ZAPISKI

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1936 R.14 Nr1

Czas czytania: ok. 4 min.

Haczyilskiego, klóryeh istnienia możemy się tylko domyślać 7 odpowiedzi, ogłoszonych w korespondencji P.oety.

Po epizod,de z r, ] 8-1,8 pozostały w palacu rogaliilskim dwie pamiątki ponadto: 'V saH jadalllf'j przeriQt,e przez .okupantów dwa portrety rodzinne, a w zbrojowni armatka na biało-czerwonej larwecie, używana wedle tradycji domow1f'j, w c7.asie akcji. Innych dokumntów h'zeba szukać tam, dokąd przęwieziono t.ajIW akta z twiC'rdzy poznailski,ej.

1. n o g a li n, d n i a 8 m a j a 1848.

Uhu z i po nim wydarzone wypadki.

Po upadku ohozu \\ miasteczku Xiążu, zebraly się rcsztki, które y.dolaly uciec przed sl'Ogością żolnierstwa pruskiego wkraczającego !lu Xią7a, do 1t.óJ'ych przyłączylo się wiele osób tchnących miłOlścią Oj("zyzny, i UCZ) 1111 S!ę oddzial ludu, skladający się OIko.lo 500 dusz.

Ten OIltł7Jial najrJrzócl z::dożyl swe siedlisko w dobrach trzebo\\ n sldch Jaśnic \\'ielmożnernu Działyńskiemu nale'Żących, Od 1 maja wspomniany oddział rczdwoił się w ten sposób: jedna część zostala WP wsiach Trzl'howiu i Gól'Cl', a druga część załnżyla obóz w dniu maja w bOl'U sowiuieckim Lecz tam nic znalazłszy dla siebie stosownego mil'jsca, przeniosła się dnia 3 maja do wsi Rogalina, dóbr .Iaśnie \Vichn0żIlPg"0 hl'abi(>go Haczyi1skiego. I tam na dziedzińcu rlworskim formalny obóz uczyniła, i ile możności uzbroiwszy się. Dowództwo tego obozu ,przyjął na się Obywatel \V i I c z y ń s k i z Krzyżanowa. Zamiarcm Wilczyńskiego Dyla zdobycie miasta ŚrelllU, w którym f'.ię ZJHIJuujc, sldad broni, aby zdobywlszy takowy, mógł zorgallizować swój oddział powstańców i dalsze potem w sprawie Ojczyzny czynić lUDki. Nic wchodzi się tu w nadużycia, jeżeli się jakie znalr.ść mop-ły pomiędzy tak l'oJicznie myślącym ludem, ale chortzi tu o w\ padki. jakie ten ohoz spotkały. Dnia 8 maja, kiedy słoilce swomi ognistenxi blaski powitalo rogaliilską okolicę, kiNly już wysoko ponad chaty skowronek swą poranną piosenkI; nucił, lded słowik ostatnie zwrotki s'\vych psalmów dokoilczał, wtenczas i tameczni mie'3zkailCe woje pacirze odma\'Viali. s7ykując się ll 0(lrJtls1 Ś\\. Stanislawa do :\Iosiny; albowiem właśnie to była nietl7i(!la a w nią przypatlala uroczystnść Św. Stanisława. Dzieil to b)'l pogodny, jasny, jeden z najpiękl1'iejszych wiosny, wszystko oddychało we:,;olością wiosenną, wszystko się tylko Iw czlowiekowi uśmicchalo. Alt, nikt nic był tej myśli, że ten, tak wesolo poczynający dzil'li, stanie nokryt)' gruhą żalo'bą, która będzie pamiętną późnej l'l'zyszłoci.

Naraz dochodzą orędzie: Prusacy! prusacy! już w borze na drodze poznai1s-kiej. Jcszcze daleki brzęk pałaszy, 'Połysk bagnetow, rzucił postrach na prze.rażonych okrucipi}<;twy żolnierza pruskiego mieszkailCów i obozowych w TIogalinic. Gdy się prusacy 8, 18 i 19 pulk pod dowództwem majora \Vennig coraz bardziej zbliżali ku wsi ruszył się obóz z dziedzińca i rozdzielił się na trzy częsci, a.by moc pruską rodw<oić, a to w następujący sposób: jedna część udała się na północ ku folwarkowi, druga ku wschodowi na poznai1sl,ą drogę, któ rędy wojsko nadchodziło, trzecia zaś na poludnie ku wsi Świątnikom. Wtem najpierwszy atak .wszcząl się na folwarku, gdzie zaraz stodoh1 pańska została zapalona, i równocześnie na poznailBkiej (h'odzo. Nasi, szczególniej na poznai1skiej drodze, dali kilka razy ognia z :uIIIat i ręcznej bronI, ale \V1idząc, że i od południa ze strony Śremu trzeci orszak żołnierstwa się wali i że nicbyłoby podvJmu się oprzcć Pl'zcciw 10 razy Iiczniejsze,i sile, P()czę1i się cofać na zachód ku rzece \Varci'.), rzucając broń. Dopiero tedy zaczęła Isię goniatyka. Gdy wojsko pruskie przybylo już do wsi, zapalił zaraz jeden żolnierz przy drodze gospodarza Krola budynki, które się do szczętu spal-iły, Świa.dkiplU tego jest: A n t o n i S n u s z k a. który wła.'3nie widząc niebezpieczdlstwo życia i utratę swej chudoby. popakował swe rzeczy na wÓ/, i swoje dzieci, zamyślając z tern wszystkiem szukać gdzie schronienia. Teraz dopiero, kiedy już tu i ów gdzie uciekający kosynier szukając schronienia się krył, wtenczas męstwem przejęte wojsko zaczęło pokazywać swoją .odwagę. Albowicm zaraz na poznai1skiej drodzl kilkunastu kulami ugodziło belzbronnogo człowieka i blagająceg.o o pardon, lecz ::5mierć (\,11piero darowała mu takowy. Gromada żolnierzy udaje się do gościIica, zabija bezbronnego gościnnego Macieja J{ u IS Z t e I a l, a l zabiera przy nim znajdujące się pieniądze. Na okrutne obcho(lzenie się z Kusztelakiem patrzała l\Iarjanna Mora.wska, rybaczka tamże, Im13 CZęŚI: napotkała 50 letniego komornika 1\1: a c i e j a B a I b i e r z a, który po'i stodo1lą między gromadką dzieci wzdychającemi i płacz3,!cemi z przestrachu, chciał się przcd śmiercią ochronić, .zaraz w)'lstąpił jeden żoł. nierz ku niemu na dziesięć kroków, strzelił do niego w pośród załamywań rąk onegoż starca i żebrzącego miłosierdzia, Lecz godzina śmierci nie wybiła. dla niego jeszcze, alb."}wiem gr) chyb.ił. Wtem przypada dD niego z tem większą zajadłością, pl'.lejeżdża bagnetem przez niego, lecz w zaślepieniu zamiast w bok, trafia w uda; teraz upada starzec. i krzycząc śmiertelnym głosem. T.} nie zaspakaja okrutnika, albowiem rozderza głowę jego kolbą z temi wyrazami: "Wirst den n noch lange du poluische Sau h i e r g r u n z e n ?" Ale miłoS!ierdzie Boga większe niż złość ludzka, jednakże uw czło-wiek nie został zabity, lecz bez przytomności prawic przywlekł się

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1936 R.14 Nr1 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry