A
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.04.13 Nr87
Czas czytania: ok. 20 min.'h
.!
VVielkiego I
POZNA
Xię tvvii
KI E G O,
Nakładem Drukarni Nadwornej łf. Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wannowski.
JW&9.
W Sobotę dnia 13. Kwietnia.
18-14»
Wiadomości kraj owe.
Z nad Odry, dnia 10. Kwietnia.
Zabronienie budowy kolei żelaznej z Frakfortu do Poznania u tych, co nie umieją wszystkich zgłębić powodów, zadziwieuie sprawiło. Jakoż w istocie kolej ta należy do rzędu tych, któremiby rząd najpierw ej zająć się był powinien. Łączy bowiem stolicę monarchii Z stolicą prowincyi, więc i Brandenburg z Poznańskiem. Ponieważ Pozuań jest fortecą pierwszego rzędu, a przy zakładaniu kolei żelaznych jest zasadą, aby fortecy państwa za pomocą tychże z stolicą, jako głównym depotem potrzeb wojennych połączyć, zdawałoby się więc, że i ta okoliczność za zaprojektowaną koleją przemawiać musi. Wszakże pomimo wszelkich tych okoliczności, na budowę kolei Frankfortsko-poznańskiej jednak nie zezwolono, a zważywszy na mądrość i oględność rządu pruskiego przypuścić należy, że ważue przyczyny zabronienie to spowodowały. Okoliczność, ze pod względem kierunku Wschodnio-pruskiej kolei nic dotychczas pewnego nie uchwalono, musi teraz nastręczyć pozorną przyczynę tymczasowego odmówienia koucessyi na budowę kolei Frankfortsko-poznańskiej. Wszakże skoro zważymy, że kolej wschodnia zapewne na Stargard pójdzie, aby uniknąć granicy ros8yjskiej, ponieważ w przypadku wojny z Rossyą kolej ta byłaby zana«"'A narażoną; tudzież,że kolej ta nawet gdyby szła przez Wieluń zawsze jednak o tyle od Poznania byłaby odległą, iz związki Poznania Z Berlinem przez Wieluń wielkie kołowanie czyniłyby niezbędne; przypuścić trzeba, że względy wojskowe rząd do dokładniejszego sprawy całej rozważenia spowodowały. Główną pobudką do tego ociągania się jest może następująca. Berlin właśnie w kierunku W. Xiestwa Poznańskiego najbliższym jest granicy. Na przypadek wojny Z Wschodem nieprzyjacielska po za Gnieznem gromadząca się armia miałaby tylko 24 mil do Berlina. Gdyby wojsko Pruskie w tym kierunku bitwę przegrało, równiny Poznańskie byłyby wkrótce przebyte i przed Odrą nie byłoby żadnego mocnego stanowiska aby nieprzyjaciela wstrzymać od Berlina. Gdyby się tenże i przez tę rzekę przeprawić potrafił, Berlin byłby stracony. Gdyby więc była kolej żelazna z Poznania do Frankfortu, więc z Poznania do Berlina, oczewistą, iż nieprzyjaciel, gdyby jej całkiem zniszczyć nie chciano, z niejby w swoich celach korzystał. Jeżeliby ta kolej szła przez Kistrzyn albo pod działami tej twierdzy, byłaby lem samem dla nieprzyjaciela przeciętą i uieużyleczuą; wszakże bagna w ckoło Kistrzyna budowaniu kolei nieprzebyte prawie stawiają trudności. Więc kolej Frankfortsko- Poznańska osłabiałaby środki obrony monarchii, narażając Berlin w przypadku wojny z Sławiauami na największe niebezpic znańskiem, ślady groźnych stowarzyszeń i politycznego ruchu rząd podejrzenia nabawiły; powinności;} więc obywatelstwa Xiestwa Poznańskiego wszelkich unikać agitacyi i nie dawać rządowi powodu do podejrzenia.
Wiadomości zagraniczne.
Polska.
Z Warszawy, dnia 6. Kwietnia.
Radzca Heroldyi, Dyrektor Kancelaryi. Z polecenia Heroldyi Królestwa Polskiego, w dalszym ciągu swego ogłoszenia z d. 1. (13. Marca) 1844. roku, podaje do powszechnej wiadomości, iż na mocy Decyzyi Ogólnego Zebrania Departamentów Warszawskich Rządzącego Senatu, w dniu 11. (23.) Marca t.
r. zapadłej, uznanymi zostali za szlachtę dziedziczną, która nabyła tego stanu przed ogłoszeniem prawa: Barański Franciszek, herbu Łodzią; Bialobrzeski Kazimierz, h. Abdank; Białobrzeski Teodor, t. h.; Błoński Adolf Woje., 2ch imion, bez herbu; Borawski Grzegorz, h.
Bojcza; Borkowski Stan., h. Łabędź; Byczkowski Bartłomiej, h. Topor; X. Dąbrowski Antoni, h. Dąbrowa; Gardocki Piotr-Józef, 2ch imion, h. Jacyna z odmianą; Gnoiriski Andrzej, li. Warnia; Godlewski Bonawentura, h. Gozdawa; Godlewski Grzeg.- Błażej, 2ch imion, t. L; Grabowiecki Karol, h. Grzymała; Grabowiecki Józef, t. h.; Jabłoński Jan, h. Dąbrowa; Jabłoński Michał, t. h.; Jaczyński Józef, h. Jastrzębiec; Jankowski Alexander, h. Jastrzębiec; Kamionowski Józef, h. Korwin; Kamionowski Wiktor, t. h.; Katerla Ludwik, h. Poraj; Kolomyjski Benedykt J óz., 2ch imion, h. Ossorya; X. Kożuchowski Bonifacy-Władysław, 2ch imion, h. Doliwa; Kunicki Ludwik, h. Sas; Laskowski Hieronim, h. Dąbrowa; Lipski Jan [Nepomucen, h."Grabie; Luboński Jan, li. Leszczyc; Łętowski Piotr, h. Rawicz; Łuniewski Julian, h. Łukocz; Machnacka Rozalia MaIjanna, 2ch imion, h. Rogala; Madaliński Józef, h. Laryssa; Madalińskj Jakób, t. h.; Madaliński Cypryan, t. h.; Madaliński Woj e, t. h.; Makowski Antoni, b. Ogończyk; Markiewicz Józ., h. Łabędź; Michałowski Tomasz, h. Jelita; Mocarski Józef, po Wojciechu h. Łada: Mocarski Józef, po Łukaszu t. li.; Modzelewski Jan, h. Bończa; Mossakowski Józef, h. Jastrzębiec; Mossakowski J au Antoni, t. h.; Mossakowski Jan, t. h.; Niski Mikołaj, h. Dołęga; Petrykowski Ignacy-Apolinary, 2ch imion, h.
Paprzyca; Pieńkowski Jan, h. Suche Komnaty;
Pieńkowski Józef, t. h.; Piński Marcelu, h. Brodzie; Piński Eugeniusz, t. h.; Piński Kacper, t. h.; Radwański Kazimierz, h. Radwan; Radyszkiewicz Ireneusz, h. Pypka; Rakowski Franc. Xawery Mikołaj, 2chimion, h. Lubicz; Rakowski Stanislaw Marciu, 2ch imion; Rakowski Xawery Michał, t. h.; Ratyński Franc, h. Łabędź; Remiszewski Piotr, h. Jelita; Remiszewski Antoni, t. h.; Rotarski Józef, h. Gryff, Rożecki Alexander, h. Poraj; Rzeczkowski Jan, h. Pruss I I I.; Saładykowski W oj e, h. Korczak; Sikorski Mikołaj, h. Kopasina ; Sikorski Julian, t. h.; Sikorski Stan., t. h.; Skłodowski Felix, li. Jastrzębiec; Skorski Franc, h. Jastrzębiec; Skrzynecki Ildefons, h. Bończa; Sniegocki Jan, h. Zagłoba; Supiński Jan, h. Trzy buławy z odmianą; Szeligowski Autoni- Felix, 2ch imion, h. Szeliga; Truskalski Krysztof, h. Ślepawron: Truskolawski Wojciech, tegoż, herbu; Truskolawski Stanisław, tego h.; Tymowski JózefMichał Ignacy 3ch imion, h. Sas; Tymowski Ignacy Jan, t. h.; Uzdowski Wiktor, h. Bończa; Wądołowski Jan Teodor, 2ch imion, h. Lubicz; Wądołowski Wawrz., t. h.; Wądołowski Hippolit, t. h.; Wieczorkowski Ignacy, ». Bożezdarz; Wnorowski Jan, h. Kościesza; Wolff Maurycy, li. Postęp; Wojuo Franciszek, h. Trąby; Wyrębowski Paweł, b. Junosza; Wyrzykowski Andrzej, h. Ślepowron: Zaborowski Jan, h. Grzymała; Zbijewski Michał, h. Rola: Zembrzuski Jan, h. Doliwa: Zembrzuski J akó b, t. h.; Zygler Ludwik, h. Zagłoba; ZygIer Julian, t. h. Francya.
Z P aryż a, dnia 4. Kwietnia.
N a dzisiej sze 'iii posiedzeniu Izby deputowanych, na klore'm prezydowal Wiceprezydent Pan Debclleyme, rozbierano projekt zniesienia stemplu gazetowego. Podał go Pan Chapuis de Montlaville, dodając, iż niema w tem nic politycznego na oku, bo jego projekt wszystkie h organów druku zarówno się dotyczę. Mówił: <<iż może poprzeć swoje zdanie opinią Pana Guizota, którą tenże w Listopadzie 1830. wyjawił, niemniej równoczesną opinią Pana Barthe. N ie rozumie przeto, iż jego projekt jest niewczesnym. Nikomu nie tajno, jak wszystko, co się publicznie odbywa, coraz powszechniejszą we Francyi zys kuj e w z i ę t ość: publiczność i moralność są pierwszemi podwalinami druku, co o francuzkim powiedzieć nie można. Są teraz opinie, które od 1830. w publicznych pismach wyjawić się nie mogły i tak np. przeciwnicy zdobycia Algieru, nigdzie swego zdania wynurzyć nie mogli. Zdaje się przeto, iż rozgłosić nie chce. Wydawauie tańszych czas opisów w cenie 40 franków rocznie, jest protestacyą przeciwko monopolowi; takie pisma wiele dobrego uczyniły, nie tyle jednak, ileby mogły i powinny. Pomnożyły bowiem liczbę czytelników, rozpowszechniły się pomiędzy średniemi klassami, lecz nie doszły aż do naj niższych, w których tyle się gnieździ uprzedzeń. Ażeby teraz jakie pismo czasowe wydawać, na to trzeba 4 aż do 500,000 franków, ryzykując przytćm albo bankructwo albo przedaz onegoż. Gdy tym sposobem pisma czasowe nie znalazły w prawodawstwie należytej pomocy, szukały ratunek w świecie finansowym i przemysłowym. Nie trudno znaleść bankierów, którym całe kolumny pism otworem stoją, i którzy niemi mogą według swej woli zadysponować. Umieszczają w nich przeto, co im się tylko żywnie podoba. Taka sytuacyą jest nieznośna. - Nie żąda przeto zupełniej wolności druku, lecz zwyczajnejo pieki prawa, któraby ludziom, poświęcającym literaturze periodycznej cały swój majątek, exystencya przynajmniej zapewniła. Stempel jest podatkiem zbytecznym. Dziennik sporów, płacący 6 centymów, płaci rocznie 38 Franków 50 centymów stemplowego i pocztowego za każdy numer, a w pismach, płacących 5 centym, przewyższa ten podatek summę 32 fr. 85 cent. rocznie za każdy numer. Jeśli przeto Dziennik sporów ma 1,200,000 fr. rocznie dochodu b ru t t o, płaci z tego 550,000 fr.; National płaci z 400,000 fr. rocznego dochodu brutto więcej jak 200000; Siecle z 1,500,000 płaci 1,100,000 fr. Taki stan rzeczy jest nieznośny. Dla tego uciekają się Dzienniki do romansów i feuilletonów, grożących naszemu czasowi największem niebezpieczeństwem. Stąd brak miejsca i oziębienie interessu dla rzeczy poważniejszej treści, mianowicie debatt izbowych. - O to nie należy winić pism czasowych i stosunków drukarskich, lecz prawa tiskalne.« - Mówca starał się udowodnić, iżby rząd nic nie stracił skassowaniem podatku stemplowego, boby z pomnożeniem się liczby czasopismów pocztowe stratę poniesioną pokryło. - Minister oświecenia powstał przeciwko tej propozycyi, nadmieniając, iż dochody stemplowe coraz bardziej wzrastają, i nie tak łatwo czem innem wynagrodzone być mogą; już teraz wynoszą przeszło 3 milliony. Szczególnie mając na oku dobro czasopismów po prowineyach wychodzących, należy się ten projekt odrzucić, bo pisma peryodyczne w stolicy wywierają obecnie przeważny wpływ naprowineye. P. de Lamartine projekt z zapałem wspierał i jeszcze mówił, gdym izbę opuścił. Admirał Hamelin dn. 10. Kwietnia na pokładzie »A r i a n e « wyjdzie pod żagle, aby na Oceanii objąć dowództwo nad stacyą francuską.
Dotychczasowy konsul francuski w Barcelonie Lesseps wczoraj tu przybył. Znany organ pana T hie rs, C o ns ti t u tion e l, doniósł swoim prenumeratorom, że cenę abonamentu na Paryż zniża do 40, a na prowincji do 48 franków, i co miesiąc przynajmniej 25 feljetonów dawać będzie. Dwa nowe romause zakupiono już dla feljelonu tego pisma, jeden z nich jest J e a n n e Jerzego Sanda (rozpocząć się ma w dniu 25. Kwietnia), drugi jest Le juif errant (żyd wieczny tułacz) Eugeniusza Sue (ma być rozpoczętym około 20. lub 25. Czerwca). Oprócz tego dawno oczekiwa - na historya cesarstwa przez pana T h i e r s ma także, wydawana w feljetonie, podwyższyć wartość tego dziennika. - Panowie Remusar, Cousin, Duvergier de Hauranne i Thiers, przyrzekli ciągle współpracownictwo. Z dnia 5. Kwietnia.
Na posiedzeniu wczorajszem Izby Deputowanych toczyły się obrady nad wnioskiem P. Chapuys de Mont1aville względem zniesienia stempla od gazet, któremu to wn:oskowi minister skarbu się oparł. Wszelako gdy przyszło do głosowania, większością 6 głosów Izba przeciw woli ministeryum wniosek ten pod rozbiór wziąć uchwaliła. - - W giełdzie obiegała dzisiaj pogłoska, że gdy J. K. W. Xi<;zna Orleańska dzisiaj z pojazdu swego wysiadała, aby wstąpić do kościoła protestanckiego na rue Chauchat, gdzie chciała być na nabożeństwie, człowiek jeden z groźną postawą do niej się zbliżył, którego wszelako ajent policyi natychmiast aresztował, chociaż nie bez zaciętego z strony jego oporu. Po> wiadają nawet, że ajenta policyi zranił. - Słychać, że człowiek ten cierpieć ma pomieszanie zmysłów. - Zabiegi rewolucyonistów włoskich, w istocie nie zasługują na uwagę, jaką powszechnie zwróciły. Rzecz cała zapewne na niczem się skończy. Aresztowanyprzed kilku tygodniami w Marsylii Perez jest to Lucciui, członek odmłodzonych Włoch, któremu Londyński komitet centralny polecił był udać się do państwa kościelnego i tam powstanie uorganizować. Tu sprowadzony, za wstawieniem się Lorda Cowleya na wolność puszczony został, chociaż pod dozorem policyi zostaje. N iestety! przez podstępy tych rewolucyonistów znowu wielu promitowanych zostało, mianowicie z pomiędzy młodzieży; musieli z ojczyzny uchodzić i na wyspach Jońskich schronienia szukać. - Wszakże groźniejszą podobno dla spokojności Europy jest emigracya polska po połączeniu się w niej trzech dawniej z sobą poróżnionych stronnictw. Demokraci, Arystokraci i zwolennicy czystej monarchii połączywszy się z sobą katolicyzm godłem i hasłem swe'm obrali, różniąc się przez to zupełnie od rewolucyonistów włoskich, zmierzających do obalenia kościoła katolickiego i poczytujących to obalenie za główny warunek udania się planów swoich. Ścisły więc związek państw wschodnich, jakkolwiek w pewnym względzie przeciw nam wymierzony, jednak pod względem pokoju Europejskiego zdaje się być pożądanym; bez niego nie byłoby żadnej pokoju tego gwarancyi. Szwajcarya.
Z Sitten, dnia 29. Marca.
Courier du Valais i Gazeta rządowa ogłaszają równocześnie proklamacyą rady Państwa, którą ta w dniu 27. Marca publikowała. Powody, które ją do tego kroku skłoniły, proklamacya sama w następujący sposób wyłuszcza : <. Częste schadzki ludzi uzbrojonych, gwałty i bezprawia popełnione na kilku osobach, częste zakłócenia zaciszy domowej, pogwałcenia własności i wolności opinii, nadużycie władzy, niedostateczność sądów, mimo ich usiłowań, oloż pokrótce żywioły nieukontentowania i niespokojności, które kraj nasz tak ciężko trapią. Ażeby przeto złemu zaradzić, rada państwa nakazuje na mocy pełnomocnictwa zdanego jej dekretem z dnia 25. Sierpnia r. z., co następuj e : 1) Każda gmina obowiązaną jest, przestrzegać u siebie porządku i spokojności. 2) Gmina która swych członków nie utrzymuje w karbach prawem przepisanego posłuszeństwa, albo do której należą ludzie, którzy się w innych gminach osiedlili, ażeby się przyczyniać do zakłócenia spokojności; gmina, która się w zupełności opiera wykonaniu praw i wyroków, albo wśród której się coś podobnego wydarza, - gmiu takowe takim ulegną repressions, jakie*okoliczności nakazują, jakoto : zajęciom przez wojska i innym w mocy Rady Stanu będącym środkom przymusowym, nareszcie całkowitej odpowiedzialności podług stosunku gminy i wichrzycieli.« - Wszyscy podróżni z wyższego Wallis zapewniają, że kraj ów w nadzwyczajuem jest wzburzeniu. - Z Z Y r i c h u, dnia 3 O. Marca.
N a dniu dzisiejszym zakomunikowano P P .
Hegner i Jul. Frobel, jako właścicielom bióra literackiego w Zurichu i Winterthur, wyrok tutejszego sądu najwyższego w sprawie tyczącej się wydania »Odkrytego chrześriaństwa« przez Bruno Bauera i «Dwudziestu arkuszy i jednego« przez J erze Herwegha. Wiadomo, że dnia 12. Stycznia sąd obwodowy oskarżonych o niepokojenie religii za niewinnych był uznał i rzeczone książki wydać kazał. Obrońca rządowy appellował. Sąd najwyższy uznał oskarżonych za winnych nie p 0kojenia religii w drugim stopniu, i skazał Pana Hegnera na trzy miesiące więzienia i 400 franków, Pana Frobel na dwa miesiące więzienia i 4 O O fran. kary. Zabranie rzeczonych pism uznano za słuszne, a skarani opłacą jeszcze koszta sądowe pierwszej i drugiej instancyi.
Turcya.
Z nad granicy tureckie 'j, dnia 26. Marca.
Listy z południowe'; granicy Serbii doniosły już po kilka kroć, że Albańczykowie ponawiają wciąż zagony i łupiesIwa swoje w wyższej części Mezyi aż ku środkowi Macedonii. Od Września 1843 r., azatem od siedmiu miesięcy grassują oni gromadami po 100 do 150 ludzi po tychże okolicach, a porta dotąd żadnych stanowczych kroków przeciw temu nie uczyniła. PosłowieFrancyi i Anglii dokładają w Stambule wszelkich starań, aby zapobiedz na przyszłość ścinaniu odszczepieńców, a tymczasem przypatruje się Europa obojętnie, jak w tej samej chwili w rzeczonych okolicach, pod oczami władz tureckich, po kilkuset Chrześcian mordują, własność ich s wy wolnie łupią, wsie ich palą, kobiety i dziewczęta chańbią i uprowadzają. Zdaje się, że się porta nareszcie do przedsięwzięcia środków jakich skłania, ponieważ ociąganie jej uczyniło Albańczyków tylko nieposluszniejszymi i wyuzdańszymi, ale wojska jej nie idą do okolic tak mocno niepokojonych, tylko bardziej za Monastir i Salonichi, jak gdyby nie było daleko potrzebniejszą i stósowniejszą położyć koniec okrucieństwom w Mezyi, zwłaszcza, iż lud rozpaczą powodowany mógłby dać ucha najśmielszym poduszczaniom. Napróżno użalali się mieszkańcy przed Baszami Niszu, Wranii, Leskowaczu i Skopiu, składając przed ich oczy rannych, zabitych i wygnanych, tudzież poodrzynane piersi kobiet. Nic to nie pomogło, bo machometańscy Albańczykowie w dobrem są porozumiem« z władzami tureckiemi w tychże okolicach, przychodzą i odchodzą bez obawy, owszem mszczą się nawet na tych, którzy się skarżyć domysł, ze spokojne to przypatrywanie się ze strony baszów jest skutkiem ułożonego planu, aby zwolna wydziesiątkować Chrześcian z tych okolic, gdzie Europejczykowie rzadko zaglądają. Z drugiej strony słychać, ze bandy owe albańskie koczujące pomiędzy Wranią a Skoplią tak dalece się juz uorganizowaly, iż sobie obrały naczelnika nazwiskiem Derwisz Zar z Tetera i jemu ślepo są posłuszne, przez co śmiałość ich tylko się powiększała. Skutkiem tego była nawet podobno wycieczka do Serbii, gdzie rolnicy dobrze się mają, a władzom tureckim podoba się zboczenie tych łupieskich zagonów w granice kraju, których spokojność i bezpie« czeństwo bynajmniej ich nie obchodzi. Źyczyćby zatem należało, gdyby porta wyprawę przeciw Albańczykom przcdsięwziąść miała, aby Serbia do tego się przyczyniła, gdyż lekka jej nie regularna piechota bardzo jest sposobna do prowadzenia wojny po górach i lasach. Za przykład powszechnych skarg i zażaleń przytaczamy tylko następujące okrucieństwa wykonane w ostatnich dziesięciu dniach miesiąca Lutego pomiędzy Wranią, Skoplią i Bodowicanii. Dnia 26. Lutego uapadli Albańczycy Bodowice i złupili to miasteczko, równie jak wsie okoliczne. We wsi Madżar blisko Skopiu upiekli dwóch mężczyzn i jedne kobietę, tak, iż jednemu z tych nieszczęśliwych oczy wypadły. Po odejściu Albańczyków zaniesiono tych męczenników do baszy skoplijskiego. We wsi Janzykowie męczono matkę z dzieckiem tak długo przy ogniu, dopóki ducha nie oddala. WTe wsi Belinbegowo Sieło męczyli ci barbarzyńcy ojca i dwóch synów familii Paskowiczów najprzód przy ogniu, a potem zabili ich. We wsi Buksinaczu zamordowali trzech Chrześcian, a we wsi Dolnych Ciszycach dwóch mężczyzn i jedne kobietę. Nad rzeką Wardar zabili kupca, odebrawszy mu pierwej 100 kies. - We wsi Draksero obcięli dziewczętom suknie aż po pas i kazali im sobie tak usługiwać; zgwałcili potem te nieszczęśliwe a dwom z nieb oberznęli nareszcie piersi, które potem Baszy Skopiu w koszyku pokazano. We wsi Catlanowo zabili dwóch greckich kupców i zgwałcili Greka nazwiskiem Lyolta. Wieś Raszyno Sieło leżącą pod górą Bielecz spalili Albańczycy, lubo wielu z nich okrucieństwo to śmiercią przypłaciło, gdyż się Chrześcianie do obrony wzięli. Blisko granicy ku« manowskićj w Długa- Niwa złupili dwóch kupców z Warnii, którzy 600 piastrów przy sobie mieli, i zabili ich potem. We wsi Kutszewiszcach zamordowali troje ludzi z familii Stankowaczów i t. p.
D o p i s, z dnia 28. Marca. - Odebraliśmy co tylko sztafetą nowe doniesienia z nad granicy Alexineckiej. Bandy Albańskie powróciły nad Morawę bułgarską; hufiec złożony z 500 łudzi zebrał się pod Wranią, drugi z 300 ludzi w bliskości wsi Prokoplje leżącej tuż nad granicą serbską. Zamiarem ich jest napaść wspólnie na Nisz, zamożne miasto, liczące około 10 tysięcy mieszkańców Chrześcian a 6000 Turków. Szczęśliwym sposobem nie mogli się długo zgodzić na dzień, w którym napaść tę wykonać mieli, a tymczasem dowodzący tamże Kaimak Djenez Aga uzbroił cytadelę, do której Chrześcianie wszystkie swe droższe rzeczy powynosili. Domy stoją teraz po większej części próżne, wszystkie kramy są zaraknfęte i ze strachem oczekują mieszkańcy co godzina napaści. Postrach pomiędzy Chrześcianami tym jest większy, że pomocy ze strony mieszkańców tureckich spodziewać sią nie można. Basza z Leskowaczu doniósł urzędownie Baszy w Niczu, że przejął siedm listów, w których Turcy w Niczu mieszkający wzywają Albańczyków do napaści. Daj Boże, aby mieszkańcy Niczu nie doznali lego samego losu, co bracia ich we Wranii i Leskowaczu.
Rozmaite wiadomości.
Z Wiednia. - Z 1. Stycznia r. b. wychodzi w Wiedniu pod redakcyą Adolfa Schmidt, nowe pismo literackie: £>eftcrrctd)tfd)e -Blatter fur Sitcratur unb &unfi. · Pismo to ogłasza: że zajmować się będzie szczególniej piśmiennictwem włoskiem i sławiańskićm, które w Niemczech za mało są znane i nie należycie cenione. Nr. 3. tego pisma z dnia 13. Stycznia zawiera: «Pogląd na czasopisma polskie a r. 1843.« W tym artykule są wyświecone pokrótce: treść, dążeżenie i prace w dwudziestu polskich pismach czasowych. Krytyka ta mówiąc o dziennikarstwie naszem równie z pochwałą i naganą, za chowuje wszelako godność i przyzwoitość. Na wstępie do tej recenzyi czytamy te słowa: Polska literatura peryodyczna, chociaż się od lat kilku znacznie dźwigać zaczyna, w porównaniu wszelako z inne mi dziełami polskiej literatury w przeszłości, i z piśmiennictwem peryodycznćm reszty Europy, jest jeszcze wsianie niemowlęctwa. Wzrostowi dziennikarstwa polskiego staje na przeszkodzie , raz: brak licznych czytelników, powlóre: prawie zupełny brak krytyki. Literatura polska więc i dziennikar szej, majętniejszej klassie szlachty, ale i ta, przenosi dzienniki i romanse francuzkie nad własne, krajowe! klassa średnia zajmuje się mało czytaniem, większa jej część zostaje na bardzo nizkim stopniu oświaty i nie czuje potrzeby czytania. Nakład dzieł polskich nie wynosi zwykle więcej jak 500 do JOOO egzemplarzy, a nakład 1500 egzemplarzy należy juz do rzadkich osobliwości. Toż samo ma się z pismami czasowe mi. Jest to szczególnem szczęściem, jeżeli który dziennik polski ma 5 O O prenumeratorów. Drugą przeszkodą tamującą wzrost polskiego dziennikarstwa jest brak zdrowej, głębokiej i bezstronnej krytyki. Przez to nie chcemy bynajmniej twierdzić, źe polskiej literaturze całkiem na krytyce zbywa, lecz rzadkie wyjątki nie stanowią jeszcze całości. Wszelako i w tej mierze dają się od lat kilku postrzegać gorliwe i szczere usiłowania, aby wejść na lepszą drogę, i coraz widoczniej występuje polrzeba umiejętnej krytyki jako niezbędnej dźwigni do wzrostu literatury. Krytyka dziennikarstwa polskiego zasadza się z małemi tylko wyjątkami (i te są przytoczone) na przesadnej pochwale lub naganie: lub chwali bez miary, lub okrywa obelgami, tchnącemi po największej części osobistością nie troszcząc się bynajmniej o powody krytycznego sądu. Co większa, bardzo często, jeszcze a priori, przed wyjściem dzieła fabrykują się taKie krytyki, lub, co się cz<;sciej zdarza, po pobieżńćm przerzuceniu kartek dzieła jakiego, już i krytyka gotowa. Krytyka czasowego piśmiennictwa polskiego jest po największej części w ręku cliqueurow, którzy przyjaciołom swoim i towarzyszom kadzą pochwałami, i wynoszą ich na literatów pierwszego rzędu, skoro kilku piosenkom lub powiastkom krojem francuzkim pisanym, dali ujrzeć światło dzienne. Na każdego z partyi przeciwnej rzucają się bez miłosierdzia, i z poniżeniem godności literatury, szarpią imię i sławę przeciwnika. Krytycy nie wybierają sobie wyłącznego dla krytyki pola, ale jedno i to samo pióro, krytykuje dzieła: o literaturze, historyi, o sztukach pięknych, rohwctwie, o chowie koni i owiec, jeźli tylko o przyjaciela lub nieprzyjaciela chodzi.« - Tu następują krótkie uwagi o talencie redaktorów i o zachowaniu taktu w prowadzeniu dzienników polskich, a pote'm idą krytyczne postrzeżenia nad każdym dziennikiem z osobna. Do uwag tych, jako nie wchodzących w zakres pisma naszego, odsełamy czytelników do samego pisma. Tyle ua ten raz możemy zapewnić,ze w tym poglądzie nad peryodyczną literaturą naszą, obok bezstronności, znajdujemy także rzetelną chociaż cierpką prawdę.
(Z Rozm. Lwów,) List Catalani na pogłoskę o jej śmierci. - Dr. H e 11 er, redaktor wychodzącego w Lipsku pisma: cgic SRofen, ogłosił następujący list tej sławnej śpiewaczki: »Mci Panie! Cóżem zawiniła dzieunikarstwu niemieckiemu, że już po raz czwarty na mój pogrzeb świat zaprasza. Jestem wprawdzie w wieku, mam lat 64, ale żyję dotąd wzupelne'm zdrowiu, żyję mojemi wspomnieniami w spokojnćm ustroniu. Dzienniki francuzkie, przez niemieckich dziennikarzy w błąd wprowadzone już po raz drugi, a dzienniki angielskie raz tylko, przesłały mi w dom mój, moje kartkę pośmiertną. Z początku wiadomość ta zdawała mi się bardziej pocieszną niż zatrważającą. Z zadowoleniem czytałam liczne pochwały, które do grobu mi towarzyszyły. Wiosna mego artystowskiego życia zdawała mi się raz jeszcze wykwitać z grobu, który kwiatami obsypano, a który, dzięki Niebu, nie miałam zapełnić zwłokami moje'mi. Wyznaję jednak, że ponowiona wiadomość o mojej" śmierci, zaczyna mię strachem przerażać. Nie jestżeto srogiem okrucieństwem, nawoływać na staruszkę nieustannie, że juz umarła? W końcu sama temu uwierzę i umrę rzeczywiście. Dziennikarstwo tak mało udolne wzniecić zapał do sztuki i natchnąć życiem, będzie mieć wtedy to smutne zadowolenie, że serce moje całkiem wyziębiło i śmiertelny cios mu zadało. Ale przez Boga, wszak ja nie chcę już więcej śpiewać, nie chcę zachodzić drogi nowym boginiom waszym, przed ktore'mi teraz w prochu leżycie, abyście je w krótkim może czasie równie jak mnie, bez litości i bez serca do grobu skazali. Dozwólcież mi przynajmniej oddychać powietrzem! Również za małe jest moje mienie, aby chciwość tych, co mię przeżyją, podniecać. Co mi pozostawiła rozrzutność mego małżonka, to oddałam na powrót sztuce, b aqc na czele opery włoskiej w Paryżu. Dochody z moich koncertów dzieliłam przez większą połowę z ubóstwem. Wiła, w której mieszkam i kilka tysięcy lirów dochodu, otóż wszystko, com uratowała z milionów, ktoremi mię Europa obsypywała. Dajcież mi, proszę was, używać spokojnie tak skromnego majątku, i dozwólcie mi jeszcze choć chwilę cieszyć się życiem. Z dziennikarskich o śmierci mojej prostowań dowiaduję się, że moim ostatuim mordercą był signor Karol Herlossohn z Lipska» lata w samotności mojej miałam przyjemność poznać, śpiewała mi czarującą pieśń w języka niemieckim: £)b 1Ib, blcP liebe, frage bit @tcmc Melodya i słowa, które poznałam z jej tłumaczenia, wzruszyły do głębi serce moje, chociaż się już oddawna wyrzekłam miłości. Cavaliere Praiselli zPlorencyi, gruntowny znawca niemieckiego języka, przelał tę pieśń dla mnie na język włoski. Odtąd ją często sama śpiewałam - a teraz tenże sam autor tej pieśni przecina pasmo mego życia, a do tego jeszcze w piśmie, które się nie nazywa ani »Krukiem« ani »Puszczykiem«, ale »Gwiazdą poranuą.« Wiem o tem dobrze, że mnie teraz patrzyć na gwiazdy zachodzącego, ale nie wschodzącego dnia! Uuiewinuieuie, jakie siguor Herlossohn daje, piętnuje go zuamieniem nieprzyzwoitości (nie chcemy w tłumaczeniu zaostrzać słowa S c o - stumatezza) . On utrzymuje; że chciał mniejsze dzienniki w błąd wprowadzić, dorzucając im starą nowinę, żem już przed 5 laty umarła, jak gdyby wydawca »Powszechnego słownika teatralnego« potrzebował przytaczać dowody, że z poświęceniem się heroiczuein łgać umie! Ta tylko zachodzi różnica, że w słowniku swoim poczynił wszystkie artystki o lat kilka młodszemi, mnie zaś zabił trochę zawcześnie. Powiedz mu wpau, że teraz jego pieśni nie mogę śpiewać bez tej zatrważającej myśli, że sobie nucę pieśń pogrzebową. «Kobiela«, mówi mój rodak Weuecyaniu Casanova, »ma ten tylko wiek, w jakim ją widzą oczy kochanka.« O gdyby świat, który mi słał pod nogi wszystkie swoje wawrzyny, zachował był dla mnie więcej miłości, czci i spółczucia, nie miałby mię teraz za tak szkaradnie starą, ani też zabijał mię tak bezsumiennie! J estlo smutne doświadczenie, które mi daje dziennikarstwo. Racz wpan te słów kilka umieścić w piśmie swojein w słownem tłumaczeniu. Angelica Catalani, po mężu Valabregue. W Plorencyi w dzień Trzech Króli 1844.« Morowe powietrze w kalendarzu.W roku 1 8 11. w dziwnym zuajdował się kłopocie sławny w swoim czasie prorok Mathieu Laeusberg. J ak zwykle tak i w owym roku ukończył on swój prorocki kalendarz jeszcze sześcią miesiącami pierwej przed zaczęciem nowego roku i odesłał go do generalnego dyrektora księgarskiego handlu. Czas naglił coraz bardziej, pierwszy Styczeń był już blisko, a gdy Laeusberg żadnej nie odbierał odpowiedzi, sam udaje się z Leodvum do Paryża, aby się z cenzorem rozmówić. Przez ośm dni nie mógł siędoczekać przystępu, a gdy stanął przed tym możnym panem, tenże ofuknął go następująceini słowy: »Cóżto za śmiałość, osobiście stawać przedemną!«-. »Kalendarz mój czeka już u pana na przejrzenie od 3 miesięcy... sądziłem więc...« - »Czytałem go i nie mogę dać pozwolenia aby wyszedł z druku.«-»Wulnoż mi zapytać dla czego?« - »Dla czego? Oto dla tego, że wpau przepowiadasz morowe powietrze w Paryżu, w Paryżu! czy wpan zmysły postradałeś! W stolicy Prancyi, cesarskiej rezydencyi! Proroku nieszczęścia, czy chcesz, aby cesarz na morowe zarazę umarł?« - »Niech mnie Bóg zachowa! Lecz jeźli do wydania mego kalendarza ta jedyna jest przeszkoda, mogę ją usunąć, przeniosę morowe powietrze do Madrytu.«- »Comówisz, do Mary tu? tam, gdzie brat cesarza panuje!« - »To może lepiej będzie, do Medyolanu!« - »Co wpanu do głowy przyszło! Medyolan jest miastem cesarskim, stolicą królestwa włoskiego.«-»No, więc niech morowa zaraza w Rzymie się pojawi.« - »Nieszczęsny człowieku, trafiłeś z deszczu pod rynwę, czyś zapomniał, że Rzym ma teraz króla miasto papieża, i że tym królem jest syn Cesarza?« - »Ależ gdzież ja biedny moje morowe zarazę podzieję? Muszę przecież dla niej jakieś miejsce znaleźć, mój kalendarz bez niej obejść się nie może.« - »Musi obejść się, chyba byś wpan swoje zarazę do Anglii wyprawił, temu krajowi życzymy ją z całej duszy, bo bardzo trudno, aby tam cesarz mógł wylądować.« - Na tem stanęło, morowe powietrze wysłano do Anglii, a kalendarz wyszedł z druku. (Rozm. Lw.)
"OBWIESZCZENIE.
Bióro V. rewiru policyjnego z Chwaliszewa Nr. 36. do ulicy Weneckiej > r. 5. przeniesione zostało. Poznań, dnia 10. Kwietnia 1844.
Prezes Polic vi.
OBWIESZCZENIE.
Podajemy do publicznej wiadomości, iż wybór Reprezentantów miasta w roku bieżącym w dniach 12., 13. i 14. Maja odbywać się będzie. Xi<;ga obywateIstka i lista obieralnych obywateli w czasie godzin służbowych w biórach naszych przejrzane być mogą. Poznań, dnia 26. Marca 1844.
Magistrat.
OliWlbSZCZENiE.
Do kilkarocznego wydzierżawienia szlachec kiej wsi Siernik, położonej w powiecie Szubińskim, a należącej do rodzeństwa Kautzów, poczynając od Sgo Jana r. b., wyznaczyliśmy termin na dzień 6. Maja r. b. zrana o godzinie 11. przed Ur. Haak Assessoren! Sądu Głównego, na który chęć dzierżą my, ze warunki dzierżawy juz przed terminem w oddziale V. Registratury naszej przejrzane być mogą. Bydgoszcz, dn. 27. Lutego 1844.
Król. Główny Sąd Ziemiański. Wydz f.
OBWIESZCZENIE.
Do wydzierzawjenia łąk arcybiskupich tu przy przedmieściu Środka nad Cybiną położonych, na lato bieżące przez publiczną licytacyą, wyznaczony został termin na d z i e ń 22. K w i etnia r. b. rano o godzinie 9te ' j w budynku konsystorskim tu przy Tumie, na który chęć mających dzierżawienia zapozywamy. Poznań, dnia 9. Kwietnia 1844.
AdministracyapałacuArcybiskupiego.
Teatr w Hotelu Saskim.
Dziś w sobotę dnia 13. Kwietnia nie ma WIdowiska. Jutro w niedzielę: wielka nadzwyczajna reprezentacja z nowe mi tańcami w 3ch oddziałach. W pomieszkaniu inojem w H o t e 1 u Saskim Nr. 13. dostać można wśród dnia 12 biletów na pierwsze miejsce za 3'" Tal., i na drugie miejsce za 1 Tal. 20 sgr. Dzieci niżej lat 10. płacą na pierwsze i drugie miejsce połowę. D. Rosse11i.
Otworzonym został Nowy Zakład litograficzny Juliana Diitschke w Poznaniu przy starym Rynku Nr. 8. w domu W g o Pana M iiller.
Wykonywający wszelkie roboty, jako to: Rysunki, Adressa, Etykiety, Sygnatury, "Weksle, Książki regestrowe i g o s p o d a r s k i e , Kall i g r a fi e , szczególnie Bilety wizytowe z Herbami wyzłacan e m i i ko lor o w a n e m i i t. p.; za czystość i elegaucyą i za znacznie umiarkowaną cenę ręczy.
N a trakcie między Zaniemyślem i Szremem znalezione zostały 4ry uzdzienice i jedna dera. Właściciel tychże odebrać je może w Dominium S ł u p i pod Szrodą.
St. P e t e r s b u r g, kolffi:1lną okmgłą panoramę mającą 18 O stóp objętości i 22 stóp wysokości, widzieć można codziennie od godziny 9. rannej aż do zmierzchu w Rotundzie na placu Kamiaryjnym. Wnijście 5 sgr., 12 biletów za talara. J. L e x a.
Zllliana lokalu.
Moj wielokrotnie polecony skład optycznych i meteorologicznych instrumentów jest odtąd fi i e przy ulicy N owe'j, a l e przy ulicy Wilhelmowskie 'j Nr. 8 . Wilhelm Bernhardt, optyk.
Upraszam o zwrócenie uwagi na to, co następuje: Handel mój książkami i sztukami pięknemi przeniosłem z W r o c ł a w s k i e j ulicy na plac Wilhelmowski pod Nr. 5. obok cukiernika Giovanoli. J . L i s s n er.
Ważne doniesienie.
Przez wiele starania udało mi się biały pokost olejny, który ani się nie zmienia, ani nic żółknie, i za który garantuję, zrobić. Przytem upraszam szanowną publiczność w Poznaniu i w okolicy, aby mnie raczyła zaszczycić malowaniem kościołów, sal i pokoi, podurg najnowszych wzorów Berlińskich i Paryskich, gdyż wszystko poświęcę, aby jej życzeniom dogodzić. Poznań, dnia 10. Kwietnia 1814.
Pr ag er, malarz; Wodna ulica Nr. 23.
Ceny targowe w mieście POZNANIU.
Dnia 10. Kwietnia.
lS44. r. od do Tal. sgr. fen. al. sgr. feD>
Pszenicy szefel Zyta dt Jęczmienia dt Owsa . dt Tatarki dt Grochu . dt Ziemiaków d1. .
Siana cetnar Słomy kopa Masła garniec
1 21i - 1 1 31 3 1 25. - , 171 1 - 1 1 l i - 1 10 U 24! 6 5 121 6 5 1 18 - 1
22(6 4, 26i171 6 216 11 6 10 b ' 25 - 15 - 191
W niedzielę dnia 14. Kwietnia 1844. r.
będą mieli kazanie
W ciągu tygodnia od dn. 5.
do 11. Kwiet. r. b.
Hazwy kościołów.
przed poludniem.
W kościele katedralnym .., W kość. fani. S. Maryi Magd.
W kościele S) Wojciecaa "W kościele S. Marcina . . . .
Franciszk. (gmina niem. - katol.) W klasztorje Dominikanów W klaszt. Sióstr miłosierdzia W kość. ewaniel. Ś. Krzyża.
W kość. ewaniel. S. Piotra W kościele garnizonowymurodź, się umartoślub wzięło parpo
- tO
Ł C.I-D s "5. =x. Pn, Wieruszewski, - Mans. F abisz.
- Man. Celler.
- Dziek. Kamieński.
- Pr. Grandke. X. Praeb. Grandke.
- Praeb. Scholtz.
Kler. Różański.
Superintend. Fischer. Pastor Friedrich.
R. Kons. Dr Siedler.
Kazn, dyw, Aiese.
Ogoleni { 31 l ti> U i 16
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.04.13 Nr87 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.