Rektorzy poznańskich uczelni

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1963.04/06 R.31 Nr2

Czas czytania: ok. 93 min.

PROF. DR GERARD LABUDA, REKTOR UNIWERSYTETU IM. ADAMA MICKIEWICZA

Gerard Labuda urodził się 28 grudnia 1916 roku w Nowej Hucie pow. Kartuzy w rodzinie pomorskiego rolnika Stanisława Labudy i Anastazji z Baranowskich. W roku 1936 jako wychowanek wejherowskiego gimnazjum rozpoczął studia historii na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Poznańskiego. Krótko przed wybuchem II wojny światowej znajduje się na studiach

w szwedzkim uniwersytecie w Lund. Powraca do kraju i studiując dalej na Tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich, uzyskuje w roku 1942 magisterium z historii, a w roku 1943 doktorat. Pracuj ąc w Archiwum Wielopolskich w Chrobrzu (woj. kieleckie), gdzie opracował Kodeks dyplomów pergaminowych, wykładał jednocześnie w filii Tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich w Kielcach. Po wyzwoleniu w roku 1945 Gerard Labuda obejmuje stanowisko starszego asystenta, a następnie adiunkta przy Seminarium Historycznym Uniwersytetu Poznańskiego. Habilitował się w kwietniu 1946 roku i od l września tegoż roku został mianowany zastępcą profesora na Katedrze Historii Słowian Zachodnich Uniwersytetu Poznańskiego. W roku 19SJ otrzymał nominację na profesora nadzwyczajnego i objął stanowisko prodziekana Wydziału Filozoficzno- Historycznego U niwersytetu Poznańskiego na rok akademicki 1950/51. W roku 1952 w toku organizacji katedr historycznych Uniwersytetu Poznańskiego, powierzono mu kierownictwo Katedry Historii Polski Feudalnej. W roku 1956 mianowany został profesorem zwyczajnym. Od l stycznia 1%1 roku sprawował kierownictwo Katedry Historii Powszechnej Średniowiecznej Uniwersytetu Im. A. Mickiewicza. Gerard Laibuda opublikował swoją pierwszą pracę naukową w Poznaniu w roku 1937 pl. Polska i krzyżacka misja w Prusach do połowy XIII wieku. Została ona przyjęta w roku 1942 jako praca magisterska. Druga młodzieńcza praca, opublikowana w roku 1938, przyjęta została w roku 1943 jalco praca doktorska. Praca habilitacyjna ogłoszona w roku 1946 nosiła tytuł Studia nad początkami państwa polskiego i otrzymała Nagrodę Państwową III stopnia. Takąpoznańskichsamą nagrodę otrzymała w roku 1949 praca pt. Pierwsze państujó słowiańskie - państwo Samona. W latach 1954-1955 prof. Gerard Labuda opublikował kilka zabytków źródłowych z XVI-XVIII wieiŁU, m. in. Inwentarze starostw kaszubskich (puckiego, fcościerskiego, bytowskiego i lęborskiego) w Prusach Królewskich i współpracował przy pisaniu I tomu Historii Polski pod redakcją prof. dra Henryka Łowmiańsklego, opracowując rozdziały dotyczące okresu 1138-1350. W roku 196) ukazały się jego dwie monografie pl. Źródła, sagi i legendy do najdawniejszych dziejóu) Polski l Fragmenty dziejów Słowiańszcryzny Zachodniej. W roku następnym ukazał się drukiem tom pl. zródla skandynawskie i anglosaskie do dziejów Słowiańszczyzny. W sumie prof. dr Gerard Labuda w ciągu 25 lat działalności naukowej opublikował 10 monografii oraz ok. 100 rozpraw, artykułów, esejów i kilkaset recenzji i haseł encyklopedycznych. Profesor Gerard Labuda należy dziś do najwybitniejszych polskich mediewistów, a odznaczając się szerokim horyzontem badawczym, zainteresowaniami ogarnia również zagadnienia historii nowszej l najnowszej. Spośród obszernego dorobku naukowego, jaki ogłosił drukiem, począwszy od roku 1937, wysuwają się na czoło trzy monografie należące do podstawowej literatury z dziedziny średniowiecza polskiego i słowiańskiego. Pierwsza z nich pl. Studia nad początkami państwa polskiego stanowi rewizję dotychczasowej literatury dotyczącej końcowego okresu organizacji państwa polskiego za Mieszka I i Bolesława Chrobrego, a zarazem wnikliwą analizę materiału źródłowego, w szczególności jego pozycji najbardziej wątpliwych. Kwestionując nie dość uzasadnione dawniejsze poglądy na ten okres dziejów na podstawie dokładnej analizy kronik i dokumentów Gerard Labuda ustalił najważniejsze fakty z zakresu ówczesnej polityki polskiej, zwłaszcza w stosunku do Niemiec. W drugiej monografii, pl. Pierwsze państwo słowiańskie - państuJo Samona, autor nakreślił genezę i obraz pierwszej bliżej znanej, a powstałej na obszarze czeskim, w pierwszej połowie w. VII słowiańskiej organizacji politycznej, odtworzył szerokie tło ówczesnych stosunków politycznych i ruchów migracyjnych skierowanych z północnej Słowiańszczyzny na Bałkany, a także poddał krytycznej i szczegółowej analizie cały materiał źródłowy, dochodząc do nowych wniosków w porównaniu z poprzednią literaturą. "Jest to jedna znajpełniejszych monografii w literaturze słowiańskiej dotyczącej wczesnego średniowiecza" - napisał o tej pracy prof. dr Henryk Łowmiański.

Kronika Miasta Poznania 2uczelni

Ostatnio opublikowana przez prof. G. Labudę monografia pl. Zródta i legendy do najdawniejszych dziejów Polski zawiera przekazy źródłowe obce i polskie, przeważnie noszące postać legendarną, dotyczące najdawniejszych dziejów Polski <sprzed połowy w. X) "wykorzystywane zaś w dotychczasowej literaturze naukowej w sposób nie zawsze należyty i uzasadniony. Działalność organizacyjno-naukowa prof.

Gerarda Labudy przejawiała się na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza, w Polskiej Akademii Nauk, a ostatnio także w Poznańskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk i w Instytucie Zachodnim. Pod jego kierunkiem przeprowadzono dwie habilitacje i kilkanaście doktoratów. Od roku 1953 kieruje Zakładem Historii Pomorza Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, skupiającym 1012 pracowników w Poznaniu, Szczecinie, Gdańsku i w Toruniu. Zespół ten pracuje nad nowoczesną syntezą historii Pomorza, której dwa pierwsze tomy znajdują się w przygotowaniu. Pod jego redakcją wydano już trzy tomy Szkiców z dziejów Pomorza, stanowiących etap wstępny do tej syntezy. W roku 1957 prof. Gerard Labuda objął stanowisko wicedyrektora Instytutu Zachodniego, a od roku 1959 na okres trzech lat - stanowisko dyrektora. Obecnie prof. Labuda jest przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu. W kwietniu 1%1 roku wybrany został sekretarzem generalnym Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół fNiauik. W roku 1951 został członikiem - korespondentem ,b. Polskiej Akademii Umiejętności; jest także członkiem Toruńskiego i Gdańskiego Towarzystwa N aukowego. Jest współredaktorem kilku czasopism nauk,owych, w szczególności takich, jak "Studia Zródłoznawcze", "Roczniki Historyczne", "Slavia Occidentalis", "Słownik starożytności słowiańskich". Sylwetkę prof. Gerarda Labudy cechuje ponadto szczególnie bliskie powiązanie ze środowiskiem poznańskim. Pracuje również dużo społecznie, m. in. w Towarzystwie Rozwoju Ziem Zachodnich.

W roku 1954 Rada Państwa udekorowała Go Krzyżem Kawalerskim, a w roku 1960 Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia.

Ten wybitny uczony, tak godnie reprezentujący Poznań zarówno w nauce polskiej, jak i wobec zagranicy, gdyż jego nazwisko cieszy się szerokim rozgłoseim poza granicami kraju, w całej pełni zasłużył na N agrodę Miasta Poznania, której laureatem został w roku 1960. W dniu 5 maja 1962 roku prof. dr Gerard Labuda wybrany został rektorem U niwersytetu im. Adama Mickiewicza.

Tadeusz

Świtała

ZYGMUNT iPIĘKNIEWSKI

W dniu 28 grudnia 1962 roku ukończył 70 lat życia zasłużony działacz społeczno-polityczny naszego miasta, Zygmunt Piękniewski. W dowód uznania i szacunku dla jubilata Komitet Wojewódzki PZPR w Poznaniu wystosował doń list gratulacyjny, opublikowany na łamach lokalnych dzienników, z życzeniami zdrowia, pomyślności oraz dalszych sukcesów w pracy społecznej i życiu osobistym. Mieszkanie dostojnego solenizanta przy ul. Matejki 33 odwiedziły w dniu jego urodzin delegacje przeróżnych stowarzyszeń oraz wielu przyjaciół i gości. * * * Niecodzienna i ciekawa była droga życiowa tego często spotykanego dzisiaj na ulicach Poznania człowieka, o krzepkiej posławie, zawsze pogodnym obliczu i żywych ru

chach. Urodził się 28. XII. 1892 roku w Łodzi w rodzime Wojciecha i Marii z domu Klinger. Ojciec jego był z zawodu rzeźnikiem. Pochodził spod Krotoszyna. Rodzice matki byli z pochodzenia Czechami. Jak w każdej rodzinie robotniczej Łodzi, tak i w domu Piękniewskich panowała bieda. Ona też spowodowała, że stary Wojciech Piękniewski udał się w poszukiwianiu środków do życia na daleką Syberię, dokąd w 1898 roku ściągnął całą rodzinę. Osiedlili się w Irkucku. Tam młody Zygmunt zaczął uczęszczać do szkoły i podjął naukę zawodu ślusarskiego. Były to lata (burzliwych wydarzeń rewolucyjnych w Rosji. Wstrząsy społeczne wciągały na drogę masowych wystąpień politycznych wielotysięczne tłumy wyzyskiwanych i uciskanych. W tych warunkach proces politycznej edukacji robotnika ulegał przyspieszeniu. Porwany siłą ruchu robotniczego rychło znalazł się młody Zygmunt w szeregach rewolucyjnych. Mając niespełna 13 lat, wziął udział jako goniec w rewolucji 19)5 roku, a kiedy kończył dwudziesty rok życia, miał już za sobą uczestnictwo w krwawych strajkach w leńskich kopalniach złota, w których wówczas pracował jako mechanik. Odtąd właściwie biografa Zygmunta Piękniewskiego staje się niemal bez reszty charakterystyką działacza, którego losy związały się niepodzielnie z dolą i niedolą proletariatu. Zanim powrócił z Rosji do kraju, musiał przejść ciężkie lata wojny, trud żołnierskich szlaków wojennych pod Verdun i Arras, koszmarne życie jeńca niemieckiego i wreszcie długą drogę z armią Hallera do Polski. Po przybyciu do ojczyzny zatrzymał się na krótko w Modlinie, ale już w maju 1920 roku, kierując się względami rodzinnymi, zamieszkał na stałe w Poznaniu. Wkrótce też otrzymał pracę jako ślusarz w III oddziale Spółki Akcyjnej "H. Cegielski". Poznań owych lat był terenem nabrzmiałych konfliktów społecznych i głośnych zajść politycznych. Sytuacja ludności była nad wyraz krytyczna. Ministerstwo b. Dzielnicy Pruskiej prowadziło reakcyjną politykęzwlekania z wcieleniem Poznańskiego w skład jednolitego organizmu państwa polskiego. Szerzyło się masowe bezrobocie, następował nieustanny spadek wartości pieniądza, rosła drożyzna, mnożyły się strajki, wiece i demonstracje, w kwietniu 1920 roku cała Wielkopolska wstrząśnięta została krwawymi zajściami pod Zamkiem w Poznaniu. N a fali ogólnej radykalizacji społeczeństwa poznańskiego powstała Polska Partia Socjalistyczna, utworzyły się klasowe związki zawodowe i wkrótce potem w domu robotniczym przy ulicy Zamkowej 7 doszło do konspiracyjnego założenia Komunistycznej Partii Polski. Zygmunt Piękniewski w czeilWcu 1920 roku znalazł się w gronie organizatorów poznańskiego ruchu robotniczego. Rewolucyjne doświadczenie wyniesione z Rosji, młodzieńcza pasja oraz charakterystyczna dla niego ruchliwość społeczna sprawiły, że stosunkowo szybko zyskał sobie zaufanie w środowisku robotniczym. Nic tedy dziwnego, że już w maju 1921 roku przewodniczył na pierwszym publicznym w Poznaniu wiecu komunistycznym, a w październiku 1921 roku pełnił odpowiedzialną funkcję przewodniczącego Komitetu Strajku Generalnego w Poznaniu. Utrzymywał bliskie kontakty z przywódcami ruchu socjalistycznego (Czesławem Poramkdewiczem i Janem Starzyńskim) i znajdował się w czołówce pionierów ruchu komunistycznego (wraz z władysławem Kowalskim, Marcinem Chwialkowskim i in.). W połowie 1921 roku władze policyjne Poznania, zmierzając do rozładowania atmosfery radykalnych strajków robotniczych, przystąpiły do energicznych aresztowań. W sierpniu pozbawiono wolności Czesława Porankiewicza, Oskara Szwaba i Henryka Kossowskiego, a w trzy miesiące później znalazł się w więzieniu również Piękniewski wraz z grupą organizatorów strajku generalnego (Piotr Gierszal, Jan Bonicki, Feliks Babst i Jan Warkocz). Brak "dowodów winy" zmusił czynniki śledcze do wypuszczenia go na wolność w lutym 1922 roku. Po wyjściu z więzienia Zygmunt Piękniewski rzucił się jeszcze żarliwiej w nurt pracy partyjnej. Działał wtedy w kierownictwie Komitetu Okręgowego Komunistycznej partii Polski, pełnił funkcję przewodniczącego Związku Zawodowego Metalowców, był przewodniczącym Wydziału Robotniczego w fabryce "H. Cegielski" brai aktywny udział w organizowaniu Uniwersytetu Robotniczego mieszczącego się przy ulicy Zamkowej. Walka rewolucyjna stała się pasją jego życia. W październiku 1923 roku został ponownie aresztowany, ale gdy tylko opuścił mury więzienia, jął się od nowa rewolucyjnej działalności. Ponieważ zastraszającym zjawiskiem ówczesnego życia było bezrobocie, komuniści poznańscy koncentrowali wszystkie wysiłki

na zorganizowaniu ruchu bezrobotnych. Zygmunt Piękniewski wespół z Alfredem Bemem był duszą tej akcji. W wyniku ich starań powstał w 1924 roku w Poznaniu Komitet Bezrobotnych, który inspirował i organizował tłumne wiece robotnicze oraz masowe wystąpienia uliczne pod hasłem "pracy i chleba", w październiku 1927 roku przy wydatnym, współudziale Zygmunta Piękniewskiego powstała w Poznaniu Polska Partia Socjaiistyczna- Lewica. Była to partia, która podniosła poznański ruch robotniczy na wyżyny niebywałej dotąd świetności. N a fali rosnących sukcesów rewolucyjnych nazwisko Zygmunta Piękniewskiego było wówczas w Poznaniu ogromnie popularne. Figurowało ono na liście kandydatów do Rady Miejskiej w 1925 roku, znajdowało się na szpaltach gazet, wymieniano je na zgromadzeniach publicznych, a w marcu 1928 roku znalazło się na liście kandydatów na posłów do Sejmu. W styczniu 1929 roku otrzymał Piękniewski partyjne polecenie objęcia funkcji sekretarza Krakowskiego Okręgu Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy i wkrótce potem wybrano go do centralnych władz tej partii. W tym czasie dokonywano w całym kraju masowych aresztowań działaczy Polskie] Partii Socjalistycznej-Łewicy w związku z obciążającymi materiałami, jakie złożył policji prowokator / Adam Czuma. Za czołówką partyjną posypały się areszty "wśród pozostałego aktywu. W październiku zatrzymano również Zygmunta Piękniewskiego. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Sosnowcu z dnia 26. II. 1930 roku Zygmunt Piękniewski został skazany na dwa lata ciężkiego więzienia. Korzystając z procedury apelacyjnej i kaucji partyjnej, znalazł się jednak rychło na wolności, jednakże tym razem nie na długo: w lutym 1931 roku, kiedy brał udział w II Kongresie Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy w Łodzi, wpadł ponownie w ręce policji. Przez pewien czas przebywał w areszcie śledczym w Łodzi, następnie przewieziono go wraz z innymi do więzienia poznańskiego i tu odsiedział do lutego 1934 roku "uprawomocniony wyrok procesu sosnowieckiego". Potem przyszły najcięższe lata w jego życiu. Pozostawiony bez pracy, pozbawiony prawa do zasiłku losowego, nieustannie tropiony przez policję, znajdował się w sytuacji wręcz rozpaczliwej. Przybyło mu również kłopotów związanych z liczną rodziną, składającą się z pięciorga dzieci. Trzeba było wówczas ogromnego hartu i odporności, aby w tych warunkach nie załamać się psychicznie i trwać niezłomnie przy obranych ideałach życiowych. W czasie okupacji hitlerowskiej wrócił do pracy w fabryce H. Cegielskiego, nazywane] przez okupanta DWM Był traserem w parowozowni. W 1941 roku, kiedy na tereniezakładów zaczęto organizować komunistyczną konspirację, Zygmunt Piękniewski oddal jej cały swój zapał i doświadczenie rewolucjonisty. Brał udział w sabotażu fabrycznym, organizował pomoc radzieckim jeńcom wojennym, nawiązywał dawne kontakty partyjne i współdziałał w tworzeniu grup konspiracyjnych do walki z okupantem. Kiedy we wrześniu 1942 roku Łódzki Komitet Obwodowy Polskiej Partii Robotniczej wydelegował do Poznania swego łącznika celem nawiązania kontaktu z miejscową organizacją partyjną, ten udał się do mieszkania Zygmunta Piękniewskiego. Tam też pozostawił on pierwsze druki Polskiej Partii Robotniczej, instrukcje orga A nizacyjne oraz adresy kontaktowe. W maju 1944 roku, gdy Gestapo wpadło na trop poznańskiej organizacji Polskiej Partii Robotniczej i wszczęło masowe aresztowania, Piękniewski, wyczuwając grożące mu niebezpieczeństwo, opuścił Poznań i udał się do Łodzi, skąd później przeszedł nielegalnie granicę w okolicy Koluszek i znalazł się w warszawie. Był sierpień 1944 roku. Stolica stała w ogniu walki powstańczej. Przypadek zdarzył, że jednego dnia spotkał na ulicy b. okręgowca Komunistycznej Partii Polski z Poznania, sprawującego wtedy funkcję członka Sztabu Głównego Gwardii Ludowej i za jego namową wziął udział w powstaniu. Walczył z bronią w ręku o zdobycie gmachu "Pasty" i budynku poczty przy ul. Nowogrodzkiej . W dniu 9 września 1944 został ciężko ranny od wybuchu granatu. Odtransportowany do szpitala, przebywał na leczeniu najpierw w okolicy Warszawy, a następnie w Krakowie. Tam zastał go pamiętny

Jubileusze

dzień wyzwolenia. Nie czekając aż się całkoWICIe zabliźnią rany, opuścił szpital i udał się do Krakowskiego Komitetu Miejskiego Polskiej Partii Robotnicznej, gdzie powierzono mu obowiązki organizatora rad zakładowych. W dniu 8 marca 1945 roku Zygmunt Piękniewski wrócił do Poznania i znalazł się w gronie naj aktywniej szych organizatorów władzy ludowej. Aż do 1948 roku dźwigał na sobie olbrzymi ciężar obowiązków. Był kierownikiem Wydziału Kadr i członkiem Egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Robotnicznej, od marca do października 1945 roku sprawował funkcję przewodniczącego pierwszej Miejskiej Rady Narodowej w Poznaniu, potem był przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej (od czerwca 1945 r. do listopada 1948 ir.) i równocześnie pełnił obowiązki posła do Krajowej Rady N arodowej (od kwietnia 1945 r. do stycznia 1947 r.). Duże są również zasługi Zygmunta Piękniewskiego w organizowaniu Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Raidzieckiej w województwie poznańskim oraz w reaktywowaniu poznańskich organizacji sportowych, zwłaszcza Polskiego Związku Bokserskiego i Poaskiego Związku Hokeja na Trawie. Za całokształt swej działalności został Piękniewski przez władze partyjne i państwowe wyróżniony wieloma wysokimi odznaczeniami: Sztandarem Pracy II Klasy, Odznaką Grunwaldu, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Dziesięciolecia, Odznaką Honorową Miasta poznania, Odznaką Zasłużonego Działacza woj. poznańskiego oraz licznymi dyplomami.

Marian Olszewskiżałobnejkarty

PROF. DR MAREK KWIEK - UCZONY I NAUCZYCIEL

W dniu 19 grudnia 1962 r. zginął w katastrofie samolotowej na Okęciu w Warszawie prof. dr Marek Kwiek, kierownik Katedry Akustyki i Teorii Drgań Uniwersytetu im.

Adama Mickiewicza - uczony i organizator pracy naukowej, wychowawca i pedagog, działacz polityczny i społeczny, pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Marek Kwiek urodził się dnia 6 kwietnia 1913 r. w Warszawie. Studia odbywał na Politechnice Warszawskiej i Uniwersytecie Poznańskim, gdzie w r. 1933 ukończył muzykologię i fizykę; dalsze studia fizyki kontynuował w Physikalisch- Technische Reichsanstalt w Berlinie. W roku 1936 uzyskał dyplom doktora w zakresie muzykologii oraz fizyki, w r. 1945 habilitował się na Wydziale Humanistycznym w zakresie akustyki muzycznej. Habilitacja ta została przeniesiona na Wydział Matematyczno- Przyrodniczy i rozszerzona na akustykę fizyczną. Nominację na docenta otrzymał w r. 1947, a profesora nadzwyczajnego w r. 1955. Zatwierdzenie nominacji na stanowisko profesora zwyczajnego miało właśnie nastąpić. Prof. Marek Kwiek zginął w drodze powrotnej z Liege, dokąd udał się na zaproszenie tamtejszego uniwersytetu dla wygłoszenia cyklu wykładów z akustyki wnętrz. W czasie pobytu w Liege za zasługi naukowe otrzymał odznaczenie. Jako uczony był Marek Kwiek akustykiem, a posiadając gruntowne wykształcenie w tak różnorodnych dyscyplinach naukowych, jak matematyka, fizyka, muzykologia, medycyna i fizjologia, podbudował i rozwinął wiele działów nowoczesnej akustyki. W jednej z ostatnich prac pl. O nowoczesnej treści pojęcia akustyka poddał wnikliwej analizie całokształt zagadnień nowocześnie pojmowanej akustyki oraz problematyki z pogranicza innych dziedzin, dołączając pełną, zaktualizowaną najnowszymi pozycjami, bibliografię dla wszystkich wyodrębnionych działów akustyki. Głównymi kierunkami jego badań naukowych były: akustyka psychologiczna i fizjologiczna, akustyka fizyczna i matematyczna, analiza drgań i akustyka muzyczna, akustyka molekularna i akustyka wnętrz. Prace z zakresu akustyki psychologicznej zjednały Mu sławę światową. Zaproponowana przez prof. Marka Kwieka skala kalandyków dla oceny głośności została przyjęta przez uczonych francuskich i uznana jako prawdziwa skala głośności. Szczególnie bliskie Profeisorowi były zagadnienia akustyki muzycznej, powiązane z badaniem dźwięku instrumentów muzycznych. Ogółem Marek Kwiek napisał 76 prac naukowych, wśród nich kilka publikacji książkowych. Nie wszystkie prace są jednak dostępne, zaginęły bowiem w czasie II wojny światowej, inne nie zostały jeszcze opublikowane.

Z żałobnej karty

Osiągnięcia naukowe prof. Marka Kwieka spotkały się z wielkim uznaniem w kraju i za granicą, czego dowodem były liczne zaproszenia, jakie otrzymywał na krajowe i międzynarodowe zjazdy, konferencje i kongresy, liczne trwałe naukowe kontakty ze środowiskami naukowymi krajowymi i zagranicznymi oraz przynależność profesora do wielu towarzystw naukowych. Był przewodniczącym III Sekcji Komisji Akustyki Państwowej Akademii Nauk, członkiem Grouppement des Acousticiens de Langue Francalse (GALF), członkiem zwyczajnym Wydziału Materna tyczno- Przyrodniczego Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, współorganizatorem Polskiego Towarzystwa Akustycznego, członkiem Polskiego Towarzystwa Fizycznego, członkiem Polskiego Towarzystwa Cybernetycznego," członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Filmu Naukowego (AJCS).

Duże zasługi położył prof. Kwiek jako organizator życia i pracy naukowej. W wyniku Jego ogromnych wysiłków powstała w r. 1956 na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu Katedra Akustyki i Teorii Drgań, jedyna w Polsce uniwersytecka katedra specjalistyczna w zakresie akustyki. Dzięki in» dywidualności naukowej Profesora placówka ta osiągnęła całkowitą samodzielność i autonomię naukową. Coraz żywsze zainteresowanie problematyką akustyczną, w naj szerszym tego słowa znaczeniu, doprowadziło do zawiązania Polskiego Towarzystwa Akustycznego. Jednym z jego ozłoników-założycieli był prof. Marek Kwiek. Promieniowanie naukowe Katedry Akustyki l Teorii Drgań obejmowało także wiele placówek w kraju. Bliższa współpraca została nawiązana z Zakładem Fonografii oraz z Zakładem Kryminalistyki. Również Politechnika Poznańska, Zakład Anatomii Akademii Medycznej i Katedra Fizyki Wyższej Szkoły Rolniczej nawiązały trwałą współpracę z Katedrą przez udział w prowadzeniu badan i konwersatoriach naukowych. Wykształcenie i zainteresowania muzyczne Profesora oraz Jego prace w tej dziedzinie stanowiły podstawę do nawiązania bezpośredniego kontaktu z Filharmonią Poznańską, Fabryką Głośników we Wrześni i Fabryką Fortepianów w Kaliszu, w których Profesor był konsultantem naukowym, profesor brał m. In. czynny udział w opracowaniu akustycznym pierwszego polskiego fortepianu koncertowego "Callsia". Ponadto, będąc członkiem Stowarzyszenia Artystów Lutników, Interesował się osobiście budową instrumentów muzycznych i skonstruował sam kilka par skrzypiec oraz wiolonczelę. Jako konsultant Ministerstwa Kultury i Sztoki współpracował prof. Marek K wiek w opracowaniu akustycznym gmachu Teatru

Wielkiego i Opery w Warszawie. Ta współpraca stała się nie tylko punktem wyjścia do wielu oryginalnych prac naukowych Profesora i Jego współpracowników w zakresie akustyki wnętrz, ale pozwoliła także na zastosowanie wyników badań teoretycznych. Jedną z form działalności naukowej szczególnie bliską samemu Profesorowi była z jednej strony troskliwa opieka nad zakładami głuchoniemych w Poznaniu i w Warszawie, polegająca na konsrultacjaen naukowych z pedagogami, badaniach słuchu dzieci i dążeniu do przywrócenia ich do normalnego życia w społeczeństwie, oraz podstawowe badania naukowe nad przyczynami i skutkami działania hałasu na organizm człowieka i opracowanie metod zwalczania hałasu. N a tym tle nawiązały się ścisłe kontakty z wieloma przedsiębiorstwami przemysłowymi. Marek Kwiek był przewodniczącym Ligi do Walki z Hałasem, a w ostatnich dniach swego życia brał czynny udział w obradach I Ogólnopolskiej Konferencji dla Zwalczania Hałasu w Warszawie.

Wysunięcie kandydatury Profesora na posła w ostatnich wyborach do Sejmu było wyrazem uznania dla Jego społecznego wyrobienia. Marek Kwiek był posłem z ramienia stronnictwa Demokratycznego, do którego wstąpił w roku 1957. Żywa Jego działalność spowodowała, że został w krótkim czasie wybrany wiceprzewodniczącym Wojewódzkiego Komitetu Stronnictwa Demokratycznego i członkiem Rady Naczelnej. Jako poseł był aktywnym członkiem Komisji N auki i Oświaty.

Jako pedagog był nieocenionym wychowawcą i nauczycielem. Wychował i wykształcił wielu uczniów, nie tylko doprowadzając ich do stopnia doktora czy docenta, lecz także wytyczając im wyraźny kierunek dalszych badań naukowych, wdrażając im metodę pracy naukowej, wymagając ostrej i surowej dyscypliny wewnętrznej l intelektualnej. Publikacje pracowników jego szkoły, do której oprócz pracowników Katedry zaliczają się pracownicy naukowi innych wyższych uczelni i placówek naukowych, wynoszą ponad 200 pozycji. Profesor był wreszcie wielkim przyjacielem i wychowawcą młodzieży akademickiej, która w każdej chwili miała do niego dostęp po radę i pomoc. Będąc wybitną indywidualnością i uczonym światowej sławy, odznaczał się przy tym niesłychaną skromnością, bezpośredniością i serdecznością w obcowaniu. Był człowiekiem wielkiej szlachetności i dobroci serca. Bogactwo Jego -myśli twórczej oraz wielkie zalety osobiste jednały Mu zawsze szacunek i przyjaźń wszystkich, którzy się z N im zetknęli.

Halina

Ryffertówna

MARIA ROG USZCZAK

W dniu 19 grudnia 1%2 TOKll zginęła śmiercią tragiczną w katastrofie samolotowej Maria Roguszczak, sekretarz Zarządu Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego w Poznaniu. Strącała życie, wyrwana gwałtownie z pracy i działalności związkowej, z grona ludzi bliskich i oddanych. Tragicznego dnia wracała do kraju z Niemieckiej Republiki Demokratycznej, dokąd udała się jako członek delegacji Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Maria Roguszczak urodaiła się 8 stycznia 1915 roku w Buer- Resse w Westfalii, dokąd jej ojciec - górnik wyemigrował w poszukiwaniu pracy. Po powrocie rodziców do kraju w roku 1920 zamieszkała w Mieszkowie (pow. Jarocin), tam też uczęszczała do szkoły podstawowej i stamitąd dojeżdżała do Gimnazjum Humanistycznego w Środzie, które ukończyła w roku 1934. Ze względu na trudne warunki materialne rodziców nie mogła podjąć studiów. Do 1939 roku pracowała dorywczo, a po półrocznej bezpłatnej praktyce w Obwodowym Urzędzie Telekomunikacyjnym w Jarocinie zatrudniona została jako urzędniczka pocztowa w Poznaniu. W okresie okupacji pracowała jako robotnica leśna w powiecie czarnkowskim. Po wyzwoleniu, już w dniu 19 lutego 1945 roku rozpoczęła pracę jako nauczycielka w szkole podstawowej w Klempiczu, pow. Czarnków. Stopniowo zdobywała kwalifikacje nauczycielskie na kursach przy Państwowym Pedagogium w Poznamiu, a później ukończyła Studium Nauczycielskie, specjalizując się w filologii polskiej. Stale pracowała nad sobą i podnosiła swoje kwalifikacje. Władze szkolne, doceniając pracowitość, sumienność, obowiązkowość i zdolności organizacyjne Marii Roguszczak, powierzyły jej obowiązki podinspektora w Inspektoracie Szkolnym w Czarnkowie, a następnie wizytatora w Wydziale Oświaty Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu (do roku 1952). W okresie działalności w powiecie czarnkowskinr poza pracą w szkole lub Inspektoracie Szkolnym organizowała i prowadziła kursy z zakresu 7-klasowej szkoły podstawowej dla dorosłych, kuirsy dla kobiet-analfabeitów oraz zespoły dramatyczny i recytatorski dla tamtejszej młodzieży. Pracowała również z powodzeniem nad rozszerzeniem sieci przedszkoli w powiecie czarnkowskim. Wszechstronną działalnością oświatową i sumiennością w pracy zyskała sobie zaufanie społeczeństwa ezarnkowskiego. Wybrana została radną Powiatowej Rady Narodowej, przewodniczącą Zarządu Powiatowego Ligi

Kobiet, sekretarzem Zarządu Powiatowego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, a także pełniła inne funkcje społeczne i polityczne. Była członkiem Komisji Kobiecej przy Komitecie Powiatowym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Czarnkowie i prelegentem Komitatu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu. W roku 1952 przeszła do pracy w Wydziale Oświaty i Szkolnictwa Wyższego Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu. Wszędzie pozostawiła po sobie serdeczną pamięć wśród kolegów i towarzyszy pracy. Po reorganizacji Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w roku 1957 wróciła do pracy w szkolnictwie w Liceum Pedagogicznym w Poznaniu. Pracy zawodowej Marii Roguszczak towarzyszy zawsze czynny udział w życiu społeczno-politycznym. Od roku 1945 należała do Związku Nauczycielstwa Polskiego, a w kwietniu 1948 roku wstąpiła do Polskiej Partii Robotniczej. W Związku N auczycielstwa Polskiego pracowała czynnie jako sekretarz Ogniska w Lubaszu i jako przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej przy Inspektoracie Szkolnym w Czarnkowie.

Z żałobnej karty

Była także członkiem Zarządu Oddziału Powiatowego Związku Nauczycielstwa Polskiego w Czarnkowie i w latach 1953-1%5 członkiem Zarządu Okręgu Związku N auczycielstwa Polskiego w Poznaniu. W roku 1959 Marii Roguszczak powierzono zaszczytną funkcję sekretarza Zarządu Okręgu Związku N auczycielstwa Polskiego w Poznaniu, a w roiku 1962 została ponownie wybrana na następną trzyletnią kadencję. N a tym posterunku miałem okazję poznać Marię Roguszczak bliżej l obserwować wyniki jej wszechstronnej działalności. Jej bezinteresowna i "wytężona praca w Związku N auczycielstwa Polskiego dla dobra wszystkich nauczycieli i pracowników oświaty stanowiła wzór godny naśladowania. Była człowiekiem szlachetnym, wspaniałym przyjacielem i niezawodnym kolegą. Wspominam przede wszystkim jej szczególną zdolność i umiejętność współżycia z ludźmi. U śmiechem zachęcała do pracy, serdecznym słowem dodawała otuchy. Każdy mógł zwrócić się do niej w każdej sprawie i zawsze być pewnym, że spotka się z życzliwym przyj ęeieim i pomocą. Maria Roguszczak była doskonałym rzecznikiem interesów nauczycieli. Szczególnie interesowała się pracą i życiem młodych nauczycieli. Organizowała dla nich zebrania dyskusyjne i praktyczne zajęcia artystyczne, które mogły im pomóc w pracy zawodowej w środowisku wiejskim. W Zarządzie Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego do stanowiska sekretarza przywiązana jest funkcja kierownika Wydziału Organizacyjnego. Maria Roguszczak wykazywała duże zdolności organizacyjne. Inicjowała wiele spraw zmierzających do usprawnienia pracy w Zarządzie Okręgu i zarządach oddziałów powiatowych. Była zdecydowaną zwolenniczką

kolektywnego działania. We wszystkich ważniejszych sprawach swego Wydziału radziła się Społecznej Komisji Organizacyjnej, która składała się z członków plenum Zarządu Okręgu Związku N auczycielstwa Polskiego.

W ramach Wydziału Organizacyjnego rozwijała żYWą działalność okręgowa sekcja nauczycieli-emerytów. Dla nich Maria Roguszczak organizowała wieczory dyskusyjne, wycieczki autobusowe i gromadziła środki finansowe na zapomogi i inne formy bezpośredniej pomocy. Niezwykła energia i chęć do pracy pozwalały Marii Roguszczak czynnie działać w Towarzystwie Szkoły Świeckiej, Stowarzyszeniu Ateistów i Wolnomyślicieli, gdzie była sekretarzem Zarządu Miejskiego, oraz w Zarządzie Wojewódzkim Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich. N a krótko przed śmiercią wyróżniona została za szerzenie wśród nauczycielstwa i młodzieży idei Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich - Odznaką Zasłużonego Działacza Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich.

W uznaniu zasług odznaczona została przez Radę Państwa Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odradzenia Polski, a przez Zarząd Główny Związku N auczycielstwa Polskiego Złotą Odznaką Związku Nauczycielstwa Polskiego.

W zmarłej Polska Zjednoczona Partia Robotnicza straciła długoletniego członka oraz wiernego i oddanego towarzysza, Związek N auczycielstwa Polskiego zasłużonego działacza związkowego oraz ofiarnego i szlachetnego współtowarzysza pracy, młodzieżopiekuna i serdecznego przyjaciela, społeczeństwo Wielkopolski zdecydowanego szermierza postępu i światłego społecznika.

Marian Walczak

DOC. DR MARIA SZCZEPAŃSKA

(Wspomnienia pośmiertne)

Muzykologia polska okryła się żałobą, spowodowaną przedwczesną śmiercią zasłużonego, długoletniego pedagoga i kierownika Katedry Muzykologii Uniwersytetu im. A.

Mickiewicza - do c dr Marii Klementyny Szczepańskiej, śmierć zabrała ją niespodzianie z grona żyjących w dniu 18 X 1962 T., w chwili kiedy jeszcze pełna sił oddawała się pracy naukowej i pedagogicznej. Maria Klementyna Szczepańska urodziła się w dniu 13 maja 19)2 r. w Złoczowie pod Lwowem. Pochodziła z rodziny lwowskiego archeologa i filologa Jana Szczepańskiego. Wykształcenie ogólne zdobyła we Lwowie, zdając egzamin maturalny w r. 1920. Wraz

z nauką gimnazjalną rozpoczęła studia pianistyczne w Konserwatorium Polskiego Towarzystwa Muzycznego we Lwowie. Ukończyła je w r. 1922 z wyróżnieniem. Studia muzykologiczne odbywała na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, pod kierunkiem prof. dra Adolfa Chybińskiego. Równocześnie poświęcała się także archeologii. Studia uniwersyteckie ukończyła w r. 1926 pracą doktorską pl. O «tuioraeh Mikołaja Radomskiego, którą opublikowała w r. 1936. Wkrótce potem Maria Szczepańska rozpoczęła bogatą i pracowitą działalność pedagogiczną i naukową. Przy Katedrze Muzykologii Uniwersytetu Jana Kazimierza we

Lwowie pod kierunkiem prof. A. Chybińskiego pełniła obowiązki starszego asystenta. Od r. 1929 objęła ponadto lektorat harmonii i kontrapunktu w tej samej placówce oraz obowiązki nauczyciela przedmiotów teoretycznych w szkolnictwie muzycznym: w latach 1929-1931 w lwowskiej Szkole Muzycznej im. (Paderewskiego, a od r. 1931 do r. 1935 w Konserwatorium Polskiego Towarzystwa Muzycznego we Lwowie.

Trudne lata II wojny światowej przeżyła, zajmując się tajnym nauczaniem. Po wyzwoleniu wróciła do pracy we lwowskiej 'Wyższej Szkole Muzycznej, gdzie powierzono jej stanowisko p.o. profesora i dziekana Wydziału Historyczno- Teoretycznego. 'Wezwana przez A. Chybińskiego przybyła w maju 1946 r. do Poznania i objęła tutaj przy Katedrze Muzykologii Uniwersytetu Poznańskiego skromną funkcję starszego asystenta. W roku 1949 awansowała na adiunkta, w siedem lat później już jako docent otrzymała nominację na zastępcę profesora. 'W rok później objęła funkcję kierownika Katedry Muzykologii. N a stanowisku tym pozostawała do śmierci. M. Szczepańska wspólnie z A. Chybińskim i M. Sobieskim wykształciła w Poznaniu kilkudziesięciu młodych muzykologów, z których wielu zajmuje dziś poważne stanowiska w polskim świecie muzycznym. "W Poznaniu - podobnie jaik dawniej we Lwowie - obok pracy uniwersyteckiej pełniła Szczepańska także obowiązki dydaktyczne w szkolnictwie muzycznym, wykładając w poznańskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w latach 1946-41951 przedmioty teoretyczne. Jako historyk muzyki interesowała się głównie muzyką polską okresu XV-XVII w. Nie były jej obce także zagadnienia polskiego folkloru muzycznego. Do najpoważniejszych zasług Szczepańskiej jako muzykologa i badacza polskiej kultury muzycznej należy przeniesienie na współczesną pisownię muzyczną stosunkowo dużej ilości kompozycji polskich lutnistów XVI i XVII w. i wydanie ich drukiem w serii "Wydawnictwo Dawnej Muzyki Polskiej". Utwory te zaopatrzone zostały przez nią naukowym wstępem i obejmują twórczość: Wojciecha Długoraja, Jakuba Polaka, Dlomedesa Catona l Bartłomieja Pękiela. Ponadto współpracowała nad przygotowaniem do druku niektórych utworów Wacława z Szamotuł,

Anonyma, Adama J arzębskiego i Mikołaja Zieleńskiegio. Śmierć przeszkodziła jej w objęciu redakcji pełnego tomu "Wydawnictwa Dawnej Muzyki Polskiej", w którym znaleźć się miały opracowane przez nią najcenniejsze zabytki muzyki polskiej XV w. W ostatnim czasie przed śmiercią pracowała mad przygotowaniem do druku obszernego rękopisu nr 375 Biblioteki Leningradzkiej oraz nad monografią Bartłomieja Pękiela. Publikowany dorobek naukowy pracowitego muzykologa "wynosi ok. 40 pozycji i obejmuje artykuły o charakterze przyczynkowym, rozprawy, jak i naukowe opracowania utworów dawnych mistrzów muzyki polskiej. N ieubłagana śmierć zabrała Marię Szczepańską w chwili, kiedy piętrzył się przed nią ogrom zaplanowanych, a w części już daleko zaawansowanych prac naukowych, w okresie pełnienia funkcji promotora kilku prac doktorskich, których nie zdążyła już niestety, doprowadzić do końca. Odszedł od nas pracowity badacz polskiej kultury muzycznej, doskonały (pedagog, wspaniały, a nadzwyczaj skromny człowiek.

Czesław

Sikorski

BRACIA DANIELAKOWIE

Część I

Daniel alkom w Łagiewnikach nie chowały się córki - mawiali sąsiedzi, za to chłopaki wyrosiły na schwał. Stanisław Danielak pochodził z Konairzewa pow. Poznań. Kiedy dojrzał do żeniaczki, poszukał sobie żony, 26-1etniej Marii Gemerek, w nie dalekim Modrzu. Po ślubie oboje zapragnęli gospodarować "na swoim". Kilkadziesiąt talarów, jakie posiadali, wystarczyło na przejęcie podupadłego siedmiomorgowego gospodarstwa w Łagiewnikach pow. Kościan. Pozostało do zapłacenia jeszcze 300 talarów, prawie trzy czwarte ceny sprzedażnej, ale młodzi małżonkowie uważali już zagrodę za swoją własną, tym bardziej że poprzedni właściciel wyjechał wraz z rodziną do Westfalii za zarobkiem i nikogo nie pozostawił, kto by pilnował terminowej spłaty dłuigiu lub Danielaków z ziemi wypędził. Te 300 talarów nie dawało jednak Stanisławowi spokoju. Chciał jak najprędzej spłacić, zdecydował siię Więc, śladem tysięcy innych chłopskich synów, sprzedać swoją pracę właścicielom kopalni węgla brunatnego w okolicach Magdeburga. Jeździł tam aż do wybuchu I wojny światowej po wykopaniu ziemniaków i powracał na żniwa. Kosił swoje zboże i sieczeniem zboża odrabiał sąsiadom za pracę końmi przy siewach wiosennych. W gruncie rzeczy jednak całe gospodarstwo spoczywało na wątłych barkach Marii, w dodatku szczodrze obdzielonej dziećmi. Z małżeństwa tego urodziło się siedmioro dzieci: Franciszek urodził się 17 października 1900 r., Jadwiga - 14 kwietnia 1903 JI; Stanisław - 7 kwietnia 1906 r.; Jan - 26 października 1908 r.; Józef - 29 października 1910 r.; Maria - 8 grudnia 1912 r. i Czesław - 15 stycznia 1915 r. Pięcioletnia Jadwiga w czasie dziecięcych igraszek w stodole spadła z belki stropowej na twarde klepisko, doznała złamania kręgosłupa, w następstwie czego zmarła. Maria zmarła śmiercią naturalną w r. 1914, krótko przed wybuchem wojny. Stanisław na głowie stawał, aby ratować córeczkę, sprzedał najlepszą krowę, by opłacić lekarza. Nic jednak nie pomogło. Sąsiedzi, przypatrując się rodzicielskiej żałobie, rozkładali ręce i mówili: "Danielakom nie chowają się córy". Co gorsze, Stanisław próbował obciążyć żonę odpowiedzialnością za ciężkie doświadczenie losu.

Tak bardzo pragnął mieć chociaż jedną córkę. Nieszczęsna matka, kobieta schorowana, wzięła sobie mężowskie wymówki bardzo do serca i ze zgryzoty umarła w r. 1915, imając zaledwie lat 40 i pozostawiając na łasice rodzeństwa paromiesięcznego Czesława. Ojciec, powołany pod broń warmii pruskiej, powrócił do domu w n. 1917, a po zakończeniu wojny pojął za żonę Franciszkę Maćkowiak z Łagiewnik, zmarłą w r. 1936. Z małżeństwa tego urodziło się także pięciu synów. W r. 1926 Stanisław Danielak sprzedał Ziemię i dom w Łagiewnikach i przeniósł się do Junikowa, gdzie wybudował sobie jednorodzinny domek. Zmarł w listopadzie 1948 r., mając lat 74.

FRANCISZEK DANIELAK

Po śmierci matki ciężkie obowiązki spadły na barki piętnastoletniego chłopca.

Komisarz pruski ani słyszeć nie chciał o zwolnieniu ojca z wojska, musiał więc

Franciszek zająć się domem, uprawą ziemi), a przede wszystkim wychowaniem malutkiego braciszka. Chłopiec matkował rodzeństwu bez szemrania. Dawne skłonności do figlów ustąpiły miejsca powadze "głowy rodzimy". Franciszek radził sofcie w każdej poltrzebie. Kiledy Czesław zaczął chodzić, a wiadomo, że wtedy dziecko wymaga szczególnie troskliwej opieki, zbudował w kuchni rodzaj kieratu z jarzmem, w którym chłopczyk mógł się nabiegać do woli, jednakże tylko w promieniu zasięgu ramienia kieratu. W takim to "kojcu" Czesław był całkowicie bezpieczny, a ręce Franciszka wolne do pracy w obejściu. Mówili też o rahn, że to dobry chłopak. Chwalił go stary nauczyciel, niepomny, że mu kiedyś Franciszek bydło wpędził w wielki zagon kalafiorów, odpłacając się w ten sposób za niesprawiedliwą karę w szkole. Chwalił go także Ślązak - policjant, chociaż ffilU Franciszek podkradał nocą jabłka i gruszki. Dziedzic też by 30 pewnie pochwalił, gdyby go znał. Za to Franciszek doskonale wiedział, jak się łowi w rezerwacie dziedzicowe bażanty. Los pięciu opuszczonych przez rodziców braci był często tematem rozmów w Łagiewnikach. Dwaj sprytniejsi ludzie: nauczyciel Sitoiilski (w tym czasie również sołtys) i gospodarz Jankowski postanowili chłopcom pomóc. Jednego dnia po żniwach 1917 roku, namówili Franciszka, aby udał się z braćmi do pruskiego komisarza w Kościanie, prosić go o zwolnienie ojca z wojska. Jankowski podwiózł swoimi końmi całą gromadkę pod Kościan, dalej szli pieszo, trzymając się za ręce. Z pomocą dobrych ludzi dotarli do gabinetu komisarza. Tu Franciszek zagaił posłuchanie łamaną niemczyzną: Mein Vater ist im Kriege, was sol! ich mit die Bruder machen? ... \ Komisarz rzucił się wściekły na Franciszka, ale ten nie czekał, aż Oberwie. Wyrwał się z pokoju, popędził przez miasto, wpław przez Kanał Mosiński i dalej, nia przełaj do Łagiewnik. Bracia pozostali w gabinecie. Po godzinie w towarzystwie lokaja w liberii z torbami karmelków przyjechali w rzeźbionej kolasce do wsi. Sibilski musiał się stawić następnego dnia przed obliczem komisarza.. Trzeciego dnia ojciec przyjechał zwolniony z wojska, a na jego miejsce zaciągnięto do armii pruskiej, zaraz po świętach wielkanocnych 1918 roku. . . Franciszka.

Tak skończyło się dzieciństwo Franciszka. Jeszcze nie tak dawno pasał krowy, chodził w Łagiewnikach do szkoły, a teraz był już żołnierzem 5 pułku artylerii ciężkiej w Poznaniu na Sołaczu. Wyszkolono go na celowniczego karabinu maszynowego. Przydało mu się to bardzo w czasie ipowsrtania wielkopolskiego 1018/1919 r. W dniu 27 grudnia 1918 roku w pułku wydano rozkaz, aby z każdej baterii 30 ludzi udało się pod bronią do miasta na demonstrację. Około godziny jedenastej 120-osobowa kolumna żołnierzy znajdowała się u wylotu ulicy Fredry \ Tu po

Franciszek Danielak. Zdjęcie z r. 1951

1 Miało to znaczyć: Mój ojciec jest na wojnie, a co ja mam sam z moimi braćmi począć? , Przy dzisiejszym "okrąglaku" - domu handlowym Powszechnego Domu Towarowego.

Mottynianawitały ich strzały z karabinu maszynowego. Starzy frontowi żołnierze rzucali na ulicy broń. Jeden z mich krzyknął Ich hob' genug 3 i rąbnął karabinem o mur narożnikowego dorrau, aż kolba rozleciała islię w drzazgi. Franciszek także nie namyślał się długo. Wbiegł na drugie piętro jakiegoś domu i tam w korytarzu zostawił karabin z ładownicą. Tak "rozbrojony" bocznymi ulicami przedostał się do koszar. Tam już w radzie żołniieirskłeji awantura była na całego. Spodziewano się ataku powstańców. Młodzi, ci co prochu nie wąchali, chcieli walki, frontowcy - ledwo zgodzili się na wystawienie posterunków wokół terenów koszarowych. Korzystając z bałaganu, Franciszek cichaczem opuścił koszary i udał się do ciotki Pelagii Kisltowisfciej (siostry ojca). Mieszkała N ad Wierzbakiem pod nr 48. Tam przesiedział dwa dni, aż strzelanina w mieście ustała. Wtedy postanowił jechać do domiu. N a ulicy spotkał kolegę z woj skat. Zamiast na dworzec udali się razem do powstańczej placówki przy ul. Solnej4. Poznał ich por. Bronisław Piniecki, do niedawna oficer pruski, a później dowódca pułku artylerii na Sołaczu. Szykowano się do ataku na zajęte jeszcze przez Prusaków lotnisko w Ławicy. Między 8 a 9 stycznia 19li9 roku wyruszyli koleją z poznańskiego dworca głównego do Gniezna, gdzie połączyli się z kompanią powstańców gnieźnieńskich. Razem udali się do Kcyni, a stamtąd forsownym marszem ruszyli w kierunku Szubina. Znaleźli się na froncie północnym, dowodzonym przez generała Kazimierza Grudzielskiego. Dnia Ul stycznia 1919 roku doszło na Pałukach do wielkiej bitwy, w czasie której powstańcy, biorąc odwet za klęskę Wiewiórkowskiego 5, stoczyli zwycięski bój o Szubin. Ftanciszek obsługiwał razem z kolegą lekki karabin maszynowy, zmuszając nazajutrz do lądowania niemiecki samolot. Nie było jeszcze wtedy tak doskonałych samolotów jak obecnie. Portem Okazało isię, że Niemcy złamali postanowienia układu i zajęli 3 lutego 1919 roku leżący w strefie neutralnej Margonin, a następnego dnia Chodzież. Znowu rozgorzała walka i znów Franciszek ze swego kulomiotu raził "wroga pod Budzyniem. Kiedy jednak groziło powstańcom okrążenie, nadszedł rozkaz wycofania się z zajmowanych pozycji. Za odwagę w walkach o Szubin Franciszek Danielak mianowany został starszym strzelcem. Ochotniczo wraz z innymi wyruszył około 10 lutego 1919 roku pod Zbąszyń, gdzie powstańcy skutecznie odpierali natarcie Nieimców. W tym czasie siły powstańcze wcielano do tworzącej się regularnej armii. Kompania powstańcza, w której walczył Franciszek pod Perzynami, Łomnicą i Trzcielem 6, wcielona została do 61 pułku Strzelców Wielkopolskich. Właśnie w Pierzynach, kiedy stali na kwaterze, Francdiazek posłyszał po raz pierwszy w życiu słowo "bolszewik". Jakiś podoficer opowiadał, że . . . jak się uporają z Niemcami, pójdą na "bolszewików". Franciszkowi było> to najzupełniej obojiętne, ale powstaniec, który z nim mieszkał, a pochodził z Galicji, mruknął: "Zaciągnąłem się, by bronić Wielkopolski, a nie napadać na bolszewików". Dopiero później zrozumiał Franciszek głęboki sens tej prostej wypowiedzi. Na razie jednak załadowano ich do pociągu i zawieziono do Złoczewa, później do Sizeipietówki, skąd wyruszyli na Kijów. Po zdobyciu Kijowa przerzucono ich pod Białystok, a stamtąd latem 1820 roku pod Berezynę. Tu dosięgła Franciszka karabinowa kuła i raniła Ciężko w prawą nogę;. Wyleczył go dr Mieczkowski w szpitalu Sióstr Elżbietanek przy ul. Łąkowej, ale prawa noga pozostała o 9 centymetrów krótsza. Zimą 1921 roku Franciszka wypisano ze szpitala. Powrócił do rodzinnego domu w Łagiewnikach. Pracy nigdzie w okolicy nie było, nawet w Kościanie. Macocha zaprowadziła w domu swoje porządki. Zresztą Franciszek nie był już dzieckiem... Z radością tedy dowiedział się, że inwalidów wojennych przyuczają zawodu. Został

> Mam dosyć.

l W siedzibie b. pruskiego 5 Zdzisław Grot Orężny 1913. Poznań 1958, s. ISS-U88.

l Miejscowości w powiecie

20 pułku artylerii polowej.

czyn Powstania wielkopolskiego.

Powstanie

Wie lkopo lskie

1918

Nowy Tomyśl.

przyjęty do Szkoły Reedukacyjnej w Poznaniu przy ul Bukowskief w roku 1922, gdzie w ciągu dwu lat na koszt państwa wyuczył się zawodu rymarza. W szkole wśród uczniów było kilku radykałów społecznych. Franciszek z zainteresowaniem słuchał ich dyskusji. Zbliżały się wybory*. Kierownik szkoły nawoływał, aby głosować za endecją, rymarz Staśkowski, inwalida z b. Kongresówka', odpowiadał: "J esteśmy robotnikami i głosować będziemy za 'robotnikami". L/okal wyborczy znajdował się w szkole. Oczywiście Franciszek oddał swój głos na partię robotnicza, chociaż była to, niestety, Narodowa Partia Robotnicza 8 . Pierwszą samodzielną pracę w zawodzie rymarza otrzymał w firmie "Hunus", w dużym warsztacie siodlarskim przy ul. Mostowej, którego właścicielem był niejaki Skrzetuski. Uganiał on się całymi tygodniami za surowcem, jego prokurent zaś za zbytem towarów, a warsztatu nie miał kto pilnować. Po sześciu miesiącach od czasu podjęcia pracy przez Franciszka - Skrzetuski zbankrutował. Sześćdziesięciu rymarzy wyrabiających ładownice, troki i pasy wojskowe straciło pracę. Ba, nie tylko oni. W warsztacie pracowało po godzinach "na wypomóżki" ok. 20 rymarzy z warsztatów Urzędu Umundurowania. Ci także utracili źródło dodatkowego zarobku. Pewnego dnia do warsztatu, nim jeszcze jego właściciel zbankrutował przyszedł sekretarz Oddziału Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Skórzanego Józef Paszta 9 ("Dziadek"). Znali go już dobrze niektórzy robotnicy i otoczyli kołem.

Franciszek przysunął się zaciekawiony do kręgu osób otaczających "Dziadka", a później razem z nimi udał się do restauracji obok warsztatów, gdzie Pastzta mówił 01 konieczności obrony interesów mas pracujących i o tym, że tylko zorganizowani robotnicy mogą się przeciwstawić samowoli kapitalistów. Proste słowa Paszty trafiły Franciszkowi do przekonania. Nie pytając nikogo, jeszcze tego samego dnia udał się do siedziby związków zawodowych przy ul. Zamkowej i zapisał się na członka Związku Zawodowego Kamaszników i Zawodów Pokrewnych. Franciszek był bez pracy kilka tygodni. Przynależność do związków zawodowych pracy także nie daje. Przypomniał sobie tedy, że jest inwalidą wojennym i wydawało mu się, że ojczyzna ma obowiązek dać mu pracę, bowiem kilkudziesięciozłotowa renta inwalidzka w żadnym wypadku na utrzymanie wystarczyć nie mogła, tym bardziej że stancja u Deckertow (przy Górnej Wildzie pod nr 115) pochłaniała prawie jej trzecią część. Kiedy wyczerpał już, jak m<u się zdawało, wszystkie możliwości, a przede wszystkim cierpliwość, poszedł do siedzsiby Dowództwa Okręgu Korpusu VII przy ul. Babińskiego 10 -< siedziby gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Adiutant generała odesłał go jednak przezornie do porucznika Płachty, który miał swoją siedzibę przy kościele garnizonowym", ten zaś na naleganie o pracę oświadczył Franciszkowi, że ... przecież nikt mu nie kazał iść walczyć..., ale po trzech dniach skierował go do roboty w warsztacie rymarskim w Urzędzie Umundurowania 1r. W tych warsztatach Franciszek przepracował ponad cztery lata, aż do wydalenia jesienią 1928 roku. Po monterze Zygmuncie Pięknifewskim, Mory był bardzo energicznym przewodniczącym Wydziału Robotniczego i dlatego naraził się wojskowemu kierow

7 Dziś K. Świerczewskiego.

· Stronnictwo nacjonalistyczne utworzone w 1920 r. z połączenia Narodowego Związku Robotniczego (zabór rosyjski) i Narodowego Stronnictwa Robotniczego (zabór pruski). NPR głosiła solidarność klasową. » Józef Paszta (1875 - 20. IX. 191) r.) w latach (1924- A I929 aktywny działacz komunistyczny · w Poznaniu i Wielkopolsce. Zastępca członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (wybrany na II Zjeździe w październiku 1923 r.).

"Dzisiaj ul. Solna odcinek od Al. Marcinkowskiego do placu Wielkopolskiego.

11 Kościół na Wzgórzu św. Wojciecha.

12 Dzisiejsze Zakłady Przemysłu Odzieżowego Im. Komuny Paryskiej. Rzecz znamienna, że władce polskie w r. 1918 nie zadały sobie trudu wyszukania ojczystej nazwy tej placówki, a tylko przetłumaczyły ją z nazwy niemieckiej, która brzmiała: K6nigliches Bekleidungsamt des V Armeekorps.

Mottyniana

N arożnik ul. Kraszewskiego i Sienkiewicza, gdzie w latach 1927'''1930 miesciła się knajpa Kasperkanictwu Urzędu Umundurowania, Wydział Robotniczy opanowany został przez Polską Partię Socjalistyczną, a jego przewodniczącym został Stanisław Chełminiak. Franciszkowi nie podobało się nieróbstwo Wydziału Robotniczego i na zebraniach głośno wyrażał niezadowolenie z tego powodu. Wystąpienia Danielaka obserwował szewc Stefan Dubert, który też dwukrotnie skontaktował Franciszka z pewnym skromnie ubranym człowiekiem, jak się później okazało - "okręgowcem"!3. Raz spotkanie odbyło się na łące między ulicami "Polną a Szamarzewskiego, innym razem przy szosie okrężnej. "Oknęgowiec" wyjaśnił Franciszkowi wiele skomplikowanych zjawisk życia politycznego, w szczególności izaś istotę przewrotu majowego (1326 r.). Pod koniec roku 1926 w warsztacie rymarskim i 'szewskim Urzędu Umundurowania działała komórka Komunistycznej Partii Polski, na czele której stał Stefan Dubert, bliski przyjaciel Alfreda Bema i współoskarżony w procesie Bema w 1927 roku li. Należeli do niej: rymarz Stanisław Wierzbicki i Franciszek Danielak (ps. "Kulawy"). "Kulawemu" zlecono kolportaż ulotek. "Robota" wymagała sprytu i odwagi, gdyż były to przecież zakłady pracujące pod kierownictwem oficerów wojska, a po warsztatach kręciło- się sporo b. podoficerów, wyszkolonych w walce z komunistyczną agitacją. Ulotki znajdowano najczęściej w skrzynkach szaletów fabrycznych, rzadziej w warsztatach'. Za ich czytanie groziła Ikara wydalenia z pracy, a cóż dopiero za kolportaż. Bezpardonowe wystąpienia Danielaka na zebraniach zwróciły nań uwagę dyrekcji zakładów. Toteż kiedy rymarze wystawili jego kandydaturę na liście wyborczej do Kasy Chorych (a trzeba było samą listę poprzeć odpowiednią ilością podpisów), oburzony dyrektor naczelny polecił Danielaka natychmiast zwolnić z pracy. Wobec rymarzy, którzy zgłosili kandydaturę, wyciągnięto konsekwencje i kilkunastu z nich musiało niestety powiększyć wielotysięczną armię bezrobotnych. Nie przeszkodziło to jednak samym wyborom. Lokal wyborczy mieścił się w restauracji Kasperka przy ul. Kraszewskiego 18. Franciszek Danielak od wezes

13 Nielegalna Komunistyczna Partia Polski dzieliła się na obwody i okręgi. Delegata Komitetu Centralnego kierującego pracą okręgu nazywano okręgowcem.

11 Edimund Makowski Proces Alfreda Bema i towarzyszy w Poznaniu. "Kronika Miasta Poznania" lCJro nr 3.

nego ranika znajdował się na ulicy i przed wejściem do restauracji wręczał kartki wyborcze na listę lewicy związkowej * . Wybory te zostały następnie przez władze państwowe unieważnione. Od czasu utracenia pracy w warsztatach U rzędu U mundurowania zaczął się dla Danielaka okres chronicznego bezrobocia. Z polecenia Komitetu Okręgowego przystąpił do pracy w Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewiey. Po aresztowaniu Alfreda Bema sekretarzem Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewiey został Piotr Spałek z Krakowa. Franciszek Danielak .stał się jego prawą ręką w działalności wśród bezrobotnych. W wyniku tego m. tri. podczas jednego z zebrań bezrobotnych jesienią 1929 roku w lokalu Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewiey na Grobli vis d vis Miejskich Zakładów Wodociągowych, na którym przewodniczył Franciszek Danielak, a przemówienie wygłosił Piotr Spałek, utworzono Komitet Bezrobotnych w którego skład weszło około 20 osób z Danielakiem na czele. Komitet postawił przed sobą zadania: starać się o pracę i chleb dla bezrobotnych, mieszkania zasiłki i opiekę lekarską. Zebrania Komitetu odbywały się także często w knajpce Zygmunta Jankowskiego przy ul. Chwaliszewo nr 64. Raz zdarzyła się zabawna historia. Podczas kolejnego posiedzenia Komitetu Bezrobotnych w lokalu na Grobli do salki wpadli policjanci i .rozpędzali członków Komitetu, a sam komisarz policji aresztował Danielaka pod zarzutem podburzania bezrobotnych do wrogich wystąpień przeciwko rządowi". Aresztowanego posadzono w policyjnym kabriolecie obok komisarza policji. Danielak, mimo że bezrobotny był zawsze schludnie ubrany. Zajście wywołało nie małe zbiegowisko i po-.icj.anci nie mogli sobie poradzić z rozpędzaniem ludzi. Kiedy kabriolet ruszył w kierunku Starego Rynku, znajdujący się w .tłumie bezrobotny Władysław Nowicki krzyknął"Niech żyje minister bezrobocia". Okrzyk został ochoczo .podchwycony przez tłum Ka'zdy chciał widzieć "ministra". Ulica zgotowała mu burzliwą owację a komisarz popędzał tylko szofera, aby jechał szybciej. Po 49 godzinach aresztu w Komendzie

N arożnik ul. Grobla - Za Groblą w domu tym mieścił się w okresie międzywojennym lokal Polskiej Partu Soojalistycznej-Lerwicy J yn

53--4

Mottyniana

Policji 15 "ministra" zwolniono. Był to pierwszy kontakt młodego działacza robotniczego z policją i więzieniem. Nie ostatni i niestety nie najgroźniejszy. Z biegiem czasu Franciszek Danielak stał się tak częstym gościem w Komendzie Policji i w więzieniu na Młyńskiej, że posiadał tam nawet swoją "własną" celę, oznaczoną numerem 92. Pewnego razu "okręgowiec" wręczył Danielakowi woskówkę z tekstem odezwy Komitetu Okręgowego Komunistycznej Partii Polski i polecił dostarczyć ją następnego dnia do partyjnej "drukarni" przy ul. Poznańskiej. Danielak udał się do swego mieszkania przy ul. Żurawiej. Mieszkał od pewnego czasu u siodłarza Bronisława Staśkiewicza, jednego ze świadków obrony w procesie Alfreda Bema w roku 1927 16 . Woskówkę położył pod poduszkę, a kiedy nad ranem posłyszał podejrzany tupot w korytarzu, a następnłe do pokoju weszło dwóch cywilów i jeden policjant w mundurze, Danielak wydobył niepostrzeżenie woskówkę spod głowy, zgniótł ją w ręce i wsunął w nogawkę kalesonów. Policjant rozkazał mu ubrać się i udać z nim na Komendę Policji. "Tajniacy" przeprowadzili rewizję, ale nic nie znaleźli. W celi aresztanckiej nikt go nie rewidował i woskówkę można było zniszczyć, drąc ją na maleńkie kawałeczki. Innym razem aresztowano ich całą grupą: Irenę Bemowa, Józefa Pasztę, Jaku b a Jakubowskiego, Jana Brygiera i kilka innych. Zarzucano im zorganizowanie związku wywrotowego: Wszyscy poczuli się tym niecnym oskarżeniem szczególnie dotknięci, więc kiedy Józef Paszta na znak protestu rzucił hasło głodówki, tani przystąpili do nIej bez dyskusji. Po czterech dniach prokurator ustąpił i zwolnił wszystkich oskarżonych. Chodził też Franciszek do maleńkiej cukierenki przy ul. Poznańskiej. Mówiło się tam "Proszę o francuską czekoladę" i jeśli sprzedawca w odpowtiedizi na to mówił, że zaraz poda, znaczyło to, że literatura jest. Pewnego dnia "okręgowiec" Mojżesz Wieissenfeld umówił się z Franciszkiem i Stanisławem Slfewertem na podpunkcie przed wejściem na "Pewukę '"'. Czekano 20 minut na Siewerta, ale ten nie przybył. Wówczas obaj udali się w stronę Kaponiery 18. Tu wyszedł im naprzeciw "dobry znajomy" - komisarz Maliński. Wiies

/\

* F---*

JMI

Budera J2rzy ul. Dwatory nr Id, gdzie w latach 1Y34---=-1937 mieściła się drukarnia partyjna. Druga od lewej: Bronisława Danielak owa. Zdjęcie wykonane w r. 1936

,8 Pełna nazwa: Komenda Policji Państwowej Województwa Poznańskiego. Siedziba mieściła się przy placu Wolności nr 12. Obecnie ul. Ratajczaka narożnik 27 Grudnia. Budynku tego już nie ma. 15 Edmund Makowski Proces Alfreda Bema i towarrysry w Poznaniu. "Kronika Miasta Poznania", 196) nr 3, s. 46. Staśkiewicz był najpierw współoskarżonym. Za kaucją 900,- złotych, które zdobył Franciszek Danielak, wypuszczono Staśkiewicza z aresztu śledczego. Potem okazało się, że kaucja nie była w ogóle potrzebna, staśkiewicz zdemaskował konfidenta Zarniewicza, świadka oskarżenia (Jw., s. 48). ,r Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu na terenach dzisiejszych Międzynarodowych Targów Poznańskich trwała od 16 V - 30 IX 1929 r. ,8 Kapomera (i'r.) w fortyfikacji bastionowej budowla ziemna wewnątrz rowu do ostrzeliwania przeciwnika wzdłuż wału. Urządzenia takie zbudowali Prusacy w XIX w. w miejscu, gdzie dziś znajduje się Most Uniwersyteckisenfeld zbladł, posiadał bowiem przy sobie rękopisy ulotek, które Franciszek miał dostarczyć do partyjnej drukarni, a ponadto weksle wystawione pod zastaw pożyczki, jakiej mieli partii udzielić dwaj kupcy żydowscy na pokrycie kosztów akcji wyborczej do Rady Miejskiej". W pewnej chwili Danielak poczuł, jak "okręgowiec" wkłada mu coś do kieszeni. Domyślił się, że są to rękopisy ulotek. Gorączkowo kombinował, w jaki sposób pozbyć się tych obciążających papierków. Na Marcinie 20 Franciszek oświadczył Malińskiemu, że w pierwszym napotkanym sklepie rzeźnickim kupi sobie coś do jedzenia. Policjant zgodził się, podejrzewając jednak podstęp, stał pirzez cały czas w wejściu do sklepu i bacznie obserwował Franciszka. Danielak kupił za ostatnie 25 groszy kilka dekagramów leberki".

Kiedy odbierał towar z rąk sprzedawczyni, położył nieznacznie na ladzie, wśród resztek wędlin i mięsa, zmięte w kulkę rękopisy ulotek. W biurze policyjnym Wiessenfeld został zaraz przesłuchany, Franciszka zaś zamknięto w separatce. Wieczorem odtransportowano ich obu do więzienia na Młyńską. W tym samym czasie prokurator podpisał już nakazy aresztowania kilkunastu ich towarzyszy. N astępnego dnia do celi 92 wszedł st. dozorca więzienny Kazimierz Skąpski na krótką rozmowę, po której wyraził gotowość doręczenia listu Irenie Bemowej . Danielaik przestrzegał w liście przed nowymi aresztowaniami. Bema w Poznaniu już nie było ra . Irena Bemowa dzięki ostrzeżeniu pospieszyła za mężem. Znikli także z Poznania: Jozef Paszta i brat Marii Matwinowej - Józef Szulczewski. Tymczasem aresztowano sekretarza Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy (przybyłego z Krakowa) Piotra Miernika, oraz Władysława Mehra, Adama Wejmanna, Władysława Nowickiego, Władysława Krawczyka, Stanisława Siewerta, Franciszka Heinzego, Antoniego J eskego i kilku innych.

Władze więzienne wywiozły całą grupę komunistów do więzienia we Wronkacji, gdzie oczekiwali rozprawy sądowej!. W dniu 30 maja 1930 roku rozpoczęła się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozprawa przeciwko Marcinowi Chwiałkowskiemu i innym towarzyszom, oskarżonym o spowodowanie zamieszek w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy przy placu Drwęskieg0 23 . W przeddzień przywieziono do Poznania z Wronek około 20 komunistów 24 , skutych kajdanami. Oburzeni takim traktowaniem, postanowili zaprotestować w sposób, jaki był w tych warunkach możliwy. Odmówili opuszczenia wagonów. Kiedy zaś dozorcy zaczęli ich wypychać z przedziałów, więźniowie pokładali się pokotem na peronie, głośno domagając się uwolnienia z kajdan N a dworcu powstał niesamowity rwetes. Zaambairasowani policjanci rozkuli więźniów. Wówczas ze śpiewem Międzynarodówki na ustach więźniowie pozwolili się załadować do karetek policyjnych i odwieźć do Komendy Policji przy placu Wolności. Zdarzenie na dworcu zostało uwiecznione sensacyjną notatką w " Nowym Kurierze" 2ii.

" Wybory te odbyły się w dniu 6, października 1929 I. Prześladowani przez endecję 1 jej odłamy Żydzi sympatyzowali z lewicą społeczną i chętnie pomagali jej finansowo. 2S Ulica Sw. Marcina, dzisiaj Czerwonej Armii.

li Rodzaj kiełbasy zwanej pasztetową lub wątrobianką. Nazwa pochodzi z niemieckiego Leberwurst.

22 A. Czubiński, M. Olszewski Z rewolucyjnych tradycji Poznańskiego w latach 1919-193S.

Poznań 1959, s. 75-79.

r3 Placu tego już nie ma. 2J Większość z nich miała być sądzona w procesie Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewicy, niektórzy, jak np. 1. Jakubowski, sądzeni byli w procesie z 30 maja 191) r. 25 "Sensacja na dworcu. Komuniści - aresztanei wywołali wielkie zbiegowisko. W piątek, 30 bm" toczy się w Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozprawa sądowa przeciwko FI. Danielakowi, Stan. Błażejewskiemu, J. Jakubowskiemu, Stan. Szymańskiemu i radnym miejskim Janowi Brygierowi i Marcinowi Chwiałkowskiemu - za wywołanie dnia 8 stycznia bI.

w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy rozruchów, przy czym pobito funkcjonariuszów P. P. O wyniku sensacyjnej rozprawy nie omieszkamy czytelnikom donieść. Wyżej wy

5 Kronika Miasta Poznania 2

Mottyniana

W dniu 30 czerwca 1930 troku w Poznaniu rozpoczął się proces przeciwko działaczom Polskiej Partii Soejalistyeznej - Lewicy, który zakończył się 11 lipca 1930 roku ogłoszeniem niezwykle wysokich wyroków. Franciszek skazany został na pięć lat więzienia, a po apelacji karę obniżono do lat trzech. W więzieniu we Wronkach Francisaek nabawił silę zapalenia okostnej w prawej nodze powyżej kolana.

Choroba była tak poważna, że władze więzienne skierowały go niezwłocznie do szpitala więziennego w Warszawie na Pawiaku, a po wyleczeniu na rekonwalescencję do "reprezentacyjnego" więzienia na Mokotowie. PO kilkumiesięcznym pobycie w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim zwolniono Danielaka "do domu". Kiedy pod koniec 1932 roku powrócił do Poznania znalazł sobie "dom" u starego kumpla Wacka Kosimali na poddaszu hali gimnastycznej przy Zielonych Ogródkach!. Z miejsca też zgłosił się do pracy partyjnej. "Okręgowcem" był wtedy Józef Wieczorek e <'. Zwołał on wtedy konferencję okręgową Komunistycznej Partii Polski w mieszkaniu Józefa Ratajcaaka pirzy ul. Staszica 14 na parterze. Mieszkanie to przez ścianę sąsiadowało z VII Komisariatem Policji Państwowej. Właśnie tutaj uczestnicy konferencji poczuli się najbardziej bezpieczni. Franciszek przypomniał sobie, że w tym samym mieszkaniu odbywała się j'uż raz narada partyjna z udziałem "obwodowoa" , na przełomie lat 1'928/19219, i że wtedy brał w niej udział jako delegat Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewicy. W kilka tygodni później Józef Wieczorek zaprosił Franciszka na ślub z łodzianką Heleną Chałki Ślub odbył islę w mieszkaniu Marii Matwinowej przy ul. Wierzbięeice nr 27 E7 i polegał właściwie na tym, że oblubieńcy w obecności gości całowali się i pocałunkiem tym pieczętowali honorową umowę małżeńską. Dnia 24 maja 1933 roku Józef Wieczorek został aresztowany i skazany 23 sierpnia tegoż roku na pięć lat więzienia. Po rozprawie przed sądem apelacyjnym, karę podniesiono do lat siedmiu. Wieczorka zastąpiła przedstawicielka Komitetu Centralnego. Franciszek nie interesował się, jak brzmiało jej nazwisko i mimo że nigdy się tego nie dowiedział, zapamiętał jej sylwetkę lepiej niż tych działaczy partyjnych, z którymi współpracował przez całe lata. Od czasu spotkania z nią zaczęły się dla Franciszka miesiące udręki. Tej działaczce partyjnej (zapewne nie z jej winy) zawdzięczał Franciszek przydomek "niebezpieczny".

Pewnego razu spotkanie odbyło się w kolejarskich ogródkach na Dębcu, w altanie Franciszka Dekerta, krewniaka Danielaka. Dekert sympatyzował z komunistami i często udzielał im schronienia lub przechowywał "bibułę "fi8. N a spotkaniu byli obecni Mikołaj Romaniuk i Jan Franiak zNaramowic. Pb złożeniu sprawozdania o stanie organizacji przystąpiono do oimówienia sytuacji strajkowej w buboniu i przygotowań dO' strajku w fabrykach Spółki Akcyjnej H. Cegielski. Franciszek uważał, że należy szybko drukować ulotki i zażądał pieniędzy na woskówki i papier powielaczowy. Kobiecie nie przypadł logiczny przecież wniosek Franciszka do gustu i odmówiła finansowania akcji do czasu porozumienia się z Marcinem Chwiiałkowskirn. Spotkanie to miało się odbyć następnego dnia). Zamiast spotkania Marcin Chwiałkowski z wyraźnym żalem w głosie zakomunikował Franciszkowi, że niestety nie może ono się odbyć, gdyż "okręgówka" straciła do niego zaufanie. To znaczyło, że Franciszek został od pracy partyjnej odsunięty. Obowiązkiem Komitetu Okręgowego! byk» zawiadomić o tym wszystkim komórki partyjne. Nie zrobiono tego. Nigdy też nie dowiedział się Franciszek o uchwale Komitetu Okręgomienieni komuniści dostawieni w dniu dzisiejszymi z więzienia śledczego we Wronkach na dworzec kolejowy w poznaniu przy przeprowadzaniu ich do wozu policyjnego położyli się wszyscy na peronie tak, że musiano ich przemocą wnosić do wozu. w czasie transportu do sądu wznosili w wozie okrzyki i śpiewali Międzynarodówkę". "Nowy Kurier" Si. V. 1930. r6 Józef Wiec;zorek (1893-1944), działacz ruchu robotniczego na śląsku, powstaniec śląski, poseł na Sejm Sląski, organizator i przywódca robotników, członek KC PPR, zginął w hitlerowskim obozie w Oświęcimiu. " Obecnie ul. Gwardii Ludowej.

28 Nielegalna literatura rewolucyjna.

wego w tej sprawiev A jednak izolacja była widoczna. Teraz trzeba się było mlec podwójnie na baczności, aby nie wpaść w ręce policji, bo przecież nie zamierzał porzucić pracy dla partii, której nie utożsamiał z "okręgówką", a po drugie, by nie dać towarzyszoim okazji do utwierdzenia się w podejrzeniach. A takie rzeczy się zdarzały. Wsiadł np. na Marcinie do tramwaju z zamiarem dojechania do Dolnej Wildy. Dwa przystanki dalej do tramwaju weszła "okręgówką". Siadła naprzeciw niego. Franciszek nie patrzył na nią, ale czuł jej zmieszanie, a jednocześnie ogarnęły go dręczące myśli, co będzie, jeśli po opuszczeniu tramwaju "okręgówką" zostanie aresztowana? Podejrzenie padłoby na Franciszka jako zdrajcę. Dlatego Franciszek pojechał, aż do końcowego przystanku na Dębcu... "Okręgówką" już dawno wyjechała z Poznania, a podejrzenia, niestety, nie ustały. Inny okręgowiec - "Głuchy" nie bał się jednak przyjść do Franciszka na przyjacielską rozmowę. Kiedy Michał Bojczuk po odbyciu kary za kolportaż bibuły wrócił z więzienia, a nie miał się gdzie podziać, przyszedł do Franciszka na kwaterę, zajmowaną u robotnika magazynowego Michała Klatty - ojca Wacława Klatty przy ul. Grobli nr 8. Danielak posiadał ulotkę z najnowszą instrukcją Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Polski schowaną w nóżce od naftowej lampy.

Otrzymał ją od swego brata Stanisława. Pech chciał, że kiedy Bojczuk czytał ulotkę, a Danielak był poza domem, do mieszkania wszedł policjant (prawdopodobnie zawiadomiony o pojawieniu się w mieszkaniu Klatty "nieznanego" osobnika) i zastał go przy tym. Bojczuika oczywiście aresztował, a wieczorem w mieszkaniu czekał na Franciszka policjant Bryzgaiski. Bojczuk zeznał, że ulotkę otrzymał od Danielaka, a Danielak, że znalazł na ulicy. Obu przytrzymanych zwolniono. Danielakowi uwierzono, b o . .. już wtedy "Defa "a9 wiedziała, że Franciszek jest odsunięty od pracy partyjnej. Ale zwolnienie Bojczuka wcale nie zmniejszyło podejrzeń ze strony niektórych towarzyszy w stosunku do Franciszka Danielaka. Franciszek pracował w tym czasie w warsztacie rymarskim Spółki Akcyjnej "Dider i Wojciechowski" na Bielnlifcach. Wykonywano tam na pilne zamówienia armii polskiej, półszorki i siodła kawaleryjskie. Teraz się okazało, że Franciszek posiada "złote ręce". Przy szyciu (wszystko robiono ręcznie) torb i juków zarabiał po 40 złotych dziennie. Jego ścieg igłą rymarską niczym nie różnił się od- ściegu maszynowego. W więzieniu we Wronkach uszył zwykłą igłą krawiecką tak zgrabnie skórzany daszek do czapki (w którym ukrył ważne materiały, jakie trzeba było przerzucić na zewnątrz), że krawcy fachowcy nie mogli odróżnić, który daszek jest szyty maszyną, a który ręcznie. Ale praca w warsztacie prędko się skończyła. Imał się dorywczej roboty, gdziekolwiek ją mógł dostać. Nie można powiedzieć, aby pracodawcy byli z niego zadowoleni. Doskonały siodlarz nie bardzo sobie radził z łopatą liib ... prostowaniem gwoździ, bo i taką pracę wykonywał przez cztery tygodnie w Wodociągach Miejskich. Franciszek stał się teraz stałym gościem na "bezrobociu przy Czarnej Drodze" 30, jak potocznie mawiali poznaniacy. Wypłacano tu bezrobotnym po jednej złotówce dziennie w bonach żywnościowych. Już na długo przed otwarciem okienek tworzyły się kolejki. Komitet Miejski Komunistycznej Partii Polski podjął uchwałę o zorganizowaniu akcji, która by zmusiła Zarząd Miejski do podwyższenia tych zasiłków, gdyż za złotówkę dziennie trudno było wyżywić jedną osobę, a cóż dopiero rodzinę bezrobotnego. Polecenie zorganizowania akcji otrzymali Michał Bojczuk i Kazimierz Nowak. Tymczasem, zupełnie niezależnie od tego, "bezpartyjny" wówczas Franciszek Danielak przy poparciu grupy bezrobotnych zorganizował tę akcję sam.

Polegała ona na tym, że przy każdym z dwu okienek, w których wydawano bony, stanęło po pięciu bezrobotnych, którzy odmawiając przyjęcia bonów, głośno do

25 Potoczna nazwa policji politycznej, od słowa "defensywa".

n Urząd Zatrudnienia, do którego zadań należało także wypłacanie zasiłków bezrobotnym. W owym czasie urząd ten mieścił się przy ulicy Czarnieckiego. Najkrótszą drogą ze Śródmieścia dochodziło się tam ulicą Roboczą, wysypaną wówczas czarnym żużlem. Stąd mawiano "Czarna Droga".

Mottyniana

magali się pracy albo większych zasiłków. Po prostu strajk bezrobotnych. W bu, dynku "bezrobocia" powstało zamieszanie. Kierownik urzędu usiłował głośno nakłaniać bezrobotnych do przyjęcia bonów. N a to tylko czekał Franciszek Danielak. Wskoczył na schodki i zaproponował powołanie Komitetu Bezrobotnych, który byłby upoważntony do rozmów z wojewodą, tym bardiziej że kierownik urzędu oświadczył, że sam o niczym nie może decydować. Wybrano kilkuosobowy komitet z Franciszkiem Danielakiem i Janem Brygierem na czele. Komitet rozdzielono na dwie grupy: jedna z Danielakiem i Brygierem udała się do urzędu wojewody poznańskiego, druga została na miejscu. W Urzędzie Wojewódzkim delegację bezrobotnych odsyłano od pokoju do pokoju.

Nic nie można było załatwić. W tym samym jednak czasie plutony policji szykowały się do ataku na okupujących "bezrobocie" ludzi. Kiedy Komitet Okręgowy Komunistycznej Partii Polski otrzymał informacje, na co się zanosi, pchnął umyślnego do Franciszka Danielaka i Jana Brygiera z żądaniem przerwania akcji. Danielak nie pozwolił jednak tego ogłosić, liczył bowiem na pełne powodzenie akcji. Niestety, tego dnia trzeba się było cofnąć przed policyjną nahajką, bagnetem i gazami łzawiącymi. Danielak i Brygier przezornie nie spali tej nocy w domu. Franciszek poszukał sobie kryjówki w altanie Ratajczaka w ogródkach przy stzosie okrężnej. Policja poszukiwała go w kilku (miejscach, a niestrudzony i gorliwy "defiak" Wasiaik wyszedł nawet z tych poszukiwań z podartymi portkami, tak go przywitał wilczur Guprycha. Pozostałych członków Komitetu Bezrobotnych w nocy aresztowano.

Zanim Danielak przekradł się w najbliższe sąsiedztwo "bezrobocia" i ukrył w bramie domu, w którym mieszkał Jakub Krzeszcziak przy ul. Strumykowej nr 6, żony aresztowanych znajdowały się już przed siedzibą "bezrobocia" i głośnym lamentem alarmowały ulicę. Oburzenie bezrobotnych było w mieście tak -wielkie, że zjawili się tu prawie wszyscy bezrobotni z Poznania. Wtedy Danielak wskoczył na skrzyń: służącą za śmietnik i zaczął przemawiać. Aby odwrócić uwagę, urzędnicy nawoływali bezrobotnych, by zgłaszali się po pracę i bony. Co gorliwsi rzucili się do okienek, a niektórzy zdążyli już otrzymać skierowanie do pracy i bony żywnościowe. Wówczas padło hasło "Wszyscy albo żaden"! Darto bony żywnościowe na oczach zdumionych urzędników i przyglądającej się biernie policji. " Uspokojenia" tłumów podjął isię sanacyjny poseł Antonii Ciszak. Jego samochód utorował sobie drogę przez kipiącą żywiołem ulicę. Ciszak zdobył się na nie lada prowokację. Poproszono Danielaka i Jana Brygiera do gabinetu kierownika "bezrobocia" ... na rozmowę z posłem. Tu ich na jego znak aresztowała policja, a potem odwiozła do komendy policji. Oburzeni tym bezrobotni nie pozwolili Ciszakowi przemawiać i dobierali się już do jego samochodu, ale jeden z pachołków pana Ciszaka krzyknął, że ,-poseł jest nietykalny" i to na moment zaskoczyło bezrobotnych. Moment 'wystarczająco długi, aby Cisz ak mógł bezpiecznie czmychnąć. Towarzyszyły mu złowrogie okrzyki i żądania uwolnienia Danielaka i Brygiera.

Po odjeździe Ciszaka konina policja, wspomagana sikawkami straży pożarne:, zaatakowała tłum i zepchnęła go na Rynek Wildecki, przewracając stragany, niszcząc stoiska handlarzy i przekupek. Ostra zima na przełomie 1934/1935 roku dała isię mocno we znaki bezrobotnym i więźniom!. W celi 92, w której siedział Danielak, panowało takie zimnisko, że wróciło się zapalenie okoetnej. Po kilkugodzinnych pertraktacjach Szpital Miejski zgodził się przyjąć więźnia na leczenie, które bardzo się skomplikowało, bowiem na drugi dzień po operacji pękła żyła i trzeba było operację powtórzyć. W szpitalu Franciszek zawarł interesującą znajomość z doktorem Engelem, lekarzem o poglądach radykallno-społecznych. Po wyleczeniu Danielak nie wrócił do więzienia, ale z tzw. wolnej stopy miał 'odpowiadać przed sądem za wzniecanie niepokoju. W miesiąc później Jan Brygier i Franciszek Danielak skazani zostali na karę więzienia po trzy lata. Z sali rozpraw odwieziono ich do więzienia. Apelacja przyczyniła się do uwolnienia oskarżonych, jednakże prokurator wniósł o kasację. Pod

koniec 1935 roku odbyła się ponowna rozprawa. Jej przebieg śledziło tysiące bezrobotnych, którzy samorzutnie zorganizowali zbiórkę plieniędzy (około 2iOO złotych) na honorarium dla obrońcy. Resztę wydatków procesowych pokrył Komitet Okręgowy, przekonany już teraz w całości o bezpodstawności podejrzeń wobec Franciszka Danielaka. N a rozprawie obrona przedstawiła świadkowi, którzy zeznawali, że byli przekonani, iż Danielak współpracuje z województwem. Miało to wprawdzie nieprzyjemny posmak podejrzeń, że cała akcjia na "bezrobociu" była prowokacją, a e aby uchronić się od długich lat więzienia, trzeba się było chwytać różnych wybiegów. Wobec takich argumentów sąd nie czuł się na siłach skazać oskarżonych i uwolnił ich od winy i kary. Krótki był jednak okres wytchnienia po niewygodach pobytu w więzieniu na M łyńiskiej i ciężkiej chorobie. Wtedy to obiegły Poznań wiadomości o strajku bohaterskiej załogi "Semperitu" w Krakowie, krwawych zajściach w Częstochowie i innych miastach Polski. Na wezwanie komunistów przed "bezrobociem" uformował się wielotysięczny pochód, który wyruszył na Stary Rynek i przed siedzibą Cyryla Ratajskiego głośno solidaryzował się ze strajkującymi robotnikami Krakowa.

Danielak znalazł się w czteroosobowej delegacji, iktórą uprzejmie przyjął prezydent Rataj ski i wysłuchawszy żądań bezrobotnych, poprosił o złożenie ich spisu na ręce radcy Stanisława Nowickiego. W czasie, kiedy sporządzano spis, policja brutalnie napadła na bezrobotnych i tłukąc kolbami karabinów, gdzie popadło, usiłowała ich rozpędzić. Dowódca akcji usiłował wyłapać co energiczniej broniących się robotników i wsadzić ich do stojących w pogotowiu karetek policyjnych. Bezrobotni zorientowali się jednak, o co chodzi, i zaimprowizowali "owczy pęd", tzn. wszyscy usiłowali wejść do wnętrza karetek. Wobec takiej postawy tłumów policja zrezygnowała z aresztowań. Następnego dnia kasa miejska wypłaciła każdemu bezrobotnemu - żonatemu 20 zł gotówką i 20 zł w bonach żywnościowych, a kawalerom o połowę mniej. Zapadła uchwała Komitetu Okręgowego, aby nakłonić lokalne kierownictwo Polskiej Partii Socjalistycznej do utworzenia Frontu budoweg0 31 . Danielak został wybrany razem z Marcinem Chwiałkowsikim i Władysławem Mehrem jako delegat na konferencjię jednoliitofrontową w siedzibie Polskiej Partii Socjalistycznej przy ul. Stromej. Franciszek Rybczyński, do którego udała się delegacja komunistów, nie przyjął ich, tłumacząc się brakiem kompetencji. Przyjął ich natomiast sam Kowalewski, ale całe spotkanie uznał za kiepski żart ze strony Marcina Chwiałkowskiego. Nie wysłuchał też wcale argumentów Chwiałkowskicgo do końca, poklepał go jedynie kordialnie po plecach i powiedział ze współczuciem: "Oj, Marcinie, Marcinie, szkoda Cię! . . .", Kiedy zaś Marcin nie pozwalał zbić się z pentalyku, Kowalewski rozgniewał się i krzyknął: "Idźcie, bo zadzwonię po policję!" Czy zadzwonił, nie wiadomo. Faktem jest jednak, że Marcin Chwiałkowski długo nie cieszył się wolnością). Dnia 2 kwietnia 1936 roku, na miesiąc przed obchodami l Maja, rozpoczęły się aresztowania prewencyjne 32 . W grupie aresztowanych znalazł się także Franciszek

31 Front Ludowy, zainicjowana na VII Kongresie Międzynarodówki Komunistycznej w r. 1!)35 forma organizowania mas ludowych skupiających, się wokół klasy robotniczej do walki z reakcją o demokrację i postęp. , 32 "Poznań, dnia 2 kwietnia 1936 roku. Postanowienie: Sędzia Okręgowy Sledczy I rejonu w Poznaniu, rozpatrzywszy akta dochodzenia VII Ds. 126/36, po przesłuchaniu podejrzanych, uwzględniając wniosek Prokuratora VII rejonu S. O. w Poznaniu z dnia 2 kwietnia 1936 r., na zasadzie art. 164, 165 lit. a, b, c, 171 l oraz 222 kpk postanowił: zastosować względem: l) Kazimierza Nowaka, 2) Stanisława Perza, 3) Magdaleny Nowak, 4) Wawrzyna Dyzmanna. Fi; Wacława Kosmali, 6) Maksymiliana Bartza, 7) Franciszka Danielaka oraz 8) Teodora Garbarka, podejrzanych z art. 97, 165, 164 i 163, 23 K. k. jako środek zapobiegawczy, areszt tymczasowy, określając ważność niniejszego postanowienia do dnia l czerwca 1936 r. Uzasadnienie. Wymienieni osobnicy podejrzani są o należenie do KPP i o przygotowania do wystąpień przeciwko władzy. Dochodzenie jest w stadium początkowym. Zachodzi obawa, że podejrzani będą się ukrywać i zacierać ślady przestępstwa. Biorąc pod uwagę wysokość

Mottyniana

Małżonkowie Bronisława l Franciszek Danielakowie bezpośrednio po zawarciu związku małżeńskiego w r. 1940. Zdjęcie w-.YKonane 12rzed niemieckim U rzędem Stanu C)'Wilnę-go przy ul.

Sierocej 10. Z lewej Tadeusz Czajka z prawej Franciszek Skrzypczak.

Danielak. Mógł on tylko ze swej celi więziennej słuchać odgłosów przeciągającej przez miasto manifestacji robotniczej najpotężniejszej' od wielu lat. Ledwo jednak wyszedł z więzienia, już go ponownie aresztowano. Rozprawa odbyła się 4 grudnia 1936 roku. Na ławie oskarżonych "o działalność wywrotową i dążenie do utworzenia Frontu Ludowego" zasiedli: Franciszek Danielak, Marcin Chwiałkowski i Teodor Garbarek 33 . Teodor Garbarek także uczestniczył w delegacji, która domagała się od Polskiej Partii Socjalistycznej akcji jednolitofrontowej. Znalazł się on w towarzystwie Chwia1kowskiego i Danielaka zamiast... Mehra 34 Mehr współpracował już wtedy prawdopodobnie z policją i' posadzenie go na ławie oskarżonych, a następnie uniewinnienie zdyskredytowałoby go w oczach komunistów. Stosunkowo wysoki wyrok, jaki wymierzono Marcinowi Chwiałkowskiemu, przypisać zapewne należy figlowi, ja1ki ispłatał on "defie". W czasie rewizji osobistej znaleziono w ubraniu Marcina notatki sporządzone jemu tylko znanym szyfrem. Policyjni specjaliści "znaleźli" klucz do szyfru. Wynikało z niego, że spisy komunistów dotyczą Szamotuł. Marcin nie wyprowadzał policji z błędu, lecz wyraził ochoczo' chęć wyjazdu do Szamotuł, by wskazać mieszkania rzekomych komunistów. Naraził policję na pośmiewisko powiatowego miasteczka, bowiem wskazane przez niego mieszkania należały do znanych endeków 35 . Chwiałkowski nie powrócił j»uż do Poznania z więziennej katorgi. Zmarł w szpitalu więziennym w Grudziądzu w dniu 17 IV 1938 roku w wieku 53 1ae 6 .

grożącej podejrzanym kary, należy uznać środek z art. 1GS kpk za uzasadniony. Na postanowienie niniejsze służy z51żalenie do Sądu Okręgowego w Poznaniu w każdym stadium sprawy. Sędzia Okręgowy Sledczy. Za zgodność: Koszak pom. kanc". " "Surowe ukaranie komunistów. W dniu wczorajszym w Sądzie Okręgowym toczyły się dwie rozprawy sądowe przeciwko, komunistom. Na ławie oskarżonych zasiedli: Marceli Chwiałkowski, Franciszek Danielak i Teodor Garbarek oskarżeni o działalność wywrotową i dążenie do utworzenia tzw. »Frontu Ludowego«. Po przesłuchaniu świadków sąd ogłosił wyrok skazujący Chwialkowskiego na 6 lat więzienia, Danielaka na 4 lata i Garbarka na 3 lata więzienia. Podczas ogłaszania wyroku narzeczona Chwialkowskiego zaczęła się awanturować. Przewodniczący zarządził przerwę i awanturującą niewiastę usunięto z sali. Po skończonej rozprawie, gdy oskarżonych odprowadzono, Danielak krzyknął w kierunku publiczności: »do widzenia towarzysze« na co odpowiedział jakiś osobnik z publiczności. Na zarządzenie prokuratora został on aresztowany". "Nowy Kurier" 6. XII. 1936. 34 Por. Tadeusz Świtała. Hafciarka Z Chwaliszewa - Maria Utratowa "Ula". "Kronika Miasta Poznania" 1962 nr 4, s. 101-102.

n Potoczna nazwa członka Narodowej Demokracji. " , , . . . Marcin Chwiałkowski śledzony i ścigany nieustannie przez policję, został ostatecznie aresztowany 29. VII. 1936 i wyrokiem Sądu Okręgowego w Poznaniu (4. XII. 1936) skazany na 6 lat więzienia. W dwa lata później, 24. IV. 1938 r. - »Słowo Pomorskie« zamieściło następujący suchy komunikat. »W domu karnym zmarł przywódca komunistów poznańskich,

Bronisława Danielakowa. Zdjęcie

Franciszek Danielak. Zdjęcie z r. 1963

Franciszek przewędrował ze swoim wyrokiem trzy więzienia: Koronowo, Wronki i Kalisz. Kiedy Niemcy wkroczyli do Kalisza, wlęznlowie polityczni wyważyli bramę więzienną. Danielak szczęśliwym zbiegiem Okoliczności, dzięki pomocy żołnierza niemieckiego z 'pochodzenia Słowaka, dostał się do domu. Dnia 23 października 1940 roku wstąpił w związek małżeński z Bronisławą Myszor, córką robotnika magazynów kolejowych w Poznaniu. W ten sposób zalegalizowany został trwający z górą dziesięć lat związek małżeński. Franciszek adoptował syna Bronisławy . Z małżeństwa tego urodziło się troje dzieci: Lidia (11 V 1941) obecnie zamężna Dziadosz, Danuta (13 VII 1946) i, Aleksander (30 IV 1951). Bronisława urodziła się 18 września 1905 roku w Bolesławcu woj. łódzkie w rodzinie, która w poszukiwaniu pracy wyruszyła z zaboru rosyjskiego do Bremen. Myszorowie powrócili do Polski w sierpniu 1919 roku i zatrzymali się w Poznaniu na Ratajach w barakach wojskowych, później zaś wynajęli mieszkanie przy ul. Głogowskiej 134. W dziewiętnastym roku życia Bronisława rozpoczęła pracę w należącej do towarzystwa akcyjnego fabryce cukierków "Venetlia" 37 przy ul Dąbrowskiego 97. Zaczęła jako robotnica obsługująca młynek do mielenia kakao i stopniowo przeszła przez wszystkie stanowiska pracy, aż w końcu doszła do kuchni, gdzie znakomity cukiernik majster Rylewioz, poczciwy staruszek, przyrządzał nadzienia d karmele. Cukierki Rylewicza nie mogły wytrzymać konkurencji eleganckiej "Goplany". Dlatego też dyrekcja "Venetii" metodą nakładania kar wy

były radny Poznania, Marcin Chwiałkowski, który ostatnio zasądzony został na 6 lat więzienia, poprzednio zaś karany był za komunizm, tak że za murami przebywał przeszło 8 lat. Pogrzeb cdbył się w dniu wczorajszym. Trumnę zmarłego umieszczono na platformie za którą kroczyli: dozorca i dwaj grabarze więzienni, niosąc na ramionach łopaty Te trzy °l°%Y" s t a fi o w i ł Y OTMTMl{ żałobny«". A. Czubiński i M. Olszewski Z rewolucyjnych tradycji Po2naAahleiJo w latach 1919-1938. Poznań 1959, s. 74-75.

17 Prawdopodobnie była to spółka założona przez Polaków, którzy powrócili w r 1919 do Poznania z Westfalii.

Mottyniana

ciskała z robotnic dodatkowe zyski. Za jedzenie czekoladek w czasie pracy potrącano od 3 do 7 dni zarobku. Szpiegował sam dyrektor Ryba i w tym celu nosił buty na gumowych spodach, by bezszelestnie poruszać się po fabryczce. Był to człowiek niezwykle tęgi, mocny "jak Hartwiga konie ,,38. Innym źródłem dodatkowych zysków było zatrudnianie dziewcząt poniżej lat 16, którym oczywiście płaciło się

Dzieci Danielaków. Od lewej: Ryszard, Lidia, Danuta i Aleksander

bardzo- niskie stawki. Mniej więcej dwa złote dziennie. Robotnica taka jak Bronisława zarabiała jako czeladnik w kuchni 21 złotych tygodniowo, a to stanowiło tylko połowę tego, co musiałby otrzymać na tym stanowisku mężczyzna. Po kilku latach służby w "Venetii" Bronisława postarała się, aby do pracy przyjęto także jej siostrę, Wiktorię Nowicką. Około roku 1929 sytuacja ekonomiczna fabryki talk się gwałtownie pogorszyła, że zalegano jurt z wypłatą zarobków po dziesięć tygodni. Kobiety zaczęły się buntować. Dyrektorzy bezradnie rozkładali ręcd. Wówczas Stefa Węcławska, związana z Towarzystwem Oświaty Robotniczej "świt,,3e i Wiktoria Nowicka stanęły na czele strajku. Wykorzystano! moment, kiedy do fabryczki nadszedł transport surowca, a dyrekcja była zainteresowana, aby go jak najprędzej przerobić. Trzy dni przesiedziały robotnice w szatni i nie dały się zwieść żadnym obiecankom, dopóki dyrektor nie polecił wypłacić części zaległych zarobków. Podobnie było następnym razem. Strajk "na pół okupacyjny" trwał znowu trzy dni. Za trzecim razem dyrekcja zgodziła się, aby robotnice pracowały tak długo, aż zapracują na siebie i zaległe zarobki. Codziennie więc wychodziły obładowane kartonami czekoladek i sprzedawały je sklepikarzom. "Wenecja zbańczyła" - mówili ludzie na Jeżycach,. Kilkanaście kobiet powiększyło szeregi bezrobotnych. Krótko potem, 29 marca 1930 roku, w Krajowej Klinice dla Kobiet przy ul. Polnej Bronisława urodziła chłopca. Poznała czeladnika piekarskiego. Obiecał, że sie ożeni, ale porzucił ją na kilka miesięcy przed urodzeniem dziecka. Wątła Bronisława mężnie znosiła swój ciężki los i postanowiła nie poddawać się rozpaczy i beznadziejności. Tyle było wówczas samobójstw porzuconych kobiet. Szpalty "Nowego Kuriera" każdego dnia ociekały krwią i łzami ludzkiego nieszczęścia. Może właśnie dlatego, Bronisława szukała kontaktu z ludźmi, którzy od dawna stawiali czoła niesprawiedliwości i krzywdom społecznym. Była na jednym takim zebraniu robotniczym w willi "Flora" przy ul. Grunwaldzkiej40. Poznała tam kawalera, który

,TS Spółka akcyjna C. Hartwig przy Towarowej nr 20 przedsiębiorstwo przewozowe w owych czasach opierające się na sile pociągowej konnej. 38 Organizacja działała w latach 1928-1932 przy Polskiej Partii Soejalistycznej- Lewicy.

W . Poznal}iu mIeścił się zarząd główny tej organizacji. Na jej czele stał sekretarz Walenty FOJutowskl.

" Budynek ten stoi do dziś przy ul. Grunwaldzkiej nr 3.

Siedziba fabryki A "Venetia" -ł)rzy ul. Dgbrowskiego nr 97, w której pracowała Bronisława Danielakowaprzemawiał dość przekonywająco, w każdym razie podobało jej się to, co mówił. Potem zapytała szwagra Nowickiego, czy go zna. Tak, oczywiście znał go od dawna.

Dzięki temu Bronisława poznała się z Franciszkiem.

Kiedy Wiktoria, siostra Bronisławy , wyszła za mąż za Władysława Nowickiego, mieszkanie Myszorów na Głogowskiej stało się za ciasne. Młodzi chcieli mieć swój własny kąt. Ale skąd wziąć pieniądze na opłacenie wysokiego czynszu za mieszkanie? Sytuacja mieszkaniowa w Poznaniu wśród bezrobotnych była fatalna. W ..Nowym Kurierze" roiło się od wcale nie przesadzonych opisów straszliwycn warunków, w jakich mieszkają ludzie w pruskich bunkrach, starych szopach, nieczynnych młynach, na klatkach schodowych, ba nawet w nie używanych salach dancingowych 41 ). Nie mogło to jednak odstraszyć Nowickich od wyszukania sobie

" "Na dnie nędzy. .. Gehenna bezdomnych w »cyrku« magistrackim. Jedną z najbardziej popularnych w Poznaniu instytucji, zwłaszcza wśród najuboższych warstw ludności, jest »cyrk«. Nie ten letni z ulicy Ratajczaka, znany z popisów akrobatycznych i walk francuskich, ale inny, mieszczący się za Bramą Warszawską, przy Drodze U rbanowskiej l, przy drodze prowadzącej do Zegrza i wreszcie przy ul. Łaziennej 2 (dom noclegowy »pod złotą weszką«) w którym, o ile toczą się walki, to jedynie o zdobycie miejsca na tapczanie, bądź kąta przy ścianie, gdzie bezdomny mógłby choć przez kilka godzin w nocy mieć złudzenie wypoczynku. Baraki magistrackie i dom noclegowy, taka bowiem jest oficjalna nazwa poznańskiego »cyrku«, są nie od dziś i nie od wczoraj jedynem schroniskiem dla rodzin eksmitowanych, włóczęgów, bezdomnych i bezrobotnych mieszkańców Poznania, rekrutujących się zarówno spośród proletariatu, jak i sfer inteligentnych. .. »Cyrk« poznański nie jest w stanie pomieścić tych wszystkich, którzy szukają schronienia i przytułku, toteż rozgrywają się tam niekiedy sceny, wobec których blednie opis dantejskiego piekła. Co gorsza, warunki zdrowotne i higieniczne w »cyrku« są tak fatalne (przy drodze do Zegrza »mieszka« w dawniejszej Strzelnicy ca lm rodzin, na Zawadach gnieździ się w barakach aż przeszło JX) lodzin), że tylko dzięki zapobiegliwości pp. lekarzy Pogotowia Ratunkowego nie wybuchła tam dotąd epidemia. Dość powiedzieć, że roi się tam od wszelkiego rodzaju insektów, pluskiew, pcheł i karaluchów, na które w »cyrku« urządzane są formalne polowania. Łatwo

Mottyniana

Bunkier wojskowy z czasów pruskich przy ul. Kolejowej 24 w latach 1918-1939 wykorzystywany przez bezdomnych na schronienie. ObecnIe pomieszczenia magazynowe

"pokoju" w starym bunkrze przy ul. Kolejowej 24 w pobliżu mostu kolejowego.

Mieszkało tam ze czterdzieści rodzin. Ci od frontu mieli wszelkie "wygody": światło dzienne i wodę w korytarzu. Ci od tyłu (bunkier był czworobokiem) skazani byli na "wieczną lampkę" naftową, a "armatką"42 mogli ogrzewać betonowe pomieszczenie tylko dzięki uprzejmości sąsiada z frontu, gdy pozwolił im przeprowadzić rurę odprowadzającą dym do komina przez swoją izbę. Za bunkrem z desek z? skrzyń od mydła i proszku zbudowano "STOCZ"43 i drewnik. Z czasem zamieszkały obok siebie cztery rodziny: Władysław i Wiktoria Nowiccy z dzieckiem, Franciszek Antkowiak i Helena Nowicka - siostra Władysława z dwojgiem dzieci, Nikozrozumieć, jakie katusze cierpią ci, których los do tej magistrackiej instytucji zapędził. Spędzenie bodaj jednej nocy w »cyrku« dla osób nie obeznanych z jego atmosferą i zwyczajami może być wręcz niebezpiecznie. Bezdomni, którzy tam nocują, znają się doskonale między sobą i każdego nowego przybysza traktują jak intruza, który przybył po to, aby im zabrać skrawek drogocennego miejsca. Toteż starają się mu obrzydzić pobyt w »cyrku«, czynią to przy pomocy. .. insektów (często gęsto załatwia się też takie wykurzanie po prostu: majchrem w brzuch i po krzyku) tak że nieszczęśliwy, o ile nie jest dość odporny, nie wytrzyma i już o świcie ucieknie/ na ulicę, aby tam się uwolnić od nieznośnych »gości«" . . . ("Nowy Kurier" l I 1930).

"Na dnie życia. W dantejskim piekle rozpusty i nędzy mieszkaniowej 28 rodzin w starej sali dancingowej . Wojna o klatkę, zwaną mieszkaniem. Przy ul. Sw. Rocha 11 znajduje się dawna sala dancingowa, obecnie służąca za mieszkanie 28 rodzinom. Podzielili oni całą przestrzeń na maleńkie klatki, wynoszące przeciętnie po trzy metry kwadratowe, i ogrodzili Je przepierzeniem z dykty na wysokość człowieka. W każdym takim »pokoju« mieści się rodzina" . .. ("Nowy Kurier", 22 I 1930). 42 Fiecyk żelazny jednopaleniskowy.

*» Drewniany ustęp. i I

Niedzielne opołudnie latem 1936 r. na obwałowaniu bunkra przy ul. Kolejowej 24. Siedzą od lewej. Rząd l: Franciszek Antkowiak, Helena AntkowIak ur. N oWIcka z synkiem Włodziern (zmarła na gruźlicę, której nabawiła się w więzieniu w Fordonie, gdzie odsiadywała karę 4 lat więzienia za udzielenie pomocy angielskim żołnierzoim z obozu w Dębinie), Wiktoria N owicka z córeczką Wiesławą, Franciszek Danielak, Bronisława Danielakowa z synem Ryszardem. Rząd II: Nikodem Nowicki, Leokadia Nowicka z synem Ryszardem i dwie mieszkanki bunkra - nazwiskiem Palacz

dem Nowicki i Leokadia Libera z dwojgiem dzieci oraz Franciszek Danielak i Bronisława Myszor z jednym dzieckiem. Dzielili oni z Nowickimi jedną izbę. Ponieważ mężowie najczęściej odsiadywali kary, owe 20 metrów kwadratowych "pokoju'" wystarczało dla kobiet i dzieci w sam raz. Pewnego dnia zbrzydły im jednak lochy bunkra i zdenerwowane kobiety z niemowlętami na rękach udały się do "opieki społecznej" przy ul. Grunwaldzkiej4' z żądaniem ludzkich mieszkań. P an naczelnik oświadczył, że nie będzie ze wszystkimi gadał, a jedynie z delegacją. Kobiety narobiły jednak takiego wrzasku, że zbiegli się bezrobotni i gapie. Naczelnik kazał więc na razie wypłacić po piętnaście złotych i obiecał dać nowe mieszkania. Kilka tygodni później Wiktoria Nowicka dostała od "opieki społecznej" sześćdziesiąt złotych .kredytu na budowę domku jednorodzinnego na pustym placyku za bunkrem. Za te pieniądze i pieniądze, które dał stary Myszoir, Danielakowie wybudowali sobie domefo Była to jedna izba o wymiarach 3X4 metry, niezbyt wysoka, ulepiona z gliny zmieszanej ze szlaką. W trakcie budowy Franciszek Danielak został po raz któryś z rzędu aresztowany. Przed nastaniem zimy wybudowano podobne pomieszczenie dla Nowickich. Dla innych magistrat wybudował baraki przy szosie lubońskiej i wtedy wszystkich mieszkańców bunkra wykwaterowano. Wejście do bunkra zostało zamurowane. Ale nie na długo. Z nastaniem chłodów jesiennych bezdomni ściągnęli znad Warty. Kilka uderzeń łomem i wejście do bunkra zostało otwarte ... Bronisława znajdowała czas na pracę dla partii, mimo że harowała ciężko, zarabiając praniem u bogatych mieszczan i sprzątaniem pokoi po malarzach. Często posyłał ją Franciszek Krzysiztofiak pod most przy ul. Libelta, gdzie nieznajomy, schludnie ubrany człowiek wręczał jej paczkę z literaturą. Razem z Marią Utra

"Siedziba "opieki społecznej" mieściła się na narożniku ul. Grunwaldzkiej i Matejki w miejscu, gdzie dziś znajduje się Dom Kultury Milicji Obywatelskiej.

Mottynianatową (" Ulą") brała udział w przygotowywaniu wyborów do Rady Miejskiej w roku 1930. Spełniała tysiące poleceń partyjnych, była też częstym gościem w II Komisariacie Policji przy ul. Berwińskiego. Pewnego dnia 1935 roku do rodziny Danielaków przybył Józef Beska ("Niedźwiadek"), bezdomny, 25-1etni bezrobotny pochodzący z Kongresówki i bezskutecznie poszukujący w Poznaniu pracy. Beska garnął się do roboty partyjnej i rychło zyskano w nim ofiarnego towarzysza. Za mieszkanie służył mu drewnik Danielaka, a w nim żelazne łóżko. "Niedźwiadek" pomagał Mehrowi w drukarni partyjnej, która mieściła się w "domku" Danielaków i w której spędzano całe noce. Na ten czas Bronisława z Rysieni przenosiła się do Nowickich. W sierpniu 1936 roku Stronnictwo N arodowe 45 rozpoczęło przygotowania do wielkiej manifestacji faszystowskiej' na boisku "Sokoła". Komuniści postanowili przeszkodzić w tej manifestacji, w miarę jak na to pozwalały ich szczupłe środki. Faszystowska heca wyznaczona była ma poniedziałek 15 sierpnia - Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny, święto rzymskokatolickie w Polsce urzędowo ustalone.

W sobotę przyszedł do mieszkania Nowickich z ramienia Komitetu Okręgowego Władysław Mehr, przyniósł pieniądze na zakup czerwonego jedwabiu i gołębi.

N a leżącym na stole białym papierze Mehr narysował gwiazdę, sierp i młot, które należało wymalować białą farbą na kawałku jedwabiu, który następnie przytwierdzony do nóżek gołębi poszybuje w powietrze. Obok tego należało przygotować duży transparent. Bronisława i Beska udali się niezwłocznie do sklepu na Rynku Wildeckim po zakup materiałów, kupili także dwa gołębie. Bronisława ukryła kupiony jedwab między dziecięcą garderobą w szafie, Beska zabrał materiał na transparent do siebie, gołębie wpuszczono do gołębnika, w którym Władysław N owicki hodował swoje ptaki. Wieczorem wpadła policja. Bryzgaiski dopytywał się o gołębie, inny policjant przewracał w szafie i w łóżku w poszukiwaniu gotowych już transparentów. Nic jednak nie znaleźli. W niedzielę wieczorem "Niedźwiadek" wyszedł z 'domu z transparentem za pazuchą i więcej już nie powrócił 46 . Franciszek powrócił do Poznania z więzienia w Kaliszu we wrześniu 1939 roku i podjął pracę w warsztacie siodlarskim u Niemca, Kuhlmanna. Był to dawny warsztat Stanisława Stefańskiego. Nowy właściciel zatrudniał 35 polskich robotników niezmiernie nisko opłacanych. W czerwcu 1942 roku Franciszek Danielak został zaaresztowany pod zarzutem kolportażu wiadomości rozpowszechnianych przez "Informatora Radiowego", wydawanego przez podziemną organizację "Świt". Organizacja ta stawiała sobie po

Ii Narodowa Demokracja przekształcona w r. 1928 w Stronnictwo Narodowe, w latach 1918-1926 czołowa partia współrządząca, mająca szczególne wpływy w Poznańskiem. Następnie partia legalnej opozycji, znaczne jej odłamy wykazały tendencje faszystowskie, co znalazło wyraz w utworzeniu w r. 1934 grup, które oderwały się od Narodowej Demokracji - Obozu Narodowo-Radykalneigo. 40 W kilka dni później na łamach "Nowego Kuriera" ukazała się informacja, którą przytaczam w dosłownym brzmieniu. "Aresztowanie wywrotowca. Usiłował wywiesić transparent komunistyczny. W nocy z 14 na 15 bm. patrol policyjny w czasie obławy w rejonie 3 Komisariatu P.P. zatrzymał niejakiego Józefa Beszka, zamieszkałego przy ul. Kolejowej 24, LI: którego w czasie rewizji znaleziono transparent komunistyczny z napisem: »Precz z manifestacją faszystowską«. Transparent ten był podpisany przez Komunistyczną Partię Polską. Baszko zamierza! ten transparent wywiesić w nocy z 14 na 15 bm.. na ulicy Droga Dębińska. Wywrotowca osadzono w areszcie śledczym" "Nowy Kurier" 19 VIII 1936. W cztery miesiące później na łamach tej samej gazety ukazała się taka notatka: "Włóczęga - komunistą. W dniu 14 sierpnia br. podczas obławy w 'Poznaniu na żebraków został przytrzymany włóczęga, 14-krotnie już karany za włóczęgostwo, Józef Beska. Na komisariacie podczas rewizji znaleziono u Beśki czerwoną płachtę z sierpem i gwiazdą komunistyczną. Sztandar ten Baśko miał wywiesić na boisku »Sokoła«. W wyniku swego postępowania Baśko stanął w dniu dzisiejszym przed Sądem Okręgowym. Przesłuchany w charakterze świadka przodownik Wasiak zeznał, że Beska znany jest z działalności komunistycznej od roku 1935. Po przemówieniu prokuratora, który domagał się surowej kary, sąd ogłosił wyrok, skazujący Beska na l rok więzienia oraz utratę praw honorowych, publicznych i obywatelskich na okres lat 5". "Nowy Kurier" 23. XII. 1936czątkowo za cel działalności udzielanie pomocy Polakom wysiedlanym z Poznania ch> tzw>. Generalnej Guberni, a przebywającym czasowo w barakach na Głównej47, a później zajmowała się pokrzepianiem serc Polaków drogą powielania wiadomości z nasłuchu radiowego rozgłośni rosyjskich, angielskich i francuskich 4s . "Informator Radiowy" dostarczał do warsztatu Kuhlmanna Ludwik Wybiera. Kierownictwo organizacji po aresztowaniu Danielaka zastosowało dość dziwną taktykę. Wierząc niezachwianie w bliski koniec wojny, postanowiono przez kunktatorstwo rozciągać śledztwo na coraz to nowe kręgi ludzi. "Taktyka" ta kosztowała, ostrożnie licząc, kilkanaście istnień ludzkich, albowiem Gestapo zorientowało się, do czego zmierzają główni oskarżeni i nie czekając na ujawnienie dalszych abonentów "Biuletynu", podzieliło aresztowanych na kilka grup i posłało je przed sąd. Jak dalece zaślepieni byli członkowie kierownictwa organizacji, świadczy fakt, że nie wstydzili się w biały dzień jeździć samochodami w towarzystwie policji niemieckiej po mieście i wskazywać adresy nieszczęsnych czytelników "Informatora". W grupie sądzonej przed sądem hitlerowskim w Lipsku zapadło dziesięć wyroków śmierci. Franciszek skazany został ma pięć lat ciężkiego więzienia. Odsiadywał wyrok najpierw w Lipsku, a później w Rawiczu, gdzie zatrudniano więźniów przy wyrobie mat ze sznurków i damskich bu tów. . . ze słomy. W roku 1944 Franciszek ciężko zachorował i zgodnie ze zwyczajem rawickim skierowany został do szpitala więziennego w Miejskiej Górce, urządzonego w b. klasztorze Franciszkanów. Szpital, w którym w ogóle nie było lekarzy, od samego początku miał opinię "wykończalni"l. W isali, w której przebywał Franciszek, było dziesięć piętrowych łóżek. Nie było dnia, aby ktoś nie umierał. Straszliwy głód zmuszał tych, co mieli jeszcze nadzieję przetrwania, do tego, że po prostu czyhali na mikroskopijne porcje tych, co zmarli w nocy. Czasem udało się zataić przed salowymi śmierć współtowarzysza niedoli przez cały dzień (chociaż było to związane z ponurym towarzystwem nieboszczyka) i w ten sposób otrzymać dodatkowy posiłek. Około 18 stycznia 1945 roku nadszedł nagły rozkaz ewakuacji szpitala i powrotu do Rawicza. Konwojowano ich pieszo. 121-kilometrową odległość kolumna ludzkich widm pokonała w sześć godzin. Co sprytniejsi Niemcy-konwojenci ulatniali się po drodze, wpraszając się na podwody uciekających na zachód Niemców. W więzieniu rawickim nie zastali już ani naczelnika fani większości więźniów. Tego samego dnia dozorca przysłał swego synka z kluczami do magazynu odzieży. Zrozumieli, że mogą się przebrać w cywilne ubrania. Po więziennym podwórzu kręcili /\ię osłaniający odwrót artylerzyści. Żaden z więźniów nie chciał ryzykować życiem. Franciszek po krótkim namyśle jako pierwszy wyszedł ze wspólnej celi i wolnym krokiem skierował się ku więziennej bramie. W kilkanaście minut później wyruszyli następni. Trzeciego dnia drogi Franciszek dotarł do Kościana i zatrzymał się u brata Józefa. Niemcy nie opuścili jeszcze miasta i dlatego droga do Poznania była niebezpieczna. W kilka dni później Kościan został zdobyty przez Armię Czerwoną. Franciszek odzyskał już tyle sił, że na rowerze przybył do Czempinia, a stamtąd do Lubonia. W Luboniu jednak posterunki radzieckie nie pozwoliły mu wjechać do Poznania. Przenocował u Nowakowej, żony znanego komunisty lubońskiego. W dniu 28 stycznia 1945 roku Franciszek stanął przed nieposiadającą się z radości Bronisławą. Miała właśnie zamiar zalepiać dziury w ścianach "domku", ale Franciszek orzekł, że nie warto. Przybiegł Władysław Nowicki, dzieciaki, znajomi.

Nie pozwolił sobie jednak na zbyt długi odpoczynek. W oswobodzonej części miasta trzeba było organizować życie. Nowicki wiedział, gdzie, jakie budynki zostały opusz

" "Na polskieij ziełni" - iak nazwał teren obozu przejściowego na Głównej jeden z aktorów Teatru Polskiego. " Osoby, które czytały egzemplarze "Informatora", m. in.: E. Olachowski, twierdzą, że wiadomości w nim zawarte nie zawsze pokrywały się z prawdą. Rozpowszechniając nieprawdziwe wiadomości o bliskim końcu wojny, kompletnej klęsce Niemiec, redaktorzy "Informatora" sami w nie uwierzyli. Wynikiem tego była właśnie ich taktyka.

Mottyniana

Pierwsza siedziba Milicji Obywatelskiej w Poznaniu w r. 1945 - ul. Głogowska nr 148m\

*crczone przez uciekających w popłochu Niemców. Franciszek uważał, że najpilniejszą sprawą jest 'zorganizowanie Milicji Proletariackiej. Miał już gotowy plan, widać przemyślał niektóre sprawy w drodze z więzienia. Wyruszyli z Nowickim, na ul. Głogowską, po' drodze przyłączył się jeszcze jeden Danielak -. Józef". W trójkę wyszukali pusty dom, w którym mieścił się do niedawna niemiecki urząd aprowizacyjny przy dzisiejszej ulicy Głogowskiej nr 148. Obrali ten dom za siedzibę Komendy Milicji Proletariackiej. Ulicą Głogowską od torów na Górczynie aż do Dworca Głównego oswobodzeni poznaniacy poruszali się już dość pewnie. Toteż kiedy zauważono jakiś ruch przed budynkiem mr 148, zbiegli się z prostej ludzkiej ciekawości. Znalazł się tu także Michał Cuprych 50 , któremu Franciszek powierzył rolę przyjmującego zapisy do ochotniczej służby w Milicji. W ciągu kilku dni zarejestrowano OK. 3'00 milicjantów i utworzono trzy posterunki: Głogowska 141, przy ul. Słonecznej i przy zajezdni tramwajowejŁ Jeszcze tego samego dnia Franciszek udał się na ulicę Opalenick ą 51, gdzie w domu pod nr 7 znalazł opuszczone przez Niemców mieszkanie. iStało się ono za zgodą Komisji Kwaterunkowej własnością Franciszka i Bronisławy Danielaków . U dzielili w nim także schronienia Marii Utratowej z córką.

Dnia 30 stycznia 1945 roku Franciszek rozpoczął normalne urzędowanie jako komendant Milicji na Górczynie-Łazarzu. Pierwszym zarządzeniem komendanta był rozkaz uprzątnięcia ulic z trupów niemieckich żołnierzy i koni. Milicjanci wykazali podziwu godną energię w wykonaniu tego rozkazu, zorganizowali kilka dużych wozów konnych, na które zwłoki ładowali Volksdeutsche i inni renegaci. W dniu 4 lutego uprzątniętą ulicą z wielkim plakatem zawiadamiającym o wiecu kroczyli Obok siebie Franciszek Danielak i oficer Odrodzonego Wojska Polskiego ppor. Mazurkiewicz. Do nich przyłączali się ludzie z obu stron ulicy. Kiedy pochód doszedł do miejsca wiecu - kościoła Sw. Krzyża zamienionego przez Niemców na magazyn mąki, uczestników wiecu było tak dużo, że nie pomieścili się we wnętrzu i mimo przejmującego zimna stali na dworze. Za mównicę posłużyła wywrócona do góry dnem beczka. Wiec zagaił Franciszek, nawołując do dbałości o mienie państwowe, wzywając ido gromadzenia lekarstw i koców dla szpitali prze

" Nie jest on spokrewniony z opisywaną tu rodziną Danielaków.

" Był to stary przyjaciel Danielaka, sympatyk Komunistycznej Partii Polski. Posiadał własny donn przy ul. Szamotuiskiej, w którym wynajmował pokoje przebywającym w Poznaniu "okręgowcom". M. in. mieszkał u niego przez pewien czas Franciszek Jóźwiak (" Witold").

li Niemcy przemianowali .ią na Zirker Strasse. zarządzeń tymczasowych władz. Z kolei, głos zabrał ppor. Mazurkiewicz:. Z jego to ust poznaniacy dowiedzieli się po raz pierwszy o Krajowej Radzie Narodowej, Manifeście lipcowym, Związku Patriotów Polskich. Dwie godziny mówił młody oficer o przemianach, jakie nastąpią w wyzwolonym od wroga kraju. "Ziemia dla chłopów - fabryki dla robotników!" -. zakończył swe przemówienie. Mury kościółka wstrząsnął potężny, zbiorowy śpiew Roty. W kilka godzin później odbył się podobny wiec w sali gimnastycznej w parku M. Kasprzaka 52 z tym, że na nim przewodniczył Józef Majchrzak. Po wiecu około 40 obecnych tam komiunistów i peperowców zebrało się na pierwszym piętrze w domu przy ulI. Matejki 99. Zebrali się, by utworzyć Komitet Miejski Polskiej Partii Robotniczej,. I sekretarzem wybrano Franciszka Danielaka, a II sekretarzem J ózefa Majchrzaka. Było to 4 lutego 1(945 roku 53 . Nazajutrz po wiecu na Rynku J eżyckim uczestnicy udali slię do sali kinowej przy ul. DąbrowskiegO,M i obejrzeli film o wyzwoleniu więźniów obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, wykonany przez filmowców-żołnierzy radzieckich. Na wiecu na Rynku Wildeckim przemawiał obok Danielaka żołnierz radziecki oraz przybyły już do Poznania pełnomocnik rządu Michał Gwiazdowicz. Dniia 6 lutego 1945 roku przyjechała do Poznania przedstawicielka Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej Janina Kowalska, w obecności której złożono najpierw formalne deklaracje do Polskiej Partii Robotniczej, a nas tę - nie uwzględniając długoletni Staż partyjny towarzyszy z Komunistycznej Partii Polski, wybrano najlepszych do Komitetu Miejskiego Polskiej Partii Robotniczej: Franciszka Danielaka (I sekretarz), Józefa Majchrzaka (M sekretarz) i Tadeusza Becelę (III sekretarz). Od teg!o dnia rozpoczęła się ożywiona działalność organizacyjna. Tworzono' wydziały Komitetu Miejskiego budowano Komitety Dzielnicowe na Wildzie, Łazarzu, Jeżycach, Dębcu, Górczynie, Osiedlu Warszawskim, wAntoninku, Naramowicach, Szczepankowie, Zegrzu, Krzyżownikach, Fabianowie, Junikowie i Ławicy. Wysyłano grupy towarzyszy do miast powiatowych, by organizować komitety partyjne, a równocześnie starać się o żywność dla głodującego' Poznania. Tworzono organizacje związkowe, komisje kwaterunkowe i władze miejskie, na czele których stanął Feliks Maciejewski. Rada Miejska została wyłoniona z delegatów reprezentujących Polską Partię Robotniczą, związki zawodowe, Polską Partię Socjalistyczną, Stronnictwo Demokratyczne i Stronnictwo Ludowe. Zorganizowano grupy aktywistów do przeprowadzenia reformy rolnej i zasiedlenia Ziem Odzyskanych. Franciszek starał się wyprzedzać wartkie tempo życia ale osłabione zdrowie coraz bardziej mu nie dopisywało. W sierpniu 1!945 roku ciężko zaniemógł. Opusz

Mottyniana

LI,

Ulica Opalenicka, przy której w domu oznaczonym nr 7 zamieszkała go wyzwoleniu rodzina Danielakow

52 Dawniej Wilsona.

"Na frontonie domu przy ul. Matejki 59 -wmurowano pamiątkową tablicę z napisem, że w dniu 4 lutego 1945 r. powstał tam Komitet Miejski Polskiej Partii Robotniezej. " Obecnie prawdopodobnie kino "Rialto".

Mottynianaczony posterunek objął po nim Stanisław Wróbel, a później Maksymilian Bartz. Zdrowiem Danielaka zajął się bezinteresownie dr Władysław Widy, aplikując mu m. in. długą serię zastrzyków przeciwgruźliczych. Po powrocie do zdrowia I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Robotniczej, Jan lzydorczyk, skierował Franciszka na okres rekonwalescencji do pracy partyjnej w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Franciszek zorganizował tam 17 komórek partyjnych. W okresie od wiosny 1946 roku do zjednoczenia partii robotniczych w grudniu 1948 roku Franciszek zastępował I sekretarza Komitetu Dzielnicowego Wilda i I sekretarza Komitetu Dzielnicowego Sródka, a w końcu został I sekretarzem Komitetu Dzielnioowego Śródmieście, którego siedziba mieściła się wówczas przy ul. Masztalarskiej 81 Po zjednoczeniu Franciszek skierowany został przez Komitet Miejski na stanowisko II sekretarza Komitetu Dzielnicowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Sródka, a kiedy sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej został Józef Olszewski, przeszedł na to samo stanowisko w Komitecie Dzielnicowym Śródmieście.

Stan zdrowia Franciszka ulegał jednak stopniowemu pogorszeniu. Podjął więc pracę na skromnym stanowisku prezesa Rzemieślniczej Spółdzielni Pracy Branży Odzieżowej im. Marcina Chwiałkowskiego przy ul. Garbary 37. Pracował tam aż do przejścia na emeryturę w roku 1956. Bronisława podjęła pracę zawodową w roku 1948 w Państwowym Monopolu Tytoniowym. W roku 1950 pełniła funkcję przewodniczącej Rady Zakładowej.

Za zasługi dla Ojczyzny Franciszek został odznaczony w dniu 6 maja 1957 roku Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a Bronisława (w dniu l V 1958 r.) Krzyżem Kawalerskim.

Tadeusz Świtała

SPRA WOZDANIE Z WIELKOPOLSKIEJ KONFERENCJI KULTURALNEJ W POZNANIU

W dniu 2 listopada 1962 roku w Poznaniu w sali Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej odbyła się konferencja aktywu kulturalnego miasta Poznania i województwa poznańskiego, na której powołano do życia Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne 1 , Otwarcia konferencji dokonał sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Stefan 01szowski, witając na wstępie posła ziemi wielkopolskiej, kierownika Wydziału Kultury Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Wincentego Kraskę oraz dyrektora Departamentu w Ministerstwie Kultury i Sztuki - Czesława Kałużnego. Powitał także przybyłych na obrady: sekretarza Komitetu Wojewódzkiego i I sekretarza Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Czesława Kończala, przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej Franciszka Szozerbalia oraz zastępioę przewodniczącego Prezydium Rady Narodowej m. Poznania Władysławę Klawiter. I o prezydium wielkopolskiej konferencji kulturalnej zaproponowani zostali: Aleksander Anholcer, Jan Barth, Zbigniew Bednarowicz, Bolesław Gorzelany, Romuald Jezierski, Czesław Kałużny, Władysława Klawiter, Bogusław Kogut, Czesław Kończial, Stanisław Kositrzyńsitói, Wincenty Krasko, Tadeusz Kwaśniewski, Gerard Labuda, Czesław Łuczak, Edmund Maćkowiak, Marian Niedźwiedziński, Eugeniusz Paukszta, Tadeusz Szeligowski, Franciszek Szczerbal, Władysław Szymczak, Lesław Tokarski, Radogost Zieliński. Zebrani gorącymi oklaskami wyrazili zgodę na proponowany skład prezydium, jak również przyjęli propozycję, ażeby na przewodniczącego obrad wybrać Franciszka Szczerbala, przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Franciszek Szczerbal obejmując funkcję przewodniczącego zaproponował następujący porządek obrad: 1. Referat zatytułowany Węzłowe problemy życia kulturalnego miasta Poznania i województwa poznańskiego, który wygłosi sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Stefan Olszowski. 2. Powołanie komisji wnioskowej i statutowej. 3. Dyskusja, a po przerwie obiadowej 4. referat Stanisława Kubiaka na temat Program działalności Towarzystwa i jego statut. Po referacie w dalszym ciągu dyskusja. 5. Poprawki komisji statutowej i na zakończenie 6. Wybór władz Zarządu Wojewódzkiego Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego oraz podjęcie uchwały. WTobec przyjęcia porządku obrad przez Konferencję przewodniczący oddał głos sekretarzowi Komitetu Wojewódzkiego Olszowskiemu, prosząc o wygłoszenie refera tu 1. Po wysłuchaniu referatu konferencja powołała Komisję Statutową i Komisję Wnioskową. Do Komisji Wnioskowej wybrano: Lesława Tokarskiego, Feliksa Fornalczyka, Eugeniusza Pauksztę, Stanisława Krysia, Romana Krygera, Radogosta Zielińskiego, Tadeusza Peksę, Bolesława Gorzelanego. Do Komisji Statutowej wy

1 Główne tezy referatu zawarte są w artykule Stefana Olszowskiego w niniejszym numerze "KronikI".

6 Kromka Miasta Poznania 2

Sprawozdaniabrano następujące osoby: Stanisława Kubiaka, Jerzego Tuszyńskiego, Witalisa Dorożałę, Antoniego Janiszewskiego oraz Józefa Piątka. _ Po krótkiej przerwie rozpoczęła się dyskusja, w której jako pierwszy zabrał głos rektor Uniwersytetu im. A. Mickiewicza prof. dr Gerard Labuda. Mówca wyraził na wstępie pełen aplauz dla idei Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego i w imieniu placówki naukowej, którą reprezentuje, zadeklarował poparcie dla Towarzystwa. Powołując się na referat wygłoszony przez sekretarza Komitetu Wojewódzkiego, Q. Labuda stwierdził, że miał on podwójne zadanie: był zarówno oceną tego wszystkiego, co uczyniono dla kultury w Wielkopolsce, a równocześnie stanowił program działania dla powstającego Towarzystwa. Do najistotniejszych akcentów programowych Towarzystwa należą, zdaniem mówcy, założenia ideowe: pierwszym .zadaniem kultury jest tworzenie nowych, o określonym ładunku ideowym wartości, drugim upowszechnienie osiągniętych wartości, upowszechnienie osiągnięć twórczych. Słuszne założenia programowe, nie ograniczające działalności Towarzystwa jedynie do pracy twórczej, ale kładące nacisk na to, aby poprzeć i skoordynować inicjatywę społeczną w dziedzinie kultury i w ten sposób przyczynić się do upowszechnienia twórczych wartości - "oto- program, na który warto postawić, do którego warto zgłosić pełen akces" - powiedział G. Labuda. Nasze środowisko oraz instytucje i towarzystwa twórcze powinny zjednoczyć swoje siły dla wypełnienia programu zaproponowanego przez Towarzystwo, które powinno być koordynatorem życia kulturalnego Wielkopolski. Tak jak wszystkie inne towarzystwa twórcze powoływało do życia konkretne zamówienie społeczne, podobnie było i z Wielkopolskim Towarzystwem Kulturalnym. W chwili obecnej istnieje bowiem potrzeba koordynacji, ukoronowania działalności wszystkich dotychczasowych towarzystw, instytucji kulturalnych i związków działających na naszym terenie. Mówca stwierdził, że dla tak pomyślanej działalności Towarzystwa zgłasza akces zarówno ze strony Uniwersytetu, jak i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, w którym sprawuje funkcje sekretarza generalnego. Z najbliższych zadań praktycznych, jakie staną nieuchronnie przed Towarzystwem, prof. Gerard Labuda wymienił dwa podstawowe: opracowanie szczegółowego planu działalności i zabezpieczenie środków na jego realizację. O ile to pierwsze zadanie zostało już w dużym stopniu wykonane, albowiem kontury działalności Towarzystwa zarysowano w projekcie statutu, to zagadnienie uzyskania środków finansowych na realizację tych zadań oczekuje dopiero rozwiązania. Aby nie obciążać budżetu państwa subwencjami na rzecz Towarzystwa, mówca sugerował zespolenie wysiłków wszystkich środowisk twórczych i związków w celu bardziej efektywnego wykorzystania funduszów, jakimi one dysponują. Trzeba więc skoordynować nie tylko działalność twórczą istniejących związków i towarzystw, ale także posługiwanie się środkami finansowymi, jakimi dysponuje całe społeczeństwo Wielkopolski i które przeznaczone są na działalność kulturalną. Następnym mówcą był Marian Niedźwiedziński, kierownik szkoły w Krzycku Wielkim, pow. Leszno. Stwierdził on, że już Wielkopolski Festiwal Kulturalny był sygnałem zapowiadającym zmiany w organizacji życia kulturalnego nasizego regionu. Obecny sejmik kulturalny jest dowodem, że proces przemiany pogłębia się. O tym, że potrzeba mądrego koordynatora poczynań kulturalnych, że potrzeba także koordynacji w dziedzinie posługiwania się środkami finansowymi, przekonuje nas samo życie. Obserwujemy nader często niepokojącą rozrzutność niektórych instytucji takich, jak np. gminne spółdzielnie czy powiatowe związki gminnych spółdzielni "Samopomocy Chłopskiej", które w sposób lekkomyślny wydatkują fundusze przeznaczone na działalność kulturalną na imprezy o małych wartościach ideowych i artystycznych. Miejmy nadzieję, kontynuował swe wystąpienie Marian Niedźwiedziński, że Towarzystwo otoczy opieką działaczy terenowych, beiz których niemożliwa byłaby żadna praca kulturalna, miejmy nadzieję, że sprawa życia kulturalnego prowincji potraktowana zostanie z należytą powagą.

Mówca podkreślił, że do tradycji należy dziś wykorzystywanie do pracy kulturalnej w małych miasteczkach przede wszystkim nauczycieli. Na uboczu natomiast pozostają lekarze, agronomowie, inżynierowie i technicy. Chyba nigdzie potrzeba mądrego organizatora, który by potrafił zużytkować wszystkie siły i zjednoczyć wszystkie inicjatywy, nie jest tak wyraźna jak w małych miasteczkach. Jerzy Tuszyński, sekretarz Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych w Poznaniu, wskazał na problem nadzwyczaj istotny: pracę organizacyjną w zakresie upowszechnienia kultury'" Za krok wstępny w tej pracy z całą pewnością należy uznać Wielkopolski Festiwal Kultury. Zdaniem J. Tuszyńskiego, działalność organizatorską należy rozdzielić na dwa etapy: pierwszy - obejmujący specjalizację poszczególnych placówek kulturalnych w zakresie np. artystycznego ruchu amatorskiego, oświaty itd. W drugim etapie należałoby organizować międzyzakładowe placówki kulturalne korzystające z wszechstronnej pomocy rad narodowych. Podstawę prawną do realizowania tego postulatu może stanowić uchwała Prezydium Rządu z 1955 roku.

J. Tuszyński zwrócił również uwagę na pilną potrzebę przygotowania perspektywicznego planu budownictwa kulturalnego w Wielkopolsce do roku 1980. Bolesław Gorzelainy (Środa) poświęcił swoje wystąpienie fcrytyciznemiu omówieniu działalności powiatowych domów kultury, które napotykają na nieprzezwyciężone trudności w pozyskaniu kadr. Stąd także wywodzą się wszystkie słabości w dziedzinie merytorycznej pracy powiatowych domów kultury. Mówca wyraził pcgląd, że powiatowe domy kultury powinny otrzymać pomoc zarówno merytoryczną, jak i finansową ze strony Wojewódzkiego Domu Kultury, a także ze strony tworzącego się Wielkopolskiego Towarzystwa Kultury. Zdaniem mówcy, należy jak najpoważniej ustosunkować się do proj ektu powołania w miastach powiatowych naszego województwa poradni instrukcyjno-metodycznych. Dżierżymir Jankowski, powołując się na wystąpienia przedmówców, raz jeszcze powrócił od ważnego problemu kadr, od których poziomu, przygotowania i zaangażowania zależy jakość i efekty działalności kulturalnej. Mówca sformułował dwa wnioski. Pierwszy z nich dotyczył potrzeby popularyzacji wiedzy o tradycjach amatorskiego ruchu kulturalnego', a drugi - biuletynu, który mógłby odegrać istotną rolę jako instrument w pracy instrukcyjnej i metodycznej. Zygmunt Cichocki (Kościan) iw oparciu o przykład swego środowiska, gdzie większość świetlic prowadzona jest przez lućfzi o niepełnych kwalifikacjach, apelował do przyszłych władz Wojewódzkiego Towarzystwa Kultury o szczególne zainteresowanie się problemem kadr. Zbigniew Woźniak, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Związku Młodzieży Socjalistycznej, skupił się przede wiszystkim na problemie tzw. "peryferii kul turalnych" . Zbyt często - zdaniem mówcy - jesteśmy gotowi zaspokajać wybredne . .guściki", organizując kosztowne, przynoszące wątpliwą korzyść ideową imprezy, a ztjt małą wagę przywiązujemy na przykład do umocnienia na odległych peryferiach takich placówek, które popularyzują dobrą książkę. Po przerwie pierwszy zabrał głos prof. Józef Burszta, który w imieniu gostyńskiego os'rlodka etnografów i Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego zgłosił akces do tworzącego się Wielkopolskiego Towarzystwa Kultury. W podobnym duchu utrzymane było wystąpienie Bohdana Adamczaka, który zgłaszając akces dzia'aczy kaliskich, stwierdził, iż upatrują oni w powstaniu Towarzystwa szansę zespolenia wysiłków i środków w celu ożywienia i eksploatacji tej energii kulturotwórczej, która drzemie w regionalnych stowarzyszeniach. Andrzej Śliwiński, przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Szamotułach, wystąpienie swoje poświęcił głównie sprawom życia kulturalnego na wsi i związanym z tym problemom upowszechnienia współczesnych treści kulturowycht Mówca posłużył się przykładami zaczerpniętymi z działalności władz szamotuiskich. Wiejskie kluby - kawiarnie , zorganizowane za pomocą funduszu gromadzkiego, wykorzystanie dla działalności kulturalnej starych pałaców, populary

Sprawozdaniazacja nowych form pracy kulturalnej i nowych wartości odpowiadających psychice i ambicjom współczesnego Człowieka - oto robocze tezy, które w Szamotułach podporządkowane są generalnemu założeniu, a jednocześnie przekonaniu o tym, że tylko człowiek, który wie więcej, będzie myślał inaczej. Kierownik Domu Kultury w Pile · - Eugeniusz Wieczorek - poruszył kilka zagadnień o kapitalnym znaczeniu. Przede wszystkim kwestię koncentracji twórców w Stolicy Wielkopolski i ich niechęć ido osiedlania się na terenie mniejszych ośrodków województwa. Mówca wyszedł z założenia, że najpoważniejszymi placówkami w terenie są domy kultury. ,W związku 'z tym imprezy, jakie tam się organizuje, powinny reprezentować najwyższy poziom artystyczny i ideowy. W jaki sp'os6b jednak pczyskać do współpracy wybitnych wykonawców, literatów, plastyków, ludzi nauki, skoro począwszy od stawek a skończywszy na ambicjach, wszystko coraz bard'zie'j oddala ich od myśli pracy na prowincji. Domy kultury i działacze na próżno odzekują pomocy ze strony decernentów od spraw kultury zasiadających w miejscowych władzach. Bywa, że nie rozumieją oni swej roli... Jerzy Kurczewski wyraził obawę, czy Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne pomyślane jako wszechstowarzysizenie od spraw kultury, od którego wymagać się będzie rozstrzygania narastających przez lata problemów, sprosta tym zadaniom. Apelował, aby Towarzystwo położyło przede wszystkim nacisk na te kwestie, których rozwiązanie wydaje się najpotrzebniejsze. Eugeniusz Paukszta stwierdził na wstępie, że już iminiony Festiwal dał dowody istnienia nie docenianych dotąd społecznych mocy. Rezultat Festiwalu - Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne, traktowane nie jako panaceum na wszelkie coleglrw ości, aie szansa wyjścia 'z impasu, szansa na rozwijanie tych wartości, które zestaiy ujawnione, bed'zie skarbnicą rozproszonej dotąd energii społecznej. N a rrarginesie założeń programowych Towarzystwa i założeń statutowych mówca mówił o postawie twórców wobec życia, współczesności, funkcji i roli literatury, rozlicznych związków między twórczością a jej treścią i upowszechnianiem, wreszcie, w pewnym sensie uogólniając poglądy wyrażcne poprzednio przez działaczy terencw3Ch, o cfccwiązku cćkrywania ciągle nie znanej Polski powiatowej i czerpania z niej ogromnych, drzemiących tam zasobów społecznych sił. Kierownik Wydziału Kultury KOJIotltetu Centralnego Polskie'j Zjednoczonej Partii Robotniczej Wincenty Krasko podkreślił na wstępie, że powołanie do życia Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego jest wydarzeniem bez precedensu. Kultura, stwierdził W. Krasko, to element socjalistycznego budownictwa, a jej front jest nadzwyczaj rozległy. Nie wystarczy mówić o wysokich regionach sztuki, trzeba myśleć także o kulturze życia, szczególnie kiedy ma się na względzie peryferie kulturowe i geograficzne. lA więc z jednej stirony istajemy przed pracą podstawową, a pcwiedziry nawet prymitywną, a z drugiej - wobec potrzeby sprostania wyszukanym gusłom i wysokim wymaganiom. Przy tym oba zadania są szczególnie ważne. Kależy przy 'tym pamiętać, że wobec różnych regionów stosujemy różne forrry działania. W praktycznym działaniu należy ponadto rozróżniać upowszechnianie od uprzystępniania. Słowem, nie wystarczy ofiarować telewizor, a zapomnieć o tym, że zostali przy nim bierni odbiorcy, którzy często w sposób fałszywy interpretują odbierane treści. Jednym z pierwszych zadań - jakie zdaniem mówcy staną przed Towarzystwem w jego działalności kulturalnej - jest ustalenie szeirokości frontu działania i głębokości poszczególnych odcinków walki oraz ustalenie rodzajów broni, jaką trzeba będzie posłużyć się. Drugim zadaniem powinno być spełnienie roli czynnika upowsztechniajscego wartości kulturalne, jednakże bez traktowania tego zadania jako celu samego w sobie. Dalsze zadania, to pomoc dla istniejących organizacji społecznych i towarzystw oraz ciągła inspiracja i koordynacja wszelkich wysiłków podejmowanych w dziedzinie kultury.

Na koniec swego wystąpienia W. Krasko życzył, Wielkopolskiemu Towarzystwu Kulturalnemu jak najlepszych osiągnięć w jego pracy 1 spełnienia 'tych nadziei" jakie wszyscy w nim pokładają. Przewodniczący obrad Franciszek Szczerbal oddał z kolei głos Stanisławowi Kubiakowi w celu omówienia projektu statutu Towarzystwa.

l\a wstępie referenlt omówił podstawowe zadania Towarzystwa, skupiające się w dwóch grupach: l) zadania ogólnospołeczne, stanowiące ideowo-polityczne podstawy organizacji i 2) zadania szczegółowe, wynikające z planu pracy zarządu i jego sekretariatu. W pierwszej grupie zadań projekt statutu Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego wyróżnia: jrebudzanie i koordynację inicjatywy społecznej dla rozwoju życia kulturalnego, szczególnie w małych miasteczkach i na wsi; ocenę potrzeb różnych środowisk twórczych i aktywu społecznego w zakresie życia kulturalnego oraz reprezentowanie ich interesów wobec ,władz państwowych i innych; współudział w pracach nad ustalaniem i kształtowaniem kierunków oraz metod działalności kulturalnej, oświatowej, naukowej i artysitycznej; popieranie i upowszechnianie regionalnej kultury wielkopolskiej, pogłębianie wiedzy o świecie współczesnym oraz popularyzowanie dorobku kulturalnego i oświatowego Polski budowę i. Warto 'zwrócić uwagę na fakt, że Towarzystwo z jednej strony reprezentuje interesy środowisk twórczych, instytucji, organizacji oraz aktywu, a z drugiej strony przyjmuje odpowiedzialność za własną realizację polityki kulturalnej w interesie najszerszych rzesz odbiorców. W jaki sposób Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne realizowało będzie swoje cele? Referent wymienił następujące środki działania: a) skupianie wokół idei Towarzystwa społecznych działaczy kulturalnych i oświatowych, osób zawodowo zajmujących się upowszechnianiem kultury i oświaty, naukowców i badaczy regionalnych, skupianie całych środowisk i organizacji spokczrjcb; ;b) zskładanie cgniW terenowych; c) organizowanie konferencji i zebrań poświęconych zagadnieniem kulturalnym, oświatowym i artystycznym; d) organizowanie wystaw, pokazów, imprez:, konkurisów, a w szczególności Wielkopolskiego Festiwalu Kultury, Wojewódzkiej Klonferencji Kulturalnej itd.; e) działalność gospodarcza i gromadzenie środków na rozwój kultury i oświaty, pomoc w zdobywaniu stypendiów dla twórców; f) działalność inspiratorska, prowadzenie własnej aikCJM wydawniczej, współpraca z innymi stowarzyszeniami i organizacjami kulturalnymi; g) kontakty ze iskupilsikami postępowego i patriotycznego wychodźstwa po'sikiegio; h) kontakty międzynarodowe utrzymywane w celu krzewienia wiedzy o histerii i osiągnięciach Polski Ludowej, organizowanie konkursów międzynaro - dowych, spotkań i konferencji; i) przydzielanie stypendiów dla młodych twórców, współudział w ustalaniu nagród i odznaczeń za zasług'i w pracy kulturalnej, oświatowej, naukowej i artylstycznej. Istotnym elementem jest federacyjny charakter Wielkopolskiego Towarzystwa Kultury, stwarzający dobre warunki do konfrontacji stanowisk, koordynacji planów pracy, poczynań merytorycznych i organizacyjnych. Ogólne zasady organizacyjno-prawne Towarzystwa określono, jak następuje.

Najwyższą władzą Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego jest Wojewódzka Konferencja Kulturalna. Łączy ona dwie ważne dziedziny - wypowiada się zarówno w kwestiach programowych, jak i organizacyjnych. W powiatach oddziały pracują w eparciu o te same zalsady, tj. federację miejscowych organizacji regionalnych. Dokumentem przynależności do Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego nie będziie więc jeszcze jedna legitymacja., lecz wyniki pracy aktywu. Metody i formy działalności oddziałów Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego są trudne do sprecyzowania, zważywszy, że będą one zależne od tradycji,

Sprawozdaniainic'jatjwy 'i stopnia aktywności miejscowych organizacji i działaczy społecznych. N a jakich przedsięwzięciach wintoo Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne «skupić się? Oprócz udziału w pracach wojewódzkiej i powiatowych konferencji kulturalnych, oprócz pracy na rzecz Wielkopolskiego Festiwalu Kultury, Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne /winno zapoczątkować i doprowadzić do końca następujące prace: l. Rozwój kultury zależy przede wszystkim od znajomości aktualnej sytuacji placówek kulturalnych, od wnikliwej analizy i oceny pracy tych placówek, zbadania metod ich działalności, Szczególnie w rozwijającym się zagłębiu konińsko- kłcdawskim i na wsi. Zadanie to Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne musi wykonać przez swój aktyw w celu opracowania programu rozwoju kultury w województwie poznańskim. 2. Podstawę upowszechnienia kultury stanowi oddziaływanie na masowego odbiorcę. Popularyzacja - jak dotąd /\- odbywa się za pomocą tradycyjnych form i nie sięga do najodleglejszych zakątków województwa. Należy dokonać oceny tego stanu i optracować plan działalności popularyzatorskiej wespół z takimi placówkami, jak Wojewódzki Zarlząd Kin, Państwowe Przedsiębiorstwo Imprez Artystycznych "Estrada", Wielkopolski Związek Śpiewaczy, dyrekcja Teatrów Dramatycznych 3. W zwia'zku z opracowywaniem planów gospodarczych do roku 1980 Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne winno dokonać oceny tych planów z punktu widzenia kulturalnych potrzeb Poznania i województwa oraz przedłożyć uzasadnione postulaty w sprawie najpilniejszych inwestycji kulturalnych. Fo dyskusji i ustosunkowaniu się Komisji Statutowej do zgłoszonych poprawek do projektu statutu przewodniczący obrad - Franciszek Sfeczerbal udzielił głosu Jerzemu Tuszyńskiemu, który przedstawił listę ospb proponowanych do władz Wielkopolskiego Towarzystwa Kultury.

Lesław Tokarski odczytał następnie projekt uchwały Wielkopolskiej Konferencji Kulturalnej. Zobowiązuje ona przyszły zarząd Towarzystwa do przeprowadzenia szczegółowej analizy zgłoszonych wniosków i zajęcia się ich realizacją. N ajistotniejsze postanowienia uchwały brzmią jak następuje: "Zebrani na Wielkopolskiej Konferencji Kulturalnej w dniu 2 listopada 1962 r.

działacze kulturalni i przedstawiciele środowisk twórczych miasta Poznania i Wielkopolski, po wysłuchaniu referatu na temat Węzłowe problemy kulturalne m. Poznania i województwu poznańskiego oraz Założenia programowd-statutowe Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego 1 dokonaniu następnie wymiany poglądów postanawiają: 1. Powołać do życia Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne.

2. Referaty przedstawione Konferencji oraz węzłowe propozycje wypływające z dyskusji przyjąć jako wytyczne określające podstawowe kierunki działalności Towarzystwa" .

Zakres działania Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego stwierdza uchwała - zostanie określony w ścisłym współdziałaniu ze społeczeństwem Wielkopolski, w oparciu o wnioski i postulaty terenowych ogniw i członków Towarzystwa. Konferencja uważa jednak za swój obowiązek polecić Zarządowi Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego do realizacji: przygotowanie długoletniego planu poczynań kulturalnych w Poznaniu i województwie, przygotowanie planu organizacji II Wielkopolskiego Festiwalu Kulturalnego, zwoływanie corocznych konferencji kulturalnych Wielkopolski. Druga Wielkopolska Konferencja Kulturalna powinna się odbyć 'nie później niż w listopadzie 1963 lt, i powinna być poświęcona problemom perspektywicznego rozwoju materialnej bazy kultury w Wielkopolsce. Zobowiązuje się także Zarząd Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego do opracowania w najbliższym czasie programu II Wielkopolskiego Festiwalu Kulturalnego. U chwała została przyjęta jednomyślnie.

N a zakończenie obrad głos zabrał Franciszek Szczerbal, który zarówno w imięniu władz nowo powstałego Towarzystwa, jak i całego aktywu wyraził nadzieję, że Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne przyczyni się w sposób istotny do rozwoju życia kulturalnego w Wielkopolsce. Spełni ono jednak swoje statutowe zadania tylko wtedy, jeżeli pozyska sobie współpracę twórców, działaczy, instytucji i organizacji kulturalnych istniejących obecnie i mających powstać w przyszłości. "O tę współpracę l zaufanie do Towarzystwa w imieniu wyłonionego Zarządu jak najserdeczniej proszę" stwierdził na zakończenie prezes Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego i przewodniczący obrad Franciszek Szczerba!

Henryk Płocki

Aneks

SKŁAD ZARZĄDU WIELKOPOLSKIEGO TOWARZYSTWA KULTURALNEGO PREZYDIUM

Prezes - Franciszek S z c z e rb a l, przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej; wiceprezes - Stefan O l s z o w s ki, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Ziednoczonej Partii Robotniczej; wiceprezes - Władysława K l a w i t e r, zastępca przewodniczącego Prezydium Rady Narodowej m. Poznania; wiceprezes - Lesław T o kar s ki, redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego"; skarbnik - Stanisław K u b i ak, dyrektor Polskiego Radia; sekretarz - Jerzy M ę c z y ń s ki, zastępca kierownika Wydziału Kultury Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej.

CZŁONKOWIE PREZYDIUM

Feliks F o r n a l c z y k, literat; Jan K i e n a, przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Poznaniu; Jerzy Kur c z e w s ki, muzyk; Alojzy Ł u c z ak, działacz społeczny; Edmund M a ć k o w i ak, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej; Witalis M a ń c z e w s ki, dyrektor Pałacu Kultury; Eugeniusz P a u k s z t a, literat; Zdzisław R o m a n o w s ki, dziennikarz; Jerzy T u s z y ń s ki, sekretarz Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych;

CZŁONKOWIE ZARZĄDU Aleksander A n h o l c er, sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu; Stefan A s K a n a s, dyrektor Międzynarodowych Targów Poznańskich; Jan B a r t k o w i ak, kierownik Wydziału Propagandy Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej; Zbigniew B e d n a r o w i c z, prezes Związku Polskich Artystów Plastyków; Zdzisław B e r y t dziennikarz; Józef B u r s z t a; dziekan Wydziału Filozoficzno- Historycznego U niwersytetu Adama Mickiewicza; Florian D ą b r o w s ki, muzyk; Witalis D o r o ż a ł a , prezes Wielkopolskiego Związku Śpiewaczego; Tadeusz H a l u c h, dziennikarz; Stanisław H e b a n o w s ki, literat; Dzierżymir J a n k o w s ki, wicedyrektor Pałacu Kultury; Bogusław K o g u t , literat; Krzysztof K o s t y r k o, zastępca kierownika Wydziału Propagandy Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej; Tadeusz K w a ś n i e w s ki, zastępca przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej; Władysław M ark i e w i c z, dr fil. Uniwersytetu Adama Mickiewicza; Kazimierz M ł y n a r z, krytyk; Kazimiera N o g aj ó w n a, aktorka; Marian P a l u c h o w s ki, dyrektor Telewizji Poznańskiej; Tadeusz P a s i k o w s ki, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich; Bogusław P a w l a c z y k, Zarząd Wojewódzki Związku Młodzieży Wiejskiej; Tadeusz P e k s a, kierownik Wydziału Kultury Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej; Janusz P r z e woź n y, kierownik Wydziału Kultury Prezydium Rady Narodowej m. Poznania; Robert S a t a n o w s ki, dyrektor Filharmonii Poznańskiej; Jan S t o i ń s ki, kurator Poznańskiego Okręgu Szkolnego; Jerzy S t r u m i ń s ki; Stefan S t u l i g r o s z, muzyk; Jan S z aj e k, działacz Związku Harcerstwa Polskiego; Marian Wal c z ak, nauczyciel; Zbigniew Woź n i ak, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Związku Młodzieży Socjalistycznej; Jerzy Z i ó ł e k , dyrektor Wydawnictwa Poznańskiego.

CZŁONKOWIE ZARZĄDU - DELEGACI POWIATÓW Jan L u b a w y (Chodzież), Walerian Kur z a w ę (Czarnków)" Eugeniusz A nis z c z e ń K o (Gniezno), Marian C e g ł a (Jarocin), Zofia L e fi w (Kalisz), Olech P o d

Sprawozdanialecki (Kalisz), Kazimiera Ceglarska (Kępno), Marian Józefowski (Koło), Józef R y b a r s K i (Konin), Zygmunt C i c h o c ki (Kościan), Jan U r b a n i a k (Krotoszyn),. Marian N i e d z w i e d z i n a k i (Leszno), Florian M a z u r k i e w i c z (Międzychód), Antoni Janiszewski (Nowy Tomyśl), Marian Bartkowska (Oborniki), Edmund Juszczyk (Ostrów), Seweryn K a l u ż n y (Ostrów), Lech T a r c h a l s ki (Ostrzeszów), Włodzimierz J a c u s z y ń s ki (Pleszew), Eugeniusz W i e c z o rek (Piła)" Ludwik M u r a w a (Rawicz), trrszula W i e r z b i c k a (Słupca), Stanisław P a l e c Ki (Srem), Bolesław G o r z e l a n y (Sroda), Janusz Ł o p a t a (Szamotuły), Olimpia Kraj n i k o w a (Trzcianka), Zygmunt N aw r o c k i (Turek), Aleksander Wag n er (Wągrowiec), Czesław R a t aj s k i (Wolsztyn), Ryszard R a c z y ń s k i (Września).

KOMISJA REWIZYJNA Zdzisław K a n d z i o r a, redaktor naczelny "Expressu Poznańskiego"; Alojzy M u r a w a (przewodniczący), dyrektor państwowego przedsiębiorstwa "Dom Książki"; Edward R e b e l k a, działacz społeczny; Andrzej Ś l i w i ń s ki, przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Szamotułach; Mieczysław T r o j a n o w s ki.

SĄD KOLEŻEŃSKI Bohdan A d a m c z ak; Hilary B e r g a n d y, działacz związkowy; Stanisław S t r u g a - rek, współpracownik Polskiego Radia; Jan Woj t a s z e k (przewodniczący), działacz Związku Harcerstwa Polskiego; Radogost Z i e l i ń s ki, sekretarz Komitetu Powiatowego Polskiej 2jednoczonej Partii Robotniczej w Pile.

POMNIK TRWALSZY OD SPIŻU

Z okazji nadania Szkole Podstawowej nr 76 imienia Wł. Broniewskiego

Rok 1962. W północnej części miasta wyrasta nowe osiedle: G r u n wal d. Na 89 hektarach ziemi stanie tu do końca roku 1%? kilkadziesiąt bloków mieszkalnych, w których zamieszka 19 (XX) ludzi. Powstaną parki, boiska aportowe. W czworoboku tego olbrzymiego poligonu budowlanego między ulicami Szamotulską, Świerczewskiego, Marcelińską i Grochowską - przy ul. Sierakowskiej czynna już jest szkoła podstawowa. Kiedy obecny kierownik szkoły - Mieczysław Pogorzelski obejmował swoje stanowisko, gmach był jeszcze w stanie surowym Bezpośredni nadzór i harmonijna współpraca z budowniczym Alojzym Karmelitą sprawiła, że Szkoła Podstawowa nr 76, dobrze rozwiązana pod względem funkcjonalnym, stanowi obiekt należycie usytuowany, dostosowana jeist do politechnizacji nauczania, godzi wygodę i estetykę z atmosferą nauki. W 15 izbach szkolnych uczy się ok. l(ill dzieci, mając do dyspozycji trzy gabinety: fizyko-chemiczny, biologiczny i geograficzny. Ponadto uczniowie korzystają z pracowni metalowej, introligatorskiej, stolarskiej i robót ręcznych. Dla dziewcząt w widnych i przestrzennych pomieszczeniach suterenowych uruchomiono kuchnię, kompletnie wyposażoną w sprzęt gospodarstwa domowego, w której uczą się przyrządzania posiłków. N auczyciel i budowniczy nie zapomnieli oczywiście o gabinecie stomatologicznym i lekarskim, o harcówce i sali gimnastycznej,

boisku i ogrodzie przyrodniczym. Dzięki zobowiązaniom produkcyjnym brygad budowlanych szkoła została oddana do użytku na półtora miesiąca przed terminem. Trud nauczania podjęło 29 nauczycieli, wśród nich grono młodych, zapalonych zwolenników pełnej politechnizacji nauczania i humanistów. Im też przypisać należy, że zainteresowania młodzieży m. in. również poezją, daleko wykroczyły poza oficjalny program nauczania. I tak to w czasie popisów poetyckich rozległy się w murach szkoły wiersze władysława Braniewskiego, które szczególnie przypadły młodzieży do serca. W dniu 17 grudnia 1962 roku, w rocznicę urodzin poety, Szkoła otrzymała imię władysława Broniewskiego. Był to wielki dzień nie tylko dla uczniów i nauczycieli, ale również dla okolicznych mieszkańców dzielnicy. N a uroczystość przybyli: zastępca kierownika Wydziału Oświaty i Nauki Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Jan Wojtaszek, zastępca przewodniczącego Prezydium Rady Narodowej m. Poznania Dionizy Balasiewicz, Kurator Okręgu Szkolnego Poznańskiego Jan Stoiński, wizytator Maciejaszyk, przedstawiciele Komitetu Miejskiego i Dzielnicowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Komitetu Opiekuńczego i Rodzicielskiego, Komendy Hufca Związku Harcerstwa Polskiego.

Aktu nadania szkole imienia Władysława Broniewskiego dokonał wizytator Maciejaszyk, który też odsłonił popiersie poety, wykonane przez nauczyciela Mieczysława Bauma, a kierownik szkoły Mieczysław Pogorzelski odczytał list, który nadesłała żona poety Wanda Broniewska. "J estem głęboko wzruszona - pisze Wanda Broniewska - Waszymi listami, z którycn dowiedziałam się o nadaniu Waszej Szkole imienia mojego męża Władysława Broniewskiego. Organizowana przez Was uroczystość przypada w okresie szczególnie ciężkim dla mnie - jest to bowiem okres ostatnich miesięcy życia mego męża. Nie miejcie do mnie żalu, że nie będę mogła wziąć udziału w Waszym święcie. Po prostu nie czuję się na siłach. " Serdecznie mówili o twórczości ikontaktach poety z Poznaniem Stanisław Strugarek i Leszek Prorok. U dany był montaż poetycki poezji Władysława Broniewskiego w wykonaniu uczniów i uczennic.

N a frontonie gmachu, pod godłem państwowym widnieje tablica z napisem: "Szkoła Podstawowa nr 76 w Poznaniu im. Władysława Broniewskiego". W westibulu na poczesnym miejscu stoi popiersie wielkiego poeity. W archiwum przechowywana jest z wielkim pietyzmem taśma magnetofonowa z nagraniem uroczystości nadania szkole imienia poety. W bibliotece szkolnej poezje Władysława Broniewskiego czytane przez młodzież od pierwszej do siódmej klasy - zajmują sporo miejsca. Co pewien okres czasu w pomieszczeniach świetlicowych kółko polonistyczne organizuje wystawy o W. Broniewskim, organizuje pokaz ilustracji, wydawnictw, ukazuje się okolicznościowa gazetka, odbywają się wieczory i poranki poetyckie dla młodzieży i rodziców. W tej szkole poeta Władysław Broniewski zadomowił się na z a w s z e .

Wacław

Rogalewski

SESJE RADY NARODOWEJ MIASTA POZNANIA POŚWIĘCONE PROBLEMOWI HANDLU I DZIAŁALNOŚCI DZIELNICOWEJ RADY NARODOWEJ WILDA

W dniu 26 października 1%2 r. w sali posiedzeń Pałacu Kultury odbyła się XVI sesja Rady Narodowej miasta Poznania poświęcona głównie problemom handlu. Przed przystąpieniem do zagajenia dyskusji, przewodniczący sesji, radny Marian Paluchowski udzielił głosu przewodniczącemu Poznańskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu prof. drowi Stanisławowi Smolińskiemu, który powiedział m. in. "Obchodzimy obecnie szczególną, niepowtarzalną rocznicę - Jubileusz Tysiąclecia Państwa Polskiego. Tysiąc lat temu powstało Państwo Polskie. W ciągu tysiąclecia kraj nasz przeżywał różne chwile, zarówno radosne, jak tragiczne, w różnych przy tym formach społecznych i ustrojowych. Tak się jednak szczęśliwie złożyło i to napawa nas wielką radością, że rocznicę Tysiąclecia Państwa Polskiego wypada nam obchodzić w warunkach ustroju socjalistycznego, w Polsce Ludowej. "Zgodnie z naczelną ideą naszego ustroju i duchem Polski Ludowej, staramy się w okresie obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego podkreślać ze szczególną wyrazistością to wszystko, co najlepsze, przodujące i chlubne, co Polska "wniosła w okresie swego tysiąclecia istnienia - ze swej kultury materialnej i duchowej - do skarbnicy narodów. Jubileusz uświetniają również współczesne osiągnięcia w dziedzinie oświaty, kultury, gospodarki i sztuki. Doceniając zna

czenie Jubileuszu Tysiąclecia Państwa Polskiego, Ogólnopolski Komitet Frontu.. J ednOSCl Narodu postanowił wyróżnić tych wszystkich obywateli, którzy swą postawą i czynem, szczególnie zaś działalnością społeczną przyczynili się do uświetnienia jej obchodów" . Spośród działaczy Rady Narodowej miasta Poznanila wyróżnieni zostali: Czesław Adamski przewodniczący Zarządu Miejskiego Towarzystwa Przyjaźni Polsiko- Radzieckiej.

sekretarz Prezydium Rady Narodowej m. Poznania, Władysława Klawiter - zastępca przewodniczącego Prezydium Rady N arodowej m. Poznania, Czesław Kołodziejczak - przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, Edmund Kowalskiczłonek Prezydium Poznańskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu, sekretarz Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych, Jerzy Kusiak - przewodniczący Prezydium Rady Narodowej m. poznania, członek Poznańskiego Komitetu Frontu Jedności N arodu, przewodniczący Komitetu Obchodu Tysiąclecia Państwa Polskiego, Jan N alepka - przewodniczący Komisji Rolnictwa i Leśnictwa i Zibigniew Rudnicki - zastępca przewodniczącego Prezydium Rady N arodowej m. Poznania, zastępca przewodniczącego Poznańskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu.

Wszyscy wyróżnieni podeszli do stołu prezydialnego, przy którym prof. dr Stanisław

Sprawozdania

Smoliński i sekretarz Poznańskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu Marian Szymkowiak dokonali wręczenia odznak. N astępnie radny Marian Paluchowsfci udzielił głosu zastępcy przewodniczącego Prezydium radnej Władysławie Klawiter dla zagajenia dyskusji nad problemami poznańskiego handlu. Władysława Klawiter stwierdziła na wstępie, że wytyczną działania aparatu poznańskiego handlu iw latach 1959-1962 była uchwała Rady z 4 października 1959 r. Przedstawione w niej problemy nie obejmowały jednakże całokształtu zagadnień handlu, były natomiast wyrazem typowych przeszkód, na jakie napotykają w toku swej działalności organizacje handlowe w Poznaniu. Problemy handlowe w Poznaniu nabierają szczególnego znaczenia ze względu na targowy charakter miasta. Konieczność pełnego zaopatrzenia mieszkańców Poznania i okolicznych powiatów oraz wyżywienia wielotysięcznej rzeszy ludzi przybywających trzykrotnie w roku na Targi do Poznania powoduje dodatkowe obciążenia. Handel uspołeczniony - mówiła Władysława Klawiter w pierwszym stadium swego rozwoju zagospodarował lokale po sklepach prywatnych. Mimo oddania do użytku wielu sklepów z nowego budownictwa o względnie dużej powierzchni w Poznaniu liczba sklepów i ich ogólna powierzchnia jest nadal za mała w stosunku do faktycznych potrzeb i norm. Jeśli rup. norma Ministerstwa Handlu Wewnętrznego przewiduje na 1CD) mieszkańców w miastach wojewódzkich 260 do 300 m 2 powierzchni sklepowej, to w Poznaniu przypada zaledwie 152 m!. Podobnie przedstawia się sprawa z zakładami gastronomicznymi. W zasadzie sieć zakładów gastronomicznych pokrywa potrzeby miasta, ale w okresie Targów okazuje się ona niewystarczająca, liczba konsumentów wzrasta bowiem wtedy dziennie o około 28 (XX) osób. Obecna lokalizacja sieci handlowej, wynikająca z jej żywiołowego rozwoju, jest przypadkowa. Są np. rejony o nadmiernym jej zagęszczeniu, zwłaszcza pod względem branżowym. Dokonanie analizy lokalizacji sieci oraz opracowanie kieirunków rozwoju sieci handlowej Prezydium zleciło zespołowi naukowców z Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu oraz praktyków pod kierownictwem i nadzorem doc. dra J. Dietla. Niezależnie od tego zachodzi potrzeba zwiększenia ilości sklepów. Dokonać tego można przez usytuowanie ich we wszystkich parterowych lokalach nowych bloków mieszkalnych. Trzeba jednak stwierdzić, że stało się regułą oddawanie lokalu handlowego do użytku o wiele później niż Innych lokali w budynku. Efekt tego jest taki, że ludność nowych osiedli, zwłaszcza

oddalonych od śródmieścia, odczuwa kłopoty w zaopatrzeniu w artykuły codziennego użytku. Za mało jest sklepów samoobsługowych i preselekcyjnych. Ten stan rzeczy musi ulec radykalnej poprawie, jeśli chcemy rozładować tłok w placówkach handlowych. Nie zdołano również w pełni zastosować w praktyce zasady przyjmowania towarów i dokonywania inwentur poza godzinami pracy sklepów. Innego charakteru nabiera sprawa handlu drobnodetalicznego. Jego sieć ulega ciągłemu kurczeniu, głównie z powodu negatywnego stanowiska organów architektury i nadzoru budowlanego w sprawie uruchamiania lub przenoszenia kiosków. Nie bez wpływu są także ciężkie warunki pracy w kioskach i straganach. Przechodząc do spraw inwestycyjnych poznańskiego handlu, Władysława Klawiter powiedziała, że sytuacja magazynowa w większości przedsiębiorstw hurtowych jest bardzo zła. Prezydium interweniowało w tej sprawie w Ministerstwie Handlu Wewnętrznego, gdyż obecny stan rzeczy jest rezultatem niedoceniania potrzeb inwestycyjnych hurtu poznańskiego przez władze centralne. Poznańskie Zakłady Przemysłu Piekarniczego swoją działalność prowadzą w małych piekarniach, przejętych od rzemieślników. Wyposażenie tych zakładów jest przestarzałe, a stopień zużycia pieców i maszyn wynosi już 65%. Sytuacja inwestycyjna w piekarnictwie jest jednak o tyle korzystna, że już w tej chwili buduje się piekarnie przy ul. Ratajczaka i na Osiedlu "Grunwald", rozbudowuje się piekarnię przy ul. Różanej, a w roku 1963 zacznie się budowę nowoczesnej piekarni na Dębcu. Stanowczo też wymaga inwestycji produkcja garmażeryjna. Wielkość tej produkcji nie pokrywa zapotrzebowania rynkowego. W tym też celu Prezydium planuje w latach 1963---1965 uruchomienie czterech zakładów produkcyjnych dla Poznańskiego Przedsiębiorstwa Garmażeryjnego. Wobec podjętego przez Prezydium postanowienia o rozpoczęciu akcji porządkowania i rozbudowy śródmieścia należy zwrócić się do ministra handlu wewnętrznego i Centrali Związku Spółdzielni Spożywców "Społem" o przyznanie przesuniętych na rok 1964 limitów na realizację dornu handlowo- usługowego przy ul. Czerwonej Armii, co pozwoliłoby na rozpoczęcie budowy tej nowoczesnej placówki już w roku 1963. Podobnie należy wysunąć wobec Ministerstwa Handlu Wewnętrznego ponowny postulat przyznania w latach 1S63---1965 limitów "na budowę magazynów dla central handlowych. Kilka słów poświęciła Władysława Klawiter również sprawie kadr i godzin, pracy w handlu. Z praktyki wiemy, ile sklepówmusiało być ostatnio zamkniętych z powodu braku personelu. Mimo iż istnieją w Poznaniu trzy zasadnicze szkoły handlowe i technikum handlowe, ekonomiczne i gospodarcze, napływ absolwentów do pracy w handlu jest niewielki. Od pracy w handlu odstrasza m. in. liczba godzin pracy. Słyszy sie. ciągle żądania, by sklepy były otwarte jak naj dłużej , a nawet w niedziele i święta. Żądania te są uzasadnione, ale personel sklepowy domaga się ustawowego 46-godzinnego tygodnia pracy. Powie ktoś, że przecież półetatairni można rozwiązać sprawę. Jednakże kobiety zgłaszające chęć do pracy na pół etatu chcą pracować wyłącznie w godzinach przedpołudniowych, gdy tymczasem ich obecność w pracy byłaby konieczna właśnie w godzinach popołudniowych, w czasie wzmożonego ruchu w sklepach. Praca kobiet w handlu jest w ogóle osobnym pnobleimam. Niewygodne godziny pracy uniemożliwiają im pracę domową oraz nadzór nad wychowaniem dzieci. Praca wykonywana niemal bez przerwy w pozycji stojącej doprowadza do chorób zawodowych. Konieczne jest zatem wszczęcie szybkich starań o zaopatrzenie sprzedawczyń naszego miasta w elastyczne pończochy i obuwie specjalne. "Problemy handlu - powi działa na zakończenie Władysława Klawiter winny stać się przedmiotem zainteresowania całej Rady l jej komisji. Między innymi opieka nad stanem zdrowia dwudziestotysięcznej armii pracowników handlu, a zwłaszcza zatrudnionych kobiet, winna interesować Komisję Zdrowia i Opieki Społecznej; problem szkolenia kadr dla handlu Komisję Oświaty; probierni dostaw towarowych z przemysłu terenowego - Komisję Przemysłu itp. Dowodzi to, że działalność handlu to nie tylko dziedzina o znaczeniu gospodarczym, ale l społeczno-politycznym". Koreferat wygłosił sekretarz Komisji Handlu radny Leon Chudziński. Dyskusję rozpoczął radny Mikołaj Michalski, zatrzymując się głównie nad sprawą odpowiednich dla handlu pomieszczeń magazynowych. I tak "Arged" posiadać będzie do końca roku 1%5 nietypowe , o drewnianej konstrukcji magazyny, rozmieszczone w pięciu punktach miasta. Są to właściwie szopy, w których warunki bezpieczeństwa i higieny pracy pozostawiają wiele do życzenia i uniemożliwiają zastosowanie małej mechanizacji w czasie wyładunków. Utrudnia to również zwiększenie wydajności pracy i powoduje, że część zapasów magazynuje się pod gołym niebem. W magazynie przy ul. Raszyńskiej można odbierać dostawy jednocześnie tylko z jednego samochodu, na skutek czego dochodzi do postojów wynoszących od jednej do pięciu godzin. Podobnie jest przyul. Grochowe Łąki, gdzie postoje dochodzą nawet do siedmiu godzin. Szczupłą powierzchnią dysponuje również Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Obuwiem. Trudności w ekspedycji występują także w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Hurtu Spożywczego na Garbarach, gdzie towary zdjęte z półek i układane na wózek są sprawdzane przez magazyniera i konwojentów, a następnie dowożone do samochodów. W takich warunkach trudno mówić o większej wydajności pracy. Radny Karol Gasser mówił o godzinach otwarcia sklepów i nadgodzinach w handlu. Coraz powszechniejsze staje się w Poznaniu otwieranie sklepów w dni ustawowo wolne od pracy. W roku 1%1 przepracowano w Poznaniu i województwie poznańskim prawie pięć milionów godzin nadliczbowych, a wypłaty z tego tytułu dosięgły zawrotnej kwo'ty prawie 38 min. złotych, za które można by uruchomić ponad dwa tysiące nowych stanowisk. W roku 1962 praca w godzinach nadliczbowych nie zmalała. Wskazują na to dane z Poznańskiego Zjednoczenia przedsiębiorstw Handlowych, z których wynika, że 9700 podległych mu pracowników przepracowało' w I półroczu przeszło 4SJ tys. godzin nadliczbowych. "Zdaję sobie z tego sprawę - mówił radny Gasser - że olbrzymia większość ludzi pracy zatrudniona jest w przemyśle. Ludzie ci, pracujący często w różnych godzinach, mają prawo do kupna towarów pierwszej potrzeby w dogodnych dla siebie godzinach, handel natomiast musi się do tego przygotować. Zapytuję jednak, czy dalsze przedłużanie nocnych godzin otwarcia sklepów, jak tego ostatnio domagano się w jednym z zakładów przemysłowych naszego miasta, jest rozwiązaniem prawidłowymi? Zasadniczym mankamentem handlu jest zła organizacja. Przykładem dobrej organizacji zaopatrzenia ludności jest praktyka stosowana w Niemieckiej Republice Demokratycznej i Czechosłowacji, gdzie sklepy są otwarte krócej aniżeli u nas. Oczywiście należy brać pod uwagę i to, że w Poznaniu mamy sklepy o niedostatecznej powierzchni, na skutek czego skrócenie czasu ich otwarcia jest niemożliwe. Mimo wszystko sprzedaż w niedzielę powinna dotyczyć wyłącznie mleka oraz kwiatów i to tylko w godzinach rannych. Poza tym sądzę, że godziny sprzedaży mogą być bardziej zróżnicowane, aby więcej niż dotąd sklepów spożywczych i przemysłowych otwierano i zamykano o różnych godzinach" . Zagadnieniem czystości i higieny w sklepach zajął się radny Dobromir Osiński, a radny Ryszard Witkowski poświęcił swoje obszerne wystąpienie sprawie zaopatrzenia w towary

Sprawozdanialokalnego rynku przez drobną wytwórczość. Wiele atrakcyjnych butów, torebek z tworzyw sztucznych i iranyeh artykułów produkuje spółdzielczość, ale cóż z tego, jeżeli Miejski Handel Detaliczny w Poznaniu, obsługujący całe miasto, zamówił w przeciągu roku tylko 300 sztuk. N a tym nie kończą się pretensje, gdyż istnieje jeszcze wiele innych pokupnych artykułów, w które nie zaopatruje się handel u miejscowych drobnych wytwórców. Radny Zygmunt J esionowski przedstawił Radzie dezyderaty młodzieży wobec handlu i omówił problemy szkolenia kadr handlowych. Władze szkolne domagają się - i słusznie, aby młodzież chodziła po parkietowych posadzkach w pantoflach, a tymczasem pantofli tych często brak. Zastrzeżenia budzi również system rozprowadzania przyborów szkolnych. Istniejąca w tej dziedzinie specjalizacja doprowadziła do tego, że uczniowie mieszkający w Starołęce muszą przyjeżdżać po zeszyty do śródmieścia, a tymczasem można chyba zaopatrzyć tamtejsze kioski w dostateczną ilość przyborów szkolnych. Podobnie jak dawniej, krytyczne uwagi budzi rozprowadzanie przyborów szkolnych w miesiącach sierpniu i wrześniu. Wydaje się, że sprawę tę można rozwiązać drogą lepszej organizacji sprzedaży i uruchomienia większej iloścj stoisk i kiosków. Radna Jadwiga Eichlerowa mówiła o estetyce ekspozycji towarów w oknach wystawowych, a zastępca przewodniczącego Komisji Komunikacji Leszek Buszkowski o sprawach załadunku i wyładunku towarów na ulicach śródimieścia. Członek Komisji Handlu Edmund Tomczak zajął się brakami w zaopatrzeniu rynku w tańsze gatunki mięsa i wędlin. Radny Witold Sokolnicki zwrócił uwa,gę Rady na niektóre problemy tzw. imałej architektury, a członek Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej - Stanisław Klimek mówił o opiece służby zdrowia nad pracownikami handlu. Z uwagą wysłuchała Radia przemówienia wiceprezesa Zarządu Głównego Związku Spółdzielni Spożywców "Społem" - Franciszka Łosia. "Analizujemy pracę naszych placówek, porównujemy placówki Powszechnej Spółdzielni Spożywców w Poznaniu z innymi naszymi spółdzielniami spożywców w miastach o podobnej wielkości jak Kraków czy Wrocław - imówił Franciszek Łoś - i okazuje się, że w poznańskich spółdzielniach najwolniej rosną obroty. Zastanawialiśmy się nad przyczynami tego stanu i po analizie doszliśmy do przekonania, że spowodował ,ie słaby rozwój sieci w mieście. Poznańska spółdzielczość natomiast poszczycić się może najwyższym wzrostem wydajności w krajuw sklepach przemysłowych, na skutek czego pracownicy osiągnęli górny pułap możliwości przepływu masy towarowej. "J akie w związku z tym nasuwają się wnioski? Deklarując pomoc Zarządu Związku w tej dziedzinie, uważamy, że nie da się polepsizyć pracy w naszych spółdzielniach bez uruicihaimiania nowych sklepów i budowy pawilonów handlowych. Poznańska Powszechna Spółdzielnia Spożywców potrzebuje dużej pomocy, nawet za cenę ograniczenia budownictwa handlowego w kraju. Dlatego też poza wybudowaniem przy pi.

Wiosny Ludów dużego pawilonu, o powierzchni sprzedażnej około 800-1cxx) T r , chcemy pomóc poznańskiej spółdzielczości we wzniesieniu kilku mniejszych podobnych obiektów, zwłaszcza w dzielnicach peryferyjnych, gdzie powstają osieidla mieszkaniowe. "Dla poprawy sytuacji, polepszenia przepustowości placówek handlowych i uatrakcyjnienia sprzedaży Poznańska Spółdzielnia Spożywców zmodernizuje w roku 1963 prawie wszystkie swoje sklepy kosztem wielu milionów złotych. "Bardzo słusznie mówiono na temat zaopatrzenia w warzywa i owoce, który to problem nie jest w Poznańskiej Spółdzielni należycie rozwiązany. Wywieramy nacisk, aby spółdzielnie sprzedawały więcej świeżych warzyw i owoców, jednakże nie posiadają one magazynów, w których by mogły przechowywać te produkty podczas zimy. Wydano więc zarządzenie, że z chwilą uzyskania lokalizacji dopomożemy Poznańskiej Spółdzielni Spożywców w budowie odpowiedniego magazynu. Wówczas będzie można zwiększyć sprzedaż tych produktów w (poszczególnych sklepach". N a zakończenie Franciszek Łoś wspomniał o głównych zadaniach, które czekają Poznańską Spółdzielnię Spożywców w roku 1963. N ajważniejszym zadaniem jest rozszerzenie sprzedaży artykułów przemysłowych. Drugim zadaniem będzie udoskonalenie handlu towarami spożywczymi. Jest to szczególnie ważne, jeżeli weźmie się pod uwagę, że Poznańska Spółdzielnia zaopatruje SJ'j» mieszkańców Poznania w te artykuły. Dąży się do tego, aby już w roku 1%3 wszystkie sklepy posiadały urządzenia chłodnicze. Czesław W ojtaszewski - dyrektor Poznańskich Zakładów Przemysłu Piekarniczego poinformował Radę o trudnościach przemysłu piekarniczego, a Czesław Kraj enka - zastępca dyrektora Przedsiębiorstwa Upowszechnienia Prasy i Książki "Ruch" zajął się siecią punktów sprzedaży drobnodetalicznej i jej zaopatrzenia. Przewodniczący Zarządu Okręgowego Związku Zawodowego Pracowników Handlu i Spółdzielczości Józef Kowalczyk z zadowoleniem stwierdzał, że Rada poświęca wiele uwagi codziennym sprawom pracowników handlu. Zdecydowana większość pracowników handlu i spółdzielczości pracuje uczciwie, ofiarnie, jest zdolna ido poświęceń dla socjalistycznego budownictwa. Świadczą o tym zobowiązania i czyny społeczne. Dają teimu wyraz pracownicy handl u w ogólnopaństwowych akcjach, m. in. takich, jak przeceny. Niemała to armia pracowników, bo licząca w Poznaniu blisko 30 tysięcy osób. "Problemem zasadniczej wagi mówił dalej Józef Kowalczyk - jest czas pracy w handlu i w gastronomii. Na zjawisko to należy spojrzeć z dwóch punktów widzenia, a mianowicie: l) są to godziny nadliczbowe, których nie da się zlikwidować i dlatego też wyrażamy na nie zgodę z zupełnie obiektywnych przyczyn; 2) chodzi o dużą ilość prac w godzinach nadliczbowych, przez nikogo nie rejestrowanych, które są wynikiem funkcji, jaką spełnia handel. "Przy prawidłowej organizacji pracy w zakładzie przemysłowym i właściwym funkcjonowaniu kooperacji można tak usprawnić produkcję, że robotnik będzie pracował wydajnie od pierwszego do ostatniego gwizdu syreny. W takiej fabryce można również przewidzieć czas na śniadanie, podczas gdy w większości przedsiębiorstw handlowych istnieje zupełnie inna sytuacja. Po pierwsze nie było wypadku, aby kierownik wyrzucił klienta, kiedy sklep powinien juz być nieczynny, jeżeli kupujący znajduje się wewnątrz. Po drugie, pracownik handlu nigdy nie wie, kiedy konsument przyjdzie i stąd nie można zmierzyć wydajności pracy, a po trzecie - chodzi również o porządek, liczenie, przygotowanie. Samych dni sobotnich jest pięćdziesiąt dwa w roku, do tego należy doliczyć prace w niedzielę i okazuje isię, że tylko w tych dniach pracownicy handlu przepracowują w ciągu roku około 1J) dodatkowych godzin. "Czy patrzy się na te zjawiska obojętnie" Nie. Jako pierwsi w kraju próbowaliśmy rozwiązać ten problem jeszcze w roku 1957. Ale cóż - z jednej strony interes konsumentów, a z drugiej - brak etatów i ograniczenia w funduszu płac nie pozwalały rozwiązać tych problemów. Obecnie sytuacja się zmienia. Z pewnością nic nie stracą konsumenci, jeżeli kilka lokali gastronomicznych będzie zamkniętych w niedzielę lub w poniedziałek, aby oddać pracownikom przepracowane godziny nadliczbowe. N ależy więc wybrać: albo przyznać więcej etatów i zwiększyć fundusz płac na opłacenie nadgodzin, albo też doprowadzić do tego, by sklepy były czynne przez tyle godzin, ile przewiduje ustawowy czas pracy i przyzwyczajać klientów do tego, że istnIeJe gospodarka planowa, w której wszyscy obywatele mają równe prawa i obowiązki". Cennymi spostrzeżeniami podzielił się z Radą wojewódzki inspektor Państwowej Inspekcji Handlowej - Edmund Kycler. W roku 1%1 zbadano w Poznaniu 329 potraw w zakładach gastronomicznych i barach mlecznych, z których jedynie 57% otrzymało ocenę dobrą, 3L/« dostateczną, a 11% niedostateczną, w ciągu trzech kwartałów 1962 roku skontrolowano 613 potraw, z których 62% otrzymało ocenę dobrą, 34% - dostateczną i 4% - niedostateczną. Już te liczby wskazują na poprawę jakości w zakładach gastronomicznych, przy czym należy nadmienić, że kontrole Państwowej Inspekcji Handlowej są przeprowadzane bez zapowiedzi, pracownicy handlu nie są o nich informowani. Po wyczerpaniu listy dyskutantów przewodniczący sesji udzielił głosu przewodniczącemu komisji redakcyjnej projektu uchwały, radnemu Leonowi Chudzińskiemu. Po poprawkach uchwała została podjęta jednomyślnie, podobnie jak uchwała w sprawie zmiany planu pracy Rady na rok 1962.

Informacje o pracy Prezydium w okresie między XV i XVI sesją złożył Radzie przewodniczący Prezydium - Jerzy Kusiak. N a tym posiedzenie zamknięto.

XVII Sesja Rady Narodowej miasta Poznania odbyła się 27 listopada 1%2 roku i poświęcona była sprawozdaniu z działalności Dzielnicowej Rady Narodowej - Wilda o-raz ocenie pracy Prezydium Rady N arodowej miasta Poznania nad wcielaniem w życie uchwał VIII Plenum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej partii Robotniczej. Przewodniczący obrad, radny Marian Paluchowski, udzielił najpIerW głosu przewodniczącemu Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej - Wilda, Sylwestrowi Kamińskiemu, który nawiązując do materiałów doręczonych radnym przed sesją wygłosił kilkuminutowe zagajenie. "W naszej dzielnicy - powiedział m. in.

S. Kamiński - w ostatnich kilku latach nastąpiło dużo zmian na lepsze, poprawiły się warunki mieszkaniowe wielu rodzin, poprawił się stan nawierzchni ulic i oświetlenia, przybyło sporo pięknych zieleńców, zmieniły swój wygląd lokale handlowe. Wszystko to jest rezultatem wytężonej pracy Dzielnicowej Rady Narodowej, aparatu administracyjnego, naszych zakładów pracy, szkół i komitetów blokowych. "Zrobiono już niemało, robi się i w dalszym ciągu sporo. Dowodem tego są wyniki osiągnięte w ramach czynów społecz

Sprawozdanianyoh. Społeczeństwo Wildy chętnie pomaga w rozwoju i upiększaniu dzielnicy. "J ednym z najpilniejszych zadań - mówił dalej S. Kamiński - jest zajęcie się najbardziej zaniedbanym zakątkiem Wildy Świerczewem. Chcemy przy wydatnej pomocy ludności poprawić tam stan nawierzchni ulic, chcemy otworzyć punkty handlowe i usługowe oraz upragnioną przez mieszkańców przychodnię lekarską. Bolączką (mieszkańców Swierczewa jest brak pomostu dla pieszych nad torami kolejowymi przy ul. Opolskiej. Zagadnieniem, którego rozwiązanie wymaga pomocy ze strony Wysokiej Rady, jest budowa ul. Roboczej i przedłużenie Alei Hetmańskiej".

N astępnie głos zabrał sekretarz Prezydium, radny Czesław Adamski, który wygłosił zagajenie do tematu o realizacji uchwał VIII · Plenum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. , ,Jedną z form sprawowania nadzoru nad radami niższego stopnia - powiedział na wstępie Cz. Adamski - jest wysłuchiwanie sprawozdań z ich działalności. Ten ustawowy obowiązek od chwili istnienia dzielnicowych rad narodowych w Poznaniu podjęła po raz pierwszy Rada Narodowa w poprzedniej kadencji, rozpatrując w dniu 30 czerwca 1959 roku działalność Dzielnicowej Rady N arodowej Grunwald. Treścią podjętej wówczas uchwały były sprawy decentralizacji i wzmocnienia aparatu dzielnicowych rad narodowych oraz sprawy koordynacji i nadzoru nad działalnością rad i ich organów. "Prace organizacyjne związane z przygotowaniem materiałów na dzisiejszą sesję, zapoczątkowano w sierpniu 1962 roku. "N a podstawie opinii posiadanych w wyniku obserwacji działalności Dzielnicowej Rady Narodowej - Wilda oraz w oparciu o dostarczone materiały dokonano oceny, w której podkreślono przede wszystkim działalność gospodarczą Rady, a zwłaszcza jej aparatu administracyjnego. Zbyt mały akcent położono natomiast na zagadnienie pracy masowo-organizacyjnej Rady. "Na posiedzeniu Prezydium Rady Narodowej w dniu 16 listopada 1%2 r. przy współudziale przewodniczących komisji i Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej - Wilda materiały sesyjne poddano analizie, a w jej wyniku wyłoniła się konieczność skonfrontowania działalności dzielnicowych rad narodowych i ich organów z uchwałami VIII Plenum Komitetu Centralnego polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Szczególnie chodzi o to, czy prawidłowo kształtują się stosunki między Radą i jej. organami, jak radni spełniają rolę łącznika między społeczeństwem a Radą. "J eśli chodzi o realizację uchwały VIII Ple

num Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej to muszę zaznaczyć - mówił dalej Cz. Adamski - zrobiliśmy na tym odcinku dużo. Przede wszystkim w ramach decentralizacji zadań i uprawnień przekazaliśmy prezydiom dzielnicowych rad narodowych w Poznaniu z dniem l stycznia 1%2 roku ponad 50 grup zagadnień, wraz z limitem 130 etatów o łącznym miesięcznym funduszu płac w wysokości 223 330,- zł oraz odpowiednie środki budżetowe. Budżety dzielnicowych rad narodowych zwiększono ogółem o kwotę 187 672 851,- zł. Stanowią one obecnie 62,/0 budżetu zbiorczego miasta. Niezależnie od prac decentralizacyjnych dokonano połączenia niektórych wydziałów obu prezydiów szczebla wojewódzkiego: Wydziału do Spraw Wyznań, Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa oraz Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki. Dokonano również połączenia organizacyjnego Wydziału Zatrudnienia Prezydium Rady Narodowej m. Poznania z wydziałem szczebla powiatowego oraz połączenia wydziałów pokrewnych resortowo, a mianowicie Wydziału Budownictwa i Wydziału Architektury i Nadzoru Budowlanego w jeden Wydział Budownictwa, Urbanistyki i Architektury. Utworzono obok już istniejących zjednoczeń, Zjednoczenie Przedsiębiorstw Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.

Zainicjowano również proces łączenia przedsiębiorstw. Połączono w ten sposób Miejski i Wojewódzki Zarząd Aptek w jedno przedsiębiorstwo, podległe organizacyjnie Wydziałowi Zdrowia Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu.

"Powstaje jednak pytanie: w jakim stopniu to wszystko przyczyniło się do wzrostu funkcji koordynacyjno-zarządzających i kontrolno-nadzorujących poszczególnych wydziałów Prezydium Rady Narodowej?" Odpowiadając na to pytanie, radny Cz. Adamski przytoczył kilka przykładów.

Działalność Wydziału Przemysłu poszerzona została o zagadnienie zaopatrzenia terenowych przedsiębiorstw produkcyjnych i gospodarkę zapasami. Wydział zajął się pracami zmierzającymi do likwidacji zbędnych przewozów masy towarowej. Wydział Budownictwa, U rbanistyki i Architektury z Miejską Pracownią Urbanistyczną i "Miastoprojektem" podjął prace nad planami szczegółowymi śródmieścia. Wydział Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej objął zagadnienia partycypacji przedsiębiorstw zarządzanych centralnie w kosztach inwestycyjnych urządzeń komunalnych. Nie ;,est jednak jeszcze w tej dziedzinie najlepiej, zwłaszcza jeżeli chodzi o współdziałanie gospodarki komunalnej i budownictwa, urbanistyki i architektury, oraz gospodarki komunalnej i komunikacji itp.

Innym niezmiernie ważnym przejawem wzrostu funkcji koordynacji i zarządzania jest koordynacja pracy wszystkich jednostek gospodarczych. Jak dotąd, jednostki gospodarcze planu centralnego nie są należycie instruowane przez ministerstwa o obowiązku współpracy z Radą Narodową. W związku z tym nastąpiło znaczne opóźnienia w przekazaniu wskaźników planu, a to uniemożliwiło Prezydium terminowe zaopiniowanie projektów planów przedsiębiorstw na rok 1963. Nie doszło również do zorganizowania cyklów produkcyjnych między przedsiębiorstwami przemysłu kluczowego, przemysłu terenowego i spółdzielczości pracy. Dyskusja toczyła się nad obu sprawami łącznie. Zapoczątkował ją radny Leon Chudziński, który wyraził wątpliwość, czy masowa kontrola pracy Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej - Wilda ze strony wydziałów Prezydium Rady Narodowej Miasta Poznania w okresie przygotowywania sesji nie przeszkadzała w pracy Prezydium. W poszczególnych wydziałach Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej była bowiem taka sytuacja, że np. w okresie od 12-26 sierpnia siedmioosobowy Wydział Oświaty odwiedziło 21 kontrolerów. Mówca wyraził także zdumienie z powodu tego, że projekt uchwały obejmuje 14 stronic maszynopisu i nie był przedłożony na konwencie seniorów. W imieniu Dzielnicowe.] Rady Narodowej - Wilda głos zabrali: Lucjan Dembowski, J ózef Anderson, Danuta Kazirodowa, Władysław Szarzyńiski, Cecylia Kaczorowa, Stanisław Lesiewicz i Stanisław Strzelewicz. Przewodniczący Komisji Mandatowej, radny Edmund Zywert, nawiązał do wystąpienia Czesława Adamskiego i stwierdził, że komisje biorą bardzo aktywny udział w przygotowaniu materiałów na sesję. W okresie od maja 1962 roku komisje Rady opracowały 4W wniosków i przeprowadziły 169 kontroli. Członkowie Prezydium i kierownicy wydziałów poważnie traktują udział w posiedzeniach komisji. Słabą stroną pracy komisji jest niezadowalająca kontrola realizacji uchwał. Są takie komisje Rady, które w ogóle tym się nie zajmowały. "Wiele krytycznych uwag - mówił radny E. Zywert - padło na posiedzeniu Komisji Mandatowej ze strony przewodniczących komisji przy dzielnicowych radach narodowych. Skarżono się, że praca komisji dzielnicowych rad narodowych cierpi na brak koordynacji. Nie chodzi o »prowadzenie za rączkę«. Trzeba jednak pamiętać, że miasto jest jednym organizmem". Na zakończenie radny E. Zywert przypomniał o uprawnieniach Rady Narodowej w stosunku do zakładów pracy. N a marginesie tego mówca powiedział, że ostatnio Bada Narodowa zwróciła się do różnychzakładów o pewne sprawozdania, jednakże tylko bardzo mala część zakładów żądaniom tym uczyniła zadość. Radny Zywert wyraził pogląd, że trzeba w końcu odpowiednio ustosunkować się do tych dyrekcji zakładów pracy, które systematycznie lekceważą polecenia Rady Narodowej. Pod koniec dyskusji zabrał głos przewodniczący Prezydium radny Jerzy Kusiak. Poświęcił on kilka słów zadaniom, jakie czekają dzielnicowe rady narodowe i Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania w dalszej realizacji uchwał VIII Plenum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. "Ocena pracy wildeckiej Dzielnicowej Rady Narodowej powiedział Jerzy Kusiak - pozwoliła Radzie N arodowej miasta Poznania, jej Prezydium i aparatowi urzędniczemu przyjrzeć się bliżej działalności dzielnicy, osądzić, jak daje ona sobie radę w pracy przy zwiększonych kompetencjach i samodzielności, z jakimi boryka się trudnościami". Sprawozdania złożone przez Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej, jak też materiały zebrane przez Prezydium Rady N arodowej m. Poznania i przebieg dyskusji na sesji wskazują, że polityka decentralizacji była słuszna. Rady dzielnicowe są dziś jednostkami organizacyjnie, ekonomicznie i kadrowo ukształtowanymi. Czują się gospodarzami dzielnicy, a mieszkańcy darzą ich większym zaufaniem. Na podkreślenie zasługuje również coraz lepsze współdziałanie z radami kierownictw zakładów dzielnicowym radom nie podporządkowanych. Jakie wnioski nasuwają się więc do dalszej pracy i w jakim kierunku powinno się zmierzać? Pierwszą sprawą jest rola samej rady i jej komisji. Ocena działalności rad wypadła pozytywnie, bo jest wiele ciekawych, nowych form pracy z mieszkańcami, np. dyżury radnych w oznaczonych dniach w większych zakładach pracy. Wydaje się jednak, że w niektórych zakładach ranga radnego nie zawsze jest odpowiednio podkreślana. Nie zaprasza się ich na konferencje organizowane przez dyrekcje, samorządy robotnicze i organizacje społeczne. Niektórzy radni skarżą się na trudności w kontaktowaniu się z kierownikami wydziałów w dzielnicach czy na szczeblu miasta. W związku z omawianiem problemów zakładów pracy Rada Narodowa m. Poznania nie zasięga opinii radnych, którzy w tych przedsiębiorstwach pracują. Dobryim pociągnięciem organizacyjnym było powiązanie radnych z komitetami blokowymi, o czym mówił Lucjan Dembowski. Wydaje się jednak, że ten kontakt jest niejednokrotnie formalny, bo wiele komitetów blokowych nie przejawia mimo wszystko takiej działalności, jakiej by się należało spo

Sprawozdaniadziewać. Instytucja komitetów blokowych zdała egzamin, ale realizując konsekwentnie uchwały VIII Plenum w roku 1963 należy szukać nowych form ich działania. Sesje Rady Narodowej w dzielnicy powinny mieć nieco inny charakter. Tam grupa 50--60 radnych powinna być w całości wciągnięta do opracowywania materiałów, omawiania ich ze społeczeństwem. W oparciu o materiały Bady Narodowej m. Poznania komisje Rady Narodowej m. Poznania winny usprawnić współpracę z komisjami w dzielnicach. Sam proces decentralizacji nie został we wszystkich komórkach doprowadzony do końca. Wiele pozostawia również do życzenia praca aparatu administracyjnego w prezydiach dzielnicowych rad. Kierowanie zespołem pracowników liczących obecnie ponad lm osób nie może odbywać się w ten sam sposób i w oparciu o te same metody, jak wówczas, kiedy w dzielnicy było 30-10 pracowników. Wzrosła rola sekretarza Prezydium i kierowników wydziałów, którzy muszą koordynować prace poważnych zespołów pracowniczych. Toteż warto usprawnić metody kontroli pracy poszczególnych komórek, zarówno ze strony Prezydium jak i komisji. Z przykrością trzeba również stwierdzić, że obawy budzi postawa moralna i społeczna niektórych pracowników. Ostatnio doszło np. do aresztowania kilku pracowników prezydiów dzielnicowych rad narodowych za przekraczanie kompetencji i nadużywanie stanowisk. W materiałach przygotowanych na sesję, jak też w dyskusji, domagano się zwiększenia etatów w dzielnicach. Starania o wzrost zespołów pracowniczych w 1%3 roku nie dały rezultatu, gdyż liczbę etatów zmniejszono z 922 do 912. Zdaniem mówcy, słusznie dąży się do zmniejszenia liczby etatów w administracji. Dodatkowe etaty można wygospodarować przez usprawnienie pracy, zmiany organizacyjne i walkę z biurokracją. Według analizy pracy wydziałów Prezydium Rady Narodowej m. Poznania, czas pracy administracji wykorzystywany jest nieefektywnie. Na dowód można przytoczyć wiele przykładów marnotrawstwa czasu urzędników na skutek biurokratycznej, zbędnej korespondencji i formalizmu w załatwianiu interesantów, niewłaściwą organizację pracy w biurach. Na zakończenie, po udzieleniu odpowiedzi na pytania, jakie postawili w dyskusji radni dzielnicowej rady, mówca podzielił się z Radą kilkoma uwagami o realizacji uchwał VIII Plenum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Pierwszym problemem jest koordynacjazarządzania gospodarką, gdyż faktem jest, że wiele jej dziedzin wymyka się ciągle spod kontroli rad narodowych i jej organów. W związku z tym potrzebna będzie w roku 1963 generalna ofensywa Rady Narodowej na resorty i jednostki nie podporządkowane Radzie. Drugim problemem jest walka o usprawnienie pracy administracji. Uwolnienie jej od wielu zbędnych czynności, bezduszności, formalizmu i biurokracji. Trzecim problemem jest dalsze rozwijanie funkcji społecznego zarządzania, wzrost samodzielności komisji, przyciąganie do pracy różnych organizacji społecznych. N a tym dyskusję zakończono. Przed wysłuchaniem informacji Jerzego Kusiaka o pracy Prezydium w okresie międzysesyjnym podjęto uchwały w sprawach budżetowych i w sprawie bezpłatnych przewozów środkaimi komunikacji miejskiej. N astępnie zabrał głos wiceprzewodniczący Prezydium, radny Dionizy Balasiewicz, który zapoznał Radę z projektem uchwały w sprawie górnej granicy opłat za korzystanie z centralnego ogrzewania, dostaw wody ciepłej i korzystanie z wind. Projekt uchwały zyskał pozytywną opinię Komisji Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej oraz Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych. Ze swej strony mówca umotywował zgłoszony projekt w ten sposób: Obecny system opiera się na rozliczaniu faktycznych kosztów, notowanych w poszczególnych jednostkach ogrzewniczych, co powoduje znaczne zróżnicowanie w stawkach pobieranych w mieście i naraża na dopłaty. Dzielnicowe zarządy budynków mieszkalnych nie są zainteresowane obniżaniem kosztów gospodarki cieplnej, gdyż rozliczają faktyczne nakłady, również te, które wynikają z nieprawidłowej gospodarki czy konserwacji urządzeń jednolitych centralnego ogrzewania i dźwigów. Z tej przyczyny wprowadzenie stałych opłat będzie zgodne z interesem mieszkańców. Oczywiście ci mieszkańcy, którzy dotychczas korzystali z lepszych urządzeń i płacili mniej, mogą być teimu przeciwni, ale trzeba dodać, że faktycznie rozliczane koszty rosną, szczególnie w związku z podwyższoną amortyzacją. Równocześnie radny D. Balasiewicz udzielił wyjaśnień w sprawie kładki dla pieszych na Wildzie. Jest możliwość wykorzystania w późniejszym okresie kładki założonej tymczasowo przy Moście Dworcowym. Można ją będzie zainstalować na Dębcu, przy ul. Krańcowej i na Osiedlu Warszawskim.

Ponieważ radni nie zgłosili żadnej interpelacji radny Marian Paluchowski obrady zamknął.

Marian

Gen o wefiak

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1963.04/06 R.31 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry