.. GAnETA
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.07.29 Nr175
Czas czytania: ok. 20 min."'i elki e go
>K1fSlltra
POZN AN 8 KIEGO.
Nakładem Drukarni Nadwornej VT. De/cera i Spółki. - Redaktor: A. Wannowshi.
J N!! 1 * 5 .
W Poniedziałek dnia 29. Lipca.
18-14*
Wiadomości krajowe.
NN. Państwo dzisiaj rano o godz. 8. w podróż do Erdmansdorf (w Szląsku) a następnie do wód Iscbl udać się chcieli. Pojazd zajechał był na dziedziniec zamkowy a nasamprzód N. Pani, odebrawszy wprzód petycyę od oczekującej nań kobiety, miejsce swe zajęła; po niej postąpił N. Pan; w chwili kiedy J. K. M. siadał i lokaj się schylił, aby drzwi u pojazdu zamknąć, człowiek jeden z tłumu wystąpił i zbliżywszy się do pojazdu strzelił z dubeltówki dwoma szybko po sobie następującemi strzałami do pojazdu, który w tejże chwili odjechał. Jeszcze na dziedzińcu zamkowym N. Pan zatrzymać się kazał, pokazał tłoczącemu się w lękliwem oczekiwaniu ludowi przez uchylenie płaszcza, ze został nietkniętym, podziękował za objawiający się udział, i rozkazał żeby dalej pojechano; poczemna Frankfurtskiej kolei żelaznej w dalszą podróż się puścił. Dopiero na dziedzińcu kolei znaleziono po dckładnem obejrzeniu pojazdu, że istotnie obie kule do pojazdu wpadły; trzeba to więc poczytać za szczególną łaskę opatrzności, że dostojni podróżni żaduego uszkodzenia nie ponieśli. Złoczyńcę zdybano ua gorącym uczynku i % trudnością tylko ochroniono go od wściekłości ludu; oddano go pod straż i odprowadzono do więzienia kryminalnego. Tam oświadczył, że jest byłym burmistrzem Tschech i pozuano go za tegoż, Ma 00 lat 56., był dawniej kupcem,potem przez lat kilka burmistrzem w Storkow w Marchii Elektoralne') a w r. 1 841. po bardzo uaganuem urzędowaniu wziął dymissyję. Odtąd przebywał po wi<;ksze] części w Berlinie i starał się u władzy o posadę służbową, której jednak nie mogąc żaduego sobie rościć prawa, nie uzyskał; i od N. Pana na podobne podanie odmowną w roku zeszłym odebrał odpowiedź. - Znano go jako człowieka nader popędliwego i namiętnego. Podczas pierwszej policyjućj indagacyi przyznał się do tej zbrodni bezwarunkowo a za powód do niej podał zamiar pomszczenia się za niesprawiedliwe odrzucenie proźb jego o umieszczenie, równocześnie zapewniał wyraźuie, że zbrodnię tę z własnego natchnienia popełnił i uikomu zamiaru swego nie objawił. Śledztwo kryminalne natychmiast wyprowadzono. Dopełniamy smutnej powinności podając tym sposobem do wiadomości publicznej bliższe okoliczności niesłychanej dotąd w dziejach Pruski ch zbrodni; przepełni ta wiadomość wszystkich wiernych poddanych Naj. Pana i Króla najżywszą boleścią, ale wzniesie też ich serca do dziękczynienia opatrzności Boskiej, która tak łaskawie niebezpieczeństwo od uwielbianej pary królewskiej odwróciła i ojczyznę od niepowetowanej straty zasłoniła. Berlin, dnia 26. Lipca 1844. r.
Królewskie ministeryum Stanu, (podp.) vonBoyen. Mulder. vonSavigny, Bil/ow.
Bode UchviingL FMtmeu, kiwanych w Magdeburgu rossyjsko-polskich zbiegów, 7 do cytadelli tamecznej przybyło. Stosownie do gazety Magdeburskiej na teraz więcej ich tam nie stanie; jest więc obecnie ogółem 29 z Rossyi zbiegłych Polaków w twierdzy Magdeburskiej.
Wiadomości zagraniczne.
Rossya.
Stosownie do wiadomości z P e t e r s b u r g a z dn. 9. Lipca urodziuy Cesarza d. 7. z powodu choroby W. Xiezny Alexandry w zupełnej cichości obchodzono; nawet promenady ludu dniem przedtem w parku Jelagin połicya zabroniła. - W Kazaniu okropna była powódź; przeszło 400 domów stało pod wodą. Francya.
Z Paryża, dnia 19. Lipca.
Dziennik duchowny, Ami de la Religion ogłasza doniesienie umieszczone w U n i v e r s , jakoby wyższe duchowieństwo paryskie w piśmie przesłane'm minisirowi wyznań, protestowało przeciw odnowieniu stypendiów z roku 4828., - za całkiem nieuzasadnione i nieprawdziwe. »Możem zaręczyć,« mówi to pismo, »ze Arcybiskup paryski owei protestacyi, o której mówi U n i v e r s, jeszcze nie przesłał ministrowi wyznań. Jest to rzeczą zasmucającą, ze niedyskretne obwieszczenia i cząstkowe wzmianki o prostej rozmowie, w której niektóre kweslye wywołane przez sprawozdanie Thiersa, roztrząsano, rozgłosiły postanowienie trzech biskupów i podały je do wiadomości publiczne'], której własnością stać się nie powinny. Biskupi ci zasmuceni takowem postępowaniem potępiają je zupełnie. « Wiadomości z dnia l O. , które dzisiaj na drodze telegraficznej przyszły z Tangeru, potwierdzają to cośmy juz dawniej donieśli byli, ze Cesarz marokański wypiera się wszelkiego udziału w napadzie, który wojsko jego d. 15. Lipca uczyniło na armią francuzką będącą pod dowództwem marszałka Bugeaud. Nie dość na tern jednakże, jest to jeszcze wielkie pytanie, czy Cesarz marokański ma tyle władzy, aby mógł zrzucić nieposłusznych naczelników i oddalić Abd-el-Kadera, który teraz nawet dowodzi całym oddziałem wojska marokańskiego, a może i całem wojskiem. Pismo z Algieru z dnia 10. Lipca zaręcza, ze Marszałek Bugeaud wcale inaczej pojmuje obecne położenie, jak je dotychczas w Paryżu rozumieją; widzi on we wszystkich pokątnych zabiegach polityki maro kań
skiej tylko dążność do zwlekania coraz dłuższego całej sprawy i ponawiania bezkarnie napadów na granice francuzkie. Odezwał się podobno już kilka razy z tern przekonaniem i oświadczył że posiłek złożony z dwuch tylko pułków konnicy jest niedostatecznym, gdyż bez liczne] jazdy nie podobna wykonać stanowczego zamachu przeciw Marokańczykom. Ci zaś przyjęli system prowadzenia wojny odpowiadający najbardziej ich usposobieniu i organizacyi wojskowej, pierzchają z szybkością przy każdym zaczepnym ruchu ze strony Francuzów, dręczą ich zaś nieustanne mi napadami jeźli cofać się zaczną, lub stanąwszy na chwilę, rzucają się na odosobnione posterunki i t. d. Przed każdą istotną zaczepką zabezpiecza ich szybkość koni, i z tej przyczyny ścigać ich trudno; nawet artylerya nie może im wiele zaszkodzić, gdyż nie przedstawiają jej żadnych mass skupionych. D la tego też w potyczce dnia 3. Lipca stoczonej tak mało ludzi utracili; Francuzi mieli 8 do 10 rannych. Dnia 9. i 10. wysłano z Algieru dla kolumny marszałka cztery statki handlowe obładowane żywnością, materyałami i końmi; ciągnęły je do Oranu dwa parostatki »Etna« i »Tar« tare.« W Konstantynie powstała między załogą choroba ócz, której się żołnierze nabawili w czasie wycieczki do Bathenii w skutek srogiego upału i nieznośnej, nader drobnej kurzawy.
Piszą z Biom pod dniem 8. Lipca: Wczora o godzinia siódmej rusztowanie wzniesione'm było na jednym z placów miasta. Piotr Lescure skazany na karę śmierci przez sąd przysięgłych w Gantai, a następnie, po uzyskaniu kassacyi wyroku, przez sąd przysięgłych w Reuy de Dome miał być w tej chwili wyprowadzony na stracenie. J ego ostatnia apelacya odrzuconą została 13. Czerwca. Ten człowiek herkulesowskiej siły oskarżonym był kiedyś o ojcobójstwo; ale dla braku dowodów nie został skazanym. Później skazanym został na śmierć za zamordowanie swego wuja. O god ?inie szóstej kapelan więzienia stawił się pnsed skazanym Lescure, dla przygotowania go do przyjęcia trzech wykonawców wyroków sprawiedliwości z Riom, Saint Flour i Moulins. Ten nieszczęśliwy pokazał wiele rezygnacyi i bez oporu oddał się w ręce ludzi, którzy mieli go zaprowadzić na rusztowanie. Potrzeba było przynajmniej pół godziny by go rozkuć, bo trwoga, jaką natchnęła jego atletyczna siła, była powodem, że zakuto mocno na nogach jego kajdany. - Chciano mu pomódz do wejścia, ale chociaż upadły na duchu, sil postacią przewyższał otaczających go oprawców i kapłana. Zdaje się, ze go nie przywiązano dosyć mocno do deski. Jego głowa przeszła otwór, tak że w chwili opadnięcia nóż uderzył w deskę i zranił tylko skazanego. - Kat z Saint Flour musiał stanąć przed guilotyną i trzymać głowęr biedy jego kolega z llIoT podniósł nóż zbroczony. Poruszenia ofiary wyrwały ją z rąk katów.
Powstał, wydając przeraźliwe krzyki, które strachem przejmowały niezmierne tłumy patrzących. - Jego oczy w słup stojące, jego twarz, piersi, barki skrwawione; ksiądz, klóry całując nieszczęśliwego, przedstawił mu wizerunek Chrystusa, i wykonawcy starający się uapróżno uchwycić ofiarę r wszystko to stanowiło najstraszliwszą scenę. Tłum litością wzruszony, przenikniony wściekłością odpowiedział na krzyki skazanego krzykiem nie mniej straszliwym. Ale kapłan, którego sutanna cała była skrwawioną uzyskał to, że Lescure pozwolił się po raz drugi położyć na fatalnej desce. Chociaż lepiej przywiązany zdołał on się raz jeszcze poruszyć a nóż tylko rozszerzył ranę. Krzyk rannego stał się jeszcze straszliwszym, a tłum odpowiadał nań w sposób okropny; tłumy ludu rzuciły się ku rusztowaniu. - Zandarmerya widziała, że za chwilę nie wstrzyma już wybuchu. Trzej wykouawcy, przerażeni, nie wiedząc co robić, stali na miejscu jak skamieniali A młody kapłan ciągle udzielał pociechy nieszczęśliwemu całując go. Nakoniec jeden z wykonawców, po chwili wąchania się ręką przytrzymał głowę pod nożem, który spadł po raz trzeci; a okropna oflara dokonaną została. Niepodobua wyobrazić sobie okropnego wrażenia, jakie scena podobna uczyniła na mieszkańcach miasta Riom. - Publiczność uderzoną została straszliwe m przerażeniem. Zapewniają, że prokurator jeneraluy zażądał, by trzem wykonawcom odjęto ich obowiązki. Dnia 10. w kościele S. Magdaleny, odbył się obrzęd żałobny za duszę młodego Trystana Margrabiego Rovigo, poległego w Afryce, w utarczce pod Oued Mouilah. 'Wszyscy członkowie i przyjaciele familii obecnie bawiący w Paryżu, znajdowali się na powyższym obrzędzie, a między inne mi uważano Marszałkowę N ey, Księcia Moskwy, Admirała Bougainville, Generałów Duchaud, de Mornay, Excelmans i wiele innych osób.
Margrabia Rovigo zmarł zbyt wcześnie, ale życie jego już nie było bez zasług. W piętnastym roku był elewem marynarki, w ośmnastym oficerem; wiedziouy następnie powołaniem swojem wszedł do szkoły kawaleryi w Saumur, skąd wystąpił jako podporucznik. Służył dalej w 11. pułku dragonów, 4. ułanów i 8. huzarów. W 1840. roku otrzymał zaszczyt służenia w Afryce, w tej ziemi okupionej krwią. Francyi, na której ojciec jego z honorem ostatnie położył zasługi, i na której syn miał poledz ze sławą. Przeznaczono go do korpusów zajmujących prowincyę Oranu, w której walczono o każdą stopę ziemi, z zaciętym a przecież niedościgłym nieprzyjacielem i tam jako porucznik spahów należał przez lat cztery do wszystkich wypraw Generała Lamoriciere. Tym sposobem wypłacając ojczyźnie 6wojćj dług poświęcenia i waleczności, imię jego kilkakrotnie zaszczytne w rozkazach dziennych zajmowało miejsce. Nareszcie otrzymał stopień Kapitana dnia 25. Stycznia 1844 r., a 15. Czerwca na czele szwadronu swego śmierć znalazł w utarczce nastąpionej w skutku zerwania układów z naczelnikami wojsk marokańskich. Marszałek Bugeaud opowiadając śmierć młodego Rovigo głośno stwierdził waleczność i tałenta jego wojskowe. Do tej pochwały oddanej przez męża zajmującego tak wysokie stanowisko i w tak dalekich stronach wyrzeczone'j, me godzi się nam nic przydać. Długie i piękne pole otwierało się jeszcze przed młodym wojownikiem, ale zaszczytna śmierć jego niechaj zastąpi szereg zasług jakie mógł dla kraju położyć; poległ śmiercią walecznych, godny kraju swego, godny imienia, wierny podaniom rodziny, której zostawił tyle łez, ile zaszczytu piękna śmierć jeg0 1 przyniosła.
Anglia.
% Lo ndyn u, dnia 17. Lipca.
Lubo Lord Palmerston do mocyi przeciw handlowi niewolnikami przymieszał niektóre kwestye stronnictwa, to ona jednakże bardzo jest ważną, jako wyraz stałej i niezmiennej opinii klassy wielkie dla swej liczby i wpływów zajmującej w Anglii znaczenie, t. j. opinii, że zupełne zniesienie handlu niewolnikami jest rzeczą, którą Wielka Brytania mimo wszelkich ofiar uskutecznić musi, i że dla doprowadzenia jej do celu kroki jeszcze więcej stanowcze uczynić należy. Jest to u nas, mogę zapewnić, opinia również tych, u których przeważają powody religijne, tak zwanych ewaniełików lub też świątobliwych, jako też większej części stronnictw polityczno-liberalnych; a te uej sposobności lord Brougham bynajmniej zapału do tej sprawy nieprzesadzali. - Jeden tylko fakt już, przytoczony przez pierwszego, dostateczny jest do wzruszenia każdego co ma chociażby najpowszedniejsze uczucie ludzkow sobie; fact, że I liczby corocznie w Afrycc na okręt ładowanych murzynów w drodze . .. . . .
umIera, zaczeIn SIę na mIejSCe przeznaczenIa dostaną. Czy mogą jeszcze europejskie mocarstwa w obliczu takiego faktu, chełpić się, iż ich usiłowania ku wytępieniu tego piekielnego rzemiosła skutek uwieńczył? -- »Wtenczas dodupiero czas będzie,« mówi Auu-Slavery-Seciety, »prac zaprzestać, kiedy handel niewolnikami istotnie i prawdziwie weźmie koniec. I cóż ziąd, że wszystkie mocarstwa Europy sprzymierzyły się na wytępienie tego złego, kiedy ono ciągle trwa i to w takiej rozciągłości, ze z Afryki corocznie około 150,000 murzynów wywożą.« Domaga się za tern od rządu bry ttyjskiego, aby nie ustawał w usiłowaniu, dopóki ta plaga rodu ludzkiego istotnie i zupełnie uie zniknie, * 3Sie masz najmniejszego powodu do przypuszczenia, aby gabinet Peela mniej szczerze dążył do tego wielkiego celu niż ministerstwo Melbourne. I owszem, nowy bil cła cukrowego obciąża obcy cukier pozyskany pracą niewolników, na korzyść cukru kolonialnego, który nie jest zroszony niewolniczym polem, opłatą dyffereneyalną 29 sh. za cetnar, cło za ostatni wynosi bowiem 34 sh. kiedy za pierwszy 63 sh. - Czy ten bil zakłady cukrowe niewolnicze tyle ograniczy, jakby życzyć należało, to inne pytanie. Bo jeżeli Anglia cukier zJawy przenosić będzie nad brazylijski, to łatwo przewidzieć, że pomnożony wywóz cukru zJawy do Anglii zmusi cukier brazylijski do poszukania sobie kanału odbytowego do Kollandyi i innych krajów dotąd zJawy zaopatrzonych, a tak strata odbytu do Anglii nie byłaby dla Brazylii dotkliwą. Mimo to nowy bil cukrowy zawsze jest dowodem, że rząd brytfyjski szczere ma przedsięwzięcie używać wszelkich w jego mocy będących sposobów na wytępienie handlu niewolnikami jak i w ogóle całego stanu niewolniczego. Brazybę i Hiszpanię naturalnie nie podobna zmusić, aby się także dołego dzieła przyłożyły, lecz póki większe mocarstwa bez ustanku i wewszelkie'j postaci opierać się będą niewolnictwu, nie można tracić nadziei, że potęga przykładu i lepsza myśl rychlej czy później wywrą zbawienny wpływ Ha postępowanie tych państw, które sięplamią tolerowaniem tak chaniebnego nadużycia. - Nie można odmówić zaszczytu Anglii, iż · zawsze i szczerze pracowała nad wciągnie niem innych mocarstw do udziału w wiclkiem przedsięwzięciu zupełnego zniesienia handlu niewolnikami, lubo w to nieraz wchodziły i polityczne cele. Historya handlu niewolnikami przez Bandineła kreśli jasno i ze źródeł urzędowych, wszystko co ministerstwo hrytlyjskie od roku 1815. w tym względzie dokonało. Ministrowie wzdaniu co do innych przedmiotów najprzeeiwniejsi, w kwestyi o handlu niewolni - czym zgodni ubiegali się o pierwszeństwo w jednej wielkie] i ludzkiej polityce. Lord Castlereagh i pan Canning, Książe Wellington i lord Grey, lord Palmerston i lord Aberdeen - wszyscy swe talenta i prace łożyli w osiągnienie tegoż wielkiego celu; i jeżeli sromotne to rzemiosło zasmuca jeszcze świat, to Anglia może się pocieszać, że nie zaniedbała żadnego pozwolonego środka i jest zatem wolną od moralnej winy obciążającej te państwa, które wprost lub ubocznie plagę tę podtrzymują. Hiszpania, Z M a d ryt u, dnia i3. Lipca.
Ważny nader wypadek zdarzył się w Saragossie. Sądzouo tam, równie jak i tutaj, że kara śmierci wyrzeczona przeciw mordercom Generała Estellera, przez ułaskawienie królewskie zamienioną została na inną, łagodniejszą, jednakże podług prawodawstwa hiszpańskiego, które dotychczas jeszcze tchnie duchem dziedzicznej zemsty arabskiej, morderca wtenczas tylko ułaskawionym być może, jeźli mu rodzina zamordowanego przebaczy, dla tego też zwykle przychodzi w takim przypadku do istotnego handlu między obydwiema stronami. Tą rażą trzej mordercy, z których dwuch do stanu średniego, jeden zaś do molłochu należy, osądzeni i wskazani zostali na śmierć przez zwyczajny i uprawniony do tego sąd wojenny; przyjaciele ich udali się do Królowej z proźbą o ułaskawienie, ale synowie Gen. Estellera żądali od rządu, aby się nieubłaganym okazał. Dla tego też ułaskawienie nie przyszło do skutku, i dn. i'. trzej winowaj cy rozstrzelani zostali w Saragossie na placu konstytucyjnym, na tern samem miejscu, gdzie Estellera zamordowali. Dnia l O. potem ogłosił Generał kapitan Arragonii, w skutek rozkazu z dnia 6. danego mu przez prezydującego ministra, cały okręg pod jego władzą, (to jest Arragonią) za będący w stanie oblężenia i nakazał wybór komissyi wojskowych w stolicach prowincialnych. Wszystkich spiskowych i burzycieli spokojnoścj publicznej czeka kara tern, że środki te mąją tylko na celu zachowacie porządku, który szczęściem w Arragonii panUj e. To nagłe wydarcie wszelkich rękojmi nadanych obywatelom przez konstytucyą, tym bardziej tu wszystkich zadziwia, ze ministrowie tu stąd dla tego właśnie do Barcelony spieszyli, aby, jak wobec całćj Hiszpanii oświadczyli, zapobiedz jakimkolwiek ruchom reakcyjnym i umocuić konstytucyą jako też surowe zachowanie praw. Gubernator Almeryi ogłosił także w mieście swojćra stan oblężenia dnia 7. ponieważ w niektórych szynko wniach słyszano okrzyki: »Niech żyje Espartero , precz z Królową!« - Takowe postępowanie zdaje się być w zupełnćm przeciwieństwie z zasadami ogloszonemi przez Panów Mon i Pidal, i powoduje do tego domysłu, że rząd wykrył jakiś rozległy spisek, którego wybuch wszelkim sposobem wstrzymać usiłuje. I w rzeczy samej wszyscy prawie, którzy z różnych prowincyi tu przybywają, zaręczają, że wszelkie już uczyniono przygotowania do nowego pronunciamientu, gdyż spodziewano się ze slrony rządu jakiegoś gwałtownego zamachu. Gdy się zaś nic takiego nie zdarzyło, nie dostaje teraz wprawdzie sprzysiężonym stosownego powodu, lecz mają jeszcze z pewnością i środki i chęci wywołauia ogólnego, lub przynajmniej częściowego buntu. Tutaj w Madrycie znalazły teraz właśnie władze miejscowe znaczne zapasy prochu i broni w mieszkaniach prywatnych; nawet patrole jazdy przebiegają ulice w nocy. Spiskowi usiłują osobliwie przeciągnąć tych żołnierzy na swą stronę, którzy lata swoje wysłużyli. Właśnie dzisiaj wyszedł dekret, na mocy którego wreszcie puszczeni zostali.
Margrabia Viiurna znajduje się tutaj od przedwczoraj. Poseł turecki Fuad Effendi przybył dnia 9- do Walencyi, gdzie od władz miejscowych uroczyście przyjętym został. Obejrzał ciekawości tego miasta; w katedrze pokazano mu relikwie. Biskup leoński Abarca, dawniejszy minister i powiernik Don Carlosa umarł dnia 21. p. HI. w klasztorze turinskim. Szwecya i Norwegia.
Gothenburg, dnia 17. Lipca.
Fregata rossyjska, która pod Wingą stała, dnia 14. znowu odpłynęła. Nie sprawdza się, żeby W. Xiążę Konstantyn miał być na jej pokładzie; owszem J. C. W. jeszcze z Archauglu oczekiwany.
Dalii Gazeta Helsing6rska zdnia 19. Lipca pisze: »Eskadra rossyjska, zabrawszy rozmaite w mieście naszćui zamówione zapasy, przyjęła wielu naszych rotmanów, aby ci flottę z Kategatu wyprowadzili a następnie po kil koty godniowem krążeniu na morzu północne m albo przez wielki Bełt, albo przez Sund znowu ją tu sprowadzili. W obecnej chwili wiatr pomyślny i flotta zapewne kotwice podnIeSIe. Z Helsing6r, dnia 22. Lipca.
Na statku »Jolle,« który się dnia 14. m. b.
na przystani tutejszej rozbił, było 34 osób; 15 uratowano a 19 utonęło. Trupów z wyjątkiem jednego wyłowiono a to po większej części za pomocą dzwonu nurkowego statku do ratowania przeznaczonego »Camilla.« - Nieszczęśliwy sternik J olli, który przez nieostrożność swoje nieszczęście to zawinił, w rozpaczy utopił się. Niemcy.
w. X. HESKIE. - Przy budowie wielkich koszar na placu Zamkowym w M o g u n c y i d. 21. Lipca wieczorem rusztowanie zanadto kamieniami obciążone zarwało się i druzgotało ł uszkodziło 13 tam pracujących robotników. Szwajcarya.
Z Szafhuzy, dnia 19. Lipca.
W zeszły Poniedziałek wieczorem rozeszła się pogłoska, że były antistes Dr. H u r t e r tu przybył. Na wieść takową wielkie mnóstwo ludu zapamiętale odgrażając przed domem Hurtera się zgromadziło, dowiedziano się jednakże wkrótce, że H u r t e r jeszcze nie powrócił, lecz w klasztorze Rheinau zatrzymał się. Cały tłum krzyczeć więc zaczął: »Precz z Jezuitami! Niech żyje wolność! Niech żyje wspólna ojczyzna!« poczem wszyscy przed dom wolnomyślnego Professodora Zehnder pociągnęli ijednogłośnemi wiwaty go uczcili. Z tego to powodu wydał magistrat wspomnianą przed kilku dniami proklamacyę wzywając lud do spokojności i porządku. Wyspy Jońskie.
Podług D o s tr z e g ac z a A us tryac kie g o dn. 8. Lipca na Korfu miano już wiadomość o losie wyszłej stamtąd wyprawy wychodźców Włoskich. Pozostali wichrzyciele usiłowali taić niepomyślne dla nich wiadomości i udawali, jak gdyby temu nie wierzyli. - Mamy teraz dokładniejsze doniesienia o przygotowanych przez przedsiębierców wyprawy tej środkach, któreby istotnie wielkie dla mieszkańców nad stwo spowodować mogły. Leżący naprzeciw O trau to brzeg Albanii lureckie'j zamieszkują bandy rozbójników, które pod nazwiskiem »Cimarriotów« władzy ottornańskiej czoło stawiają i zawsze do przedsięwzięć gotowe, które im zdobycz jaką rokują. Trudnią się one też rozbojami inorskiemi, dla tego brzegi Cimary tak okrzyczane, że każdy okręt, tam od wiatru zapędzony, uważa się za stracony. Na te'in pozualisię dobrze buntownicy włoscy,. porozumieli się więc z łotrami Cimarskiemi w ten sposób, aby skoroby sami w Kalabrii się usadowili, bandy owe albańskie w pomoc im przybyły. W Cimara nadzwyczajny panował ruch? mieszkańcy jej złote sobie obiecywali góry i uzbrajali się jak mogli. Na tej więc polegając nadziei i opatrzeni w zasoby - podług zdauia ich - wystarczające ośmielili się ci zaślepieni awanturnicy na wyprawę przeciw swej ojczyźnie. Proklamacya ich, wydana do wszystkich Włochów, a podpisana przez braci Bandiera i Ricciotti, obiecuje «wolność,« »równosc,« »miłość braterską,« »wypędzenie wszystkich władzców« i »nierozdzielną w swe] jedności rzeczpospolitą Włoską «.
Stany Zjednoczone Ameryki północnej.
Catholic Herald, pismo wychodzące w Filadelfri podaje następny rys historyczny początku, i postępu katolicyzmu w Ameryce półnobnćj: »Pierwsi w tych okolicach katolicy byli osadnicy, co w roku lG34. towarzyszyli do Marylandu Leonardowi Calvert, synowi lorda Baltimore. Było ich około 100 osób. Za niemi udało się wprawdzie więcej jeszcze, ale tym, że nie bardzo chętnie przyjęci zostali, pewnie nie zbyt się powodziło. Między ustawami Xi<;cia York (przed r. 1600.) była też nakazująca wszystkim rzymsko katolickim duchownym opuście prowincyą Nowy York. W r, 1725. zaczął się w Pensylwanii ukazywać katolicyzm, przecież pierwszy jego kościół stanął dopiero w roku 1800. w Filadelfii. Na początku wojny rewolucyjne') było najwięcej 20 lub 30 księży w całym kraju. Zniesienie Jezuitów w r. 1773. przecięło napływ missyonarzy z tego zakonu i katolicy Ameryki polnocne] byli zmuszeni utworzyć własną hierarchię. W miejsce wikaryusza biskupa londyńskiego następują od roku 1789. biskupi Ameryki północne'), z których pierwszy Biskup Carroi Z Baltimoru, został później Arcybiskupem.
Z niepodległością Ameryki rozwinęło się i wreligijnem życiu tamtejszych katolików życie nowe, SWIeze. W r. 1796. ustanowioną została dyecezya Nowo-Orleańska z dwoma seminaryami, 3 klasztorami i 45 księżmi. W wieku obecnym ludność katolicka powiększyła się znacznie przez napływ wychodźców powstania Iryjskiego. W r. 1810. Arcybiskup Carroi poświęcił Cheverusa na biskupa Bostonu, tak, że już teraz hierarchia Ameryki północnej sześć biskupów liczyła. Od roku 1815. aż dotąd w daleko znaczniejszej mierze zwiększyła się ludność katolicka niż protestancka, a że w p osiadaniu jej wiele ziemi i że ma w ręku handel miast nadmorskich, wywiera też nader znaczny wpływ społeczny i polityczny. W roku 183 O . ljczba dyecezyi wzniosła się da 11, księży na 3 O O, a ogółu ludności na pół miliona. Od r.
1834. do 1844. rozwinęło się znaczenie interessów katolickich w Ameryce północnej w sposób prawdziwie zdumiewający. Dziś liczymy do li miliona katolików, 634 księży, 23 dyecezye i 25 biskupów. W roku zeszłym sześciu ich święcono.
Rozmaite wiadomości.
Z P o z n a n i a. - »Tygodnika literackiego«wyszedł Nr. 17- i zawiera: W księdze pamiątek Natalii B * * * przez Romana Mazura. - Szlachcianka i Wieśniaczka powieść przez L. K.
(dokończenie.) - Krytyka. (Rok 1843. pod względem oświaty przemysłu i wypadków czasowych) przez A. Mosbacha (ciąg dalszy.) - Sie Jcbung bti @emeinttnng bIIT<P ben Unterricht »on Javleinpcuil. p- Dahlmana. (dokończenie.)Korrespoudencya. O towarzystwie wstrzemięźliwości w Krakowie (ciąg dalszy. )
Baranów , dnia 21. Lipca 1844.
Mimo oporu i szyderczego prześladowania" jakiego nie tylko od nienawistnych, nieprzychylnych, ale nawet od ociężałych jednejźe matki synów sprawa wstrzemięźliwości doznaje, szerzyć się przecie i swe błogie skutki wywierać poczyna. Dopóki walka w oddaleniu się toczyła, nieposłyszał o niej nasz chłopek polski, bo pism publicznych jeszcze nie czy ta. - Świat uczony i gorzelanny podziwiał z uśmiechem cudowne, iż tak powiem, działania X. Mathew, nieprzypuszczając nigdy tego, iżby głos jego i siedziby nasze miał kiedyś przeniknąć. Aż dopiero kiedy plac boju przeniósł się do sąsiedzkiego nam Szląska, i z ust do ust odniesione nad wrogiem, wódką, zwycięztwo przechodzić poczęło, zaczął i nasz lud pojmornać wielkie zamiary - a sprzymierzeńcy nie nam! nasz przeciwnik juz w progu.« Odpowiadając życzeniom ludu, oczekującego chwili, w którejby go silniejsza od niego ręka do tak wzniosłej sprawy, jaką jest bractwo wstrzemięźliwości, pociągnęła, powstali już tu i owdzie w Xi<;stwie Poznańskiem prawdziwi miłośnicy ludzkości i ku zwalczeuiu ich ciemiężyciela zagrzali. Rzucone ziarno pada wszędzie na uprawną serc ludzkich rolę. Tysiące, których hasłem dotychczas było opilstwo, o stąd wylęgłe kłótnie i przeklęstwa codziennem nabożeństwem, na pierwszy odgłos swych przełożonych zamiłowało trzeźwość a na zawsze rozstało się z pijaństwem. Świeży oto tego przykład mamy w Baranowie. Naczelnik powiedzianej parafii JX. Zieliński, znając z 701etniego doświadczenia, że wszystkie dotychczasowe morały o pijaństwie stały się bezskutecznymi, postanowił bez wąchania uchwycić się dzielniejszych środków i tak do wielkiego dzieła odrodzenia owieczki swoje poprowadzić, - co też w dniu 21. Lipca r. b. po Nieszporach uskutecznił. - Zapał młodzieńczy rozgrzał wiekiem nadwątlone siły, ogniem spłonęła twarz siarca, bo pojął ważność sprawy i przeto radby był chciał wszystkich jej pozyskać. Pasterz i owce zrozumieli się nawzajem, bo ledwo kilka słów przemówił, aż 313 osób wśród rozczulenia i łkania do ślubów uroczyście przystąpiło. Odważna trzodo! bądź wierna swe) sprawie i pociągnij swym przykładem niechętnych i ociągających się jeszcze! !! Sławetni mieszkańcy miasta Baranowa ! niepołączycież się z waszą już wojującą bracią? - mieliżbyście się jeszcze dłużej z waszym wrogiem, wódką, bawić i pieścić?? Rz kn .. . N . , N . , S e IjCIe wszyscy: Ie. Ie. ....
ZYGMUNT I lABY JL
C Ciąg dalszY.) N a dziedzińcu w W olicy pełno koni i kolasek.
Szara dopiero godzina, a jednak okna dworskie biją oczy jaskrawą światła łuną, a gwar i krzyki z bawialne') komnaty w dalekim giną odgłosie. Zygmunt odprowadził Maryę do jej pokoju i poszedł przywitać gości. Zastał szlachtę zpoblizszych wiosek, a marsowe postacie i uroczyste miny, nie długo pozwoliły mu wątpić, że tu idzie nie o wysuszenie pareset butli węgrzyna, ale o jakąś ważną publiczną sprawę. Ledwie wszedł Zygmunt, a już obecni wołali: »W sam czas przychodzisz Zygmuncie. Oto jeszcze jedna tęga karabela dla naszego Karola. Pójdź bracie wypij i ty za zdrowie Karola, króla
Polski i Szwecyi.« - Nieszczęśni - dali się uwieść Radziejowskiego cbytrości. Dla pozbycia się rządów Jaua Kazimierza, skwapliwie chwytali pomoc najeźdźcy. Niewiedzieli, że Karol X. nie zechce być lalką, którąby za morze mogli odesłać, jak im się sprzykrzy. Oni tylko swej odwiecznej ufają waleczności.
Ich rzeczą bić a nie rachować. Gdzie im tam przez myśl przejdzie, że się ta mniemana pomoc w jarzmo przeistoczy, że się w żywotne siły narodu wpije, że uporczywą wojną ludność wytępi, osady spali, spustoszy rolę! Lepiej stan rzeczy pojmował Zygmunt. Nawykły we wszystkie'm działać samodzielnie, wiedział, co o jedwabnych słówkach wroga sądzić, i oddawna Radziejowskiego zamiary śledził. Nie spodziewał się nigdy, aby obrażona duma tego niecnego człowieka aż tego stopnia bezczelność posunąć śmiała, ale i tak nie długo się namyślał. Wręcz odpowiedział: że jako dobry Polak nie myśli z wrogiem w zacnie wchodzić kontrakty, i że pragnie co prędzej Szwedom i ich stronnikom zaświecić w oczy krzyżową sztuką, i zapędzić tę chałastrę precz tam za morze w ich skały. Krwią nabiegły twarze obecnych, niektórzy ujęli za karabele, i gdyby młodzieniec nie był bezbronny, jużby była krew bratnia zlała progi Wolickiego dworu. Ojciec Zygmunta i ojciec Maryi, długo do siebie przyjść nie mogli z zadziwienia. Tłumne uczucia oddech im tamowały, wstrzymywały burze gniewu i żalu. Ale i groźbą i naleganiem, nic i potem na Zygmuncie wymódz nie zdołali. Ani przeklęstwo własnego ojca, ani przysięgi ojca Maryi: że tylko po jego trupie poprowadzi córkę do ołtarza, - nie zwiędły go z drogi honoru i cnoty. Znalazł kilka chwil do pożegnania kochanki, Bóg wie na jak długo - może i na zawsze, > niebawem poleciał zaciągnąć się pod znaki ojczyste.
Rok 1655. był może najkrytyczniejszym dla Polski. Nie było wojska, uie było króla, a co najważniejsze, nie było ducha w narodzie! Wielkopolskie województwa, oświadczyły się prawie jednomyślnie za Karolem X., przezco prawie w dwójnasób powiększyły silę szwedzką. Litwa i Ruś, stawiały Rossyi czoło, to znowu musiały trzymać na wodzy podburzonych na własny kraj dzielnych mołodców Ukrainy. Niechętnie walczył kwarciany żołnierz, i zostawił pod Wojniczem Szwedowi pole zwycięzlwa. Bronił się jeszcze dzielny Czarniecki w murach stołeczncgoKrakowa, czestemi wycieczkami siał w szeregach nieprzyjaciół śmierć i zniszczenie, i nauczył szwedzkiego Karola, że jedynie szcze nien dotychczasowe powodzenia. Ale Z Czarnieckiego lepszy był żołnierz niż polityk. Czego Karol X. nie wymógł kul gradem, to mu się udało chytrą negocyacyi drogą. I szwedzka chorągiew powiała na wstyd polskiej Wiśle ze szczytów królewskiego Wawelu. Z Krakowem cała rzeczpospolita uległa najezdcy. Jeden lylko Kordecki na Jasnej górze w Częstocho. walecznie wrogom się opierał. Ale Częstochowa, byłlo raczej moralny żywioł, moralne ognisko, łączące serca i myśli dobrze życzących ojczyźuie. A jak poległem ciałem królewskiego zwierza, tak dzielili się swym łupem podstępni zwycięzcy. Rzeczpospolita już nie 6tniała! Ci ze szlachty, co raźuo za bród chwytali, i gdzie się nadarzyła sposobność, czoło wrogowi stawili, widząc, że już cały prawie naród uznał Szweda za pana, wracali kryjomo do swoich wiosek. Niektórzy tylko z nich, co się obawiali zemsty wroga, lub co nie mogli przenieść na sobie, aby złożyć hołd, obcą przemocą narzuconemu panu, tułali się po kraju, i wstępny bój wszędzie z Szwedami wiedli. Ale inała ich liczba nie mogła zdziałać stanowczych skutków, a coraz więcej niknęła w codziennych utarczkach. Do tych ostatnich należał Zygmunt Gołębski. Z małym oddziałem wiernych sobie przyjaciół napadał kupy szwedzkiego żołnierza. Ale chociaż zawsze zwycięzcą z utarczek wychodził, jednakże często ze znaczną stratą. N a próżno stary Jan, wiarus, co pod Władysławem całą moskiewską odbył wojnę, przekładał młodemu przewodźcy, żeby tylko na luźne słabsze oddziały napadać. Zygmunt nie badał sił wroga, na którego miał uderzyć. (Dokończenie nastąpi.)
OGŁOSZENIE.
W nocy z dnia 4. na 5. bież. mieś. zginęła mi z stajni dworskiej w Grabowie pow. Wrzesińskiego klacz skarogniada z maleńką gwiazdeczką i lewą tylną pętliną białą, 8. do 9. lat stara, (z czystej rassyangielskiej Ponny,) wzrostu około 4 stóp 6 cali. Gdy dotąd pomimo wszelkich starań wykryć jej nie mogłem, zapewniam niniejszem 20 Tal. nagrody temu, kto klacz tę wynajdzie, z uwagą: iż od niej źrebię jeszcze nie było odsadzonem. Pierzclmo pod Środą dn. 25. Lipca 1844.
Alfons Białkowski.
Dziś w poniedziałek dnia 29. k o n c e r t ogrodowy w Szelągu. Jtloje tytonie Tureckie są od dnia dzisiejszego na składzie w h and lu tabaki A. Moralińskiego, przy ulicy Nowej Nr. 14.,
które w zwyczajnych cenach polecam Szanownej Publiczności, a mój s kła d t o war ó w Tureckich jest jak dawniej w Bazarze.
Pa weł Georgiewitz z Konstantynopolu.
S a - A Tylko krótki - - » i i $ WP przeciąg czasu. A A W I g (NQ Wyprzedawanie-TS BUg L ' I 9 "wielkiej liczby -rp(Pj5 CZA wszelkich artykułów . -tAI fimr-mody po cenach nie--wtx f! «ł..f- wzruszenie stalyeh s -mt J f) <m- na ul. Willielmowskićj -nw e ę «-- pod lir. 8. parterre, -m Q I A Początek w wtorekd. 30.m. b. $ Chcąc zyskać przestwór postanowiłem ID znaczną część artykułów mego składu to- g * warów modnych po cenach o pół niższych £ " od sklepowych wyprzedać, o czem Sza- ™ Q nowną Publiczność, osobliwie zaś zaszczy- .3 <l> cających mnie swojem zaufaniem uwiadogj miam, upraszając ich najuuiźeniej o laska £j we względy.
* Skład artykułów moich najnow JO szej mody pozostaje, jak dotąd, /\ <l> w Starym rynku pod Nr. 98.
g Poznań, w Lipcu 1844. g g Meyer Falk, % · X»X»X»X*X»X«XBXBX»XB C »3C *-XBXB >x»x* 17- . d B l ., k .. Sto- I N a nr. kurant.
Aurs glet l y er lns lej. # ł . t .. papIe- go 0DnIa 25. LIpca 1844. . rami. wizna
81; 1011 88f 3 k 100* %
Obligi długu skarbowego Obligi premiów handlu morsko Ohligi Marchii Elekt, i N owej Obligi miasta Berlina Gdańska wT.
Listy zastawne Pruss. Zachód.
» » W. JI. Pozuańsk.
» dito » » Prass. Wschód » »Pomorskie.
» » March. Elek.i N » > Szląskie. . . .
Frydrychsdory .
Inne monety złote po 5 tal.
Disconto.
A K c J e Drogi żel. BerI. - Poczdamskiej Obligi upierw. BerI.-Poczdams Drogi zel. Magd. - Lipskiej Obligi upierw. Magd. - Lipskie D ro gi zel. BerI. - Auhaltskićj Obligi upierw. Berl.-Anhaltskie 4 Drogi żel. DysseI. Elberfeld. 5 Obligi upierw. Dyssel.-Elberf. 4 Drogi zel. Reńskiej 5 Obligi upierw. Ileńskie .... 4 » od rządu garantowane. II, D ro gi żel. Berlinsko- Frankforf. 5 Obligi upierw. BerI. - Frankfort. 4 Drogi żel. Górno- Szląskićj . 4 dito Lit. B.. » 'BerISxcz.Lit.A.iB, « Magdeb.-Halberst.
Dr. żel. Wrocł.-Szwidn.-Freib.
Obligi upierw. Wroc. Szw.-Fr.
Pr, żel. B O lII( - Kol jiskiej, , ,lOIl, 881 100Ł 1 DO" 1001 104 IOIl, rofP
Vi 4 34 102 101al 5fo h iool 13f $3 lii 4 4 103* 192 158 103! 93i 99 Ę
Wr 96!
1 03» 103f 1204 112+ 126! 117! lHH 1031 132] 4 4 4
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.07.29 Nr175 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.