GA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.03.02 Nr53

Czas czytania: ok. 20 min.

VVielkiego

TA

Xi stW"a POZNANSKIEGO

Nakładem Drukarni Nadwornej W Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wann ewski.

f5$.

W Sobotę dnia 2. Marca.

1844.

Wiadomości krajowe.

- --«

Z nad Renu, dnia 18. Lutego.

Czy deputowani Sejmu Reńskiego z nadto wybujałcuii nadziejami o niezwłoczne urzeczywistnienie petycyi swych wnieśli i tegoż się spodziewali, o te'm zdanie nasze zataimy - ale niezawodną, że owe wybujałe nadzieje pod względem skutków czynności Sejmowych ogół Nadreńczyków podzielał. Tak tedy odprawa Sej mowa przeraziła powszechnie jak grom spadły z wypogodzonego nieba, i mala tylko cząstka rozumniej i obojętniej myślących spodziewała się takiego sprawy całej rozwinięcia. Dotychczas już przeszło 4 tygodni od publikacji minęło. Z wytężoną ciekawością czytywano tu wyszłe przed ogłoszeniem odprawy na Sejm Nadreński, odprawy sejmowe dla innych prowincyi i wszędzie się wzajemnie pyty wano: »Cóż na m powiedzą?« Nareszcie odebrano odprawę - i cóż ona zawierała?! Mniej jeszcze, aniżeli się nawet ten spodziewał, który prowincyi Nadreńskiej wcale nie zna. Zaprowadzenie kijów w nowym projekcie do prawa karnego nikomu do gustu nie przypadło. Żeby kogo za pomocą tortury do przyznania się do zbrodni, o klórą go obwiniają, wśród pewnych okoliczności zniewalać było wolno, tego tu pojmować nie mogą. Lepiejby było ustęp ten w rzeczonem projekcie przekreślić. - Zresztą jakkolwiek bądź odprawa ta sejmowa jest dobrodziejstwem dla Nadreńczyków, ponieważ niszczy raz na zawsze illuzye, którym się wielu przyjaciół konslytucyi oddawało.

Wiadomości zagraniczne.

Polska.

Z Warszawy, dnia 27. Luiego.

N. Pan udzielić raczył w drodze szczególnej łaski P. Ignacemu Lachowskiemu, niegdy Porucznikowi 4go pułku strzelców pieszych b. wojsk polskich, umieszczonemu następnie w korpusie weteranów, przez wzgląd, iż w rokoszu nie miał żadnego udziału i że, będąc obecnie pozbawionym wzroku, nie posiada żadnych środków utrzymania się, peusyę po rub. sreb. 189 kop. 50 rocznie i do śmierci, a to w miejsce pobierauego dotąd przezeń wsparcia czasowego. Doszła tu wiadomość, że dn. 19. b. m. rozsiał się z tym światem w Krakowie, ś. p. J O. Maciej Książę Jabłonowski, ostatni z 5 synów Księcia Dymitra, niegdyś Starosty Kowelskiego, a prawnuk Stan. Jabłonowskiego Hetmana Wielkiego Koronnego. urodził się dnia 16.

Czerwca 1757 r., żył lal blisko 88.

F r a n c y a.

Z Paryża, dnia 22. Lutego.

Debaty nad projektem P. Rćmusat dziś dalej prowadzone były. Pan l'Espee naprzód wszedł ua trybunę, by mówić przeciw wzięciu nie iz exystujace prawo dostatecznćm jest dla zapobieżenia wszelkim nadużyciom, któreby zachodzić mogły. Prawo to nakazuje powtórny wybór każdego deputowanego, któryby przyjął jakiś publiczny urząd. Wszystkie argumenta., które przytaczano z trybuny na korzyść projektu, wzmocniły go jeszcze bardziej w przekonani u« niestosowności projektu, dla tego więc inusi przy tern pozostać, iż urzędnik przez stanowisko swoje nie może być pozbawionym prawa, służącego każdemu obywatelowi. Następnie zabrał głos Pan Odilon Banot. Zac.ząl on od uwagi, iż kilku ministrów było nieprzytomnych, i wezwał P. Salvandy do wstąpienia na mównicę. Tymczasem nadeszli ministrowie których dotąd 'brakło, i zajęli zwykłe swe miejsca. Pąn Odilon Barrot rozwodził się na korzyść projektu P. Rćmusat, przeszedł wszakże wkrótce znów na P. Salvaudego" którego po drugiraz wezwał, by z mównicy przytoczył powody, dla czego złożył urząd ambassadora w Turinie. Zapytał go, czyli rzeczywiście prawdą jest, iż rząd chciał.n;a votum jego mieć wpływ, i uszczupIać niezawisłość deputowanego; (wielki .chałas i poruszenie w całej Izbie, szczególniej w Cenrum), dla czego jakby statua jaką pozostaje nieruchomy na miejscu swojem i nieodpowiada? Nimby jednak P. Salvandy mógł był odpowiedzieć, gdyby był chciał, do czego jednakże bynajmnie'j ochoty nie okazywał, powstał Pan Guizot i mówił z miejsca swego, że jeśli on nie tłumaczy się w tym wzgl<;dzive, to czyni dla tego, że toby było wbrew powinności jego. Szanowny poseł uznał za rzecz stosowną wziąść dymissyą, której rząd nie chciał przyjąć; że jednakże P. Salvandy przy swojem obstawał, rząd widział się być zmuszonym do przyjęcia onej. Więcej jak powiedział, powiedzieć nie może. Dalej mówił P. Thiers z mównicy, ale słów jego. trudno było dosłyszeć, w całej Izbie bowiem wielkie panowało poruszenie z powodu kwestyi tyczącej się Pana Salvandego. P. Thiers więc opuścił mównicę, aby dać sposobność P. Salvacdemu do odpowiedzi. P. Salvandy zabrał w rzeczy samej głos, oświadczył iż wziął tylko dymissyą dla tego, aby Mióc1z w Izbie niezależnie z całkowitą wolnością bronić zasad, które wyznaje, i by mieć zupełną wolność w glosowaniu. Pan Thiers mówił potem dalej, ale ani za ani przeciw projektowi, ale raczej zatrudniał się li tylko kwestya P. Salvandego; utrzymywał on, iż nadwerężoną została niezależność ambassadora, i że rninisteryum objawiło wpływ dyktatorski. P. Guizot odpowiedział

na to, iż nie odrzucił ani na moment odpowiedzialności za rząd, i że właśuie dla tego dysku. nie przyjął. Szanowny P. Thiers powinienby znać formy rządu konstytucyjnego, i byłoby to przeciw zasadom rządu takiego podobne przedsiębrać <łebaly. P. Salvandy przysłał dymissyą swoją, to kwestya cała. Oppozycya może ministerium zrzucić, onoż w krytyczne wprowadzać położenie, chwycić się każdego środka konstytucyjnego, by dopiąć celu swego; ma wprawdzie ona prawo do tego, ale niema prawa domagać się dalszych objaśnień kwestyi tej. Skoro P. Guizot opuścił mównicę, dały się słyszeć powszednie glosy domagające się wotowania. Prezydent oświadczył, że uważa debaty za skończone, kwestya czyli projekt ma być wzięty pod rozwagę srozstrzygnioną była przeczająco, ale z tak małą większością, iż chwilę dość długą nie wiedziano o właściwym rezultacie. Galerye dość licznie zajęte były, i deputowanych było dużo. O 4' skończyło się posiedzenie. Większość, którą wniosek P. Rćmusat odrzucony DY], wynosi jednak przeszło 30 głosów.

- -' O wspomnione'j już wiadomości o zajęciu wyspy Otaheiti przez francuzkiego Contreadmirała Dupetit- Thouars, wiedział Lord Aberdeen już przed dwoma tygodniami. Lord Cowley dostał natychmiast od niego polecenie zrobić przełożenie we względzie tym gabinetowi tuileryjskiemu. P. Guizot odpowiedział na to, iż rząd franeuzki nie odebrał dotąd żadnych urzędowych zawiadomień o zajęciu Otaheiti i nie może więc żadnego z swej strony czynić oświadczenia dopóki nie odbierze sprawozdania od Contre admirała Dupetit- Thouars. Zapewniano w sali sessyonalnej Izby, iż Lord Cowley przed dwoma dniami miał długą i żywą rozmowę z P. Guizot o zajściach na Otaheiti. Ambassador miał domagać się w imieniu swego rządu przywrócenia Królowej Pomareh, co P. Guizot miał odmówić, ponieważ gabinet tuileryjski postanowił «znać zajęcie wyspy Otaheiti przez Contradmirała Dupetit- Thouars. Z mowy Lorda Cowley chcą wnieść niektórzy, iż rząd angielski przynajmniej na teraz nie ma chęci pozostawić wyspę Otaheiti w ręku Francuzów. A li g 1 i a.

Z Londynu, dnia 17. Lutego.

Wicehrabia Sidinouth, znany jako pan Addington, Mówca (Marszałek) Izby Niższej od r. 1 789. do 1 8 O 1 . , umarł dn. 15. b. m. w 87 r. życia swego. Od Marca 18 O 1. do Maja 1804. był pierwszym Ministrem.

Zajmują się projektem wystawienia pysznego zawdzięczenia usług" jakie świadczył w SWĆIH życiu dła wzniesienia rolnictwa. Pomnik tea stanowić będzie kolumna 120 stóp wysoka. Hiszpania.

Z. M a dryt u, dnia 19. LutegoKrółowa Marya Krystyna kazała przez swego prywatnego Sekretarza oznajmić senatoromi deputowanym z Waleneyi, że przychyliła się do ich prośby, aby w powrocie swym do Hiszpanii przejeżdżała przez to miasto. »J ej K. Mość (mówi Sekretarz w swćm piśmie) przypomina sobie, że mieszkańcy Waleneyi z nicdwuzaacznemi oznakami głębokiej boleści towarzyszyli jej do kościoła, gdy w ostatnich chwilach sala błagać Boga za swa niewinną eórka., i polecać ja. Jego potężnej opiece i N ajświętszej Maryi Panny. Świętym więc jest dla J. K. M. obowiązkiem udać się teraz do Waleneyi, aby Matce Boskiej w tejże świątyni jak najpokorniej podziękować za to, że strzegła tego szanownego zastawu, gdyby nawet serdeczne i uprzejme zaproszenie WPauów do tego jej nie pobudzała.« Z P a ryż a , dnia 22. Lutego.

Lubo dosyć powszechną tu jest opinia, że -wpływ angielski w ostatnich wypadkach rewolucyjnych nie był nieczynnym, to jednak sympatye oppozyeyi skłaniają się coraz bardziej na stronę powstańców. Wiadomości pomyślne dla rządu hiszpańskiego* sprawiają zwykle pewną nieufność i niedowierzanie, gdy tymczasem każde doniesienie o jakiejkolwiek korzyści przez powstańców odniesionej za niewątpliwe uchodzi i rozszerza się w mgnieniu oka. Z. listu francuskiego, pisanego z Madrytu w tym samym duchu, wyjmujemy następujące uwagi: »Wszyscy tutejsi Anglicy zgadzają się na to jednomyślnie, że rząd teraźniejszy zgubiony. - Anglicy w Madrycie nie są tak liczni, ale wiedzą bardzo dobrze o tein, co się na półwyspie dzieje. Rozsądniejsi członkowie stronnictwa umiarkowanego podzielają to zdanie, i połączyliby się z postępowymi, gdyby się osobiste anlypatye, prawdziwie pożałowania godne, związkowi temu nie sprzeciwiały. Mianowicie Generał Concha nie tai się z tćm wcale, że postępowania rządu nie chwali, czyli raczej postępowania Generała Narvaeza, który tu właściwym jest Królem. Co się zaś dotyczy tłumu stronnictwa nmiarkowanego, ten rządu bynajmniej nie powściąga, owszem popędza go coraz bardziej na drogę reakcyi, pochlebiając sobie, że postrachem zostanie na zawszel panem Hiszpanii. Progresisci niemniejznowu są przekonani, i może słusznie';, ze przyszłość do nich należy. »Od wczoraj, wieczora biega, po Madrycie pogłoskar że miasto Ferrol powstało* Wypadek ten miał nastąpić w skutek krótkiej walki pomiędzy załogą a gwardyą narodową, która broni swe'j wydać nie chciała. W ogóle rozwiązanie gwardyi narodowe'j w wielu miejscach wielkie sprawiło oburzenie. W Saragossie i Sewilli opuściły miasto całe bataliony, nie chcąc się poddać temu postanowieniu, którego się rząd z początku zapierał i za oszczer« stwo uważak Batalionom gwardyi narodowej, które się tym sposobem na wolne pole dostały, nie pozostaje nic innego, jak tylko zamienić się w Guerilłe. Powtarzam, że według zdania głów dobrych poruszenie to na chwilę się może zatrzyma, ale jednakowoż powszechne'm się stanie. Hiszpanie nigdy z większą odwagą nie działają, jak kiedy się zwolna do dzieła biorą, nie tek jak nasi współobywatele, którzy tego tylko dobrze dokouają,. co szybko zrobią.« »Niezawodną jest, że Gen.. Roneali wzbraniał się kazać ściąć gwardzistów narodowych a Alcoy i brańców z Murcyi, nie a ludzkości, ale z bojaźni, aby mu nie oddano wet za wet» Gdyby zakładnicy, których mąją powstańcy w Alikaucie, i Kartagenie, wolni byli, rozpoczęłobyl się rozstrzelanie bez litości. Kazałby też rząd stawić przed sąd wojenny PP. Cortin<;, Madoza i t. p., gdyby tylko mógł mieć jakąś nadzieję, że to bezkarnie uczyni. Łatwo się domyślić" jaki los mężów tych czeka, wiedząc, że P. Calvo y Mateo, również Deputowany kongressowy , który falszywemi świadectwami w proces o attentat na życie Generała N arveza uwikłany, ale przez sąd zwyczajny za niewinnego uznany, na wolaość wyjść miał, teraz przed komissyą wojenną stawiony być ma, i że nawet obrońca jego mocno się o życie klienta swego lękai Pomścić się śmiercią nieprzyjaciela, nie jest w oczach wielu Hiszpanów żadną zbrodnią.« »Anglicy tutejsi udają, jak gdyby się w sprawy hiszpańskie wcale nie mieszali; taktyka takowa ma tylko na celu" aby rządu angielskiego nie skompromitować. * Są oni nadto zręczni, iżby pominąć mieli dobrą sposobność, jaką im podajej niezręezność polityki francuskiej. P ostępowi sprzyjają w ogóle bardzo Francyi,. ale sposób postępowania gabinetu tuileryjskiego zmusić ich może do przyjęcia pomocy angielskiej. Powrót Królowej Krystyny wznieca w liberalnych wielkie obawy. Boją oni się zemsty lej Księżnej i wpływu chaniebne'j kamaryffi kowanego spodziewają się, ze Królowa Krystyna obali dyktaturę Generała Narvaeza i system panujący cokolwiek przynajmniej zmiarkuje. Tyle zdaje się być rzeczą pewną, ze Hiszpania zrzuci z siebie samowładztwo, jakie jej narzucić chciano.» Portugalia.

Z Lis b o ny, dnia 13. Lutego.

Panuje tu w ogóle spokojność umysłów. Dnia 10. przyjmowała Królowa z powodu rocznicy przywrócenia karty, a gdy się Królowa wieczorem w operze pokazała, przyjęło ją z wielkiejni okrzykami. Zabawy zapustne rozpoczęły się znowu, równie jak bale i tealr. Słychać, 'ze rząd hiszpański ofiarował tutejszemu dwa oddziały wojska dła przytłumienia rewolucyi, Włochy.

Z Rzym u, dn, 6. Lutego.

Wktótce nastąpić ma kanonizacya znanego Jezuity Piotra Ca nisiusa. Jezuici pracowali juz od 200 łal nad tą kanonizacya swego Patrona, i takowa została teraz nareszcie zdecydowaną. Rocznica koronacyi Ojca Św, obchodzona tu była dziś solennem nabożeństwem w kaplicy Syxtynskiej, po kłórem Papież w swojej sali tronowej przyjmował powinszowania od Kardynałów, Prałatów i pierwszych urzędników Węgr y.

Z Preszburga, d. 10. Lutego.

N a sejmie węgierskim toczą się teraz rozprawy nad projektem względem przypuszczenia żydów do stanu obywatelskiego. Projekt ten znajduje wielu przeciwników, miauowicie ze strony Magnatów. Xiestvva naddunajskIe.

Gazeta w Budzie wychodząca ostatnie wypadki w Serbii opisuje jak następuje : «Aresztowań końca nie ma i dawniejsze srogie postępowanie w Serbii zdaje się, że znowu ma być wskrzeszonym, W liczbie ujętych jest też Czewelko Rajewicz, który jak wiadomo przed rewolucyą wiześniową prawie przez rok cały w kajdanach jęczał. Biskup Szabacki dnia 19. m. b. w klasztorze niedaleko Szabaczu, dokąd go nie dawno łeinu przeniesiono, w nocy zamordowany został; znaleziono go nieżywego rano na bruku przed klasztorem i niezawodną, że go nocną porą oknem wyrzucono. Dotychczas niewiadomo, jakiego zbrodniarza ręką ten tak powszechnie szanowany pasterz życie w tak okropny sposób postradał. Wrażenie sprawioue przez niecny ten czyn na umysłach Serbów opisać się nie daje.

1 nad granicy tureckiej, dn. 14. Lutego.

Rząd turecki z powodu ostatniego kuszenia Miłosistów w Serbii energiczne u Pana Tyłowa czynił kroki w celu przywrócenia Wnlsicza i Petroniewicza jako najbezpieczniejszy« h podpór istniejącego rządu Serbskiego; Pan Ty tow przyrzekł, że się za tą sprawą w Petersburgu wstawi. - Z J ass donoszą, że walka w Zgromadzeniu narodowćm multańskićm przez to wielkiego nabędzie znaczenia, że w skutek zręcznej kombinacyi Księcia do przykrego chcą znaglić wyboru, żeby albo od Rossyi się odstrychnąl albo przez objawiony opór nienawiść kraju na siebie ściągnął. Jeżeli plan len się uda, Książę i w jednym i drugim razie stracony.

Tymczasem wybór metropolity najgłówniejszem jest pytaniem. Zabiegi obydwóch Biskupów z Roman i Husch, aby się wzajemnie o upadek przyprawić i korzystną godność - której dochody na pół miliona złotych szacują - sobie przywłaszczyć, ofiary, w których jeden drugiego przesadza - słychać bowiem, że Biskup z Roman pewnemu wielki wpływ posiadającemu cudzoziemcowi ,30,000 dukatów obiecał, gdyby mu się udało osiągnąć godność metropolity - podstępy tych rozpasanych namiętności smutny i gorszący przedstawiają widok i życzyćby należało, żeby woli Rossyi w sprawie tej zadość się stało, ponieważby takim sposobem przynajmniej szkandalu takiej symonii uniknięto. Rossya albowiem życzy sobie, żeby pewien rossyjski magnat z wykluczeniem owych dwuch pretendentów posadę tę objął. Książę stosując się do tego żądania, popełnił jednak - jak mu zarzucają - błąd, że licznej mullańskićj młodzieży Bojarskiej przystępu do Sali zgromadzenia narodowego dozwolił, a ci w połączeniu z innćini Bojarami przeciw zamiarowi rossyjskiemu tak okropny wzniecili tumult, że podobnych scen na łonie tego Zgromadzenia nigdy jeszcze nie dożyto. Pan Daszków robił potem Księciu wyrzuty, że młodzieży burzliwej przystępu nie wzbronił; Książę uniewinniał się jak mógł i twierdził, że innym sposobem rewolucyi uniknąć nie może jak tylko przez mądre uleganie zuchwalstwu rozjątrzonych Bojarów. Dość zamieszanie w Jassach wzmaga się i nikt końca onego przewidzieć nie może.

Grecya Z Aten, dnia 10. Lutego.

Dwa pytania przedewszystkiem zaprzątają tu i niecierpliwią umysły wszystkich, t. j. obradv, zgromadzenia narodowego 1, względem religii następcy tronu i 2, względem regiencyi. M i - dzy innemi: »Ula ważności przedmiotu, t. j. religii następcy tronu, klóry do kościoła anatolskiego należeć musi, obrada dzisiejsza zwlec się musiała. Jakżeby dobrze było, gdybyśmy się na protokołach konferencyjnych poprzestać chcieli, a gdyby Król dzieci nie miał - czego się nie spodziewamy- zostawili Królowi porozumienie się z Izbami względem lego, co dobro kraju wymaga, aby następca Ironu przyjął religią swego ludu, albo przynajmniej syn Xiecia Luitpolda, domyślnego dziedzica Króla Ottona, gdyby tenże dzieckiem będąc na tron wstąpił.« Tenże dziennik mówi dalej: «Jest mowa o regiencyi w razie małoletności następcy tronu. Zasada niedawno we Francyi przyjęta, aby najbliższy krewny Króla był regienlem, jesl może najlepszą i jesteśmy lego zdania, że byłoby mądrze Królową matkę zrobić opiekunką syna małoletniego. Dla naszego mianowicie kraju w obecnych stosunkach najlepszym środkiem być się to zdaje.

Rozmaite wiadomości.

AMMALAT 3EG-.

Zdarzenie prawdziwe, opowiadane przez MARLIŃSKIEGO. (Dokofrrceiiie. ) To rzekłszy rzucił z worka przed nogi umierającego krwawą zdobycz wściekłości swojej. Na dźwięk głosu Ainmalata, otworzył Achmed oczy, a gdy tenże powtórzył: ».Oto masz głowę pułkownika!« wzdrygnął się sułtan i odwróciwszy ze wstrętem głowę od szkaradnego przedmiotu zemsty, wydał okropny jęk z piersi. Nadeszła ostatnia chwila; po krótkiej walce skonania - już rozstał się z życiem. Khańska struchlała na widok okropnego daru Ammalata, a widząc, że okropny widok tej krwawej głowy przyspieszył śmierć jej męża, zamieniła swoje obrzydzenie w gniew niepohamowany. »0, ty wysłańcze piekła!« zawołała przeraźliwie, ty jesteś sprawcą naszego nieszczęścia, z twojejto przyczyny objeżdżał on i wzywał uzdenów, których dla waszych zamiarów pozyskać" pragnął, i w tychto zabiegach jadąc nocą spadł ze skały; a ty potworze, miasto ukojenia boleści umierającemu słowem pociechy, miasto błagania modlitwą i jałmużną o zmiłowanie nieba, przynosisz mu głowę twego przyjaciela, dobroczyńcy i gościa !«

»Jam tylko wypełnił żądanie Khana,« odrzekł Ammalat.

»Nie spotwarzaj umarłych! Nie dość, żeś twego brata zamordował, przynosisz jeszcze krwawą głowę jego jako podarek ślubny mojej córce, i dajesz ją starcowi na iożu śiniertelnem, i żądasz od ludzi nagrody za to, za co sprawiedliwy Ałłah okropnemi męki karać cię będzie? Słuchaj mnie potępieńcze, klnę cię na groby moich przodków: że nie będziesz nigdy moim zięciem ani moim przyjacielem ani moim gościem. Uchodź zląd zdrajco! Ja mam synów, a ty mógłbyś ich wśród uścisków pomordować! Twoje pocałunki jako oddech jadowity strułyby córkę moje! Uchodź zląd i nauczaj lygrysy, jak się między sobą rozszarpywać mają, mój dom nie otworzy się nigdy mordercy swojego gościa.« Przeklęslwo to uderzyło gromem w pierś Ammalata. Skamieniały, martwy, skłócony z samym sobą, sam nie wiedział, dokąd zwrócić spojrzenie swoje, aby się płomykiem współuczucia mógł ogizać; przed nim leżała głowa zamordowanego przyjaciela, w oczach Khański żarzył się ogień gniewu, a nawet twarz zmarłego Achmeda zdawała się groźbą i gniewem przemawiać. W tej rozpaczliwej chwili spotkały się jego spojrzenia z zaplakaućmi oczyma Seltanetty; Ammalat przystąpił lękliwie do niej i drżącym przemówił głosem: »Seltanetto, jam był tylko twojego ojca surowej woli posłuszny! Taką cenę położył on na twoje rękę- Mamie ją teraz utracić? Czy mię już więcej nie kocha moja najdroższa Sellanetta, dla tego, żem z miłości tak nieszczęśliwy!? « Młoda dziewczyna zadrżawszy na te słowa, zakryła twarz rękoma, a po chwili milczenia rzekła z nadspodziewaną stałością: »Bywaj zdrów Ammalacie !« poczein padła bez zmysłów i objęła zwłoki ojca. Boleść i wściekłość zawichrzyły w sercu Aramabla. »Takieżto przysięgi dziewicze! Ach, widzę, że z sułtanem Achmeden! razem, i honor i gościnność tego domu zstąpiły do grobu!« Te słowa z rozjątrzeniem i goryczą wyrzekłszy, potoczył straszliwym wzrokiem po zgromadzonych uzdeuach, i ująwszy w dłoń silnie swój oręż, wyszedł przez rozstępujący się tłum w podwórze, skinął na swoich nu kie rów, i dosiadłszy konia, oddalił się zwolna i w milczeniu od pomieszkania Khana.

Cóż się stało i mordercą Werchowskiego? Gdzież się ukrył przed wyrzutami sumienia? Dokądże zawlókł swoje nędzne życie? Nikt nie W Daghestanie rozeszła się była pogłoska, źe się schronił do Czeczeńców i tam jakby zwierz dziki błąkał się po górach i lasach blady i wynędzniały do niepozuauia.

OSTATNIA WALKA.

W r. 1823.. obiegła armia rossyjska Anapę.

Flotyla złożona z puszkarskich szalup, bombardowała miasto" a lądowa armia przeprawiwszy się przez rzekę wpadającą w czarne morze na północ od tej warowni, zajęła swoje stanowisko w tej, sapowatej, mokrej okolicy. Pomimo że artylerya rossyjska okropne zrządziła zniszczenie, jednakie załoga turecka, wspierana posiłkami górali, broniła się z taką odwagą, jakiej tylko rozpacz dodaje, i robiła częste, mordercze wycieczki. Rowy podkopnicze zbliżały się coraz bardziej pod twierdzę, a działa rossyjskie coraz zgubuiejszym ogniem tłukły mury miasta. Podczas oblężenia Anapy mieli oraz Rossyanie i z poslronnćmi nieprzyjaciółmi do ezyuienia: Kabardynce, Abazcci i Shamsuki dogrzewali im często, napadając ich znienacka. Rossyanie musieli wznosić przeciw nim reduty, a ta robota" wykonana pod ogniem armatnim z twierdzy i pod ogniem karabinowym rozrzuconych po lesie tyralierów, opóźniła zdobycie twierdzy. Dniem, przed wzięciem Anapy przez Rossyau, wystawiono w parowie na południowo-wschodniej stronie od miasta, baleryę oblężniczą. Pozycya ta była tak dobrze obraną, że za piątym strzałem mury twierdzy od tej strony, runęły i stoezyły w dół wraz z sobą działa nieprzyjacielskie. Wyłom był wprawdzie zrobiony, lecz tak zbiegał w dół stromą ścianą, że trudno było szturm przypuścić. Pomału zaczął ogień ustawać, trzeba było dać ochłonąć rozgrzanym działom i znużonym puszkarzom dozwolić zażyć wywczasu. Obłoki dymu zaciemniające powietrze, zaczęły się przerzedzać, słońce wyjrzało i złotym blaskiem oświecało tureckie na basztach powiewające chorągwie. Lecz na murach nie widać było ani turbanów ani bagnetów, ponura cisza nastąpiła po wrzawie wojennej, i tylko glos zwołującego na modlitwę in u e z z i ma gubił się w dali w rozmdlewającyck tonach. Naraz j.akiżt» pojawia się widok? oto biały koń z jeźdzcem spuszcza się w dół z muru twierdzy na postronkach.. Stanąwszy na ziemi naprzeciw samej działobitni, jeździec sadzi przez rów już do> połowy gruzami murów zasypany, zwraca się na lewo od bateryi, pędzi środkiem przez tłumy śpiących, z unużenia żołnierzy, nIeiiadziejnych tak szalonych odwiedzin, i znika w lesie pierwej, nim pomyślano wys'Jac za nim kulę. W tejże samej chwili zaczęli znowu miotać ogień armaty z twierdzy, dla tego zapewne, aby odwrócić uwagę Rossyan od śmiałego posłańca i dać mu czas do umknięcia w góry. Rossyjskie działa odpowiadały równie silnym, nieustannym ogniem" a za nadejściem nocy dzieło zniszczenia twierdzy byłn już dokonane; rozbitych murów gruzy tworzyły niejako most do miasta, a obłężeńcy zabierali się do szturmu. I w tejże chwili, gdy się już pierwsza kolumna puszczała na wyłom do szturmu, »zwały się w tyle za wojskiem rossyjskiem okrzyki wojenne Czerkiesów, którzy złamawszy przednie czaty, uderzyli na Rossyau z orężem w ręku, aby im zabrać baterye. Rossyanie zwrócili się ku tej stronie, skąd nowe zagroziło niebezpieczeństwo, a ich naczelnicy wydali rozkaz skierować ogień działowy na buntowniczych górali. W szeregach Czerkiesów zrządziły kartacze zniszczenie okropne, cała dolina była zasłaua trupami lub umierającymi; kto się z Czerkiesów przy życiu ostał, ratował się ucieczkąi. nikt nie mógł ani pomyślić o uprowadzeniu z sobą trupów lub rannych* Od początku aż do ksńca tej walki widać było słusznego wzrostu Czerkicsa na białym koniu przejeżdżającego się zwolna tam i sam poprzed rossyjskićmi beteryjami. Bylto ten sam jeździec, który się tak śmiało wyparł naprzód z twierdzy. Kartacze rwały wokoło niego ziemię, kule ciskały mu piasek w oczy, a on spoko juy, puszczając wolno kotiia, w ziejące paszcze redut wpatrzony, śród gradu kuł, jak gdyby śród deszczu kwiecia wiatrem z drzew owianego" posuwał się wzdłuż linii bateryjnej. Puszkarze zgrzytali zębami ze złości, że Czerkies, który zdawał się naigrawać z ich nieudolności, za swoje zuchwałość ukaranym nie zostanie i umknie im z oczu. N adaremnie kierowali nań paszcze działowe; kartacze omijały go, jak gdyby go nadprzyrodzona siła zasłaniała. «Poczekajcież, ja sam poszlę mu jedne kuJęf« zawołał młody oficer artyleryi, »wolałbym mojig głowę w działo nabić, niż dać temu zuchwalcowi ujść bezkarnie.« Jakoż przystąpiwszy do armaty, skierowawszy ją do celu jak najstaranniej, a pote'm odstąpiwszy w tył na kilka kroków, kazał piekarzowi lout przyłożyć. Przez chwilę- nie można było rozpoznać, jaki byl skutek tego wystrzału, ale gdy się kłęby dymu rozwijały, ujrzeli Rossyanie śmiałego Czerkiesa; jak go we krwi zbroczonego, mają w strzemieniu, koń dziko spłoszony wlókł za sobą. »Kula ugodziła! Już po nim!« zawołali puszka rze. Młody oficer przeżegnawszy się, zeskoczył z reduty, zabiegł rozpędzonemu koniowi drogę, i rzucił się mu śmiało w cugle. Roń stanął zdyszały. Kula oderwała jeźdźcowi rękę z łopatką. Oficer litością przejęty, przywołał kilku żołnierzy, kazał ciężko rannego zanieść do szpitalu, gdzie sam był obecnym przy odejmowaniu rozdartych od kuli części ciała. N oc nadeszła, młody oficer czuwał przy umierającym jenen. Rysy twarzy jego były piękne i szlachetne, chociaż lice wychudłe i zorane w głębokie bruzdy, które nie wiek, ale raczej namiętność i głęboki smutek, widocznie wyryły. Nieznajomy jęczał boleśnie; z ciężkim trudem podniósł pozostałą rękę do gorącego czoła, jak gdyby zeń chciał wywołać węża, który mósg mu wypijał; otworzył zwolna zwisie, ociężałe powieki, i chrypliwym głosem zawołał w gorączce: »Krew! - zawsze krew! - Czemuż mi przywdziano krwawą jego szatę? Tonąłem głęboko już we krwi, a czemuż nie mogę dotąd utonąć! Lodem ścięła się we mnie dzisiaj krew, a dawniej paliła ogniem! Jakże przeszywające zimno wieje na mnie z grobu jego. J akżeto jest szkaradnie i groźno, przechodzić w zgniliznę trupa!« Owładny kurcz przerwał mu gorączkową mowę, ciężki stek wydarł się z głębi krtani, a konający zapadł w letargiczne, śmierci podobne otrętwienie. Oficer podniósł martwą jego głowę i nacierał niu skronie wódką. Ranny zaczął zwolna przychodzić do siebie z omdlenia, rozwarł oczy i utkwił je słupem w twarz młodego oficera obla A ną bladem światłe» lampy. Na ten widok zrywa się ranny z straszliwym wrzaskiem; włos powstaje mu na głowie, dreszcz konwulsyjny przebiega mu ciało, jakby napastną zmorę odpiera ręką widziadło i pyta z wyrazem największego obrzydzenia: »Powiedz twoje nazwisko! Czemu powstałeś z grobu?« »N azwisko moje Werchowski,« odrzekł oficer.

Jeniec jakby piorunem rażony, pada w łoże bezwładnie na te słowa. Drży na całem ciele, muszkuly twarzy ściągają się w okropny wyraz szkarady, wyprężoną konwulsyjnie ręką, zasłania się przed wkłmem, przepaska zrywa się 2 rany, strumień krwi lunął na łoże konającego.

Przytłumione dało się słyszeć chyrczenie, członki strętwiały i, - duch uleciał z ciała. Boleścią zeszkaradzone rysy twarzy umarłego, odpychały każde spojrzenie od siebie.

»Zapewne człowiek ten wielką popełnił zbrodnię,« pomyślał Werchowski wzdryguąwszy się w duszy. »1 ia tak sądzę,« rzekł tłumacz Generała, znajdujący się przy boku młodego oficera. »Sumienie jego wyrzucało mu zapewne zdradę; widać było jawno, że on był rossyjskim zbiegiem. Żaden góral nie mówi tak biegle naszym językiem. Przejrzyjmy broń j«go, może znajdziemy na niej znak jaki. To rzekłszy, wziął kindżał jeńca do ręki, wyciągnął ostrze z pochwy, i przystąpiwszy bliżej do światła, odczytał następujące słowa: »Nie obrażaj skoro, ale mścij się w mig.« .»Prawdziwie zbójeckie słowa,« rzekł W erchowski. »Ach mój biedny bracie! I tyś padł ofiarą takiej dewizy!« Łzami napełniły się oczy młodego oficera.

»Nie maszże tam już żadnego więcej napisu?« pytał dalej miody Werchowski »J est jeszcze jakieś imię, zapewne imię zmarłego jeńca: Amin al at Beg.«

P ary ż . - Codziennie wjeżdża do Paryża 1000 wozów ładowanych mleczywem, prócz 6000 innych przekupek tymże handlem się trudniących. Liczba fijakrów, kabryjołetów., omnibusów, królewskich powozów i ekwipaży wynosi 12,000, jeźli się do tej liczby doliczy wozy pakunkowe, szybkowozy, wózki na wodę, publiczne powozy; można przypuścić, że od godziny 6tćj zraua do południa 60,000 wozów jest w ciągłym ruchu. Z żandarmów miejskich jedna brygada jest ciągle zajęta uprzątaniem przez wozy zrządzonych zawad.

Na dniu 25. m. z. umarł w Tczewie pod Gdańskiem ojciec mój Dyrektor poczty, a dawn.ćj Inspektor poczty w Poznaniu. W imieniu familii w żalu pogrążonej donoszę o tym smutnym wypadku wszystkim krewnym, znajomym i przyjaciołom zmarłego. Poznań, dnia 1. Marca 1844.

T h i e l, Radzca Kryminalny.

ORWIESZCIKEmE H.«JI T C'ElbT6 T - Na wsparcie podupadłego koncercisly lat 78 liczącego Teofila LewandowsKiego będzie dany koncert dnia 4. Mar en r. b. w Hotelu Saskim o godz. 7mej wieczór przez wszystkie muzyki pułkowe i cywilne. Racz Szan. Pub!. mieć wzgląd na wiek Jego, zasłu wojskowych z czasów N. Króla Stanisława, N. Króla Pruskiego, X. Warszawskiego i swą liczną obecnością zaszczycić, przez co tylko cierpiącemu ulga przyniesioną będzie. OBWIESZCZENIE.

Położony na przedmieściu Sw. Marcińskićm pod Nr. 21. grunt niegdyś własność Kubickiego dwa częściami być najwięcej ofiarującym najęty resp. zadzierzawiony, któryinto końcem wyznaczamy termin na miejscu na dzień 5. Marca r. b. zrana o godzinie IOłej Lokal dawniej do przyjmowania gości służący, będzie wraz z przytykającym doń ogrodem zosobna puszczony, to samo stojące obok spichlerze. - Pomieszkania w drugim pomniejszym budynku wraz z położonym przed niemi placem ogrodowym mogą w całości lub wedle życzenia licytantów pojedynczo być puszczone. Warunki najmu przejrzeć można w biurze Dyrekcji budowania twierdzy.

Poznań, dnia 22. Lutego 1844.

Król. Kommissja budowania twierdzy.

Wi e I k a aukcja wina Szampańskiego. N a rachunek domu handlowego w E p e r n a y , we wtorek dnia 12. M arc a zrana od godziny IOtej sprzedawać będę w sklepie składowym (pakhofu) pod gmachem Król Rejencyi znaczną ilość najlepszego musującego szampana w kistach, zawierających 25, 50 i 100 butelek, najwięcej dającemu za gotową zaraz zapłatę grubą monetą.

Anschiitz, Kapitan i Król. Aukcyonator.

Dominium Gutowy wielkie uwiadomią szanownych D o m i n i ó w okolicy Wrzesińskiej, ii z gorzalni Gutowskiej przedaje się najlepsza i najczyszciejsza 80-gradussowa okowita beczkami i półbeczkami po Tal. 12 za 120 kwart, atikraini i półankierkarni po srebrników 3 za kwartę, kwartami zaś po srebrników 4. Beczki i ankierki muszą być przywieżone , gdy takowych odstąpić nie można. Źle myślące ludzie obnieśli, że okowita Gutowska nie dobra. Przez próbowania takowej najlepiej o kłamstwie tak podtyin przekonać się można.

Partya tryków, częścią oryginalne merynosy, częścią wysoko poprawne z owczarni zarodowe'j Stawiskiej w Królestwie Polakiem, stoją w W i e r z e n i c y, o 1-J- mili od P o znania, po stałej cenie na sprzedaż. W sobotę dnia 2. Marca 1844. wielokrotnym dogadzając życzeniom wyprawię jeszcze jedne wielką, redutę w sali Hotelu Saskiego, na którą najuprzejmiej zapraszam. K. Rohrmann, ulica Wrocławska Nr. 27. Prawdziwe płótno i bieliznę stołową we wszelkich gatunkach, szczególnej dobrego wyboru i po umiarkowanych cenach poleca Bogdan Schiff, rynek Nr. 66. na pierwszem piętrze w3cim domu od Nowe'j ulicy. W starym rynku pod Nr. 55. są do wszelkich handlów się stosujące lokale wraz z obszememi sklepami od Sgo M i c h a ł a r. b. do wynajęcia; jako też: na drugiem piętrze jeden wielki i jeden mniejszy pokój z przynależytościami. ADornaracki.

Najlepsze soczyste M e s s e ń s k i e cytryny po 9 fen., ponsowe słod k i e apelcyny po 1 A sgr , biorąc sto razem taniej, poleca także ostatnią nadsełkę wcale świeżego Astr. kawiaru i duże zdrowe Włoskie marony. :rn; p - J ó z e f E p h r a i m, W o d n a ulica Nr. 1.

Ceny targowe w mieście POZNANIU.

Unia 28 Lutego.

1844 r.

od do Tal. igr fi-n. Tal. sgr f

Pszenicy szelel Zyta dt Jęczmienia dt Owsa . dt Tatarki dt Grochu dt Ziemiaków dt Siana cetnar Słomy kopa Masła garniecl 23 - 1 2 5 - l 7i _ l 8,- 2 D - 27,161 6 17! 6 l 5,- l 61l 2j 6 l 3 I _ 11 II! 6 "." 24 6. 25, 5 12 6 5 15 - l 18 6 l loi 6

W niedziele dnia 3. Marca 1844. r.

będą mieli kazaniew c i ąg u tygodnia od d. 23. do dii. '29. Lutego r. b. urodź, się umarłox. Pn. Pluszczewski. X. Wik. Stroessel. - - - Mans. Fabisz.

- - - Man. Celler.

- - - Djiek, Kamieński.

- Pr. fcjrandke. X. Piaeh. G'randke.

- Praeh Selioltz. -Kleryk Bulczcwski. - Prof. Hebanowski.

X. Szulczeński.

Pastor Friedrich.

IV Kons. Ur Siedler.

Kazu. dyw. Simon.

JVazwy koś c i ó ł o w .

przed południem.

W kościele katedralnym .... W kość. fani. S. Maryi Magd.

W kościele S. Wojciecna Frauciszk. (gmina nieni.-katol.) W klasztorze Dominikanów W klaszt. Sióstr miłosierdzia

W kość. ewaniel. S. Krzyża.

W kość. ewaniel S. Piotra W kościele garnIzonowympo południuwzięło par

- II - li JZ JTiHi z 0. c UJJ 1 - 1 4 4 2 2 2 2liil 3 % - 1 3 -

Superintend. Fischer 2 1 1 16

'U la 2 4 1 1

Ogoleni

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.03.02 Nr53 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry