GAZETA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.05.13 Nr111

Czas czytania: ok. 20 min.

VVielkiego

Xi stwa POZNANSKIEGO

Nakładem Drukarni Nadwornej W. Dehera i Spółki. - Redaktor: A. WanncmsMlit.

W Poniedziałek dnia 13. Maja.

1844.

Wiadomości zagranIczne.

Polska.

Z nad giauicy Polskiej, dn. '24. Kwietnia.

O przybyciu Imperatora do Warszawy nie ma tam pewniejszych wiadomości; słychać, że się jej dopiero później spodziewać trzeba. Twierdzą powszechnie, iż jest zamiarem Cesarza choć nie do samego Kaukazu, to jednak udać się do brzegów morza Czarnego, aby być bliżej widowni wojny, skąd najważniejszych.wiadomości wyglądają. Wszakże dotychczas żadne nowiny stamtąd nie doszły, tyle tylko zdaje się pewną, że się ajentom rossyjskim udało korzystać z ciągłej między pojedyńczćmi pokoleniami panującej niezgody ato w laki sposób, ze się po tein ważniejszych wypadków spodziewać można, jak po usiłowaniach oręża. Obawy przed zabiegami HI. Adama Górowskiego, który w Szląsku w zaciszu żyje, w Polsce wcale nie widać i owszem polieya tameczna konlenta, że się go pozbyła. Żeby kiedy dla rządu, rossAjskiego mógł się stać niebezpiecznym, o te'm bardzo wątpimy; ta excentryczna głowa rządowi rossyjskiemu zadnej korzyści nie przyniosła, ponieważ zalecane przezeń doktryny zapewne więcej Polaków od rządu Cesarskiego odstręczyły, aniżeli z nim pojednały. 1Aząd w Królestwie idzie powolnym, ale - jak rozumie- pewnym krokiem, aby nareszcie dojść do celu. Rok rocznie uowe wprowadzają instytucye rossyjskie a tak sądzą, że zwyczaj, przywyknienie dzieła dokona. Przecież przyzwyczajono się juz do rubli i kopiejek, do wiorst i pudów, do popów i rossyjskich słupów milowych, a tak bezpiecznie dalej pójdzie. Z dnia 2. Maja.

- W Królestwie i nad granicą naszą obiega pogłoska, że w wewnętrznym organizmie i administracyi wielkiego Cesarstwa znaczne wkrótce nastąpią zmiany; ale podania w tej mierze tak są sprzeczne, że prawdopodobieństwa ledwo domyśleć się można. Dwa stronnictwa na wielkim świecie w Petersburgu główną grają rolę ; na czele jednego stanęli Czerniczew i Benkendorf, w drugiem rej wodzą Paszkiewicz i Kleinmichel ; ten ostatni obok Demidowów i Szeremetów największy bogacz w Rossyi, ale nie koniecznie znakomitćmi obdarzony przymiotami, w miejsce Benkendorfa nastąpić ma. Inni znowu temu zaprzeczają i głoszą, że X. Paszkiewicz do Warszawy więcej nie powróci. Jakkolwiek bądź nie jest do prawdy niepodobnem, że opłakany stan finansów i niechęć u wszystkich ludów Europy przeciw Rossyi coraz głębsze zapuszczająca korzenie, Cesarza o niemożności utrzymania nadal systemu handlowego' Kaukrina przekonała a tak do zmodyfIkowania owego systemu, a tćm samem i gabinetu spowodowała. - Dopóki jednak nic urzędowego w tej mierze nie ogłoszą, wszystkie te pogłoski z wielką tylko ostrożnością przyjmo sztuce ukrywania swoich prawdziwych zamiarów celuje. Z resztą uie jest to dla niej szczęściem, bo polityczna emancypacya ludów Europejskich nienawidzi tajemnic, a tak owo systematyczne milczenie li tylko do tego przyczynić się może, aby wielką rozpadlinę między Rossyą i resztą Europy coraz bardziej rozszerzać. Rossya.

Z p e t e r s b u r g a, dnia 2. Maja, Dnia 17. Kwietnia o godzinie 4. po północy Ich Cesarskie Wysokości Wielki Xiążę Następca Cesarzewicz Alexander Mikoiajowicz i Wielka Xi<;zna Cesarzewiczowa Marya Alexaudrowna wrócili w pożądanem zdrowiu do tutejszej stolicy. Dnia 18. Kwietnia przybył tu z Warszawy Głównodowodzący czynną armią, Generał Feldmarszałek Xiążę Warszawski Hrabia Paszkiewic z Erywański. W gazecie Gubernialnej Grodzieńskiej z d.

16. Marca, czytamy co następuje, pod rubryką ogłoszeń rządowych: »Od niejakiego czasu między mieszkańcami Wileńskiej i Grodzieńskiej gubernii stała się nader głośną pod nazwaniem jasnowidzącej szlachcianka rodem z powiatu Oszmiańskiego gubernii Wileńskiej Grassylda Narkiewicz, mieszkająca czasowie w gubernii Grodzieńskiej, w miasteczku Wołpie, - z nadzwyczajnej jakoby skuteczności w chorobach rad przez nic dawanych podczas snu magnetycznego, który następował na każdym nowiu xi<;zyca. Za dojściem o lem wiadomości do miejscowej i wyższej władzy, dla wybadania prawdy, był za najwyższym rozkazem komenderowany z Petersburga umyślny medyk i znajpilniejszych postrzeżeń, doświadczeń i śledzeń jego, wespół 2 innemi miejscowemi lekarzami, przez dwa nowie xi<;zyca, okazało się, że szlachcianka Narkiewicz, ulegająca peryodycznie nerwowym cierpieniom, bynajmniej żadnych własności jasnowidzenia nie posiada i że powodem do rozejścia się pogłoski o mniemanych jej cudach, było nic więcej, jak, z jednej strony zwykła u wielu skłonność do wierzenia wszystkiemu co jest nadprzyrodzone, a z drugiej, interes męża cierpiącej, który pobierał od odwiedzających pieniądze, czego skutkiem było że kilka nader "nietrudnych i łatwo dających się wytłumaczyć kuracyi, słynęły jako cuda. »D tej uwagi rząd miejscowy dla zapobieżenia szerzeniu się nierozsądnych pogłosek uczyniwszy rozporządzenie o zabronieniu zbierania się ciekawych u Narkiewiczowej podczae jej

nerwowjch attaków, jeżeli takowe będą się nadal ponawiały, uznaje za potrzebne obwieścić powszechność tak o pomieniouem rozporządzeniu, jak i w ogóle o bezzasadności przepisywanych jej przymiotów jasnowidzenia. Francya.

Z P a ryż a, dnia 3. Maja.

M o n i t o r zbija stanowczo pogłoski rzucone przed kilku dniami przez dzienniki oppozycyjne, jakoby w wojska były spiski jakieś. Wszystkie takowe wieści, powiada, są całkiem bezzasadne. Książęta Nemours i Monfpensier towarzyszyć będą Księżnie Kent aż do granicy. Arcybiskup paryski odezwał się teraz także w kwestyi tyczącej się wychowania, bo wręczył Izbie Parów memoryał o nauce filozofii. Występuje w nim mocno przeciw Panu Cousin, najznakomitszemu reprezentantowi filozofii uniwersyteckiej. Na dzisiejszem posiedzeniu Izby Parów toczyły się dalsze obrady względem poprawki Pana Segur- Lamoignon. O godzinie 2 zagajono posiedzenie. Prezes, Baron Pasquier nadmienił nasamprzód Panom Parom, którzy się wpisać kazali, aby mówić o pierwszym artykule, że się to sprzeciwia regulaminowi. Oświadczył zatem, że według służącego mu prawa on sam mówcom głos przyznawać będzie. P. S egur- Lamoignon cofnął polem swoje poprawkę, oświadczając, że się przyłącza do poprawki Hrabiego Montaliveta. Sprawozdawca, Książę Broglie, oświadczył, że Kommissya obiedwie te poprawki zbadała i obiedwie odrzuciła. Widząc jednak, że Izba innej sobie redakcyi życzy, proponuje przeto, aby do Art. 1. dodać: »Materyą i formę Examinu bakkalanreackiego oznaczą regulamina, które w formie regulaminu zarządu publicznego uchwalone i rozkazem królewskim zatwierdzone będą.« Hrabia M o n t a l i v e t oświadczył się przeciw tej redakcyi, jako z różnych względów niedostatecznej . Protestował przeciw zarzutowi Księcia Broglie, który poprawkę jego niepotrzebną nazwał, i domagał się, aby Izba takową przyjęła. Minister wychowania oświadczył, że się rząd wprawdzie poprawce Kommissyi nie sprzeciwia, ale ją pod tym tylko warunkiem przyjmuje, aby formę examiuow oznaczał Minister, a nie rada własne mi regulaminami.P. P ele t de la Lo z er e zbijał poprawkę, a bronił jej Hr. P o rt a lis. Przemowa Arcybiskupa paryskiego i odpowiedź dana przez Króla, są główne mi przedmiotami uwagi powszechnej z okazyi onegdaj mogą się dzielić zdania względem tej epizody w uroczystości imienin Ludwika Filipa. Najżarliwsi przyjaciele Arcybiskupa i stronnicy kościoła muszą w sercu przyznać, że alluzye Arcybiskupa na toczący się spór pomiędzy kościołem a uniwersytetem w dniu owym i w takiej okoliczności nie były na swojem miejscu, i że Pan Aftfe na prostujące zgromienie Króla całkiem zasłużył. Ale rzecz naturalna, że duchowieństwo jawnie się do tego nie przyzna, że owszem starać się będzie mowę Arcybiskupa w oczach świata ocalić, a odpowiedź Króla wystawić w świetle niesprawiedliwego prześladowania prawdy i powagi duchownej. Uwagi godne są słowa głównego dziennika U n i v e r s : kreśli ou cały bieg tej rzeczy podczas i po odpowiedzi Króla w następujący sposób: «Nowem było tą rażą w mowie Ludwika Filipa to zdanie: »»Rozumiałem, żem dostateczne już dał rękojmie woli Mojej, zachować swobody religii i otoczyć duchowieństwo wszelkiem naleźącem mu się poszanowaniem; więc niepotrzebną było przypominać uii to w sposób taki, jakem to właśnie usłyszał. «« Ale jeszcze czemś nowszein by/ ton, jakim wysoki mówca wyrazy te wymówił. Początek swej mowy wyrzekł Król z wielką dobrodusznością, uniewinniał się nawet, że dla kataru głośno mówić nie może. Wszakże nagle nabrała mowa jego nadzwyczajnej żywości; zdanie, o którem tyle już mówiono, oddał z wyrazem nie jakiejś nerwowej niecierpliwości, równie mocnej jak niespodzianej. INiechaj publiczność rozstrzygnie, czyli przemowa Króla w rzeczy samej takiego wymagała natężenia. Przecież draźliwość ta niedługo trwała. Król zmienił znów ton czemprędzej, jak gdyby żałował, że się dał porwać uniesieniu, k'óre może z utrudzenia po wysłuchaniu i odprawieniu tylu mów wylłómaczyć się da. Wyraz Ludwika Filipa znów się uspokoił, przybrał ton ozdobny i miły, a w końcu nastąpiła powszechna rozmowa, która daleko mniej była dramatyczną, aniżeli rozmowa urzędowa. - Pytają się teraz czy Arcybiskup w niełaskę popadł? Zależy to bez wątpienia od czcigodnego Kapłana, i nie wiemy, co on o tern myśli. Rzecz ta nie ma wielkiej wagi. W rozumieniu ludzkiem moc kościoła polega na karcie, a nie na przychylności Króla. Jeśli w Tujleryach słowa Arcybiskupa za niestosowne lub niewczesne uchodzą, będzie łatwo obyć się bez nich Co do niełaski, może ona być niedogodnością, ale nieszczęściem nigdy nie jest, - rozumiemy, dla ludzi kościoła. Ci zwyczajni są

'883nawet w niełasce szukać sławy, jeśli niełaska ta jest skutkiem dopełnienia powinności,« Zdaje się przecież, że nie przyjdzie do tego stopnia nieporozumienia pomiędzy dworem a Arcybiskupem, o jakim mówi Univers. Pau Affie ma bez wątpienia ty le doświadczenia, że w otwartej wojnie zbawienia swej sprawy szukać nie będzie. Skończy się zapewne cale nieporozumienie na odprawie, jaką Król dał Arcybiskupowi. Sprawozdanie o petycyi robotników Paryża, tyczącej się zniesienia niewolnictwa, nie zostało przedstawione izbie zeszłej soboty, jak się spodziewano, zapewne dopiero pojutrze zostanie odczylanem. »Życzymy sobie, mówi jeden z dzienników, aby towarzyszyły mu rozprawy stanowcze, dla postawienia kweslyi w jej granicach praktycznych, i dla przyspieszenia j ej rozwiązania. Robotnicy Paryzcy poszli za uczuciem szlachetuem i wspanialomyślnem natchnieniem zamieszczając swe podpisy pod tą petycyą; sprawa emancypacyi murzynów jest wielką i święlą sprawą; ona powinna wzbudzić sympatye wszystkich klas s społeczeństwa; ale dla tego właśnie że pragniemy emancypacyi rzeczywistej i prawdziwej, żądamy aby jej skutków nie zniszczył pospiech zgubny w każdej sprawie. Robotnicy Paryzcy mogli tylko objawić jedno żądanie; żądanie to jest prawe i prawne, nasi mężowie stanu wiuni je wziąść pod rozwagę. Ale wszystko nie ogranicza się tu na kweslyach teoretycznych, walczą tu z sobą interesa wszelkiego rodzaju, które potrzeba pogodzić, dla uczynienia zadosyć sprawie ludzkości, sprawie rywilizacyi, sprawie naszej marynarki, tak silnie połączonej z honorem i godnością narodu. Zadanie jest powikłane, i dla rozwiązania potrzeba je rozlrząsnąć ze wszystkich punktów i rozważyć wszystkie jego skutki i trudności. Robotnicy Paryzcy domagają się emancypacyi, zgadzamy się z niemi pod tym względem. Żądają natychmiast jej dokonania, ale w tym punkcie nasze zdanie od ich opinii się różni. Sądzimy bowiem, że emancypacya nie może natychmiast nastąpić, przynajmniej taka, jaką my pojmujemy, to jest z zachowaniem pracy w kolonijach. Murzyni nie są przygotowanemi do przyjęcia ex a b r u p t o wolności, której nie pojmują. Dla nich wolność w tej chwili byłaby tylko pozwoleniem na nieustające próżniactwo, pozwalałaby ona tylko oddawać się rozpuście, włóczęgostwu, żebractwu i zepsuciu. Podobny dar stałby się dla nich zgubnym. Zamiast służyć sprawie postępu, zadalibyśmy jej grążyło j w barbarzyństwie strony, w których dziś stan towarzyski jakikolwiek panuje, wadliwy bez wątpienia, więc potrzeba go poprawić ale nie niszczyć. Emancypacya zostanie dokonaną; ona istnieje w istocie rzeczy; dokonaną zostanie koniecznie, bezwarunkowo; ale tego dzieła nie można wypełnić lekomyślnie, nie podobna nagle ustanowić go za pomocą artykułów jakiegokolwiek prawa. Wymaga ono przygotowań koniecznych, musi być poprowadzone z ostrożnością, dokonane za pomocą środków przechodnich, musi przejść przez wypracowanie nieuniknione, dojść do cblu postępowo, za pomocą reformy moralnej, i w końcu być prowadzone silną i stałą wolą. - Nie żyjemy już w epoce, w której mówiono «niech raczej zginą wszystkie kolonje jak zasada.« My pragniemy ocalić i zasadę i kolonje, i jesteśmy przekouani, ze ten cel można osięguąć postępując z rozsądkiem i rozwagą. Potrzeba koniecznie wziąść się natychmiast do dzieła, ale nie można ogłosić natychmiast emancypacyi_ Wszystkie raporta zgadzają się w tym względzie, że stan materyalny murzynów jest zaspokajający, że jest lepszy jak wielu klas robotniczych we Francyi, że ich pożywienie jest zdrowe, że są odziani i otrzymują mieszkania stosowne do potrzeb klimatu, że opiekują się niemi w chorobach, że nikt od nich nie wymaga zbytecznej pracy, że największa opieka i starania rozciągnięte są nad murzynkami przy nadziei zostającemi i nad ich dziećmi. Tych to wyrażeń użył sam pan B r o g l i e w swojem sprawozdaniu. - Położenie ich ze względu na ludzkość nie wymaga, ażeby nagle wjjść z drogi roztropności i ostrożności. Nie dowodzimj tutaj wcale, że życie materjalne jest wszystkie'm, owszem według nas życie moralne jest daleko ważniejsze do szczęścia człowieka jak materyalne, a nie ma życia moralnego bez swobody. Ale murzyni żądają wolności nie z powodu uczucia godności osobistej, uczucia tego oni nie znają; swoboda objawia im się tylko pod postacią próżniactwa. Dla tego nim nadainj im tę wolność, której wyobrażenie połączyli oni w swym umyśle z wyobrażeniem lenistwa, potrzeba ich nauczyć, aby ją uznali, aby pojęli "co w niej jest pięknego, wielkiego i moralnego.

Muszą oni wiedzieć co to jest rodzina, społeczeństwo, jakie obowiązki ono nakłada, jakie rozkosze można czerpać w pracy. Uczucie swobody jest uczuciem obowiązku. Potrzeba więc przedewszystkiem nauczyć ich pojęcia obowiązków. Na tę to drogę chcielibyśmy sprowadzić roz

prawy. Precz z teoryami i oświadczeniami niepraktycznemi na korzyść tej sprawy, przyj ętej dziś przez wszystkich, z rzadką jednomyślnością, jako ogólna zasada. Nie myślmy o natychmiastowej emancypacyi, któraby tylko była przyczyną klęsk i nieszczęść, której nigdy nie śmianoby próbować, a której projekt oddala tylko zastosowanie środków praktycznych, prowadzących bezwątpienia daleko wolniej, ale też daleko pewniej do celu. Pan de B r o g l i e wswoje'm sprawozdaniu sam przyznaje, że murzyni naszych kołonji nie są przygolowanemi do emancypacyi; że ludzi nie można przerobić jednym wyrazem, jednćm dotknięciem, że charaktery, obyczaje, skłonność, zwyczaje tylko z wielką pracą poprawić się mogą; że swoboda nie może robić cudów; że dla czarnych niewolników byłaby tylko przyczyną żebractwa i kradzieży. Jakże nie uznać tych faktów dowiedzionych? Dla czegóż nie zacząć od początku:? Dla czegóż nie natchnąć murzynów najprzód uczuciami moralnemi, przywiązaniem do rodziny, miłością porządku i pracy? Jeżeli tak kwestyę tę izba rozbierać będzie, wówczas potraiiją rozwiązać. Chodzi tu tylko o wypracowanie środków przechodnich, które dostatecznie rozebrane, zastosowane szczęśliwie, popierane ze stałością, osięgną podwójny cel, jaki sobie zakładać powinniśmy, to jest emaucypacyę z zachowaniem pracy.«

Z dnia 4. Maja.

N aj nowsze doniesienia z Rive de Gier niestety! znowu głoszą, że wszyscy robotnicy tamże prace swe porzucili. Zdaje się, że ich potajemnie podburzano. Na rozkaz ministeryuni Prezes policyi karnej, P. Brun de Villaret, koinmissarza policji w Rive de Gier pod względem zabrania broszury, mającej tytuł: Le Proletair et le Bourgeois do protokołu wziąć miał. Koinmissarz, Pan Dubost, oświadczy), że 10 egzemplarzy tego pisemka zabrał u szynkarza Paliard w Rive de Gier. Kto je rozdawał, nie wiadomo: autorem onego jest jakiś Jules Leroux (r. 1840). Jest OHO treści nader burzliwej. Oprócz tego odebrał magistrat w Rive de Gier list bezimienny z pogróżką, że skoro koalieya robotników podwyższonej płacy nie otrzyma, wielkie nieszczęście miasto spotka. Zląd już wynika, że spokojność tam bynajmniej jeszcze nic wróciła. Czynności processu przeciw uczestnikom w ostatnich rozruchach dowiodły także wielkiego wzburzenia umysłów; obrońcy wichrzycieli z taką się tłumaczyli zapalczywością, że Prezes Sądu ich kilkakrotnie do porządku wzywać musiał. Z Monachium, d. 28. Kwietnia.

Nadzwyczajne ważnie zrobił tu ogłoszony w tych dniach wyrok kryminalny, tak z powodu zbrodni samej, jak z powodu wysokiego socyalnego stanowiska osoby, na którą wyrok wzmiankowany zapadł. Żona pewnego wysokiego wojskowego, kazała siostrzenicę swoją gwałtownym sposobem wtrącić do klasztoru dobrych pasterzy, a to zęby zerwać związki mieszanego małżeństwa, w które wnijść miała z pewnym protestantem. Za zbrodnię tę wymierzono na nią karę pięcioletniego więzienia w domu poprawy, a N. Pan, do którego jej krewni wnieśli prośbę o ułaskawienie, miał dać w odpowiedzi, iż złagodzenie kary może nastąpić, nigdy zaś zupełne jej zniesienie. Szwajearya.

Z S t a u f e n , dnia 24. Kwietnia.

W pogranicznćui tu miejscu Brengarteu, padła osoba jedna ofiarą religijnego fanatyzmu. Dobrze się mający ojciec familii, 50 lat liczący, który w skutek wybujałych wyobrażeń religijnych już od dawnego czasu objawiał symptoma nivstycznego jakiegoś obłąkania, znaleziony był przed kilku dniami powieszony w mieszkaniu swojćm. Nosił on na okół ciała pas wyłożony żelaznemi gwoździami tak, iż końce całkiem prawie w skórze tkwiły. Na drzwiach napisał ostatnią swą wolę, która na tern się zasadzała, »by kazano za niego odczytać tysiąc mszy Św.« Wypadek ten smutne w okolicy naszej zrobił wrażenie, jest on bowiem dowodem zabobonów i mistyki, która w niższych przedewszystkiem klassach dużo się się zakoiżeniła, i już wiele familii o zgubę przyprawiła. Podobne błędy religijne rozszerzane bywają najbardziej przez missyonarzy z Elzacyi, ale i w kraju samym znajdują się osoby, które zabobon popierają. Włochy.

Z Rzymu, dnia 25. Kwietnia.

Pan Cousin, gdy przed 10 laty przybył do Niemiec, aby stan wychowania publicznego dokładniej poznać, twierdził, że we Fiancyi prawie 15 milionów ludzi całkiem bez nauki w naszem słowa znaczeniu się wychowuje. A w tej ogromnej liczbie nie byli jeszcze objęci mieszkańcy osad po innych częściach świala. - p\zącl francuzki na tern polu zarządów wiele odtąd uczynił i naprawił, ale daleki bardzo od celu. Ponieważ zaś obecnie nowe prawo o wychowaniu duchowieństwo krajowe w wielki ruch wprawiło, przybył tu biskup Orleański, aby warunki i uslawy Papieżowi dla do

885

kładniejszego ich poznania i zbadania przedłożyć. Innych celów głównych przebywanie tu u nas prałata francuzkiego nie ma. - Znany i w Niemczech północnych zaszczytnie X. Opat de Ram, rektor Magnificus uniwersytetu w L6wen, temi dniami tu spodziewany. Zamiar podróży jego tenże sam, który ma biskup orleański. Z Palermo, dn. 22. Kwietnia.

W Katalonii groźne rozruchy wybuchnąć miały, a w Messy nie choroba zaraźliwa wiele ofiar sprząta. Może że te nowiny nie są całkiem bezzasadne, ale w publiczności niezmiernie je przesadzają ku zatrwożeniu lękliwych i popieraniu zamysłów wichrzycieli. Są to niezbędne skutki braku wszelkiej jawności ze strony rządu; rząd nic nieogłasza, wszystko tai, a tak wolne każdemu zostawia pole do kłamstw i wymysłów. (Istna prawda !) Turcya.

Z K o n s t a n t y n o p o l a, d. 16 . Kwietnia.

W skulsk mocnych demonstracyi ministra rossyjskiego Tilowa, z powodu okropności jakich się Albańczykowie dopuszczają na Rajasach w Bulgaryi, porta wszystko czyni, by złemu temu raz tamę położyć. Wszyscy wiedzą o tern, iż Pan Titoff grozi napadem wojsk rossyjskich, gdyby porta nie była w sianie okrucieństw tych poskromić. W tym zbiegu okoliczności naturalną jest rzeczą, że porta wszystko uczyni, co tylko w jej jest mocy. Zkąd inąd zwrócono też uwagę jej na to, iż armia rossyjska stoi w pogotowiu, by wkroczyć do Księstw naddunajskich. Trudno obrachować zamieszania, jakie ztąd dla Europy wyniknąć mogą. Szczęściem wszakże, że porta, jak się zdaje odebrała z Rumelii pomyślniejsze wiadomości, kazała przynajmniej patryarchę zapewnić" że surowe nastąpią kary za popełnione okrucieństwa.

Zjednoczone Państwa La Plata.

Z Paryża, dnia 2. Maja.

Najnowsze wiadomości z Buenes-Ayres, z d.

6. Lutego, niepomyślne są dla dyktatora Rosas.

Powstanie rozpoczęte jeszcze w Grudniu, jak się zdaje coraz bardziej się wzmaga, znaczna nawet część wojska ma udział w niem. Wiele prowincyi wewnętrznych rzeczy pospolitej, zupełnie wypowiedziało posłuszeństwo. Hasło - · · do powstania dała prowineya Salla dnia 12. Grudnia z. r., milicya narodowa stolicy tejże prowincyi i oddział wojska pod dowództwem Pułkownika Pccchi, przyłączyły się natychmiast do rokoszu. Dnia 16. Grudnia wszystkie władze postauowione przez Rosasa udały się w u bez miłosierdzia zamordowane zostały. Powstańcy udali się następnie ku Sujuy, zkąd również wszystkie władze tameczne, jako i inne przybyłe z Salta uciekły, słysząc o zbliżaniu się powstańców. Kommeiidat placu przeciwnie Don Rufino Valle uważał za rzecz korzysluą, złączyć się z powstańcami wraz z garnizonem. Don Andreas Zenarruza mianowany josłał gubernatorem Sujuy, a Don Toribio Tedia gubernatorem Salty. Brygadier Rudesin do Alvorado, który długi czas jako wychodźca bawił w Boliwii, objął naczelne dowództwo nad zgromadzouem wojskiem. Wydano następnie manifest, w którym wyłożono przyczyny, dla czego prowincye te od konfederacyi odłączyć się chcą »dopóki ona stać będzie pod przewodnictwem tyrana z Byenos Ayres, i oświadczono, iż od lej chwili prowincye te odmawiają Rosasowi wszelkiego pełnomocnictwa, zastępowania ich w jakiejkolwiek bądź czynności u mocarstw zagranicznych.« W Styczniu wojska powstańców, które z razu tylko 500 ludzi liczyły, wynosiły już 2000 ludzi, i zajmowały dwie mocne pozycye na granicy prowincyi Tucuinan. Na drodze tam dotąd złączyło się z powstańcami 10 żołnierzy z dawnego korpusu nieszczęśliwego Generała Lavalle, którzy przynieśli wiadomość, że i prowincya Mendoya wypowiedziała zupełnie posłuszeństwo dyktatorowi Rosas. Spodziewano się także połączenia z powstańcami gubernatora Korduby Lopez. Rosas sam zdał się być nader niespokojnym z powodu wypadków tych, żyje zupełnie samotnie z córką swoją, i stara się ileinożności pokryć niespokojność swoją.

Rozmaite wiadomości.

-III 1lI SA LIDZIE.« (Obraz 2 zjcia przez Wincentego Pola.) {DalszY eiągj - - Najrzewnicjszy byi koniec tej fanlnzyi, bo się w nim ozwala lutnia lej ojczystej muzy, która pokochała te rozległe równiny między Odrą a Dnieprem, i rada przebywa na pobojowiskach i ruinach, - która pokochała te zaciszne długie sioła pomiędzy sadami, te obszerne łany kłosami płynące, i proste serce tego łudu od roli. Fanlazya ta, rozpoczęta głosami rozpaczy, a zakończona cichą niby modlitwą wiejskiego ludu, wprawiła w rozkoszny jakiś ruch wszystkie umysły przytomnych; zażądano plesni, i Klara zasiadła do fortepianu» przegrała naprzód kilka smętnych dumek podolskich, a po nich ozwał się śpiew. «A cóż za piękna pieśń!« zawołali wszyscy razem, kiedy ją skończyła. Nasz trefniś chwalił muzykę i głęboki jej charakter w oddaniu tej pieśni. "Czyja to piosnka?« zapytała Pani Krakowska.

«N ie wiem,« rzekła Klara, »pieśni takie stają się teraz coraz częstsze, idą z rąk do rąk, z domu do domu. Nie wiedzieć, kto je pisze, czy splewa. Ja myślę sobie nieraz, że je nikt nie pisze, jak nikt nie sieje kwiatów na łące, a przecież kwitną i pachną szeroko. Pieśń zdaje mi się, że się może obejść bez autora, i sądzę nawet, że albo ona autorowi, albo autor jej zawadza na świecie. Dla mnie przynajmniej mają takie pieśni najwięcej powabu, o których nic wi<;cej nie umiem powiedzieć, nad to, że mi się podobały bardzo « «Słusznie,« rzekł wójt - »ja trzymam z panią.« »A co najlepsza, Panie wójcie,« mówiła dalej swawolnie Klara, »że nam obojgu przy takich gustach i hisloryi literatury nie potrzeba, a i to nie mała korzyść, że się nic lichpgo, uic podrobionego, niezakradnie do takiej literatury śpiewanej Jakże Panie wujcie, sądzę, że dosyć wygodnie pojmuję tę rzecz?« »Wyborna Paui jesteś, wyborna!« rzekł wójt, całując jej rękę. »Otóż jeszcze raz o tę gwiazdkę prosimy, ntoja śliczna gwiazdko!« »Kiedy na samej poezyi taka tajemnica leży,« mówił nasz trefniś, »niechajże wolno przynajmniej będzie wiedzieć, kto tę tak piękną skomponował muzykę?« »Ja dobrałam ją, rzekła Klara obojętnie.

»Jakto? czyś ją Pani skomponowała, czyś ją Pani dobrała tylko?« »Może to jest w istocie jedno, co Pan tutaj tak bardzo rozróżniasz. Ale prawdziwie, ja nie umiem i na to odpowiedzieć pytanie. Pau uśmiechasz się? Proszę mi wierzyć, ja mówię serio, iż sama nie wiem o lem, czym skomponowała tę muzykę, czym ją tylko dobrała, jak nie wiem, czyja jest pieśń. U siadłam do fortepianu, poczęłam śpiewać, prześpiewałam ją raz i drugi, i zdaje mi się, żem tę pieśń i tę muzykę już dawniej gdzieś słyszała, lubo w istocie znam ją od tygodnia dopiero.« »Muzyka ta jest głębszą od pieśni. Wszakże mi to Pani sama przyznasz?« Klara rozśmiała się w głos, wstała od fortepianu, dygnęła mu bardzo nisko, siadła potem, wstała znowu, poskoczyła ku nirinu, podała mu rękę i ścisnęła rękę jego po męsku. pomIeszany. »Chcąc ująć samej pieśni, zrobiłeś Pan autorowi mimowolny komplement, który do mnie miał trafić. Bo nie da się nic więcej na pochwalę poezyi powiedzieć, jak to, że przeszła w śpiew, w lud, ze do niej dobrą muzykę dobrano. Za komplement spłaciłam Pana drobną monetą i dygnęłam mu grzecznie; za prawdę, choć mimowolną, ścisnęłam mu rękę z przy jaźuią. Jakże, czyś Pan koutent z tego tłumaczenia?» »0, Pani jesteś figurą, którąby G6the byl wybornie umieścił w najpiękniejszym swoim romansie!« zawołał trefniś. Słowa te uraziły jak się zdało Klarę, i rzekła dosyć szorstko: »Bo też G6the był człowiekiem do rozdawania ról, ale po nim nie łatwo być takim antreprenerem! Pozwól Pan, że w mojej własnej pozostanę roli, i nie w roman· ie pisanym, ale tu międ/.y nami w życiu, a jak na teraz, przy tym fortepianie.« »Co tam znowu asaństwo na jakieś mądre popadliście rzeczy? Prosimy jeszcze o gwiazdę, prześliczna gwiazdko nasza !« ]l N/e, Panie wójcie, o gwiazdce śpiewać już nje mogę! Kiedy mi ktoś coś już roztrząśnie i rozbierze, to już nie jest dla mnie, a czego nie mam, tego i dać nie mogę. Gdybym wiedziała, że o tych kwiatach, co tu przed nami stoją, piszą gdzieś w mądrych książkach za numerem, tobym wszystkie kwiaty za powrotem do domu wyrzucić kazała z ogrodu, jak tę pieśń wyrzuciłam z serra i z myśli. Aleja wam, Panie wójcie, pieśń zaśpiewam o nie złych ludziach, którzy tak świecą na ziemi, jak gwiazdki na niebie, chociaż ich nie można dojrzeć z tak daleka, i szukać ich dopiero potrzeba po zacisznych kącikach:

Chociaż to życie idzie po grudzie, JIaK mi Uóg miły, nie źli są ludzie! Ten temu susi, ten temu brat; JI już dobremu to każdy rad! AVnle ja: wolę, żyć w inalcm kole, (.dzic wszystko własne, choć niby ciasne, Ten temu swat, ten temu brat, A każdy kącik, to «aly świat.

Co w świecie z-zięblo, co ordzewieje, Tani się odśnieża, tam się rozgrzeje: Bo ten mi swat, a ów mi brat, Zycie jak młodość, serce jak kwiat! A gdy znów człowiek siły nabierze, I w świat się rzuca: to w dobrej wierze, Każdy mu swat, każdy mu brat, I wszyslek Uoży jest jego świat...« »Zdrowienie złych łudzi!« zawołał wójt i kazał podać wina. Klara powstała od fortepianu, a ktoś inny uderzył po niej swobodniejw klawisze, i raźny ozwał się mazur. Równie naturalne przejście, jak było od »nie złych l u dz i« do toastu, było od toastu do mazura. Widząc, że się na lancy zanosi, wynieśliśmy się w kilku na przechadzkę i lulki do łasku. W lasku była urocza cisza, niemo i poważnie wznosiły się czarne jodły, kręta ścieszka wiodła nas do palącego się źródła, którego jasny, blady płomień migał już z dala pomiędzy gęstwiną! obok nas upływał z cichym szmerem mały strumyk, po nad nami przepływały gwiazdy, czasem tylko dolatywał nas zdała przerywany odgłos hucznego mazura, dziwnie kontrastując z tą poważną spokojnością natury. »We dnie,« rzekł Pan Jan, »nie ma dla mnie ani ten las tyle powabu, ani to palące się źród ł o, ale nocą, kiedy tak cicho jak dziś, ma to ustronie dziwny jakiś urok i ten święty ogień, co się z łona ziemi dobywa, ma dla mnie tak coś zajmującego, i tyle mi pięknych nasuwa myśli, iż byłbym w stanie tu przesiedzieć noc całą przy tym ogniu! »Moja ty westalko, czy nie masz cygara?« ozwał się Pan Brunon. »Mam, ale żałnję, żem się lu nie sam wybrał, i na dobrą sprawę, nie dałbym nawet cygara zapalić przy tym ogniu.« »A to dla czego?« zapytał Pan Bruno, »jabym przy niein, kiedy takie święte, nawet ląt zapalił! « »W istocie,« rzekł Pan Tytus, »uważałem to nie raz, na osobach różnego wieku i różnego usposobienia, że widok tego ognia, co się tajemniczo z pod ziemi wydobywa, obudzą we wszystkich pewne przerażenie i jakąś cześć niepojętą. W pogańskich czasach czczono zapewue przy tern źródle jakieś bóstwo świętego ognia.« { Dal. c. nast. )

OBWIESZCZENIE.

Wieś Zabiczy n w powiecie Wagrowieckim położona, do majętności R e d g o s k i ej należą? ca, będzie przez publiczną łicytacyą wydzierżawioną najwięcej dającemu na trzy po sobie idące lata od St. Jana I. b. do tegoż czasu w r. 1847., w terminie dnia 4. Czerwca T. b. o godzinie 4tej z południa w domu Towarzystwa kredytowego. Każdy licytant na zabezpieczenie podanej summy dzierżawnej złożyć winien 500 Talarów kaucyi i w razie potizeby udowodnić, iż warunkom dzierżawnym zadosyć uczynić może, które na żądanie Registratura nasza do przejrzenia przedłoży. Poznań, clnia 30. Kwietnia 1844.

Dyrekcya Prowincyalna Ziemstwa.

W składzie tutejszego Król. Urzędu celnego przedawać będę w dniu 14. Maja o godzinie 10. zrana w drodze publicznej licytacyi za gotową zaraz zapłatę w Pruskiej monecie na rachunek handlu Amsterdamskiego 8. skrzyń tabaki hollenderki, N essing zwanej, w rolach prasowanych,

Anschiitz, Kapitan i Król. Aukcyonator.

Sprzedaż koni.

Dnia 5. Lipca r. b. przed południem ogodzinie9te'j, jako na dniu wystawy zwierząt w Poznaniu, sprzedawane będą tamże kilka wybrakowane ogiery i niektóre 3 A rocznie klacze tutejszego chowu, jakoteź niektóre młode konie pochodzące z klacz rolniczych, za gotową zaraz zapłatę w Pruskiej monecie najwięcej dającemu. IMiźsze warunki jakoteź i konie same mogą być przejrzane dniem wprzód w miejscu ich stanowiska w Poznaniu. Sieraków, dnia 10. Maja 1844.

Król. Pruski stadniua Poznańska.

"W Ptaszkowie pod Grodziskiem jest 250 tucznych skopów do sprzedania. (DU skopów jest do sprzedania z wolnej ręki w Krucho wie pod Trzemesznem. Młodzieniec chcący poświęcić się zawodowi aptekarskiemu i posiadający potrzebne doń nauki szkolne, może u mnie na Sw. J a n lub najdalej na Św. Mi{>hałr. b. zualeść jako uczeń pomieszczenie. Zyczeniem jest jednak, ażeby przynajmniej cokolwiek umiał po polsku. Mający ochotę niechaj się do mnie względem bliższej umowy zgłoszą. Grodzisk, dnia 9. Maja 1814.

Aptekarz H. Mannigel.

Extrait de Circassie Dimensona i Spółki w Paryżu. Nader skuteczny, wielostronnie doświadczony środek do wywabienia z ciała ludzkiego plam, który po krotkie'm już użyciu, nadaje na długi czas płci przezroczystość, świeżość, połysk i delikatność. Środka tego nabyć można w wielkich, białych flakonikach z opisem używania go za 15 s g I. uJ. J. H e A i e . ula budujących, inalarsROw i stolarzowi - "<%&$ Nasze składy towarów farbowych pod Nr. 19. ulicy Wronieckiej i pod Nr 1. ulicy Wo d nej są teraz w najdobrarisze artykuły zaopatrzone i polecamy je jako zupełnie życzeniom odpowiadające z zapewnieniem najnmiarkowańszych cen i w najceluiejszych gatunkach, szczególniej chemicznie czysty niedokwas ołowiu, najlepszy jasny i ciemny klej Magdeburski, równie jak wszelkie inne artykuły po najumiarkowańszych lecz stałych cenach. JI. Pahscher i MŁomp.

Kf Zamówienia skąd inąd będą rzetelnie 1 nlezwloL'zirie uskuteczniane.

W poniedziałek dnia 13. Maja: D r u g i abonamentowy koncert ogrod o w y w Szelagu. - Początek o godzinie 1.(, Piękny dobór strojów Damskich, zwłaszcza czepek, kołnierzyków, fraucuzkich haftów, najprzedniejszych rękawiczek, kwiatów i t. d., które co tylko z Lipska sprowadziłam, polecam Szanownej Publiczności w najpomierniejszych cenach. Ch. -Baumann, w rynku Nr. 94. na pierwszem piętrze. JPa,bryka deków, der czyli pokryciOW i płótna podpisanego poleca przy nadchodzącej strzyźce wełny wielki wybór ciężkich szerokich d r e l i c h ó w i p ł ó - c i e fi, które z powodu korzystnego nabycia przędzy w znacznie tańszych cenach niż każdy inny, spuścić jest w stanie. S. Kantorowicz w Poznaniu, przy Wrocławskiej ulicy narożniku rynkowym. Ku zapobieżeniu omyłkom donoszę szanownym osobom, zaszczycającym mnie pobieraniem odemnie towarów, iż byiy mój K o m missent M a g fi U s A s c h nie jest już zatrudnionym w moim handlu. JT. JLb Meyer, utrzymujący magazyn mód dla mężczyzn Nr. 73. w rynku.

Kurs gieldy Berlińskiej.

Dnia 9. Maja 1844.

Sto- N a pr. kurant pa papie-1 gotoprC. rami. wizną

Obligi dlucu skarbowego Prusko - aug. obligi z r. 1830.

Obligi premiów handlu morsko l Obligi Marchii Elekt, i Ko w ćj

Gdańska w T.

Listy zastawne Pruss. Zachód.

» »W X Poznańsko » » dito » »Pruss. Wschód.

» »Pomorskie.

March. Elek.iN.

» » Szląskie. . . .

Inne monety zlotc po 5 tal. .

A li e j e D ro gi żel. BerI. - Poczdamskiej Obligi upierw. Berl.-Poczdams.

Drogi zel. Magd. -Lipskiej Obligi upierw. Magd. - Lipskie Drogi zel. Bei'I.-Auhaltskiej Obligi upierw. BerI. -Anhaltskie Drogi żel. Dyssel. Elberfeld.

Obligi upierw-. Dyssel. - Elberf.

Obligi upierw. Beński« .... » od rządu garantowanc.

Drogi żel. Berlinsko-Frankfort.

Obligi upierw. Bei-l.-Frankfort.

Drogi żel. Górno-Szlu.ski<'j. · dito Lit. li. . » - Berl-Szcz. LU A. i B, « Magdeli. - Kalbpi'st.

D r. żel. W rocl. - Szwidn - Froiti.

Obligi iipiurw. "Wroc. !{4*\-K>.

.

lOIJtt *? .

ft 4 Si II{ rl

NQj 1001 MOf 48 104? 99J

JOli 1011 1004 13Ą II{ 3 4 o 4 5 4 IJ 5 4 4 94 99 98f 152 1041 134,} 4 4

103+ 1001 1004 991 1021 lOOf lOOf 100

13 T ' , lU; 4 'lik 1941 103* 1591 1031 98 128

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.05.13 Nr111 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry