GAZ
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1842.05.11 Nr107
Czas czytania: ok. 10 min.VVielkiego
.. T Ai ęstwa i POZNANSKIEGO
N akładern Drukarni Nadwornej W, Dekera i Spółki. - Redaktor i . 1. Ii tmitotvsiii.
JW 1 O 9 .
W Sródę dnia 11. Maja.
J .8« .
Wiadomości zagranIczne.
Polska.
z Warszawy, dnia 6. Maja. We wtorek obchodzono tu z wielką uroczystością rocznicę Imienin Jej Cesarskiej Mości Alexandra Feodorównej, tudzież Jej Ces. Wys. W. x.' Alexsndry Mikoła I ewny, oraz odłożoną na ten dzień rocznicę «rodzin Jego Ce». W. Cesarzewicza Następcy tronu.
F r a n c y a.
z Paryża, dnia 2. Maja. M owa miana wczoraj przez Arcybiskupa paryskiego w Tinleryach )e!>t głównym wypadkiem dnia tegoż; nie najprzyjemniejsze ona boWCni zrobiła wrażenie i dla tego jej w Monitorze nie umieszczono. Dziennik sporów tak w lei mierze przemawia: »>wiat polityczny troskliwie się wczoraj zajmował móvyą, jaką Arcybiskup paryski miał mieć na spokojach królewskich. Wiadomo, że przed Królem i w lego zamku miewane mowy tylko przez umieszczenie ich w M o n i t o r z e do wiadomości publicznej dochodzą. Jestfo odwieczny zwyczaj, w którym polityka i przyzwoitość na oku miane bywają. I w V?e«»y'samej trudno pojąc, jak można podawać do wiadomoś" i publicznej wyrzeczone doKróla słowa be» jego zezwolenia i jego odpowiedzi. Z zadziwieniem zatem czytaKśmy juś wczoraj reno w jednym ciemnotą tchnącym dzienniku, zwyczajnym odgłosie roszczeń i pochwałek ultra katolickiej koteryi (w U n i - vers) mowę, którą Arcybiskup paryski miał mieć' do kró I a. X. AITre lest mężem zanadto Wielkiego rozumu i zanadto wielkiem uczuciem delikatności przejęty, aby mógł zezwolić na owe niewczesne publiczne ogłoszenie; i musimy przypuścić, że niecierpliwa gorliwość kilku osób przy tej sposobności, podobnie jak przy wielu innych, zamiarów i chęci jego bynajmniej nie poznała. Ale jakkolwiek bądź, umieszczamy dziś bez kommentarza mowę Arcybi« ekupa, lak lak ją wyże) wymieniony religijny dziennik wydrukował. Czytelnicy nasi sarni ważność wznieconych przez nic pytań i mądrość roszczeń, tamże napomkniętych ocenić potrafią. Zapewniaią nas, że odpowiedź Króla była równie niezachwiana i godności królewskie I odpowiadająca, jak i nietykalnym zasadom wolnośei politycznej i tolerancyi religijnej, które tronu lipcowego podstawę stanowią- Oto jest mowa Arcybiskupia: »N. Panie! Opatrzność upodobała sobie w obsypywaniu Cię rozlicznenui dobrodziejstwami. Ona imieniny W. K. Mości narodzeniem się Xiecia uprzedziła, i dała przez to dostojnej rodzinie W. K. Mości, która już yy jego mto nowy przedmiot radości i nadziei. Przemawiając do Ciebie N. Panie, o pociechach reli gii, zwiększymy Twole pociechy ojcowskie. W ciągu ostatniej uroczystości cieszyła się ona widocznym powrotem do swych świętych obrządków. Oby się ten sposób myślenia na łonie naszej ukochanej ojczyzny coraz bardziej rozszerzał i wzmacniał. Jeżeli się życzenia nasze w całej nie spełniły obszerności, sarni się tylko oskarżamy. Ale mimo naszej nieudolności marny Ń. Panie, niezłomną nadzieję. Równie dobre jak złe, którego świadkami byliśmy, nastręcza nam powó d do nadziei. Marny nadzieję na widok dzieł, które wielkoduszna dobroczynność w takim samym podwaja stopniu, w jakim się moralna i fizyczna nędza wkoło siebie krzewi, którą Róg zawsze obok szczęścia i wielkości pozostawia, aby takowym ich znikomość na pamięć przywodzić. Marny nadzieję, spoglądając na przykłady, jakie dostojna Xiężna, anioł opiekuńczy Twego królewskiego domu, krajowi daje.
Pokładamy nakoniec nasze nadzieję w zadatkach, danych z strony W. K. Mości kościołowi przez wybór pobożnych prałatów; w zapewnieniach, lakich nam nie raz udzielić raczyłeś, w Twej gorliwości dla rełigii i niezachwianej woli opiekowania się tąźe. Wzmocnieni temi zapewnieniami królewskiemi, marny nadzieję, że w niezbyt odległej przyszłości będzie w mocy rządu W. K. Mości, w ciągu Bogu poświęconych dni wszelką publiczną zakazać robotę, i że zachęceni tym.potężnym przykładem, wszyscy Francuzi owe święte dni święcić będą. W wolniejszy sposób możność pracowania nad tern, aby serce i umysł młodzieży wykształcić, jest drugidm życzeniem, wvnurzonćm przezemnie Królowi, gdym miał za.Szczyt przemówić pierwszy raz do niego; niech mi wolno będzie, złożyć równocześnie u stóp J ego wyraz wszystkich życzeń, jakiemi dla szczęścia W. K. Mości przejęty jestem." N i e ID c y.
Z H a m b u r g a, dnia 5. Maja.
Dziś rano po godzinie I. wybuchnął na Grobelnej ulicy, zapewne u fabrykanta cygarów, ogień; zajął on kilka palrierui materyałami napełnionych spichlerzy sąsiednich, i z taką się szerzył szybkością, że dziś w południe cała Grobelna ulica w płomieniach stała i jakie 20 domów wraz z spichlerzami, wartości 15 do 20 milionów marków w perzynę obróconych było. - O- godzinie l. z południa przeniósł się ogień na sąsiednią wieżę kościoła S. Mikołaja" która się o godzinie 5tej zawaliła. Pozostała część tejże zupełnie wypalona, podobnie jak i reszta kościoła. Stein- Twiete, rynek Ródingski, rynek Chmielowy, w płomieniach stoją. Giełda z sąsiedniemi domami nie uniknie pożaru, i tylko pograniczną dzielnicę roia sta przez rozrywanie domów ocalić pragną. Na ratuszu pakują najważniejsze papiery i księgi hipoteczne. - N estety już jakie 20 ludzi przy sikawkach >' żołnierzy życie uiraciło, i trudno przewidzieć, jak daleko się ogień za nadej ściem nocy rozlej e. Z H a m b u r g a, d, 5. M aj a w i e c z o r e m .
- Wybuchły zeszłej nocy ogień na Grobelnej ulicy należy do najstraszliwszych, jakie tylko pamięcią zasięgnąć można, a skutki jego nietylko dla tutejszego, ale i dla północno-niemieckiego handlu mogą być okropne. Większa część Grobelnej ulicy po obydwóch stronach, cała Stein-Twiete, polowa rynku Roidingskiego (na zachodniej stronie), część rynku Chmielowego, ulica Neueburg, częścią w gruzach leżą, częścią się jeszcze palą; wieża kościoła św. Mikołaja zawaliła się, ale szczęściem na kościół sarn; kościół jeszcze się pali; także Cremon stoi podobno w płomieniach. Trudno przewidzieć, jak się to nieszczęście ekończy, bo od wczoraj w nocy o godz. 2. wyczerpano do szczętu wszelkie środki ratunku i wszyscy są znużeni. - Teraz o godzinie 6J. przynajmniej wiatr nieco ustaje. Z Hamburga, dn. G. Maja, o godz. 6.
zrana. (Przez sztafetę.) Przeżyliśmy okropną noc. Ogień ciągle się jeszcze sroźy i już całe jądro miasta Hamburga zniszczył. Stara giełda, stary przysionek giełdowy, ratusz, bank, tworzą stos gruzów. Księgi bankowe ocalono. Teraz się pali cały Dreckwall, a jeżeli położona między nim a Nowym-wałem fossa gwałtowności ognia nie wstrzyma, i Jungfernstieg za zgubiony poczytać należy. Wszy« stko ucieka za bramy. Wiele domówminami w powietrze wysadzono i wiele działo wemi kulami rozwalono, aby tylko ogień wstrzymać, ale dotąd wszystko nadaremno. Expedyeye trzech tutejszych gazet podobno także zgorzały, ą więc wątpliwości ulega, czy która z nich jutro wyjdzie i nam ogrom nieszczęścia opisze. Z H a m b u r g a, d. 6. M aj a, z r a n a o g o - d z i n i e 7Q. (Na drodze nadzwyczajnej. ') Po okropnej bezsennie przepędzonej nocy ni * możemy jeszcze niestety nic pomyślniejszego o Hamburgu donieść. Jeszcze ognia nie owładniono ; od 12 godzin huczą nieustannie działa i grucriocą W bliskości pożaru będące d om}' . aby go nowego pozbawić żywiołu. Obawiają się o nową giełdę i kościół ś. 1 'iolra. Nieszczęście i nielad wzmaga ą się z każdą chwilą; wszyscy unoszą życie i dobytek za bramy i B ó g wkrótce nie zlituje i pomocy lnie ieśle, mala pozostaje się nadziejaj siły fizyczne są tu niedostateczne. W dzielnicy naszel (tiensemarkt) jesteśmy wprawdzie jeszcze dość od ognia odlegli, ale i nam niebezpieczeństwo ciągle zagraża od ognia przelotnego. Z Hamburga, dn. 6. Maja, zrana o 9.
Pożar sroźył się przez całe noc z taką gwałtowności?, że już ulica Bohnen i przysionek giełdy, N eueburg, W. ulica Piekarska, ulica Grosskeller, Burstah w stos gruzów się zamie niły. Siary, okazały ratusz, poczęści w powietrze wysadzony, po części przez działa rozwalony, aby szerzeniu się płomieni tamę położyć. Na placu Adolfa, na którym wspaniała nowa giełda stoi, domy z ziemi? równają, ponieważ o gaszeniu ani myśleć. Gmachy poczty i policji w wielkiem niebezpieczeństwie. _Zamieszanie powszechne wezelkie przechodzi pojęcie. Z Hamburga, d. 6. o 2. godz. po południu. W tej chwili pali się stary Jungfernstieg, nowy wał, ulica ś. Janska i t. d. i zdaje, że największa i najbogatsza część miasta bez miłosierdzia Boskiego aż do dnia jutrzejszego będzie jednym, ogromnym stosem gruz ów, bo pomoc ludzka tu odtąd nadaremna. Ponieważ oznajmiono, że towarzystwa ogniowe za straty poniesione odpowiadać nie mogą, każdy ratuie co i jak może, i wszelki porządek ustał. N owa giełda już do szczętu zgorzała. Piękne kościoły św. Piotra i Jakóba w widocznem są niebezpieczeństwie. D o p i s. Ponieważ biura gazeciarskie spłonęły albo w płomieniach stoją, gazety dzisiaj nie wyszły. Z Hamburga, d. 6. o 4. po południu.
Niestety! pożarowi tamy położyć niepodobna.
Aby przynajmniej bansemarkt i nowy Jungfernstieg ocalić, cztery ostatnie do Gansemarkt przytykające domy starego Jungłemstieg, a mię dzy niemi znakomite hotele »miasto Londyn" i wStreita« przez artylerzystów hanowerskich z Harburg przybyłych, za pomocą min w po wietrze wysadzono. Poczta pruska, może o 200 kroków od tego stosu gruzów oddalona, dzisiaj (eszcze listy do Berlina expediuje. Poczta duńska i Thurn-Taxis już w perzynę 0brócbne. Z Hamburga, dn. 6. Maja o 6. godz.
w i e c z o r e m . Nieszczęście nasze jest bez granic. Dekretem Senatu Senator HudtwaljcJcef' władzę dyktatorską ma sobie poruczoną. Artyleryą na parostatkach z Stade sprowadzono, "kiedy wszelki proch w Hamburgu i Altonie do wysadzania w powietrze domów i niszczenia ich już spotrzebowany. Kolej żelazna, która pozajutro urOCZYSCle miała być Otworzoną, przez sikawki z- Bergedorf po« święconą została. Sikawnicy z Altony, Gliickstadt i Lubeki przybyli, ale dla okropnego żaru nic robić nie mogą. N owa giełda pastwę f)łomieni. Dom karny i tak nazwany Spinnlaus w największem niebezpieczeństwie. - Wszędzie widać tłumy uchodzących.
Z Hamburga, dn. 6. o 8. godz. wfecz.
Całe miasto nasze jeden potok płomieni ogarnął. Przy wysadzaniu w powietrze hotelu Streita trzech artylerzystów w powietrze wy« leciało. Na poczcie pruskiej wszystko już upakowano. Sikawki działać ustały; trzecia okropna noc nadchodzi; Bóg nas straszliwie karze; wiatr gwałtowny na wszystkie strony płomienie 4 roznosi. Z Hamburga, dn. 6. o 81. Tej chwili dzielnica miasta św. Piotra w płomieniach stoi. Wiochy.
Z P a l e r m o, dnia 20. Kwietnia.
Zachodzą groźne spory z Holandyą, a to - z przyczyny wstrzymanych przez kapitalistów niderlandzkich a należących się bankowi Apulski emu summ pieniężnych. Słychać, że z powodu tego nawet i do wojny przyjść może. Król teraźniejszy flotę sycylijską na powagę nakazującej stopie postawił i mężni majtkowie tutejsi żadnemu narodowi nie ustępują. Słychać, że Król po zwinięciu obozu pod Kapuą d. 28. m. b. tu przybędzie. Wiadomość o zwołaniu za urlopem bawiących marynarzy potwierdza się.
Rozmaite wiadomości.
Sposób przemienienia w kamień ciał zwie rzęcych. - Wychodzący w Neapolu dziennik Omnibus donosi: »Wiadomo, że przed kilką laty zeszedł z tego świata Florentczyk Girolamo Segato nie powierzywszy nikomu swej nadzwyczajnej tajemnicy petryfikowania ludzkiego ciała z zupetnćm zatrzy» manicm jego gładkości i- barwy. W czasie, gdy nad tą stratą ubolewano, niespodzianie uwieńczoną została umiejętność najpomyśJniejślniejszym skutkiem. Gdyż Dr. Angelo Comi (urodzony w Rzymie r. 1812.), zrobił już w swoim dwudziestym piątym r. w zawodzie fizyki ważne odkrycie, to jest wynalazł sposób przeistaczania wszystkich organicznych ciał w'kamień, i p-óiniej sposób ten wydoskonalił. Doktor Comi, który za pomocą swego wynalazku każde ciało z zatrzymaniem pierwiastkowego kształtu i barwy w przeciągu kilku dni w kamień przemienia, przewyższył nawet naturę, która dopiero w ciągu wieków sama przez się takowe przemiany u urzeczywiszczać skutek bajecznej głowy Meduzy. Za pomocą jego sztuki otrzymują nieżywe ciała czarodziejskie żypie, które je od grobu wybawia; n. p. «petryfikowane ryby i ptaki połyśnemi barwami swemi zdają, się jtnowu wyzywać żywioły w zawody, a na Wf t kwiaty, te Jedno · dniowe królowe, przybierają na nowo swoj e świeżość, kr,óra wszystko niszczącemu czasowi się opie.ca Pseapol będący teraz siałem mieszkaniem tego młodego U zymianina, posiada juz najpierwsze i najszczęśtiwiei wykonane próby tej sztuki. W składzie p r e p a r a t ó w znajdującym się w szpi» talu na przedmieściu L o r e t o , prócz kilku ryb i ptaków, przechowują także chłopca, dwie ludzkie głowy i ciało piętnasto-letniej dziewczyny. Twarz lej mocno śmiercią zeszpecona, zatrzymała tu wyraz i prawdę życia; w otwartych oczach widać ogień, włosy na głowie są miękkie i gibkie, a jak kamień twarde jej członki, zdaje się, fe wyszły z rAki rzeźbiarza, nie z ręki śmierci, która wszysko niszczy. Ciała wielkich, dostojnych osób nie będą ndtad podlegały zepsuciu. Sposób doktora Comi ochroni je od zniszczenia, przetrwają one długie wieki i niezmienną swą twarzą zagrzewać będą do sławy i najpóźniejszych potomków swoich. Comi obawiając się, aby przypadkiem przez zawczesną śmierć jego, świat niebył pozbawiony tego ważnego wynalazku, podobnie jak się wydarzyło z fiłykiem Segato, postara! się, by takowy rzą« dowi w swoim czasie był odkryty. Wielkie łowy wIndyach Wschod n i c h. - »J ournal des Chasseursir zawiera o łowach w lndyach wschodnich niektóre bardzo zajmu ące szczegóły, i tak utrzymuje on, że czarodziejska władza, laką tygrysi wy» wiera na niektóre zwierzęta, jest wIndyach Wschodnich rzeczą niezaprzeczoną. Gdy sarna tego drap'ieznego zwierza spostrzeże, natychmiast jak piorunem rażona lub niewidomą siłą wstrzymana, staie się jak wryta i nie rusza się z miejsca, aż pokąd się tygrys do niej nie zbliży; jestto rzecz tern osobliwsza, jle że ciężki ten zwierz nie lubiący biedź spieszno, inaczćiby jej ułowić nie mógł. Podróżni przydybawszy w lesie tygrysa, odganiają go goreiącemi pochodniami i biciem w bębny. Rzeczą gAdną uwagi jest to, że bądź tygrys czatuje na zdobycz, bądź nasycony, spokojnie idzie drogą, zawsze otacza go pta Uwo, które nad nim wrzaski przeraźliwe wydaje; a mianowicie paw' zda e się być. przeznaczonym do zapowiadania jego zbliżenia się. Skoro p a w' spostrzeże tygrysa * natychmiast zlatuje .się cale stado do jęczącego towarzysza, po»czćra sarnce spuszczają się na ziemię, i jakby z bpiaźni lub uszanowania chcąc ternu srogiemu tyranowi złożyć uroczysty akt hołdu, wszystkie razem roztaczaj ogon kolisty. Strzelcy umiejący korzystać z każdego wypadku, dla zbliżenia się do stada dzikich p a w i ów, ukrywają się za pomalowaną ścianą, na której przybita jest wypchana skóra tygrysa; tym Sposobem zblfżaią się na pół strzału do pawiów i zabijają je.
W księgarni J. K. Żupańskiego wyszedł: Trzeci poszyt Starożytności M*otskich, zawierający D u c h o w i e ń s t w o - ( » 1- i i H s a u» Tamże nabyć można Ulgo tomu Tłumaczeń Antoniego Edwarda Odyńca, cotylko wyszłego.
fOlli ten zawiera: »Korsarza«, powieść Lorda B y r o n a , 1 »Niebo i.ziemię' drama liryczne Lorda B y r o n a, i przedaje się po 9 zlot. pol. Dla abonentów pierwszych dwóch tomów cena ustanowiona za tom oci zltp 8, i wzywa się ich uprzejmie, by spiesznie raczyli go odebrać.
Z powodu, iż wiele szanownych osób, mianowicie skąd inąd przybywających, pyta się bezskutecznie o mnie w dawniejszem mojćrn pomieszkaniu, donoszę jeszcze raz uniżenie, iż mieszkam obecnie pod . \rem 15. ulicy Bramowej. Oświadczam zarazem, iż wszelki« roboty mojego zawodu dobrze i po umiarkowanych cenach u mnie są v\ ykony wane. -Kamiennych pomników grobowych można każdego czasu podług wyboru u mnie tanio dostać. - doznań, dnia '2. Maja 1842. G. H e s s e, rzeźbiarz i sztukator.
Na nadchodzący jarmark .na wełnę poleca swój znaczny zapas dobrego, ciężkiego, oraz cienkiego płótna na wańtuchy po 40, 45 i. 50 funtów ważącego, przyrzekając zarazem »ejumiarkowańsźe ceny. Leiser Mendelsohn w Krotoszynie pod Hatuszejn,
Najlepszy Limburski ser śmietanKo« Wy otrzymał i przedaje po 5 Sgl*. SXtultf B, Ei. Praeyer, przy Wodnej ulcy w d'-mu szkolnym imicnia Ludwiki pod v/Vi 00.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1842.05.11 Nr107 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.