.. GA1}ETA
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.07.27 Nr174
Czas czytania: ok. 19 min.VVielkiego
Xi stW"ap o ZNAN8KIE G O.
Nakładem Drukami Nadwornej W Deliera i Spółki. - Redaktor: A. Wannoicski.
JW 1 * 4 .
W Sobotę dnia 27. Lipca.
1844«
Wiadomości kraj owe.
Z Poznania, w Lipcu. - Do przedmiotów, ściągających teraz na się powszechną uwagę wszystkich trudniących się rolnictwem w naszej prowincyi, należy powstanie towarzystw agronomicznych, nadktórćmi teraz pracują. W ostatnich latach dziesięciu rozwinęły się jak naj okazalej stosunki gospodarskie w całej Monarchii Pruskie'j; równy pod tym względem postęp widać i w Księstwie, które z przyczyny topograficznego swego położenia będąc jeszcze za mało uzdalnionem do przemysłu, przedstawia mieszkańcom swoim gospodarstwo jako główny sposób zarobkowania. Mimo niepomyślnych stosunków zaszłych w ostatnim czasie, mimo trudności połączonej z regulacyą posiadłości dziedzicznych i włościańskich, mimo wreszcie zwiększającej się rok rocznie potrzeby kapitałów w gospodarstwie, nie można jednakże zaprzeczyć znacznych ulepszeń i postępów w zarządzie i uprawie tak większych jako też i mniejszych posiadłości, wpadają one w oczy każdemu, który obecny stan porówna z tein co było przed laty dziesięciu. Coraz widoczniejsza dążność między majętniejszymi obywatelami do racjonalnego gospodarstwa, już dawno dała uczuć potrzebę czynnych stowarzyszeń gospodarskich, mających tak znaczny wpływ na wzniesienie przemysłu i rolnictwa, i okazała wreszcie konieczność zapobieżenia dawniejszemu niedostatkowi. Towarzystwa, które tu dotychczas istniały, osobliwie towarzystwo ku naprawie chowu bydła, koni i owiec, sekcya agronomiczna kassyna gostyńskiego i gnieźnieńskiego, były zanadto odrębne, aby ogólny wpływ mieć mogły, chociaż czynność ich częstokroć była zbawienną. Osobliwie nie dostawało im wspólnego środka, w którymby się skupiały skutki i wyniki ich usiłowań, skądby potem rozchodzić się mogły na całą prowincyą, i któryby wreszcie tworzył niejako pośrednictwo między wspólnemi interesami gospodarskiemi a królewskićm kollegium krajowego gospodarstwa i resztą władz krajowych. Z największem zatem zadowolnieniem przyjęto tutaj myśl wywołaną przez królewskie naczelne presidium, do utworzenia »głównego towarzystwa prowincialnego ku wspomaganiu gospodarstwa, osobliwie zaś wszystkich ulepszeń w praktycznem jego wykonywaniu, jako też wszystkich z niem połączonych lub z niego wynikających przemysłowych gałęzi na większych i na mniejszych dobrach, osobliwie zaś na posiadłościach włościańskich.« Od głównego tego towarzystwa zależeć mają wszystkie towarzystwa okręgowe lub miejscowe; ma ono prócz Jego wniść w bezpośredni związek z królewskie'm kollegium gospodarstwa krajowego. Już przed kilku miesiącami zebrało się zgromadzenie naj zawołańszych tutejszych gospodarzy pod naczelnictwem Pana Prezesa naczelnego mi pomysł ów dalby się urzeczywistnić. - W skutek tego we wszystkich okręgach uczyniono przygotowania do założenia pomniejszych towarzystw. W powiatach Międzychodzkim, Międzyrzeckim, Krobskiui, Szredzkim, Wirzyckim i Chodzieskim takowe towarzystwa już powstały; starsze związki powiększej części oświadczyły swą gotowość' przystąpienia do głównego towarzystwa; ma zatem, jak słychać, być powołane w jesieni b. r. walne zebranie wszystkich podrzędnych towarzystw, w celu ukonstytuowania głównego towarzystwa. (Z Gaz. Powsz. Pruskiej.) Z Berlina, dnia 12. Lipca.
,(Gazeta kolońska.)- W odnowienie kartelu z Rossyą nie uwierzono tu wprzódy, dopóki urzędowe nie nastąpiło ogłoszenie. Układ więc stanął; to opinia publiczna o niin trzyma, wiadomo. Gazeta Po w. Pruska uznała rzeczą stosowną wydać poprzednio jakiś usprawiedliwiający artykuł, przy cze'm na te'm tylko nikt poznać się nie może, żeby dawniejszy kartel od teraz zawartego w czemkołwiek różnić się miał. Oprócz kilku pobocznych warunków jeden do drugiego podobniuteńki, a demoralizacyi nad granicą ta nowa konwencja zapewne nie zaradzi. Uwagi godny artykuł, stosownie do którego na przyszłość popełniane w jedne'ra z państw koiilrahujących przez poddanych drugiego przestępstwa podług praw tamże obowięzujących karane być mają. Ponieważ jednak w Rossyi przemycanie transportacyą do Syberyi karzą, więc każdy w Rossyi o przemycanie przekonany Prusak do pustyni Azyi posełanyra będzie, aby tara życie swe zakończyć. Jaki to .okropny widok, jakie walki, jakie zbroduie w skutek tego nastąpić muszą?! Interes poddanych pruskich wymagałby koniecznie, żeby - kiedy już raz kartel ma być przywrócony - ten ustanowiono warunek, aby poddanych pruskich podług praw pruskich karano; przecież też w księdze naszych praw jest łagodna ustawa, że obcy, występek jaki popełniający, podług praw swego kraju karany bywa, chyba że obce prawa surowsze są od naszych krajowych. Tego więc wymagać moglibyśmy i od ościennego państwa, którego ustawodawstwo i system karny z cywilizacyą europejską nie koniecznie się zgadza. Ale tego na nieszczęście nie uczyniono; tem bardziej każdy na baczności mieć się winien, żeby nie wpadł w ręce władz rossy jskich. Sądzą, że nowy kartel do zapobieżenia bezprawiom nad granicą wielce się przyłoży; ale my przeciwnie rozumiemy, zeskutkiem jego gorsze jeszcze będą bezprawia i smutniejsze wypadki.
Wiadomości zagraniczne.
Polska.
Z Warszawy, dnia 21. Lipca.
Rada Administracyjna, na posiedzeniu swe'm dnia 27. Czerwca (9. Lipca) roku bież. mianowała Księdza Kazimierza Stokowskiego, dotychczasowego kanonika katedralnego, dziekanem katedralnym w Sandomierzu. Księdza Tadeusza Moszczeńskiego, dotychczasowego kanonika katedralnego, scholastykiem katedralnym w Sandomierzu. Księdza Stanisława J astrzębskiego proboszcza Klimontowskiego, drugim kanonikiem katedralnym w Sandomierzu. Księdza Józefa Kalasantego Janickiego, plebana w Potworowie, czwartym kanonikiem katedralnym tamże, i księdza Jana Radzikowskiego, dotychczasowego plebana w Nowem-Mieście, gubernii Płockiej, proboszczem kościoła parafialnego w mieście Łodzi. (Dokończenie ogłoszenia Heroldyi o uznanej szlachcie dziedzicznej.) - Rostkowski Ant., h. Dąbrowa. Rostkowski Franc, t. h. Rychter AI«x., h. Sztumberg. Sienicki Felix Leon, 2ch imion, h. Krzywda. Sikorski Tomasz, h. Kopasina. Sliwowski Piotr, h. J asieńczyk. Smoczyński Ignacy, h. Stankar. Strzelecki Kajetan, h. Jastrzębiec; Strzeszewski Antoni, h. Pobóg. Stypułkowski Bartłomiej, h. Lubicz. Stypulkowski Jan, t. h. Slypulkowski Jakób, t. h. Stypułkowski Wawrz., t. h. Szanowski TomaszAlexy, h. Junosza. Szanowski Alex., t. h Szanowski Karol, t. h. Szulborski Fran., h. Mora. Szulborski Stanisław, t. h., Szwejcer Oktawian, Szwejcer Xawery. Trzeszczkowski Mikołaj, h.
Zagłoba. Waligurski Bonawentura, h. Odrowąż, Wądołkowski Jan, h. Jastrzębiec. Wąsowski Leopold, h. Nałęcz. Wierciochowski Józef, h.
Belina. Wierzchlejski Wojciech, h. Berszten 2do. Wojciechowski Felix, h. Nałęcz. Woroszyło Adryan Mikołaj, 2ch imion, h. Wolff. Zaborowski Józef, h. Grzymała. Zagrzewski Franciszek, h. Lubicz. Zaleski Wincenty, h.
Lubicz. Zaleski Ludwik Bart., h. Lubicz. Załuski JózefMacie'j, h. Rawicz. Załuski Marcin, t. h. Zarański Karol, h. Korczak. Zawadzki Kazimierz, h. Rogala. Zglinicki Jan, h. Pruss 3tio. Ziółkowski Ignacy, po Janie, h. Topór. Złotkowski Jakób, t. h- - w Warszawie, dnia 30. Czerwca (J2. Lipca) 1844. r. w zastępstwie: Assessor Heroldyi, Konrad Hrabia Walewski.
Naczeluik Wydziału Koutrolli, Romau Doralh.
W kraju naszym śledztwa przedsiębrane pod kierunkiem Radzcy Sianu Buruackiego trwogę j rozpacz szerzą. Przed kilku albowiem miesiącami w jednem mieście oddział wojska na kilka domów napadł i zbadał je, ponieważ zrobione było doniesienie, ze towary przemycone tam ukrywano. Jakoż miano też tam znaleźć kilka pakietów, które wszelako po porozumieniu się z dowódzcą wojska właścicielom zwrócono. Później rzeczony dowódzcą z niezuanych powodów księciu namiestnikowi doniósł, że zabrane towaFy gwałtem mu wydarto i ze oprócz tego ga zelżono i pokrzywdzono. W skutek tej denuncyacyi Radzcy Stanu Burnackiemu śledztwo w miejscu poruczono, który wszelako pominąwszy właściwy punkt skargi, pod pozorem, jakoby cheiał wszystkich przeuiycaczy wyśledzić i ukarać, najokropniejszego używa prześladowania. Otaczają go tłumy szpiegów i na deiumcyacye tych nikczemników już kilka set niewinnych ludzi aresztowano, którzy teraz w kajdany okuci w więzieniach jęczą; proźby zaś ich, żeby śledztwo sądowe w sprawie ich wytoczono" dotychczas nie usłuchano. F r a n c y a.
Z Paryża. - Process Lacoste-Meilhan obmierzłą znowu jest historyjką o zatruciu; chodzi tu przedewszystkiem o dójś<<ie sposobów, w jakie arszeuik do trupa dostać się może. Stanl\rzeczy następujący. Eufemia Verges, mająca lat 22, w roku 1841. zaślubiła się z pra stryjem swoim, Henry Lacoste, mającym lat 68. Wnet takiego osiągnęła wpływu- m> męża i że już d. 1. Lipca I. 1841. testament zrobił i cały na 700,000 fr. ceniony majątek swej żonie zapisał. Wszakże Lacoste pomimo wieku swego łudził się uadzieją potomstwa, które gdy się nie zjawiło, starzec mrukliwy nie raz zIemsię odzywał, że testament swój cofnie. Pani Lacoste dowiedziawszy się 0- lem miała powziąść myśl zgładzenia męża swego. Obrała sobie pomocnika (choć to naturalnie wszystko podejrzeniem tylko) w osobie 65 lat mającego nauczyciela Meilhan. Ten więc d. 16. Maja 1843. r, pana Lacoste na jarmarku w Riguepeu otruć miał. Fakt polega tylko na opowiadaniach innych osób, zaświadczających, że zmarły Lacoste w kilka chwil po wypiciu napoju' podanego mu przez Meilhana skarżyć się zaczął na bóle w żołądku.. Pan Lacoste udał się czem prędzej do domu, ałe w 6 dni po swoim powrocie w skutek gwałtownych womitów życi« zakońezył. Pani Lacoste, która podług aktu oskarżenia truciznę nierdość skutkującą wzmocniła, dopiero w ostatniej chwili po doktora posłała; oświadcza, że mąż sam nie pozwalał jej rychlej to uczynić. Jakkolwiek bądź od razu nie obudziło się podejrzenie; Lacoste został pochowany a wdowa objęła majątek. Wszakże płochość wkrótce o zgubę ją przyprawiła. Przeniósłszy się do Tarbes zaczęła prowadzić życie rozrzutne i z wielką występować okazałością. Nauczyciela Meilhan wynagrodziła zaliczeniem mu 2 O O O fr. i rentą roczną 2 O O fI. Dowodów ścisłych na to wszelako nie ma.
Tymczasem odzywała się coraŁ głośniej opinia publiczna; obwiniano Panią Lacoste publicznie, że męża swego otruła; ona, aby podobną niesławę od siebie odwrócić, wniosła sądownie o wygrzebania ciała męża; nastąpiło ta też w dniu 18. Grudnia 1843. I. i znaleziona arszentk w wątrobie. Pani Lacoste przewidując z pewnością, że do indagacyi pociągniętą zostanie dnia 5. Stycznia znikła nagle, aby się w pewnem ukryciu rozpoczęcia czynności Assyzów doczekać. Główną obroną dla niej -.
która się zresztą wszystkiego stale wypiera - ta będzie okołiczuość, iż z pewnością prawie udowodniono, że zmarły Lacoste przed i podczas małżeństwa swego z Eufemią Verges tajemną cierpiał chorobę i tajiemnych używał środków, a mężowie rzeczy świadomi zaraz w pierwszym dniu procedury przyznali, że otrucie powstać może z preparatów arszeuik o wy eh, zapisywanych nie raz dla uleczenia chorób. Z P aryż a, dnia 18. Lipca.
Mamy już dzisiaj bliższe wiadomości o no* wej utarczce która zaszła między Marokańczykami i wojskiem Marszalka Bugeand. Pierwsi, o których już sądzono, że się całkiem rozsypali, okazali się nagle w ilości 4 O O O ludzi i zmusili Francuzów do bitwy. Abd el Kader, który przecież miał być z kraju wywołanym i wygnanym, znajdował się między Mai okańczykami i wprawiał ich do owego sposobu wojowania, który zależy na tern, aby nieprzyjaciela zmęczyć, nie wdając się jednakże w żadną stanówczą bitwę; aby uciekać, jeśli jest mocniejszym i korzystać z każdej sposobności szkodzenia mu w jakikolwiek sposób, i sprzątnienia chociaż kilku głów. Skoro'tylko wojsko iranenzkie zabierało się do zaczepnego działania, Marokańczycy znów uciekli, zapewne, aby w kilka dni podburzeni uieustannemi namowami Abd-el-Kadera wrócić powtórnie. Utarczka ta starzoną* została na ziemi marokańskiej w okolicach Uszedy. Podczas gdy Abd el- Kader takim sposo lnarokanskie'uii a wojskie'm fraucuzkiem, rozeszła się pogłoska o spokojnem załatwieniu zatargów między Cesarzem i Francyą, i o bliskie m zawarciu zupełnego pokoju za czynuem pośrednictwem angielskiego agenta. Nic jednakże, o ile widać, w tutejszych stosunkach się nie zmieniło. Abd-el Rhaman nie chce wojny, ale poddani jego nie pytają się o to. Zaręczenia pokoju łatwemi są, o ile się zdaj e, do otrzymania, ale trudno nadzwyczaj je uskutecznić, i nader prawdopodobnem jest, że tutaj wreszcie armaty ostateczną decyzyą wydadzą. O suspenso w aniu i przyaresztowaniu owych dwuch kaidów, którzy najpierw posiadłości francuzkie naszli, nie ma mowy. Pan Guizot, o ile wiadomo, wątpił o autentyczności tego doniesienia. Przeciwnie zaś dowiadujemy się, że naczelnik czarnej gwardyi Sułtana Marokańskiego z świeżym oddziałem czarnych jeźdźców przybył na granicę, i że ma także przy sobie jednego z synów cesarskich. Już prawie dwa miesiące przeszły od pierwszego napadu Marokańczyków, a jeduakże kroki nieprzyjacielskie co chwila się ponawiają. W takowych okolicznościach dziwić się nie można, że Marszałek Bugeaud posłał depesze swoje do ministra wojny przez oficera generalnego sztabu, Pana Cheureux, adjutanta marszałka Soulta. Ten oficer ma jeszcze bliższe szczegóły ustnie opowiedzieć ministrowi wojny. W Tulouie mówiono, że oddział floty zuajdujący się w tamecznej przystani nowe posiłki przewieść ma do Afryki. Doniesienie urzędowe o bitwie dnia 3. Lipca, które Marszałek Bugeaud przesłał ministrowi wojny, znajduje się w depeszy udzielonej Księciu J oinville, pisanej tegoż samego dnia w biwuaku przy ujściu rzeki Uhed-Isly do UhedMuliahu.
Opinia publiczna tak wyraźnie się oświadczyła przpciw Edwardowi Douou, pomimo że go sąd przysięgłych za niewinnego uznał, iż żadną miarą dłużej pozostać nie mógł w Poutoise, swojeua mieście rodzinnem; powszechne oburzenie przeciw niemu zmusiło go do wywędrowauia do Ameryki, dokąd wczoraj pod obcem nazwiskiem z Hawru wypłynął. Z dnia 17. Lipca.
Pani Lacoste i nauczyciel Meilhan dnia 11.
Lipca przez sąd przysięgłych nie w in ne mi uznaui i na wolność puszczeni zostali. Z dnia 19. Lipca.
Na wpół urzędowe dzienniki udzielają nowszych wiadomości z Afryki, z których się pOKaziuje, że Sułtan Marokański napadów na wojsko francuzkie istotnie się zapiera i sprawcówonych karze. Listy z Gibraltaru donoszą oraz, że Sir Robert Wilson z podróży swej do Marokko z tern powrócił przekonaniem, że ochocze pośredniczenie Anglii nie tylko do załatwienia nieporozumień hiszpańsko marokańskich leer. też do pogodzenia spraw francuzko-marokariskich przyczyni się. Z tych usiłowań ajenta angielskiego tłómaczy się okoliczność, że wiozący francuzkie ultimatum parostatek nim do Tangeru się puścił, do Gibraltaru wprzód zawinął. Pomimo (ego trzeba będzie w każdym przypadku pokolenia nadgraniczne mocą oręża do porządku i karności zmusić.- Gazety ministeryalne podają następujące depesze: B aj o n n e, d. 18. Lipca. - Xiążę J oinville d. 8. wieczorem na pokładzie parostatku »Pluto« do Gibraltaru zawinął. J. K. W. d. 9. do Tangeru się puścił i wieczorem po powrocie swoim oddał wizytę generalnemu Gubernatorowi. - Xiecia przyjmowano w Gibraltarze jak . .. .
naJ uprz eJ mIeJ . Tanger, dnia 10. Lipca. - Pismo Baszy z Larache oświadcza w imieniu Cesarza, że tenże napadu z dnia 15. Lipca uroczyście się za piera i synowi swemu rozkazał, żeby winnych z służby oddalił a głównych przywodzców ukarał.
Hiszpania.
Z P ary ż a, dnia 18. Lipca.
Wbrew wieści rozgłoszonej przez jeden z ministeryalnych dzienników madryckich, jakoby królowa morderców generała Eslelłer ułaskawiła, rozstrzelano skazanych dnia 10. m. b. w Saragossie. Rzecz ta przykre wrażenie sprawiła, nie aby powątpiewano o występku straconych, lecz, że nikt się nie spodziewał, aby rząd poruszył zdarzenie, które od lat ośmiu zdawało się być zagrzebanem w niepamięci jak tyle innych zbrodni wśród politycznych zamieszków przez burzliwe wywołanych namiętności. - Rząd, jak mówią, był skłonnym do darowania życia, ale gwałtowne reklamacye synów generała Estellera nie dopuściły tego - wszakże oni dopraszali się jako łaski i zaszczytu O spełnienie własną ręką urzędu kata na mordercach ojca. W dzień tracenia ogłoszono znowu w Saragossie stan oblężenia, zkąd wnosić można o niespokojnem usposobieniu stolicy Arragonii.
DanIa.
Z Helsing6r, duia 18. Lipca.
Rossyjska eskadra w tutejszej przystani składa się Z następujących okrętów: «Le Fort« o 84 - dow. kap. Zamicki.
Wódz eskadry, vice-admiral Plater, »Włodzimierz« 84 - dow. kap. Kulebiakim. Contre-admirał, Bołgowski, 84 - dow. kapit. Baron Rosen, Contre-ad. ł B .' mIra, 01., dow. k. Nożymów, » »Mitkow, » » Rumiancow, » »Molier, » »N orman,
» Katzbach«
» Wiburg« » Arcice« » Refwizon« » Finlandia« »Lipsk« fregat : » Melpomene« »Cesarewicz« korwet: »X. warszawski«. 3 6 »ftawaryn« 24 i brygu: »Palinous« 20 »» Iwkow; za tem z ośmiu okrętów liniowych, dwóch fregat, dwóch korwet i jednego brygu; ogółem dział 780 i 8-9000 osady. Dwa z tych statków, t. j. »Lipsk« i »Melpomene« mają osadę fiunicką. Korweta» N awaryn« i bryg » Palinous» opuściły wczoraj przystań, aby, jak mówią, chorych i niezdatnych do służby ludzi odwieźć do Kronsztatu. Niemcy.
KRÓLESTWO SASKIE. Z Drezna, d.
22. Lipca. - I pomiędzy robotnikami około sasko-szląskiej kolei żelaznej objawia się zniechęcenie i skłonność do nagannych związków. Onegdaj wieczorem niespodzianie tłum tych robotników- powiadają, że kilka set - stanął przed domem uadiużyuiera K., aby wspólnie swe zażalenia podać i o usunięcie niedogodności nalegać. Wszakże nieobecność nadinżyniera i natychmiastowe wkroczenie policyi dalszym bezprawiom zapobiegło i tuszymy sobie, że po dobne sceny nie ponowią się. Szwajcarya.
Kanton Bern. Z pisma Beobachter z d.
14. Lipca wy czytujemy wiadomość o śmierci tak zwanego proroka Albrechta. Już chory, odwiedził z Lozanny, gdzie znalazł schronienie, uroczystość strzelnicy związkowej w Bazylei; w powrocie padł na drodze, został od przechodniów zabrany i w szpitalu w Bernie pielęgnowanym aż do zgonu. Albrecht byl dawniej kupcem; polityczne knowania w Altenburgu, mieście rodzinne'm, sprowadziły nań wieloletnie więzienie w Leuchtenburgu pod 74 74 74 74 44porucz. Berence, » »Kariaki u,
» Bclianin, » Machin,
Kahla; po wysiedzeniu schronił się do Szwajcaryi. System jego na biblii zasadzony, pełen dziwacznych pomysłów, miał dążność religijno-kosmopolityczną, a w ostatnich czasach przywiązał się do kommunizmu. Turcya.
Z Aleppo, dnia 3. Czerwca.
Przed kilku dniami przybył tu z Damaszku Namik Basza z 3500 - 4000 wojska, a tygogniem pierwej około 2500 żołnierza z Seidy, Bejrutu i Trypoli. Zbiera się tu wielki obóz armii arabskiej. W przyszły Czwartek wyruszą wojska te do Aintap, Ofra iMarasz, w celu wybierania rekrutów. Dwa ostatnie miejsca wzbraniają się dostawić ludzi. Kiedy Seraskier i od tutejszego Musselim Abdalli Beja żądał żołnierzy, ten odpowiedział, iż ani jednego człowieka dostawić nie może, dopóki siły wojskowej nie powiększy, gdyż obawiać się należy, że miasto się zbuntuje i może nawet AnessiArabów na pomoc przyzwie. W Damaszku najzuakomitsi mieszkańcy oświadczyli, że się będą stosować do tego co zrobi Aleppo. Jeżeli zaciągi w A i n t e p, Orfa i Marasz się powiodą, przedsięwziętą będzie wyprawa na An e s s i - Ar a b ów. Codziennie nadchodzą tu karawany z mundurami, amuiuuicyą i bronią, także wiele lekkich armat używanych w górach. S tan wojsk nie zły; są to po większej części ludzie dorodni, silni i nie źle odziani. U V e c y a Z Mnicho ira, dnia 18. Lipca.
Wczorajsza poczta z Aten z dnia 6. Lipca znów mało tylko, jak się zdaje, przyniesła listów. Treść ich, ile o niej rozwodzić się można, jest pocieszającą. Wydalenie Teodora Grywasa z Grecyi północnej, jawna zgodność między panami Piskatory a Lyons we wszelkich ku popieraniu nądu dążących krokach, i zawsze sobie równa, pewna postawa Maurokordatosa w obec jego nieprzyjaciół i prassy oppozycyjnej, zdają się widocznie na kraj cały dobry wywierać wpływ. Wszystkie gazety wszelkich odcieni stronnictw bez wyjątku, powtarzają się w naganach dla rokoszu z dnia 23. Czerwca, a zawsze Kalergisowi winę przypisują, że nadużywał powierzone'j mu władzy. - Przywodzą, że między rannymi są tacy »co by się w nocy z 14. na 15. Września może nie byli wmieszali do rozsrożonego tłumu, gdyby ich K al er gis nie by \ wezwał w imię wolności« i ł. d. Kilka gazet zamieściło otwarte okólniki do moreotyckich naczelników, gdzie kh przestrzegają i imieniem pospolitego dobra proszą, aby nie przekraczali do wystąpienia przeciw wspólnemu przeciwniwnikowi, jedynemu wrogowi ojczyzny tam, gdzie nie za długo opór jego złamanym będzie, to jest w izbach, po zwołaniu sejmu. Otworzenia tegoż spodziewano się juz na 1. Sierpnia, lubo wiele wyborów jeszcze nie ogłoszono,
Rozmaite wiadomości.
th Rozm. Ltcotc )
ZYGMUNT I MARYL
Pan Kazimierz Gołębski, bylto szlachcic wielkopolski, zamożny dziedzic kilku pięknych włości. Odziedziczone po ojcu dostatki wzrastały corocznie gospodarnością; i rządnością młodego właściciela, ale niewiele przyczyniały się do jego szczęścia. Albowiem w dwudziestym, siódmym roku utracił zonę, które kochał z całym młodzieńczego ducha zapałem. Z nią, jego życia wesele do grobu wstąpiło. Został mu wprawdzie z tego związku Zygcio, żwawy i ładny chłopczyna, o niebieskiem oku i złotych włoskach, wykapany obraz matki. Tylko wspomnienie na Zygcia, wytrąciło rozpaczającemu ojcu broń z samobójczej dłoni. Kochał go całą resztą sił znękanej duszy, a jednak w tej miłości znalazł ogniwo, ściśle go łączące z światem, nowy przedmiot obawy i nadziei, a nie znalazł wypełnienia uczuć swego serca, nie znalazł pokoju, szczęścia. Zygcio trzechletni sierotka, był zupełnie wychowaniu ojca zostawiony. Nauczył się konno jeździć, bronią robić, nabrał samodzielnego ducha, umiał śmierci zajrzeć w oczy,- krótko mówiąc, wykształcił go ojciec jak na żołnierza, rycerza przysłało. Ale tego błogiego, świętego uczucia miłości bliźniego, szlachetności, religijności, tego nie nabył wmęzkiej szkole, chyba może z mlekiem wyssał je z matki łona, a może też jej pamięć jak stróż anioł, przedwodniczyła mu w dziecięctwie. Bo często chociaż w cze'm małemuchybił, pokazywała- mu się we śnie łzami zalana, a taka przestroga, na długo i bardzo długo skutkowała. Kończąc lat dwadzieścia, był Zygmunt dorodnym, powszechnie lubionym młodzieńcem. Wcześnie sieroctwo nadało jego oczom jakiś smętny, rzewny wyraz, co przy otwarte'm postępowaniu mimowolnie mu wszystkich jednało. Ten zarys smętności nie tylkobył w oku Zygmunta, bo i w istocie wrodzoną młodości wesołość, jakiś lekki smutek cienił. Odludnie wychowany w domu ojca, który po stracie żony, jedynej, ulgi w samotności szukał,polubił namiętnie towarzystwo; a jednak rad był, gdy w cieniu lip odwiecznych mógł chwilę sam na sam podumać, pobawić się uczuciami swego serca, swoją myśl przemyślić! Pozbawiony tak wcześnie pieczołowitości i tkliwych uczuć matczynego serca, tern wcześniej uczuł miłość. W jego sąsiedztwie mieszkała Marynia, dziewczyna ładna jak młody aniołek. Ich rodzice żyli z sobą oddawna w przyjaźni, często się zate'm widywały dzieci. Zygmunt nie pamiętał kiedy pokochał Maryę. W jego naj dalszej przeszłości malowała mu ją wyobraźnia, jak kochaną drogą siostrzyczkę, ulubioną towarzyszkę zabaw, jedyną powierniczkę wszystkich natchnień serca. Kiedy to rodzinne przywiązanie przeistoczyło się w miłość w burzliwem młodzieńca łonie? - on tego nie pomnie; jemu się zdaje: że nie było czasu kiedy Maryi nie kochał.
Nie ma piękniejszej pory nad nasze chłodne wieczory po skwarze dnia pięknego lata; przyroda oddycha jakąś lubą orzeźwiającą świeżością. Tysiące ziół i kwiatów napełniają wenia, powietrze. Zdała dolatuje jakiś szmer niby brzęk w górze. To roje skrzydlatych muszek, cieszą się i weselą z pogody, a ich szmer zlewa się harmonijnie z głosem dalszym rolników i z mrukiem strumyka i z lekkim wietrzyka powiewem. Słońce już zstąpiło do modre) kąpieli; różowe tylko i złociste obłoczki migocą jeszcze resztą jaskrawego blasku. Na całym błękitnych niebios obszarze, króluje księżyc swem uroczem światłem, nęci myśl i oko dotych tajemniczych światów, co iskr milionem tlo nieba promienia. To znowu złoci zwierciadlane wód przezrocza, lub rzucając światła pólcieuie, zmienia znane przedmioty w fantastyczne widziadła dziwacznego kolorytu, dziwaczniejszych zarysów. Na początku jednego z takich wieczorów, przechadzał sic po- nad brzegiem wielkopolskiej Wisły Zygmunt z swoją/\ Maryją. Mówili coś do siebie, a widać coś bardzo ważnego" bo ani śpiew słowików nadwiślańskiej kępy, ani też nadpływające statki, nie zwróciły na siebie ich uwagi. Wiedli oni zwykłą kochanków rozmowę. Opowiadali swoją miłość, tworzyli widoki przyszłego i to blizkiego szczęścia, bo ich związkowi nic już na przeszkodzie nie stało. Szczęśliwi nie doznali jeszcze nigdy zawodu swoich życzeń. Oni z całą niewinnego serca ufnością wierzą w jutro, nie trapią się obawą wypadków, cNQ kwiat ich nadziei mrozem mogą zwarzyć! Siatki przepływały wśród krzyków rołmanów i głośnej, flisaków wrzawy. Ostatni» i wygodniej urządzona, zamilkł bałaś, a po fałach Wisły, ponura rozlała się cisza. N a statku przegrała arfa, a po krótkiej przegrywce dały się słyszeć następne słowa, czystym i miłym śpiewane głosem: Dalej bracia w wartkim biegu Prujcie Wisły prąd, Choć maj dr%ew nęci do brzegu, Pomijajcie lud! Póki nam sprzYja pogoda, Nim ryknie grom bur%, Jak się/alą zmarszczY woda, Nie popłyniem juz.
I w samej rzeczy pokazała się na lazurowym błękicie czarna chmurka, której pierwej nie spostrzegano, i zaćmiła niebios pogodę tak, jak lekki smutek, co zwiał wesołość z lica Maryi i ocienił jej czoło wyrazem posępności. Dalej nie słyszano słów tylko brzęk strun. Az po chwili dał się znowu głos słyszeć, ale jakiś inny, bo uderzył w duszę róinodźwięcznych tonów akordem, a przenikliwą nutą złowrogie wzbudził przeczucie: Kochankowie, szczęścia chwili UżYwajcie póki czas, Szczęście nie zawsze się mili, Wieciez co dziś spotka was? Ot widzicie, chmurka mała A jej pierś pioruny zionie, Woda gładka a tu skała, I wiry skryte w jej łonie; Mozę jutro smutny kir Zćmi wam szczęścia gwiazdę w noc,' Rozdzieli was obcy zbir, Łub nikczemnej zdrady moc: Zygmunt spojrzał ua zbladle lice kochanki.
Chciał spieszyć zbadać ten głos tajemniczy, to znowu udawał obojętność, chcąc wybić mysi smutną z umysłu Maryi. fDokończenże nasttępij
Królowa Poraare, która od czasów od' wołania admirała Dupetit- Thouars znowu nieco wolniej oddycha, nadała sobie z własnej wysokiej władzy tytuł: »Dziewica Otahajcka« i ogłosiła, iż odtąd tylko 25 lat mieć będzie. Nikomu nie wolno dochodzić, kiedy się urodziła. Co się pomienionego tytułu tycze, sądzi, ii ani Francuzi ani Anglicy z nią oto wojny toczyć nie będą.
Zwiastun wstrzemięźliwości, od którego teraz Nr. 7. z druku wyszedł, za 15 sgr. (za rok) przez wszystkie Urzędy pocztowe otrzymać można. OBWIESZCZENIE.
Na wniosek krewnych i resp. kuratorów swych następnie wymienione osoby: jako to:
1 ) Woj ciech Dziegiecki, szewczyk, który przed laty około 14. pobyt swój Miłosław opuścił i na wędrówkę poszedł, następnie go w roku 1831. w Warszawie widziano, od czasu tego zaś zniknął; 2) Jan Bogumił - także Bogusław zwany - Tondasch lub Dondasch, kowalczyk, który od lat przeszło 43. pobyt swój Ostrowo opuścił, następnie w I. 1810. z Lwowa w Galicyi wiadomość o sobie dał, później zaś zaginął; 3) Jan Kiciński, który się przed laty 18. jako gamczarczyk z N owego Miasta nad Wartą, gdzie w robocie zostawał, do Poznania udał, tam przez lat 6. pracował, następnie się do Warszawy udać miał a od czasu tego zaginął; 4) Wincenty Sikorski Kontroller poborowy, który w roku 1814. z Kościana do Miłosławia przesiedlonym został, w tym samym lub w następującym roku zaś miejsce to opuścił i do Warszawy się udać miał, od czasu tego jednakowoż zniknął; 5) Franciszek Jan Schorski, kowalczyk z Baby pod Odolanowem, który po Bożem narodzeniu I. 1832. z Odolanowa do Wrocławia poszedł, i od czasu tego nic o sobie słyszeć niedał; 6) Marcin Roder, który w I. 1812. lub 1813.
z olędrów Babińskich się do Bossyi udał i od czasu tego zaginął; 7) Urszula z Schelkopfów zamężna KunkeI, która w I. 1814. pobyt swój Buchwald powiatu Szredskiego opuściła i do U ossyi się udała, od czasu tego zaś zniknęła; 8) Franciszek Kordy liński lub Kordella, kowal, który przed laty przeszło 30. pobyt swój Wyganów pod Kobylinem opuścił i od czasu tego zaginą}; 9) Sylwester i Julian bracia Placheccy, 2 których pierwszy przed laty około 28. pobyt swój Sulmierzyce, celem odwiedzenia krewnego, zakonnika Grządkiewicza z Skępy w Królestwie Polskiem, opuścił, ostatnie zaś przed laty 15.
z Sulmierzyc jako młynarczyk na wędrówkę poszedł, i od czasu tego zuikjięli; 1 O) Józef Ziemniewicz, który od lat przeszło 15. pobyt swój Goliny powiatu Pleszewskiego opuścił, i celem odwiedzenia matki swojej do Zalesia się udał, od czasu tego zaś zaginął; 11) Zofia z Gorczyczewskich Kobylińska, która w roku około 1817. pobyt swój Poznań opuściła i od czasu tego zniknęła; 12) Jan Bogumił Lachmann, młynarczyk, który przed laty 16. z pobytu swego Jutroszyna ua wędrówkę, a mianowicie najprzód do Cahla nad Salą poszedł i od czasu tego zaginął; 13) Benedykt Winnowicz, który miasto Krobią przed laty około 16. opuścił i od czasu tego zniknął; 14) Kammerdyner Nowacki, Wiktorya zWinnowiczowmałżonka tegoż, i niezamężna Maryanna Winnowicz, którzy się aż do Sgo Jana I. 1830. w Gorzyczkach, powiatu Kościańskiego, bawili, następnie do Poznania przesiedlili, a potem zniknęli; 15) Joanna Julianna Bornemann, córka zmarłego piekarza Zacharyasza Bornemann z Skwie wiedzenia krewnych do Warszawy udała, ztamtąd jeszcze raz w r. 1821. powrócić miała, krótko pote'm zaś powtórnie się oddaliła i od czasu tego zniknęła; 16) Wawrzyn Flieger, młynarz z Mauche, który się z Altkloster, gdzie w młynie pracował, przed laty przeszło 24. oddalił i potem zaginął; 17) Franciszek Judek gospodarz z Grzebieniska powiatu SzamotuIskiego, który w r. 1830. lub 1831., niniejszy pobyt swój opuścił i do Polski się udał, od czasu tego zaś zniknął; 18) Paweł Szczepański mularz, który w roku 1830. z pobytu swego Stanisławowa powiatu Wrzesińskiego tajemnie do Polski zbiegł i od czasu tego zaginął; 19) Jan Bogumił Berger z Skwierzyny, który się przed laty 30 jako krawczyk do kraju cudzego udał, potem jeszcze raz z Górnej Austryi i dwa razy z Wiednia wiadomość o sobie dał, potem zaś od lat 26. nic o sobie słyszeć niedał; 20) Karol Augustyn Blaeschke kowalczyk z Poznania, który przed laty około 20. na wędrówkę poszedł, kilka lat później jeszcze raz z Węgier wiadomość o sobie dał, od czasu tego zaś zaginął; 21) Karolina z Wunschów K6lling Buchhaltrowa z Racota, która się ztamtąd dn 24. Grudnia 1828. w chwilowćm cierpieniu na umysłach oddaliła, i od czasu tego zniknęła; 22) "Wawrzyn Namyśl wyrobnik z Grabowa, który przed laty przeszło 20. do Polski wędrował i od czasu tego zaginął; jako też sukcessorowie nieznajomi, którzyby przez nieprzytomnych powyższych pozostawieni być mogli, wzywają się niniejszem, aby się najpóźniej w terminie dnia 22. Marca roku 1845. zraua o godzinie lOtej przed Ur. Woyde Referendaryuszem Sądu INadziemiariskiego w miejscu publicznych posiedzeń sądowych wyznaczonym, osobiście lub piśmienuie zgłosili, o życiu i pobycie swym wiadomość dali, a następnie dalszego oczekiwali rozrządzenia, w razie bowiem przeciwnym zapozwani zniknieni za zmarłych uznani i sukcessorowie nieznajomi
tychże z pretensyami spadkowe mi swemi wyłączeni zostaną. Poznań, dnia 20. Maja r. 1844.
Król. Sąd Nadziemiański; Igo Wydziału.
* X «X @ X 1\ * X «X «£ «O» X @ X» X «X» X @ X @ X «X 4»
Tylko krótki przeCIąg czasu A erA Wyiirzedawaiiic ATpA I wielkiej liczby" 9 $ I f<::---ir* wsaselkicl» art y kuł ów "%Z$ g x3,lJ;r-modj po cenach niew& >< W wzruszenie starych -rpf J 11 A___ na ul. WilhelniowskiSej -»» *r- pod)l(r. 8. parterre, -m lAPoczątek w wtorekd. 30.m. b.1 1\ Chcąc zyskać przestwór postanowiłem 1\ f) znaczną część artykułów mego składu to- 9 D warów modnych po cenach o pół niższych j' ? od sklepowych wyprzedać, o czem Sza- 5? x nowną Publiczność, osobliwie zaś zaszczy- x ]I cających mnie swojem zaufaniem uwiado- Jt t) lniani, upraszając ich najuniźeniej o łaska- (I x we względy. < $ x Skład artykułów moich najnow- jg * szej mody pozostaje, jak dotąd, >.
Q w Starym rynku pod Nr. 98.
I) Poznań, w Lipcu lS44. 1 » Meyer Walk. % · x@x»x<<x<<X@x@x»x@x@x@x»x»x»x@x».rr£ Moje tytonie Tnreckie są od dnia dzisiejszego na składzie w handl u tabaki A. Morałińskiego, przy ulicy Nowej Nr. 14., które w zwyczajnych cenach polecam Szanownej Publiczności, a mój skład towarów Tureckich jest jak dawniej w Hazarze.
Paweł Georgiewitz z Konstantynopolu.
Zwierzo - zwycięzca S e u l e n a c z Paryża ma zaszczyt niniejszem tutejszą szanowną Publiczność o swojej wielkiej menażetyi uniżenie uwiadomić. Sztuki przedstawiające mąją w niedzielę dnia 28. Lipca swój początek. Bliższe okoliczności opowiedzą afisze.
W niedzielę dnia 28. Lipca 1844. r.
będą mieli kazanie
W" ciągu tygodnia od d. 1ft.
do 25. Lipca r. h.
Nazwy kościołów.
przedpołudniempopołudniuurodź, się umarło I I 1 I I - B - .11wzięło par
W kościele katedralnym . . . .
W kośe. fani. S. Mai-yi Magd. - Man. Amman. 1 3 1 W kościele S. Wojciecua - Man. Prokop . 2 2 4 2 2 W kościele ś. Marcina - Dzick. Kamieński. ' 4 2 1 2 2 Frauciszk. (gmina uiem. - katol.) - Prof. Alzog. Nanc. reI. Maninrka.
- Wik. Piątkowski.
(po polsku. ) W kopcicie dawno XX. Domin. - Praeli. Seholtz.
W kość. Sióstr miłosierdzia Kle ry k Westplial.
W" kość. ewaniel. S. Krzyża. Superintend. Fischer. Kandydat 3 2 4 1 l W" kość. ewaniel. S. Piotra , Kandydat Bork. 1 1 1 W kościele garnizonowym , Kazti. dyw. Kiese.
Ogoleiu . , I lAl 10 al 7 6
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.07.27 Nr174 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.