STANISŁAW WASZAK

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1948 R.21 Nr3

Czas czytania: ok. 32 min.

WARUNKI MIESZKANIOWE W ZNISZCZONYM POZNANIU

Na wiosnę 1945 r., tuż po zakończeniu działań wojennych, władze miejskie przeprowadziły w Poznaniu rejestrację zniszczonych wzgl. uszkodzonych budynków. Stopień zniszczenia każdego budynku określono procentem (w vtyniku pobieżnego szacunku), co jednak w sumie pozwoliło stworzyć (2 braku lepszych danych) podstawę do ogólnego przynajmniej zorientowania się w zniszczeniach budowlanych Poznania. Wyniki rejestracji zniszczeń wojennych Poznania przedstawia poniższa tablica:

gospodarczen k i przemysł.- I u7yterznohandlowe ści publicznej

0/0 0/0 zniszczenia

B u --- t miesz- I razem kal ned vdo 1% 1.729 1.515 145 41 28 do 5% 1.295 1.063 116 71 45 do 25 % 955 706 116 66 67 do 50 % 378 284 48 16 30 do 75 % 334 279 15 20 30 do 100 % 1.141 890 137 58 56 ,ogó!em:

5.832

4.737

W zestawieniu tym przykuwa. naszą uwagę głównie liczba budynków o zniszczeniu powyżej 50% oraz częściowo w granicach 25-50%. Natomiast zniszczenia mniejsze wyrażały się przede wszystkim w potłuczonych szybach, w uszkodzo.nych drzwiach i oknach, w podziurawionych dachach itp., co dawno już, bo jeszcze w r. 1945, zostało przeważnie naprawione i przystosowane do użytku. Ze względu zaś na cel naszego artykułu szczegółowiej zajmiemy się tylko zniszczeniami w budynkach mieszkalnych. 2-izbowe 35,6%; 3-izbowe - 26,2%; 4-izbowe - 15,3%; 5-izbowe - 7,4%; 6-izbowe - 2,5%; 7-izbowe - 0,9%; 8-izbowe - 0,3%; 9-izbowe - 0,1%; oraz 10 i więcej izb0,0%.

Zanim przystąpimy do wyliczenia przeciętnej gęstości zaludnienia 1 izby w poszczególnych kategoriach wielkości mieszkań trzeba prze::l tym jeszcze dokonać liczbowego przeglądu tych izb, które wprawdzie wchodziły w skład mieszkań, ale nie służyły celom mieszkalnym. Są to izby zarobkowe, izby. przeznaczone na biura, wreszcie izby zniszczone. Osobną kategorię stanowią izby kuchenne, które na p0dstawie międzynarodowych uchwał zaliczane są zwykle do izb mieszkalnych. W obecnych jednak warunkach mieszkalnych, kie::ly z zasady' każde większe mieszkanie zajmowane jest przez dwie i więcej rodzin, a tak samo przez większą liczbę gospodarstw domowych z wspólnym używaniem kuchni, izba kuchenna przestała tym samym spełniać pierwotną swoją rołę zwyczajnej izby mieszkalnej, w pełnej dyspozycji jednej rodziny i jednego gospodarstwa domowego. Przybrała raczej funkcję przejściowego pokoju. Z tych przeto względów izby kuchenne również wymieniamy w zestawieniu poniższym.

Miesz1;:ania I Izby zarob- I według wielkości kowe

Izby na I Izby znisz- I Izby kubiura czone chennel-izbowe 14 2 2- 148 16 28 18.681 3- 567 40 71 14.440 4- " 893 96 86 8.515 5- 683 104 123 4.208 6- 539 67 56 1.473 7- " 268 58 14 529 8- 124 20 10 169 9- 63 54 8 72 10 i więcej izb 39 35 5 42 Ogółem: 3.338 485 403 48.129

Znając liczby izb zarobkowych, zajętych przez rzemiosło, gabinety lekarskie i dentystyczne, kancelarie adwokackie wyliczyć faktycznie zamieszkałe izby, które z kolei pozwolą obliczyć przeciętną liczbę osób na izbę w poszczególnych wielkościach mieszkań, co ilustruje poniższa tablica:

Wiel1{ość . IDleSZll.ania

Liczba izbliczba osób

I Na t izbę I I Na l izbę łącon z ku- Liczba izb bez kuchni chn' ą przy- bez kuchni przypadało I padało OSÓbl I osóbl-izbowe 6.555 16.760 2,55 6.555 I 2,55 2- " 39.966 74.026 1,85 21.285 3,47 3- 41.716 68.486 1,56 29.276 2,33 " 4- 33.321 51.414 1,54 24.806 2,07 " 5- " 19.690 30.164 1,53 15.482 1,94 6- " 7.684 12.453 1,62 6.211 I 2,00 7- I 3.037 4.712 1,52 2.5S8 1,83 " I 8- " 1.03 1.517 1,47 851 I 1,76 9- " 409 531 1,'l9 337 1,57 10 i więcej izb 311 482 1,54 269 I 1,79

Ogółem:

1155.779 1260.545 I 1,67 1107.637 I 2.42

Liczba ludności w tym zestawieniu wypada na 260.545, co w stosunku do ogólnej liczby daje różnicę o 7.433 osób. Różnic2. przypada na osoby, spisane na dworcu, w szpitalach, hotelach itp., a więc poza mieszkaniami normalnymi. Jak z zestawienia wynika, przeciętna liczba osób na 1 izbę różnie się układa w różnych kategoriach wielkości mieszkań oraz przybiera różne natężenie w zależności od tego, czy liczymy kuchnię, czy też kuchnię pomijamy. . W każdym razie mieszkania jedno, dwu i trzyizbowe w dalszym ciągu muszą skupiać na sobie uwagę ze względu na stosunkowo wysoki współczynnik przeciętnej. Wiadomo zaś, że za przeciętną kryją się wszystkie wypadki krańcowe, których przeciętna nie ujawnia. Dlatego przeciętną w zakresie tak różnorodnych zjawisk, jak stosunki mieszkaniowe, nalży posługiwać się bardzo ostrożnie, tzn. nie może ona służyć do formułowania ostatecznych i ogólnych wniosków. Dowód na to znajdziemy. zaraz w następnym zestawieniu, które ujawnia właśnie skrajne zagęszczenie osób w pewnej ilości mieszkań i izb. niła się do tego, że ludność została rozmieszczona możliwie równomiernie. W szczególności duże mieszkania, które przed wojną były z zasady niedoludnione, otrzymały właściwe normy zaludnienia. Tym niemniej pozostała pokaźna. liczba izb, które posiadały skrajne przeludnienie. Na moment spisu liczba skrajnie przeludnionych izb przedstawiała się następująco:

Skrajne zagęszczenie osób w izbach mieszkalnych

Wyszczególnienie I Mieszkania l-izbowe 2-izbowe T 3-izbowe I 4-izbowf' 4 osoby na izb ilość mieszkań 868 832 52 25 ogólna ilość izb 868 1664 156 80 ilość osób . . 3472 6188 600 377 5 osób na izb ilość mieszkań 423 25 10 7 ogólna ilość izb 423 50 30 28 ilość osób 2115 256 146 117 .1 6 osób na izb ilość mieszkań 177 5 ogólna ilość izb 177 O ilość osób 1062 63 7 i 8 osób na izb ilość mieszkań 97 1 ogólna ilość izb 97 2 ilość osób . . . 708 16 9 i 10 osób na izb ilość mieszkań 20 ogólna ilość izb 20 ilość osób 185

Ogółem było 3.605 izb, w których panowało skrajne przeludnienie. Dotkniętych takimi jTarunkami mieszkaniowymi było 15.305 osób. Trzeba jednak zaznaczyć, że to zagęszczenie w rzeczywistości było je:;;zcze większe, ponieważ na izbę liczono rów-. znacznej liczby izb zarobkowych, które należy policzyć jako brak izb mieszkalnych. Zatem do poprzedniej sumy 3.605 trzeba jeszcze dodać 4.226 izb, wyłączonych z użytku mieszkalnego. Razem więc brakująca liczba izb wynosiłaby około 8 tysięcy. Rachunek ten - mimo wprowadzonych poprawek. - nie jest wystarczający dla oceny skrajnego przeludnienia pewnej liczby izb i mieszkań. Mianowicie nie uwzględniono tu samotnych sublokatorów, pokojów służbowych oraz pokojów dla osób chorych i innych, które. muszą mieć pojedynczy pokój. Te wypadki podwyższają automatycznie poprzednie liczby o skrajnym przeludnieniu izb. Powyższy brak mieszkań w Poznaniu najdobitniej występuje, gdy porównujemy liczbę mieszkan z liczbą gospodarstw domowych (rodzinnych). Jest zasadą, że w kategorii małych i średnich mieszkań, jedno gospodarstwo rodzinne powinno pokrywać się z jednym mieszkaniem. Tymczasem w Poznaniu sprawa ta wyglądała następująco:

Gospodarstwa domowe w mieszkaniach

Mieszkania Liczba gospodarstw domowych według Liczba l Gospodarst. 1 Gos podarst. ilości izb mieszkań Razem rodzinne I osób samot. l-izbowe 6.572 7.075 4.527 I 2.548 2- " 20.080 23.536 20.020 3.516 .

3- " 14.799 23.126 17.844 5.282 4- " 8.559 18.535 13.435 5.100 5- " 4.120 10.676 7.760 2.516 6- .. 1.391 4.837 3.016 1.821 7- " 491 1.686 1.180 506 8- " 148 504 364 140 9- .. 59 182 133 49 10 i więcej izb 36 301 7(\ 231

Ogółem:

56.296

90.458

68.349

22.10J

Z zestawienia tego jasno wynika, że w mieszkaniach małych znajduje się nadmiar gospodarstw rodzinnych. Mianowicie. co najmniej 4 tysiące rodzin powinno otrzymać własne by zbudowania najmniej 10 tysięcy izb, licząc część mieszkań po 2 izby, a część po 3 izby. W jakim stopniu i w jaki sposób mieszkania były obsadzone rodzinami i gospodarstwami domowymi, wynika to z dalszego zestawienia:

Liczba rodzin .i osób samotnych w mieszkaniach

Mif'szkania o izbach

I Główni lokatorzy I I . I I P . I ' S l k - _ . _ Druga TrzPcla Czwarta . l a Ut.; o a rodzIna rodzina rodzina 1 szosta tony razem I rodziny samotni I rodzina oamolnll-izb. 6.3861 4.387 1.999 134 6 - - 549 2- " 20.172 18.711 1.431 1.260 48 l - 2,055 3- .. 14.878 13.974 904 3.614 251 5 - 4.378 4- " 8.564 8.037 527 4.412 940 44 2 4.573 5- .. 4.082 3.838 244 2.752 1.014 149 7 2.672 6- " 1.390 1.314 76 1.0:1,0 524 141 27 1.045 7- " 484 451 33 378 221 95 35 473 8- " 145 142 3 106 69 33 9 137 9- " 55 54 1 l 34 1 22 11 12 48 10 i więcej izb 24 23 1 17 13 9 8 230

Ogołem: /56.180 I 50.931 I 5.:24) 113.7171 3.1081 493 1 100 /16.160

I to zestawienie uderza nas swoimi charakterystycznymi i niekorzystnymi skupieniami rodzin i osób samotnych, głównie w mieszkaniach 2, 3 i 4 izbowych, p3twierdzając słuszność wniosku przy tablicy, dotyczącej gospodarstw domowych.

Przyrost ludności w Poznaniu w okresie 1946-1948

Pomyślne lub niepomyślne kształtowanie się sytuacji mieszkaniowej w Poznaniu, po spisie lutowym w r. 1946, uzależnione zostało od: a) ruchu naturalnego i napływowego ludności i b) od tempa budownictwa mieszkaniowego. Pogląd na ruch naturalny i wędrowny ludności Poznania w ostatnim 3-leciu daje następujące zestawienie: I

Wyszczególnienie 1946 1947 1948 Nowo zawarte małżeństwa . 4.514 3.716 3.000 Na 1.000 mieszkańców 16,2 12,5 Zywe urodzenia . 8.627 8.176 8.000 Na 1.000 mieszkańców 31,2 27,6 Zgony 3.837 3.259 3.000 Na 1.000 mieszkańców 13,9 11,0 Przyrost naturalny . 4.790 4.817 - 5.000 Na 1.000 mieszkańców 17,3 16,2 Przyprowadzki I 43.854 32059 21.000 Na LOOO mieszkańców 158.8 103.2 Wyprowadzki 28.610 24.856 18.000 Na 1.000 mieszkańców 103,6 83,9 Przyrost napływowy 15.244 7.203 3.000 Na 1000 mieszkańców 552 24,3 Ogólny przyrost ludności 20.034 12.020 8.000

Licząc przeciętnie po 2 osoby na izbę, wypadnie na p3dstawie ogólnego pr..!:yrostu ludności za 3 lata zapotrzebowanie na izby w wysokości 20 tysięcy. Zagadnienie zapotrzebowania na izby i mieszkani!ł w Poznaniu można podbudować jeszcze głębszą analizą, opierającą się na obserwacji ruchu ludności według stanu malżeńskiego i stanu rodzinnego. Analizując materiał statystyczny, którym dysponuje pod tym względem Miejskie Biuro Statystyczne, dochodzi się do wniosku, że sytuacja mieszkaniowa w Poznaniu uległa dalszemu zaciemnieniu po spisie lutowym z r. 1946. Zapotrzebowania na mieszkania w latach 1946--48 zilustrujemy raz jeszcze specjalną metodą, która ustala najniższą granicę liczb możliwych. Metoda ta tym się różni od podobnych obliczeń przedwojennych, że dla nowych małżeństw przewidzieliśmy tylko w połowie potrzebę założenia nowego gospodarstwa domowego, a zatem i potrzebę nowego mieszkania. Poza tym od gospodarstw, powstałych w wyniku ruchu napływowego ludności, potrąciliśmy 20%. Jest to więc wyliczenie bardzo ostrożne i utr.zymane na granicy koniecznego minimum. Osoby samotne są zupełnie pominięte, ności, zwłaszcza mło(lzież kształcąca się.

Zapotrzebowanie na mieszkania w Poznaniu w latach 1946 - 1948

Metoda obliczeń

:ł.9 46

I 1948 . (szacunek)

L Połowa nowych związków małżeńskich potrzebuje mieszkania 2. Likwidacja gospodarstwa domowego na skutek zgonu jednego z małżonków 3. Zapotrzebowanie na mieszkania 'przez naturalny przyrost gospodarstw domowych 4. Przypływ (głów) rodzin 5. Odpływ (głów) rodzin 6. Napływowy przyrost gospoparstw domowych Mniej 20 %. . . . .

7. Potrzebna ilość mieszkań .

8. Potrzebna ilość izb (połowa mieszkań 2-izb., połowa 3izbowych) 2.257 1.635 1.500 616 609 750 1.641 946 750 8.106 I 5.774 4.100 5.333 4.763 3.200 2.773 I 1.011 900 2.218 I 809 I 700 3.859 1. 755 1.450 9.645 I 4.386 I 3.600

Budownictwo mieszkaniowe w latach 1946 -1948 Potrzeby odbudowy kraju po zakończeniu działań wojennych były tak olbrzymie i tak różnorodne w najbardziej podstawowych dziedzinach życia, że również w latach 1946 i 1947 nie można było w szerszym zakresie uwzględnić budownictwa mieszkaniowego z ogólnych kredytów inwestycyjnych. Pierwszeństwo w odbudowie musiały otrzymać w dalszym ciągu szpitale, urzędy, mosty, warsztaty, fabryki. . Tym niemniej szereg instytucyj i przedsiębiorstw państwowych, spółdzielni oraz inicjatywa prywatna - odbudowały kosztem setek milionów złotych kilka tysięcy izb mieszkalnych. Udział inicjatywy prywatnej w odbudowie Poznania za lata 1946 i 1947 ocenia się następującymi liczbami: .

w r. 1947 odbudowano 1.378 izb mieszkalnych, które składały się na 406 mieszkań. Działalność na tym polu i w tym czasie sektora państwowego i spółdzielczego stanowiła jeszcze nieznaczny odsetek w stosunku do ogólnych inwestycyj gospodarczych w tych sektorach. Dopiero rok 1948 przynosi p::>prawę pod tym względem.

Przodują w budownictwie mieszkaniowym ha terenie Poznania Państwowy Bank Rolny, Zakłady H. Cegielskiego, oraz Narodowy Bank Polski. Państwowy Bank Rolny buduje 63 mieszkania, obejmujące 277 izb mieszkalnych, a nowe domy mieszkalne zakładów H. Cegielskiego obejmują 89 mipszkań z 253 izbami. Według ksiąg notowań Miejskiego Nadzoru Budowlanego za I półrocze 1948 r. ruch budowlany w Poznaniu na odcinku prywatnym przedstawiał się następująco: rozpoczęto budowę 701 mieszkań o 1.982 izbach mieszkalnych. Zakończono budowę 199 mieszkań o 663 izbach mieszkalnych. Zapewne dwa razy tyle odbudowanych izb i mieszkań dojdzie w drugim półroczu. Z przytoczonych danych liczbowych' o budownictwie mieszkaniowym w latach 1946-1948, które noszą zresztą charakter orientacyjny i niezupełny, wynika, że dotychczasowe osiągnięcia tego budownictwa pokrywają zaledwie część pilnego zapotrzebowania na mieszkania.

Witold Hensel: Wstęp do studiów nad osadnictwem Wielkopolski wczesnohistorycznej, t. I. Po?-nń 1948, str. 2.4 -77 rycin.

(BIblIoteka Prehstoryczna pcd red. prof. dra .T. Kostrzewskiego, ,t. V.) Praca powyższa jest pierwszą w literaturze publikacją o grodach słowiańskich na szerszym tle porównawczym. W pracy skladającej s'ę z 11 rozdziałów autor obejmując zarówno okresy starsze jako też i tereny znajdujące się w bliższym lub dalszym sąsiedztwie ziem zasiedlonych w czasach historycznych przez sto-wian .Zachodnich, stara się uzyskać możliwie jak najbardziej objektywną podstawę do wyłuskania elementów radz'mych oraz wtrętów obcych" w budownictw'e ohronnym Slowiańszczyzny Zachodniej w oólnośc.i, a Wielkopolski wczesnohistorycznej w Szczgólności. ToIł). też pierwszy zaw:era wszystko to, co mogłoby ośw:etlić zagadnienie genezy prapolskiego budownictwa obrannego. Nadzwyczaj ciekawy rozdział pierwszy pt. "Zakres pojęcia gród" zamyka autor stwierdzeniem, że przez pl)jE;c'e "gród" rozumieć należy "wszystkie urządzenia obronne (za wyjątkiem wałów granicznych oraz im podobnych urządzeń), jakie spotykamy na ziem'ach .polskich - n'ezależnie od funkcji jaką spełniały - w czasokresie od wieków przedhistorycznych po pułowę XIII wieku po nar. Chr." . W rozdziale dziesiątym zajmuje SIę autor słowiańskimi urządzeniami obronnymi po uprzednimopisie grodów epoki kamiennej w epokach branzu i żdaza, grodów celtyckich. przedhistorycznych grodów germ:J.ńskich rzvmskiego budownictwa obrru{e<fo grodów dackich, grodów u i': dów koczown:czych oraz wczesnohistorycznych grodów gennańsk'ch. Problem grodów wielkopolkich omówił autor tylko szklcowo, albawiem omówienie szczegółowe zamieśc.i w tam:e III opracawywanej całości o 'Osadnictwie Wielkopolskim w epace wczesnch'starycznej. Jedynie na marginesie przyjmuje autor że dane wykopaliskowe, które 'Obecnie posiadamy, św:adczą o salidnym ufartyfikowaniu gradów od połowy X wiku w pastaci wałów drewniana-ziemnych czy też kamienno - drewniano - ziemnych. Gdyby to była zasada powszechnie abo"viązująca, to wówczas przyjąć by należało, że budawa trwalszych wałów obronnych związan'1 jest z postępem w dziedzinie wzrostu i tworzen'a się państwowości polskiej. W zakończeniu' swych doc.iekail autor stwierdza. że: a) grody słowiańskie mają r0dzimy radawód, b) macierzystą postacią obwałowań słowiańskich jest wał skrzyniowy, wypełn'any ziemią wzgI. gliną, wyklucza natomiast hipotezę o 'Oddziaływaniu skandynawskiego budownictwa obrannego, a przyjmuje jako rzecz możliwą oddziaływanie słow'ańskiego budownictwa ob'-"onnego na genezę grodów saskich natomiast śladem oddziaływani saskiego jest ewentI. wn:es'enie muru kamiennego na Ostrowie Lednickim. -

M..J.M.

Tajne nauczanie w 'Vielkopolsce (1939-1945) - Poznań, 1948 s. 36.

Ostatnie wielkie kataklizmy dziejawe tudzież prz€miany spałeczna gaspadarcze, jakie się daonały za dni naszych, sprawiły, że i na palu badań histarycznY<.h dakonać się musiały rewne, nieraz daleka idące zmiany. Musiano. w szczególności adstąpić od ujmawania dziejów z czysta palitycznego. punktu widzenia a silniej n:ż datychczas padkreślać padstawy społeczne i gaspadarcze; nie szukać głównej sprężyny zjawisk dziejawych tylko. w jedmastkach ale przede wszystkim w działaniach mas lub grup spałecznych; wreszcie zrezygnować z tradycyjnego. wyczekiwania na adpawiednią perspekt'wę hista,ryczną, skutkiem czego. przepadały nieraz całe archiwa pełne bagatych zbiarów, n'etknięte ręką histaryka. Uwaln'enie się zwłaszcza ad tego. astatniego kananu umażliwiła hist'orykawi zajęcie się sprawami bliższymi współczesnaści, pabudzenie da żywszego. zainteresawania się badaniami dziejów szersze masy spałeczeństwa, wreszcie wydabycie dragą ankiet czy wspamnień abfitszega materiału źródlawega. Jakkalwiek bądź już chaćby te wspamniane karzyści wynagradzają te wszelkie niedaciągn'ęcia, które magą wyniknąć z braku właściwej perspektywy. Zresztą nie patrzeba się spieszyć adrazu z manograficznym ujęc'em dziejów lat astatnich. Przeciwnie wskazane są raczej publikacje źródeł jaka padstawy da późniejszych apracawań. Dziedziną szczególnie wdzięczną dla badań historycznych, jeśli chadzi a czasy współczesne, stanawi niewątpliwie akres akupacji niemieckiej z lat 1939-1945, jaka już dziś zamknięty w sabie a zawierający dużą ilość materiału źródłowego., stasunkowa łatwa dastępnego. dla badacza. Być maże, że jeszc7.e nie czas. na syntezę tego akresu, zwłaszcza że nie znane są tajniki wielkiej palityki światawej, bądź co. bądź wpływającej na wydarzen'a lokalne, niemniej praca b3.dawcza nad poszczególnym zagadnieniem tego. czasu leży całkawicie w ramach mażliwaści i pawinna być padejmawana. Nie jedną też już próbę w tym kierunku paczyniana i nie bez pawodzenia. Da naj ciekawszych zagadnień zakresu akupacji niemieckiej należy bezwątpienia sprawa mładzieży palskiej. Jak datąd nie wiele jednak na ten temat napisana. Duża wszakże światła rzuciła książka, napisana przez samą mładzież wielkapalską a wydana w raku 1946 przez Instytut Zachadni w serii Dacumenta accupatianis teutanicae Pl. WSPOMNIENIA MŁODZIEŻY WIELKOPOLSKIEJ Z LAT OKUPACJI NIEMIECKIEJ 1939-1945, chać aczywiście nie wyczerpuje ona zagarlnienia. Z tym większą satysfakcją należy przeto. przyjąć pracę Czesława Ożarzewskiega, która badania w tej dziedzinie pasuwa a duży krak naprzód. Ożarzewski zajmuje się dziełami szkały palskiej na terenie Paznania i Wielkapalski. Zaznajamia krótka czytelnika z lasami palskiej szkoły, którą. w paczątkach wajny zastali Niemcy, dalej kreśli krótka abraz szkały niemieck'ej dla dzieci palskich, którą Niemcy utw"Jrzyli pa zlikwidawaniu szkały palskiej, aby z kalei w abszerniejszym zarys!e naświetł:ć działalnaść nauczania tajnego., które m;ma szalanego. ucisku palitycznego. zrodziła się i rozwijała również w Wielkapalsce. Badania swaje aparł autpr na ankietach i wspomnieniach nau 525. a więc dość poważny materiał. aby móc pokusić sie o zrekonstruowanie obszerniejszego obrazu. Szkoda tylko. że n.e uwzględnił w dostatecznej mierze materiału już pubI:kowanego w wspomnianej książce WSPOMNIENIA MŁODZIEZY WIELKOPOLSKIEJ, gdyż w ten sposób mógł przedstawić problem wszech stronniej. Przeszkadza też poniekąd brak odpowiedniego tła politycznego, jako klucza do zrozumienia kolejnych wzlotów i załamywań się polskiej tajnej szkoły. Z tego również stanow:ska należało rozpatrywać nateżenie akcji nauczania w poszczególnych miejscowościach lub powiatach, tym bardziej że wiadomą jest rzeczą, iż w reżimie hitlprowskim barclzo w'ele 7ależało od jednostki, która kierowała powiatem czy gmmą. Griyby udało się stwierdzić, w jakim stopniu rozwój akcji tajnego nauczania zależał właś1l:e od działania administracji niemieckiej, byłoby to wynikiem bardzo cennym. Wreszcie trzeba było wspomnieć o ofiarach, jakie akcia konspiracyinego n'luc7."łn;a pociągnęła za sobą. Zginął bądź co bądź poważny odsetek uczących. Wspomniane tu usterki w niczym jelillak nie osłabiają znaczenia pracy Ożarzewskiego, jednej z nielicznych w odnies'en:u do tak ważnego zal!arinienia. iakim jest tajne nauczanie. Jestto bezsprzecznie robota solidna, która stan badań nad tajną szkołą w Wielkopolsce pOSuwa o znaczny krok naprzód. Cenne są nade wszystko zestawienia statystyczne, orientujące czyteln'ka ile było nauczycieli i ile uczniów, zatrudnionych w tajnym nauczaniu w WielkoPolsce. Dowiac1u.ie się również czytelnik, w których miejscowościach szkoła ta,na rozwinęła się na szerszą skalę a gdzie jej wcale nie było. Jakkolwiekbądź Poznań i w tym względzie przodował, gdyż tu było największe skupien:e inteligencji polskiej. Czytając książkę Ożarzewskiego nie sposób nie wyrazić żalu pod adresem nauczycielstwa polskiego iż tak mało dziś współpracuje Dad zrekonstruowaniem obrazu niedawnej a tak pięknej przeszłości, którą samo w ciężkim kier1y' znoju tworzyło. M'Iło kto mimo licznych apelów pospieszył, z dostarczeniem sWOIch wspomnień, stanowiących dz'siaj jedno z najpierwszych źródeł historycznych. N'Idaremnie Instytut Zachodni w Poznaniu czeka na współpracę nauczycielstwa w'elkopolskiego pragnąc ująć dzieje tajnego nauczania na tej ziemi w formę wielk'ej monografii czy też zbioru źródeł. A przecież ma to być trwały pomnik wielkiej i ofiarnej pracy, złożonej przed laty na ołtarzu ojczyzny, pracy która pochł;męła także i śmiertelne ofiary. Zdzisław Grot

K U L T U R.A L N E

ZYCIE TEATRALNO-LITERACKIE MIASTA POZNANIA (1. VI. - 15. X. 48.)

Rada Ministrów uchwaliła nowy statut dla Min:sterstwa Kultury i Sztuki. Statut ten zaczyna nową epokę rozwoju kultu_ ralnego w Polsce, wprowadzając daleko idące zmiany w organizację instytucyj kulturalnych i politykę kulturalną na obszarze całej Polski. Statut wprowadzi daleko idącą planowość tak w odtwarzan:u sztuki. jak i w uprzystępnianiu jej szerok,im masom. Podobnie jak jednym z pierwszych wypadków, znamionujących nową erę życia kultuI'alnego w Polsce stalo si stwo_ rzenie w Warszawie Narodowej Filharmonii, tak samo w życiu kulturalnym Poznania zainicjował ją Mecenat Artystyczny, powołany przez Wojewodę Poznańskiego na zebraniu władz i czynników kulturalno_artystycznych. Głównym celem mecenatu stanie się zakup obrazów z bieżących wystaw dla lokali reprezentacyjnych biur i świetlic. Pomoc materialna, zapewniona w ten sposób artystom, przez zakup ich prac, połączy się z popularyzacją' nowych kierunków plastycznych i uestetycznieniem wnętrz lokali społecznych. Na dzień 1 czrwca repertuar "Państwowego Teatru Polskie.o;o" \",'yznaczał przedstawienie sztuki T. Hołuja "Dom pod Oświęcimiem"; repertuar "Teatru Nowego" - "Dożywoc'e" Fredry' a "Komedii Muzycznej" - "Nitouche". W .,Dożywoc:u" wystę_ pował Ludwik Solski. Wielki Starzec dobija już dziś setki lat

aktorskiego żywota. Jest fenomenem żywotności i energii zasluguje na podziw, a olbrzymia praca jego twórczego żywota na szacunek i cześć. Oczywiście. że występy Solskiego gromadziły tłumy, Wydaje mi się jednak, że przybyły one nie tylko z chęci pI'Zeżycia artystycznych wzruszeń. Dostrzegły w nim nie tyle m'strza sceny polskiej, ile m'strza witalnej siły. Publiczność dojrzała (1rzewaŻinie atrakcję, niew ele mającą wspólnego z artystycznym przeżyciem. Dlatego wypada się przychylić do opinii, która bardzo energicznie zastrzegła się przeciwko czynieniu ze Solsk:ego wyłącznie kasowego wab'ka. Wydaje mi się też, że tego, który jest żywą i wspaniałą kartą dziejów Polskiego Teatru, należy otoczyć najtroskliwszą opieką, a nie niezdrową ciekawością przy})adkowych widzów. Reżyseria "Dożywocia" budziła zastrzeżenia szczególnie w scenach zespołowych. Wskutek tego przedstawienie nie miało jednolitego tonu a uśmiech, radość życia, szeroki śmiech, który jest podstawowym elementem całej twórczości fredrow_ skiEj, za' rzadko dochodził do głosu. Łatka Solskiego był postacią dramatyczną, był do tego stopnia przejmująco i prawdziwie ludzki, że komedia stawała się właściwie ,sztuką". o wyrażnie zarysowanym problemie. Poza tym Łatka odcinał się za wyażnie od zespołu.

Wystawianie tz. re{J€rtuaru żelaznego łączy się z bardzo istotną dla teatru kwestią dykcji. Komedię molierowską, czy fredrowska, tak tragedię Racine'a, CorneilIe'a, jak i -,Mazepę" "Dziady", Szekspira czy "Cyra_ na" trzeba nie tylko umieć grać. Trzeba to przede wszystkim umieć mówić. Dykcja umiejętność wypowiadania fredrowskiego wiersza, i wiersza w ogóle, to s!"aba strona naszych teatrów. Czy "Dożywocie" warto było zobaczyć? Odpowiedź zbędna. Solski mówi wiersz fredrowski tak, jak nie potrafi nikt tego zrobić. - Choćby z tego względu "Dożywocie" z udz'ałem Solskiego w roli Łatki, stało się wielką lekcją teatru, którego najważ_ nIejszym elementem zawsze było, jest i pozostanie słowo! Drugą taką lekcję wiersza fredrowskiego dał nam w Państwowym Teatrze Polskim Zygmunt Noskowski w , Panu Benecie", Noskowski, również wychowany w ,świetnych tradycjach polskiej sceny. W tym samym czasie w Państwowym Teatrze Polskim grano sztukę Hołuja "Dom pod Oświę.:.. cimiem". Był to debiut, wykazują.cy, że autor potrafi stwarzać nowe postacie ludzkie. Gorzej jest z problemem sztuki. Autorowi chodziło chyba, bo to się wyczuwa, o coś innego, niż o zwykłe, kronikarskie przedstawienie szeregu wypadków. Problemem sztuki jest zagadnienie stosunku moralności do życia. Czy intencja autora szła w tym kierunku, aby widz wychodził 7 teatru pod wrażeniem porażki etyki wobec życia7 Chyba nie. Wolno więc przypuszczać, że _ osoby dramatu wysunęły się spod kontroli autorskiej, poszły swoją drogą, a autor nie potrafił ich już doprowa r1 zić do zamierzonego celu. Jeśli tak się stało. to

Hołuj. nie pierwszy i nie ostatni ZI esztą uległ katastrofie, "która :zawsze zagraża pisarzom.

Przedstawienie było przedstaweniem na poziomie. Reżyseria Chaberskiego wydobyła wszystkIe efekty utworu. Tak Tadeusz Chmielewski w roli Alojza, jak i Zygmunt Maciejewski w roli Jana stworzyli postacie żywe i sceniczne. Zwłaszcza Maciejewski, którego z nowym sezonem niestety zabrała nam Warszawa, zadziwiał swoją dojrzałością aktorską i talentem. To aktor z przyszłością. Kreację aktorską w roli Matki stworzyła również Katarzyna Zbikowska. Jej Matka oSIągnęła najwyższy poziom kunsztu aktorskiego. Była po ludzku wstrząsająca l po ludzku prosta. W "Komedii Muzycznej" grano w czerwcu "Nitouche". Z biegiem lat wesoły wodewil stawał się operetką, aby teraz znowu ożyć jako komedia muzyczna. Zresztą nazwa rodzajowa nie gra tu ro_ li Tego rodzaju widowiska sceniczne opierają się na bezpośredniej, nieraz bez wielkiego sensu fabule, na prawdz'wym humorze, na sentymencie. rlow...'nnvch ytuacjach i kilku piosenkach o miłości maju i winie. No i przede wszystkim na aktorach. potrafiących beztrosko śmiać się, bawić siebie i innych. Wysta_ wienie "N.touche" starało się spełniać te warunki, w m'arl.: artystycznych możliwości zespoJu. Komedia muzyczna, a do tego dobra komedia muzyczna, to całe zagadnienie, i to zagadnienie nie tak wesołe jakby się zdawało. JE'st to utwór tak samo trudny, jeśli w swej technice nie trudniejszy, jak ociekający krwią dramat, czy sztuka z problemem. Komedia muzyczna wymaga od autora nie tylko wyjąL kowej techniki scenicznet umieJętności prowadzenia błyskotli kim poczucia humoru, przedniego dowcipu, ścisłej idealnej wprost współpracy między libretcistą a kompozytorem. Komedia muzyczna to bardzo poważny gatunek sztuki. Po wojnie ma_ my już kilkadziesiąt pozycyj scenic?nych, słabszych i mocnejszych. nie mamy jednak dotychczas naszej polskiej komedii muzycznej. . W tym samym miesiącu w połowie czerwca, przyjechali do Poznania i b3.w]i tu parę dni trzj literaci czescy z obozu marksistowskiego. Podróżowali w ciągu CZ8rwca po całej Polsc, a wizyta ich leży w ramach wymiany artystyczno - kulturalnej między Polską a sąsednimi krajami słowinńsk'mi. Franciszek Nechvatal to przedwojenny jeszcze pL sarz o socjalistycznym światopoglądzie, autor 15 tomów po_ ezji oraz tłumacz literatury hiszpańskiej. M. Sedlow. taki pseudonim nosi Antonin Neureuter, to w jednej osobie satyryk poeta i dziennikarz. Trójcę czeskich pisarzy uzupełniał prozak Sergiej Machonin autor nowel i scena:riuszy filmowych, tłumacz z rosyjskiego. Bardziej niż na poznaniu kraju, zależało im na nawiązaniu kontaktów osob:stych. z poznańskim światem artystycznym. Specjalnie urządzone zebran:e P()zwoli!o pisarzom czeskim ich zamierzenia zrealizować. Tymczasem w Pańswowym Teatrze Polskm "Dom pod Oświęcimiem" zeszedł z repertuaru, ustępując miejsca komedii Hennequina i Vebera pt. "Codziennie o piątej". Komedia ta kończyła sezon 1947-48. Program teatralny nazwał ją "pryszn:cem dowcipu i humoru", Otóż n:e ulega wątpliwości, że jeśli chodzi o technikę komd:opisarstwa, znajomość topografii scenicznej,

, anatomii" teatru, to francuska spółka aktorska przewyższa wszystkie pozycje repertuarowe tego sezonu. Powiązanie wielu wątków i sytuacyj jest tak kunsztowne, że zestawien'e ich zaJQłoby sporo miejsca. Jeśli wystawienie "Codziennie o piątej" budziło zastrzeżen:a to z powodu dewaluacji atmosfery całego tekstu. z powodu wyciągana na światło dzienne komedii"; która dziś już nikoo nie bawi. Cóż nas ouchodzą miłosne perypetie starzejącego się lowelasa? Dz'siej!;zemu pokoleniu mimo woli ciśnie się n'l usta pytanie: ile ci ludzie mieli wolnego czasu! Ale · takich poważnych aktualnych zagadnień nie powinna chyba budzić zwykła farsa! Komedia Hennequina i Vebe_ ra spełnia poza tym b3.rdzo potrzebną i bardzo pożyteczną ro]ę. Jest doskonałą lekcją dla współczesności wygłoszrmą na temat zmian jakim uległo w naszych czasach codzienne życie, jak bardzo zmien'ło się poczucie humoru, komizmu, a w związku z nimi por1.ejśc'e do spraw te.o świata. Właśnie n przykładzie takich ,.szampańskich komedii" występuje najwyraźniej na]ąca potrzeba zmian, reform. To co było śmieszne trzydz;eci lat temu, to co wówczas bawiło, dziś jvkoś bardzo spłowiało. Współczesne dni zaostrzyły wszystkie zmysły człowieka. Dawniejszy dowcip stał się dzisiejszym banałem. burżuazyjny kom'zm przerodził się w naiwność tak słabiutką i zatechłą, ż;:! aż godną ro1itowania. Nie 6 takim ,pry'" sznicu dowcipu i humoru" marzą cl.zisiejsze dni. Dlatego sz1{oda było aktorskiego trudu. Dziwić się tylko naleiy, że kierownictwo teatru nie wyczułl) już przy pierwszych próbach. sztuczncci tej komedii, jej "niedopasowania" do obecnych wymogów. skiego zamknął swój sezon. Trze_ ba bez przesady podkreślić, że sezon miniony w "Teatrze Nowym", był o wiele żywotniejszy i składniejszy niż w ubiegłym sezon:e. Dał przegląd kilku bardzo wartościowych sztuk, pokazał szereg gwiazd scenicznych, wykazał wiekszą zwartość i artystyczną dbałość. .,Komedia Muzyczna" wystawiła polską komedię muzyczną, pióra J erzeglQ Tomskiego, p1. "Kariera Panny Mary". V1łaśnie na tej komedii można się przekonać . jak trudno jest stworzyć' dobrą komedię muzyczną. jakiej potrzeba scenicznej rutyny i jakiego talentu, aby widowisko n'e stało się płaskie i banalne. W lipcu w ,.PaństwQwym Teatrze Polskim" gościł ze!'pół Teatru Polskiego ze Szczec;n3.. wy_ stawiając dwie jednoaktówki S'itre'a "Przy drzw'ach zamkniętych" i "Ladacznica z zasa_ dami". O pierwszej sztuce, modnego dziś autora trzeba powiedzieć, że jest sztuką inteligentną choć niezbyt sugestywną. Jest też bardziej interesująca i wartościowsza pod względem literackim niż szeroko reklam'1wana "Ladacznica", Twórca ezystencjonalizmu, najmodniejszy filo_ zof pierwszych lat nowojennych, stał się równocześnie modnym ;i głośnym autorem scenicznym, autorem sztuk intelektualistycznych. o których głośno się dyskutuje, "stawia za wzór" itd. Ta moda na Satre'a przeszk'łdza w ocenie obiektywnej. Notując więc tylko gościnę teatru szczecińskiego, którego poziom aktor!'ki \V wielu wypadkarh niestety nie zadawalał na niewątpliwy plus zapisać należy temu teatrowi umożliwienie publiczności po_ znańskiej ujrzenia dzieł Satre'a na scenie.

Po gościnie teatru szczecińskiego zaczęły się występy Teatru Syrena z doskonałym programem satyry politycznej oraz Szopką Polityczną. Było dużo śmiechu piosenek. były komplety ku obopólnemu zadowoleniu. Potem przyjechali do Poznania' Janina Piaskowska i Jan Rudn'cki z komedią VerneuiIla: ,.Już nigdy nie skłamię". Pesymiści łamali ręce, optymiści, jak zwy_ kle mówili że mogło być gorzej. W każdym razie sympatyczna skądinąd para aktorska, w tym wypadku nie ma się czym chwalić. Ale lipiec ma też swoje prawa. Tymczasem dyr Szczerbowski puścił w ruch "Komedię Muzuczną". Na pierwszy ogień poszła komedia Pawła Armonta i Leopolda Marchanda, w przekładz:e Władysława Krzemińskiego P1. ,.Krawiec w zamku". Początek zrobiono dobry. Komedia muzyczna lekka, zabawna, dowcip_ na zdobyła sobie w Pozn:m:u wdzięczną publiczność. Odnowienie zespołu aktorskiego wyszło ,.Komedii Muzycznej" na 'ZdrOwie. W tytułowej roli Artura Lortigan wystąpił, nowo pozyskany Artur odnicki, znany już zresztą Poznaniowi sprzed lat. Młodnicki, aktor wytrawny, inteligentny pokazał grę na poziomie, roli nie zlekceważył i nie potraktował jej od niechcenia, do czego nas niestety chc;eli nieraz przyzwyczaić w zeszłym se_ znnie aktorzy "Komedii Muzycznej". Trudno wymagać od publiczności dobrej zabawy i szczerego śmiechu. gdy rola rozłazi się aktorowi przy otwartej kurtynie. gdy wszystko jest sztuczne szablonowe, szare. Tutaj na szczęście było inaczej. Wszystko szło sprawnie, aktorzy mówili j śpiewali tak. jak to powinno się w komedii muzycznej robić. Par_ tnerką Młodnickiego była, rów medii Muzycznej" artystka Zdzisława Zarembianka. Jej Alicia de Pontbrisson Dyła pełna wdzięku prosta i naturalna. Za przykłatlem "Komedii Muzycznej" poszedł Teatr Nowy. Oba te teatry pracują pod dyrekcją Zbigniewa SzczerbowSkiego, który w tym sezonie postanowił je odświeżyć. Udało mu SIę pozyskać aktorÓw zdolnych nieprzeciętnych, rutynowanych' Poznań jest mu za to bardzo wdzięczny, gdyż takie odświeżenie zespołów zawsze wychodzi na dobe i teatrowi i publiczności. Zwłaszcza jeżeli jak w tym wypadku jest to zmiana korzystna. W dowcipnej komedii Cwojdzińskiego pt. "Człow:ek za burtą" ujrzeliśmy na deskach Teatru Nowego Danutę Korolowic:/:, Wacława Scibora i Stanislawa .Janowskiego. Wszyscy w Pczn::lllU po raz pierwszy, nowi ChOCIaz n.e młodzi, pokazali grę na dobrym poziom'e. To rzeczyw:ście aktorzy z prawdziwego :ldarzenia a nie gadające automaty. Na komedii Cwojdzińskiego baw;ono się szczerze gdyż artyści pc:trafi1i wydobyć z niej wszystkIe efekty sceniczne. Tak to sezon dwóch sympatycznych p07nańc:ich teatrów zac7ął sie pod dobrymi wróżbami. Raz jeszc.ze podkreślić wypada. że na ooł repertuj3.r "Teatru Nowego" me budzi zastrzeżeń. Natom:ast nie wolny był od nich poz:om zespołu aktorskiego, obecnie już prawie wyrównany. Sezon teatralny w Państwo':'Y m Te.atrze. Polskim skończył SIę rozwIązamem prawie całego zespołu. Ze stanowiska dyrektora ustąpił zasłużony dla tej sceny dyr Władysław Stoma, który p:cnyszy po wojnie poznańską placowkę teatralną, już za cza_ sów niewoli będącą ogniskiemsztuki narodowej, uruchom'ł "rozkręcił" i z niem'tlym trud':!rr: postawił na odpowiednim poziom'e. Publicznoś;: poz.I!J;:\Dska ocenia wielkie zasługi dyr. Stomy i zachowa go we wdzięcznej pamięci. Żal doprawdy, że na scen:e PaI1.stwowego Teatru Polskiego nie ujrzymy już w tym sezonie Katarzyny Żbikowskiej, Heleny Czechowskiej i młodziutkiej Janiny Marisówny, która tu u nas w Poznaniu staw:ała swe pierwze kroki sceniczne i zabłysła talentem w szeregu odpowedzialnych ról. Szkoda, że straciliśmy tak cennego aktora, jakim był Zygmunt Noskowski latami pracowitego żywota aktorskiego związany z życiem sceny Teatru polskiego. Pamiętamy go we wielkich wspaniałych rolach pamiętamy. go w rozkw:cie ielkiego talentu i razem z całą publicznością poznańską życzymy temu artyście z Bożej łaski szybkiego powrotu na scenę Teatu olskiego. Odszedł do Warszawy Jeden z naj zdolniejszych aktorów młodego pokolenia Zy!""munt Maciejewski, odszedł Aleksander Dzwonkowski, pam:ętny z wielu kapitalnie postawionych komicz_ nych ról. Stary zespół żegnał się z Poznaniem trzema. jednoaktówkami ,.Odwiedzinami o zmroku" Tadeusza Rittnera, ,Panem Benetem" Fredry i "Oświadczynami" c:zehowa. Rittner, ten m'strz konflIktow między światem pr::łgnień a rzeczywistością, tutaJ wyszedł dziwnie blado, może . dlatego, że nie wydobyto z .utworu subtelnej ironii, tak wła_ ściwej Rittnerowi, że grano. go fałszywie. Natomiast ze wc:zech miar udanym przedstawieniem które z całego dotychzasoweg repertuaru, na przestrzeni trzech lat, wysunęło się na czoło aktorskich osiągnięć, stała się jednoaktówka Czechowa pt. ,Oświadczyny" z udzialem Hanny Ró skieo i Aleksandra Dzwonkow_ skiego. Był to swojego rodzaju "maj!'tersztyk", popis aktorski, jaki nie prędko się ujrzy. Dzwonkowski stworzył groteskową kreację. Z roli w której tak łatwo o szarżę, wydobył cały zdrowy komizm, pokazał nam człowieka. A to już bardzo dużo. W "Panu Benecie" Zygmunt Noskowski mówił wiersz fredrowski, że aż serce rosło. To była po prostu lekcja aktorstwa stojąca na najwyższym poziomie. W czasach zm:erzchu poprawnej dykcji. łykania wyrazów i całych zdań, pogardliwego i lekceważącego stosunku do piękna mowy polskiej, właściwe mówienie wiersza, staje się już n:estety .wydarzeniem. Takim właśnie wydarzeniem była rola Beneta Zygmunta Noskowskiego.

Szkod't wielka, że Państwowy Teatr Polski w Poznaniu nie dysponował taką liczbą pobrych aktorów, na jaką zasługuje. To właśn'e było jgo słabą stroną. Nowy dyrektor Wiłam Horzyca obejmuje placówkę teatralną, cieszącą się wielkim przywiązaniem środowiska poznańskiego. Na tym przywiązaniu może spokojnie budow'łć. Spotyka się również z publicznością o dojrzałym smaku atystycznym ,potrafiącą rnzróżnić dobry teatr od lichego. Nowej dyrekcji ułatwi to. na pewno pracę i może doczekamy się CZ'łSÓW w których Pa6stwowy Teatr Polski zm;erzy sie z najp:erwszymi teatrami w PoL sceP Takie jest ambicyjne marzenie Poznaniaków, którzy nowemu dyrektorowi i zespołowi "Z serca życzą osiągnięcia artyiycznych zamierzeń. Nowa dyrekcja i nowy zespół Państwowego Teatru Polsk:ego w Poznaniu przedstawili s:ę publiczności w pierwszych dniach września w komedii Tadeusza Rittnera: "Wilki w nocy". Uroczyste otwarcie sezonu odbędzie się dopiero pod' kon'ec pażdziernika. Było to więc przedstawienie inauguracyjne, le.cz, jak wyrażnie zastrzegła się dyrekcja w komunikatach prasowych. n:e mające uroczystego charakteru otwarcia sezonu. Innymi słowy: znaczna część zespołu aktorsk:ego, który za Horzycą przybył, jak mówią, z Torunia i Bydgoszczy, wypełniła lukę, powstałą wskutek całkowitej zmiany personelu aktor::.kiego, repertuarem,' wygranym już w Bydgoszczy i Toruniu. Oprócz Bronisławy WojciechowskIej, która pozostała ze starej gwardii. ujrzeliśmy same nowe twarze z pań: Janinę Jablonowską i Marię Mincerównę, z panów: Kaz;m;erza Brus'k;ewicza, Juliusza Chodackiego, Władysława Dewoynę, Zdz;sława S'łl'łbursk'ego i Przemysława Zlelińsk;ego. Na czoło wysunął sie ZdzisJ:aw S'tlaburski w roli Morwicza i Janina Jabłonowska w roli Żanpty Dylskiej, Rittner jest zbyt wielk:m m'łjstrem scen;'f"!:nyrn., aby pozwolić sobie na sztukę słabą. Mimo wszystko na jego "Wilków w nocy" patrzeliśmy, j.'lk na utwór już muzealny. Chyba tym wytłumaczyć sobie trzeba rezerwę publiczności. Bo przecież n:e grą aktorską, która by_ ła na poziomie. No'vi artyści przedstawili się w świetle korzystnym. Na ogół wytrzymują porównanie z zespołem z minionego sezonu, co jedn3.k bynajmniej nie jest komplementem. Publiczność nasza ma wyrr.agania bardzo skonkretyzowane wie czego chce, i wie czego wolno od ftktora wym'łp.ać. Z tym należy się liczyć! ..Wilki w nocy" by_ ły przedstawieniem dobrym, starann:e wyreżyserowanym i skom nie miał wiele ,pracy. a zupełn:e już umilkł na przedstawieniu drugim na , Seansie", komed. i Noela Cowarda, którą n'3.m Państwowy Teatr polski pokazał po ,.Wilkach w nocy". W tej komedii poznaliśmy doskonałą Irenę Maślińską, Zofię Grabiańską i Bronisławę Frjtaż"mkę. Tym razem Przemysław Z:eliński znalazł się dosłownie nie w swojej roli. Nieodpowiednio obsadzone_ go aktora nie można winić za zackmn'enie psych'czne"o wyrazU odtwarzanei postaci. Wyc?uw<Jło sie. że Zipliński sam dokładnie nie zdaje sobie sprawy jak należy Karola potraktować, czy dać pełną groteskę, czy też stworzyć stonowany typ komediowy. Nie wiedziano też co sądzić o 'je.'w rozpaczy i o jeo dosyć skomnlikowanych w tej komedii przeżydach. Brnn'sława Freitaż<J.nka Irena Maś1ińc;ka i M'3.ria M'np_ równa, okazały się artystk<J.mi zdolnymi i pożytecznymi. Nowi artyści Państwowego Teatru Polskiego wywarli dodatnie wrażenie zespołu zdolnego. po którym można i należy sp3dziewać się pozytywnych wyników. Zapowiedzi dyrektora Horzycy świadczą o poważnych ambicjach tego prawdziwego człowieka teatru. Częściowym ich zrealizowaniem była trzecia premiera. Tym razem wystawiono .,Pugaczowa" Sergiusza Jesienina, w doskonałym przekładzie Włady_ sława Broniewskiego oraz komedie Czechowa ,N'edźwiedź". W ..Pugaczowie" zabłysnął prawdziwym talentem aktorskim zn"'. ny już w Poznaniu z gościnnych występów Kazimierz Wichniarz, odtwarzający po m;strzowsku tytułową postać poematu dramatycznego. Wystawienie .,Pugaczowa" było wydarzeniem życia tęatralnego. To był doskonały.

..

teatr. Artyści pod reżyserią Wilama Horzycy dali przedsLdwenie wyok'ej klasy. Był w n'm i nastrój i groza i ogrom ,świętej Rusi" i obraz nędzy ludzkiej. Wiersz, szczególnie w ilIlterpretacji Kaz'mierza W.ichniarza p'ynął swobodnie, żył. olśniewał. Na szczególną uwagę zaslu.<;uje doskonały przekład Broniewskiego. umiejętnie podkreślający piĘkno oryginału. Przekład B-oniewskiego dorównywa najcelniejszym tego rodzaju WZ0rom w naszej literaturze, stając się p"awdziwie literackim i poetyckim dziełem. Niestety niektóre postacie popmatu mówPy w'e'8z w ten sposób że trzeba s'ę było rytmiki domyślać. Kom'2dia ,.Niedźwiedż" w tej interpretacjI aktorskiej, jaką widzieliśmy, jest raczej. artystyczną pomyłką. Zarano Czechowa na jaskrawą farsę. Nawet tak zdolny aktor, jakim jest bez wątpienia Chmielewski, powtarzał swe opatrzone gierki. Ostatnia premiera "Państwowego Teatru Polskiego" wy.kazała wyraźnie. że od ze!'połu wolno dużo wymagać, że specjalizuje się on w teatrze poetyckim, tak bardzo dziś zaniedbanym. Dyrektorowi życzymy, aby z pełnym sukcesem zrealizował swe wszystkie zamierzenia. Czeka Wyspiański, czekają trzej: wieszcze, czeka Norwid Szekspir. Wszyscy ci "wielcy", wszyscy ci "hetmani" sceny czekają na swego reżysera teatralnego interpretatora, utalentowanego realizatora ich scenicznych marzeń. A publiczność poznańska także czeka, już trzeci rok. na prawdziwy i wielki teatr. ..Komed'a Muzyczna" sprowadziła na gościnne występy Władysława Waltera i z jego udziałem wystawiła "Jadzię Wdowę". i Ruszkawskiega zyskała w przeróbce Juliana Tuwima mładzieńczy w:gar. Dyrektar SzczerbawSkI pad szczęśliwą gwiazdą zaczął sezany w swych teatrach. "Jadzia Wdawa" jest swega radJ:aju uraczym przedstawieniem. Tak właśnie pawinna się wystawiać i grać kamedie muzyczne. Rytm, tempa, p:Qsenki, humar ata najważniejsze ,składniki chemiczne" pawadzenia. Władysław Walter daje kapitalną sylwetkę wileńskiega hreczkasieja, a Artur Mładnicki w rali p'szczalskiegO' stwarza typ sceniczny wysakiej klasy. Para amantów w interpretacji M'eczysława WajI"llckiego iKaraliny Sraczyńskiej, tym razem bezpaśredn;a, mładzieńcza radasna, taka jakiej wymaga stupracentawa kamedia muzyczna. "Teatr Nawy" gra w tei chw:li "Chorega z urajenia" Maniera, z gaścinnym występem Antaniega Fertnera. Fertner ma w Paznaniu duży kredyt artystyczny, cieszy się agólną miłością. Ta też występy je!Ja przyjęta serdecznie i wirlawnia teatru żywa rea-",uje n'J jer;a kreację. Antani Fertner jest z pakalenia tych aktarów. którzy zap'sali się trwale w histarii palsk:ej scny. Kiedyś krytyka pawiedziała a nim, że rzeżbi w śmiechu lwi.z i . Jest tak n'1prawdę. Czy ta będzie stare "Wps....le Fansia", czy "Najszczęśliwszy z ludzi" czy zwykłe bulwarawe farsidła, ta udział Fertnera zaznaczy s'ę z"lwsze stwarzeniem prawdziwega czowieka. W .,Charym z urajen:a" jest ta samo. Artysta patrafił stwarzyć kreację, która zastaje w pamięci. Przeta słuszn'e i tym razem wysunął się na plan pierwszy i ta tak dalece, że reszta zespału n:e patrafiła, dagrać. Byli paprawni. dalecyjednak ad tych wzarów, które pakazał nam w "Charym z urojenia" teatr Jaracza. W teatrach paznańskich panuje w tym sezanie jakaś inny, powiedziałbym zdrawszy duch. Sceny paznańskie szlachetnie rywal:zują w dabarze repertuaru i aktarów. Właściwie sezan się jeszcze nie zaczął, a tu już i "Chary z urajenia" i "Wilki w nocy" i Pugaczaw" i na deser ponętna' "Jadzia Wdowa". Oby tak trwała. Literaci paznańscy zdabyli się na swaje pisma. Ukazał się już pierwszy numer miesh;cznika pt. "Echa teatralna-muzyczne", Kam:tet redakcyjny twarzą: Raman Brandstaetter, Stan'sław Hebanawski, Tadeusz Szeligawski i dr Michał Szałagan. Pisma amawia zagadnienia nawega postępawga teatru, nowej muzyki i twórczej krytyki. Na uwagę zasługują artykuły tearetycznakrytyczne dr Wacława Kubackiega, J. N. Millera i W. Harzycy. Miesiąc październik posw1E;ci się pagłębieniu przyjaźni palskaradzieckiej. Jednym z głównych zadań, caraz bujniej rozw'jającego się Tawarzystwa Przyjaźni Palska-Radzieck:ej jest krzewienie znajamaści kultury i życia Rasji Sawieckiej. W tym celu Tawarzystwa arganizuje a1czyty, prelekcje i wystawy. W ub:egłym sezonie wygłasiła szereg profesarów i fachawców adczyty na tematy: życia, kultury, prawa, fiiazafii, krajabrazu i techniki sowieckiej. Wykłady adbywały się w Auli Akademii Hał"1r1Jawf'j. W październiku spotęguje się all:cję adczytową, klóra ube'm_e całe wajewództwa. Kamitet Miesiąca Pagłębknia Przyjażn 1'0'1ska-Radzieckiej zajął się już teraz zarganizawaniem kJku interesujących wystaw, wystawy r.m'yjskiego. osiągni,.c i prac kobiet w Z. S. R. R. i wspólnej wystawy ze Związkiem Walki o Niepodległość i Demokrację. Film Polski zorgan:zował 13 ek:p

objazdowych, aby dotrzeć z filmem objaśniającym życie i ustrój w Z. S. R. R. do każdej wioski. Wyświetlan:e filmów poprzedzają prelekcje. Stanisław Krokowski

SZTUKA POZNAŃSKA (1. VI. - 1. X. 1948 r.) Schyłek sezonu 1947/8, wakacje, nej "Halki" lub "Cyganerii'.

przygotowania do nowęgo sezonu "Hrab:ny" 00 prawda nie oglądaj jego początek oto ramy cza- no w Warszawie zdaje się już od sowe naszego sprawozdania. Siłą 20 lat, zatem zaliczmy na plus rzeczy fakty istotne przypadają dyrekcji poznanie młodei puw tym okresie dopiero na jesjeń bhczności stołecznej z dziełem która staje się punktem wyjścia moniuszkowskim - pisanym w nowych dokonań w zakresie Warszawie i dla Warszawy. Ale naszej kultury miejsk'ej. Ale właśnie dlatego tamtejsza kryjuż podczas wakacyj wydarzył tyka. pamiętająca idealne wysię nader ważny ewenement: konanie za dyrekcji Młynarskieo wyjazd Państwowej Opery n3.szej mogła wysunąć swoje zastrzeże(Teatr Wielki) do Warszawy. nia. Ten df)pin na pewno zresztą Była to niejako ekspansja Po- nie zaszkodził reputacji naszej znania, którego chlubę jeszcze od Opery i wzmocnieniu prestiżu czasów przedwojennych stanowi Poznania w skali ogólnopolskiej, nasz muzyka operowa. tym bardziej, że ,.Aida" i "Tosc:l" Zspół solistów Państwowego z odtwórczynią tej miary co dr Teatru Wielkiego wraz z całą Stani Zawadzka, m 1 1s i ały zaimorkiestrą, chórem, baletem. per- ponować m:astu dotąd z przysonelem' administracyjnym deko- czyn wojennych nieposiadającemIl racjami i t. d. zjechał do stoUcy należnej sceny operowej. Balet na s'erpień 1948 r. Dyrektor ów- Jerzego Kaplińskiego zaprezenczewy. dr Zygmunt Latoszews1{i t("'1ał .,Swantewita" Warszawiadołożył starań. aby ta wizyta wy- nina Piotra Perkowskiego, który warta jak najlepsze wrażenie. to utwór był po raz pierwszy inPubliczność warszawska przy by- scen'zowany w Poznaniu w czerwała tłumnie i żywo oklaskiwała wcu 1948 r. z dekoracjami na które przedstawienia. Natomiast re- rozpisano konkurs ogólnopolski. akcja stołecznej krytyki była Podczas gdy wychowanek nanaj różnorodniejsza. czasami wręcz szego miasta i jeden z organisprzeczna, a pochlebne opinie zatorów jego kultury. dr Latokrzyżowały się bardzo. często ze szewski pozostał już w Warszasądami negatywnymi o poszcze- wie, gdzie będzie miał sposobgólnyCh momentach wykonania ność dalsze«o zużytkowania muzycznego i twórczości insce- swoich zdolności i wiedzy - dla nizacyjnej. Dziwić się należy. że dobra muzyki narodowej (dyrypokazano w Warszawie dwie sto- gując koncertami symfonicznysunkowo naj słabiej wystawione mi obok równ:eż Poznaniaka, u nas opery, jak "Sprzedana Mlerzejewskiego) - Opera pIonarzeczona" i "Hrabina" za- znańska z nowymi dyrektorami: miast precyzyjniej przygotowa- prof. dr Chybińskim, (dyrektor G6rzyńskim (dyrektor muzyczny), Hebanowsk:m (od spraw literack'ch) oraz mgr Globiszem (dyrektor administracyjny) rozpoczęła sezon 1948 1 9 - nasamprzód lpntynuacją zeszłorocznego repertuaru w wykonaniu po CZf;ści nowo angażowanj"ch sił, Pierwszym posunięc:em dyrektora generalnego prof. Adolfa Chybińsk'ego będzie m. i. wznowienie znanej Poznaniowi z lat przedwojennych ,Mądame ButterfIy" Pucciniego. Z innych vnnowień usłyszymy następnie Zeleńskiego "Goplanę" (oficjalna inauguracja) i Offenbacha "Opowieści Hoffmana" - opery grane u nas, w latach przedwojennych. Nowością będzie podobno ,Legenda o Marii" czeskiego 'kompozytora Mart'nu. projektowana jeszcze w ubieg l ym sezonie przez dyr. Latoszewskiego. Natomiast sam fakt objęcia steru Opery przez prof. Chybińskiego, jako też kierunek startu stanowią niewątpJ"we ..Novum". Zasłużony ten badacz dawnej muzyki polskiej przejawiał przecie nader krytyczny stosunek do sztuki operowej w oE{óle, a już szczególn:e do dzieł Pucciniego. Podczas gdy przedstaw!enia operowe odbywają się codziennie, koncerty symfoniczne Filharmon'i Poznańskiej przewidz:ane są raz na tydzień (zniesiono "poranki"), a kameralne _ dwa razy na miesiąc. Już n'tstąpiła inauguracja Filharmonii _ z programom, zawierającym z muzyki polskiej: - Perkowsk;ego "Kościół Panny Marii w Torun'u", a z muzyki niemieck;ej dwa dzieła: III Symfonię Brahmsa i Koncert C - Dur Bacha na trzy fOJ'h-piany (w wykonaniu DrzewieckieE{o, Ekiera i Hoffmana). DyryE{ował Stanisław Wisłocki.

Ogłoszony dalszy plan symfoniczny Filharmonii zawiera, jak do

238/ tąd, z muzyki pOlskiej - poza szeregiem utworów dyrektora Szeligowsk:ego i Koncertem fortepianowym kapelmistrza Wisłuckiego - po jednej z kompozycji Bacew,czówny i Spiesaka oraz Karłowiczian3, z okazji 40 lecia śmierci. Z muzyki słowiańskiej usłyszymy Czajkowskiego, Dworzaka, Korsakowa, Straw'ńskiego, z innej - Beethovena, Schumanna, Brahmsa, Francka, Ravela... Kultura choralna Wielkopolskiego Związku Kół Spiewaczych pozwala Filharmonii ponadto na p'elęgnowanie form oratoryjnokantatowych z czego Poznań słynął przed wojną. USłyszymy ,.Nową Ojczyznę" Griega, "Ne estepujte" Kabelacza. a z prac kompozytorów poznańskich przede wszystkim ,Kantatę olimpijską" Szel:gowskiego i "Wiosnę" Poradowskiego, ponadto kilka wznowień, utwory popularne itd. Wczasy spędziła Fi1harmonia w Łagowie, gdzie ćwiczył;i. a także wystąpiła' w otoczen'u chóru wiejskiego z Dopiewa i zespołów tanecznomuzycznych z Włoszakowic Dąbrówki Lubuskiej. N')wością regionalną jest projekt uczenia chłopa z Włoszakowic na klarne.cie aby mógł późn'ej gra.:' na dudach. Nauki udzielać będzie jeden z muzyków Filh'łrmonii. Jest tedy nadzieja, że piękna tradycja ludowa nie wy_ gaśnie. Etaty erki estry naszej podwyższono do l'czby 70 muzyków, co pozwoli Filharmonii obywać się bez pomocy orkiestry operowej. Na st;Jnowisko n kapelmistrza powołano Jana Krenza. Dla istnienia kultury muzycznej ważnym problemem są wydawnictwa rękop'sów kompozytorskich. Nie możemy tedy pominąć inicjatywy Nakładu K. Barw:ckiego, który w omawianym przez nas odcinj:u czasu wydrukował "Apoteozę słowiańską" Feliksa solistów chór i orkiestrę symfoniczną (wyciąg) w językach: polskim, rosyjskim i czeskim. Napisana w okresie okupacji "Apoteoza" - modl:twa przed świątynią Swantewita rugiańskiego o zwyc:ęstwo l jedność Słowian - jest rozbudowanym "finale" opery ,Legenda Bałtyku" (Wineta)". Stosunkowo rzadki fakt wydania utworu większej formy muzycznej (w Polsce zajmuje się tym problemem prawie tylko Polskie Wydawnictwo Muzyczne w Krakow:e) zapiszmy nq plus poznańskiej kultury wydawniczej tym b3rdziej, że muzyka typu' wyżej wymienionego idzie po linii postulatów praskiego zjazdu kompozytorów i muzykologów w roku b'eżącym. Warto przypomnieć, że w celu przezwyciężenia kryzysu pseudomodernistycznego międzynarodowy zjazd w Pradze ogłosił manifest i wzywa świat muzyczny do zainteresowan:a się muzyką: ideową, w przeciwieńst wie do "skrajnego subiektywizmu" i formalizmu (punkt pierwszy rezolucj'). muzyką narodową - w przeciwieństw:e do kosmopolityzmu (punkt drugi) formami wokalnej monumentalistyki (punkt trzeci - mmny iść "zwłaszcza w k;erunku muzyki wokalnej, opery, oratorium, kantaty. muzyki choralnej i pieśni") w przeciwieństwie do jednostronnego kultu absolutnych form symfoniczno-kmneralnych. Postulaty powyższe: odrzucenie estetyzującej "sztuki dla sztuki" muzyka narodowa i szczególn:e wokalistka doskonale zadzają się z punktem czwartym rezolucji, akcentującym masowy charakter muzycznego wychowania narodu. Nadmieniamy, ża podajemy treść i cytujemy manifest, który w pełnym brzmieniu znajdzie czytelnik. w lip_

cowym numerze "Ruchu. Muzycznego" 1948, na str. 26-27. Wydarzenia ze świata phstyki: Naczeln:kiem Wydziału Kultury i Sztuki Miasta Poznania został art.-malarz Alfred Lenica b. prezes poznańsk'ego związku zawodowego plastyków, laureat konkursu oólnopolskiego na dekora_ cje do baletu "Swante"vid" w Poznaniu oraz przedolimpijskiego w Warszaw:e, gdzie też odbyła się n:edawno wystawa prac artysty. W związkowym Salonie Sztuki gościmy - na otwarcie nowego sezonu - pokaz młodej plastyki czechosłowackiej (kiercwnik S310nu: art.-malarz Zygfryd Wieczorek). Wystawa or'lbywała się ostatn'o w Warszawskim Klubie Młodych Artystów i Naukowców. Goście czescy i słoW2CCY oscylują mięc1zy nowym realizmem a osiągnięciami malarstwa surrealistycznego. Rys'mki, obrazy malarskie i grafiki Grossa, Hudecka, Jiroudka, Lhotaka, Zmetaka i innych wzbudziły niewątpliwe zainteresowanie w n<1.szym mieście. N'łstepujące hasła tej sztuki odczytujemy ze wstpu do katologu (Fnmdszek DolezaI. Warszawa, Klub Młodych A'"tystów i Naukowców czerwiec 1948 str. 5-7): ,.Odwrót od czystego eksperymentu w dziedzinie formal'zmu i psychiki", ..oczyszczen'e sztuki z wszystkich momentów kalkulacyjnych i potrzeba uczuciowego połączenia interesów artystycznych z uczuciami ogólnoludzkimi", "synteza zsad i meto-i k'lb!zmu i suraelizmu", "wielk'e formaty" kcmpozycji plastycznych włączorte do przestrzeni kolektywnej" (jako program realizowany przez m łO_ dych artystów), ,.związanie formy z tematem" itd. Spodziewamy s:ę dalszych tego rodzaju manifestacyj w rezultacie współpracy kulturalnej bratnich n'łrodów. Dr F. M. NoWowJejski

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1948 R.21 Nr3 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry