GAZETA
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.05.11 Nr110
Czas czytania: ok. 17 min.VVielkiego
Xi stwap O Z N A Ń UŁ I E G O.
Nakładem Drukarni Nadwornej W Dekera
JWtio.
daktor: A. Wannowski.
W Sobotę dnia
1844.
Wiadomości kraj owe.
Z Poznania, dnia 30. Kwietnia.
Pod powyższą datą zawiera P o w s z e c h n a gazeta pruska następujące wiadomości częścią o Księstwie, częścią o stosunkach Księstwa się dotyczących. N asauiprzód mówi o T owarzystwie wstrzemięźliwości : «Założyciel Towarzystwa wstrzemięźliwości w Wielkiem Księstwie Poznańskiem, Dr. Laroche, objawia niezmordowaną gorliwość w zbieraniu zwolenników swej sprawy, która przede wszystkie in w prowincyi naszej potrzebuje wielkiej pieczołowitości. Redaguje on na ten koniec pismo czasowe dla państwa pruskiego, które dla W. Księstwa Poznańskiego także w polskim języku wychodzi. Wszakże udział w te'm przedsięwzięciu jeszcze dotąd mniejszym jest, aniżeli tnkowe nań zasługuje, gdyż ile referentowi wiadomo, niemieckie to pismo, pomimo swej taniości, tylko ma 200 a b o n e n t ów, a redaktor, klóry, jeźli się niemylę, 30,000 exemplarzy darmo rozdaje, we względzie finansowym na niebezpieczeństwo jest narażony. Rząd ze swej strony, chcąc przedsięwzięcie to ułatwić, uwolnił wszelkie korrespondeneye towarzystwa tego dotyczące od opłaty pocztowej ; także i Naczelny Prezes JW, Beurmann na korzyść tego przedsięwzięcia wsparcie jakieś wyznaczył. « Przenosi się potem korrespondent do Wro
cławia do Towarzystwa słowiańskiego. Wiadomo, że od lat kilku istnieje takowe towarzystwo pod przewodnictwem Pana Professora Purkiniego, i że się naturalnie z samych tylko prawie Polaków składa, którzy tamże nauki swoje odbywają. Rzecz zatem jasna, że chwalebne to towarzystwo ma raczej zamiar w młodych umysłach wzbudzić zamiłowanie rzeczy słowiańskich, przygotować akademików do prac przyszłych około języka i literatury, aniżeli wydobywać ważne rezultaty naukowe. Jest to raczej towarzystwo filomatów słowiańskich, aniżeli Towarzystwo pizyjaciół nauk, do czego sobie skromny ten związek nigdy prettnsyi nie rościł. Jakkolwiek więc towarzystwo to miało kiedyś chwalebny zamiar wydawać pismo czasowe, w któremby umieszczane były artykuły przez członków na posiedzeniach odczytywane, to jednak wątpić należy, iżby prace te i co do objętości i co do wewnętrznej wartości miały już uróść w zapas rękopismów, których wydania przyszłość oczekuje. W takiern przecież świetle widzi prace te korrespondent Gaz. pruskiej, który tak pisze: «Doszły nas pomyślne wiadomości o Towarzystwie słowiańskićm założonem przed kilku laty w Wrocławiu przez Pro£ Pur kinie go. Prawda, że liczba rzeczywislych członków Towarzystwa ogranicza się dotąd na trzydziestu, których większą część stanowią Polacy.nauki swoje fu odbywający tak, iz Towarzystwo to dotych wszelako gorliwość szczupłej tej liczby tak jest wytrwała, ze niezawodnie obfite przyniesie 0* · woce. Dotychczas nie wiele jeszcze płodów, do Towarzystwa owego należących, wyszło na widok publiczny, podobno jednak znaczny jest zapas rękopisraów, które zapewne w odmiennym nieco kształcie później ua jaw wyjdą.« Czuł to sam korrespondent, ze w dobrej chęci nieco przesadził, i dla tego słuszna i rzetelna jest jego uwaga, która zaraz następuje: »Zresztą, powiada, według samej tylko płodności skutku usiłowań towarzystwa mierzyć nie można.« Za najważniejszy owoc wspólnych sił towarzystwa, azatćm uczenia się języków słowiańskich, uważa referent tłómaczenie dzieł innych dialektów, mianowicie czeskiego. To prawda: dodnćby tylko należało, żeAAmniej ważnym, do wyświecenia i zbada» Hur własnego języka niemniej korzysfl tein będzie poznanie samych i.aż..i Hl> wiańskich, jeźli uczenie się qH Wf w rzeczy samej do zakresu towarzJB W A 011 becnych mianowicie stosunkach, A B A W S Z Y s - tkie prawie języki europejskie język polski ba)amucą i różny mu koloryt nadaje, znajomość narzeczy słowiańskich posłużyłaby znacznie do głębokiego poznania ducha tychże języków słowiańskich i zasilałaby go pierwiastkami, formami i zwrotami właściwszemi duchowi języka polskiego, auiżeli są te, które dzisiaj uczeni i nie uczeni, według swego widzimi się lub wzoru obcego, samowolnie kują, język gorzej męczą, aniżeli same nieprzyjazne okoliczności. Ztąd pochodzi, że język polsko-fryburski inny jest od polsko-paryskiego, ten inny od poznańskiego, a wszystkie te obce i niezrozumiałe dla reszty Polski. »N ajwaźniejszem, powiada korrespondent, byłoby przekładanie płodów jednego języka słowiańskiego ua drugi, mianowicie rozpowszechnienie autorów czeskich. W tym też to duchu, jak się zdaje, działa Pf Purkinje, którego idee o słoyriańszczyznie zuamy już z genialnej jego krytyki pisma Hrabiego Thun o Panslawizmie. W czasie minionej zimy zgromadzauo się regularnie na wieczorne posiedzenia naukowe, na których wszelkie przedmioty naukowe roztrząsano, wyjąwszy teologią i politykę.« W końcu donosi referent, ze ostatniej zimy częs'O zachodziły pojedynki między Polakami, i to bez ważnych powodów.] Słowa umieszczone w tutejszej gazecie niemieckiej ku obronie pojedynków jako jedynego środka obrony dla człowieka honorowego, nastręczyły korespondentowi kilka uwag o znaczeniu honoru i prawnej satysfakcyi. Zbija mianowicie wyobrażenie, jakoby pojedynek był naglą potrzebą własnej obrony, dowodząc, że prawo, a u nas mianowicie prawo pruskie, obfituje w środki zadosyćuczynienia nawet dla osób bardzo honorowych.
Wiadomości zagraniczne.
Rossya.
Z Petersburga, dnia 27. Kwietnia.
W zeszłą Niedzielę, 9. Kwietnia, Pan Błomfield, nowoakkredytowany przy dworze Cesarskim jako Poseł nadzwyczajny i Minister pełnomocny Królowej Imci Angielskiej, miał zaszczyt być przedstawionym Najjaśniejszej Cesarzowej Jejmości, a następnie Jej Cesarskiej Wysokości Wielkiej Księżniczce Oldze Mikołaj ównie.
Francya.
Z Paryża, dnia 2. Maja.
Izba Parów udała się bezpośrednio po zaga* jeniu posiedzenia* do swych biór, w celu rozbierania różnych projektów prawnych. O kwadrans na 3 rozpoczęto znów posiedzenie publiczne, Prezydent wskazuje rezultat z prac w biórach, a wicehrabia Predal sprawozdanie z prawa tyczącego się dopełnienia wojskowego, poczćm prowadzono dalsze dyskussye nad prawem nauczania drugiego rządu, przedewszystkie'm zaś nad dodatkiem Pana Segur Lamoignon. Książę Harcom t przyznaje, iż większa liczba zarzutów zrobionych uniwersytetowi jest dowodem błędu, w których się znajdują ich autorowie, sądzi jednak, że należy się coś uczynić w interesie nauczania religii. Dla tego więc popiera dodatek P. Segur Lamoignon. P. Cousin dowodzi, że jest obowiązkiem rządu, utrzymać naukę filozofii, że w Anglii i w Holandyi, w Saksonii i Prusiech filozofia należy w obręb nauk szkolnych. Przytacza on jeszcze jeden kraj, który zapewne nikomu podejrzanym nie będzie, to jest Włochy, gdzie filozofia po różnych zakładach uczoną bywa. Posiedzenie trwa dalej. Kontr-Admirał Hamelin, nowo mianowany dowódzca francuzkiej marynarki na morzu spokojuem, w sześć tygodni dopiero opuści Paryż, by się udać na miejsce nowego sWego przeznaczenia. Tymczasem przesłano Kontr-Admirałowi D u p e t i t T h o u a r s urzędową depeszę, w której odwolanem zostało złożenie z tronu Królowę Pomareb. Domyślają się niektórzy, iż Kontr Admirał Dupetit Thouars odebrał nawet rozkaz przywrócenia na trou Królowej Po godności panowania. J eden z francuzkich dzienników wyliczył pensye stałe jakie pobierają w Anglii ministrowie, znakomici urzędnicy i sędziowie i tak: Pierwszy Lord Izby skarbowej (Sir Robert Peel) na rok 6000 funt. szt. (240,000 zł.) minister spraw wewnętrznych 5000 f. szt. (200,000 zł.); minister spraw zagranicznych 2 O O, O O O zł.; minister kolonii i kanclerz Izby skarbowej po 2 O O tysięcy zł ; pierwszy Lord admiralicyi 18 O, O O O zł.; Prezes biura handlu 80,000 zł.i Sekretarz wojny 104,500 zł.; Lord Prezes Rady 80,000 zł.; Lord Prezes prywatnej pieczęci 80,000 zł.; Kanclerz księstwa Lancaster 160,000 zł., Lord Namiestnik Irlandyi 800,000 zł.; Sekretarz stanu Irlandyi 197,500 zł.; Naczelny dowódzca armii 147,100 zł.; Lord kanclerz Anglii 580,000 zł.; Lord pierwszy sędzia sądu ławy królewskiej 312,5 O O zł. ; inni sędziowie po 185,000 zł.; adwokat generalny 207,500 złotych; i t. d.
Dochody zwyczajne na rok finansowy 1845.
według wyrachowań ministeryalnych wynoszą 1,276,925,232 fr., do czego dodać" jeszcze należy część pożyczki prawem z 25. Czerwca 4841. upoważnionej w summie 62,431,344 fr.
tak, że ogólny dochód w budżecie wynosi 1,338,356,578 fr.
Ponieważ tyle mówiono o przyobiecywanej równowadze w dochodach i wydatkach, wyliczymy tu ważniejsze pozycye budżetu dochodów i budżetu wydatków. W dochodach następujące pozycye się znajdują: 1) Podatki stałe. .411 A 86, 166 fr.
2) Podatek zrejestrowania i dochody z dóbr Państwa 3) Dochody z lasów rządowych i rybołóstwa. 4) Cła wchodowe i podatek solny. 5) Podatki niestałe . . . .
6) Dochody z poczt . . .
7) Dochody uniwersytetu 8) Rozmaite dochody z kolonii i kass departame nt ów. . . . " .. 23 ,773 ,615 » 9) Rozmaite inne dochody 18. 8 09. O O O » Razem 1,276,925,331 fr.
Wydatki zaś czynią 1 ,372,538, 141 fr.
Z tych zaś najważniejsze pozycye zajmują procenta od długu publicznego 367,120,651 fr., lista cywilna i obie Izby 14,745,000, wyd/siał spraw wewnętrznych 102,087,756 fr., wydział
.2 5 5 , 622 , 95 O »
3 5 O ,235 , O 6 O »
.211 , 9 1 8 , O 6 O » 2 6 6 , 5 7 6 , O O O » 4 9 , 2 6 6 , O O O » 4, 15 O , O O O »wojny 296,183,846 fr., wydział marynarki 102,681,280 fr. etc. A zatem przewyika wydatków nad dochody pomimo pożyczki 62 mil. 431,344 frank, wynoszącej, pomimo tego, że podatki stałe powiększone zostały o blisko 31 milionów, wynosi jeszcze 33,181,566 fr. Jeżeli wliczymy tę summę do deficytów, jakie wydały przeszłe lata, wówczas za cały przeciąg czasu od 1840. roku otrzymamy deficyt 360 milionów, w którym jednakże nie znajdują się koszta obwarowania Paryża 140 milionów wynoszące za pomocą pożyczki utrzymane. Gdzież tu jest owa przy rozpoczęciu Izb obiecywana równowaga?
Z dnia 3. Maja.
Przemowa Arcybiskupa paryskiego do Króla, stanowi naturalnie dzisiaj przedmiot rozlicznych, uwag różnych gazet; każda ją ocenia podług swych zasad i swego politycznego stanowiska. A taJMUAennik Sporów mocno ją gani, France zaś i Uniwers pod niebiosa wynoszą. II me oświadcza, iź się Arcybiskup okazatArAć 'nieustraszonym obrońcą prawa; jego stałość i otwartość zjednały mu nowe prawo do wdzięczności Katolików, bo słowa jego zawierały uroczystą prolestacyę przeciw sceptycznym dążnościom przełożonego Izbie Parów projektu do prawa. Co do odpowiedzi ministeryalue'j - tak bowiem rzeczona gazeta odpowiedź Króla nazywa - to oświadcza ona równocześnie kościołowi uszanowanie swoje, kiedy go przez ów projekt do prawa w więzy okuwa, podobnie do ofiarników starożytności, którzy ofiarę nim ją zabijali, kwiatami wieńczyli. Inne mowy miane w dniu i. Maja do Króla były powtórzeniem zwykłych przy takiej okazyi frazesów. W imieniu ciała dyplomatycznego przemówił do J. K. M. Nuncyusz Papieski; wielbił on dobrodziejstwa pokoju, którego najpiękniejszą rękojmią życie Króla Francuzów. J. K. M. odpowiedział, że przekonanie, iż każdy upływający rok zaufanie publiczne w trwałość pokoju europejskiego i niczem nieprzerwane dobre porozumienie między rządami ustała, największem dlań jest zadowoleniem. - Najnowsze postanowienia rządu rossyjskiego pod względem podwyższenia podatku od paszportów na licznych tu przebywających Rossyan bolesne sprawiły wrażenie. Wiele osób i rodzin postanowić miało wcale więcej do Rossyi nie powracać. Pojedyncze podania przeciw tej ogromnej opłacie, w Petersburgu zapewne nie zostaną uwzględnione. Kiedy lip. rodzina z trzech osób złożona rok jeden za gra towego prawie 6000 fI. wynoszą. Przypisują to postanowienie wzmagającemu się wpływowi staro - ruskiego stronnictwa. Pierwszem w ogóle powodem do tego obostrzenia policyi paszportowej miał być przedłużony pobyt za granicą Księżny Bagration i Hrabiny Samaiłow; damy te teraz zapewne do Rossyi więcej nie powrócą. Przyczniło się także do podwyższenia rzeczonego podatku pismo Pana Gołowiua, które jako zarażone idejami zagranicznemi w Petersburgu bardzo się nie podobało. Dla mniej majętnego Rossyanina podróżowanie za granicą staje się teraz czystem niepodobieństwem. Belgia.
Z Bruxeli, dnia 27. Kwietnia.
P. N othomb przedstawił przedwczoraj i wczoraj tajnemu komitetowi Izby deputowanych całą handlową politykę rządu, szczególniej jego zamiary na przyszłość. Nader wazuAbylo przejrzenie summy wywozu. W J w y r o - bów fabrycznych uczynił w ostał) Bu 70 milionów fI., a w roku 1842. tyrkoAPmilion. Pan Nothomb oświadczył, że położenie to byłoby jeszcze zyskowniejsze, gdyby niektóre państwa zbyt w sobie samych się nie zamykały, i nie pragnęły same sobie wystarczać. Belgia nawet może w przyszłości stracić wiele na swych najważniejszych targach. Po tern przejrzeniu minister dotknął polityki handlowej Anglii, Francyi, Holandyi i Niemiec. Anglia rzekł on, o tyle złagodziła swój system opiekuńczy, o ile jej stosunkowa przemysłowa wyższość została nienaruszoną. System angielski, który dziś jeszcze spoczywa na Kromwella akcie nawigacyjnym, ciągle się rozszerza, wszystkie państwa europejskie przy przyjęciu tego systematu zamieniły się z rolniczych na fabryczne i handlowe, tak np. Francy a za restauracyi i po rewolucyi lipcowej. Niemcy tak jak Belgia mąją granicę, której strzedz trudno; ich przemysł równa się belgijskiemu, zasadza się tylko na ruchu wewnętrznym. Tylko Hanower przeszkadza, że się i na zewnątrz nie rozszerza. Gdy Hanower przystąpi do związku celnego, Niemcy posiadać będą porty morskie i z kraju przemysłowego staną się handlowym. Miasta handlowe będą odtąd z tego niezmierne ciągnąć korzyści, bo one będą dostawiać produktów amerykańskich za 200 milion., których Niemcy potrzebują. Wtenczas Niemcy przyjmą cło różnicowe. Holnncija zawarła najprzód z związkiem celnym, a potem z Niemcami traktaty korzystne dla swej żeglugi. Wprawdzie zawarty w 1839. już nie istnieje,ale ona nigdy nie przestanie trzymać się jednej polityki i usiłuje być ciągle wielkim targiem, na którym związek celny kolonialne produkta zakupuje. Zdaje się, że jeszcze doczekamy się i to w czasie niezbyt odległym, że Holandya przystąpi do związku celuego niemieckiego, ale dotąd nie zachowała ona względem Belgii przyobiecanego status quo aBelgia może względem niej toż samo uczynić. Holandya jest drugim targiem Belgii, ale Belgia nie ma żadnej pewności czy w skutek usiłowań jakie Holandya czyni u Francyi i Niemiec ten targ zawsze utrzyma. Minister wyznał, że Belgia nie może z korzyścią się układać, ponieważ nie ma dosyć korzyści do ofiarowania. Francyę w tym względzie krępują jej wielcy fabrykanci, którzy nie pozwalają rządowi uczynić żadnego ustąpienia Belgii. Dla tego Belgia powinna pracować, ażeby przez umiarkowaue postępowe środki i bez podejmowania reformy ogólnej, wewnętrzny targ swego narodowego przemysłu dla swoich producentów znowu uzyskać. Dalej minister rozwijał projekta rządu na tych zasadach - projekta te później podamy. Austrya.
Ze Lwowa, dnia 27. Kwietnia.
Przy naszem ubóstwie intelektualne'm, z ukontentowaniem wielkie m pozdrawiamy gwiazdę, co nam zaświeciła znów za staraniem zakładu Ossolińskich. Kosztem albowiem zakładu tego urządzają obecnie gmach przenaczony na przyjęcie stanów i galicyjskiego towarzystwa kredytowego. Biblioteka Ossolińskich powiększy przedsięwzięciem te'm roczne dochody o 50,000 Zł. które jak się spodziewać należy będą przeznaczone także na rozszerzenie literatury. Jeśli zakładowi temu, często słusznie robiono zarzuty nieczynnoAci, przyznać należy, jż tenże zakład pod przewodnictwem obecnćm uczonego i troskliwego nader Kłodzyńskiego znacznie się wzmógł, i jak się z teraźniejszego jego okazuje stanowiska, wkrótce nader zakwitnie. Niedawno temu, publiczność żadnych nie miafa korzyści z zakładu tego, pokazywano tam ciekawemu podróżnemu w miejsce rzadkich manuskryptów, piękne kije i tabakierki; obecnie zaś znaczne summy przenaczone sę na zakupowanie książek, i każdy p ł ó d a u t o r s ki, mający jakąś prawdziwą wartość nabywany bywa dla biblioteki. Takim sposobem jest podobieństwo, iż szlachetna myśl fundatora zakładu tego będzie urzeczywistnioną. - N owo utworzona akademia techniczna otwartą będzie w dniu 1. Października t. I.
Cieszymy się nader z powodu wielu nowych prywatnych. Ze składek duchowieństwa katolickiego, i przez udział w składkach tych ze strony osób prywatnych, utworzono instytut dla głuchoniemych, Jitóry bardzo kwitnie. Urzęduik austryacki Pan Schiesler, założył szkolę dla ubogich dzieci i utrzymuje ją własnym kosztem, w czćm go potem wspierać będzie zgromadzenie dobroczynnych osób. Zmarły w r. 1776. Sufragan Głowiński, pozostawił znaczny fundusz na kształcenie ubogiej młodzieży. Kie wiadomo jednak, jak funduszem tym rozrządzono. Biskup Seigursk zapisał wieś jedne, by z jej dochodów kształcono 24 nauczycieli. Hrabina Ciońska zapisała znaczne swoje dobra na założenie szkoły agronomicznej, dla kształcenia zdatnych ekonomów. Arcybiskup Pistek, Prymas Galicyi i Lodomeryi, daje rocznie 500 dukatów na kształcenie młodych księży. Proboszcz Kulczycki zakłada w Budzanowie szpi- « tal pod przewodnictwem sióstr miłosierdzia. Prałat Lawrowski w Przemyślu niemal wszystkie swoje dochody przeznacza na dobro ogólne, Łukiewicz przeznaczył dochody z swoich wielkich dóbr na kształcenie sierót. Właściciel Dunajcu ofiarował niedawno 40,000 Zł. na wyposażenie ubogich dziewcząt. Otóż statystyka dobroczynności, rozciągającej się na 4 miliony mieszkańców. Przydać jeszcze do tego należy wspomnioną nie da wno darowiznę Hrabiego Skarbka. Wszysko to cośmy wspomnieli objawem jest szlachetnego sposobu myślenia mieszkańców, i staje nam się pewną pociechą przy słabościach, które z iunych stron u nas spostrzegać się dają. - Pod względem stosunków literackich nadmieniamy, iż obecnie wychodzi tu pięć pism czasowych, między któremi najlepszem jest Lwowski Dzieunik Mód, w którym mają udział najlepsi nasi pisarze. Marszałek koronny królestwa Galicyi, Wasilewski, rozpoczął wydawać w Lwowie własnym kosztem: »Tygodnik naukowy dla Galicyi«, »Lwowianin« przeciwnie wychodzić przestał. Jeden z najznakomitszych naszych literatów zgromadza materyały do napisania history i Jezuitów w Polsce, której ogłoszenie w Galicyi z wielu połączone będzie trudnościamI, u nas bowiem Jezuici stali się już potęgą. Indye Wschodnie.
Z Paryża, dnia 2. Maja.
Rząd odebrał przez Marsylię wiadomości z Indyi Wschodnich po d. 13. Marca; nadeszły one pocztą nadzwyczajną z Kalkuty, niezawierają jednak uic ważnego. W ludyach i Chinach wszystko było spokojnie. Wspomi
nają tylko o buntowniczych kuszeniach w jednym pułku Sipoysów, które jednak w pierwszych zarodach przytłumiono. Passażyerowie i część depeszów pozostali w Aleksandryi, oczekując tam przybycia regularnej BombayMail z dn. 1. Kwietnia.
Rozmaite wiadomości.
Z P o z n a n i a, dnia 8. Maja. - Dnia dzi - siejszego obchodził tu JW. Naczelny dyrektor poczty Espagne uroczystość jubileuszu 501etniej służby. N. Pan wielce zasłużonego solennizanta orderem orła czerwonego 3. ki. ozdobić raczył.
· MB ZŁI Si ŁUDZIE.« (Obraz z ijcia przez Wincentego Pola.) (Dalsay ciagj Młody pan Jen, krakowianin, który ją zalicytował, złożył w ręce podskarbiego dziesięć dukatów, odebrał tabakierę i rzekł do ojca lekarza: Nie śmiałbym obierać i klasztor i przyjaciela z tak drogiej pamiątki; i oddał ją na powrót ojcu lekarzowi. »Ślicznie!« mówili panowie. »Bardzo szlachetnie!« mówiły panie, a ojciec lekarz spojrzał mu w oczy z uwagą, jak gdyby chciał zachować pamięć tych rysów, ścisnął go potem za rękę z rozrzewnieniem i rzekł: »To mi przybyła do niej widzę jeszcze jedna pamiątka i bardzo zacna!« - Lecz zaraz znowu wpadając w dawny ton swobodnej wesołości, dodał: »A asaóstwo dobrodziejstwo, kiedyście tacy poczciwi, to zażyjcie tabaczki!« i otworzył znowu tabakierę, poczęstował wszystkich, czy chcieli, czy nie chcieli, zażył sam i izekł: »Chcieliście zażartować ze starego kwestarza, co to z niejednego pieca chleb jadał, ale nie udało się! Trzeba było pamiętać o tern, że: biednego nie proś o względy - gOl e g o n, e proś O grosz - a biedy nie budź, kiedy śpi! - Panu Bogu oddaję!« Skłonił się i odszedł. - Pani Karolina, u której składano fanty, chcąc wszystkim razem podziękować, imieniem nieszczęśliwych za ich dary, zaprosiła całe towarzystwo kąpielowe na zabawę wieczorną, a że wszystkie pomieszkania były za małe na pomieszczenie tak znacznej liczby osób, przeznaczono na ten cel salę balową. Od licytacyi kapucyńskiej tabakiery, weszły licylacye w modę. Kiedyśmy się po obiedzie zgromadzili w pomieszkaniu wójta, szkę, którą nam kwestarka była darowała, gdyśmy ją odprowadzili do domu. Trzy razy była wystawioną na licytacyję; każdy kto ją wystawiał, puszczał ją na powrót. Ostatnim licytantem był wójt, a dobiwszy, rzekł: »Basta, moi panowie, za dni kilka będzie poświęcenie tutejszej kaplicy, i do niej przeznaczam tę poduszkę. « Ktoś żądał cygara. »Nie dam ci go darmo, zapłać go pogorzelcom;« rzekł drugi, i żądajacy musiał licytować cygaro. »A, kiedy tak,« rzekł wójt, »to i ja nie dam wam nic darmo. Macieju! Od tej chwili aż do przyszłego balu nie dasz żadnemu panu ani herbaty, ani kawy, ani poziomek, ani lulki, ani cygara, ani żadnej rzeczy, która jego jest, jeżeli na tacę tę nie rzuci przynajmniej jednego srebrnika!« »A, kiedy tak, to i ja nie dam nic darmo!« zawołał Pan Maurycy, <<i puszczam buty na licytacye.« * «Jakie buty? - Co za bufy?« zapytano.
»Moje buty! całe, dobre;« rzekł Pan Maurycy, »te buty, co ma Pan Tytus na nogach.« Gdy uśmiech powszechuy ustał, wyjaśniła się po chwili rzecz: Pan Tytus, który od siebie duiem wprzódy na krótką tylko chwilę przybył do łazienek, wybrał się letnio, burza naprzód, a pote'm bałamuctwo nasze, zatrzymało go na noc; musiał się tedy przebrać po deszczu, i wziął cudze, miasto swoich lekkich trzewiczków. Oczywista rzecz, gdyby był kto inny zalicytował buty, byłby został boso, pędził tedy w górę współzawodników, żeby przynajmniej boso nie powrócić do domu. Tak powiększyła się żartami, lecz nie na żarty z każdą chwilą kupka papierów i srebra na tacy, a próżniacka poobiednia gawedka przecież się choć raz w życiu nadała do czegoś dobrego.
SALON.
I wól plag ciągnie! robić to nie sztuka; JLccz duszną rozkosz wynaleźć w zabawie, A sercem zgadnąć piękność życia prawie, To zacna praca, i trudna nauka! Greka, świat wszystek nie przestaje sławić, Dla tego tylko - bo sie umiał bawić....
Ostatnie tony wieczornej symfonii przebrzmiały nad doliną z wysokiego balkonu i słońce gasło za górami. Urocza cisza panowała w lesie i jak białe puchy łabędzie przewlokły się mgły lekkie pomiędzy olchami, wzdłuż potoku, doliną. Zanadto było jeszcze dziennego światła, aby już oświecić można było salę icałe towarzystwo zebrało się około źródła pod wyniosłą grecką altanę. »Więc wszyscy do źródła? - i tak się zdarzyło, że się tu bez umowy schodzimy?« zapytała Klara nowe grono przybyłych. »Nie dziw, bo to takie czasy, że się świat do źródła rzeczy garnie i sercem i myślami;« odpowiedział Pan Maurycy. »Dziesięć lat nie upłynęło, jak ta dolina była jeszcze ziemią dziewiczą, i przy te'm samem źródle można było widzieć niesploszone łanie co wieczór. To jużcić powietrze musi być fu świeższe!« »Tak,« rzekła Klara - »niezepsute, świeższe, ale ni y z naszą cywilizacyą, damy mu prędko rady. Zamącim' źródła, zarazim' powietrze, skłócim' tę uroczą ciszę, wytuiem' ten las piękny i....« »1 pójdziem dalej zapewne?« dodał Pan Maurycy.
»Albo przynajmniej gdzie indziej.« »Tak, do miasta, na przykład na zimęCóż, czy zgadłem?« »0, wielkie to jest szczęście, że zima bywa, i że wszystkie wiejskie zaciszne kąciki mąją dosyć czasu, wytchnąć po naszych odwiedzinach. Ze się to wszystko może okryć nowym liściem i kwiatem, i odetchnąć świeźem życiem, ho inaczej nie wiem, cc-by to się Z nami działo? - Nie byłoby się gdzie odświeżyć, nie byłoby gdzie zapomnieć o zimie i o mieście i o karnawale, a co najgorsza, nie byłoby gdzie zapomnieć o sobie. « »Czyż ta myśl osobie jest dla pani tyle nie miłą, że przed nią aż uciekać trzeba?« rzeki pan Maurycy. »1 cóż ja panu odpowie'm na to? - jestem kobietą i lubię się bawić zwierciadłem; ale CÓŁ kiedy i zwierciadło nie zawsze daje nam pociechy? - i dla tego pono, szukamy źródeł po świecie, w których się nieraz coś piękniejszego odbija jeszcze od naszej twarzy...« » I cóż takiego? « »Prześliczna naprzykład buzia łani! jak pan sam mówiłeś przed chwilą, - i dobrze robią te piękne łanie, że tylko u źródeł piją wodę, że tylko w tych zacisznych dobrach przypatrują się jej czystości, boby je} pewne nie poznały tam u nas w dolinach.« »Teoryja pani jest tak piękną, iż jeżeli ją dobrze pojąłem, to podobno nie zgrzeszę, gdy powiem, że nas pani na pustynię wyprawiasz? - I zgodziłbym się na to, jeżeli mnie pani zapewnisz, że tam znajdę choć jedne istotę, co będzie umiała czuć wartość tych dzikich piękności. « mówisz jak Russo! Niechże Bóg broni, ja nie chcę pana wyprawiać ua pustynię, tambyśmy oboje dostali kataru; bo jak z tych słów widzę, tobyś pan miał ochotę i mnie zabrać z sobą -'"" nie prawdaż? Przymówka była bardzo grzeczną, ale ja radzę pauu, chodźmy lepiej do salonu, bo widzę, że się już oświeca.« »Jakto, to pani czytałaś bezbożnego Russo? może nawet i Heloizę?« »Bezbożnego?« zapytała Klara. »Czy zawsze jeszcze ruluje Russo z tym przydomkiem po świecie? - Co do Heloizy, to nim panu na to odpowiem, muszę się obejrzeć dokoła, bo nie sądź pan, żebym sobie tak lekce ważyć miała opiniją, tych wszystkich pań, które Heloizę pod sekretem czytały, choć się nie przyznają do tego.« I rzekła mu na ucho: »CzytałamL.. alejak WPan widzisz, nie jestem zgubioną; bo my Jubim' wszystko robić na przekorę, i gdyby był autor nie straszył nas w przedmowie, to Heloiza byłaby albo daleko mniej czytaną, albo daleko więcej ptasząt bałoby się na ten lep nabrało.« Ruch powszechny całego towarzystwa pociągnął i nas za sobą. Wszystkich powitała gospodyni na wstępie, i do razu bez przedmowy, poczęła się rozmowa i zabawa, podobno dla tego, bośmy razem przybyli. Kilka pająków i lamp oświetliło salę. Na herbacianym dużym stole stał kosz z śwjeżemi kwiatami, na fortepianie drugi, wonny chłód napływał przez otwarte okno, wieczór był bardzo cichy i spokojny. Po herbacie wyniesiono stoły i zatoczono małe grupy, a salon na chwilę przybrał inną postać. W otwarte'm oknie stanął Pan Jan, zamyślony odwrócił oczy od światła i wlepił je w mleczną drogę, a piękne czoło jego świeciło i bladło ku gwiazdom. Długo stał tak nieporuszony, nie zważając na szmer w salonie. Paui Julia, która to spostrzegła, zaszła od okna i zajrzała mu w oczy. »1 o czem tak samotnie?« zapytała.
Wskazał na gwiazdy i rzekł: »Myślę, ze to jest księga, i że wielkie prawdy stoją w niej pisane tym płonącym charakterem, ale my go czytać nie umiemy.« - U rwał pole'm kwiat z bukietu obok stojącego, a prowadząc Julię ku światłu, dodaj: »Jakilo wieczór i przy świetle, ponury ten kwiat i jak dziwnie samotny... Zagraj nam Paui coL. .« - Burzliwie, w pełnych akordach, ozwał się fortepian, i powódź tonówrosła, W salonie ucichło, zwolna zbliżyło się wielu słuchaczy i osląpiono fortepian dokoła. W ościennym ciemnym gabinecie, do którego drzwi stały otworem, usiadłem z przyjacielem na sofie, a przed duszą naszą, snuły się obrazy tęczą tonów malowane, bo Julia przechodziła w swojej czarodziejskiej fantazyi pieśni narodowe wszystkich prawie ludów Europy, a umysły słuchaczy odbywały z nią razem w nadpowietrzućj niby żegludze pielgrzymkę po całej Europie, (Dal. c nast.)
ZAPOZEW EDYKTALNY wierzycieli w processie konkursowym nad majątkiem tutejszego knpca H cym a IIJI a C o h II.
Nad majątkiem tutejszego kupca Heymanna C o h n, na zlecenie Sądu Główno- Ziemiańskiego w Bydgoszczy z dnia 26. Kwietnia b. r., otworzono dziś process konkursowy, Termin do podania wszystkich pretensyj do massy konkursowej, wyznaczony jest na dzień 14. Sierpnia r. b, o godzinie 10tej przed południem w Izbie stron tutejszego Sądu przed Ur. Assessoren Głównego Sądu R u h e w Izbie instrukcyjnej tutejszego Sądu; oraz wzywają się z pobytu niewiadomi wierzyciele niniejszem. Kto się w terminie tym nie zgłosi, zostanie z pretensyą swoją do massy wyłączony i wieczne mu w tej mierze milczenie przeciwko drugim wierzycielom nakazane m zostanie. Inowracław, dnia 29. Kwietnia 1844.
Król. Pruski Sąd Ziemsko - miejski.
SPRZEDAŻ KOMECZNA.
Sąd Ziemsko - miejski wSkwierzynie, Osada rolnicza wTr ebiszewie pod Nr. 17.
położona, Marcinowi Miinchberg i żonie jego należąca, oszacowana na 6156 Tal. 17 sgr. 11 fen. wedle ta *y, mogącej być przejrzanej wraz z wykazem hipotecznym w Registraturze, ma być dnia 30. Października 1844. rzed południem a godzinie 11. w miejscu zwyłem posiedzeń sądowych sprzedaną. Skwierzyna, dnia 28. Marca 1844.
Dla Przyjaciół Georgin! Przez nadzwyczajne rozmnożenie zbioru meA go georgin z przeszło 200 najpiękniejszych gatunków się składającego, jestem w stanie, ceny katalogu georgin i tak już niskie, zniżyć jeszcze o 25. proĆ., których wybór pozostawionym mi będzie, spuszczę: gatunków podług nazwiska: sztuk bez nazwiska; 100 - za 15 do 20 Tal. 100 - za 5 Tal.
5 O - za 7 do lOT al. 5 O - za 2 I T al.
12 - za l i do 3 T al. 12 - za I T al.
1 - za 4 do 10 Sgr, <<D> 1 - za 2 SgI.
Katalogi prześlę franko, na frankowane zapytanie. Poznań, dnia 8. Maja 1844. H. Barthold, przy Młyńskiej ulicy Nr. 7. lub w ogrodzie Institutu przy przedmieściu Kuhndorf.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.05.11 Nr110 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.