GAZE

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1838.05.17 Nr114

Czas czytania: ok. 19 min.

Wielkiego

TA

Xiestwa POZNANSKIEGO

Nakładem Drukarni Nadwornej W. Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wannowshi.

J\s HA. - W Czwartek dnia 17. Maia 1838.

Wiadomości zagranIczne.

F. 2 a n c y al Z p a ryż a , dnia 6. Maja.

Nadeszły iu wczoraj Miniteur algerien zawiera następujące pismo z K o n e t a n t y n y z dn. 13, Kwietnia: "Dnia 7. b. m. wyruszyła stąd kolumna ruchoma do Story. Składała się ona z J800 ludzi piechoty, 135 inżynierów i artylerzystów i 250 koni. Po ujściu 8 mil drogi, iozbiła namioty w środku pokolenia Culma i pod pagórkiem, leżącym przy wnijściu do do* liny, przez którą gościniec do Story przeclio» dzi. Drugiego dnia zaraz od rana znajdowaliśmy po drodze wiele lasków, a po przebyciu pięknej doliny, rozbiliśmy nasze namioty o 5 mil od Story w bliskości rzeki Arouch. Mieszkańcy okolic, które przebywaliśmy, najmniejszej nie okazywali niespokojności, a w naokoło leżące wzgórza okryte były pasącemi się trzodami. Trzeciego dnia przybyliśmy do pokolenia Beni Maknea; namioty jego stały pu. stkami; Szeik jeden powiadał nam, ie między tern pokoleniem wybuchła niezgoda. Od czasu panowania Beja Abdallahs, t. j. od 40 lat, żadne się obce wojsko w tej okolicy nie pokazało, i to jest przyczyną niespokojności. O go« dżinie 3 stanęliśmy w starej Bussiendzie i założyliśmy nasz obóz na 1500 metrów za owemi tozwalinami. Tu przybyło jeszcze kilku

innych Szejków z oświadczeniem swej uległości, żałowali jednak, że nie mogli zapobiedz temu, żeby w nocy z kilku flint ognia do o> bozu nie dano. J ak przepowiedzieli, tak się też etalo; wystrzelono bowiem w nocy około 50 razy do obozu, ale szczęściem nikogo nie raniono. Nie spostrzegając dnia 10. żadnego skupiania się mieszkańców, zaczęliśmy czynić przygotowania do uskutecznienia niektórych wymiarów w okolicy Story; czasami słyszeliśmy jeszcze wystrzały karabinowe, ale w małej liczbie; o godzinie 2 urządzono obóz i udaliśmy się z powrotem do Konetantyny. Wzgórza, otaczające małą dolinę ODMJ Zarzou zaraz mnóstwo ludzi okryło; między tymi uka. zali się także i jeźdźcy. Zaczęli oni mocno strzelać do naszej tylnei straży i skrzydeł naszych, - nieprzyjaciel zbliżał się coraz bardziej 1 zairzymał się nareszcie na równinie, gdzie się jazda nasza rozwinąć mogła. Kady Smelasu, Ali-Ben Mubamed, pierwszy stanął na czele swej jazdy i Kabyldw do 12> ki odparł; pluton strzelców przyłączył się do niego, podczas gdy z drugiej strony szereg tureckich tiralierow odważnie na nieprzyjaciela natarł, kolbami i bagnetami nękał i wielką liczbę trupem na placu położył. Odbywaliśmy podróż w dobrym porządku, i Kabylowie Iścigali nas aż do godziny agiej; lecz potem przestraszeni nowe m natarciem jazdy, cofnęli ei<;. Dnia Aroucha; wciągu całej nocy ani jeden Tar nie wystrzelono. Dnia u, widzieliśmy znowu W ciągu drogi pasące siq trzody, i mieszkańcy 0kolie cisnęli siq do nas. Przenocowaliśmy pod pagórkiem Scheik-Bcn-Rouhou i dnia 13. o godzinie 5 wieczorem stanęliśmy w Konstantynie, W stoczonej utarczce mieliśmy-3 ludzi zabitych i 18 lekko ranionych. N apad ten Kabylów zdale się być nieprzełamaną przeszkodą, opóźniającą zdobycie Story. Daje on się wytłumaczyć zamiłowaniem niepodległości, które się pod panowaniemB-jów coraz ba,» dziej wzmagało, gdy ci nie zdolni prz<dsięwziąść co stanowczego przeciw tym góralom; Szeikowie ich w ogóle skłonni są do uległości." Tenże sam dziennik zawiera następujący raport z obozu pod Medjej- Stamina r: "Komendant obozu wysłał oddział jeden wojska do kralu Guerfa. Wyrzuszyliśmy dn. 2i Kwietnia o godzinie 5 z rana i zostaliśmy od pokoleń zawisłych od Medjez-Stammam, jako tez od mieszkańców Oued-Zenati dobrze przyjęci. Po stanięciu na ziemi bnńskiej przyłączyło się do rrae r do 300 jeźdźców arabskich, i chcieli nam towarzyszyć; ale ofiary tej nie przyjęl śmy, gdy zwiedzenie kraju jedynym celem naszym było. Wieczorem obozowaliśmy na granicy Guerfy, pięknego, dobrze uprawnego i lasami okrytego kraju. N oc przeminęła spokojnie. Dnia 22. o godzinie 6 z rana opuściliśmy nasze stanowisko i zwiedzaliśmy okolicę. O godzinie 8 zatrzymaliśmy się dla ułożenia mappy i zbadania równiny le iącei nad prawym brsegiem Qued-el- Haaru. Równina sama okryta była krajowcami, którzy jednakże najmniejszej nawet nieprzyjaźni nie okazywali. Opis kraju tego, uczyniony przez owych ludzi, skłonił nas do zaniechania dalszej podróży, aby uniknąć trudności, jakieby nam pokonać przychodziło. Ogodzinie 8i ztśli znowu Arabowie z pokolenia Arachta- Chaoninzgór; wydawali oni straszliwe okrzyki, i mimo protestacyi mieszkańców Bon Merardu, którzy im wyśli naprzeciwko i o naszych przyjacielskich zamiarach zapewniali, zaczęli do nas mocno strzelać. Odpowiedzieliśmy na to podobnież wystrzałami i cofnęliśmy się zara« - zera w największym porządku; mnóstwo Arabów ścigało nas i strzelanie trwało do godziny 3 po południu. Prześliśmy na powrót przez Oued Cherf i stanęliśmy w Medjez Stararnarze około 7 godziny. Utraciliśmy w zabitych 4 ludzi, a między tymi kapitana od 4, pułku liniowego, trzy oficerów i kilkunastu żołnierzy lekkie odnieśli rany. Z d n i a 7. M aj a .

N a posiedzeniu onegdajszem Izby Parówwspomniał Minister spraw wewnętrznych, iż wychodźcy polscy grozili, źe en m a s s e Francyą opuszczą, jeżeliby postanowienia, którym dotychczas ulegają, i nadal utrzymane być miały, rozumiejąc, źe przez krok takowy Ministeryurn popularności pozbawią. Hrabia Władysław Plater przesłał następnie do redakcyi Monitora następujące pismo: "Łaskawe i dobre chęci, okazywane przez rząd ku wychodźcom polskim przy każdej sposobności, i opieka, której im udziela, wkładają na mnie obowiązek sprostowania mimowolnego zapewne błędu, o którym w jednej z lnianych w sobotę w Izbie Parów rozpraw napomknięto. Błąd ten dotyczy się niby to powziętego przez wychodźców polskich zamiaru oddalenia się z Francyi, gdyby prawa dotychczasowe nie miały być zmienione, Wychodźcy polscy nigdy planu takiego nie mieli; umieją oni gościnność irancuzką należycie cenić, a tak woli prawem zawyrokowanej uporu stawiać nie będą." Rząd drogą telegraficzną dzisiaj miał otrzymać wiadomość, źe infant Don Francisko de Paula z rodziną swoją do Bajony przybył.

W J o u r n a l d u C o m m e r c e czytamy: "Gabinet hiszpański ciągle jeszcze względem pożyczki 500 milion, realów z Panem Aguado się układa. Wysłano teraz Pana Marliani, wiozącego z sobą traktat, któremu tylko na podpisie bankiera zbywa. Pan Aguado dał dowód roztropności, gdy się cofnął. Nazwisko jego w giełdzie Londyńskie] i Paryzkiej nie mogło być wymienionem bez wzniecenia nieufności i sarkania. Przyporanianoby sobie natychmiast, jakim sposobem do swego ogromne' go majątku przyszedł i jak posiadacze papierów hiszpańskich o zgubę przyprawieni zostali. Zdaje się wprawdzie, źe Pan Aguado na pomoc rządu liczył. Chciał względy dzienników ministeryalnych pozyskać, które projekt do pożyczki tej wychwalać miały. Ale któż P an u Aguado za spełnienie tak świetnych obietnic ręczy? Jeżeliby gabinet Tuileryjski rzeczywiście chciał Hiszpanią wspierać, juźby była od dawna ocaloną. Gabinet mógłby jej i ludzi i pieniędzy dostarczyć, Ale jakimźe spo» sobem dobre chęci swoje udowodnił? W polityce czyny dzielniej przemawiają od słów i tylko w czynach tajemnicy sposobu myślenia szukać trzeba. Polityka Francyi Hiszpanii wszystkiego odmówiła; nie chciała nawet Anglii wspierać i udał» się jej kraj ten niejakim wstrętem ku sprawom hiszpańskim nabawić. Tak i obecnie zamiarem Ministeryjum francuzkiego pożyczkę hiszpańską zniweczyć a w ręku Pana Aguado niemylnie na niczem spełznie; petycyja posiadaczy fonde w hiszpańi Udzielimy jej wkrótce a w tenczas świat pozna, w jakim duchu się, tłómaczą," M e m o ri a l B o rde lai s donosi stosownie do pisma z Madrytu, źe wyjazd HrabiToreno do Paryża tylko dopóty odłożony, aż wiadomości od Pana Marliani nadejdą, którego jak wiadomo, w celu powtórnego zawiązania' układów o pożyczkę do Paryża wyprawiono. A ngli a.

Z Londynu, dnia 4. Maja.

Kapitan W o o d zalał się niedawno temu w Izbie niższej, źe postanowienie jedno Komissarzy borów i lasów królewskich zakazuje prostym żołnierzom przechadzać się po parku londyńskim, i dodał, de nie widzi przyczyny, dla którejby żołnierzom nie miano być wolno' wytchnąć sobie w tych ogrodach podobnie jak innym poddanym N. Pani. Znajdują się tam często ludzie daleko podlejsi od prostego żołnierza i czasby już było znieść takową różnicę. «Ja sam, rzekł, zaręczę za dobre sprawowanie się żołnierzy, jeżeli im wstępu do parku dozwolą. " Lord J. Ruasell odrzekł, źe zakaz ten datuje się z czasów panowania Karola I I . ale teraz już nie ma żadnej ważnej przyczyny do utrzymania go nadal. Później oświadczył ie N. Pani rozkazała zakaz takowy cofnąć, , Na ucztę, jaką konserwatystyczni członkowie Izby niższej swemu naczelnikowi Sir R. Peelow! dn. 12. b. m. w tutejazych sukiennicach dać zamyślają, już i 4 L11 o s o b d. eało Margrabia Chandos będzie prezydował. lakźeniektorzy członkowie Izby wyźgiej, mie dzy innymi Xiążę Wellington, do towarzystwa tego należeć chcieli, ale nie przyjęto ich, edy eami tylko członkowie Izby niższej obecni być m }

Z d n i a 5. M aj a.

N. Pani przyjmowała wczoraj na uroczystem posłuchaniu Xiecia Esterhazy; oraz córka X'ę. cia. Hrabina Chorińska, Królowej przedstawień ną została. Gazety opozycyjne bardzo się z tego cieszą ze służbie Anglików w wojnie domowej hiszpańskiej przez zniesienie pozwolenia naborów nareszcie tamę położono, wyjątki bowiem, na które rząd za wnioskiem Lorda Melbourne dla pojedynczych osób zezwolił, zdaniem owych gazet rnałoznaczne, kiedy zapewne nie łatwo się kto znajdzie, któryby był tak nierozstropnym aby takowego pozwolenia szukać, ci zas którzy by jednak tak postąpić miełi, poczytywaniby być powinni za przewrotnych awanturników, z którymi ucywilizowany naród z radością mógłby się pożegnać. M o r . ning- Herald, powiadając, źezliczby lS0CO żołnierzy legii angielskiej w bitwach, przezchoroby i niedostatek około 10000 wyginęło, uważa, że zniesienie rozkazu zaciągów dla służby hiszpańskiej ani parlamentowi, ani pras sie nie zawdzięczamy, lecz tylko niemożności zgromadzenia nowej legii, kiedy w Anglii nikogo znaleść nie można, coby się na nowo chciał stać ofiarą wiarołomstwa hiszpańskiego. Z powodu nadchodzącej uroczystości koro.

nacyjnej składy serwisów złotych i srebrnych dworu królewskiego jirzejrzano i nowy spisano inwentarz. Pokazało się, źe wszystkie w skarbcu · złożone serwisy i do tego należące przedmioty złote i srebrne ogromną surnmę Ij milionów funt. ezt. (około 9 milion, talar) wartują. Jest taro też serwie stołowy ze szczerego złota na 140 osób, zebrany i nabyty po większej części przez Jerzego I V . Niedawno temu Para jednego, Hrabiego Roscommon, skazano policyjnie na 5 szelongów kary, ponieważ na publicznej ulicy tak ste, był upił, źe na nogach utrzymać się nie mógł. Nazajutrz, gdy go Sędzia pokoju badał, nie cbciał zdjąć kapelusza, odwołując się do przywileju swego, jako Par. Posługacz więc sądowy musiał mu gwałtem kapelusz z głowy zrzucić. Nareszcie obżałowany oddalając się, powtórnie do Sędziego pokoju się odezwał: "Jeszcze o mnie słyszeć będziesz; nauczę Cię, co to jest przywilej Para." Na to odpowiedział Sędzia pokoju: "Milcz, jeżeli nie chcesz żebym Cię natychmiast do więzienia wuącić kazał." Febra zaraźliwa Typhus zwana w osiainirn miesiącu w Londynie między uboższą kjassą ludu bardzo grassowała i dotychczas jeszcze nie ustała; K om miss) ja ubogich widziała się przeto w konieczności urządzenia w każdym obwodzie ubogich nadzwyczajnego szpitalu dla przyjęcia osób chorobą tą dotkniętych. Szwecya.

Z Sztokholmu, d, 28. Kwietnia.

Wedle pewnych.donieeitń J. C M. W,Xiąźę N astępca tronu rossyjskiego, nie dotknąwszy się Carlskrony, z Szczecina wprost tu przybędzie.

D, 5. Czerwca W. Xiąźę na statku parowym tu spodziewany, W orszaku jego jest Xiąźę Lieven i jeszcze siedm osób. J. C. M. zabawi w Szwecyi przez 2 tygodnie, podczas których zamki Rosersberg, Tuilgarn i Grip», holm, oraz kopalnie danmorekie zwiedzi, poczerń kanałem g6thskim do fortecy Carlsborg i Gothenburg się uda, skąd nareszcie do Ko« penhag' się zaambarkuje. Słychać, źe nasz Następca tronu Wielkiemu Xieciu wszędzie towarzyszyć będziebzwajbarya. Następująca jest pod dniem JO. Lutego da< towana nota Apostolskiego Nuncyjusza przy Związku Szwajcarskim do katolickiego adminicielka boskiego prawa i jako zWiastunka boskiej woli której jest organem. - Rozważywszy te głó ne niezaprzeczone prawdy, jakież można mieć zdanie o nadmienionym dekrecie, w którym wielka katolicka rada kanton1! t. .Gallen przywłaszcza sobie prawo, d z1,1IesIenI własną mocą" istnącego i od wIekow za Islnący uznanego klasztoru? Czyiii przez takową eamowładność nie targnęła się na święte prawa kościoła; co mówię, nie zdepiałaź nogami powagi Ojca Świętego? Nie zdziwiłożby to każdego, gdyby świecko-katol. ka zwier.zc,hność pozwalała sobie przymuszac zakonnIkow do towarzystwa, któregoby kościół nie uznał, i do ślubów, któreby tenże za nieważne poczytywał? Ale jestże to mniej dziwną i nienaturalną rzeczą, jeźli ta władza sobi pozwal.a znieść instytut klasztorny, otworzyc zakonnIkom ich cele w których przez całe życie zo, .

stawać ślubowali i że się wyrażę, słowamI so, .

boru w Sens, "dać im wolność do zrzucenIa habitu, i wrócenia do życia światowego, pobudzać ich do odszczepieństwa i nauczać pogardzać dekretami papieża a nawet wyrok n:i soborów?" Do tego zmierza (z trudnosclą wyraża to niżej podpisany) dekret wielkie katolickiej rady! - Może zarzucą, że kapItuła w Pfcifer oświadczyła katolickięmu administracyjnemu radzcy, iż prosiła . Swięiego Ojca o łaskę sekalaryzatyi, i z tego powodu owe to« warzyetwo zakonne już za rozwiązane uważała , Lecz pominąwszy, że dekret z dnia 9. Lll:tego nie opiera się bynajmniej na uchwale kapItuły w Pfafer (któtejto ostatniej niżej p dpisany. dokładniej określać nie myśli); tud Ież PO]?J ą < wszy, źe zakonnicy korpora YI katolI kI J, nie magli odstąpić prawa, ktorego amI n e posiadali, widać oczywiście,., że kapItuła I?Je miała nawet zamiaru pozwolIc na prawo znIesienia korporacyi, lecz że tylko w przepisanej sobie formie oświadczyła po prostu swoje postanowienie zmierzając powyższą prośbą do Stolicy Świętej imieniem wszystk ch człon ów . bnónnlnwi CZVtl- kapituły. Azatem uchwała kapItuły zamIast usprawiedliwiania dekretu wielkiej rady, udowodnią owszem onej bezprawność, .al owi m nie czekając w tej mierze postanowIenIa Ojca Świętego, z największym pospiechem przystąpiono do dzieła, rozwiązując to towarzystwo klasztorne, bez najmn-ejszego waru.nku, w ktorymby poznać było można uznanIe praw kościoła. Albo może wewnętrzny stan klasztoru w Pfafer podał dostateczny powód do zniesienia onego? Ale, chcąc w nim znowu zaprowadzić i karność i porządek nie naleźałoż się z przynależną kościelną władzą poroz mieć względem środków, któreby kl sztorowI ogły nadać zbawienną reformę I dawną Jego

stracyjnego radzcy kantonu St. Gallen, względem zniesienia klasztoru w Pfafer: "Niżej wyrażony Nuncyjusz Apoatoleki dowiedział się właśnie o dekrecie, który wielka rada kantonu St. Gallen, katolickiej części, wydala pod dn.

9. b. ni., w którym mniemała się b>ć umocowana do zniesienia korporacyi klasztoru w Pfafer i zarządzenia na przyszłość jego majątkiem. - Postanowienie takowe nie mniej zasmuciło jak i zdziwiło niże) podpisanego, tak pod względem targnienia się na piawa kościoła., któ e to targnienie się ten dekret w sobIe obeJmuje jakoteż nadwerężenia związkowego aktu w artykule 12, który trwałość i majątek klasztoru wyraźnie zabezpiecza. - Niżej wyrażony jako zastępca głowy kościoła pełniąc świętą powinność swego urzędu, n.ie mógł się :"strzymać od protestowania przeCIW zgwałcenIu prawa, które tylko władzy kościelnej przyna!eży, Ażeby zaś proteatacyja ta, oparta na nIezaprzeczonych dowodach, uważaną była w wła* ściwem świetle, mniema być swoją powinnością wykazać to prawo z prawdziwe o jeg? stanowiska. Jakkolwiek uważać będzIemy Instytuty klasztorne, nie podpada żadnej ,wątpli,,:ości ii takowe jako towarzystwa osob, ktore pr ez uroczyste i wieczne śluby poświęciły się Bogu, w skutek tych samych ślubów? bezpośrednio i tylko wyłącznie duchownej wład y podlegać mogą. A jak to pewna, że tylko Jeden jest kościół, który na mocy władzy ?trzymanej od boekiego założyciela, pozwolIł na wzniesienie tych pobożnych zakładów, który im nadał lub potwierdził przepisy karności, który je rozszerzył, przekształcił i utrzymał swoją powagą, tak też .tylko koś ió j dynie « mocowany jeet prawnIe do znIeSIenIa tych e zakładów, jtźli potrzeba tego wymagać będzIe, a to nie dla tego, jakoby trwałość ich lub zniesienie od niego samego zależało, lecz szczególniej z tego powodu, że soby, :"stępujące do zakonu religijnego, ObOWIąZUJą SIę uroczytZOZ L , \ £ o prawa" należą; a p f M . . f t Ani świecką władzą, tylko mocą te, boskie] iV,v któ.ei Jezus Chrystus swojemu kosemTow uuz h t'rozwiazane" być mogą. Dla «ego S żaden eszcze z katolików nie osm.eW s«ę n t o t S e d.enie. jakoby do innej me do; n.J. wviszej władzy należało rozw>ązywać śluby d że et tylko przynależy się wyrok, ażah to in.kie prawo, które w pewnych przy" T . h oliowUiuje, «bnych znowu rozwiąPaf mo e W S m 'pos.anowieniu postępuj Ej dowolne) swej mocy, ale jako objaśni myślić o środkach zaradzenia? Przypuściwszy, mówiąc z Janem Pole;narem na soborze w Bazylei, "ż e gdy w jakiem religijnem towarzystwie wkradną się niektóre nadużycia, jakie się we wszystkich urządzeniach ludzkich zdarzają; czyliź człowiek rozsądny, znajdujący się w ciemne:n miejscu, zagasi przeto lampę, która nie jasno go oświeca, dla tego tylko, że słabe rzuca światło? Azaliż jej raczej nie wyczyści i nieprzywiedzie do dawnego stanu?" - Atoli, zamiast wdania s;ę z kościołem w należyte porozumienie, wołano raczej obejść go, dla uczynicnia samowolnie tego, co (ważnie) tylko przez sam kościół uczynionem być może. Połóżmy, że wewnętrzny etan klasztoru był takim iż stanowczo wymagał rozwiązania, wy, .

rok więc w tej mierze powinien być zostawIOny głowie kościoła i należało jego rozstrzygnienia oczekiwać. Pod jakimkolwiek względem uważać będziemy nadmieniony dekret wielkiej rady, (gdyZ podpisany nie będzie się tu nad powodami rodzaju ekonomicznego za Stanawiał, ponieważ żadnej nie podpada wątpliwości, iż dochody klasztoru były więcej niż dostateczne na jego utrzymanie), bynajmniej go prawnym uznać nie można; owszem uważać w nim należy targniecie się na prawa kościoła, nadwerężenie powagi stolicy apostolskiej a przeto zupełną bezprawność i nieważność. - J eźli pierwsza część dekretu, dotycząca się zniesienia klasztoru w Pfafer, boleśnie dotknęła niżej podpisanego, nie z mniejslem ubolewaniem przekonał się tenże z dru. giej części dekretu, że wielka katolicka rada podług własnego upodobania rozrządziła dobrami tego klasztoru, jak gdyby były jej własnością. Każdemu katolikowi wiadomo, iż dobra kościelne nie są własnością tych, którzy z nich użytkują, ale są dobrami Chrystusa Pana (bona duminka,. jak w świętych kanonach są nazwane), dobra, które mu świątobliwość pra« wowiernych Chrześcijan poświęciła, i do któ rych kościół nabył zupełnego i najwyższego prawa własności. Posiadłości korporacyi' zakonnych nie mają innej natury i własności, jak inne dobra kościelne, członkowie takich towarzystw są tylko ludźmi, którzy z tych dóbr ciągną pożytek, nie zaś ich właścicielami. Z tąd wynika, iż, jeżliby w samej rzeczy jaka duchowna korporacyja isinieć przestała, dobra jej na mocy wiecznej trwałości kościoła nie przestałyby być dobrami kościoła 1 należałyby pod jego nieograniczony zarząd. - Wiadomo, że wevvszystkich czasach tale święte sobory jak i Papieże, pod względem wysokiego przeznaczenia dóbr kościelnych, jak najtroakliwiej pamiętali o u trzymaniu tychże, - że rzucali klątwęna wszystkich, fctórzyby ważyli się obrócić je na inny anie na pierwotnie przeznaczony u« żytek. Jakimże sposobem to się stać mogło, że wielka katolicka rada bez najmniejszego wzgłędu na kościelne prawo własności i bez przyczynienia się powagi kościelnej, sądziła się być umocowaną do "zarządzenia dobrami klasztoru w Pfafer; co większa, że ich nawet do kościelnego nie przeznaczyła zamiaru? Jakim sposobem, gdy wszystkie ustawy szwajcar* skie noszą na sobie piętno nie tykania własności; gdy żadna zwierzchność nie waży się naruszać majątku prywatnego człowieka, wielka rada katolicka nie wahała się bynajmniej rozrządzić dobrami kościelnemi? Toż dla kościoła należy mieć mniej względu i poważania, niż; dla prywatnego obywatela? Azaliż prawo posiadania, przynależne każdej korporacyi, każdemu prywatnemu, tylko dla kościoła nie ma być ważne? Jestże to podobieństwem, aby państwo lub zwierzchność targnęła się na cudzą własność, gdy tak jedna jak druga nie istnieją tylko dla jej o brony? - "O królowie" (możnowładcy), mógłby słusznie mówić Boa« suet dzisiaj podobnie jak za swych czasów, weźcie wszystko, co Bogu poświęcone, pod " . .

wasze opiekę, Dietylko osoby, ale nawet mIeJsca i rzeczy, które do służby bożej obrócone być mają. Bądźcie obrońcami dóbr kościelnych, gdyż one są także dobrami ubóstw .

Pamiętajcie na Heliodora i na karzące ramIę Wszechmocnego, które w niego uderzyło dla (ego, iż sobie przywłaszczyć chciał dobra ko.

ścielne. O ileżto większą jest YlOmnnoea A zostawić te dobra przy kościele, które nieiylko w świątyni są złożone, ale nawet kościołowi dla jego służby i zamiaru przeznaczone i w posiadłość jemu oddane?" - Jakkolwiek znaczne i obszerne być mogą prerogatywy wielkiej, katolickiej rady kantonu SI. Gallen, jednak nigdy ona nie może wykonywać prawa nad własnością kościelną, która do niej bynaj. mniej nie należy, a wskutek wykazanych tu powodów, widać jasno, że katolicka korporacyja przez samowolne rozporządzenie dobrami klasztoru w Płafer, nadwerężyła prawa kościelne i swojemu rozkazowi nadała przez to piętno nieważności. - Jeżeli rzeczony dekret nieważnym jest pod względem religijnym, tak z drugiej strony nieważnym jest ze względu publicznego prawa szwajcarskiego. Artykuł jstty w dokumencie Związku Szwajcarskiego jest aż nadto wiadomy, iżby potrzeba było przytaczać go dosłownie, Istnienie i własność klasztorów są tym artykułem formalnie zabezpieczone, dla tego zbyteczną byłoby rzeczą rozwodzić się nad nim obszerniej. Ustawa jest aż nadso jasna, nadwerężenie jej aż nadto 0twarte i widoczne, iiby tylko na chwilę wątpić można o nieważności uchwały, którą w brew ustawie wydano. - Takie nadwerężenia praw zaktwawiają serce Ojca Świętego, który tern mniej się tego spodziewał, ileźe sluszniejsze rościł sobie prawo do wdzięczności kantonu St, Gallen, mianowicie tej korporacyi, która poprapzając się Ojca Świętego o rozłączenie dyjecezyi St. Gallen od biskupstwa w Chur, a później o wikary jat apostolski, i otrzymawszy do tego pozwolenie, pod warunkiem, aby nie» zwłocznie założyła biskupstwu własne, nietylko że w tej mierze nie odpowiedziała oczekiwaniu Jego Apostolskiej mości, ale nierozważnie targnęła się na prawa kościoła i otworzyła znowu rany, które jeszcze nie były się całkiem zgoiły, - Niżej wyrażony spodziewa się, że wielka rada katolickiej części, jakkolwiek mało zważać będzie nieprawność swego poctępku Z dnia 9. Lutego, z pospiechem wróci do owych sprawiedliwych i religijnych uczuć, które katolicką zwierzchność ożywiać powinny, i w skutek tego odwoła dekret dotyczący się zniesienia klasztoru w Pfcifer, przywróci mu dawne jego prawa, i uzna go za istnący, jakim jeszcze jest w samej rzeczy. Tymczasem niżej podpisany miał sobie za powinność, imieniem Ojca Świętego protestować uroczyście przeciw zniesieniu rzeczonego klasztoru, równie jak przeciw zagrabieniu i zarządzeniu jego dobrami, ogłaszając oraz za nieważny i płonny ów wyjaśniony dekret wielkiej rady. Niżej podpisany prosi nakoniec, by tę notę przesłać do wiadomości wielkiej katolickiej rady, i korzyeia z tej sposobności, zapewniając ją o swojem Wysokiem poważaniu. Nuncyuss Apostolski przy Związku Szwajcarskim. (Podpis.) Arcybiskup Kartaginy. Włochy.

Z Rzym u, dnia 15. Kwietnia.

Król. pruski Poseł przy dworze papiezkim, Tajny Radzca legacyi Bunsen, wczoraj z rodziną ewoją stąd do Niemiec odjechał.

ROZlllaite wiadolllości.

(Nadesł.) - Skorzewo, d. 4. Maja 1838.

-Szanowny X. Andrzej Wróblewski, Dziekan Kollegiaiy, były nauczyciel religii przy gimnazyum Stej Magdaleny w Poznaniu, pleban w Skorzewie, przeżywszy lat 52 miesięcy 4, od dnia 30. Kwietnia godziny 3c ej zrana juz nie żyje. Zgasł właśnie, gdy jako Rządzca parani zwiedzał szkoły powierzone zarządowi ewojemu. Wieść o zgonie kaplatia tyle znakomitego, piorunem rozbiegła się wszędzie, i Hiemasz ktoby nie zabolał, iż mąż ten niespracowany i prze« cały bieg życia dob m ludzkości usłużny, więcej nadal pracować i przewodniczyć nie będzie. Z smutku i przy. wiązania, nie dozwolili kapłani, licznie na pogrzeb jego zgromadzeni, aby na obcych barkach zwłoki tak dostojne do grobu wniesione zostały. Sami je ujęli z czcią i wśród przenikliwego rozrzewnienia przybyłych tu zacnych Poznańczyków, parafian i okolicznych ludów, wnieśli do sklepów skorzewskiego kościoła. Błogo kto po sobie tyle przychylności zostawił.

Szczęśliwy wdowiec. - «Mój kuzyn, Watt y Skot," powiada Walter Skot, w piątym tomie swojego źywotopisa, "otrzymał przed czterdiestu laty jako midshipman na okręcie, stojącym w Portsmouth, posadę. On i dwóch jego towarzyszów bawili za urlopem w kraju, żyli sobie wesoło, strwonili pieniądze, a przy. tern w jednej oberży zostali winni znaczną kwotę. N areszcie okręt dał hasło, że zamyśla rozwinąć żagle, ale oberżyścina rzekła: »Nic z tero, moi panowie, nie puszczę z was arii jednego, póki mi nie zapłacicie, coście winni;" ja* koi nawet postarała się o środki dla przytrzymania swych dłużników. Młodzi marynarze prosili i błagali; lecz to nic nie pomogło; pani Kwikli ani słyszeć nie chciała. "Jakimkolwiek sposobem trzeba mię zaspokoić," rzekła, "rozważcie, jeżeli na przeznaczony czas nie staniecie w okręcie, to nałożycie gardłem." Zasępione twarze dłużników jej zapowiadały, że słusznie mówi. "Słuchajcież, co ja wam zaproponuję," rzekła dalej oberźyścina, "nie będąc mężatką, z trudnością przychodzi roi w tern miejscu prowadzić moje gospodarstwo, potrzeba mi na wszelki sposób zaświadczenia, źem zaślubiona; a zatem tylko pod tym jednym warunkiem wszystkich trzech was wypuścić mogę, jeżeli się jeden z was ze mną ożeni. Który z was, wszystko dla mnie jest jedno, dosyć na tern, jeden z was musi zostać mym mężem, albo do stu czartów! wszystkich trzech każe uwięzić, a okręt bez was odpłynie." Upór. pani Kwikli nie był do pokonania, tym sposobem trzej marynarze postanowili ciągnąć lo> ey, który z nich ma się poświęcić za ich wolność. Los wypadł na mojego biednego kuzyna. Ani chwili nie było do stracenia, poszli do kościoła, a mój młody kuzyn zaślubił oberzyścinę. Powróciwszy z kościoła, młoda mężatka dała marynarzom porządny obiad, po« czem wszyscy na pokład się udali. Okręt odpłynął, a trzej towarzysze przyeięgli sobie u* roczyście, że całe to zdarzenie zachowają w sekrecie; jakoż oberźyścina, której jedynie o rewers zaślubienia chodziło, zezwoliła na wieczne rozłączenie. W kilka miesięcy później,

gdy okręt Sta! w Jamajce, wpadły mldshipmanowi niektóre angielskie gazety W ręce; rnłodzi marynarze właśnie siedzieli przy śniadaniu, Mój kuzyn Watt y rzucił nagle na stół gazetę, zaczął skakać z radości, i zapomniawszy zupełnie, ie złożył przysięgę zamilczenia, wykrzyknął z uniesieniem! »Bogu dzięka! panią Kwi. kii powieszono." I rak było w samej rzeczy, szanowna mistres, która j iż przez długi czae zajmowała się przemytnictwem, została schwy. taną przy kradzieży i na szubienicę skazaną,"o B WIESZCZENIE. Przyjemną mi nader jest sposobn ość zawiadomienia Publiczności w następującym wy« kazie o pomyślnych skutkach odniesionych od lat kijku do końca r. 1836. z corocznego bezpłatnego udzielania tryków właścicielom mniejszych gospodarstw rolnych.

Nazwiska positdzicieli dóbr, którzy baranów bezoplatnie pozwalali.

Radzca Ziemstwa Lipski

Prowincyalny Dyrektor Ziemstwa Grabowski Posiedzicie! dóbr Ludwik Treskow " "Otto Treskow ,1 "Henryk Treskow J O . Xiąię Sulkowski Hrabia Blankensee Naczelny Prezes Najwyższego Sądu Appellacyjnego Frankenberg Posiedzicie! dóbr Licht

10 " "Zaborowski 11 " "Sypniewski 12 " "Oóst *3 Hrabia Bniński Radzca amtowy Teitgen

IchmIeJsce za

mIeszkania.

Niewierz pod Pnie wamI

Łukowo

Wierząka Cbludowo Radojewo Rydzyna Wieleń NiederSchiittlau Dolna .Świ dnica I łowiec Piotrowo Gadki Samostrzel J erka

Powiat.

SzamotuIski

Obornicki

Poznański dito dito Wschows, Czarnków, w Szląsku

Wschows.

Szremski Poznański Szremski Oatrzesz, Kościański

. . >f g? . . a lo .t S c « n 1 . n 8 J3 '5'8 s ra «S .2. C o " "O . S ns " ra n 2-c ;.p c N j1\ U N a C , 3 () 0......-1 a . s

» 77L.I , 22 ao 266* 20 20 257 19 18 33« 4 »4 384 22 22 216 10 10 217 6 6 125 10 10 »45 10 10 226 10 10 359 4 4 50 8 8 177 8 8 272 2 2 26 2 s 46 1 1 33 1 1 4 a 1 i50 1 1 20

Summa I 180 Na rok gospodarski 1837/8 podobne rozdanie I wprawdzie miało mIeJsce: 1) Radzca Ziemstwa Lipski ofiarował . « 2) Prowincyalny Dyrektor Ziemstwa Grabowski ofiarował 3) Pan Ludwik Treskow z Wierząki ofiarował 4) Pan Otto Treskow z Owińsk ofiarował 5) Pan Henryk Treskow z Radojewa ofiarował 6) J o. X ąię Sulkowski z Rydzyny ofiarował 7) Pan Baron Kottwitz z Tuchorzy ofiarował 8) Radzca amtowy Pan Teitgen z Jerki ofiarował 9) Hrabia Potworoweki z Parzęczewa ofiarował ·

Lata.

i835 »831 i83i i83f 1831 i83f -83* .831 183b 1836 1836 18j6 1836 1836 1836 1836 1838 1836

176 j 3381 I w następujący sposób, 17 baranów, 10 >>>> 10 · i 1 o -1 1 o .. 8 M 13 M 1 >3 »

» 4 baranów, 5 " 89 baranów, które między tyluz posiedzicieli gruntów rozdzielonemi zostały. Rezultaty co do jagniąt uzyskanych jeszcze nie są zebrane i będą. w roku przyszłym ogłoszone. ' Miniem przydać zapewnienie, iź tchnący miłością ludzkości zamiar przerzeczonycb Szanownych Obywateli jak z wdzięcznością od interesowanych w tern gospodarzy uznanym, tak przez usiłowanie ich korzystania w naj skuteczniejszy sposób z tego dobrodziejstwa, rzeczywiście osiągniętym został. Dalsze skutki tego wpływu na wzrost kultury gospodarstwa wiejskiego pomiędzy włościanami mogą zaiste dopiero po kilkoletnim przeciągu czasu w rozleglejszym objawić się sposobie; jednakże już le raz widocznym jest kamień węgielny, położony ku polepszeniu jedne] z najważniejszych gałęzi zarobkowości dla posiedzicieli gruntów rolnych tej prowincyi, a przekonanie to upoważnia mnie zarazem do nadziei, ii nietylko Szanowni Obywatele, wspierający to przedsięwzięcie, i w następnych latach czynić to samo będą, ale też, ii dany przez nich przykład szlachetnej o dobro pospolite gorliwości przyjemnym przez naśladowanie z strony innych Obywateli uwieńczon będzie skutkiem. Oczekuję z ufnością uprzejmych w tym względzie zapewnieni Poznan, dnia 8- Maja 1838* Naczelny Prezes Prowincyi Poznańskiej.

Flottwe.ll.

io) Pan Swi'narebi r Dębego ofiarował : » 11) Pan Oberamtman Livonius z Białyofiarował,

Karolina Spannholz zamężna Schlegel wniosła przeciw mężowi swemu, byłemu podoficerowi i Capitain d'armes Benjaminowi Schlegel z przyczyny złośliwego opuszczenia o rozwód węzeł małżeńskich. Zaleca się więc wspomnianemu Benjaminowi Schlegel, aby na wyznaczonym do odpowiedzi na skargę na dzień 3. Września r. b, zrana o godzinie loiej przed Deputowanym, Keferendaryuszem Sądu Głównego Ziemiańskiego Kersten terminie w Izbie instrukcyjnej podpisanego Sądu osobiście lub przez pełnomocnika w informacyą i plenipotencyą opatrzonego stanął i na skargę odpowiedział, gdyż w razie przeciwnym uważanym będzie za przyznającego przytoczone czyny, a następnie stosownie do prawa wyrok wydanym zostanie. Poznań, dnia 35. Kwietnia 1838.

Królewski Główny Sąd Ziemiański.

OBWIESZCZENIE.

Do publicznego wydzierżawienia na trzy lata od Sw. Jana r. b. dóbr szlacheckich Podlesie ko śc ie lne i Zbytka w powiecie Wongrowieckim położonych, wyznaczyliśmy termin na dzień 28. Maja r. b; zrana o godzinie lotej w Izbie naszej instrukcyjnej przed Wielmożnym Kurnatowskim Radzcą Głównego Sądu Ziemiańskiego, na który chęć dzierżawienia mających niniejszem zapozywamy. Bydgoszcz, dnia ro. Kwietnia 1838.

Królewski Główny Sąd Ziemiański«

SPRZEDAŻ KONIECZNA.

Sąd Ziemsko - Miejski w Szamotułach. Grunt młynareki w G r a b o w c u położony a do Jana YVilhelma Kubę małżonków przynależący się oszacowany na 7437 Tal. 10 sgr. 8 len, wedle taxy mogącej być przejrzanej wraz z wykazem hypotecznym i warunkami w Registratur ze, ma być c D ia 24. Września r. b. przed południem o godzinie litej w miejecu zwykłem posiedzeń sądowych sprzedany, Niewiadomi z pobytu wierzyciele jako to: 1) Jan Jerzy i Barbara Elżbieta Kubę małżonkowie eventualiter ich sukcessorowie i następcy, 2) pozostali po Ludwiku Lueck sukcessoroWIe zapozywają się niniejszem publicznie. Szamotuły, dnia g. Ł utec.o 1838; u . fi W i m . w . i M /\. » M I I I . ii.iiMniniiiii .iiiHiwawiH /\. MMHw OBWIESZCZENIE.

Podział pozostałości po ś. p. Bonifacym Drwęskim w Niesłabinie nastąpić mający w skutek przepisów prawa powszechnego <$ 137. i seq. Części I. Ty t. 17. do publicznej niniejszem podaje się wiadomości. Szreni, dnia 1.5. Lutego 1838Król. Pruski Sąd Żiemsk o-mieiski.

Podaje się niniejszem do publicznej wiadomości, ie handlerz Michał Bibo i niezamężna J e a n e t t a J a c o b oboje tu z tąd kontraktem przedślubnym z dnia 8- Stycznia 1838- \> Wspólność majątku i dorobku wyłączyli.

Grodzisk, dnia 20. Kwietnia 1838.

Król. Pruski Sąd Ziemsko-Miejski.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1838.05.17 Nr114 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry