Portugalia.
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.03.18 Nr66
Czas czytania: ok. 13 min.Z Lisbony , dnia 29. Lutego.
HI. Bornfim wydał z Guarda d. 18. następującą odezwę do oficerów wojsk Królowej: Generał Hr. BomfIm zawiadamia wszystkich oficerów, którzy sympatyzują z poruszeniem przedsiewzi<;te'm w celu wykonania dekretu z d. 10. Lutego 1842., iż znajduje się w Guarda na czele 12. regimentu, batalionu 1. regimentu strzelcowi czwartego regimentu kawaleryi, by rozpocząć działanie swoje z stanowiska tego, i wzywa oficerów aby połączyli się z nim wraz % zgromadzonćm przez nich wojskiem, zapewniając zarazem iż usługa ta szczególniej uwzględnioną będzie. (podp.) HI. BomfIm. HI. BomfIm podobało się w odezwie tej położyć całość za część, chce on bowiem dać do zrozumienia, jakoby wsponinione regiinenta całkiem z nim się były połączyły, gdy tymczasem nawet z tych oddziałów, które rzeczywiście do niego przeszły, bardzo wiele znów go opuściło. Barou de Leiiia przybył z kolumną swoją dnia 18. do Sobreira Formosa, a d. 20. do Castelło Branco, z kąd powstańcy byli wyszli. Tegoż samego dnia, złączywszy się jeszcze z dwoma szwadronami kawaleryi, udał on się do Guarda, gdy tymczasem Pułkownik Caldeira z 202 ludźmi 12. regimentu liniowego pozostał w Castelło Branco. Tisconde de Fonte Nova znajdował się d. 18. z 9 i 14 regimentem, do których jeszcze przyłączył się 9. pod Generałem Padua, w Castenda. Visconde Yinhaes był d.
19. w Aquiar de Beira, gdzie kolumna pod Visconde Fonte Nova połączyła się z nim. Według sprawozdania Diario do Governo, powstańcy cofnęli się natenczas ku rzece Duro, by ją przejść, jak tenże dziennik mówi. Ale już d. 20. gubernator cywilny z Coimbra doniósł rządowi, iż ciż powstańcy zwrócili się ku Almeida, i ścigani byli przez Visconte de Fonte Nova, opuściwszy d. 18. Gitarda. Dnia 22. przybyło do Barona Leiria kilku zbiegów z 4. regimentu kawaleryi, którzy zapewnili, iż powstańcy nie wprzódy chcieli z Guar« da wymaszerować, aż im wypłacony będzie dwutygodniowy żołd. W sprzeczności z leini podaniami o poruszeniach powstańców, doniósł gubernator cywilny z Santaren rządowi, iż ciż znajdują się w Guarda, że siły ich zdeorganizowane, i bardzo zmniejszone są przez ciągle dezereye, iż Pułkownik Vasconcellos i BomfIm mieli rozmowę, przy której obadwaj wynurzyć mieli brak zaufania z powodu uieudania się ich planów. O istotnej sile powstańców nic pewnego nie wiadomo, ale zda się iż ich zamiarembyło dostać się do prowincyi Tras os Montes, gdzie współuczucie znaleść spodziewają się. Dotąd trzymają się oni w Almeidzie, która przez nieostrożność z wojska ogołoconą została. Przynajmniej dnia 22. była Almeida jeszcze w ich ręku. Niemcy.
Holsztyn. Z Itzehoe w Marcu. - Sprawozdanie komissyi ze śledztwa prowadzonego przeciw sprawcom przeszłorocznych niespokojności ukończy się w ciągu tego tygodnia. Czwarty szwadron regimentu dragonów został tymczasem rozwiązany dla nowych wykroczeń, a głównego winowajcę ukarano przykładnie (75 chłost i dwa tygodnie więzienia o chlebie i wodzie). Życzyćby należało, aby wykryć można źródło tej niesubordynacji, i takowej raz na zawsze zapobiedz. Włochy.
Genua, dnia 29. Lutego.
Na oświadczenie zrobione przez wysoką Porte wskutek powstałych nieporozumień między królestwem Sardynskie'm a Tunis, dwór Turinski jak mówią następującą miał dać odpowiedź: Sardynia nie myśli wprawdzie zaprzeczać Porcie służącego jej prawa zwierzchniczego nad rządem w Tunis; że jednakże Bej zawartą z Sardynią ugodę samowolnie zgwałcił, Sardynii żadną miarą nie może być odmówione prawo domagania się satysfakcyi. Zreszią historycznemi wypadkami dostatecznie sprawdzone'm jest, iż w podobnych zajściach z strony innych państw równego domagano się prawa przeciw rządom, nad któreini Porta ma prawo zwierzchnicze, czego dowody nawet w historyi Sardyńskiej znaleść można. Państwo to, którego miłość pokoju również jest znana, jak wytrwałość w domaganiu się słusznego prawa, chętnie oddaje się nadziei, iż Porta będzie umiała zjednać sobie należyte posłuszeństwo, i zmusi naczelnika rządu w Tunis do słusznej satysfakcyi dla Sardynii. Jeśli jednakże to się nie ziści, wątpić nie mozua, iż Sardynia umiejąc stanąć w obronie swćj wolności chwyci się takich środków, jakie jej się w tym względzie najstósowniejszemi zdawać będą.
Znad granicy Włoskie'j, d. 29. Lutego.
Podczas kiedy ustanowioną w Portugalii za potwierdzeniem Papieskiem nową praktykę karności kościelnej osoby światłe nie tak za ostateczne załatwienie, jak raczej li tylko za prowizoryjum poczytują, nadzieja też bliskiego usunięcia sporów kościelnych z Hiszpanią i Bossy ją znowu znikać zaczyna. Wprawdzie udała się Królowa Izabella z prośbą o radę i po w Hiszpanii do Jego Świątobliwości Papieża, i Monsignor Cappaccini z lego powodu, w nadzwyczajnem poselstwie z Lizbony do Madrytu wyjechać miał, ale później w skutek modyfIkacyi jego pełnomocnictwa poselstwo to zwłoki doznało. Stosowna dlań chwila podobno jeszcze nie nadeszła. Co do Rossyi, zachodzi nadzwyczaj żywa zmiana gońców między Petersburgiem a Rzymem; ale okoliczność ta, że P. Buteniew ciągle tylko w domu zajezdnym mieszka, złą musi być wróżbą. Zdaje się, że pobyt jego w Rzymie tylko krótko potrwa a po tern żadnego posła Rossyjskiego tu mieć nie będziemy, W układach pod względem głównych punktów ani na krok dalej nie postępują; w rzeczach podrzędnego znaczenia Rossyja rozliczne czyni koncessye. Między innćmi, w I. 1580. ptzez sławnego Biskupa Warmieńskiego Kardynała Hozyusza własnym jego kosztem założone w Rzymie hospicium St. Stanislao e S a l vat o r e na przyszłość w bardziej odpo wie dni życzeniom fundatora sposób ma być zawiadowane. Hozyjusz przeznaczył je z wielkiemi funduszami do przyjęcia i pielęgnowania podupadłych Polaków. Rząd Rossyjski wypuszcza od dawna wielkie te lokale i księgozbiory Włochom do własnego, nieograniczonego użytkowania. Tunis.
Z Paryża, dnia 8. Marca.
Listy z Tunisu donoszą, że Bey tameczny znaczne czyni przygotowania do obrony, na przypadek, gdyby go flota sardyńska zaczepić miała. Według zdania oficerów fraucuzkich niepodobna prawie zaczepić cyladellę Tunezyjską; stawi ona opór choćby najmocniejszej flocie. Na całym brzegu aż do min Kartaginy ustawiono baterye, które wojsku wylądować nie pozwolą. Cytadela Goulette, gdzre Bej skarby swoje schował, tak jest obronna, że do wzięcia jej potrzebaby licznej artyleryi i formalnych przysposobień do oblężenia. Gdyby przyszło do wylądowania, schroniłby się tamże Bej z żoną, familią i członkami rządu. Armaty przeznaczone do obrony tej cytadeli, są lane pod pizewodnittwein komendanta francuzkiego LecorbeillcI. Oficerowie francuzcy w służbie Beja wzywani byli często do niego i wielkie posiadają zaufanie; należą do nich Lecorbeiller, GretI; Collin, Lavelaiu- Manbege, Gillard i inni.
Zdaje się, że Bej w niczein Sardynii ustąpić nie myśli, i że bardzo liczy na pomoc oficerów fraucuzkich, gdyby do zaczepki przyjść miało.
6U
Rozmaite wiadomości.
CZARNE OCZY« Powieść Pantofla, ogłoszona priez Ęleono2e Sztyrmer.
(Ciąg dalsty.) F AN- CURTTZASITY.
S af id) <mw nid)t einmal t>on meinem rrqrn6erII<l>err g utfanle relen tann! 9lct>cili> 5.
N areszcie mi się udało zastać go uP. Szczeropoiskiej. Było kika osób w salonie. Pan Chryzanty cudownie grał S e p t u o r B e t h 0ve na. Rózia stalą przy fortepianie, jak posąg natężonej uwagi i duszą chwytała strumienie harmonii, płynącej z instrumentu, którym władał artysta. Twarz P. Chryzanlego jaśniała natchnieniem, oczy iskrzyły się ogniem zapału. Każdy zapomniał o jego dziwactwach i widział w nim tylko wielkiego muzyka. Ja patrzyłem umyślnie na Rózię. Niepodobna opisać co się musiało dziać w jej duszy. Każdy dźwięk czarodziejskich stron odbijał się widzialnie na jej twarzy; jakieś konwulsyjne drżenie grało w fibrach skroniowych, wzrok utracił Swoją ruchomość, oddech zatrzymał się w piersiach; art y - sta był samowładnym panem jej istoty. Zbliżyłem się umyślnie do niej i spytałem zcicha, czy nie czuje się słabą? <<Ach nie, odpowiedziała mi skwapliwie, tylko ten człowiek opanował całą moją duszę.« Odegrawszy finał, P. Chryzanty spuścił głowę na piersi i kilka chwil został nieporuszony, w głębokiem zadumaniu. Zdało się, że jakaś ważna myśl zajęła całą jego uwagę; potem wpół głosu rzekł do Rózi: »Nigdy tego septuoru więcej grać nie będę.« - A to dla czego? spytała dziewczyna z zadziwieniem. Muzyka poważna nie podoba się czarnym oczom: kilka razy już tego doświadczyłem. Muszę gust swój przemienić i pokochać Donizetti. O mio caro Donizetti! gran, famoso, lliaraviglioso maestro del'universo e di altri citti! - Co takiego Donizetti ? - Oczy lubią jego muzykę. Kiedy gram l'Elizir dAmore, zawsze je widzę przed sobą, uśmiechające się, wesołe, szczęśliwe. - Jakie Pan oczy widzisz? na miłość Boga! pochwyciła Rózia z trwogą. - Aha! co takiego? de quoi s'agit il? zawołał fantastyk jakby ze suu się budząc, i wydawszy sobie szczutka w nos, z arcy-komkz Panie Chryzantv kardynalnego głupstwa dopuścić się raczyłeś! O poverino! dopókiz będziesz chodził między ludzi z próżuą głowa, a rozumek swój zostawiał w domu pod zamknięciem, dla maceracyi w occie siedmiu złodziei? Potem zwracając się do Rózi, Pardon Madame! dziś xiężyc znów w pełni; pani wiesz, 'ze to jest najfatalniejsza dla mnie epoka w każdym miesiącu. Ach! zęby to astronomowie prędzej wykręcili tę niesforną gwiazdę *) drugą stroną do ziemi, tobytn może nareszcie odpoczął sobie! - Uspokój się pan. - Kiedyś przyrzekłeś mi. .. szepnęła błagającym głosem Rózia. nieopisana żałość ocieniła jej fizyonomią, oczy lśniły się nadbiegającemi łzami. Pan Chryzanly natychmiast wstał od fortepianu i wmieszał się do ogólnej rozmowy. Roztargnienie jednak coraz mocniej brało nad nim górę. Kręcił się na krześle w różne strony, uśmiechał się, albo się krzywił, pochylał się naprzód jakby coś chciał rozpatrzyć i po niejakim czasie z nieukonfenlowaniem ciało w iyl odrzucał. Dziewczyna była w rozpaczy. Staruszka z boku także obserwowała wszystkie jego ruchy, i nie mogąc dłużej wytrzymać spytała niby nawiasem: »Cóż to tak niepokoi Pana Chryzantego?« - Oczy! zawsze oczy! odpowiedział nieborak zmieszanym głosem. - Pan cierpisz na oczy? podchwycił w samą porę jakiś otyły Jegomość w peruce; ja mam wyborne specificum od tej dolegliwości. - Chi, chi, chi! czy to być może? odrzekł naiwnie Pan Chryzanly, prostując się na krześle jak student - czy to być może? specificum od oczu? To jest od Ophlalmii, jak mówią Doktorowie.
- A! a! jaka szkoda, że to tylko dobre dla tych, których oczy bolą! - A na cóż panu lekarstwo na zdrowe oczy? - Właśnie, właśnie potrzebuję go, dla tego, że moje oczy zanadto widzą i przez to serce mnie boli, głowa waryjuje. Człowiek w peruce spojrzał na niego z litością. Może go wziął za fIXafa, a może pomyśli!, że Panu Chryzantemu umarła ubóstwiona koahanka i cień jej prześladuje go. Tymczasem niespokojny fantastyk, spotkawszy kilka razy moje badawcze spojrzenie, zaczął mi się także ukradkiem przypatrywać. Po niejakim czasie wstał z krzesła, zaczął ze mną rozmowę o Marcelim i innych znajomych, i od
*) Tak narwal księżyc, Jan Śniadecki, z powodu zauiklanyck jego ruchów. (Pizgp. Aut.)
prowadziwszy w stronę, żałosnym zapytał fonem: »Dla czego pan przez cały wieczór tak uporczywie muie obserwujesz? wierz mi, że niczego się nie dowiesz z tych tajemniczych podgłądań i podsłuchiwali.« - Istotnie; słusznie mi pan wyrzucasz uchybienie grzeczności, odpowiedziałem; przepra. ,.
szam go naj szczerze j. - Ocli! och! grzeczność! zawołał, chwytając mnie poufale za rękę A Czy wiesz pan kto wynalazł to słówko? czy jesteś oznajmiony z« sztuką i filozofią hermetyczną? - Nie. · - Otóż dla tego już nie wiesz, ze to wynalazek alchimiczny. Sławny pod koniec XIV. wieku Mikołaj Flamel*) odkrył, jak sam powiada, starożytny kabalistyczny foliał, pod tytułem: »Złota księga Żyda Abrahama« i z tej księgi doszedł kompozycji kamienia filozoficznego. Wiadomo, że kiedy robił len kamień, żona jego Perreuella bywała zawsze przytomna czarodziejskim operacyom, dmuchała na węgle, poprawiała ogień pod lufami i retorami, wyjmowała z nich ostatki smażenia i dystyllacyi, słowem rządziła całem gospodarstwem djabelskiej kuchni. Co oni tam nareszcie wydobyli, trudno zdeterminować, dość że w krótkim czasie ogromnie się zbogacili. Niektórzy utrzymują, że Flamel dociekł sekretu robienia złota, drudzy powiadają, że Perreuella z doświadczenia nabywszy niemało wiadomości ałchimicznych, sama zaczęła robić experiencye, piekła mózg ludzki przez trzy doby na węglach i wypiekła z niego grzeczność. Ostatnie podanie zdaje mi się podobniejszein do prawdy. - Więc pan nie lubisz grzeczności? i pewnie szczerość nad nią przekładasz? Kiedy tak to powiem otwarcie, że wiedząc dziwny początek i kawałek środka pańskiej historyi, nie mogę być obojętnym na dalszy ciąg. - Nie, nie, nie! tysiąc razy! Pan nic nie wiesz! Przyznaj się mój Dobrodzieju? - Ale jakże bo nie wiem? początek słyszałem u Marcelłego na wieczorze, a środek zaczął się, jak myślę na licytacyi.... - O ja nieszczęśliwy! zawołał P. Chryzanty stłumionym głosem, ten człowiek oczywiście o mnie powieść napisze! Zmiłuj się mój laskawco, umiarkuj swoją wenę, pij obficie zimną wodę, a zrobisz i miłosierny uczynek i zdrowie sobie podreperujesz podług metody spricfm! »on @riifenberg in «SA)ffien. Jeżeli ci już koniecznie potrzeba przedmiotu tajemniczego, to chętnie dam ci do przeczytania najsza
Il«IIIH -!.. IIIMM*A
*) Historyczue. (Przyp. Aut.) ber, Ebusina, Alzaharavius, Albertus Magnus, Arnaud de Villeneuve, Raymond Lulle, Reucliliii, Cornelius Agrippa, Paracelse, Basiliiis Valentinus, Robert Fludd, Van-Helmold, Jacob B6hme, nasz Michał Sędzi woj i kupa innych wariatów. Z tych dzieł tysiąc dziwnych powieści możesz napisać, a mnie daj pokój, zmiłuj się! - Bądź pan spokojny, ja nie literat, ja sobie obywatel. - To znaczy, że pan jesteś literat-obywatel, i piszesz tylko dla swojego powiatu, ale zawsze liczysz się do atramentowe'j klassy stworzeń. Kto teraz nie literat proszę? Hoffmanowi udało się nawet kota zbałamucić do tego stopnia, że ogoniasta bestya niezłą niemiecką powiastkę podała do druku. Co to pan sobie żartujesz? bez obiadu i bez autorstwa żaden cywilizowany człowiek dziś obejść się nie może; ja sam książki piszę!.... - Panie Chryzanty! przerwała w tej chwili Staruszka, zapomniałam ci powiedzieć jedną szczęśliwą nowinę, którąśmy dziś odebrały. Czy nie uważasz jak wesoła moja panna? Dcwilski rzucił smętny wzrok na Rózię i z największą uwagą zaczął słuchać. - Córka moja, mówiła dale'j pani Szczeropolska, dawnym zwyczajem wychowywała się czas niejaki u mniszek w klasztorze i w najściślejszej była przyjaźui z drugą panienką Marynią Miecznikowską. . . . . - Miecznikowską? mówisz Pani, to nazwisko bardzo dobrze mi znajome z papierów pozostałych po ś. p. ojcu moim, czy nie córka to Półkownika Miecznikowskiego, co kiedyś w* * * regimencie służył? -- Jakże, jego samego młodsza córka: starsza przed kilku laty umarła. -Ach! jak mnie cieszy to odkrycie! wszakci to dawny kolega mego ojca i najszczerszy jego przyjaciel, gdzież on teraz mieszka? - W Kaliskiem.
Czy dawno go Pani widziałaś? - Teraz niedawno byl w Warszawie, ale tylko kilka dni bawił, ciągle był zajęty sprawunkami i z lej przyczyny raz tylko nas odwiedził na małą chwilkę. Gdybyś Pan nie był w Busku, może byś się był z nim spotkał. Pisze teraz, że go tułaj na samem wyjezdnem jakieś zmartwienie spotkało, i dla tego nawet nie pożegnał się z nami; obiecuje jednakże wkrótce z całą familią lu przyjechać. Nie uwierzysz Pan co to za radość dla Rózi, bo choć sobie państwo żartujecie z przyjaźni kobiecej, wszak
że szczerze powiadam, że te dziewczęta z osobliwszym affektem się kochają. W tym momencie wszedł do salonu Marceli.
* * *
ODKRYCIE.
Sildjt oljtie 6<l>allberrr greift iei 3Merrr rr j6anb 3n 1J g @ffdncfz grI)eitmiiDt>cIU Mme.
Sc/tiller.
- Słuchaj caro amigo, opowiem ci zabawne odkrycie - rzekł Marceli. Przed kilką dniami dybię sobie rano po Krakowskiem przedmieściu, aż tu pewny młodzieniec wychodzi z mieszkania znajomego mi Doktora C * * *, z niezmiernie kwaśną miną. - Cóż to, Pan jesteś cierpiący? spytałem.
»A, tak, odpowiada mi półgębkiem, w samej rzeczy niezupełnie zdrów jestem.« Siadł do powozu i pojechał ku S. Janowi. No, poczekajże, pomyślałem sobie, na złość dowiem się wszystkiego. Idę więc wieczorem do szanownego Eskulapa, i ten w gawędce bez żadnej prośby całą rzecz mi wypowiedział! - Zaczekaj, przerwałem, któż to był ten młodzieniec? - Sam się domyślisz; uważaj tylko, ja ci opowiem całą scenę powieściowym sposobem. Może ci się to z czasem przyda.
»W mglisty jesienny ranek, gustowny kabriolet zatrzymał się przed mieszkaniem Doktora. Miody mężczyzna, starannie owinięty płaszczem, lekko wyskoczył z niego, - szybko przebiegł po schodach i wszedłszy do sali napełnionej pacjentami, w milczeniu zajął najwygodniejsze jakie mógł znaleźć krzesło. Młodzieniec widać źle spał w nocy, bo oczy miał mocno snem zmorzone i nieustannie ziewał. Wszyscy obecni, wpatrując się w dziwnie skrzywioną jego fizyononiią, myśleli w duchu, czy nie sfiksowany to przypadkiem kawaler? .... Tymczasem jeden pacient po drugim wchodził do gabinetu doktora, liczba chorych ciągłe się zmniejszała, a młodzieniec nie spieszył bynajmniej; siedział sobie wciąż cierpliwie i pasował się tylko ze snem. N areszcie zegar wybił 10. godzinę. Doktor wszedł do sali z kapeluszem i laską w ręku, i tłumacząc się, że jedzie do chorych, prosił pozostałe osoby odwiedzić go nazajutrz. Wtedy dopiero młodzieniec porwał się z miejsca, przystąpił z najdziwniejszą miną do poważnej persony Eskulapa i szepnel mu do ucha: «Pardon Monsieur! jedną sekundę posłuchania.« Doktor najuprzejmiej wprowadził go do gabinetu. Reszta pacientów odeszła w złym humorze.
Niezabierałbym Panu czasu-rzekł miodzie łówki człowieka: moralna i fizyczna, tak ściśle z sobą są złączone, iż w wielu razach działając na ciało, można duszy dopomódz. - O, to rzecz niezawodna! przerwał Doktor; jednak jeśli Pan cierpisz moralnie, to w ogólności radziłbym . . . . - U dać się raczej o kilka kroków stąd do proboszcza u Ś. Jana? podchwycił młodzieniec; istotnie tam też myślę szukać ostateczne'j rady; Patia zaś chciałbym tylko zapytać, czy są w medycynie jakie przyczyny fizyczne, przy rozwinięciu się których, człowiek widzi wyraźnie przedmioty nieexystujace w samej rzeczy? i widzi wtedy, kiedy inni nie dostrzegają? - Hm! odezwał się doktor, spoglądając na niego z uśmiechem, takie przywidzenie nazywa się Hallucinatio, zdarza się zwyczajnie w malignie, manii, hipokondryi, bywa nawet u ludzi zdrowych, tylko zbyt krwistych. - Zdaje mi się, iż żadnej z tych chorób nie mam - może zbytek krwi?.. Doktor wziął go za rękę, i po chwili rzekł żartobliwie: puls pański bije równo 70 razy na minutę, ergo znajduje się w stanie normalnym; na twarzy też widać doskonałe zdrowie: niepojtnuję czegoby Panu mogło brakować? - B a! któż to pojmie? będziesz się śmiał ze mnie konsyliarzu. - Istotnie mam do tego szczerą ochotę, podchwycił doktor z ironią. Mów Pan śmiało i nie traćmy czasu; jestem niezmiernie ciekawy pańskiej choroby. - Ciągła hallucynacya ! Wybornie! cóż Pan widujesz? Parę czarnych oczu.
I te oczy ładne zapewne? Dziwnie piękne! ach! cudowne! i to mnie okropnie dręczy. - Cha! cha! cha! mój łaskawy Panie, takich hallucynacyi doktorowie nie leczą, ba! sanii je w miłości miewają, zupełnie tak samo, jak Pan teraz. Idź Pan co prędzej do proboszcza i poproś go o zapowiedzi, to najpewniejsze lekarstwo. Jeżelibyś zaś nie mógł go ułyć, to radzę mu modną dziś metodę hydropatyczneJ kuracyi. Pij zmiłuj się, pij codzień aproximative trzydzieści szklanek zimnej wody, żeby cię te oczęta nie Zawiodły na dalekie i cierniste manowce; tymczasem żegnam Pana. - To mówiąc, bez ceremonii wyszedł z gabinetu i spiesznie dążył na schody. Młodzieniec idąc za nim, szepnął mu w przedpokoju: »Pan mnie nie zrozumiałeś, i dla tego sobie żartujesz.«
(Dals:ry ciąg nastąpi.J
OBWIESZCZENIE.
W depozycie niżej podpisanego Sądu znajduje się massa procentowa pochodząca Z kapitału, który dawniej na dobrach Sierakowa był zahipotekowany, w ilości 21,033 Tal. 13sgr. 6 ten., należąca do pozostałości Xięźniczek francuzkich Maryi Adelaidy i Wiktoryi Ludwiki Maryi Teresy w roku 1799. i 180U. zmarłych, ciotek Ludwika XVI. Króla francuzkiego. Z polecenia władzy wyższej massa ta wydaną być ma kurateli nad pozostałością pomieuioną w Prancyi zaprowadzonej; przed uskutecznieniem, jednak tego polecenia, wzywamy każdego, do Xięźniczek wymienionych lub do ich pozostałości z jakiego bądź źródła pretensye mieć mniemającego, aby pretensye swe celem ich zaspokojenia z massy tej najdalej w przeciągu trzech miesięcy, od dnia pierwszego obwieszczenia tego wezwania rachując, u nas zgłosił, gdyż w przeciwnym razie massa ta kurateli nad pozostałością wydaną być ma. w Poznaniu dnia 3. Lutego I. 1814. Król. Sąd Nadziemiański I. Wydziału.
SPRZEDAŻ KONIECZNA.
Główny SądZieiniański w Bydgoszczy.
Dobra szlacheckie Podlesie kościelne P. Nr 26., i Z by tka Z. Nr. 12., położone dawniej w dystrykcie Gnieźnieńskim a teraz w powiecie Wągrowieckim, z których pierwsze na Tal 20,594 sgr. 18 fen. 1, bordo nich należący na Tal. 566 sgr. 29 fen. 7, a ostatnie na Tal. 17,604 sgr 17 fen. 7, i bór do Zbytki należący, na Tal. 2198 sgr. 13 fen. 9 sądownie oszacowane zostały, mąją być sprzedane w terminie na dzień 27. Lipca 1844. zrana o godzinie litej wyznaczonym w lokalu naszym sądowym. Taxa, wykazy hipoteczne i warunki sprzedaży mogą być przejrzane w Registraturze naszej. Z pobytu niewiadomi interessenci realni, mianOWICIe : a) sukcessorowie ś. p. Karola Ilowieckiego, to jest: Eufrozyna Maryanna, Agniszka, Julianna, Stanisław, Aloyza i Karolina rodzeństwa I łowiteey; b) Maryanna zNasiorowskicn owdowiała Iłowiecka; e) Pranciszka Józefa Albertina Koszutska ; d) sukcessorowie ś. p. Barona Prydryka Henryka Ernesta Kottwitza w Tuchorzy; e) Woyciech Iłowiecki; /) Maryanna z Rydzynskich Janicka, teraz jej sukcessorowie; g) sukcessorowie ś. p. Józefa Czechowicza . . .
mIanOWICIe: 1. wdowa Katarzyna z Głowińskich, 2. syn Stanisław, , 3. córka Nepomucena zamężna Ziółkowska, 4. córka Maryanna, 5. syu Hilary, 6. córka Karolina, 7. córka Antonina, 8. córka Joanna Ci'velda, wzywają się na len termin publicznie,
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.03.18 Nr66 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.