GAZ

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.02.14 Nr38

Czas czytania: ok. 19 min.

V\lielkiego

JU,

Xi stwap o Z N A ŃiS K I E G O

Nakładem Drukarni Nadwornej W. Dekera i Spółki. - Redaktor: A. WannoMski.

JWZ&.

tó44« W Srodę dnia 14. Luitego.

Wiadomości zagranIczne.

Polska.

Z Warszawy, dnia 8. Lutego.

N. Pan, wynagradzając szczególne zasługi Tajnego Radzcy Wyczechowskiego, Dyrektora Głównego Prezydującego w Kommissyi Rządowej Sprawiedliwości, przez J O. Xiecia Warszawskiego, Namiestnika Królestwa, poświadczone, Najmiiosciwiej mianować go raczył pod d. 3. Stycznia r. b., Kawaleruin orderu Orła Białego.

Z nad Wisły, dnia 1. Lutego.

Budżet Królestwa Polskiego za rok 1844.

% Petersburga w tych dniach do Warszawy zwrócono; Cesarz własnoręczne dołączył uwagi, lej osnowy, zęby odląd nie wydawano więcej, jak dochody wynoszą (eo dawniej nie raz się działo), aby zaprowadzono oszczędzenia przez zmniejszenie płacy urzędników, a gdyby »ię to nie okazało być doslatcczne'm, zęby wydatki przez połączenie dwuch gubernii w j e - dne zmniejszono. Końcowo wzywa podobno monarcha Xiecia Namiestnika, zęby się sam sprawami te'mi zajmował. Wszakże mimo tych zabiegów, dla pokrycia niezbędnych potrzeb do zawarcia nowej pożyczki polskiej trzeba będzie przystąpić; sądzą, że obecność bankiera M. z Berlina w Warszawie z projektem tym jest w styczności.

F rancya.

Z Paryża, dnia 4. Lutego.

Wczoraj po południu około 600 studentów z Sorbonne w największym porządku i spokojnie do pomieszkania Pana Chałeaubriaud się udało, aby mu złożyć hołd uszanowania; jakoż w przemowie lnianej do niego rzekł naczelnik, że młodzież francuska czując potrzebę protestowania przeciw obelgom, ktore'miby chętnie i jego dotknąć chciano, wynurza mu swój serdeczny szacunek i sympalye któremi stałość charakteru i czystość serca wszystkich prawych synów Francy i napawa. - Kury er francuzki głosi, że i do Pana Salvandy deputacya studentów udać się chce, aby mu postępowania jego powinszować. - Onegdaj doniesiono w Izbie Deputowanych, że Generał Bertrand dnia , ., .

31. Stycznia w Chateauroux, swem mleSCle rodziuuem z tym światem się rozsiał. Wierny ten towarzysz Napoleona d. 1.0. Sierpnia roku 1793. jako gwardzista narodowy wstąpił do batalionu, który dobrowolnie do Tuileryów się udał, aby bronić Króla. Później przystał do korpusu inżynierów i służył z cWubą w Egipcie, gdzie go Generałem Porucznikiem mianowano. Po bitwie pod Austerlilz, w której się bardzo odznaczył, przyjął go Napoleon w poczet adjutanlów swoich. Po śmierci Duroca mianował go Cesarz W Marszalkiem pałacu. Wałczył on następnie pod Spandawą, Fricdland, Wagrara, Liitzen, Bautzen, Lipskiem i Hanawą. Elbę. Po bitwie pod Waterloo towarzyszył Napoleonowi na wygnanie do S. Heleny, i wytrwał u niego aż do śmierci jego. Dzieje mało tylko znają przykładów tak chlubnego poświęcenIa SIę.

Z dnia 5. Lutego.

Pomiędzy tymi, którzy Panu Guizotowi na burzliwem posiedzeniu Izby deputowanych w sporach o oslatni paragraf adresu podróż jego do Gandawy za Ludwika XVIII, podczas owych stu dni zarzucali, chociaż Pan Guizot dopiero za restauracyi, w r. 1814. w służbę rządową wstąpił, był jak wiadomo także Pan Odiłon Barrot. Wszakże tenże wydał w 1815.

t. pisemko na obronę swego ojca, które teraz Dziennik Sporów wydobywa, chcąc pokazać, jak łatwo broń od strony lewej przeciw Panu Guizotowi użyta przeciw zaczepiającym go obrócić się da. Pan Odilon Barrot był wówczas, jak się z pisma owego pokazuje, równie gorliwym rojalistą i równie zapalczywym przeciwnikiem Napoleona jak i P. Guizot, owszem, powiedział nawet o swoim ojcu, że tenże podczas owych stu dni »gotów był pójść, gdzieby go byl Ludwik XVIII, powołał.« Chodziło albowiem o to, aby ojca, przeciw któremu, gdy go Król po powrocie z Gandawy członkiem trybunału pierwszej instancyi mianował, glos reakcyi się podniósł, lubo w konwencie miał dosyć odwagi głosować przeciw śmierci Ludwika XVI. i energiczną mieć mowę przeciw krwawej opinii, lubo jako członek ciała ustawodawczego i Izby deputowanych z roku 1814- wyraźną niechęć ku Cesarstwu i mocną przychylność ku restauracyi objawił i za owych 100 dni od wszelkich spraw publicznych dalekim był, - - chodziło więc o to, aby go przeciw owej reakcyi zasłonić. Uczynił to Odilon Barrot w rzeczouem pisemku, w którem o ojcu swoje'm sławi, że dnia 18 Marca 1815 r., kiedy Bonaparte już przed bramami Paryża stał i każdy o te'm myślał, jakby się z partyą zwycięzką w najlepszą ułożyć, wstąpiwszy na mównicę wniósł manifest przeciw uzurpatorowi, który z aklamacyą przyjęto, że potem, przysiędze swojej wierny, ua wieś się cofnął i tamże z familią swoją aż do powrotu Ludwika XVIII., na rozkaz Króla czekając, zostawał ilp. O sobie samym zaś powiada Pan Odilon Barrot w le'raze piśmie, ze w nocy, kiedy Ludwik XVIII, do Gandawy wyjechał, jako gwardzista narodowy stał w pokojach królewskich, że Król J. M. łzy ich widział i wybuch ich enfbtuzjazmu ledwo powstrzymać zdołał. «Po przybyciu Uzurpatora, dodaje P. Odilon Barro t, zrzuciłem zaraz z siebie tytuły adwokatskie, które szczodrobliwości Króla winien byłem; nie chciałem łamać mojej przysięgi. Dopiero po powrocie J. K. Mości przjbrałem je znowu. W Izbie Adwokatów zaś podpisałem petjcyą, która na miesiąc prawie przed powrotem J. K. Mości, jeszcze wśród chałasu związkowych, domagała się Króla i Karty.» Przeciw tym cytatom w Dzienniku Sporów wykazuje jednak Kuryer francuski, dość znaczną, jeźli uzasadniona, różnicę w sposobie postępowania Pana Guizola i Odilona Barrota. »Pan Barrot, powiada ten dziennik, -wiernym był swoim zasadom i odmówił przysięgi rządowi stu dni. Pan Guizot zaś, (który dopiero r. 1814. za Ludwika XVIII, w służbę rządową wstąpi!) pokwapił się z wykonaniem przysięgi rządowi cesarskiemu: przyjął urzędy publiczne, podpisał akt dodatkowy i tylko o zasłużone złożenie z urzędu rozgniewany poszedł do Gandawy do Ludwika XVIII.« Dziennik Sporów znów utrzymuje, że podanie to powyższego dziennika nie zgadza się z prawdą, »P. Guizot. powiada, nie podpisał aktu dodatkowego; dnia 20. Marca powrócił całkiem spokojnie do Sorbouny i zamknął się w pracach swoich profesorskich. Nie był to Pan Guizot, minister teraźniejszy, którego Carnot z urzędu złożył. Cały błąd polega tu na pomieszaniu osób, i jedyny zarzut, jaki P. Guizotowi uczynić można, jest ten, że go już dawniej nie sprostował. Być może, że wyłuszczona przez nas prawda nie będzie mu się podobała; ale co prawda, to prawda.« Nareszcie także urzędowy M o n i t o r mieści w sobie następującą deklaracją względem zarzutów czynionych Panu Guizotowi: »Niektóre dzienniki powtórzyły świeżo, że Minister spraw zagranicznych, Pan Guizot, który w roku 1814. i 1815. był generalnym sekretarzem w ministerstwie spraw wewnętrznych, funkcye te za rządu stu dni pod ministerstwem Generała Hrabiego Carnota dekretem z dnia 20. Marca 1815. ministrem spraw wewnętrznych mianowanego zatrzymał, akt dodatkowy podpisali z urzędu złożony został. Jeden z tychże dzienników odwoływał się do świadectwa Monitora. Twierdzenia takowe całkiem są fałszywe. P. Guizot, teraźniejszy minister spraw zagranicznych, wystąpił zaraz dnia2 O. Marca 18 15. z ministerstwa spraw wewnętrznych* w urzędzie jego zastąpił go na mocy dekretu z dnia 23. Marca Baron Besset de Chateaubourg, były Prefekt, któremu se Pan Fran<;ois Guizot, o którym jest mowa w Monitorze z dn. 14. Maja 1815., ale raczej Pan J. J. Guizot, ówczesny szef bióra w ministerstwie spraw wewnętrznych, którego w rzeczy samej w miesiącu Maju 1815. z urzędu złożono.« Pochwały zresztą, jakie dzienniki angielskie oddają wytrwałości Pana Guizota w sporze tym z lewą stroną względem postępowania jego za rządu stu dni, posłużą naturalnie ministrowi temu do tym większych zarzutów zestrony dzienników oppozycyjnych. Deputowani stronnictwa konserwatywnego zbierać się będą po kilka razy w ciągu tygodnia końcem naradzania się względem zaszłych stosunków; zebrania te odbywać się mają u Panów Fulchirou, Perier i Lefebvre. Wczoraj o godzinie lej był P. Villemaiii z kilku innymi ministrami w Tuileryach, gdzie się z Królem naradzano. Obawiają się, aby frakeya konserwalystów idąca za Panem Salvaiidy i licząca 15 głosów, w skutek zajść ostatnich nie przeszła całkiem na stronę lewego śro dka, dokąd się już dawno skłaniała. Przedsięwziąść się mają kroki ku zapobieżeniu temu. U Pana Salvandego zapisuje sic wciąż bardzo wiele osób, a pomiędzy tymi widziano też wielu konserwatystów. Dzienniki oppozycyjne nabierają nowych nadziei: utrzymują one, że minisleryuin z dnia 29. Paźdz. nie będzie mogło dłużej sprawami kierować; nawet pomiędzy konserwatystami mnożą s.ę rozdwojenia, tak iż zmiana gabinetu nieodzowną się staje. W takim razie bvlbv zapewne bieg w mieszanem ministerstwie. P. SaKandybył wczoraj wieczorem u Pana Mole, z którym się długo naradzał. W zeszłą sobole odbyła się nader burzliwa rada ministrów. Dymissya Pana Salvandy stanowiła główny przedmiot dyskussyi. Ganiono mocno wzięcie się w tej sprawie P. Guizot, a najmocniej wyraził się w tym względzie P. Dumon, minister ów, który niedawno co za staraniem P. Guizot do gabinetu wstąpił. Ganiono także Pana Guizot z powodu roztrząsania przy końcu adresu. Wszystkie te zajścia bynajmniej nie przyłożą się do umocowania gabinetu, który bardzo dobrze widzi krytyczne swe położenie. Stara on się ile możności odkładać na później publiczne posiedzenia Izby Deputowanych; obawia się bowiem interpelacyi i słabo tylko uśmierzonej nienawiści lewej strony przeciw P Guizot. Lewa strona w gorszym jest humorze, lem bardziej, iż znów wynalezioue jakieś dawne pismo P. Odilon Barrot, wywołało pewne wzburzenie w partyi. Dziennikiministeryalne, to jest Dziennik Sporów i Globe, odebrały objaśuienia pisma tego, które lewej stronie nader niepodobać się musiały. G lob e szczególniej niewyczerpany jest w swych komentarzach, i od trzech dni zapełniany jest artykułami o Panu Barrot. G lob e jak wiadomo natchnionym bywa wprost przez ministra spraw zagranicznych. Debaty w obudwóch Izbach parlamentu angielskiego są w ogóle nader pomyślne dla gabinetu francuzkiego. Słowa Lorda B r o u g h a m powinny były pocieszyć w pewnym stopniu P. Guizot po złudzeniu jakiego tu doznał. Nigdy jeszcze nie obchodzono się tak dobrze z Francyą w parlamencie angielskim. Całe pierwsze posiedzenie poświęcone było stosunkom zachodzącym między dwoma temi państwami. Dyskussya ta, przyznać trzeba, we Fraiicyi dobre zrobiła wrażenie, a dziennikom oppozycyi jak. się zdaje, rachuby bardzo się pomieszały. Tak mówi np. N a t i o n a l: »Co przedewszystkiem uderzającem jest, jest to dążność angielskich polityków, aby ile możności gniew Francyi ułagodzić. Sposób myślenia i wyrażenia się Lorda Brougham, Lorda Clive, Lorda Bussell i P. Boberta Peel, i wszystkich inuych do jednegoż i lego samego zmierzają celu. Lord nawet Palmerston cieszy się, iż dobra harmonia znów przywrócona została między obydwoma mocarstwami. Podobnież i cała massa; każde słowo pochwały okrywa ona oklaskami, bije nawet oklaski przy pochlebstwach, któremi mówcy jeden po drugim wynoszą pod niebiosa minioną sławę jednego z największych państw Europy. Cóż oni chcą właściwie? Przed czterema laty jakże całkiem inaczej się odzywali jak dzisiaj! zkądżc ta nadzwyczajna uprzejmość? Minisleryuin zapewne chełpić się będzie z powodu lej nagiej zmiany, której cel jak się zdaje ten jest, aby naprawić pogardliwy nieco ton mowy tronowej. Nie! Wszystkie słowa polityków angielskich sa dowodem, iż ministeryun» jest w błędzie. Nie stanowisku podrzędnemu, ale raczej mocnej z pewnego względu groźnej postawie Francyi należy się zaszczyt ważnych owych koncessyi.« Inne dzienniki oppozycyjne zaprzeczają także temu, jakoby minisleryum miało się przyłożyć do korzystnego sposobu myślenia, który się w chwili obecnej objawia dla Francyi z tamtej strony kanału. Argument ten jest żartobliwy, ale bynajmniej nie nowy w dziennikach lewej strony. Ile razy zajdzie coś niekorzystnego dla kraju, przypisują one to natychmiast ministeryum; skoro zaś położenie kraju jest pomyślue, ministeryum żadnej CZęSCl logika dzienników oppozycyjnych.

N astępujące jest porównanie większości przy przyjęciu adressów Izby Deputowanych od 1830. roku: w roku 1831. .209 głosów 1832. .114 1834 .225 1835. .217 1836. .179 1837 .85 1838. . .100 18 39. . .13 1840. 169 1 8 4 1. .» 6 1842. . .84 1843. . .30 X. Biskup z Chalons ogłosił w Univers znowu pismo, w klórćm slawając w obronie Jezuitów, narzeka, ie sławionej wolności karty temu zakonowi odmawiają, aby tym sposobem religii w ogólności cios zadać. »Nie żądamy nic innego, jak tylko, abyśmy w ciemnym kącie oddychać mogli, ale radziby nas zadusili, wygubili. Niechaj się mają na ostrożności! okrzyk zniechęcenia wzniesie się w świecie chrzcściańskim. Chcą przygnębić katolicyzm, nie tjlko kongregacye. Słowo Jezuita jest nam wszystkim wspólne, znaczy bowiem to samo co katolik. W tym duchu - powiadam to wyraźnie - i ja jestem Jezuitą, i wszyscy xięża moi są Jezuitami, wszyscy dobrzy chrześcianie p owinni być Jezu i tarni; przydomek ten jest dla nas najwyższym zaszczytem. JNikf nam zabronić nie może, żebyśmy nie mieli być Jezuitami. Będąc wolnym i mając własne przekonauie wolno mi być Jezuitą, Benedyktynem, Kapucynem, Trapistą, D ominikanern. Wy zaś potępiacie kongregacye chociaż z usług ich, gdzie to z waszą korzyścią, użytkujecie. Dla was Jezuici przeciągają owe dalekie, dzikie kraj e, jednając wam przyjaciół przez ogłoszenie ewanielii; dla was Trapiści do Algieru się udają, gdzie tyle wam przynoszą korzyści, ile wojska wasze; dla was tylu kapłanów w obcych uczy krajach, do czego wy sami ich zachęcacie, Prawo -r- mówicie - tylko na żeńskie zakony zezwala; czyż więc wasza wychwalana wolność nie stworzona leż dla mężczyzn? Ileż to sprzeczności i zawodu nie znajdiijera w logice i postępowaniu wasze'mii« Ana;lia.

Z Londynu, dnia 3. Lutego.

Dziś zraua nadeszła wiadomość o śmierci

1.

Księcia Sasko-Koburg-Gotha, ojca Księcia Albrechta, wielki w familii Królewskiej sprawiła smutek, zwłaszcza że nic nie wiedziano o chorobie Księcia. Odjazd dworu do Windsor, który miał nastąpić jutro, odłożony został do późniejszego nieozuaczonogo czasu.

Niemcy.

Z Reg ensburga, dnia 24. Stycznia.

Przekonanie, że w naszych czasach wielu młodych ludzi cierpi na krótki wzrok i inne słabości ócz, spowodowało rząd bawarski do ułożenia i ogłoszenia drukiem przepisów pod względem utrzymania wzroku w publicznych zakładach naukowych; dobroczynność tego rozporządzenia uzua zapewne z wielką wdzięcznością każdy przyjaciel młodzieży. Przepisy te zalecają między inne mi : aby ściany w salach szkolnych były blado-zielonym lub jasno-szarym kolorem malowane, okna opatrzone zielonemi zasłonami, ławki tak ustawiane, iżby wzrok uczniów nigdy prosto naprzeciw okna nie był zwrócony. Książki szkolne mąją mieć druk wyraźny, czytelny, nie za mały; zbyt drobne i wązkie pismo, blady atrament i zanadto szary papier nie powinny być cierpiane. Uczniów upomina się, aby zrana przemywali oczy zimną świeżą wodą, aby przy rannym i wieczornym zmierzchu unikali czytania i pisania, aby oczy trzymali zawsze przynajmniej na 10 cali w odległości od książki lub kajetu, aby na przechadzkach po polu spoglądali często na zielone przedmioty, jako to; łąki, lasy, co szczególniej ma wzrok umacniać. Okularów może uczeń używać ale tylko przy wysokim stopniu krótkowidzu, a w wyborze szkieł powinien zasięgnąć rady lekarza lub kogo innego znającego się na tein. T li r C y a.

Z K o n s t a n t y n o p o l a, dn. 17. Stycznia.

(G. P.) - Sir Stratford Canning ma znowu nieprzyjemne zajście z porta. Ostafniemi czasy bowiem młody Lord iSapier, członek poselstwa tutejszego, bez najmniejszej z swej strony winy od żołnierza tureckiego zelżony i kamieniem w głowę ugodzony został. Poseł Zażądał naturalnie zadośćuczynienia, które zapewne tp'ź nastąpi. - Znowu kilku renegatów, po na łono kościoła chrześciańskiego przeszli, do indagacyi pociągnięto. Tym razem P. Bourouenay wszelkiej dokłada usilności, aby tych nieszczęśliwych ratować. Są to Grecy, którzy przez Ibrahima Baszę podczas wojny greckiej o niepodległość w niewolą do Egiptu sprowadzeni, aby ujść okropnego losu poddaństwa, przeszli - w tenczas jeszcze dzieci, teraz juz w lata zachodzący. Kilku z nich Mehmed do Paryża posiał, aby ich tam wychować. Podczas ich pobytu tamże wrócili na łono kościoła chrześciańskiego, a gdy wiadomość o rewolucyi greckiej z d. 15. Września ich doszła, wsiadłszy na okręt w Marsylii do Aten się puścili. Kapudan Halil Basza podówczas na Archipelagu krążący, dowiedział się o zbliżaniu okrętu, na którym było wielu renegatów, co wiarę chrześciańską znowu przyjęli. Kazał ich więc tropić i udało mu się w istocie nieszczęśliwych tych przydybać i w Stambule do więzieuia wtrącić. Pan Borquenay broni ich tym mianowicie argumentem, ze gdy wiarę swę zmieniali nie byli jeszcze w wieku, w którym wlane mogli mieć zdanie i przekonanie.

ROZlllaite wiadolllOŚci.

z W ro cł a wia, dnia 28. Stycznia. Ludność naszego miasta, łącznie z załogą wojskową, wynosi obecnie 103,282 dusz; z tych jest 66,450 wyznania ewangielickiego, 30,483 katolickiego, i 634'J żydów. Wmieście uaszeui jest teraz 38 kościołów i domów modlitwy, 297 gmachów rządowych i miejskich, 4036 prywatnych, 274 fabryk i t. d.

W ciągu uplynionego roku, 1872 spraw nagodzonych tu zostało przez sędziów polubownych.

Z Polski. - JWX. Pawłowski Biskup Płocki w Warszawie zamieszkały w d. 11. Listop .

r. z. wychodząc z pewnego domu wieczorem na ulicy Podwal, nogę złamał siadając szybko do Dorożki. Na intencyą aby go Bóg uzdrowić raczył, odbywało się nabożeństwo w dniu 1. Grudnia r. z. w wielkiej cerkwi w Warszawie, za takową gorliwość i przysługę JWX. Pawłowski przeznaczył z swego dochodu na reparacyą lej cerkwi 500 rub. srebrem. Xiądz M arszałkiewicz.

AMMALA T 3 III .

Zdarzenie prawdziwe, opowiadane przez MARLIŃSKIEGO. (Ciąg dalszy.) Zjawienie się rossj jskiego wojska w Daghestanie w roku 181Y. nie było wprawdzie nowym ale przecież Uwożnym i nienawistnym dlatamtejszych mieszkańców wypadkiem. Obawa tylko, aby nie ściągnąć na siebie zemsty tak groźnego wroga, włożyła na twarze górali maskę przyjaźni, pod którą ukrywali swoje nienawiść przeciw Rossyanom. Na widok znienawidzonych mundurów, popłoch wszczął się między Tatarami. Kobiety spieszyły do wsi, a mężczyźni w małych oddziałach naradzali się, jakby się pozbyć natrętnych gości. Dzieci zaś i wielu ciekawych, otoczyło Bossyanów, którzy się po trudach na murawie rozłożyli. Mianowany przez rząd cesarski przełożony wsi, stanął przed Kapitanem tego oddziału, i po zwykłych pozdrowieniach, zapytał go: «Co też nowego słychać?« »Nic nie wiem nowego«, odrzekł Kapitan dość biegle językiem krajowym, »chyba to, ze koń mój zgubił podkowę; ale, otóż i kowal!« tu wskazał na barczystego chłopa, który kuł konia Ammalata. »Mój przyjacielu, okujże i mego; masz żelazo, uderzysz kilka razy młotkiem, i cała rzecz skończona.K

Kowal spojrzał dziko na Kapitana, a pogłaskawszy się ręką po gęsiej brodzie i przypłaszczywszy z gniewu czapkę na głowie, rzucił w wór swoje kowalskie narzędzie. »Cóżto? Czyś mię nie zrozumiał psi synu?« zawołał z ofukuieniem Kapitan. »1 owszem, ja cię dobrze zrozumiałem«, odrzekł Tartar, »chcesz, abym ci konia podkuł.« »1 radzę ci, abyś to uczynił bez zwłoki.« »Dziś u ranie święto. Zakon proroka więcej mi waży niż wola ludzka; on mi zakazuje robić w piątek. Nie chcę za pieniądze kupować żarzących węgli na moje duszę.« »Alboż teraz nie kułeś konia mordo wilcza? Czyż koń jeden nie taki jak drugi? A mój jest jeszcze do tego prawdziwym muzułmanem.« »Wszystkie konie są podobne do siebie, ale nieci, co na nich jeżdżą. Ammalat Beg jest mOIm panem.« »fo znaczy, że en kazałby ci uszy poobrzynać, gdybyś jego rozkazów nie posłuchał; no, jeźli ci oto chodzi, i ja ci mogę się czemeś przysłużyć, jeźli nie auglczowanicm uszów, to przynajmniej uahajką, która potańczy po twoim grzbiecie. « »Co masz do mnie? Jestem prawym muzułmaninem i nie podkuję twego koma!« »Hola, s i e r ż a n c i, dwieście nahaj ek lemu przykładnemu muzułmaninowi. « Na te słowa stanęli Tatarzy ciasniejszem kołem, śmielsi poprawiwszy czapek chwycili za nie kuj mu, nie kuj!« Ammalat Beg nie był tej scenie obecny.

Skoro nm podkutego przyprowadzono konia, dosiadł go, i poleciał jak strzała do Bojniaki, gdzie.miał swoje mieszkanie. Właśnie w tejże chwili, gdy sierżanci na głos swego kapitana spieszyli, ukazał się na drugim końcu błonia, gdzie broń rossyjska w kozły ustawioną była, atletyeznej siły, lecz średniego wzrostu mężczyzna w kolczudze i hełmie, na spienionym rumaku, w towarzystwie pięciu n u k i e rów, których konie również pianą ociekłe, świadczyły o dzikim pogonie. Ich dowódzea zbliżywszy się zwolna do złożonych w kozły karabinów, roztrącił kilka grup tychże, a n u k i e r y jadąc za nim, puścili swoje konie przez nie. Żołnierz na straży, chwycił konia dowódzcy za cugle i zapytał oburzony: «Kto jesteś zuchwały?« J ak widzę, wczorajszym rekrutem jesteś,« rzekł muzułmanin, «że nie poznajesz Sultana Ahmeda, Khana Awaru. Tak mało pamiętacie! A jam zeszłego roku dobrą wam po sobie zostawił pamiątkę. Wytłumacz um to«, rzekł do jednego z swoich nukierów; co tenże natychmiast uczynił. »Więcto Achmed Khan!« zawołało żołnierstwo. «Weźmy go w łyka, niech odpowie za nasze stratę w Baschli*). Onto kazał naszym rannym, ręce i nogi ucinać !« "Precz odemnie!« zawołał Khan wyrwawszy żołnierzowi cugle z ręki. »Jestem Generałem rossyjskim. « »J esteśzdrnjcą!« zawołało żołnierslwo. «Prowadźmy go do Derbendu, do Pułkownika Werchowskiego. « »Z takimi jak wy psami, idę tylko do piekła!« zawołał Achmed zgrzytnąwszy zębami, i dawszy koniowi silną ostrogę, poleciał jak burza, obalając wszystko, co mu po drodze stało,za nim pognali n u k i e r o w i e, wydając wizask szyderczy. Dopadłszy gościńca, puścił Khan wolnym krokiem konia, i przerzucając w ręku cuglami, ani spojrzał na siebie. - Zbiegowisko wokoło kowala ściągnęło uwagę jego, zbliżywszy się, zapytał: »Cóż się tu dzieje?« Tatarzy położywszy w znak uszanowania rękę na czole, opowiedzieli co zaszło. »Jako ?« zawołał Khan rozgniewany. »1 wyż stoicie spokojnie, kiedy waszego brata jak robocze zwierzę do pracy zmuszają? Szemrzecie jak baby tam, gdzie się jak mężom zemścić irze*) Gdzie 3000 Rossjan od nieprzyjaciela oskoezonycli, z wielką stratą przebijać się musiałoba? Mająz niewierni, bezkarnie hańbić WIarę nasze? « »Cóż my uczynić możemy?« tysiące zawołało głosów: »Rossyanie mają armaty, mają bagnety. « «A wyż strselb i strzał nie macie? Wyście wyrodni synowie, nie godni muzułmańskiego imienia. H uk armat was zastrasza, a nie lękacie się hańby tchórzostwa? Fermau rossyjskiego gubernatora jest wam świętszy, niż słowa naszego koranu? Syberya slraszy was bardziej niż piekło? Takiemiź to byli ojcowie wasi? Liczyliż oni nieprzyjaciół? Albożlo Rossyanie są nieśmiertelni, i mają kości z żelaza?« Te słowa ubodły do żywego dumę Tarfarów, większa jeszcze powstała około Kapitana ciżba; ze wszystkich stron dało się słyszeć: »Uwolnijmy kowala! Uwolnijmy!« Ahmed Khan te'm uradowany, że rozdarł zabliźnioną ranę, zostawiwszy dwóch n u k i e rów do rozdymauia w jaśniejsze płomienie rzuconej iskry, sam udał się do pomieszkania Ammałata Beg, nie widząc w tej małej kłótni żadnej chluby dla siebie. »Oby zwycięzstwo było przy tobie!« tćmi słowy powitał Sułtan młodego Khana Beg, który przy progu swego domu przyjmował gościa. Te słowa są zwykłem powitaniem u Czeikiesów, wszelako z takim wyrazem w głosie, wymówił je Sułtan, że Ammalat dał w odpowiedź: »Maźlo być szyderstwo czy wróżba?« »J edno i drugie, jeźli ci się podoba. Prawemu następcy Shamkhatalu wolno oręża z pochwy dobyć.« »Lepiej, mojem zdaniem panować w Bojniaki, niż się ukrywać po górach.« » Lepiej ukrywać się po górach, aby jak lew wypaść z swego legowiska, i po zwycięzkim czynie, w pałacu przodków swoich wypocząć.« »Wypoczywać po zwycięztwie! Raczej mię nie budźcie ze snów moich !« »Dałyby nieba, abyś widział we śnie, cobyś na jawie mógł posiadać! Rossyanie dają ci opium, chcą cię uśpić, obca ręka będzie zrywać złote owoce ogrodu twego.« »Cóż ja zdołam tak małemi siłami?« »Siła wielka mieszka w odwaznej piersi; pogardź niebezpieczeństwem, a pierzchnie jak mgła przed słońcem!« W tejże chwili dały się we wsi słyszeć wystrzały. »Oloż słyszysz głos zwycięztwa!« zawołał Achmed Khan strwożony.

Na to wpada Sapher Ali, wierny przyjaciel i rówiennik Ammałata, i prawie bez tchu oznaj skał dąją ognia na oddział moskiewski « »1 oni poważyli się bez mojej wiedzy bunt podnieść? zawołał Ammalat, za broń pochwyciwszy. »Spiesz Sapher Ali, zagroź im gniewem moim, uściel trupem tego, który się po-, waży nie słuchać moich rozkazów.« »Juz to wszystko czyniłem, ale nadaremnie.

Nukierowie Sułtana Achmeda, rozniecali żarze wie i głośno mówili, ze ich Pan tak rozkazał, aby wszystkich Rossyan wymordować.« »Czy w samej rzeczy tak mówili moi n u - kierowie?« zapytał Khan. »Czy te same były ich słowa, tego nie wiem, ale oni zrobili do bitwy początek.« »To mi walne chłopcy!« rzekł Achmed Khan świecąc z radości oczyma i pomlaskując ustami. »Sułtanie, cóześ uczynił !« zawołał z gniewem Ammalat Beg.

»Cobyś już dawno sam uczynić był powinien.« »J akże się teraz przed Kossyauami usprawiedliwię ? « »Kulą i żelazem... Sam los działa za ciebie - oręż juz dobyty, dalej więc na Rossyan!« »Ofoż oni!« zawołał z wściekłością rossyjski Kapitan, który się z dwoma żołnierzami przez tłumy Tatarów przebił. »Wejdź w progi moje przyjacielu«, rzekł Ammalat Beg do rozgniewanego oficera.

»Pięknej przyjaźni doznałem w Bojnaki«, odrzekł Kapitan. »Twoi Tatarzy, Ammalacie Beg, poważyli się strzelić do jednego z moich żołnlerzy. « »Byłato wielka nieroztropność! zawołał Achmed Khan rozciągając się na poduszkach dywanu. «Pocóż strzelać na Rossyauina, kiedy mu głowę oderzuać można.« »Ten oto człowiek,« rzekł gniewem płonący Kapitan, wskazując na Achmeda Khana, »jest winien wszystkiemu. I ty Ammalacie Beg, który się przyjacielem Rossyan nazywasz, cierpisz, że wróg nasz, w twoich bawi ścianach? Wydaj mi go natychmiast.« »Gość jest nam osobą świętą,« odrzekł Ammalat. »Wydając go w twoje ręce, zhańbiłbym imię moje. Szanuj nasze obyczaje.« »Przysiągłeś Cesarzowi wierność, ta przysięga nakazuje ci, nie oszczędzać nawet brata swego, jcżli jest winny.« »Brata oddałbym prędzej w ręce twoje niż mojego gościa! Zresztą nie uznaję nikogo nad sobą, jak tylko wielkiego proroka i padiszachę. Za moim domem niech szczęście opiekuje się nad Khanem, ale jak długo pod moim zostaje dachem, włos mu z głowy nie spadnie.«

»Ty odpowiesz za WInę tego zdrajcy.« Khan, który do tej chwili, puszczając przed siebie kłęby dymu z faiki, w dumie swojej milczał, na to słowo: zdrajca, porwał się jak tur raniony i zawołał głosem piorunu: »Jam zdrajcą, mówisz? «drajcą dla tego, żem nie chciał zdradzić tych, z któremi święte łączą mię węzły? Byłem Rossyanom tak długo wiernym, jak długo mojej nie pragnęli hańby, ale gdy odeinnie zażądali, abym wpuściwszy wojska rossyjskie do Awaru, ziemi mojej, dozwolił im tam zakładać warownie; rozdarłem i nogami zdeptałem tę kartę wierności. Jakiemże hydnem imieniem przywalouoby groby moich przodków, gdybym krew i ziemię Awarów był zaprzedał? Zerwałem związki przyjaźni z Rossyanami, ale nie stałem się jeszcze przez to ich wrogiem. Jakże nagrodzono moje dobre zamiary? Oto jeden z twoich Generałów, zamiast podziękowania mi za dobrą radę, zelżył mię i obraził w swoim liście. Obelgę tę zmyłem we krwi pod B as eh Ii, za kilka jadowitych kropli atramentu, przelałem krwi strumienie, i ta krew dzisli nas na zawsze.« »Krew ta wola o pomstę!« odparł gniewem uniesiony Kapitan i podniósł rękę. na Khana, ale w tejże chwili sztylet Sułlana zachrobotał mu w piersi, a Kapitan - krwią zbroczony padł trupem na dywan. »W jakąż przepaść wtrąciłeś mię nieszczęścia !« zawołał Ammalat Beg zmieszany. «On był moim gościem.« »Są obelgi, które i pod świętą tarczą gościnności, bezkarnie nie uchodzą,« odparł Khan. »Lecz teraz nie czas rozprawom. Kai pozamykać bramy, zwołaj twoich wojowników, uderzmy na nieprzyjaciela.« »Jakże się możemy tu bronić, kiedy nie mamy ani kul ani prochu, a mieszkance mojej wsi poszli w rozsypkę!« A Rossyanie wdzierają się już do nas na górę i za chwilę ujrzymy ich przed nami !« zawołał Sapher Ali z rozpaczą. »Ha, kiedy tak, więc pójdź za mną Ammalacie«, rzekł Khan, »wczora przejeżdżałem Czeczn ę , gdzie zapalałem mieszkańców do powstania; tam się udamy; w górach znajdziem jeszcze podostatkiem chleba.« »Nie czas teraz narzekać! Dalej w drogę, * zawołał Ammalat. »Dajcie mi konia? Sześciu nukierów pójdzie za mną.« - > Czy mnie weźmiesz z sobą?« zapytał Sapher Ali. »Nie,« odparł Ammalat. »Ty zostaniesz, abyś dom mój od rabunku zasłonił. Pozdrów moje Bywaj zdrów!« Ainmalat i Khan dosiadłszy konia, puścili się pędem wialru, a zaledwie jedną brama, wsi wyjechali, juz drugą weszli Rossyauie. (Dah&y ciąg nastąpi, ')

W środę dnia 14. Lutego r. b.

Koncert Sam. Kossowskiego na dochód N alikowej pomocy w Bazarze.

OBWIESZCZENIE.

"Właścicielom listów zastawnych W. X. Poznańskiego oznajmia się niniejszem, źe wypłata waluty za przeznaczone losem do umorzenia listy zastawne, prowizyi za kupony w właściwym terminie nieodebranej , niemniej zamiana wypowiedzianych w celu spłacenia i wymazania listów zastawnych, dziać się będzie w kassie naszej, w czasie od 2. do 16. Stycznia i od 4. do 18. Lipca codziennie przedpołudniem od godziny 9. do 12leJ, prócz tćj pory zaś tylko dnia 2. i 18. każdego miesiąca, w razie pizypadającego na nie święta lub niedzieli, w dniu następnym od godziny 9leJ do 12steJ zrana, i to jedynie za poprzedniem wyjednaniem mandatu wypłaty. Poznań, dnia 19. Stycznia 1844.

Dyrekcya Jenerał na Ziemstwa.

W skutek polecenia wyższej władzy edukacyjnej podpisany ogłasza konkurs na Professora historyi naturalnej i teoryi gospodarstwa wiejskiego przy szkole technicznej Krakowskiej. Obowiązki do tej katedry przywiązane są: wykład zoologii, botaniki, mineralogii, tudzież teoryi gospodarstwa wiejskiego i utrzymywanie gabinetów każdego respect, z tych przedmiotów w należytym porządku. Pensya do tej posady etatem przeznaczona 3000 Złp. czyli 500 Tal. Konkurrujący o tę posadę złożą w Kancellaryi Dyrektora: 1) metrykę; 2) bieg życia (curriculum vitae); 3) zaświadczenia z odbytych nauk filozoficznych z przedmiotami konkursowemi styczność "mających, z postępem dobrym; 4) świadectwa praktycznego usposobienia się w jakimkolwiek z Inslylutów agronomicznych; 5) kandydat powinien posiadać oprócz języka polskiego, w którym przedmiot będzie wykładany, języki niemiecki i Irancuzki, a przynajmniej jeden z nich w tym stopniu, aby dzieła w przedmiocie właściwym pisane dokładnie rozumiał ; 6) jeżeli jest obco · krajowym, winien złożyć pozwolenie właściwego rządu; 7) termin do Konkursu przeznacza się na dzień 31. Lipca 1844. Podania wraz z allegatami do 10. Lipca 1844. przyjmowane będą.

Kraków, dnia 6. Lutego 1844.

Ludwik Kosicki, Dyrektor lnslytulu technicznego.

Barany z Sokolnik małych sprzedawać się będą z wolnej ręki w podwórzu domu Ziemstwa w duiach 15, 16, 17 i 18. III. b.

K rów &0 jest do wypuszczenia w dzierżawę od Sgo Wojciecha r.b na folwarku Helenowie, należący do Dominium Lussowa, mila 1. od Poznania, blisko szossy Ber

Szanownych członków polskiego kasyna Poznańskiego zawiadomiamy, iż na bal maskowy dnia 18. Lutego r. b. bilet dla mężczyzny płacić się ma po 1 Talarze; a że dochód z tegoż balu przezuaczony jest na cel dobroczynny, a składką osobną pomnożony nie będzie, przeto dobrowolne'j dobroczynności zostawia się wolne pole. Bilety wydawać będzie członek Dyrekcyi Wilden przy ulicy Wrocławskiej JXS, 36. , Dyrekcya polskiego kasyna Poznańskiego.

W N iedzielę dnia 18. Lutego 1844. i -Wielka Heduta w sali Hotelu Saskiego. Cr. E. I to gg e fi.

1lI

Kurs giełdy ISerliiiskićj.

Dnia 10. Lutego 1844.

Sto- N a i>r. kurant pa papie- gotop r C rami. I wizną.

Obligi długu skarbowego Prusko-ang. obligi z r. 1830.

Obligi premio w handlu morsk, Obligi Marchii Elekt, i N owej Obligi miasta Berlina.

» » Gdańska wT .

Listy zastawne Pruss. Zachód.

» W. X Poznansk » » difo » Pruss. A Vschod » Pomorskie... » March. E1ek.iN » Szla,skie. . . .

Frydrjchsdory. .. Inne monety złote po 5 tal.

Disconto.

AK eJ e Drogi żel. Bcrl.-Poczdamskiej Obligi upierw. Ber1.Poczdams.

Drogi żel. Magd.-Lipskiej . .

Obligi upierw. Magd.-Lipskie .

Drogi żel. Bcrl.-AiihaKskiej Obligi upierw. Berl.-Aiihaltskie D rogi żel. Dyssel. - E1bcrfc1d.

Obligi upierw. Dj ssel.-F1berf.

Dra gi żel. Bciiskiój Obligi upierw. Iteuskio .... Drogi żel. Berlinsko- Frankforł.

Obligi upierw. Bcrl. - Frankfort.

Drogi żel. Górno- Szlaskiej. .

di loLit. Ii. * » Bcrl. - Szez. Lit. A. i B.

- fl1agdeh -lla1bers1 Dr. żel. Wroci.-Szwidu.-Frcib,

102*

», 4 a*

90£ 100} 102 48 100* 105* 100} 104' 101} 101 } 101} 13A m 3 I

184} 82 \ 981

118} XĘ 120} 121 101} m 1011 100

13V, m 4 1031 144} 1031 103i

1m 1274 119* 120

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.02.14 Nr38 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry