jakoż zaraz je w domu moim ofiarował i ja ofiarowałem. Nazajutrz dziecię przyszło do siebie, zdrowe zostało i śmiało się. Item retulit & dixit sub nexu iuramenti eiusdem [Także zeznał i powiedział pod węzłem tejże przYsięgi}: Że będąc de repente [nagle} a nieznośnie bólami ciężkimi pedogrycznymi ściśniony nadzwyczaj przez dwie niedzieli tak dalece, że mi ledwie do rozpaczy nie przychodziło - za perswazją tegoż brata ofiarowałem się do tego obrazu. Nazajutrz wstałem i byłem u 00. [franciszkanów] przed tym obrazem, dziękując Panu Bogu. Jerzy Zygfiyd Freudenhammer wpisany do bractwa Św. Antoniego na drugiej sesji 27 V 1670 jako "Georgius Albertus Freydenhammerus de Freydencheim albo Jerzykowski philosophiae et medicinae doctor". Znany dotąd z opublikowania w Amsterdamie w 1645 r. mapy województwa poznańskiego dedykowanej Opalińskiemu. Jako medyk nadworny wojewody poznańskiego Krzysztofa Opalińskiego towarzyszył mu w podróży do Francji w tymże 1645 r. po księżniczkę Marię Ludwikę Gonzagę. Miał być "fIZykiem" miasta Poznania. Zeznanie potwierdza jego pobyt w Poznaniu w 1668, posiadanie tu żony i córeczki, podaje, że był katolikiem (skoro praktykował) i że urodził się w 1616 r., skoro w czasie zeznania miał 52 lata. Pochodził nie ze Wschowy (Freistadt), lecz z nieznanego bliżej Freudenheim (Freydenheim). O jego spolszczeniu świadczy przyjęcie nazwiska Jerzykowski. [11] Generosus dominus Adamus Koszudski annorum sexaginta unius circiter, confessus pro festo Visitationis BMV [2 VII (1668)], communicavit, memor iuramenti praestiti recognovit & dixit. [Urodzony pan Adam Koszutski, lat około 61, wyspowiadany na święto WizYtacji NMP, komunikował, mając w pamięci złożoną przYsięgę, zeznał i powiedział}: Że mi syn mój w sześci lat o Mięsopustach przeszłych [ok. 21 II (1668)], ciężko bardzo zachorował i cały Post strasznie chorzał aż wszy tek prawie wywiądł i wysechł. Którego tu, do Poznania, po Wielkinocy [po 1 IV] przywiezionego kurowali doktorowie, którzy nie rozumieli na co chorował aż-ci, za zaleceniem obrazu tego, przez brata Tomasza [Dybowskiego] tutecznych ojców - ofiarowałem go do tegoż obrazu - przy którym się trochę pomodliwszy a do domu powróciwszy, w tym zastałem go, troszeczkę do siebie przychodzącego. Potym ukazał się znak wrzodu na innym miejscu, nie tam, gdzie Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskicyrulicy plastry (na uraz go jakoby lecząc) przykładali. Na co pan Jan Greiter, cyrulik poznański, powiedział, że to nie mogło być inaczej, tylko cudownym sposobem. [12] Nobilis dominus Ioannes Musiłkowski anno rum circiter triginta, confessus pro festo sancti loannis Baptistae [24 VI (1668)], communicavit, memor iuramenti, recognovit & dixit. [Szlachetny pan Jan Mus iłko wski, lat około 30, wyspowiadany na święto św. Jana Chrzciciela, komunikował, pamiętny przysięgi zeznał i powiedział}: Iż mię P. Bóg ciężką chorobą nawiedził tak dalece, żem przez sześć niedziel w ciężkiej gorączce zostając, prawie niemal w głowę zachodził. Potym wpadła mi ta afekcja w nogę, która mi była spuchła jako czwierć i w niej dziury mi się poczyniły, w czym mię cyrulicy nie cieszyli mówiąc, że: będziesz kaleką i opadnie-ć ciało. Wtym dowiedziałem się o tym obrazie i ofiarowałem się do niego. Po ofiarowaniu zaraz uczułem ulżenie - w tydzień po tym, bez plastrów i lekarstw, sensim [powoli] puchlina spadała, dziury się goiły i przyszedłem do zdrowia pierwszego tak, że nie znać nic, aby mię kiedy noga bolała. Quod relatum famatus Adamus Gruchaiski chirurgus, civis Posnaniensis, annorum triginta septem, confessus pro festo Visitationis BMV [2 VII] communicavit, memor iuramenti praestiti confirmavit & dixit. [Którą relację sławetny Adam Gruch a Iski, chirurg, obywatel poznański, lat 37, wyspowiadany na święto Wizytacji NMP, komunikował, świadom złożonej przysięgi potwierdził i rzekł}: Że noga pana Musiłkowskiego nie mogła być zgojona bez cyrulika i otworzenia, aby humory z niej były wychodziły, i gdybym go był kurował w długę by to było poszło. Z zebranych zeznań najciekawsze było zeznanie brata Tomasza Dybowskiego, inicjatora kultu, wyjaśniające pochodzenie obrazu. Nabył go w roku 1666 na Śródce od malarczyka Marcina, który go miał od malarczyka Jakuba pracującego u - nieznanego bliżej - malarza Franciszka, mieszczanina śródeckiego. Umieścił go w swej celi w klasztorku przy św. Rochu i modlił się do niego. We wtorek świąteczny - nie podał, w którym roku (1666 czy 1667) i w jakie święto - zobaczył "krople wodniste" na obrazie, o czym opowiedział swym przełożonym i zaniósł obraz do kościoła św. Rocha, gdzie krople ostatecznie poschły. Obraz od św. Rocha przeniósł przed Bożym N arodzeniem 1667 roku na Podgórcze, przechodząc do nowej celi w świeżo zbudowanym klasztorze. Tam go przed powodzią (wiosenną) 1668 roku umieścił w komorze na ścianie w wymurowanym ołtarzyku. Ponownie wtedy widział kroplę na obrazie. Brat Tomasz zeznał - o czym było wiadomo już z poprzedniej serii relacji o cudach - że chodząc po jałmużnie, namawiał chorych, aby ofiarowywali się do tego obrazu. Interesujące było też zeznanie gwardiana Wojciecha Zawady. Stwierdził on, że pierwotnie tłumił przejawy kultu obrazu i tylko na prośby braci zezwolił na umieszczanie świeczek łojowych (nie woskowych) przed obrazem. Dopiero wyzdrowienie z ciężkiej choroby zakrystianina Ludwika Jabłońskiego przełamało jego opory. Cudowne uleczenia zeznających wtedy osób miały miejsce w Poznaniu nie wcześniej jak wiosną 1668 roku. Nadal widoczna była - w przypadkach franciszkanina Jana Sikorskiego, doktora Freidenhammera, szlachcica Adama Koszutskiego - inspirująca rola brata Tomasza. Mimo dość szczupłego materiału komisja 19 października 1668 zebrała się w kaplicy franciszkańskiej na Podgórczu i określiła obraz jako cudowny i zasługujący na cześć publiczną. Jedynie jezuita Tomasz Młodzianowski zrobił zastrzeżenie co do cudownościpojawiających się na obrazie kropli, o których mówił brat Tomasz. Ten argument na cudowność obrazu już więcej się nie pojawił, widocznie liczono się z opinią jezuity. Ofiqał poznański Wojciech Dobrzelewski, po kilkumiesięcznej zwłoce, nie podzielił jednak zdania komisji i za zgodą biskupa zlecił jej - zastępując tylko o. Bartochowskiego przeorem dominikańskim Wincentym Wrońskim, a jezuitę Modzelewskiego profesorem teologii i filozofii Tomaszem Młodzianowskim, również doktorami teologii - dalsze badanie cudów (pismo z 7 I 1669 roku). Dwukrotnie obwołano z ambon kolejne spisywanie cudów i odpowiednie pisma przymocowano do bram poznańskich kościołów. Ko ę interesowało, czy "świadek dobrodziejstwa jakiego albo łaski świeżo po komiach przeszłych odprawionych przy tym obrazie Naśw. Panny doznał?". Tym razem w dniu 17 stycznia 1669 roku stawiło się 11 świadków, prócz dwóch franciszkanów - w tym przesłuchanego ponownie brata Tomasza - byli to mieszczanie i przedmieszczanie poznańscy. [13] Primus testis famatus Michael Malcherowicz łanio civis Posnaniensis, annorum circiter triginta, pro festo Nativitatis Domini [25 XII (1668)] confessus communicavit, sub nexu iuramenti praestiti interrogatus retulit. [Pierwszy świadek, sławetny Michał Malcherowicz rzeźnik, obywatel poznański, lat około 30, wyspowiadany na Boże Narodzenie, komunikował, przepytany pod węzłem złożonej przYsięgi podał}: Syn mój w siedmnastu niedziel chorował prawie na śmierć i już go matka jego, a małżonka moja, była opłakała, gdyż jak na śmierć dziecię rozciągało się i rozumieliśmy, że już umrzeć miało. W tym mi przyszło na pamięć, ponieważ ludzie inni wiele łask przy tym obrazie cudownym u 00. franciszkanów uznawają, abym ja też syna swego ofiarował. Do czego mi była powodem potym i moja małżonka Zofia, która to dziecię miała już za opłakane. A działo się to wszytko w nocy z niedziele na poniedziałek przeszły [13/14 I (1669)]. Poszedłem do tego cudownego obrazu i modliłem się przed nim, i dałem na mszą ś. przed tym cudownym obrazem, której żem sam, dla rzemiesła i zabawy, i towaru mojego czekać nie mógł. Aże mi też jeden z ojców powiedział: "Kiedy masz intencję tak to będzie ważno, jakobyś sam był obecny". Interrogatusque aNobis, an ob tantum periculum filii sui aegroti esset mansurus ad audiendum illud sacrum & negotia sua potius dimissurus? respondit [A pytany przez Nas, CzY Z powodu tak wielkiego niebezPieczeństwa chorego syna swego winien zostać do wysłuchania mszY i raczej pozostawić swe obowiązki, odpowiedział}: Pewnie tak. Po tym ofiarowaniu, zarazem w pół godziny, pomienione dziecię zdrowieć znacznie poczęło. Uznałem ja natenczas zaraz tę odmianę i małżonka moja, gdyż zarazem piersi zażywać poczęło, a drugiego dnia całe zdrowe zostało. [14] Secundus testis honestus Ioannes Stampai figulus oppidanus Piotroviensis, annorum circiter sexaginta, pro festo Immaculatae Conceptionis [8 XII (1668)] confessus communicavit & sub nexu iuramenti praestiti interrogatus respondit ac retulit. [Drugi świadek, uczciwy Jan Stampaj, zdun mieszczanin Z Piotrowa, lat około 60, wyspowiadany na święto Niepokalanego Poczęcia, komunikował i pod węzłem złożonej przysięgi przepytany odpowiedział i podał}: Syn mój Jan, w dwudziestu dziewiąci niedziel będący, ciężko bardzo zachorzał tak dalece, że zmodrzał. Okrom tego, oko mu jedno wyszło aż na Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskipowiekę. Gdy mi o tym małżonka dała znać, mówiąc mi abym się do domu powrócił (bom natenczas gdzie indzie robotę garncarską miał w mili od Poznania) jam odpowiedział: Ja-ć go nie uleczę, ale go poruczam Naśw. Pannie. A nim-em się ja powrócieł, żona moja, Agnieszka, uczyniła do Naśw. Panny tutecznej ślub - co, gdym ja usłyszał, uczyniłem i ja ślub do tejże Naśw. Panny i ofiarowałem to dziecię na mszę ś. dawszy na tę-ż intencję. Powróciłem się do domu i zaraz-em postrzegł, że się dziecięciu poprawiło, oczko mu w miejsce się wracać poczęło i nie był już tak siny; a po tym kładę, że we trzy godziny cale ozdrowiało, oczko w miarę swoje wpadło i plam żadnych więcej widać nie było. [15] Tertius testis honesta Agnes consors praedicti Ioannis Stampai, annorum viginti quinque circiter, pro festo Immaculatissimae Conceptionis [8 XII (1668)] confessa communicavit & memor iuramenti praestiti interrogata retulit. [Trzeci świadek, uczciwa Agnieszka, żona powyższego Jana Stampaja, lat około 25, wyspowiadana, komunikowała na święto Niepokalanego Poczęcia i świadoma złożonej przysięgi zapytywana podała}: Zachorowało mi dziecię, na pół już umarłe i prawie już jak nieżywe leżało, i osinione, i oczkami nie glądało, i już prawie miało umrzeć. I poszłam w tę przeszłą niedzielę [13 I 1669] ofiarować go tu, do Naśw. Panny, i płakałam przed obrazem, aby Naśw. Panna to dziecię pocieszyła. Przyszedł też potym i małżonek mój, po któregom była posłała dwa razy, widząc niebeśpieczeństwo dziecięcia wielkie. I rzekłam mu: Ofiarujmy to dziecię do Naśw. Panny ojców franciszkanów, zdobądź tam jaki grosz na mszę świętą. I zdobył się na ośminaście groszy i śliszmy do Naśw. Panny. Msza się święta odprawiła, powrócieliśmy i zastaliśmy dziecię - aż ono zdrowsze i patrząc na nas poczęło. Chrapka, którą miało w piersiach, ustała i siność już nie była taka. I zaraz przed wieczorem, tylko się mu jeść chciało i do piersi się miało. [16] Quartus testis honesta Anna famati Casimiri Sekulinski civis Posnaniensis consors, annorum circiter triginta, sub nexu iuramenti praestiti interrogata retulit. [Czwarty świadek, uczciwa Anna, żona sławnego Kazimierza Sekulińskiego mieszczanina poznańskiego, lat około 30, pod węzłem złożonej przysięgi przepytana, podała}: Syn mój Tomasz, lat trzy mu minęło na ś. Tomasz [21 lub 29 XII] - naprzód niesła to dziecię piastunka do kościoła Ojców Dominikanów [w] Poście [1668] na Passy ją, z nim padszy przed kościołem, nóżkę mu w kolanku wybiła. Taiła tego przede mną ale, że dziecię bardzo płakało musiała się przyznać i widziałam, że nóżka ze stawu precz wypadła i dziecię na nodze stać nie mogło, tylko ję do góry podnosiło. Posłałam, za poradą sąsiadek, po katówkę, która wbiwszy wprzód nóżkę w staw dziecięciu, powiedziała mi, że dziecię to uleczyć się może, ale nie będzie zdrowe, chyba aż za niedziel trzy albo cztery. Ja, bojąc się małżonka, szukając pierwszego ratunku, rzekłam słudze mej Katarzynie (bom sama chorego dziecięcia nie mogła odejść i nie śmiała), aby szła i ofiarowała to dziecię do Naśw. Panny u Ojców Franciszkanów. Jak się powróciła Katarzyna uznałam zaraz, że dziecię wydzierało się i chodzić chciało i, co przed tym dla bólu nie spało, zaś wprędce usypiać poczęło. Kiedy się jużocknęło, powtóre wydzierało się chodzić, alem ja mu nie dała, bojąc się aby sobie nóżki nie naruszyło. Potym, że się wszytko napierało chodzić, piastunka, nad zakazanie moje dla częstego napierania, postawiła go i stanęło na nóżce bez bólu. Wtym przyszła katówka i zadziwowała się mówiąc, że: "To dziecię ma jakieś dobre ciałko, że mu się to tak prędko goić poczęła nóżka". A jam sobie w sercu pomyśliła, że to N aśw. Panna - nie tyś - uzdrowiła. Toż dziecię wpadło [w] drugi taki przypadek. Gotowałam ryby dla Pana [tj. męża], toż dziecię wylało nieostrożnie jakoś na się wrzącą polewkę i oparzyło sobie rękę i boczek. Zawołałam do niego cyrulika, który nie tuszył go wyleczyć, chyba za trzy niedziele. A ja, żem już uznała była dobrodziejstwa tejże Naśw. Panny, ofiarowałam go przez sługę moje, bom go sama odyjść nie śmiała; zaraz mu nazajutrz poczęło ciało bieleć. Cyrulik dziwował się, mówiąc: "Nie nowina mi leczyć, ale to dziecię ma jakieś ciało bardzo dobre". A ja mu nie powiedziałam, że dobrodziejstwo to jest N aśw. Panny, bo był Luter. Ale wiedząc, że mu się już polepszyło i mając otuchę, że mię pocieszy Naśw. Panna, twierdziłam to przed małżonkiem moim, który mi mówił, tak ty tylko mię cieszysz; a przecie w tydzień cale to dziecię zdrowe zostało. Toż dziecię ciężko mi zachorowało na gorączkę, nagle, w której już ladajako mówiło. Takżem znowu ofiarowała to dziecię, do tejże Naśw. Panny. Jak prędko się msza ś. odprawiła - zaraz dziecię przyszło do siebie, śmiać się poczęło, gorączka go opuściła i warzonego, to jest piwa ciepłego, chciało. Kazimierz Sekuliński wstąpił do bractwa św. Antoniego na trzeciej sesji 13 VI 1670. [17] Quintus testis honesta Dorothea vidua civis Posnaniensis, annorum quinquaginta circiter, confessa ante duas septimanas communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogata retulit. [Piąty świadek, uczciwa Dorota wdowa, obywatelka poznańska, lat około 50, wyspowiadana przed dwoma tygodniami, komunikowała, pamiętając o złożonej przYsiędze, zapytywana podała}: Córka Macieja ważnika, obywatela z Winiar, w roku jednym będąca, imieniem Agnieszka, zachorowała bardzo tak, że już prawie umierała. Ofiarowałam ją, za uproszeniem rodziców, do tej Naśw. Panny. Nazajutrz po ofiarowaniu - aż dziecię, jak insze, zawołało na ojca i matkę, jędzy wołając i ozdrowiało cale. Jam zgubiła była okulary, bez których-em szyć od wiela czasów nie mogła - a ja tylko szyciem i przędzą chleb zarabiam - i pomyśliłam sobie: Moja Naśw. Panno, czy też ja będę mogła szyć, uboga niewiasta bez okularów? Zarazem niciem sobie wewlekła i szyła bardzo dobrze bez nich cały dzień; jakom potym okulary nalazła, już więcej bez nich nie mogę szyć. [18] Sextus testis honesta Hedvigis Lorendzka vidua, incola plateae Łacina dictae in suburbio Posnaniensi, annorum circiter septuaginta, pro festo N ativitatis Domini [25 XII (1668)] confessa communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogata retulit. [Szósty świadek, uczciwa Jadwiga Lorencka wdowa, mieszkanka ulicy zwanej Łacina na przedmieściu poznańskim, lat około 70, wyspowiadana na święto Bożego Narodzenia, komunikowała, pamiętając o złożonej przYsiędze, wypytywana podała}: Chorowałam przez czas długi, powstawając niegdy, ale na Boże Ciało [31 V 1668] najbardziej słaba będąc - leżałam, żem się ruszyć nie mogła. I słysząc Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowskinabożeństwo w kościele [Św. Rocha], dzwonienie na procesję, gdym do kościoła nie mogła iść, mówiłam sobie, że żadną miarą nie pójdę, bo nie mogę wstać. Aż wtym, jakoby mi się taż Naśw. Panna ojców Franciszkanów pokazała i w tym obiecałam do niej, na to tu miejsce, iść; i zarazem, com się przed tym ruszyć nie mogła, wstała. [19] Septimus testis honesta Catherina Migdałowa civis Srzedensis, annorum sexaginta circiter, pro lubileo proxime preterito confessa communicavit, memor iuramenti praestiti interrogata retulit. [Siódmy świadek, uczciwa KatarzYna Migdałowa, mieszczanka średzka, lat około 60, na jubileusz roku przeszłego wyspowiadana, komunikowała, pamiętna złożonej przYsięgi, zapytywana podała}: Zachorowałam na rękę ciężko i czułam w tej ręce wielkie łupanie. Nie sypiałam już przez trzy nocy i potym przyszło mi na pamięć, abym się ofiarowała Bogarodzicy Pannie tu pod Zamek. Zaraz mi ból ustawać począł w tej godzinie po ofiarowaniu i usypiać poczęłam, i ocknąwszy się, calem bólu więcej nie uczuła. [20] Octavus testis Franciscus servitor conventus eorundem PP. Conventualium, annorum viginti quinque, confessus dominica praecedenti proxime [13 I (1669)] communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogatus retulit. [Ósmy świadek, Franciszek, sługa tegoż konwentu Ojców Konwentualnych, lat 25, wyspowiadany zeszłej niedzieli komunikował i pamiętny złożonej przysięgi, przepytywany podał}: Chorowałem z dzieciństwa mego na wielką chorobę i kiedym już do rozum u przyszedł, czasem bywała mi i po trzy razy na dzień - z trudna się trafił dzień, aby mię nie miała popaść choć raz. U czyniłem ślub do tej N aśw. Panny, w tę niedzielę przeszłą [13 I 1669] i spowiadałem się na tę intencją, prosząc N aśw. Panny, aby mię pocieszyła. Już to piąty dzień jako mię ta choroba nie trapiła i nie pamiętam przez wszy tek żywot mój, aby mi tak kiedy długo (jakom przedtym powiedział) pofolgować miała; od której choroby i aż do dnia dzisiejszego dwudziestego czwartego [!] stycznia iudicii nostri ferendi [czYnienia sądu naszego} egzaminowany zeznał, że wolny zostawa. Brat Franciszek wpisany do bractwa św. Antoniego jako przedostatni z laików na pierwszej sesji 18 V 1670. [21] N onus testis religio sus FI. Thomas Dibowski conventus RR.PP.FF. Conventualium Posnaniensium professus, annorum circiter quadraginta, nuperrime ex debito sui Ordinis confessus communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogatus retulit. [Dziewiąty świadek, pobożny brat Tomasz Dybowski profes konwentu 00. Konwentualnych poznańskich, lat około 40, świeżo z powinności swej zakonnej wyspowiadany, komunikował i, mając w pamięci złożoną przysięgę, zapytywany zeznał}: Chorowałem przez trzy albo półczwarta lata na rupturę ustawiczną z wielką boleścią i tęsknością. Szukałem różnych remedia [leków], nic mi nie pomogły. Aż po komisy jej przeszłej [po 5 VII 1668], w kilka niedziel, ofiarowałem się do tego obrazu Naśw. Panny. Modliłem się gorącym affektem do Niej, aby mię uzdrowić raczyła. Po tym ślubie w tydzień, albo we dwie niedzieli, ustawać ruptura poczęła. Czego doświadczając się, gdym się sam natrząsał, jeżelijeszcze jaki znak zostawa i poznawszy, że jeszcze nie do końca ustała - drugi raz ofiarowałem się do tego obrazu goręcej. Po którym ofiarowaniu - już więcej nie mam tej afekcyjej, nawet i znaku ani fifury nie masz, która cale mięsem zarosła i zagoiła się. [22] Decimus testis famatus Andreas Swierkowicz sartor civis Posnaniensis, annorum circiter quadraginta, confessus pro festo Immaculatissimae Conceptionis BMV [8 XII (1668)] communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogatus retulit. [Dziesiqty świadek, sławetny Andrzej Swierkowicz krawiec, mieszczanin poznański, lat około 40, wyspowiadany na święto Niepokalanego Poczęcia NMP komunikował i pamiętny złożonej przysięgi zapytywany podał}: Synaczek mój, Michał imieniem, w półtrzeciu lat zachorował na ospice, z których ozdrowiawszy, na obie dwie oczy zaniewidział. Doktor żydowski rzekł, iż to dziecię już widzieć nie będzie. Ja, za przyściem brata Tomasza [Dybowskiego] tego zakonu, który mi radził do tego abym go ofiarował do tegoż pomienionego obrazu, ofiarowałem go. Wtym zaraz na jedno oczko lewe przejrzał, potym, w tejże godzinie, kazałem żenię mojej osóbkę z wosku zrobić i na tamto miejsce oddać, i ofiarować. Jak prędko się żona powróciła, zarazem w tej godzinie, na drugie oko dziecię przejrzało i żona moja już widzącego syna zastała. [23] Undecimus testis honorata Regina Kakolewiczowa vidua civis Posnaniensis, annorum circiter quinquaginta recenter confessa communicavit, memorque iuramenti praestiti interrogata retulit. [Jedenasty świadek, uczciwa Regina Kakolewiczowa wdowa, mieszczanka poznańska, lat około 50, ostatnio wyspowiadana komunikowała, pamiętna złożonej przysięgi zapytywana podała}: Z niezmierny-m cierpiąc kaszel przez niemal trzy niedziele tak, iż na pół ze krwią plułam i dla wielkiego kaszlu sypiać-em nie mogła, ustawicznie i w dzień kaszląc tak dalece, iż kaznodzieje każącego słuchać-em nie mogłam. Trafiło się, iż w dzień ś. Tomasza [21 lub 29 XII 1668] w onym kaszlu iść do kościoła na kazanie, lubo słaba będąc, umyśliłam. Tam na kazaniu będąc, a mało co mogąc usłyszeć kaznodzieje, po skończonym kazaniu, gdy ks. kaznodzieja Ryc. 4. Bmt Tomasz Dybowski - kościół Fmnciszkanów - ołtarz pw. Matki Boskiej Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski ordynariusz coś zapowiadał, a jam dosłyszeć dla tegoż kaszlu nie mogła, spytałam się pani Górskiej: A co ten ksiądz mówi? Rzekła, powiada, iż komisy ja ma być u ojców Franciszkanów na Podgórczu na to, iż jeśliby kto dobrodziejstwa jakiego albo łask przez przyczynę N aśw. Panny przy obrazie tamecznym doznał. Ja usłyszawszy to, serdeczniem westchnęła i poklęknowszy rzekła: Moja Naśw. Panno Cudowna! Ratujże i mnie grzesznicę, w tym kaszlu moim! Zaledwiem to wymówiła, zaraz on kaszel tak okrutny ustał i po dziś dzień przy łasce Bożej, za przyczyną N aśw. Panny, wolna od niego zostawam - co powtórnie poprzysięgam. Regina Anna Kąkolewiczowa wpisana do bractwa św. Antoniego na pierwszej sesji 18 V 1670. Zeznania świadków mieszczańskich, dotąd nieobecnych na przesłuchaniach, istotnie uzupełniły dotąd zebrane materiały. Kult okazywał się trwałym i znanym tak w Poznaniu, jak na jego przedmieściach. N a uwagę zasługuje fakt przywiązania do niego na terenie parafii św. Rocha na Łacinie i na sąsiednim Piotrowie, wskazujący, iż mimo przeniesienia obrazu sława jego trwała na prawym brzegu Warty i obraz uznawany był tam za "swój". Członkowie komisji ponownie dokonali oceny zebranego materiału. We wszystkich wypowiedziach, własnoręcznie wpisanych do protokołu komisji, jednoznacznie określili obraz jako cudowny i godny czci publicznej. Akta komisji zostały przesłane do ordynariusza poznańskiego Stefana Wierzbowskiego, rezydującego stale w Warszawie. Dość szybko, bo już 19 kwietnia 1669 roku, wydał on dekret uznający publiczny kult obrazu franciszkańskiego. Wykorzystując informacje zebrane przez komisję, opisał w nim rzeczowo początki kultu i przebieg prac komisji. Deklarując cudowność obrazu, podkreślił, iż dokonuje tego w czasach nieszczęsnych dla Królestwa Polskiego, znajdującego się w niebezpieczeństwie, gdy przychylność Boga trzeba pozyskiwać przez zasługi i modły NMPanny. Nakazał ogłoszenie cudowności obrazu z ambon w niedziele i święta, tak w Poznaniu jak poza nim, zezwolił franciszkanom na zbieranie ofiar i wot przy obrazie oraz polecił im dokonanie uroczystego wprowadzenia obrazu do Domku Loretańskiego w budowanym kościele św. Antoniego. Zlecił wreszcie oficjalne spisywanie zadeklarowanych cudów w osobnej księdze przez notariusza wskazanego przez władze poznańskiego konsystorza. Decyzjom biskupa poznańskiego towarzyszyły zarządzenia wykonawcze wydane przez oficjała poznańskiego Wojciecha Dobrzelewskiego. Pismem z 31 marca 1670 roku polecił on opublikować - w Poznaniu i sąsiednich dekanatach diecezji - dekret ordynariusza o uznaniu cudowności obrazu poprzez ogłoszenie z ambon w niedziele i święta przed zgromadzonymi wiernymi. Poza tym nakazał ogłosić, iż w szóstą niedzielę po Wielkiejnocy odbędzie się uroczyste przeniesienie obrazu z kościoła kolegiackiego św. Marii Magdaleny do kościoła św. Antoniego z Padwy dokonane procesjonalnie z towarzyszeniem kleru świeckiego i zakonnego. Wyznaczenie kościoła kolegiackiego jako punktu wyjścia procesji oznaczało zatarcie śladów związku między obrazem "Najświętszej Panny Ojców franciszkanów", jak go wtedy zwano, a kościołem przedmiejskim św. Rocha. Dobrzelewski wyznaczył również notariusza do prowadzenia księgi cudów. Został nim, już 20 maja (i ponownie 7 października) 1669 roku, Jan Regulus, syn znanego drukarza poznańskiego Jana Regulusa, prepozyt kolegiaty NMPanny na Ostrowie Tumskim i kantor kolegiaty św. Marii Magdaleny, który w specjalnie sporządzonej księdze miał notować zgłaszane wydarzenia. Wyciąg z księgi prowadzonej przez niego został opublikowany w 1673 roku. Zachował się opis uroczystości translacji obrazu. "W przeddzień wigilii wprowadzenia Święty Obraz, ozdobiony naj c ennleJ szymi klejnotami przez urodzoną Urszulę Milińską komornikową poznańską w podzięce za Ryc. 5. Poznań - kościół Franciszkanów. Obraz Matki Boskiej w ołtarzu w kaplicy (ok. 1666 r.)odzyskane zdrowie i z rozkazu Najświętszej Panny Marii, został przeniesiony do kościoła parafialnego i kolegiackiego świętej Marii Magdaleny, gdzie przygotowywano procesję. U mieszczono go w wielkim ołtarzu otoczonym białymi świecami i lampami i wystawiono dla uczczenia przez mieszkańców i przybyszy do godziny dziewiątej w niedzielę [18 V 1670]. O tej godzinie we wszystkich kościołach Poznania, tak świeckich parafialnych jak zakonnych, nie odbywały się msze święte. Po mszy - jak mówiono - poważnej odprawionej w kolegiacie, po kazaniu Ojca Jana Stefanowskiego, wybornego panegirysty Towarzystwa Jezusowego dziękczynnie odprawionym, nastąpiło przeniesienie i wprowadzenie według poniższego porządku. 1. Szły bractwa miłosierdzia z chorągwią. 2. Postępowało bractwo św. Antoniego, jako patrona kościoła i św. Ojca Franciszka, odziane w szare stroje, poprzedzone chorągwią nową z obrazami obu świętych, czterech współbraci niosło obrazy tych świętych. Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski 3. Następowali pobożni ojcowie bernardyni, po nich ojcowie karmelici, wreszcie ojcowie dominikanie, wszyscy wraz z hebdomadarzami i ministrami swych ołtarzy w strojach kościelnych. 4. Bracia nasi (ustąpili im bowiem precedencji wszyscy księża ze względu na uroczystość), ubrani tylko w habity zakonne, z których czterech niosło na barkach święty Domek Loretański pomiędzy pochodniami. 5. Kler kościołów parafialnych i kolegiackich miasta i przedmieść ubrany w komże i stroje liturgiczne. 6. Magistrat Poznański, niosąc białe świece. 7. Kler kolegiaty św. Marii Magdaleny wraz z dziekanami ruralnymi, prepozytami i przybyłymi plebanami, ubrani w komże i stroje cenne wraz z chórem muzyków. 8. Czcigodni panowie prałaci kościoła katedralnego poznańskiego. 9. Święty Obraz cudowny był niesiony na barkach przez czcigodnych panów z kościołów poznańskich: Baltazara Jarzynę wicedziekana, Jana Regulusa prepozyta NMPanny na Ostrowie Tumskim i notariusza publicznego apostolskiego, Wawrzyńca Brockiego altarystę św. Marii Magdaleny, Wawrzyńca Pilenusza plebana św. Wojciecha. Za nim postępował czcigodny pan Filip Dunin, proboszcz katedralny poznański, wraz z księżmi, ubrany odpowiednio do swej godności. Procesji towarzyszył, poprzedzając ją, towarzysząc i postępując, prawie niezliczony tłum różnego stanu i płci, niosąc zapalone pochodnie i świece woskowe i pobożnymi westchnieniami napełniając miasto. W czasie procesji po wschodniej stronie witano scenami św. Antoniego Padewskiego, po północnej św. Ojca Franciszka, po zachodniej Cudowny Obraz i Domek Loretański, dźwiękami trąb, biciem bębnów, słodkimi głosami muzyków oraz wybuchami machin i dział całe miasto Poznań wstrząsano. Po trzeciej scenie świętych Opiekunów i Cudowny Obraz Ojciec Bernard Rzeczkowski, kaznodzieja naszego Zakonu, mową kościelną u łuku triumfalnego pozdrowił. Wprowadziwszy Obraz do kościółka i ulokowawszy w głównym ołtarzu, została odprawiona msza uroczysta przez tegoż czcigodnego pana [Filipa Dunina]. Kazania do ludu były dwa. Jedno w kościele przez rzeczonego czcigodnego ojca Stefanowskiego panegirystę Towarzystwa Jezusowego, drugie na zewnątrz kościoła pod rozpostartym namiotem przez czcigodnego Bartłomieja Paladyńskiego kaznodzieję mniszek św. Scholastyki. Przez cały dzień chwała Boża rozbrzmiewała aż do połowy nocy, której ciszę klangorem trąb, biciem bębnów, strzałami i wybuchami pocisków dział przerywano. Po ich ucichnięciu nastąpił koniec uroczystości. Tylko Bogu honor i chwała na wieki wieków. Amen". Tegoż dnia na rynku, w ramach uroczystości, uczniowie kolegium jezuickiego przedstawili opracowane sceny związane z postaciami św. Antoniego, Franciszka i Marii, a powiązane przez nich z Poznaniem. Ich program zachował się i został opublikowany. Tegoż dnia rozpoczęto uroczyste zapisy do albumu bractwa świętego Antoniego z Padwy. Wśród pierwszych członków, obok członków konwentu franciszkańskiego oraz dostojników kościelnych i świeckich, znalazło się kilka osób, które już wcześniej doznały cudownych łask za sprawą obrazu Maryjnego. W 1672 roku o. Jacek Bienięda, kustosz gnieźnieński i kaznodzieja franciszkanów poznańskich, opublikował książkę pod bardzo długim i charakterystycznym, barokowym tytułem: "Nowosiedliny Przenaświętszej Bogarodzice Matki oraz i Panny Maryi [-] w obrazie cudownym [-] Lp. 1670 do kościoła nowego przeniesionym na Podzamczu w Poznaniu w kościele ochotnego gospodarza, sławnego cudami z Padwi Antoniego świętego u WW. 00. franciszkanów ufundowane [-]". Książkę wydała (niezbyt starannie) drukarnia poznańska wdowy i dziedziców Wojciecha Regulusa. W niej znalazły się dalsze cuda spisane aż do końca 1673 roku przez Jana Regulusa. [25] Anno 1669 die septima Augusti [Roku 1669 dnia 7 sierpnia] Jejmość Pani Urszula Milińska komornikowa poznańska zeznała 1 powiedziała, iż: Ja, w ciężkiej bardzo malignie nie dawno zostawając tak, że już Ryc. 6. Obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, grafika Antoniego Swacha z końca XVII w. wszyscy cale o zdrowiu i żywocie mOIm zdesperowali, ofiarowałam SIę i inni mię ofiarowali - do obrazu N aśw. Panny ojców Franciszkanów pod zamkiem poznańskim. W której chorobie zdało mi się, niby przez sen, jakoby do mnie N aśw. Panna przyszła i obchodziła mię koło łóżka kilka razy i rzekła: "Nie bój się, a kup mi sukienkę lamową, bo nie mam jej, i ubierz mię pięknie, kiedy mię przeprowadzać będą". Po tym śnie, a ofiarowaniu się, zaraz-em do siebie przyszła i we trzy jakoś niedziele z tak ciężkiej choroby cale-m zdrowa powstała. Quod iuramento praestito comprobavit [co przysięgą złożoną poświadczYłaj. Urszula Milińska, zapewne krewna Jakuba Milińskiego, pisarza wschowskiego (1671-82), potem sędziego wschowskiego (1682-85). W sukienkę i klejnoty z jej daru odziany był obraz w czasie uroczystych przenosin 18 maja 1670. Wanda Karkucińska i Jacek Wiesiołowski NOWOSIEDL PRZE.JASWICTSZEY B O G ARO DZICE ?37iMATKI ORAZ Y PANNY M ARIY MOKAmmhir NIEBA, KRO L O wr ŚWIATA, "tgżkjfMT.ATORKI PIEKŁ«*. XV 0wdlt nitwfl3ixohritf XV £»f?a<6 n Wp Wb Unef XV EtfjJ»mf<łd> n iepwvn in ty · OBRAZIE SWOIM C O O WN y M. frzt&mymi dziełami wjJaw'i"ym,ftzytmn,scm >.. ta vracztnym, tiZwierztbnt/ći Rtsćielney 10tnUi. -dzonym: K.P. i6y>.