Wielkie«*»
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.05.17 Nr114
Czas czytania: ok. 21 min.)KI ę Ul i w lU PO Z N ANS
Nakładem Drakami Nadwornej W Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wannotzaki.
as a.
W Piątek dnia 17. Maja,
1844.
Wiadomości krajowe.
Z Berlina, dn. 14. Maja.
W gazetach niektórych doniesiono, ze JW.
pierwszy minister domu królewsk. Xżę W i t tgenstein 2 dotychczasowego zakresu działania wystąpi. Wiadomość ta zdaje się wszelako być bezzasadną, - Dużo tu teraz o tera rozprawiają, że nakładcy obrazu Dr. Nauwerka zabroniono wyjście tego wizerunku na tak nazwaneJ czarnej tablicy w przysiąku Uniwersytetu tutejszego ogłosić. - Z pewnością donieść możem, że N. Król opróżniony przez śmierć Thorwałdsena order zasługi obecnemu tu poecie OehlenscMager nadać raczył. Ten wiec order zasługi pozostał w Danii. - Tutejsi artyści w przyszły poniedziałek na cześć starego dyrektora S cI» a do w obchodzącego w dniu tym swoje 81- urodziny, w salach gmachu KrolIskiego świetny dadzą obiad.
Wiadomości zagraniczne.
Francya.
z p aryż a, dnia 6. Maja. N a dzisiejszem posiedzeniu I z b y P ar ów rozbierano poprawkę Barona S egu i er, pierwszego Prezesa Królewskiego Sądu paryskiego, przezco się tenże do przeciwników uniwersytetu przyłączył. Wnosi on, aby ku dozrcraniu wolnych lub prywatnych zakładów naukowychwychowaniu wydziałowemu poświęconych obok Królewskiej rady naukowej (władzy uniwersyteckieJ) postanowić inną jeszcze radę osobną składającą się z pierwszego Prezesa sądu kassacyjuego, pierwszego Prezesa Izby rachunkowej, pierwszego Prezesa Królewskiego sądu paryskiego, Arcybiskupa paryskiego, dwóch przez Króla mianowanych członków instytutu, dwóch również przez Króla mianowanych zwierzchników szkół wolnych i jednego Sekretarza generalnego. Hr. Montalembert i Beugnon, tudzież Markiz B a r t h e l e m y popierali ten wniosek. Ostatni mianowicie mówił obszernie za nowym tym planem, przytaczając za główny dowód to, fe uniwersytet pozbawi się. nieprzyjemnej tej konieczności rozstrzygania w sprawach wolnych zakładów naukowych, których najwieksze'm jest współzawodnikiem. P. Villemain zbijał tę poprawkę, którą za nowe prawo uważa. Dowodził, że poprawka ta zmienia zasady rękojmi, jakich od wolnych zakładów naukowych wymagać należy, że prawo takowe poddałoby zakłady te kontrolli władzy, której członkowie byliby całkiem od rządu niezależni, a to właśnie nawet członkowie znaczniejsi, którzyby przez stanowisko swoje największy wpływ wywierali, tylko zaś członkowie podrzędni należeliby od wyboru Króla. Tym sposobem stałaby się ta władza całkiem niezależną i podkopywałaby odpowiedzialność miuiiłe ryalną. Także i Hr. P e l e t de la Lo zaród najgorszego zamieszania w wychowaniu publicznćm, przez sprzeczność dwóch władz różnych. Hr. M o u t a l i vet był także przeciwny tej poprawce. Skutkiem tego było ze poprawkę tę prawie jednomyślnie odrzucono, a w dalszym toku obrady zgodzono się na to, aby art. 4 dozwalający każdemu Francuzowi mającemu lat 30 szkolę założyć, pod warunkami, jakie wniosek do prawa pod względem kwalifikacyi przepisuje, do których także należy, aby do żadnej kougregacyi duchownej nie należał, raz jeszcze Kommissyi do zbadania podać, wraz z poprawką Hrabiego B e u g n o t , który się domaga, aby prawo to służyło także cudzoziemcom mającym pozwolenie pobytu we Francyi. Książę Broglie oświadczył się przeciw ostatniej tej propozycyi, uważając to za zbyt wielki przywilej dla cudzoziemców, ale P. Vi lie m ai u był tego zdania, że rząd upoważnić można, aby w razie, gdyby mu się stosowną być zdawało, udzielić także mógł cudzoziemcom prawa nauczania. Z dnia 7. Maja.
Biskup Chaloński kazał niedawno temu w nowo-katolickim jakimś dzienniku umieścić nader dobitny artykuł tyczący się sprawy wolnego nauczania. Ruch w duchowieństwie wzmaga się jeszcze coraz bardziej. Dzienni- Quotidien ne ogłasza pismo, które podobno jałmużnicy trzech zakładów naukowych podali do Arcybiskupa Paryskiego. Zawiera ono ostre uwagi nad moraluem i religijnem usposobieniem uczniów. Ręcz tak jest wystawiona, jak gdyby duchowny ten memoryał w tych dniach do Arcybiskupa się dostał. Wszakże jałmużnik z kolegium Ś. Ludwika publicznie oświadcza, że teraźniejsi jałmużnicy kolegiów królewskich nic przeciw Uniwersytetowi nie pisali, nawet o lem nie myśleli, uiezawodną, że list w dzieniiiku tym wydany pochodzi z czasu przed rewolucyą lipcową. Arcybiskup Paryski, Pan Quelen, zrobił był zapytanie w r.
1830. do jałmużników kolegiów Paryskich; odpowiedzią ich było zażalenie przeciw niereligijnemu duchowi po kolegiach. Owoż Quotidienne zebrała ułamki z tego dokumentu i podała je za roś nowego. - - Na posiedzeniu dzisiejsze'm Izby Parów żalił się nasamprzód Markiz Boissy na niedokładność M o n i t o r a w podawaniu obrad Izby. Xiążę Broglie odczytał następnie nowo- ułożony artykuł 3. , treści następującej: «Nauka religii pod względem dogmatów i history! religii w publicznych i prywatnych zakładach wychowańcom dawana będzie oddzielnie podług różności wyznań. Nauka ta w katolickich zakładach udzielaną być ma przez księdza katolickiego do tego upoważnionego, zaś uczniom innych wyznań przez umocowanych do tego ministrów (pastorów).« Artykuł ten przyjęto. Izba przystępuje do art. IV. projektu rządowego, dyskussye nad którym wczoraj się już rozpoczęły. Xiążę Broglie rozwija przez komissyę zaprowadzone poprawki. Poprawka Hrabi B e u g n o t dotycząca pełnomocnictwa mającego być udzielone'in cudzoziemcom do stawania na czele zakładów naukowych, wywołała nader żwawe dyskussye. Posiedzenie trwa dalej. Anglia.
Z Londynu, dnia 7. Maja.
N a posiedzeniu dzisiejszćtn Izby N i s z ej od - wołanie Lorda Ellenborough z Indyi było znowu głównym przedmiotem rozpraw. Znany radykalny członek P. Hume wuiósł o przedłożenie dotyczących się odwołania tego papierów, osobliwie korrespondencyi między rządem i dyrektorami, kiedy wnosząc z ostatniej mowy Xi<;cia Wellingtona w Izbie Wyższej, jawna panuje niezgoda -między ministrami i dworem Dyrektorów, której załatwienie Izbie poruczone'in być powinno. Chce koniecznie poznać przyczyny tej różności zdań, ile że dwór Dyrektorów składający się z mężów podzielających zdania polityczne ministrów, podobnego kroku tylko kouiecznością naglony chwycić się mógł. Sir R o b e r t P e e l oparł się wnioskowi temu z energią. Każda dyskussyja o tym przedmiocie, któraby niezbędnie charakteru i czynów Lorda Ellenborough dotykać musiała, pod nieobecność Lorda jest niestosowną, a to nie tylko ze względu na sprawiedliwość ku niemu, lecz też ze względu na całość państwa Indyjskiego. Rząd ma powody być zadowolonym z administracyi Lorda Ellenborough; ale Dyrektorowie go odwołali. Mimo to on (Sir Rob. Peel) zważywszy na wielką odpowiedzialność, jaką dyrektorowie przez postanowienie swoje się obarczyli, oraz zważywszy ua konieczność zgody między obydwoma władzami rządowćmi Indyi, przy wyborze nowego Generalnego Gubernatora wszelkie dawniejsze spory w zapomnienie puścił. On sam osobiście Prezesa i Wiceprezesa Dyrektoryum odwiedził i im oświadczył, że zapomniawszy o wszystkie m obierze Generalnego Gubernatora zupełnie podług ich gustu. Porozumiano się w wyborze Sir Henry Hardinge, który zapewne li tylko uczuciami patryotyzmu powodowany urząd ten przyjmie. Dla tego też on (Sir Robert) bliższych przyczyn odwołania spondencyi ogłaszać nie może, kiedy by takim sposobem postanowienia nowego Wielkorządzcy skrempowano, gdyby się owe korrespondencye zaraz po jego przybyciu w Indyjach rozgłosiły. Po długich rozprawach przystąpiono nareszcie do głosowania nad wnioskiem Pana Hume i o d r z u c o n o go większością 197 głosów przeciw 2 1 .
Wielki process irlandski nowej doznał zwłoki i zdaje się być prawie niezawodną, ze wyrok względem wniosku obżałowauych na 0becnćm, juz z dniem jutrzejszem konczącemsię posiedzeniu Sądu nie zapadnie. Generał Prokurator albowiem w duo 4. m. b. w bardzo treściwej mowie tyle nowych przytoczył dowodów, ze obrońca jednego z obżałowanych o pozwoleuie podania repliki wuiósl. - Sąd aż do dnia onegdajszego jeszcze się w tej mierze nie oświadczył. Tymczasem O' C o n n e 11 trwa w swoich spokojnych w ich rżeniach i zdaje się, że pomimo wszelkich zabiegów rządu sprawa Repealu nie żle słoi. Hiszpania.
Z Paryża, dnia 7. Maja.
Depesza telegraficzna z Hiszpanii.
Madryt, d. 4. Maja - Wczorajszym dekretem mianowani zostali: Generał Narvaez prezydentem rady i ministrem wojny; Hrabia Villuma ministrem spraw zewnętrznych; Mon ministrem skarbu; Pidal ministrem spraw wewnętrznych; Maj ans ministrem sprawiedliwości; General Armero ministrem marynarki. Niemcy.
Z Karlsruhe, dnia 7. Maja.
Na dzisiejsziśm 64 posiedzeniu Izby deputowanych zdai Po. -jeł I t z s t e i t i sprawę z wniosku Posła Mathy domagającego się, aby wolność druku była przywrócona. Sprawozdawca zgadza się w ogóle z wnioskiem i w imieniu Kommissyi następujące czyni propozycye: «Izba ma podać adres do J. K. M. Wielkiego Księcia, odwołujący się do uchwał sejmowych z r. 1833., 1835. , 1837. , 1839. i 1842., z tą najpokorniejszą prośbą: 1) aby u wysokiego zgromadzenia związkowego starał się wyrobić, iżby postanowienia, wart. 18. aktu związkowego obiecane, względem wolności druku w Niemczech wykonane były, a art. 17. ustawy Badeńskiej stał się nareszcie rzeczywistością; 2) aby teraźniejszemu sejmowi przełożyć kazał wniosek do prawa, mający przywrócić prawo z d. 28. Grudnia r. 1831. tyczące się druku, z modyfikacyami do czasu zastósowanemi i może przez prawa związkęwe podauemi, do których jednakcenzura i tajemne czynności w sprawie druku na żaden sposób należeć nie mogą; 3) aby tymczasowo doniesienia o sprawach krajowych od wszelkiej cenzury uwolnić, a rekursa przeciw wzbronieniu druku sądowi do rozstrzygnienia według praw istniejących przekazać, T u r c y a.
Podług naj nowszych listów Z nad granicy tureckiej z d. 3 O . Kwietnia, bandy łotrowskich Arnauczyków zagony swoje po całej Balgaryi aż do granicy serbskiej zapuszczają, niszcząc wszystko mieczem i ogniem. Dokładniejsze doniesienia później podamy. Z Konstantynopola, d. 24. Kwietnia.
Z Syryi donoszą, że prawie cała gmina greckich nieuniackich Chrześciau - przeszła 1 O O rodzin - na raz do kościoła ewanielickiego przeszła, co jawnym dowodem gorliwości i czynności północno-amerykańskich missyonarzy w nawracaniu innowierców. - Z Belgradu donoszą, że rząd serbski przedwstępne kroki w celu ściślejszego połączenia trzech księstw uaddunajskich w J a s a c h i Buchareście poczynić zamyśla - nowina ta wielkie tu sprawiła nieukoutentowanie. - Między tutejszymi Frankami przypadek, że świeżo tu przybyła rodzina pruska N e. . . . r, składająca się z ojca, matki i córki, do Islamu przejść chce, szczególne sprawiła wrażenie. Córka kochała się już w Berlinie w jednym młodym oficerze tureckim, Mehmed Effendi, który w stolicy owej dla kształcenia się w sztuce wojskowej przebywał ; gdy go więc razem z inne mi kollegami odwołauo, namiętna Prusaczka za nim się puściła i zapewne teraz słabych rodziców swoich namawia, aby się razem z nią religii chrześciańskiej odprzysięgli. Zdaje się wszelako, ze Paule Coq (poseł pruski) szkandal takowy odwrócić usiłuje; przynajmniej układa się w tej mierze z Rifat Baszą, chociaż dotychczas podobno napróżno.
Z P a ryż a , dnia 7. Maja.
Sprawy ludów Libanu ciągle tu zaprzątają uwagę i slusznem podobno jest mniemanie, że F r a n c y a narodowy i polityczny ma interes, wiążący się do zmiany stosunków w tych górzystych krajach. Francya, jak wiadomo, przypisuje sobie rodzaj patronatu nad Chrześcianami na wschodzie w ogóle, a w szczególności nad Maronitami, ztąd to w Paryżu łatwem było podejrzenie, że w ucisku i prześladowaniu, jakie Maronici od czasu przywrócenia w Syryi tureckiego panowania ponoszą, angielska ku Fraucyi zazdrość ważną gra rolę. Stosownie do francuzkich raportów z Bajrutu, był to an Baszę namówił, aby Maronitów zbrojnie zebranych pod Ain - N nrmie przemocą skłonił do posłuszeństwa rozkazowi oddającemu rząd ludów Libanu włącznie w ręce Druzów. Essad Basza, tak brzmią owe raporla, z razu zamierzał łagodnością i namową dojść" do celu, ale angielski konsul powołując się niby na jednozgodną wolę mocarstw europejskich, tak go podburzył, iż postanowił z całą osadą z Bajrtitu i ośmiu działami wyjść na Maronitów. Przekonawszy się Essad Basza, że Maronici nie dadzą się uslraszyć, i że w rozpaczy walczyć na śmierć wolą, niż rozkaz wykonać, wrócił jak wiadomo do Bajrutu, dokąd przyzwał posłów Maronitów, aby z niemi wejść w układy. Tu połączył Pułkownik Bose swoje usiłowania ze staraniem Essada Baszy, aby wysłańców maronickich najsroższemi groźbami cło uległości przywieść. » Pan B o se , niówi list, z którego mniejszy wyciąg, nie wzdrygał się nawet publicznie oświadczyć, że Anglia zmusi Maronitów do uległości, a on, co do swej osoby, wszelkich użyje środków, aby zniszczyć ten naród katolicki,« Konsulowie Austryi, Pruss i Francyi, z początku niemi świadkowie wszystkich tych zajść, udali się wreszcie razem do Essada Baszy i jomu największe zalecali umiarkowanie. Na późniejszej wszystkich konsulów konferencyi, w której jednakże Pan Bose udziału mieć nie chciał, uradzono wyprawić posłańca do Konstantynopola, dywan o położeniu rzeczy zawiadomić i przełożyć um życzenia i prośby Maronitów. Od rozstrzygnienia porty będzie więc dalszy obrót rzeczy zależał. Lisi, z którego wiadomości te czerpa - lny, przytacza następne zdarzenie charakteryzujące obecny stan rzeczy. Essad Basza przyzwał do siebie Kajmakana i kilku innych wodzów druzyjskich, aby im przełożyć rekłamacye Maronitów. Naczelnicy ci niewiedzieli co na to odpowiedzieć, i Kajmakan wyznał, że mu dosyć trudno rządzić Druzami, cóźby było, gdyby jeszcze miał pod sobą Maronitów. »Jeżeli szczerze lnvsusz o uspokojeniu kraju« dodał Kajmakan - to przywołaj nazad Einira Beszira, który sam jeden zdoła wrócić pokój między nami a Maronitami.« Wszyscy na lem zebraniu przytomni Druzowie w tymże sensie mówili. - «Kiedy więc jesteś niezdatnym na Kajmakana, odrzekł Essad Basza, to przywołam mazad Emir Beszira.« Kajmakan oświadczył się zgodnym, mówiąc, ie będzie się roiai za szczęśliwego, kiedy złoży swą godność. Wszystko to, zaręcza frauouzki autor niniej
szego pisma, bardzie'j jeszcze gniew angielskiego konsula podnieciło, który natychmiast oświadczył, iż Anglia opanuje Syryą, gdyby porla kiedykolwiek pomyślała o przywróceniu Emira Beszira.
Anglicy znów niezmiernie się urazili, że francuzki konsul w Tunis mieszał się w rzecz tylko angielskie inłeresa obchodzącą. Mówimy tu o wyroku śmierci na Maltańczyka wydanym przez Sąd łunetański za zgodą konsula angielskiego, przeciw wykonaniu którego przecież francuzki konsul w interesie wszystkich Europejczyków protestować sądził swoim obowiązkiem, że Sąd tunetański nie jest kompetentnym do potępienia poddanego chrześciańskiego państwa. Nie możemy rozstrzygać, czy wystąpienie konsula francuzkiego w tym razie popiera zwyczaj lub zawarte umowy, wydaje nam się atoli, że Anglia nie byłaby przyznała kompentencyi trybunałowi tunetańskiemu, gdyby taż nie leżała w naturze przypadku o który chodzi.
Rozmaite wiadomości.
Kochany Autorze artykułu «Miłość własna i poświęcenie« w Tygodniku literackim - ! - Mam mocne przekonanie, że wiara bez uczynku uicze'm jest - . "Wyrzekł już tę prawdę Chrystus. · - Ludzi którzy wiary nie okazują w uczynkach nawracać a gdy to niepoinoże wykazać we właściwein świetle jest powinnością. Zabrałeś się do tego mniej dzielnie, - ja starałem się błędy twego nawracania i wykazywania prawdy wskazać, - pomnij jednak żem od przekonania" że wiara bez uczynków uiczem jest nieodstąpit - i że pozostaję i pozostałem Twym przyjacielem a nie narzędziem, przeciw Tobie, przez innych obróconem. - S. Zawadzki z Berlina.
(Nadesłano.) Dnia 25. Kwietnia wystąpił z grona nauczycieli gimnazyum trzemeszeńskiego dotychczasowy dyrektor Meissner, mąż, który się przez lat 44 gorliwie oddawał publicznemu wychowaniu młodzieży, od r. 1800. do 1808. w Rydzynie i Łęczycy, a od 25. Kwietnia 1808. przez łat 30. w Trzemesznie jako dyrektor. Szkoła trzemeszeńska w czasach powszechnej niespokojności całkiem nieomal z uczniów ogołocona pod jego Styrem do dawniejszego znaczenia wracać poczęła; za jego staraniem utworzono wkrótce dwie klasy a cokolwiek później i trzecią i zwała się odtąd szkołą wydziałową; na zyuui i w skutek tego przydano w Maju lercyą; w Październiku roku 1836. przybyła secunda, a trzy lata później,] w Października 1839. otworzono nareszcie primę i postanowiono ją tyra sposobem na równej skali z innemi wyższemi naukoweini instytutami państwa naszego. Zapał nauczycielski i wielorakie zasługi, które dyrektor Meissner względem szkoły trzemeszeńskićj położył, zapewniają mu wdzięczność całej publiczności, której sprawa wychowania młodzieży sprawą jest świętą. Uroczystość pożegnania dyrektora Meissnera zaczęli uczniowie tutejszego gimnazyum, którzy się w wigilią dnia 25. Kwietnia wieczorem przy odgłosie muzyki do mieszkania jego udali i w dowód swej wdzięczności 1 przywiązauia srebrny wręczyli mu puchar. N azajutrz udali się radzca Bretlner, obadwaj dyrektorowie, nauczyciele, uczniowie i i wszystka publiczność, która obecnością swoją obchód ten uroczysty zaszczyciła, do kościoła, gdzie X. Lic. Kaliski odprawił mszą św. śpiewauą. Po skończonem nabożeństwie zeszli się wszyscy na salę popisową. Tu po krótkim śpiewie w towarzystwie orkiestry miał najprzód mowę radzca B r e t t n er, który dotychczasowego dyrektora Meissnera w imieniu rady szkolnej w Pozuaniu pożegnał i pismo wielostronne jego zasługi i gorliwość w urzędowaniu wyrażające doręczył, a nowego dyr. Dziadka, byłego professorn gimnazyum w Chojnicach, uczniom i nauczycielom polecił. Potem mówił X. Lic. Kaliski w języku polskim o potrzebie oświaty jako jedynej podstawy bytu narodowego, a w końcu o gorliwości i zamiłowaniu, z jakiem się odchodzący dyrektor przez długi szereg lat tej najważniejszej sprawie oddawał, i wynurzył nadzieje, jakie sobie po nowym przewodniku nauczyciele i publiczność tuszy. N astępnie pożegnał dyr. Meissner uczniów w języku polskim a nauczycieli w niemieckim, po czem oddali mu uczniowie wiersz pożeguawczy, i również dyr. Dziadkowi wiersz witający, które przy towarzystwie orkiestry odśpiewano.
Przed obiadem, który po uroczystości szkolnej kolo godziny drugiej nastąpił, wszedł ksiądz kanonik Walkowski, ks. Trudziński, Proboszcz z Palędzia, P. Drzewiecki dziedzic z Płaczkowa i P. Kugler aptekarz z Gniezna do sali obiadowej, i w imieniu wszystkich dawnych uczni rozdzielonych na dwa te stany, duchowny i świecki, ofiarowali dyrektorowi Meissnerowi dwa świeczniki, przycze'm ks. kan. Walkowski wymową swoją równie, zachwycił słuchaczy,jak z rana ks. Lic. Kaliski na sali popisowe'j. Obiad przeciągnął się do późnego wieczora, a gdy o pożegnaniu i rozejściu się pomyślano, otoczyli dom zgromadzenia uczniowie z muzyką i stu pochodniami, których dnia poprzedniego przy oddawaniu pucharu dla mocnego wiatru użyć nie mogli, i w towarzystwie tych odprowadzili dyrektorów do ich mieszkań, przed klórćmi ostatnie wykrzykniono wiwaty. J. »NIE ZLI S4 LUDZIE.
(Obraz z życia przez Wincentego Pola.) (Dalszy ciągj Korzystając z tego milczenia obrócił się wójt do mnie i rzekł: »Kochany drużbo! Rzuć też i ty co do karbony, jak klucznik, powiada: P r o p u b l i c o b o n o ! Jeszcze:Q a T się coś i od waszeci należy ! « »Ha, niech i tak będzie!« rzekłem. »Ja po staremu za drugimi!« A kiedym wam juz wszystko opowiedział, co się tego wieczora działo, nie zamilczę i o sobie, boby mnie słusznie wyrzut przyjaciół spotkał, żem sam stojąc w kącie, wzorki z nich pozbierał; a jeżeli prawdą jest, że nawet cygan nie odmówił niczego w dobrej kompanii, dla czegóż ja miałbym być gorszy od cygana? To byłaby czysta parafiańszczyzna autorska, bawić świat drugimi a nie zabawić sobą. Obejrzawszy się tedy w kole, widziałem że było najwięcej Sanoczanów, więc zapytałem ich: "Wszak znacie pana Xawerego?« «Znamy!« rzekli.
»Więc z jego młodości dam wam obrazek: H ej h ej, p a n o w i e, c o wy za m ł o dz i ! Wszystko was kwasi, wszystko was nudzi, Coś niby górnie po głowach chodzi, A lada służba to was juz trudzi? Wszystko to chcecie tak osobliwie, I zagranicznie i doskonale; Z-razu się każdy kopnie żarliwie, A jak nie idzie, - juz po zapale! \ na świat klątwy! - A innie się roi, Że pieprzu w sobie macie za mało! Eo to krwią dobrą rzecz dobra stoi, I tak za naszych czasów bywało! Nie był to wprawdzie czas tak zbyt jasny, N ie był nazwany wiek liberalnym; Jednak mieliśmy kraj i sejm własny, I dzielne ludzie w tym sejmie walnym, I szablę w ręku i krew i zdrowie.
Wiedziano jeszcze "kto i czem świeci?" A dobrzy byli nasi ojcowie, Hej a weselsze, niźli dziś, dzieci! - - Ot tutaj, w naszej sanockiej ziemi, Była panienka z óczmi ładnemi: Otóż mnie do niej tak rozebrało, Ze m z tej miłości nie umarł mało! Mówili ludzie, nie bez kozery: I jeszcze ci się, panie Xawery Przy każdym palcu dziesięć uczepi." Lecz ból na poły serce rozrywał - Aż tu mój ojciec (świeć mu tam Panie! I on ojczyźnie niegdyś sługiwał,) J ak jedną rażą na mnie powstanie: ,,'Co to ja słyszę? Waśćby się żenił? Nie ceni szczęścia, kto nie okupi!" - Rzekłem: "Mój ojcze, ja będę c e nił!" "Ba też i bardzo! Nie bądź waść głupi! Przymrzej -no głodu wprzód dla ojczyzny, Wytrzejno łokcie waść po staremu, Bo nie uczciwie kłaść się bez blizny, W małżeńskie łoże i tak młodemu! Ruszaj, na kresy, na Ukrainę! To tam zapomniesz i tę dziewczynę, Kiedy ci przyjdzie wręcz na pałasze.
Tylko mi bardzo nie brykaj wasze! Zopowiedz ludziom, niechaj się zbiorą, Wybierz ze stajni co ci potrzeba, Weź kilka szabel, charciąt kilkoro, Zresztą nad Dnieprem nie braknie chleba.
Więc krzyż na drogę!" - Ha, pojechałem! I nie złem bywa, co się złem wyda: "Starego roskosz młodego bieda!" Więc i o pannie mej zapomniałem! - Gdzieśto za mło d u, i pięknie grzeszem : Hej, hej, pamiętam, lak to bywało, Po dworach nie raz tam się buiało, Kiedym sam jeszcze był towarzyszem! -.
Co to za czasy! Co za kobiety! Oj nie zważano wtenczas tak wiele, N a te dzisiejsze tam ceregiele.
Braterstwo było, duch pospolity! Kiedy bywało człek się obejmie, I jawnem okiem spojrzy w oblicze: To jakby w pułku, jakby na sejmie, Jakby chciał mówić: "Na ciebie liczę!" I gdy już liczył, to się nie mylił: Bo kto już z drugim w zgodzie, w pokoju, Rękę podawszy kielich wychylił.
To go tam pewnie nie rzucił w boju! Więc, czy tam przyszło wręcz na pałasze, Czy się umizgnąć, czy pocałować, Czy ostro dotrzeć, czy brzęknąć w czasie.
U miał człek jakoś sobą kierować! A wszędzie czysto, grzecznie i gładko, Jako kazałaś nam pani matko! - Co to za życie! Kiedy od służby Wolny w dzień jaki, po śnie wesołym, Jakby po słowach szczęśliwej wróżby, Tym Ukrainy tchem odetchnąłem! - Co się to we mnie wtenczas nie działo! Bo co za świeże, zielone bory, Co to tam zwierza, jakie futory! Hej, hej, pamiętam jak to bywało: W środku futoru namiot mój pływa Niedźwiedź rzucony na raem posłaniu, Przy ładownicy trąbka myśliwa, I koń nie jeden twardy na staniu.
A koń "s a h aj d ak," klaczka "we w i o r k a , , Mundur i szabla i Krymska burka, Sokół na berle - a tu na smyczy, Lotny z rączości chart mi skowyczy.
A tu przedemną i za mną w koło, W rosie i w woni, w kwiatach i w trawie Leży świat Boży świeżo, wesoło, I gra w mą duszę pełną nadzieją! A tu nademną kruczą żurawie! Wszystko się kocha, nieba się śmieją!
A step grzmi morzem, a koń się zrywa, A grzywa końska z wiatrami pływa... O, dzisiaj jeszcze, ilekroć wiosną, Świeży ten oddech owieje skronie, Lub zwierz gdzieś pierzchnie! lub zarżą konie, J akieźto czucia w piersi nie rosną!? - Dawna krew moja po żyłach chodzi, Zda się że koń mój na kresach czeka, Szukam gdzieś pułku! - A to pół wieka, H ej, hej, p a n o w i e! C o wy z a m ł o d z i ! . . . .
»Czy to ma być już koniec?« zapytał wójt, »ale nie, nie! To więcej tego było! Prosimy o resztę !« »Nie, nie było! A może i było, ale się zapomniało, czy zgubiło i przepadło, i nie ma!« »N a, niech i tak będzie!« rzekł wójt, wziął tacę i puścił się z nią po sali. Kilku poważnych obywateli, których poczciwy żywot skreśliłby niezawodnie Wilkoński dla potomuości swem dowcipnem piórem, gdyby miał szczęście znać ich osobiście, podpierało plecyma wiernie ścianę sali, przez cały wieczór, siedząc obok siebie na ławce. W poważnej swej rozmowie, co było łazowego owsa, dograbali; co było ziemniaków, wypalili na gorzałkę; co było wołów w sanocMein, sprzedali na targach; potem westchnęli sobie ciężko kiłka razy, a nasłuchawszy się do sytu śpiewu i wierszy, mieli się już poważnie do spoczyuku. Brzęk srebra na tacy przebudził ich. Pierwszy, do którego zakolalał wójt, rzekł z niechęcią, znudzony tą filantropijną swawolą: »J a nie mam już nic przy sobie!« - D r u g i, trzeci i czwarty toż samo. Na to dobył wójt długą zieloną sakiewkę i rzekł: »0, kiedy lak, to ja Panów dobrodziejów najchętniej zastąpię!« i położył za każdego po dukacie na tacy, mówiąc: «Staropolskie rzeczy płacą się złotem.« Obywatelstwo westchnęło ciężko, i każdy z nich miał taką minę, jak gdyby kończąc dyskurs o gorzelni, chciał dodać:
«Już nawet w ziemniaku, Nie znajduje »maku < Obok nas w kole pań kilku, które przez, cały wieczór nasz trefoiś bawił, wszczęto teraz bardzo żwawą francuzką rozmowę o literaturze polskiej. »Nie pojmuję,« rzekł ktoś z boku, »jak się można rozwodzić nad polską poezyą po francuzku? « »A, ja bardzo pojmuję,« rzekł Pan Brunon, »bo chcąc coś powiedzieć o literaturze polskiej po polsku, potrzeba pomyśleć, a po francuzku można mówić bez odpowiedzialności o wszystkie'm, nie myśląc, frazesami.« »A bądź też tak dobry i powiedz to tym Paniom;« rzekł ktoś z boku głośniej. z kiłku stron razem. »Mówiliśmy tu o francuzczyźnie,« rzekł Pan Brunon obojętnie.
»To zapewne znowu wycieczka na francuzczyznę,« rzekła jedna z dam średniego wieku uszczypliwie; »to taka moda teraz, wymyślać na francuzczyznę. Bardzo prosimy, lubię te żwawe debaty, to bardzo jest zabawne, prosimy!« »Nie wymyślałem na francuzczyznę,« rzekł Pan Brunon, »chciałem ją tylko usprawiedliwić w kraju naszym.« »Kio? Pan Brunon chce popierać sprawę francuzczyzny?« zapytało kilka głosów razem. »A to pięknie, a to rzecz osobliwsza i nowa!« dodali mężczyźni. » Wcale nie!« rzekł Pan Brunon »J a nie mówiłem, że jestem za francuzczyzną, co do osoby mojej, ale widzę że kraj nasz musiał przejść koniecznie przez tę szkołę. Kto się do tyla już urządzi i ogarnie, że zadowoluił pierwsze i konieczne potrzeby życia, zaczyna pragnąć za wyższą rozkoszą duchową, za wytworniejszem życiem umysłowem, lub przynajmniej pragnie pochwycić jego pozory i osłonić niemi swą nędzę moralną. « »Cóż za styczność ma mieć to żebractwo moralne z francuzczyzną i krajem naszym!« zapytał jeden z poważnych Panów. »Tę samą styczność, jaką ma żebrak z tym co mu jałmużnę daje; rzekł Pan Brunon. »To nie jest wielki komplement dla nas wszystkich !« Pan Brunon ruszył ramionami: »Zapewne! Bo tez to nie jest komplement, ale smutna prawda! Francuzi położyli wielkie zasługi około cywdizacyi rodu ludzkiego i przodkowali mu przez »viele wieków; język ich stał się językiem dworów, konwersacyi dyplomacyi i salonu, i całe życie ich przybrało pewien krój, który jest do naśladowania bardzo łatwy, już dla tego, bo jest powierzchowny, bo forma zewnętrzna stoi tu za treść. Wszystkie też narody, które wychodzą z barbarzyństwa, albo które nie stanęły jeszcze na stopniu samodzielności duchowej i nie zdołają zadowolić wyższych potrzeb życia utworami własnego ducha, idą do Fraucyi i kupują sobie gotowo jak w sklepie, rozum i ogładę. Zawsze świadczy to jednak o nędzy moralnej, o niskim stopniu na którym kra i i naród stoi, jest to owa wrona w bajce, która się w pawie postroila pióra, i ledwo nie na jedno wychodzi, mieć to przekonanie, że co francuzkie to mądre, jak powiedzieć z Moskalem, co czerwone to piękne. Przed półwiekiem
grasowała ta francuzczyzną jeszcze i w Niemczech; póki nie mieli Niemcy G6thego, Szyllera, Kanta i Hegla; my poczyuamy się już trochę otrząsać L tego barbarzyństwa. Kossyanie uczą jeszcze na potęgę po francuzku całe pułki kozaków i wszystkich kuchcików; teraz świeżo prosperują guwernantki Szwajcarki i francuzice najlepiej na Wołoszczyżnie i w Mołdawii, a Turcy rozpoczęli dopiero tę edukacyę paryską, i fraucuzkie odaliski są dziś w wielkiej cenie na wschodzie. Nie wątpię że i Hottentoci będą z czasem mówili po francuzku, i będą czytali Balzaka i Kocka w białych rękawiczkach, a świat będzie miał wikontów hotentockich, - bardzo to zabawna maszkarada!« »Ah c' est un peu trop!« zawołała jedna z Pań. »Wcale nie!« mówił Pan Brunon dalej, »gdybyście Panie czytały, co świeżo jeden z naszych pisarzy o Lafiryndach mówi, toby mi Panie przyznały jeszcze wiele umiarkowania.
Żałuję tylko, że tyle poczciwej i serdecznej wymowy zmarnował na teu cel, bo kto mu przyzua słuszność nie potrzebuje nawrócenia, a pogaństwo, które nawrócenia potrzebuje, nie czyta go, bo wierzy podobnie Turkom tylko w jedne księgę, w Alkoran Paryża.« »Bardzo, bardzo prosimy!« zawołała Klara.
»Wymyślaj WP au na francuzczyznę, co się podoba; ale daj pokój naszemu kochanemu
Co to za pióro, co to za serce!« zawołała druga. »Piękuiej, szlachetniej czuć nie można!« rzekła Pani Krakowska. "Nic nad niego! Nic nad niego! Bo podniesieni' krucyjatę !« zawołała trzecia. »Pozwolicie panie i nam się przyłączyć do tej krucyjaty?« zapylało kilku mężczyzn razem. »Ana kogóż wyruszymy?« zapytała Klara.
»Ha, kiedy się tak poczciwe grono dobrało, rzekł wójt, to uderzcie na francuzczyznę, a potem dla miłości i przyjaźni mojej, na pana Jarosza Bejłę, za jego niegodziwe mieszaniny.« »C o, na Beilę? A, to miły ptaszek! rzekł p. Brunon, ale na niego nie potrzeba uderzać, jest on bowiem z rodzaju pośmieciuszek, których łapać nie potrzeba, bagno po którem się snują, trzyma je na uwięzi.« »Ze też się nikt dotąd nie znalazł, coby mu godnie odpowiedział, na te mieszaniny? rzekła Klara, i obracając się do mnie, dodała: »Proszę panna, napisz pan N i e b ej l ę ! « (Dokońe%enie nastąpi.J przejęty donoszę, że z szóstego na siódmfgo Maja w nocy przeniółsię, paraliżem mszony-, ukochany ojciec do wieczności w 56. roku życia swego. - Złotniki pod Gąsawą. Adolf Ziołecki.
SPRZEDAŻ KG M IECZN A; Sąd Nadziemiariski w Poznaniu, Wydziału I.
Dobra ziemskie Mchy (Em eh en) z przyległościami w powiecie Szremskim, sądownie oszacowane na 103,522 Tal. 23 sgr. 4 fen., wyłącznie borów na 37,071 Tal. 24 sgr. 9 fen. ocenionych wedle wartości substancyi wywłaszczyć się mających, mają być na dniu 26. Sierpnia r. 1844. zrana o godzinie lOtej w miejscu zwykłych posiedzeń sądowych sprzedane. Taxa z wykazem hipotecznym i warunkami w Registraturze naszej przejrzane bj' ć mogą. Wierzyciele realni z pobytu niewiadomi, jaŁo t o : 1) Maryanna Józefa Dzierżawska, 2) Appolinary Tadeusz Dzierżawski, 3) Józef Albin Dzierżawski, 4) Sukcessorowie i legataryusze Barbary z Koczorowskich Bieńkowskiej, 5) dzieci Józef y z Strachowskich Krampiiltz, zapozywają się na takowy publicznie. Poznań, dnia 22. Stycznia 1844.
SPRZEDAŻ KONIECZNA celem rozwiązania spólności. Główny Sąd Ziemiański w Bydgoszczy.
Wieś szlachecka Popowo Tomkowo P.
20., położona w powiecie Gnieźnieńskim, a oszacowana sądownie włącznie z borem 2674 Tal. wartości mającym, na Tal. 15,672. sgr. 12. fen. 9., ma być sprzedaną w terminie na dzień 19. Czerwca r. 1844 zrana o godzinie lOtej wyznaczonym w miejscu posiedzeń zwyczajnych Sądu naszego. Taxa i wykaz hipoteczny przejrzane być mogą w Registraturze naszej. Zarazem zapozywają się na ten termin z pobytu niewiadomi sukcessorowie Józefa Ubysza. Bydgoszc z. dnia 14. Listopada 1843.
Dobra Gembice, położone w obwodzieReąencyi Bydgoskie 'j, składające się z miasteczka Gembice, wsi Dzierząźno z młynem wodnym T r z c i o n e k, wiatrakiem i lasami, odległe 2. mile od Trzemeszna, 4. mile od Gniezna, a 8 mil od Bydgoszczy i Poznania, są z wolnej ręki do sprzedania. Mający chęć nabycia takowych, zechcą się zgłosić do podpisanego. Poznań, dnia 14. Maja 1844.
N. Roszkowski, 48. wRynku.
Ku zapobieżeniu omyłkom donoszę szanownym osobom, zaszczycającym mnie pobieraniem odemnie towarów, iż były mój kommissaut jfCagnilS Ascii nie jest już zatrudnionym w moim handlu. «#. Id. Meyer, utrzymujący magazyn mód dla mężczyzn Nr. 73. w rynku.
Przenosząc moje pomieszkanie z ułicy Brairowej Nr. 14. na Garbary Nr. 52. poważam się zwrócić powtórnie uwagę wysokiej szlachty i szanownej publiczności na udzielony mnie samemu w Wielkie'm Xi<;stwie Poznańskiem Król. Pruski patent i Król. Saski przywilej na robienie obić okiennych właściwej sobie konstrukcji, szczelnych okien i drzwi, i poprawianie starych okien i drzwi, aby nieprzepuszczaly zawiewu. Te obicia i obwarowanie przeciw zakradaniu się powietrza daje się do każdego okna zastosować. H e nryk S c hn e i d er, ślusarz. Swieżego tegorocznego porteru otrzymali pierwszy transport. Bracia An d er sc h.
Kurs giełdy Berlińskiej.
Dnia 13. Maja 1844.
Obligi długu skarbowego Prusko - ang. obligi z r. 1830.
Obligi preraiów handlu morsko Obligi Marchii Elekt, i IMowćj Obligi miasta . Berlina . . . .
Gdańska wT. .
Listy zastawne Pruss. Zachód.
» » W. X Poznausk » dito Pruss. Wschód » Pomorskie... March. Elek.iJY » Szląskie . . . .
Frydrychsdory . . . . . . . .
Inne monety złote po 5 tal. .
Disconto. . . . . . . . . . . . .
AK ej e Drogi żel. BerI. - Poczdamskiej Obligi upierw. BerI. - Poczdams Drogi żel. Magd. -Lipskiej . .
Obligi upierw. Magd.-Lipskie .
Drogi żel. BerI. -Ankaltskiój .
Obligi upierw. BerI.-Anhaltski Drogi żel. DysseI. Elberleld.
Obligi u pierw. Dyssel. - Elberf.
Drogi zel. Ketiskićj . . . . .
Oblh»i upierw. Henskic .... · > od rzedli garantnwane.
Drogi żel. Bcrlinsko-Frankfort Obligi upierw. BerI. -Frankiort Drogi żel. Górno-Szląshićj. .
dito LU B,. » »Berl.-Szcz. Lit. A. \B, « » Magde b. - Halberst.
Dr. żel. Wrocł. - Szwidn. - Freili Obligi upierw. Wroc. Szw.-Fr
@eMY targowe w mieście POZNANIU.
Pszenicy szefeł Zyta dt Jęczmienia dt Owsa . dt.
Tatarki dt Grochu. dt Ziemiaków dt. .
Siana cetnar Slomvkopa Masła garniec .
Ste- 3Va nr. kuiaul na jiaj)ig-. g?loprO. rami. I WIZ na
1 3'.a 101; , 4 881 -3'. 100J , · ik iool 48 3k 100* 4 104 i 3' - , aKi - ft m ft ft 1Ę I3Ą - li i ' - 3 5 4 - 4 - c 4 - 5 99i 4 991 5 94 4 99i 34 mi 5 152 4 1041 4 - 122 - 135 4 1274 4 131 + 4 103*
1m 100-i 102) WOJ 1m 4
169i 103$ 194'1031 16H 10-3; 881
1m 128 134 126,' 1m
Dnia 13. Maja.
1844. p.
od I do Tal. «gr. fen I Tli. S2r. fen
1 21 _ 1 22' 29 - 1 - 24 - - 25 17 6 = 18 6 1 - - 1 1 25 26 8 - - 9 24 - 25 5 10 5 15 1 14 - 1 15,
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.05.17 Nr114 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.