AZETA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.07.16 Nr164

Czas czytania: ok. 20 min.

VVielkiego

Xi stwa p o Z N A N S K I E G O.

Nakładem Drukarni Nadwornej W. Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wannowski.

?164.

We Wtorek dnia 16. Lipca.

1844.

Wiadomości krajowe.

Z B e r l i n a, dnia 13. Lipca.

J. K. W. Xiążę Fryderyk Karol do prowincyi Pomeranii a J. K. W.Xiaz<; Adalbert do Kissingen się udał.

Z Królewca. - System zamknięcia granicy rossyjskieJ powoduje tam ciągle nieprzyjemne wypadki. A lak nie dawno lemu służący strażnika rossyjskiego, który nie raz w Prusach szpiegował i transporta przemytników zdradzał, nad sarną granicą właśnie gdy z panem swym rozmawiał, zastrzelonym został; krzaki po nad granicą się ciągnące ukryły zabójcę, który tez szczęśliwie uszedł. Czy to Prusak, czy Rossyanin sprawcą czynu, nie wykryto. Kula przeszła człowiekowi owemu przez głowę i na miejscu go zabiła. - Handel przemytny prowadzą na wielką stopę. Liczne bandy nosicieli, z których każdy na dzień po 1 rublu dostaje, w towarzystwie zbrojnem, przechodzą przez granicę; spotkawszy nieprzyjaznych celników, cofają się, kiedy mogą, prze granicę; jeżeli tamci ich ścigają, tedy formalne rozwijają się utarczki, w których juz nie jeden poległ. Do takich rozpaczliwych zabiegów prowadzi z jeduej strony chęć zysku a z drugiej system prohibicyjny.

Wiadomości zagranIczne.

Francya.

z Paryża, dnia 4. Lipca. J estto charakterystycznem, ze w chwili, kiedy wrą zatargi między kościołem a uniwersytetem, odprawiał wczoraj rano tutejszy papieski nuncyusz Monsignor Garibaldi w kościele des Petits-peres nabożeństwo na ubłaganie od Boga pomocy dla uciśnionego we Francyi kościoła. Kilku członków obudwóch izb na tej mszy obecnych, byli na nią osobno zaproszeni. Podobno nuncyusz papieski formalnie z Rzymu miał zalecone, aby taką publiczną demonstracyą zatwierdził, że święta stolica pochwala postępowanie biskupów w walce z uniwersytetem i że skargi kościoła są uzasadnione. Nuncyusz obrał na to przypadającą na 29. m. z. uroczystość Sw. Piotra, w czasie której kościół katolicki powtarza przy mszy między innemi i te słowa Chrystusa: «Ty jesteś Piotrem, i na tej opoce zbuduję mój kościół, a nie zmogą go potęgi piekieł.« Od pięciu dni pojawia się na widowni feuilletonu szeroko rozsławiony »Zyd wieczny« a jego wystąpienie, żal nam powiedzieć, zawiodło świetne oczekiwania. Fantastyczna allegorya, którą P. Eugeniusz Sue daje za wstęp swemu romansowi, całkiem dla tutejszej publiczności nie strawna, bo francuzki czytelnik ma tę niedogodną właściwość, że go nie olśnią ani mans sarn, jak daleko nam dotąd znany, trochę nadto jawnie zdradza usiłowanie autora podrażnienia ciekawości w czytelniku, należenia w airn zajęcia, łechtania mocnemi przyprawarni jego przytępionego smaku. Na to wprowadzona cała menażerya drapieżnych bestyi, którym, domyślasz się, wyznaczona niezawodnie jaka straszliwa rola w dramacie; dalej tajemniczy syn północy, w połowie szaman, w połowie cudotwórca chrze«ciański, a pewno wielki intrygant i rzadki zbrodniarz, Tore przy tern sarn wieczny Źyd w własnej osobie: na io, że innych wiele rzeczy pominiemy, i fortel, którym Pan Eugeuiusz Sue wplątał cierpką polemikę przeciwko ul'ramontanom i uowokatolikom do swego romansu. Świat czytający nie smakuje bynajmniej w tak przepieprzoućj potrawie i jeżeli Pan Sue w swej spiżarni nie ma lepszych zapasów, rokujemy, iż nie wiele czytelników dotrzyma placu aż do końca dziesiątego tomu. Na uzupełnienie nieforlunośei wraz 7. pierwszemi feillietonami wiecznego Żyda zjawił się proces Donou-Cadot, który dziewięć dziesiątych paryskiej ludności tak mocno zajmuje, iż )ej ani czasu ani ciekawości nie stanie dla wyglądanego dawniej z niecierpliwością romansu Pana Sue. W ogóle mniemamy, iż jedynym, któremu w końcu obliczenie się z wiecznvm Żydem wykaże zadowalniający wypadek będzie sarn P. Sue: jemu książka ta, na mocy zrobionego układu, przyniesie 18 0,000 frau. Z dnia 6. Lipca.

ISadeszłe tu dzisiaj doniesienia z Algieru z d.

30. z. m. rokują pewną nadzieję bliskiego załatwienia sporu między Francyą i Marokkiem. Przybyły z Oranu do Algieru porostatek zwiastował, że zajęcie Uszdy przez Marszałka Bugeaud już należyte sprawiło wrażenie. Sułtan Muley Abdenhaman oświadczył, że się kroków nieprzyjacielskich mimo woli jego rozpoczętych zapiera. Kaid El Genaui, dowódzca sił zbrojnych Marokańskich, cofnąwszy się za zbliżaniem Marszałka Buge a ud do Uszdy, oświadczył juź pokoleniom Arabskim, że odstępuje roszczenia Marokańskiego posunięcia granic aż doTafny; poczem Arabowie rozbiegli się. Marszalek Bugeaud po potyczce dn. 15. nie zoczywszy nigdzie nieprzyjaciela, stanął nareszcie z swe'm wojskiem w Dschemah el Rhazawat, małym porcie aa 3.1 lieues na zachód od Oranu. Ten nowy punkt nadbrzeżny dopiero niedawno przez Francuzów zajęty, a który jako port żadnego nie ma znaczenia, leży o 4 lieues od N edromy, miasteczka haudlowego 3 O O O mieszkań

ca liczącego. Generał Lamoriciere operuje teraz przeciw Abd-el-Kaderowi, stojącemu ciągle jeszcze nad granicą Marokańską. W Algierze dnia 26. Czerwca wieczorem srożył się gwałtowny pożar. Ogień wybuchnąwszy w zagrodzie oberżysty żydowskiego z wielką szybkością się rozpostarł; cala dzielnica miasta, wszakże tylko prawie z samych drewnianych domów złożona, ale i mieszkanie Biskupa, stały się pastwą płomieni. Z rzeczy wojskowych spaliło się tyle, że szkodę na 500,000 fr. cenią; towarów za 6 O O, O O O fI.; żaden człowiek życia nie postradał; ale około 30 osób zostało ranionych przez pęknięcie beczki prochu. Dopiero po północy udało się pożarowi tamę położyć. N a t i o n a l wdaje się w jak najobszerniejsze obrachunki listy Cywilnej i prywatnych posiadłości król., przeciw wszelkim urzędowym wykazom. Dziennik ten okazawszy, że budżet wynosi 13 O O milionów, a sarn dług w zawieszeniu będący 500 milion., że odkładka funduszu amortyzacyjnego wyezerpnięta i że nakoniec państwo potrzebować będzie wszystkich swoich zasobów aż do roku 1855., aby starczyć na wykonanie owych wspaniałych publicznych robót, które nie tylko teraz ciężą ale i na przyszłość jeszcze ciężyć będą, - tak dalej rzecz prowadzi : Książę orleański mając wstąpić na tron, rozrządził, wbrew przyjętemu zwyczajowi, swemi dobrami i prywatne mi posiadłościami, które właściwie powinny były być połączone z własnością korony. Posiadłości swoje oddał dzieciom, warując sobie jednakże dożywotnie ich używanie. Jakąż wartość miały te dobra prywatne? Wartość stosuje się naturalnie do dochodów, te zas okazują, że te dobra warte były przynajmniej 100 milionów. Król bierze coroczuie 12 milionów franków gotówką z budżetu, prócz tego jeszcze dochody z posiadłości koronnych, tak że jego lista cywilua wynosi rocznie 22 miliouy. Pani Adelaida posiada majątek wynoszący około 90 milionów, a Książę Aumale odziedziczył 80 milionów po Księciu Burbonie; posiada zatem rodzina królewska majątek wartujący 270 milionów. Możnaby na to powiedzieć, że Kroi nie może rozrządzać majątkiem Pani Adelaidy ani Księcia Aumale; choćby i tak było, to jednakże przyznać nam trzeba, że przynajmniej wymieniony Książę dość sowicie jest zaopatrzony, możemy zatem nie być już w kłopocie o niego. Co się zaś tyczy innych dzieci królewskich, te się z czasem podzielą majątkiem ciotki, a to także może nas wreszcie przekonać o tern, czy w istocie lista cywilna ma prawo liczenia się do potrzebujących, przeliczmy tylko lo co w przeciągu lat 14 zebrała. Roczny dochód 12 milionów wynosi przez lat czternaście 16» miliouów; przychód z dóbr koronnych przynajmniej 10 milionów rocznie, - czyni 14U miliouów; posiadłości prywatne, rachując ich dochód roczny tylko na 4 miliony, - 3 6 milionów; dolacya następcy tronu, rocznie 11 miliona, - 21 milionów, ogółem więc 385 milionów. Skromna ta sumka dostała się w ręce człowieka, który nie uchodzi za bardzo rozrzutnego; zgadzamy się bowiem zupełnie z M o n i t o r e m, który w dobrej myśli powiada, że ani w administracyi listy cywilnej, ani w zarządzie dóbr prywatnych nie ni a rozrzutności i nieporządku. Tego zaiste nikt twierdzić nie będzie, lecz tym bardziej potrzeba wyjaśnić w jaki sposób zebrane przez lat czternaście 385 milionów wydano. Powiadają nam, ze lista cywilna odbiera wspaniałomyślne zasiłki od Pani Adelaidy, aby dzieci królewskie stosownie do ich stanu utrzymać; jeźli to prawda, gdzież się więc podziały owe 385 milionów? Pau Beinusat ocenił roczne wydatki domu królewskiego na 6 milionów; przez lat zatem 14 wynosiłyby 84 milionów, a choćbyśmy je nawet do 100 milionów podnieśli, zostauie jeszcze 285 miliouów, o których użyciu nic nie wierny. J eźli wreszcie .koszta budowli wersalskich porachujemy dwa razy więc ej, niż rzeczywiście wynoszą, i jeźli do tego dodamy wszelkie hiue wydatki, jakie tylko być mogą, podług najwyższej taxy, zostauie się zawsze jeszcze przeszło 100 milionów, a co się z teuii stało trudno będzie zapewne powiedzieć. Z dnia 7. Lipca.

Dziennik Sporów oświadcza dzisiaj że wszelkie potwarcze podania gazet oppozycyjnyrh o prywatnym majątku Króla ciągle zbijać będzie, dopóki oszczerców do milczenia nie przywiedzie. Jedna legitymistyczna gazeta twierdziła, że Król jako Xiążę Orleans i jego siostra, Mad. Adelaide, trzy spadki objęli, które im znaczne wynagrodzenia emigracyjne przyniosły. 1) spadek po ojcu ich ś. p. Xieciu Orlean; 2) po Xi<;zuie [Jouibon, siostrze jego a ich stryjence; 3) po ich praciotce, Xi<;zuej Conti. N a to odpowiada gazeta ministeryalna: «Co się tyczy pierwszej sukcessyi, to stan jej ówczesny dostatecznie udowodniony. Likwidowanie wynagrodzeń w skutek prawa z dn. 27. Kwietnia i 825. ani Królowi ani siostrze iego żadnej nie przyniosło korzyści, kiedy passiva nierównie

przewyższyły activa. Pod względem dwucb innych spadków uważamy, że Xiezna Bourbon me zostawiła nic prócz hotelu w Paryżu, który Pani Adelaide zapisała, pod tym warunkiem, aby urządzone tam hospiciuin utrzymywała. Pani Adelaide przeniosła je następnie do zakupionego w tym celu Enghienskiego domu na ulicy Vicpus. Xi<;zna Conti nie zostawiła nic op f6cx peiycyi, aby kilka pensji 2 przywiązania ku niej dalej płacono. Ani jeden ani drugi spadek nie stał się powodem likwidacyi wynagrodzenia.« W Tulonie stosownie do listów z Oranu z d.

22. Czerwca obiegała pogłoska, że Marszałek Bugeaud od Cesarza Abd el Rahman oddalenia El Genaui'ego zażądał. W innej w P a t r i e umieszczonej korrespondencyi wyrażają, że Abd el Kader w chwili, kiedy armia francuzka z Maskary przeciw Maroku ruszyła, od Sidi-Mohameda, syna Muley Abd el Rabmana, nadsełkę 6 O O O flint angielskich z przyłączoną inslrukcyą jak ich używać trzeba w języku angielskim i arabskim, otrzymał; mianoby więc dowód, ze Abd el Kader za pośrednictwem Sidi-Mohammeda z Anglikami w styczności zostaje. Anglia.

Z Londynu, dnia 4. Lipca.

Skoro się rozniosło, że na poczcie londyń - skiej otwierają listy, więcej to, jak naturalnie, w Anglii zrobiło wrażenia, niż jakiekolwiek wielkie polityczne zjawisko. Dziecinna wyobraźnia ludu jest w takich rzeczach istotnie podziwienia godną; każde młode dziewczątko będące na pensji myśli, że Sir James Graham czyta jej tajemną korrespondencyą, a każdy kramarz nieomal wystawia sobie, że ministerstwo spraw wewnętrznych śledzi jego stosunki i iuteresa. Wszystkie te śmieszne wyobrażenia posunęło jeszcze dziennikarstwo do najwyższego stopnia bezrozumu, ciesząc się z każdej okoliczności nastręczającej sposobność miotania tysiącznych zarzutów na głowę ministra. Lecz przy całej zapalczywości niedostrzeżono prawdziwego tropu, gdyż nie Sir James Graham, lecz Lord Aberdeen kazał przejąć, i to z ważnych powodów listy Mazziniego, a nieszczęśliwy minister spraw wewnętrznych musi odpokutować za swego kolIegę. Tymczasem całą tę sprawę ma wybadać w obudwóch izbach tajny komitet, co się zapewne przysłuży do sprostowania wszystkich fałszywych wyobrażeń rozsianych między publicznością. W ogóle zdaje się, ze przy tej okazji prawo otwierania listów, które mąją ministrowie, zupełnie zniesionem zostanie. Co się zaś tyczy niniejszego przypad - ku, sądzę że ministerstwo zupełnie słusznie uży naczelnikiem jednego stronnictwa, które ułożyło szeroko rozgałęziony spisek, ku zaburzeniu wewnętrznych stosunków państw włoskich. Zamiary te spełzły w tym roku na niczem w skutek roztropnych zabiegów rządu angielskiego i ogłoszenia całego prawie projektu w Timee. Królowa uda się na początku przyszłego tygodnia do Windsoru. Bliskiego jej połogu, który się tam ma odbyć, oczekują jeszcze przed końcem tego miesiąca. Znany missyonarz Wolf, w dniu 15. Kwiet.

napisał list do wszystkich towarzystw missyi i filantropijnych, do towarzystw dla zniesienia niewolnictwa, do zgromadzeń uczonych Anglii, Francyi, Niemiec, Austryi, Prus, Rossyi, Szwecyi, Danii, Indostanu i Ameryki. List ten da towany jest z Merve o 230 mil od Buchary I brzmi jak następuje: »Moi drodzy przyjaciele! Od chwili jak opuściłem Teheran moje nadzieje, ze mych przyjaciół Stoddart i Conolly zniewoli oswobodzę, coraz się zmniejszały. Wprawdzie wszędzie znajduję ludzi, którzy mni za pewniają, ze oni jeszcze zostają przy ŻYCIU,. I to jest prawda, ze mi Kalifa, święty derwIsz )I( Masor, którego gościnny namiot wczoraj opuściłem, oświadczył, ze Stoddart jeszcze pr y życiu zostaje. Ale i to jest jeszcze rzeczą nIezawodną, że jeżeli żyją. to zamknięci są w 0kropnem więzieniu Harum - Serai, znajdującem Się przy haremie Emira, i w żaden sposób nie mogą dać o sobie wiadomości żadnej żyjącej istocie. Korzystając dzisiaj z czasu, zatrzymany przez spadnięcie śniegów, piszę do was te słów parę, aby wam donieść, że za dni 5 lub 6 spodziewam się przybyć do Buchary , jeżeli Emir nie każe mi się zatrzymać w C z a r d ż u , pierwszćm pogranicznem mieście Bucharyi. - Jeżelibyście po mojem przybyciu do Buchary dowiedzieli się, że Stoddart i Conolly nie żyją, a nawet że moja własna głowa na roz z Emira spadla, to najmocniej proszę was, byscIe usiłowania wasze obrócili na inne cele szlachetniejsze jak zemsta za śmierć tych 2ch szlachetnych i walecznych oficerów; mówię tu o wykupieniu 200,000 perskich niewolników i rozmaitych Włochów, jak zegarmistrz Giovanni i inni, których z Korasanu i Persyi do Buchary prowadzą, a których Persowie wielu do B chary i miejsc sąsiednich sprzedają w celu naJniemoralniejszym, którego tutaj nawet wymówić nie śmiem. N ie są to czarni niewolnicy, ale biali. Takie proszę was, jeżeli usłyczycie o mej śmierci, byście pamiętali, że ten, któremu łaska Boga pozwoliła wystawić swoje życiena wściekłość pogan dla ocalenia życia innym, hy! żydem. - A wy, szlachetni krewni mojej najukochańszej Georginy (Stanhope), jeżeli usłyszycie, że głowa moja spadła w B u c h a r z e , wówczas opiekujcie się moją żoną i moim drogirn synem Henrykiem Drummond Karolem Wo1f. « WTedług ostatniego wyrachowania ludność Londynu wynosi 2,007,550 dusz; wypadki śmierci według list urzędowych dochodziły 940 tygodniowo. Popioły zmarłego nie dawno w Boulogne poety Tomasza Campbell w dniu 3. Lipca złożone zostały w opactwie Weslmiusterskiem w znanym zakącie poetów. Szwecya i Norwegia.

Z S z t o k h o l m u, dnia 28. Czerwca.

C o n s t i t u t i o n e II e mówi o przyszłym sejmie w tych wyrazach: «Powszechnie sądzą w Stockholmie, że sejm tego roku przeciw zwyczajowi trwać będzie aż do końca roku, i że rząd, gdyby projekta reprezentacyi upadły, sarn inicyatywę przedsięweźmie, i na tym samym sejmie poda nowe projekta do nowej, na in nych zasadach spoczywającej, reprezentacYI narodowej, które rozstrzygnięte zostaną na nowym sejmie, jaki w takim przypadku zwołanym zostanie w rok po zamknięciu dzisiejszego. - Izba szlachecka w tyin roku częściej będzie zwiedzaną jak innych lat, szczególniej szlachta prowśncyi Skanji licznie ię ina zgromadzić. DanIa.

ZnadEidery , dnia 26. Czerwca.

Wyprawa skandynawbka na Marokko. Kiedy parostatek wojenny »Hekla« ze 120 żołnierza, zbrojny w bomby i inne wielkie działa wyjść miał na morze z zapieczęlowanemi rozkazami, udał się król na jego pokład i przemówił do osady w tej Ireści: »aby się okazała mężną, godną flagi duńskiej, z marynarzami norwegskimi i szwedzkimi Zachowała przyjazne i serdeczne stosunki.« Przemówienie to stwierdza pogłoskę, że »Hekla« (łącząca się pod Falmouth z drugiemi okrętami) fregaty »Gefiion i T etis,« na których pokładzie znajduje się następca tronu Fryderyk, i bryg wojenny z zachodnich Indyi połączą się zeskadrą szwedzkonorwegską (składającą się ze szwedzkiej fregatfy »Józefina,« norwegskiej fregalty »Freya« i korwety »jN ordstjern«) mającą wziąść w Anglii któregoś szwedzkiego księcia na pokład, i razem na Marokko popłyną. Tulońska »Sentinelle de ła marine» wie juz, ie w Tangerze oczekują flotylli duńskiej. Tak więc Szwecya i Dania uwolnią się od haniebnego haraczu, który pierwsza to skandynawska wyprawa związkowa ! Według wszelkiego prawdopodobieństwa nie przyjdzie przecież do kroków nieprzyjacielskich. Lubo Holsztyn i Szleswik duńskie sprawy za obce sobie poczytuje, z upragnieniem wygląda wykreślenia «marokańskiego prezentu« ze wspólnego budżetu i o dziełach wojennych flotty Z życzliwością wywiadywać się będzie. Wszakże to w długich nieszczęsnych wojnach Danii, w których księstwa udział brać musiały, flotta honor Danebrogu ocaliła. Niemcy.

Frankfort, duia 29. Czerwca.

W y s o ki sej m na swojem 19. posiedzeniu odbytem w dniu 13. Czerwca postanowił co następuje: «Ponieważ machiua elektro-magnetyczna Pana J. Ph. Wagner, obywatela Frankfurckiego, według zdania biegłych, którzy mieli ją rozbierać, nie odpowiedziała warunkom, pod któremi wysoki sejm rzeszy niemieckiej postanowieniem swojem z 3. Czerwca 1841. r. zapewnił temuż rzeczonemu Wagner summę 100,000 zł. reńskich za sprzedaż sekretu tyczącego się użycia elektro- magnetyzmu, jako działacza poruszającego, postanowienie więc to musiało być zarzucone, a Pan J. Ph. Wagner zawiadomiony o tern zostanie za pośrednictwem senatu wolnego miasta Frankfurtu. C r e c y a.

J o u r n a l d e F r a n c f o r t udziela depeszy, w której Hrab. N c s s e l r o d e Pana Tricuppis, ministra spraw zagranicznych zawiadamia, ze Cesarz Rossyjski konstylucyję grecką uznaje.

- Cesarz (wyraża) z zadowoleniem dowiedział się o zakończeniu prac zgromadzenia narodowego, o ugodzie która między Królem a narodem stanęła i utworzeniu pierwszego konstytucyjnego ministeryum; chętnie więc przywraca dyplomatyczne stosunki z rządem greckim. Cesarz nie uznaje w Grecyi żadnego stronnictwa, nie czuje sympatyi dla żadnej oddzielnej klassy, lecz pragnie przedewszystkiem utrzymania spokojności publicznej i ustalenia tronu N. Pana i Króla. Oburzyło to gabinet rossyjski, iż przypuszczają, że graniczące z Grecyą prowiucye tureckie przez Hellenów mogą być podburzane ; w podobnym przypadku ofiaruje pomoc swoje Królowi, aby takowemu przedsięwzięciu zapobiedz. »Przedewszystkiem (wyrażono dalej w tej nocie) obstaje mój monarcha przy jednym, głównym warunku, t. j . , żeby się Grecy nie oddalali od zasad, które utworzeniu królestwa greckiego, jak je trzy mocarstwa opiekuńcze ustanowiły, przewodniczyły i zęby obok sulniennego strzeżenia spokojności wewnątrz owe tureckie prowineye ochraniali; żeby nie myśleli o przekroczeniu wytkniętych raz granic i wszelkie kuszenia zaboru albo propagandy ile możności niweczyli. Utrzymania tych zasad i zachowania tych granic wielkie mocarstwa koniecznie od Greków wymagają. Względem tych punktów wszystkie trzy mocarstwa jednego i tegoż samego są zdania; chcą w równym stopniu wewnętrznej spokojności Grecyi, jako też nietykalności i pokoju państwa Oltomańskiego. - Ale właśnie ponieważ Cesarz zdanie to zupełnie podziela, wiadomość upowszechniona o zabiegach tajnych towarzystw w Grecyi celem zrokoszowania tureckich przez Greków zamieszkanych prowincyi do żywego go dotknęła; wzywa więc Cesarz rząd Grecki do przytłumienia takowych podstępów, ponieważ w przypadku zamieszania tą drogą spokojności w państwie Tureckiern, Grecya karę (animadversion) 3ch mocarstw niezawodnie na siebie ściągnie.«

H a j t y, Z Paryża, dnia 5. Lipca.

O wypadkach poprzedzających stanowczy upadek prezydenta hajtyjskiego Herarda, daje nader ciekawe wiadomości list pisany w końcu Maja z Port au Prince. Nieukontentowanie z Prezydenta Herard doszło do najwyższego stopnia, opowiadano wszędzie liczne akty barbarzyństwa, opieszałości i rozrzutności; obwiniano go, że złupił kassę państwa i żywność armii uczynił przedmiotem spekułacyi dla swych oficerów ze sztabu głównego, którzy ją szczegółowo żołnierzom sprzedawali. Między papierami dymissyouowanego ministra wojny HerardDumcsle znaleziono plan do równie uciążliwej jak przewrotnej orgauizacyi wojskowej kraju, któraby znów była przywróciła prawa karne wojskowe Krysztofa i Dessalina. Cały kraj, nie wyłączając części hiszpańskiej, miał wystawić armią 60 do 65,000 żołnierzy. W znalezionym już drukowanym dokumeucie jawna jest zacięta nienawiść i podejrzywanie ku Francyi. Podobno wydane były tajne rozkazy, aby francuzkiego konsula, jako też Admirała de Moges zaprosić na ucztę i otruć. Reszta Francuzów miała być oddaną na okręty lub w zakład zatrzymaną i wrazie potrzeby wyrżniętą. Lubo w tych pogłoskach wiele może przesady, przecież nienawiść ku Francyi jednej części Hajtyjczyków mianowicie stronnictwa teraz obalonego jest jawną. Wszakże teraz stoi przy sterze partya Francyi sprzyjająca. Zaraz po mianowaniu Gen. Guerrier prezydentem dominikańscy jeńcy scy oficerowie, przywróceni do dawnych stopni i szlifów. T o ostatnie wszakże o mało co nie wywołało reakcyi na korzyści Hcrarda, dla czego ich Prezydent G u r r i e r na nowo rozpuścił.

Rozmaite wiadomości.

(Nadesłano.) Przypadkiem wpadło mi w ręce kart kilka «Małej Maryni« przez autorkę »Małego Tadzia« - dziełka drukującego się w Lesznie w Giiułhera księgarni. Kto zna Tadzia małego, wie w jak powabne'j, prostej mowie wytłumaczyła tam autorka dziecięciu najgłębsze prawdy; jaką pieczęcią uroczystości napiętnowała dziełko pełne dzieciuej swobody. Był to krok pierwszy jej w tern zawodzie; o ile mi wiadomo, Marynia podobno jest dziełem drugiem- Jakie na mnie znającem już Tadzia zrobiły wrażenie te kart kilka dziecinnej książki, tego wypowiedzieć nie zdołam - to tylko mogę powiedzieć że jeśli podobna do nich cała książka, autorka dosięgnęła szczytu w tym zawodzie. Tej uroczystości i prostoty nie można wymówić. Odczytywałem po kilka razy te karty, a zawsze z te'rnze samem podziwieuiem wzniosłej prostoty. Ta część dziełka to ewanielia dla dzieci. - Niech już dziś nikt nie powie że nie można napisać dla dzieci książki poważnej treści, niech pierwej przeczyta taki wstęp jakim jest naprzykład wytłumaczenie dziecięciu naj szczytniejszych zasad miłości. Żałuję że nie mam przy sobie tego rozdziału, żebym go tu mógł napisać całkowicie. Cześć Ci Polko! cześć tobie! Ty znicz święty zapalasz na domowych ogniskach! Tyś pojęła myśl uroczystą życiapowaga w myśli twojej, a tę uroczystość i powagę umiesz słowem dziecinnem, prostern, przelewać w dziecinne serca. Tyś zrozumiała wielkie zadanie życia a miłujesz malutkie niemowlę i mieszasz się do jego igraszek«, a piętnujesz je głęboką myślą. - Cześć Tobie Polko! Zgrzybiały starzec za którym przemawiasz z takiem uczuciem i malutkie dziecię z którym się bawisz i ludzkość cała dla której wlewasz miłość w serce dzieci, błogosławić cię będzie. 1- - Z........ Teatr Polski.

Otoz znowu i po św. Janie: umilkły hulanki, swawole, ucichły zabawy, rozrywki, ustały walne zebrania, dobroczyuue żebrauia, prze

błysły talenta, przebłysł teatr polski; eheu, fugaces labunlur auni! O ostatnich przedstawach teatru naszego nie było dotąd publicznej wzmianki: aby milczenia ( ego ktośkolwiek nie zrozumiał źle, albo wcale nie uwierzył Panu A. W., któremu się podobało wyrzec o przechwalaniu w krytykach teatralnych chociaż w teatrze nie bywa, niech posłużą następujące wspomnienia. »Gonitwy w Tęezynie,« ile przedstawione zaraz po tak porządnem i zajmującem odbyciu się gonitw naszych konnych i wyścigów, liczną ciekawą przyciągnęły publiczność. Wyścigi nasze zaiste nie są tak czczą zabawką, jak się niektórym zdaje: ile wydały błogich owoców każdy przekonać się może po tak znaczej poprawie koni i innego inwentarza, którą przynajmniej w znacznej części istnieniu T owarzystwa przyznać należy. Ale ważniejsze są nasze wyścigi przez t o, iż rumak podporą jest dzielności męża, a tym sposobem do dzielności nawet narodu jako całkująca część wpływa: wszakżeż nasi przodkowie na koniach się stawali światu groźnymi! A gdzież lepsza sposobność odbycia próby jako dzielny jeździec: nie jedno poczciwe serce rośnie patrząc na tę młódź, co przypięta do koni władnie koniem jak piorunem, którym trzaśnie do celu jak dzwon zadzwoni! »Gonitwy na Tęezynie« nie oznaczały prostego wyścigu, ale gonitwę na ostre czyli turnieje: każdy w nich do razu poznał Holbejnoskie Turnier zu Kronstein. I przy naszych wyścigach, warunkowych prywatnych, miłaby była zabawa robienia pałaszem lub oszczepem, trafiania w naznaczony cel, i t. d., taki wyścig miałby więcej uroku, i więcejby kształcił konia i jeźdźca. Rzeczony dramat niemiecki przepolszczył Pan Aśni ko w s K i językiem prawie zupełnie czystym, co do treści, przez to iż skrócił ostatnie do by, zrobił ją zwięzlejszą i rozwiązanie mniej przewlekłem. Pannie Radzyriskiej wszelkie przyznawano pochwały za wzorowe odegranie sceny, w której rozmaitych rycerz ów, wystawieniem przeciwnego charakteru, od współubiegania się o rękę Elżbiety na Tenczynie odstraszyć usiłuje. P. Chomiński młodszy odegrał rycerza »tchórza« bardzo malująco. P. Aśnikowski, jako »Jacek Wreszcz« wiele tej sztuce nadał wesołego powabu.

»Pan Jowialski,« którego tu dawno znamy, chociaż przez P. Dymidowicza dobrze tu był odgrywany, w P. Królikowskim znalazł swego mistrza. P. Aśnikowski, jako szambclan, za daleko poszedł w śmieszną stronę. Deklamacya Panny Pique na ogólną zasługiwała pochwałę.

»Dziewica Orleańska« przekładu A. Brodziń Pannie B a u er, która ze sławą europejską tu przybywszy, tak klassycznie w roku przeszłym odegrała rolę «Joanny,« Panna Radzyń ska w tejże roli licznym lakźe lego wieczora widzom ' Niemcom zupełnie się podobać umiała.

Jeden z najlepszych tu przez towarzystwo Krakowskie przedstawionych utworów był Gorczyńskiego dramat »Zbydoscy i Zawisza,« wystawiający zawiść dwóch rodzin, podobnie jak w Montecchi i Capuletti. Wielki pomysł zawiści posuniętej aż za życie, wiele scen malowniczych, jako Klary w oknie sypialni z Wiesławem za murami warowui, piękne zwłaszcza malowanie Zawiszy, nie jako mordercy ale jako odpierającego napaść. P. Królikowski, P. Chomiński i P. Sturm odznaczyli się, jak zwykle, grą treściwą. Ostatnia przedstawa «Dolina czarów« należy do lżejszych utworów naszego tyle scenie ojczystej, i w ogóle, zasłużonego J. N. Kamińskiego; przecież malowauie charakterów żywe, porywające, przemiana roi Xiecia Wrocławskiego i jego śpiewaka dobrze pomyśloua, język jędrny, czysty. Pan Królikowski i Pan Pfeifer trudne mieli zadanie, w rolach swoich odegrać obce role, które przy znanym talencie dobrze rozwiązali; P. Chomiński jędrnie wymalował, wściekłego chwilowo, a w sercu poczciwego, Guiewkę. Pan Anczyc dobrze był wybrany na starca z czerwonej skały. Taleuta naszych artystów mało dały uczuć, ze półduszą już byli w Krakowie. Jakże się niespieszyć do ojczystego Krakowa, zwłaszcza kiedy przy tej samej płacy miesięczuej w P o z n a n i u co w Krakowie, a przy drożyźuie Poznańskiej przewyższającej ceny Krakowskie kilka razy, nie serca tylko, ale i kieszeń gości naszych do domu wolała. Poświęcili się dla nas rodacy nasi Krakowscy tą krótką, ale ważiią reprezeutacyą uarodową; a my przynajmniej wdzięczną dla nich zachowajmy pamięć. M. B.

Najznakomitsze dzieła, jakie Thorwaldsen pozostawił, są następujące: Kolosaluy posąg Jasona, zamówiony niegdyś przez holeuderskiego bankiera Hope; Mars, Adonis, trzy gracye, muzy, A cliii, Merkury, madonna z dzieciątkiem przeznaczona do Neapolu, Chrystus i dwunastu apostołów, dla katedry kopeuhagskiej; statuy wyobrażające dzień i noc dla miasta Rzymu; pomniki Papieża Piusa VII., Księcia Poniatowskiego, który miał być wystawiony w Warszawie, Księcia Eugeniusza Leuchtenberga, dla Mnichowa, Gutenberga dla mia

sta Moguncyi, i długi szereg płaskorzeźb przedstawiających wjazd Alexandra Wielkiego do Babylonu, które były niegdyś zamówione przez Napoleona, a teraz zdobią wielką audyencyonalną salę królewskiego pałacu w Christiansburgu. Do tych uwielbianych arcydzieł sztuki należy jeszcze policzyć następujące twory: Heliodora, którego wyganiają z kościoła; Priama i Achilla; świętego Piotra, wyzdrawiającego kalekę; Bachusa, Apoliua, Herkula i Hebe ; J 0wisza i Neinezę; boginie prawdy i lekarnictwa; wreszcie pomnik na cześć Dantego, mający być wystawionym w Florencyi, a drugi na pamiątkę poległych d. 10. Sierpnia 1792. szwajcarów. Uprzejmy nieznajomy. - Pewien młody rzemieślnik udał się z Brest do MorIaix, aby tam swoich krewnych odwiedzić. W małem miasteczku Landerneau, leżącem między spomnionemi miastami, wstąpił na śniadanie do cberzy i usiadł sobie przy stole nakrytym na kilka osób. Przekonał się jednak wkrótce, iż to nie dla niego miejsce, weszło bowiem kilku podróżnych i usiadło przy stole, który się zdawał umyślnie dla nich nakrytym. Zmieszał się nie mało i chciał odejść, lecz jeden z podróżnych gości zatrzymał go uprzejmie i wezwał bardzo grzecznie, aby pozostał na swojem miejscu i jadł wraz z nimi. Rzemieślnik nie dał się długo prosić i bawił się przez cały czas jak najlepiej w ich towarzystwie, zwłaszcza że mu potrawy i wino wybornie smakowały. Po skończonym obiedzie chciał płacić, ale gospodarz nie przyjął pieniędzy - gdyż nieznajomy, który tak go grzecznie i uprzejmie zaprosił - był me kto inny jak książę J oinville, syn królewski. Diabeł w Paryżu. - Suego obrazy, jako ciemne strony paryskiego życia, wywołały dzieło przeciwne, które bez wątpienia pomyślnym skutkiem uwieńczone zostanie, gdyż maluje jasne strony stolicy. Dzieło to, którego pierwszy zeszyt już wyszedł, nazywa się »Le Diable a Paris« i nosi na czele zaspokajające godło: «Ne diable n'est pas si noir;« -nie taki diabeł czarny. . . Najzawołańsze pióra przyrzekły lub nadesłały już swe artykuły, w których ma panować uajswobodniejsza rozmaitość, tak iż powieść i romans, dyalog i opowiadanie, obrazy obyczajów i osób, krytyka i statystyka, z dodaniem winietów i rycin objaśniających opisowaue przedmioty, wszystko tam znajdzie miejsce. Pani George Sand rozpoczyna chorowód ogólnym rzutem oka na Paryż (coup d'oeil ge'nfrral sur Paris), podczas gdy Leon Gozlan tłumaczy »co to jest Paryżanka?« Balzak wykłada »fllozofię małżeńskiego życia w Pary freda i Pawła de Musset, Eugeniusza Sue, Alexandra Dumas, Jules Janin, i wielu innych słynnych pisarzy jako współpracowników Diabła w Paryżu. Koncert Liszta w teatrze włoskim w Paryżu był ostatnią rażą tak bardzo publicznością przepełniony, iż nawet najwyższe galerye zajął sarn dobór towarzystwa. Oklaski, oddawane artyście, były w właściwym tego słowa znaczę» niu, podobne do burzy gradem wichrzącej. Mówią, iż po koncercie kazali nadzorcy teatru .wszystkie rzucone na koncercistę bukiety i wieńce zawieźć na dwuch wózkach do najblizszej przekupki, aby je po raz drugi Paryżanom sprzedała.

Teatr w Sztutgardzie ma być znacznie zwiększonym i na wzór Drezdeńskiego przebudowanym. Król wyznaczył 350,000 zł. reńs. na tę budowę; nie sądzą jednak aby ta summa wystarczyła. Piękne świątynie sztuki powstają teraz wszędzie, lecz gdzież się sztuka podziała! Te okazałe mury, nie podobneż one teraz prawie wszędzie do pysznych katakombów, w których sztuka pogrzebaną spoczywa?! (Ilozm. Lwów.)

OBWIESZCZENIE.

Sukcessorowie niegdyUr. Nepomuceny z Nieżychowskich Mieczkowskiej, która na ostatku w Gnieźnie zamieszkiwała i na dniu 27. Lutego I. b. w Leszczu umarła, zamierzają podział majątku po niej pozostałego w oberży Neiunanna w Inowracławiu w dniu 9. Grudnia 1844. r. uskutecznić. Wszyscy ci, którzy roszczą pretensye do tejzc pozostałości, WInnI z takowe mi w ciągu trzech miesięcy u sukcessorów w Leszczu przy Kruszwicy się zgłosić, w raZIe bowiem przecIwnym po podziale nastąpionym, każdy sukcessor tylko w miarę swej części odpowiedzialnym być może. Gniezno, dnia 7. Czerwca 1844.

Król. Pruski Sąd Ziemsk o-miejski.

Klucz Falenty, mianowicie Falenty wielkie i małe, Jaworów, Janki, Wypendy, Puchały i miasteczko Raszyn, tudzież klucz Sękocin, Lazy, Wojtostwo, Słomin I karczmaZawa dy, nakouiec majętność Dyrdy z przyległościami, w pow. Warszawskim, Gubernii Mazowieckiej, w dn. 13. Sierpnia r. b. o godzinie 5lćj z południa, w Warszawie w miejscu posiedzeń Trybunału Cywilnego w drodze lieylacyi sądowej przygotowawczo przysądzoue zostaną. Dobra te, blisko szosy i głównego traktu z Warszawy do Krakowa i Wrocławia, również nad traktem do Rawy i Piotrkowa są położone, ledwo półtorej mdi A9werst)z Warszawy oddalone, zawierają przeszło 225 włók nowo-polskiej miary, w których jest łąk morgów 490., lasów iglastych i liściowych morgów 1008., trzy znaczne stawy, w których gospodarstwo rybne na większą stopę się urządza pałac murowany o piętrze; dwa ogrody, z któ rych jeden jest spacerowy, owocowy i warzy wny z nową massyw murowaną wielką orallŻeryą; gorzelnią; browar; dwa młyny wodne jeden deptak, dwie kuźnie, stacyą pocztową chmielnik. Wyż wymienione dobra zostały te raz sądownie otaxowane w ilości Złtp. 1,197,026 gr. 24. lub Talarów 199,504 śgr. 14. pruskich Warunki przedaźy u Mecenasa Majewski ego w Warszawie przy ulicy Elektoralne'j pod Nr. 797., albo u kupca F. S e y d e 1 mogą być przeglądane, lub też za frankowaneini listami udzielone.

Baranów siedmdziesiąt, w trzecim roku, jest na sprzedaż w Sokolnikach małych pod Szamotułami. Próby wełny z tychże przedłożone być mogą kupującym. Mieszkanie w sklepie.

Na rogu ulicy Wrocławskiej i Szkolnej, lokal używany dotąd za szynkownią piwa, jest od S. Michała do wynajęcia.

Prawie nowy powóz jest do przedania za umiarkowaną cenę u fabrykanta pojazdów Emanuela Weicher, przy Garbarach Nr. 4.

Kurs giełdy Berlińskiej.

Dnia 12. Lipca 1844.

Sto-I Na pr. kurant' . pa papie- gotoJ prC.I rami. wizną.

Obligi długu skarbowego Obligi premiów handlu inorsk.

Obligi Marchii Elekt, i N owej IR 48 10lJ llf!

» » Gdańska wT. .

Listy zastawne Pruss. Zachód.

» W. X.Poznaiisk.

» » dito » »Pruss. Wschód.

» »Pomorskie. .

» March. Elek.iN.

» » Szląskie. . . .

« ł 4 34 34j T T 10 1J lOlf Ę

Inne monety złote po 5 tal, .

13f 12 3

Akcje D ro gi żel. BerI. - Poczdaiuskiej 5 Obligi upierw. BerI.-Poczdams. 4 Drogi zet. Magd.-Lipskiej Obligi upierw. Magd.-Lipskie. 4 D ro gi zel. BerI. - Anhaltskiej Obtigi u pierw. BerI. - Anhaltskie 4 Drogi żel. DysseI. Elberfeld. 5 Obligi upierw. Dyssel.-Elberf. 4 5 Obligi upierw. Reńskie .... 4 » od rządu garantowane. 34 Drogi żel. Berlinsko-Frankfort. 5 Obligi upierw. BerI.-Frankfort. 4 Drogi żel. Górno-Szlaskiej.. 4 dito Lii. B.. » « Berl- Szcz. Lit. A. i B, » dlegdcb. - Halber<<! 4 Dr. żel. Wroct.-Szwidn -Preib. 4 Obligi upierw. W roc Szw.-Fr. 4 Dr, żel. Bonu- Koloiiskiej . . . 4 lf/f 1031 m m m m 103J 122 l i a i 130J 1201

100*lot; 874 9IJ lm 100Ą 104 991 101* Me* 13* 11 4 190'"

9IJ 981 89 i

96f

1m 1321

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.07.16 Nr164 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry