Z_\PO:\IXLL\,Y PA:\IU;TNIKARZ WJIELKOPOLSKI

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr3

Czas czytania: ok. 4 min.

\Vprawdzie wzywano tam do nm ady inżynierów i architektów, ale wkoilCU główn mi architektami inżynierami byli saud DziałY11scy. Zaczął siQ wznosić gmach świetny i wspaniały 2 fundamentalny i godny znakomitego rodu. Dzisiaj jest on jakh- nową "ŚWiątYllI[} S'bilIi" i skal'bnicą wieków przeszłych i tprainicjszpgo, ,,-iedzy i piękna polskiego, do której ostatni potomek nie przeta.ie gromadzić now-ch klpjllOtów ku pamięci prz-szłości. Lecz nie na lem zasadza się sława zamku kórnickiego, gdyż jest on jezcze oprócz tego widomym testamentem, przekazanym przez łllagnata polskiego, jak obywatel polski żyć powinien i na co ma bacz-ć. \Vspaniały zamek kórnicki ma tę odrębność od innTlt świetnYl'h gmachów .stawianych w naszych czasach na zipmiach polskich, że to, co tam widzimy, od fundamentu aż do daehu, wykonane jest wyłcznie na polskiej ziemi i przez pol1"kif' ręce.

Ani gwoidzie, ani kamyka, ani kawałka drewna łub innego materjału nip posiada zamek kórnieki, nad którymby ręka cudzoziemca pracowala lub jPdnn grosz zarobiła. Dlaczegoż nam Bóg \Vs7echmogący poskąpił w naszym wieku i nie dał więcej takich Tytu<:ów Działyllskich i dlaczego inni nie wstępują w ich ślad- a z ppwnością byłoby lepiej i jaśniej na polskiej ziemicy. Od roku 1843, cała wielkopolska ziemia wraz z Prusami 7achodniemi, była jakby jednem obozowiskiem tak emigracji z l'. 30 jakoteż i młodej, z ostatnich wówczas czasów; a mianowicie, gd- kartel został między Prusami a rządem moskiewskim zerwany, ŻP chroniących się dezerterów wojsłwvvych nie \\Tda,,-ano; można pojąć, jak z tego korzystała młodzież Kongresówki. Litwy i prowinc'j zabranych, aby się uchronić od katorgi zwanej pohorem wojskowym na czas 25-cio letni. IHo szedł t. j. wzięty został do wojska moskiewskiego, żegnała go rodzina i przyjaciele w ten sposób, jak się żeglla cialo zmarlego, ehowane do grobu; bo wzięty w rekruty. jeżeli przez lat 25 nie umarł cieleśnie, to umierał rnoralnie. A hył to nader rzadki \\ -padek, jeżeli powrócił w rodzinne strony nędzarz, żehl'ak, kaleka, w ostatnich chwilach żywota luh w takich warunkach człowieczclłstwa, że go się i najh1iż::-i dawnj{'j sen'a zapierali. Pomimo silnego strzeżenia granicy pomiędzy \VielkolJobką a I{ongresówką i podwójnej linji rozci1;lgniętego kordonu, emigracja do \Vielkopolski odhywała siQ nieustannie tak ze strony konskryhowanych do wojsIm jako też mlodzieży :,:lw1Iłpromitowanej politycznie. \V latach 43, 44, 45 i 4i), moi;na J>-ło w \Yielkopolsce i Prusach zachodnich naliczyć do dwóch tyil;'cy tych llieszczęś!iwrc h . \Yielkopolanip przyjmowali ich z otwal'tcm sercem i nie było na prowin('ji ani jednego domu ohy\,-ateIRkiego, gdziehy chociaż kilku nie znalazło przytułku i naj szczersze] gościnności. Żaden też dzisiaj zwan' emigrantern nie położył si głOdno spać, nie m-ślał, co jutro jeść będzie i nie miał tro:<ki o przytułek. Rzeczą naturalną, że w takiej masie ludzi znajdowali :<ię i tac-, którzy z hraku moralnych podstaw, nie zachowywali osobistej godności i postl;'pO\vaniem swojem cz nili wsyd poczciwpmu wychodźtwu, dodajemy, że i tacy przyhywali, ktÓryeh nie wojskowa proskn-pcja ani sprawy polityczne zł1luszał- do opuszczenia kraju. ale lenistwo luh hairbiące spi'awki; "sz-stko to nie zrażalo 'Wielkopolan i zaledwie rzadki wypadek gdzie' ktoś odmówił przytułku i podzielenia się choeiażby ostatnim kawałIdem chlpha z ni(!szcz\,śliwym hratem. Ofiarność w tym kierunku hyła tak wielka, że stawała się nawet przyczyn1;l ruiny niejednej uhnvatelskiej fortuny. Szczpg-óluiej starsi weterani z r. 30 otaczani h-Ii mił08eią i poszal10waniem. Rozpoczęło się i prześladowanie a mianowicie w r. 45, gdy zaczęto rohoty patrjotyr'zne dą.żące do po,,-stallia. \Vtenczas rząd prusłd nie wydawał wprawdzie wychodźców, ale więził po fortecach tworząc z nich aresztanckie rot- rohocze, recte katorgi; wydalał na zachód luh internował w prowincjach niemieckich po nad Renem jak w Quedlinhurgu, Aschersleben i innyeh miastach. Natomiast przyhywały nowe zastępy. Po pow<;taniu 48 r. znowu siQ liczha potrzehującydł przytułłnl wzmogła, a więc szukano różnych środków dla zehrania potrzebnych funduszów. Ut.worzyło się towarzystwo dramatyczne dla dawania amatorskich przedstawiel1 - rozpoczęto dawa

nie widowisk w teatrze miejskim, co znaczne przynosiło dochody; - udział w tych przedstawieniach brała inteligencja obojej płci, ale gdy koszta w teatrze miejskim, będącym w arendzie Niemca zawiele pochłaniały pieniędzy, potrzeba było przenieść ię na miejsce mniej kosztowne a więcej życzliwe. A gdy amatorowie zawiązali !"ię w towarzystwo Fiłharmoniczl1e, naturałnie, że gospodarze "czerwonej sali" ze z\\'ykłą gościnnością otworzyli tejże podwoje i ofiarowali ją na użytek towarzystwa. PomnQ jak dziś, że należąc do deputacji, wysłanej przez towarzystwo dła złożpnia podziękowania szlachetnym gospodarzom, ś. p. Tytus hr. DziałYlIski przyjąwszy nas z właściwą mu :<erdecznością, wyrzekł: ,,-:\Joi kochani, oddaję wam nie tyłko "Czerwoną salę" d,? użytku ale i pokoje, ile takowych zapotrzehujecie, żądajcie tylko co wam będzie potrzeha, a co wam dom mój będzie mógł dostarczyć. Jestem na wasze mługi z wyjątkiem, abyście nie żądali odemnie brania czynnego udziału ,y przedstawieniach, alhowiem na nic hym wam się niezdał".

Przellsta wipnia te odbywały się I'aZ w tygodniu i można łatwo pojąć ile to nieporządku, huku, puku powstawało z tej przyczynT w cichym zawsze pałacu. Próhy sztuk, tallców, śpiewów, wieczorue przedstawif'nia, nic to nie zrażalo ani nie zniechęcało tej serdecznej rodziny magnackiej. aturalnie, że pod takim protektoratem wyniki hyły niemałe i liczne rodziny z prowincji zjp7dżały się na te przedstawienia jakby z ohO\viązku. Bardzo często się zdarzało, że po takiem przedstawieniu, rozpoczynała się zabawa z tallcami a jeżeli na scenie było n. p. .,wesele krakowskie" to w tTch sam-ch kostjumach hulali amatorowie artyści. "'ogóle !H'awie większa eZęść bali czysto polskich klas pracujących, tam się odbywała i łwł każdy jakhy u siebie. \V r. 1850 nawiedziła Poznaj'} straszna katastrofa; niezwykły wylew \Varty, który zalaJ powodzią wschodnie i południowe przedmieścia Poznania jak to: Hylmki, Plae Bernardylu;ki,-\Viełkie Garhary, znaczną część ulicy i przedmieścia na Grohli, Chwalisz ewo, Śródkę; była to powódź niezwykła, gdyż woda sięgała aż w ulicę "wodną i łmtelską". Po \Yielkich Garbarach jpżdżono łodziami a woda sięgała partero\'Tch okien. Na przed

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr3 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry