Laureaci nagród Luojeujódzkich za rok 1959

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1960.10/12 R.28 Nr4

Czas czytania: ok. 86 min.

23 lutego 1960 r. Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej przyznało doroczne wojewódzkie nagrody za rok 1959: Mgrowi Eugeniuszowi Aniszczenee - za upowszechnienie kultury teatralnej, Prof. drowi Florianowi Barcińskiemu - za całokształt działalności naukowej 1 społecznej służącej rozwojowi gospodarczemu i kul turalnemu Wielkopolski, Bolesławowi Gorzelanemu - kierownikowi Domu Kultury w Środzie za pracą na polu krzewienia kultury na wsi wielkopolskiej, Bogusławowi Kogutowi - za całokształt twórczości literackiej, Prof. Gertrudzie" Konatkowskiej za całokształt działalności artystycznej 1 pedagogicznej w dziedzinie muzyki, Mgrowi Wiesławowi Porzyckiemu za działalność publicystyczną związaną z Wielkopolską i problematyką rad narodowych, Stefanowi Skorupińskiemu, twórcy i kierownikowi zespołu artystycznego we wsi Włoszakowice pow. Leszno - za pielęgnowanie tradycji i kultury ludowej regionu.

Nagrodę Zespołowąw dziedzinie urbanistyki, architektury i budownictwa: prof. mgrowi inż. arch. Władysławowi Czarneckiemu, mgrowi Witoldowi Górskiemu, mgrowi inż. arch. Zygmuntowi Kuczyńskiemu, mgrowi Dionizemu Palaczowi. Poniżej zamieszczamy krótkie biografie laureatów (z wyjątkiem biografii Bolesława Gorzelanego i Stefana Skorupińskiego).

MGR EUGENIUSZ ANISZCZENKO

Eugeniusz Aniszczenko urodził się 13 lipca 1913 r. w Łunińcu na Polesiu w rodzinie o tradycjach lekarskich. Tam też ukończył gimnazjum humanistyczne. W roku 1931 zapisuje się na studia filologii klasycznej na U niwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie, zmienia jednakże kierunek studiów 1 kończy filozofię ścisłą. Tematem je

7 Kronika Miasta Poznania 4

go pracy magisterskiej jest "Seeptycyzm Pascala". Przez cały okres studfów prowadzi dział krytyki literackiej i pisze w dziale literackim "Kuriera Wileńskiego", pracuje w kołach naukowych i przez długi czas jest prezesem Koła Studentów Filozofów. W roku 1939 rozpoczyna pracę jako psycholog-wychowawca dzieci moralnie zaniedba

Laureaci nagród wojewódzkich za rok 1959nych w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci Ulicy.

Okres okupacyjny Eugeniusz Aniszczenko spędza pod Wilnem, zatrudniony jako prezes zarządu Spółdzielni Spożywców "Praca", później w charakterze nauczyciela języka polskiego w gimnazjum. Repatriowany w roku 1945 do Poznania, rozpoczyna tu pracę w administracji. Jest początkowo referentem kultury i sztuki Starostwa Powiatowego Poznańskiego, później kierownikiem Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego Poznańskiego. E. Aniszczenko kieruj«; także działalnością kul turalną na terenie Szczecina, gdzie jest przez długi okres naczelnikiem Wojewódzkiego Wydziału Kultury i Sztuki. Równolegle pełni funkcje kierownika literackiego teatrów szczecińskich i Gniezna. Od roku 1951 poświęca się całkowicie pracy v / teatrze. Zostaje kierownikiem literackim Państwowego Teatru Ziemi Opolskiej, a w latach 1954-1957 Państwowego Teatru Dramatycznego w Częstochowie. W lutym 1957 r. Eugeniusz Aniszczenko mianowaiy został dyrektorem i kierownikiem artystycznym Państwowego Teatru im. A. Fredry w Gnieźnie. Dzięki jego zdolnościom organizacyjnym i zaletom osobistym, zespół aktorski i techniczny ustabilizował się i stopniowo zyskiwał sobie sympatię także poza granicami województwa. E. Aniszczenko reżyseruje sam szereg przedstawień. Wiele energii i sił poświęca on wraz z całym kierownictwem teatru zapewnieniu właściwej bazy materialnej i poprawieniu warunków bytowych pracowników. Cały gmach teatru uległ gruntownej przebudowie, powstały nowe warsztaty teatralne. W projekcie jest budowa Domu Aktora.

PROF. FLORIAN BARCIŃSKI

Związany z Wielkopolską od wielu lat, całą swoją wiedzę oraz ogromne doświadczenie poświęca problemowi uprzemysłowienia Wielkopolski. Jako zdolny' i ceniony pedagog niestrudzenie kształci nowe kadry ekonomistów i naukowców. Florian Barciński urodził się 4 maja 1901 r. w Skarżysku Kamiennej (woj.

kieleckie), gdzie ukończył gimnazjum.

W roku 1927 kończy Wydział Prawno- Ekonomiczny Uniwersytetu Poznańskiego i zostaje asystentem przy Katedrze Geografii Gospodarczej u prof. N owakowskiego, początkowo w Akademii Handlowej, a następnie na UP. Tytuł doktora uzyskuje 4 X 1930 r. Od r. 1938 jest wykładowcą Akademii Handlowej, a w rok później zastępcą profesora. Przedwojenny dorobek naukowy pTi_

bukowany w latach 1927-1939, obejmuje 11 pozycji, około 50 recenzji oraz przeglądy bibliografii ekonomicznej w kwartalniku "Ruch Prawniczy i Ekonomiczny". Takie pozycje jak "Wstęp do geografii gospodarczej" oraz "Geografia goispodarcza Polski" wskazują ]l a to, że autcr zmierzał do opracowania zwartego systemu geografii ekonomicznej. Spośród zagadnień szczególnie go pasjonujących należy wymienić monografie regionalne oraz problem wykorzystania surowców mineralnych dla gospodarki narodowej,' czego wyrazem były jego artykuły poświęcone zasobom surowców Wielkopolski, Kielecczyzny i całej Polski. Okres okupacyjny spędza w rodzinnym Skarżysku, pracując w spółdzielni rolniczej. W roku 1945 powraca do Poznania, by zająć się organizacją Wyższej Szkoły Ekonomicznej, założeniem filii w Szczecinie oraz wykładami 'na Uniwersytecie. Habilituje się w Poznaniu w r. 1945 i zostaje profesorem nadzwyczajnym w WSE, a w latach 19481951 jest rektorem tejże uczelni. 26 II 1959 r. mianowany został profesorem zwyczajnym. Przez ostatnie 6 lat był dziekanem Wydziału Biologii i N a uki o Ziemi. Podręcznik "Geografia gospodarcza ogólna" pióra FI. Barcińskiego przedstawia dużą wartość z punktu widzenia metodologicznego. Ciekawą pozycję przedstawia książka pl. "Człowiek zmienia oblicze ziemi" (1953), jedyne szersze opracowanie tego tematu w języku polskim. Jednakże dziedziną pasjonującą prof. Barcińskiego są w dalszym ciągu problemy surowców mineralnych oraz możliwości ich wykorzystania w gospodarce narodowej. Zamiłowania te rozszerza prof. Barciński na zagadnienia lokalizacji przemysłu i rejonizacji innych gałęzi gospodarki narodowej. W wyniku wieloletnich badań doszedł do wniosku, że konieczne jest dalsze uprzemysłowienie Wielkopolski,

gdyż przewaga przemysłu spożywczo-rolnego nie pozwala na pełny rozwój ekonomiczny tego regionu kraju. Rezultaty badań prof. Barcińskiego znajdują coraz większe zainteresowanie, czego wyrazem jest powołanie prof. FI. Barcińskiego na przewodniczącego Rady Naukowo-Ekonomicznej przy WRN oraz na członka Państwowej Komisji Regionalnych Planów Perspektywicznych. Wiele ważnych dla rozwoju gospodarczego' Wielkopolski decyzji opartych zostało na analizach naukowych opracowanych przez prof. Barcińskiego, co szczególnie odnosi się do zagospodarowania okręgu przemysłowego Konin - Koło - Turek.

Dorobek naukowy Floriana Barcińskiego od r. 1946 obejmuje 14 prac naukowych, 25 artykułów i rozpraw, 80 recenzji. W roku 1956 prof. Barciński został odznaczony przez Radę Państwa Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Laureaci nagród wojewódzkich za rok -1959

BOGUSŁAW KOGUT

Urodził się w rodzinie chłopskiej 2 IX 1925 r. w Klęczanach na Rzeszowszczyźnie. N a chłonną wyobraźnię dziecka silnie podziałał widok krwawych ruchów chłopskich w Rzeszowskiem w latach 1932-1933, których był świadkiem. Już jako pierwszoklasista napisał na glinianej tabliczce rysikiem pierwszy swój wiersz. Do gimnazjum uczęszczał w Trzebieniu pod Bydgoszczą. Zawierucha wojenna przerzuca go do rodzinnej Rzeszowszczyzny, gdzie wstępuje do szeregów Batalionów Chłopskic h. Po wojnie kończy gimnazjum w Bydgoszczy i w roku 1947 przyjeżdża do Poznania. W latach 1947-1952 studiuje polonistykę na Uniwersytecie Poznańskim, bierze równocześnie czynny udział w życiu kulturalnym, społecznym i politycznym miasta. W okresie 1953-1955 jest przewodniczącym Komisji Kultury

MRN oraz radnym, w 1956-1957 członkiem Egzekutywy KW PZPR. W reku 1957 wybrany został posłem na Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i pełni obowiązki członka Sejmowej Komisji Kul tury. Jako członek Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich, jest najpierw kierownikiem Koła Młodych, następnie sekretarzem i wiceprezesem zarządu poznańskiego oddziału ZLP. Od września 1956 r. obejmuje kierownictwo redakcji "Tygodnika Zachodniego" , prowadząc równocześnie ożywioną działalność publicystyczną oraz krytykę literacką. Bogusław Kogut jest autorem szeregu powieści, opowiadań i esejów. Pierwsze utwory literackie drukował w prasie chłopskiej (1946), potem w periodykach literackich i prasie młodzieżowej. Powieści: "Zbuntowani" (" Czytelnik" 1953 i 1954), "Zawieja" (" Czytelnik" 1954 i 1955f - stanowią ogniwa cyklu powieściowego mającego przedstawić obraz rozwoju wsi polskiej od czasów przedwojennych aż po dzień dzisiejszy. Spod jego pióra wyszły tomy poezji: "Dom ocalony" (" Czytelnik" 1953), "Kamienie w bruk" (Wydawnictwo Poznańskie 1957) oraz zbiór wierszy napisanych w podróży do ZSRR, które autor wydaje w pracy zbiorowej pl. "Wśród przyjaciół". Z opowiadań wymienić należy: "Na krecim tropie" ("Czytelnik" 1954) i "Módl się za nami" ("Czytelnik" 1955) oraz eseje "Własne i cudze" (Wydawnictwo Poznańskie 1957). W roku 1955 B. Kogut otrzymuje nagrodę literacką miesięcznika "Twórczość" za pracę "Jęczmień", która stanowi później scenariusz filmowy do filmu fabularnego o Wielkopolsce. Wyrazem jego wielkiej dojrzałości literackiej jest ostatnio wydana powieść: "Rudy Mojżesz" (MON 1959), której wartość

krytyka literacka oceniła bardzo wysoko. Jest to jedna z najlepszych pozycji powieściowych w ciągu piętnastolecia w Poznaniu.

Bogusław Kogut przygotowuje do druku cykl opowiadań współczesnych i nowy tom wierszy. Wiele z pozycji literackich autora tłumaczonych jest

\Qlna języki rosyjski, niemiecki i słowacki. Bogusław Kogut jest laureatem wielu nagród literackich, m. in. Nagrody Literackiej Ziemi Rzeszowskiej (1954), pierwszej nagrody Krakowa za opowiadanie "Zima zaczyna się w grudni u' (1956) oraz Nagrody Literackiej m. Poznania za rok 1955.

PROF. GERTRUDA KONATKOWSKA

Umiłowanie muzyki zaszczepiano Gertrudzie Konatkowskiej już od najmłodszych lat, kiedy to ojciec przekazywał swym dzieciom umiejętność gry na cytrze, i cała trójka, dwie siostry wraz 7. bratem, tworzyła "trio" skrzypcowo-cytrowe. Nierzadko popisywali się oni i publicznie. Urodzona w Berlinie 23 czerwca 1895 r. przejęła od ojca gorący patriotyzm, który przejawiała w pracy społecznej, w kultywowaniu języka polskiego, a w dziedzinie muzyki w odtwarzaniu dzieł kompozytorów polskich. Uważała to za swe posłannictwo. Studia muzyczne rozpoczęła Konatkcwska w roku 1910 w konserwatorium Klinworth-Szarwenki w Berlinie, studiując jako główny przedmiot fortepian u prof. Meyer-Mahra (słynnego komentatora dzieł Brahmsa). W latach 19141917 studiuje w Królewskiej Akademii Muzycznej w Berlinie, w której w 1917 r.

zdobywa dyplom wirtuozowski. W równej mierze opanowała także grę organową, skrzypce (prof. Wieruchowski - Kraków i prof. T. Szulc - Berlin) i śpiew. Na egzaminie dyplomowym wykonuje koncert fortepianowy Schumanna pod dyrekcją wybitnego kapelmistrza Willy Hessa.

W czasie studiów często przyjeżdża do Poznania i koncertuje w Bazarze, w sali Resursy Kupieckiej, po dworach ziemiańskich, podtrzymując ducha polskiego i krzewiąc polską kulturę. 17 marca

1917 r. odbywa się pierwszy oficjalny recital Gertrudy Konatkowskiej w Berlińskiej Bechstein - Sali, za który zbiera wiele przychylnych recenzji. Od tego czasu zaczyna się kariera wirtuozowska artystki. Koncertuje na szeregu estradach Europy, m. in. we Francji, Czechosłowacji, Jugosławii, Niemczech, na Węgrzech, gdzie w Debreczynie wygłasza cykl odczytów o polskiej muzyce i o polskiej twórczości muzycznej. Wszędzie grą swoją wzbudza zachwyt.

Laureaci nagród wojewódzkich za rok 1959

W roku 1920 Gertruda Konatkowska przenosi się do Poznania i obejmuje klasę fortepianu w Państwowym Konserwatorium Muzycznym i następnie w PWSM, pełniąc tę funkcję do dzisiaj.

Od szeregu lat jest członkiem Senatu PWSM. Wychowała całe pokolenie polskich artystów, wśród których znajdujemy wiele wybitnych nazwisk. Klasa prof. Konatkowskiej znana była zawsze z wysokiego poziomu i znakomitych rezultatów artystyoano - pedagogicznych. Duży urok osobisty i wrodzone poczucie humoru jednało jej zawsze wielkie grono sympatyków i wielbicieli talentu. Okres okupacyjny spędza w Poznaniu, w bardzo ciężkich warunkach. Pozbawiona własnego instrumentu, udziela lekcji muzyki, chodząc po domach. Rozwija także talent muzyczny Stuligrosza i do dzisiaj służąc mu radąmuzyczną i krytyką, zasłużyła na miano "matki chrzestnej" Chóru.

Od roku 1945 podejmuje znów niestrudzoną pracę. W jej mieszkaniu przy ul. Poznańskiej 58 powstają podwaliny nowej WSM, a jej energia sprawia, że przy pomocy całego grona wraz z rektorem prof.. Z. Jahnkem powstaje nowa kuźnia talentów. W roku 1956 Gertruda Konatkowska otrzymuje tytuł docenta, a w 1958 r. profesora nadzwyczajnego PWSM. Przez cały ten czas jest równocześnie konsultantem PWSM w Poznaniu oraz Państwowej Średniej Szkoły Muzycznej w Szczecinie.

Z okazji 40-letniego jubileuszu pra<:y artystycznej, prof. G. Konatkowska odznaczona została Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Honorową Odznaką m. Poznania.

MGR WIESŁAW PORZYCKI

Wiesław Porzycki Hrrarry pod pseudonimem "Piotr Życki" jest współpracownikiem "Głosu Wielkopolskiego" . U rodził się 10 lutego 1927 r. w Poznaniu. Okres okupacji wojennej spędza w Warszawie i tam uczęszcza na tajne kompiety. Po wojnie wraca do Poznania i tutaj kończy Liceum im. K. Marcinkowskiego. W gimnazjum wykazywał Porzycki duże zdolności polonistyczne, lecz jego praca maturalna została bardzo krytycznie oceniona przez polonistę i to zadecydowało o wyborze innego kierunku' studiów. Zapisuje się na Wyższą Szkołę Ekonomiczną w Poznaniu, kończy studia w 1950 r. i zaocznie studiuje uzupełniający rok magisterski w Szkole Głównej Planowania i S ta tystyki w Warszawie. Z "Głosem Wielkopolskim" rozpoczyna współpracę w roku 1950. Wiesław Porzycki pracuje w redakcji "Głosu Wielkopolskiego" po dzień dzisiejszyi wiele mIeJsca w swoich publikacjach prasowych poświęca zagadnieniom ekonomicznym i społecznym Wielkopolski. W ostatnich latach koncentruje szczególną uwagę na problematyce terenowych rad narodowych. Interesująco przedstawia proces usamodzielniania się władz terenowych, gruntowanie się ich autorytetu. Drugim problemem interesującym Purzyckiego jest wszelki rodzaj inicjatywy gospodarczej, społecznej, pojawiającej się w niektórych rejonach województwa. W roku 1958 wydał pracę zbiorową (wspólnie z M. Miką i Zb. Miką) pl.

,,500 lat cechu ślusarzy" (Wydawnictwo Poznańskie 1958). W rok później został wydany przez Prezydium WRN "Informator radnego" - również jako praca zbiorowa. Jest to rodzaj wojewódzkiego rocznika statystycznego, połączonego z informacjami przydatnymi dla pracy radnego. Oprócz tego Wiesław Porzycki pisze broszury dla celów agitacyjno-propagandowych oraz sumuje wyniki wielkiej ankiety "Głosu". Wiesław Porzycki jest członkiem Komisji Budżetu i Planu WRN oraz członkiem Komisji Rewizyjnej Zarządu Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy. Został wyróżniony nagrodą poznańskiego TRZZ za reportaże z NRD. W swym ostatnim problemowym cyklu publicystycznym omawiał wstępną koncepcję zagospodarowania przestrzennego Wielkopolski w latach 1960-1975.

NAGRODA ZESPOŁOWA

PROF. MGR INŻ. ARCH. WŁADYSŁAW CZARNECKI

Jest konsultantem do spraw urbanistyki przy opracowywaniu planów zagospodarowania przestrzennego rejonu górniczo-przemysłowego Konin - Turek - Kłodawa.

Władysław Czarnecki urodził się 11 czerwca 1895 r. we Lwowie, gdzie ukończył gimnazjum, a w roku 1923 studia na Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej, uzyskując dyplom inżyniera-architekta z nagrodą państwową za najlepszą pracę projektową. Przypadkowo wpadła mu do ręki gazeta z ogłoszeniem o konkursie na stanowisko architekta miejskiego w Poznaniu. Jego zgłoszenie komisja kwalifikacyjna wyróżnia spośród 30 kandydatur. Ponieważ Poznań nie posiadał wówczas planu rozbudowy miasta, Wł. Czarnecki zorganizował najpierw (po obejrzeniu szeregu pracowni miejskich we Włoszech, Niemczech, Francji i Holan

Laureaci nagród wojewódzkich za rok 1959

dii), pracownię urbanistyczną. Pracownia poznańska cieszyła się dobrą opinią w kraju, a prof. Tołwiński z Politechniki Warszawskiej przysyłał wówczas do niej swoich najlepszych dyplomantów. Plan rozbudowy miasta został opracowany, lecz nie doczekał się realizacji. Część planów wykorzystali Niemcy, zrealizowali n p. kliny zieleni w Golęcinie i na Malcie. Jako oficer rezerwy koirpusu saperów Wł. Czarnecki przekracza w r. 1939 granicę polsko-węgierską. Po wędrówce przez wiele krajów i po odbyciu kilku kampanii wojennych przyjeżdża w roku 1944 do Szkocji i tam zostaje mianowany wykładowcą urbanistyki i planowania regionalnego w centrum wyszkolenia grup technicznych na Wydziale Architektury Uniwersytetu w Liverpoolu. W roku 1946 został mianowany profesorem nadzwyczajnym na Uniwersytecie Londyńskim i zaproszony przez Brytyj - ski Instytu t Planowania Miasta na członka. W listopadzie 1946 r. prof. Czarnecki wraca do Polski i obejmuje dawne stanowisko kierownika Wydziału Planowania i Rozbudowy m. Poznania.

Z chwilą powstania Szkoły Inżynierskiej w Poznaniu prof. Wł. Czarnecki podejmuje wykłady urbanistyki na Wydziale Architektury, a od roku 1950 pełni funkcję dziekana tegoż Wydziału.

Obok tego pełni również funkcję kierownika Katedry Planowania Miast i Osiedli Szkoły Inżynierskiej. Od roku 1953 wykłada planowanie miast i osiedJi na Politechnice Wrocławskiej i kieruje Katedrą Urbanistyki. 25. 9. 1954 r. Wł.

Czarnecki mianowany został profesorem nadzwyozajnym. Prof. Czarnecki jest także założycielem Studium Urbanistyki i Planowania Regionalnego, które czynne jest przy TWP od roku 1957. Trudno wymienić wszystkie projekty budowli, które są dziełem 25-letniej działalności profesora na terenie miasta Poznania i Wielkopolski. Po wojnie wykonano m. in. według projektu prof. Czarneckiego: szkoły TPD na J eżycach i Ratajach, siedzibę KW PZPR, Wojewódzki Dom Zdrowia (ul. Słowackiego) i inne. * Do najważniejszych prac prof. Czarneckiego zaliczyć należy: "Planowanie mi£ist i osiedli", podręcznik dla architektów, urbanistów i studentów (5 tomów). Prof. Czarnecki brał udział w wielu konkursach urbanistycznych polskich i międzynarodowych, otrzymując nagrody oraz wyróżnienia. Był również uczestnikiem urbanistycznych kongresów międzynarodowych, kongresów urbanistycznych w Brukseli, Pradze, Paryżu, Breidgwater i w Moskwie. Jest członkiem wielu towarzystw naukowych.

MGR WITOLD GÓRSKI

Witold Górski urodził się 30 paździarnika 1915 r. w Warszawie i tam ukończył Gimnazjum im. Stefana Batorego. Technologia pasjonowała Witolda Górskiego już od dawna, lecz jak to zazwyczaj bywa, nie poszedł w kierunku swego zainteresowania, lecz zapisał się na prawo. Pierwszy rok studiował w Wilnie na Uniwersytecie im. Stefana Batorego. Następne lata studiował już w Warszawie. Po studiach aplikuje w

sądzie, z zamiarem poświęcenia się zawodowi adwokata. W okresie okupacji pracuje jako szklarz, instalator, a następnie jako członek Spółdzielni Ogrodniczej handluje owocami. Podejmując pracę organizatorską Związku Spółdzielni "Samopomocy Chłopskiej", zostaje w roku 1946 oddelegowany do Poznania. Od roku 1950 Witold Górski pracuje w Biurze Regionalnym PKPG, a następnie WKPGw dziale inwesycji. Od 1 stycznia 1956 r. mgr Witold Górski jest zastępcą przewodniczącego WKPG. Witold Górski prowadzi bardzo ożywioną działalność zawodową i społeczną. Największym zainteresowaniem darzy zagadnienie uprzemysłowienia rejonu wschodniego Wielkopolski. Bierze od początku czynny udział w pracach planistyczno-przestrzennych tej części woj. poznańskiego. Jest równocześnie kierownikiem Zakładu Planów Perspektywicznych, sekretarzem komisji do opracowania planu perspektywicznego zagospodarowania Konińsko - Łęczyckiego Okręgu Gónniozego w Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, oraz członkiem Komisji Urbanistyczno - Architektonicznej. Jest członkiem zespołu redakcyjnego, który opracował wstępną koncepcję kompleksowego programu zagospodarowania tego rejonu. Inicjując udział szerokich mas fachowców, tak praktyków, jak i teoretyków, w dyskusjach nad sprecyzowaniem programu gospodarczego rejonu konińsko-tureckiego, wykazał wysoką efektywność propozycji lokalizacyjnych tego rejonu. Mgr Witold Górski prowadzi w latach 1953-1956 wykłady i ćwiczenia dla magistrantów w Studium Monograficznym na UAM w Zakładzie Geografii Ekonomicznej. Posiada Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi oraz Medal X-lecia Polski Ludowej.

MGR INŻ. ARCH. ZYGMUNT KUCZYŃSKI

Główny projektant nagrodzonego Zespołu Wojewódzkiego Pracowni Urbanistycznej, urodził się 11 września 1923 r. w Nowym Młynie (pcw. Łask). Okres wczesnej młodości oraz okres okupacji spędził Z. Kuczyński w Kole. Tam kończy po wyzwoleniu liceum typu humanistycznego. W roku 1945 Z. Kuczyński zapisuje się na Wydział Architektury Politechniki Gdańskiej, który kończy w roku 1950 dyplomem inżyniera architekta, magistra nauk technicznych, i podejmuje pracę projektanta w "Miastoproj ekcie" Północ - Gdańsk.

W, maju 1951 r. "Miastoproj ekt" deleguje lnz. Kuczyńskiego do Poznania. Przez 4 lata pracuje tu jako projektant, a następnie jako kierownik zespołu projektowego w Pracowni Urbanistycznej. Pod jego kierunkiem powstaje szereg planów ogólnych miast na Ziemiach Odzyskanych, jak Głogów, Świebodzin, Sulechów, Kożuchów, N owa Sól i Gorzów. Te projekty dzięki swej przemysłowej specyfice wprowadziły inż. Kuczyńskiego na drogę specjalizacji urbanistyki miast przemysłowych. Od chwili zorganizowania Wojewódzkiej Pracowni Urbanisty

Laureaci nagród wojewódzkich za rok 1959

cznej przy Wydziale Architektury i N adzoru Budowlanego WRN (1955) Z. Kuczyński przystępuje w niej do pracy jako kierownik zespołu projektowego> i zastępca kierownika Pracowni. N ad

zoruje on m. in. prace urbanistyczne zespołu projektowego, który swym zasięgiem obejmuje wschodnią część woj ew . poznańskiego, miasta: Wrześnię, Słupcę, Konin, Koło, Turek. Wszystkie plany ogólnourbanistyczne tych miast i osiedli są opracowywane przez inż. Kuezyńskiego . Do zasadniczych osiągnięć ostatnich lat jego działalności zaliczyć należy permanentną pracę urbanistyczną nad zagospodarowaniem przestrzennym nowopowstającego rejonu przemysłowego na obszarze Konin - Turek, oraz udział w opracowaniu koncepcji programu zagospodarowania okręgu przemysłowego Konin, Łęczyca, Inowrocław.

Komitet do Spraw Urbanistyki i Architektury przyznał inż. Kuczyńskiemu w r. 1958 dyplom uznania za twórczą działalność w dziedzinie urbanistyki polskiej i za ofiarny wkład w pracę terenowej służby urbanistycznej w latach 1953-1958. Zygmunt Kuczyński jest członkiem Stowarzyszenia Architektów Polskich, pracuje społecznie w SARP-ie poznańskim i jest sekretarzem poznańskiego oddziału Towarzystwa Urbanistów Polskich.

MGR DIONIZY PALACZ

Czwarty z członków Nagrody Zespołowej - Dionizy Palacz, opracowywał zagadnienia ekonomiczne, integralną część planu nowej strefy przemysłowej Konina, jej problemy komunikacyjne, demograficzne i gospodarcze. Dionizy Palacz urodził się 28 lutego 1924 r. w Miedzichowie, (pow. Nowy Tomyśl). Przed wojną ukończył 2 klasy gimnazjum w Collegium Marianum w Poznaniu. Okr.es okupacji spędził w Poznaniu, pracując w charakterze robotnika-instalatora, a później mechanika w zakładach "Telefunken". W poku 1947 zdał egzamin maturalny jako eksternista i zapisał się na studia w Akademii Handlowej, które ukończył w roku 1950, a w rok później uzyskał stopień magisterski na podstawie pracy pisanej u prof. Kruszczyńskiego pl. "Planowanie zatrudnienia i płac".

Jeszcze jako student, pracował w uczelni na stanowisku kierownika Oddziału Inwestycji i kierował odbudową gmachu Akademii Handlowej. Od roku 1950 jest asystentem przy Katedrze Planowania Gospodarki Narodowej u prof. Kruszczyńskiego, gdzie prowadzi ćwiczenia z zakresu planowania gospodarki naiodowej ze szczególnym uwzględnieniem zagadnień transportu i planowania regionalnego. Po 2 latach mgr Dionizy Palacz prowadzi samodzielne wykłady w Wyższej Szkole Ekonomicznej z zakresu planowania i organizacji przedsiębiorstw przemysłowych. W lipcu 1953 r. podejmuje pracę w Pracowni Urbanistycznej przy "Miastoprojekcie" . W tym czasie opracowywane są tematy planu etapowego Poznania, plany dla Zagania i Gorzowa. Po 2 latach Pracownia Urbanistyczna przy "Miastoprojekcie" ulega reorganizacji i wówczas przy Wojewódzkiej Radzie Narodowej powstaje Wydział Architektury i Nadzoru Budowlanego. Mgr Palacz podejmuje w lipcu 1955 r. pracę w nowo powstałej Wojewódzkiej Pracowni Urbanistycznej przy Wydziale Architektury i Nadzoru Budowlanego WRN. Pracuje nad planami ogólnymi ekonomiczno-programowymi miast: Śremu, Chodzieży, Kłodawy, Kościana, Koła, Piły i nad planami śródmieścia Leszna, Konina-miasta i rejonu przemysłowego.

Pełni funkcję kierownika zespołu branżowego, składającego się z ekonomistów, i jest koordynatorem metodologii i tematyki, wynikającej z opracowywanych zagadnień. Do dziedziny specjalnych zainteresowań mgra Palacza należą zagadnienia polityki gospodarczej, przemysłu, transportu i planowania przestrzennego. Realizacja tych zainteresowań daje mu

specjalne pole do popisu właśnie w Pracowni Urbanistycznej. Mgr Dionizy Palacz otrzymał w roku 1953 dyplom uznania od Komitetu do Spraw Urbanistyki 1 Architektury za twórczą działalność w dziedzinie urbanistyki polskiej i za ofiarny wkład w pracę terenowej służby urbanistycznej w latach 1953-1958.

Zebrała: Barbara Romińska

PROF. ZDZISŁAW KACZMARCZYK

Zdzisław Kaczmarczyk urodził się 19 sierpnia 1911 r. w Krakowie, gimnazjum ogólnokształcące ukończył w Poznaniu w roku 1929, po czym zapisał się na studia prawnicze na U niwersytecie Poznańskim. . Dyplom magistra praw otrzymał na UP w roku 1933. W latach 1933-36 był asystentem przy Katedrze Historii Ustroju Polski UP li prof. Z. Wojciechowskiego. W kwietniu 1936 r. przy Katedrze Historii Ustroju Polski uzyskuje stopień doktora praw na podstawie pracy pl. "Immu

nitet sądowy i jurysdykcja poimmunitetowa w Polsce do końca XIV w." W latach 1936/39 pełnił funkcje starszego asystenta przy tej samej Katedrze. Habilitował się w roku 1944 w Warszawie na Tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich na podstawie pracy o monarchii Kazimierza Wielkiego. Podczas okupacji prof. Z. Kaczmarczyk współpracował z prof. Z. Wojciechowskim w zakresie historycznej informacji naukowej o Ziemiach Zachodnich oraz brał udział w tajnym nauczaniu na Tajnym Uniwersytecie ZZ. Od maja 1945 r. pełni funkcję zastępcy profesora przy II Katedrze Historii Prawa Polskiego UP. W roku 1946 Z. Kaczmarczyk mianowany został profesorem nadzwyczajnym, a w marcu 1957 r. profesorem zwyczajnym. Pro f. Kaczmarczyk jest kierownikiem Katedry Historii Państwa i Prawa Polskiego UAM oraz kierownikiem zespołu katedr historyczno-prawnych. Jako kierownik Katedry profesor Kaczmarczyk wychował wielu naukowców, pełniących dziś samodzielne funkcje. Ponadto prof. Z. Kaczmarczyk pracuje poza UAM. Jest sekretarzem Komisji Historycznej PTPN. Od roku 1954 jest wiceprezesem poznańskiego oddziału PTH, a od 1957 r. jego prezesem. Pcd kierownictwem prof. Z. Kaczmarczyka poznański oddział PTH nawiązał bliską współpracę naukową z TRZZ, zakładając placówki naukowe w Koszalińskiem,

inicjując wydawanie "Biblioteki Słupskiej" oraz "Zapisków Koszalińskich". Od 1954 roku próf. Z. Kaczmarczyk jest redaktorem "Studiów i Materiałów do Dziejów Wielkopolski i Pomorza". Cenne to wydawnictwo ma za sobą dziesięć obszernych tomów i dwa dalsze w druku. Pod jego kierownictwem zorganizowane zostały badania na terenie Poznania oraz Wielkopolski. Prof. Kaczmarczyk od 1946 roku był współpracownikiem Komisji Historycznej PAU, od 1950 r. członkiem Komisji Prawnej i Komisji Atlasu Historycznego Polski. N ależy do założycieli Instytutu Zachodniego, był jego długoletnim .sekretarzem naukowym i generalnym w latach od 1946-1958. Od grudnia 1958 r. jest wicedyrektorem IZ. W latach 1950/53 był prezesem Klubu Demokratycznej Profesury, gdzie rozwijał ożywioną działalność wykładową.

Dorobek naukowy prof. Z. Kaczmarczyka obejmuje ogromną ilość pozycji. Do ważniejszych zaliczyć należy: "Kolonizacja niemiecka na wschód od Odry" (1945), "Krótkie dzieje Śląska w wiekach średnich", "Kazimierz Wielki" (1948), "O kanclerzu Janie Łaskim" (1955). Poza tym pisze wiele recenzji i artykułów. Działalność naukowa prof. Kaczmarczyka jest ściśle powiązana ze środowiskiem wielkopolskim oraz z Ziemiami Zachodnimi; świadczy o tym jego działalność w Instytucie Zachodnim, w PTH iTRZZ. Za swą naukową 1 społeczną działalność odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem X-lecia Polski Ludowej, a z okazji XV-lecia Instytutu Zachodniego w maju 1960 r. Rada Państwa udekorowała go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

PROF. GERARD LABUDA

. Znakomity historyk Gerard Labuda urodził się 28 grudnia 1916 roku w N owej Hucie pow. Kartuzy. Świadectwo dojrzałości uzyskał w klasycznym gimnazjum państwowym w Wejherowie w czerwcu 1936 roku. W tym samym roku rozpoczyna studia ma U niwersytecie Poznańskim. Już w czasie studiów pełnił obowiązki bibliotekarza Seminarium Historycznego UP; po dwóch latach wyjechał na dalsze studia do Uniwersytetu w Lund (Szwecja), gdzie przebywał do 1939 roku. Okres wojny spędził w Kieleckiem (Chroberz), pracując w Archiwum Wielopolskich, tam też opracował kodeks dyplomów pergaminowych. W bardzo trudnych warunkach na Tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich zdaje w roku 1943 przed prof. Kazimierzem Tymienieokim i prof. A. Skałkowskim egzamin magisterski, w styczniu

Odznaczeni

1944 r. zaś egzamin doktorski. Obydwa 1958 r. dyrektorem tej ze wszech miar tytuły zdobył na podstawie prac napi- zasłużonej dla nauki polskiej i Ziem sanych jeszcze w latach 1937-193 . Zachodnich placówki naukowej.

Z narażeniem życia i ogromnym po- Bogaty i wszechstronny jest też doświęceniem wykłada w kieleckiej filii rebek naukowy prof. Labudy. Pisze szeTajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnichi" reg monografii, rozpraw naukowych, specjalizując się w zakresie początkó'}' recenzji i artykułów, których nie spopaństwa polskiego. sób tu wyliczyć. Na szczególną uwagę Przewód habilitacyjny przeprowadził zasługują" Studia nad początkami Pańw 1946 roku przed Radą Wydziału U ni - stwa Polskiego" wydane w 1946 r. oraz wersytetu Poznańskiego, na podstawie> znakomita praca pł. "Pierwsze państwo zniszczonej w latach wojennych, ale> słowiańskie - państwo Samona" (1949). zrekonstruowanej i uzupełnionej w la- Ostatnio prof. Labuda ogłosił drukiem tach 1945-1946 pracy. W tym samyni piękny tom poświęcony źródłom, sagjm roku obejmuje stanowisko zastępcy i legendom z najdawniejszych dziejów profesora przy Katedrze Historii Sło- Polski. Jest również współautorem I towiańszczyzny Zachodniej. Od 1950 roku mu "Historii Polski" i współautorem pełni funkcje profesora nadzwyczajnegą 3-tomowego wydawnictwa pl. "Szkice przy tym zakładzie, a od roku 1954 jesfc z dziejów Pomorza". Ostatnio wyszła kierownikiem Katedry Historii Polskiej. drukiem nowa jego książka "Fragmenty Profesorem zwyczajnym G. Labuda dziejów Słowiańszczyzny zachodniej".

mianowany został przez ministra szkol- W swej pracy naukowej tematyka nictwa wyższego w roku 1955. Ziem Zachodnich nie schodzi z jego W roku 1953 prof. G. Labuda obej- pola widzenia. Współpracuje również muje kierownictwo Zakładu Historii aktywnie z Towarzystwem Rozwoju Ziem Pomorza w Instytucie Historii PAN" Zachodnich, pełniąc w nim funkcję człongdzie położył szczególnie duże zasługi ka Zarządu Wojewódzkiego. W uznaniu w pracy nad zorganizowaniem badam wielkich zasług położonych na polu rozdziejów Pomorza Zachodniego, Pomorzai woju nauki polskiej, Instytutu ZachodGdańskiego oraz Warmii i Mazur. Prof. niego i Ziem Zachodnich, Rada PańG. Labuda zasłużył się również bardzoi stwa nadała prof. Gerardowi Labudzie dla rozwoju Instytutu Zachodniego, w maju 1960 r. Krzyż Oficerski Orderu będąc od 1956 r. wicedyrektorem, a od Odrodzenia Polski.

DR MIECZYSŁAW SUCHOCKI

Mieczysław Suchocki urodził się 23 Mstopada 1908 r. w Bartoszewicach pcw. Rawicz. Świadectwo maturalne uzyskał w 1926 r. w gimnazjum państwowym w Rawiczu. Po studiach na UP otrzymał w 1931 r tytuł magistra, a w roku 1946 doktora filozofii. W latach 1931-1939 Mieczysław Suchocki był asystentem przy Katedrze Historii Sztuki oraz Historii Literatury Polskiej Uniwersytetu Poznańskiego, pracując jednocześnie

w Wydziale Kultury Zarządu Miejskiego w Poznaniu. W roku 1940 został wysiedlony na teren tzw. GG. Po powrocie z przymusowej emigracji do Poznania rozpoczyna pracę w Instytucie Zachodnim, pełniąc funkcję redaktora "Przeglądu Zachodniego" oraz kolejno - kierownika działu wydawniczego, sekretarza naukowego i kierownika sekcji kultury. Dr M. Suchocki zajmował się wiele twórczością Jana Kasprowiczaoraz badaniami kultury wielkopolskiej, ogłaszając drukiem szereg rozpraw w "Kronice m. Poznania" i "Roczniku Kasprowiczowskim". Po roku 1945 dr Suchocki kontynuuje badania z tego zakresu lat przedwojennych, a równocześnie podejmuje tematyką Ziem Zachodnich i niemcoznawczą - w "Przeglądzie Zachodnim", poznańskim "Życiu Literackim" i innych czasopismach. Jest redaktorem szeregu wydawnictw Instytutu Zachodniego, zwłaszcza w cyklu "Ziemie staropolskie", a także "Pamiętnika Słowiańskiego" . Dr Suchocki jest członkiem-założycielem Instytutu Zachodniego oraz Komisji Filologicznej Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Za zasługi w pracy naukowej i społecznej odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Zebrał: Jan Prędki

WSPOMNIENIE POŚMIERTNE O JANIE MROZINSKIM

23 lipca 1960 r. zmarł w Poznaniu, w wieku 70 lat, artysta malarz, krytyk i pedagog, prof. Jan Mrozinski. Dzień 3 maja 1919 r. obchodzony był w Poznaniu niezwykle uroczyście. Miasto tonęło w powodzi flag narodowych, girland i emblematów państwowych. Ulicami przeciągał pochód, a rozentuzjazmowani mieszkańcy upajali się dopiero co odzyskaną wolnością. Tego właśnie dnia z pociągu przybyłego z Krakowa wysiadł na dworcu poznańskim młody człowiek o przenikliwych oczach, iskrzących się pod krzaczastymi brwiami. Nikt nie znał go w stolicy Wielkopolski, a i on sam nie znał Poznania. Wmieszany w rozgwarzony tłum, oglądał fasady zabytkowych budowli i reprezentacyjnych gmachów, przyjrzał się uporządkowanym parkom, zerknął do paru przepełnionych kawiarń i długo stał przed wystawowymi oknami jedynego podówczas w Grodzie Przemysława "Salonu Sztuki". Ow młody człowiek pochodził z Małopolski, urodził się dnia 2 czerwca 1890 roku w Wadowicach, był plastykiem i nazywał się Jan Mrozinski. Ani on sam, ani nikt w Poznaniu nie przypuszczał wówczas, że nazwisko przybysza zwiąże się na długie dziesiątki lat z artystycznym życiem stolicy Wielkopolski, że właśnie tutaj znajdzie on wdzięczny teren dla swej ambitnej działalności i wyjąwszy okres hitlerowskiej okupacji, pozostanie w Poznaniu do ostatniego dnia swego pracowitego życia. Mrozinski przyjechał do Poznania z poważnym zasobem wiedzy i umiejętności zawodowych. Miał już w zanadrzu dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której studiował w pracowni Wojciecha Weissa w pierwszej grupie studentów, wśród których byli m. in. znany plastyk poznański, Erwin EIster, i zmarły w Paryżu kilka lat temu wybitny grafik, Józef Hecht. Prócz tego Mrozinski ukończył historię sztuki na Uniwersytecie J agiellońskim u prof. Mariana Sokołowskiego.

Bezpośrednio po ukończeniu Akademii w roku 1912 Mroziński zorganizował swą pierwszą wystawę prac w rodzinnych Wadowicach. Pokazał głównie pejzaże malowane w manierze Stanisławskiego, a obok jego dzieł eksponowali swe prace Władysław Skoczylas, Ludwik Misky i Marcin Samlicki.

Tego samego roku artysta objął posadę nauczyciela rysunków w gimnazjum w Łańcucie, lecz już w pierwszych latach wojny światowej los rzucił go do Wiednia, gdzie przez dwa lata uczył rysunku w polskim gimnazjum dla uchodźców.

W 1W5 roku Mroziński wrócił do Łańcuta i itam w trzy lata później zetknął się z delegacją wielkopolską, werbującą na terenie Małopolski kadry fachowych pracowników dla urzędów i szkół w województwie poznańskim. Artysta przyjął zaproszenie do Poznania, poddał się urokowi miasta i szybko zżył się z jego mieszkańcami. iPrzez krótki okres czasu pracował w gimnazjum żeńskim im. Dąbrówki, a od 1921 roku wszedł w grono wykładowców męskiego gimnazjum im. Jana Kantego i tu pozostał przez długie lata. Pod jego kierunkiem poznawali pierwsze tajniki sztuki liczni adepci plastyki, jego właśnie odkrywczemu oku zawdzięcza plejada współcześnie żyjących artystów fakt skierowania ich na drogę twórczej pracy artystycznej, on uczył następujące po sobie roczniki młodzieży rozpoznawania co piękne, i umiejętności patrzenia na sztukę. Jako pedagog był Mroziński świetnym odkrywcą talentów' i mistrzem w rozwijaniu uzdolnień powierzonej mu młodzieży. Nieco szorstki w (traktowaniu uczniów, krył w sobie gorące, może nawet zbyt gorące uczucia dla swych wychowanków i nie zaniedbywał żadnej okazji, by zacieśniać łączące go więzi z młodzieżą. Ale praca pedagogiczna nie zaspokajała wszystkich ambicji artysty. Mroziński przez całe swoje życie musiał tworzyć. Nigdy nie zawieszał palety na kołku. Włączał się czynnie w nurt artystycznej pracy. W pierwszych latach swego pobytu w Poznaniu pociąga go formizm, napływający ze środowiska krakowskiego, a którego czołowymi reprezentantami byli: Czyżewski, Chwistek, Pronaszko, St. I. Witkiewicz i August Zamoyski. W latach 1920-21 grupa poznańskich artystów, zorganizowana w "Buncie", współpracuje ściśle z krakowskimi formistami, a współdziałanie to stało się podstawą dla wytworzenia własnego stylu w twórczości Mrozińskiego, a nawet zasadniczym kierunkiem w jej dalszym rozwoju.

W 1922 roku Jan Mroziński wszedł w szeregi nowej grupy zwanej "Świt", założonej przez wybitnego plastyka poznańskiego, Fryderyka Pautscha. Wytrwał w niej przez pięć lat. W tym też okresie artysta odwiedził (Paryż, przeżył w nim sukces polskich plastyków na Powszechnej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych i zetknął się bezpośrednio z porywającą twórczością Modiglianiego iDeraina. Wrócił do kraju pod wrażeniem nowych prądów, nurtujących w sztuce francuskiej.

Zetknięcie się ze światem wyostrzyło jego wymagania w stosunku do siebie.

W Poznaniu urzekła go z kolei dekoracyjna twórczość Władysława Roguskiego.

Przez czas jakiś pozostawał pod jej przemożnym wpływem, uwidaczniającym się nie tylko w przejęciu prerafaelickiej tematyki, lecz również ludowej, prymitywistycznej stylizacji. Mroziński pnie się w tym czasie wzwyż, osiąga sukcesy i dochodzi wreszcie do szczytowej formy, gdy nawiązując w pewnym stopniu do sztuki Deraina - maluje serię charakterystycznych główek chłopięcych. Były to bez wątpienia najoryginalniejsze i najciekawsze dzieła artysty. W roku 1927 Mroziński wystąpił z grupy "Świt" i wszedł do nowo zorganizowanego zrzeszenia "Plastyka". Rej wodzili w nim artyści tej miary co Dołżycki,

8 Kronika Miasta Poznania 4

Z żałobnej karty

Lam, Jackowski i Hannytkiewicz. W grupie tej pozostał przez wiele lat. Ukształtowana ostatecznie twórcza osobowość artysty stała się niezwykle płodna. Aż do wybuchu ostatniej wojny Mroziński malował dużo i wystawiał swe obrazy na wszystkich bez mała wystawach swej grupy. Nie sposób wreszcie pominąć recanzyjnej działalności Jana Mrozińskiego. Zaczęła się ona w 1928 roku, gdy przebywający wówczas w Poznaniu Emil Zegadłowicz zaprosił Mrozińskiego do redagowania działu plastycznego w kierowanej przez poetę "Tęczy". Wystarczyły pierwsze publikacje, by na publicysty czno- krytycznych uzdolnieniach Mrozińskiego poznał się N oskowski, doskonały znawca problemów kultury, prowadzący dział kultury i sztuki w "Kurierze Poznańskim". Za jego to namową Mroziński zaczął systematycznie pisać recenzje plastyczne i przez 11 lat opiniował wszystkie plastyczne imprezy organizowane w stolicy Wielkopolski. Jako krytyk okazał się najbardziej świadomy spraw malarstwa, rzeczowy i bezstronny, a równocześnie twardo opowiadający się za sztuką społecznie pożyteczną i postępową. Jego nieugięty stosunek do problemów sztuki przyczyniał mu niejednokrotnie sporo kłopotów i przykrości. Nie obyło się bez paszkwilów i gróźb a nawet domagano się osadzenia go w Berezie i pozbawienia prawa recenzowania wystaw. W okresie okupacji artysta zmuszony był do opuszczenia Poznania. Znalazł schronienie w Krakowie, gdzie z trudem zarabiał na życie w jednej z kawiarń i tęsknił za Grodem Przemysława i jego ludźmi. Bezpośrednio jednak po wojnie nie wrócił do Poznania. Czas jakiś prowadził Liceum Plastycze w Grodzie Podwawelskim, a następnie podobną uczelnię w Białymstoku. Dopiero w 1948 roku wrócił do Wielkopolski i do 1953 roku pracował w poznańskim Liceum Plastycznym. Po czterdziestu latach pracy pedagogicznej przeszedł wreszcie na zasłużoną emeryturę. W styczniu 1958 roku zaprezentował swój dorobek na ostatniej, jubileuszowej wystawie swych prac w poznańskim "Odwachu". Znalazło się na niej 80 dzieł oryginalnych z wszystkich niemal okresów jego twórczości oraz 16 fotografii obrazów zaginionych. Jan Mroziński, choć nie poznaniak z urodzenia, stał się poznaniakiem z przywiązania do umiłowanego miaista. Jego charakterystyczna sylwetka znana była szerokim kołom wielkopolskiej inteligencji i trudno dziś wskazać postać równie popularną w Poznaniu. Zawsze skromny, przystępny i wesoły, miał niezwykły dar zjednywania sobie ludzi. Bywał wszędzie, gdzie sztuka i kultura przejawiała się w .swych wytwornych formach. Lubił teatr i operę, koncerty i muzea, wystawy i odczyty. Kochał młodzież, szczycił się swymi wychowankami, zaglądał do redakcji, pisywał do gazet. Był żywą kroniką poznańskiego dwudziestolecia międzywojen - nego i żałować tylko należy, że całą wiedzę o Poznaniu i jego ludziach z ostatnich dziesiątków lat nie przelał na papier pamiętnika.

Tadeusz Pasikowski

Z żałobnej karty

JJ5

WSPOMNIENIE POŚMIERTNE O ZYGMUNCIE SZPINGIERZE

25 wrzesnla 1960 r. zmarł wybitny artysta malarz Zygmunt Szpingier. Domeną jego szerokich zainteresowań było malarstwo sztalugowe, grafika i scenografia. Szczególnie scenografia rozsławiła imię Zygmunta Szpingiera. Dekoracje do Borysa Gadunowa M ussorgskiego, Aidy Verdiego, czy Madame Butterjly Pucciniego były wydarzeniami w kulturalnym życiu Poznania. Artysta wystawił w ciągu swego pracowitego życia kilkaset dekoracji i przygotował wiele projektów. Rozsławił imię Polski na różnych wystawach i 'tangach zagranicznych. Pawilony nasze w Paryżu, Sztokholmie, Pradze, Zagrzebiu, Wiedniu, Brukseli, Utrechcie i w innych miastach były dziełem Szpingiera. Prasa zagraniczna oceniała plastyczne oprawy i etalaż zawsze bardzo wysoko. Miał czas zająć się i studiami nad architekturą urbanistyczną, ale zawsze pozostał wierny sztaludze. Czujny i bystry artysta, obserwujący obyczajowość, rodzajowość i otaczający go świat, ma w swym dorobku bardzo pokaźną ilość prac. Cechuje je subtelna barwa, niezmiernie ciekawa kompozycja, przenika przez prace kolorystyczne to, co nie jest zbyt częste właśnie u kolorystów, mianowicie wielki talent rysunkowy. Do artyzmu Zygmunta Szpingiera dobre bogi dodały jeszcze pracowitość i sumienność w przyjętych na siebie i gorliwie wypełnianych obowiązkach. Obok tak wielu sukcesów Szpingier był człowiekiem zaiste skromnym. Przeczytajmy chociażby oryginał życiorysu, który sam napisał: Urodziłem się w Poznaniu 20 sierpnia 1901 roku. Po ukończeniu szkoły średniej (Gimnazjum Bergera) rozpocząłem studia malarskie w 1918 roku pod kierownictwem profesora Wiktora Gosienieckiego. W roku 1925 wyjechałem na dalsze studia do Paryża, gdzie pozostałem do roku 1931. W tym czasie urządzałem trzYkrotnie wystawy mych prac w Gałlerie Bernheim, a następnie wystawiałem stale w Gałlerie Cheron. W sierpniu roku 1931 powróciłem do Poznania, poświęcając się dekoracji teatralnej, nie zaniedbując malarstwa sztalugowego. Do wybuchu wojny pracowałem w teatrach poznańskich, wystawiając kilkaset sztuk i oper. Wojnę spędziłem w Poznaniu, gdzie pracowałem nadal w teatrze w trudnych warunkach jako malarz dekoracyjny. Po wojnie objąłem stanowisko scenografa w Teatrze Wiełkim w Poznaniu, gdzie do tej pory nadal pracuję. Poza pracą w teatrach projektuję pawiłany polskie na MiędzYnarodowych Targach za granicą.

Zygmunt Szpingier Poznań, ul. Słowackiego 24 m.5i'

:Q6

Z żałobnej karty

Twórczość Zygmuta Szpingiera wymaga oczywiście obszerniejszego opracowania i pozycji jakiej należy oczekiwać. Przecież imię zmarłego znane jest szeroko za granicą. Jeszcze w czasie przewlekłej i ciężkiej choroby otrzymywał Szpingier wiele propozycji, że choćby wspomnieć zamówienie sztokholmskiej opery na wystawienie wagnerowskich "Nibelungow" lub zamówienie z Londynu na zakup obrazów. Były to jednak sprawy ponad siły już wtedy bardzo chorego artysty. A przecież złożony niemocą zdołał jednak ze swych wspomnień z życia paryskiego stworzyć przepiękny cykl obrazów, które mieliśmy okazję podziwiać na wystawie w poznańskim Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki w 1957 roku. My wszyscy, którzy przebywaliśmy w otoczeniu chorego artysty, dobrze wiemy, z jakim fizycznym wysiłkiem ekspozycja ta powstała. Była ona reminiscencją życia nadsekwańskiej stolicy. W kotłowisku paryskiej cyganerii, gdzie toczono walkę o centy, jakiś poznaniak staje się raptem tematem rozmów w artystycznych kuluarach. Pan życia i śmierci artystów - Andree Chśron zwraca uwagę na prace Szpingiera. Kupuje je, mało tego, podpisuje kontrakt na zakup dalszych. To już na giełdzie oceny bardzo wysoka nota. Że potem trzy takie prace znalazły się poza oceanem, nie należy się dziwić. U Cherona kupowały muzea całego świata. List z Chicago brzmiał tak:

THE ART INTSTITUTE OF CHICAGOle 14 juiUet 1930

Monsieur: Notre Sieur Warcester ayant acquis trois dessins de vous, nous vous prier de bien vouloir remplir et nous renvoyer le plus tot possible laire ci incluse. Je vous remercie et vous prie, d'agreer l'expression de ration lvoudrions la circu

notre haute conside(-) GE. Ka lten bach Museum Registrar

Monsieur SzPingier aux soins des galeries Cheran 56 rue la Boetie Paris, France

Rok czasu zaledwie starczył Sapingierowi, by urządzić swą pierwszą wystawę w słynnej Galerie Bernheim. Mówi się o niej dużo i głośno, mówi się o prawdziwym sukcesie. Wabią teraz artystę słońce i piaski Afryki. W 1927 roku wędruje tedy do Algieru, Tunezji i Maroka, skąd przywozi pękatą tekę szkiców rodzajowych. I znowu nad Sekwaną na Faubourg St. Honore do Bernheima wędruje duża wystawa, w której Szpingier ujął swe artystyczne wrażenia. Może tylko' ten przytoczony dokument będzie echem tej wystawy:

1 Instytut Sztuk w Chicago.

Nasz pan Warcester zakupił trzy Pańskie obrazy; bardzo prosimy o wypełnienie 1 jeśli to jest możliwe, szybkie odesłanie cyrkularza, który załączamy. Dziękuję i proszę o przyjęcie wyrazów naszego wysokiego poważania.

GE. KALTENBACH

IJ;7

,J5igismond SzPingier - Le Port d'Alger Galerie Bernheim Jeune Cette vue Port d'Alger, que nous reproduisons, est une des oeuvres les plus prestigieuses du peintre polonais Sigismond SzPingier. On s 'en tendra com p te e?i visitant l 'exposition que cet artiste fait presentement a la Galerie Bernheim Jeune, 83, jaubourg Saint-Honore"-.

Ale poznaniak, kochający swe miasto, w 1930 r. opuszcza 'Paryż. Wzbogacony o doświadczenia licznych pracowni przyjaciół malarzy, z ogromną energią zabiera się do scenografii. Jakie tu odniósł sukcesy, wspomniałem na wstępie. Mrówcza praca przynosi mu laury, na których nie pragnie spoczywać. Ale wymieńmy choćby Złoty Medal na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu (rok 1938) i Nagrodę Artystyczną m. Poznania w 1950 r. · Prawie jedenastoletnia choroba (reumatyzm, który spowodował dalsze komplikacje) zmogła tego silnego i żywotnego człowieka. Ostatnie tygodnie swego ciężkiego życia przebył Szpingier w Szpitalu w Śremie. Ostatnie godziny jego życia były jedynie chęcią wyzwolenia się ze świata żywych. Pozostawił żonę, której celem w życiu jest teraz córka zdradzająca talenty plastyczne i w tym kierunku kształcąca się. Pozostawił nas, wiernych przyjaciół i wielbicieli Jego sztuki. W zapiskach naszego miasta, w którym urodził się i tak twórczo pracował, nazwisko Zygmunta Szpingiera pozostanie na zawsze.

Tadeusz Henryk Nowak

2 Zygmunt Szpingier - "Port w Algierii".

Widok "Portu w Algieru", który tu reprodukujemy, jest jednym z najlepszych obrazów polskiego malarza, Zygmunta Szpingiera. Dla oceny tej ekspozycji należy udać się do Galerie Bernheim, gdzie artysta prezentuje swe prace. (83 Faubourg Saint- Honore).

DR JÓZEF SMOLIŃSKI

Ulicą Fredry zmierza żwawym krokiem wysoki mężczyzna. Przed Akademią Medyczną będzie zapewne czekał na "ósemkę", aby dojechać nią do gmachu Wojewódzkiej Przychodni Specjalistycznej przy ul. Słowackiego,bo tam z kolei czeka na niego tłum interesantów. Ale już "ósemka" wjechała zgrabnym wywijasem w ulicę Fredry i pędzi na łeb, na szyję. Nie uda się wyścig z tramwajem. Wysoki mężczyzna rozumie to 1 rezygnuje z gonitwy. Wtem zgrzyt hamulców! Nagle zatrzymany wóz rzuca pasażerów do przodu. - Idzie nasz doktor! mówi motorniczy i czeka cierpliwie, az mężczyzna wejdzie do wagonu. N;e trzeba nic więcej wyjaśniać. Wiadomo, to ten lekarz z długą i białą jak śnieg brodą. Z szacunkiem robią mu miejsce. Tramwajarze poznańscy szczególnie go polubili. Jest kilku takich, którzy zatrzymują tramwaje w każdej okoliczności, skoro tylko spotykają dra Smolińskiego (zdarzało się więc, że jechał tramwajem tylko dlatego, aby nie sprawiać przykrości motorniczemu), kilku zaś chełpi się tym, że "zainstalowało" przystanek tramwajowy przy ul, Fredry 2, przed domem, w którym mieszka dr Smoliński. Słyszałem w biały, wiosenny dzień na ulicy Lampego, jak brzdąc, widząc człowieka z długą śnieżną brodą, powiedział do matki: popatrz mamusiu, tam idzie "dziadek mróz"! Józef Teodor Smoliński urodził się 17 kwietnia 1894 roku, w podpoznań - skiej miejscowości Tarnowo Podgórne. Ojciec jego, Emilian Smoliński, był znanym w Poznaniu lekarzem zwanym "królem Wildy", o którym w latach 1900-1940 mówiono, że nie było na Wildzie człowieka, który by choć raz w życiu nie musiał się zwracać do doktora o pomoc, poradę lub dobre słowo. Matka, Antonina, była córką znanego profesora Uniwersytetu J agiellońskiego w Krakowie, Stanisława

Brandowskiego. Dziadek, Józef Smoliński, był nauczycielem w Stęszewie. Bracia: Kazimierz (dr fil. UAM wychowawca całego pokolenia dzisiejszych matematyków i fizyków), Bogdan (adwokat) i Włodzimierz (dr med. zginął z rąk faszystów niemieckich), stanowili wdzięczną kompanię do zabawy i harców, póki nie nadszedł czas wkuwania łaciny i prawideł niemieckiej gramatyki. Pierwszy policzek od nauczyciela w Gimnazjum Magdaleny za rozmawianie w szkole po polsku, piekł i palił. I wstyd było przyznać się ojcu. Ale też o tyle gorliwiej zabiegał młody gimnazjasta o przyjęcie do konspiracyjnego Towarzystwa Tomasza Zana. Ilekroć zaś groziła "wsypa", tylekroć przyjaciel ojca ks.

prof. Janicki (ten od łaciny) przychodził do Smolińskich i tak głośno psioczył za zamkniętymi drzwiami gabinetu ojca na "nierozumną i nieusłuchaną" młodzież, aż bracia Smolińscy nie rozbiegli się po mieście ostrzec kolegów przed kolejną rewizją. Kiedy wybuchła I wojna światowa, Józef Smoliński ma wprawdzie świadectwo dojrzałości w kieszeni, ale o udaniu się na studia nie mogło być na razie mowy. Na kilka godzin przed doręczeniem mu karty mobilizacyjnej (co oznaczało wysłanie na front) niedoszły student zgłasza się ochotniczo do służby w poznańskim pułku trenów *. Po pół roku, z powodu choroby, Józef Smoliński otrzymuje urlop i rozpoczyna studia medyczne na U niwersytecie w Berlinie. Konspiracyjna działalność, do której przywykł w poznańskim TTZ uprawiana jest w grupach narodowych wśród berlińskiej studenterii. Armia pruska wymęczona przeciąga

1 Aby nie pójść na iront, co groziło każdemu zdolnemu do noszenia bronii, zgłaszano się na ochotników, przez co uzyskiwało się przywilej wyboru jednostki i formacji.

Mottyniana

jącą się wojną szuka jednak stale nowych rezerw. Dlatego też student III roku medycyny powołany zostaje do formacji sanitarnej i pełni w niej służbę w szpitalu wojskowym w Poznaniu (przy dzisiejszej ul. Kościuszki). Aby kontynuować studia, dojeżdża dorywczo do Wrocławia na wykłady i kolokwia, oczywiście w cywilnym ubraniu, a więc bez przepustki, no i bez biletu (bez przepustki nikomu biletu kolejowego mie sprzedawano). Historia brody rozpoczyna się od dnia zdania matury. Była ona wówczas wyrazem drwiny z pruskiej sztampy, drylu i pokrywanej powagą pustki. Zapuścił ją (może i trochę z lenistwa do golenia i z wygodnictwa tak bardzo nęcącego ludzi młodych. Dość, że broda była wcześnie, była czarna jak węgiel i stanowiła przedmiot dumy właściciela. Obnosił ją na oczach obrażonych poznaniaków z taką samą godnością, z jaką potrafił znosić najbardziej przykre na jej temat doc inki. J eden z bardzo ostrych ataków na brodę wydawał się początkowo nie do odparcia. Ochotnik Józef Smoliński wyprężył się w szeregu 3 kompanii. Rotmistrz Sznajder dokonał przeglądu kompanii i wydał Smolińskiemu rozkaz zgolenia brody, o czym należało zameldować następnego dnia na apelu. Zmartwiony ochotnik tak się tym przejął i głęboko zamyślił, że zmierzając po apelu do domu nie zauważył nawet starego pacjenta ojca - dyrektora Biblioteki Cesarskiej. Kiedy 5w zagadnął żołnierza, dowiedział się o jego zmartwieniu. Dyrektor lubił tego chłopca z czarną brodą i postanowił mu pomóc. U dał się do biblioteki, w której spędził kilka godzin na wertowaniu grubych foliałów. Potem telefonicznie zewezwał nieszczęśliwca do siebie i powiedział:

Chłopcze, twoja broda uratowana! Sam cesarz Wilhelm I zarządzeniem z r. 1870 ustanowił przywilej noszenia brody, wąsów i długich włosów dla ochotników. Naucz się tego rozkazu na pamięć i wyrecytuj go jutro twemu rotmistrzowi. N astępnego dnia właściciel czarnej brody wydeklamował przed frontem kompanii wyuczony na pamięć rozkaz cesarza. Pan rotmistrz był wstrząśnięty do tego stopnia, że nie próbował kwestionować. Za mocno kochał cesarza i jego wówczas miłościwie panującego syna - Wilhelma II. Broda została uratowana, a że postarzała właściciela przynajmniej o 10 lat i upodabniała do Judasza z Iskariotu, mówiono na Smolińskiego w pułku po prostu "Jezusgreifer' kiedy zaś pojawiał się w strzeleckich rowach frontu powstańczego na linii SzubinKcynia, nie mówiono: "przybył lekarz batalionowy", lecz po prostu "przyjechał Pan Jezus" . I wszyscy wiedzieli o kogo chodzi. Pod koniec I wojny światowej Józef Smoliński nie był jeszcze "skończonym" lekarzem, ale obowiązków spadało nań co dzień więcej. W olbrzymim szpitalu o kilkuset łóżkach obłożonych przeważnie ciężko rannymi działo się z dnia na dzień gorzej. Co pewien czas któryś z lekarzy niemieckich znikał jak kamfora, a w końcu i pozostali lekarze postanowili opuścić Poznań. Tego już było Smolińskiemu za wiele. Przy pomocy lżej rannych terroryzuje sztab szpitala i zmusza do pozostania w Poznaniu tak długo, aż nadejdą pociągi sanitarne, którymi ranni pod opieką lekarzy przewiezieni zostaną do Niemiec. Gdy wieść o podłym zamiarze lekarzy niemieckich obiegła szpitalne sale, odbył się jedyny w swoim rodzaju wiec (większość rannych nie mogła opusz

czać łóżek), na którym polskiego lekarza Józefa Smolińskiego wybrano delegatem do Rady Żołnierskiej, a następnie członkiem Komitetu Rad Robotniczych i Żołnierskich. We dnie pracował więc w szpitalu i brał udział w posiedzeniach Rady, w nocy zaś był powstańcem, gromadził broń i środki do walki z okupantem, Padł ostatni strzał z powstańczego karabinu. Józef Smoliński uznał, że nadszedł czas ukończenia studiów. Kończy je pod kierunkiem prof. Romana Renckiego na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie. U Renckiego jest następnie asystentem przy Katedrze Chorób Wewnętrznych, a później adiunktem w II Klinice Chorób Wewnętrznych prof. Wincentego Czarneckiego. W ciągu siedmiu lat lwowskich specjalizuje się u boku takich sław jak Rencki i Czarnecki, ogłasza drukiem kilka prac naukowych o niemiarowości serca, zapaleniu osierdzia, schorzeniach rakowych i przewodu pokarmowego, wśród których wyróżnić należy bardzo cenną pracę pt. "Barwik żółciowy w chorobach wątroby". W roku 1927 z ukończoną specjalizacją internisty powraca dr Józef Smoliński do Poznania i otwiera praktykę przy ul. Podgórnej. Po ojcu "odziedziczył" darmową opiekę nad Domem Starców im. Garozyńskich oraz funkcje honorowego lekarza teatrów poznańskich sprawowaną przez Emiliana Smolińskiego bez mała przez 30 lat.

"Smolorz" - jak nazywają go aktorzy starszej generacji całej nieomal Polski, leczył Ćwiklińską, Solskiego, Fertnera, Węgrzyna, Horzycę i dziesiątki innych, którzy przewinęli się w latach 1918-1960 przez sceny poznańskie. Przygody i anegdotki na ten temat były niejednokrotnie kanwą poznańskich audycji radiowych z cyklu "W kawiarni pod uśmiechem".

Smoliński poznał ,gruntown4e duszę aktora i wiedział, że chory nie zawsze potrzebuje kropelek lub maści, a często dobrego słowa albo sprytnego zagrania na ambicjach. Tak było na przykład z Węgrzynem.

Wieczorem ma się odbyć pierwsze przedstawienie "Porwania Sabinek", a o godz. 16 Węgrzyn zgłasza, że jest chory. Przerażony dyrektor teatru przybiegł do dra Smolińskiego i JUZ w dwójkę udali się do hotelu "Continental", gdzie mieszkał Węgrzyn. Lekarz z miejsca ocenił sytuację po nie dość dyskretnie schowanej pod łóżkiem butelce. Ujął aktora za puls i od słów: ".tak oto panowie jesteśmy świadkami tragicznego wydarzenia..." rozpoczął krasomówczą tyradę, w czasie której ciągle badał puls Węgrzyna. Aktor początkowo nie słuchał, w miarę jednak jak przemówienie się przeciągało, zaostrzył słuch; kiedy zaś lekarz grobowym głosem obwieścił... "że oto wybitny aktor Józef Węgrzyn się kończy", oburzony artysta zerwał się z posłania i krzyknął: "kto się kończy? Ja, Węgrzyn?!" Bez słowa opuścił dr Smoliński pokój chorego. Węgrzyn grał tego wieczoru znakomicie. Zresztą wszystkie przedstawienia "Sabinek" były koncertami najlepszej gry. Krótko przed wybuchem II wojny światowej, spacerując z ojcem po Placu Wolności, dostrzegł wybitną aktorkę poznańską Bronisławę Wojciechowską. Leczył ją Emilian Smoliński, kiedy Wojciechowska mając lat 17 debiutowała na scenie, leczył ją Józef Smoliński, gdy była już szczęśliwą matką. - To moja pierwsza miłość - zwierzył się syn ojcu. A moja ostatnia - odparł z żalem staruszek.

W roku 1928 dr Józef Smoliński mianowany został lekarzem zaufania Państwowych Zakładów Ubezpieczień.

Razem z bratem Kazimierzem pomogli

Mottyniana

Dr Józef Smoliński w karykaturze Adama Bilskiego.

Zakładom opracować formy ubezpieczeń na życie i od wypadków. Kryteria ocen wypracowane przez Józefa Smolińskiego przed 30 laty stanowią olbrzymią wartość i trwały dorobek systemu państwowych ubezpieczeń. Ponadto w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych dr Smoliński sprawuje różne funkcje, a m. in. przewodniczącego Komisji Odwoławczej ZUS.

W latach 1933-1935 Józef Smoliński kierował szpitalem diagnostycznym w Alei Chopina. Do szpitala tego, w którym pacjenci przebywali po kilka godzin a w najtrudniejszych przypadkach 2 dni, karetki pogotowia oznaczone numerem 55-55 przywoziły chorych z całego miasta. Tu talent dra Smo

lińskiego święcił triumfy. Trafna diagnoza. .. i chory wędrował natychmiast do właściwego szpitala. Wybuch II wojny światowej zastaje kpt. Józefa Smolińskiego w Rembertowie. Ojciec umiera w Poznaniu uwięziony przez Gestapo jako zakładnik. We wrześniu 1939 r. Józef Smoliński przekracza granicę polsko-węgierską i zostaje internowany w obozie wojskowym. Jego żyłka diagnostyczna toruje mu stopniowo drogę poza kolczaste druty obozu. Dr Smoliński wyleczył żonę pewnej wybitnej osobistości węgierskiej -. kobietę, którą lekarze uznali za skazaną na powolne konanie. Uradowany dygnitarz postarał się w nagrodę o sprowadzenie do Budapesztu żony dra Smolińskiego - aktorki poznańskiej Sabiny Sawickiej wraz z dzieckiem. Pod ochroną węgierskiego wojska, wojskowym transportem pani Smolińska przybyła szczęśliwie na mIeJsce. Niedługo jednak trwało rodzinne szczęście. W czasie bombardowania Budapesztu w r. 1945 Sabina Smolińska wyszła z dwuletnią Ildiko przed schron, gdyż uważała, że w schronie jest dziecku za gorąco. Wówczas to granat rozszarpał matkę, a i dziecka mimo nadludzkich wysiłków ojca nie udało się uratować. Gościnna ziemia węgierska kryje w sobie prochy dwóch drogich sercu doktora istot. Żona spoczęła we wspólnej mogile.

Zwłoki córeczki ojciec wykradł z kostnicy w nocy i pogrzebał w budapeszteńskim parku. Pierwszym transportem z Węgier do Polski dr Smoliński powrócił do kraju i na nowo podjął pracę w dyrekcji wojewódzkiej PZU. Dużo pracuje społecznie w Towarzystwie Miłośników Miasta (Poznania, Towarzystwie Miłośników Sceny, ZBOWiD i in. Jest wiceprzewodniczącym zarządu Towarzystwa Polsko- Węgierskiego i przewodniczącym Towarzystwa Pomocy Inwa

lidom. Z okazji 30-lecia pracy zawodowej odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi. Wieloletnia działalność lekarska zjednała mu tysiące ludzi z Poznania i województwa, a nawet z Pomorza i woj. zielonogórskiego. Om Smoliński zaskarbił sobie zaufanie pacjentów, szacunek kolegów, miłość przyjaciół.

1 maja 1960 r. na czele dużej grupy pracowników Wojewódzkiej Przychodni Specjalistycznej szedł w pochodzie wysoki starzec z białą j ak śnieg brodą - dr Józecf Smoliński. Ojciec wspierał się na ramieniu syna - J ózefa Smolińskiego, studenta II roku medycyny UAM w Poznaniu.

Tadeusz

Świtała

Jubileusz Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu

W czerwcu i960 roku Wyższa Szkoła Rolnicza w Poznaniu obchodziła uroczyście 40-lecie akademickich studiów rolniczych i leśnych w Poznaniu. Dla uczczenia tej rocznicy Senat WSR powołał Komitet Obchodu 40-lecia, na czele którego stanął prof. dr Felicjan Dembiński - pierwszy absolwent byłego Wydziału Rolniczo-Leśnego Uniwersytetu Poznańskiego. W skład Komitetu weszli ponadto: prof. dr Jan Wojciechowski, prof. dr Leon Mroczkiewioz, iprof. dr Stefan Barbacki, prof. dr Tadeusz Perkitny, prof. dr Stefan Alexandrowicz, prof. dr Bolesław Zabielski, doc. dr Władysław Oszkinis, doc. dr Marian Hoffmann, doc. dr Eugeniusz Matusiewicz, dyr. mgr Tadeusz Czwojdrak, dr Jan Raczkowski i jako sekretarz autor niniejszego sprawozdania. Komitet zorganizował zjazd absolwentów byłego Wydziału Rolniczo- Leśnego UP i utworzonej z tego Wydziału Wyższej Szkoły Rolniczej. Celem zjazdu było zapoznanie uczestników z rozwojem poznańskiego akademickiego ośrodka studiów rolniczych i leśnych w okresie od powstania Wydziału Rolniczo- Leśnego na Wszechnicy Piastowskiej w roku 1919 aż do chwili obecnej oraz zacieśnienie więzów wychowanków z ich uczelnią. W okresie czterdziestolecia poznański ośrodek na uk rolniczych i leśnych rozwinął się bardzo poważnie i w tej chwili należy do największych w kraju. Rozwój ten nastąpił głównie i przede wszystkim w okresie powojennym, kiedy to w roku 1949 Wydział Rolniczo- Leśny przekształca się w dwa oddzielne wydziały, tj. Rolniczy i Leśny, Uniwersytetu Poznańskiego. W roku zaś 1951 powołana zostaje samodzielna uczelnia · - Wyższa Szkoła Rolnicza. W ciągu 40 lat akademickie studia rolnicze i leśnicze w Poznaniu ukończyło ponad 7000 studentów, z tego w lataAi 1919-1938/39 · - 1140. Przeciętnie więc w ciągu dwudziestolecia międzywojennego opuszczało rocznie mury uczelni 57 absolwentów. W okresie powojennym w latach 1945-1(951 studia ukończyło 803 absolwentów, czyli przeciętnie rocznie 134. W okresie istnienia samodzielnej uczelni rolniczej, tj. w latach 19521960 studia ukończyło przeszło 5000 studentów, czyli przeciętnie rocznie opuszczało uczelnię ponad 625 absolwentów. Wzrosła w tym czasie liczba samodzielnych i pomocniczych pracowników nauki, katedr i zakładów. I tak np. w roku 1951 samodzielnych pracowników nauki było 41, w roku 1960 - 75; pomocniczych pracowników nauki w tym czasie było 177, obecnie zaś - 231. W roku jubileuszu uczelnia posiada pięć wydziałów: Rolniczy, Leśny, Zootechniczny, Ogrodniczy i Technologii Drewna. W zjeździe wzięło udział ponad 2000 absolwentów. Uroczystą sesję plenarną w dniu 28 czerwca 1960 roku w auli UAM otworzył przewodniczący Komitetu Organizacyjnego, prof. dr Felicjan Dembiński. Uczestnicy zjazdu szczególnie go

raco powitali nestorów nauk rolniczych ośrodka poznańskiego - założycieli Wydziału Rolniczo- Leśnego: prof. dra Bronisława Niklewskiego, prof. dra Zygmunta Pietruszczyńskiego i prof. dra Konstantego Steckiego.

Rektor Wyższej Szkoły Rolniczej prof. dr Władysław Węgorek obszernie omówił rozwój akademickich studiów rolniczych i leśnych w Poznaniu od ich zarania aż do czasów obecnych. Nakreślił zadania i potrzeby uczelni w Planie 5-letnim. N a zakończenie swojego wystąpienia odczytał list ministra Szkolnictwa Wyższego z życzeniami dla uczestników zjazdu i dla zasłużonej uczelni - Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu.

N astępnie przemawiali do uczestników zjazdu: podsekretarz stanu dr Kazimierz Pawłowski - absolwent Wydziału Rolnego uczelni; w imieniu ministra rolnictwa - dyrektor Departamentu Studiów Rolnych i Leśnych Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, Stanisław Bobrowski; prof. dr Maksymilian Kreutzinger w imieniu ministra leśnictwa; dr Jerzy Szeliga z ramienia Ministerstwa Przemysłu Spożywczego i Skupu. W imieniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR powitał uczestników zjazdu sekretarz KW mgr Stefan Olszowski. Przemówienia powitalne wygłosili również: zastępca przewodniczącego Prezydium WRN imgr Zygmunt Węgrzyk, prof. dr Tadeusz Lityński w imieniu rektora i Senatu WSR w Krakowie, prorektor prof. dr Gabriel Brzęk w imieniu rektora i Senatu WSR w Lublinie, doc. dr Antoni Linke w imieniu rektora i Senatu WSR w Szczecinie, prof. dr Józef Górski w imieniu WSE w Poznaniu, mgr Tadeusz Dembiński w imieniu Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa NOT oraz student Stefan Górski w imieniu młodzieży akademickiej Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. Życząc uczestnikom zjazdu pomyślnych obrad, mówcy podkreślali w swoich przemówieniach osiągnięcia poznańskiego ośrodka nauk rolniczych i leśnych, jego dorobek naukowy i zasługi w pracy nad wychowaniem licznych kadr inteligencji rolniczej oraz owocną współpracę z praktyką rolniczą. Niezwykle ciekawy wykład pl.: "Chemia na usługach rolnictwa a biocynoza" wygłoszony przez doc. dra Bohdana Kiełczewskiego zainaugurował sesję naukową wyznaczoną na dzień następny. Po odczytaniu telegramów i listów z życzeniami skierowanymi do uczestników zjazdu od wybitnych działaczy państwowych i gospodarczych, pracowników nauki i kolegów, którzy nie mogli wziąć udziału w zjeździe zakończono uroczystą sesję plenarną przy dźwiękach tradycyjnej pieśni akademickiej Gaudeamus igitur. O godz. 16 rektor WSR prof dr WŁ Węgorek dokonał uroczystego aktu odsłonięcia tablicy pamiątkowej dla uczczenia pamięci prof. dra Stanisława Runge - długoletniego kierownika Katedry Zoohtgieny WSR i byłego rektora Uniwersytetu

Przemawia rektor W. S. E.

prof. dr Władysław Węgorek

Jubileusz Wyższej Szkoły Rolniczej

Poznańskiego. Odsłonięcie tablicy ufundowanej wspólnie przez WSR i oddział poznański Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii poprzedziło zebranie w gmachu zoohigieny poświęcone działalności naukowej i społecznej prof. dra Stanisława Runge. Podczas uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej przemawiali: w imieniu Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii - prof. dr Stanisław Kirkor, w imieniu pracowników Katedry Zoohigieny - doc. dr Alfons Chwojnowski. O godz. 17 nastąpiło otwarcie wystawy róż zorganizowanej przez doc. dra Wł.

Oszkinisa oraz wystawy publikacji naukowych pracowników nauki WSR.

Kolekcja 150 odmian róż zebranych przez Katedrę Roślin Ozdobnych oraz liczne publikacje, pamiątki i dokumenty zebrane za okres 40-lecia wzbudziły duże zainteresowanie. Obydwie wystawy cieszyły się iprzez cały okres zjazdu dużą frekwencją. W godzinach popołudniowych "odbywały się we wszystkich katedrach spotkania z profesorami i pracownikami nauki katedr. Dały one absolwentom okazję do wznowienia osobistych kontaktów z zakładami naukowymi, a swobodna wymiana myśli i doświadczeń między pracownikami nauki WSR a absolwentami połączona była z wzajemną korzyścią. Pierwszy dzień zjazdu zakończył się balem urządzonym w auli. Miły, koleżeński nastrój przyczynił się do odnowienia kontaktów koleżeńskich zarówno z absolwentami, jak i pracownikami nauki. W drugim dniu zjazdu odbyła się sesja naukowa, na której wygłoszono 29 referatów w sekcjach: Rolnej, Leśnej, Technologii Drewna, Ogrodniczej, Technologii Rolnej, Ekonomicznej. Sesją naukową kierował prof. dr Stefan Barbacki. A oto problematyka poruszona w poszczególnych sekcjach. Sekcja Rolna: 1) prof. dr M. Kwinichidze: "Przegląd badań nad glebami Polski północno-zachodniej (1945-1956), 2) prof. dr S. Barbacki: "Postępy w hodowli roślin motylkowych", 3) prof. dr K. Zaleski: "Rozwój problematyki metod badawczych nad chorobami wirusowymi ziemniaka", 4) zastępca profesora dr K. Piechowiak: "Metoda oceny degeneracji ziemniaków na tle doświadczeń przeprowadzonych w woj. poznańskim", 5) prof. dr F. Dembiński: "Współczesne zagadnienia produkcji rolnej w SL Zjednoczonych AP", 6) prof. dr S. Alexandrowicz, zastępca profesora dr j. Zwoliński, mgr M. Ratajczak, mgr Z. Śliwa: "Znaczenie biologiczne i gospodarcze zwierząt rodzimych", 7) prof. dr W. Folejewski: "Hematologiczne wskaźniki wartości użytkowej zwierząt gospodarskich", 8) doc. dr E. Matusiewicz: "Fotoperiodiodyczna reakcja roślin a praktyka rolnicza", 9) prof. dr K. Moldenhawer: "Sylwetki zmarłych profesorów-organizatorów Wydziału Rolniczo-Leśnego UP".

Sekcja Leśna: 1) prof. dr Leon Mroczkiewicz: "Badania nad uprawą i hodowlą szybko rosnących gatunków drzew i krzewów", 2) doc. dr B. KiełczewSki, dr W. Kadłubowski, dr A. Schmidt: "Perspektywy rozwoju metody biologicznego zwalczania szkodników leśnych", 3) doc. dr K. Mańka: "Fitopatologiczne znaczenie saprofitycznej mikroflory gleb leśnych". Sekcja Technologii Drewna: 1) prof. dr T. Perkitny: "Drewno w świetle nowych badań naukowych", 2) prof. dr S. Prosiński: "Z badań nad wyodrębnieniem mas celulozowych z drewna sosnowego", 3) prof. dr S. Prosiński: "Nasycenie drewna sosnowego niektórymi solami nieorganicznymi" , 4) mgr T. Grzeczyński: "Zagadnienie parzenia drewna". Sekcja Ogrodnicza: 1) doc. mgr H. Nieć: "Wartość biologiczna i jakość technologiczna pomidorów oraz ich zależność od stopnia dojrzałości przy sprzęcie", 2) mgf J. Tuszewski: "Wskaźniki mrozoodporności rozsady kapusty wynikające z wzmo <li

Jubileusz Wyższej Szkoły Rolniczejżonego nawożenia azotowego", 3) prof. dr K. Moldenhawer: "Międzygatunkowe i imiędzyrodzajowe krzyżówki w obrębie rodziny krzyżowych", 4) doc. dr Wł. Oszkinis: "Badania nad podkładkami róż", 5) doc. dr J. Wierszyłłowski: "Stosowanie oprysków hormonalnych w sadownictwie". Sekcja Technologii Rolnej: 1) prof. dr J. Janicki: "Biosynteza i metodyka oznaczania witamin", 2) dr A. Niewiarowicz: "Niektóre zagadnienia biochemiczne i mikrobiologiczne produktów żywnościowych", 3) prof. dr S. Jankowski: "Zagadnienia pieczywa zachowującego długo przydatność konsumpcyjną", 4) doc. dr Z. Charłampowicz: "Metoda chromatografii bibułowej w zastosowaniu do kontroli technicznej produkcji przetworów owocowo-warzywnych". Sekcja Ekonomiczna: 1) doc. dr M. Wachowski: "Rozwój nauk rolniczych w Polsce do roku 1860", 2) dr Marian J erzak: "Prof, dr W. Schramm jako jeden z twórców nauki taksacji", 3) prof. dr W. Staniewicz: "Zagadnienie niepodzielności gospodarstw chłopskich", 4) mgr R. Skoczylas: "Problem mechanizacji rolnictwa w aspekcie ekonomicznym". Duża frekwencja słuchaczy oraz ożywiona dyskusja świadczyły o żywym zainteresowaniu, jakim cieszyły się referaty. Powodzenie sesji naukowej wykazało dobitnie celowość urządzania periodycznych zjazdów absolwentów. Są one niezbędnym ogniwem dla utrzymania kontaktów między uczelnią a jej absolwentami i skuteczną metodą prowadzącą do uzupełnienia i rozszerzenia wiedzy absolwentów oraz przenoszenia dorobku pracowni naukowych do praktyki. Wieczorem uczestnicy zjazdu spotkali się w teatrach poznańskich.

W trzecim dniu zjazdu odbyły się wycieczki do zakładów doświadczalnych Wyższej Szkoły Rolniczej i przodujących gospodarstw na terenie woj. poznańskiego. W czasie wycieczek absolwenci mogli zapoznać się praktycznie z najnowszymi metodami w zakresie organizacji przedsiębiorstw rolnych oraz procesów produkcyjnych. Zjazd absolwentów akademickich studiów rolniczych 1 leśnych w Poznaniu zakończył się w godzinach wieczornych 30 czerwca 1960 r.

Jan Gabrysz poznańskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego

Poznańskie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne obchodziło w sierpniu 1960 roku niecodzienny jubileusz: osiemdziesiąt lat niezwykle pożytecznej działalności dla dobra miasta i jego mieszkańców. Do obchodu uroczystości jubileuszowych Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne przygotowało się bardzo starannie. Zebrano szczegółowe materiały dotyczące dziejów komunikacji miejskiej w Poznaniu i wydano je w formie historycznego opracowania, stanowiącego jeden z nielicznych przyczynków do dziejów komunikacji w Polsce. N a kilka dni przed uroczystościami dla upamiętnienia jubileuszu, wyruszył na ulice miasta konny tramwaj - odbicie pierwszego w historii miasta tramwaju, jaki przed osiemdziesięciu laty jeździł pierwszą trasą łączącą ówczesny dworzec ze Starym Rynkiem. Konny tramwaj wzbudził zrozumiałe zainteresowanie wśród mieszkańców, a już ze szczególnym zaciekawieniem przypatrywała się tramwajowi młodzież, dla której był on widomym znakiem olbrzymich zmian w rozwoju komunikacji miejskiej. W sobotę 27 sierpnia 1960 r. w auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu odbyła się uroczysta akademia jubileuszowa poznańskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Na akademię przybyli (tłumnie przede wszystkim pracownicy MPK. czynni obecnie, jak również ci, którzy przeszli na zasłużony odpoczynek. W uroczystości uczestniczyli ponad to: zastępca przewodniczącego Prezydium Rady Narodowej m. Poznania dr Edmund Krzymien, sekretarz KM PZPR Edmund Zywert, przedstawiciele większych zakładów pracy Poznania oraz delegacje przedsiębiorstw komunalnych z Warszawy, Łodzi, Szczecina i innych miast Polski. Gospodarzami akademii było kierownictwo przedsiębiorstwa-jubilata w osobach dyrektora MPK inż. Józefa Kaczora, przewodniczącego Rady Zakładowej - Józefa Turkota oraz sekretarza Komitetu Zakładowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przy MPK - Ignacego Katerlaka. Okolicznościowy referat wygłosił na akademii dyrektor MPK inż. Józef Kaczor.

Nakreślając wyczerpująco historię powstania komunikacji miejskiej w Ponaniu, inż. Kaczor przedstawił poszczególne etapy rozwoju komunikacji od konnego tramwaju - jaki 30 lipca 1880 roku wyruszył po raz pierwszy na ulice naszego miasta - do dnia dzisiejszego. Różne i zmienne były losy tej pierwszej miejskiej komunikacji w Poznaniu.

Niemniej Poznań potrafił gospodarnością swych obywateli przełamać trudności, na jakie natrafiało w początkowym okresie przedsiębiorstwo komunikacyjne, a wzorowo prowadzone warsztaty i cała komunikacja stanowiła przykład dla innych miast nie tylko w kraju, ale i za granicą. To właśnie w Poznaniu w roku 1930 odbyła się - w ramach Kongresu Międzynarodowego Związku Przedsiębiorstw Komunikacyjnych - Międzynarodowa Wystawa Komunikacji i Turystyki, na której poznańskie przedsiębiorstwo zdobyło najwyższe uznanie i pierwszą nagrodę.

9 Kronika Miasta Poznania

Jubileusz osiemdziesięciolecia MPK

Jednak trudności związane z deficytem przedsiębiorstwa trwały przez cały okres jego działalności w Polsce przed drugą wojną światową. Mimo jednak poważnych trudności finansowych i niewielkiej ilości pasażerów korzystających z usług MPK, przedsiębiorstwo poznańskie stale czyniło wysiłki, aby zasięgiem sieci miejskiej komunikacji objąć jak największy obszar Poznania. Okres okupacji hitlerowskiej - to czasy .rabunkowej gospodarki. Wskutek nadmiernej eksploatacji sprzętu, wywołanej przymusem pracy wśród polski6j ludności cywilnej, wzrosło zapotrzebowanie na wagony tramwajowe, a wobec ich niedostatecznej ilości okupant używał istniejących wozów tramwajowych tak długo, aż zniszczyły się całkowicie. Wzmożona w tym czasie częstotliwość ruchu wozów powodowała szybsze zużycie szyn. Hitlerowcy nie tylko niszczyli sprzęt przedsiębiorstwa. Wielu poznańskich tramwajarzy zginęło z morderczej ręki faszystowskich okupantów. Zwycięska ofensywa radziecka wypłoszyła faszystowskie kierownictwo przedsiębiorstwa, które w dniu 21 stycznia 1945 roku przerwało swą działalność. W czasie walk ulicznych w Poznaniu urządzenia MPK zostały poważnie zniszczone. Wydawało się wówczas, że lata muszą upłynąć, aby wśród ruin i zgliszczy Poznania można było uruchomić ponownie komunikację tramwajową. Sieć tramwajowa i trolejbusowa zniszczona toyła w 80%. Jeszcze trwały walki o Cytadelę, gdy 12 lutego 1945 r. w zachodnich dzielnicach miasta poznańscy tramwajarze krzątali się już wokół uruchomienia przedsiębiorstwa. Nieproste to było zadanie. Poniszczone warsztaty, wywiezione narzędzia i maszyny, zerwana sieć napowietrzna oraz zniszczone wozy tramwajowe -. to jeden z rozpaczliwych obrazów ówczesnego stanu MPK.

Wznowiona w dniach jubileuszu trakcja (konna wzbudzała ogromne zainteresowanie Pasażerów nigdy nie brakło.

Pierwszą czynnością przybyłych do pracy tramwajarzy było zbieranie po ulicach zerwanego drutu z sieci tramwajowej. W miarę napływu pracowników i uwalniania dalszych części miasta przystępowano do ściągania z ulic do zajezdni wozów tramwajowych służących okupantowi za barykady. Równocześnie przystąpiono do wkopywania pierwszych słupów do zawieszenia sieci napowietrznej. Ukoronowaniem wysiłków było uruchomienie 4 marca 1945 r. pierwszej linii tramwajowej na ul. Głogowskiej. W maju 1945 r. uruchomiono już także komunikację autobusową i na koniec tego roku długość sieci w mieście wynosiła 74% stanu przedwojennego, a tabor w ruchu stanowił 9Z/0 istniejącego {przed wojną. Jednocześnie jednak przewóz osób był wyższy o i24°jii od przewozu w analogicznym okresie roku 1939. Od tego momentu z roku na rok powiększał się rozmiar usług świadczonych przez MPK. Zaistniała też zasadnicza różnica w intencji poczynań zakładu. W ustroju kapitalistycznym motorem działalności MPK były cele wyłącznie fiskalne. W Polsce Ludowej działalność przedsiębiorstwa polega na isłużbie dla ludności pracującej miasta. Uwidacznia się to w coraz szerszym uruchamianiu komunikacji do przedmieść i osiedli. I itak <w roku 1946 uruchomiono komunikację autobusową do Naramowic, odbudowano linię trolejbusową do Woli i Warszawskiego Przedmieścia, rozszerzono sieć tramwajową do Golęcina. Rok 1947 przyniósł połączenie Garbar ze Śródmieściem przez wybudowanie nowych torów na ul. Zielonej oraz uruchomienie linii trolejbusowej z Mostowej do Głównej, zaś w roku 1948 oddano do użytku linię trolejbusową z Garbar do N aramowic i przedłużono linię z Woli do Smochowic. J ak z tego widać, cały wysiłek inwestycyjny MPK skierowany był w tym okresie na poprawę sytuacji komunikacyjnej ludności zamieszkałej na przedmieściach Poznania. Połączono również z miastem Szczepankowo i Kobylepole przez uruchomienie linii autobusowych. Mimo ogromnych zniszczeń wojennych, już w roku 1948 sieć komunikacyjna Poznania przerosła znacznie sieć z okresu przedwojennego. W latach 1949 i 1950 Poznań otrzymał nową linię tramwajową do Junikowa i autobusową do Żabikowa oraz piątą z kolei linię trolejbusową - do Umółtowa. Od roku 1950 znacznie poprawiła isię sytuacja taborowa w MPK dzięki rozpoczętym przez państwo dostawom taboru, tak koniecznego dla sprostania zwiększającej się stale frekwencji. Podczas gdy ruch pasażerski komunikacji miejskiej w roku 1929, tj. w szczytowym przedwojennym okresie nasilenia przejazdów, wynosił 41,5 min osób, to w 1950 r. zwiększył się trzykrotnie i osiągnął 120 min pasażerów. Od tego czasu znacznie wzrasta zarówno tabor, jak i w dalszym ciągu SIec komunikacyjna. Rozszerzanie sieci staje się rtak konieczne, że zakłady pracy i ich załogi same pomagają w rozbudowie komunikacji miejskiej. Np. w 1951 r., gdy rozpoczęto budowę linii trolejbusowej do Antoninka, z wydatną pomocą przedsiębiorstwu przyszli pracownicy tamtejszej Huty Szkła, jak również i okoliczni mieszkańcy, samorzutnie inicjujący czyny społeczne. Powstaje nowa linia tramwajowa do Starołęki i tory na Marchlewskiego od Strzeleckiej do Dzierżyńskiego oraz linia autobulsowa do Piotrowa i Podolan.

Dalsze prace nad ,rozszerzeniem usług komunikacyjnych - to uruchomienie trakcji taksówkowej, wybudowanie pętli tramwajowych na Garbarach, Golęcinie i Winiarach (co poważnie usprawniło przejazdy na tych liniach), uruchomienie linii autos*

Jubileusz osiemdziesięciolecia MPKbusowej do Krzyżcwnik. Następnie w ostatnich już latach uruchomiono nie czynną linię tramwajową na ul. 23 lutego, przedłużono tary na Pułaskiego i Winogradach. Dzięki pomocy zakładów pracy w dzielnicy Nowe Miasto wybudowano linię tramwajową przez Podwale do Zawad, będącą pierwszą częścią planowanej linii do Głównej.

Ogółem długość sieci tramwajowej na koniec czerwca 1960 r. wynosiła w Poznaniu 42,15 'km, czyli o 10,25 km więcej niż przed wojną, mimo iż nie odbudowano torów na Starym Rynku, Wodnej, Wielkiej, Ohwaliszewie i Sródce. Długość sieci trolejbusowej wynosi 14,13 km, autobusowej - 72,85 km. Pełny obraz działalności poznańskiego MPK daje liczba ponad 220 min pasażerów rocznie przewiezionych za pomocą 330 jednostek tramwajowych, 102 autobusowych i 18 trolejbusowych. Tabor taksówkowy wynosi 170 wozów osobowych i 25 bagażowych.

Kończąc omawianie działalności MPK w okresie jego osiemdziesięcioletniej pracy, dyrektor Kaczor zapewnił, że pracownicy komunikacji miejskiej dokładać będą jeszcze więcej starań w służbie dla Poznania i jego mieszkańców. Po referacie inż. Kaczora wyróżniającym 'się pracownikom Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego wręczono odznaczenia, nagrody i dyplomy. Ośmiu długoletnim pracownikom MPK Rada Narodowa m. Poznania przyznała Honorową Odznakę m. Poznania, 31 przodowników pracy otrzymało odznaki, w tym 10 odznak Zasłużonego Przodownika Pracy, wręczono 80 dyplomów uznania i około 350 nagród pieniężnych. Honorową Odznakę m. Poznania otrzymali: Edward Bedyński, Michał Bolewski, Feliks Jander, Józef Klemenczak, Antoni Królik, Nikodem Spychalski, Józef Wejchman i Władysław Ziętek. Odznaki Zasłużonego Przodownika Pracy otrzymali wyróżniający się szczególnie pracownicy MiPK: Stefan Czajka, Stanisław Gorynia, Antoni Kostusiak, Florian Miłostan, Józef N owak, Andrzej Oleksik, Stefan Sobkowiak, Władysław Sodfciewicz, Edmund Szotkiewicz i Teofil Woźny.

Mówiąc o wyróżnieniach, dyrektor MPK stwierdził, że kierownictwo przedsiębiorstwa jak i Rada Zakładowa wyróżniła tylko "najlepszych spośród najlepszych". U znanie natomiast należy się całej załodze, której codzienna solidna służba dla miasta świadczy najlepiej o trudzie i wysiłku poznańskich pracowników komunikacji miejskiej. W części nieoficjalnej akademii z bogatym programem artystycznym wystąpił zespół taneczno-śpiewaczy ZMS "Wielkopolska" wraz z swymi solistami, zdobywając duże uznanie zgromadzonej w auli braci tramwajarskiej.

Roman Cerski

POZNA«!

I i I i i .

w.ppw./\ Placu Wiosny Ludów w Poznaniu

Wyniki konkursu na rozwiązanie urbanistyczno-architektoniczne rejonu Placu Wiosny Ludów nie znalazły w poznańskiej opinii publicznej większego zainteresowania, niż samo ogłoszenie konkursu w roku 1959. Przyczyniło się do tego zapewne zdanie sądu konkursowego (prof. A. Frydecki, doc. J. Cieśliński, doc. R. Karłowicz, Z. Zieliński, B. Smagaj, K. Marczewski, SL Marzec, B. Celichowski) odmawiające pierwszej lokaty nadesłanym pracom lub być może nieco żenująca ocena prac architektów poznańskich. Celem konkursu było znalezienie koncepcji zagospodarowania przestrzennego tej części miasta, która mogłaby posłużyć jako wzór do opracowania projektu realizacyjnego. N a podstawie uzyskanych wyników gospodarze miasta mogli się zorientować o wielkości zadania realizacyjnego i możliwości etapowania realizacji. A więc konkurs spełnił swój cel, określony w warunkach i dostarczył dostateczną ilość rozwiązań przestrzennych do podjęcia decyzji realizacyjnych, tj. przygotowania projektu ostatecznego. Całkowita realizacja każdego z nagrodzonych projektów wymagałaby jednak dużej ilości wyburzeń i poważnych robót inżynierskich, związanych z przebudową istniejących urządzeń komunikacyjnych i uzbrojenia podziemnego. Przedstawione propozycje etapowych rozwiązań również przerastają możliwości miasta i stąd trudności w ustaleniu rozmiarów ostatecznego projektu. Praca nr 17 (architekci Jakubczak i Bartczak) , wyróżniona drugą nagrodą, jest niewątpliwie najlepszą pracą konkursową. Wątpliwości budzi jedynie etapowanie realizacji. Propozycja rozmieszczenia zieleni w miejscach dość ciasnej zabudowy od ul. FI. Ratajczaka aż do Placu Wiosny Ludów wybiega zbyt śmiało w przyszłość i dlatego nie można jej uznać za aktualnie realną cechę projektu. Ciekawe jest rozwiązanie zmierzające do wyeliminowania głównego ruchu z ul. Walki Młodych i włączenie Placu Wiosny Ludów do kompleksu zieleni przy budynku Prezydium WRN. Gdyby uzupełniono projekt racjonalnie opracowanym planem etapowym, mógłby on stanowić podstawę do rozpoczęcia prac realizacyjnych. Nagrodę trzecią uzyskała praca nr 14 (architekci: Sołonowicz, Domagała i Mieczkowski) za ciekawe rozwiązanie kompozycyjne, jednak uznane zgodnie za trudne do zrealizowania w warunkach śródmieścia. Projekt pozostawienia kościoła św. Marcina w środku dwupoziomowego węzła, pod względem funkcjonalnym rzeczywiście nie może nikogo zadowolić. Wyróżnienia pierwszego stopnia uzyskały dwie prace - nr 21 i 25, przy czym za drobne odstępstwa od sztywnych warunków konkursowych zdyskwalifikowano je do grupy prac nie odpowiadających warunkom konkursowym. Przyznanie wyróżnień równorzędnych trzeciej nagrodzie szczęśliwie wyrównało niefortunną i mechaniczną wstępną kwalifikacj ę pr*ac.

Praca nr 15 (architekci: Adamczewska, Wejchert, Czyżewscy) przedstawiała najlepsze rozwiązanie dwupoziomowe węzła Al. Marcinkowskiego i ul. Armii Czerwonej. Wyraźna analogia do fragmentu warszawskiej trasy W-Z z kościołem św. Anny i wlotem tunelu stwarza uroczą kompozycję przestrzenną. Wyjątkowo dobrze opracowany etap realizacji pozostał nie zauważony przez jury. Praca nr 25 (architekci: Kuźmienko, Fajans, Fiszer i Sembrat) przedstawiała dobrze opracowany węzeł dwupoziomowy i dość banalne rozwiązanie przestrzenne otoczenia. Nagrodzone psrace ujawniły szereg nowych możliwości ukształtowania przestrzennego tej części śródmieścia, a szczególnie wykazały możliwość prawidłowego rozwiązania węzła Al. Marcinkowskiego i ul. Armii Czerwonej w jednym poziomie, co zaliczyć należy do najważniejszych osiągnięć korikursu. Konkursowe koncepcje rozwiązań urbanistycznych rzuciły także nowe spojrzenie na rolę ul. Armii Czerwonej w planie generalnym miasta. Dotychczas uważano tę ulicę za główną arterię przelotową i jednocześnie główny szlak usługowy śródmieścia. Zgodnie z ostatnimi badaniami .komunikacji w centrach wielkich, miast, funkcje te winny być rozdzielone, gdyż połączenie ich przy rosnącym natężeniu

II nagroda. Praca nr 17. Architekci: Jakubczak i Bartczak.

vr < v

Wyróżnienie I stopnia. Praca nr 21. Architekci: Kuzmienko, Fajans, Fiszer i Sembrat.

Wyróżnienie I stopnia. Praca nr 15. Architekci: Adamczewska, Wejchert 1 Czyżewscy.

ruchu samochodowego będzie powodem częstych ziakłóceń. Powstała stąd koncepcja nadania tej arterii charakteru śródmiejskiego, tzn. wyeliminowania z niej komunikacji tramwajowej i przerzucenia tejże na arterie obrzeżne (Marchlewskiego i Trasę Tysiąclecia). Arteria ta łączyłaby projektowane dzielnicowe centrum usługowe na Ratajach przez Most Rocha, ul. Bohaterów i Armii Czerwonej oraz Zwierzyniecką z wielkimi terenami urządzeń usługowych, jakie stanowić będą Międzynarodowe Targi Poznańskie oraz tereny dzisiejszego Zoo i zajezdni MPK. Środkiem komunikacji masowej byłby rJa tej arterii wyłącznie autobus. Warunki konkursowe nie były doskonałe (za mało elastyczne), a tym samym hamujące twórczą inwencję projektantów (np. ściśle określone wyburzenia poszczególnych budynków, a nade wszystko ogromny program nowych budynków i urządzeń, dla których właściwie nie było miejsca). U sztywnienie niektórych warunków zmusić miało projektantów do jak najbardziej realnego projektowania, Nie dało to niestety przewidywanych rezultatów, a stworzyło niepotrzebne komplikacje przy kwalifikacji prac na odpowiadające i nieodpowiadające warunkom. Cisza jaka zapanowała po ogłoszeniu wyników budzi gdzieniegdzie obawy, że prace konkursowe powiększą archiwalny zbiór projektów, które nigdy nie były i prawdopodobnie nie będą zrealizowiane. Że obawy te są niesłuszne pozwalają przypuszczać roboty porządkowe rozpoczęte ostatnio na PI. Wiosny Ludów.

Zygmunt

Paszek rolniczego i zieleni miejskiej oraz działalności gospodarczej miejskich przedsiębiorstw handlowych

5 lipca 1960 r. o godz. 10 w Nowym Ratuszu odbyła się XVII sesja Rady Narodowej m. Poznania, poświęcona omówieniu rozwoju zaplecza rolniczego i zieleni miejskiej. Otworzył ją przewodniczący sesji radny Marian Paluchowski, stwierdzając, że w obradach sesji uczestniczy 52 radnych, a więc wymagana dla podejmowania uchwał większość. Radny Marian Paluchowski zakomunikowlał następnie, że 25 czerwca 1960 r. zmarł radny mgr Marian Wierzcholski - przewodniczący Komisji Zatrudnienia i Opieki Społecznej RN m. Poznania. Obecni w sali powstaniem z miejsc i chwilą milczenia uczcili pamięć M. Wierzcholskiego. Na sekretarza XVII sesji wybrano jednogłośnie radnego Bolesława Maćkowiaka. Protokół z XVI sesji został przyjęty na wniosek radnego Anatola Gawrych- Laudańskiego. Przewodniczący sesji zakomunikował, że w posiedzeniu biorą udział: przedstawiciel Ministerstwa Gospodarki Komunalnej - inż. T. Przybył i przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa - Kazimierz Szulc. Referat o rozwoju zaplecza i zieleni miejskiej wygłosił przewodniczący Prezydium Rady Narodowej m. Poznania - Franciszek Frąckowiak. Przewodniczący Prezydium stwierdził na wstępie, że kierunek rozwojowy produkcji rolniczej w rejonach podmiejskich Poznania ustalony został na sesji Rady N arodowej ni. Poznania 27 stycznia 1954 r., poświęconej sprawie możliwości rozwojowych zaplecza rolniczego m. Poznania jako głównej bazy zaopatrzeniowej w produkty warzywniczo-sadownicze. Zagadnienia te zostały również uwzględnione w pianie na lata 1956-1960. Obecny potencjał rolnictwa w Poznaniu obejmuje 9196 ha użytków rolnych, w tym 928 ha łąk i pastwisk położonych w 50% w dzielnicy Nowe Miasto. Ziemia ta użytkowana jest w olbrzymiej większości (7130 ha) przez prywatnych posiadaczy. Rozbudowa miasta pociąga za sobą konieczność likwidacji upraw ogrodniczych i polowych (np. w najbliższym okresie około 890 ha), ustalono jednak, że teren miasta położony między dworcem we Franowie (od zachodu) i linią kolejową do Środy stanowić będzie rolniezo-ogrodnicze zaplecze Poznania.

Po omówieniu struktury zlaslewów, przewodniczący Prezydium powiedział: U dział warzyw w uprawie polowej wzrósł z 0,4% w r. 1954 do 12% w r. 1959 i wynosi obecnie 1645 ha. Takie zmiany w strukturze upraw podyktowane są stale zwiększającym się zapotrzebowaniem ludności miejskiej na warzywa. Dlatego też postuluje się utworzenie na peryferiach Poznania silnej bazy ogrodniczej, którą mogłyby stanowić: a) zakład ogrodniczy PGR N aramowice, który obecnie uprawia warzywa szklarniane na powierzchni 7350 m 2 i 40 ha w uprawie polowej" planuje do roku 1985 zwiększyć uprawę warzyw pod szkłem do 18 650 m 2 , a w uprawie polowej do 70 ha.

Sesje Rady Narodowej m. Poznania

Oprócz tego PGR Szczepankowo przekształcać się będzie stopniowo w gospodarstwo ogrodnicze, b) zakłady doświadczalne WSR, które posiadają 13 ha upraw warzyw polowych i szklarni o powierzchni 14 500 m 2, c) indywidualni hodowcy warzyw posiadają obecnie szklarnie o powierzchni 60 660 m 2 , a planują zwiększyć do 70 600 m 2 , uprawy polowe zaś z 1548 ha do 1850 ha.

Zapotrzebowanie ludności miasta na warzywa i nowalijki wynosiło na głowę mieszkańca w 1958 r. 76 kg warzyw gruntowych i 1,5 kg nowalii. Produkcja warzyw gruntowych w Poznaniu pokrywa tylko 56% zapotrzebowania ludności miasta, a w 75% zapotrzebowanie na nowalijki. Sprowadzanie takich warzyw, jak kapusta i cebula oraz innych, które dobrze znoszą transport, może być nawet korzystne. N a miejsce tych warzyw, na terenie miasta należy przejść na uprawę warzyw wymagających dużych umiejętności fachowych oraz takich, które na skutek uciążliwego transportu tracą na wartości odżywczej. Dla dobrego zaopatrzenia miasta w warzywa, zwłaszcza w zimie, należy wybudować odpowiednie magazyny i przechowalnie. Z przechowalnictwem wiąże się ściśle przechowywanie owoców. N a terenie miasta rośnie około 20 tys. drzew owocowych, w tym 60% owocujących. Ilość ta w porównaniu z rokiem 1954 wizrosła o 153%. Uprawia się 120 ha plantacji jagodowych. Produkcja owoców wynosiła w r. 1958 przeszło 3 tys. ton, co pokryło zapotrzebowanie mieszkańców Poznania w 36%. Następnie przewodniczący Prezydium RN m. Poznania omówił zadania rolników poznańskich w walce o wzrost plonów z hektara, wyniki walki ze szkodnikami i sprawy uregulowania stosunków wodnych w glebie. Przechodząc do omówienia stanu produkcji zwierzęcej, referent dużo uwagi poświęcił rozwojowi drobiarstwa. W 1959 roku hodowano w Poznaniu ponad 122 tys. sztuk drobiu przynoszących około 5 min sztuk jaj. Intensywnie powiększająca się hodowla drobiu wymaga większej niż dotąd ilości piskląt. Zapotrzebowania tego nie mogą zaspokoić 2 istniejące w Poznaniu zakłady wylęgowe. W najbliższym czasie przewiduje się otwarcie 2 nowych zakładów wylęgowych. Hodowla drobiu winna wzrosnąć do roku 1965 do 150 tys. sztuk. Jej rozwój popierany będzie szczególnie w podmiejskich gospodarstwach rolnych. W trosce o stan sanitarny miasta nie planuje się wzrostu hodowli zwierząt futerkowych. Z kolei przewodniczący Prezydium omówił sprawy sprzedaży ziemi PFZ tym użytkownikom, którzy nabyli odpowiednie uprawnienia, oraz przebieg obowiązkowych dostaw wobec państwa. Następnie referent przystąpił do omówienia rozwoju terenów zielonych, poczynając od przytoczenia kilku danych porównawczych. Miasto zajmowało do roku 1939 obszar trzykrotnie mniejszy od obecnego. Terenów leśnych było zaledwie 10% stanu obecnego, ogródków działkowych o 50% mniej, a drzew na ulicach o 10 tys. mniej. Utworzony w r. 1945 Oddział Zieleni i Ogrodów Miejskich przez blisko 3 llata usuwał zniszczenia wojenne, budując jednocześnie nowe zieleńce, aleje i miejsca zabaw dla dzieci. W tym czasie także uruchomiono zakłady produkcji roślin ozdobnych, otwarto palmiarnię, przyjęto majątek Edwardowo na cele szkółkarskie oraz wszystkie zaniedbane ogródki działkowe. W roku 1947 rozpoczęto masowe sadzenie drzew w parkach miejskich i na ulicach oraz zalesianie nieużytków. W tym też roku poczyniono pierwsze w Polsce kroki w zakresie budownictwa cmentarzy komunalnych, rozpoczynając budowę

Sesje Rady Narodowej m. Poznaniacmentarza miejskiego w Junikowie. Od 1950 r. powstało w mieście dużo mIeJSC zazielenionych przy osiedlach mieszkaniowych, szkołach, żłobkach i ośrodkach sportowych. Do rządu ważnych spraw porządkowych należy likwidacja cmentarza przy ul. Towarowej, dokończenie budowy Parku Lubuskiego i in. Od 3 lat Prezydium Rady Narodowej m. Poznania - kontynuował przewodniczący - przeznacza rocznie poważne sumy na remonty kapitalne parków. Wpłynęło to poważnie na upiększenie śródmieścia i stworzyło perspektywy adaptacji istniejących drzewostanów nie wyposażonych w urządzenia wypoczynkowe. Parki i zieleńce nasze składają się bowiem z urządzeń wymagających ciągłych konserwacji, remontów bieżących i kapitalnych. Drogi spacerowe żwirowane przy stale wzrastającym ich używaniu tracą nawierzchnię w ciągu 2-3 lat. Obok tego krzewi się szkodnictwo. Zniszczenia wywołane przez publiczność, a szczególnie dzieci, sięgają rocznie sumy 100 tys. zł. Konserwacją zieleni parkowej zajmuje isię na obszarze ca 500 ha 120 osób, podzielonych na pięć grup obwodowych. Na jednego pracownika przypada przeciętnie 4 ha parków oraz kilkaset drzew ulicznych. Dozorców parkowych jest również za mało. Corocznie odnawiana akcja opieki szkół nad najbliższymi parkami i zieleńcami daje coraz lepsze wyniki, chociaż efekt tej opieki jest jeszcze nadal niewielki w stosunku do zniszczeń powodowanych przez młodzież szkolną. W stosunku do innych miast wojewódzkich, a zwłaszcza Łodzi posiadającej prawie tę samą powierzchnię zieleni, Poznań otrzymuje za małe sumy na konserwacje parków i lasów co najmniej o .1,5 min zł. Istniejące normy budżetowe przewidują na konserwację naszej powierzchni zieleni 9,5 min zł. Otrzymujemy grubo mniej, niekiedy tak mało, że nasuwa się pytanie, czy rozszerzać powierzchnie parków i zieleńców, skoro nie można właściwie konserwować już posiadanych. Na zakończenie swego referatu przewodniczący Prezydium RN m. Poznania nakreślił kierunki rozwojowe zieleni miejskiej. Obecnie w konserwacji posiadamy 533,5 ha parków i zieleńców wraz z wodami, 2400 ha lasów, około 250 ha drzewostanów na byłych cmentarzach, strzelnicach itp., i 180 ha cmentarzy komunalnych. ,W oparciu o branżowe opracowanie planu ogólnego, po odpowiedniej adaptacji, włączone zostanie do powierzchni parków i zieleńców około 300 ha terenów. Są to m. in. tereny położone nad Bogdanką, część Łęgów Dębińskich, otoczenie wjazdu na Most Marchlewskiego, zmiana 2 cmentarzy przy ul. Świętojańskiej i byłej strzelnicy przy ul. Warszawskiej na parki spacerowo-wypoczynkowe itp. Do roku 1985 przewiduje się dokończenie zazielenienia Łęgów Dębińskich, zadrzewienia terenów wzdłuż strumienia junikowskiego w Marcelinie i Junikowie, uporządkowanie prawego brzegu Warty, Winogradów, ul. Hetmańskiej i Reymonta. W Poznaniu nie rozbudowuje się od 30 lat dziecińców. Potrzeby w tej dziedzinie są bardzo duże (jeden dzieciniec o powierzchni 1 ha na 10 tys. mieszkańców). Terenów dla budowy dziecińców jest pod dostatkiem. Największy wysiłek przy budowie dziecińców pokonany być imusi do roku 1965, w którym to czasie powinno powstać około 40 dziecińców. Plan ogólny przewiduje przejęcie z administracji państwowej do 1985 roku 765 ha lasów i zalesienie 1353 ha, a więc powiększenie obecnego stanu lasów do 4257 ha. Powierzchnia urządzeń sportowych zwiększy się do roku 1985 z 94 do 300 ha. Istotne w tej dziedzinie jest łączenie boisk sportowych z istniejącymi zieleńcami i parkami oraz dziecińcami. Celem właściwego zagospodarowania ośrodków wypoczynkowych nad wodą, powołano przy DRN Jeżyce jednostkę budżetową, któraprowadzi remonty i budowę ośrodków nad jeziorami: Strzeszyńskim, Rusałka, Kiekrz i w Parku Sołackim. W przyszłości powstanie miejskie przedsiębiorstwo ośrodków wypoczynkowych, podległe Prezydium Rady Narodowej m. Poznania. Ogródki działkowe zostaną powiększone do roku 1985 z 373 ha do 480 ha. Pewne tereny tych ogródków są także rezerwą pod przyszłe parki i zieleńce publiczne, jakie powstaną w latach 1975-1985. Przeciętnie przybywa miastu rocznie półtora tysiąca drzew na ulicach. Obsadzania obejmują przeważnie ulice peryferyjne. W latach następnych obejmą one nowe osiedla mieszkaniowe.

Zieleń śródmiejska w -Poznaniu - mówił przewodniczący Prezydium - powstała w warunkach szybkiej rozbudowy miasta, jednocześnie z likwidacją pruskich murów obronnych. Stąd jej ciekawy układ we fragmencie zielonego pierścienia, gdzie parki zajęły tereny byłych wałów obronnych, częściowo z drzewostanem wówczas istniejącym. Urozmaicona konfiguracja byłych wałów została wykorzystana dla stworzenia krajobrazowych motywów parkowych, jak np. Park Marcinkowskiego i w tym stylu kończy się obecnie zagospodarowanie reszty tych terenów. Nieregularne urządzenia parkowe dominują obecnie w zieleni miasta. Przyszłe rozwiązania, nie skrępowane warunkami sytuacyjnymi, winny dać miastu szereg bogatych rozwiązań ogrodniczych z zastosowaniem bogactwa kwiatów, rzeźby, małej architektury, żywopłotów i szpalerów. Winny to być kompozycje nowe, ciekawe, przewyższające Park Kasprzaka, wyposażone w reflektory do barwnego oświetlenia drzew i asfaltowe drogi spacerowe. Należy także stosować w większych rozmiarach sezonowe ukwiecanie placów miejskich przez stosowanie pojemników z kwiatami letnimi. N astępnie głos zabrał radny Leon Osowski - przewodniczący Komisji Rolnictwa i Leśnictwa - który złożył sprawozdanie z działalności Komisji. Tematem posiedzeń oraz kontroli Komisji - powiedział m. in. radny Osowski - były najważniejsze akcje z dziedziny rolnictwa, ogrodnictwa i leśnictwa. W okresie sprawozdawczym 30 zespołów kontrolnych przeprowadziło lustracje, opracowując wnioski pokontrolne, które przedkładano Prezydium. Nie zawsze wnioski uchwalone przez Komisję znalazły oddźwięk w Prezydium i Komisja przypuszcza, że powodem tego jest niedocenianie, a często nawet niedostrzeganie produkcji rolniczej na terenach miasta. Przed przystąpieniem do dyskusji nad referatem wybrano Komisję Wnioskodawczą, w skład której weszli: Leon Osowski, inż. Franciszek Piasek, ppłk Czesław Kołodzinejczak, prof. Karol J awiński oraz Skrzypczak - kierownik Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa, mgr Kędziora - zastępca kierownika Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej i Mieczysław Kasperkowiak - kierownik Biura Zarządu Kółek Rolniczych.

Dyskusję zapoczątkowało wystąpienie Mariana Mikołajczaka dyrektora zakładu ogrodniczego 'PGR Naramowice, członka Komisji Rolnictwa i Leśnictwa. Omówił on na wstępie osiągnięcia zakładu ogrodniczego w N aramowicach, który z dniem 1 stycznia 1961 gcspodarować będzie na powierzchni 780 ha. Zakład posiada własne urządzenia do deszczowania, jednakże do prawidłowego ich "wykorzystania pożądane byłoby przydzielenie zakładowi pomieszczeń byłego fortu IV. Zakład ogrodniczy prowadzi w mieście sklep i 4 stoiska warzywnicze i jest w stanie każdej chwili zwiększyć sprzedaż warzyw, gdyby przydzielono na ten cel odpowiednie lokale.

Sesje Rady Narodowej m. Poznania

Przechodząc do spraw komunalnych, mówca zwrócił uwagę na zły istan nawierzchni i oświetlenia ulicy N aramowickiej. Utrudnia to dojazd do N aramowic w czasie Targów, kiedy odbywają się tam wystawy rolnicze. Tereny byłej cegielni mogłyby stanowić miejsce wypoczynku, gdyby je otoczyć małym parkiem. N ależałoby także rozpatrzyć możliwość uruchomienia w N aramowicach ośrodka zdrowia, urządzenia większej świetlicy oraz sali kinowej. Radny Jan Nalepka, członek [Prezydium RN, stwierdził, że produkcja rolnicza w obrębie m. Poznania przewyższa pod niektórymi względami poszczególne powiaty woj. poznańskiego. Np. obrót handlowy Spółdzielni Rolniczo-Handlowej wynosi 270 min zł rocznie, samego mleka rolnicy poznańscy sprzedają w mleczarniach za 4 min zł. Skup produktów rolnych Spółdzielni Rolniczo- Handlowej sięga cyfry 58 min zł. Po omówieniu działalności kółek rolniczych, dyskutant poruszył nie załatwioną dotąd sprawę uwłaszczenia 40 rolnikowi, w tym 20 rolników ze Spławia, którzy nabyli ziemię jeszcze z przedwojennej reformy rolnej. Radny Nalepka zgłosił wniosek, aby dla rolników poznańskich wydzielić osobną pulę materiałów budowlanych. Radny Leon Chudziński zastanawiał się, dlaczego gospodarka rolna w Poznaniu tak wolno przystosowuje się do potrzeb miasta. W dalszym ciągu 49% gruntów ornych przeznacza się pod u p ra wę zbóż. Radny Chudziński doszedł do wniosku, że przyczyna tego zjawiska tkwi w konserwatyzmie poznańskich rolników i że, jego zdaniem, zagadnienie nowoczesnego gospodarowania winno znaleźć wyraz w uchwale i winno być realizowane przez kółka rolnicze i oświatę rolniczą. N a zakończenie radny Chudziński proponował, aby w uchwale podkreślić zagadnienie współpracy ze szkołami w zakresie ochrony zieleni miejskiej. Piotr Skrzypczak przedstawiciel Wojewódzkiego Związku Ogrodniczego stwierdził, że w związku z rozbudową miasta zachodzi konieczność zlikwidowania niektórych ogrodnictw. Zgodnie z obowiązującymi przepisami właściciele winni być powiadomieni o zamierzonej likwidacji przynajmniej na 2 lata wcześniej ze wskazaniem nowego miejsca na ogrodnictwo. N a przestrzeni ostatnich 12 lat zdarzały się wypadki, że władze miejskie nie potrafiły niektórych spraw z tym związanych uregulować. Zdaniem dyskutanta każdy skrawek ziemi ogrodniczej winien być w całości wykorzystany. Tymczasem przy szpitalu przy ul. Szamarzewskiego było kiedyś 3 ha ogrodu, obecnie ziemia leży tam odłogiem. Mówca domagał się większej staranności w utrzymaniu itrawników i zieleńców na terenach targowych i jako stary fachowiec wyraził szczery podziw dla rozmachu i fachowego wykonania szaty kwietnej i ozdobnej w parkach i zieleńcach miejskich. Radna Jadwiga Eichlerowa skrytykowała malowanie na kolorowo ławek w parkach miejskich i proponowała zasięganie w tych sprawach rad plastyków. Radny inż. Franciszek Piasek stwierdził, że lasów miejskich jest 1200 ha, a reszta to kalizny i nie leśne tereny. N a najbliższe dziesięciolecie przypada do zalesienia 411 ha i 1000 ha do przebudowy. Rocznie trzeba więc będzie zalesić 41 ha, uporządkować 8 ha i przebudowywać 100 ha. Jest to 'zadanie bardzo poważne, jeśli się zważy, że obok tego ogólny plan zagospodarowania przewiduje dodatkowe zalesienie 217 ha. N a wykonanie tych zadań muszą isię znaleźć odpowiednie fundusze oraz, zdaniem mówcy, trzeba odpowiednio zorganizować prace w Zarządzie Zieleni Miejskiej.

Radny prof. Władysław Czarnecki stwierdził, że przy skromnych funduszach, które mamy do dyspozycji na budowę dziecińców, należałoby odwołać się doinicjatywy społecznej poprzez organizacje młodzieżowe oraz szkoły. Na przykład niech każda szkoła wybuduje jeden dzieciniec. Młodzież Wrocławia doskonale ten problem rozwiązała. Z chwilą otynkowania domów w osiedlu mieszkaniowym - mówił radny Czarnecki - należy urządzać tam dziecince okolone krzewami i kwiatami, aby dzieci mogły bawić isię pod okiem matek. Są to piękne zadania dla komitetów blokowych, które dotąd nie wykazują większej inicjatywy w podejmowaniu czynów społecznych. Po omówieniu znaczenia zieleni miejskiej dla zdrowia mieszkańców, mówca solidaryzował się ze stanowiskiem prof. A. Wodziczki i stwierdził, że Poznaniowi potrzeba przede wszystkim dużo lasów. Prof. Helena Szafran - autorka książki "Poznań i okolica" (z cyklu "Wielkopolska w oczach przyrodnika") - wskazała na pewne konflikty zachodzące między potrzebami gospodarczymi miasta a koniecznością ochrony przyrody. Na przykład w ramach rozbudowy zakładu ogrodniczego w Naramowicach planuje się m. in. przeznaczyć na ten cel 3-4 ha zalesionych gruntów nad Wartą. Miasto, zdaniem fachowców · - kontynuowała prof. Szafran - i tak nie będzie samowystarczalne w warzywa. Po co więc niszczyć zieleń? Z kolei Helena Szafran apelowała, by w planach, jakie przygotowano dla Naramowic, przewidzieć imały rezerwat dla tych zwierząt, które «tam żyją. Żyje tam m. in. rzadki ptak remis (krawiec). Radny Leon Andrzejewski uważał, że Inspektorat Oświaty winien zwrócić nauczycielom uwagę, aby nie żądano od dzieci zbyt dużej ilości różnych liści i gałązek potrzebnych na lekcjach przyrody. Należy również zachęcić Inspektorat Oświaty do współdziałania z Zarządem Zieleni Miejskiej przy zakładaniu zieleńców i dziecińców przez młodzież szkolną. Jako wzór w doborze miejsca w urządzeniu dziecińców radny wskazywał dzieciniec przy ul. Dzierżyńskiego i Marchlewskiego. Polemizując z wystąpieniem radnej Eichlercwej, Andrzejewski stwierdził, że pomoc plastyków przy malowaniu ławek jest zbędna. Inż. T. Przybył - przedstawiciel Ministerstwa Gospodarki Komunalnej, wyrażając swoje uwagi wobec projektu uchwały, poddał w wątpliwość słuszność postulatu, aby w pierwszym rzędzie budować w Poznaniu nowe parki i zieleńce, skoro istnieje w mieście taka syltuaaja, że ,brak sił i środków na konserwacje i pielęgnowanie istniejących już zasobów zieleni. W Poznaniu maleje wskaźnik zatrudnienia na ii ha zieleni (0,2 na 1 ha, podczas igdy w innych dużych miastach wynosi on 1 lub 1,5 na 1 ha zieleni), maleje 'także wskaźnik finansowy na utrzymanie zieleni (4,5 tys. zł na 1 ha, podczas gdy w innych dużych miastach wynosi on od 12-25 tys. zł na 1 łia). Zdaniem inż. Przybyła w uchwale winny być mocniej podkreślone 'zagadnienia związane z zapleczem produkcyjnym i gospodarczym zieleni miejskiej. Przechodząc do problemu lasów miejskich, inż. Przybył podkreślił konieczność koordynacji pracy leśników i ogrodników w przystosowaniu tych lasów do celów rekreacyjnych i wypoczynkowych. Mówca wyraził zdziwienie, że lasom miejskim narzuca się charakter gospodarczy i produkcyjny. Po przerwie pierwszy zabrał głos członek Komisji Budownictwa, radny inż. Jan Wellenger, który korzystając z obecności przedstawiciela Ministerstwa Gospodarki Komunalnej, zaapelował o przydział dodatkowych kredytów dla Poznania, o którym stworzono mit, że jest on "dobrze zagospodarowany". W dalszym ciągu swego wystąpienia radny Wellenger poruszył sprawy oświetlenia parków, oddzielenia dziecińców od zieleńców, uporządkowania terenów przy wieżowcu oraz innych ogródków wzdłuż ulicy Marchlewskiego i Roasevelta.

Sesje Rady Narodowej m. Poznania

Ob. M. Kasperkowiak - kierownik Biura Zarządu Kółek Rolniczych i przewodniczący Komisji Rolnictwa i Leśnictwa DRN -Grunwald omówił trudności, na jakie napotykają rolnicy poznańscy w zwiększeniu produkcji rolnej. Mówca zaliczył do nich brak materiałów budowlanych na remonty budynków gospodarczych, niedostateczne kredyty i niewłaściwy rozdział nawozów sztucznych. Ob. Pułaski · - członek Komisji Rolnictwa, zastanawiając się nad przyczynami niedostatecznego wzrostu produkcji warzyw, doszedł do wniosku, że tkwią one w konserwatyzmie rolników, szczególnie starszych wiekiem, którzy nie chcą wprowadzać w swoich gospodarstwach nowych metod uprawy. Z drugiej strony ci, którzy chcą hodować warzywa, 'mają poważne trudności z nabyciem materiałów potrzebnych do urządzenia ogrodnictwa, jak: szkło, drzewo, żelazo itp. Ob. Haremski, rolnik z dzielnicy N owe Miasto, poruszył sprawę rozdziału pasz treściwych, melioracji i terenów zastępczych za ogrody w dzielnicy Nowe Miasto. Jako ostatni zabrał głos przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, radny Czesław Kołodziejczak. Mówca poddał krytyce pewne niekonsekwencje referatu i domagał się od Wydziału Rolnictwa zainteresowania budową przechowalni warzyw i owoców, których jest w 'mieście brak. W drugiej części wystąpienia radny Kołodziejczak podzielił się z Radą swymi spostrzeżeniami z pobytu w Koszalinie - mieście, z którym Poznań współpracuje. Po wyczerpaniu listy dyskutantów radny Leon Osowski w imieniu Komisji Redakcyjnej zgłosił poprawki do projektu uchwały w sprawie rozwoju zaplecza rolniczego miasta Poznania i zieleni miejskiej. Projekt uchwały poddano pod głosowanie. U chwała zapadła jednomyślnie. Wytycza ona kierunki rozwojowe zaplecza rolniczego m. Poznania w ramach planu zagospodarowania przestrzennego miasta ze wskazaniem niezbędnych środków zabezpieczających uzyskanie zaplanowanego wzrostu produkcji rolniczej. W zakresie zieleni 'miejskiej uchwała zaleca w pierwszym rzędzie konserwację istniejącej zieleni miejskiej, a następnie realizację planu rozbudowy parków i zieleńców w tych dzielnicach, które nie posiadają dostatecznej powierzchni terenów spacerowo-wypoczynkowych, przystąpienie do zalesienia terenów w Miłostowie, pod Kiekrzeim oraz między Golęcinem i Strzeszymem, zwiększenie stanu liczebnego załóg konserwacyjnych parków i lasów oraz budowę nowych dziecińców i placów zabaw dla dzieci z udziałem szkół, komitetów blokowych, instytucji i zakładów pracy. Sprawozdanie z wykonania uchwał Rady Narodowej m. Poznania, podjętych na przestrzeni r. 1959, a których termin realizacji przypadał na I kwartał 1960 r., przyjęte zostało jednomyślnie. Rada podjęła uchwałę o przemianowaniu ulicy Ostrów Tumski na ul. Mieszka 1, ulicy Nowosoleckiej na Nowosolską. Ulicę prowadzącą do nowej szkoły w Kobylepolu nazwano ulicą Szpaków. W punkcie tym radny Leon Osowski zgłosił wniosek, aby w przyszłości jednej z ulic miasta madać nazwę Jana Wojtkiewicza - zasłużonego i radykalnego działacza ludowego w Poznaniu w okresie międzywojennym, byłego' komendanta BCh. okręgu poznańskiego, zamordowanego przez Gestapo w forcie VII. Wniosek przekazano Wydziałowi Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.

Bez dyskusji podjęła Rada uchwałę w sprawie Odznaki Honorowej m. Poznania oraz sprawozdanie Prezydium Rady o zmianach w budżecie miasta na rok 1960 w okresie międzysesyjnym i informacje o zmianach na stanowiskach kierowniczych. W ostatnim punkcie porządku dziennego zabrał głos członek Komisji Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej - Bolesław Wański, który poinformował Radęo stanowisku Komisji w sprawie tzw. dzikiego osiedla mieszkaniowego im. Skorupki, poruszonej na XVI sesji. Komisja stwierdziła, że na obszarze Ogródków Działkowych im. Skorupki, składających się z 200 działek, przynajmniej 80% jest zabudowanych solidnymi domkami jednorodzinnymi, niejednokrotnie jednopiętrowymi (oczywiście bez zezwolenia). Mieszka w nich około 2 tys. ludzi. W 75% ogródków istnieją studnie z wodą zabronioną do picia przez Miejską Stację Sanitarno- Epidemiologiczną. "Działkowicze" domagają się wody pitnej. Gdyby budynki te polecono rozebrać, odszkodowanie wynosiłoby około 20 min zł. Komisja występuje w tej sytuacji z wnioskami o uznanie Ogródków Działkowych im. Skorupki za tereny budowlane, dokonanie pomiarów z wyodrębnieniami ulic. Zwodociągowanie terenu zdaniem Komisji jest możliwe w latach 1961-1962. Pewne prace ziemne chcą mieszkańcy wykonać sami w ramach czynu społecznego.

Radny Witold Sokolnicki poinformował Radę, że Wielkopolskie Muzeum Wojskowe otrzymało w roku 1957 od Ministerstwa Obrony Narodowej gmach zajmowany w okresie międzywojennym. Muzeum jednakże zastało przeniesione do 5 pokoi w Domu Kultury w Junikowie. Nie ma tam możliwości ekspozycji. Obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego są doskonałą okazją, aby zwrócić na to uwagę i zająć się przydzieleniem do dyspozycji Muzeum dodatkowych pomieszczeń. Interpelacje zgłosili: radny Leon Osowski w sprawie zameldowania pewnego obywatela z Pokrzywna i radna Jadwiga Eichlerówna w sprawie kultury i estetyki handlu. N a tym porządek dzienny sesji wyczerpano.

4 października 1960 r. odbyła się pod przewodnictwem radnego Mariana Paluchowskiego XVIII Isesja Rady Narodowej m. Poznania, poświęcona dyskusji nad działalnością gospodarczą miejskich przedsiębiorstw handlowych. W imieniu Komisji Handlu zgłoszono kandydaturę radnego Leona Chudzińskiego na sekretarza sesji. Radny L. Chudziński wybrany został jednomyślnie. Przewodniczący sesji M. Paluchowski zakomunikował Radzie, że w sesji biorą udział: Wielosław Wolski - dyrektor Departamentu Artykułów Spożywczych Ministerstwa Handlu Wewnętrznego oraz Kazimierz Kucner - dyrektor Biura Rad Narodowych Kancelarii Rady Państwa.

Referat o działalności gospodarczej miejskich przedsiębiorstw handlowych (1959-1S60) wygłosił kierownik Wydziału Handlu - Seweryn Senker .

W ubiegłym roku - powiedział na wstępie referent Radzie Narodowej m. Poznania podporządkowane były 32 przedsiębiorstwa handlowe, zrzeszone w Poznańskim Zjednoczeniu Przedsiębiorstw Handlowych. W liczbie tej znajdowało się: 18 przedsiębiorstw handlu detalicznego (sklepowego), 8 przemysłu gastronomicznego, 1 przemysłu piekarniczego, 1 przemysłu garmażeryjnego, 2 usług transportowych, 1 usług targowiskowych oraz 1 przedsiębiorstwo hurtowo-detaliczne handlu opałem.

N a terenie całego miasta czynne były pod koniec ubiegłego roku 1284 sklepy uspołecznione. Z liczby tej 718 sklepami dysponowały przedsiębiorstwa podległe Radzie Narodowej, 277 sklepów posiadała Poznańska Spółdzielnia Spożywców i resztę, tj. 289 sklepów, posiadały inne organizacje handlowe. Na przestrzeni 1959 r. przybyło miastu 50 sklepów uspołecznionych.

10 Kronika Miasta Poznania 4

Sesje Rady Narodowej m. Poznania

Nie uspołecznionych sklepów czynnych było w mieście na koniec ubiegłego roku 371 i stan ich na przestrzeni tego roku zmalał o 13 .sklepów. Zakładów gastronomicznych na koniec 1959 r. było 114, w tym 2 bary szybkiej obsługi. Zakłady te posiadały około 9200 stałych miejisc konsumpcyjnych (na 1000 mieszkańców ca 23 miejsca).

Rozmieszczenie jednostek handlowych w poszczególnych dzielnicach wciąż jeszcze jest niewłaściwe. Mimo zaleceń Prezydium, inwestorzy uciekają od obowiązku lokalizacji punktów handlowych i gastronomicznych na parterze projektowanych budynków. W 1959 r. wyrewindykowano ogółem 46 lokali handlowych użytkowanych niezgodnie z przeznaczeniem. Mimo to istnieją jeszcze lokale, których rewindykacja od szeregu lat stoi na wokandzie władz lokalowych. N a przykład lokale przy ul. Dąbrowskiego 12 zajęte na archiwum przez były Wydział Rent i Pomocy Społecznej Prezydium WEN, lokal po byłej restauracji przy ul. Wrocławskiej 12 zajmowany przez Przedsiębiorstwo Deratyzacji i Dezinsekcji, lokal byłej kawiarni przy ul. Świerczewskiego 11, zajmowany przez MPK. Trudności lokalowe pokonuje się w części przez tworzenie sklepów samoobsługowych i preselekcyjnych i barów szybkiej obsługi Prócz tego przez prowadzenie inwentur przy drzwiach otwartych, względnie poza godzinami handlu, oraz wprowadzenie w branży spożywczej większej ilości sklepów wieczorowych i nocnych (pracujących bez przerw obiadowych). W ciągu 1959 r. zapoczątkowano akcję tworzenia sklepów specjalistycznych, np. wyłącznie obuwia męskiego, jedwabi itd. Do ohwili obecnej czynne są 4 sklepy fabryczne. Jednocześnie przemysł lekki objął patronat nad 4 sklepami przedsiębiorstw zrzeszonych w Zjednoczeniu. Po omówieniu inwestycji scentralizowanych i zdecentralizowanych, S. Zenker przeszedł do omówienia obrotów handlu detalicznego. W obrocie detalicznym osiągnięto w roku 1959 kwotę 4.622 min zł, co stanowi 98,9% planu. Kwota ta jest wyższa od obrotów osiągniętych w roku 1958 o 384 min zł (9,1%). Z przytoczonych wskaźników wnioskować by można, że handel poznański w roku 1959 nie wywiązał się ze swych obowiązków w zakresie zaopatrzenia ludności. Wniosek taki byłby jednak nieobiektywny . Zadania planowe na 1959 r. zakładały wzrost obrotów w stosunku do 1958 r. o 10,3%, w tym dla przedsiębiorstw Zjednoczenia o 8,3%. Na przestrzeni 3 kwartałów uzyskano nadwyżkę obrotów całego detalu, wyrażającą się 11,2% wzrostu do analogicznego okresu roku 1958. Wskazywało to na to, że plan roczny będzie przekroczony. Jednakże w IV kwartale 1959 r. nastąpił gwałtowny ogólny spadek obrotów, mianowicie: w październiku przyrost wynosił tylko 7,1%, w grudniu zaledwie 0,7%, w stosunku do tych samych miesięcy 1958 r. Znamienny jest układ obrotów między artykułami spożywczymi i przemysłowymi:

Okres Art. spożywcze Art. przemysł. Razem wzrost 1959: 1958 I półrocze 107,1% 116,2% 111,6% III kwartał 107,8% 112,9% 110,5% IV kwartał 107,8% 100,5% 103,9%

Cyfry te wykazują, 'że już w III kwartale obroty zaczęły spadać, i to wyłącznie w artykułach przemysłowych. Zmniejszone dostawy mięsa spowodowały dużą nerwowość na rynku (masowo wykupywano niektóre artykuły, jak cukier, mąkę ittp.), wzrosło spożycie tłuszczów roślinnych, przetworów zbożowych i pieczywa. N erwowość ta doprowadziła do pewnego wzrostu obrotów, w artykułach spożywczych nawet przewyższającego wzrost, jaki nastąpił w I półroczu. Nie spadały też obroty artykułami spożywczymi w IV kwartale 1959 r., po podwyżce cen mięsa. Wydatki ludności na zakup artykułów żywnościowych utrzymywały się na równym poziomie zarówno przed podwyżką, jak i po podwyżce cen artykułów mięsnych. Poczynania i środki, jakie zastosowano dla zwiększenia popytu na artykuły przemysłowe, nie przyniosły w zasadzie spodziewanych rezultatów. Wyjątek etanowi sprzedaż ratalna tych artykułów, rosnąca z miesiąca na miesiąc.

W IV kwartale 1959 r. zawarto w I " 1960 r. " w II " 1960 r. "

7 581 umów na towary, wartości 24 min zł.

5 081 " "" ,,26 min zł.

12 800 " "" ,,43 min zł.

Według danych NBP, wypłaty na płace już w »grudniu 1059 r. oraz w I półroczu 1960 r. utrzymywały się na poziomie wypłat z analogicznych okresów lat ubiegłych, a więc nie zanotowano zwiększonych dochodów wśród ludności pracującej. W związku z klęską posuchy w jesieni 1959 r., bardzo znacznie spadły dochody ludności wiejskiej, np. w II kwartale il960 r. skup artykułów rolnych na terenie powiatu poznańskiego był mriiejlszy o 22% od Skupu w II kwartale 1959 r. Zmniejszyły się również wpłaty ma rachunki oszczędnościowe o 4,2%, a wzrosły wypłaty z tych /rachunków o ca 3 %. Wynika z tego, że ludność sięgnęła do swych rezerw oszczędnościowych. Następnie S. Zenker omówił osiągnięcia produkcyjne i handlowe przemysłu gastronomicznego, piekarnictwa i garmażerii. (Przechodząc do wyników zaopatrzenia ludności Poznania w towary, referent podkreślił, że już od roku 1959 daje się zaobserwować zasadniczą zmianę w strukturze potrzeb towarowych ludności, głównie dzięki polityce rynkowej państwa. Zmiany te zmierzają do całkowitej równowagi rynkowej. Podwyżka cen mięsa i jego przetworów doprowadziła do oszczędniejszej i racjonalniejszej konsumpcji. Ludność poszukuje artykułów tańszych, tak spożywczych, jak i przemysłowych, a nie mniej odżywczych i praktycznych. W Poznaniu w r. 1959 spadło spożycie masy mięsnej z 50,1 kg w 1958 r. do 45,9 kg, wędlin z 21 kg do 18,8 kg na głowę. Mimo to jednak utrzymuje się ono na wyższym poziomie niż w innych miastach.

Zmalało również spożycie masła z 7,6 kg na 7,1 kg na mieszkańca w 1959 r.

Spada stale spożycie wódek, .szczególnie w lokalach gastronomicznych. Warto dodać, że w 1959 r. spożycie wyrobów alkoholowych na 1 mieszkańca wynosiło: w Poznaniu - 2,43 1, we Wrocławiu - 2,58 1, W Krakowie 3.10 1, w Łodzi - 3,72 1, w Warszawie - 4,31 1, a średnio krajowa - 2,51 1. Rośnie natomiast poważnie spożycie nabiału oraz ryb i tłuszczów roślinnych.

Serów spożyto w TOKH .1958 na 1 mieszkańca 1,6 kg, a w roku 1959 - 1,8 kg, mleka - 84,1 1 w 1958 r., 85,4 1 zaś w 1959 r. Spożycie jaj wzrosło z 116 sztuk na głowę w 1958 r. do 123 sztuk w 1959 r. Ryb i przetworów rybnych spożyto w 1958 r. 5,9 kg na 1 mieszkańca, a.W 1959 r. - 6,7 kg. Znacznie wzrosło spożycie margaryny mlecznej, której w 1958 r. skonsumowano 5,1 kg na głowę ludności, a w 1959 r. 6,8 kg na głcwę, czyli podniosło się o ponad 33 Jl /o.

10*

Sesje Rady Narodowej m. Poznania

Znacznie rosną zakupy tkanin bawełnianych, które jeszcze w 1958 r. wynosiły na 1 mieszkańca 22,6 m, a W roku 1959 'wzrosły do 27,3 m, czyli o ponad 20%. Spadają .natomiast zakupy drogich tkanin wełnianych. Poszukiwane jest tanie i solidnie wykonane obuwie. Dużym powodzeniem cieszą się artykuły 'użytku trwałego. Omawiając wyniki finansowe przedsiębiorstw handlowych podległych Radzie Narodowej, S. Zenker podkreślił, że wypracowały one za rok 1959 około 2 min zł ponadplanowaneigo zysku, natomiast przedsiębiorstwa handlu detalicznego nie wykonały planu zysku brutto, co pociągnęło za sobą nieodprowadzenie do budżetu miasta kwoty 978 tys. złotych. 8 603 000 zł zysku wypracowały w 1959 r. przedsiębiorstwa przemysłu gastronomicznego, w rezultacie czego do 'budżetu miasta przedsiębiorstwa te odprowadziły 5 216 000 zł, zamiast 4 054 000 zł. N a zakończenie kierownik Wydziału Handlu sprecyzował następujące wnioski: handel musi jak najbardziej aktywizować sprzedaż artykułów przemysłowych poprzez rozbranżowienie sieci sklepów z artykułami przemysłowymi i uruchamianie sklepów specjalistycznych; planowane 'remonty sklepów wykorzystać należy na przystosowanie sklepów do sprzedaży preselekcyjnej i samoobsługowej; zobowiązać przedsiębiorstwa handlowe do zaostrzenia odbioru jakościowego przyjmowanych towarów i przeprowadzania jakościowej analizy posiadanych zapasów celem ustalenia towarów trudno zbywalnych do przeceny; pogłębić współpracę z przemysłem terenowym celem doprowadzenia na rynek szerszego i poszukiwanego asortymentu artykułów; dla pełnego zaopatrzenia ludności w owoce i warzywa handel winien zwiększyć sieć sprzedaży drofanodetalicznej, a nawet wprowadzić bezpośrednie zaopatrzenie w cwoce większych zakładów pracy. Koreferat wygłosił przewodniczący Komisji Handlu - radny Lucjan Leracz.

Handel spełnił w zasadzie ciążące na nim w roku 1959 zadania - powiedział m. in. Lucjan Leracz - 'nie zdołał jednak dostatecznie szybko dostosować się do zmian powstałych zwłaszcza w IV kwairtale 1959 roku. Zjawisko to pogłębiło się jeszcze w I półroczu 1960 r. Szczególnie Słabo przebiega wykonanie obrotów w przedsiębiorstwach prowadzących artykuły przemysłowe, np.: MHD - artykułami włókienniczymi, w ciągu 8 miesięcy 1960 roku 7 razy nie wykonał planu, podobnie było w Powszechnym Domu Towarowym i MHD odzieżą. Wiąże się to rzekomo ze zmniejszeniem pqpytu na szereg artykułów rozprowadzanych przez te przedsiębiorstwa, a jako jeden z dalszych powodów przytacza się działalność sklepów fabrycznych (Chełmek, Sorento), które przechwytują dużą część obrotów. Tłumaczenia tego nie można uznać za uzasadnione.

Nasze placówki handlowe winny przyjąć inne metody pracy. Do momentów subiektywnych, wpływających ujeimrfie na kształtowanie obrotów, zaliczyć należy przede wszysltikim brak pełnego 'asortymentu* artykułów .przemysłowych i spożywczych, jakim dysponują hurtownie. Np.: w obuwiu - bra'k odpowiedniej numeracji, w odzieży - wielkości, deseni i kolorów, w spożywczych - przetworów, a w okresie obecnego urodzaju - owoców i warzyw. Niektóre dyrekcje MHD zamawiają towary bezpośrednio w przemyśle, mimo że towary te znajdują Się w miejscowych hurtowniach. Występujące zapasy towairów niechodliwych zalegają nada'l w detalu i wartość ich wynosi na koniec sierpnia 1960 r. 4 min zł, w tym w jednym tylko Sklepie obuwniczym "Gallux" - 1,5 min zł. Oprócz zapasów niechodliwych, w detalu występują znaczne zapasy o wydłużonej rotacji, co utrudnia obrony, powodując perturbacje finansowe i magazynowe, a także świadczy o braku rozeznania w sytuacji rynkowej. N a niekorzystne ukształtowanie omawianych wyżej zagadnień nie bez wpływu pozostaje zawsze jeszcze nieprawidłowa polityka kadrowa. N a ogólną ilość zatrudnionych 9161 pracowników z nie ukończonym podstawowym wykształceniem posiadamy 316 pracowników, co stanowi 3,4%, zaś z podstawowym - 5 tys. czyli 54,6%. Szczególnie krytycznie przedstawia się sytuacja w żywieniu zbiorowym. W ubiegłym okresie przeprowadzono ponownie weryfikacje pracowników handlu i gastronomii, którą objętych zostało 5620 pracowników, a z których 151 nie zweryfikowano, przesuwając 65 do 'innych prac, zaś 86 zwolniono z pracy. Odsetek nie zweryfikowanych jest minimalny i wskazuje na zbytnią tolerancyjność. Niewątpliwie - powiedział na zakończenie swego wystąpienia radny Leracz - na poprawę personalną wywrze zasadniczy wpływ nowa kadra sprzedawców, kucharzy, kelnerów, piekarzy 1 .cukierników, których kilkaset szkolą zasadnicze szkoły zawodowe. Wzrost tej kadry ;i zainteresowanie młodzieży zawodem 'sprzedawcy powinno w przyszłości pomóc w przezwyciężaniu trudności, już teraz jednak kierownictwa przedsiębiorstw winny większą opieką otoczyć uczącą stlę młodzież i szkołę. 1m wysłuchaniu fcoTeferatu wybrano jednomyślnie Komisję Redakcyjną uchwały w «prawie handlu, do której weszli radni: Jan Brygier, Wanda Dąbrowska, Edmund Krzymień, Lucjan Leracz, Mikołaj Michalski i Władysław Szymczak. Z kolei przewodniczący sesji Marian Paluchowski udzielił głosu przewodniczącemu Komisji Zdrowia - radnemu Stanisławowi Andrzejewskiemu. Komisja Zdrowia - powiedział na watępie radny Andrzejewski wraz z podkomisją do spraw wychowania fizycznego pracowała przez cały okres obecnej kadencji na podstawie planów pracy ustalanych na okres jednoroczny. Wychodząc z założenia, że miejska służba zdrowia zajmuje się wspólnymi dla terenu miasta zagadnieniami, Komisja Zdrowia uznała za celowe nawiązanie współpracy z komisjami zdrowia dzielnicowych rad narodowych. Członkowie Komisji Zdrcwia zostali podzieleni na dwuosobowe grupy w zależności od miejsca zamieszkania, by w okresie poprzedzającym posiedzenia nawiązywać kontakty z kontrolowanymi zakładami. Komisja Zdrcwia przeprowadziła około 40 kontroli w 'zakładach służby zdrowia oraz przedyskutowała i poddała analizie problemy ochrony zdrowia na 25 posiedzeniach. Zainteresowania Komisji Zdrowia skupiały się na zagadnieniach węzłowych. Do takich zdaniem Komisji należały: stan sanitarny m. Poznania, opieka położnicza i sytuacja w zakresie umieralności niemowląt, organizacja lecznictwa otwartego i zadania przybliżenia lekarza do domu, zagadnienie znacznego rozsiewu gruźlicy w Poznaniu i związana z tym sprawa braku łóżek szpitalnych dla gruźlików; niedostateczny rozwój aptek i trudności w nabywaniu leków, lecznictwo przemysłowe i rozwój zakładów lecznictwa zapobiegawczego, zagadnienie znacznej absencji chorobowej w Poznaniu i wreszcie zagadnienie etatyzacji lekarzy i dyscyplina pracy piraccwników służby zdrowia. Wielokrotnie w ciągu trzyletniej kadencji rozpatrywano skargi i 'zażalenia na działalność służby zdrowia. W wyniku tego Komisja doszła do wniosku, że 80% tych zażaleń dotyczy spraw związanych ze złym stanem sanitarnym mieszkań, budynków komunalnych i ich otoczenia.

Sesje Rady Narodowej m. Poznania

Po omówieniu spraw związanych ze stanem higienicznym lokali gastronomicznych, czystości miasta, trudności na odcinku dostarczenia lecznictwu odpowiedniej ilości lokali i sprzętu, trudności kadrowych głównie Wśród pielęgniarek, St. Andrzejewski przeszedł do zreferowania problemu utrzymania łączności z masami wyborców. Kontakty z ludnością w czasie spotkań członków Komisji z wyborcami były wprawdzie nieliczne - powiedział St. Andrzejewski - ale materiały z itych spotkań 'zostały w pełni wykorzystane, szczególnie w zakresie spraw sanitarnych. · Podstawowym zagadnieniem pracy Komisji - 'mówił dalej St. Andrzejewski - jest analizowanie budżetu. Zdajemy sobie «prawe, że wydatki na zdrowie pochłaniają prawie lh sum budżetowych. Aczkolwiek itarak specjalistów w tej dziedzinie wśród członków Komisji nie pozwala czasem na autorytatywne wystąpienie, to jednaik zdrowy rozum i .chęć oszczędnego gospodarowania pomaga wnikać w tajniki finansoWe. Badania Komisji wykazują tutaj długotrwały brak powiązania planów gospodarczych z finansami, co w praktyce daje politykę "krótkiej kołdry". .Częste niedobory lekowe szczególnie w szpitalach i aptekach otwartych oraz brak pokrycia finansowego winny znaleźć rozsądne rozwiązanie i dlatego niezrozumiałe jest dla nas zarządzenie władz centralnych o traktowaniu antybiotyków jako leków nie reglamentowanych i zwolnienie ich spod obostrzonej kontroli jak każdy inny, banalny lek. Wpłynie to oczywiście na dalsze nadmierne ich używanie, a tym samym na deficyt finansowy. Burzą oklasków przyjęła Rada wniosek Komisji Zdrowia, by Miejska Stacja Sanitarno- Epidemiologiczna w większym nlZ dotychczas stopniu korzystała z uprawnienia stosowania kar administracyjnych w stosunku do osób nie przestrzegających obowiązujących zarządzeń sanitarnych. Sprawozdanie Komisji Zdrowia radny Andrzejewski zakończył wnioskami, które mówiły o konieczności pobudzenia do większej aktywności członków Komisji Zdrowia nie pracujących zawodowo w służbie zdrowia, a tym samym więcej wyczulonych na niedomagania miejskiej służby zdrowia; spopularyzowania zagadnień biologii oraz higieny elementarnej jednostki i społeczeństwa, począwszy od młodzieży wyższych klas szkoły podstawowej; ustalenia pewnego określonego limitu izb mieszkalnych dla pracowników miejskiej służby zdrowia i dopuszczenia do rozdziału izb .mieszkalnych przedstawicieli służby zdrowia. Jako pierwszy w dyskusji zabrał głos radny Jan Brygier , który jako członek Komisji Budżetu i Planu stwierdził, że 8 min 'zł z resortu handlu nie wpłynie do budżetu miasta, albowiem obroty handlu w I półroczu 1960 r. były mnIeJsze niż przewidywano. Analizując to, radny Brygier doszedł do wniosku, że spadły obroty handlu głównie w dziale towarów przemysłowych m. in. dlatego, że konsument nie znajduje w sklepach tego, którego faktycznie potrzebuje. Badanie opinii, badanie potrzeb konsumenta prowadzone różnymi drogami i formami jest konieczne - podkreślił radny Brygier. Przechodząc do spraw Szczegółowych, radny Brygier poruszył sprawy niedoborów finansowych w przedsiębiorstwie "Warzywa i Owoce", przedsiębiorstwa wyodrębnionego "Arkadia" i "Domu Dziecka". Radny Jerzy Bauma poruszył w swoim wystąpieniu sprawy lepszego zaopatrzenia sklepów spożywczych i właściwego rozmieszczenia punktów handlowych na peryferiach imiasta. Radny Bauma domagał się zniesienia bonów konsumpcyjnyoh w lokalach nozrywkowych 'z wyjątkiem sobót i niedziel oraz przedłużenia godzin handlu w dni robocze i większej ilości sklepów czynnych w dni świąteczne. Radny Leon Chudziński wyraził swoje kryltyczne 'uwagi o konstrukcji referatu wygłoszonego na sesji przez kierownika Wydziału Handlu. Byłoby lepiej, gdyby Wydział Handlu skoncentrował swoją uwagę na sprawach handlu w I półroczu 1960 roku, a nie w r. 1959. Zajmujemy się przecież handlem nie w celach Sprawozdawczych - oświadczył radny Chudziński - a po to, aby znaleźć środki zaradcze. Dyrektor Departamentu Artykułów Spożywczych MHW Wielosła\v Wolski poświęcił swoje wystąpienie ocenie, jakie mIeJsce w skali krajowej zajmuje handel poznański i jak wywiązuje się z realizacji bieżących zadań resortu. Dyrektor Wolski ocenił handel poznański na jednym z naczelnych miejsc w kraju z iwyjątkiem branży owocowo-warzywniczej, w której \v obrotach, kosztach i wydajności Poznań znajduje się na iszarym końcu. Handel poznański robi także wiele na odcinku szkolenia kadr - powiedział dyr. Wolski - ale jednocześnie zbyt wolno otwiera sklepy samoobsługowe i preselekcyjne oraz gastronomię podmiejską, która ma zasadnicze znaczenie dla dalszego irozwoju MTiP i wczasów niedzielnych. W dziedzinie inwestycji dyr. Wolski zapowiedział wybudowanie w najbliższych latach "supermarketu", wykończenie mechanicznej piekarni 1 budowę nowej oraz budowę nowego domu towarowego. Dyrektor MHD artykułami włókienniczymi, M. Stachowiak, poruszył w swoim wystąpieniu dwa zagadnienia: konieczność rewindykacji lokali handlowych i rentowność handlu odzieżą. Dyrektor Zjednoczenia Przedsiębiorstw Handlowych Włodzimierz Domino przyznał, że krytyczne uwagi radnych pod adresem handlu były słuszne, i zapewnił, że magazyny handlu poznańskiego są doskonale wyposażone w towary na wypadek gwałtownego wykupywania towarów w .sklepach. Za najważniejsze w tej chwili zadanie Zjednoczenia dyr. Domino uznał sprawę intensywnego szkolenia kadr. Sporo czasu poświęcił dyr. Domino doświadczeniom czeskich organizacji handlowych, z którymi miał okazję się zapoznać. Czesław Wojtaszewski - dyrektor Poznańskich Zakładów Przemysłu Piekarniczego, poinformował Radę o trudnościach, z jakimi borykają się piekarnie poznańskie. N a zakończenie radny Łucjan Leraez z ramienia Komisji Redakcyjnej przedstawił poprawki do projektu uchwały w sprawie działalności i zadań aparatu handlu m. Poznania. Po przyjęciu poprawek, przewodniczący sesji zarządził głosowanie nad projektem uchwały. U chwała została podjęta jednomyślnie. Przyjęto do wiadomości informacje o zmianach w budżecie miasta na rok 1960 dokonanych Kv okresie międzysesyjnym.

Sprawę rozdziału nadwyżki budżetowej z roku 1959 refeirolwał kierownik Wydziału Finansowego - Leon Stajkowski. Projekt przewidywał, że ze stojącej do dyspozycji Rady Narodowej nadwyżki budżetowej z 1959 r. w wysokości 46.382.001 zł nie rozdysponowano dotąd 5.920.130 zł. Kwotę tę proponowano przeznaczyć na pokrycie niedoboru środków obrotoWych dla przedsiębiorstwa

Sesje Rady Narodowej m. Poznania

"Warzywa-Owoce" 1.200.000 zł, na pokrycie niedoboru środków obrotowych dla Państwowego Teatru Lalki i Aktora "Marcinek" - 13.000 zł, Państwowej Filharmonii w Poznaniu - 51700 zł, Państwowej Opery im. St. Moniuszki - 45.800 zł, Państwowej Operetki Poznańskiej - 78.000 izł, na remonty kapitalne dróg - 2.800.000 zł, na dofinansowanie budżetu w wydatkach rzeczowych na administrację - 731.630 zł, na dotację na rzecz Społecznego Komitetu Budowy Wielkopolskiego Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego w Poznaniu na budowę stacji telewizyjnej pod Śremem - 1 min zł. Projekt przyznania przedsiębiorstwu "Wairzywa i Owoce" kwoty 1.200.000 zł wywołał ostry protest (radnego Brygiera i spowodował długotrwałą wymianę zdań. w której udział wzięli: kierownik Wydziału Finansowego Leon Stajkowski, radny Zygmunt Łabędzki, zastępca przewodniczącego (Prezydium RN m. Poznania Edmund Krzemień, radni Władysław Szymczak, Bolesław Drogomirecki i Edmund Zywert.

W rezultacie głosowania upadł wniosek radnego Brygiera, uchwała podjęta została jednomyślnie. Rada przyjęła do wiadomości informacje o zmianach na stanowiskach kierowniczych. Radny Edmund Zywert w imieniu zespołu radnych PZPR w porozumieniu z zespołami radnych SD i ZSL odczytał projekt telegramu do KC PZPR w Warszawie o następującej treści: Społeczeństwo miasta Poznania Z uwagą śledzi przebieg obrad XV sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Ze szczególnym uznaniem przyjęte zostały wystąpienia przewodniczącego delegacji PRL I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, w których określił on stanowisko Polski wobec podstawowych zagadnień polityki międzYnarodowej. Gorące poparcie społeczeństwa miasta Poznania zyskuje odpowiedź Władysława Gomułki na wystąpienie premiera Wielkiej Brytanii MacmiUana, w której Władysław Gomułka przYpomniał światu o niebezpieczeństwie 'niemieckiego militaryzmu. Jesteśmy przekonani, że skuteczną zaporą dla uzbrojonych w broń atomową Niemiec Federalnych jest zwarta postawa państw obozu socjalistycznego l jednomyślne stanowisko naszego społeczeństwa. Rada Narodowa miasta Pozania zebrana na XVIII sesji w dniu 4 października 1960 r. Projekt telegramu przyjęto długotrwałymi oklaskami. Zapytania i wolne wnioski zgłosili radni: Mikołaj Michalski, Leon Osowski, Stanisław Krajewski, Władysław Szymczak i Stanisław Szymkowiak. Wyjaśnień udzielali: zastępca przewodniczącego Prezydium radny Stefan Marzec i sekretarz Prezydium radny Czesław Adamski.

N a tym przewodniczący sesji radny Marian Paluchowski obrady zamknął.

Marian

Genowefiak

Opowieść o budowniczym Ratusza Poznańskiego

Maria Wicherkiewiczowa: Jan Quadro z Lugano. Opowieść o budowniczym Ratusza Poznańskiego; Wydawnictwo Poznańskie i960, ss. 276.

Niewiele jest dzieł literackich poświęconych w całości tematyce poznańskiej, nie może się nasze miasto równać pod tym względem z Krakowem ani Warszawą. Przed kilku laty ukazała się powieść historyczna Tadeusza Kraszewskiego - "Wóz Wagantów", w ostatnich miesiącach można nabyć w księgarniach również powieść historyczną Marii Wieherkiewiczowej - "Jan Quadro z L ugano".

Nazwisko autorki jest ściśle związane z Poznaniem. Całe swoje życie poświęciła ona badaniom nad przeszłością tego miasta. Owocem tej pracy jest wydana przed wojną powieść historyczno-obyczajowa o Górkach"Łódź na purpurze", oraz "Ignis ardens" , a także spoczywające w maszynopisach i czekające na wydanie: powieść o lekarzu poznańskim, Józefie Strusiu, i liczne opowiadania z życia i obyczajów Poznania w dawnych wiekach. Jej cenne prace o zabudowie i architekturze Starego Rynku, jak na przykład "Rynek poznański i jego patrycjat", oparte na rzetelnej pracy i badaniach źródłowych, zaopatrzone w bogaty materiał ilustracyjny, okazały się szczególnie pomocne w okresie powojennym, gdy z taką pieczołowitością i dbałością o wierność historyczną odbudowywano ze zniszczeń wojennych Stare Miasto.

Każdego, kto bada historię Poznania, jego ludzi i zabytków, intryguje mało znana postać budowniczego Ratusza, Jana Quadry z Lugano. Włoski budowniczy artysta stworzył tu, na dalekiej dla siebie północy, piękny klejnot renesansowego budownictwa urzekający subtelnością, doskonałością rozwiązań architektonicznych, idealnymi proporcjami. Artysta stanąwszy przed koniecznością wykorzystania gotyckich fundamen - tów oraz resztek gotyckiej wieży, potrafił ocenić ich wartość, potrafił nie zatrzeć i nie usunąć tych śladów, potrafił połączyć tak, zdawałoby się, różne w swych założeniach style architektoniczne w jedną harmonijną całość

Powieścią swoją chciała Maria Wicherkiewiczowa zbliżyć do czytelnika postać Giovanniego Battisty di Quadro, którego budowle rozsiane są po całej Wielkopolsce i który wybudowaniem Ratusza ukoronował dzieło swojego życia. Niewiele jest źródeł, z których mogła autorka czerpać materiał do swojej książki, co krok natrafiała na poważne luki, które wypełniać musiała świetną znajomością historii miasta i jego obyczajów, wyczuciem atmosfery epoki, talentem literackim. Nie wszystkie te sprawy zostały rozwiązane na celująco, ale to już inna kwestia. Autorka ukazuje czytelnikowi młodego, zdolnego budowniczego włoskiego, który wyjeżdża ze słonecznej ojczyzny na północ w poszukiwaniu pracy i chleba, który do końca życia nie zapomni Florencji, pięknego Lugano, rodziny, pierwszej młodzieńczej miłości. Praca związała mistrza Jana z nową ojczyzną, znalazł tu przyjaciół, nową rodzinę, budował w Poznaniu, Wielkopolsce, na Śląsku; zapraszano go do Szczecina, Gdańska, w Chełmnie wybudował ratusz.

Wszędzie lubiano i ceniono wesołego kompana i świetnego fachowca. Zbyt jednak zapalczywy i gorącokrwisty był to południowiec, narastały nieporozumienia, swary, ciągnęły się bez końca procesy. Artysta stracił fortunę, przyjaciół, przyszli młodzi budowniczowie z nowymi pomysłami, z nowym zapałem do pracy. Mistrz Giovanni Battista umiera w nędzy i zapomnieniu, bezdomny, w ponurej baszcie przy Bramie Wrocławskiej. N a tej wątłej kanwie znanych faktów z życia di Quadry buduje Maria Wicherkiewiczowa opowieść historyczno-obyczajowa z życia Poznania w XVI wieku. Ukazuje obyczaje bogatych mieszczan i plebsu, maluje scenki rodzajowe na tle barwnych targowisk miejskich, prowadzi czytelnika na posiedzenia Rady Miejskiej, potrafi wpleść w akcję fragmenty dokumentów, kroniki

Recenzjemiasta. Wraz z bohaterem wędruje szlakami wodnymi na północ do Gdańska, opowiada o obyczajach i życiu flisaków i orylów. Opowiada. .. właśnie więcej tutaj opowiadania niż żywej akcji, spięć dramatycznych, obrazów literackich. Drugą słabą stroną książki jest charakterystyka postaci, miejscami bardzo ckliwa i sentymentalna, sprawiająca, że bohaterzy pozostają papierowi,

ożywia ich jedynie prawdziwa sympatia autorki, naprawdę bez reszty zakochanej w Poznaniu, jego przeszłości, architekturze 1 ludziach i mającej czytelnikowi dużo do powiedzenia. Książkę ożywiają liczne, bardzo dobre i dowcipne rysunki kreską Włodzimierza Bartoszewicza.

Maria Aleksandrowicz

Kroniki Uniwersyteckie

Kronika Uniwersytetu Poznańskiego za lata akademickie 1945-U954/55, s. 979, Kronika Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu za rok akademicki 1955/56 za rektoratu prof. dra Jerzego Suszko, s. 214, za rok akademicki 1956/57 za rektoratu prof. dra Alfonsa K1afkowskiego, s. 275, za rok akademicki 1957/58 za rektoratu prof. dra Alfonsa K1afkowskiego, s. 269; PWN Poznań. Redaktorzy: Janusz Deresiewicz i Adam Łopatka.

Rozwój Uniwersytetu w latach 1918-1933 przedstawiony został w 11 tomach Kroniki, które obejmują razem 2996 stron druku. Tajny Uniwersytet Ziem Zachodnich, który stanowił kontynuację Uniwersytetu Poznańskiego w okresie okupacji (Warszawa 19401944) - własnej Kroniki nie posiada. Nie doczekał się on zresztą żadnego poważniejszego opracowania. W okresie powojennym do 1957 r. Kronika nie ukazywała się również, mimo iż uchwałą Senatu UP już w dniu 22. XII. 1952 r. powołano specjalny Komitet Redakcyjny Kroniki. Dopiero za rektoratu prof. dra A. K1afkowskiego powołano nowy Komitet Redakcyjny Kroniki, który przystąpił do zbierania materiałów za cały okres powojenny. Stanowisko redaktora powierzono prof. drowi J. Deresiewiczowi, a funkcję sekretarza redakcji objął dr Adam Łopatka. Postanowiono wydać 1 tom Kroniki obejmujący całe lO-lecie (1945-1955), a następnie bieżące roczniki jako odrębne tomy. W sumie wydano 1 tom za dziesięciolecie (1958) i 3 tomy: za rok 1955/56 (wyszedł w 1957 r.), za rok 1956/57 (wyszedł w 1958 r.) i za rok 1957/58 (ukazał się w 196) r.). Tomy te obejmują 1737 stron druku. Ukazały się one głównie dzięki wysiłkowi rektora, redaktora i sekretarza redakcji. Omawiane tutaj 4 tomy Kroniki U niwersyteckiej za lata 1945-1958 stanowią nieocenione wprost źródło informacji o odbudowie i organizacji uczelni w trudnym okresie powojennym, o kierunku rozwoju naukowego i o głównych założeniach w pracy wychowawczej, o pracownikach naukowych i absolwentach uczelni, o życiu społeczno-politycznym kadry naukowej i organizacjach młodzieżowych, które działały dawniej na uczelni. Kronika zawiera też spisy prac naukowych publikowanych przez poszczególne katedry, omówienie ważniejszych konferencji naukowych organizowanych przez Uniwersytet, a nawet przemówienia inauguracyjne rektorów, teksty wykładów inauguracyjnych i niektóre bardziej charakterystyczne referaty okolicznościowe wygłoszone na uczelni, oraz zestawienie osób, które w omawianym czasie uzyskały na poszczególnych wydziałach dyplomy magisterskie, stopnie doktorskie i tytuły docenta. Należy zaznaczyć, że sam indeks nazwisk osób wymienionych w I powojennym tomie Kroniki obejmuje 110 stron druku. Przy nazwiskach samodzielnych pracowników nauki, zatrudnionych na Uniwersytecie, opublikowano ich życiorysy, a w wypadku śmierci - nekrologi. Kronika stanowi więc nie tylko doskonały informator o aktualnym stanie i rozwoju tej zasłużonej dla naszego kraju, regionu i miasta uczelni. Publikuje ona również podstawowy zbiór danych źródłowych do nie opracowanej dotąd historii Uniwersytetu. Jak stwierdza rektor prof. dr A. Klafkowski: Przez 40 lat nakładały się na nasz Uniwersytet coraz to nowe warstwy dziejów. Jeszcze nie zbadano i nie zdołano ocenić pierwszych warstw jego historii, a juz narosła nowa, bardzo bogata warstwa 15 lat doby najnowsze}'. Omawiane 4 tomy Kroniki zastępują chwilowo historię Uniwersytetu Poznańskiego w okresie Polski Ludowej. Tom pierwszy (1945-1955) wykracza daleko poza ramy obecnego Uniwersytetu i zawiera materiały dotyczące wyższych uczelni Poznania, które wyrosły z Uniwersytetu.

Obejmuje on swym zasięgiem wszystkie wy

1 Prof, dr A. K1afkowski: N a 40-1ecie U niwersytetu im. A. Mickiewicza. Kronika m. Poznania nr 4, 1959, s. 5działy i studia, które w omawianym okresie wchodziły w skład Uniwersytetu. Szczytowy punkt rozwoju w okresie powojennym Uniwersytet osiągnął w latach 1948-1949. Liczył on wówczas 6 wydziałów, 1 studium, 143 zakłady, seminaria, kliniki i instytuty, w których pracowało 119 profesorów, 470 pomocniczych pracowników nauki, 73 lektorów i wykładawców, 3Q) pracowników administracyjnych, 72 pracowników naukowo-technicznych. Ponadto w Bibliotece Uniwersytetu pracowała 47 pracowników naukowych i 22 administracyjnych. Ilość studentów w roku akademickim 1948/49 osiągnęła stan 8430 osób (s. 771).

Na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 4. X. 1949 r. odłączono od U niwersytetu Poznańskiego Wydział Lekarski i Farmaceutyczny i utworzono z nich Akademię Lekarską (1. I. 1950), którą w marcu tegoż roku przemianowano na Akademię Medyczną (s. 774). Ze Studium Wychowania Fizycznego, które działało przy Wydziale Lekarskim, z dniem 1. VII. 1950 r. utworzono Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego. Wreszcie 1. IX. 1951 r. wydziały Uniwersytetu: Rolny i Leśny, przeniesione zostały do nowo utworzonej Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. W ten sposób w Poznaniu z jednej szkoły wyższej powstały cztery wyższe uczelnie. Pociągnęło to za sobą okresowe zmniejszenie ilości katedr, pracowników naukowych t młodzieży studenckiej oraz poważne osłabienie ekonomiczne Uniwersytetu, od którego odłączono też gospodarstwa pomocnicze i zakłady usługowe. Uszczerbku tego Uniwersytet do dziś jeszcze nie odrobił. W roku akademickim 1957/58 posiadał on 5 wydziałów, 3 samodzielne studia, Bibliotekę Główną oraz 64 katedry i około 80 zakładów naukowych, w których pracowało 133 samodzielnych i około 300 pomocniczych pracowników nauki. Według sprawozdań dziekańskich w roku tym na Uniwersytecie studiowało 2383 studentów na studiach stacjona1nyeh i 1253 na studiach zaocznych i eksternistycznych. N a podkreślenie zasługuje ilość publikowanych przez poszczególne katedry prac, kierunek badań naukowych i działalności dydaktyczno-wychowawczej oraz skład socjalny studentów, wśród których coraz większy procent stanowi młodzież pochodzenia robotniczo-chłopskiego. Szczególną rolę w procesie lepszego doboru kandydatów na studia odegrały Studium Przygotowawcze UP, organizacja partyjna PZPR i organizacje młodzieżowe. Organizacja partyjna i organizacje młodzieżowe odegrały bardzo poważną rolę nie tylko w doborze młodzieży, ale również w wielu innych ważnych dla uczelni dziedzinachpracy, co znalazło wyraz w poszczególnych tomach Kroniki. Kronika zawiera bowiem krótkie zarysy nie publikowanych nigdzie dziejów organizacji partyjnej PZPR, Koła ZSL (działało na UP w latach 1945-1952), ZOZ, ZNP, organizacji młodzieżowych (ZWM, ZNMS, ZMW "Wici", ZMD, OMTUR, ZAMP, ZMP, ZMS, ZMW, ZHP), kół naukowych, koła TPPR, AZS, Bratniej Pomocy, ZSP i in. Jeśli tom obejmujący lata 1945-1955 przynosi ogólne omówienie stanu organizacyjnego uczelni, wydziałów i organizacji społecznych, to tomy następne składają się z konkretnych sprawozdań i przemówień składanych rocznie przez rektorów, dziekanów, kierowników studiów specjalnych i przedstawicieli organizacji społeczno-politycznych. Zmienia się też nazwa uczelni i Kroniki. N a wniosek Rady Wydziału Filozoficzno- Historycznego z dnia 22. XI. 1955 r. Rada Ministrów PRL uchwałą z dnia 31. XII.

1955 r. nadała uczelni w związku z Rokiem Mickiewiczowskim nazwę: Uniwersytet im.

Adama Mickiewicza w Poznaniu (Kronika za rok 1955/56, s. 5). Szkoda, że Kronika nie zawiera tekstu tej uchwały ani też sprawozdania z przebiegu uroczystości nadania U niwersytetowi imienia Mickiewicza.

N a szczególne wyroznIenie zasługują 2 sprawozdania roczne dziekana Wydziału Prawa UAM, prof. dra K. Ko1ańczyka (za lata 1956/57 i 1957/58), które w sposób przejrzysty i wyczerpujący przedstawiają faktyczny stan Wydziału 2 . W przeciwieństwie do nich sprawozdania roczne prorektorów wydają się zbyt lakoniczne i mało konkretne. Sprawozdania prorektora do spraw nauki nie przedstawiają głównego kierunku czy profilu badań naukowych prowadzonych przez UAM ani też uczelnianego planu (koncepcji) organizacji tychże badań. Ograniczają się one do suchego zreferowania tematyki naukowo- badawczej, zgłoszonej przez poszczególne wydziały. Podobnie też, mówiąc o przeprowadzonych habilitacjach czy kandydaturach, nie przedstawiają znaczenia naukowego ani też praktyczno-produkcyjnego tych prac. Sprawozdania te nie oddają wysiłku władz uczelni i organizacji partyjnej w kierunku powiązania badań naukowych katedr uniwersyteckich z praktyką, wspominając zaledwie mimochodem o dyskusjach na ten temat. Nie na miejscu na

2 Dziekan K. Ko1ańczyk w związku z 40-1eciem opracował pierwszą historię Wydziału Prawa UAM - zob. K. Ko1ańczyk: Wydział Prawa U niwersytetu Poznańskiego 1919-1959. Ruch Prawniczy i Ekonomiczny 1959, nr 3, s. 1-32.

Recenzjetomiast w sprawozdaniu tym (Kronika za rok 1956/57, s. 33) wydają się polityczne rozważania o "smutnych latach" itp. Sprawozdanie prorektora do spraw nauki za rok 1957/58 jest jeszcze bardziej lakoniczne i obejmuje zaledwie 5 stron druku. W sprawozdaniach prorektorów nie można nawet odszukać danych mówiących o liczbie studentów UAM w latach 1955-1953.

Jako zjawisko dodatnie należy odnotować fakt opublikowania wykładów inauguracyjnych; w 1956 r. doc. dr Jerzy Ziomek: "Hugo Kołłątaj a Wielka Rewolucja Francuska", w 1957 r. prof. dr Florian Barciński: "Kierunki i perspektywy rozwoju gospodarczego Wielkopolski", w 1958 r. prof. dr Gerard Labuda: "O aktualności Milenium Państwa Polskiego". Opublikowano też ciekawy referat prof. dra Henryka Łowmiańskdego: "Wpływ rewolucji październikowej na rozwój nauki" , który został wygłoszony na UAM w dniu 5. XI. 1957 r. z okazji obchodu 40-1ecia Rewolucji Październikowej. Każdy numer Kroniki zawiera szereg zdjęć dokumentalnych przedstawiających bądź to podobizny poszczególnych rektorów, bądź to ciekawe momenty z życia UAM (inauguracja, konferencje, gmachy).

N a1eży stwierdzić, że wydana ogromnym nakładem pracy Kronika UAM za ostatnie 13 lat redagowana jest starannie i stanowi poważne źródło informacyjne tak dla aktualnych potrzeb w codziennej pracy uczelni (ma ona szczególne znaczenie dla pracowników innych uczelni, a zwłaszcza naukowców zagranicznych, którzy wszystkie swoje wiadomości o UAM czerpią z Kroniki), jak i dla naukowców pracujących nad historią nauki polskiej i uniwersytetów. Wypadnieza rektorem prof. drem A. K1afkowskim stwierdzić, że: Te sprawozdania, suche i lakoniczne, przemawiają o roli i wysiłku. · . Uniwersytetu do każdego, kto pragnie bliżej te problemy poznać. . . z każdego zdania tych imponujących kronik przemawia praca wytężona, praca naukowa i dydaktyczna, organizacyjna i społeczno-polityczna.. Uniwersytetu * Wydaje się jednak, że celem wprowadzenia lepszej systematyki w układzie materiału w Kronice, należałoby ustalić schembt sprawozdań dla prorektorów i dziekanów. Poszczególne sprawozdania różnią się znacznie pomiędzy sobą, tak pod względem metody opracowania, jak i pod względem zgromadzonego materiału faktycznego. Rozbudowaniu powinny ulec zwłaszcza sprawozdania prorektorów, do których m. in. należałoby załączyć materiały statystyczne (zestawienia ilości katedr, zakładów, pracowni, pracowników naukowych, studentów, opublikowanych prac itp.). Uznając doniosłość i potrzebę systematycznego wydawania Kroniki, za dyskusyjne jednak wypadnie uznać celowość wydawania tomów obejmujących każdy rok akademicki oddzielnie. Wydaje się, iż z powodzeniem wystarczyłyby tomy obejmujące 3-1etnie kadencje rektorskie. Niezależnie od poważnych oszczędności papieru, Kromka mogłaby faktycznie obejmować sprawozdanie z całej 3-1etniej kadencji władi rektorskich.

Antoni Czubiński

1 Przemówienie inauguracyjne rektora prof. dra A. K1afkowskiego na inauguracji roku akademickiego 1958/59 - Kronika UAM w Poznaniu za rok akademicki 1957/1958, s. #o planowaniu miast i osiedli

Lech Zimowski: Zagadnienia urbanistyki i planowania regionalnego. Część I: Węzłowe zagadnienia urbanistyki, część II: Wybrane zagadnienia planowania regionalnego. Zeszyty naukowe nr 2 i 3 Wyższego Studium Urbanistyki i Planowania Regionalnego przy TWP w Poznaniu - 1960, opatrzone przedmową prof. Wł. Czarneckiego - Kierownika Katedry Planowania Miast i Osiedli Politechniki Wrocławskiej.

Miasto jest organizmem skomplikowa- zysku klasowego, pozostawionych nam nym - pisze w przedmowie prof. Wł. Czar- w układach przestrzennych miast Z okresu necki - zamieszkałym przez ludzi, a wiąc kapitalizmu, mamy obecnie obouiiqzek, prawo organizmem żywym. Może on rozwijać się i możliwość realizowania w naszym ustroju dobrze lub źle, zawsze ma jednak do speł- sprawiedliwych rozwiązań urbanistycznych. nienia pewną określoną rolą na obszarze re- N ieprzypadkowo książka mgra Lecha Zigionu lub kraju. Przeznaczone jest dla ludzi, mowskiego - młodego naukowca, ukazuje musi przeto być tak zbudowane i urządzone, się w dobie "wielkiej przebudowy miast ażeby wypełnienie jego zasadniczych funkcji i osiedli, olbrzymich, wybiegających daleko było możliwe. Mając przed oczyma Z jednej w przód planów nowych osiedli lub miast. strony prymityw, a 2 drugiej cechy wy- Zagadnienia urbanistyczne wciągają w swojąorbitę tak wielkie rzesze ludzi, działaczy rad narodowych, planistów i ekonomistów, że danie im do ręki przystępnie i ciekawie opracowanego podręcznika stało się nakazem chwili. Zadania tego podjął się Zimowski z pasją wytrawnego fachowca i wywiązał się z niego zadowalająco. N a szpaltach swojej książki Zimowski omawia cele i zadania planowania przestrzennego miast, problemy urbanistyczne w świetle nauk społecznych, szczególnie wyróżniając udział historii w badaniach nad powstaniem i formowaniem miast i osiedli oraz wpływ krajobrazu i zabudowy na piękno miasta. Przechodząc do czynników naturalnych i przemysłu Zimowski przeciw

stawia im problem higieny miasta, rolę zieleni oraz skutki zapylenia i zanieczyszczania ściekami przemysłowymi. W części drugiej autor wykłada cele 1 zadania planowania regionalnego i podając ważniejsze przykłady planów regionalnych w kraju i za granicą, dużo miejsca poświęca Wie1kopo1sko- Kujawskiemu Okręgowi Przemysłowemu. Doskonałym uzupełnieniem książki jest przewodnik bibliograficzny i na 45 stronach zawarte słownictwo i terminologia urbanistyczna. Jest to zapewne zaczątek polskiego słownika urbanistycznego.

Tadeusz Orlik

Różne myśli o Poznaniakach

Wiele jest opInll o Poznaniakach, niestety, mało pochlebnych. Lecz zdarzają się i takie jak poniższa, wyrażona piórem Adolfa Rudnickiego: Ja pochodziłem ze środkowych stron kraju, Walenty - Z Poznańskiego. Ponieważ bywał bity za to, że mówił po polsku, bił potem sam, gdy słyszał jęryk niemiecki; Wielkopolanie - najlepsi, najszczersi Polacy pod wieloma wzglądami są przecież podobni do Niemców. Tam, na kresach, walka nie ustawała nigdy ("Blie")... To nie jest zresztą wszystko, bo gdzieś jeszcze powtarza się na kartach piewcy polskiego września opinia o tymże poznaniaku - najlepszym żołnierzu, gdy idzie o starcie z Niemcem. . .

Poznaniak ma w sobie "coś" z Niemca - to także nie moja opInIa. Ale jeśli jest w nIej "coś" z prawdy, zawiera ona na pewno doskonałe poznanie wroga, rozpoznanie jego możliwości, jego dziwnych "ambicji", planów. Poznaniak przed wrześniem 1939 r. więcej przecież Wiedział o hitlerowskiej V kolumnie niż wywiad II Oddziału; wiedział także, czego może się spodziewać po hitlerowskiej Rzeszy... Pisząc te słowa, oczywiście nie mam na myśli mieszczucha poznańskiego z tych strasznych domów, gdzie do dziś wspomina się z uczuciem tkliwości różne "Weisse Wache" , obrzydliwego Wilus1a i paradę na otwarcie zamku przy Bramie Berlińskiej. Ten konformIstyczny mieszczuch poznański nigdy bowiem nie był W i e 1 k o p o 1 a n i n e m, choć będąc niewątpliwie rzutkim jegomościem, sformułował obiegową, płaską i niesprawiedliwą opinię o poznaniaku. A tak to już jest z obiegowymi sądami, że często ważą one więcej niż najbardziej trafna i najgłębsza uwaga pisarza. Przecież Rudnicki nie jest odosobniony, gdy mowa o sądach sformułowanych na piśmie, w druku. Ale sąd Rudnickiego nic nie znaczy wobec wagi opinii tradycyjnych, szeptanych. . . Ich ciężar jest tak wielki, że kładzie się on cieniem nawet na historii. Paradoks? .. . Gdyby więc wierzyć obiegowym sądom, albo gdyby wierzyć opiniom formowanym na zapleczu tych sądów, a dotyczących dziejów wielkopolski! ... Bogowie - polska Beocja!; kraj konformistów, porządnisiów, chorobliwie posłusznych władzy!; " legitymistów" nawet w wypadku, gdy opór jest patriotycznym nakazem chwili! Słowem, same epitety.

Waga obiegowych sądów o Poznaniu? Nie potrafię jej wymierzyć w kilogramach, choć na pewno można dojść do niej drogą okrężną. Proszę oto porównać - przykładowo - literaturę p u b 1 i c y s t Y c z n ą (bo o nią tu chodzi), dotyczącą Wawra, i tę, którą wypisano o jesiennych egzekucjach anno 1939 w Kórniku, Gostyniu, Kościanie! Wielkopolanie pod wieloma wzglądami są przecież podobni do Niemców - dialektycznego charakteru tego sformułowania dowiedli właśnie hitlerowcy, pierwsze m a s o we egzekucje urządzając właśnie w Wielkopolsce. Ale, powiadam, mechaniczne oddziaływanie opinii obiegowych układa się w stereotypowy obraz regionu, w którym było spokojnie, sielsko i... konformIstycznie.

Nie mOWlę, że należy dziś licytować się, urządzać partykularną loterię z zakresu doświadczeń martyrologicznych. Byłoby to widowisko smutne, jeden z czynników niezdrowego szaleństwa dzielnicowego. Myślę jednak, że warto wyrównać pewne zaniedbania w zakresie p o p u 1 a r y z a c j i wiedzy o latach okupacji w Wielkopolsce i na Pomorzu. Bo przecież prace naukowe, bardzo specjalistyczne i, przyznajmy to, pisane niestety po profesorsku, nie mają tak bezpośredniego wpływu na kształtowanie opinii publicznej, jak publicystyka typu "Życia Warszawy" czy "Stolicy". Zresztą tak jak nauce polskiej brak stu Pawłów J asieniców, tak na pewno nie brak jej wybitnych specjalistów. Trzeba więc odrobić braki w zakresie szerokiej popularyzacji o łatach okupacji w Wielkopolsce i na Pomorzu (niemal całkowicie - a wciąż mówię o publicystyce - przemilczany "Gryf', podziemna organizacja Kaszubów i Pomorzaków), choć dla ratowania sumy prawdy obiektywnej trzeba by jednocześnie zlecić komuś dogłębne studium socjologiczne "poznańskiego strasznego mieszczucha", tego co to niepomny licznych lekcji historii kładzie się dziś, w okresie Targów, pod zagraniczne ople i mercedesy i znowu po swojemu cmoka z zachwytu: toimdersełioen! Myśli powyższe WląZą się z rocznicą września. Z odnowieniem pamięci o tych, którzy stali się jego pierwszymi cywilnymi ofiarami. A między nimi - o moim ojcu. Biorę do ręki biuletyn Zachodniej Agencji Prasowej; w numerze z 23 sierpnia przykład świetnej roboty dziennikarskiej: mapa z rozmieszczeniem obozów hitlerowskich w Polsce w okresie wojny i okupacji, opracowana przez B. Miczkę. Mapa ta, nie obejmuje punktów masowych rozstrzeliwań - rzecz niemożliwa w kraju, gdzie niemal każda cegła była murem straceń - a jedynie obozy zniszczenia, obozy koncentracyjne i obozy pracy, budzi zgrozę, ale i moment refleksji. Wielkopolska nie stanowi na tej mapie białej plamy. Zwłaszcza Poznań, jego otoczenie, potem okolice Leszna, Rawicza i wreszcie sławny "Vernichtungs1ager" Dirlewangera - Chełmno pod Kołem... Są te miejsca wymownym, choć smutnym przykładem niekompetencji plotkarskich obiegowych opinii, stanowią one wsparcie dla postulatu krytycznego sprawdzenia dorobku publicystyki popularyzującej wiedzę o losach tego regionu, który pierwszy padł ofiarą zgubnej polityki przedwrześniowych magów.

Michał Mislorny (Za Tygodnikiem Zachodnim nr 198 z dnia 10 IX 196) r.)

Tradycja czy postęp?

"Tradycja", "tradycyjny", "tradycjonalizm" - te i tym podobne pojęcia, związane z łacińskim żródłosłowem " trado" , w naszej marksistowskiej publicystyce kulturalnej stają się coraz częściej pejoratywem, oznaczającym np. jeżeli chodzi o konkretną jakość artystyczną antytezę postępu, nowości, kojarzą się z czymś nieciekawym, wypranym z ambicji, staroświeckim itd., itd., z klopsem. Ten krytyczny wydźwięk t r a d y c j i w kontekście sztuki, mody, a nawet sposobu myślenia skłania do określenia tradycji jako zjawiska w swej istocie rzeczy wstecznego, chociaż w zasadzie - a zwłaszcza w dziedzinie obyczajów - zaaprobowanego przez społeczeństwo: tradycję przekazuje się z pokolenia na pokolenie, kultywuje. Stąd też pojęcie tradycji jest niezwykle złożone - można ją odrzucać, przyjąć, tolerować z pobłażliwym uśmiechem. Wszystko zależy od t r e ś c i . Znamiennym wystąpieniem na rzecz tradycji była akcja jednej z poznańskich gazet codziennych za przemalowaniem tramwajów z czerwonego koloru na zielony. To samo odnosi się do klubów sportowych, które po 1956 roku wróciły do swych t r a - d y c y j n y c h nazw. I słusznie. Mój Boże, cóż komu s z k o d z i Cracovia, Wisła czy Warta, choinka, Mikołaj, Lajkonik, "lany poniedziałek"?! Jeżeli chodzi o tradycjonalizm w sztuce czy nauce, to zagadnienie, którym szczegółowo na tym miejscu zajmował się nie będę, wymaga innego spojrzenia, innych kryteriów dyskusyjnych, i Przezwyciężanie tradycyjnych założeń formalnych w sztuce odczuwa się już w wielu instytucjach kulturalnych w kraju i za granicą, np. w niektórych teatrach moskiewskich, a na własnych śmieciach chociażby w Operetce Poznańskiej, do niedawna jeszcze bastionie tradycjonalizmu. Mam tu na myśli scenografię Zbigniewa Kaji. Atradycyjną interpretację

"Wese1a" zarzucała Tadeuszowi Byrskiemu cała poznańska konserwa artystyczna i profesorska. Również w Operze widać przełom w takich przedstawieniach, jak np. balet "Czarodziejska miłość" de Falli czy "Nowa Odysea" Burkarta i Brunsa. Nie budzi chyba wątpliwości twierdzenie, że na tradycjonalizmie, skostnieniu formy nie da się zbudować sztuki, kultury socjalistycznej. Nowe, postępowe treści wymagają nowych form oddziaływania. Stare przeżywają się na równi z zielonymi tramwajami. Istnieje w Poznaniu Towarzystwo Miłośników Miasta Poznania, które prócz ciekawie pomyślanej 1 z powodzeniem realizowanej akcji odczytowej, mającej na celu zapoznanie najszerszych kręgów społeczeństwa z historią Grodu Przemysława, z jego zabytkami itp. wytyczyło sobie zadanie pielęgnowania tych wszystkich wartości, które są związane z Poznaniem i Wielkopolską - dotyczy to zwłaszcza okresu walki z zaborcą, germanizacją. Dlatego też godny poparcia jest projekt przeniesienia na wzgórze św. Wojciecha prochów zasłużonych poznaniaków, m. In. Karola Libelta. Ale niezależnie od celowego pielęgnowania tradycji postępowych, tu i ówdzie dają się zauważyć tendencje kół zachowawczych do restytuowania tego wszystkiego, co w jakiś sposób wiąże się z powrotem do atmosfery z okresu międzywojennego, okresu rządów wielkomieszczaństwa, szarogęsienia się hierarchii kościelnej, kupców i fabrykantów. Są to próby czynione pod płaszczykiem zadośćuczynienia żądaniom vox populi, 1 u d u w swej masie wiernego zwyczajom i obyczajom, wiernego tradycji. "Ideo1ogia" ta zasadza się na tym, że wszystko co było ("przed wojną", "dawniej", "przedtem"), bez względu na swą treść, stanowi wartości godne kontynuowania. Zgodnie więc z tradycją trzeba by wrócić, jak twierdzą niektórzy starsi inteligentni panowie, do pewnych przedwojennych nazw ulic, jak na przykład Święty Marcin, nazw placów, parków itp. To już nie rogale, lanie wosku w wigilię św. Andrzeja czy poczciwe koziołki, trykające się na ratuszowej wieży, ale - w Imieniu tradycji - negacja faktów historycznych, nieuznawanie posiadającej charakter postępowy, konkretnej sytuacji ustrojowo-politycznej. Tutaj tradycja opiera się na dogmacie, bezkrytycznej fetyszyzacji przeszłości.

Taki to tradycjonalizm posiada swój podtekst klasowy i światopoglądowy, jego wyznawcami są przede wszystkim środowiska drobnomieszczańskie, klerykalne, kołtuńskie, półInteligenckie, zacofane. Przecież nawet praktyki znachorów mają w sobie coś z tradycji - tej złej. i Odpowiadając zatem na pytanie, postawione w tytule niniejszego felietonu, i zgodnie z powyższymi wywodami - zależy nam na tradycji POSTĘPOWEJ. Toteż tytuł felietonu należałoby zmienić na "Tradycja i postęp", chociaż na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że jedno wyklucza drugie. Postępową tradycję bowiem nakazuje pielęgnować dobrze rozumiany patriotyzm, przywiązanie do regionu i miasta rodzinnego, poszanowanie historii własnego kraju. /

Czesław Michniak (Za Tygodnikiem Zachodnim nr 198 z dnia 10 IX 19ffi r.)

SPROSTOWANIE

Do notatki biograficznej o profesorze K. Zaleskim zamieszczonej w numerze 2/59 "Kroniki" zakradły się z winy autora - Janusza Łyszyka przykre błędy. Datta urodzenia prof. Zaleskiego brzmi: 27 listopada 1800 roku. Początek akapitu 3 notatki winien brzmieć: okres okupacji po wysiedleniu z Poznania, spędza prof. Zaleski w Lublinie... Prof. K. Zaleskiego tą drogą przepraszamy.

REDAKCJA

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1960.10/12 R.28 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry