.. GAZXTA
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.08.19 Nr193
Czas czytania: ok. 20 min.VVielkiego
Xiestwap O ZNAN SKI EGO
Nakładem Drukarni Nadwornej W. De/tera i Spółki. - Redaktor: A. Wannoaaki.
M193.
W Poniedziałek dnia 19. Sierpnia.
1844.
Wiadomości krajowe.
Z B e rlina, dnia 16. Sierpnia.
N. Pan cesarsko-austryackiego generalnego konsula barona A. S. B o lli s c h i 1 d n. M . , i barona A. N. Rothschild w Londynie Tajnemi radzcami handlowe mi mianować raczył.
Dzisiejsza gazeta powszechna pruska obejmuje obszerne opisanie uroczystego otwarcia przygotowywanej juź od kilku miesięcy wystawy płodów przemysłu w królewskim arsenale. Z Królewc a, dnia 9. Sierpnia.
Poddany polski F., który od lat 7. w Prusach przebywa, tu się ożenił i jako wyrobnik w Illowie osiadł, chodził nie raz, kiedy mu na pracy zabrakło przebrany do Polski szukając jej tam; tak i na początku Lipca udał się do nad granicznego polskiego miasteczka Mławy. Tam zdradzony jako zbieg, został przez żandarma polskiego napadnięty, który go chciał aresztować. F. zaczął się bronić i zranił żandarma, tak dostąpił chwilowego uwolnienia, ale uchodlącego do Prus żandarm dosiadłszy tymczasem konia, dopędził; ponieważ jednak przypadkowo broni żadnej nie wziął z sobą, wszczęła się więc walka na śmierć, nasamprzód pięściami, potem kamiemieniami i obaj okropnie się pokaleczyli. F. nareszcie uległ, gdy tymczasem żandarm pomoc otrzymał, i w Mławie do więzienia wtrącony został. Już podyktowano mu niezmierną; ilość chłost, a gdyby je miał przeżyć zesłanie do Syberyi, gdy żona jego z dzieckiem na ręku i w paszport opatrzona w Mławie stanęła, aby się z mężem swoim widzieć. Oddalona od drzwi więzienia, przez proźby i oświadczenie, że razem z mężem do Syberyi udać się chce, tego dokazała, że jij w nocy do więzienia wpuszczono. F. przywdziewa następnie suknie żony i uchodzi, przybywa kurzawą, krwią i ranami okryty do JIlowy, gdzie go mieszkańcy radosnemi okrzyki witają. - Ale wierna żona jęczy w więzieniu, z którego męża swego oswobodziła, z dzieckiem swoim i w stanie brzemieuności, aż do obecnej chwili.
Wiadomości zagraniczne.
r r a n c y a. Z Paryża, dnia 9. Sierpnia N adeszle dziś listy z Algieru potwierdzają wiadomość, iż Marszałek Bugeaud oddał najwyższe dowództwo nad korpusem expedycyjnym stojącym na granicy marokkańskiej, Generałowi porucznikowi Lamoriciere. Sądzą jednakże, że Marszałek nie tak prędko powróci do Algieru; zajmował on się dnłszemi układami reprezentantów Cesarza Marok kańskiego, i regulowaniem podbitych pokoleń, którym przeznaczał naczelników. Tymczasem Generał La morlClere gotowa SIę o nowyc:LwaŻllyclbope- pokoju zabezpieczyć.« - Basza Larachy, Sidi racyi. Ze szwadronów d 1Wgim d1U( hu- Busselam, któremu więc z Księciem traktować zarów i dziewiątego strzelców, które przybyły polecono, już ostatnicmi czasy życzliwe dla do Oranu, ma być utworzony piąty regiment Francyi objawiał chęci, zaś Sidi Bendris, mistrzelców af. ykańskich. Marszalek Bugeaud łą- nister Sułtana i dotychczasowy pośrednik mięczy wszelką konnicę z korpusem expedycyjiiym. dzy nim i Francyą, całkiem przeciwnym duKilka szwadronów czwartego regimentu strzel- chem ożywiony się być zdaje. Rozumieją więc, ców afrykańskich znajduje się juz w prowincyi że Sułtan obecnie szcze'rze myśli o zgodzie. - Oranu, teraz kazał Marszałek lakże reszcie re- Równocześnie przez Anglią z Gibraltaru wiadogimentu tego będącej w Algierze udać się na za- mość z d. 30. Lipca odebrano, że stalek parochód, a d. 30. w porcie Algierskim wielkie pa- wy »Hekla« dn. 29. z Tangeru odpłynął, że nowało poruszenie, 220 koni bowiem wsadzo- kilka dni przedtem wojska marokańskie do miano na siedem najętych okrętów kupieckich. sta tego weszły, ale potem znowu się cofnęły. Z tego wszystkiego pokazuje się jasno, iź Mar- Nie było w Tangerze ani jednego Chrześciauiszałek sarn nie wierzy bynajmniej w usunięcie na, podobnie wszyscy Żydzi, którzy tylko motrudności zachodzących z Marokkiem. Co się gli, z miasta wynieśli się, aby ujść samowoltyczy podobieństwa zrobienia wycieczki prze- ności wojsk krajowych, których, jak korreciw Fez i Mequinez, i potrzebnych do tego spondent angielski wyraża, bardziej się jeszcze środków, panuje podobno między Generałem lękają, aniżeli bomb francuskich. Zdaje się, Lamoriciere a Marszałkiem Bugeaud różność" że bramy miasta przed Beduinami, którzy najzdań. Pierwszy z nich sądzi, ze wycieczkę tę większej mieszkańców nabawiali obawy, zammożna zrobić w 10,000 ludzi, gdy tymczasem knięio. Małżonka konsula angielskiego, DrumMarszałek przynajmniej 20,000 do tego za ko« mond Hay, u ała s ę na pokład »Hekli.« P?d liieczne uznaje, a że rząd żądanych przez niego z lędem bezpIeczenstwa Pana Hay zachodzIła pięciu regimentów nie nadesłał, nie odważył nIeja. a obawa, ale st.os?,,:nie do. ostatnich do się posunąć w głąb granicy Marokkańskicj. _ Anglii nadesz y h donIesIen :vrac.ając z MarokMyśl zaś wsadzenia na okręly 10 000 łudzi by ko, był on jUZ tylko o dWIeduIową drogę od L . . d ' . . l . F ' .' Tangeru oddalony.
· ll1ll11 U ac SIę przecIw sto ICY ezu, I onę zająć, również poniechaną być musiała, a to z powodu braku wody w kraju, i trudności w transporcie. Już dawniej jak przed dworna tygodniami ogłoszonem było, że okręty wojenne znajdujące się w Tulonie połączyć się miały · wkrótce z flotą Księcia J oinvillB na wybrzeżu Marokkańskiein, i że naczelne dowództwo oddane m będzie wtenczas admirałowi Baudiu. Dziś wiadomość ta okazuje się bezzasadną, przedwczoraj bowiem kontradmirał La Susse udał się ztąd do Tulonu, by odjąć dowództwo tamecznej dywizyi rezerwowej. Z du ia 10. Sjerpnja.
Dzisiejsze wiadomości z Marokko brzmią w sposób zaspokajający. M o n i t o r zawiera następujące udzielenie: »Listy z Tanger z dn. 2. Sierpnia donoszą, że w tej chwili termin Cesarzowi naznaczony upływał i że na ostalnie pismo Pana Nyon, francuskiego generalnego konsula, odpowiedź jeszcze nie nadeszła; ale »Gregeois,« który z Tangeru w nocy na d. 3. odpłynął, przywozi nowinę, że w chwili kiedy kroki nieprzyjacielskie rozpocząć się miały, pismo Cesarskie Baszy w L a r a c h e pełnomocnictwo do układania się o pokój nadaje. Oprócz tego uwiadamia Cesarz Baszę, że pismo do Księcia J oinviIle wydać zamyśla, mające przywróceuie
Anglia.
Izba niższa, posiedzę u ie z d. 7. Sierp n i a . - N a dzisiejszem posiedzeniu rannem, powstały krótkie debaty z powodu zagranicznej polityki ministeryum. Lord Ebrington użalał się na nadużycia, których się dopuszczają Francuzi na wybrzeżu zachodnim Afryki pod względem handlu angielskiego, a gdy Sir Peel odpowiedział, że rzecz ta w formie zażalenia wytoczoną już została przed ministeryum spraw zagranicznych, on wszakże w obecnej chwili żądnej bliższej wiadomości w tym względzie udzielić nie może, lord Palmerston, korzystając z tej sposobności, skrytykował surowo politykę zagraniczną mjuisteryum w ogólności, przyczein wspomniał także koucegsye zrobione państwom zjednoczonym pod względem granic, i upadek Espartery spowodowany, jak on utrzymywał przez słabe uleganie Anglii, nareszcie stratę wpływu angielskiego w Hiszpanii. Szczególniej zaś ganił surowo, że lord Aberdeen nie dawno w izbie wyższej konsula Pritchard uieuznawa! więcej za konsula, a to, żeby postępowaniu Francuzów na Otaheiti łagodną ile możności nadać postać. Sir R. Peel przyznał, że polilyka zagrauiczua ministeryum nie idzie w ślady lorda Palmerstoua, bronił się święceniem interesów angielskich utrzymać dobre porozumienie z zagranicą. Odwoływał on się na to, że traktat wassyngtoński i polityka rządu w sprawach hiszpańskich, chwaloną była nawet przez członków oppozycyi, szczególniej przez lorda Johna Russell. W końcu oświadczył, iż sprawy na Otaheili w milczeniu pominąć musi. Wiadomości teraźniejsze z Indyi nie są zbyt ważne. Mówiono już w Bombaj o odwołaniu lorda Elienborough i cieszą się wszyscy, że zarząd jego doszedł do końca bez żadnych dalszych zamachów stanu. Stan Sindu jest bardziej zaspakający jak kiedykolwiek. N aczelnicy Beludżów zostali wezwane mi do zebrania się na wielki Uurlar (sejm) do Hyderabad w dzień urod7in Królowej Wiktoryi, większa ich część była posłuszna ternu wezwaniu. Zgromadzenie było liczne i spokojne, dowiodło zaufania ze strony rządu i zaufania ze strony naczelników, a przez wzajemną zamianę podarunków i życzeń, rozpoczęto dzieło zgody i położono zasady do rywilizacyi i adtninistracyi kraju. Slan zdrowia także zdaje się być lepszym tego roku w tych stronach, a ludność rozliczna poznała już jakie korzyści może osiąguąć z upadku rządu swych dawnych emirów mahoiuetańskich. - Walka pomiędzy mieszkańcami gór a mieszkańcami dolin trwa w Lahorze nieprzerwanie z równą siłą. Będzie ona zapewne trwać tak długo, dopóki skarb Lahory do tego środków dostarczyć zdoła. Trudno jednakże przypuścić, by porządny narodowy rząd tam został ustanowionym i zdaje się, że pomimo spokojnych inslrukcyi Sir Henryka Hardinge, Anglia będzie musiała wejść w wojnę z Sikami. Oczekują tu za miesiąc lorda Elienborough. Parostatek rządowy został wyprawiony do Alexandryi, gdzie ma oczekiwać na byłego gubernatora Indyi. Hiszpania.
Z M a d ryt u, dnia 3. Sierpnia.
W Kadyxie dnia 28. m. z. obiegała pogłoska, że Marokkanie Tanger albo przynajmniej część miasta przez Żydów zamieszkałą podpalili; pogłoska ta zapewne bezzasadna. Owszem oficerowie parostatku francuzkiego »Gassendi,« który dnia 27. z Tangeru do Kadyxu zawinął, powiadali, że Marokkańczycy wewnątrz miasta barykady robili i fosy kopali. Portugalia.
ZLisbony, dn. 23. Lipca.
We wszystkich wydziałach gabinetu panuje jak największa czynność, by przygotować wszystko na otwarcie kortezów, które za dziewięć tygodni nastąpi. Przewidują bardzo żywe rozprawy, ale wszyscy są przekonani, że większość tak jak dotqd będzie wspierać gabinet, i że nakoniec rozlegle plany finansowe Barona Tojal uzyskają moc prawa. Minisler spraw zagranicznych oświadczył już także ministrowi skarbu, że i w jego wydziale można będzie zaprowadzić oszczędność na 13 i kontos. - W innych wydziałach także wiele oszczędności zaprowadzićby można.- Rząd ma najlepsze chęci by kraj od bankructwa ocalić ale nie wiadomo czy mu się to uda. Książę Palmella od kilku dni w skutek pęknięcia zY \y w piersiach leży chory, obawiają się nawet o jego życie. - Jego śmierć pozbawiłaby Portugalię jednego znajzdolniejszych obvwaleli, a Królowę jednego z najprzywiązańszych sług, który tak w szczęściu jak i w trudnych wj'padkach zawsze dał dowody bezwarunkowej przychylności. Dla togo ta słabość Księcia wzbudza tu ogólną sympatyę, która objawiła się teraz nader żywo w czasie uroczystoci rocznicy wylądowania Don Pedro w Portugalii w porcie Mingello. Wspomniano wówczas, że dowódzcą armii oswobodzającej był Książę Terceira, dzisiejszy prezes gabinetu, pizypomuiano sobie uwolnienie z więzienia stronników konstytucyi i usługi wielkie jakie Książę Palmella wówczas sprawie kraju i swobodzie wyrządził.
Austrya.
Z P r e s z b u r g a, dnia 5. Sierpnia.
Dzisiaj ogłoszono najwyższe postanowienie z d. 1. Sierpnia, w skutek którego sejm d. 15. Października zamkniętym być ma. Jego Apostolska Mość Najjaśniejszy Król nasz chce przy tern sarn być obecnym, i mającym być przyjętym artykułom sankcyą swą udzielić. Skoro postanowienie to na wspólnem posiedzeniu przez Prolonotaryusza przeczy tanem było, dały się słyszeć ze wszystkich stron okrzyki radości. Gdy jednakże ogłoszenie to osobno według zwyczaju przy stole niższym powtórzonem było, wystąpiła znaczna liczba członków z oppozycyą przeciw tym wykrzykom radości. Między iuuemi mówił Be6lby, że wy krzyki te - w chwili kiedy sejm bez rezultatu rozejść się ma, zdają mu się być dziecinnemi, bo i dzieci cieszą się na mające nastąpić ferye. Szentkiraly, z którego oczu wyczytać było można nieukontentowanie, odważył się nawet oświadczyć: »że mu się zdaje, jakoby okrzyki te były wyrokiem potępienia, wyrzeczonem na sejm przez opinią publiczną.« Perozel mniemał, że rząd magnatów wstrzymać rozwiązanie kwestyi żywolucj tyczącej się podatków mających być nałożonych na szlachtę, i oświadczył: źe, ponieważ nie masz żadnych widoków osiągnieuia na sejmie tym pomyślnego jakiego rezultatu, uważa więc rozwiązanie onego za rzecz której nader życzyć sobie trzeba.« Szeutkiraly przypomniał nareszcie, że nie jest zwyczajem rozwodzić się natychmiast nad najwyższym reskryptem, ale raczej że to szczegółowym posiedzeniom pozostawić należy, na których on w o bronie praw krajowych wniesie o chwycenie się potrzebnych w tym względzie środków. Rozpoczęto nareszcie debaty nad wprowadzeniem nowego systemu więzień. S c j m w <; g i e r s K i. (Ciąg dalszy). - N astępnie odczytał mówca wydrukowaną listę prowincyi należących do Wielkiej Ilłiryi, a potem ogłoszenie statystyki wyszh j w drukarni Ludw. Gaja, jednego B głównych naczelników partyi illiryjskiej, w której to statystyce również wyliczone są prowincye illiryjskie, wraz · L mappą krajów wszechsłowiańskich. N a udowodnienie wskazanej dążności przeczytał także jeszcze z czasopismu D a n i c a i 11 i r s K a wiersz Iwana Knkuwiewicza pod napisem «Pozdrowienie Gaja,« tudzież wyjątek z dzieła Gaja 7 roku 1840. o postępie literatury illiryjskiej.
Ze zaś usiłowania te nie pozostały na polu dziennikarskićm, że raczej w Czarnogórze, Serbii i Bosnii do faktów już przyszło, dowodzi ułamek Z listu umieszczony w 22. numerze Dauicy illirskiej 2 r. 1832., jako leż list Baszy Bośniackiego do Bana Kroackiego. Z listów tych pokazuje się temuż mówcy, że się na marzeniu nie skończyło, że się raczej zdąża do wielkiego, w tonie przyszłości spoczywającego celu. Dowodem tego są także niektóre miejsca przytoczonego dzieła Gaja, mianowicie strona 45., gdzie do uczenia się języka rossyjskiego wielce zachęca, podając za pobudkę nielylko interes naukowy, ale także rosnącą ciągle polityczną potęgę Rossyi. Cytuje jeszcze mówca jeden wiersz zDanicy illirskiej na »ok 1842., edzie stoi: »ze odrodzenia się narodu słowiańskiego wszelka potęga piekielna wstrzymać nie zdoła, że odbędzie się sąd okropny, zły duch zblednie, a pomiędzy Słowianami umilkną skargi, nędza ustanie. W piśmie Kola czytamy: «Wiek dziewiętnasty jeste wiekiem słowiańszczyzny, jak daleko historya sięga, świat słowiański nie stał jeszcze na tej wysokości, wyjąwszy chyba czas Świętopełka, który wszystkich Słowian pod swoje berło był połączył,«?
Byłoby rzeczą łatwą, mówi dalej mó >ca, przy' toczyć jeszcze wiele miejsc podobnej osnowy 2 literatury słowiańskiej; nie chcę jpdnak nadużyć uwagi Szanownych Stanów. Było tylko moim zamiarem zebrać kilka dat, z klórychby Stany pewny sąd o dążnościach illiryjskich 1 o wszechsłowiańszczyznie wyrzec mogły.
Z przytoczonych dowodów zdaje się być rzeczą niewątpliwą: 1) że Panslawizin nie jest tylko literackim pojawem, nie jest samą tylko reakcyą, bo w takowym razie mógłby tylko mieć na celu pielęgnowanie języka i literatury; jako reakcya przeciw madziaryzmowi powi-> nienby się tylko na Węgry i Kroacyą rozciągać, a nie obejmować wszystkich krajów słowiańskich. 2) Dążuością llliryzmu i Panslawizmu jest połączenie wielu ułomków słowiańszczyzny w jedne wielką i'amilia, w jedno państwo słowiańskie, jakie było za Świętopełka, któreby było wielkićm i potężnćm, przed którćmby się uchyliły wszystkie państwa europejskie, gdyż Słowianie mieszczą w sobie trzecią część mieszkańców Europy. Do wielkiej tej familii słowiańskiej liczą się nielylko ci wszyscy, którzy są z rodu Słowianami, ale także i ci, którzy w biegu czasu Słowianami się stali lub nimi jeszcze się staną, nawet Niesłowiauic należący do kościoła greckiego: prewincyami tego państwa słowiańskiego mają być nietylko kraje obecnie przez Słowian zamieszkane, lecz stosownie do Sonetu Kollara także i te, na których kiedyś Słowianie mieszkali, bo według prawa odwetu, mogą ci, których INillntfiwti zrobiono, znów się stać Słowianami. 3) Rzeczą jest jasną, jakie namiętności przez obietnice Sławy, powszechnego państwa słowiańskiego wywołane być muszą: dumna ufność w niezmierną liczbę Słowian, enluzyazm dla wymarzonej przyszłości, nienawiść i zemsta przeciw obcym ciemiężcom. Do osiągnieuia upragnionego celu zaleca się ścisła jedność i bezwzględna gotowość poświęcenia krwi i życia dla wspólnej ojczyzny i braci słowiańskich. Te to wszechsłowiańskie dążności grożą wslrząśnieniem całego systemu państw enropej.-kich i historyczne fakta na niepewnosc wystawiają. Przypuśćmy, że zalecone to powszechne pobratanie się Słowian rzeczywistością się stanie, musiałoby z tego nareszcie takie i społeczne i rządowe połączenie nastąpić, bo sama tylko duchowa wspólność nie może trwać długo, przybierze ona z czasem pewniejszą posiać, a ponieważ tylko jedno jest państwo słowiańskie potężne i silne, naturalną więc jest rzeczą, że narodowość słowiańska około niego się zgro-> tych sympalyi dla Rossyi; ale na cóż tedy tak częste obietnice niepodległości, która przecież w obecnych stosunkach politycznych niepodobną się być zdaje. Boć literackich dążności słowiańskich nikt i tak nie ogranicza, nie można przeto nic innego rozumieć, jak tylko nie* podległość polityczną. Po co owe wysławianie i wzywanie potęgi rossyjskićj? Po co nienawiść i zemsta przeciw obcym ciemiężcom? A chociażby rossyjskie te dążności niecałkiem Jasno z literatury słowiańskiej przebijały, nie zbywa też i na innych dowodach. Mówca zna jakąś pieśń słowiańską tej osuowy: »Kochajmy się nawzajem, a czas wszystkiemu zaradzi, król nasz jest łaskawy, a północ obiecuje nam pomoc \ naród nasz słowiański zakwitnie« Co większa, ma on jeszcze w ręku zeznanie świadka wręczone komissarzowi królewskiemu, według którego w roku 1842. w Zagrzebiu hrabia jeden z nazwiska wymieniony powiedział, że dążności illiryjskie przy rossyjskićj pomocy łatwo urzeczywistnić się dadzą, chociaż nie zaraz, to przynajmniej, gdy idee te dojrzeją i do wmieszania się Rossyi okazya się jaka nadarzy. Mówca posiada jeszcze inny list z podobnemi wzmiankami. Pomimo te nie chce on w partya illiryjska wmawiać, jakoby Rossyanami stać się chciała; ma on tylko przekonanie, że idea wszechslowiańska, mając na celu ścisłe zbratanie się wszystkich narodów słowiańskich, według naturalnego biegu rzeczy do stopienia się tychże z państwem rossyjskiem doprowadzić musi, gdyż utworze* »ic związkowych narodów słowiańskich, na wzór związku niemieckiego, nie bardzo podobne jest do prawdy. (Dalszy ciąg nastąpi).
Szwajcar y a.
Podług wyciągu z katalogu Towarzystwa jezusowego w Szwajcaryi z r. 1843. umieszczonego w «Helvetic,« do szwajcarskiej prowin - cyi jezuickiej należy 278 członków podzielonych w sposób następujący: Prowincyal i 2ch assessorów 3, kollegiuin frybiirskie 8 3, pensyonat tryburski 45, kollegium w Bieg 63 , W Sitten 1 8, w Stefiisburg 29, w Scliwyz 12, rnissya chińska 4, missya drezdeńska 1, zewnątrz prowincyi 7, obcych w Szwajcaryi przebywających 13. M e x y K.
Z Londynu, dnia 30. Lipca.
Wiadomości z Mexyku donoszą o liście prezydenta do mioislra spraw zagranicznych Pana Bocauegra, o sprawie texyjskiej, który ma służyć ministrowi spraw zagranicznych do ułożenia odpowiedzi na żądanie Stanów Zjednoczonych i dla tego jest bardzo ważnym. Santana tak się wyraża; »Prezes Stanów Zjednoczonych, według mego zdania postąpił bardzo stosownie, wchodząc w układy o wcielenie Texas z dzisiejszemi posiadaczami tego kraju, albowiem większość mieszkańców tej prowincyi składa się z obywateli Stanów Zjeduoczonych, dla tego nie ma żadnego prawa do kraju, do nich nie należącego, i w tym względzie żadnych układów zawierać nie może. MexYK postanowi! swoje prawa utrzymać i nigdy ich nie ustąpić, ponieważ je uważa za niezaprzeczone; projektaAmerykanów na odstąpienie Texas ma za niewykonalne i oświadcza zawczasu, że nigdy żadnej części swego territorium nie odstąpi. MexYK postanowił na nowo rozpocząć wyprawę przeciw Texas i w tym celu utrzymuje w gotowości nowe wojsko z wszystkie mi potrzebnetni zasobami, do czego dopomógł mu ogólny pokój i pomyślność kraju. Wyprawy w roku bieżącym dla tego tylko nie rozpoczęło, że oczekiwano na skutek układów rozpoczętych, w celu zawarcia zawieszenia broni dla ukończenia wojny. Jeżeli Stany Zjednoczone w sposób uczciwy chcą położyć koniec niespokojuościom, jakie z ich szkodą w Texas panują, najlepszym do tego byłoby środkiem, gdyby skłonili Texas do uznania wszechwładztwa Mexyku, te'm bardziej, że MeXYK golów jest uczynić wszystkie ustąpienia. jakich wymaga położenie krajów, religia, zwyczaje i t. d. Jednakże MexYK nigdy nie przystanie na rozbiór swego territorium, będzie raczej wojnę do ostateczności prowadzić, i o ile będzie tego wymagać utrzymanie jego praw, a ponieważ narody uigdy nie umierają, zachowa prawo zdobycia napowrót tego kraju swoim dzieciom i wnukom.« Jednakże zachodzi wielkie pytanie, po odmówieniu żądanych przez Santa Anna od izb prawodawczych pieniędzy, czy wojna przeciw Texasbę* dzie mogła być natychmiast rozpoczętą?g -,II;
Rozmaite wiadomości.
Z Poznania. - Gazety kościelnej tutejszej wyszedł Nr. 33. i zawiera: Sabat i niedziela. - Dalszy ciąg artykułów o postępie. - Kościół parafialny w Lussowie wystawiony r. 1244. - Dalszy ciąg hymnów przekładu ks. Cieślińskiego. - W Baranowie 313 przystąpiło do bractwa wstrzemięźliwości. - Uroczystość Bożego Ciała w Anglii. - Uwiadomieuie. Gazecie tutejszej Nr. 187. wiadomości o odprawione'm nabożeństwie na podziękowanie Wszechmocnemu za ocalenie Naj. Pana, dodać należy, iż nabożeństwo to odbyło się w kościele Biezdrowskiin, do którego WrobIewo wieś dziedziczna HI. Józefa K Wileckiego należy. Lubo tenże Hrabia nader przywiązany do rządu rossyjskiego, większą część roku przepędza w Warszawie, niezaniedbuje jednak przy każdej nadarzającej się spftsobuości, okazywać swą najszczerszą miłość dla N ajjaśn. Pana li Króla Pruskiego, a tak jak teraz zwołał lud swój, aby w świątyni dziękował bogu za ocalenie życia Naj. Pana, tak sarno leż w dniu koronacyi w Królewcu zjego natchnienia brzmiała świątynia Biezdrowska uroczystem Te de unio - Pewna świeżo z Warszawy przybyła osoba, wiele ciekawych opowiada szczegółów. W pierwszej połowie miesiąca Lipca miano w jednej nocy sześćdziesięciu szkolnej młodzieży zabrać z ich mieszkań i zaprowadzić do cytadeli. Ztąd wielki smutek ogarnął nie jedną rodzinę. Pomimo jednak tego ogól mieszkańców Warszawy jak się zdaje, nie źle się bawi. Tealr wspaniały, opera, balet, wszystko to zwabia licznych widzów i słuchaczy. W drugie Święto Zielonych Świątek, według corocznego zwyczaju, całe miasto wylało się do pobliskich B i e l a n. Nałiczouo około 6000 pojazdów, które w tym dniu przebyły rogatkę Marymoncką, a daleko większa ilość pieszych i konnych. - Przybyli tam także M o s k a l e z kilkunastu armatami, a żołnierze zamiast gałązek majowych, nieśli rozpalane lonty.
Kempno, dnia 14. Sierpnia 1844.
Siódma godzina po południu wybiła i wraz zgiełk i hałas wielki wszczął się w mieście i hurmem ku Baranowskiej bramie pobiegli. Setny nie wiedział co go właściwie w ruch wprawiło, każden przecie uciekał jakby go cholera goniła. Psik! psik! zagrzmiało w powietrzu i tysiączne głosy obiły się o uszy moje, choć też za miastem w mieście mieszkam! Zdjęty ciekawością pobiegłem i ja za drugimi, bo mi nudno i smutno samemu było. Strachem podszyły szybko przebiegałem ulice i za drugiemi dążyłem, bojąc się, aby mnie żarłoczne koty nie pożarły, jak niegdyś myszy naszego Popiela w Kruszwicy - gdyż słysząc ciągle wrzaskliwe głosy: A psik ! a psik! jakżem się nie miał dorozumiewać, że te bestye zamiast na myszy na ludzi się rzuciły! Pomyślałem sobie, i cóż tu jest niepodobnego? Jeżeli myszy zjadły Popiela, to nas przynajmniej koty za miasto wypędzić mogą! I tak się też istotnie stało. Gdy już Psik wraz z swoją całą liczną, żarłoczną czeredą w Szląsku ludzi łowić nie mógł, i posłyszał że na niego tamże machinę ogromnej wielkości zrobiono - przeniósł się w Księstwo Poznańskie i naprzód w Ostrzeszowskićm łowy swoje rozpoczął. Strach wszystkich ogarnął wielki, bo nie jeden się zestarzał, a nigdy o takim psiku nie posłyszał. Aliści i wśród tego wielkiego przestrachu zaczęliśmy łapki na takowego Psika zastawiać. Aż dopiero dziś zemsta, choć leniwa, naguala go w nasze sieci; i gdy wszyscy, obtoczywszy jego kryjówkę w boru Trzcinickim, wołać poczęli: A psik! a psik! z przelęknienia uciekł na dach wraz z drugim podobnym sobie psikiem, parzchał , pienił się ze złości, że swych braci rozpuścił. Cóż było począć i jakby go żywcem z dachu dostać! Czyn piekielny - myśl czartowską wzbudza. N a sążnistej żerdzi, bojąc się aby nas psik pazurami swemi nie pokaleczył, iskrę ognia pod dach podsunęliśmy. Wiatr, jakby właśnie na nasze usługę gotowy, pilnie dmuchnął i wraz cała chata ogniem spłon ę ł a . - A tak nasz psik chcąc nie chcąc poddać się musiał, by się w pieczeń nie zamienił i jego godny kollega. Na odgłos tedy: psik złapany i do Kempna przywieziony, cale miasto powitać go pospieszyło! I chceszże już wiedzieć, łaskawy Czytelniku ! Kto jest ten Psik? Oioż Ci powiem; jest to istotny Psik, lak się albowiem nazywa, naczelnik złodziejów, którego dziś wraz z jego towarzyszem Alexandrein Grayuert złapano i w więzieniu tutejszćiu osadzono. W . . . .
FAN KRZYSZTOF.
(U stęp z iiienydanćj dotąd powieści.) (Dalszy ciąg.J »Stolica W której młodość moją spędziłem, była rozpustną. Wielcy panowie jeżdżąc za granicę, osobliwie do Paryża, razem z powierzchowną ogładą, z mową francuzką i francozkini ubiorem, przywozili do kraju wiadomości, których w nim nabyć nie było można, ale też i obyczaje zepsutego dworu, i wygodną filozofię, która albo jawnie szydziła z tego wszystkiego, w co nasi przodkowie wierzyli, albo pokrywając się płaszczykiem pobożności, pod nim wszystkiego się dopuszczała. Ta zaraza ogarnęła wyższe stany tein łatwiej, że i król bezżenny i jego bracia nie dawali z siebie dobrego przykładu. wcześnie je polubił. Byłem chłopiec przystojny, suknia dworska dawała przystęp wszędzie, a choć nie miałem majątku, król opatrywał potrzeby, a gościnność i rozrzutność możnych ułatwiała życie wygodne i wesołe. Mimo smutnego położenia kraju, mimo niezgod i strat publicznych, mimo chmur coraz bardziej zasę. piajacych horyzont, bawili się wszyscy, szaleli wszyscy - i jam się bawił, i jam szalał. Tum bałamucił poczciwemu rzemieślnikowi żonę, matkę drobnych dzieci, tu wdowie biednej uwiódł jedynaczkę córkę, tu wielka pani przypuściła innie do swoich nietrwałych względów, tu utrzymywana przez bogacza aktorka, jego przez jedne drzwi się pozbywszy, mnie drugiemi wpuszczała. Latało się z kwiatka na kwiatek, trwoniło uczucie i zdrowie. To była rozpusta, nie miłość, choć się jej zwykle dawało to szanowne imię; - dziś jej go dać nie mogę, równie jak go dać nie mogę ternu występnemu uczuciu, o którern później usłyszycie. Powtarzam więc żem kochał raz wżyciu, ale po spędzonych najlepszych latach w rozpuście, nie byłem godzien się Kochać. Cnota i skromność, wygnane z pałaców wraz ze staropolskieini obyczajami, przylgnęły były do drewnianych pod strzechą mieszkań szlachty. Już i u szlachty niektórej można było postrzegać wpływ zepsucia i ubiegania się o łaski dworu, i przez względy którego z możnych, o pensy je obcego rządu; ale takie domy już się odznaczały wykwintuiejszem nad majątek życiem, większą wystawą w mieszkaniu, ubiorze i kuchni, a nadewszystko guwernantką francuzką dla dzieci. Gdzie zaś w pierwszej izbie zastałeś stół nakryty kobiercem, na stole dawne flasze z miodem, wokoło na drewnianych z y d l a c h, kwestarza obok starego wojskowego o szczudle, a na szarym końcu kilku uboższej szlachty, pod oknem panią w kornecie ze skrzydełkami i dezabilce u krosien, haftującą ornat do kościoła, przy niej na taboretach córki ze spuszczonemi w robotę oczyma, - w alkierzu Józko podwójne, kropielniczkę i obraz matki bożej częstochowskiej, a za tym w nieopalanyin pokoiku skromne panien łóżeczka; gdzie pa» wsiadając na konia, poły od żupana przez kieszenie wywija} i wąsa pokręcał, a pani miała dwie ciężkie lyońskie suknie wyprawue, które na przemian wdziewała jadąc na odpust albo na wesele, gdzie cię na dziedzińcu opadły charty i ogary myśliwskie, od których pachołek obronił, w sieniach dziadek resztę pańskiego obiadu mrucząc pacierzedojadał, sCIany zdobiły rogi jelenie i WIence kłosów, a w pokoju cię przywitało dawne: "niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!« tam pewnym być mogłeś że zamieszkała bogobojność, i obok uprzejmej, czasem zbytniej gościnności, statek i skromność. Miała i taka szlachta swoje przywary. Bity od ojca i dyrektora w domu, bity w szkołach i przez marszałka u dworu, bił szlachcic nawzajem swoją czeladź i chłopców, ale więcej za obrazę pana Boga jak za krzywdę sobie zrządzoną. W nieurodzaj chłopków zapomogi, w potrzebie radził, w chorobie ratował. Więcej pilnował polowania jak roli, jeździł na sądy i pieniał się zawzięcie, huczał na sejmiku, łatwo się zapalał i rąbał, ale jeszcze łatwiej się godził i uraz zapominał. Gotów był każdego czasu wszystko poświęcić ojczyźnie, gotów dać się zabić za wiarę, ale jałmużnę otrzymał zarówno ubogi żyd i szyzmatyk jak katolik. Czasem napadł i kazał przerąbać las nienawistnemu sąsiadowi, albo mu wodę ze stawu upuścić, ale jeźli znalazł opór, choć słabszy, więzić i kaleczyć nie pozwalał. Upił się z przyjacielem, ale nie skłamał nigdy, słowa zawsze dotrzymał, cudzego sobie nie przywłaszczył. Dla żony był wiernym, nawet po pijanemu grzecznym i łagodnym, dzieciom nie pobłażał ale je kochał, skromności córek strzegł jak oka w głowie. Jego żona w lecie doglądała plewiaczek, w zimie prządek; łatwo wpadała w gniew, ale wtedy zaczynała mówić pacierz głośno, aby ochłonąć. Mówić lubiła, ale nie obmawiała nikogo. Ozdabiała kościoły, żywiła i okrywała potrzebnych, nosiła lekarstwa chorym; opatrywała rany, wychowywała ubogie panienki. - Te równie jak córki, równie jak dziewki służebne, krótko trzymała i wyposażyła za mąż wydając. Sarna poszła za mąż za wolą rodziców i męża przed zaręczynami nie znała, ale poszedłszy przywiązała się do niego, widząc go dla siebie dobrym, innego nie znała, była mu całe życie wierną towarzyszką i przyjaciółką uległą. Nigdy myśl oszukania go lub cokolwiek przed nim zatajenia, nigdy chęć jego chęci przeciwna, w niej nie postała. W kampanii 1792. r. w liczbie nieprzyjacielowi równi, paja jacy chęcią bitwy, musieliśmy z Ukrainy aż do Bugą ciągle ustępować według nadsyłanych nam rozkazów, i wypuszczać z rąk sposobność zwycięztwa. Chciał nieprzyjaciel nas zatrzymać pod Dubienką; odparliśmy go ze stratą mimo przeważającej sijy, bo korpusy których połączeniu mogliśmy wprzód byli przeszkodzić, już się były połączyły. TalII dosta wóz, i wieziono za wojskiem. Nieprzyjaciel słabo nacierał; nam się cofać coraz dalej kazano. J ak z tamtej lak i z lej strony Bugu nie było pomimo tych nakazów nic przygotowano na nasze przyjęcie. W nagłym pochodzie żołnierz potracił obówie, konie podkowy; nie było ani cze'm złych strat nagrodzić, ani żywności, ani potrzeb dła chorych i rannych. - Żyliśmy z tego, co gorliwość obywatelska dostarczyła nam na piędce, a to uawet, jeźli się cokolwiek w dostawie spóźniło, idący za nami nieprzyjaciel zabierał. Pomimo ubywających sil naszych, wojsko pragnęło boju. Wodzowie z rozpaczą w sercu musieli się do rozkazów stosować i zapał wojska powściągać. W Markuszowie zastała nas wiadomość, że się król połączył z koufederacyją targowicką i razem rozkaz zaprzestania nieprzyjacielskich kroków. Trudno sobie wysławić rozpacz, z którą żołnierz porzucał chorągwie. J e dni wybuchali w głośne złorzeczenia, drudzy łamali przed 0Gzyma wodzów broń nieużyteczną. I wodzów serca były równo zakrwawione. Wszystko się rozwiązało, każdy oddalał się w swoją stronę. - Mnie niewygody podróży, brak opatrzenia, często doznawany pierwszych potrzeb niedostasek, nakoniec wspólna wszystkim zgryzota z lak smutnego końca wyprawy, wpędziły w niszczącą gorączkę, w któiej mnie obaczywszy jenerał Karwicki. użalił się abym w takim sianie nie wpadł w ręce nieprzyjacielskie, opatrzył w powóz wygodny i odesłał mnie o mil kilkanaście bliżej grauicy galicyjskiej do swego przyjaciela cześnika grabowieckiego , w którego domu spodziewał się że znajdę przyzwoite starania i będę mógł w potrzebie się ukrywać.
Tu znalazłem jeden z tych domów szlacheckich wyze'j opisanych. Prosto z powozu zaniesiono mnie do wygodne'j izdebki w oficynie. Gospodarz przeszedł mi powiedzieć, że polecony od jenerała Karwickiego , jestem miłym w jego domu gościem, i że mi na niczem zbywać nie będzie, a widząc że odzież i bielizna ze mnie opadały, kazał najprzód przygotować kąpiel ciepłą, przysłał bieliznę i pościel, potem rosół na posiłek. Wieczorem krawiec źydek przyszedł wziąć mi miarę na suknie. Pierwszy raz po ruszeniu z Ukrainy zasnąłem wygodnie, spokojnie i smaczno. - Rano obudziło mnie szczekanie psów, trąbka myśliwska i głos donośny cześnika, który po zwołaniu psów, po daniu hasła do pochodu, wsiadając na koń zaczął śpiewać godzinki. Tak prawic codzień bywało. Cześnik odwiedzał mnie codzień, ale
krótko u mnie bawił, bo go łowy albo gospodarstwo w pole wolały. Byłem oddany staraniom panny łowczauki sandomierskiej, oso by podeszłej w wieku, która o wszystkich potrzebach moich pamiętała z macierzyńską troskliwością, a chcąc mnie bawić, siadywała godzinami nademną, wypytywała o odbytą wyprawę, o stolicę, o dwór królewski, lecz daleko częściej, aby nie trudzić moich osłabionych piersi, mnie opowiadała swój rodowód, albo dzieje swoich licznych wielbicieli, którzy się za nią rąbali, strzelali i zabijali; i właśnie że ten, który jej był miłym, został w pojedynku zabitym, nie chciała już dać ręki żadnemu. (DalszY ciąg nastąpi. ')
Wydzierżawienie.
W wsi Brudzewie powiatu Wrzesińskiego jest z wolnej ręki zaraz do wydzierżawienia gorzelnia, browar z propinacyą, na 2 lub 3 lala. O warunkach dowiedzieć się można w miejscu lub franco listownie.
Plenipotencją, daną po raz drugi w r. 1843.
Wrn u Leonowi Masłowskiemu, dziedzicowi w Zaworach, znoszę niniejszem. Olszak pod Poznaniem, d l!. Sierpnia 1844.
Julius Adolph Gottfried Buschke.
Kurs gie/i/i/ Berlińskiej.
Dnia 15. »Sierpnia 1814.
Obligi długu skarbowego . .
Obligi premiów handlu niorsk.
Obligi Marchii Elekt, i N owej
» » (»daiiskti w T. .
Listy zastawne Pruss. Zachód.
« W. X Poznaiisk.
» dito · Pruss. Wschód.
» Pomorskie... March. Elek.iN.
Szlaskii: ....
Inne monety ziole po 5 tal. .
Akt Jf D ro gi iel. BerI. - Poczdamskiej Obligi upierw. BerI. - Poczdams.
Drogi żel. Magd. - Lipskiej . .
Obligiu pierw. Magd. - Lipskie .
Drogi iel. Beri.-Auhaltskićj .
Obligi u pierw. BerI. - Auhaltąkie Drogi iel. Dyssel. Elberfeld.
Obligi upierw. DysseI. - Elberf.
Obligi upierw. Reńskie .... » od rządu garaulowane.
Drogi iel. Berlinsko- Frankfort.
Obligi upierw. Bcrl. - Frankfort.
Drogi iel. trómo-ISzląskiej . .
dil o Lit. B.. » - BerI. - Szc /. Lit. A. i B.
« · Magdeh -Jlalberst Dr. iel. Wrocł. - Szwidn - Freih.
Obligi upierw. Wroc. Szw.-Fr.
Dr, iel. liouii - Koloiibkii -j ...
Sto- l N a pr. kurant.
pa papie- l Rolop. C.' rami. 1 wiz li ii
\3 ty .
SI 3ł\ 4 3' 1%
101» 90 III
IGJj 100 1004 101 1014 991 10 101 :.
100 -h 104"
102'
13} 12 3 K¥ 4{ 4
164' 103J 191 104 1III 1031 91 99 8(li 974 9 145 103 5 4 5 4 t 4 4 1.094 121 i 112 109} 4 4 4 113 1024 1324
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.08.19 Nr193 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.