GAZETA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.03.29 Nr76

Czas czytania: ok. 20 min.

VVielkie4: o

Si stwap O ZN A-NSKIE G O.

Nakładem Drukarni Nadwornej W Dekera i Spółki. - Redaktor: A. WannowsM

M ?%.

W Piątek dnia 29. Marca.

1844.

Wiadomości krajowe.

Z Ełk a, (Lyck) dnia 29. Lutego.

Dnia 25. b. m. jechali Iiispeklor gorzelni Gayk i nauczyciel Bergmann ze wsi Kopijek do wsi Lisscwa. Ponieważ obiedwie te wsie mocno do granicy przytykają przeto szła droga wzdłuż tejże, aż ku jeziorowi Rajgrodzkiemu, którego środek stanowi granicę pomiędzy Polską a Prussami. Dla burzliwego powietrza zbłądzili rzeczeni podróżni, i wjechali na ślad sauny prowadzący, jak im się zdawało, do Lissewa; być więc może, że przejechali nieco granicę niewyraźnie tamże oznaczoną. Ale nim się spostrzegli, że pobłądzili, przypadło do nich trzech strażników rossyjskich, i zabrawszy im konie, zaprowadzili ich do Rajgrodu, miasta leżącego na polskim brzegu jeziora tegoż nazwiska. Protestacyą ich i tłumaczenie, jakim sposobem granicę przekroczyli, odparto nieprzyzwoitem traktowaniem. Słuchał ich najprzód w Rajgrodzie oficer nadgraniczny apotem kontroler, a ledwo co zdążyli o smutnym swym przypadku donieść jakiemuś w Prussach mieszkającemu obywatelowi, okuto ich razem w kajdany i wsadzono do uieopalonego, wilgotnego, ciemnego i cuchnącego więzienia, gdzie im wnet dwuch cyganów i jednego żydziaka do towarzystwa przydano. Prosili o słomę, ale im tego nie dano; ledwo sobie uprosili dzbanek wody. W tej brudnej i nieogrzaućj Izbie przepędzilinoc całą, aż ich nareszcie nazajutrz rano ów obywatel, do którego byli pisali, za 20 Tal. wykupił. Radzca ziemiański Wegnern zajął się natychmiast tą sprawą, i spisawszy prolokuł podał to wszystko do stosownej władzy wyższej.

Wiadomości zagraniczne.

R o s s y a.

Z P e t e r s b u r g a, dnia 15. Marca.

Dzisiaj dwór Cesarski z powodu zgonu N aj.

Króla Szwecyi i Norwegii, Karola Jana, przywdziewa żałobę na dni 24, ze zwykłemi podziałami. Przez reskrypta Cesarskie z dnia 26. Lutego, mianowani zostali kawalerami orderów: Orła Białego, Dowodzący wojskami na linii Kaukaskiej i w Carnomoryi, Generał-porucznik litirko 2. i dowódzcą 2 brygady 20 dywizyi pieszej i Naczelnik lewego skrzydła linii Kaukaskiej Generalmajor Freitag.

Pan Minister sprawiedliwości Radzca Tajny Sekretarz Stanu Hracia Pauin, oznajmił Rządź.

Senatowi d. 1. Marca, iż tego dnia objął zarząd wszystkich gałęzi powierzonego mu Ministerstwa. Polska.

Z Warszawy, dnia 24. Marca.

Wypis z protokółu Sekretaryatu Stanu Królestwa Polskiego. - Z Bożej Łaski My MIKOŁAJ I., Cesarz i Samowładca Uznawszy być właściwem wyjęcie z obiegu wszystkich obligów 5 procentowych skarbu N aszego Królestwa Polskiego, utworzonych na mocy Ukazów Naszych z d. 26. Marca (7. Kwietnia) i 28. Lipca (9. Sierpnia) 1834. r., 2. ( 14.) Maja 1838. r., 11. (23.) Marca 1 841. r., bądź tez przez wypłacenie gotowizną imiennej wartości; na przedstawienie Naszego Namiestnika w Królestwie Połskiem, i po wysłuchaniu zdania Departamentu Rady Państwa do spraw Królestwa Polskiego, rozkazujemy: Art. 1. Posiadaczom obligów skarbowych 5procentowych, zostawiona będzie możność wymiany takowych na nowe obligi 4procentowe, lub odebrania za nie imiennej wartości wgotowiźnie, pod warunkami i w terminach oznaczyć i ogłosić się mających. Art. 2. Wyjcie z obiegu obligi 5procentowe, będą na pół przecięte, z których jedna polowa ma być przez ogień zniszczona, a druga w skarbie zachowana. Art. 3. Wymiana obligów 5procentowych na obligi 4procentowe, włożoną jest na Bank Polski, według prawideł, przez Naszą Radę Administracyjną przepisać się mających. Art. 4. Kommissya Rządowa Przychodów i Skarbu Naszego Królestwa Polskiego upoważniona jest, z dn. 20. Marca(l.Kwietnia) r. b., wystawić odpowiednią funduszowi umorzenia liczbą obligów skarbowych 4procentowych na okaziciela, w sztukach: na 500, 150 i 100 rubli srebr., z kuponami, półrocznie płacić się mającemi. Art. 5. Obligi skarbowe 4procentowe, spłacone będą za pomocą co półrocznych losowań, w pełnej imiennej wartości, w ciągu łat 61. Art. 6. Dotychczasowy fundusz amortyzacyjny, z którego teraźniejsze obligi 6procenlowe są opłacane, zachowuje się i przeznacza na umarzanie nowych obligów 4procentowych, z pozostawieniem Kommissyi Rządowej Przychodów i Skarbu prawa powiększenia tego funduszu, dla rychlejszego onychże spłacenia. Art. 7. Obligi skarbowe 4 procen - towe, zabezpieczone są na wszystkich dochodach skarbowych, a mianowicie na tych samych, jakie służyły za bezpieczeństwo obligom Sprocentowym. Art. 8. Kommissya umorzenia długów Naszego Królestwa Polskiego, rozciągnie kontrolę nad obligami 4proceulowemi, podług przepisów, co do innych długów krajowych ją obowiązujących. Art. 9. Wykonanie niniejszego Ukazu Naszego, który w Dzienniku Praw ma być ogłoszonym, poruczasię Namiestnikowi Naszemu i wszystkim Władzom Królestwa, w czem której należy. - Dan w Petersburgu dn. 29. Lutego (12. Marca) 1844. r. - (podpis.)

Mikołaj. - Przez Cesarza i Króla, Minister Sekretarz Stanu, Ig. Tur kuł ł.

Francya.

Z Paryża, dnia 19. Marca.

N a dzisiejsze'm posiedzeniu mówił P. C a r n e o sporze pomiędzy duchowieństwem a uniwersytetem. Treść mowy jego jest następująca: »Gdybym kweslyi dotkniętej przez Pana Dupin nie uważał za jedne z najważniejszych dla społeczności naszej i naszego wieku, wąchałbym się jeszcze raz odzywać po świetnej mowie rzeczonego członka, która tak głębokie na Izbę wrażenie sprawiła. Podzielam całkiem wysokie uczucia, które mówca tenże wynużył. Także i w innym względzie, t. j. co do ważności obecnego położenia, zgadzam się z nim zupełnie. Jest to rzecz wielkiego godna zastanowienia, że do tak zaciętego nieporozumienia pomiędzy duchowieństwem a uniwersytetem przyjść mogło. Radbym w obradach tych pominął kwestyą wychowalna, ale pominąć tego nie mogę, że członkowie uniwersytetu ze swej slrouy objawili prędkość, którą zna cała Francya, tak iż namiętność nie jest na jednej tylko stronie. Symptoinata, które nas niepokoją, powracać będą zawsze w innym kształcie tylko, a (o tak długo, dopóki sprawa ta nie będzie uporządkowana według nowych, duchowi społeczeństwa i całego naszego wolnego prawodawstwa odpowiadających zasad. Od r. 1789. urządzono wszystko na nowo, wyjąwszy tylko wolność religijną. Jest to jedna ze słabych stron instytucyi i obyczajów naszych. Mocne mam przekonanie, że ani w prawie parlamentarnem starego rządu, ani nawet w prawie cesarstwa nie masz nic dostatecznego, coby posłużyć mogło do uporządkowania slósunków pomiędzy kościołem a rządem w r. 1844. w sposób stanowczy i moralny. Po dziś dzień nie ma rząd żadnej wiary religijnej, nie może jej mieć według prawa: opiekuje on się tylko towarzystwami religijnemi, zapobiega nadużyciom jednego na szkodę drugiego. Krół Francuzów nie jest już Królem arcychrześciańskim, nie może nim być, a słysząc, jak nam świetne te pamiątki z historyi naszej na pamięć przywodzą, odpowiadam, że fo są podania z przeszłości, która już nie odżyje. Sądzicież np. iżby zastosowanie praw konkordatu z czasów cesarstwa sporowi temu koniec położyło? Sądzicież, że w obec takiej praktyki nie domagaliby się ojcowie familii wolności nauczania? Sądzicież, że przy takiej systematycznej surowości przestałoby duchowieństwo mniej więcej objawiać swą sympatyą tyin, co się zniesienia monopolu domagają?« W tej chwili odezwało odwodzi od właściwej kwestyi o tajne fundusze i domagano się głosowania. P. Carne, zakląwszy raz jeszcze Izbę, aby kwestyą tę pod ścisłą wzięła rozwagę, ustąpił z mównicy. Miał pote'm jeszcze mówić P. G a r n i er P ages, ale ustąpił Panu Dubois, który tak się dał słyszeć: »Mam sobie za obowiązek zasłonić uniwersytet od zarzutów, jakoby członkówie tego instytutu spór ów rozpoczęli. Co się tyczy przytaczanych lekcyi w College de France, nadmienić muszę, ze Professorowie tegoż kollegium nie należą do Uniwersytetu. College de France jest instytut od siebie tylko zawisły, całkiem wolny. Nauczycieli sam sobie obiera, których Król tylko zatwierdza. Ale Panów tych również duchowieństwo pierwej zaczepiło w sposób nader dotkliwy. Nie chcę bronić odpowiedzi, jaką oni na zarzuty te dali, ale niechaj Izba pamięta, że ich ostro zaczepiono. Dziwne jest zresztą spolkanie teraźniejszego ruchu duchowieństwa z nowe mi połitycznemi zamachami pewnej parlyi we Francyi. Pomiędzy rządem a duchowieństwem zachodzi ugoda; kiedyć więc duchowieństwo obowiązku swego nie dopełnia, ma rząd prawo ugodę tę zerwać i duchowieństwu dochody jego odjąć.« P. Jules de Lasteyrie bronił potem poprawki swoje) przeciw jednemu milionowi kredytu na tajne fundusze, popierając nieufność swoje na błędach polityki ministerstwa względem Hiszpanii, Olaheiti i prawa rewizyjnego. Minis te r s praw w ewnę t r z nyc h oświadczył, że ministerstwo poprawce tej opierać się musi, widząc w tern znak nieufności. Poprawkę tę odrzucono znaczną większością, a wniosek do prawa względem tajnych funduszów przyjęto bezwzględną większością 198 głosów; było bowiem 225 głosów przeciw 169, tak iż względna większość 56 głosów wynosiła. Z Paryża. - Mała sekta mistyków, którą często już w pismach publicznych wspomniany Towiański od lat kilku między Polakami założył, ciągle więcej zwolenników sobie zyskuje. Najznakomitszym stronnikiem Pana Towiańskipgo jest Mickiewicz, któremu stanowisko jego przy Sorbonie nastręcza sposobność wyznawania niekiedy publicznie wiary nowego proroka. A tak zwrócił Professor literatury slawianskie'j przed kilku dniami uwagę na broszurkę Towiańskiego, o której z największem prawił uniesieniem. Pisemko to, mające tytuł B i e s i a d a, przetłumaczone już na język fraucuski, ma być pierwszem literackiem płodem pióra Pana Towiańskiego. Treść jego stanowi mowa, miana przez naczelnika wtajemniczonych przy przyjmowaniu członka do sekty Towiańskiego. Myślą zasadniczą, o ile się ona z zawiłej mowy lóż woluomularskich odgadnąć daje, jest ideja nowego objawienia, którego po upływie drugiego tysiąca lat po narodzeniu Chrystusa wyglądać powinniśmy. Nowy Messyasz dla rozróżuienia od pierwszego - Syna Boga - berło władzy ziemskiej dzierżyć będzie; będzie on Królem i Królestwo światła, istuiejące dotychczas tylko w duszy wybranych, zrobi instytucyą światową. Ten błogi byt wszelako nie na wszystkie ludy rozciągać się będzie i nie długo potrwa, ale duch ciemnoty już odtąd nigdy do tej potęgi nie dojdzie, którą tak powszechnie w naszych czasach wywiera. O osobie, którą Bóg jako narzędzie od tego nowego objawienia wybrał, P. Towiański w sposób następujący się wyraża:*) »Mąż którego widział prorok, celujący robotą nad wszystkie roboty ducha, celujący miłością ludów, z błogosławioną liczbą czterdzieści i jeden, odebrał już rozkaz aby wystąpił przeciw marnowaniu daru łaski i miłosierdzia Boskiego, by nowe utworzył ułaskawienie i duchowi ciemności wydarł berło ziemi. Środek XIX. wieku jest, Panie, tym czasem, któremu tę cześć, tę radość, to światu nieznane zjawisko zastrzegłeś jako i potęgę i panowanie światła, prawdy i miłości.« W innem miejscu po-, wiada: »Jezus Chrystus jest naszą obroną jako ojciec i źródło wszystkiego światła, zesłanego na ziemię od Boga; jest on po Bogu najpierwszym dzieła tego pośrednikiem. Po nim następują wielcy Cherubinowie, święte zastępy duchów; a my - my stanowimy podług woli najwyższej ostatni szczebel lej drabiny, my jesteśmy ujściem przez które niewidzialna boska siła widzialnie na ziemi ukazać się ma. A ty, duchu Napoleona, osobnym przywilejem w tym świętym orszaku jesteś przedostatnim. Tobie sądzono, żyć i działać na ziemi, a nie potrzebowałeś przestać być czystym duchem; możesz się połączyć z twćmi ziemskie'mi narzędziami i im nieść pomoc, ażeby Cię naród twój poznał i pod twoim kierunkiem przepisane przez Pana dzieło spełnił, jak to Pan Bóg w swojej świętej woli i w przepisach swoich objawił.« Te i tympodobne marzenia dla prawowiernych katolików są zgorszeniem i P. Towiański i Mickiewicz postradają zapewne tym sposobem główny filar,

*) Nie sa lo słowa Towiańskiego, lecz tló moczenie z (Jazety Auszburskićj. Przjp. Ucd. Gaz. Pozn.

U nivers z d, 14. Marca fak juz się wyraża: »M. Mickiewicz, charge du cours de langue et de litleiatures slave, en traiue' malheuresement dans une sorte de messianisme par un visionnaire parfaitement etranger a toute litterature, se livre a declamations hebdomadaires de plus en plus vehementes contre l'eglise catholique, pour la quelle il vient d'inventer un nouveau surnom, celui d'officielle itd. Anglia.

Z Londynu, dnia 18. Marca.

Wczoraj wieczorem Q'Connell przyjęty został do katolickiego zakonu St. Józefa i Panny Maryi. Około 300 członków zakonu tego było obecnych przy ceremonii tej, którą odbył Xiadz Moore, włożywszy na nowego członka przed ołtarzem suknie zakonne, jedwabny zielony płaszcz, i axamitna genueńską czapkę. Po ceremonii zebrało się w domu szkolnym 5 do 6000 katolików, do których O'Connell miał mowę stosowną do obecnego swego stanowiska w Anglii, Anglia, mówił on między mnemi, będzie znów katolicką i takim sposobem na nowo całkiem pojedna się z Irlandyą. Zgromadzenie cale wykrzyknęło vivat repealistom, i rozeszło się potem. Uczeń znanego Newmana, Scott Muray, E?q., Bacheler of Arts przy Christ-College w Oxforcie, obecnie w Rzymie przebywający, przeszedł na łono kościoła katolickiego. P. Murray należał dotychczas do stronnictwa tak nazwanej »młodej Anglii, które, jak wiadomo, podług nauki Dr. Puseya, do reformy kościoła anglikańskiego, t. j. do przywrócenia w nim zasad ściślejszej i obostrzonej karności kościelnej, zmierza. Jest on podobuo już 18lym uczniem Newmana, którzy od r. 1841. do katolicyzmu przeszli. Swojego krzesła parlamentarskiego dla miasteczka Bucks zapewne się zrzeknie, przynajmniej nie będzie mógł głosować, dopóki przysięgi dla członków katolickich przepisanej nie wykona. Na ostatniem posiedzeniu towarzystwa Etiologicznego londyńskiego złożone zostały numera nowego pisma peryodycznego, wydawanego na wyspach Sandwich w języku krajowym, Dziennik ten wychodź' co dwa tygodnie i kosztuje rocznie ósmą część dollara. Wydawany przez Missyonarza amerykańskiego, zawiera, prócz nowin bieżących, rozprawy w przedmiotach politycznych i religijnych. W Londynie utworzyło się towarzystwo w celu wybudowania drogi żelaznej z Paryża do Strasburga, na termin prawem z dnia 11.

Czerwca oznaczony, Posiada kapitał do rozporządzenia na ten cel 60 milionów. Komitet w Londynie składa się z PP. Thompson, Aldermana i członka Parlamentu; Ch. Baldwin, członka Parlamentu; John Creslhwale zLiwerpoolu; W. Sampson; T. Wnguelin i A. Ken« narde z Londynu. Kilku członków tego komitetu są w tej chwili w Paryżu. - Komitet Paryzki składają: Hr, Mole jako Prezes; Etienne, ParFrancyi; Mignier de Maisonneuve, Deputowany depart. Niższego Renu; Ganneron, bankier, Deputowany depo Sekwany; de l'Espee, Deputowany z Meurthe i Etienne syn, Deputowany z Meuse. Hiszpania.

Z M a d r y t u, dnia 14. Marca.

Rząd przeznaczył pewne summy, ażeby w całej Hiszpanii ceremonie wielkiego tygodnia z należytym przepychem odbywane były. Duchowieństwo, klóre w czasie panowania progressistów, a bardziej jeszcze za rządów Espartery , uważanćm było jako część państwa, jeźli nie szkodliwa, przynajmniej całkiem zbyteczna, zuow zwolna w skutek opieki teraźniejszego rządu zajmuje przynależne, dobroczynne i uszanowanie wzbudzające stanowisko, i ze swojej strony baczy na to, aby zadosyć uczynić żądaniom kościoła zarazem jako i państwa. Liczni arcybiskupi i biskupi, którzy wysłani byli w czasie rewolucyi na wygnanie podobno dla ich karlistycznego lub przeciwkonslytucyjnego sposobu myślenia, są jak wiadomo przez teraźniejszy rząd do dyecezyi swych przywróceni. Przy powrocie tym przepisano im wszakże posłuszeństwo dla konstytucyi a wierność ku Królowej. - Wszyscy prałaci należący do kategoryi tej, nieiylko, że chętnie lo przyrzekli, ale zarazem pełni pokory i przywiązania wynurzyli królowej i ministrom podziękowania swoje. Siedemdziesięcioóśmio-letniego kardynała arcybiskupa Sewilli, który był na wygnaniu wAlikancie wslrzymało powsIanie tameczne; dla tego powstańcy niedozwolili mu, mimo jego próźb prędzej opuścić miasto to, aż dopiero dnia 8. wieczorem,

, Odkryty tu spisek, który miał wybuchnąć" przy wjeździe obódwuch królowych, rozciągał się i do Wałencyi. Część kawaleryi tamecznej, która miała towarzyszyć Królowej Krystynie, pozyskaną była przez agentów na stronę spisku, aby zająć cytadelę i dostać królowę w ręce swoje, a następnie módz wyjednać jakieś koncessye na córce jej. Z papierów Pułkownika Ladron de Guerora, który zląd uszedłszy, schwytany został na drodze ku Quodalnjora, jest jednym z dowódzców przedsięwzięcia tego. Więzienie jego od tej chwili obostrzono, a w Walencyi aresztowano takie kilka osób. Generał Roncali opuścił Alikantę dnia 10., ogłosiwszy wprzódy, ii nikogo więcej na śmierć nie skaże, jeźli tylko przedsięwzięcie to jego rząd potwierdzi. Dnia 10. w południe przybył on doMurcyi, dokąd dniem wprzód wkroczył Generał Cotoner z siedmioma batalionami, które d. 10. udały się w pochód do Kartageny. Za wojskiem te'm postępował Roncali dnia 11.

Okręty wojenne francuzkie i angielskie opuściły port w Kartngenie, a Konsulowie tychże mocarstw wydalili się równie i z miasta, które otoczone było na morzu przez eskadrę hiszpańską, a na lądzie przez 10 batalionów i 6 szwadronów. W mieście samem wielkie panuje zamieszanie, milicye bowiem narodowe domagały się poddania, wojsko przeciwnie miało chęć bronienia się. Z Paryża, dnia 20. Marca.

Dzienniki francuzkie i niemieckie mówiły od kilku tygodni po kiJka kroć o nieporozumieniu między Su/fanem Marokkanskim Abd-el-Ramau, a rządem hiszpańskim. Hiszpański agent konsularny w portach marokańskich Maragou i Casablanca, P. Wiktor Darmon, młody człowiek 28 lat mający, rodem z Marsylii, reprezentant marsy li jskiego domu Salory ojca i syna w obudwóch dopiero co wspomnianych portach marokańskich, przemówił się przypadkiem na polowaniu z kilkoma Marokkanami, a gdy ostatni wsparci przez kilku iołnierzy sułtana jego zaczepili, on wśród bijatyki zrauił jednego z nich. Przewidując grożące niebezpieczeństwo, schronił się do domu agenta sardyńskiego. Wszakie Gubernator Nadschi Mara z Maragom, sprawca całego tego zajścia, rozkazał ludziom swoim wtargnąć do domu agenta i Pana Wiktora Darmon wywlec ztamtąd. Stało się jak rozkazał i wkrótce potem głowa nieszczęśliwego Darmona padła pod toporem na rynku ku największej radości zfanatyzowanych Marokań - czyków. Prawo narodowe było więc bezecnie zgwałcone; to spowodowało ciało konsularne · w Tangerze do wydania pod dniem 11. Lutego noty energicznej do Cesarza z iądaniem, aby czyn tak niecny surowo ukarał; podobną protestacyę założyli tez sprawujący interesa Hiszpanii i Sardynii. Sprawujący interesa Anglii i Francyi nie wystąpili czynnie przeciw temu zgwałcenia prawa narodów, chociażby ich reklamacye zapewne najwięcej do poskromienia dumy Marokańczyków się przyczyniły.

Niderlandy.

Z Hagi, dnia 18. Marca.

Prawo o nadzwyczajnym podatku i dobrowolnej pożyczce, zostało nareszcie urzędownie ogłoszone; wszystkie władze rządowe przyjęły je. Minister skarbu wezwał urzędowym sposobem wszystkich mieszkańców Królestwa, aby brali udział w tej pożyczce, izby rząd nie był zmuszonym przystąpić do nałożenia nadzwyczajnego podatku. Ręcz ta jest tak jasna, ze każdy obywatel musi się przekonać, ii interessem jest jego, lepiej pożyczyć skarbowi pewną odpowiedną do swego mienia summe na 3 p C , a niżeli się wystawić na nadzwyczajne opoda-' tkowanie. Kto ma mniej tiiz 6000 zlh. majątku, płacić ma na rzecz* tego podatku 11 prC., kto ma 6000 do 35,000, płacić ma 11 prC, a kto posiada 35,000 i wi<;cej, 2 pi C. Podatek ten uiszczany być moie certyfikatami, które udzielane będą przy zapisywaniu się na pożyczkę, a przy płaceniu podatku przyjmowane będą w jednej trzeciej części nad ich wystokość. Z tego podwójnego prawa okazuje się zresztą, ze ten, coby musiał podatku zapłacić np. 100 złh., musi na pożyczkę złożyć 250 zlh. Dzienniki opozycyjne radzą mieszkańcom, aby przez udział w tej pożyczce przyszli w pomoc krajowi. Powszechnie sądzą, ie pożyczka zaproponowana zostanie pokrytą. Wszystkie wiadomości dochodzące nas z Amsterdamu ustnie i piśmiennie, korzystne są pod względem pożyczki. Stosownie do wiadomości tych w Amsterdamie jedno towarzystwo zapłaciło jui 70 milionów złotych. Król sam, jak mówią, Książę Fryderyk i inni członkowie familii królewskiej złożą 30 milionów, tak, ii z 10 milionami Hrabiego N assau pożyczka prawie zakrytąby była. Wiadomości te rozeszły się w giełdzie, i wielki wywarły wpływ na interesa onejie. W kilku duiach będzicm w tym względzie wiedzieć coś pewniejszego. Tymczasem rozsądniejsi, którychby podatek trafił, nie będą się spuszczać na to, ie pożyczka tak pięknie się uda, i pospieszą się z podpisami, aby przyloiyć się z swojej strony do operacyi fnnansowej, która ma uwolnić cały naród od uciążliwego a koniecznego podatku. Przedwczoraj król zwiedził teatr w Amsterdamie, i przyj ęty został przez całe liczne zgromadzenie z wiclkiem uniesieniem. Publiczność amsterdamska chce jak się zdaje dać na nowo królowi dowód, ii ciągle jeczcze jest on nader lubionym panem. Najjaśniejszy Pan podziękował łaskawie za okazane Mu przywiązanie.

Powieść Pantoj3a, ogłoszona przez, Eleonorę Sztyrmer.

(Ciąg dalszY.) BIELANY.

£)ft greift «tit eifenter -Mtt1C in bit $«vft btg 2tben$, aBettit fte am fanfteften klingt, gellettb 'ha$ bit(lre @efc f Schulze, Tymczasem nadeszły Zielone świątki. N a drugi dzień tego festu odpust w Bielanach; caJa Warszawa spieszy tam, ażeby rano wysłuchać tam nabożeństa, a pole'm przespacerować się po łasku bielańskim. Kio nigdy nie był na tym feście, nie ma wyobrażenia co to zażycie, co za ruch, jaka wesołość mu towarzyszy. Od samego rana tłum ludu, pieszo, konno, w bryczkach, powozach i karocach różnego kalibru, walą po drodze usadzonej topolami, a czółna i łódki, przybraue w kwiaty, ozdobione różnobarwnemi żaglami, płyną po spokojnych nurtach Wisły. Przyroda w tej najpiękniejszej porze lata zachwyca urokiem całej swojej · wspaniałomyślności, Drzewa i kwiaty zielenią się wokoło, lekki wietrzyk faluje wysokie żyto na polach; ptaszęta jakby radując się z wielkiego święta, śliczniejszem zda się świergotaniem na chwałę Stwórcy dzwonią; a słońce, ten najpiękniejszy klejnot świata, w pełnym blasku tocząc się po czystym błękicie, snopami ciska na ziemię swoje brylantowe promienie. Cóż to za rozrzewniający widok, kiedy się zacznie nabożeństwo! Kościółek bielański nie wiele osób może w sobie pomieścić, dla tego też ci tylko do niego wchodzą, którzy w tym dniu się spowiadają; wszyscy zaś inni wielkim tłumem świątynię pańską otaczają dokoła, iw cieniu lasu, na kolanach gorące modły do Pana Zastępów podnoszą. W szyscy w sercu przyjmują udział w świętej ofierze, tajemniczo spełniającej się przed ołtarzem, i skromny przybytek pański, grzmiący pobożnym pieniem, wydaje się ową arką przymierza, przed którą lud izraelski na pustyni cześć Bogu oddawał. Po summie cały tłum zebrany, rozsypuje się po lesie, muzyka gra w kilku miejscach, pajace figle pokazują, a kręgielnie, huśtawki i szałasze , w których sprzedają się trunki i łakocie, gmin szczęśliwy bawią. Echo zmieszanego gwaru wesołych piosnek rozlega się wokoło. Bodziny zamożniejszych mieszczan, z przyniesionćm z domów jedzeniem, w chłodzie usiadłszy, ebiadek konsumują; a wyższe towarzy

stwo przechadza się po lesie ciesząc się ogóIne'm weselem. Żadnych tam nie masz wyrafinowanych ceremonii, żadnej przymuszoności, wszędzie zupełna swoboda i widok jakby wiejskiej zabawy. W tyra dniu kobiety najgustowniej się stroją, młodzież w najświeższćm występuje odzieniu, słudzy nawet odbierają nową lib e ryą. O, co to za szczęśliwy dzień! Z jakiem upragnieniem wyglądają go młode dziewczęta! Ileż to cukierków zjedzą w tę dobę, wiele komplementów, grzeczności i wierszyków usłyszą od chłopców! Matki, co naj surowiej cały rok patrzą za córkami, w Bielanach nieco wi<;cej dają im swobody, i kto kilka miesięcy nie mógł Pannie słówka powiedzieć o swoich uczuciach, w ten dzień może spacerować z nią pod rękę i cały sonet na jej pochwałę złożony zadeklamować. Zabawa trwa do późnej nocy, a dla gminu całe trzy dni. W czasie tego festynu, Bozia i Marynia postrojone jak laleczki, jaśniejące urodą, przechadzały się wzdłuż gościńca, przerzynającego las bielański. Bozia była smutna i mówiła swojej przyjaciółce, że to ostatni jej spacer w Bielanach. Nikt im nie towarzyszył, wszystkich bowiem od dawna odstraszył smutek biedue'j cierpiącej. Weseli ludzie szukają wesołej' kompanii. Z harcująeej po gościńcu na dzielnych koniach młodzieży, znajomi spotykając się z niemi, zatrzymywali się na chwilę i oddawszy rodzicom ukłon, a do dziewcząt kilka słów przemówiwszy, w misternych susach ikarakolach sadząc się jeden przed drugim, odjeżdżali. Szczęśliwi! szepuęła Marynia, znaleźli sobie porę popisania się z rycerskim duchem, tylko pocóż taką obfitość pomady i olejków spolrzebowali, ze o sto kroków daje się czuć zapach magazynu kosmetycznego? W lem w niejakiej odległości od nich, kłąb kurzu wzbił się na drodze i w tejże samej chwili, jak gdyby z chmury wypłynął, pokazał się czwalujący jeździec. Koń goracej krwi tureckiej, z osobłiwszą lekkością sadził po gościńcu, a chociaż w powietrzu była cisza, tak, iż liście na drzewach ledwie się chwiały, wszakże od bystrego pędu rumaka, wiatr zdawał się rozwiewać rozpuszczoną jego grzywę. Jeździec był w codziennym reitfraku i tak zajęty szlachelnym zwierzęciem, że na nikogo ze spacerujących nie zwracał uwagi. Bodzice i dziewczęta z daleka go poznali. Bozia ledwie nie zemdlała, Marynia, jakby od uderzenia elektrycznego prądu, nagle zadrżała i żywy rumieniec pokrył jej lica; obie matki ogarnęła skryta niespokojność, jeden tylko Pułkownik zachował zupełną przytomność i kiedy je popędzi dalej, jeźli go nie zatrzyma, zawołał głośno: »P. Dewilski! a cóż to, na starych znajomych i spojrzeć nie raczysz?« Jeździec natychmiast poznał Miecznikowskiego i z wielkiej radości tak mocno konia szarpnął mundsztukiem, że dzika bestya, od urodzenia nie doświadczywszy takiego bólu, zaczęła się straszliwie miotać na wszystkie strony, brykać i dębem na tylnych nogach chodzić. P. Chryzauty był in summo periculo. Kobiety strwożone, przeraźliwie krzyknęły, Pułkownik milczał i z ukontentowaniem przyglądał się zręczności i hippodromicznym talentom jeźdźca, który wkrótce rozjuszonego rumaka do posłuszeństwa doprowadził. Koń stanął na miejscu, gryzł gwałtownie żelazne wędzidło i kopytem rył ziemię, a P. Chryzauty całą kompanią mile przywitawszy oświadczył, ze właśnie tego dnia rano przyjechał ze wsi i z lej przyczyny nikogo jeszcze nie mógł odwiedzić. Kiedy tych słów domawiał, wzrok jego padł na Marynię i nieruchomie na niej się zatrzymał. Dziewczyna spuściła oczy. Dewilski, jak posąg Komandora w Don Juanie, siedział na koniu bez znaku życia z oczyma sztywnie w twarz nieznajomej mu dziewczyny utkwionemi. Wszyscy na niego patrzyli z podziwieniem. - Cóż to za czary znów dzieją się z Waszmością, rzekł nareszcie pułkownik; patrzysz na moją córkę jakbyś ją żywcem chciał połknąć. Proszę Pana porzucić te dziwactwa.

- Dziwactwa? dziwactwa? podchwycił zbudzony z zadumania młodzieniec, - o! mój Boże! już tego przynajinuiej nienazywaj Pan dziwactwem. Od wigilii Nowego roku, to co dziś widzę na jawie, widziałem cięgle w wyobraźni, w najsłodszych chwilach moich marzeń: Gdyby mnie kto przekonał, że to jest nic więcej jak dziwactwo, cala machinka mego rozumu rozprzęglaby się. Ale nie na tern miejscu i nie w obecnym czasie wypada mi wytłumaczyć się Panu obszerniej. Jutro rano stawię się z winnym szacunkiem i w tedy Pan sam całąsprawę osądzisz. Teraz żegnam państwo! bał koniowi] ostrogi i jak błyskawica znikł im z oczu. Całe towarzystwo spojrzało po sobie w milczeniu, Nikt słowa nie wyncówił, a jednak nikogo między niemi nie było spokojuego ; w każdćrn sercu rozlegało się echo ostatnich słów P. Chryzantego, jak dzikie dźwięki arfy, kiedy kto gwahownie szarpnie wszystkie jej strony. Biedna Rózia, biedna jej matka! biedna i Marynia! dla której w tym momencie zaczy

nała SIę bolesna walka między miłością i przyjaZnią. Stali wszyscy na miejscu jak wryci; tajemnicza trwoga, jak wąż, wiła się po zakątkach każdego łona, O arfo! wiele bolesnych dźwięków może z ciebie wypłynąć, ale są ciosy tak gwałtowne, że z ostatnim jękiem cierpienia, pęka jedna strona po drugiej, i nikt już nie zdoła ci ich powrócić! (Dokończenie nastąpi)

Dnia 2 1. Marca rozstał się z tym światem w Petersburgu August Hr. Iliński rzeczywisty tajny radzca, senator i rzeczywisty szambelan dworu JCKMości, oraz kawaler wielu orderów. Ten starzec szanowny służąc zaszczytnie pod czterma mouarchami, zgasł spokojnie przeżywszy lat 84. Jako dowód dostatków, któremi go hojność Cesarzowej Katarzyny i Cesarza Pawła obsypywała, może to posłużyć, że przy pałacu wspaniałym w dziedzicznych dobrach Romanowie utrzymywał nadworną kapelę, operę wioską i trupę dramatyczną. (Gaz. Lw.) Z Warszawy. - Nakładem Redakcyi Gazety Warszawskiej wyjdzie z dniem 1. Kwietuia r. b. «Rys hisloryi nowożytnej« przez Micheleta, tłómaczony z francuskiego przez Oskara Stanisławskiego. Nietylko sama osnowa dzieła, którego wzięlość i popularność we Francyi już ustalona, ale i niedostatek, brak dzieł historycznych w języku polskim, skłonił Redakcyę do lej publikacyi. W Paryżu wyszło już siedm edycyi tego dzieła, i to powodzenie, w stolicy i ognisku cywdizacyi, stauowi rękojmię jego wielkiej wartości. Michelet, Professor historyi w Kollegium francuskiem, jest jednym z błyszczących mężów teraźniejszej epoki. N a niwie hisloryi imię jego kwitnie przy wielkich imionach: Thiersa, Guizota i Villemaina. Wspólnie z nimi podniósł on hisloryę do tej wysokości, do stanowiska filozoficznego, na klórem oparta, staje się najbardziej postępową nauką. Otrząsnął z niej pył pedantyzmu i drobiazgowego szperania, i wlał w nią ogień i energię. Na każdej karcie jego dzieła, przy erudycyi znajdziesz człowieka życia. Przeszłość ożywia się pod jego piórem; patrzysz na nią, czujesz ją - tak jaskrawy koloryt tego zwięzłego, Tacytowskiego stylu-i tak dzielna, tak wybitna myśl w tych krótkich peryodach. Michelet wierzy w postęp, wierzy w niego z całe mprzekonaniem szlachetnego umysłu i serca. Tłumacząc, rozumiejąc, rozbierając przeszłość, wskazuje we wszystkich jej przejściach, we wszystkich faktach, we wszystkich przeobrażeniach ciągłą dążność cywilizacyjną. List z nad granicy polskiej z dnia 24. Marca (w ni e dz i e l ę) nadesłany przez P ana Józefa S.

w Gaz. Poznańskiej umieszczony być nie może.

Mając za królki czas naznaczony sobie do ukończenia (u moich interes sów , a takowych za wiele, pomimo więc najszczerszej chęci niemogłem wszystkich dobrze mi życzących i przyjaciół osobiście pożegnać. Niniejszem więc niechaj przyjmą moje p o ż e g n a n i e i z a p e w n i e - ni e, że chociaż znacznie od kraju przez przeciwności oddalony, pamięć jednak o nich zawsze mi miłą pozostanie. Poznań, dnia 28. Marca 1844.

Konstanty Jarnowski.

II; P a n R o s s e t t i, baletmistrz z G e n u i, lśj as znajdujący się tu obecnie z towarzystwem śg Jl baletmków z dzień zlozone'm, które swoją W W zręcznością w W i e d n i u, w D re ź n i e i )K aj świeżo w Kra k o w i e powszechne zje- IIl, )I( dnało sobie oklaski, będzie i tu miał za- ą« II; szczyt dać w sali Hotelu S a s ki e g o kilka )J( IIl, dramatyczno-mimicznych przedstaw ba- 'S IIl, letniczych z swoimi małymi uczniami. IIl,

Ma trakcie z Wrześni do Kostrzyna wypadła z pojazdu blaszana trąbka z mapami (kartami) rys dóbr S m ols K, Belęcin i Maryan o wo obejmującemi. Proszony jest znaleźca, ażeby tę trąbkę raczył oddać we dworze G u łtowy pod Kostrzynem lub też w Poznaniuw expedycyi te'j gazety za nagrodą 5 Tal.

I A ? 5 * Szanownym przyjacie10m spra wuiików naszych donosieiny niniejszem uprzejmie: iż k a n t o r nasz do ulicy S t r a l a u pod )K r. # £ . n a pierwsze piętro przenieśliśmy i upraszamy Ich najprzyjemniej : aby źyczhwośćSwoją także i tam za nami przenieść raczyli. Wszelkie expedycye, Incassos i inne interessa załatwiemy, jak dotąd, najregularniej za najpomiarkowańszą nagrodą, a przy konzygnacyach zboża, wełny, okowitu i t. p. udzielać będziemy podług okoliczności awansa pieniężne. Pełni uszanowania polecają się: C B e r liii w Matm 1844.

jBttUilisch i wspólktty X( Sprawunek kommissyjny i A exlie«ly cyj iiy.

OBWIESZCZENIE.

Dobra Obozin z przyległościami o 600 korey Beri. wysiewu, 4 mile od Gdańska, mila od Pr. Starogardu, gdzie duża szosa z Berlina do Gdańska i Królewca przechodzi, a pół mili od miasta Skarzewy położone, są od Swię1. Jana r. b. z ruchomym i nieruchomym inwentarzem do wydzierżawienia. Życzący sobie dzierżawić,mogę się o bliższych warunkach osobiście lub przez frankowane listy u podpisanego zawiadomić. Nadmienia się, że prócz kaucyi tylko półroczna dzierżawa naprzód żądaną będzie. Narzymski w Czekanowie przy Brodnicy (Strasburg, West-Preussen). U kupca Mendla Boas wSkwierzynie dostać można w najlepszych gatunkach i za umiarkowane ceny: czerwonego, białego i żółtego nasienia koniczyny, lucerny, brzanki, angielskiego i francuzkiego rajgras, trawy miodowej, jako też Rygskiego siemienia. Magazyn ubiorów męzkich T. M li 11 er, krawca z B e r l i n a, znajduje się do 1. K w i e t n i a w Hotelu Sask,im.

Berlińskiej.

Sto- l »r. kurant pa napie-l s to_ prC I rami. 1 WIznu. 100*

Kurs giełdy

Dnia 26. Marca 1844.

Obligi długu skarbowego . .

Prusko -ang. obligi z r. 1830.

Obligi premiów bandlu morsko Obligi Marchii Elekt, i ATowćj Obligi inias'.a Berlina . . . .

» » Gdańska w T. .

Listy zastawne Pruss. Zachód.

» JlY. X Poznansb » » dito » Pruss. Wschód » »Pomorskie. . .

March. Elek.i IV » » Szlaskie. . . .

Frydrychsdory. . . . . . . . .

Inne monety złote po 5 tal. .

Disconto. . . . . . . . . . . . .

Akcje Drogi żel. BerI. - Poczdamskiej Obligi upierw. BerI. - Poczdams Drogi żel. Magd. - Lipskiej .. Obligi upierw. Magd.- Lipskie .

Drogi żel. Beri.-Anhaltskiej .

Obligi u pierw. BerI. - Anhaltski D ro gi żel. Dyssel. Elberfeld.

Obligi upierw. Dyssel. - Elberf.

Drogi żel. Reńskiej . . . . .

Obligi upierw. Reńskie .... » od rządu garantowane.

Drogi żel. Berlinsko- Frańkfort Obligi upierw. BerI. - Fi -ankfort Drogi żel. Gjirno-Szlaskiej . .

dito LU. II.. »Berl.-Szcz.Lit. Aj B.

« » Magdch. - Halberst, D r. żel. Wrocl. - tizwidii - Fr eih

@eny targowe w mieście POZNANIU.

Pszenicy szeiel Zyta d1.

Jęczmienia d1.

Owsa . dt.

Tatarki dt Grochu. dt.

Ziemiaków d1.

Siana cetnar Słomvkopa .

Masła garniec

If toił 101 - 891 3k 98 \ -6 1004 48 &, 1001 4 104» A 99 ł HĘ 100* 1004 100£ - 13A - 12 - 3 5 167 A 4 - 4 - i - 153 c 4 - 5 961 4 991 5 884 4 991 M 981 - 4 125 1324 4 - 4 124

97*

99fl3Y* 114 4 1914 103f 152 103a 954 103J 124 1151 13II; 118J 123

Dnia 27. Marca.

1844. r.

od I do Pal ser fen. I Tal. sgr. fen

1 23 - 1 2 1 7 - 1 - 25 - - 2 - 17 (i - 1 1 6 1 1 1 6 1 10 - - l - 24 - - 2 510 - 5 1 1 '28 1 2 l ,

5 - , 71 6 611 8! - 21 6 216 l - 5 - , 5jO - ,

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.03.29 Nr76 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry