I\RO:\TIK1\ I\II.\STA POZ:\TAXIA

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1936 R.14 Nr4

Czas czytania: ok. 20 min.

Dziennik PozlJallski jak I<o\\'alko \\ gorQ.cz..:e popisał w l'eenzji w'kladu J\"aspl'o\Vicza, że rurh ludowy wchodził w jaldeś sojusze z tutejszą ..P,ose:el' .ltg,... Ponieważ pismo nasze Jc.;:ł także uważa,ne za organ ruchu ] udowego, więl' mUsim' staIlO\\'('zo zaprzecz'ć tej pullej insynua"ji, ponie\\'aż nigdy nie weh()dziliśmy \\ żadne 'ojusze ze żrrlow:-ką ..Po-.;enei' Ztg-.", ale mamy Ha to niezhite dowody, że fJI7'jal'iple Dziennika POZllańskiego chcieli konieczJlie skaptowaf dla ...iehie Collnośnie dla partii dworskiej tpn organ . vrżeb- \\'-z'\Vać ruch ]udo\\''. Gr!\' P.o.sener Ztg., nie wiem\' z ja,kich \\'zl2'l('dó\\'. uie eh riala i'i(' ZHstosować do tych życzeI'1. to Foła (t:iell')iko\\'e I'Jzc,zel'za!- }JlotId, iż ruch ludowy żyje w sojuszu z Po:-:ener Ztg. Pobyt p. J\aspro\\irza zatem zamiast podnieść Ila duchu roz.o'tawił pC\den nie,.;mak w szel :-zych l<olaeh puhlic7lJośd, przynajmniej tej, która nawskr{Jś czuje sil;' !udową. Apel ,,()I'I;'(lownika" do kół iut£'lignll'ji ahy w'('iągn]a HaukI.) z pohytu p. I\u'<;}Jrowirza \\' Poznaniu i jego sztuki ,.Bunt Na piel'i']d ego", nie orlnie,.;ie zape\Vnn żadnego skutku i tp ko-Ia p{)pl'zestmlQ. na \\ ieiH'al'h i k\\iatw'h. grtyż dn różnych owac-j i hohłfJw jetf'ślll narłZ\\Tzaj sk!onui"

Tego sa,lllego dnia przcmówił ró\\ nież ó\\ I zesllY ,.I(ul'ipi' PoznaI'1.ski" (nr 285), który przebił wreszrie :-:wą skoruPt: ll)']llomatyezllC'j -ostrużlWŚ( i i napisał bardzo uglęllll!' spn.t\VnzJapi" z całego pDhytu Kaspl'O\\ icza, ..;tw!Pl'dzaj::,H' pi'Z t m jeJ.\'uip ogólnie, że rzadko. kiedy zap.owie(1ziany odczyt wzhudził tyle zaintcre!"owania i poruszł nasz Pozn,ml do tl'go stDpnia, jak 0(\czyty Jana I{asprmvicza. W da.]szym elągu 'wego art'kułu zdj! .ię jednak tylko odcz'tem o. S:ewackim, pfJdając jego gIÓw)).' myśli. "PostęP'Oowj" nie pozo-stał o-cn'wiśrie dhIŻII- ,.lhil'llIlik Poznal1ski" i za.raz Ilfistt:P1JCgO <1łłia orlpH\\'if',lIlJOo :-Ir;' (;,ki:-}I (nr 285):

"J ak Ka.sprowicz sen i spokój WCH.l,Z Jcz'eze {)'łlHCra tym, którzy się po jego Dhecnoei w Poznaniu ('Zew inllego sp011ziewali. SQdzili oni chyba, że "rycerz" tell ile razy się o.de7\vie zgromi conajmniej wszystkich "dworusów" i "ugodowrów", a tymczasem p. Kokaza! wielki takt i wielki rozum polity('zll', Żp się nie poZ\voli! wziąć IW pasek tej małej gar'<tki ,,\\ielknsl'i", którym się zuajP, że Due i {)ue wyłącrni.e reprezelltują dziś Hl.cezpo,sp.ooJi1ą. Pewne pisl110 twierdzi, że intclig-eIH'ja lJl'Z ję!a go "chłodno". To nieprawda, 00 ,o i]e mógł się do lIiej zJ.Jliżyf z z a

l' Z a l' o \\ a n e g () k {} ł a w y ł ą c z n () Ś l' i I u d o w c ów. wzęd.de go witano z lIajwiękf-zą ympatją i największym uznaniem a na przed:-;tavvieniu "N::pierskiego" pełno bylo inte]igeneji, po-d('za!; gJy piętra ]udo-wp ś\\ ieciły pustkami. Tam więc trzeba było szukać chłodu, a raczej w indolp:lcji pjm Itidowi:owych, które lIlas poruszać nie pat rafią do dodatniego występowania, tyłko da rozstroju. Bytności p. K. chciano tu wyłącznie użyć na poglom "d\\orusów" i inteligencji. u w i ę z ;. ć g o w m u l' a, c h I u d o w c o W p j (' h i 11 s z c z y z n y, a przecież szanowny gość naz wyjechal zorientawany zupełnie, w k t ó r y m k i e l' u nk u g o (' h c i a n o n a d u żyć. To też się nie udalo. Pan K. przybył jako gość luJD\\cGwy a wyjechał jako gDŚĆ nas wszystkich, ró\\llouprawllio-JJY( h hraei, ('hoć II i c w s z y s c y p r z yP' u s z e z e II i b y l i d o :-; t o ł u, ]J r z k t ó l' y ITI k w i t ł a \\ z a j e łll ł1 a a. d I} l' a l' j a l u d o \V l' o \V a. Fia.-;ko takie odbija się naj\\yhitniej w ..01'1;'(10'\\ niku". Fruktyfikuje Oli w swój ostracyzmowy spoJ;h nbjawy fiaska w ten sposóh, że z p-owodu .,Bulh tu Napierskiego" pi'ize: ,.Do ludu tego zbliżają się doradcy - Basi modni l11dow(' - pragną 'iz('z('l'zp ludoWI weJl1U slużyć aJ e stoją!' jedną llugą Ha gruncie ludowym, orugą na gruncie tradycyjnym, przestarzalym. \\Tpaiczają kierunek ruchu ]udo\\ ego i mimo woli hamują lud w swym Haturalnym rozwoju", j('rhże to :,obip \n'ZlUą na u\\ aJ.!ę ci panowie, ldórzy z t. Z\\. ,.lutLO\\ ego ruchu" stworzyć IJrag'ną dla siehie piedestał wlamej wiplkol'i al ho mu sdllebiają ella l'zeko-mych \vidoków zyku. Tak ich traktuje już (hiś glóv.'I1Y organ ,.polityki ahonał1łPlltU\\ Pj" , jak ją sam w słahych chwilach lIaywa. Bardzo im h('dzie z II r o w I.J, gdy ich na,;;tępme potka t e n sam I [) s CI) Napierskiego (!!!) - aże irh los takI spotka, nie ulega żadnej wątp!iwości. P,c. l!iewczaip uznają błąd swój, że od:"tąpili od olidarności ogółu poJskipgo na polu, gdzie oprócz pych-, zarozumiał-n,oci i krzywdv prawi p wdzięczniejszy kwiat nie zakwitnie. Ponie\\ierallie tracłyeji jest najeharakterystyczniejszą cedlą tej nowej oderwanej od tradycji polkości, która nikomu do ',erca pl'zystaĆ' liiI' lIł-nże, ho brak w niej tradYi:jonalnego ciepła polskiego".

\Vystąpiellia "Postępu" i "DzicnnikR Poznańskiego" mocno zgorszyły i rozża,]jł knla, :-;tojące wo.kót "Gnilca \Vie]]wpolskiego". Znalazło to !';\\ój d<,bitny \\ -ł'az \\ artykule p. L Dziennikar:"ki higos (nr 2H6), w którym z wyrzutem zauważono, że "nieledwie każd ohieg życia, ruchu i myśli na naszej a,rpnie pu

blicznej potyka się z mniej lub ,,;ięcej niechętnq krytyką. Jes/cze wielka łaska ]o."u, guy tylko z jednej I'tl'-OlI paullie slm\ o potpienia, a z drugifj uznania, nie.kiedT bO\YiCUl tak się dzieje, że przedsięwzięcie - rzetelną intencją na,rodową podyktowaHP -- odrazu z u\Vuch troH hierze szturehaiica", jal{ ostatnio się zdarzylo. Zamęt opinii Poznania "Goniec vVielkopolski" chara,kteryzuje w ten sposóh: "tak wi<:c z jednej stl'::my slychać, :i.r tak zwana Młoda Poll'ka to prawie dworusy, z drugiej znowu, że ta kategoria IUJO\HÓW spekulująca, na piedestal z rudlU lu-" do\Vego; z jednej strony prawią zupelnie na serio. że mema z nią rzeczy, z drugiej także na serio-, że bQdzie tej Mlodej Polsce zdrO'\\"0, gdy ją na pal wbiją; z jedncj trony odzywa się zarzut, że nie zbliżono pDety do ludu, z drugiej, że nie dopuszczono intelIgencji do stołu; płOSZę' sohie wobec tego stworzyć jasne pojęcie o zapatrywaniach, wymaganiach i celach stron .obu. BI€clua 2.V1łoda Polko! Stara Polska ci przygania, ruch ludowy cię potępi:}, cóż ci zatem pozostaje? -- chyba pozostać sobą." Na pożegna.nie \\ ięc poety, który w środę 13 grudnia odjechał na Kujaw, "Goniec \Vie]kopolski" zamiez(za naf--tępujące l1\\'agi pDd adresenJ "tm'unków p07nańskich (nr 285):

"Jan Kasprowirz ,opuśrił wczoraj mUl'' llaszcgo grodu, 7.egnany serdecznie w wielu domach, które odwiedzinanll swymi ucie!;zył i zaszczycił, a na dworcu przez gl'OIO serdecznych przyjaciół i wielbicieli jego pieśnL KiJka t,n:h dni, które poświęcił ziomkom wielkopo]skim.

pozostaną. nam długo w pamięci. J ało\yość myśli, brak umysłowego ruchu, zobojętnienie i jakby prztępieni(' ducho\\ e znami01lUje stof:unki W naszej dzie]ni:-;y, w której przed .O lat jPszrze - jak o tym poeta na"' niejednokrotnie w toastowch sw ,\'( h przemówieniach wspominał - kipialo żyeip piśmiennieze i Ilieledwie zerodkow.v wala się praca duchowa całego narodu. Kaspl'owiez ubolewał podczas pohytu swego !lad t'm" iż w wirze walid o byt matel"ialny głuchnie u na" niejedno, co silnym brzmipniplH powinno ]10(1nosić DaSze serca, w!ewać otuch«; i \\'ial'ę w siebie, a co we współzawodnict" ie z].i{Jrowej pracy narodów i spoiCCZ'''11<;t". f>tano-wi i "tan 0'\\ ić musi o zWTięstwip chućby llarazie tylko duchowym i moralnym. \V licznym kole inteligelll'ji naszej otaczającej }.JOetę-lUIj('iela przez ty"łJ kilka <lIIi a hQdącej jednakich z nim zapatrpvail, oddThało i"iC }loclcza.., \\spólnych p,ogadanek inną atmofel'l.l, jakl.lś oż wezą i szla.elwtniej:-,zą - hyła to atmosfera Jana I{asprowicza. Bo nie poetl.l tylko. śpiewającym ze sz.cztów polkiego parna!o'u. nie filozofem, {}ddaloll'm o-d ognik żcia, i nie myślirielem spo!ecznym tylko, jcst twórca "Napierskiego"; - nie - 011 jet człowiekiem, przyjaciel cm i bratem dla \\szYf'tkich, którzy się elf' niego zbliżają, Do pruskich sZD-winistów ropra wda \\ cale on niema przck{}llania. i gustu, - ale to już chyha nie jego wina. Bezpreteu"'jonalność, pm,,;tota, prawda i erdeczność I udzi \\' ższ('j miaJ'' Ilaje im w rękf' możność tyU1 silniejszegc wpływu i na ko]a, \\' którrri1 \\'ystpują. Wpłpv ten wpviera teŻ I{apr'o.\\ icz nie\\ ątpli\Yie, ,a, wrażen ia przezel"\. spraw ione zJożyły siQ na oż'\Vienie duchowe, które oby trwalD j-ak najdłużej. BI;'(lzip to dla znakomitego puet i obpvatela zachętą l!{, ('zQst!'z)'l'h odwiedzin naszej dzielnicy. Żegnaj:;ll' go spnleC7nie, ślcm za niw życzcnie, ażcby da Izcj jego 1\\ r1!'fzcj prar' tO\\'aJ'z'z 10 je.;;zcze większe uzna. ni(' i hołd narodu.

\\ tym samnn numerze "GoTlca" z CZ\Hll'tku na piątek znajduje siQ \\ i('r..;z Ka'rro\\'icza p- t. "Przodo\\ lllla'. Stanowi on przedruk z piel'\\SzPgo -okaz-owego numeru ezasopbma luako\V"kiego dla kohict \yj('jskich pod tym ',am'm tduh'm, które \Yterly ś\\ ieżu 0plIśl'iło prasQ drukarką

P r z o d o 'N II 1 C a.

Idzie ,pl'zodem w wiCJku żqa Na ,pal{).ncj skroni, Białym sierpem p'O'hI':-I<uj(' W praeowitcj dłoni.

Bia! m .,icrVPlli pobły:,kuje Ponad łanem zboża Od jutrzenki - aż gdy zgaśnie Ta wieczorna zorza.

Ponad Janem się j}odJyla.

Pot jej cierze z h\!arzy, A \V ślad za nią gonie się, zwija TłuiH :krzQtll ch żlllwia1rzy.

Naręcz palla za naręczem, Pokos za pok{),sem, .\ !H', czele przodownica Śpit'wi-t srebrnym głosem.

o t 111 BnżY111 s}oul,u śpil'wa. Co d-npipka w polu, I o Idosie t'm ziarnistym, I 'o t III l,ąko]u.

o tPj doli i niedoli, Która ch]opa gniecie, I () -ł;gaslej tcj nadziei, Gdzil' \\ Ilalekim świecip.

o tym gradzie, który pobił Psznicę JUI. łanie, I o zgasłej tej nadzit i, CD 7marh\Tehpowstar,ie.

O t) lU Ju,:-iu, który poszedl Na daleką wojnę, I jak za nim hije w cI1acip Sene niespokojne.

I jak trzeha chodzić w Jak się trudzić trzeha, Ab' doma był na stole HQs suchego chleba.

I jak trzeha dążyć naprzód Siłą. du"'z' młodej, By zajaśniał jol;: nojprQdzej, Ten dzionek swobody.

Tak ci śpiewa pl'zodowl1ica, Tak spieszy na czele, A do stóp jej ciężkie zboże Ściele się i ściele.

znoju, A w ślad za nią tłum żniwiarzy Zagonami kroczy, Rad. się zwija, chocIaż w znoju Zachodzą. mu oczy,

I jak trzeha mieć w s\\ !m łOoJlieRad się zwija, spiekłę. skronię.

Niez3ma,rłą wiarę, Ku słońcu zwrócony! 'Że nastanie dzień, gdzie padnie Wie. że z ciężkiej swoJej pracy To, (O złe i stare. Błogie zbierze plony.

Jan Kasprowicz.

Wiersza tego nie zawiera ani -ostatrne zhim'owe wydanie dzi.eł p-opty, ani nie zna go bjbliogmfia Czachowskicgo. Odczyt o Słowalckim rozpoczął "Goniee" publikować dopiero p-o wyjeździe Kaspro.wicza, L j. z 293 numerem na dziel} 24 gruclnia. I publikacja jego rozcil}gnęJa się na 9 numerów, w tym 4 w r, 1900. Odczyt -o stosunkach połeC7l1Fh w Galicji miał być opublikowany \V trzech ezęściaeh. Jako też piprwsze dwie istotnie siQ ukazały. Zakończenie nat.omiat, które miało się ukazać dopiero \V styczniu 11.)00 roku, nie poja" iJo siQ wcale. Jak z zapo.wiedzi redakcyjnej zdaje się wynikać, Kaspro\vicz miał pra\\"dopodobnie napisane pierw:<ze dwic rz<,:śei, końcowę. zaś w fol'mie dyspozycji. Ze wzg'I<;><lu jeJna]{ llfl Zamiel'7oną puh]ikar-j!,' obi.ecał ją odtwor,zyć, czego. jednak nie uezyuił, eiąguąwzy IW siebie tyle nieprzyjemuo:<ei ze strol1 "Postępu" za ten właśllIe odczyt. Na podkreś!pl1ie zap!uguje również i ten fa,kt. że mało kto \\ ie z osóh, zajl1llljących się dziś Kasprowiczem, iż dramat "Bunt Napierkiego" był wystawiany wtedy w Poznaniu, Ił \V roku 1906 takż(' ,.Uczta Herortia(h". Wiadomo natomia-;t wszystkim, jakoby wystawiał poeta swe utwory wyłącznie

\\' Kra k o w i p i we L wo \\" i e. :\'ie jest to zreztq \\ - jątkowe zjawiko, świadczące O' braku szerszej znajomoei historii kulturaltlPj naszej zachodniej LlziC'lnicy. Ta stl'ona życia \Vielkopobki cią.gle je:-zrze czpka na :-:wego prawjpllłiwcgo i nieuprze(lzonego history ka. To więc trzeha je",cze ]JolikrcHlić, że \\" stm,unku do Kasprowicza lIie ograniczOł!O :-:ię do :-:łomiany('h jed'nie owacyj na par dni, ale pod świeżym \\TaŻPlIiplll jPgo \\" Poznaliiu pohytu napisała Róża ErzepkO\Hl pier\\'szy ohzprlliejsz' szkic liteJ'arki o J allie j\:a,.;prowiczu, który w':-:zedł z druku w ciąg u r{)ku 1 !lOO Ilak I adem "'''pollln ianego już t'godn ika "Praca". Szkic ten rawif'l'a najniezbQdniejsze informacje i rozl.Jiory takich dziel poet., jak pierwsz' tom poezji, Z ('h]op!o,kiego zagonu, .\nillHl la("]II''nHlłls, :\Iiłoś< i !{l'zak dzikiej róży. Snnpatyczny ten rki(' za,,,'iel'a 5 stroIlice druku \\' małym formaLie (lU-ka) i spC'lnia kulturalny ohowiązek \Yielkopo]ski ",zgldem jej znakomitego już i głośnego wted Slla.

Że \Vicllwpolska i Po-znail o swoim \Hglf;'dem poety ohowiązku liiI' zapomniały ani Ha chwilę dowodzi tego długi szereg późniejszych faktów I ez'nó\V, które l110gą nas sluzną napawar uUlną, jako fmtuzjast,\'eznyeh teg'o kultu <lziś lwntYlluatorówstallisław ""aszak

5JJ GICZNEGO POD POLSIU'\'1 ZARZDEJ\f (1919-1936).

Przywiązanie ludzi do zwiprzęt i utrz m) wallie ieh w zagrodach czy w zwierzYllcach znano już w f'tal'ożytności. Gromadzili je magnaci w celach mDż(' \d('cej r(,pl'ezpntRcyjllTh i 10,,'i('('kich jak pokazowTch.

Z rozwojem jednak dróg i tl'akt(nv ha'lcllow ch przywożo110 cm R7 to iUJ1e i jeszc%e niC'7J1RnC okaz\- zwierząt, ktÓl'c !Judziły wśród f'7.erzy("h wa,l':-<tw sPOłPCZPI1.;twa dużo :'ailltl'l'emWallia. Ciekaw,ość tę, umieli wykorz'stRć hanrlłal'/e dla celów zaroJJko"'ych, hurlująr menażerje. I te imprelT docholkwe :-;poworlował założ(,Jlie pieJ'\v"z I'll, lilalyr'h ol"()d(,,\' zo()loginli 1'l1, których p.oczątkowo właśricie]ami bT]i przPcl:-:ięIJ;Ol'('Y prywatni, a dopiero później poszczególne miasta. Ogrody te ]]ie miah jPszrze I'P]I"'" "dJII\\ a\\",:z'ch i ltaUkowTh - 11 hy] t'lko zwyklym pokazem zwierząt. Z rozkwitem jednak llaul< przrodl1iczych zaczęto si!,' wi(;'cej zajmować ..ogrodem zoolof!'icznym" j jego mieszkal1callll i to już z }lulJktu naukowego. (\V 1. 1816 hadallO w ogl'-odzie zoologicznym w Stuttpanie uziałanie trucizn na .organizm zwierzęcy). (10).). . Przywóz większych zwierząt. jak SłOlli, 1wó\v, tygrysów, niedi.wietlzi polanlTch czy innych, wzmógł ię znal'%nie w 15 stuleciu dzięki różllTm podróżom do. nieznanych lądów. Zwierzęta te wymagały -ohszerniejszych ldatek i zal2'róJ - - to też wtedy już powstawały większe, a nawet komfortowe zwierzyiwe. \V<;paniałym, chociaż znacznie późniejszym Dgrodem w'ol., był ogród w Londynie. Założyło go towarzyshvo przYl'Odnicze "Zoologica] .) Liczby porządkowc literatury, podanej w koflCU,

Society" \\' r.' lH5. \\' r. 1H8H p""'iadał ogl"ĆH! tpn 1)1 I.eszło WOli gatunków ptaków i ,sakó\\' - a \Y l'. lR52 \\''hudo\\'alio w uim wielkie akwal'iulll sł<Jdko\\'odne i morsJ,if'. LOlld'łl 'lHiado\\ały wkrótee inw' ntia...ta, jak .\.llIstel'oam (1838), Alltwl'rpia (1834) i Berlin (143).

Nasz ogród Z{)oloJ;dczny, ,.,alożolI w I'. 1874, je:-,t nie;;:tet ogrodem starego typu i rozpol'zą!lza zh't szczuplel11 miejsceni, ,,' mógł zwierzQtom ..,tworzyć taki<.' warunki, jaki{' ohecnie mają. praw ie wS7':-:tkie zag ,-aniczne ogrod czy !la wet \\" arsza,wa. To też d,nekeja lmlska objęła ogród w I'. 1919 \\' lJal'llzo IliekOrzystllych warunkal'h. Stare uieodpowietlnie urządzenia potrzebował, sz hkiej i hez\\'zględllej lIapraw - a trudno o liiI;! bylo z hraku pif'lIiędz', Istlliał' uawet ohaw ° zupehle zlIiesienip jego. Dzięki jednak wy:-:ilkolll uiektól'ych przToduil{ów, a przede wsz':'tkillł DT('kcji i Zarzdu Ogrodu Jak i Aliasta, ogród I!ietylko utrzpnallo, lecz poprawiollo IW\\ rt wal'ullki zdrowotne zwif'I'zętum. Xaturnłnie tylko \\ takiej lIliU'ze, na. jaką pozwalał ma.ły terell. Zerwano więc uieodpowiednie 7agrod i lJULI"I],i. inllo WYJlorządzono, a w lHiejsce zer\\'allTh Ilosta v, ionu 1I0we pawi IOll (hudynel{ dla malych clrapieżeów i wolierę). (7).

\V celaeh hezpieezeństwa załOŻOllO wiatło p!l'ktn'ome i kaloryfery. Te Dstatnie wylmdowau<J również dla utJ'z lllallia stalego i równomiernego ogrzallia, które jest kOlliecznem dla I.dro\da zwierząt. 1\Iie zap'OmniaIJD o :-:ztucznem świf'tłe slonel'7.nem, a w)ęc olalIlpip kwarcowPj "S{Jlux" i ..Bacha'" które ZiUH} DlIdaję, wielkie w"ługi \\ małpiarII:' (Lampą Bal'ha naświetle1 siQ również karmę przed jej poc1alliem młodym Z\\ ieJ zętGln \V ('elach zapobiega\\Tz'ch przed krzywicą (rhachitis). (5), B u d n k i. I' h o I' i a ż p o P l' a w i o II P I' ą. j e cł !I a k .i e:-: z c z p z u 11 p ł II i p 11 i e D d p o w i e d n i e. P'D:)Zą :-:i OJI ° l>ychłe wystawienie nowoczesnYl'h i to w innlm miejscu niż w środmieściu

C f' I p 11 a .; z c g o (}. r a d II Z D o log i I' Z :ł e g o.

Cełe ogrDdów zDOI. mogę hyć p<J,średnie i bezpośredllie, zależnie od stopnia popu]arno-uaukowego do ściśle-naukowego. Zehrg"jednak agrady ll1'agły to zadanie )o;pełnić w pplnym prorellcie, muzą nict,v]ka dbać o zwierzostan, j<'go ilaść i jak-o,ść, ale i o tworzenie mu warunków jak uajdogaduiejszyeh; które wpł'wajQ. w \yil'lkiej mierze na jego hiolagię. Gdy zastanawimy się nad sy"tpmaty]u.j, zwierzQ.! lIa,::,zego agrodu. (patrz spi-;) to stwierdzić musimy, że z dwóch najważniej,;zych klas zwierzą.!, a więc z ptaków i sakó'v, mam licznych przedstawicieli. Brak naturahlip tyrh, które w,vmagaj;;t l ieplarui, jak hipo,potam" nasarożec czy ż-ł'afa. Z pazostal'Ch klas - z owadów, lTb, płazów i gadów nie posiadam)' wen]e luh bardzo m,ała, a to z braku akwarium i terrarium. \V zah;lczouym spisie zwierząt stwierdzam,y jez('ze kilka innych szczegółów. Prócz bawiem ogól nego zwierzostanu z {)tatII ich lat 15, pOdaje on nam ojczyznę danego. zwierzęcia, dalcj, rz\ daue zwierzę żyje w Pa]sce ila'Ść urodzOllTch Z\\ jPJ"zQt w ZDolagu. Z zwierząt pa]skidl nie mamy l'ał<'go so:eregu gatunków, czy to zgryzani, uietope1'7.Y i zwier:ząt l110!'skich. Brak ich musimy przypisać ZUDWU szczupłości terenu i nipmożl iwośri uh'z,vmania w lIif'\Voli takich zwierząt, ja], dp]fill£J, JlIo.r\Vinia I'ZY tpż pletwa\Vala Z ptaków pa]skich hrak nam również duża. Każdy ogród pielQf\'llUje z wielkim zami lowan !<'m zwierzęta swego. kraju, których liczba na \VohłOści jl'o.:t JUz ogrtlnil':wna. Z polskich zwierząt są, tD żubry, niedźwiedzie, r'sie, ż!Jiki, świstaki na i koniki po]slde. Z pierw,zych p'Osiallał uasz 'Ogród wspaniałą parę, nahytą w r. 1924 D.({ I-Jeinricha von Beyme z Schal'bawa k'Olo Hagenau. Paniewa,ż hawidy te należą już prawie da przeszłości, a ty]kD kilka Ich znajduje się w parkach narodawych, \V pry",atnyrh zwier:zyilcaeh i w agrodaeh zoologicznych, podam tu kilka szczegółów z ich biD]Ogii. Samiec" Hagen" uradził się w I'. 1911 \\ og!'Odzie zoo]ogieznym w Stellingell pod Hamburgiem z ojra krwi kaukazkiej (urodz. 1907 na Kau],azie) i z matki krwi hiałowie:-,kiej (urod7.. \v Białawieży w r. 1907). (7).

Samica Gatczyua urodziła się w r. 1913 w Białowieży.

Z pary tej daczekał się 'Ogród przychówku w młodym żubrzemłodej żubrzycy, które nie::-.tety skutkiem l'Iwrób niebawem Zgillęły. Stara para żubrów, którą nabyłD :\1inistertWD Rolnictwa dla Parku w Białowieży, również już nie żyje. Podczas IHJbytu żuhrów w naszym ogrodzie ],anlliOnD jC' gniecionym Dwsem z sieczką, burakami krajanymi, marchwic} i wysłodkami bural'zanymi. Od czasu dD czasu dOl'zucano <lo tPj karmy gałązki i liście drzew liściastych. Że pDkarm ten h'ł odpo\viednim, potwierdzała regularna i pełna zmiana :-;ierś,'i C(} roku. 1:'lulJiolłym zaj<;,cimn żulH'óW b'ło szarganie się w pia:<ku czy w śniegu i Dcieranie !'ię o drzewa i krat żelazne. UgÓlne zae!lowauie siQ ieh hyło spokDjne i rzadko dzikie. \Vpadały tylko w zdenenvowanie podczas przejazdów kDło klate], koni 1'0110(zych czy też przy pojawieniu się jakiegoś psa..., jak czynią to zresztQ. i inne zwierzęta. Z innych ważniejszych przedstawicieli polskich. wyżej wymielliDnyeh, mamy wszy:,;tkie prócz żbika. Przedostatnia rubryka spisu zwierząt wylicza gatunki, które rodzą w naszym zwierzyńcu, Ilość ich st\\ ierdza, r'zy zwierzęta, czują się u nas dDbrze, czy mają odpowiedJlią opiekę i czy zaaklimatyzowały się. Gdy wyliczymy iłość płodów poszczegÓlnych zwierząt, to najwięcej ieh posiadały podczas ostatnich lat piętnaf'.tu - koty niedźwiedzie i zwierzęta parzystokopyh1P (14 lwów, 11 tygrysów bengalskich, 3 lamparty). HodDwla ta umoż]iwila nawet zamianę zwierząt z ogrodami zagranicznymi. Do rzadkich płodów zalicza się żubry, lwy morskie i ezarne łabędzie. \Vychowanie urodzonych w niewoli zwierząt jest często pDłączone z wielkimi trudnościami, a nawet lIieraz ze śmiercią czy to samego płodu czy matki z powodu różll'ch komplikacji porodowych jak i z braku odpowiedniego pokarmu. Trudno przecież w zwierzyńcu o szybką i skuteczl1Q pomoc u zwierząt drapieżnych, a temwięcej z braku miej.'\cowej sali operacyjnej. Zdarza się też, że większe koty, jak lwy, tygrysy czy lamparty, nie kannią swego potDIUstwa i wtedy obo\viązek ten przejąć musi uka (z trzech naszych lwie karmiła tylko jedna).

\\T spHue uic u\Vzg]ęd_uiałpm czasu poh tli I'Óżnyrh gatunków Z\\'icJ'zęcych \y naszym Dgrodzie I dłalPgo podaję na tym micjscu tych mipzkaIH'ó\\' dwu- i czteJ'onożllTh, które u nas najdłużej żyją. 81011 Dora - DCl 25. V. uno, Struś-Emu - od G, IV 1914, Osioł nuhijski - Dl! 13. VI. 1909, ipdźwiedź hrunatu, - od 15, L 1911; (samica), Rawoł pospo1it,- -- od l!1t1.

Hzadsze okaz' Z\\ iPI'7ąt ]1c,dkreślilel1l w SpiSie. O dwóch jednak, o jelPHiu D ho\\ ,-kiego i () oś]p nuhijskim, mll,",z\, dDl!a(' ki Ika sló\\. ,)clpIl J) hO\\ skieg-o '/ jJółnocllPj \łan,lżul'ji (PsPIHlaxis 1101'tulorum) został pim'wsz) }'aZ opisan' przez nestora IHlsz\-eh )I'/I''I'odnil,o\\ p. Bell. Dyho\\-skiego i dlatego jet dla na-: t'lłl ll1il"z lł1 i (lrO,wc(,llniejzn)1 okazem. O.,jo Iluhijf'ki jpst jednym z ostn1nil'll, ktlirc ż'ł' kied\'ś ctziko \\' _\fnce, (Jak poda,je prof. d!' :\'ipzahitow:-:ki Ul, .1pst 011 jPdnak nie>:upełnip czvstej Inwi, ho \\ kazuje kilka ,-"el'h oła somal ijskiem) () dlOrohaeh zwien:Q,t pisał ohszPl'uie pr(]f. eJr Hunge w wiadomoś('ial'h \\'pten-llal'yjl1"('h, \\"lf;'f' o nich nie \\ spomi nam. PJ'agnę jednak zwrócić uwag\, na llliel'telJlość zWIerząt w naszym 0g'rod7ie, którQ. prof. Runge \V pracach swych u\Vzglę r h).ia \\' rocznTh zeqawicniac!J, a która dzięki stanl'lI1cj opiece sanitarnej \\ aha sir: tpraz t'lko l1liędz, 3 a 5 JJl'IH'pntami (5"! J'orznej śmierte!ności zwipJ'ząt wvl\azują J'ównież wsz,'stkip illnp I)']'o(h' zoologiczIlP). (5).

F l' fi g m e Ił t Y z ż.\ (' i fi Z \\' j P l' Z ą t \\ (} g l' o d z i f' Z o D I {) g i l' Z n \. m.

KażdT, ehoeiaż najmniejsz ogród zoo!oginmy, dostareza tak zwiedzającym jak i pl'zTodł\ikOln dużo ciekawych ohserwacji z żTia zwierząt. ::\Iimo. że łI1OJ1JPllt biul:Jf!'iezne zwierząt \\' nie\\'oli różni.l się od trchżp !la wolności, to jpltlak wzhog'a('aj/'ł llaukę bardzo cellllym materjałem.

Nie bez znaczenia bf.'dQ, więc niżej podalle fragmenty: Rzadkim wydarzeniem w naszYl11 ogrodzie hyly urodziny młodego 1\\ a mDrskiego. Była to pocieszna sz.ara hryłka, p'oczątkowo bardzo niezgrabna i bezradna. Każdy móglhy przypuszczać że zwierzę to, jako ssak woflny, powinno umiel' odrazll pływać. Było jednak inaczej. I gdy sam na,wet od\\'aż-I si(' do basenu zl)liżyć luh nawet przez nieuwagę lub rD,zmyślnip \VV a - dał do wod, natenczas go \v tej chwili wyciągaia malka pyskiem i umieszczała zdala {)lI wDdy. Z czaselll llopiel'o rozpocząl llaukę plywania pod bacznym -okiem rodzicó\v i llie mogę powiewiedzieć, żeh ona mu łahvo przychodziła. Początkowo Jlon:szal bardzo szybko pletwami i l-a,czej naślmlował przelatujące 1 10 pO\-\ jprzchni jeziora kaczkę, jak szybkiego lwa mO!'skiego.

Ohrona potomstwa t1 zwierząt.

Zaczepność i drapieżność u zwierząt staje [,ię bardzD silną podczas wychowania p-otomstwa. \Vted' to najlepiej \V pierwszych dniach schronić dane zwierzę przed okiem zwiedzajQ.cych. gdyż zdenerwDwanie matki może poważnie zaszkDdzić zdrowiu ;potomstwa.

Najczęściej cierpią na tpn l'Dzmaite gatunki młodyeh kotów, które matka. w obronie przed człowiekiem przeno-;j w pvsku z miejsca na miejsce, Żubry i bizony atakDwały z miejsca każdego, który 7byt długo przyglądał się ich młodym i biły rogami w żelazne krat.

Szybka orjentacja zwierząt.

p, Arkady Fied]er przywiózł z Brazy]ii dla naszego ogeodu dwa ostrollDsy (Nasua sodalis), któl'e oddai d1\Vllo\\ o do 0(1działu Przyrodniczego Thluzeum \Viplkopolskieg'o. Już \, plenvszym dniu swego pobytu w muzeum zapoznały się one z mydłem, które porwaly z ulIly\\a]ni. Mydło to rozpuszczały zgrabnie śliną i nacierały niem swą sierść, a specjalnie miejE>ca w ok0]icy ogona. \VidDcznie mydłD przypominało im zapachem p8wnp żrące soki roślin brazyłijskieh, którymi tam w puszczy lJacierałswoje ciało przeciw pasorzytom,

Najg-orszymi wragami hyl' dla p;;Ów. Tak dalece, że puszarpały nawet \Vr)('llałlego p;;a W o.;trzępy, "Tidoeznie i w Brazylii prowadzą zaciętą \\ ajnę z psami Icśuymi,

D o h ó r p a l' u p t a k ó \\' i D h r a II a i c h g Ił i a z ,L

\V walierzc g-nieździh' kied'ś czapelki sl'ehrz ste. PrIJez jf'Clllf>j lIan gllieżdżąeej, znajdawal "iI; jeszcze w wali(,I'ze samotll' samczyk, któl'' J\;qJOkaił eiągle gnieźdźQ('ł.l parł:, 11 speejalnie ;;amca. \V pewllf'j chwili stallęla \V ohronie s\\ Pgo- wyIII'allC'go gllież(lżąnl samica, i zaatakO\Hl\\'-;ZY illtruZCl. w loeif>, uśmiereila ga eelnpn udeJ'Zeniem ostregD dzióha \V skr,oil. Szczegól tell ]lotwi('nlza, 7. jaką hezwzglę(hIOŚci; hrollią lIiel\.tórp ptaki i w lIie\Yoll ;;\Vego tf>l'fllU, lIa l{tIJr'łłI glliddżą, !lU\YPt ]lrzpc) \\'lasll,\"111 gatullkiem.

Porlo-Ime waH,i staczają i lah<;,(17ie \Y agl'odach zoo-Io;ri('znych.

.\ n o r 111 a l II a z Ul i a II a s k ó rr D g Ó w.

Trudno o]n pś]i({ w z\\'if'ł')'\ 11cach wi(']{ jPI,'lIi wedlug rOoZrastu ich k(}ron', gdyż 1I!f' zgadza :-:ię prn'ł-o<.;t r'lJczJl POSZ{'ZPgólllych olh1lJg. I tak jf'lell (IWI1 lub tł'Zr rDczII może posiadać już ]wr'ullę ]JiI'io- a nawet sześcioroczllega. Sz'hki ten przyrast jest zależlI' od zmiennego., o-hfitego- pokarmu. Równipż z tej przyczyny zdHl'zają. się wnJadki allol'lnahlP w zmiallip sierśei. r<i!ka tch ohsPl'wacji hio]ugil'zlln'h, którTII można pof'Z'nić jeszczf' setki, ]1Ddaj<;, ty]kOo dla do-wodu, ż(' mlodzież szkalIła \Y lIaszym Dgradzif' Z'OO]Dgiezu'nl może lIiptY!ko nauczyć się mlróżnial{ galulIki ZWiPl'Ząt. alp i ohsPl'\\'ować kh Ż:'I'il', a więc kształcić się w hiologii. Jak teraz pI'zer 1 stawia się ilflM młodzip-ży szkolIlej, l{tóI'f\ zwiedziła nasr, zwierzyniee? Chol'iaż z rubryk, WTZCzf'gólniOlI"I'h w tahp/J pOłliż:,:zeJ, widzimy POWOhl' wzrm-t fl ekwe\lcji, ta jednak I j('zl:a z\\ iedzających jest jeszcze za mała \la dużą iloć szkół, julW Jlu"iarla \\"-0jpwództwa pOozmulskie. (7).

(;;j0

..._ :s:=_ rJl:.-g;;

-"'", -1 1'.- -------f':"i-L

-QmIE'/ZIf."QLny

% W " A n ze J ",TV A"C. ... c K.. hII V ZOOLOGI 't' .J n¥ \AJ CZ nGO 'PoZnAn,v PO OKU 1928. .

"F> 'OG'R.OD l'Ok ilość ogol na zwi('dz. uczniowie zkolni żołnierze 1924 190054 13 112 5554 1925 211 653 30 183 fi 5(j6 192G 183217 22 320 (j21O 1927 223 858 28 870 5159 1928 281 3G4 22 282 4082 1929 (P, W. 1(.) 694 19R 7540 1007 1930 Hl9 9(i8 10 244 2368 1931 141 525 15 083 2077 1932 11 i 50(; 12215 254 1933 114241i 30 7U 3111 1934 125 93G 32 42R 2887 193:1 13R 053 29 538 3Ha

Przy tej okazji kilka uwag o opl'Owad>:aniu wycipczek ql{DlnYl'h w ogrodzip zoologicznym. NajważlliejszYIll zadaniem lIaucz\'ciela jest zwracanie uwagi na różnice morfDlogil'znp zwierząt, z rÓwl10czpsnym uwzględnieniem ich biologii. Np, \Y wolif'l'ze ptasiej m01.f'IIlY zróżnicować kształty dziobów i nóg ptaków, ktOl'f' mop-1l, h'ć cC'chami skrzydlaków bl(j,tnych czy brodzących, d,'ari('żnych czy potodnydl. '\alC'ży również "spomnieć 1Il10rlzieży, że ptaki czy i III H' zwierzęta spelniah ważrlą rolę sf'lekcyjnq w przyrodzie. [dlatego należy jf' chronić, a nie zabijać bf'Zeelo\VlI. Wyrni('uić lrzepa. i kilka scen z ich biologii. a więc jak gni<,żflżą, jak wędrują itp. :\f1odzież, w tell. sposób oprowadzana, zyska uietylko dużo nauko\,'o, ale nauczy się f'ama patrzeć Da ciekawe sceny bio]ogiezne zwierząt i je hadać.

Kor z y ś r i, jak i e d a j e 11 a s z o g l' Ó d z o o log I e z n .

i n n y 111 Z a kła cI o II1 u a u k Q W Y m.

Padłe zwierzęta \V ogr,odzie Z{)o]OgiCZłł'Il1 są ważnym materiałym doświadcza]nm dla l'óżl1Th zakładów naukowych. Korzystają z IIi eg'o przede wszstkim zakłady naukowe Pniwersytetu PDznaIlskiego i Oddział Przyrodnicz," MUZeUlTI \Vip]kopolskiego. Osta,tni odhiera z zoologu wsz'stkie padłe zwierzr;>ta i sporządza z niell tak szkielety, jak i wystawowe okazy wypcha

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1936 R.14 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry