VVielkiegof li

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1843.09.04 Nr206

Czas czytania: ok. 17 min.

Xicstwap o ZJV AM8KIE G O.

Nakładem Drukarni Nadwornej lP. Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wannowski.

· M %1lI%,

W Poniedziałek dnia 4. Września.

1843.

Wiadomości krajowe.

Z Berlina, dnia 1. Września.

N. Pan następującym Cesarsko- Rossyjskim Oficerom pułku greiiadyerów Króla Pruskiego, t. j. Pułkownikowi i Lowódzcy pułku Sinitt e n, order św. Jana w brylantach, Majorowi Markof, Kapitanom Lamoni i Włossoff i Poruczuikowi Wen d r i c h , order św. Jana, Podporucznikowi T r o n k h i n i Podchorążemu Sehirmann, order Orła czerwonego 4. ki.

nadać raczył.

N. Pan Inspektorowi leśnemu Miiller w Poznaniu przydomek Nadleśniczego (Aorlramlłfr) nadać raczył.

Przy nowem umundurowaniu naszego korpusu gwardyi dowiadujemy się, że oficerowie pierwszego pułku piechoty gwardyi oraz gwardyi przybocznej, otrzymają srebrne szyszaki, a których każdy kosztowa«! ma 90 tar Słychać także, iż z wyższego rozkazu całe wojsko na kaszkietach nosić będzie pruską kukardę narodową, co też zapewne wprowadzone będzie i do służby cywilnej, lOOOletnia rocznica traktatu Verdunskiego, obchodzona była w Niemczech na pamiątkę, że właśnie ukończyło sie 1000 lat, jak państwo Niemieckie utworzone przez Cesarza Karola W.

z ludów różnego pochodzenia i języka, i obejmujące pól świata, podzielone zostało pomiędzy

wnuków tegoż Cesarza, a Niemcy, po krwawych bitwach przez traktat pokoju w Verdim zawarty, wyłączywszy się od tego wielkiego Karolingskicgo państwa, zaczęły istnieć-jako państwo samodzielnie. Pod Lipami założono tu ogromną kawiarnię połączoną z cukiernią i gabinetem czytania dzienników, w której utrzymują 140 różnych niemieckich i zagranicznych gazet i innych pism peryodycznych.

Wiadomości zagraniczne.

Francya z P ary ż a, dnia 25. Sierpnia. Podróż Księstwa N emours po Bretanii zagraża, jak 6ię zdaje partyi legitymistycznej znacznem osłabienie» szeregów ich i tak już mocno przerzedzonych. W miejscach, które były głównemi siedliskami dawnej Chouanneryi, cisnął się zrazu lud przywiązany do starych swoich tradycyi, raczej z ciekawości oglądania Księstwa, ale wnet pozyskała sobie uprzejmość i ludzkość dostojnych gości także i serca, a początkowa cichość ustąpiła wkrótce miejsca prawdziwemu uniesieniu, które Księciu i miłej jego małżonce we wszystkich towarzyszyło krokach. Sama nawet szlachta legitymistyczna, w okolicy owej dość liczna, nowe dała dowody zbliżenia swego do panującej teraz dynastyi. O trzy kwadranse drogi od obozu iheliuskie chyłości góry, panującej nad całą równiną, na której się obóz wojskowy rozpościera. Piękna alea łączy go z wielkim traktem wojskowym prowadzącym do Vannes i Brest. Zamek ten był podobno przez długi czas jednem z najbezpieczniejszych schronień Chouanów, i niejako główną kwaterą licznych Naczelników tychże. W tymto zamku osiedli Księstwo N emours na czas, w którym Książę obecnym będzie w obozie wojskowym. Przybywszy tamże, przyjęci byli przez Hr. de la Chaffoutaine, zięcia jego Pana Trevalec i małżonkę tegoż w sposób dowodzący, że ze czcią ku przeszłej dynastyi bardzo dobrze szacunek dla teraźniejsze') pogodzie można. Ultralegitymisfyczni przyjaciele Hrabiego przymawiali mu, ze Księstwu Nemours Aby t wielką objawia przychylność.

Ale Hrabia odpowiedział na to: »Co ja dziS czynię, to i wy wkrótce uczynicie.« Odpowiedź ta Hrabiego nie podobała się gorliwym zwolennikom zasad legitymistyczuych a jeszcze bardzie'j wzięto mu za złe, żo otwarcie wyznał, iż poznawszy Księstwo oprzeć im się niepodobna. Czas, wielki ten pośrednik, we wszystkich rzeczach życia ludzkiego, wywiera wpływ swój i w tej także sprawie, a wewnętrzne rozprzężenie pomiędzy Legitymistami oczywistym jest tego dowodem. Celem obecnej podróży Pana Thiersa do Szwajcaryi jest zwiedzenie miejscowości, które JIYf. 1799. były widownią operacyi wojennych austryackich i rossyjskich armii pod Ajcyksięciem Karolem i Generałem Suwarowem i Korsakowem przeciw armii francuskiej pod dowództwem Masseny, aby naoczny mieć obraz miejsc tychże do historyi Rzeczypospolitej i Cesarstwa. W podobnym celu bawi teraz P, Mi. thelet w Pryburgu szwajcarskim. Albowiem P, Michelet doszedł w wielkie m swojem dziele historyi Prancyi aż do epoki Ludwika XL, i wystawić naturalnie musi także długie i krwawe walki, które Książę Burgundzki Karol Śmiały z Szwajcarami staczał, a które tak nieszczęśliwy dla niego koniec wzięły, Owoż P. Michelet zwiedzić chce wszystkie pola bitew. We Pryburgu nie zamieszkał on zapewne w tamęfzneirt koliegium jezuickicm, o któiem w dziele już przytoczoucm, mająeem zawierać całą politykę i dążność niebezpiecznego tego zakonu wypracowanćm spoinie z Panem Edgarem Quinct, często'wspomina, i to naturalnie, gdyż właśnie zakład Jezuitów w Pryburgu uchodzi za punkt środkowy, z którego się rozchodzą promienia czynności Jezuitów do Francyi i Niemiec.

Pan Langsdorf dopiero przy końcu Października powróci na swe poselstwo do Rio-Janeiro. Od dnia 1. Stycznia 1830. r. do 1. Stycznia 1840 urodziło się w Paryżu 967,386 dzieci, między któremi 69,417 tak nazwanych naturalnych. W tym samym przeciągu czasu umarło 805,950 ludzi, a 249,167 zawarto małżeństw.

Stosunek urodzeń między chłopcami a dziewczętami jest jak 1 7 : 1 6, lak że dla 16 dziewcząt rodzi się 1 7 chłopców. Z dnia 26. Sierpnia.

Monit eur pari sień donosi, że Książęta J oiuville i Anmale już dnia jutrzejszego z Londynu z powrotem w Hawrze są oczekiwani. Mówią o własnoręczne'm piśmie, które Marya Krystyna przed kilku dniami córce swej Królowej Izabelli przesłać miała, aby ją przestrzedz, żeby poradom Infantki Carlotla, małżonki Don Prancisco de Paula, nie dowierzała. Wszystkie depesze, które dawniejsza Regientka odbiera i które do Hiszpanii poseła, idą (wedle pogłoski) pod adressem gabinetu francuskiego. Opóźnione ogłaszanie depesz telegraficznych, które obecnie nasamprzód na zamek Eu odchodzą a potem dopiero publiczności udzielane bywają, wielkie sprawia nieukoiitenlowanie. Ostatnie nowiny z Barcelony już przeszło 48 godzin przed ich ogłoszeniem w ręku rządu być miały. Pan Mendizabal przybył do Paryża i stanął w hotelu des Princes. Piszą z Tulonu pod d. 18. m. b., że podług wszelkiego do prawdy podobieństwa angielskie okręty wkrótce przed Tunisem się pokażą. Korrespondeneya między Viceadmirałem Oven i angielskim geteralnym Konsulem w Tunis była ostatniemi czasy nadzwyczaj żywa. - Gazety nasze dzisiaj przepełnień? są uwagami nad domniemanym zjazdem Króla Prancuzów z Królową angielską. Sun albowiem z d. 23. m. b. donosi, że Królowa Wik' orya i jej małżonek powracających do Prancyi Księstwo Joiuville dobry kawał drogi na kanale przeprowadzą. Ludwik Pilip z swej strony z sposobności tej korzystać chciał, aby na spotkanie Królowej wyjechać i na pokładzie angielskiego królewskiego Jachtu rozmowę z nią odbyć. Ponieważ obecnie między Prancyą i Anglią nie jedno sporne pytanie zachodzi, prassa oppozycyjna ten mniemany zamiar Króla w niekorzystnem świetle tłumaczyła i mniej pocieszające pobutki mu podsuwała. Wszakże pokazuje się, że podanie Suną było lylko śmiałym domysłem, który się nie ziścił, kiedy Księstwo z Środy na Czwartek (23. do 24.) z Londynie wyjechali, udając się do Eu. Przyczyną tego tak niespodzianego powrotu ma być przybycie Esparlery, którego w Środę wieczorem w Londynie w Mirvart hotelu oczekiwano. Książęta Francuscy, bądź to z własnego natchnienia, bądź w skutek wyższego wezwania, z Ex Rejentem Hiszpanii przy dworze S1. James spotkać się nie chcieli. Przybywszy tegoż samego dnia, kiedy Espartero w Londynie stanął, do Woolwich, oglądali nazajutrz tameczne warsztaty okrętowe i puścili się niebawem do Treport. Powrócili już na zamek Eu i zamyślają jutro udać się do Havru, gdzie pod kierunkiem Księcia J oinville wielka regatte (wyścigi statków) odbyć się ma. - G i e ł d a, dnia 26. N a giełdzie dzisiejszej reakcyja w rentach francuskich nastąpiła. Przyczyną one-j był niespodziany i tak prędki powrót Książąt francuskich z Londynu, w czem przemyśhiicy nasi (zapewne bardzo niesłusznie) oznaki wielkich nieporozumień między obydwoma dworami upatrują.

Anglia.

z L o n d y n u, dnia 25. S ie rpnia. Mowa Królowej od tronu, która wczoraj Parlament odroczyła, ściągnęła na siebie ogromną naganę ze strony dzienników oppozycyjnych. Ciekawą jest rzeczą, jak im dzienniki niiuisleryalne odpowiedzieć potrafią. Główną mowy treścią jest wzmianka o zamieszkach w trzech różnych częściach państwa, a cechą jej jest liiedoslatek pewnych środków, klóreby zamieszkom tym koniec położyły. Polityka oczekiwania i nieczynności Ministrów, jaka się na tegorocznem posiedzeniu pokazała, pochwaloną jest w mowie Królowej; często powtarzane słowa Sir R, Peela «ścisła sprawiedliwość i bezstronność względem Irlandyi« wypełniają miejsce niedostająeych środków rządu. Musiało to naturalnie wywołać największe oburzenie przeciw tym, co mowę te ułożyli, gdyż stronnictwo przeciwne nigdy nie uznaje trudności albo niepodobieństwa stanowczych środków, dopóki o doskonałości własnego systemu jest przekonanem. I tak Morning Chronicie mówir «Nigdy jeszcze nie skończyło się posiedzenie tak nędzną, śmieszną mową, j ak ta, którą uiinisleryum teraźniejsze z bezczelności lub ograniczoności Królowej J. M. cotylko w usta włożyło. Kazano Królowej powinszować Parlamentowi swemu, że przeszedł malutki bil, mający na celu wybudowanie kilku kościołów, tudzież środek Aberdeena zapobiegający niebezpieczeństwom, jakie kościołowi Szkockiemu zagroziły. Oto jest cały rezultat prawodawstwa jednego roku. Reszta mowy jest rozprawą o niepokojach i agitacyach; dwa paragrafy o Walii, a niemniej jak pięć o Irlandyi. Wszakże żaden z tych pięciu nie zawiera ani jednej wzmianki O wykonanym albo ku usunięciu zażaleń irlandskich chociażby zamierzonym kroku. Powiadają Irlandczykom, że agitacya ich wcale nie stosowna, jaka też jest w rzeczy samej, ale nie widzimy żadnego prawdopodobieństwa, iżby od niej odstąpić mieli, ponieważ spowodowano Królowę do wyrzeczenia ministeryalne'j fej deklaracji. Przyczyną próżności tej mowy jest zapewne to, że Ministrowie nie chcą być historykami własnych swych rządów. Doświadczenie ostatnich sześciu miesięcy mało zawiera rzeczy, przy ktorychby radzi się zabawili.« S t and a r d przeciwnie, dziennik ściśle ministeryalny, tak mówi: Mowa od tronu ma coś w sobie nader charakterystycznego, co każdego uderzyć musi. Autorowie jej powściągnęli się od wszelkiej pochwały własnych swych czynów. Jak» kol wiek wiele jest rzeczy, z którychby się chełpić mogli, nie chełpią się jednak; a ponieważ na szczęście niczego płaszczykiem pokrywać nie potrzebują, przeto mało mówią o sobie. Tym sposobem mowa ta przybiera więcej cechę mowy królewskiej, aniżeli zwykłe takowe adressy.« Widzimy więc, że co jednemu dziennikowi naj surowszej nagany jest godnem, w tern właśnie drugi rzetelnych zalet szuka.

Nieszczęśliwy pojedynek między Pułkownikiem Fawcett a szwagrem jego, Porucznikiem Manroe, zajmuje jeszcze dzienniki tutejsze.

Wątpią jednak powszechnie, aby rząd tak prędko przedłożył Parlamentowi prawo o pojedynkach. - T im e s wyprowadza wszystkie po budki ludzkości i religii do wałki przeciw pojedynkom, i sądzi, że nasze czasy, które już tyle własnych grzechów i głupstw znosić muszą, powinnyby nareszcie porzucić przynaj - mniej tę niedorzeczność wieków średnich, O której Grecy i Rzymianie nic nie wiedzieli. Jednak przyznaje tenże dziennik, że tu prawa nie będą dostateczne, ale je poprzedzić powinna zmiana w konwencyonalnych pojęciach społeczności. W teinże piśmie występuje jeden oficer w obronie germańskiego pojedynku. Ko jakiż wybór, mówi on, ma żołnierz w podobnym przypadku? Przed kilku miesiącami angielski oficer w Cap musiał się podać do dynńssyi, ponieważ z powodu nieprzyjęcia wyzwania na pojedynek, żaden z kolegów służyć z nim nie chciał. Jcstto wprawdzie zbyt surowo, odpowiada T i m e s; ale dla tego właśnie cenia wyzwania niż do przyjęcia. Francuzki C h a r i v a r i zajmuje się takie te'm zadaniem.

Chartyści są już zupełnie martwi, bez oznaki życia; egoizm ich zabił. Ponieważ stronnictwo to było ubogie i liczyło tylko kilku światłych i pożytecznych ludzi, przeto ci kilku prędko się wynieśli i żyli polem kosztem innych. Chartyści jako stronnictwo upadli, ale zasady ich istnieją jeszcze i stały się wiarą prawie całej klassy robotników, a nawet w korzeniły się głęboko i w klassy średnie. Explozya gazu w Clerkenwell daje nowy dowó d, jak są zaniedbane publiczne środki bezpieczeństwa, skoro się nie dotyczą pospolitych przestępstw. Z jednej rury gazowej, przepro - wadzone) przez wielki kanał odpływowy, wymknął się gaz i zapełnił kanał; w skutku tego rozeszła się w okolicy smrodliwa woń, wszyscy mieszkańcy skarżyli się od kilku dni na ogromny smród. Dla czego, zapyta się każdy, nie zbadała zaraz polieya przyczyny tego? Kompania dostarczania gazu jest towarzystwem prywatnem, a polieyant jak prawie każdy inny Anglik, miałby sobie za grzech, aby coś uczynić, na co nie otrzymał polecenia. Powód explozyi był laki, że kłoś zapaliwszy fajkę, rzucił palący się papier przez małą kratę przy ulicy w kanał odpływowy, od czego zapalił się gaz. Ogromny huk słyszano w całem mieście, a w 40 lub 50 domach potrzaskały się wszystkie okna.

Z dnia 26. Sierpnia.

N agły odjazd Książąt francuskich zadziwił tu mocno i sprawił nawet na giełdzie ruch, ponieważ rozliczne o tym krążyły pogłoski. T i m e s powiada, że Kroi Ludwik Filip, usłyszawszy o mniemanym zamiarze Królowej przedsięwzięcia wycieczki na morze i zbliżeniu się jej ku brzegom Fraucyi, synów swoich wysłał, aby ją na rozmowę na brzegi te zaprosić. Książęta spełnili zlecenie ojca, zasiali jednak Królową odroczeniem parlamentu tak zajętą, że wspomnianej czki teraz odbyć nie mogła; odwiedziwszy więc wycie Woolwich powrócili. Historyja ta (dodaje T i m e s) tłómaczy się łatwo przez znaną «courtoisie« Ludwika Fiiipa i jest bardzo do prawdy podobna. Hiszpania.

O teraźniejszym stanie Hiszpanii zawierają jeszcze źródła angielskie, różniące się znacznie, jakeśmy wspomnieli, od źródeł franeuzkich, co następuje: »A s p i r o z widzi się być zapomnianym, odepchniętym, i uważany już jest za niebezpiecznego m a l k o n t e n t a. Działalność Caballera jest zupełnie sparaliżowana. Dekret rządowy rozpuszcza wszystkich popisowych z r. 1836, co właśnie nie wielką jest łaską, ponieważ czas służby tych ludzi i tak już upłynął. Tysiące popisowych z późniejszych lat dopominają się także uwolnienia; inne bataliony opuszczają bez rozkazu Madryt i same się rozwiązują. Żołdu już nie staje, żołnierze szemrzą i słychać niezadowolonych oficerów, z których każdy chciałby być Generałem, jak publicznie objawiają niechęć swoją. N a półwyspie umieją rządy obalać, a naczelnicy stronnictw nie dadzą tej umiejętności długo niepotrzebnie drzymać. Ważną trudność napotykają już nowi moderadowie: prowineye nie mają ochoty znosić to położenie, które oni razem z niemi wywołali. Przy całym ich wojskowym tryumfie i pozwalając ministerstwu L o p e z a w Madrycie przedstawiać sztuki maryonetek, odkryli oni, że z Juntą centralną, jakiej żądają prowineya katalońska i inne, - Junty mają także ochotę kosztować jeszcze trochę dłużej słodyczy samonładztwa, - że mówię z Juntą centralną będą mieli wielkie I rodności. Młodzi moderadowie spodziewali się, że od szybko zwołanych Kortezów pozyskają pełnoletność Krolowe'j, jej zamęźeie z Księciem Aumale, i pochwalenie wszystkich rozporządzeń rządu narodowego. Ale z Kortczarni lak jak z Juntą cenlralną nie obejdzie się bez przykrych sporów: republikanie, cxalladowie, karliści, fueryści zgłoszą się do podziału zdobyczy, a w końcu okaże się, że ktystyniści, zrobiwszy powszechne zamieszanie, nie uzyskają przecież większości. J eden punkt, w którym się zgadzali: «Precz z Espai lerem!« jest już osiągnięty: ale jak się księżyc odmienia, lak leż tu pewna, że hiszpańska polityka rewolucyjna inną przybierze posiać. - Armia hiszpańska stała się teraz niebezpieczną maszyną; nie ma ani dowódców ani karności wojennej. Zagraniczne in ziołem okupiono w niej przyrzeczenie, że nie będzie walczyć, i biada (emu, ktoby leraz chciał ją do tego zmUSlC. N a rv a e z był już zmuszony własną ręką zastrzelić dwóch oficerów, którzy za prędko z miejsca wyruszyć chcieli. Dla przeszkodzenia gwałtownemu rozproszeniu się wojska, przyobiecano tymczasem żołnierzom dwu - miesięczny żołd jako gralyfikacyą. «

Z P ary ż a, dnia 25. Sierpnia.

Tygodniowa sztafeta przywiozła nam dziś wiadomości z Hiszpanii; madryckie z dnia 20, a barcelońskie z 19. t. m, E s p e c t a d o r z d. 18., utizyinywał, że Królowa Izabella wraz aby ją ztamtąd do prowincji Basków zawieść, gdzie ją z cudzoziemcem poswataćmają. G a c ę ta z dnia 19. zadaje Espectadorowi fałsz, mówiąc, że podróż ta dla zdrowia podjętą została, za radą lekarzy. Również krążyła pogłoska, że na zgromadzeniu wyborców w salach Columny tak gwałtowna powstała sprzeczka między partyą postępową a umiarkowanymi, że nawet ostatnich z krzykami: zdrajcy, dworacy! za drzwi wyrzucono. E c o dei Coinercio, które jest odgłosem liberalnego odcienia Don Franciszka de Paula, twierdzi, że cały ten krzyk powstał tylko ze sporu o słowa między dwoma osobami, z których jedna sprawy Espartery, druga zaś nowego rządu broniła. Gdy się więc dwie te osoby tak mocno z sobą kłócić zaczęły, że reszta przytomnych zrozumieć nie mogła tego, co na posiedzeniu czytano, zaczęto na nich wołać: wychodźcie! To jest szczera prawda, mówi E c o dei C o m e r c i o.

Municypalność madrycka oświadczyła, że przy następnych oborach zupełnie będzie neutralną. Gabinet Lopeza zajmuje się jak najczynn.ej, prościej i oszczędniej urządzić wewnętrzną administracją, której Espartero tak mocno zaniedbał. W departamencie wojny także nadzwyczajny ruch panuje. Mówią o znacznein zmniejszeniu siły zbrojnej, chociaż postanowienie ministra wojny z dnia 17. t. ni. nakazuje wybór rekrutów w liczbie '25000 ludzi na rok bieżący. Chcą powoli wojsko zupełnie biedą i przekupstwem rozpuszczone, nowymi żołnierzami zastąpić, i nowego mu i lepszego nadać ducha. Podług I m p a r c i a l a z dnia 19. Barcelona pi zez cały ten dzień tak była spokojną, iżby się nikt nie mógł domyślić, że w tern lak lu dnem mieście Junta jest z rządem w zatargach. Goniec dzisiejszy żadnych nam ważnych wiadomości z ISarcełony nieprzywiózł , wszystko to już wczoraj na wieczór było w Messager. Telegraficzne doniesienia z Barcelony, utnieszczone w wczorajszych wieczornych dziennikach, będące same przez się dość ciemne, wyjaśniają się wiadomościami z slolicy katalońskiej, któreśmy dzisiaj na zwyczajnej drodze aż do d. 19. otrzymali. Pułkownik Prim, którego z początku mieszkance Barcelony bardzo niechętnie przyjęli, zyskał znów przez czynne swoje umowy, przemowy, proklamaeye, krótko mówiąc, przez swą zręczność i piękne słówka, trochę wziętości u demokratów barcelońskich, którzy go przybywającego przywitali okrzykiem: «Śmierć Renegatowi!« Dnia

19. udała się depulacya od Junty iAyunlamienta do cytadelli, do Generała Arbuthnot z tą propozycyą, aby komędę złożył w ręce półkownika Prima i Barcelonę opuścił; Junta zaś z swej strony jest gotową po drugi raz wyrzec się władzy rządowej i przesiać znowu na głosie radzącym. Junta jednakże zawarowała sobie wszelkie sposoby, którychby później w sprawie J un ty centralnej użyć chciała, oświadczając prócz tego, że chce batalion ochotników pod bronią zatrzymać. Generał A r b u t h n o t naradziwszy się z swymi oficerami względem tych propozycji, odpowiedział zupełnie odmownie, oświadczając oraz, iż w przypadku napaści bronić się potrafi. Mimo to jednak Brygadier Moreno de la Penias Kommendant cytadelli zarzucał Generałowi Arbu thnot, że nie dość okazał stałości i mocy wobec J un t y . W skutek tych zarzutów obadwaj oficerowie tak gwałtownie się z sobą starli, że Kommendant natychmiast cytadellę opuścił i wsiadł na parowy statek francuzki. Junta przeczącą odebrawszyodpowiedź, postanowiła z własnej wszechwładzy mianować Pułkownika Prima Generał- Kapilanem Katalonii. - Tu dotąd dochodzą dzienniki barcelońskie. Z telegraficznych doniesień widzimy, iż ugoda jakaś stanęła, na mocy której Generał Arbuthnot pozostaje na czele wojskowego zarządu, a Pułkownik Prim dostał kommende batalionu ochotników, dopóki depulacya, którą mają wysłać do Madrytu, nie przyniesie ostatecznego postanowienia rządu. Wszakże ta ugoda nie została, jak się zdaje, urzeczywistnioną, gdyż widzimy z ostatniego telegraficznego doniesienia, że jej jeszcze dnia 22. nikt nieogłosił, i że twierdza Atarazanas, którą na mocy tej ugody wojska GeneJa Arbuhnot zająć miały, w tych dniach wciąż jeszcze była w mocy batalionu ochotników.

Z Kadyxu odbieramy wciąż doniesienia, które nam przedstawiają usposobienie tamtejszych mieszkańców jako bardzo niepewne i wzniecają obawę nowych rozruchów. Stronnictwo Espartery jest w Kadyxie bardzo mocne; już nawet było kilka scen burzliwych, które spowodowały Generała Figueras, Gen.Kapitana Andaluzji do ogłoszenia nowego, nader surowego bando Ktoby bezpośrednio lub pośrednio działał w duchu nieprzyjacielskim przeciw obecnemu rządowi, ten ma być niezwłocznie stawiony przed komissyę wojskową 1 skazany na śmierć.

P a ryż, dnia 26. Sierpnia. - Depesza telegraficzna z Hiszpanii: Perpignan, dnia 25. Sierp, o 11 'przed m. b. polepszył się. Władze prawne funkcyj e swoje znowu objęły. Junta w istocie była rozwiązana. Prezes i kilku jej członków do Madrytu się udali. Prowincya Barcelona przeciw Juncie się oświadczyła.

Pr im wyrzekł uroczyście, ze wspiera mlnlsłeryjum Lopeza. Czekano co chwila 8 batalionów w Barcelonie. Generał Arbuthnot był Jeszcze w warowni. Podał się do dymissyi.

Szwajcarya.

Z Lucern u, dnia 17. Sierpnia.

Policya tutejsza zakazała w teatrze prżedsta * wiać znaną operę R o b e r t D j a b e ł . Persy a.. Z Konstantynopola, d. 2. Sierpnia.

Ostatnim trebizondskim parostatkiem otrzymaliśmy lisly z Teheranu i Erzerumu. Według nich Szach perski udał się rzeczywiście do kąpieli, ale tylko z małą wojskową eskortą. O poruszeniu zaś ku granicy tureckiej lub ku Hera - towi nie było wcale mowy. Zdaje się więc, że reprezentant angielski w Teheranie, Pułkownik Sinei, nie dobize był zawiadomiony, gdyż Szach dalekim będąc od zamiaru walczenia z Turkami lub innym zewnętrznym nieprzyjacielem, ma jedynie na celu zwalczenie wewnętrznego nieprzyjaciela, t. j. podagry, przez uzdrawiające kąpiele w Reszt. Do Erzerumu przybył Szeik z Mohamry dla przedstawienia tamecznej Kommissyi praw Persyi do własności tego miasta, i wykazania szkód, jakie milicya turecka zrządziła Persom w tein mieście zamieszkałym.

ROZlllaite wiadolllOŚci.

MALARZ Z Piz y.

(Dokończenie. ) Księżyc siał łagodne światło na miasto Pizę; w srebrzystym blasku jego kołysały się wody Arna. Z upodobaniem przeglądały się w falach marmurowe po obu brzegach pałace i odbijał się most marmurowy, na którym stał Giotto. Cisza panowała wokoło.

«Precz z moich oczu, precz z mojej duszy wszelkie kształty piękności, nie uśmiechające się do mnie!« To rzekłszy, puścił się Giotto i biegi co mu tchu starczyło, aź nakoniec stanął przed zaklętym domem Malfea. Spojrzał w lewo i prawo, wokoło żywej duszy nie zobaczył; natężył słuch, lecz go odgłos żadnego ruchu ani szelestu nie doleciała tylko rzeka spaniale szumiała,

N ie użyto szczególniejszych środków, aby ciekawym wzbronić wstępu do pracowni Malfea; ogłoszony zakaz i bojaźń ludu, zdawały się być dostateczne. Nikomu ani przez myśl nie przeszło, ażeby się znalazł śmiałek, któryby w odwiedziny wdarł się do zaklętej komnaty. Dla tego nie było trudno usunąć przeszkody, które przystęp do obrazu wzbraniały. W kilku chwilach stał już Giotto w miejscu, skąd obłąkany uciekł Malfeo. N a okna były spuszczone gęste firanki, zimna dreszcz przejęła Giotta; tylko dwie osób widziało ten obraz, i obydwie srogo ukarane zostały: Malfeo stracił rozum, a drugi już się w życiu swojćm nie zaśmiał! Cały wiek upłynął, a grobowej ciszy tej izdebki, żaden głos ludzki nie przerwał! Giotto chciał oświetlić cokolwiek pracownię, chwycił za firankę - zbutwiała i od molów pogryziona, rozsypała się w kawałki. Księżyc nadzwyczajnie jasuem światłem spojrzał przez okno do Izby, promienie jego padły na obraz «żony szatana!«

-5> * 4Jakby piorunem rażony, padł Giolto na ziemię. Okiopny widok przeraził go do głębi duszy. Dopiero po długiej chwili natężywszy ostatnie siły, powstał z ziemi; odwrócił oblicze od obrazu i nie spojrzał nań więcej. Powoli i ciężkim krokiem, jak gdyby srogo raniony, wlókł się przez ulicę, a po drodze ani zważał, jak w C a m p o S an to *) cudnie łamało się światło księżyca po nagrobkach z białego i czarnego marmuru. Szedł przez most marmurowy L u n g - A r n o, i nie widział ani srebrzystych fal rzeki, ani pałaców bladein światłem uroczo oblanych. Gdy wszedł do sn ej pracowni, rzucił się natychmiast na łoże i w twardy sen zapadł. Śniło mu się, iż stoi przed 0brązem Malfea, a gdy się odwraca, zjawia się między nim a drzwiami czarna postać. Drży na całćm ciele i nie śmie ani się cofnąć ani istna przód; w te'tn postać przystępuje do niego 1 mówi: »1 mnie taki sam obraz odmalujesz.« Tej samej nocy, w owej części miasta wybuchł ogień i zaklęty dom Malfea obrócił w perzynę. Wprawdzie Giotto widział obraz, który widzieć chciał i przypominał go sobie dokładnie; jednakowo zlecenia hrabiego Peruzzi wykonać nie zdołał. Po całych godzinach siedział przed pięknemi obrazami swego pęzla, ponuro wlepiał w nie oczy, zapomniał nawet, że jest malarzem. - Jednego wieczora gdy lak zatopiony w pracowni siedział a mrok coraz więcej

*) Cmentarz pelea starożytnych rzymskich urn i sarkofagów.

zapadał, zameldowano nieznajomego mężczyznę, mówlc nieznajomy - »ze W twojej galeryi SiGiotlo przyjął go z zwykłą uprzejmością. Twaiz gnor, mieszczą się arcydzieła kobiecych pięknonieznajomego chociażby ją piękną nazwać było ści; jednakowo żaden z tych obrazów mnie zumożna, miała w sobie jakiś dziwnie niemiły pełnie nie zadowalnia. Wszędy widzę brak wyraz. Giotto zapylał, czy te odwidziny ma jedności; mając tyle przecudnych wizerunków, przypisać sobie jako artyście. zapewne nie trudno ci będzie zebrać to wszy»Signor Giotto,« powiedział nieznajomy, stko, cze'm się każda z tych piękności szcze»jesteś w całej Pizie najsławniejszym kobiecych gólniej odznacza, w jeden ideał 1 utworzyć wdzięków malarzem.« jeden obraz, któryby odpowiedział moim żyGiolto się przeląkł; zdawało mu się, jak czeniom. Za tę pracę czeka ciebie nagroda, gdyby kiedyś słyszał głos nieznajomego. jaką tylko sam wyznaczysz. Oto patrz Signor!« »Zlecenie moje,« mówił dalej nieznajomy, powsIał i z lampą w ręku prowadził malarza w »jest wielkiej wagi, a tylko jest jeden Giotto, kolo galeryi. »Usla tego porlretu - a oczy któremu powierzyć można wykonanie kobiecej tamtego - bardzo mi się podobają; kształt tej piękności.« twarzy, jest przecudny, w owym tam, jak pięMalarz wolniej odetchnął, mniemał, iz to kne są włosy i czoło; w tym tutaj, nos i podnie będzie podobne zlecenie jak hrabiego Pe- bródek, są prześliczne.« I tak dalej wyliczał ruzzi. Zapytał, czy obraz ten ma być utworem piękności pojedynczych obrazów; w końcu dofantazyi lub też portretem. dał: »Nic Signor nie będziesz miał do czynie»Pęzel twój, Signor, z własnej Pantazyi u- nia, jak tylko te rozrzucone piękne rysy połątworzy zapewne ideał piękności; jakie przezna- czyć w jedne całość, a ja ręczę, że pożądany czenie będzie tego obrazu, jest rzeczą obojętną.« dla mnie skulek uwieńczy twe usiłowania.« Giolło uważał, iż gdy nieznajomy wymawiał Nadaremnie zapewniał Giotlo nieznajomego, osIatnie słowa, rysy twarzy jego ostrzejszy ze z takiego zestawienia szczegółowych wdzięprzybrały wyraz. Prosił, aby nieznajomy ra- ków powstanie obraz zupełnie chybiony. Nieczył się jaśniej wyrazić. znajomy upierał się przy swein żądaniu i radził »Obraz, który sobie mieć życzę, wymaga malarzowi, który się tej pracy podjąć nie chciał, całego twego talentu. Mnie potrzeba najdo- aby, skoro ukończy jedną część twarzy, przyskonalszego ideału kobiecej piękności. Czyli krył ją natychmiast, tym sposobem nie będzie przyrzekasz mi Signor utworzyć takowy?« się mylił w oddaniu części następnej; i tak niech »Być może«, odpowiedział Giotto. Powstał, czyni aż do ukończenia obrazu, który ma powziął w rękę stojącą na stole lampę i oświetlił zostać zasłonięty, dopokąd aż on nie przyjdzie wiszące na ścianach obrazy. »Mam tu galeryę i obrazu nie odbierze. Nieznajomy tak był narozmaiłych piękności, podług życzenia możesz tarczy wy, a co do nagrody, tak hojny, iż Giotsobie Panie wybrać.« to, który dość lubił złoto, dał się namówić, »Oto jest« - mówił, »wizerunek najpier- j przyrzekł doświadczyć tego planu. - Nicznawszej w Pizie piękności, dziedziczka z domu jomy go pożegnał, przyobiecawszy przyjść po Landfrandecci; lub - może się Panu podoba obraz za dni czternaście.

ów portret margrabiny di Palvolo? Przyznasz Już następnego ranka rozpoczął Giotto robotę, mi Signor, iż obiedwie są bardzo piękne?« a chociaż nie spodziewał się pięknego obrazu, »Prawda, obiedwie są piękne« - odpowie- jednakże w przepisany sposób wiernie postępodział nieznajomy - »lecz ta, jest jeszcze za wał. Zaczął od wierzchniej części twarzy, końdziecinna, nie rozwinięta piękność, tamta zaś, czyi całkiem każdy rys pierwej, nim drugi rozprzeszła już zenit lat młodych, doskonałości począł, i przykrywał pilnie to, co wymalował, nie widzę.« Tak wykonał cały obraz, a dzień, kiedy miał Giotlo mniemał, iż wyrok ten za nadto był przyjść nieznajomy już się zbliżał, ostry; poprowadził dalej gościa, a stojąc przed Ale przez cały ten czas z duszy Giotta nie innym, obrazem, rzekł: »Może ta piękność wię- ustąpiła ani na chwilę pamięć owej nocnej przecej się podobać będzie, jestto portret Signory chadzki do mieszkania Malfea, ani też owego Albacoini, która zawróciła głowy wszystkim okropnego obrazu. Nadaremne były jego usimężczyznom Płorencyi. Wszak te oczy są Jowania, aby zatrzeć wszelkie wspomnienie, najpiękniejsze, jakio kiedy tylko kto widział.« Nieraz w chwili, gdy najczarownicjsze postacie Żaden obraz nie mógł zadowolić nieznajome-niękności unosiły się przed jego fantazyą, nago, Zwidziwszy z Giottem całą galeryę, 0*5 AII głęHyydalo urn się, jak gdyby światło księżyca dwaj znowu usiedli. »Przyznaj ę« - pp£zął padata przez okno na przebrzydły obraz Malfea»

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1843.09.04 Nr206 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry