GAZETA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.01.16 Nr13

Czas czytania: ok. 20 min.

VVi elki e goli tW"a POZNANSKIEGO

Nakładem Drukarni Nadwornej W Deliera i Spółki. - Redaktor: A. Wannoaski.

13.

We Wtorek dnia 16. Stycznia.

1844*

OGŁOSZENIE.

Ponieważ dotychczasowe śledztwa względem wystrzału, który podług zeznania kilku do orszaku N ajj. Cesarza Rossyjskiego należących urzędników przy przejeździe przez Poznań dn. 19. Września r. z. padł do ich pojazdu, pewnego nie wydały rezultatu, jestem więc spowodowany do wyzuaczenia niniejsze'm nagrody Tysiąca Dukatów terna, który o sprawcy, co z ostro nabitej broni do pojazdu strzelił, w tak wiarogoduy sposób doniesie, iżby tenże do odpowiedzialności i kary mógł być" pociągniętym. Poznań, dnia 16. Stycznia 1844.

Naczelny Prezes W. X. Poznańskiego Beu2mnann.

Wiadomości krajowe.

Z Berlina, dnia 11. Stycznia.

N. Pan powrócił z Magdeburga.

Wiadomości zagraniczne.

Rossya.

z P a ryż a, dnia 2 1. S tycznia. G r e t s c h p r z e c i w C u s t i n e . (dal. ciąg. ) .- Na stronie 294. mówi P. Custine o więzieniach na fortecy: »Nie pokazano mi tych więzień; są ciemnice pod wodą, ciemnice pod dachami, wszystkie zapełnione ludźmi . . . .Ka

żdy szelest zdawał mi się jękiem; jęki wydawały kamienie pod mojemi nogami, a serce mOJe rozdzierał odgłos naj straszniej szych kar, jakie kiedyś człowiek na człowieka wymyślił. Ach! opłakany jest stan więźniów tej twierdzy.

Sądząc o stanie Rossyan pod ziemią więzionych według stanu tych, co po tejże ziemi chodzą, dreszcz człowieka przejmuje. Widziałem gdzieindziej warowne zamki, ale nazwisko to jest tam czemsiś zupełnie innem, aniżeli to, co ono znaczy w Petersburgu. Wzdrygnąłem się pomyślawszy, że naj skrupulatniej sza wierność", najprzykładniejsza poczciwość nikogo od lochów podziemnych cytadeli petersburskiej nie zasłoni, a serce moje odetchnęło, kiedym opuścił groble, które smutne to miejsce otaczają i od reszty oddzielają świata.« Mamy my w fortecach naszych kasematy, ale nie mamy więzień pod wodą albo pod dachami. Wnijdź tylko na szczyt wieży katedralnego kościoła i spojrzyj na zachód, tam w Rawelinie alexejowskim ujrzysz mały *) w trójkąt wystawiony kamienny budynek, a w środku ogródek, jest to więzienie rządowe. Dzielny i ludzki Generał Skobeleff, czcigodny

*) budynek, którego wewnętrzne całkiem zamknięte podwórze za ogród sluzyć może, nie ma zaJ2ewne prawa do przydanego epitetu ornaiis: maty.

Zresztą nikt zapewne, czy to przyjaciel lob nieprzyjaciel ROSSYl, nie uwierzy i nie spodziewa się, aby jej centralne więzienia male być miały. Przypisek uadsclacz*.

tern. Twieidza Piotra -Pawia nie jest baslyllą, w ktore'jby kaprys - nie tylko Króla, alejakiegokolwiek magnata - ofiarom swoim gnić kazał. W czasie, o którym Cusline mówi, siedziało tam kilku o złodziejstwo przekonanych zbiegów i tym podobnych ludzi, i tylko jedyny urzędnik, skazany za nadużycia w budownictwie; ale i ten puszczony został na wolność dnia 14. Lipca, jako w dniu zaślubin W. Księżnej Maryi Mikołajewny.... »W Rossyi, powiada na stronie 3 1 O , rozmawiać razein jest spisek robić; myśleć jest knować rewolucją: ach, myśl nietylko tu jest zbrodnią, jest oua nieszczęściem!« Odwołuję się do wszystkich prawnych i honorowych cudzoziemców, którzy w Bossyi byli, czy u nas nie równie wolno myśleć i mówić, jak w Berlinie, Paryżu, i Londynie? Ze się z winnym wyrażamy szacunkiem, kiedy jest mowa o Cesarzu, rozumie się samo przez się. Może w przytomności Custina nie mówiono w duchu wolnym; przeczuwano z kim było do czynienia i dobrze zrobiono: nie bardzo to milo w obec całej Europy wystawionym być pod pręgierz, jak to poszło Księciu K., towarzyszowi podróży i przyjacielowi Markiza. N astr. 337. czytamy: »P. Repnin rządził państwem i Cesarzem; P. Repnin popadł od d«óch lat w niełaskę, od dwóch lat nie słyszała 'Rossya imienia tego, które niedawno przedtem w każdego było uściech. W jednym dniu spadł on z wierzchołka potęgi do najgłębszej ciemności. Nikt nie śmie go sobie przypomnieć, nawet w życie jego uwierzyć, t. j. nie w teraźniejsze jego życie, ale ze w ogóle żył kiedyś.« Książę Repnin nigdy nie rządził ani państwem ani Cesarzem (funkcyi ostatniej wcale u nas nie masz): był on przez czas niejaki Generałem (iubernatorem odległej prowincji (Mało Rossy i), i w r. 1837. został z urzędu swego uwolniony. Dla wielkiej odległości owej prowincyi, pizy tak małych slycznościach tejże z Petersburgiem, mało też i przed dymissyą jego o nim mówiono, a teraz naturalnie jeszcze się mniej o nim pamięta. W MałoRossyi pamiętają ,0 Księciu Repninie bardzo dobrze. Na ostatniej stronie pierwszego tomu opowiada autor, że powróciwszy do-domu niespodzianie ku wielkiej jego r a d o ś c i list zastał: za pośrednictwem posła francuzkiego spotkało go szczęście, iż zaproszony był na ślub Wielkiej Księżnej Maryj Mikołajownej, i wtedy też stosownie do woli J. C. Mości wieczorem na

balu przedstawiony miał być Cesarzowi. Najwyższy mistrz cereinouii, HI. Woronzow, wysial byl, niepowiedziawszy ani słowa, posłańca do Peterhofu, końcem uproszenia tej łaski dla Markiza. Markiz nie posiadał się z radości: ale będziemy widzieli, jak użył laski, której dostąpił. Drugi tom zaczyna się od skreślenia powierzchowności Cesarza. Autor nie mógł nie oddać sprawiedliwości temu, co Rossyanie i cudzoziemcy w Petersburgu codziennie widzą, ale z podziwienia godną przebiegłością usiłuje wszystko z złe'j strony wystawić, wszystkiemu, co jest wzniosłem i szlachetnein, płaskie i drobne nadać przyczyny. Jakże skorzjstał Markiz z pozwolenia bytności na ceremonii ślubu w nadwornym kościele? Pochwycą on każde ruszenie, każde wejrzenie Cesarza i z wszystkiego robi najniekorzystniejsze i najdotkliwsze wnioski. Nawet rozczulająca chwila, w ktore'j Cesarzowa dzieci swe ściska i pote'm się na piersi małżonka swego rzuca, nie uchodzi nagany: »wylew czułości, któryby był stósownicjszy w pokoju jakim, aniżeli w kaplicy.« - Po ukończonej liturgii całuje Cesarz rękę Metropolity, czcigodnego starca, najwyższego duchownego kościoła prawowiernego: Pan połowy kuli ziemskiej korzy się przed sługą ołtarza. Custine czyni uwagę: »Nigdy samowładzca nie pomija sposobności, w którejby dać mógł przykład uniżonosci, kiedy mu przykład ten korzyść przynlesc może.« Cóż na to powiedzieć? - Opuszcza pałac i bez trudności znajduje swój pojazd. Zdawałoby się, że pochwali policyą za baczność jej względem ekwipazy ciała dyplomatycznego, do którego Markiz w dniu owym należał" Nie! Przypisuje to małemu zaludnieniu Rossyi! Na str. i37. opowiada, że Baron * * * w czasie buntu 14. Grudnia 1825. z nieobliczonein własnem poświęceniem Cesarzowi życie ocalił. «Nic nie może zapłacić takiego uczynku odwagi, i nie płaci go się też.« - Nie, Rarou*** nie ocalił życia Cesarzowi. Nie było go nawet w liczbie assysteutów Cesarza; byl on raczej w swoje'm regimencie, gdzie jeden z przysięgłych ranę mu zadał. - Baron * * * w wielkiej zresztą jest łasce u Cesarza, dilerzy wysoki urząd przy dwojze i od czasu dymissyi Nadkoriiuszego Księcia Dołgorukiego miejsce jego zastępuje. (D. c. n.) p ISKa. Z Warszawy, dnia 10. Stycznia.

Przez Ukaz do Rządzącego Senatu z dnia 6.

Grudnia 1843. r., J. Ces, Mość raczył N ajła służby Radcy Stanu Burakowskiego, Członka Komm ssyi Rz. Sprawiedl., zamienić posiadany przez niego obecnie stopień, ua stopień Rzeczywistego Radcy Sianu. Odkrycie grobów z czasów pogańs k i c h . - (Z gaz. C o dz. ) - ( N a d e s ł a n o . ) W guber. Sandomierskiej, obw. Radomskim pod Mtiiszewem, we wsi Wjlczkowicach - Dolnych, jeszcze na początku wiosny r. z. chodząc po polu między orzącemi ugór na wzgórku zupełnie piaszczyslyni, spostrzegłem w kilku miejsach wyorane skorupy z naczyń glinianych czarnych, nieczwyczajnej grubości, zdjęty ciekawością, kazałem w tych miejscach kopać, gdzie odkryto kilka U r n napełnionych spaloliemi kośćmi ludzkiemi, pomiędzy klóreini w jednej z nich było parę pierścionków i kilkanaście guziczków złotych na pól stopionych lub zamienionych w zuzel. Każda z tych U rn, mająca za podstawę kamień polny średniej wielkości, była przykryła naczyniem dużem, glinianem, podobnem do dzieżki, jakich zwykłe używają po wsiach do zlewania mleka; z powodu zbutwiałego materyału żadnej z tych Urn nie można było na wierzch wydobyć, oprócz jednej nakrywy połupauej, którą po złożeniu i obszuurowaniu zachowano we dworze. Podobnych grobowców można było wynaleźć więcej, lecz dla nieprzerywania robót rolniczych, dalszych poszukiwań zaniechano. R. Th' r a n c y a. Z Paryża, dnia 6. Stycnia.

!IW biurach Izby Parów przeczytano wczoraj projekt odpowiedzi na mowę tronową; powszechnie go chwalono, a w przyszły poniedziałek ma być odczytanym na posiedzeniu publicznem. Xiąźę Richelieu, jedyny Par, który był w Londynie u Xiecia Bordeaux, miał w biurze swojem czynny mieć udział przy rozwadze nad projektem do adresu. Komissya adresowa Izby Deputowanych odbyła wczoraj trzecie swe posiedzenie; nowo mianowany minister publicznych prac, Pan Dumon, był także przytomnym, by dać komissyi w ważnych zapytaniach ściągających się na żelazne koleje, potrzebne objaśnienia. Zdaje się, iż sprawozdanie Izby względem adresu nie będzie mogło być zrobione'm przed końcem przyszłego tygodnia. Z dnia 7. Stycznia.

Mająca sobie poleconą redakcyę projektu do adresu komissya Izby Parów zgromadziła się wczoraj powtórnie, aby słuchać deklaracyi ministra spraw zagranicznych i ministra skarbu. Potem projekt do adressu ostatecznie ułożono

1 Izbę na dzień jutrzejszy zwołano. Komissya adresowa Izby Deputowanych rozbierała wczoraj pierwszą część paragrafów mowy od tronu. Minister sprawiedliwości i wychowania publicznego osobiście komissyi oświadczyli, że projekt do prawa dotyczący szkół drugiego rzędu w pierwszej polowie Lutego Izbie przedłożony zostanie. Członek oppozycyi podał ministrom kilka pytań co do sporu między rządem i częścią duchowieństwa pod względem systemu nauk w szkołach od Uniwersytetu zawisłych. Ministrowie odpowiedzieli otwarcie i w sposób świadczący o ich uieodzownem postanowieniu ocalenia praw rządu. Onegdaj upraszała komissya ministra skarbu, żeby budżet za r. 1845. jak naj prędzej przedłożył; minister oświadczył, iż tuszy sobie, że to w drugiej połowie miesiąca bieżącego nastąpi. Słychać, że deklaracye dane przez P. Lacave-Laplagne względem przyobiecanego w mowie tronowej przywrócenia równowagi w finansach, komissya bardzo zadowoluiły. Powiadają, że w budżecie nie tylko przewyżkę około 800,000 fr. wykazano, lecz też udowodniono, że dawniejsze niedobory z lat 1840. 1841. 1842. i 184 b. w skutek uregulowania rac h unków i zniesienia kredytów na summę 350 mil. fI. zredukowane zostały. Zapewne komissya jutro główne punkta swego projektu ułożyć 1 sprawozdawcę mianować będzie mogła.

- Zdaje się, że projekt dotacyi, o którym już mniemano, że całkiem zniweczonym zostanie, pomyślniej stoi. Żywe zażalenia stronników dworu część konserwatystów, co się przeciw projektowi temu byli oświadczyli, na inne myśli naprowadziły a ministeryum samo szczerości w tej sprawie przez to dowieść gotowe, że od pytania apanażu dla Xigcia N emours byt swój uczyni zawisłym, czyli że kwestyą tę zrobi pytaniem gabinetowem. O ostatnich chwilach życia poety Kazimierza Delavigue, podają dzienniki tutejsze następujące( szczegóły: Przybył on, jak wiadomo, w podróży swojej do Lugdunu, w towarzystwie żony i jednego syna. Przywołany lekarz uznał zaraz, że nie ma nadziei zachowania mu życia i zawiadomił o lem familię. Sam chory był spokojny i nie przeczuwał żadnego niebezpieczeństwa, owszem spodziewał się tak prędkiego wyzdrowienia, ze z trudnością przystał na to, aby w Lugdunie ?4 godzin zabawić. Tego samego dnia, kiedy wieczorem umarł, prosił jeszcze o godz, 8me'j żonę, aby mu czytała Guy-Maneringa z Walter Scotta. Wiadomo bowiem, że ten szkocki powieściopisarz większą teraz ma popularność u Francuzów Moinków. Czytała więc już blisko trzy kwadranse, kiedy chory zażądał pić, a ponieważ żona chciała pierwej poprawić poduszki, niin mu szklankę podała, podniósł się więc na łóżku, mówiąc: daj, daj, jestem silny;« potem prosił ją aby mu dale'j czytała. Atoli już pokazało się na jego zinienione'j twarzy zbliżenie się śmierci, żona spostrzegła to, czytała wprawdzie dalej, ale z wewnętrznego wzruszenia głos jej stal się niezrozumiałym. »Ależ ty opuszczasz cale ustępy,« rzekł Dalavigne, a obracając się do syna swego, kazał mu czytać. Po chwili opadła głowa jego na poduszki, recytował wiersze z swojej nowej trajedyi Mai' u z y n a , nad którą od niejakiego czasu pracował, a w kilka chwil późnie'} wyzionął ducha. Ponieważ Delavigue zwykle poezye swoje pierwe'j w głowie wypracowywał, nim je napisał, przeto ostatnie to jego dzieło poszło z nim razem do grobu. Od r. 1830. miała Izba deputowanych piecu Prezesów, jako to: Kazimierza Perier w r. 1830; Pana Girod w r. 1831; Pana Dupin od 1832 - 1838; Pan Passy w 1839; i Pana Sauzet od 1839 - 1843.

Anglia.

Z Londynu, dnia 6. Stycznia.

Przygotowania do przedsięwzięcia na nowo processu O'Connella, które było naznaczone na d. 15. t. m. zatrudniają już władze i mieszkańców Dublinu. Gdy bowiem w dotychczasowym biegu processu okazafo się, iż listy przysięgłych, z której specyalne Jury złożone być mit>ło, nie były ułożone prawnie, gdy szczególniej katolicy liberalni Hrabstwa Dublina nie zupełnie, jak to im prawnie się należało, zastąpieni się być widzieli, oskarżeni Repealiści zanieśli skargę z powodu listy te'j, i zażądali wstrzymania proresu, by módz się poddać sądowi specyalnego Jury, utworzonego z nowo ułoźone'j listy przysięgłych. Dzień 3. Stycznia w skutek tego był wyznaczony na to, by w nim Jury to utworzone było. G d y wszakże «nowa lista Jury, która zresztą nie Icpie'j wypadła jak dawniejsza, i z 700 osób, które przytacza, 450 konserwatystów liczy, w wyznaczonym dniu jeszcze ogłoszoną nie była, wybór Jury wstrzymać musiano, dopóki obudwom partyom nie zakomunikowano nowej listy. Według dziś nadeszłych wiadomości z Dublina z 4. t. m. wyciągnięto w dniu tym Jury z listy wśród różnych ale nadaremnych protestacyi z strony oskarżonych, t. j. 48 na liście znajdujących się imion wylosowano, by z nich wybrać sześć osób, któreby w sprawie O'Connellajego winę lub niewinę wyrzekły. Z tych 451 imion następnego dnia wykryślonych będzie 24 przez adwokatów korony i oskarżonych, - z każdej więc strony 12 - pocze'm z pozostałych 24 pierwsze 12 osób, które odpowiedzą przy wymienieniu swych nazwisk, prawdziwe specyalne Jury stanowić będą. Między tenii 48 wyciągnionemi imionami znajduje się 11, które należą do członków Repealów. - Udział w sprawie Repealów jak się zdaje od czasu jak O'Connell w Dewsprane, swem mieszkaniu wiejskiem bawi, zmniejsza się; tygodniowe przynajmniej zgromadzenia mało zwiedzane bywają, a renta spadla na 174 fd. Pan Roe, dotychczasowy LordMajor, konserwatysta, zwrócił w Dublinie na siebie powszechną uwagę z powodu mowy którą miał przy końcu roku do następcy swego P. O'Brien, oddając mu urząd swój. P. Roe wyraził się w sposób pojednawczy na korzyść petycyi, która ma być zrobiona do rządu, by poniechać zupełnie zawieszonego processu, i ogłosić w Irlandyi powszechną amnestyą. Mowa P. Roe mało komu się podobała, i również przez irlandskie liberalne dzienniki, jak też przez dzienniki angielskie rządowe nie mile przyjętą była. Zdaje się iż zobudwóchjstron o zgodzie myśleć nie można.

Donieśliśmy już, że w wielu okolicach częste panują pożary; takowe rozszerzają się teraz i w innych powiatach. Są one dziełem jakichciś djabelskich zamiarów; powszechnie bowiem dotykają dzierżawców wiejskich. Dzienniki indyjskie donoszą, że ze wszystkich stron odbierają wiadomości o pochodach wojsk tak europejskich jak krajowych ku Sinde i Pendżab dla dania baczenia na tameczne wypadki. Zdaje się, że Pendżab dozna tego samego losu co inne kraje indyjskie, które jedne po drugich rozsypały się. J ak tylko Lahora nie będzie wstanie utrzymać spokojności, własne nasze niebezpieczeństwo zmusi nas do zajęcia tego kraju, który nie umie się rządzić. Tym czasem, co właśnie ma nastąpić jest to, że Si ko wie, którzy miełi zasłonić prowineye Peshawaru przeciw najściu Afganów, rozbiegli się. Hera Singh opuszczony przez tych żołnierzy, będzie zmuszony wezwać o pomoc Anglię, jeżeli nie chce ujrzyć Afganów, a rząd nie będzie mógł jej odmówić. Tym sposobem może się ziścić przepowiednia jednego z naczelników w Kabulu, który w czasie opuszczenia przez nas tego miasta, rzekł do jednego z wyższych naszych oiieerów: 'Nim upłyną 3 lata, znowu będziemy naprzeciw sobie. « Stowarzyszeiaie przeciw prawom zbożowym blicznego w hrabstwie Sunderland. Przed kilku dniami urzędnicy poczty w te'm miejscu wprawieni byli w wielki ruch w skutku nadejścia pocztą olbrzymiej paki z Londynu. Po otworzeniu paki znaleźli około 6000 dzienników rzeczonego towarzystwa, adressowanych prawie do wszystkich mieszkańców. Zaiste, dodaje Morning Herald, jestlo nadużycie w szczególny sposób prawa rozsyłania pism publicznych. G lob e donosi, ze w W oolwich zaszła straszna bijatyka między żołnierzami marynarki i arsenału. Mnóstwo osób zostało aresztowanych. Dnia 26. z. m. umarł w Sheerness tameczny Admirał portu, Sir Edw. Brace, w wieku lat 71. Zostawał w służbie lat 53 i już przy końcu zeszłego wieku odznaczył się w potyczce z fregatą francuzką »Loire.« W czasie bombardowania Algieru w r. 1816. dowodził liniowym okrętem » Impregnable. « W roku 1782. zatonął hyt liniowy okręt »Royal George,« W czasie danej na nim wielkiej uczty, wraz z wszystkie mi gośćmi, przez nagłe zsunięcie się na jeden bok dział po wystrzeleniu, wskutku czego przewrócił się okręt. Teraz za pomocą udoskonalonych aparatów do nurkowania, wydobyto szczątki tego okrętu; z nich Królowa kazała sobie zrobić pyszny bi1ard. Z miedzianej obręczy z baryłki do prochu z tegoż liniowego okrętu wykuto blachę, która jest przytwierdzona do tegoż billardu na pamiątkę tego strasznego i tak nadzwyczajnego nieszczęścia. Według wiadomości z Malty z d. 15. z. m., na Kilka dni przedtem poświęcony tara został uroczyście pomnik, wystawiony przez Króla Francuzów Ludwika Filipa, dla pochowanego w katedrze w Lavalette brata jego, ,HI. Beaujaulais; uroczystości tej towarzyszyły angielskie władze cywilne, wojskowe i morskie, obcy Konsulowie i t. d. W czasie odkrycia trumny, francuzki paropływ »V e l o c e « dal salwę z 21 wystrzałów, a wszystkie slojące w porcie okręty spuściły bandery aż do polowy masztu. - Konsul francuzki, Baron T a y lor, z polecenia Monarchy swego doręczył kapitule katedry znaczą summę dła rozdauia pomiędzy ubogich na Malcie.

Hiszpania.

Z Paryża, dnia 6, Stycznia.

'W dzisiejszych dziennikach bajońskich następujące wy czytujemy wiadomości z Katalonii. Wieczorem dnia 27. Grudnia Amettler wysłał parlamentarza do Generała Meera, który go przyjął i jednogodzinną 2 nim miał rozmowę.

Po jego odejściu wstrzymano kroki nieprzyjacielskie, wydano wszakże rozkaz, by powstańcom nie dozwolić zbliżenia się, ale raczej strzelać do nich gdyby chcieli się zbliżać. Nazajutrz szef batalionu Moy, adjutant Generała-Kapitana udał się do zamku San Fernando, aby prowadzić dalej wszczęte już układy. Wkrótce potem przybył kuryer do obozu głównego, który przywiózł Generałowi Meer rozkaz królewski, by buutownikom zadne'j nie dozwolił kapitulacyi, i przyjął tylko bezwarunkowe poddanie się. Mimo tego wszakże i d. 29. negocyacye dalej prowadzone były, i zawieszenie broni trwało ciągle. Wieczorem dopiero wzmiankowanego dnia Generał Meer miał rozmowę 2 Ametllerem, w której sporozumiano się względem zasad kapitulacyi. Puukta, o które nie mogli się zgodzić natychmiast, są niniej ważne, i miano powszechnie nadzieję, iż nieporozumienia w tym względzie dość łatwo usunąć się dadzą. Zbieg jeden przybyły d. 29. p. m. do Pethus z zamku San Fernando zapewniał, iż powstańcy całkiem są zdemoralizowani. Stan ich zresztą ma być nader opłakanym, a chociaż podania te w części może są przesadzone, widać wszakże w San Fernando największe nieukontenłowanie. Z tego wszystkiego wnosić możua iż wnet wezmą koniec sceny te wojenne w Katalonii. Generał Meer oczyścił po większej części wojsko oblegające z korpusu wolnych, który od czasu powstania Reus i innych miast katałońskich zmieszanym został z regimentami regularncmi. W ogóle teraz zaledwie czwarta część jest pod bronią z wolontaryuszów, których Generał Prim z początku użył był do oblegania San Ferneiido.

A li S t r y a.

Z Wie dnia, dnia 4. Stycznia.

Książę Colloredo, W. Mistrz Dworu JCM., umarł dnia 28. Grudnia z. in. o godz. 5. zrana po długiej chorobie. Ga1icya.

Ze Lwowa, dnia 4. Stycznia.

Wczoraj po południu zawitał Karol Lipiński do naszego miasta. O godzinie iOtej wieczorem od sali redutowej wyruszył liczny, z każdym krokiem powiększający się orszak, z latarniami na żerdziach osadzoueini na przodzie, i zatrzymał się przed domem Gablentza powyżej szkurpów, gdzie nasz gość zajął pomieszkanie. Tu stanąwszy kołem, silny i rozgłośny chór z członków Towarzystwa muzycznego i dyletantów, zawtórzył pieśń powitalną, napisaną przez pana H a n d l e r a; poczem przy na dziejne tony Lipińskiego z wabionych tłumach, odśpiewano chórem dwie kantaty z O r f e u s z a zbiorowej książeczki rozmaitych pieśni z muzyką. Serenada ta, zwabiła z pierwszego piętra w liczne grono wielbicieli naszego mislrza, który ująwszy za rękę znanego zaszczytnie śpiewaka Pana Kufla, dyrygującego tą serenadą, i zwróciwszy się do całego grona śpiewaków, oświadczył z rozrzewnieniem swoje szczere, za tę oznakę hołdu, z duszy płynące dzięki. Długo stali jeszcze liczni wielbiciele po odejściu Lipińskiego, jak gdyby chcieli straż honorową odbywać przy domu, który sławę naszego kraju mieści w swoich murach.

Szwajcar y a.

Od rz. Reuss, dnia 24. Grudnia.

Wszystkie zakonnice zniesionych wr. 1841.

klasztorów argowskich z Fahr, Hermetscliwil, Gnadenthal, powróciły już do ccii swoich, oprócz kilku chorobą złożonych; klasztor zaś w Baden zajmą w tym tygodniu. Tak więc z I. 1844lym te cztery domy Boże odżyją znowu tak jak były przed I. 1841. Potrzeba było trzech całych lat do zagojenia blizny. W Kanionie Biinden, wieś Felszerg, licząca 450 mieszkańców, leży u południowych stóp Kalanda, - Od wielu już lat wiszące u góry massy skaliste tej góry grożą tej wsi śmiercią i zniszczeniem. W ostatnim zaś czasie skały te tak się już odchyliły od całej góry i tak są bliskie runięcia na dół, że codzieó nieszczęścia obawiać się należy. Mieszkańcy zatem postanowili opuścić swoje siedziby i szukać gdzieindziej schronienia. Zwierzchność miasta Chur przyszła im wpomoc, udzieliwszy tym nieszczę śliwym prowo obywatelstwa i plac na wybudowanie 100 mieszkań. G r e c y a.

z Aten, dnia 24. Grudnia. Dnia 21. m. b. Król Juiść depulacy<; wręczającą mu adres przyjąć raczył. Oświadczył, że duch w którym akt len ułożono, w najwyższym stopniu go zadowalnia. - Wielkie wrażenie i nadzwyczajną niespokojność (sprawiła wiadomość o mianowaniu siedmiu nowych członków Rady Stanu, wszystko Ultra-Nappistów. Co ministeryum z d. 3. Września do mianowania tyłu nowych członków Rady Stanu, w chwili kiedy taż Rada sama do upadku się chyli, spowodać mogło, jest tajemnicą; - domyślają się, iż tym sposobem Wappistom miejsce w Senacie zjednać chciano, ponieważ do prawdy podobnem, że Radzcy Stanu eu masse Senat tworzyć będą. Prze

szło 80 deputowanych przeciw temu protestowało, chcieli nawet wspólnie podać proźbę do Króla, aby Radę Stanu na miejscu rozwiązał.

Dopiero po usilnych proźbach Pana Maurokordatos swego zamiaru na teraz zaniechali.

Rozmaite wiadomości.

ŻOŁNIERZ, KRÓL i ŻEBRAK.

(DziwBe przygody życia Barona Ne uh of.) (Ciąg dalszy.) Korsykanie jęcząc długo pod uciąż1iwe'm jarzmem Genueńczyków, powstali całą siłą ni jeden mąż na zwalczenie swoich tyranów. Odparci i porażeni Genueńczykowie, wezwali pomocy Cesarza Karola VI. Oddział wojsk niemieckich zajął wyspę, a ich naczelnik miał być rozjemcą pomiędzy obiema stronami; lecz naczelnicy Korsykanów odrzucili z oburzeniem traktat narzucony im przez senat genueński, oświadczywszy uroczyście: źe wolą racze'j umrzeć, niż dźwigać na wolnej szyi jarzmo nienawistnego wroga. Generał niemiecki zapomniawszy swojej powinności i celu swego pośrednictwa, chciał zbrojną ręką zmusić krnąbrne umysły do posłuszeństwa, lecz nieustraszeni górale złamali siłę niemiecką i wyparli przybyszów z swojej ziemi. Genueńczykowie wylęknieni takie m powodzeniem korsykańskiego oręża, wezwali powtórnie pomory Cesarza. Karol VI. znając zręczność i szlachetny charakter Xi<;cia Wirtemberskiego, dawszy mu tizechtysięczuy oddział wojska, polecił mu załatwienie tej sprawy. Xiążę udaje się do Bastyi, zwołuje najznakomitszych z całej wyspy; nareszcie staje traktat uienaruszający praw Korsykanów; naczelnicy tego narodu przyjmują warunki przymierza, i w te'jze chwili ustają wszelkie kroki nieprzyjacielskie. Xiążę z wojskiem swojem opuszcza wyspę, idzie do Genuy i dowiaduje się z oburzeniem: że senat genueński zatrzymał jako zakładników sześciu deputowanych korsykańskich, przybyłych w dobrej wierze do roztrząsania traktatu. Pomimo wszelkie przełożenia i groźby Xi<;cia, deputowani korsykańscy zostają wniewoli. W tymże czasie rozkaz Cesarza wzywa Xi<;cia do Wiednia, on mi poleca zajęcie się tą sprawą aż do jego pzzyjazdu. Jakieś niepojęte uczucie nas/raja raoję duszę litością dla tego nieszczęśliwego narodu; z całą miłością, jaką czuje wolny dla uciśnionego, rzuciłem się, aby uwolnić więzionych Korsykanów, ale nadaremnie, nawet sam rozkaz Cesarza umieli Genueńczycy obejść pod tym pozorem, ce, nie mogą z rąk wypuszczać tak drogich im zakładników. Udałem się pisemnie na nowo do Wiednia, i otrzymałem rozkaz cesarski, któremu się senat nie mógł sprzeciwić. Uwięzionych od lat pięciu Korsykanów wróciłem więc na louo ojczyzny. - Uradowany tyra pomyślnym wypadkiem, wracam do Florencyi, i zastaję deputacyę rzeczy-pospolitej korsykańskiej, która mi w imieniu swoich ziomków uczucia wdzięczności wynurza. Zapytuję ją o stanie kraju, a ich odpowiedź odsłania mi okropny obraz nędzy, której doznawała i teraz jeszcze doznaje Korsyka. Dowiaduję się, że wszyscy tyrani, których im G e n u a naselała, ciemiężyli mieszkańców jakby niewolników; już na sam pozór podejrzenia napełniały się więzienia nieszczęśliwemi ofiarami; z umysłu podsycano płomień nienawiści familijnej, aby wewnętrzne waśnie kraj osłabiały. - Nareszcie przebrano miarę uciemiężenia, naród powstał w obronie praw swoich; hańba, jaką ich posłów okryto, bardziej jeszcze zapaliła ich zemstę, ogłosili kraj swój wolną i niepodległą rzecząpospolitą, a gdy żaden z monarchów nie chciał jej użyczyć swojej opieki, oddali ją w straż Najświętszej Panny. Wszelako mimo tę świętą opiekę, niezgoda rozrywa członki jednego ciała, żaden z naczelników nie ma dość mocy, aby rozpasaną swawolę zakląć w karby posłuszeństwa. Mojej więc w tej mierze zasięgają rady co czynić należy, aby ojczyznę stojącą nad przepaścią, od niechybnej wyratować zguby. Na to wezwanie skreśliłem im główne zarysy konstylucyi, jaka mi się dla tej małej rzeczypospolitej odpowiednią zdawała, a w końcu dodałem: że jeśli nieukrócony i dziki charakter Korsykanów silniejszych jeszcze wymaga karbów, wtedy niech obiorą sobie Króla i zaprzysięgną mu posłuszeństwo. Tu rozwijałem przed dcputacyą plan mój, nad którym tak często przemyśliwałem i który był główną treścią moich tyluletnich marzeń. Korsykanie słuchali mię z zadziwieniem, na ich twarzach widne było rozczulenie. Gdym już wyłuszczenie mego planu ukończył, postrzegłem, że deputowani po wzajemnej wymianie spojrzeń, zaczęli między sobą o czemeś radzić, a po krótkiej chwili jeden z nich wystąpił i rzekł .do mnie głosem uczucia, pełnym wyrazu: »Wiemy to z doświadczenia, że twoje słowa, nam wielce łaskawy Baronie, są szczerą prawdą: kraj uasz zostaje w stanie opłakanym; postanowiliśmy za jakąbądź cenę skruszyć nasze kajdany, ale jesteśmy w naszćui nieszczęściu sami, bez przewodnika, któryby nas do celu wieść zdołał. Wieczna niewola będzie naszym udziałem, jeźli na czele nasze m nie stanie mąż dzielny, któryby nam zarówno był prawodawcą i Generałem, któryby wszystkie rozwaśnione umysły, potęgą swoją w jedne mocną wziął wolę i pod jedne chorągiew zgromadził. Bądź ty nim łaskawy Baronie, bądź ty naszym Królem! »Ja waszym Królem?« zawołałem z największern zadziwieniem. »Tak łaskawy Panie« , mówił dalej deputowany, »idziemy w tej chwili za natchnieniem naszem, przez usta moje mówią wszystkich Korsykanów serca; gdy na prośby nasze przyzwolisz, ojczyzna nasza będzie uszczęśliwiona!« To niespodziane zawnioskowanie było dla mnie tak uderzające, żem oniemiał z podziwu, tłum myśli powstał w mojej głowie, jednakże tyle jeszcze zebrałem mocy, że z twarzą spokojną w te odrzekłem słowa: »Zaufanie wasze pocWebia mi niewymownie; jestem do głębi duszy wdzięcznością wzruszony, ale pozwólcie mi zwrócić wasze uwagę, że to uczyniliście w pierwszej chwili waszego wezbranego uczucia, z którego trudno abyście sobie kiedyś sprawę zdali.« »Zamysł nasz jest szczery, nieodzowny!« zawołali wszyscy jedną piersią. »J esteśmy pewni, że cały kraj nasz powtórzy te słowa: »Bądź naszym Królem !« Nie odpychaj od siebie nieszczęśliwego narodu, który nie mając żadnej nadziei, widzi przed sobą przepaść otwartą. U dajemy się do twego szlachetnego sposobu myślenia, ten czyn wielkomyślny przeniesie imię twoje w wiekopomne czasy.« Po chwili długiego milczenia przemówiłem spokojnie: »0 tak ważnej sprawie niebezpieczna jest z pośpiechem stanowczo rozstrzygać; nie idźcie za pierwszym popędem waszego uniesienia, dzień jutrzejszy może was na inne naprowadzić myśli. A więc duia jutrzejszego obaczymy się znowu.« To rzekłszy, oddaliłem się spieszno. Czułem potrzebę być sam na sam; przez całą noc miotał mną wir myśli; opierałem się całą mocą pokusie, ale'rozum pracował nadaremnie, zamarłe już nadzieje mojej młodości powstawały w najpiękniejszych postaciach, a rozognione serce szeptało mi nieustannie: »Czeka cię korona!« ( Dalszy ciąg nastujti. )

WYWOŁANIE SĄDOWE.

Na dniu 15. Lipca r. 1842. zaginęły w Frankfurcie nad Odrą kupcowi ,1. C. Fellmann i synom z Peterswaldau w śląsku dwa wexle, które kupiec Jakób W ii d ein ann z Skweirzyna nad ceniem własne'm w Frankforcie nad Odrą jeden Ha 600 Tal. monety pruskiej w j i A, a drugi na 110 Tal. podobnej monety. Obydwa wexle upływały w trzech miesiącach od dnia wystawienia, zostały obie na kupca M. J. Cohu w Vietze zaciąguiątemi i przez tegoż przyjęte, a następnie przez Jakóba Wildemana na kupców J. C Fellmann i synów dnia 14. Lipca I. 1842. przeniesione.

Obydwa wexle płatne były u Pana C J. Sulzer w Berlinie. Na wniosek kupców Fellmann i synów wzywają się wszyscy, którzy jako właściciele, cessyonaryusze, posiedziciele zastawni lub dzierzyciele pretensye do wexlow pomienionych roszczą, aby takowe najpóźniej w terminie dnia 8. Maja 1844. zrana o godzinie IOtej w naszej sali instukcyjne'j przed U r, M i t t e l s t a d t Refcrendaryuszem Sądu Nadziemiańskiego wyznaczonym, pod uniknieniem wyłączenia podali. Poznań, dnia 19. Grudnia 1843.

Król. Sąd Nadziemiariski; Igo Wydziału.

SPRZEDAŻ KONIECZNA.

Główny Sąd Ziemiański w Bydgoszczy.

D o b r a szlac h e c ki e P o d l e s i e koś c i e l n e P. Nr 26., i Zbytka Z Nr. 12., położone dawniej w dystrykcie Gnieźnieńskim a teraz w powiecie Wągrowieckim, z których pierwsze na Tal 20,594 sgr. 18 fen. 1, bordo nich należący na Tal.566 sgr. 29 fen. 7, a ostatnie na Tal. l 7 , 604 sgr 17 fen. 7, i bór do Zbytki należący, na Tal. 2198 sgr. 13 fen. 9 sądownie oszacowane zostały, mają być sprzedane w terminie na dzień 27. Lipca 1844. zrana o godzinie li tej wyznaczonym w lokalu naszym sądowym. Taxa, wykazy hipoteczne i warunki sprzedaży mogą być pizejrzane w Registraturze naszej. Z pobytu niewiadomi interessenci realni, mianowicie : a) sukcessorowie ś. p. Karola Iłowieckiego, to jest: Eufrozyna Maryanna, Agniszka, J ulianna , Stanisław, Aloyza i Karolina rodzeństwa (łowieccy; h) Maryanna zN asiorowskich owdowiała Iłowiecka ; c) Franciszka Józefa Albertina Koszutska; d) sukcessorowie ś. p. Barona Frydryka Henryka Ernesla Kottwitza w Tuchorzy; e) Woyciech Howiecki; /) Maryanna z Rydzyńskich Janicka, teraz je'j sukcessorowie; g) sukcessorowie ś. p. Józefa Czechowicza, mianowicie: 1. wdowa Katarzyna z Głowińskich, 2. syn Stanisław, 3. córka N epomucena zamężna Ziółkowska, 4. córka Maryanna, 5. syn Hilary, 6. córka Karolina, 7. córka Antonina, 8. córka Joanna Civelda, wzywają się na ten termin publicznie.

Ponieważ bal w dniu 7. m. b. do skutku nie przyszedł, dla pogrzebu ś. p. Adama D rw ęs k i e g o, którego zwłoki liczni członkowie towarzystwa odprowadzali do kościoła miejscowego, obok lokalu zabaw i właśnie w tym czasie, kiedy tańce rozpoczynać się zwykły, przeto bal ten przenosi się na dzień 28. m. b., nazajutrz zaś towarzystwo odbędzie nadzwyczajne walne zebranie. Dyrekcya towarzystwa okoliey Szamotuiskiej.

N owy kocioł miedziany, zawierający garcy 70, jest do sprzedania; dowiedzieć się można w Poznaniu u Pana Batkowskiego na Wrocławskiej ulicy pod Nr. 14.

Murs giełdy Berlińskiej.

Sto- Na pI. kurant pa papie- gotoprO. l rami. wizną.

Dnia 13. Styczuia 1844.

Obligi długu skarbowego Prusko - ang. obligi z r. 1830.

Obligi premiów handlu mnrsk.

Obligi Marchii Kickt, i Kowój » Gdańska w T.

Listy zastawne Pruss. Zachód.

» W. X Pozuańsk.

» » dito Pruss. Wschód.

» »Pomorskie. . .

March. Elck.iN.

» » Szląskie. . . .

Inne monety złote po 5 tal. .

JI K e j e D ro gi żel. BerI. - Poczdamskićj Obligi upierw. BerI. - Poczdams.

Drogi iel. Magd. - Lipskiej Obligi upierw. Magd.-Lipskie .

Drogi ici. BerI.-Anhaltskiej .

Obligi upierw. BerI. -Anhaltskie D ro gi zeI. DysseI. - Elberfeld.

Obligi upierw. DysseI. - Eiberf.

Obligi upierw. Reńskie ... Drogi żel. Berlinsko- Frankfort.

Obligi upierw. BerI. - Frankfort.

D ro gi zeI. Góriio- Szlijskićj .

» dito Lit. B. .

» - BerI. - Szcz. Lit. A. i B.

« » Magdeb. - Halbprst 4 Dr. zeI. WrocI.-Szwidn.-Freib.j 4

Ceny targowe w mieście P O Z 11 A 11 I U.

Pszenicy szefet Zyta dt.

Jęczmienia dt.

Owsa . dt.

Tatarki dt.

Grochu dt.

Ziemiakdw dt.

Siana cetnar Słomy kopa Masła garniec .

Vi 4

103 102,} 103 1024 - 90 1001 lOOi 102 - 48 - 10lJ - 105J 105', MOn 100J 103* - 1» l 1021 10 1011 - 13Ą 13-, V f!il IIf - 162 104 1034 185 - 104 103. } - 144 104i - - 814 96? %1 lf!l II{ Uli - 103£ 115$ - no! 122 - 117/\

.Ą V, &, 4 3*, V 3 .' 1, .1 3'i 4 3 4 3 4 5 4 4

Dnia 12. Stycznia.

1844. v.

od do Tal. sgr. fen. T»t. 4t. f«»l 23 - l 23 6 l 5 6 l 6 6 25 - - 26 16 - - 17 I l G l 2 l l 6 l 2 9 - 10 - 23 6 - 24 5 7 5 12 6 l 26 l 27J 6

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.01.16 Nr13 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry