GAZE

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.04.17 Nr90

Czas czytania: ok. 20 min.

'WielkiegoiŁ

)J(i<;sIwa

PO ZNAN8KIE GO,

Nakładem Drukarni Nadwornej W Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wannowsfei.

f90. W Srodę dnIa 17. Kwietnia.

Wiadomości zagraniczne.

Francya.

z p a ry ż a, dnia 8. Kwietnia. Z rozmaitych przyrządzeń, jakie od dni kilku w zamku St. Cloud widzieć się dają, wnoszą o przybyciu jakiegoś wielkiego gościa. Spodziewają się zatem, że Książę Albrecht, małżonek Królowej Wiktoryi, powracając z Niemiec wstąpi do Paryża. Czy się król tego roku do Anglii uda, zdaje się jeszcze być rzeczą wątpliwą; to jednak ma być nie zawodną, że królowa angielska do Paryża uie przybędzie. Na początku przyszłego miesiąca wyjedzie Książę J oinville z flotą toulońską na ćwiczenia, i wyprawę tę rozciągnie aż do Neapolu. Na dzisiejszćm posiedzeniu Izby deputowanych rozprawiano o wniosku dotyczącym się przypuszczenia i posuwania do urzędów ubliczuych. Minister spraw zagranicznych nie opierał się temu, aby wniosek ten wziąść pod rozwagę, co leż potem znaczną większością głosów przyjęto. Dzisiaj po południu miano w Tivoli puścić balon pod przewodnictwem P. Hirsch; 10,000 osób zebrało się w miejscu odgraniczonem za złożeniem oznaczonej zapłaty, a przeszło 50000 osób okryło boulewary. Balon puszczony w górę uderzył nieszczęśliwym sposobem o balk<; i rozdarł się. - Niecierpliwa publicznośćzaczęła być niespokojną, wdarła się nakoniec, pomimo oporu gwardzistów municypalnych, w zaprowadzone szranki, i okropna powstała wrzawa. Chałastra opanowała kassę, w której podobno było około 20,000 fran.; balon podarto na kawałki i porozbijano wszystko, co tylko na podoręczu było. O godzinie 5tej wkroczyło wojsko na miejsce tego nieładu. - - Po załatwieniu spraw mniej ważnych przystąpiła dzisiaj Izba de p u t ow an yc h do obrad nad wnioskiem PP. St. Marc Girardin, de St. Aulaire, d'Haussouville i Gasparin dotyczącym warunków awansu urzędników. Pan St. Marc Girardin rozwijał swój wniosek z trybuny. Powiedział, że sprawa ta od dawna już jest ściśle połączoną z korzyścią Izby, może być poczytywaną za jej dzieło. Zapewne ją więc pod rozbiór weźmie i inicyatywy Izbie Parpw nie pozostawi. Ogólne przepisy dla awansu urzędników są koniecznie potrzebne, trudność wszelako wielka zachodzi w oznaczaniu wyjątków, które jednakże bardzo ograniczać wypada, aby nie dać powodów do nadużycia. Pan Guizot oświadczył, iż rządna to zezwala, żeby Izba wniosek ten pod rozbiór wzięła. Zmierza bowiem do prawdziwej reformy; jest oraz chwalebną o dobro kraju gorliwością, nie zaś duchem stronniczym wywołany. - Tak tedy Izba prawie jednozgoduie postanowiła rzeczony wniosek wziąć pod rozwagę. Z L o n d y n u, dnia 6 . Kwietnia.

Izba wyższa wyrzekła przed kilku dniami swój wyrok w procesie Irlandczyka oskarżonego o bigamią (dwójżeństwo). Należy on do kościoła anglikańskiego, a pod pozorem, ze pierwsze jego małżeństwo z presbyteryanką było nieważne, jako niepobłogosławione przez kiędza anglikańskiego, jeszcze za życia pierwszej swej małżonki, powtórny ślub zawarł. Irlandzcy i angielscy sędziowie wydali już byli .wyrok na korzyść oskarżonego, poszła tylko jeszcze ta sprawa pod sąd Izby wyższej, jako nejwyzsze'j władzy appellacyjne'j. Prawo opiewa wprawdzie wyraźnie, że małżeństwa pomiędzy katolikami a wyznawcami kościoła anglikańskiego błogosławić tylko mogą księża anglikańscy, inaczej małżeństwa takie są nieważne; ale zachodziła wątpliwość, czyli prawo to dotyczy się także małżeństw zawieranych pomiędzy członkami kościoła anglikańskiego i presbyteryańskiego. Od wieków dawali księża presbyteryańscy takowe śluby, a rząd bynajmniej się temu nie sprzeciwiał; wielkie zatem powstać musiało zamieszanie w Irlandyi, gdy sędziowie irlandzcy w roku zeszłym przez uwolnienie oskarżonego o bigamią wszystkie mieszane małżeństwa presbyteryańskie niejako za nieprawne uznali. Bil przeprowadzony przy końcu przeszłego posiedzenia przez Lorda Lyndlmrsia, aby małżeństwa już zawarte uprawnić, załatwił wprawdzie część trudności, ale pozostawało jeszcze pytanie, jak się rzecz ta na przyszłość mieć będzie. Owoż Izba wyższa wyrokiem swoim ciekawe to prawo rozjaśniła. Równa była liczba głosów za i przeciw powyższemu wyrokowi; a że w rzeczach prawnych przy równości głosów wyrok przeczący ma przewagę, przeto małżeństwo owo za nieważne uznane. Takowy stan rzeczy powiększyć tylko musi niespokojności presbyłeryanów irlandzkich, bo prawem odtąd będzie, że tylko księża anglikańscy takowe małżeństwa mieszane błogosławić mogą. Azatćm prawo poddaje mieszane małżeństwa wszystkich inuowicrców pod władzę kościoła panuJącego.

S t a n d a r d ogłosił następny nader ciekawy fakt o magnetyzmie: John Marion robotnik lat 45 liczący, został mocno zraniony w palec i cierpiał wiele. Doktór Owens oświadczył mu, że mu odejmie ten palec przez amputację, kiedy robotnik będzie zostawał w śnie magnetycznym. Po kilku dniach powtarzanych doświadczeń, w czasie których udało się doktorowi Owen uśpić swego chorego, ugodzono się, że amputacya odbędzie się w Sobotę. Wielka liczba doktorów miała znajdować się przy tej operacyi. W półlrzeciej minuty doktór Owens, który poprzednio uspokoił chorego życzliwe mi wyrazy uśpił go. Puls bil 100 razy na minutę. Doktór Dun na wezwanie doktora Owens przystąpił do operacyi. Amputacya palca nie wywołała w chorym najmniejszego poruszenia, żadnego jęku ani westchnienia, nawet ani żaden muszkuł nie drgnął mocniej. Chory uśpiony swobodnie oddychał. Jego twarz nie wydawała żadnego wzruszenia. We dwie minuty po operacyi puls dawał jeszcze 100 uderzeń na minutę. Chory obudzony przez dra. Owens cieszył się z ulgi w boleściach, jakiej doświadczył i wyznał, że nic nie czuł. Wygotowano i podpisano protokół z tego wypadku, otworzono natychmiast składkę dla chorego Marion i złożono powinszowania doktorowi Owens. Hiszpania.

Z Madrytu, dnia 29. Marca.

Dziś miało miejsce uroczyste pocałowanie ręki, które odbyło się nader świetnie. Królowa matka, obiedwie jej córki znajdowały się wczoraj w teatrze dei Principe i z wielkim zapałem były przyjęte. J ak to już doniesiono, P. Salamanca, a racze'j towarzystwo PP. Carasco, Carriquirri i Buchenthal, zadzierzawiło monopol tabaczny za 110,040,000 realów, dzienniki głośno chwalą zręczność Ministra do robienia interessów . C o r - r e s p o n s a l oświadcza, że jeżeli Minister skarbu dalej się będzie trzymać swego systematu, może być pewnym, że uzyska uwielbienie swoich obywateli i zasłuży się dobrze krajowi. Według tych pochwał, rozrzucanych przez płatne dzienniki, i oprócz tego mniej lub więceJ mające interessu w ruchu na giełdzie, usłyszeć jeszcze można, że dochody będą obrócone na wypłatę 3 procentowego długu, i nowej pożyczki, o którą układ zawarto temu dni kilka; a nawet powiedzą, że rzecz jeszcze chodzi o uzyskanie zaręczenia Francy i, dla tego ostatniego długu. Cokolwiek bądź, czy te wieści są prawdziwe, czy fałszywe, zrobią one zawsze wrażenie, papiery pójdą w górę i towarzystwo wyze'j rzeczone zyska ze stratą wszystkich, którzy wierzyć temu wszystkiemu zechcą. Ale znający Hiszpanię wiedzą dobrze, co znaczy ten cały ruch finansowy. Od czasu Ferdynanda VII., wszyscy Ministrowie skarbu hiszpańscy na swoich przedsięwzięciach fi przy otrzymywaniu wydziału, wchodził w układy z domami francuskiemi i angielskieini, które mąją ciągle swoich agentów w Madrycie od tej epoki. Rzeczy doszły do tego stopnia, ze teraz nikt nie kryje się tu z układami zawartemi z tym lub owym Ministrem, i możnaby mniej więcej powiedzieć wiele z każdego z nich zyskano. Z tego wszystkiego cóż wynikło? Czyi podniesiono kredyt kraju? Czyż spłacono długi rządowe? Czyż nawet uczyniono zadość warunkom układów z poprzednikami zawartych? 'Wcale nie. Wypadkiem tego wszystkiego były tylko spekulacye i toż samo będzie teraz, kilku szczęśliwych kapitalistów zyska na tych frymarkach, a Hiszpania utraci znowu część swego kredytu. Czytamy pod dniem 26. Marca w V e r d a d dzienniku barcelotiskim: Dziś o godzinie siódmej wieczorem, P. Ferdynand Lesseps, Konsul Francyi i P. Gattier dowódzca Stacyi francuskiej w Barcelonie, wyjechali z Barcelony na pokładzie statków» Lavoisier« i »Meleagre.« Bardzo żałujemy odjazdu tych dwóch szlachetnych ludzi i nie zapomnieuiy o ich wysokich przymiotach. Pierwszy, godny reprezentant uczuć wzniosłych i szlachetnych potężnego i wspaniałomyślnego narodu, umiał wykonać swą ważną missyę w sposób nader zaszczytny, a gorliwość i uprzejmość drugiego dawała zawsze najlepszą pomoc usiłowaniom Konsula. Barcelona przypominając sobie wszystkie doświadczone przez nią zamieszania, wszystkie niebezpieczeństwa, na jakie była wystawiona od lat trzech, będzie musiała wspominać zawsze z wdzięcznością imię człowieka szlachetnego, który był zawsze pierwszym, aby za wszelką cenę usunąć od niej niebezpieczeństwa i złagodzić nieszczęścia. Imiona Lesseps i Gattier nie zostaną u nas nigdy zapomniane: bo wielu z nas winniśmy pierwszemu nasze życie i majątek, i wielu odebrało od drugiego dowody najszczerszej życzliwości, kiedy chroniąc eię przed najslraszniejszem prześladowaniem, udawali się na pomost okrętów fraucuskich. Życzenia naszego miasta wszędzie pójdą za godnym Konsulem, któremu tyle winni jesteśmy. Pragnęlibyśmy, ażeby Barcelona dowiodła swej wdzięczności Panu Lesseps darem godnym tego miasta i godnym człowieka, dla którego go ma przeznaczyć. - Oto mowa, którą jeden z Francuzów tu osiadłych miał do Pana Lesseps .w chwili wyjazdu: »Panie Konsulu! Przybyliśmy tu wypełnić święty obowiązek, chociaż nader dla nas bolesny. Święty, bo twoje szlachetne postępowanie w okolicznościach równie ważnych jak nieszczęśliwych, nakazywało nam to uczynić, bolesny, bo wkrótce po tobie zostanie nam tylko wspomnienie. W krótkim przeciągu czasu, trzy razy wypadki polityczne zmuszały cię do czuwania nad bezpieczeństwem twoich współrodaków, i po trzy razy twoja opieka i twe starania osłoniły ich w niebezpieczeństwie. Czyż jest kto pomiędzy nami, któregoby twój odjazd boleśnie nie dotknął? Nie! umiałeś przez swe postępowanie szlachetne uzyskać wszystkich szacunek i powszechną wdzięczność. N asz żal jest równie silnym jak szczerym, byłby wiecznym, gdybyśmy nie mieli mocnej nadziei, ze cię wkrótce śród nas ujrzymy.« - Ta krótka mowa wzruszyła aż do łez Pana Lesseps; o przybyciu jego do P a ryż a już donieśliśmy. Z P ary ż a, dnia l. Kwietnia, Dziennik Sporów ogłosił dawno już oczekiwane wyniesienie Pana Munoz w tych słowach: »Pan M uno z szambelan Królowej hiszpańskiej, niegdyś oficer gwardyi przybocznej, otrzymał tytuł Xi<;cia de Bianzarcs z godnością granda hiszpańskiego pierwszej klassy.« - Ten, dziennik ministeryalny wcale nie czyni uwag żadnych, czy tajemnica małżeństwa Pana Munoz z Królową Krystyną zostanie nakonicc publicznie i urzędownie ogłoszoną. C e d a n t arma Toga e. Po zniesieniu panowania Xi<;cia Zwycięztwa, rzecz jest bardzo prosta, że powinuo nastąpić panowanie nowego Xi<;cia Pokoju. Oto kilka szczegółów biograficznych o tej osobie: Ojciec Pana Munoz był kiedyś, i to nie bardzo dawno, kupcem handlującym na bardzo małą skalę tytoniem i tabaką w Taran<;on, miasteczku mającem 4200 dusz ludności, w prowincyi Toledo o 15 godzin drogi od Madrytu położonem, na prawym brzegu rzeki Rianzares, od której dano tytuł Panu Munoz.

Jest to również nazwisko małego ustronia niedaleko od Ocańa. Za panowania Ferdynanda VII. P. Munoz wszedł do gwardyi przybocznej, gdzie po stopniach został kapralem, feldfeblem i brygadyerem. W roku 1834. gwardya przyboczna, oskarżona o karlizm, została rozwiązana, a Pan Munoz udał się do siebie do Taran<;on. Wszyscy go uważali za karlisfę, i utrzymywano, że kieszeń jego zawsze była otwartą dla stronników Karola V. - Rejentka kazała dać Panu Munoz tytuł i stopień pułkownika, nie wezwała go jednak do służby wojennej, ale dala mu posadę dworską i przywiązała go do swej osoby. Nowy Xiąże de Rianzares obchodził udzielenie mu tego świetnego albo czlercch grandów hiszpańskich, cokolwiek starszej kreacyi, mówiąc mu ty, w.edle zwyczaju pomiędzy grandami przyjętego, wykonali względem niego wszelkie prawa, jakich używają grandowie hiszpańscy. Pomimo swego wysokiego położenia, Xiaze de Rianzares nie myśli wcale jak dotąd wracać do swego kraju. Niemcy.

Z Wiesbaden. - (Gaz. Magdeb.) Wiadomość, że brat naszego Xi<;cia, Xiążę Maurycy, na polowaniu w Węgrzech magnata jednego zastrzeli! , gdyż tenże przed oczyma Xi<;cia 2ch służących Xiecia lylko dla swywoli zastrzelił (!!), sprawiła tu wielkie wrażenie. Xi<;cia M aury - cego, oczekiwanego ua tutejsze uroczystości dworskie, po tym opłakania godnym wypadku w Węgrzech aresztowano. Wioch y.

Z nad granicy Włoskiej, dn. 6. Kwiet.

Świeże wypadki Włoskie podały dziennikom zagrauicznyui materyą ao różnych podań i uwag, z których każda prawie sprostowania potrzebuje. Przypadek mieć chciał, że niespokojności w niższych Włoszech w tym samym prawie czasie zaszły, kiedy Papież publiczne nakazał modły. Stąd szukano związku pomiędzy obudwoma temi wypadkami. Za granicą fałszywą do W ł o c h przykładają miarę i co chwila o rewolucyach marzą: zapominają zawsze, źe Włochy po tak wielkiej katastrofie, Jakiej doznały, niełatwo się na coś podobnego odważą. Postęp dobrego bytu materyalnego, który pomimo właściwych sló?unków i zbytecznego skoncentrowania dóbr ziemskich w ręku laałćj liczby posiedzicieli coraz jest widoczniejszyin, zrodził i tu odrazę od scen wszelkiego gwałtu. Co większa, widać nawet we Włoszech naukowy jakiś polot, który opierając się na przeszłości, najpiękniejsze rokuje nadzieje. Okrzyczane owo zajście w Imola skończyło się na bijatyce pomiędzy kilku ochotnikami i niektórymi obywatelami. -- W Romanii według doniesień miejscowych b3 f najmniej się nie kuszono o zamieszanie powszechnej spokojności. Podobnież rzecz się ot a z legacyą F o r li, gdzie także żadne nie zaszło zaburzenie, ani go się też obawiać nie należy. Pokazuje się z tego, źe wszystkie doniesienia dzienników zagranicznych całkiem były bezzasadne. - Kroki poczynione ku zaślubieniu Księcia Bordeaux z Sycylijską Księżniczką Maryą Karoliną (urodzoną dnia 29 Lutego 1820.) tak dalece pomyślnie się udały, że żadnej już niemasz wątpliwości względem urzeczywistnienia tego projektu. Tylko choroba Księcia Angouleme, o której lekarze nader sprzeczne dają opinie, mogłaby rzecz tę opóźnić. T u r c y a.

Z Konstantynopola, dnia 20. Marca.

W prowincyach Turcyi europejskiej ciągle wiełkie panują niespokojności, wywoływane ściganiem i prześladowaniem Rajasów przez nie regularne albańskie miłicye. W zeszłą niedzielę wręczył patryarcha grecki Dywanowi prośbę o pomoc z strony wysokiej Porty przeciw nadużyciom Albańczyków. Miedzy innemi rzeczami wyrażone w proźbie tej, iż zuaczna liczba duchowieństwa greckiego przez wichrzycieli tych zamordowaną została. Pan Titoff korzystając z tej sposobności połączył się z patryarcha, by spowodować Porte do energicznych kroków przeciw milicjom. Potrzebne rozkazj już w tym względzie wydane zostały, Sułtan sam przerażony dochodzącemi go sprawozdaniami miał zawołać, iż Rajasowie również są jego dziećmi jak Muzułmanie, i że wszystko uczyni, by złemu temu tamę położyć. Przy tej okoliczności miała Jego Wysokość wynurzyć Riza Baszy, jakoby chciała Cbrześcian we wszystkie'm w równi postawić z Muzułmanami. Nie chcę bynajmniej utrzymywać jakoby pogłoska ta była całkiem wiarogodną, donoszę tylko jako rzecz pewną, iż Sułtan objawił życzeuie zwiedzenia tej wiosny swych prowincyi europejskich, by się naocznie przekonać ostanie onychźe. Zamiar ten z trudnością tylko wykonanym być może, naprzód bowiem Sułtanka Walida powie, że słabe zdrowie Jego Wysokości nie dozwoli utrudzająnej podróży, następnie inne okoliczności wychodzące z Seraju nie bardzo sprzyjają dłuższemu wydaleniu się Sułtana z stolicy. Utworzyła się bowiem jak mówią liczna partya między Turkami, która ma na celu wynieść na tron młodszego przyrodnego brata Sułiana, Abdul Aziza, w nadziei, iż 141etni chłopiec ten, odznaczający się niezwykłym usposobieniem umyslowe'm, powołanym jest przez opatrzność by przywrócił dawną potęgę Turcyi. Zresztą podejrzenie Walidy i teraźniejszej partyi dworu niepotrzebuje bynajmniej być podżegane tak heroicznemi środkami, dość jest wywołać tylko obawę jakiejś zmiany w sposobie myślenia Sułtana, a nic zgolą pominionem nie będzie by przeszkodzić wzmiankowanej podróży. - Niespokojności w Latakii (w Syryi) w tamecznej francuskie'] kaplicy konsularnej, gdzie lud turecki zgromadzonych Chrześcian znieważył i onych rzuca były powodem do rozprawy między Porta a P. Bourqueney, która się skończyła z zadowoleniem ostatniego. Pewien duchowny grecki bowiem, złączył był jednego Greka, którego żona jeszcze żyła, z inną kobietą. Ze przeszkoda ta nowych związków duchownemu temu już dawniej znaną była, popadł więc za to w exkomuiiik<;, którą także potwierdził i ogłosił Metropolita w LataKii. Duchowny grecki rozgniewany oto, przeszedł na łono Islamizinu. Uroczystość przyjęcia jego odbyła się 27. Lutego, z wielką okazałością z strouy tureckiej. Oprowadzali oni renegata tego w processyi po ulicach miasta, a gdy przybyli przed wzuiian kowaną wyżej kaplicę, niektórzy Chrześcianie jak się zdaje lżyć poczęli odszczepieńca, w skutek czego ścigani przez zażarty tłum, schronili się do owej kaplicy, gdzie wiele dopuszczono się nadużyć. Essaod Basza, zawiadomiony o zajściu tern, wysłał oddział wojska do niespokojnego miasta, i porządek wnet przywrócony został. Pan Bourqueney w skutek wypadku tego zrobił zażalenie do Porty, która oświadczyła się być gotową chwycenia się wszelkich kroków jakieby tylko w tym względzie Posłowi francuskiemu stósownemi się być zdawały. Parostatek francuski, który miał właśnie odpłynąć do Syryi, wstrzymany został kilka godzin, rozkazy Porty do Essaod Paszy zostały wygotowane i przesłane parostatkiem do S yryi przedwczoraj d. 18. t. m. Essaod odebrał rozkaz postąpienia jak najsurowićj przeciw winowajcom, i wykonania kary na miejscu zaszłego przekroczenia (na żądanie P. Bourqueney). - Mehmedowi Ali Baszy, Gubernatorowi Tofany przeznaczoną została za małżonkę w skutek nadzwyczajnej łaski Sułtana, siostra Jego Wysokości, Adila Sułtauka. Ma ona 43 lat - urodziła się 3 O. Stycznia 1831. - Właśuie co biegają pogłoski o niespokojnościach w Jerozolimie, Aleppie i Diarbekirze. Wymierzone one być mąją przeciw tamecznym Chrześcianom, a wywołane również przez odebraną wiadomość o kwestyi tyczącej się renegatów.

Rozmaite wiadomości.

Redakcya odebrała list następujący dla umieszczenia go w piśmie swojem: Wielmożny Mości Redaktorze i Dobrodzieju! Wyczytawszy w Nrze 84. gazety pańskiej »Oświadczenie redakcyi« - a w uim wziniaii

kę o zajściu (?) z Panem A. B.; byłem nadzwyczajnie ciekawy, co też przesławny Orędownik aż o mnie napisał. Nuże więc do szukania 10. Nru. Orędownika po całej okolicy! Ale trzeba Panu Dobrodziejowi wiedzieć, iżem naprzód osądził, że to rzecz nie łatwa; bo sąsiedzi moi mąją w ogóle tyle zdrowego sądu, ze ich do trzymania Orędownika trudnoby namówić. Oióż nareszcie po kilku dniach daremnego szukania znalazłem ów skarb u szanownego mego przyjaciela, Dra K., który - przekonany jestem - biernym tylko jest abouentem, dla częstych podróży nie mając czasu wypowiedzenia Orędownikowi służby na pOCZCIe. Lubo wzmianka o moim artykuliku jest dosyć krótka, tyle w niej przecież Orędownik brudu na mnie z swojego serca wyrzucił, że pozwól, Szanowny Panie Redaktorze, abym się tu przed Tobą i czytelnikami Twymi z niego oczyścił. N a p r z ó d - dziwne'm uderzenie Orędownika aż we mnie, ależ podziwienie ustaje, gdy sobie przypomnimy, że Pan A. B. w Nrze 38. gazety z r. z. powiedział, iż » O r ę d 0wnik treścią swej krytyki obskurantyzmowi hołduje;« - i spodziewam się, iż każdy tę sprawiedliwość odda pismu, które «woli bardzo błędną i niegruntowną statystykę, jak badania ku zbawieniu ludzkości dążące.« Innymi jeszcze z wielu dowodami obskurantskich Orędownika dążeń walki jego z »Rokiem,« Panem D. i Berwińskim, dowodem nareszcie i ta walka, z której się Orędownik narodził: płód z brata poczęty zdrowym być nie mógł. Pomimo wszelkich protestacyi, jakieby Orędownik mógł robić i te drobnostkowością i nicością mych artykułów popierać; zaręczam Ci - Szanowny Panie Redaktorze i Wam czytelnicy, iż to jest niezawodną i jedyną, przyczyną, dla której temuż pismu aż w t aj - nikach serca mego ukryte pobudki wyjaśnić i »paszkwilantem mię niezgrabnym« nazwać spodobało. Po wtóre - Orędownik, który do krytyki swojej tak troskliwie zbiera brukowe nowiny, ze aż donosi o zajściach, których skutki mogły były być opłakane; powiuienby wiedzieć i to, że pomiędzy mną a owym obywatelem Wgo. X. Pozn. i jego synami p r z y j a z n e zawsze zachodziły stosunki, że dla nich nawet o s o b i s t y zawsze miałem szacunek,- ie więc nie mogłem pisać w chęci zaszkodzenia i poniżenia tegoż obywale na opinią, jaką jej branie się na ogół Xstwa za jego granicą i u ludu naszego niezawodnie ściągnąć musi; - a że ów obywatel do tej koteryi należy i że on właśnie przypadkiem był uczestnikiem przezemnie widzianego zdarzenia, to mnie od opisania wstrzymać nie mogło: boć ja nie Redakcya Orędownika, klóra - nie sądzi ludzi po czynach, ale - skłonność lub nienawiść, jaką ma do osób i na ich dzieła przenosI. Ceł mój odgadła zapewne i podziela Redakcya niniejszego pisma, w czem pewno nikt przeciwieństwa z ostatnie'mi dwoma wierszami Jej «oświadczenia« nie dopatrzy a zarzut głupowatości przez Orędownik Redakcyi Gazety zrobiony, na niego raczej jako pewnik spada, gdy o s o b i s t o ś c i tam widzi, gdzie autor, ogólniejsze mając cele, pomimo najszczerszej chęci wymienia o s o b y u n i k n ą ć nie może a wymienienia właśnie tę, do której o so bis tą ma przychylno ś ć. U Orędownika osobistość, prywata, interes są cei lam i głównemi, ale u uczciwych ludzi to osoby są tylko koniccznemi do celów środkami. Gdy więc doniesienie moje ani nie było kłamstwem, ani osobistością powodowane, ani nawet pseudonymne, jak recenzye Orędownika; mam nadzieję, że równie Ty Szanowny Panie Redaktorze jako i Czytelnicy Twoi, nie uwierzycie w to, co Orędownik o mnie powiedział zem ja paszkwilantem. Zkądże potem Redakcya Gazety miałaby być odpowiedzialną za skulki owego z aj ś c i a, kiedy ich nie wywołała, ale raczej P. J... swoją w Expedycyi opłaconą repliką, w której myśląc że tu o taniec chodzi i co do niego niby kłamstwo mi zadając; wyrwał się zupełnie jak Filip z konopi a pokazał głęboki rozum jak Orędownik.

Jakże nareszcie s k u t k i owego zajścia mogły były być opłakane, jeślim ja paszkwilantem, t. j. złośliwym oszczercą? Oj nie, Szan. Panie Redaktorze i Wy Czytelnicy! nikt nie zapłacze po takim, ale wszyscy skakać będą z radości, jak tego zapewne nie długo będziemy mieli przykład na grobie Orędownika. Racz Szanowny Panie Redaktorze przyjąć zapewnienie niezmiennego mego szacunku a udzialu dla Twego pisma, którego trudne nader położenie wszyscy oceniać potrafimy. Pierzchuo, dnia 15. Kwietnia 1844.

A. Białkowski.

Wychodzące w Wiedniu pismo: O est erreich i sc he Blatter fur Kunst und Liter a t u r, z którego już udzieliliśmy małego wyjątku, daje w Numerze 7. »Pogląd na polską literaturę w r. 1843.« Na wstępie czytamy te słowa: »Nie jestto za śmiałe twierdzenie nasze, jeźli powiemy, że polska literatura - wyjąwszy pojedyncze ułamki-była dotąd dla Niemców prawie całkiem obcą. Po niejednem zboczeniu i po długim letargu przerywanym tylko kiedy niekiedy rzemieślniczem tłumaczeniem francuskich romansów, rozpoczyna się od r. 1840. - teraźniejsze dążenie literatury polskiej, a te'in dążeniem jest: gromadzić skrzętnie jej duchowe pomniki, i z nich ustawiać budowę narodowe'; literatury. Wilno, Warszawa, Lwów, Wrocław, Lipsk, poczęści Petersburg i Leszno *) oprócz kilku pomniejszych miast, otóż są ogniska, gdzie płody polskiej literatury lub z druku wychodzą, lub też w te miejsca spływają, aby potem drogą księgarską objeżdżać świat czytający, co się dzieje za nadto pomału i nieregularnie; polska bowiem literatura nie ma dla swoich płodów takiego ogniska jak Lipsk dla dzieł niemieckich; dodać i lo należy, że handel księgarski w Polsce (wyjąwszy Lwów, gdzie się w każdej mierze może równać z niemieckim), stoi jeszcze na bardzo niskiej stopie przemysłowości; nieznane są tam komunikacye regularne, jakiemi się chlubi handel księgarski w Niemczech, Mając do czynienia z literaturą w tak bogate zamożną skarby, sądzimy, że się niemieckiej publiczności przysłużymy ukazaniem lepszych tej literatury utworów z upłynionej niedawno epoki, i skreśleniem poglądu na całą literaturę od roku 1840. Będziemy o pojedynczych utworach mówić, takowe krytycznie wyświecać, lub rzucać tylko niektóre rysy. stosownie jak tego treść dzieła wymagać będzie, nie wdając się wszakże w poszczególowe ściśle rozbiorcze krytyczne uwagi. Naszym zamiarem jest obeznać niemiecką publiczność czytającą z obecną literaturą polską w głównych przynajmniej zarysach. Wytknąwszy naszemu pismu takie granice, będzie ono zacząwszy od r. 1844. dokładnym repertoarzem całej polskiej literatury. Te pobieżne uwagi powinnyby wzbudzić zajęcie w względzie językowym, historycznym i literackim, służyć za podstawę do głębszych ba

*) Kio pomny na (o , że to są O es Ir ei eh i s c h e Bliitter - w W i e d n i u wychodzące, nie zadziwi się, że o P o z n a n i u żadnej nie ma wzmianki. Bo co u nas wychodzi, to naturalnie szkodliwe rzeczy, o klórych w państwie dobrze uorganizowanem nic wypada wspominać.- Podobnie każdy sobie wytłumaczy pocUwale_ oddaną handlowi księgarskiemu, w Lwowie. Przyj), Red; Guz. W. X. P. teu cel dostarczać materyałów. - Pismo to zawiera w tym numerze recenzye o ośmiu dziełach polskich, między temi o dziełach Tadeusza Czackiego zebranych i wydanych przez Raczyńskiego, o legendach księdza Hołowi ń ski e g o , o dziele doktora F elixa B u c z - k o w s k i e g o : »Wieliczka pod względem historyi naturalnej i kąpieli,« i o dziele: »N owoodkryte medale Mieczysława i Bolesława Chrobrego.« (Rozin. Lw.) Pokolenia jeniuszów naszego czasu.

- Byt czas, że w jednej rodzinie zaledwie się jeden jeniusz objawił. Ojciec czuł się szczęśliwym, jeźli przyjaznym trafem urodził mu się syn, który stał się sławnym aktorem, malarzem lub pisarzem. Najczęściej zaś syn sławnego w jakiej sztuce mistrza przestawał na tern, że używał majątku przez ojca zebranego, ani mu przez mysi nigdy nie przeszło, pisać takie wiersze, robić takie statuy lub komponować takie opery, jakie ojca były litworem. Dziś dzieje się inaczej. Dziś przechodzi talent nie tylko z ojca na syna, ale także w poboczne linie. ISajszczegolniejszą w tej mierze jest rodzina Verneluw. W 100 lalach wydała taż rodzina dla Francyi trzech wielkich malarzy, jednego po drugim. Wiktor Hugo ma syna, który w lirycznej poezyi, piękne rokuje nadzieje. Alexander Dumas wychowuje swojego syna na dramaturga, a Paul de Kock swego na roinausopisarza. Również jest nieprzebrana mnogość rodzin muzykalnych i w zawodzie teatralnym celujących. Któż tu nie pomni na rodzinę Pani Rachel, Dansla, Batta, Kątskich, Chores, Milanollo, Eisler, Vcstris, Dumilatre, i t. d-o Teraz mógłby śmiało Diderot powiedzieć: »0 Appolon, vous protegez trop les familles nombreuses !« Handel ni e w o l nikami. - Przy śledztwie, które przedsięwzięto z zabranym niedawno przez Anglików okrętem portugalskim »Esperanza,« handlującym niewolnikami, wyszły znowu na jaw haniebne czyny tego dzikiego rzemiosła. Kapitan tego okrętu mającego osadę Z dziesięciu ludzi i zapas żywności na dni czternaście, otrzymał polecenie udać się do Afryki lub stosownie do okoliczności, do kanału Mozambique, tamwiiąć na pokład 229 dorosłych murzynów lub 250 dzieci murzyńskich gdyby paki były malej objętości (taki byl wyraz w znalezionej u Kapitana instrukcyi) i przewieść ich na przedaż do Indyów Zachodnich. Szczęściem, że nim ten okręt dopłynął na miejsce swego przeznaczenia, został przez krążące angielskie

okręty zabranym. Na pokładzie jego znaleziono 900 kajdan i łańcuchów. Przestrzeń na samem dnie okrętu, w której nieszczęśliwi w ciągu 400milowej podróży mieli być zamknięci, miała 16 cali wysokości. I w ten) więzieniu nie majace'm żadnego otworu, obrane'm ze wszelkiej czystości, miało 220 do 250 na podobieństwo boskie stworzonych ludzi leżąc całe dnie i noce przepędzać! Co większa, gdyby była nastała cisza morska, wszyscy ci murzyni byliby powrzucani w morze, bo zapas żywności okrętowej był szczupły, udać się zaś po niil do jakiego nadpływającego okrętu lub do portu, było niebezpieczne dla wielkich kar, którćmi handel niewolnikami zagrożono. Chociaż z dziesięciu murzynów zwykle dziewięciu w drodze umiera, jednak chciwi zysku Portugalczycy i Hiszpanie nie zaprzestają tego handlu, gdyż im się dobrze wypłaca; za murzyna, którego za 5 dolarów kupują na wschoduiem wybrzeżu Afryki, biorą w Indyach Zachodnich i Brazylii w przecięciu 480.

Teatr w Hotelu Saskim. - Dziś w środę dn. 17. Kwietnia 1814. wielka nadzwyczajna reprezeutacya D R o s s e t t e g o w 3. oddziałach: l) córka Faraona: 2) wesele w Pekinie; 3) La Citanna; i) La Circassienne; 5) LaMorentine; 6) dobroczynny geniusz; komiczna pantomima w 1. akcie. W pomieszkaniu mojem w hotelu Saskim Nr.

15. dostać można w ciągu dnia 12 biletów na pierwsze miejsce za 3*Tal., a na drugie miejsce za l Tal. 20 s°r. J l b P e t e r t i b l i r g, kolosalną okrągłą panoramę mającą 180 stóp objętości i 22 stóp wysokości, widzieć można codziennie od godziny 9. rannej aż do zmierzchu w Rotundzie na placu Kamlaryjnyin. Wnijście 5 sgr., 12 biletów za talara. J. L e x a. Monsieur Ko else h, professeur de langue fran<;aise, enseignant egalement les premiers Clemens de la langue Allemande, l'Histoire, la Geographie, la Calligraphie et l'Arrithemetique, desire se plac er lui et son epouse comme gouverneur dans une maison particuliere. S'adresser,gricbria)filltil:Ec Nr. 28. chez Monsieur Z ychliński, a la resource des Bourgeois a Posen. lila mieszkańców wsi i miasta! l) Dobra ślacheckie, jakoteź wieczyste dzierżawy rozmaitej wielkości, są pod korzystneiut warunkami do nabycia, albo też na 4, 6., 9.? 12. i 18. lat z inwentarzem, albo bez inwenta rza, zdatnym i zamożnym dzierżawcom do wypuszczenia. Mającym chęć nabycia, albo zadzierzawienia przełoży się każdego czasu opis dóbr tych, z którego o wszystkićui z łatwością dowiedzieć się będą mogli. który jako zręczny strzelec w zawodzie wojskowym zyskał zadowolenie swoich przełożonych, a później przez 7. lat w znacznych dobrach prywatnych urząd nadleśniczego wiernie i poczciwie sprawował, życzy sobie wnijść niezwłocznie w te same stosunki w dobrach, posiadających obszerne lasy. Zaświadczenia, które złoży, są rękojmią jego znajomości rzeczy i moralnego postępowania. 3) Pewien agronom dobrej konduity, mogący złożyć najlepsze świadectwa o swojej zdatności i moralności, od osób znakomitych posiedzicieli obszernych dóbr, pragnie, dla obeznania się ztutejszem gospodarstwem wiejskićm, a oraz w celu nauczenia się języka polskiego, znaleźć niezwłocznie pomieszczenie za małem wynagrodzeniem i przyjacielskićin obchodze. .

nIem SIę. 4) Statecznych obyczajów zawiadowca gorzelni, mogący złożyć od swego, z nadzwyczajnej sumienności znanego pryncypała zaświadczenia korzystne swojej zdalności w fabrykacji na wielką skalę spirytusu, jakoteź w rolnictwie, życzy sobie od święt. Jana r. b. pomieszczenia jako zarządzca wielkiej gorzelni. Mówi po polsku i po niemiecku. 5) Kozmaici zdatni i trze'zwi urzędnicy na wsie i miasta, jakoto dozorcy, rachmistrze, zawiadowcy gorzelni, guwernerowie, guwernantki, buchalterowie, kupczycy, ogrodowi, biegli kucharze, strzelcy, sekretarze pry walni, kamerdynery , uczniowie w handlach i gospodarstwie wiejskie'm, opatrzeni w dobre świadectwa, mogą być każdej chwili wskazani. 6) Człowiek szanowny, z wszystkie mi gałęziami interessów dobrze obznajmiony, mogący za pomocą swoich teorycznych i prakfycznych wiadomości kierować rozsądnie interessaini wielkich dóbr, życzy sobie stosownego do swoich zdolności umieszczenia w wielkich dobrach. Mówi po polsku i po niemiecku i może złożyć na żądanie 1000-1500 Talarów kaucyi. Główna Agentura Dóbr w Poznaniu.

OBWIESZCZENIE.

Dom w dobrym stanie murowany do Dominium Kórnik należący, pod Nr. 108. przy ulicy Poznańskiej w Bninie położony, z stajnią, wozownią i ogródkiem, jest każdego czasu z wolnej ręki do sprzedania. O bliższych w tym względzie kondycyach, można się w biórze dominialnem w Prowencie Bnin dowiedzieć. Dominium ma jętności Kórnickiej.

Zmiana miejsca.

Znajdujący się pod Nr. 8. ulicy Wiihelmowski ej h a n d e l mój, z ł o ż o n y z b a wet t i Y * welny do haftów, z wszelkich gatunków Jedwabiu, per et i HatteWy przeniosę od dnia 1. Maja r. b. na czas następny do kamienicy pod iVt*. 9S» tejże ulicy w bliskości domu zajezdnego Hotel de Baviere.

Eugeniusz Werner.

Zmiana lokalu.

Moj wielokrotnie polecony skład optycznych I meteorologicznych instrumentów jest odtąd 11 ie przy ulicy N owej, a l e przy ulicy Wilhelmowskie 'j Nr. 8. Wilhelm iiernliardt, optykli; W kamienicy pod Nr. 94. w rynku jest II li; wielki kram i przytykający doń pokój wg ,Ą z piecen, ogrzewającym, także pomieszka- III III nie, od Ś.Michała do wynajęcia. Bliższej Ę li; wiadomości udzieli Ę Q RudolfBauinanu. II{

Stan Termometru i Barometru, oraz kierunek wiatru w Poznaniu. Od 7. do 13. Kwietnia.

Dzień. Stan termometru Stau Wiatr.

najniższy I najwyż. barometru 7. Kniet. + 1,5 0 Ą- 5,0 0 28 · · 3,0 - ółnoc, w.

8. 0,8 0 -f-10,5° 28 « 3,5 . ółnoc, z.

9. » + 2,2 0 + 5,0 0 28* 2, O» dito 10. » + 2,0 0 + H,3° 28= 4,2« ol. pól. z.

11 . + 3,0 0 + 15,0 0 28= 2,0 = ółnoc, z.

12. » + 5,5 0 + 11,5 0 27 » 9,0 . oł.w.i phi.z.

13. + 4,3 0 +10,4 0 27= 11,0- achodni

Murs giełdy ISei'IMsltiej.

1 -::.II MapT- kurant Duia 13. Kwietnia 1844. I V _ liw a pie-1 goto.

p.C. I rami. J wiziiq.

Obligi długu skarbowego . .

Prusko-ang. obligi z r. 18 30.

Obligi premiów handlu morsko Obligi Marchii Elekt, i Kowej Obligi miasta Berlina Gdańska w T. .

Listy zastawne Pruss. Zachód.

» » W. X Poznaiisk, » dito · »Pruss. Wschód.

· »Pomorskie. . .

March. E1eK.III, · » Szląskie. . . .

Frydrychsdory .

Inne monety złote po 5 tal. .

Disconto.

A U « e j <<> Drogi żel. Berl.- Poczdamskiej Obligi upierw. Berl.- Poczdanis.

Drogi żel. Magd. - Lipskiej . .

Obligiupiern.Magd.- Lipskie .

Drogi żel. Bori. - Aiihaltskićj Obligi upierw. BerI. - Anhaltskie Drogi żel. Dyssel. Elberfeld.

Obligi upierw. Dyssel. - Elberf.

Drogi żel. Reńskiej Obligi upierw. Henskie .... » od rządu garantowane.

Drogi żel. Berlinsko- Frankforl.

Obligi upielW-. Beri.- Frankfort.

Drogi żel. Cróruo-Szląskiej . .

· » dito Lit. B. .

» Berl.-Szcz. Lit. A. i B, « Magdeb.-Halberst.

Dr. żel, Wrocl.-Szwidu.- Freib, 88! 1004 48 1001 .

mi 4 34 Ę 3'

ISA 12 3 162 5 4 5 4 Ir 5 4 4 99J 90 99? 981 4

100*, 99-1' 100

104« Ę 100' lOOf 1004 100 13n 11? 4 19Ir 103* 156ł lĘ 94 89 ł034 124$ 116 131> 118*

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.04.17 Nr90 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry