GŁOSY O "WYPADKACH POZNAŃSKICH" (28 czerwca 1956 r.)

Kronika Miasta Poznania 1957.01/06 R.25 Nr1/2

Czas czytania: ok. 32 min.

Przytoczone poniżej fragmenty artykułów, przemówień, komentarzy i uchwał, ilustrują rozwój poglądów i zmiany w nich, od czerwca 1956 roku, poprzez VII Plenum KC PZPR, "procesy poznańskie", aż do' dni VIII Plenum KC PZPR i następującego po nim okresu.

Komunikat o wypadkach w Poznaniu. PAP., 29. VI. 1956.

W dniu 28 bm. doszło do poważnych zaburzeń na terenie miasta Poznania.

Od pewnego czasu agentura imperialistyczna i reakcyjne podziemie starały się wykorzystać trudności ekonomiczne i bolączki w niektórych zakładach Poznania dla sprowokowania wystąpień przeciwko władzy ludowej. Wróg nie przypadkowo obrał sobie jako teren prowokacji właśnie Poznań w chwili, gdy odbywają się tam Międzynarodowe Targi. Chodziło' o to, aby rzucić cień na dobre imię Polski Ludowej, utrudnić rozwijanie naszej pokojowej współpracy międzynarodowej. W dniu 28 bm. agentom wroga udało się sprowokować zamieszki uliczne. Doszło do napadów na niektóre gmachy publiczne, co pociągnęło za sobą ofiary w ludziach. W oparciu o świadomą część klasy robotniczej władze opanowały sytuację i przywróciły spokój w mieście... Sprawcy rozruchów, które miały charakter szeroko zakrojonej i starannie przygotowanej akcji prowokacyjno-dywersyjnej zostaną ukarani z całą surowością prawa...

REZOLUCJA pracowników i studentów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, 30. VI. 1956 r. Pracownicy i studenci Uniwersytetu im. A. Mickiewicza zebrani na masówce w dniu 30 czerwca 1956 r. z głębokim bólem przeżyli tragiczne wydarzenia 28 i 29 czerwca br.

Oburzeniem napawa nas fakt, że manifestacja strajkowa przekształciła się za sprawą nieodpowiedzialnych i chuligańskich elementów w zbrojne ekscesy skierowane przeciwko władzy ludowej i porządkowi miasta. Fakty zniszczenia akt sądu i prokuratury, w tym akt cywilnych, uwolnienie przestępców kryminalnych z więzienia, rabunki sklepów i zakładów gastronomicznych, napady na funkcjonariuszy i organa władzy państwowej dowodzą, że mieliśmy do czynienia nie tylko z ekonomiczną akcją robotników i ale z prowokacją i kryminalnymi ekscesami. Solidaryzujemy się z robotnikami wysuwającymi słuszne postulaty ekonomiczne.

Żądamy pociągnięcia do odpowiedzialności winnych niewłaściwego załatwienia żywotnych interesów klasy robotniczej. Żądamy pociągnięcia do odpowiedzialności winnych fałszywego informowania społeczeństwa w prasie i radio. Żądamy pełnej prawdy o sytuacji w kraju iw Poznaniu. W związku z tym domagamy się zwołania aktywu dla oceny miejsca i roli prasy w Poznaniu. Zebrani również wyrażają niezadowolenie z poczynań naszych instancji klasy robotniczej, przyczym dała się we znaki nadmierna centralizacja. Żądamy zwołania nadzwyczajnej sesji W. R. N. z udziałem przedstawicieli rządu, dla dokonania oceny przyczyn zajść oraz przeanalizowania środków, które winny ulepszyć sytuację ekonomiczną w Poznaniu. Domagamy się, aby rząd przystąpił do dokonania głębokich i zasadniczych zmian naszego życia gospodarczego, niezbędnych dla podnie

sienią dochodu narodowego i bardziej prawidłowego jego podziału, który by gwarantował również minimum egzystencji pracowników i ich rodzin. Spełnienie tego postulatu wymaga jednak ekonomicznego uzasadnienia minimum egzystencji. Taka reforma winna w szczególności objąć wypłacanie realnych dodatków rodzinnych. N ależy ograniczyć również nadmierne zarobki niektórych grup pracowników i młodzieży. Żądamy także zerwania z marnotrawstwem dochodu narodowego. Poddajemy w wątpliwość czy podwyższenie płac w pierwszej kolejności urzędnikom centralnych urzędów i instytucji jest słuszne. Stwierdzamy z zadowoleniem A że w czasie zajść pracownicy i studenci Uniwersytetu wykazali obywatelską postawę, zachowali całkowity spokój ,_strzegli powierzonego im mienia i pracowali normalnie. Domagamy się wyrozumiałości dla wprowadzonych w błąd i lekkomyślnych obywateli, ale równocześnie domagamy się ukarania prowokatorów i kryminalistów schwytanych z bronią w ręku. U chwalając niniejszą rezolucję kierujemy się głęboką troską o całkowite przywrócenie porządku i utrwalenie władzy ludowej.

JERZY BROSZKIEWICZ - "Poznań, 28 czerwca 19.56 r." (Przegląd Kulturalny, R. V., nr 27 (201), 5. VII. - 11. VII. 1956).

Nie znam jeszcze całej prawdy. Nie pamiętam nawet dobrze ulic, po których krążyliśmy przez dwa dni. Powikłana mapa poznańskiego śródmieścia, jego wąskie, brzydkie ulice nie układają się w zrozumiały wzór. N ie znam tego miasta. Odwiedzam je bardzo rzadko i na bardzo krótki okres czasu. Tym razem dwa dni pobytu rozrosły się do rozmiaru lat. Pytaliśmy się siebie i pytaliśmy ludzi: skąd wziął się 28 czerwca w Poznaniu, z jakiego to pnia wyrosły wszystkie gałęzie l dojrzały wszystkie jadowite owoce tego dnia? N ie potrafię dokładnie odpowiedzieć - jeszcze dziś nie potrafię. Ale wiem, że muszę i chcę uczynić to jak najpełniej i jak najszybciej. Dlatego, że jestem członkiem partii, która wzięła na siebie gorzki niejednokrotnie ciężar odpowiedzialności za los narodu. Dziś smakuję tej goryczy. ...J adąc do Poznania i wracając zeń wiedzieliśmy, że musimy dać pierwszą próbę odpowiedzi - że musimy już w tej chwili rozpocząć analizę wydarzeń. Żądał tego od nas nasz własny, wspólny z całym narodem niepokój. I już w tej chwili musimy mówić c tym, o czym już dziś wiemy na pewno. Musimy odbić każde rodzące się kłamstwo - podtrzymać każdą rosnącą prawdę. Bez względu na to, co i czyje mówią usta. Jesteśmy bowiem o jednym przekonani do końca i w pełni - że tylko prawda opowie się za nami, że tylko ona pomoże ludowi i socjalizmowi. To właśnie wiemy na pewno. Przez dwa dni pobytu w Poznaniu szukaliśmy jej elementów wszędzie. Pytaliśmy ludzi. Sprawdzaliśmy sprzeczne sądy. Czasem nawet ściany domów - choćby ściany kamienic przy ulicy Kochanowskiego - umiały przemówić. Od pierwszej zaś chwili brnęliśmy przez labirynt pełen fałszywych tropów i ślepych uliczek. Zła plota co chwila wystawiała mylne drogowskazy. A plota cisnęła ze wszys{kich stron. Już jadąc do Poznania mówiliśmy sobie: trzeba będzie wysłuchać i pytać wszystkich.

Nie zawsze jest to łatwe. Baliśmy się na przykład odpowiedzi ze strony władz: dla dobra śledztwa obecność prasy przy pierwszych przesłuchaniach nie jest pożądana. To też z wielką, przyznaję, ulgą, przyjęliśmy zgodę na rozmowy z aresztowanymi.

To był pierwszy wyraźny sygnał, że prawda, choćby najbardziej gorzka jest i będzie po naszej stronie. Nie mamy nic do ukrywania i niczego ukrywać nie będziemy. To było ogromnie ważne - ujrzeć , ,rebeliantów". W którymś momencie stanąć oko w oko z ludźmi, którzy dążyli do walki zbrojnej, lub brali w niej udział. Ujrzeć i dowiedzieć się, j ak wyglądają, co mówią, j ak myślą "tamci bohaterowie" owego dnia. Spytać - czemu strzelaliście?

Kronika

Muszę się przyznać że od pierwszej chwili niepokoiły mnie dwa sformułowania: agentura i prowokacja. Primo - ze względu na doświadczenia, te doświadczenia przeciw którym trwa od trzeciego Plenum społeczny, a od kilku miesięcy także prawny przewód sądowy. Po drugie - wiem, że niedostateczne niewłaściwe ujęcie proporcji pomiędzy tą c z ę Ś c i ą spraw a c a łoś c i ą skutków i przyczyn poznańskiej tragedii, może skrzywić nam nie tylko jej obraz - może bowiem zatruć nam sumienie starym jddem. Wchodząc na schody budynku, w którym znajdowali się aresztowani wiedzieliśmy już na pewno, że słowa a g e n t u r a i p r o w o k a c j a mają pokrycie w faktach. Kto powie, że agen1t i prowokator, to "'jeszcze j eden mit bezpieki" groźnie skłlamie. Tak, jak groźnie, świadomie lub nieświadomie , kłamią cir którzy mówią: "bezpieka zaczęła". N atomiast w całym ogromnym kompleksie poznańskiej tragedii, p r o p o r c j e u d z i a ł u agenta i prowokatora muszą być wyznaczone bardzo precyzyjnie. Nie mogą przesłonić ani tego, co było owczym pędem tłumu, demagogią starych chadeków, chmurnym i durnym "romantyzmem" młodzieży, czy wreszcie złodziej sko-bandycką akcją, ani też tego, co zaliczam do zakresu własnych naszych błędów, naszej odpowiedzialności, zarówno obywatelskiej jak partyjnej. Wiem - wróg żyje, wróg nie jest postacią bajeczną. Oto jego nienawiść znowu nasyciła się krwią. Ale wiedzmy i pamiętajmy: wróg zbroi się naszym błędem, naszą nieporadnością lub niewiedzą... Ale powtarzam, nie znam jeszcze c a ł e j prawdy. R o l a i r a n g a obu tych zjawisk są jeszcze w swych rozmiarach płynne, zmienne, niewymierne . Obserwacj a śledztwa przez prasę pomoże w szybszym określeniu rzeczywistego stanu rzeczy, m e t o d i z akr e s u działania agenta, prowokatora, konspiratorów. Za swój partyjny obowiązek uważam dbałość o to, by ich roli ani nie rozdęto, ani nie umniejszono... ...Po dwu dniach pobytu w Poznaniu bowiem przekonałem się, że gdyby nie bieg spraw w ZISPO i rozwój wydarzeń dnia - na głos agenta i prowokatora nie odpowiedziałoby nawet echo. Wiem też, że bez niezadowolenia robotników, którzy wyszli na ulicę, żadna próba puczu nie mogłaby nie tylko narastać, ale nawet n i e m o g ł a b y się rozpocząć. Fakt ten poddaję wpierw pod rozwagę robotnikom. Jest to problem, który powinni sobie przemyśleć - i ujrzeć cały zasięg tragicznych konsekwencji. Niech rozważą, niech odpowiedzą sobie jasno i szczerze, do końca dlaczego właśnie w czasie trudnej walki o demokratyzację, o nową politykę gospodarczą, prawną i kulturalną postąpili w sposób ułatwiaj ący działanie chłopcu, który kradł, chłopcu który strzelał, chłopcu, który "bardzo lubi strzelać" i ludziom, którzy kazali: strzelaj? Piszę o tym mając w pamięci twarze i głosy ludzi mówiących: nie po to wyszliśmy na uiicęi. -Piszę o tym wiedząc, że robotnicy wzięli już pod rozwagę swój postępek i jestem pewien, że potrafią go ocenić właściwie. Równocześnie jednak, chcę wyjawić inną jeszcze prawdę, którą rozpoznaliśmy już dość chyba dokładnie. Będzie to jeden z głównych elementów całości - jeden z elementów najistotniejszych. Będzie to sprawa, dzięki której dwa poznańskie dni rozrosły się w mych oczach perspektywą całych lat, rozbiegły się horyzontami w cztery strony kraju. I -. zabolały najbardziej. W liście do ZISPO mówią m. in. robotnicy Pafawagu: "Uważamy także, że rząd winien wyciągnąć surowe wnioski w stosunku do tych, którzy przez swój lekceważący i biurokratyczny stosunek do ludzi pracy naruszyli obowiązujące dekrety rządu i zalecenia partii". Jest to stwierdzenie najbardziej kapitalnej wagi. Oto j eden z głównych dla mnie wniosków poznańskiej tragedii i główna gwarancja, że tragedia taka nigdy się już u nas nie powtórzy... ...W historii naszej zbyt niskiej stopy życiowej są całe rozdziały trudności obiektywnych. Powiedzmy sobie, że zbyt wstydliwie i poufnie powiedziano o nich społeczeństwu. Ale przede wszystkim powiedzmy sobie, że nawet trudności obiektywne nie są bóstwem o oczach z krzemienia, ani tańcem rozbestwionych żywiołów. Socjalizm to - jak wiadomo - nie tylko szkoła i próba władzy robotniczej, ale także nauka o walce człowieka z przewagą żywiołów. Dziś jednak mamy do czynienia także z całym zespołem trudności znajdujących się już teraz w zasięgu naszych dłoni. Mówią o nich robotnicy Pafawagu, mówi o nich cała klasa robotnicza. Jesteśmy najgłębiej przekonani, że szybka, konkretna, ofensywna polityka rządu i partii, polityka rozwijająca prawa i prawdy przedłożone ruchowi robotniczemu całego świata przez XX Zjazd, będzie najostrzejszą i najpewniejszą bronią skierowaną przeciwko wszelkiej agenturze, prowokacji i podziemiu. Oto pierwszy - jak uważam - możliwy, optymistyczny wniosek po tragedii poznańskiej.

"PIERWSZE WNIOSKI" - ("Trybuna Ludu" 6. VII. 1956).

Poznański czwartek miał dwa nurty: nurt robotniczego (rozgoryczenia i niezadowolenia oraz nurt wrogiego wystąpienia przeciwko władzy ludowej. Należy zatem odpowiedzieć na pytanie w jaki sposób doszło do splecenia, do zazębienia się obu tych linii działania, w jaki sposób z wystąpieniem strajkowym, mającym ekonomiczne podłoże sprzęgła się zbrojna prowokacja stanowiąca główną - w poznański czwartek szczytową formę wystąpienia wroga. Bez względu na to jak przeciwna jest władza ludowa i nasze państwo wszelkiej dezorganizacji produkcji -i a jest stanowczo przeciwna - manifestacji strajkowej nikt przy użyciu środków administracyjnych, przy użyciu siły nie zatrzymywał i nie rozbijał. N ależy to podkreślić z całym naciskiem, gdyż niemałą rolę w sprowokowaniu zamieszek w Poznaniu wywołała perfidna i całkowicie kłamliwa pogłoska, jakoby władze aresztowały delegację wybraną przez robotników ZISPO dla rokowań z ministerstwem. Władza ludowa nie strzela i nie będzie strzelać do klasy robotniczej. Należy to podkreślić z całym naciskiem wobec niecnych, wrogich kłamstw, jakoby organa władzy ludowej wszczęły ogień do robotniczego tłumu. Należy ito podkreślić z całym naciskiem, mimo że ta właśnie zasada -. nie 'atakowania manifestacji robotników -. przyczyniła się w niemałej mierze do dezorientacji części aparatu państwowego w Poznaniu, między innymi milicji i straży więziennej, a nawet do dezorientacji aparatu i aktywu partyjnego. Zdezorientowani towarzysze nie umieli mianowicie na czas rozróżnić manifestacji strajkowej, od mnożących się jednocześnie już w czasie jej trwania, a nie dopiero po jej zakończeniu, nielegalnych i karalnych aktów gwałtu, przeciw którym obowiązani byli wystąpić natychmiast i z całą energią. ... Obok zagadnienia przyczyn strajku - o czym niżej - trze ba również zdecydowanie postawić zagadnienie jego skutków. Jakie to są skutki - z punktu widzenia interesów zarówno państwa ludowego jak i samych robotników? ...Robotnicy mieli podstawy do 'rozgoryczenia. Niemniej właśnie tragiczny przebieg wydarzeń w Poznaniu wykazał, że forma ich protestu była niewłaściwa i szkodliwa. Inaczej w konkretnych warunkach w Polsce w r. 1956 być nie mogło.

Wydarzenia poznańskie są ...poważnym ostrzeżeniem dla całej klasy robotniczej, zwłaszcza dla jej przodującej, najbardziej zwartej i decydującej grupy robotników wielkoprzemysłowych. Szczególnie poważnym ostrzeżeniem są one dla naszej partii, a wraz z nią dla innych robotniczych organizacji - przede wszystkim związków zawodowych... W bardzo ciężkim dla państwa radzieckiego okresie, w okresie dokonywania wielkiego zwrotu politycznego i gospodarczego, Lenin wyraźnie ostrzegał przed "ułatwia

Kronikaniem" sobie życia, przed wulgaryzowaniem przyczyn rodzenia się nastrojów i akcji strajkowych. Zacofanie, niedostateczny poziom świadomości klasowej - to tylko jedna z tych przyczyn; wykorzystując ją włącza się oczywiście i wróg klasowy. 'Ale drugą - podkreślał Lenin - S<A "biurokratyczne wypaczenia" proletariackiego państwa, jego błędy i słabe strony. ...Strajkowe wystąpienie robotników Poznania - i tej zasadniczej, bolesnej prawdy nie wolno maskować ani upiększać - było w niemałej mierze wywołane "biurokratycznymi wypaczeniami państwa proletariackiego", naszego państwa, naszej władzy... N ależy ze szczególną uwagą rozważyć fakt, iż dramat poznański rozegrał się po wielu miesiącach od proklamowania przez naszą partię polityki demokratyzacji naszego życia politycznego, społecznego i ekonomicznego, polityki śmiałej naprawy wykrzywień, wypaczeń i błędów. Wiemy wszyscy, - że w tej minionej epoce trudne konieczności ekonomiczne kraju uprzemysławiającego się, w kitórym z niczego należało stworzyć potężny przemysł obronny... przyczyniły się do niskiego, nieraz fatalnie niskiego poziomu życia mas. Wiemy wszyscy, że błędy popełnione przez nas, przez partię wyolbrzymiły nad miarę te negatywne skutki obiektywnej sytuacji. Tow. Giuseppe di Vittorio, wybitny działacz włoskiego i światowego ruchu związkowego, oceniając wydarzenia poznańskie stwierdził między innymi: W gospodarce socjalistycznej, gdzie kapitał prywatny nie ciągnie zYsków, robotnicy mogą chętnie ponosić pewne ofiary, aby zapewnić sobie źródło większego dobrobytu na przyszłość. Wyłania się tu jednak problem, do jakich granic ponosić można te ofiary. W społeczeństwie socjalistycznym granice te mogą być ustalane w porozumieniu Z robotnikami. Z niezadowolenia mas ludovjych można wywnioskować, że z ustaleniem tych granic nie wSzYstko było w porządku. Trzeba niewątpliwie zgodzić się z tą przyjacielską krytyką. Trzeba też, abyśmy samokrytykę sformułowali ostrzej, gdyż zawsze lepiej jest ocenić siebie bardziej krytycznie, niż to czynią nasi przyjaciele. Przede wszyskim zaś nie wolno wszy1stkiego zrzucać na ooiektywne konieczności i błędy minionej epoki. Trzeba stwierdzić: nie umielśmy dość konsekwentnie przekształcić w czyn własnych partyjnych słów już w nowej epoce. Podstawowy zatem dla nas wniosek z wydarzeń w Poznaniu - to konieczność przejścia od słów do czynów w naszejj ekonomice. Tu trzeba zaznaczyć, że są, być mo-że, towarzysze, którzy lękając się niewątpliwie dużych trudności - woleliby zlikwidować rozbieżność partyjnych słów i partyjnych czynów, cofając ... słowa. Partia nie zgadza się z tym stanowiskiem.

Zadania stojące przed nami w życiu gospodarczym są niezwykle trudne, tym bardziej że realizować je musimy w warunkach wzmożonego, po Poznaniu, nacisku wroga, co wymaga stanowczego "zabezpieczenia tyłów", zaostrzenia czujności partyjnej i obywatelskiej.

STEFAN ARSKI - "Poznań". (Świat, R. VI, nr 28. (259), 8. VII. 1956).

..«Chodząc po ulicach innych miast Polski tętniących normalnym życiem zapytywali ludzie siebie samych i jedni drugich: jakże do tego doszło, jakże dojść mogło? O ileż bardziej pytanie to dręczy mieszkańców Poznania, naocznych świadków i współuczestników wydarzeń tego dnia. Wydaje się, że nie ma sprawy pilniejszej i ważniejszej nad to pytanie. Relacje prasowe, stosunkowo szybkie i obszerne - na ile warunki pozwoliły - dały krajowi mniej więcej dokładny obraz przebiegu wypadków Jest niewątpliwą zasługą partii i rządu, prasy i radia, że tak szerokim strumieniem popłynęły informacje z Poznania i o Poznaniu. Ukręciły z miejsca łeb wyolbrzymiającej rzeczy plotce... Słowa Premiera do ludności Poznania rozległy się po całej Polsce, roznosząc prawdę o przebiegu wydarzeń i ich bezpośrednich przyczynach... Wiemy, że ujawniła się w nich [wydarzeniach poznańskich] dłoń wrogiej prowokacji. Ona to sprawiła, że manifestacja robotników Poznania zwróciła się przeciwko władzy ludowej, kierowała atakiem na gmachy publiczne, zadawała zdradziecko śmierć i rany tym, którzy bronili Polski Ludowej przed zamachem i tym, którzy znaleźli się w tych godzinach na ulicy. Nie trudno odszyfrować, czyja to dłoń. Wystarczy sięgnąć do którejkolwiek amerykańskiej gazety... To przecież jest tylko 'jedna strona sprawy... Prowokacja - jak już stwierdziliśmy - jest najłatwiejsza stosunkowo do odcyfrowania. Pozostawiamy to naszym władzom bezpieczeństwa. Ale prowokacja żerować zaczęła na robotniczej manifestacji. I tu tkwi najistotniejsza część problemu. Tu właśnie potrzebna jest odpowiedź na pytanie - jakżeż do tego dojść mogło? Odpowiedź zaś wymaga starannego rozgraniczenia dwóch stron zagadnienia świadomej prowokacji wroga od żywiołowej manifestacji robotniczej - i gruntownej analizy tego drugiego. Sam fakt takiej manifestacji robotniczej jest czymś w naszych warunkach niezwykłym. W naszych t. zn. w warunkach demokracji ludowej. Albowiem istotą demokracji ludowej jest to, że wyrasta ona z samych mas ludowych... Od miesięcy troską rządu i partii jest dążenie do poprawy warunków bytu mas pracujących... I oto dowiadujemy się, że właśnie w tym okresie robotnicy zakładów ZISPO w Poznaniu - największej z tamtejszych fabryk - doznali czegoś wręcz przeciwnego... Zarobki robotników spadły... Polityka partii i rządu samoczynnie się nie realizuje. Wcielają ją w życie ludzie.

Ludzie zajmujący rozmaite szczeble w hierarchii aparatu administracyjnego. Czyż nie znane są im intencje i kierunki polityki partii i rządu? Trudno przypuścić... Dla sprawy poznańskiej istotne jest ustalenie odpowiedzialności owych określonych ludzi i motywów ich postępowania oraz wyciągnięcia w stosunku do nich właściwych konsekwencji. Ale na tym nie wyczerpuje się zagadnienie. Bo niewątpliwie zatarło się - jak o tym świadczy sprawa poznańska - w roznych ogniwach aparatu państwowego zrozumienie tej roli i charakteru władzy ludowej... Zatarło się zrozumienie, że troska o masy i czucie mas jest nie jedną z " funkcji urzędowych" objętych , ,sprawozdawczością", ale samą i s t o t ą władzyf ludowej.

,.PIERWSZE UWAGI" - ("Po prostu", Nr 28 (390), 8. VII. 1956 r.).

Żywiołowa demonstracja robotnicza wywołana w zasadzie przez splot naszych błędów ekonomicznych i politycznych - to początek, a napad na więzienie, prokuraturę i Urząd Bezpieczeństwa - to koniec wypadków, które "Życie Warszawy" trafnie nazwało "czarnym czwartkiem" poznańskim. Pierwsze i najbardziej rzucające się w oczy rezultaty: vacuum polityczne w mieście wywołane przez pierwsze dwie godziny pokojowej w zamierzeniach demonstracji robotników; kilkudziesięciu zabitych i zmarłych od ran, około trzystu rannych. Przyjął się już termin "tragedia poznańska". Ale jeśli zdławić w sobie na chwilę wstyd, ból, gniew i gorycz wywołane przez wypadki poznańskie, słowem, jeśli pominąć na chwilę stronę uczuciową" to przecież staje się oczywistym, że "czarny czwartek" wymaga analizy politycznej, to znaczy naukowej, to znaczy takiej, poza którą nikt nie będzie mógł ukryć swoich błędów, nieudolności czy ślepoty politycznej. Oczekujemy takiej analizy od VII Plenum KC naszej partii. Zastanówmy się. Demonstracja robotnicza, żywiołowa i wysuwająca niekiedy słuszne, niekiedy nierealne lub wręcz demagogiczne postulaty, mieści się w ramach problematyki politycznej, w której klasa robotnicza i władza ludowa muszą dojść

Kronikaw ostatecznym rachunku do porozumienia. Napad na więzienie, rozbrajanie posterun - ków milicji w mieście i wokół Poznania, oblężenie Urzędu Bezpieczeństwa - to kwestia bezpośredniej działalności wroga lub działań, które wyłącznie jemu przynoszą korzyść. Ale w rzeczywistości tam w Poznaniu obie te sprawy wystąpiły jako! splot działań i ta jedność czasu oraz akcji musi być wzięta pod uwagę wszystkich. Wynika bowiem stąd, że wszelki wewnątrz socjalistyczny spór o likwidację błędów i wypaczeń nie toczy się w pustce społecznej, że wróg usiłuje wykorzystać go dla swoich antysocjalistycznych celów . Jednocześnie zaś wypadki z 28 czerwca pokazują dowodnie, że nie wolno rozpatrywać działalności wroga w oderwaniu od typu i charakteru stosunków, jakie aktualnie istnieją pomiędzy klasą robotniczą a partią czy jej instancj ami. Z wypadków poznańskich usiłuje skorzystać wróg.

Z poznańskiej tragedii, z naszej wewnętrznej bolesnej sprawy chcą sobie ukuć wrogowie socjalizmu nową broń antysocjalistycznej propagandy. Strach przed postępem naszej ofensywy, wypierającej zwolenników zimnej wojny, a także obcych i rodzimych entuzjastów "żelaznej kurtyny" na coraz słabsze pozycje -. każe im chwytać się każdego cienia nadziei. Każe się cieszyć z każdej rzeczywistej czy urojonej szansy zazatrzymania procesu demokratyzacji naszego kraju. Czy wolno zatem powiedzieć, że wszelki spór o to, jak l e p i e j budować socjalizm, ustaje z chwilą, gdy na arenę wstępuje wróg zmierzający do obalenia władzy. Taka teza wydaje się być z gruntu fałszywa. Możliwości oddziaływania wroga są odwrotnie proporcjonalne do tempa likwidacji naszych błędów, do tempa kształtowania właściwego modelu społeczeństwa socjalistycznego. I na odwrót walcząc o naprawę Rzeczypospolitej musimy stale brać pod uwagę, że działa wróg klasowy, nie ten z czytanek dla ubogich duchem, a ten rzeczywisty, który za wszelką cenę - łącznie z ceną krwi narodu - nie chce socjalizmu. Kto zapomina o jednej z tych prawd, lub usiłuje jednią z nich wyolbrzymić ponad właściwe proporcje, ten sarn siebie skazuje na ślepotę polityczną, a wrogowi stwarza dogodne warunki działania. Nie pozwolimy wrogowi "włączyć się" do naszej sprawy, do naszych rachunków; Poznań pokazał, jak rozumie on to "włączanie się". Ale jednocześnie nie wolno nam ani na chwilę zahamować tempa przemian. Przeciwnie - trzeba je wzmóc. Inaczej -. cudów nie ma, kto się nie chce uczyć na lekcji, ten się uczy na własnej skórze.

EDWARD OCHAB - Fragmenty referatu "O sytuacji politycznej i gospodarczej oraz o węzłowych zadaniach partii", wygłoszonego w dniu 18 lipca na VII Plenum KC PZPR. VII Plenum KC zbiera się w trzy tygodnie po bolesnych wypadkach w Poznaniu Oceniając przyczyny tych wypadków byłoby błędem skupić uwagę przede wszystkim na machinacjach prowokatorów i agentów imperializmu. Należy w pierwszym rzędzie szukać socjalnych korzeni tych wypadków, które stały się dla całej naszej partii sygnałem ostrzegawczym, świadczącym o poważnych zakłóceniach w stosunkach między partią a poszczególnymi oddziałami klasy robotniczej. Już na długo przed strajkiem i zajściami w Poznaniu partia nasza i j ej Komitet Centralny z głęboką troską rozważały zagadnienia związane z sytuacją ekonomiczną kraju i niezadowalającym poziomem życiowym ludności pracującej, w szczególności klasy robotniczej. Od II Zjazdu PZPR w niełatwych warunkach ekonomicznych czynione były wzmożone wysiłki, aby polepszyć warunki bytowe ludności. Osiągnięta poprawa tych warunków była w okresie planu 6-1etniego wysoce niedostateczna. Wynikało to przede wszystkim z obiektywnej sytuacji naszej gospodarki, z trudności związanych z napiętą sytuacją międzynarodową, z konieczności szybkiej industrializacji w kraju zacofanym ekonomicznie i zrujnowanym przez wojnę. Trzebateż stwierdzić, że wysiłki podejmowane przez nas w celu podniesienia stopy życiowej mas były niedostateczne, nie dość energiczne i nie zawsze konsekwentne. Nie dały też one wyników, które masy pracujące odczuwałyby jako znaczną ulgę i istotną zmianę na lepsze. W rezultacie powstało w szerokich kołach społeczeństwa przekonanie, że partia i rząd nie zrobiły wszystkiego, co było w ich mocYr aby ulżyć robotnikom i pracownikom w ich trudnej sytuacji materialnej. Rodziło to nastroje niezadowolenia w masach robotniczych" kóre wiązały z zakończeniem planu 6-1etniego poważne nadzieje poprawy warunków materialnych. Zaszły również opóźnienia w likwidowaniu przez partię i rząd powstałych w poprzednim okresie wypaczeń i błędów w systemie zarządzania gospodarką narodową. Biurokratyczne wypaczenia przyczyniły się do przewlekłego załatwiania bolączek mas pracujących, rodziły bezduszność w stosunku do ludzi, do ich często uzasadnionych postulatów. Ten stan rzeczy doprowadził do pewnej demobilizacji, a nawet zobojętnienia szeregu organizacji partyjnych i związkowych wobec bolączek robotników i pracowników. W dalszej konsekwencji doprowadziło to do odrywania się. wielu organizacji partyjnych i związkowych od mas robotniczych, niekiedy zaś do rozpływania się organizacji partyjnych w masie robotniczej i zatracenia przez nie funkcji awangardy. Wszystkie te zjawiska znalazły swoje odbicie w wypadkach poznańskich. Z analizy tych wypadków, ich tła i przebiegu wynika, że niemałą rolę odegrała bezduszność i biurokratyzm władz zarówno centralnych jak i miejscowych. Nie przemyślane posunięcia w ostatnich miesiącach pogorszyły warunki płacy niektórych grup robotników 2ISPO, przy czym stwierdzić należy, że stało się to wbrew intencjom partii i rządu.

Mówiłem poprzednio, jakie było tło wypadków poznańskich. Na tym tle rozpatrzyć należy te okoliczności, które sprawiły, że właśnie w obecnym etapie naszej walki o demokratyzację życia społecznego, o powrót do norm leninowskich udało się warchołom i demagogom spowodować strajk i manifestacje w Poznaniu. Rozpatrzyć również należy, w jaki sposób kontrrewolucyjnemu podziemiu udało się doprowadzić do krwawej prowokacji i zamieszek na ulicach miasta. Zdrowa i zbawienna dla sprawy budowy socjalizmu dyskusja tocząca się w partii i w całym kraju, dyskusja tocząca się wokół spraw związanych z przezwyciężeniem kultu jednostki i wokół ciężkich błędów Stalina i ich następstw ma również swoje powikłania. Wstrząs, jakim było dla partii i dla całego społeczeństwa ujawnienie gorzkiej prawdy o zgubnych następstwach kultu jednostki, został w szczególny sposób pogłębiony przez stwierdzenie bolesnej prawdy o prowokacji wobec KPP, o tragicznym losie jej przywódców i jej czołowego aktywu. Bolesna prawda o ciemnych stronach minionej epoki spowodowała wśród wielu towarzyszy i w masach bezpartyjnych gorycz pewną nieufność, zatracenie proporcji w ocenie zdobyczy i błędów tej epoki. Wypadki w Poznaniu wykazały, że w ostatnich miesiącach w wielu organizacjach partyjnych i w organach powołanych do czuwania nad bezpieczeństwem państwa ludowego nastąpiło osłabienie czujności rewolucyjnej i polityczna demobilizacja. W Poznaniu organy powołane do obrony państwa ludowego nie miały dobrego rozeznania sytuacji, nie umiały przewidzieć wypadków w okresie Międzynarodowych Targów, w okresie, który wymagał szczególnej troski ze strony tych organów, dały się zaskoczyć przez akcję wroga. Stanowi to dla nas poważny sygnał ostrzegawczy. Pracownicy Wojewódzkiego Urzędu do Spraw Bezpieczeństwa i żołnierze KBW przejawili dużo hartu i odwagi w obronie przed atakami wroga. N ależy podkreślić mężną, niejednokrotnie bohaterską postawę funkcjonariuszów bezpieczeństwa w czasie odpierania wielogodzinnych zażartych ataków wrogich bojówek na gmach Urzędu Bezpieczeństwa.

12 Kronika Miasta Poznania

Kronika

W wypadkach poznańskich uderza i bezczynność, a nierzadko dezorientacja wielu, organizacji partyjnych. Również Komitety Wojewódzki i Miejski dały się zaskoczyć przez wypadki. Organizacja partyjna miasta Poznania nie potrafiła przeciwstawić się w sposób zorganizowany warchołom i demagogom" nie umiała przekonać robotników, że strajk w państwie ludowym i w warunkach budownictwa socjalistycznego nie może być środkiem walki klasy robotniczej, że jest szkodliwy dla interesów proletariatu, że może wyjść na korzyść jedynie jego wrogom. Jest faktem, że ani strajk, ani prowokacyjne rozruchy w Poznaniu nie uzyskały poparcia klasy robotniczej w innych ośrodkach kraju i pozostały izolowane oraz spotkały się ze słusznym potępieniem opinii publicznej. Nie wolno jednak przemilczać, że wypadki poznańskie rzuciły jaskrawe światło na sytuację polityczną w kraju. Trzeba tu jednak z całą siłą stwierdzić, że wypadki w Poznaniu nie mogą stanowić żadnego uzasadnienia dla jakiejkolwiek bądź próby odwrócenia procesu demokratyzacji. Wypadki poznańskie dowodzą, jak niewiele jeszcze zrobiliśmy dla rzeczywistego przezwyciężenia biurokratycznych wypaczeń w naszym państwie, zwłaszcza w tak decydującej dziedzinie, jak stosunki w socjalistycznych zakładach pracy. Z drugiej strony wypadki poznańskie dowodzą, że kurs na demokratyzację nie może być przeprowadzony w sposób beztroski, żywiołowy, bez uwzględnienia faktu, że istnieje u nas jeszcze front walki klasowej, że istnieją jeszcze wpływy wroga klasowego, który będzie wykorzystywał każdą szczelinę, każdą słabość, każdą istotną trudność na drodze naszego budownictwa, aby hamować nasz marsz ku socjalizmowi.

UCHW AŁA ' [VII Plenum KC PZPR] o sytuacji politycznej i gospodarczej kraju i zadaniach partii. Plenum KC stwierdzą, że tragiczne wypadki w Poznaniu, które wywołały głęboki wstrząs w całej partii, w klasie robotniczej i w narodzie, rzuciły nowe światło na sytuację polityczną i społeczną w kraju. Faktem jest, że w Poznaniu udało się demagogom, elementom warcholskim i wrogim, wykorzystać szczególne niezadowolenie robotników ZISPO i szeregu innych zakładów na tle przewlekłego załatwiania ich dotkliwych bolączek i słusznych postulatów, wywołać strajki i doprowadzić do demonstracji ulicznych. Faktem jest, że sytuację tę wykorzystały podziemne kontrrewolucyjne grupy czerpiące inspirację z obcych, wrogich Polsce źródeł do dokonania zbrodniczej prowokacji i zbrojnych wystąpień przeciwko władzy ludowej i to właśnie w okresie Targów Międzynarodowych dla nadania wypadkom znaczenia międzynarodowego i poderwania pozycji Polski. Faktem jest, że ta krwawa prowokacja wymierzona przeciwko państwu ludowemu uprzytomniła robotnikom, którzy wyszli na ulicę, istotne cele prowokatorów, nie znalazła! poparcia ze strony klasy robotniczej w Poznaniu, pozostała izolowana w kraju oraz spotkała się z potępieniem ze strony opinii publicznej. Wypadki w Poznaniu nie mogą być traktowane w oderwaniu od sytuacji w kraju.

Stawiają one przed partią zadanie dokonania głębokiej oceny źródeł i przyczyn leżących u ich podłoża. Wypadki w Poznaniu odbiły się głębokim echem w całym kraju, powodując z jednej strony wzrost czujności i gotowości mobilizacyjnej w naszej partii wszystkiego ca świadome, a z drugiej strony i aktywizację reakcyjnego podziemia, ukrytych sił wroga klasowego oraz obcej agentury w kraju.

HELENA EILSTEIN - "Problemy dnia dzisiejszego". (Przegląd Kulturalny R. VII., Nr 29 (203), 19. VII. - 26. VII. 1956 r.).

.... Zaszłe w minionym okresie nieodwracalne przemiany w bazie ekonomicznej społeczeństwa budującego socjalizm, osiągnięcia gospodarcze, polityczne, oświatowe i kulturalne rewolucyjnego dziesięciolecia pociągnęły za sobą nieodwracalne zmiany w świadomości narodu. Pod przewodem partii uzyskane zostały ogromne, decydujące o kierunku dalszego rozwoju sukcesy w dziele socjalistycznego przeobrażenia świadomości mas ludowych w kształtowaniu realnej, n i e p o k a z o we j, nie idyllicznej jedności moralno-politycznej podstawowych mas społeczeństwa. Fundamentalne przemiany ustrojowe, które mamy już za sobą, zostały zaakceptowane przez naród. Nie znaczy to, że wytężona walka partii o mobilizację mas wokół programu dalszych przemian ustrojowych nie jest niezbędną. Znaczy to tylko, że istnieją przesłanki skuteczności takiej walki i d e o log i c z n ej; że partia może skutecznie walczyć o mobilizację wokół swego programu w war u n k i a d h d e m o kra t y - z a cj i. Poznań wykaizał, jak bardzo ta i d e o log i c z n a wal k a p a r t i i o m a s y jest potrzebna dzisiaj; jak nieodzowne jest udowadnianie masom, że p a r t i a jest jedyną, właściwą naturalną rzeczniczką ich interesów; jak nieodzowna jest umiejętność wyjaśniania trudności, zdobywania opartego na zrozumieniu zaufania.

WIKTOR WOROSZYLSKI - "Powrót do kraju" (kartki z dziennika) (Nowa Kultura, R. VII., Nr 31 (331), 29. VII. 1956 r.).

-Pociąg Moskwa - Warsfzawa, 4 lipca. Trafiam na gorący spór, na proces wytoczony ojczyźnie. Mówi Józef (student polski z Moskwy) - o nieudolności, o marnotrawstwie, o rozpasaniu kacyków, o nieuzasadnionej pysze i żałosnym ubóstwie. Mówi Stefan. W jego ustach najczęściej powtarza się słowo "oni". Oni s winni, oni żle rządzili, oni obiecywali i nie dotrzymywali obietnic. Po dwunastu latach władzy ludowej oni muszą za to odpowiadać. (Stefan jest członkiem partii od 1945 roku). P o z n a ń, 11 lip da. Pierwsze wrażenie: życie toczy się normalnie, wszędzie pełno ludzi .... I radosne jest to zwycięstwo życia i gorzkie jednocześnie: przecież nie upłynęły jeszcze dwa tygodnie od tragicznej śmierci kilkudziesięciu obywateli tego miasta... Powierzchnia życia zasklepiła się już... Ale pod powierzchnią trwają jeszcze drgania i niepokoje. Krążą najrozmaitsze pogłoski... Do wypadków poznańskich doszło, bo niemało naknociła Warszawa. W Poznaniu działo się bezprawie np. z podatkiem od wynagrodzeń... Ktoś jest winien i musi ponieść odpowiedzialność... Wypadki zaczęły się na Wildzie, która miała tradycje wyjścia na ulicę w obronie słusznych żądań. Sprawy, o które chodziło, nie urodziły się dzisiaj. Robotnicy mówili o nich na każdym zebraniu, na każdej naradzie. 13 l i p c a. Wydaje mi się, że zebrałem wystarczającą ilość materiałów, aby odpowiedzieć sobie na pewne pytania. Przebieg samych zajść sprzed dwóch tygodni jest już dostatecznie znany... Ważniejsze są inne momenty. A więc - aresztowania. W chwili obecnej aresztowanych jest trzysta kilkadziesiąt osób. Wszyscy za sankcją prokuratorską. Aresztowani przebywają w więzieniach poznańskich oraz w Rawiczu... Dotychczas nie stwierdzono działalności jakiejś organizacji spiskowej. Towarzysze z Bezpieczeństwa zwracają natomiast uwagę na konieczność ścisłego rozróżniania terminu "spisek" i "prowokacja". Jeżeli spisku prawdopodobnie nie było, to elementy prowokacji antypaństwowej niewątpliwie miały miejsce, narastały one jednak na fali żywiołowej manifestacji robotniczej. Również w trakcie zajść narastały elementy organizacji, jednostki łączyły się w grupy, grupy nawiązywały kontakty itd.

12*

Kronika

W chwili rozbicia więzienia i rozpoczęcia ataku na gmach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa działają już zorganizowane bojówki. Z ich strony padł też pierwszy morderczy strzał, którego ofiarą stał się oficer Bezpieczeństwa, kierujący przeciw, napastnikom strumień wody z hydrantu. Jak wiadomo, zgodnie z naszym ustawodawstwem, nie ma odpowiedzialności karnej za udział w strajku czy manifestacji. Wszyscy aresztowani podejrzani są O' ciężkie przestępstwa kryminalne i o udział w zabójstwach, lynchach, demolowaniu gmachów i rabunku, jak również O' podżeganie do tego rodzaju czynów. Prawdopodobnie już w najbliższym czasie odbędzie się proces tych uczestników gwałtów, których winę najpewniej można ustalić. Staną przed sądem m. i. bestialscy mordercy wartownika na dworcu kolejowym, którzy do zmasakrowanego, ale wciąż żywego nie dopuścili karetki pogotowia... Jeżeli nie inne, trudniejsze do publicznego stwierdzenia fakty, to same wyniki kilkunastodniowego śledztwa zdają się wystarczająco dobitnie świadczyć, że o niedozwolonych metodach i łamaniu praworządności nie może być mowy.... Kiedy rozmawiałem z pracownikami Prokuratury i szczególnie Bezpieczeństwa, cały czas miałem wrażenie, że ich spokojnym relacjom towarzyszy jakieś rozżalenie i nadwrażliwość na każdą, nawet wyimaginowaną, nutkę nieufności zawartą w moich pytaniach... Po ujawnieniu wypaczeń i przestępstw, dokonanych przez pewne ogniwa aparatu bezpieczeństwa, ostrze społecznej nieufności zostało skierowane zbyt jednostron - nie i często niesprawiedliwie przeciw ogółowi pracowników tego aparatu. Warto przypomnieć, że... w organach bezpieczeństwa pracowało i pracuje wielu ideowych, ofiarnych ludzi, godnych szacunku i podziwu. Postawa zaś towarzyszy z poznańskiego bezpieczeństwa, zarówno w trakcie wypadków jak i później wydaje się być bez zarzutu.

WIESŁAW GÓRNICKI - ".Patrząc na ręce Temidy" (Świat, R. VI., Nr 42 (273).

14. X. 1956 r.).

...Trudno wmawiać, że wszyscy ludzie byli potencjalnymi kryminalistami. Wydaje mi się, że trzeba sobie powiedzieć tę smutną prawdę: obok tuzinkowych bandziorów odpowiadali i nadal odpowiadają przed sądami poznańskimi ludzie oskarżeni o zbrojny zamach na władzę ludową, zamach pozbawiony elementów czysto bandyckich. Nie ma na całym świecie władz państwowych, które strzelanie do policji witałyby oklaskami aprobaty. W tym sensie procesy poznańskie mają swój aspekt polityczny, zawierający się w pytaniu: w jaki sposób doszło do tego, że obok bandziorów znaleźli się ludzie podnoszący rękę na organa władzy państwowej?.. Państwo ludowe, jak zresztą każde inne państwo świata, karze za zbrojny zamach, za podjęcie gwałtownych aktów przemocy, za gwałty wymierzone przeciw funkcjonariuszom państwowym... N a procesach poznańskich w pełni ujawniła się granica nieprzekraczalna między manifestacją robotniczą, za którą nikogo nie karano i nie pociągano do odpowiedzialności, a między zbrojnym wystąpieniem przeciw władzy ludowej, które jest karane i za które grozi surowa odpowiedzialność. Inna już sprawa, że forma protestu robotników poznańskich przeciw systemowi pomiatania nimi, przeciw zatwardziałemu wyrokowi kasty małych i dużych kacyków (protestu, z którym nie sposób doprawdy nie solidaryzować się najserdeczniej) - nieuchronnie musi w naszych warunkach doprowadzić właśnie do zbrojnych awantur. Jest w tym jakaś tragiczna sprzeczność, lecz warunki historyczne nie są niestety sielanką. Robotnicy poznańscy... pragnęli swoim wystąpieniem doprowadzać do p o p r a w y władzy ludowej... Tymczasem, wbrew woli podstawowej większości robotników, manifestacja stała się bazą do zbrojnych wystąpień p r z e c i w władzy ludowej. I to nie przeciw dotychczasowym formom stalinowskiej autokracji, nie przeciw wypaczeniu tego czy innego założenia, lecz przeciw władzy ludowej w ogóle...

Oczywiście okoliczność ta była skwapliwie wykorzystana przez wielu obrońców... J eden z nich utrzymywał np.r że oskarżeni są nieodłączną częścią manifestantów, tyle tylko, że poszli za daleko. Otóż nie. Oskarżeni poszli zupełnie g d z i e i n d z i ej. ...Tam, dokąd poszli ci oskarżeni, kończą się teoretyczne dyskusje, zaczyna się czyn antypaństwowy... Pozostaje jeszcze pytanie trzecie: o tło polityczne wypadków i procesów poznańskich.

O wnioski z nich wyciągane. I tu wątpliwości zaczynają się mnożyć. Wrócę jeszcze do nich. *

BOGUSŁAW KOGUT. "Poznań po ratz drugi" (Nowa Kuljtlura, R. VII, nr 42 (342), 14. X. 1956).

. . . . .Proces Foltynowicza, Żurka, Sroki - tak zwany proces trzech. Z wyrazu twarzy dwaj pierwsi są z tych i których, kiedy spotkamy o 23-ciej na ulicy - przyspieszamy kroku... Wszyscy trzej brali udział w bestialskim zlinczowaniu wartownika urzędu do spraw bezpieczeństwa. (...) p'roces U rbanka i ośmiu... Wiek: 18-22 lat. Z wyjątkiem Olejniczaka, który liczy lat 35, zawód: robotnicy. Co ich różni od Foltynowicza, Żurka i Sroki? Myślę, że niewiele. Słowo chuligan, pzewijające się we wszystkich aktach oskarżenia niczym w polskiej publicystycer pasuje do nich tak samo), jak i do tamtych. Poziom intelektualny podobnYi świadomość społeczna... ta sama. Wszyscy oni mniej lub więcej świadomie dezaprobują istniejący porządek społeczny, choć różne mają po temu powody. Ale ci nie zajmowali się kioskami z czekoladą, ani też dobijaniem bezbronnych. Są od tamtych bardziej niebezpieczni i mniej odrażaj ący. Strzelali (bądź pomagali strzelać)... Są to typowi, bardzo typowi, przedstawiciele świata, zwanego kiedyś lumpenproletariatem... (Oni) i wielu innych pozostałych oskarżonych nie zmieściło się w sferze rzeczywistości tworzonej lub proponowanej przez klasę, za którą nie zdążyli. Zostali oni w rzeczywistości innej, tej za 500 zł na miesiąc, tej w której nie ma miejsca na awans i nadziejęr i w której od jednostki zależy tak niewiele, że prawie nic. Są to rejony, których nie było widać spoza programu i propagandy, terra jncognita, którą ku naszemu bolesnemu zdziwieniu odkrywamy dopiero dziś... Sprawa obecna na każdym z tych procesów - to metody śledztwa. Dość llatwo jest zorientować się z grubsza, który z oskarżonych mówi w tym względzie prawdę, a który z całą bezczelnością... - korzysta z szansy i wymyśla swoje tortury... Ale niewątpliwe jest, że w początku, w milicyjnej fazie śledztwa bito podejrzanych. Bito chyba i tych, którzy już są na wolności, a więc niewinnych... N awet po oświadczeniach prokuraturYi z których wynika, że wszystkie dowody pochodzące z "milicyjnej ręki" zostały z oskarżenia wycofane - sprawa ta wisi cieniem nad procesami. W chwili, gdy piszę niniejsze uwagi, nie zapadł jeszcze żaden wyrok... N a wyniki procesów czekają i ci, którzy byli mniej lub więcej biernymi i zdumionymi świadkami czerwcowych wypadków, i ci, którzy szli w pochodach w tak zwanej pokojowej manifestacji i ci wreszcie, którzy działali wcale nie pokojowo, ale którzy uniknęli ręki sprawiedliwości. Ci ostatni zresztą mało mnie obchodzą: nie oni tworzą opinię. A opinia wydaje się być pobłażliwa. Wielur bardzo wielu ludzi oczekuje pobłażania dla oskarżonych. ... Wydaje się jednak, że w świetle procesów, zawikłał się jakoś ów, słuszny zresztą teoretycznie, podział na dwa nurty, nurt pokojowo-robotniczy i nurt chuligańskobandycki. Zabrakło na ławie oskarżonych najbardziej reprezentatywnych powiedziałbym - kierowniczych elementów tego drugiego nurtu. Byli przecież ludzie, sam ich widziałem i słyszałem, którzy wcale nie dla wybryku i nie w t ł u m i e działali. Byli

* Zapowiadanego dalszego ciągu reportaży nie drukuje już iautor.

Kronikaautorzy przemyślanych haseł, autorzy podżegającej propagandy, przywódcy istotni, którzy porwali za sobą... Ale oni się wymknęli. I ów teoretycznie bezbłędny celownik nastawiony na rozdział nurtów pozbawiony został reprezentatywnych obiektów.

WŁADYSŁAW GOMUŁKA - "Nauki Poznania" - (Fragment przemówienia wygłoszonego na VIII Plenum KC PZPR dnia 20 października 1956 roku).

Klucz do rozwiązania spiętrzonych trudności posiada w swoich rękach klasa robofnicza. Od jej postawy zależy wszystko. I dzień dzisiejszy, i perspektywy na przyszłość Postawa zaś klasy robotniczej zależy od polityki partii, wytyczanej przez jej kierownictwo. Od umiejętności kierowania państwem przez rząd i wszystkie naczelne organy państwa. Klasa robotnicza dała ostatnio kierownictwu partii i rządowi bolesną nauczkę.

Robotnicy Poznania chwytając za oręż strajku i wychodząc manifestacyjnie na ulice w czarny czwartek czerwcowy zawołali wielkim głosem: Dosyć. Tak dalej nie można. Zawrócić z fałszywej drogi.

Klasa robotnicza nigdy nie chwytała się strajku jako oręża walki o swoje prawa w sposób lekkomyślny. Tym bardziej teraz w Polsce Ludowej, rządzonej w jej imienia i w imieniu wszystkich ludzi pracy, nie zrobiła tego kroku lekkomyślnie. Najwidoczniej przebrała się miara. A miary nie można nigdy przebierać bezkarnie. Robotnicy Poznania nie protestowali przeciwko Polsce Ludowej, przeciwko socjalizmowi, kiedy wyszli na ulicę miasta. Protestowali oni przeciwko złu, jakie szeroko rozkrzewiło się w naszym ustroju społecznym i które ich również boleśnie dotknęło, przeciwko wypaczeniom podstawowych zasad socjalizmu, który jest ich ideą. Klasa robotnicza związała z ideą socjalizmu wszystkie swoje nadzieje lepszego życia.

Walczyła o socjalizm od kolebki swego świadomego bytu. A kiedy rozwój wydarzeń historycznych pozwolił przejąć ster władzy państwowej w Polsce przez jej przedstawicieli, klasa robotnicza oddała cały swój entuzjazm, wszystkie swoje siły dla re ali - zacji idei socjalizmu. Klasa robotnicza to nasza klas ar nasza niezłomna siła. Klasa robotnicza - to my.

Bez niej, to znaczy bez zaufania klasy robotniczej, każdy z nas nie mógłby faktycznie niczego więcej reprezentować poza własną osobą. Wielką naiwnością polityczną była nieudolna próba przedstawienia bolesnej tragedii poznańskiej jako dzieła agentów imperialistycznych i prowokatorów. Agenci i prowokatorzy zawsze i wszędzie mogą być i działać. Ale nigdy i nigdzie nie mogą decydować o postawie klasy robotniczej. Gdyby agenci i prowokatorzy mogli natchnąć klasę robotaiczą do działania, to wrogowie Polski Ludowej, wrogowie socjalizmu mieliby bardzo ułatwione zadania, mogliby łatwo I osiągnąć swe cele. Rzecz w tym: że tak nie jest. Był w Polsce czas, kiedy rzeczywiście siły wrogie socjalizmowi, często kierowane przez ośrodki zagraniczne wysługujące się niepolskim interesom, miały szeroko rozbudowaną podziemną sieć organizacyjną. Był czas, kiedy władza ludowa w Polsce była atakowana zbrojnie i kiedy broniła się zbrojnie. Kiedy ginęli setkami członkowie naszej partii, żołnierze i pracownicy państwowi, szczególnie pracownicy urzędów bezpieczeństwa. Był taki surowy czas, którego opary po dzień dzisiejszy nie znikły jeszcze całkowicie z uczuć i serc ludzkich. To było w pierwszych latach budowy Polski Ludowej. Ale w tych trudnych dla władzy ludowej czasach żadna agentura i żadna organizacja podziemna, mimo dogodnych dla niej warunków, nie potrafiła i nie mogła dokonać wyłomu w szeregach klasy robotniczej, nie była zdolna do politycznego opanowania żadnego oddziału klasy robotniczej. Nie mogłaby bowiem klasa robotnicza być przodującą i najbardziej postępową częścią narodu, gdyby wstecznei siły' potrafiływ niej znaleźć oparcie. Natchnieniem działania klasy robotniczej agenci, prowokatorzy i wstecznicy nigdy nie bylii, nie są i nie) będą. Przyczyny tragedii poznańskiej i głębokiego niezadowolenia całej klasy robotniczej tkwią u nas, w kierownictwie partii, w rządzie. Materiał palny zbierał się całe lata. Sześcioletni plan gospodairczy reklamowany w przeszłości z Wielkim rozmachem jako nowy etap wysokiego wzrostu stopy życiowej zawiódł nadzieje szerokich mas pracujących. Żonglerka cyframi, która wykazywała 27 -procentową zwyżkę płac realnych w sześciolatce, nie udała się. Rozdrażniła tylko bardziej ludzi. Trzeba było wycofać się z pozycji, zajętej przez kiepskich sltatystyków. XX Zjazd KPZR stał się bodźcem do zwrotu w życiu politycznym kraju. Ożywczy, zdrowy pęd poruszył masy partyjne, klasę robotniczą, całe społeczeństwo. Ludzie zaczęli prostować plecy. Milczące, zniewolone umysły zaczęły otrząsać się z trującego czasu zakłamania, fałszu i dwulicowości. Drętwą mowę panoszącą się poprzednio na trybunach partyjnych 'i mównicach publicznych oiraz na łamach prasy zaczęło wypierać twórcze, żywe słowo. Niekiedy zabrzmiał i fałszywy ton. Lecz nie ten ton nadawał kierunek. Szeroką falą rozlała się krytyka przeszłości, krytyka gwałtów, wypaczeń i błędów, które nie ominęły żadnej dziedziny życia. Domagano się zewsząd, przede wszystkim na zebraniach partyjnych i ogólnych w zakładach pracy, wyjaśnienia źródeł, iz których wypływało zło, domagano się wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do ludzi ponoszących główną odpowiedzialność za wypaczenia w życiu gospodarczym i politycznym. Przede wszystkim ludzie pracy domagali się, aby przedstawiono im całą prawdę, bez osłonek i niedomówień. Czekali na tę prawdę. Oczekiwali odpowiedzi na dziesiątki pytań, które postawili publicznie na zebraniach. W zaistniałej po XX Zjeździe sytuacji, kiedy należało szybko i konsekwentnie działać, wyciągać wnioski z przeszłości, pójść z otwartą przyłbicą do mas, powiedzieć im całą prawdę o sytuacji gospodarczej, o przyczynach i źródłach wypaczeń w życiu politycznym - kierownictwo partii nie potrafiło szybko opracować linii konkretnego działania. Dowodem tego jest choćby kilkakrotne odraczanie terminu VII Plenum. Zarzucano mi kiedyś m. in., że stanowisko, jakie zajmowałem w różnych sprawach, wypływało jakoby z mojej niewiary w klasę robotniczą. To nieprawda. W rozum, rozsądek, ofiarność i rewolucyjną postawę klasy robotniczej nigdy nie straciłem wiary. W te walory klasy robotniczej wierzę i dzisiaj. Jestem przekonany, że robotnicy poznańscy nie wystąpiliby do strajku, nie wyszlilby demonstracyjnie na ulicę, nie znaleźliby się wśród nich i tacy, którzy chwycili za broń, nie polałaby się tam nasza, bratnia. Tofootnicza krew, gdyby partia, tj. kierownictwo partii, przyszło do nich z całą prawdą.

N ależało bez kunktatorstwa uznawać słuszne pretensje robotników, należało powiedzieć, co jest dzisiaj możliwe, a co niemożliwe do zrealizowania, należało powiedzieć prawdę o dniu wczorajszym i dzisiejszym. Przed prawdą uciec nie można. Jeśli się ją skrywa, wypływa ona w groźnej postaci widma, które straszy, niepokoi, buntuje się i wścieka. Kierownictwo partii ulękło się tego. Jedni obawiali się odpowiedzialności za skutki swej polityki/, drudzy silniej czuli się związani z wygodnym fotelem niż z klasą robotniczą, dzięki której ten fotel zajęli, inni wreszcie, ii tych było najwięcej, obawiali się, czy klasa robotnicza potrafi zrozumieć najgłębszą istotę prawdy, której domaga się od swych przedstawicieli, czy pojmie właściwie, tak jak pojąć należy, przyczyny i źródła błędów, wypaczeń i prowokacji, jakie miały miejsce. Zachwianie wiary w klasę robotniczą wystąpiło szeroko w centralnym i pozacentralnym aparacie partyjnym.

EDMUND GONCZARSKI - "Siły polskiej rewolucji" ("Po prostu", nr 52-53 (414-415J, 23-30. XII. 1956).

... Robotnicy poznańscy po długich legalnych sporach z administracją zastrajkowali i wyszli na ulicę. Sądzę, że historię drugiego etapu polskiej rewolucji będziemy zaczynać od wydarzeń poznańskich: one przyspieszyły polaryzację poglądów i postaw

Kronika

w partii i społeczeństwie. Zdawałoby się, że Poznań rozstrzygnął spór na temat charakteru tego co dotychczas nazywaliśmy socjalizmem. Ale rzeczywistość się zmienia a pojęcia pozostają bez zmiany. Gdy zrezygnowano z obcej agentury w wypadkach poznańskich, zastąpiono ją przynajmniej mistyfikacją słowną - liberalne sformułowanie oceny wypadków poznańskich brzmiało następująco: "Wystąpienie robotników poznańskich było ostrą krytyką pod adresem partii". Czy robotnicy Poznania mieli za co krytykować swoich kolegów partyjnych z Pafawagu, Żerania czy Uniwersytetu Łódzkiego? I wobec tego jaką przysługę czyni się uczciwym szeregowym członkom partii, jeśli się nimi firmuje czyny ludzi z góry administracyjnej. Sprawa Poznania rzeczywiście wyglądała - jak zobaczymy dalej - nieco inaczej. W Poznaniu miało miejsce solidarne wystąpienie robotników. I nikt, poza bodajże kilkoma aktywistami partyjnymi na szczeblu miejskim, nie usiłował tego wystąpienia zahamować. Wiele razy zadawano sobie pytanie: dlaczego robotnicy, którzy opowiedzieli się w ogromnej części w latach 1945-1946 za rewolucją, obecnie wystąpili zdecydowanie przeciwko administracji reprezentującej państwo socjalistyczne. Faktem jest przecież, że i przed Poznaniem, miało miejsce szereg konfliktów (mniej lub więcej znanych) między administracją a robotnikami.

STEFAN KISIELEWSKI - "Dramat ekonomiczny" (Tygodnik Powszechny, R. XI, nr 2 (417*), 13. I. 1957).

Planujący życie gospodarcze kraju ludzie "z góiry" zagubili się w obrazie fikcyjnym, w tabelach, cyfrach, bilansach, zatracając kompletnie wiedzę o realnych stosunkach i możliwościach produkcji w istniejących warunkach. Oczywiście, gdy możliwości produkcyjne społeczeństwa nie zgadzały się z zadecydowanymi na góirze wskaźnikami, radzono sobie z tym w sposób specyficzny: góra żądała przymusu pracy ponad siły, doł ratował się przez zręczne omijanie planu, naciąganie norm i stawek, fikcyjne obliczenia, misterne fałszerstwa bilansowe, polegające na żonglowaniu cyframi, przesuwanymi z jednej pozycji do drugiej. W tej podwójnej sytuacji: nieświadomości ze strony zatopionej W fikcyjnych cyfrach góry i świadomości, połączonej z bezradnością i rosnącym przymusowym zobojętnieniem ze strony dołów, dojizewał polski dramat ekonomiczny, który wybuchnął wreszcie jawnie w wypadkach poznańskich. Stało się to w wypadkach poznańskich m. in. właśnie dlatego, że to teren legalislyczny, lojalny i sumienny, gdzie nie umiano sobie radzie "kombinacją", z jakiej żyło w Polsce - nie mając innego wyjścia -. mnóstwo ludzi.

(.PAŹDZIERNIK I STYCZEŃ" (Tygodnik Powszechny, R. XI, nr 5 (420*) 3. II. 1957).

... Wypadki poznańskie ukazały w całej pełni, jak bardzo sytuacja wewnętrzna ,est nabrzmiała, ukazały też, że trzeba albo dogadać się ze społeczeństwem i uzyskać jc-qo poparcie, albo wybrać drogę stłumienia wszelkich odruchów wolnościowych. Droga ta prowadziła do nieuchronnego konfliktu politycznego kierownictwa z wolą narodu Jednakże wypadki poznańskie wyjaśniły do tego stopnia sytuację, iż partia doszła do przekonania" że trzeba jedną lub drugą decyzję przyjąć. Była to alternatywa: z narodem, czy przeciw narodowi. N arastająca walka zwolenników obu koncepcji znalazła swe rozwiązanie na VIII Plenum.

PRAWIDŁOWA OCENA WYPADKÓW POZNAŃSKICH. (Fragmenty referatu KW PZPR wygłoszonego przez I sekretarza KW, Wincentego Kraskę, na konferencji sprawozdawczo-wyborczej Poznańskiej Wojewódzkiej Organizacji Partyjnej, dnia 2 marca 1957 r. Podczas gdy inteligencja ujawniła swoją dezaprobatę wobec kultu jednostki i jego przejawów w naszym życiu niemal wyłącznie w dyskusjach i polemikach, to klasa

robotnicza wyraziła swój nienawistny stosunek do tego systemu metodami sobie właściwym A bardziej bezceremonialnymi - tj. masowym strajkiem i demonstracją uliczną. Wypadki poznańskie całkowicie zaskoczyły instancje partyjne - były aż nadto dobitnym świadectwem oderwania partii od mas, świadczyły o tym, że między partią a klasą robotniczą wytworzyła się głęboka szczelina. Dwa kolejne posiedzenia plenarne KW, które odbyły się po 28 czerwca dokonały oceny przyczyn czwartkowego wystąpienia robotników Poznania. Komitet Wojewódzki wskazywał wówczas na to, że rozpaczliwa akcja poznańskiej klasy robotniczej . była ostrym protestem przeciwko krzywdom i niesprawiedliwościom, jakich doznawali robotnicy, których słuszne postulaty i żądania, dotyczące- polepszenia warunków pracy i płacy, były bezdusznie ignorowane przez kompetentne władze państwowe. Karmione przez całe lata mieziszczonymi obietnicami masy robotnicze straciły w końcu cierpliwość i nie widząc możliwości wywalczenia należnych im praw w drodze pertraktacji z władzami, postanowiły zademonstrować swoje niezadowolenie z polityki partii i rządu przez przerwanie pracy i wyjście na ulicę. Komitet Wojewódzki znał i solidaryzował się z większością żądań wysuwanych przez robotników poznańskich zakładów pracy, w szczególności przez HCP i ZNTK i niejednokrotnie nalegał na KC, resortowe Ministerstwa i Centralne Zarządy, aby załatwić całkowicie uzasadnione wnioski załóg fabrycznych. Starania te nie były jednak dostatecznie energicznie i stanowczo przeprowadzane i nie dawały robotnikom dostatecznej gwarancji, że ich dezyderaty zostaną pozytywnie załatwione. Wypadki poznańskie stały się sygnałem alarmowym i groźnym ostrzeżeniem pod adresem partii i rządu, że nie wolno na dłuższą metę zatykać uszu na głos mas, że trzeba nie zwlekając dokonać radykalnej zmiany całej dotychczasowej polityki państwa, aby nie stracić całkowicie silnie poderwanego zaufania i poparcia narodu. Do prawidłowej oceny wydarzeń poznańskich dochodziliśmy stopniowo. Z dużymi wątpliwościami odnosiliśmy się do sugestii o roli, jaką w przygotowaniu i zorganizowaniu demonstracji robotniczej miała rzekomo spełnić obca agentura i prowokatorzy. Wprawdzie zarówno Komitet Wojewódzki jak i Komitet Centralny zdawały sobie od początku sprawę z tego, że główną i decydującą przyczyną wypadków poznańskich były błędy i wypaczenia, które w ciągu długich lat nieznośnym ciężarem kładły się na barki robotników i budziły w ich sercach gorycz i zwątpienie, ale jednocześnie próbowano wśród uczestników strajku i demonstracji odszukać "winnych". Trzeba jednak w tym miejscu, gwoli prawdzie stwierdzić, że kierownictwo KW, aczkolwiek wykazało duże niezdecydowanie i chwiejność w wyciąganiu praktycznych wniosków politycznych płynących z oceny wydarzeń czwartkowych - w szeregu spraw ustępowało z zajętego przez siebie słusznego stanowiska pod naciskiem władz centralnych.

WŁADYSŁAW GOMUŁKA - Fragment przemówienia wygłoszonego w Poznaniu w dniu 6 czerwca 1957 r. w zakładach H. Cegielski. ... Na zakończenie pozostawiłem odpowiedź na pytania związane z ubiegłorocznym czarnym czwartkiem Poiznania. Zapytujecie mnie w jaki sposób należy uczcić pamięć tych, którzy zginęli? Odpowiadam: w spokoju i powadze tak, jak się czci pamięć zmarłych w rodzinie.

Wybierzcie delegację i złóżcie na grobach wieńce żałobne. N a wszystkich grobach.

I na tych, gdzie spoczywają wasi współtowarzysze pracy, i na tych żołnierskich grobach, gdzie spoczywają pracownicy organów bezpieczeństwa i żołnierze Wojska Polskiego. Tamtych poległych zjednoczyła śmierć. Nas powinna jednoczyć świadomość i *wola, aby z naszej rodzinnej tragedii, która sóę rozegrała w Poznaniu nie pozwolić wyciągnąć zysków rzeczywistym wrogom Polski Ludowej.

Kronika

Na pobojowisku żerują nieraz szakale. Na czarnym poznańskim czwartku usiłuje żerować czarna reakcja. Tego żeru należy ją pozbawić. Należy przede wszystkim odrzucać wszelkie jej usiłowania do wytworzenia szczelin między klasą robotniczą a władzą ludową. Z tragedii poznańskiej partia i rząd wyciągnęły szerokie wnioski. Wszystkie te wnioski zmierzają do ścisłego zespolenia klasy robotniczej i mas pracujących z władzą ludową. Po tej drodze idziemy konsekwentnie. Zlikwidowane zostały nieprawości i niepraworządność, jakie miały miejsce w niektórych oirganach władzy państwowej. Nie z innych przyczyn, lecz dla zadokumentowania polityki ścisłego związku z klasą robotniczą, dla usunięcia wszystkiego, 00 w związku z tragedią czerwcową w Poznaniu mogłoby oddalać klasę robotniczą od władzy ludowej zwolniono od odpowiedzialności tych, którzy podnieśli przeciwko niej uzbrojoną dłoń. Sam byłem zwolennikiem darowania im ciężkiego przewinienia, gdyż w tym, 00 się stało w Poznaniu, widziałem tylko tragedię zaszłą między braćmi, a nie walkę przeciwstawnych sobie sił. I z tej tragedii nikomu nie wolno robić bohaterstwa. Zdarzają się nawet w rodzinach tragiczne wypadki. I chociaż rodzina dotknięta takim nieszczęściem nigdy o nim zapomnieć nie może, to zawsze stara się jak naj głębiej zapuścić nad swoją tragedią żałobną kurtynę milczenia. Obecnie nam wszystkim winno najbardziej zależeć na tym, aby wspólnymi siłami klasy robotniczej i władz państwowych utrwalać praworządność, ład, spokój i porządek w krajufzebrał Antoni Gąsiorowski)

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1957.01/06 R.25 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry