GAZETA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.08.12 Nr187

Czas czytania: ok. 18 min.

VVielkiego

Xic&tvvif

POZWANSKIEGO.

Nakładem Drukami Nadwornej W Dekera i Spółki. - Redaktor: A. Wanuowski.

JW18Y.

W Poniedziałek- dnia 12, Sierpnia.

1844«

Wiadomości kraj owe.

Nr. 220. Gaz. Powsz. Prus. zawiera uastęp.

Najwyższe ogłoszenie: Nie mogę choć tytko m< krótki czas ziemi ojczystej opuszczać, nie wynurzywszy publicznie głęboko uczutej wdzięczności w Mojem i królowej imieniu, która serce'nasze przepełnia. Wywołały ja niezliczone ustne i piśmienne dowody miłości ku Nam, spowodowane przez zamach z d. 26. Lipca- miłości, która- w chwili zbroIdni samej w około- Nas pokrzykiwała, gdy ręka opatrzności pocisk śmiertelny od Moich-piersi na ziemię strąciła. Wznosząc tedy oko Moje ku Zbawcy boskiemu, z nową otuchą przystępuję do dzieła Mego, aby rozpoczęte ukończyć, przygotowane wykonać, zfe z nową' zwalczać pewnością zwycięztwa, a ludowi Memu być tein, do czego Mię wysokie Moje powołanie obowięzuje i na' co miłość ludu Mego zasługuje. Erdmannsdoif, dnia 5. Sierpnia 1844.

(podp.) Fryderyk Wilhelm.

Stosownie do wiadomości t Erdmannsdorf z dnia 5. m. b. wieczór NN. Państwo* cieszyli się ciągle poźądanem zdrowiem i zamyślali dn. 6. udać się w podróż do Ischl. N. Pani zabawi tam przez czas niejaki, ale N. Pan po pobycie fam przez dzień jeden, do Wiednia się wybierze, aby dnia 17. m. b. znowu w Erdmausdorf stanąć.

Z B e rlina, dnia 5. Sierpnia.

(Doniesienie prywatce). - Udzielona przeŁ gazetę Szląską wiadomość, ze N. Król na teraz do Wiednia się nie uda ani królowa do Ischl, osoby wysokie, dobrze rzeczy świadome, potwierdzają. Głównym, jeżeli nie jedynym powodem zmiany podróży, ma być ta okoliczność, że NN. Państwo po zasmucającym wypadku« rozłączyć się nie chcą. - (Patrz jednak powyzej. artykuł rządowy.) Z Poznańskiego. - Hrabia K Wilecki na- W rób l e w i e kaZał dnia 3. Sierpnia w kościele famyni' uroczyste odprawić nabożeństwo, jako-dziękczynną ofiarę d1a- Wszechmocnego za ocalenie J. K. Mości. Sam Hrabia był na temże nabożeństwie Z wszystkie mi swymi ludźmi. Powsz. Gazeta Auszburgska donosi % Poznania pod dniem 29'. Lipca: «Przedwczoraj! otrzymały kapituły Poznańska i Gnieźnieńska odpowiedź na wniosek ich tyczący się obora Arcybiskupa. Król wykreślił z liczby kandydatów dwuch członków, t. j. Brodźiszewskiego, Suffragaua Gnieźnieńsk., i Dąbrowskiego, tutejszego Suffragana. - A zatem p e r so II a e g r a t a e są: Prałat Gnieźnieński Przyłuski, Officyał Gajerowicz, Officyał Gniezn. Zientkiewicz i tutejszy Kanonik Jabczyński. Stanowczy obór nastąpić ma za dwa tygodnie. Ze Śląska. - Król J. M. udarowa! miasto Landshut, które niedawno znacznego ucierpiało pożaru, summa 4000 talarów. - W ogłoszę czytamy: »W różnych częściach Monarchii pojawiło się w najnowszym czasie jakieś rozdrażnienie przeciw żydom, a w niektórych miejscach przyszło nawet do otwartego wybuchu. Doświadczenie z przeszłości nauczyło, że usposobienie takie zaraźliwą jest chorobą, i że wszystkiego, coby je podsycać mogło, unikać należy. Z wyższego zatem rozporządzenia wzywam szanowne władze policyjne, aby na przedmiot ten szczególniejszą dały baczność, i wszelki wybuch prostoty, rozpusty i fanatyzmu względem Żydów nietylko oględnie w samym zarodzie tłumiły, ale nadto wtedy, gdyby się takowe nieprzyjazne usposobienie względemZy dów nadspodzianie gdziekolwiek objawić miało bądź w słowach bądź w uczynkach, względem podobnych osób użyły stanowczych i silnych środków, jakie im rozsądek i roztropność nastręczy.« Z Kolo nii, dnia 31. Lipca.

Wiadomo, że niektórzy znaczenie wielkie przypisują przypadkowi, że ów nieszczęśliwy, który do króla strzelił, nie ma być właściwie Niemcem ale raczej Czechem. Co do nas, nieuważamy bynajmniej za rzecz potrzebną robić podobne różnice, bo napad mający na celu zabójstwo, również zbrodnią jest w Czechach jak i w Niemczech. Zbrodnia podobna nie stoi wzwiązku z żadną narodowością al« raczej z całą ludzkością, ko każden od nie') stronić powinien. Jako Niemcy, nie będziem zapewne żadnego mieli powodu, dla czegobyśmy nie mieli jako ludzie wynurzyć to co myślimy o zbrodniczym jakim czynie. Człowiek poczci.VVY wszędzie gdziekolwiek bądź wstręt mieć będzie przed morderczym czynem człowieka, który tak dalece namiętnością unieść się dozwoli ł , iż chciał szukać ulgi własną winą ściągnionego na siebie nieszczęścia w zamachu na życie głowy państwa, i który chciał rozpacz swoją i poróżnienie się ze światem ukoronować uderzającą zbrodnią. Któż u poczciwego człowieka szukać będzie innych uczuć, kto innego sposobu myślenia? Zresztą w okolicznościach zaszłych, żadnego nie widzim powodu, dla czego byśmy z jakichś przyczyn politycznych czyn teu w inne m uważali świetle, a gdy jako ludzie zbrodnią podobną wzgardzamy, jako Prusacy i Niemcy serdecznie cieszyć się powinniśmy, że się ona nie udała. To śmiało można i powinno się wypowiedzieć, nie ściągając bynajmniej na siebie pozoru jakiegoś bojaźliwego postępowania w zajściu tein. Już pressa starała się odwrócić obawę, jakoby w zasadach rządu zmiana będąca ua przeszkodzie postępowi, obecnie nastąpić mogła. -. Zkądze bojaźń podobna? Możesz ona pochodzić z przekonania ludu? Zaiste nigdy. Jakiż udział ma lud w zbrodniczym czynie jednego, który z najnikczemniejszych przyczyn chciał się stać mordercą króla? Zapewne, że żadnego, jak np. żadnego nie miał w zbrodni Kiihnaptla etc! Jakże i czyliż tenże lud ma mieć udział jaki w karze zbrodniarza? Rząd sam powinien uważać bojaźń podobną jako obrazę i niedozwołić, iżby ona dalej rozszerzać się miała. Przeciwnie bowiem okazał by on brak doświadczenia historycznego, które dość jasno okazało już skutki reakcyi, a szczególniej reakcyi powszechnych, będących wypływem pojedynczych zajść. Reakcye takie zachodziły też tylko w takich krajach, w których albo rząd do tego był skłonnym, albo, gdzie spokojność publiczna zagrożoną była, i rząd ostateczności chwycić się musiał. Ale gdzież w Niemczech jest mowa o podobnej reakcyi? Czytamy wprawdzie w gazecie Bremeńskiej różne skazówki, które wnosić każą, iż tu i tam zajścia w kraju naszym uważane są ze stanowiska, które dotąd nam żadnego nie przyniosło zbawienia, i że z tego stanowiska i nadał rzeczy prowadzone być mogą i powinny. Truduo zaiste wierzyć, jak można w tym stopniu nie poznać się na czasie naszym, i jak można takie stanowisko nadawać polityce. Trzeba czekać co dalej będzie. Tymczasem rzeczą naszą jest pokazać, iż w nas samych nie znajdujemy żadnego powodu do obawy. Przedewszyslkiein zaś ubliżylibyśmy sobie sami, gdybyśmy wstręt od zbrodni wynurzyć tylko mogli z bojaźnią dla nas. Odzywamy się fu do charakteru narodowego i pytamy, kto mógłby nam zarzucić coś tak niegodnego? Niechaj tu i owdzie w Niemczech lub gdziekolwiek bądź postrzegać się dają poruszenia reakcyjne, które każde zajście obracają ku rozjątrzeniu przeciw ludowi. Lud niechaj okaże, że się lego wszystkiego bynajmniej nie obawia. Tylko ten co na złe zasługuje, ma także powód obawiania się onego. Ale lud niemiecki zasługuje na zaufanie, otwartość i wolność, a kto działa w brew temu, jest również nieprzyjacielem rządów, jako też nieprzyjacielem ludu, i jako taki przez opinią publiczną potępiony będzie.

Wiadomości zagraniczne.

R o s s y a.

Z Petersburga, dnia 30. Lipca.

Pan Minister Spraw Wewnętrznych, niezwłocznie po otrzymaniu doniesienia o strasz stautynów, przesiał do rozrządzenia Zwierzchnika Gubermi Wołyńskiej 3000 I. SI. Z kapitału wsparcia, znajdującego się w wiedzy Ministerstwa, zażądawszy obok tego szczegółowych wiadomości o wartości szkód poniesionych przez mieszkańców i o wysokości nieodbicie im potrzebnego wsparcia. Po doniesieniu zaś o lem N. Panu, J. C. M. raczył ofiarować od Siebie na tenże przedmiot summę rubli srebrnych 5000. - Z ośmiu polskich gubernii wkrótce mają być zniesione trzy, mianowicie: płocka, kaliska, i sandomirska i połączone z sąsiedniemi. Dokładne obliczenie ludności rozpoczęto w Rossyi dopiero zeszłego wieku. Pierwsze odbyło się za panowania Piotra Wielkiego w roku 1720. Odtąd aż do najuowszych czasów odbyło się ośm obliczeń w państwie, zawsze po upływie lat piętnastu albo dwudziestu. Po każdćm z nich pokazał się inny rezultat od wpływu zewnętrznych stosunków pochodzący. N ajwiększe powiększenie się ludności pokazało się z obliczeń w roku 1782. i 1796. Oba przypadają w sławną z pomyślności krajowej epokę panowania K a t a r z y n y II. Z obliczenia ludności w roku 1782. okazał się przybytek 8 milionów; w tę ostatnią epokę przypadło zawojowanie dzisiejszych nowo-rossyjskich prowincyi, wcielenie Polski równie jak i dobrowolne poddanie się prowincji kurlandskićj, z którem oraz 4 miliony poddanych dla państwa uzyskano. Z obliczenia ludności w roku 1812. i 1815. wyniknęły najsłabsze wykazy, należy to przypisać skutkom pustoszącej wojny w tych latach. W stanach opłacających podatek okazał się ubytek pięć na stu. Pomyślniej wypadło obliczenie ludności w roku 1835. Wyjąwszy Polskę i Finlandyę, wynosiła wtedy ludność całego państwa 55 milionów, a zatem od czasu ostatniego obliczenia okazał się ;przybytek 10 milionów ludzi. Średni roczny przyrost w ludności rossyjskiej można bez omyłki podać Da 2 procentu. Francya.

Z Paryża, duia 3. Sierpnia.

Stosownie do listów prywatnych z Gibraltaru 2 dnia 21. Lipca zdaje się, że wypadki, które sobie po missyi generalnego konsula angielskiego Hay do cesarza marokańskiego rokowano, odwłoki doznają. Pan Hay musiał w Mogador na pozwolenie cesarza dla kontynuowania swej podróży długo czekać i dopiero d. 10. Lipca z miasta tego wyjechać mógł. Równocześnie marokański konsul w Gibraltarze pismo ode

brał, w którem mu doniesiono, żeCesarz z Marokko wyjechać zamyśla, aby się udać do Fez i Mequinez, by bliżej być granicy, lepiej dozorować poddanych swoich i utrzymać ich w karności. Fez i Mequinez tylko na pół dnia drogi od siebie oddalone, a w ostatniem z tych miast nagromadziło się wiele wojska. Ryć więc może, że P. Hay przybywszy do Marokko cesarza tam wcale nie zastanie. Konsul ten oświadcza, że gdyby w przypadku pospolitego ruszenia rozmaite obwody do dostawiania swoich kontyngensów jazdy wezwane zostały, cesarz 100,000 kawaleryi, a między tćmi 5000 wspaniale uzbrojonych czarnych, w Fez i Mequinez wokoło siebie będzie mógł zgromadzić. Jazda Maurów nie ma żadnej inlendentury; każdy jeździec bierze z sobą żywność na dni 20. Wszakże podanie owej liczby 100,000 poczytują tu za bardzo przesadzone; trzeba by było w tym razie taki rachunek robić, że jeździec, mający lat 30 nie raz już IOcioro dzieci ma, które już w delikatnej młodości konia dosiadywać mogą. Nad brzegami marokańskimi okręt francuzki miał na piaskach osieść, lak dalece, że działa i inne ciężary trzeba było w morze wrZUCIC, aby go znowu wydobyć; podczas tego Marokańczycy w śród okropnych krzyków spiknęli się i właśnie na okręt ten uderzyć chcieli, gdy tenże uwolniwszy się w dalszą podróż się puścił. - - Do piso Słychać, iż rządu doszła wiadomość, że Książę J oinville z swoją eskadrą już d. 24., więc w tym czasie, kiedy podług wszelkiego obrachowama konsul angielski, pan Drummond Hay z odpowiedzią sułtana Muley Abd-el-Rhaman na ultimatum francuzkie z Marokko i Mogador nie mógł był jeszcze powrócić, bombardowanie Tangeru rozpoczął. Miał on admirała angielskiego, dowódzcę stacyi W. Brytanii, poprzednio o te'm zawiadomić, ten zaś miał mu oświadczyć, iz instrukeye jego przepisują, ż e b y n e u t r a 1nym pozostał. - Wyglądamy z ciekawością wyjścia dzienników wieczornych, które niezawodnie coś o te'm doniosą. Powyższą nowinę goniec z Gibraltaru poselstwu angielskiemu w Madrycie przywieść miał, zkąd ją tu nadesłano. J ak drażliwe usposobienie umysłów pod względem stosunków z Anglią ciągle tu zachodzi, dowodzi między inneuii następujące zdarzenie na wczorajszej reprezenlacyi w operze. Dawano »Karola VI.« przez Halevy, a podczas drugiego aktu publiczność zażądała głośno śpiewu narodowego: »Wojna z tyranami! Dyrekcja kazaia ogłosić, że zadany śpiew na końcu trzeciego aktu odśpiewany zostanie. To tez nastąpiło; Duprez, Levaussieur i chór głosów nięzkich wykonywał go; publiczność huczuemi oklaskami zadowolenie swoje okazywała i musiano śpiew cały powtórzyć. Anglia.

z L o n d y n u, dn. 1. Sierpnia. Ten sam ważny przedmiot tyczący się sprawy Otaheiłyjskiej, który Sir Charles N a p i er wczoraj wniósł w Izbie Niższej, poruszył na dzisiejszein posiedzeniu Izby Wyższej Markiz C l a n r i c a r d e . Zapytał on się ministra, czy rząd od gabinetu francuskiego zadosyćuczyuieliia żądać zamyśla. Hrabia Aberdeen odpowiedział: »Lordowie! Bez wątpienia popełniono wielki gwah przeciw osobie poddanego angiebkego, gwałt tak okropnego rodzaju, że gdybym o tym wypadku autentycznego raportu nie był otrzymał, ledwobjm temu dał był wiarę. Ale proszę uważać, że wypadki te zaszły bez żadnej wiedzy, instrukcji lub udziału ze strony rządu francuskiego, owszem w takim rzeczy stanie, którego się rząd ów formalnie zaparł. - Przypominacie sobie Panowie, ie władze francuskie na Otaheiti we Wrześniu p. r. królowę detronizowały, wjspę samą stanowczo zajęły i tamże prawa najwyższej władzy wykonywały. Skoro tylko wiadomość o tein do Europy nadeszła, zaparł się rząd francuski tego postępku, a to właśnie w chwili, kiedy ostatnie te wypadki zaszły, t j. w miesiącu Marcu. Wszakże stosunki na Otaheiti byłj wtedy jeszcze w 0wjm stanie, z którego zajścia owe wjllómaczjć sobie można, zajścia w innym rzeczy stanie całkiem niepodobne, (idy Francuzi wjspę tę opanowali, zwinął P. Pritchard natychmiast bauderę swoje i podał władzom urzędowną notę tej osnowj, że przestaje być konsulem J. Kr. Mości, że ponieważ królowę oddalono, nie ma on już charakteru urzędowego; a zatem, jakkolwiek niesłuszne było postępowanie, które go do złożenia tego charakteru zmusiło, uie miał on już wtedy charakteru urzędowego i nie uważano go też za takowego. Nie chcę przez to powiedzieć, jakoby tak niegodne i bezprzykładne postępowanie względem jakiego bądź poddanego angielskiego usprawiedliwić się dało, czy on nosi charakter urzędowy czy też nie; sianowi to jednak różnicę w sposobie uważania tej sprawy. Powiedziałem już wyżej, że wypadek ten zaszedł bez wiedzy rządu francuskiego, i przekonany jestem, że tenże równie jak my żifować tego będzie Ale obawiam się, abynieprzyjaciele pokoju w obudwóch krajach z rzeczy tej nie skorzystali, i nie wątpię, że jak najlepszy z tego użytek zrobić będą chcieli; Z drugiej strony mam nadzieję i powód do mniemania, iż sprawa ta w duchu umiarkowania i sprawiedliwości rozebraną będzie i dla tego żadnych ważnych skutków za sobą nie pociągnie. Jestem pewny, że ją rząd fraucuzki w taki sposób uważać będzie, w jaki ją uważać należy, i dodać tylko mogę, iż nie straciłem ani chwili, iżbym uczynić nie miał wniosków naturze tej rzeczy odpowiednich. « Hr. Minto oświadczył się być zadowolnionym z odpowiedzi ministra spraw zagranicznych, zapytał się jednak, jakie rząd poczynił kroki ku obronie sprawy angielskiej na Otaheiti, mianowicie, czy w rzeczy samej jest prawdą, że tylko jedyny mały okręt wojenny marynarkę angielską tamże reprezentuje, a w miejsce odwołanej fregaty «Vindictive« żadnego tamże nie wysłano okrętu. Pierwszy Lord Admiralicji, Hr. Haddington, nie był w stanie stanowczej dać odpowiedzi, wynurzył tylko domysł-, że w czasie ostatnich wypadków na Otaheiti pomniejsza fregata pod wyspą stała. - Z resztą wyprawiono już na Ocean południowy fregatę »Ameryka« z 50 działami i okręt liniowy »Collingwood.« Pomimo to domagał się Hr. Minto stanowczej odpowiedzi na swe pytanie, i czyli fregata »Vindictive« na rozkaz rządu powróciła? Minister nie dał na to żadnej odpowiedzi. Lord Kinuaird był tego zdania, że Francja, Auglia i północna Ameryka protektorat nad Otahe iti spoinie dzielić powinny, i zapytał się, czy Królowę Pomareh już na tron przywrócono? Hr, Aberdeen odpowiedział, że trudno jest oznaczyć, co się na drugiej kuli ziemskiej dzieje, że jednak zdaniem jego Królowa Pomareh przynajmniej warunkowe panowanie napowrót odzyskała. - Co do wspólnego protektoratu, wiadomo, że go Anglia po trzy- lub cztery kroć przyjąć nie chciała. Minister zakończył uwagą, że Admirał Dupetit- Thouars odwołanym został. Skuner »Lord Coce« w tych dniach do Petersburga odpłynął z podarunkami Xcia Alberta dla Cesarza Rossyjskiego. Podarunki te stanowią piękny ogier Y orkshirski, 600 gwineów wartujący; wspaniały IJuiłiamski byk 300 funt. kosztujący i baran Leicesterski czystej rassy.

Szwecya i Norwegia.

Z S z t o k h o l m u, dnia 23. Lipca.

W dniu 20. po uroczyste) służbie bożej w wielkim kościele udał się Król do swych komnat a następnie w uroczystej processyi do sali mową otworzył, «Urodzeni szlachetni, szanowni, godni, uczę« ni UCZCIWI Panowie i m ę żowie szwedzcy! , , Moje wstąpienie w te gmachy, w Jono zgromadzonych tu Stanów państwa Szwedzkiego, wywołuje smutne wspomnienie o wielkiej i niewynadgrodzonej stracie, a pozdrowienie które wam czynię, jest pozdrowieniem żałoby i sieroctwa. Nigdy podobne uczucia z wigkszem prawem nie otaczały spokojnego grobu szanownego ojca. J ego pamięć błogosławią dwa ludy, które silny duch jego połączył nierozerwanemi węzły. Przez braterskie połączenie wypełnicie jego najpiękniejsze nadzieje, jego najgorętsze życzenia dla sainoistności i szczęścia skandynawskiego półwyspu. Uroczyste i ważne )est pierwsze zejście się Króla z reprezentantami narodu, przy początku drogi, do której przebycia razem są powołanemu Wewnętrzna zgoda, jaka was wiąże, prawość i sprawiedliwość waszych czynności i zamiarów, zapewnią przy opiece Opatrzności, spokojność i pomyślność ukocliane'j ojczyzny. - Wezwaliśmy w świątyni Pana opieki Wszechmocnego. Siły, jakiej potrzebujemy dla poparci» wielkiego naszego zadania, musiemy szukać w wzajeuuićm poświęceniu się i wierności, w stosunkach zgody i życzliwości pełnych. Przyrzekam wam, dobrzy panowie i szwedzcy mężowie, utwierdzić prawo i prawdę, wspierać postępy oświaty i popierać rozwinięcie prawych przymiotów, które oznaczają poważnych i dzielnych synów północy. Od was zaś oczekuję prawego współdziałania dla osiągnięcia lego wielkiego celu i zaufania, na które moje zamiary i nieustająca piecza o dobro kraju ma prawo liczyć, Z« strony szlachetnego narodu. Kiedym was, dobrzy panowie i mężowie Szwecyi wezwał na ten nadzwyczajny sejm, uważałem więcej na moje pragnienie widzieć was zebranych w tej dla kraju i dla mnie tak ważnej chwili, jak na możność przygotowania i dokładnego przedstawienia wam w tak krótkim przeciągu czasu tak wielu nader ważnych przedmiotów, stanowiących treść moich rozmyślań, a na które mam zwrócić wasz.j uwagę, usłyszeć wasze zdania lub życzenia. Wielkie od ostatniego sejmu pozostałe kwesfye zwyczajne, zabiorą wam i tak czas, i wymagają waszej szczególnej rozwagi. Spodziewam się jednak, że w ciągu tego zgromadzenia będę wam mógł udzielić różnych ważnych przedmiotów do narady, a przedewszy«tkiem między innemi projekt do nowego ko· dexii karnego, zgodniejszy z widokami naszego

czasu, i z tą dążnością, aby poszanowanie należne godności ludzkiej, polłączyć z potrzebną surowością w przepisach karnych. Pouieważ przekonałem się o ważności i potrzebie uproszczenia wewnętrznego zarządu, tudzież dokładniejszego porządku w obronie, nieprzerwaną więc troskliwość moją poświęcać będę tym ważnym sprawom. Dla osiągnienia waszego światłego współdziałania, postanowiłem wkrótce zwołać was powtórnie na nowe nadzwyczajne zgromadzenie. »Z żywem zadowoleniem uwiadamiam was o okazaue'm mi obowięzującem współczuciu iprzyjacieiskiem usposobieniu wszystkich obcych mocarstw, przy objęciu przezemnie rządów państwa. Cieszy mnie to, iż znalazłem sposobność wynurzenia za to publicznego podziękowania mego. Stosunki połączonych królestw z iedne'm z państw nadbrzeżnych półuocnej Mryki, zależały dotychczas od uciążliwego dla naszego handlu i godność naszą poniżającego podatku. Stałem ino jem postanowieniem jest, nadal go nie opłacać, skoro wszystkie inne mocarstwa europejskie, wyjąwszy tylko jedno, uwolnione są od niego. Za poul'nem porozumieniem się i współdziałaniem z ternie mocarstwem rozpoczęte zostały w tym celu układy, i mam wszelki powód spodziewać się spokojnego rezultatu przedstawień naszych. Ojczyste uczucia, którenu panowie ożywieni jesteście, będą waszemi naradami kietowac i pracę wasza ułatwiać. Błagam dla was o błogosławieństwo Boskie, zostając dla wszystkich was razem i dla każdego w szczególności z królewską laską zawsze wam przychylnym. « Następnie po no wem wezwaniu marszałka państwa, odczytał radca stanu Fatracus zwykle sprawozdanie. Dalej wystąpił marszałek sejmu i mówcy, ażeby odebrać projekta od króla. - Poczein marszałek sejmu i mówcy stanów duchowuego, miejskiego i chłopskiego mieli przemowy do króla, następnie przypuszczeni byli do ucałowania ręki. N areszcie nastąpiło uroczyste złożenie przysięgi przez księcia U plandii, następcę tronu, a król z swym orszakiem udał się w tym samym porządku co przyszedł do swych gmachów. Królowa także znajdowała się na tej uroczystości. Król zaprosił na wielki obiad znaczną liczbę członków sejmu. N astępnych dni stany zaj ęły się urządzeniem swych posiedzeń przez wybór kommissyi i t. d. Wybory te wypadły w dwóch pierwszych stanach konserwatystowsko - arystokratycznie, zaś w stanie obywatelskim i chłopskim liberalnie.

(Z Rozm. Lwow.J ŚMIERĆ WIELKIEGO CHIRURGA.

Dupuytren pracował nieustannie. W zimie i w lecie wstawał zawsze o 5. godzinie zraua. O 7. godzinie szedł juz do szpitalu Ho t e ID i e u, który dopiero o J l. godzinie opuszczał, aby zwidził swoich chorych po mieście, a pote'm powróciwszy do domu, przyjmował na konzultacyę słabych u siebie. Liczba chorych, którzy do niego do domu przychodzili, powiększała się z dniem każdym, a chociaż ich z grubiańskim prawie pośpiechem odprawiał, jednakże konzultacya trwała często aź do poznej nocy. Jednego wieczora. gdy był całodzienną pracą bardzo znużony i właśnie sobie trochę odpocząć zamyślił, nadszedł jeszcze jakiś spóźniony paeyenf. Dupuytren spojrzał nań z niechęcią. Byłto staruszek, małego wzrostu ale przyjemnego wejrzenia. Jegospokojne, dobroduszne oblicze miało w sobie coś ujmującego; byłato owa miła fizyonomia, która mimo wolnie pociąga ku sobie. Skłonił się nisko i oczekiwał nieśmiało aż doktór doń przemówi. -«Cóż wpanu jestr« ofuknął go Dupuytren. - »Panie konsyliarzu,« odezwał się pacyent, »proszę mi pozwolić usiąść i odpocząć trochę, moje biedne nogi już cokolwiek za stare. Jestem proboszczem w *** koło N emours. Przed dwoma laty nabiegła mi jakaś pucWina na szyi. Wiejski nasz lekarz mówił zrazu że to nic niebezpiecznego; wszakże cierpienie moje pogorszalo się coraz bardziej, a po pięciu miesięcach zrobiła się bolączka, która sama się rozpękła. Leżałem długo w łóżku, lecz to nic nie pomogło. Później zadałem sobie przymus i wstawałem, gdyż .nie mam żadnego wikarego, a muszę w czterech kościołach mieć nabożeństwo....« - »Pokaż mi wpan sZ)ję,« przerwał Dupuytren. - »Moi parafianie,« mówił ksiądz dalej, odsłaniając szyję-»oświadczyli się wprawdzie, że chcą się co niedzieli do jednego kościoła schodzić, aby mi służbę ułatwić; lecz mają tyle pracy przez cały tydzień i ledwie w niedzielę odpocząć mogą. Dla tego pomyślałem sobie: niesłusznie jest, aby sobie tyle ludzi przez ciebie spoczynku odmawiało. Nareszcie poradzono mi udać się do Paryża i pańskiej rady zasięgnąć. Długo się namyślałem, bo podróż wiele kosztuje, a ja mam wielu ubogich w mojej parafii. Nakoniec jednakże musiałem dać się namówić; przyjechałem tu do Paryża, a co się z moją słabością dzieje, sam wpan najlepiej poznasz.« Dupuytren przez długą chwilę patrzył ostro w szyję. Cierpienie było tak wielkie, ze się dziwił, jak chory mógł to wytrzymać. - »Księże proboszczu,« rzekł po chwili stanowczym głosem. »Tu nie ma rady, musisz na to umrzeć.« - Pleban obwinął spokojnie znowu szyję i nie rzekł ani słowa. Dupuytren wpatrzył się w niego przenikającym wzrokiem, - proboszcz wyjął z kieszeni pięć franków, położył pieniądze na kominku i rzekł: »Nie jestem bogatym a moi parafianie są bardzo ubogimi panie konsyliarzu. Przebacz jeżli nie jestem w stanie zapłacić wi<;cej za konzultacyę doktora Dupuytren.-Dziękuję Bogu, żem się pana poradził, bo teraz przynajmniej, nie umrę bez przygotowania. Mogłeś mi pan może Z większą cokolwiek ostrożnością oświadczyć tę ważną wiadomość, mam bowiem lat 65, a w moim wieku bywa się czasem bardzo przywiązanym do życia. Ale nie mam przeto żalu do pana. Nie przeraziłeś mię tą nowiną, byłem na nią przygotowanym. Bywaj mi zdrów panie konsyliarzu: wracam do mojej gminy, chcę w pośród nie') umrzeć.« - To rzekłszy wyszedł z woina z pokoju. Dupuytren siał zamyślony. Zdziwiło go zapewne, że słaby, cierpiący starzec miał tak mocną wolę i I vie nadzwyczaj silnego ducha. Wybiegł za nim. Plaban schodził wolnym krokiem po schodach. »Księże proboszczu!« zawołał. »Bądź tak grzeczny i chciej się wrócić !- Proboszcz się wrócił. - »Znalazłby się może jeszcze sposób ocalenia wpana, gdybyś się pozwolił operować.« - »0 mój Boże! Panie konsyliarzu,« odrzekł z radością pleban, »wszakże po to umyślnie przyjechałem do Paryża. Operuj wpan, ile mu się podoba.« - »Ale może będziem pjóbować nadaremnie, a na każdy wypadek potrwa to długo i sprawi wielkie boleści.« -»Operuj tylko panie konsyliarzu w imię boskie. Wytrzymam ja to jeszcze. Moi biedni parafianie, jakżeby się oni z mego uzdrowienia cieszyli!« - »Więc dobrze, udaj się wpan do H otel- Dieu, do sali św. Agnieszki. Nie będzie tam wpanu na nicze'in zbywać, a miłosierne siostry będą go troskliwie pielęgnowały. Dziś i jutro odpoczniesz sobie wpan, - a pozajutro.. .«- »Dobrze panie konsyliarzu, dziękuję ci serdecznie.« Dupuytren napisał kilka słów na karteczce, którą oddał proboszczowi. Ten udał się z nią do szpitalu, gdzie na polecenie Dupuytrena został z większą niż zwykle przyjęty starannością. Poczciwy starzec nie mógł się dość nadziękować.

Na trzeci dzień, - zaledwie się wszyscy 500 do 600 słuchaczy kliniki zgromadzili, wszedł Dupuytren nadspodziew wcześnie do sali. Za i była bardzo bolesna; jedna część szczęki okazała się nadpsutą i musiała być odjętą. Proboszcz najmniejszego nie wydał jęku; dopiero gdy mu Dupuytren powiedział, że już się operacya skończyła, pobladła mu twarz śmiertelnie. Dupuytren sam go obwiązał. »Mam nadzieję ;« rzekł do pacyenta, że będzie wszystko dobrze; lnocnoś pan cierpiał?« - »Starałem się myśleć o cze'm innem,« odrzekł proboszcz. - Dupuytren spoglądał długo na niego; potemu rozpoczęła się godzina kliniki. - Pleban ocalał. Dupuytren każdego poranku wstąpiwszy do sali, mijał przeciw swojemu zwyczajowi, pierwsze łóżka ode drzwi, aby od niego zacząć. Gdy pacyent już wstał z łóżka, wziął go Dupuytren ku wielkiemu zdziwieniu swoich słuchaczy pod ramię i przechadzał się z nim zwolna po sali. Nikt nie umiał sobie wytłumaczyć tej uprzejmości Dupuytrena, który się zwykle obchodził bardzo przykro ze swymi pacjentami» Po powrocie plebana do swojej gminy, długi już czas był upłynął, gdy Dupuytren raz wchodząc do sali św. Agnieszki, postrzegł znowu poczciwego staruszka. Dźwigał on duży kosz na ramieniu, a trzewiki miał oproszone, jakby po długiej pieszej podróży. Duputreu powitał go uprzejmie, dowiadywał się, czy operacya jakich złych skutków nie miała i spytał wreszcie co go do Paryża sprowadziło. - »Panie konsyliarzu,« rzekł pleban, »dziśto rok, jakeś mię operował. Nie chciałem opuścić szóstego Maja, nie odwiedziwszy wpaua; a przytćm pomyślałem sobie, godziłoby się przynieść panu jaki podarek. J estto wprawdzie drobnostka, ale ją szczera wdzięczność daje. Tu w tym koszu znajdują się dwie kury z mego kurnika i gruszki z mego ogrodu; gruszki jakich wpan w Paryżu nie dostaniesz. Musisz mi więc przyrzec, że je skosztujesz; nie prawdaż? « Dupuytren uścisnął go za rękę i zaprosił na obiad, lecz proboszcz nie mógł tego zaproszenia przyjąć, chociaż mu żal bardzo było. Jego chwile były wszystkie naj ściślej obliczone; musiał wracać do wioski. Jeszcze przez dwa lata widywał Dupuytren zacnego starca w dzień 6. Maja, w sali świętej Agnieszki, zawsze, jak się rozumie, z kurami i gruszkami. Dziwne jakieś wzruszenie przejmowało zawsze lekarza na jego widok. Około tychto czasów doznał Dupuytren pier» wszych napadów owej choroby, której i sztuka jego pokonać nie mogła. Wyjechał do Włoch i wrócił w Marcu 1834, bez widocznego polepszenia. Jakkolwiek inni lekarze go pocieszali, Dupuytren wiedział dobrze, że już do zdrowia nie przyjdzie. W miarę jak się chwila jego zgonu zbliżała, stawał się coraz bardziej ponurym i milczącym. Być może, iź mu w tych jego ostatnich chwilach ciężyła na umyśle owa moralna smutność, którą się sam był otoczył. Jednego poranku przywołał swojego przybranego syna i podyktował mu list następujący: »Do PaIIa_, proboszcza w ...., N emours (Somme.) Mój drogi przyjacielu! Lekarzowi potrzeba księdza. Przybywaj spiesznie; przybędziesz może za późno. Dupuytren.« Proboszcz przybył natychmiast. Dupuytren zamknął się z nim sam na sam. Długo tak zostawali. Co jednak tam mówili, pokryte tajemnicą; tylko gdy proboszcz wyszedł z pokoju umierającego, widziano łzy w jego oczach, a wyraz uroczystej nabożuości na jego obliczu. N azajutrz kazał Dupuytren - ów wolnomyśłący Dupuytren - prosić paryskiego arcybiskupa do siebie. Byłolo dnia 8. Lutego 1835; w kilka godzin później - już nie żył. Gdy po skończonem nabożeństwie uczniowie wzięli trumnę na ramiona i nieśli ją na cmentarz, widać było jakiegoś starego duchownego, postępującego z płaczem śród pogrzebowego tłumu.

Wywołanie sądowe wexla.

Konsyliarzowi handlu Ruffer, posiedzicielowi handlu Ruffer i wspólników w Wrocławiu, zaginął na poczcie wexel na 3394 Tal. 22 sgr. 6 fen. pocztą z Kolonii do Wrocławia przesłany. Wexel rzeczony wystawiony był w Poznaniu na dniu 3. Stycznia r. 1843. przez kupca A.Flatau tamże, upłynął dnia 15. Marca roku tegoż, był na Pana Th. J. Flatau w Wrocławiu ciągnięty, wydany na zlecenie Pana C. Joest i Syna w Kolonii i mocą żyro najprzód na Panów A. Schaathausen w Kolonii (posiedzicielem handlu jest Dischmann konsyliarz handlu i wdowa Schaafuausen), a przez tychże na handel Ruffer i wspólników w Wrocławiu przeszedł. Przyjęty niebył w xel niniejszy jeszcze. W 7 zywają się niniejszem wszyscy nieznajomi, którzy do powyższego wexla jako właściciele, cessyonaryusze, zastawnicy lub też dzierzyciele pretensye roszczą, aby takowe najpóźniej w terminie dnia 13. Września r. b. zrana o godzinie 10tej przed naszym delegowanym Ur. Schuler Referendaryuszem Sądu Nadziemiańskiego w sali instrukcyjuej wyznaczonym, podali, albowiem w razie przeciwnym z takowe mi wyłączeni zostaną i wieczne milczenie im nakazane m będzie. Poznań, dnia 20. Maja 1844.

Król. Pruski Sąd Nad-ziemiański.

Wydział lszy.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.08.12 Nr187 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry