STANISŁAW KOŁACZKOWSKI

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1961.04/06 R.29 Nr2

Czas czytania: ok. 22 min.

PROBLEMY WODNE POZNANIA

SA TO problemy miasta liczącego 400 000 mieszkańców, a w niedalekiej przyszłości 500 do 600 tysięcy, w roku 2000 być może 800 000 czy nawet 1 milion.

Na temat wody pisze się i mówi dużo, nie zawsze całkiem zgodnie z rzeczywistością. Dotyczy ko zwłaszcza przerażających wizji ludzkości ginącej z pragnienia albo co najmniej gromad ludzi ze smutkiem wędrujących wzdłuż rzek i strumieni zamienionnych w cuchnące kanały ściekowe. Pomijając te ultra pesymistyczne wypowiedzi, trzeba stwierdzić, że stałe uświadamianie społeczeństwu znaczenia wody dla gospodarki ogólnonarodowej, jest potrzebne i może być pożyteczne pod warunkiem wszakże zachowania właściwych proporcji wymagań, dążeń i realizacji zamierzeń. Niewiele pomoże rozdzieranie szat nad złym stanem wody, jeżeli nie będziemy umieli technicznie rozwiązywać istniejących i wciąż powstających trudności, dotyczących ilości i jakości wody. Gospodarcze znaczenie wody nie wyczerpuje bynajmniej wszystkich wartości wody, której znaczenie daleko przewyższa wszystkie inne surowce. Bo woda jest wprawdzie - a raczej bywa - również surowcem, lecz przede wszystkim stanowi ona nie rozdzielną część przyrody, wśród której żyjemy i która nas utrzymuje przy życiu. Nie można mówić o rozwoju społeczeństw i ich kultury bez wody. Przypatrzmy się teraz, jak na tle tych oczywistych prawd wygląda nasze miasto - Poznań, stolica ziemi Wielkopolskiej.

Główną arterią wodną tej ziemi jest rzeka Warta, nad którą leży Poznań.

Uświadomijmy sobie teraz trzy proste fakty: 1 ° - bez Warty nie byłoby Poznania, a przynajmniej inie byłby on miastem o dużym znaczeniu gospodarczym, które niewątpliwie wynika II jego dobrego położenia geograficznego, m. in. z jego położenia nad rzeką Wartą; 2° - rzeka Warta nie zaczyna się i 3° - nie kończy się w Poznaniu. Fakty te są bardzo oczywiste, lecz czy naprawdę są one w pełni zrozumiałe i zawsze jasno i konsekwentnie stawiane? Spróbujmy przyłożyć tu miarę faktów. W X wieku gród Poznań leżał nad rzeką, która 'bezpośrednio była z nim związana jako jeden z najlepszych środków obrony, źródło wody i 'droga transportu. W 1000 lat później, tj. dziś, nad rzeką leżą peryferie miasta. Wzdłuż rzeki ciągną się nie zagospodarowane łęgi. Czy można w tych warunkach mówić o budowaniu pięknych itras północpołudnie właśnie wzdłuż Warty, ulic i bulwarów stokroć piękniejszych niż najpiękniejsza ulica w mieście, bo ozdobionych rzeką, tym płynnym, życiodajnym żywiołem?

o tym, że Poznań leży nad Wartą, przypomniano sobie w ostatnich tygodniach 1959 roku, kiedy zabrakło w niej wody. Dlaczego? No, bo w roku 1959 panowała długotrwała susza, stan wody się obniżył, dopływ wód powierzchniowych i gruntowych zmalał. Gdy w dodatku nastał mróz i ściął rzekę lodem, zabrakło wody dla naszych wodociągów, tzn. nie całkiem dosłownie zabrakło, bo zawsze jeszcze płynęło w rzece dziesięć razy tyle wody, ile potrzebuje miasto, lecz urządzenia wodociągowe niektórych zakładów przemysłowych nie były przygotowane na tak niskie stany wody. Trzeba było zastosować środki awaryjne, by zapewnić mieszkańcom wodę do picia. Tu już wystąpił jaskrawo drugi fakt: Warta nie zaczyna się w Poznaniu, woda Warty na wysokości Poznania pochodzi ze zlewni o powierzchni ponad 25 000 km 2 . Od gospodarki wodnej w tej zlewni zależy więc los Warty w Poznaniu. Zarówno stany najniższe jak i najwyższe mogą być bardzo groźne dla miasta. Jak wygląda gospodarka we wspomnianej zlewni? Zacznę od powodzi.

Ostatnia niezwykle duża powódź groziła miastu w roku 1924. Kto pamięta ten rok, wie, że wtedy tylko z największym trudem uratowano najniżej położone Stare Miasto od zniszczeń zalewu. Pamiętam groźny, ale i wspaniały widok olbrzymiej rzeki, wypełniającej całą szerokość pradoliny poniżej Poznania. Tak zapewne wyglądała Warta przed wiekami, gdy żłobiła sobie prakoryto. Po dramatycznej walce w roku 1924 obwarowano rzekę powyżej Poznania wałami na długości około 160 km w celu zabezpieczenia wiosek i tysięcy ha pól Uprawnych. Tym samym jednak odcięto naturalne możliwości retencji wody w ilości około 400 min m 3 . Przy tym samym przepływie wody w Poznaniu, jaki był w roku 1924 (około 1600 m 3 / s , tj. około 140 000 000 m S wody na dobę), poziom wody w Poznaniu byłby o 1,20 m wyższy niż w roku 1924. Dodać tu należy, że w latach 1947/48 koryto Warty zwężono nasypem mostu drogowego. Czy robi się coś dla uchronienia Poznania od nadmiaru i niedoboru wody? Owszem, nawet dużo. Przygotowuje się mianowicie budowę dwóch zbiorników wodnych, jednego na Prośnie w Wielowsi Klasztornej, a drugiego na Warcie w Jeziorsku. Projekt zbiornika w Jeziorsku to dzieło Józefa Głuszaka, kierownika Wydziału Gospodarki Wodnej Prezydium WRN i RN m. Poznania. Pierwotnie zarówno Niemcy w czasie oikuipacji, jak i po wojnie polscy hydrotechnicy przewidywali budowę zbiornika w Działoszynie. Przypuszczano, że można tu będzie zmagazynować do 1 mld m 3 wody. Bliższe dane wykazały, że zbiornik w Działoszynie mógłby zmagazynować maksimum 150 .min m 3 rocznie, a w Jeziorsku, praktycznie biorąc, dwa razy więcej.

Warunki geologiczne do budowy zibiornika w Jeziorsku są lepsze, a dysponowanie wodą możliwe dla rejonu przemysłowego komińsko-tureckiego i kanału Warta-Gopło. Co na tym zyska Poznań? Najniższy stan wody notowany w ostatnich latach wynosił 17 m 3 /s. W dniu 11. XII. 1959 r. zanotowano przepływ jeszcze niższy - 11,9 m 3 /s. Zbiornik w Jeziorsku zapewni Poznaniowi 50-60 m 3 /s. minimum. Klasa drogi wodnej z V zmieni się ma III, Wartą Ibędą mogły płynąć barki 600 t, rolnictwo, przemysł, żegluga, wodociągi miejskie będą miały wody w bród, a powódź przestanie być groźna. Ma więc Poznań szanse zostania ponownie miastem portowym, o centralnym położeniu, dobrym połączeniu wodnym ze Śląskiem, Szczecinem i Gdańskiem, przez Odrę i kanały Odra-Sprewa i Odra-Ravela - z całą Europą

Stanisław Ko łaczko wsk izachodnią, w przyszłości zaś poprzez Wisłę również i z Europą wschodnią. A Poznań -. ważny węzeł komunikacyjny - ma co wywozić i przywozić.

Nieczynne dziś sterczą smutnie nad Wartą urządzenia załadowcze gazowni poznańskiej, nie wykorzystane są urządzenia w Starołęce, nadbrzeże przy fabryce superfosfatu .. . Sama tylko lubońska krochmalnia mogłaby wysyłać kilkadziesiąt tysięcy ton swoich produktów rocznie do Szczecina lub eksportować wprost wodną drogą śródlądową tanio i oszczędnie. Dla połączenia wodnego Poznań-Śląsk przewiduje się skrócenie o połowę długości drogi wodnej przez budowę dodatkowego kanału. Niemałą rolę odgrywać tu będzie zbiornik retencyjny na Prośnie w Wielowsi Klasztornej. Pięciolatka 1961-&5 przyniesie rozwiązanie poznańskiego węzła wodnego.

Główne koryto ma być poprowadzone pod nowym mostem (Chrobrego), zakole koło Gazowni ma być odcięte. Budowa nowych mostów nad Cybiną i Wartą jest już zatwierdzona. Zarząd Dróg Wodnych porządkuje koryto rzeki, miasto uporządkuje międizywale i wały. A może urbaniści zapuanują tu piękne dzielnice nadrzeczne i arterie komunikacyjne, choćby do Puszczykówka, Rogalinka, zamiast nudnych, zakurzonych, rozprażonych szos? Warta nie kończy się w Poznaniu. Do miasta wpływa rzeka średnio zanieczyszczona, przy czym głównym tego sprawcą są Lubońskie Zakłady Ziemniaczane. W porze letniej, gdy krochmalnia jest nieczynna, stan rzeki jest lepszy, jesienią i wiosną rzeka wygląda nieraz skandalicznie: woda jest mętna, dużo w niej zawiesin, szczątków ziemniaków, ziaren skrobi, skupisk organizmów rozwijających się doskonale na pożywce ściekowej. Jesienią i wiosną nikt się w rzece nie kąpie, toteż poza wodociągami i elektrownią, które staczają nieraz bohaterskie boje, by utrzymać w pełnym ruchu swoje urządzenia, mieszkańcy miasta dość obojętnie przechodzą obok zanieczyszczonej rzeki. Latem, między kampaniami ziemniaczanymi, woda Warty wcale nie jest czysta. Cały rok czynne są przecież: drożdżownia i krochmalnia pszenna, wytwórnia kleju, fabryka superfosfatu, Stomil, zakłady przemysłu spożywczego, tłuszczowego itd. Te ostatnie znajdują się już w granicach miasta. Jeszcze dalej, w północnej części miasta wpływa do Warty razem z wodami Bogdanki 50 000 m 3 na dobę ścieków miejskich, zupełnie nie oczyszczanych, a poniżej nowego mostu drogowego wpływa drugie tyle. Tak "spreparowana" Warta płynie dalej na północ, potem na zachód i dąży do Odry.

Zobaczmy teraz, jak wyglądają inne ścieki wodne w obrębie miasta. Jest ich 16. Omówię tylko dwa najważniejsze: Bogdankę i Cyibinę. Bogdanka wypływa z jeziora Strzeszynek w obrębie miasta i nie zanieczyszczana żadnymi ściekami płynie na południowy wschód poprzez ogromny pas zieleni, tworzy jezioro Rusałkę, zasila pływalnię otwartą przy ul. Niestachowskiej i stawy w Parku Sołackim, płynie dalej rowem otwartym aż do Al. Pułaskiego. Tu strumień chowa się pod ziemię.

Cybiną ma swe źródło daleko od Poznania, w lasach czerniejewskich pod Gnieznem, przepływa przez Iwno, jezioro Góra, U sarzewskie i Swarzędzkie.

Jej zlewnia wynosi 212 km 2 . Na obszar miasta wpływa bezpośrednio z Jeziora Swarzędzkiego, zanieczyszczonego silnie ściekami Swarzędza, dalej przez Antonin, Kobylepole, Park Maltański do Jeziora Maltańskiego, stąd pod mostami łączącymi Ostrów Tumski ze Środka do wielkiej doliny Warty, gdzie łączy swe wody ze strumieniem Główna, by razem z nim wpłynąć do Warty na wysokości ul. Serbskiej. Znaczenie Cybiny jest podobne jak Bogdanki:przepływa tereny przeznaczone na "płuca miasta". Niestety, Cybina skażona już u wypływu z Jeziora Swarzędzkiego nie ma możności wyzbycia się tych zanieczyszczeń. Ścieki z browaru Kobylepole i trzech osiedli zanieczyszczają ją do tego stopnia, że w rezultacie Jezioro Maltańskie - przeznaczone na ośrodek sportów wodnych - nie nadaje się do kąpieli. Do Jeziora Maltańskiego wpływał do niedawna jeszcze strumień Piaśnica, lewobrzeżny dopływ Cyibiny. Piaśnica zanieczyszczona bardzo silnie ściekami papierni Malta z kolei zanieczyszczała Jezioro Maltańskie. Od kilku jednak lat płynie w kierunku odwrotnym, stała się dopływem Obrzycy wpływającej do Warty z prawego brzegu. Nowym odbiornikiem ścieków papierni jest w rezultacie rzeka Warta (nawiasem mówiąc powyżej łazienek miejskich). Mógłby ktoś zapytać, po co akurat kąpać się w zanieczyszczonej Cybinie lub Jeziorze Maltańskim? Czyż brak jest wody czystej? Spróbuję zrobić zestawienie kąpielisk dostępnych dla mieszkańców Poznania. Najczystszą wodę posiadamy w Jeziorze K i e r s k i m. Piękne to jezioro mogłoby służyć jako miejsce wytchnienia i sportów wodnych tysiącom ludzi, ma jednak poważne mankamenty: jest nie zagospodarowane i odległe od centrum miasta o 12 km, co przy braku taniej i dobrej komunikacji stanowi poważną trudność w korzystaniu z jego dobrodziejstwa. Jezioro S t r z e s z y n e k ma również dobrą wodę, leży bliżej Poznania (9 km), lecz komunikacja także zła, zagospodarowania nie ma, kąpielisko małe, przeładowane, zaplecza brak. Jezioro R u s a łka w Panku Golęcińskim. Kąpie się tu mnóstwo ludzi, lecz brzegi są zupełnie nie zagospodarowane, nie ma tu ani plaży, ani restauracji, ani.. . żadnego urządzenia potrzebnego dla utrzymania porządku, umilenia pobytu, wypoczynku, poza samochodem z piwem, oranżadą i serdelkami w niedzielę. Łazienki rzeczne mad Wartą. Budyneczki ładne, plaża gorsza, woda bardzo zła. A latem, zwłaszcza w niedzielę, oba brzegi Warty oblepione dosłownie ludźmi, od mostu Rocha do Dębiny włącznie. W dni upalne 400 000 ludzi nie może wyjechać nad morze czy choćby do Puszczykówka, Rogalinka, Strzeszynka lub Kiekrza. Zresztą i w Rogalinku i Puszczykówku woda nie jest zbyt czysta. W samym Puszczykowie, tuż przy licznie odwiedzanym kąpielisku, uchodzą ścieki z pobliskiego domu wczasowego. W okolicach Poznania mamy kilka atrakcyjnych ośrodków wodnych.

W odległości 20 km od Poznania znajduje się Jezioro K ó r n i c k i e - położone wśród lasów; niestety stale jest zanieczyszczane ściekami i nie nadaje się do kąpieli. Czystą ma wodę Jezioro L u s o w s k i e (14 km od Poznania), ale ibrak dogodnej komunikacji. Pięknie jest położone Jezioro Ł o n i e w - skie, odległe 10 km od Leszna, a blisko niego znajduje się kąpielisko w Osiecznie - kiedyś urządzone, dziś zaniedbane, zagrożone ściekami ze zlewni mleka. Przepiękne jeziora: D o m i n i e c k i e z kąpieliskiem w Boszkowie, Z b ą s z y ń s k i e z kąpieliskiem w Zbąszyniu oraz Jar a c z e w - s K i e w Sierakowie - są niestety zbyt odległe od Poznania. Dwa jeziora W o l s z t Y ń s k i e i P e r z y ń s k i e z kąpieliskami obydwa zanieczyszczone ściekami. Kąpielisko w Obrzycku i Wronkach nad Wartą nie nadaje się do użytku "dzięki" ściekom m. Poznania. Jezioro L i p n o koło Stęszewa i Jezioro W i t o b e l s k i e - kiedyś miejsce sportów wodnych (regaty wioślarskie), dziś roszarriia w Stęszewie "wykończyła" je zupełnie,

6 Kronika Miasta Poznania 2

Stanisław Kołaczkowskiłącznie z jeziorem Ł ó d ź i przyległą częścią jeziora D y m a c z e w o, które na przeciwległym krańcu mogłoby jeszcze służyć za piękne miejsce wczasowe, lecz; brak jest zagospodarowania i komunikacji. Bliziutko Poznania, wśród lasów w Parku Narodowym leży Jezioro G ór e c k i e . Na miejscu baza PTTK, restauracja <m wzgórzu, niestety jest ono zanieczyszczone ściekami z prewentorium przeciwgruźliczego J eziory. Warto jeszcze wymienić Jezioro P o w i d z K i e (1200 ha), największy zbiornik wody w naszym województwie (nawiasem mówiąc haniebnie ogołocony Z lasów). Z innymi jeziorami Poznań nie posiada komunikacji weekendowej.

Czy są jakieś plany poprawienia stanu naszych kąpielisk i udostępnienia ich dla ludzi pracy? Niewątpliwie tak, ale zbyt mało wysiłku wkłada się w ich realizację. Oto przykład. Jezioro Maltańskie, o którego zanieczyszczeniu wspomniałem, ma być wraz z rzeką Cyhiną "uzdrowione". W planach kanalizacji miasta przewiduje się pobudowanie kolektora G, który ma przejąć ścieki z trzech osiedli kolejowych, z browaru Kobylepole, z papierni Malta i odprowadzić je do kolektora prawobrzeżnego. Przemysł i PKP mają finansować jego budowę. Były rady, narady, dokumentacja techniczna miała być gotowa do roku 1960, budowa do 1962. Niestety, według oświadczenia Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji budowa nie "weszła" do planu S-letniego. Tymczasem wytwórnia wódek (sic!) na Komandorii, która miała być przeniesiona Z terenów parkowych Malty, zamiast się zlikwidować - rozbudowuje się. Zamiast ośrodka wypoczynku, sportów wodnych" kąpieliska - wytwórnia wódek. Coś tu nie w porządku. Kto zawinił? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji nie zgodzi się na wpuszczenie większych ilości ścieków do kanalizacji, bo syfon śródecki jest przeciążony. Nie jest to jedyny wypadek łamania przepisów. Np. papiernia Malta jest na obecnym terenie ograniczona w rozwoju z uwagi na brak wody i odbiornika ścieków, mimo to stale się rozbudowuje, zamiast stopniowo się likwidować. Podobnie jest z gazownią i elektrownią. Ta ostatnia np. zanieczyszcza miasto pyłem, brzegi rzeki Warty zamieniła w-hałdy żużla, a rzekę Cybinię, do której odprowadza nie oczyszczone ścieki z hydraulicznego odpopielania, zamieniła w kanał ściekowy. Rzeka Warta poniżej Poznania przepływa przez bardzo malownicze okolice: Owińska, Marianowo, Bolechowo, Biedrusko, Oborniki, Obrzycko. Piękne by to były miejsca wypoczynkowe, gdyby nie ścieki m. Poznania. Czy robi się coś w celu poprawy tego przykrego stanu? W chwili obecnej nie można oczyszczać wszystkich ścieków miejskich (choćby tylko mechanicznie) w istniejącej oczyszczalni, bo: 1) oczyszczalnia ta, uruchomiona w roku 1948 i wyposażona w trzy osadniki, była obliczona na obsługę miasta 200-tysięcznego, 2) zdolność przepompowni ścieków wynosi 55 000 m 3 na dobę. Gdyby do tej oczyszczalni kierować wszystkie ścieki, czas przepływu przez osadniki skróciłby się o połowę, ilość osadów wzrosłaby, trzeba by skrócić czas fermentacji osadów, zwiększyć pojemność otwartych komór fermentacyjnych i powierzchnię poletek lub przetłaczać osad prEefermentowany do gospodarstwa rolnego Naramowice. Kiedyś był rurociąg na te osady - został- zdemontowany. Podobno były również kompletne urządzenia do rozdeszczania ścieków. Powędrowały na złom. A szkoda, bo przydałyby się dziś np. lubońskiej krochmalni. Istnieje więc realna możliwość oczyszczania wstępnego wszystkich ścieków lewobrzeżnego kolektora m. Poznania. Zmniejszyłoby to ładunek zanieczyszczeń wprowadzany do rzeki Warty o jakieś 20% w przeliczeniu na biochemiczne zapotrzebowanie tlenu, ważne z uwagi na zawartość tlenu w rzece, oraz o 40 do J/o zawiesin łatwo opadających i pływających. Miałoby to bardzo dodatni wpływ na stan czystości rzeki. Według uzyskanych z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji informacji są już pompy do przepompowywania wszystkich ścieków w czasie suchej pogody, a projekt wstępny modernizacji oczyszczalni ścieków miał być ukończony w maju 1960 roku. Przyjmując "normalne" tempo robót, należy liczyć, że częściowe odciążenie rzeki Warty nastąpi nie wcześniej niż w roku 1963. To co powiedziałem, nie rozwiązuje w zupełności sprawy zanieczyszczenia rzeki Warty. Pozostaje prawobrzeżna część miasta z nie ukończonym do dziś kolektorem, z którym mają spływać nie oczyszczone ścieki do strumienia Główna, a nim na razie do Warty, do czasu wybudowania nowej centralnej oczyszczalni ścieków. Projekt wstępny tej oczyszczalni wykonuje się od roku 1954 we Wrocławiu. Miał być gotowy w marcu 1960 roku. W 1965 roku mają być rozpoczęte pierwsze prace: obwałowanie terenu nad Wartą w Koziegłowach. Projekt techniczny ma być zlecony w roku 1961, a więc budowa może być rozpoczęta... chyba nie wcześniej niż w roku 1970. Są jeszcze dwie inne ważne sprawy wodne w Poznaniu. Pierwsza z nich to zaopatrzenie w wodę istniejących dzielnic, druga - to zaopatrzenie w wodę i odprowadzenie ścieków nowych dzielnic. Ponieważ na temat wodociągów napisano już obszerny artykuł w "Kronice miasta Poznania" *, ograniczę się tylko do kilku uwag. W chwili obecnej ujęcie wody i stacja odżelaziaczy i filtrów jest rozbudowywana i w roku 1961 produkcja wody znacznie wzrośnie. Z ogólnej ilości na rzeczywiste zużycie w gospodarstwie domowym przypadnie około 6070 l/Md, resztę pochłonie przemysł, polewanie ulic, ogrodów itd. W roku 1980 przewiduje się według założeń opracowanych przez EPBK w Poznaniu zużycie 427 l/Md, z czego gospodarstwa domowe zużywać będą 35%. Zapotrzebowanie wody ma wynieść wraz z rezerwą 380 000 m 3 /d. Pokrycie zapotrzebowania ma dać obecne oraz new e ujęcie wody. Gdyby założyć dostateczną w przyszłości czystość wody rzeki Warty i sztuczną jej infiltrację, można by szacunkowo z nowego ujęcia uzyskiwać tyle, że brakowałoby jedynie 80 000 m 3 /d. MPWK przewiduje w roku 1970 budowę studzien poziomych Ranneya, które mogą dostarczyć miastu brakujących ilości wody.

W celu doprowadzenia do miasta wody z nowego ujęcia projektuje się budowę nowych magistrali i zbiorników wody czystej, które mają zapewnić wyrównanie ciśnienia w sieci i zapas wody na wypadek awarii stacji pomp. Rozwiązanie całego problemu nie jest łatwe. Wydaje mi się, że nowe ujęcie jest bezsprzecznie potrzebne dla rozwijającego się stale miasta. Nie przesądza to jednak sposobu jego realizacji. Powstaje pytanie, czy dla mających powstać nowych osiedli już teraz nie można by zdobyć wody, bez której trudno budować njp. osiedle Winogrady lub dzielnicę Rataje. Źródła takiej wody istnieją. Dla awaryjnego zaopatrzenia miasta w wodę projektuje się budowę dalszych studzien czerpiących wodę z wodonośców czwartorzędowych, stosunkowo płytkich. Przemysł częściowo korzysta z trzeciorzędowych wód mioceńskich, które występują na głębokości 120, 150 m w postaci wód artezyj

* "Kronika miasta Poznania" nr 1/59 i 3/59.

8*

Stanisław Ko łaczko wsk i

skich. Niektóre z nich są bezbanwne, krystalicznie czyste (np. w Czerwonaku), inne zabarwione na kolor brunatny wskutek stykania się z pokładami węgla brunatnego. Według niektórych opinii ich zasobność pozwala na czerpanie do 25 000 m 3 na dobę. Brak jest dokładnego rozeznania zasobów tych wód. W każdym razie według opinii kierownika poznańskiej placówki Przedsiębiorstwa Geologicznego Gospodarki Komunalnej - Północ, mgra T. Błaszyka, można by uzyskiwać 5000, a może nawet do 10 000 m 3 na dobę, co wystarczałoby dla dzielnic po 25-50 000 mieszkańców. Badania hydrogeologiczne są pilnie potrzebne. Sądzę, że nie od rzeczy byłoby również szczegółowe przeanalizowanie możliwości budowy lokalnych sieci wody surowej rzecznej ma potrzeby poszczególnych zakładów przemysłowych, z której to sieci można by również czerpać wodę do mycia ulic, polewania ogrodów, gaszenia pożarów. Z czasem -sieć taka mogłaby być rozbudowywana, przede wszystkim na koszt przemysłu - głównego jej użytkownika. Reasumując można stwierdzić, że wody będzie miał Poznań pod dostatkiem, o ile spełni kilka warunków: - Poznań winien usilnie popierać budowę dużych zbiorników wodnych w zlewni rzeki Warty oraz przygotować uregulowanie węzła wodnego w mieście przez unormowanie poziomu wody i zagospodarowanie obu brzegów rzeki Warty, budowę arterii komunikacyjnych wzdłuż rzeki i stworzenie centrum handlowego, mieszkaniowego i rekreacyjnego nad brzegami rzeki Warty; - W celu zabezpieczenia mieszkańcom Poznania warunków wypoczynku, miasto powinno stworzyć ośrodki weekendowe i wczasowe w lasach nad rzekami, jeziorami w mieście i jego okolicach (w porozumieniu z WRN), przewidzieć kredyty na cele renowacji zniszczonych obiektów tego rodzaju i chronić wody przed zanieczyszczeniem wskutek dopływu ścieków przez ścisłe przestrzeganie przepisów prawa wodnego; - Przewidzieć należy rozbudowę środków komunikacyjnych (również wodnych) umożliwiających wygodne połączenie Poznania znajpiękniejszymi ośrodkami wypoczynkowymi dla ludzi pracy wśród nieskażonej przyrody lasów i wód, - Jak naj rychlej trzeba przeprowadzić modernizację przepompownI i oczyszczalni ścieków, ukończyć budowę kolektora prawobrzeżnego i uruchomić go choćby z prowizorycznym mechanicznym oczyszczaniem ścieków, nie zaniedbując sprawy budowy nowej oczyszczalni ścieków, która powinna w pełni obsłużyć duży Poznań; - Przeprowadzić jak naj rychlej badania zasobów wód podziemnych w celu dostarczenia wody nowym dzielnicom miasta i jednocześnie przygotować budowę nowego ujęcia; - Przewidzieć budowę sieci wody przemysłowej dla największych zakładów produkcyjnych i na potrzeby miejskie nie wymagające wody czystej. ZYCIE

KULTURALNE

NORBERT

KARASKIEW1CZ

POZNAŃSKIE CHÓRY

JVIEDY mówimy o potrzebie współżycia na co dzień ze sztuką, mamy na myśli nie tylko oficjalne, zawodowe instytucje artystyczne. Bo czym wytłumaczyć entuzjazm tysięcy amatorów-śpiewaków, młodych i starych, reprezentantów wszystkich zawodów, którzy bezinteresownie spędzają wolny czas na muzykowaniu, jak nie potrzebą wypowiedzenia własnych emocji, tęsknot i marzeń poprzez muzykę Palestriny, Bacha i Mozarta, poprzez oratoria i kantaty czy artystyczną albo ludową pieśń i piosenkę. I zadziwiające, że entuzjazm ten i spontaniczność łączą się z surową dyscypliną artystyczną i świetną organizacją. One też zapewniają Wielkopolskiemu Związkowi Śpiewaczemu i zespołom nie zrzeszonym nie tylko trwałość wspaniałych tradycji tutejszego amatorstwa wokalnego, ale bezustannie działalność tę dynamizują i wzbogacają. Problematyka związana z działalnością chórów poznańskich jest złożona, pasjonująca w tym samym stopniu artystę i historyka, co polityka kulturalnego i socjologa. Wybieram z niej kilka zjawisk nie tyle najbardziej typowych co reprezentacyjnych z punktu widzenia osiągnięć artystycznych i ściśle powiązanych z oficjalnym nurtem naszego życia koncertowego. Tradycje i wartości na skalę europejską wysuwają na czoło Chór l Chłopięcy i Męski przy Filharmonii Poznańskiej, znany jako Chór Stuligrosza. Początki tradycji śpiewaczych Poznania sięgają wieku XV, kiedy na długo przed słynną Kapelą Rorantystów na Wawelu Poznań szczycił się własną Kapelą Katedralną, złożoną z 12 śpiewaków (8 scholarzy i 4 kleryków). Obok chorału gregoriańskiego wykonywano już pieśni wielogłosowe, z których niestety jedna tylko zachowała się w Bibliotece Kórnickiej: Chwała Tobie, Gospodzinie. XVI w. pozwala odnotować w repertuarze chóru wielu czołowych kompozytorów polskich, jak Wacław z Szamotuł, wychowanek poznańskiej Akademii Lubrańskiego, Mikołaj Gomółka, Marcin Leopolita, Tomasz Szadek czy Krzysztof Borek. W repertuarze kapeli znajdują się również utwory Palestriny, Orlando di Lasso i Henryka Fincka. Okres baroku z jego wielkimi formami wokalno-instrumentalnymi wpływa na zastąpienie głosów chłopięcych żeńskimi i rozbudowanie Kapeli również o zespół instrumentalny. Bach i Haendel, a w epoce klasycyzmu Mozart, Bańkowski, Milwid czy Zwierzchowski świadczą o dużych ambicjach artystycznych głównego ośrodka życia muzycznego ówczesnego Poznania. Idea chóru chłopięcego i męskiego zostaje jednak na nowo podjęta z inicjatywy wybitnego i zasłużonego dla kultury polskiej muzykologa dra Józefa Surzyńskiego (1884). Reorganizacja zespołu wiąże się z nowymi wykona

Norbert Karaśkiewicz

niami arcydzieł polskiej literatury muzycznej, świeżo odkrytymi przez Surzyńskiego na Wawelu. W ciężkim okresie niemieckiego kulturkampfu zasłużonym działaczem, odważnym i zdolnym organizatorem okazuje się następca Surzyńskiego - Bolesław Dembiński (1894-1915). Ale europejską sławę zespół zdobywa dopiero po I wojnie światowej.

Olbrzymie wymagania, jakie narzucił mu dr Wacław Gieburowski, doprowadziły do tak wysokiego poziomu artystycznego, że chórem poznańskim zaczyna interesować się zagranica. Przychodzą kolejne zaproszenia z Pragi (1928), Budapesztu (1931), Wiednia (1932), Frankfurtu nad Menem (1934), Paryża (Wystawa Światowa w r. 1937) i Stanów Zjednoczonych, do których wyjazd udaremnił wybuch II wojny światowej. Wacław Gieburowski, aresztowany i osadzony w więzieniu, umiera, a chór rozpada się. Z niedobitków (16 chłopców i 8 mężczyzn) wychowanek Gieburowskiego - Stefan Stuligrosz tworzy mały zespół, który kontynuuje działalność w okresie okupacji. Próby odbywają się w mieszkaniach śpiewaków, a najczęściej u pp. Piekarczyków w sąsiedztwie hitlerowskiego więzienia na Młyńskiej. Chór był więc jedyną polską placówką działającą w tym czasie w Poznaniu, a kościół na Łazarzu jedynym miejscem, gdzie można było słuchać muzyki polskiej, dawnej i współczesnej (m. in. Szeligowski i Maklakiewicz). Po wyzwoleniu zespół uzupełniono początkowo do 60, a później do 87 śpiewaków. Oficjalne koncerty są jednak sporadyczne i dopiero występ w Warszawie na Festiwalu Muzyki Polskiej w r. 1950 zwraca uwagę czynników oficjalnych, a przede wszystkim ówczesnego ministra kultury i sztuki Włodzimierza Sokorskiego - na wysoki poziom artystyczny chóru. Przyznanie II nagrody (I uzyskał zawodowy Chór Filharmonii Krakowskiej) osobno dyrygentowi Stefanowi Stuligroszowi i zespołowi połączone jest z przyznaniem stałej subwencji MiniStefan Stuligrosz sterstwa Kultury i Sztuki oraz oddaniem chóru pod artystyczną i organizacyjna opiekę Filharmonii Poznańskiej. Stałe koncerty w ramach planów repertuarowych Filharmonii Poznańskiej przyczyniły się do systematycznej i ambitnej działalności zespołu, czego rezultatem są występy w największych ośrodkach muzycznych w Polsce, liczne zaproszenia z zagranicy, koncerty w radio i nagrania na płyty. Chór stał się ambasadorem oraz idealnym wykonawcą arcydzieł polskiej muzyki, której najwspanialsze karty - poza Chopinem i kompozytorami XX w. - zapisali dawni mistrzowie, a między nimi przede wszystkim Gomółka, Wacław z Szamotuł czy Mikołaj Zieliński. Koncerty w r. 1958 w Związku Radzieckim (Mińsk, Ryga, Leningrad, Moskwa) inspirują Swiesznikowa do entuzjastycznej wypowiedzi w "Sowiec

.....U1l.........m,........MI MIll <<TIMH I11IM M ""'" B o o n v IlIBI1HI1MBIO"'1lI 5IBBII

Chór Stuligrosza w czaSIe koncertu w Sofii w r. 19fDki ej Kulturze", organie KC Komunistycznej Partii ZSRR. Zachwycony nie tylko wysokim poziomem chóru, ale i jego repertuarem, Swiesznikow zaleca włączenie polskiej muzyki do programów koncertowych chórów radzieckich. Z podobną reakcją spotkał się zespół w NRD w latach 1951, 1952 i 1957, gdzie doszło do niezmiernie pożytecznej konfrontacji naszych osiągnięć z działalnością lipskiego Thomaner-Chor oraz drezdeńskiego Kreuz-Chor. W repertuarze tego ostatniego znalazły się utwory Zielińskiego, Mielczewskiego i Gorczyckiego. Zadziwiająca jest też zgodność krytyki zagranicznej w ocenIe naszego chóru. Prasa radziecka, niemiecka, rumuńska czy bułgarska (1960 r.) podkreśla nie muzealną, ale żywą, bliską dzisiejszemu słuchaczowi interpretację, równe i stylowe w emisji głosów brzmienie, niezawodną intonację oraz szeroką skalę dynamiczną. Te właśnie wartości decydują o reprezentacyjnym charakterze wszystkich występów za granicą, które odbywają się w największych ośrodkach i największych salach koncertowych, transmitowane są przez radio i telewizję. Celowo eksponuję dwa problemy najbardziej istotne dla Chóru Stuligrosza: tradycję i poziom wykonawczy, które pozwoliły zespołowi stać się nie tylko cząstką poznańskiej i polskiej, lecz również europejskiej kultury. Sądzę, że bez kilkuwiecznej historii i bez oparcia się o największe osiągnięcia muzyki polskiej nie byłoby tak sprecyzowanego i artystycznie dojrzałego typu zespołu. Wypracował on ponadto swój własny styl, co pozwala mu rywalizować z nielicznymi, ale świetnymi zespołami o podobnym charakterze. I w tym sensie można mówić już dzisiaj o europejskiej randze chóru Stuligrosza.

Norbert Karaśkiewicz

Niezależnie od reprezentacji zespół ten posiada olbrzymie zasługi w wyznaczaniu najwyższych kryteriów poznańskiej wokalistyce i poznańskiemu życiu muzycznemu - tak zawodowemu, jak i amatorskiemu. Jest przedmiotem najbardziej ambitnych konfrontacji i dostarcza w zakresie metod pracy i organizacji cennego, nagromadzonego latami doświadczenia. Natomiast jego wkład do kultury narodowej można by określić krótko: jest żywym i wciąż poszerzanym o nowe odkrycia wydaniem dawnej muzyki polskiej. Same tylko prawykonania obejmują kilkadziesiąt pozycji, w tym: Cracovia civitas, Breve regnum, Pastor gregis egregius, Chwała Tobie, gospodzinie i O Najdroższy Kwiatku Anonymusa oraz Historiographi iiciem Gloria Mikołaja z Radomia z XV w., 6 pieśni Wacława z Szamotuł, niektóre psalmy Gomółki, officium Dies est laetitiae Tomasza Szadka, pieśni do tekstów polskich Cypriana Bazylika, OczY me miłe, Niech włoskie kraje, Pieśń o Bolesławie Chrobrym, Pieśń nowo uCzYniona, Nagrobek Barbary Radziwiłłówny i Duma (słowa Andrzeja z Czachrowa) Anonymusa oraz motet - Spiritus autem Domini Marcina Leopolity z XVI w., Domus mea, Iustus et palma, Magnificat na 12 głosów Lactentur coeli na 8 głosów z orkiestrą Mikołaja Zieleńskiego, Antyfona - Ave Regina coelorum, Ad Hymnos ad cantus (motet 5-głosowy z akompaniamentem orkiestry) Stanisława Szarzyńskego, Gaudę Dei gentrix, Veni Domine (3 głosy z organami) Marcina Mielczewskiego, motet koncertujący - Laetatus sum (4-głosowy chór z orkiestrą) Grzegorza Gorczyckiego oraz motet - Tol/ite portas Wincentego Maksylewicza z XVII w. Dużą wartość dokumentalną mają przede wszystkim nagrania archiwalne Polskiego Radia oraz nagrania na płyty zarówno "Polskich Nagrań", jak i Veritonu. Olbrzymie zainteresowanie tymi płytami w kraju i za granicą świadczy ponadto o popularności chóru i wykonywanej przez niego muzyki. Poziom artystyczny, ambitny repertuar i określony styl wykonawczy zespołu działają w środowisku poznańskich amatorów inspirująco. W r. 1945 powstaje 20-osobowy harcerski chór chłopięcy "Miniaturka", który śpiewa popularne, 4-głosowe pieśni i piosenki. J ego kierownictwo obejmuje w r. 1946 po Stuligroszu Jerzy Kurczewski. Już po trzech latach działalności i rozwoju zarówno ilościowego, jak artystycznego, zespół osiąga duży sukces na Międzynarodowym Festiwalu Młodzieży i Studentów w Budapeszcie (1949), zdobywając II nagrodę po znakomitym zespole bułgarskim. W tym samym czasie opiekę nad chórem przejmuje Inspektorat Oświaty. Odtąd, jako Chór Międzyszkolny, zdobywa systematycznie pierwsze miejsca na Ogólnopolskich Festiwalach Szkolnych Zespołów Artystycznych w latach 1953-1956. Występy z "Mazowszem" w Pałacu Kultury (1955 r.), w Czechosłowacji i NRD oraz pełne uznania recenzje z 3-tygodniowego pobytu na Węgrzech (1956 r.) ugruntowują popularność chóru Kurczewskiego. Powstał nowy typ zespołu, do którego w swej praktyce muzycznej chcieli nawet nawiązać Węgrzy - niestety z przyczyn obiektywnych do dalszej wymiany doświadczeń nie doszło. Charakterystyczny jest przede wszystkim repertuar, początkowo opierający się na popularnych pieśniach Moniuszki, Niewiadomskiego czy stylizacji piosenki ludowej, opracowywanych na chór przez Kurczewskiego. Zainteresowania te połączone ze swoistym charakterem opracowań (instrumentalne traktowanie niskich głosów), narzucają styl wykonawczy i precyzują adresata, którym jest masowy odbiorca. Ambicje artystyczne zespołu będą coraz większe, repertuar i styl wykonawczy coraz bardziej uwspółcześniony - a pozostanie potrzeba ciągłego kontaktu ze słuchaczem "peryferyjnym"w świetlicach, domach kultury czy na wolnym powietrzu. Podobne koncerty możemy odnotować również na koncie chóru Stuligrosza. Jego popularność w środowisku robotniczym jest równie wielka. Przychodzi jednak do nich z muzyką dawną, nieznaną i przyjmowaną przede wszystkim dzięki żywej, współczesnej interpretacji. Natomiast ewolucja zespołu Kurczewskiego dokonuje się od popularnej pieśni, często śpiewanej przez samych robotników, do współczesności tworzonej już przez kompozytora dzisiejszego. Dlatego obydwa chóry przy całkowicie odmiennych celach doskonale się uzupełniają. Chór Kurczewskiego coraz bardziej zbliża się do współczesności, podczas gdy Stuligrosza wydobywa z tradycji to, co pozostało żywe i dlatego aktualne. Odmienne założenia i cele kształtują również odmienny styl wykonawczy zarówno w emisji głosów, jak w dykcji, prowadzeniu frazy, dynamice i typie emocjonalności.

Chór Kurczewskiego

Jerzy Kurczewski

Norbert Karaśkiewicz

Kurczewski, by nie być epigonem, lecz twórcą własnego, oryginalnego zespołu, znalazł się w sytuacji pioniera. Bo o ile Stuligrosz dysponuje arcydziełami muzyki polskiej i obcej, Kurczewski może dopiero oczekiwać utworów autentycznych i współczesnych, jednocześnie pisanych z myślą o specyfice głosów chłopięcych. Sytuacji nie ratują sporadyczne kompozycje Szeligowskiego, Perkowskiego, Koszewskiego czy Penherskiego. A tym bardziej nie ratują jej przeróbki nawet tak doskonałe, jak opracowane przez Kurczewskiego na chór Pieśni dziecięce na fortepian Bartoka. Momentem przełomowym wydaje się być ogłoszony przez Wydział Kultury Prezydium Rady Narodowej m. Poznania i Chór Kurczewskiego konkurs na pieśni cztero- i pięciogłosowe z dowolną tematyką tekstów z wyłączeniem erotyków i poezji ludowej. Powinien on wywołać żywą reakcję ze strony Związku Kompozytorów Polskich, który dotychczas wykazał mało zrozumienia dla konkretnego zamówienia społecznego. Oczywiście jeden konkurs nie rozwiąże zasadniczych trudności repertuarowych. Jeśli jednak systematycznie będą wpływać autentyczne kompozycje uwzględniające skalę głosów, ich właściwości brzmienia i możliwości technczne, należy się spodziewać pełnego artystycznie wykorzystania Chóru Kurczewskiego. Zespół ten tworzy już dzisiaj świetny aparat wykonawczy, dostosowany do interpretacji najbardziej skomplikowanych, poza techniką punktualistyczną, utworów współczesnych. Doskonałe jest opanowanie solfeżu, czysta intonacja, wrażliwość dynamiczna oraz wyrównane, pełne i plastyczne brzmienie. Do ostatecznej stabilizacji wykonawczej, która w sztuce poddawana jest oczywiście ciągłej ewolucji, przyczyniło się przekształcenie w r. 1957 Chóru Międzyszkolnego w Poznański Chór Chłopięcy z własną, rozwojową szkołą podstawową, obejmującą również wychowanie muzyczne. Koncerty wymienne z Cottbus (NRD) w latach 1958 i 1960, występy w Bułgarii (1959), w Szczecinie, Warszawie, nagrania radiowe i telewizyjne, transmisje, koncerty dla szkół i organizowane dla zakładów pracy "godziny muzyki" są zarówno uznaniem dla artystycznego poziomu jak i założeń popularyzatorskich chóru. Coraz większe jest też zrozumienie jego potrzeb i specyfiki. Pięknym przykładem służy Inspektorat Oświaty, który nie dysponując kompetencjami z urzędu przynależnymi Ministerstwu Kultury (organizowanie afiszowanych i systematycznych koncertów, kontakty z zagranicą), wyraził gotowość przekazania swego reprezentacyjnego zespołu Wydziałowi Kultury Rady Narodowej m. Poznania. I znów, kiedy przechodzę z bardzo złożonej problematyki chórów młodzieżowych, na teren Młodzieżowego Domu Kultury i zespołu Mirosławy Wróblewskiej dostrzegam jedynie sprawy, które wydają mi się najbardziej istotne. Przede wszystkim poznański MDK nie zasłania się fikcją działalności kulturalnej. Wszystkie pracownie mają wspaniałe osiągnięcia, rozbudzając wśród młodych szczerą pasję uprawiania sztuki. Ale w dziedzinie śpiewu poznański MDK pierwszy zerwał z wyłącznością "mężczyzny". Bo dotychczas nikogo nie obchodziły prawdziwe w świecie dziecięcym tragedie. Jak tu tłumaczyć dziewczętom, dlaczego Stuligrosz czy Kurczewski przyjmują wyłącznie chłopców? Nie na wiele zdadzą się racje historyczne czy artystyczne. I trzeba przyznać, że w pracowitości i przejęciu się surową dyscypliną artystyczną dziewczęta w niczym nie ustępują chłopcom. Już po czterech latach działalności w r. 1954 chór Wróblewskiej zdobywa II, a w r. 1956 - I miejsce, najpierw w eliminacjach wojewódzkich artystycznych zespołów dziecięcych i młodzieżowych, a potem na Ogólnopolskim Festiwalu Szkolnych

Zespołów Artystycznych. W chwili obecnej chór liczy 70 chórzystek i 20 kandydatek, ma za sobą kilkakrotne występy w Łodzi, Pile, Gnieźnie, Koszalinie i in., a ostatnio otrzymał zaproszenie do Pałacu Młodzieży w WarszaWIe. Kłopoty repertuarowe są jednak identyczne, jak w chórze Kurczewskiego. Wróblewska opracowuje pieśni artystyczne i ludowe, polskie i obce. Pomaga jej w tym zresztą wydatnie sam Kurczewski. Ale to są tylko półśrodki, uniemożliwiające pełne pokazanie możliwości zespołu. Tymczasem rozległa skala głosów, ich specyficzna barwa i piękno, koloraturowe soprany otwierają przed kompozytorami pole do ciekawych i oryginalnych poszukiwań. A jeśli ten argument okaże się niewystarczający, może bez odpowiedzi Mirosława Wróblewska nie pozostanie wielki entuzjazm i bezinteresowne, młodzieńcze umiłowanie muzyki. Bo muzyczne zespoły młodzieżowe są podstawowym elementem wychowania estetycznego. Zainteresowanie muzyką dostarcza pasjonującego zajęcia, rozbudza wyobraźnię i pogłębia przeżycia emocjonalne. Ponadto wyrabia poczucie obowiązku, przyzwyczaja do systematycznej pracy i zachowując indywidualność jednostki, jednocześnie wdraża ją do współżycia ze społecznością. Ileż pięknych przykładów dostarcza pod tym względem Chór Dziewczęcy przy MDK. Wspólny cel i wzajemne zrozumienie stworzyły wielką rodzinę muzyczną, której więź trwa nadal po ukończeniu szkoły. Potrzeba jedynie tak doświadczanego, wszechstronnego i obdarzonego kulturą osobistą pedagoga, jakim jest Mirosława Wróblewska. Te same estetyczne i społeczne cele ożywiają pracę amatorskich chórów Wielkopolskiego Związku Śpiewaczego. Częsty współudział w koncertach Filharmonii Poznańskiej wyróżnia przede wszystkim Spółdzielczy Chór Mieszany im. St. Moniuszki. Pracuje on nad wielkimi formami wokalno-instrumentalnymi, których przygotowanie wymaga nie tylko zaawansowania technicznego, ale systematycznej i długotrwałej pracy całego zespołu. Mi/da Moniuszki, Harnasie Szymanowskiego, Fantazja na fortepian, chór i orkiestrę Beethovena, Aleksander Newski Prokofiewa, Pieśń przeznaczenia Brahmsa - oto ostatnie pozycje, jakżeż ambitne i wielostronne w wyborze.

Zainteresowanie dla wielkich form, niezależnie od pieśni a cappella, wynika z dużej kultury muzycznej zespołu, nabytej w okresie czterdziestu lat jego działalności. Tworzą go w r. 1920 byli uchodźcy z Westfalii i Nadrenii. Na szczerą pasję muzykowania, trafny i ambitny dobór repertuaru oraz umiejętności wykonawcze wywarli niewątpliwie wpływ kierownicy zespołu, a wśród nich muzycy tej miary co Raczkowski, Stanisław Wiechowicz, Mierzejewski, Tadeusz Szeligowski, Stefan Stuligrosz i ostatnio Zdzisław Szostak. Z pozycji najciekawszych wykonanych przed wojną wy

Norbert Karaśkiewiczmienię tylko IX Symfonią Beethovena, 5 kantat Bacha, Kantatę Il!uxit sol! Gorczyckiego, Stabat Mater Szymanowskiego czy Requiem Faure. Czołowe miejsca zdobywane stale na konkursach ogólnopolskich, występy w największych ośrodkach życia muzycznego kraju, transmisje radiowe, a nawet koncerty za granicą (Bochum (1930) i Drezno (1958), gdzie reprezentacyjny koncert w sali "Higienę Museum" transmitowany był przez radio niemieckie), są dowodem artystycznej aktywności i wysokiego poziomu artystycznego chóru. Jego współpraca z Filharmonią Poznańską umożliwi też słuchaczowi poznanie arcydzieł muzyki oratoryjnej i kantatowej. Natomiast godne podkreślenia jest zrozumienie okazywane dla ambicji repertuarowych zespołu ze strony Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Pracy. Pomoc organizacyjna i finansowa nie krępuje bynajmniej swobodnego rozwoju chóru, który w zamian propaguje wśród związkowców wartościową i problemową muzykę. Artystyczne cele wysuwane przez ruch amatorski nie kolidują, ale wręcz uzupełniają się z potrzebami życia związkowego.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1961.04/06 R.29 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry