-J

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1843.01.24 Nr20

Czas czytania: ok. 6 min.

(Z RO'J:m. Luou:.)

POJEDYNEK.

'V,jątek z .OlJra1!.ów o8tat-niij hi8spań8hiij moJllo domowej . - Chociaż Hiszpanie niechlt.tnie patrzą na to, gdy c..dzozicllIcy w ich kraju piastują lIr.ldy CJ wllne luh wojskowe, jednakowo mozna zawsze znaleźć w każdym pułku kilku oficerów Icudzoziemców. I tak w Astnryi napotkałem batalion wojska l.ryStynO\tskicgo, w którym było dwoch kapitanów cudzoziemców, Francuz i Polak. Pićrwszy zwał się Wiktor, młody męzczyzna; pochodził z domu znakomitego i tylko gOlliąc za przygodami, wst"Wił by,ł do wojska hiszpailskiego. \'Valeczny, dobrze wychowany, a nawet śiatły - wybornym bylby do towilrzJ'stwa, gd.vby nie jedna wada, ktura go nawet zgubila. Jak tylko przy winie troeI'ę sobic }wdochucił, natychmiast llierozwazne rzucał słowa i obraŁał, nlOze nawet bez zamiaru, swych kolegów. Odzyskawszy krew zinllląt ! 'przyznawał się w prawdzie cluitnie do winy, lecz to go na pliźmćj nic oduczyło od nałogu, i gd.v tyl/"o wydarzyła się nowa sposobność l)odchllliclcnia subie, wnet plótł i brmł po -da wnem u.

Polak CyrzyiJs ki, zupełnie innego był charakteru. lVIt;żczyzna olbrzymicgo ',zrostu, ok ryty bliznami, posiwial w bojach, a jak na polu bilwy, jal,by lew walczył, był gwałtowny i natarczywy. tak W obozie był cichym i lagodnym ui najlepsze dziecię. Oparłszy głoWę na ręku, w milczeniu przesiedział nieraz kilka godzin Czasem tylko ruszył ustami, gdy z lulki Jym przcci..)gilł. Uardzo rzadko kicdy można było slyszeć głos jego; jakg tajemny smutek, tęsknota go trawiła. 'iV ojczyźnie uie uczył się obcych języków, los kazał mu potem służyć w wojsku pięciu czy sześciu narodów, Z których języka, nauczył się był słów wiela. A fak i rozmOwa z uim była dziwna, przeplatał bowil'in słuwami rozmaitych języków. Mając dawną, zażyłą znajomość z dwoma oficerami tego batalijonu, postauowiłem dui kilka u nich w tćj wsi zabawić, abym wypoczął po trudach podróy t którą przez cały tydzień na siodle, na złym koniu odbywałem. Zaznajomiłem się wnet i z Cyrzyilskim, a chociai mała wiosl\a cudzoziemca bynajmnićj zająć niemogła, jednakowo CZas mijał mi tak szybko, ii ° dalsury podr6zy nawet zapomni alem. Co wieczór schodziliśmy się razem, ja, liw Polak, Wikt01" i dwóch lub trzech hiszpaiIskich ofice_ niw, i l)J"zy wazie grzanego wina, zwa\vą toczvliśmy rozmowę. - Od trzech lnb cztćrech dni ściągły się wojska z kilku stanowisk, i roztasowywały się w okolicy wioski naszej. Kilka tysięcy iołnierza rozłozyło się obozem po -sąsiednich 'wioskach, i pod goIćm niebem. O wystrzał karabinowy od naszych placówek, POdSWIęły się przednie straze oddziału karJistowskiego. Obadwa wojska oczekiwały wzmocnienia,. a za dni kilka miano stoczyć ,valną bitwę. Raz w wieczór siedzimy u Don Julijana przy ogromnym stole, przed nami stało sześć sklanic, kazda innego kszlaltu, a pośrodku wielka gliniana waza, z której się dymiło gorące, kOl'zf'nieIU zaprawne wino. Spora paczka cył;arw uzupełniła to wojskowe soirće. - Rozmawiano najwięcej o poruszeniach wojska, czyniono dOlllniemywania o wY1)adku blizkićj bihvy. Pierwszą wazę juz wyprózniono, i właśnie co wnil'siollo drugą, gdy jeden z obecnych rozmowie inny nadał kierunek, zacząwszy opowiadać pr.lypadek, który się przed południem był wydarzył. Jakiś oficer, na pięknym, andaluzyjskim koniu, wysunął się aż po za liniję karlistowską, nie oddalając się bynajmniej od przednich placówek swoich. Naraz koił czcgoś spłos zo n.y skaczc w bok - wznosi łeb w górę, i lotem strzały pęązi w nieprzyjacielski obóz. _ Nadaremnie usiłuje oficer z"Tócić konia. Gdy już na jakich slo kroków zbliiył się do placówek kryslynjstowskich, pada strzał, a nieszczęśliwy jeździec ugodzony kulą, leci na ziemię. VV hij chwili koiI stan..)ł jak wryty, powąchal PalIa, i zwolna podnosił łeb w górę; zclawało jiię jak gdyby żalował S\V(:j płochości. t Kilka zolnierzy zblizyło się do zabitego ofi.

cera, i w tem miejscu, gdzie padł, ł;rób mu -wykopali. I "Ceremonija fa.. t mówił młody hiszpaIJski oficer, przyjaciel Wiktora - »odbyła si-ę prędko, kopali bowiem łylko na dwie stopy w głąb, i w tell dolek położono zabitego, w koszuli, jak gdyby w łóko." powiedział Wiktor - "zwłaszcza gdy u nas o bielizl\ę tak" trudno. Byłoby chwalebną zasługą, gdyby kto odkopal trupa, i zdjął z niego koszulę.n ..Boże uchowaj!« - odezwał się Polak - "pokój umarłym! Taki czyn na złe wychodzi." ..Czy doprawdy? n odpowiedział Francuz; w którym duch sprzcczki i junakieryi się obudził _ ),otoi ja przyobiecuję wydobyć ową koszulę, a co większa, ubrać się w nią - skoro tylko wyruszymy przeciw karlistom.« - Cyrzyński potrząsł głową, nie rzekłszy ani słowa, Francuz napełnił śklenicę i wypił duszkiem. "Pójdź ze mną! zawołał na przyjaciela Don Loui$ - "pomoieŚz mi, gdyi sam musiałbym całą noc pracować. n Młody Hiszpan wahał się przez chwilę; pr0 1 pozycya ta nie ze w8zystkiem się podobała, lecz przyzwyczajony słuchać zawsze odwaiDego kolegi, i teraz zabierał się towarzyszyć mu w tcj wyprawie. Chociai my wstrzymywali ich usilnie od tego przedsięwzięcia, nie chcąc na czas nicjaki postradać wesołych towarzyszy wieczornych, jednakowo od raz powziętego zamysłu, w iaden "pos6b odwieść się nie dali. W końCU myśleliśmy. iŻ to tylko żart Wiktora, że 0badwa u którego z przyjaciół noc przepędzą, i przestaliśmy mówić o nim. Tylko zdawało 5ię, iż jeden Cyrzyński nie mógł zapomnieć tego, co się wydarzyło. Przeciw swemu zwyczajowi połozył lulkę na stole, i mowił więccj daleko, jak to zwykł był czynić - rozgadał się na piękne. Opowiedziawszy nam kilka zdarzeń tak okropnych, że aż włosy stawały na głowie, dodał, iż w ojczyźnie jego, lud przekon;my jest, ii kto tylko grób naruszy, zawczesną śmiercią ukarany bywa. Jeźli winowajca mszami i t. p. nie odpokutuje czynu - nie ujrzy \5łoilca w dniu pierwszcj rocznicy spełnioncj zbrodni, jak to lud wierzy. - Chociai Cyrzyński sam tego nie utrzymywał, jednakowo widać było, iZ przejął się mocno wiarą ludu. Nie upłynęło więcej jak godzina, gdy zakołatano do drzwi - i wbiegł Wiktor w towarzystwie przyjaciela, śmiał się tak w głos, iŻ dawało się, jak' gdyby się przymuszał do tcj uiezwykłej wesołości. ..Szczęśliwie nam się powiodło" - mówił _ "jcdnako'łYo życie stanowiliśmy na kaTtę.

Nasze czaty wzięły nas za karlislowskich rabusiów. Cóż ty powiesz na to?" - a kładąc uJałą paczkę na stół przed Polaka - dodał: "Przyjm ten prezent !ec Cyrzyński rozwiuął paczkę, i wyjął bardzo cienką, lecz krwią zbroczoną koszulę -- natychmiast upuścił ją z rąk. (Dok. nast.) Sprostowaoie. - W Numerze w czorHjszym ( 19.) Goz. Poz. sir. }ao. slup, lewy, w wi..rsz" Ił.

od końca po slawach ..o b s a d z o n y o i e b ę d z i dodoć lIoleiy odselacz, zllaczek (.) odnoszący si" do przyrisku lIa doleonWIESZCZElSlE. Sąd Nadziemiańaki w Poznaniu. J.

Dobra ziemskie Podat olice wraz z przyległościami Ch walczyce. G ąai orowo. Zasutowo i Laski w powiecie Szredskim położone, sądownie na 39,438 Tal. 3 sgr. 5 fen. prócz borów, co do wartości substancyi ró. ""niei sprzedać się majiJcych, których warlo wynosi 13,375 Tal. 16 'gr. oszacowane, majł byćdnia tS. Maja r. 1843. zrana o godzinie 10tej w miejscu zwykłerą_ . posipdzeń sądow)'ch aprzedane. .1t Taxa, wykaz h)'poteczny i warunki W Registrałurze naszej przejrzane być m06ą. Poznań, dnia 28. Września 1842.

O S T R Z E Ż E N l E.

Uwiadomiam szanownych nabywców ę:rllntów po ś. p. ojcu moim Bogumile Buszce, którzy od Leona Maslowskiego takowe ponabywali. iż generalniJ plenipolencyą z dnia 26. Marca r. z. dla p. Masłowskieo przezemnie wystawioną, takową dła zaszłych okoliczności odwołuję: i nie tylko plenipolencvją ale i wszyslkie upowainienia i cessye Masłowskiemu przezemnie udzielone, anihiluję. Tudzici reszlujące pieniądze na sprzedanych powyższych gruntach, ktokolwiek je jeszcze płacić ma. upraszam i przestrzegam, aby takowych nikomu nie \vypłacali, tylko na moje własne ręce i prze7.emnie pokwitowane być muszą. inaczcj narazić się każdy może na nieprzyjemności. Poznań, dnia 22. Stycznia 1843.

J u li u s B u s z k a.

Zamieszkuję w Kórniku w oberzy wdowy P:mi Eichberę;. \l\' EiWA Nł E.

'\Vszystkich debilorów meo zmarłego męża, Król. Radcy handlowego, S t a n i s I a waS yplliewskiego, wzywam niniejszem uniźenie, aby sięnajdłuzej aż do l. Kwietnia. r. b. zswyc" długów uiścili. - Tych, klórzy aż do teo czasu swych dlugów nie zaspokoją, będ'i przymuszona zaskarzJć. l ł ozuań, dnia 20. Stycznia 18..3. Anna Sypniewska.

'.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1843.01.24 Nr20 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry