G.\SPAH DA GA:\L\

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr3

Czas czytania: ok. 9 min.

miN'ki XVI W., pomiędzy źródłami swej wielkiej mapy żeglarkipj "Cal-ta marina" z r. 1516 wymienia ".relatio... Casparis Judei indici, cuius itinerarii libpr regi Portugaliae mandatus st atque descriptus" 53), zatpm opis drogi do Indyj, poświęcony królowi portugalskiemu i " mapę zaopatrzony (descriptus), Nie ulega wę,tpliwości, że mowa tu o pracy Gaspara da Gamy, której kopję \Valdspemuller, razem z innemi źródłami kartograficznemi (np. mapę, N. de Canerio), otrzymał za pośrednictwem księcia lotal'Yllskiego Rene II. NiestetT, zarówno tekst jak i mapa (nlOże na arahskich oparta) zaginęl z wielką ella lHluki szkodę; z za('howallccll fragmentów, ustnie przez niego udziellHl-('h ill formacyj, relacji Ga'Spara dziś nie odbudujemy. "'T każdym jednak razie posiadane okruchy informacyj o podróżach i wiadomośeiach geograficznych Ga.spara da Gama oraz fakt wielkiegu ich rozpowszf>chnienia w wieku XVI 5'), pozwalają nam twiprd,dć, że Ż y d P o z n a 11 s k i, towarzysz i doradca Vasco da Gamy, Caln'ala i Almeidy, najwybitniejszych twórc'ów wielkiej epopci portugalskiej, b y ł P o ś r e d n i o j e d n y 111 z informatoró" geografów pierwszej połowy XVI \V i e k u o kra j a c h n a d o c e a n e m I n d y j s k i fi l eż ą c - e h. Lelewel, mimo nieznajomości pewnych nowoodkrytych źródeł, trafnie naogÓł ujął sprawę i nie przesadził w ocenie zasług- Gaspara da Gamy.

[;') \ValdsccmiHlel' M., "Carta marina", odnaleziona dopiel'o ,,- r. 1901 i wydana przez .T. Fischera i R. "'iesera: Die iilteste Kał.te mit dem amen Amerika aus dem Jalll'e 15U7 und clie Carla l\Ial'ina :JU8 dem Jahl'c 151U des :\1. \Yaldscemuller... Innsbruck 1903, tab!. 23; zob. tamże tekst s. 33. [;4) POI'. wyżej pl'zypisek 29 i 31.

!20J

ZNACZENIE N.\HODO\YE TEATHe POLSKIEgO W rOZKA:\"IU (DokoiH'zenje).

\V wspomnianej walce o tpatr polski rola główuyeh jego przeciwników przypadła w udziale Beurmaunowi, l\Iinutoliemu oraz Vogtowi, choć i rząd berI.. powszechuie u\Vażan za liheralny, nip wykazał tu f10hrpj woli. W jego łonie za:<iatlal podówezas Aruim, były naczelny prezes \V. I\sięstwa, dobrze oznajmiony z naszpmi stosunkami i ten to głównie przeciwstawiał się istnieniu polskiej cen'. Utwicrdzali go zaś w tem zdaniu naczelny prezrs Bpurmaun i prezes policji :\liuutoli. Pierwszy uważał teatr polski jako instytucję propagandową, 1) i dlatego nie tylko, że przeciwny był utworzeniu stałej polskiej sceny w Poznaniu, ale śledził ponadto baczni p przebieg przedstawieil polskich podczas św. Jana, wysyłając na uje poliejantów, którzy zarówno zachowanie aktorów jak i widzów kontrolowali 2). Często również upominał cenzorów Rabskiego i Czwalinę, ahy pamiętali o najeżytem wypełniani n woil-h ohmYiązków, aby nie zezwalali na wystawianie sztuk tendeucyjn-ell. i\linutoli nlU wtórował. Nicraz sam z swymi 7aufauemi popl'a wiał eenzora, nieraz wyt.kał mu zbytnią, pobłażJiwoś(' a wreszcie, jak to jeszcze zobaczymy, usunął z tego Ul'zQdu Polaków niedowierzając im. - Z innyeh polJlHIck zwałczał teatr pol:<ki Vogt. O ile nieprz'chrlność tamt\-ch rysowała się na tle polityczneł1J, to stanowisko Vogta wyplywalo z przyczyu osobist.ch. Był on przcdsi(;'biorcą ,cpny, która nie przyum<ila wil,'kszych dochodów

1) A. P. P. - .\. X P. - XXI. Co' voL L p. Bem'. 18J;, 4:!. naz XXI. CIS' 2) Lauhel't 11. - v. Po"€n('\, Theat. str. 1U7,'Ut-!.

i starał sil;' je uzupełnić ,,- inny sposób. Zrazu. gd- nie można było jP<;zcze f'prowadzać na występy aktorów polskich, uda\\'ał gorliwego gel'manizatora. Nienawiść swoją do Polaków, którzy omijali jego teatr, ohjawiał w w-stawialliu sztuk narodo,,'olJiemieckich 3), niekiedy i antypolskich. Ale z czasem przycichł. Niedostatek, pomimo gorliwcgo spełniania swej służby, zbliżył go do Polaków. Zrazu wystawia opery, aby przynęcić Polaków, a niedługo i szereg sztuk napoleollskich, nam tak miłyeh, oraz "I{ośduszkę" Holteia. .Jeszcze bliżej wiążą go losy z ludnością polską, gdy rok rocznie angażuje zespoly polskie. Dla interesu staje się naszym przyjacielem. Stan taki t.rwa do r. 1842. \Vted', gdy pojawiły się głosy. ahy stworzyć stały w Pmmaniu teah> lJOlski, on przeciwstawia się im. Nawet kicdy już poniekąd zadecydowano, aby Polakom tcatr dać, on nicubłaganie trzyma &ię swego zdania i grozi opuszczcnicm Poznania w razie zrealizowania tego plauu. \Vic debrze, że teatr polski odbierze mu caJ' zysk. Zmienia się nieco postać rzeczy, gdy za namową :\linutoliego ohejmuje V ogi w r. 1843 antrepr-zę polską.

Sic<hmomiesięcznc kiero\\ nict,,-o teatrem polskim przekona In ostatecznie wszystkich o nieuczciwości Vogta i na dobre poróżniło go z Polakami. Chętnic wybaczano mu zahiegi o poprawieuie wła<:nego bytu, nic można bylo atoli w żadnym razie 7apOl1lnieć o luzywd7ie, jaką przcz to wyrządził sprawie polskie j. Ale ('zas już iść dalcj. Omówić trzrha kwestję harcłzo \,"ażlH, zasadniczą jeżeli chodzi o znaczcnie narodowe naszcj :-:ccny, repertuar. Z POCZąt!U1, gd- w r. ] X3b znów pozwolollo lla \V-Hępy pol'kie, nie mół on łllieć \V hitnych cech narodowych. Kiet lko howiem, że Raąewc;ki a także i J.ozillski h-Ii hardzo przeeięt])pmi }Jrzedsi{'hioreami, u któr-ch górowało nade\,"szystko pragnienip zysku, ale i władze pruskie prowadziły ścisłą kontrolę. Z cza<;cm ta czujność malała i już od ChełdlOw:<kiego i Pfeiffera I1m:<imy żądać czcgo wi('ccj. "'pra\\'dzie pozostał nadal Yogt.

w myśl artykułów FloHwcłla, Ollpowiedzialny kierownik, ale ten dla własnych korz'śei (gdyż sztuki narodowe wahiły więcej

3) A. P. P. - .\. X. P. - XXI. Co' \"01. I. p. do I\"Ołll. Teatr i>-J!:l B.

2.

puhliczności). lIie czynił żadnych trudności. Więcej nieco kłopotÓ\\- hło z cenzurą. Prawda, że cenzorzy poznańscy Halh.ki i CZ\yalilla clu.'tnie zamykali oczy na niejedne "podejrzane" sztuki i niejednokrotnie zezwalali na wystawianie sztuk narodowych, atoli nie mogli tego czynić zawsze. l'iawet nad ich 'zrHnościami pozo"tawala kontrola władz, która, jak to na kilku ])rzykladach zohaczym,-. zmieniała orzeczenia cenzora i zakazala wystawić dozwolone przez cenzora sztuki. Było tak w r. 1841. Łoziilski chciał wystawić sztukę historyczną ,,\Vładysława II i Bolesława IV" oraz "I\:ościuszkę nad Sekwaną", ongiś z takiem powodzeniem granego przez Skihiń!-'kiego. Cenzor Czwalina dał na obie sztukI zezwolenie. .Już nawet miano je wystawić, gdy" tem nadchodzi pismo od Arnima z kategorycznym zakazem wystawienia "Kościuszki".

Co mogło się w sztuce Idepodobać Ał'nimowi, czy działająca !:'ilnie na uczucia masy postać bohatera, czy wzmianka o "ciemięzcy" Prusaku, cz- też główny sens sztuki (walka o wolność) uipwiadollło, dość że w żaden sposób nie pozwalał na jej wystawienie. Przedstawienie, już afiszami po mieście zapowiełb:iane, musiano odwolać. Z trudcm udało się wtedy utrzymać ,,\Vlady<;ława II", kreślącego walki z cesarzem Rudobrodym, a to też tylko dlatego, że akcją swą sięgał tak odległych czasów 4 ). Podobnie było w r. ]845. Pfeiffer zamierza grać Majeranow!"kiego ..Pierwszą miłość Kościuszki". Niechętny jest tcmu l\iinutoli. Ohawia się skanrIalu, jaki rzekomo miał się niedawno tmllu wydarzyć na przedstawieniu "Wandy" ku oburzeniu będących tam urzędników pruskich oraz niektórych "przyzwoitych" Polaków 5) i daje cenzorowi polecenie, ahy na wystawienie sztuki nie pozwolił. Tymczasem Rabski czyni swoje. Przejrzawszy tckst sztuki i stwicrd7iwszy, że nie ma w nim takich rzeczy, którel1y nakazywały zakaz grania, zezwolił na przedstawienie. Ten fakt spoworlował ostry zatarg między Babskim a prezesem policji. Ten ostatni ohUł'zony odbiera Rabskiemu urząd, który przez długie lata sumiennie sprawował i ohs"adza go Niemcem H('-erem, urzęrlnikiem policyjnpll. Nie zresztą na długo. W ro

4) _\. P. P. - A. N. P. X. 21. - 5) A. P. P. - A. K P. X. 21ku 1848 zniesiono już cenzurę teatralną pozostawiająe jedynie (lIa zahezpieezenia porządku i spokoju dozór polieyjny 6).

Poza w mienionemi bylo wiele ił1llych sztuk o eharakterze narodowym, przpważnie hitOJ'-cznych, które l11iał- lepsze szczęcie. Taki "Krakus" Niedzielskiego, "Jachyiga, królowa Pobki i Jagiełło w. ks. litewski" PrzeJ.dzieckiego, "Giermkowie Jana III Sobieskiego" Niemcewicza, ,.Oblężenie Płoeka" Gwareckiego, "Jan Kazimierz na łowach" 'Iajeranowskiego, "Popiel III krÓl Polski czyli dueh jeziora Gopła", ,.\lłodość Zygmunta Augusta", "Śmierć Zygnu1łIta III i \ystąpitnie na tron \Vład-sława IV", ,,\Vanda, kJ'ólowa polska", "Jan Grudczy6.ski, starosta raw:<ki ez'li oblli'żenie Sandomierza ", "Katarz na, królewna polska i ,\Im'ja, królowa szwedzka", "Stanisław Le:,zczYliski, król pol:<ki n'li oblężenie Gdallska", "Zygmunt I, król polski i Barhara Zapolska", "Jan Kazimierz cZ\-li ohlężenip \Varszawy w r. 1U59", "l{ról Łokiet£k CJ;-li \Viśliczanki" a oprócz tego dawne pseudoldasyczne tl"agedje i teraz często gry\\'ane jak: ..Ludgarda" (1843) Kropil1skiego, "Barbara Radzhviłłó\\na" (lR12, 43 (2 razy) ,H) Felil1skiego, "Edyp" (1844) HU11111ickiego, "Wanda" \181) Łuhiellskiej itp. inne jrszczp stanowiły wcale pożądany repertuar. Brakło niejednym wprawdzie więk:<z\-ch ,,-alorÓw artst-eznych, lpez \y dałl łl1 razie sd10dzi to na cłrugi plan, gdy z\\-aży si!,' korzyści wynikają.ce z sanlej falmIr sztuki. Nip l11niPj jak sztuki ldstoryezne oddział-wal na tutejsz ch widzów repertuar kompdjowy. ZuakOluite dzieła Fredry i 1\:0rzcnio\\skiego zach"--cały 7) niejednokrotnie słuehaczy tak czal'pm sw-ch słów i kompozycji jak i fahułą, która, chociaż rzucona na tło ogólno-Iudzkieh zagadniell, posiadała charakter swojski, pOlski. O Fredrze i narodowym charaktene jego komed-j pisano hardzo wiele 8); jedni uważali go za narodo"Ta w każd-łl1 eelu, inni znów zbytni zarzucali mu kosmopolityzm. Zarówno

6) .\ P. P. _ .\. X P. X. 21. - 7) Gazpta W. Is. z 1'. 18:38 :'oJ!'. 15G.

8) Chrzanowski Ignacy, SZyjkow"ki l<ll"jan, Kucha!'i;ki 1-:11genjusz i w. ijedni jak i drudz- się m-lili. Sławni nasi badacze Fredry 0) zdolali już llależ-cie tę k\nstj{' wyświetlić i nie ma dziś wątpliwości, że Frpdro, przy całym swym wpływie l\101jera i innych obcych lwm0djopisarzy pozostał Polakiem, w którym i nuta narodowa raz wraz się silnie przehija. Szczegól nie w "Panu JO\daisldm"_ w "Zemście" i w kilku drobniejszych komedjach je:<t ona dostrzegalna. .,Pan Jowialski" jest jednem z najlepszych dzieł naszego pobkiego Moljera. Nie posiada możp tak zwartej akcji oraz wnikliwej analiz- ł'óżnych charakterów i typów co "Śluby Pallie11skip", góruje nad nimi jednak swoją przebogatą galerją różnych postaci, z których każda ż-je swem oorębnem życiem. Na czoło W-su\\'a sie bajeczna postać Pana Jowiabkiego, polska do azpiku kości, żyjca tradycją dawną nihy s'nt('tyczne uosobienie jowialnego choć przeciętnego typu szlarheica polskiego, znanego nam dobrze z dawlIvch historycznych notatek i z litcratun- przed- i pofredrO\vskiej. Pan Jovl'ialski OtoczOIl' zasłoną przeróżnTh aforyzmów i IJl'Z's!owi JJUduje sobie na nich swój własny światopogląd mocno konserwatywny. Prz słO\via sta110\dą dla niego sens życia i stosujc je chętnic do różnych wypadków życiowych. Góruje- nad "Panem Jowialskim" całością artystyc.mą i rozwinic;>ciem kolOłTtu narodowego ,.Zemsta", najpopularlliejsza z kome(t'j Fredry. "Zemsta" to już komedja w całem znaczeniu uarodowa i oh-czajowo-historyczna li'), zarówno przez swoje potal'ic naczelne Czpśnika i Hejenta jak i uboczne naprzyldad Dyndal:-kiego. Trz' wspomniane tnJY reprezentują znakomicie dawn- staroszlachecki "sarmat-zm" ze wi:'zystkiemi jego zaletami i wadami i są doskonalem równocześnie przeciwstawiej !lem pÓźniejszej francusz('zyzn-, która znów w osobach PapJ\ina, Podstoliny, 'Yacła\\-a i Klan- znalazła bardzo trafne swoje cdhirie. Już dla tych walorów jest ,.Zemsta" prawdziwem arcydzip/em, z\\-łaszcza gd- hlizki jej duchem "Sarmatyzm" Zahlockiego zdaje si{' b-ć jeno Ollhieielll obcego wzorn.

!I) Szczególnie Chrzano\vski: O kOl1lerljach Al. FI'!dI'Y.

"') Chal"7allo\Vski .I. - () kOIII-:>djHCh Fl'edl'Y str. 1o.,;!.

\" Pm:naniu, jak z afiszów oraz doniesie}'} teatralnydl moima hylo :-ot\\ ipnlzić grane h-ly w tym czasie następujące 1\:0medje Fredry: "Pan Geldhab" [1844 (2 razy)], "Damy i huzary" [1838, /:'2, 44], "Odludki i poeta" l184-1, 45], "Pan Jowialski" [183, 44J, "Cictunia" [1 S:i9] , ,/ll1ł I- Panic}1skie" [1838, 44, 45], "Zem!-,ta" [1839, 4:'>], "Doż-woeie" [1839], "M;.tż i żona" [1843 (2 raz')] >1).

Jeżeli chodzi o powodzenie tych ztuk, to zasadniczo było DIW duże. ',"prawdzie podzielone h-IT gusta pUbiiczności po,;mu1skiej, jeżeli chodzi o !'tosunck do Fredł'Y, niemniej przeważali jeg'o zwolennicy. Częstokroć czrt.am- w "Gazecie" nawoł wania, [jh- \dęcej grać sztuk oryginahl-ch a zwłaszcza już fredro\\":-okil'h, ho łl1ają One wiele szcze'ł'ego humoru, wiele pog-od" i slollca. DTekcje jak to widać z zestawienia, nie ociągał.\" si\" z graniem Fredry i tak niemal wszystkie jego dziela byl- już rThło znane Pozlłaniowi. Podzielone h-ł" także zdania kn"tyków. Nic wszysc- posiadali dał' wnikania w istotne m":;li autora; hadając CZę3tO rzecz zh"t powierzchownie wydawali niektórz- z nkh nieraz sąd tak Ipl{kol11,"ślne, że nie t-lko krz-\Vdzili samego pisarza, lecz dezorjemowali widza, któr- na ich opinji polegał. Najlepszy prz-kład na ,,Iuhach Paniellskich". Podczas, gdy w 1'. lH38 pisano, że "należą do najlepsz'clt sztuk Fredra; Charaktery (Jsóh w-datne, pn.edmiot sztuki lekki, wesoły, zupełnie do komedji stoscwn', wier,;z gładki, czyni tę sztukę dla wykształconej puhlicznośl'i jPdną z najhardziej zajmujących 12), to znów w kilka lat późniPj, mianowicjp w r. 1844, o t ch samych "Śluhac h" zup€lnie co innego cz-tamT: "Chętnie przyznajemy, że ścisła i lJ<'z\Vzgl('dna kryt-ka tak temu jak i innym utworom (jramaj CZll-m Fredra wieleL- mogła pocz"nić zarzutów, mIanowicie ('0 110 za wikłania i roz,,"iązania węzła sztuki, leklwści i po,,;piecltu w kł'śleniu charakterów tudzież zupełnego braku wszelkiego głf,'hszego pom-słu; ostatnia z wad wymienionych razi i w dzisiaj w stawionej komedji. Bo cóż stano" i jej illteres i wątek? - Nie wydatne i żywe charaktery, poruszające się na

11) pis Z po" odo\\" hraku niektól'ych m'. gazC't niC'clokłaclny.

12) r;az('ta \Y. K,;. z r. 1838 "l'. 1;jt'.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr3 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry