KRONII\A MIASTA POZNAIA

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr3

Czas czytania: ok. 6 min.

jący wieszcz w ziemi piastów, piewca "Bogunki" Ryszard BerwiJ'iski. Nie'3tety zwichnął żywot i zmarnował, zaprzepaścił prowie1't, jakim go Bóg tak szczerze obdarzył. Kto się tylko poczuwał do wZlIlOcnicnia sił moraln ch, dąży l do "Czerwonej Sali". Płeć męska i piękna, szła na wyścigi. Jakhy po długiej nocy wschodziła jutrzenka nadziei lepszej doli. ZdajP się iż się nie mylimy, że z "Czerwonej Sali" można datować początek epoki szerzenia światła za pomocą odczytu. Odczyty w "Czerwonej sali" trwały aż do roku Mi, poczem zapanowała w przybytku tym cisza aż do r. -18, do dnia 18 marca. w którym wybuchla rewolucja berli(lska i mvolniono wiQźniów z Mohabitu. \Vprawdzie anarchia pruska miała wszclką ol"hotQ tak samo jak B a z a r w 46 r. zabrać hezkrwawym szturmem i pałac DziałYllskich, ale nie nlOgąc znaleźl najmnicj.,zeJ przyczyny, gdyż jakby na złość zapanowała w "Czerwonej sali" niezwykła cisza, slw6.czyło się na wygrażaniu pi,"śeiami panów oficerów wyprawiających nieustanne orgic pijackie lIa odwachu głównym. \V kilka dni po \vylJUcllu rewolucji herliiH;kicj, zawrzał Po7.narl niezwykłem tętnem życia. \Yiellwpolska budziła si{' jakby ze snu okropnego, a na jawie ujrzała powiewające sztandary polslde i echo echu podawało hymn narodowy "J e s z c z e p o I s k a n i e z g i n ę ł a". Nie zapomnę do grobowej desld tego momentu, gdy ze sztabu polskiego w domu l\Iielżyi1skich przy "alf'jach", wyszedł rozkaz formowania zbrojnych polskich hufców. Jako 11liejsce zapisu przeznaczona była "czcrwona sala", a gdy łaska Boża dozwoliła mi położyć nazwisko moje pomi{'llzy picrwszymi na spisie strzeleckiego I'ata]jonu, Ilostałpłł1 rozkaz, aby się udać natychmiast uo "czerwonej sali" i tam zaciągać ochoJ.ników. Nie jestcm dzisiaj w możności wypowiedzieć jakic uczucia opanowaly młodziel1czą pierś i mnysł. \V obszenlej sali nad stolikami, uwiducznione były napisy: "Kosynif'rzy", "Strzelcy", "Plani"",Artylerja", z balkonu powie\\ ał sztandar narodowy z "Orłem i Pogonią" a na główn m odwachu nie było już pruskich pikelhaubów, którc się cichaczem wyniosły do fortecy, ale trzYIl'lała straż bczpicczc11st\va gwardja

uarodowa; - dobosz cm tej gwardji był drwał czyli po poznallsim rębacz, \Vróblewski, który następnie w bitwach pocI .:\Iiłosławiem i Sokoło\vem był prawdziwie bohaterskim doboszem koynierów. Do "Czerwonej sali" wprowadzili nas pułkownik Biesiekierski, majorowie Dobrogojski i \Vroniecki, napoleOllczycy i z r. 1830. Ludwil, Jabłlwwski kapitan wiekopomnego pułku "czwartaków", Brzozowski, oficer szwoleżerów z czasów Napoleona i rotmistrz ułanów z r. 1830.

Gdyśmy weszli na salę, wypadało starszyinip chwil Q tę rozpocząć uroczyście. Jeden po drugim krzywił usta C7.-niąc usiłowania aby przemó,vić po żołniersku. ale cÓż - nieposłu:<zne usta drgały tylko każdemu konwulsyjnie a muszkuly twarzy odbywały gimnastyk e najróżnlJrodniejsz.ych grymasów. Starzy wiarusy usiłując nad wzruszenicm zapanować, targali \yąsy i ściskali brwj, nic to jednak nie pomogło. gdyż jaJ,hy na komendQ trysnęły z IIl'ZU strumieniem łzy, a panowip hohatf'rowie z poci Marengo, \Vagram, Lipska, l\Iożajska, Grochowa, \Vawra. Ostro!ki - nie przymierzając jal( haby zaczl;li szlodmć rzu"ając się jedPH clrugipmu w objęcia. Nie potr'ebujf;' mówić że i u nas młodszych otworzyly się te ŚłUZT kn'niczne, które tylko z duzy i miło'ici ojczyzny wyplywają. Całowaliśmy im ręce i kolana, boć to wtencza.s jeszl"zP każdy żołnierz, co się hił za Polskę, był dla młodego pokolenia żywą relikwią.

Podczas tpj rzewnej sceny nie zauważyliśmy nawet, że podwoje w kOllCU sali, które prowadziły do dalszych komnat, uchyliły się ('olwlwiek a poza niemi pokazała się postać niewieścia matrony polskipj w czerni ubranej. Twarz jej jakhy promieniała, uta drgały wyrazem nadziemskiego zachwytu, ręce hyły złożone do modlitwy, a oko bujało pod stropem niebios u tronu Pana Panów. Była to gospodyni "Czerwonej sali" Celi na z hr.

Zamojskich Tytusowa Działyilska, która w tej chwili hłagała Buga o blogosławieńst,vo świętej s.prawie, lecz zanim mogliśmy oprzytołłlnieć - podwoje się zamlmęły, a postać szlachetnej matrony znikła. Na spisallil' ł'zewnych i znowu niezwykłego humoru momentów jakie się przedstawialy poclcza:'! zapisu do szcregów polskich, możnahv osohny rozdział skreślić, a chociaż mamy głów

5.

nie na oku dzieje "czerwonej sali", IIiepodoima pominąć takich obrazków, jak naprzykład: \Vprowadza wnuka dziadek szpitalny, który je"zem służył pod panem naczelnikiem Tadeuszem J\ośeiuszko. potem \V wolt żerach za Napoleona a w r. 30 \V \VolnTh strzelcach Grotusa. Cholera zahrała mu wszystkich co należrli do rodziuy, pozostało tylko wnuczę jeszcze w pieluszkach. - Dziadek żyjący już tylko z łudzkiego milosienlzia, wyIliallczył i wychował sierotę na pacholę - wyrostka. Od wich.

lat nie pozwalały mu nogi chodzić na piQtra, ale dzh-iaj odczwała się \V stał'CU młoda krew z pod naclawic i takieh mu sil dodała, że bez pmnocy wnuka "Thodzi po scllodach na piętro a rozpatrzywszy się po "czerwonej sali" prowadzi ZL n;ce jcdyny :okarb jaki ma na ziemi, - do mego stolika, - zhliżył się miarowym krokiełn i salutując po wojskowelllu l'zpkl: _ .,Mości panic - jako żołnicrz służyłem pod Kościuszl(:ą, Napoleonem i w strzelcach Grotusa -- a zawsze tylko byłem :;::trzelcem. Dziś, gdy mi Bóg \Vszechmogący dał doż)-ć tego :,:zczęścia, że znowu połska dziatwa chwyta za brOIł, a ja już z nią iść nie mogQ, zapiszcie mości panie bracip tego tu wyrostka - mego "Huka i hądźeie pewni. że wam wstydu nie zrobi, bom ja go, stary sierżant, wychował". Powstałem naturalnie z uszanOWaniełll a gdy się koledzy od innych stolików zbliżyli, że starzec JWł małego wzrostu, gdy więc ktoś uczynił uwagę, iż taki mały a tyJp !"lJ\vały zażył, wiarus się wyprostował, zmierzył okicm spo!-,trzegacza i zakręciwzy wąsa zaśpiewał: ,,\V olt'żery chociaż mali, "J ednak dużo dokazali, "Bo do sławy i zwycięstwa, "Nip trza wzrostu tylko męstwa".

lJściskaliśmy z całej duszy żehraka patrjotQ. \Vyrostkowi było na imię Tadeuszek i zl?'inął bohaterską śmiercią podczas wzięcia szturmem cmcntarza w mieście przy kościcle w l\Iiłoła\\'iu. Chłopię to było jedno z pienvszych, które się wdarło na mur kościeJny. Stary dziadek żył jeszczc kilka lat i w każdą rocznicę bitwy pielgrzymował z Poznania do 1\Iiłosła,via, aby się pomodlić nad mogiłą wnuka.

Drugicgo lInia zapisów przyprowadzili jedynaka lG-to łetniego wyrostka - starzy rodzice. Ojciec mieszkał pod Poznaniem i trudnił si szew'3twem, f,am odhył kampanję 30-go roku - wskazując na syna chciał mówić, ale mu także jakoś w picI' siacl1 głos zaparło. Dopicro żona go wyręczyła. - "Oto chccmy naszego synka zapisać do polskicgo \Vojlm, ho i mój był żolnierzcł1l. Prawda, że to jedynak, ale cóż z tego, kiedy matka Polska, to pierwsza. Jakhy nie poszedł. toby chyba nie był naszym synem a i oczu byłoby mu w:"tyd pudnieś przed poczciwymi ludźmi. Zresztą miałału sen i królowa Polska mi pO\\"ledziala, że moje dziecko wróci, a wic niech idzie w ,,Imi<J Boże". Tu już stary wiarus oprzytomnial i nadrabiając lIliną przPłHówił do syna: - "Pami<Jtaj chłystku, żc to nie :labawlm, pamiętaj, że jak zakomenderują to trzeba stać i nieoglądać siQ po za siebic a jakhyś mi mial drapnąć i zro]Jić wstyd, to wtenczas nowy pocięgiel h\,uzic w robocie". J cjmość obruszyła się za taką admonicją i z ohurzeniem przerwała uauk<J mężowską. - "Nie plótłhyś !-.tary bylc czcgo - bo panowie gotowi pomyśleć że im tu przyprowadzam- jakicgoś piecucha, aby si\, })ozhyć a to przecicż jest moja krcw i pewno nam hailhy nic przyniesie". Tak samo przyhywali wlościanic z okolic Poznania - ST! i ojciec zapinYał się do jednego szerrgu kosnlierskiego - ])0Irzeha h-ło patrzeć na te objawy miłości ojcz-zny, aby łlahYl na cale życie przekonania, że ziemia, która takich syuów rodzi, }Jn:dzej czy póiniej musi odżyć w całPj sile i chwale.

Zaledwic minęło '2 miesiące a "Czerwona sala" przed:<ta"iała znów nowy obraz, lecz tell inaczej się 7arysowywał.

'V kilku szeregaeh ])ousta\viane h ły łóżka a na nich spoczywali ci okryci ranami, których niedawno wiodły tu marzenia i nadzieje lepszej przyszłości. "Czerwona sala" przelllienionę. została w lazaret narodowy gdzie siostry i matki Polki pielęgnował- płużne rycerstwo z prawdziwą maderz-J1ską miłością. Celilla Działyilska hyła znowu pierwszą i niemordowallą służelmicą, była auiołem pocie'3z-cie]em; jedno lh'gnienie muskułu

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr3 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry