.. GAZETA
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.08.23 Nr197
Czas czytania: ok. 21 min.VVielkiego
POZNANll s wra
I E G o.
Nakładem Drukarni Nadwornej W. Dekera i Spółki. - Redaktor: A. WannoKski.
199.
W Piątek dnia 23. Sierpnia.
Mli
Wiadomości krajowe.
Z B e r l i n a, dnia 2 1. Sierpnia.
Przybył: Książę Konstanty Wjasemski z Drezna. Wyjechał: J. Excellency a Tajny Stanu 1 Skarbu Minister F lot well, do Gdańska.
Wiadomości zagraniczne.
Polska.
Z Kalisza, dnia 7. Sierpnia.
Rząd nasz stara się przedewszystkiem przez to wpływać na wychowanie naszej młodzieży, ii miejsca dyrektorów wszystkich wyższych zakładów naukowych obsadza wysłużonymi oficerami, którzy chłopców w porządku utrzymać i onych zawczasu do posłuszeństwa przyzwyczajać, a na nauczycieli baczne oko mieć mogą, i którzy taki szacunek nadać sobie są w stanie, jaki Ii tylko uczonym nie zawsze w udzielę się dostaje. J eźli przez takowy system tu i owdzie geniusz jakiś przygnębionym będzie, to tak wielka monarchia jak nasza mniej na to baczyć powinna, bo zyska przez to na posłuszeństwie mass, co dla wewnętrznego i zewnętrznego jej bezpieczeństwa nader jest rzeczą ważną. Co się tyczy projektu zupełnego ogołocenia z miast i wsi granic, rzecz ta wyjść tylko mogła z głowy jakiegoś nieczynnego i naigrawającego się dziennikarza niemieckiego, tu przynajmniej nic
bliższego w tym względzie nie wierny. W przypadku takowego ogołocenia, miasto nasze znikłoby także z powierzchni ziemi, i powstałaby przestrzeń niezamieszkała, któraby przewyższała w obwodzie Królestwo bawarskie. R o s s y a.
Z Moskwy, dnia 4. Sierpnia.
jNasza prawosławna cerkiew tryumfuje nad rzymsko- katolickim kościołem na Wschodzie zarówno jak na Zachodzie (?). Podczas kiedy w prowineyach polskich od zwycięztwa do zwycięztwa spieszy, dopięła właśnie teraz nowego zwycięztwa na ziemi świętej. Zatargi między nasze 'm i lacinskie'm duchowieństwem przy grobie świętym w Jerozolimie powszechnie są znane. Duchowieństwem kalolickiem opiekuje się Król Francuzów, greckie'm nasz Cesarz. Ale katolicka ludność Jerozolimy tego roku ledwo co urodziny swego protektora a la P ari s obchodziła, a joż Rossya wkrótce potem swój protektorat nie grzecznościami i frazesami, lecz czynem okazała. Rząd nasz albowiem w Konstantynopolu ferrnan sobie wyjednać potrafił, w moc którego prawo utrzymania grobu świętego kościołowi greckiemu przyznane zostało. Tak tedy kościół grobu św. pod władzą rossyjską nową kopułę otrzyma. Kosztów budowli chętnie by nam ustąpiono, ale obawiają się, żebyśmy stąd mylnych nie wyprowadzali wniosków i katolików całkiem nareszcie z posiadania grobu św. nie wyrugowali. Dla tego też ukła mi nie będzie można uniknąć. Ponieważ wszelako tymczasem budowa skoro postępuje, dyplomacya zaś dla odległości miejsc i swych korowodów powoli się rusza, nasza prawosławna cerkiew i w tern pytaniu równie jak w Polsce Papieżowi nie ustąpi, a kopula rossyjsko-grecka nad grobem Św. wkrótce się stanie fai t ac comp l i, które pokojem tchnące katolickie dwory w Niemczech i we Włoszech uznają a któremu zatrudniona teraz w Afryce Francya zapobiedz nie zdoła.
Francya.
Z P a ry ż a, dnia 14. Sierpnia.
Z Algieru z dn. 4. dowiadujemy się, że ciągle jeszcze świeże wojska maszeroweły do prowincyi Oranu. Jedyny regiment strzelców, który był dotąd w Algierze, udał się także do Mostaganem, a najnowsze postanowienia generalnego gubernatora nie zmierzały bynajmniej do ukończenia kroków nieprzyjacielskich. Polecił on szefowi batalionu Bosse, dowódzcy 13. regimentu liniowego wysiać z Tlemsen żywność na granicę marokkańską. Oran, Mostaganem i Algier bardzo często kommunitują się między sobą. Zapewniano, że marszałek żądać będzie od rządu, iżby przez czas oddalenia swego, był zastąpiony przez generała porucznika Lamoriciere, ponieważ on jedyny obeznany jest z tamecznemi stosunkami, przebywając w Algierze lat 14. Dnia 3. pułkownik Fay, adjutant ministra wojuy, przybył na parostatku »Acheron u z Port Vendres do Mers el Kebir, i przywiózł ze sobą instrukcye dla marszałka i księcia Joiiwille. Natychmiast po jego przybyciu, paroslatek »Etna« wysłany został do Tangeru, a sztafeta na granicę państwa do marszałka Bugeaud z instrukcyami temi. Instrukcye te zawierały dla marszałka rozkaz, by niezwłocznie rozpoczął na całej linii kroki nieprzyjacielskie, a dla księcia J o iiwill e , by tożsamo uczynił przeciw portom marokkańskim, tak, że flota już d. 6. lub 7. powjnnaby była rozpocząć kroki nieprzyjacielskie , jeźliby na ultimatum francuzkie nie była nadeszła zadowałniająca odpowiedź. Młody książę Gliicksberg prowadzić będzie ze strony francuzkiej nowe negocyacye z Marokkiem. Przeznaczona do Tunis dywizya floty tulońskiej, odpłynęła dnia 8. o godzinie 3. z południa z wiatrem północno-zachodnim na miejsce przeznaczenia swego.
Z dnia 15. Sierpnia.
Bombardowanie Tangeru teraz isIQnie nastąpiło, ale o kilka dni później, aniżeli fałszywe wieści głosiły. M o n i t o r dzisiejszy w urzędowej części swojej następującą udziela depeszę Księcia J oinville do Ministra marynar - ki, która do Perpignan onegdaj wieczorem nadeszła i telegrafem do Paryża się dostała: «Z Tanger d. 7. Sierpnia. D. 4. odebraliśmy niestosowną odpowiedź na ultimatum Pana Nion. D. 5. dowiedziałem się, że Pan Hay już jest bezpieczny. D. 6. rano uderzyłem na fort yfikacye Tangeru; 80 dział nam odpowiedziało. Po upływie godziny ogień ich do milczenia przywiedliśmy i balerye ich były zburzone. Nasza strata w ludziach bardzo mała (minime), awarye nasze małoznaczące. Dzielnica miasta przez Konsulów europejskich zamieszkana została ocaloną.» Rzetelność kopii depeszy tej Minister marynarki, Baron Mackau, podpisem swym potwierdził. Dziennik Sporów rozumie, że generalny Konsul angielski, Pan Drummon Hay, na pokładzie francuskiego okrętu admiralskiego schronienia szukał. Anglia.
Z L o n d y n u, dnia 13. Sierpnia.
Posiedzenie parlamentowe kończy się nie bez pewnego ambarasu lub nawet niebezpieczeństwa pod względem stosunków naszych do Francyi. Tymczasem jcduak horyzont polityczny zaczyna się wyjaśniać. Wiadomo, że zajścia w Marokko zbliżają się do przyjacielskiego pojednania, i mam nadzieję, że poróżnienia z powodu Otaheiti do podobnegoż doprowadzą rezultatu. Co się tyczy p. Pritcharda, właściwy punkt, o który sprzeczka zachodzi między obudworna rządami, jest ten, czyli człowiek ten w rzeczy samej przeciw protektoratowi francuzkiemu sprzysiężenia zrobił, lub też działania jego jakiem były naznaczone piętnem, iż słusznie uważane być mogą jako kroki nieprzyjacielskie przeciw Francyi. W takim przypadku naturalnie rzeczą obojętną jest, czyli on był konsulem lub nie. W prawie narodów bowiem napisanem jest, że każde indiwiduum, znajdujące się w obcem państwie, bądź, że ma na sobie charakter dyplomatyczny lub nie, aresztowanym i ukaranćm być może, skoro przeciw państwu ternu robi spiski, albo dopuszcza się czynności nieprzyjacielskich. Przywilej e nawet posła żadnegp nie mąją znaczenia od chwili, w której poseł zapomniawszy o stanowisku swojem dopuszcza się jawnych kroków nieprzyjacielskich przeciw rządowi, przy którym się znajduje. Słusznie więc Francya domaga się iudagacyi z wzięcia się p. Pritcharda i o ile się zdaje, obadwa rządy zgodzą się na to, iż indagacya taka powinna mieć miejsce, tysfakcyą dać powinna lub nie. J a myślę, ze Pritchard, który dawniej sarn był missyonarzem i Francuzów z ich protektoratem najmocniej nienawidzi, ze swej strouy wszystko uczynił, by też ich panowanie opiekuńcze zupełnie podkopać. Leed's Mercury, organ missyonarzy oświadcza bez ogródki, że rząd nasz powinien położyć za pierwszy warunek ugody z Francyą, by protektorat francuzki ua Otalieiti ustał, i że to jest istotnie dążeniem i życzeniem naszych ruissyonarzy, o tern nikt nie powątpiewa. W takim zbiegu okoliczności dziwić się bynajmuiej nie można, że Francya domaga się starannego roztrząsania faktów. - Tymczasem mówią, że rząd francuzki przyznaje, że oficerowie jego działali z bezprawnym pośpiechem, i że wzięcie się ich, szczególniej co do oddalenia gwałtownego angielskiego statku »Cormorant,« za co koniecznie należyta satysfakcya daną być powinna, żadną miarą usprawiedliwionem być nie może. Niemcy.
Z nad M en u. - B yć może, że cesarz Rossyjskijeszcze w tym roku do Niemiec przybędzie. Lekarze doradzają inpeialorowej podróży do Włoch, a w tym razie cesarz towarzyszyłby jej aż do południowych granic Niemiec; wszakże wszystko to zależeć będzie od wypadku choroby 'W. księżny Alexaudry. - Z tą córką cesarza wielkie, daleko sięgające nadzieje i pomysły do grobu zstąpią. (Wierny, że już zstąpiły)! - Zwracamy tu uwagę, że W. księżne rossyjskie, kiedy z małymi książętami niemieckimi są zaślubione, w gazecie urzędowej petersburskiej nigdy obok małżonków w drugim przypadku nie bywają wspominane. Wyrażają bowiem zawsze: S. A. S. Mme. la Grande Duchesse - epouse de S. A. S. le prince ild. albo nawet: S. A. S. Mme. la Grande Duchesse est partie avec S. A. S. le p rinc e tel et tel son e'poux. Zresztą być może, że uawet na przypadek śmierci Wielkiej księżny rossyjskiej jeszcze zmiana sukcessyi w Danii nastąpi, a to przez niespodziany krok najbliższego adspiranta, a może nawet dla descendentów z obecnego małżeństwa J. W. księcia następcy tronu prawo do korony rościć będą, jak dawniej stary Dessauer dzieciom z margauaty czuego małżeństwa prawa takowe zjednać umiał.
A li S t r y a.
Słowianie zachodni i ich oskarżYciele.
(Dokończenie.) - Prawie 17 milionów Słowian zostaje pod sprawiedliwem berłem Austryi, która obecnie z tak wielką łagodnością i pobłażaniem spełnia Madziarów życzenia. Ze duchowych interessów wiernych swoich Słowian niemniej bronić będzie, o tern wątpić nie można. I Czesi należą do potomków owego licznego narodów szczepu, który świat ucywilizowany po tylekroć przed okropną napaścią dzikich hord wschodu zasłaniał. Awarowie i Madziarowie, Mongołowie i Osmanowie nieszkodliwymi się stali zachodowi osobliwie przez opór i dzieluość Słowian zachodnich. Jeszcze i teraz nie lubi Słowianin zachodni narodów wschodu, chociażby mu nawet pokrewne były; jeszcze i teraz, gdyby tego potrzeba była, gotów jest krew swoje przelać ku obronie Europy. Wszystko co mu przyjaciele jego zachować mogą, oto jest zachowanie i duchowe wykształcenie jego narodowości. Czech musi być w stanie swą żądzę wiadomości w ojczyźnie zaspokoić, bez poświęcenia za to narodowości swojej. - Wzrost Słowiańskiej umiejętności w własnym kraju dobroczynnie tylko wpływać może na kraj i cale państwo; bo budząc miłość do pierwszego, pomnaża także siłę drugiego, i nawet sobie obce serca zyskuje. Zbawieuuiejszą zaś jest pozyskać sobie obcą siłę duchową, aniżeli ją oddać państwu, któreby rado wszystkie interessa Słowiańskie w sobie zjednoczyć. Zamiarem naszym było wykazać, że popieranie i kształcenie Czeszczyzny ua daleko większy udział zasługuje i ważniejszem jest, aniżeli sobie zwykle wystawiają. Wszakże dalekiemi jesteśmy od mniemania, że przedsięwzięcie to i wtedy się uda, gdyby się duch niezgody i nienawiści do niego miał przyłączyć. Tylko w zgodzie z tymi, co na czele narodu stoją, tylko pod opieką tych, którzy na przewodników jego są powołani, konserwatywna dążność do zachowania języka, obyczajów i pamiątek uchronić się może od nagannych kroków i złego porozumIenIa.
W końcu artykułu tego o Czeszczyznie traktującego niech nam jeszcze wolno będzie nadmienić o dziełach Pana Józefa Rank, a to ua dowód, jak często prassa niemiecka o biednych Czechach krzywy i przewrotny sąd wydaje.
Książka jego przeszlorocznia, zawierająca obraz niemieckich mieszkańców Lasu Czeskiego (WI)* meWiHb), była także przedmiotem rozbioru Gazety Powszechnej. Później wyszły przez tegoż autora dwa tomiki pod tytułem: «Czterech braci z narodu«, które o tym samym traktują przedmiocie, tylko w formie poetycznej. Podobało się losowi, że autor niniejszego artykułu więcej od ćwierci stólecia co rok przez niejaki czas P. Rank tak wielce upodobał. Każdego lata widzi on z okien swego pokoju szczyiy skalistego Osseru i wysoki Arber, jak z mglistych chmur sterczą, a ciemue góry widokrąg zamykają. Ale jak P. Rank pomiędzy nieiuieckiemi mieszkańcami ua granicy mieszkał, tak on (autor) przemieszkiwał wśród ludu czeskiego gór wstępnych. Czytając w nadmieniony h dziełach złośliwą charakterystykę poczciwych chłopków czeskich, na których P. Rank wszelkie zbrodnie i ułomności wali, ledwo mógł oczom swoim dać wiarę. Pomyślał sobie z boleścią: cóż też ci niewinni ludzie P. Rankowi takiego uczynic mogli, iż ich lak surowo potępia? Mieliż oni może sielskim jego obrazom tylko za kontrast służyć, miałaż może ciemność, w jaką ich przyodziewa, jasność i czystość miłych jego ulubieńców tym bardziej podnieść? Takby się prawie zdawało. Dziwno jednak, ze nielylko z ust ludu, lecz raczej także z ust mężów wykształconych i to rodu niemieckiego, sąd słyszymy, który jego sądowi całkiem jest przeciwny. Niemcy gór pogranicznych, po części mieszkający w odległych parowach, niekiedy przemycaniem zdemoralizowani, trudni do dozorowania, nie wszędzie mają najlepszą opinią a kiedy występki jakie zajdą, zdarzają one się częściej u nich, aniżeli u słowiańskich ich sąsiadów. Radzi jednak wierzymy temu, że sprawozdawcy nasi w zbyt czarnych kolorach obraz ten skreślili, i że charakter szlachelnego narodu niemieckiego nadto głęboko wkorzeniony, aby tenże stosunkami miejscoweuii wytępić się dał. Co się Czechów dotyczy, dali oni nam w czasie lat wielu tyle dowodów swój dobroduszności i uprzejmości, tyle razy byliśmy świadkami ich wdzięczności za doznane dobrodziejstwa, świadkami łatwego pojęcia młodzieży, pilności robotników i niespracowanćj pilności aż do podziwienia, kiedy się z nimi dobrze obchodzono, iż nam pewno darować można, że w duchu prawdy występujemy w obronie tak często spotwarzonych Czechów. Przecież to się tak rzadko zdarza w dziennikach niemieckich! Gdyby zaś P. Rank o prawdziwości zdań naszych powątpiewać miał, wtedy zapraszamy go, aby się sam naocznie przekonać raczył. Znajdzie okolice obfitą w historyą i pieśni, gdzie każda skala i każdy pagórek powieści i podania zwiastuje. Pomiędzy ciemnemi lasami i spadzisteuii górami rozpościerają się równiny, które często krew poległych bohaterów zbroczyła. Są to chlubne pobojowiska czeskich rycerzy, którzy w okolicach tych krwawych się zwycięztw do
bijali, Gwar rozlegający się pod letnie wieczory po dolinach, pieśui słodkiej i miłej melodyi, jakie w każdej wsi z ust młodych dziewic słyszeć się dają, tańce, w których często srebrnobrodaci starcYi udziałj biorą', przekonają poetycznego opiewacza Lasu Czeskiego, że Czescy jego sąsiedzi bynajmniej z posępnego ł milczącego narodu nie pochodzą. Charakter zaś i właściwe usposobienie wtedy dopiero całkiem poznać się dadzą, kiedy ten co rzetelny sąd wyrzec pragnie, bez uprzedzenia obcować będzie z tym narodem w własnym jego języku. Temu, co się życzliwym okazuje i narodowym mówi językiem, objawia się Slawianin często innym zupełnie człowiekiem, A uarodowi, na który dźwięki języka ojczystego tak czarodziejski wpływ wywierają, miałażby chęć zachowania tychże niechlubnem i nadaremnem być USIłowaniem?
Egipt.
Z A l e x a li d r y i , dnia "28. Lipca.
Największą sensacyę w tutejszym świecie handlowym sprawija dzisiaj rozgłoszona wieść, że Melnned Ali ua korzyść .syna swego Ibrahima abdykowal. Powód ma być następujący: Przed kilku dniami Achmed Ali wszystkich namiestników prowincyi i przełożonych biur na wielką zwołał radę, na której też przeciw powszechnemu oczekiwaniu Ibrahim basza był obecny. Przytomność tego ostatniego, znającego dokładnie nędzny slau dóbr ojcowskich (Tschifuks) i innych, oraz nadużycia na ludności ciążące, zgromadzonych trwogą przejąć miał a, tak, ie prawdziwego położenia rzeczy nie odważyli się jak dawniej taić, lecz jawnie wyznali, jak się rzecz ma. Mehmed Ali w największeni oburzeniu zamknął sessyę, pozostał sam na sam z synem, który przykrej i długo trwającej rozmowie przez to inny dać miał 0brot, że o sprawach familijnych wspomniał i ojcu przejażdżki dla rozrywki do Kahiry doradzał. Ledwo co się rozstali, a już dał Mehmed Ali rozkaz, żeby nikogo doń nie wpuszczano. Przepędziwszy noc z dnia 25. na 26. bardzo niespokojnie, nazajutrz wszystko do podróży przygotować kazał i udał się do odległej o pół wili od miasta siedziby wiejskiej M 0barema Rej a, gdzie dzień cały nie widząc się z nikim, w złym humorze spędził. Następnie dn. 17. wsiadł z małym orszakiem na parostatek z Atse oświadczając, że nic więcej o Egipcie słyszeć nie chce, do Mekki się uda i ku dobru istotnemu familii i ludu swego rządów na korzyść osoby, którą albo ustanie albo na piśmie wymieni, zrzeka się, Artim Bey, mi przez konsula francuskiego do mieszania się do tej sprawy, odpowiedział, ze wydziałem swoim już nie zawiaduje. Ibrahim Basza, na wydane doń od Saida i Sami Baszę wezwanie, aby rządy objął, oświadczył, że za życia ojca tego nigdy nie uczyni. (P. S.) Właśnie rozchodzi się pogłoska, że rada Ulemów w K a h i r z e do Mehmeda Alego zrobiła podanie, ażeby zważywszy na podeszły wiek swój rządy synowi swemu Ibrahimowi Baszy zdać raczył, ale Mehmed Ali z oburzeniem petycyę tę odrzucił. W skutek tej wiadomości Said Basza dzi.-iaj rano o 4. godz. do Kahiry wyjechał, aby słuchać rozkazów ojca, 1 konsulowie angielski i francuski z petycyą przez wszystkich konsulów podpisaną dzisiaj do Mehmeda Alego udać się mieli, aby go upraszać, żeby nim Egipt opuści, następcę swego w rządach wymienił. Brazylia.
z Rio-Janeiro, d. 12. Czerwca Okropny wypadek, zdarzony dn. 23. Maja na pokładzie idącego między miastem naszem i zatoką N i t h e r o hy parostatku dla passażyerów» E s p e c u l a d o r a , « na którym w chwili odjazdu kocioł z okropnym hukeui pękł, w skutkach swoich jeszcze straszliwszym się stał, aniżeli od razu sądzono, Bo z pomiędzy 2 O O osób, które na tym statku były, stosunkowo mało tylko na miejscu było zabitych, większą połowę para gorąca albo wrząca woda uszkodziła - a mimo to -- prawie uwierzyć temu nie można! - z wszystkich tych uszkodzonych, nawet z lekko ranionych, nikt prawie nie ocalał, lecz wszyscy zginęli. Liczą już U;O ofiar, inężczvzu, kobiet, dzieci, wolnych i niewolników. Ta straszna katastrofa, pogrążająca w smutku tyle rodzin i przechodząca nawet w swych skutkach nieszczęście na wersalskiej kolei żelaznej, tern bardziej opłakania godną, ile, że ją tylko niesłychane niedbalstwo i niezręczność ludzi okrętowych sprawiły, a tak wina cała spada na sknerstwo kompanii, która kosztów połączonych z przyjmowaniem ludzi uzdatnionych podejmować uiechciała.
Rozmaite wiadomości.
z p o z n a n i a. - «Dziennika Domowego« wyszedł Nr. 17. i zawiera: Artykuł wstępny (o upiększaniu okolic przez poprzecinanie onych grupami i liniami drzew). - Pieśń smutku (c d ) - Projekt do zaprowadzenia i upowszechnienia dziełdla ludu. - Trzy mjśli HenrykaLigenzy, zmarłego we Włoszech 1840. r. nakładem Stefana Szczęsnego Bogdana Mielikowskiego wydane 1840. r. -- Mody i Objaśnienie ryciny.
Z Krakowa, dnia 17. Sierpnia 1844. roku.
Cud się stał w Krakowie i jego krainie. Lud się wyrzeka wódki i gromadami idzie do kościołów, zapisując się do wstrzemięźliwości. Nie dawno był kiermasz w wiosce o pare mil od, Krakowa, a żyda podróżnego chłopy i baby wyprosiły z izby do komory, gdy kazał dać sobie kieliszek wódki, aby im nie śmierdziała jak mówili. X. Ligęzinskiego dziekana w Chrzanowie i X. Skórkowskiego plebana w Liszkach nie można odchwalić się dosyć gorliwości, za staranie jakiego przyłożyli w swoich parafiach. W mieście to równie postępuje, ale nie tyle prędko, dla skoncentrowanej w większej sile opozycyi. Jestto wszelako jedyny sposób, aby moralność ludu naszego się poprawiła, a za nią, byt jego, gdyż dotąd od końca zaczynano.Niech żaden człowiek uczciwy za wolnością opajania chłopka nie obstawa, bo co dawniej chłopek nasz do gleby przy wiązany równo z bydlęciem pracował, to do beczki z wódką przywiązauy w cięższe jarzmo jeszcze był popadł, za którąś wszystko od niego dostał, tak ostatni dech życia, jak ostatni grosz z kalety; iż co kańczug podstarościego niegdyś robił, to tu beczka wódki dokazywała, a co tam za razami szło: zniewaga i ucisk, to tu za pijaństwem idą hullajstwo i spodlenie, gorsze nierównie bo zupełnym upadkiem człowieka będące, a zabójstwem jego na duszy i na ciele. - Załącza się tu list, który przypadkiem dostaliśmy od jednego z duchownych krakowskich do któregoś z MXX. Biskupów pisany, a pokazuje, jak się wzięto do tego
Exlllme. Dmiic.
»Był tu u mnie X. kapelan i żądał imieniem Ex Im i. Dm ni. informacyi, o zaprowadzonej wstrzemięźliwości u nas, na co postarałem się o wszystkie druki i poważani się jeszcze list napisać. Zaczęło się to wciskać od Szląska, a gdy w tom palec Boży było widać, milczeć dalej urzędowi dyecezyalnemu nie wypadało'" zwłaszcza MXX. Plebani domagali się upoważnienia dla siebie, oglądując na dwory - Gdy zas listów Pasterskich głosić bez p l a c e t u m nie wolno, wyszły tern czasem kurrendy do plebanów, aby lud nauczali i śluby przyjmowali, a po seminariach alumny z MXX. profesorami wezwanie odebrali do złożenia takowych; na co i pozwolenie nadeszło nie bez pochwały. Prawda, że posłużyło do tego świeżo wyszłe rozporzą w celu powściągnienia pomiędzy ludem szerzącego się coraz więcej pijaństwa. - Raz z pozwoleniem w ręku, łatwo polem działać było. List pasterski trzykroć polecono ogłosić, była przy nim odezwa drukowana do obojga duchowieństwa z informacyą potrzebną, wzywając aby z siebie przykład dało, a wszędzie pierwszy pleban z służbą kościelną vo t u m złożył i do książki się zapisał, co też i kolłegiaty a zgromadzenia zakonne zapowiedziane odebrały. Czy tak na Szląsku postępowano? Nie wiadomo. »Zapyta się może Ex. Dms. co z tego za pożytek? Wielki dotąd w mieście i trzech dekanatach jego, ale wszystko na gorliwości Plebana stoi. Pójdzie to i w królestwie, bo rząd ternu wcale się nie przeciwi. Pewnieźe zaczęte dzieło potrzeba będzie podlewać, a gdzie leniwy Pleban to tam pojechać lub kogo posłać i co gorliwszych Dziekanów po r e s p e c t i v e ich dekanatach do tego zobowiązać, a kiedy niekiedy po większych kościołach nabożeństwo na to złożyć, przy bierzmowaniu o te'm pamiętać, aby lud na to nie zapominał, ale w obyczaje to jego przeszło. On jest dobry wszędy, a je żeli nie święty, to nasza przyczyna. Dziś idzie do Plebanów swoich i dziękuje im, iż od tego czasu ma sól i pokój w domu, a dziatki mu nie zmiernią. - Co na to zaś szlachta i panowie? Ci ostatni wszyscy chwalą i do tego dopomagają. W państwie Tęczyńskiem wdowa P o t o c k a kazała zapowiedzieć gromadom, iż jeżeliby sit; zapisali do wstrzemięźliwości, to wyczynszuje je dwór, a co i syn jej młody p. Adam Potocki w dobrach Slaszowskich dał ogłosić. Mniejsza zaś szlachta w miarę oświecenia i straty nie tyle jest zgodna, acz to strata w pierwszym tylko momencie, bo dobry byt kmiotka i zwiększona ludność, powrócą to w inny sposób. Zkądzi bowiem te tysiące teraz z karczm i browarów, jeżeli nie wyssane z ubogiego ludu? Nie z nas to braliśmy, ani tego po dawnych inwentarzach znajdujemy, a jus prop on an di lichą zawsze rubrykę stanowiło po wsiach naszych. - Przemysł ten Zydy trzymali, a potem niejeden panek urósł z kotliny, ale co ludzi dla niego się zapiło, co występków popełniło, co ich pomarło nędzną śmiercią, ile na buhajów, zeszło, aby on na jednej wiosce niekiedy nie swojej, koczem się toczył! Gadają dziś tyle o filantropii, o ludu, o jego usamowełnieniu, niechże pokażą że nie są hipokrytami, a dopomogą od siebie do usamowołnienia braci tych swoich mniejszych zniewoli pijaństwa. Gorsza ta jeszcze od niewoli roboty, bo pracować każdyczłowiek dobry powinien. Prawdziwa wolność jest wolność od złego, i na taką nas Chrystus Pan wyswobodził, niechże podadzą teraz rękę włościaninowi, aby on mógł powstać od złego, a nie zabijał [sobie duszy i ciała, obsaczony karczmami i browarami panów swoich. Marny pole teraz pokazać się, czy skutecznie czytamy to książki, które po kieszeniach wywozimy? »Niech Exlms. Dms. pocznie od seminariów i zgromadzeń duchownych i od kurrendy do M. Ks. Plebanów, a dia większego przykładu z katedrą swoją to uczyni przy pierwszej uroczystości, do czego wszystkiego place tum nie potrzeba, a potem dopiero napisz o list pasterski, którego li nie wzbronią, ani kurrendy do M. Ks. Plebanów wezmą za złe, gdyż Władza wszędy za środkami zachowawczemi obstawa, gdzieby tyłko te poszły z czystej miłości Pana Boga. U czynisz te'm Exlms. Dms. dzieło Bogu miłe, akt prawdziwie pasterski, ludzkość Ciebie pomiędzy swoich Dobryczynców zapisze, anioły w Niebie radować się będą, a na siwą swoją głowę, wieniec nagrody całego życia, koronę sobie włożysz. Czego byś się ociągał? Każdy monarcha le'm więcej twój pochwalą a Bząd na przykład drugim pokaże.
»Daruj Exlims. Dms. popędowi pióra mego, a weź to za dowód uwielbienia ku Jego osobie.« * * «
PAR KRZYSZTOP5.
(U stęp z iiiewydanej dotąd powieści.) (Dalszy ciąg.) Mieszkali we Lwowie dobrzy ludzie, krórych imię muszę zamilczeć. Nazwę ich Edwardem i Maryją. Edward był synem znakomitego obywatela, który w rozruchach krajowych utracił majątek. Pamięć jego zasług trwała, a Edward był młodzieńcem tak ukształconym i tak dobrze się prowadził, że rodzice Maryi, ludzie bogaci ale podejrzanego szlachectwa, nic jego osobie do zarzucenia nie mając, widzieli dla siebie zaszczyt w połączeniu się z jego imieniem. Z układów majątkowych wynikło, że Edward miał przez lat 6 przestawać na dochodach w gotowiźnie, bo wieś dla Maryi przeznaczona, była w dzierżawie. To dogadzało jego upodobaniu siedzenia w mieście i zajmowania się naukami. Już się te 6 lat kończyły i Edward miał na wiosnę z żoną wynieść się na wieś. Marya jeszcze ńa pensyi widując Edwarda, zajęła się dla niego uczuciem, które było pierwszą j ej miłością. Wziąwszy początki muzyki, śpiewu i rysunków, korzystała z pobytu wmieście, aby się w tych talentach wyćwiczyć. obcą była zabawom i wielkiemu światu, w którym dumne z urodzenia panie, pomimo imienia jakie nosiła po mężu, mogły czasem dać uczuć jej nizki początek. Edward prawie ze szkól, w których z koleg;imi żył dobrze, a przyuajraniej prosto od swego cichego stolika, założonego papierami i książkami, przeszedł do stanu małżeńskiego. - I ou nie zuał świata, nie odbył szkoły doświadczeń. - Z nauk szczególniej się zajmował bistoryą, żył, że tak powiem, z bohaterami przeszłości, tak się przejął staro* zytną cnotą, że w nią wierzył i widział ją wszędzie. Nie obcował z ludźmi, nie znał ich, ale umiejąc Plutarcha prawie na pamięć, miał się za wielkiego znawcę ludzi. Wiedział, że są źli ludzie, występne żony, wyrodne matki, zdradliwi przyjaciele, ale te miał za fenomeua tak rzadkie jak Pauzanias w Grecyi, jak dziewica Tarpejska w Rzymie. Kochał ludzi w ogólności i im wierzył, sądził o wszystkich według własnego serca, swoje żonę kochał do szaleństwa. - Polubił Edward moje obcowanie i zapraszał mnie do siebie. Marya światowego człowieka z uieufuością przyjmowała. - Bała się, żebym jej nie ośmiał, nie ogadał, a szczególnie żebym w złe towarzystwo nie wciągnął jej męża, o którego była zazdrosną; więcej mnie Unikała jak zachęcała do częstego bywania. - Widok ich zgodnego stadła przypominał mi to szczęście, którem sobie mógł był obiecywać i cześnikówną, i jednał im zrazu moją szczerą przychylność, - ale zkądże ta odraza i nieufność żony do człowieka, którego mąż przyjacielem nazywa ? W niewinnej myśli starałem się pozyskać u niej więcej ufności. Nie mogłem zataić głośnych w całym Lwowie miłostek z Witowa, ale udając uzdrowionego z miłości na zawsze mniej wiadome wykroczenia moje i przestawanie z rozpustnymi ludźmi taiłem. Zamiar mój był jeszcze niewinnym i to udawanie miałem za niewinne, trzymałem na wodzy słowa i zdania, nie mówiłem też źle o nikim. Zapusty się skończyły, niektóre osoby odjechały, zabaw ubyło i ja trawiąc coraz więcej czasu u Edwarda, coraz wydawałem się stateczniejszym. Marya tę udaną stateczność wzięła za poprawę a ciesząc się nią jak swojein dziełem, chciała mi wynagrodzić przyjaźnią. Ale przyjaźń dla serca rozdrażnionego gwałtowne mi poruszeniami, jest jak mdły pokarm dla ciała nawykłego do gorących napojów, do ostrych i korzennych przypraw. Wiek mój i wiek Maryi nie były jeszcze tak od siebie dalekie, aby przyjaźń nasza nie miała granic swoich przekroczyć - i
ja wprzód byłem za granicami, nirncm się postrzegł. Sumienie czyniło mi wtedy wyrzuty. Zatruć szczęście dwojga ludzi poczciwych, ich szczerą i niepcdejrzliwą przychylność niewdzięcznością odpłacić! Edward przy żonie i przyjacielu bez obawy spoczywa. Możnaż bezbrouuego we śnie mordować? Edward bezbronny - ale Marya ładna! I Marya bezbronna - i Marya mnie ma za dobrego i mego obcowania się nie lęka. Ja też im niechcę szczęścia i pokoju odebrać, ja kocham Maryę, ale ona się o tern nic dowie. Jej cnota, jej pożycie, jej sława, nie poniosą szkody. Będę ją kochać niekochany. Człowiek pałający wewnątrz a po wierzchu zimny, pan swoich uczuć samowładny, to bohater! Bądźmy bohaterem! J e - źlibym miał kiedy słabnąć na siłach, jeźlibym przewidywał niebezpieczeństwo, mogę się każdego czasu oddalić; - pójdę w świat z utajo* ną raną, sarn będę cierpiał, będę nieszczęśliwym, ale pokoju Maryi i Edwarda nie zmącę.
Takiem rozumowaniem chciałem się łudzić i łudziłem. Nie zaufaj nigdy twoim siłom, człowiecze! Chcesz się uchronić od występku, nie czyń pierwszego doń kroku. Gdy wstępujesz na zlą drogę, nie wymawiaj się czystością zamiarów, bo zamiary w początku zwykle czyste bywają. Nikt nie powiedział: ja chcę źle robić. Każdy szlachetne jakieś pobudki przed samym sobą przywodzi, i nikby nie wszedł na drogę występku, gdyby zrazu wiedział jak daleko go zaprowadzi. Drogę tę kryją jednym róże, drugim laury, trzecim obywatelskie wieńce. Niepostrzegasz jakeś wszedł na pochyłość, z której im dalej, tern trudniej wrócić; - gdy już stąpasz po ukrytych pod nogami dołach i na nich utykasz, jeszcze lekce ważysz te utknięcia, bo jeszcze myślisz, że ta droga wiedzie do swego celu, a twój cel dobry, - przepaść przed sobą ujrzysz dopiero wtenczas, kiedyś stanął na spadzistym i ślizkim jej brzegu, na którym już niema ocalenia. Chciałem ukrywać moje miłość przed Maryą.
Słowa «kocham« przed nią nie wyrzekłem, ale bawiłem dni przy niej. Inaczej rozmawia zakochany jak obojętny. Każde słowo moje tchnęło tym wyrazem, któregom niechciał wymówić, w każdym słowie była trucizna, którą Marya połykała nie wiedząc, bo miłość jest zaraźliwą chorobą, udziela się w oddechu, w rzucie oka, w poniewoluem dotknięciu, w powietrzu które nas otacza. (Dahsy ciąg nastąpi.) Rossya ma 400 męzkich a 100 żeńskich klasztorów, około 100,000 cerkwi i blisko 60 milionów mieszkańców. Wszystkie klasztory, cerkwie i rodziny mieszkańców muszą mieć obrazy świętych, czem więcej lemci lepiej. Nawet najuboższy posiada przynajmniej jeden laki obraz, a ściany cerkwiów są zupełnie niemi okryte. Skądże się te wszystkie obrazy biorą? Z klasztorów, a mianowicie z klasztorów żeńskich. Tu wszystkie zakonnice zacząwszy od ksieni do naj rnlodsze j nowieyatki zajmują się malarstwem, stosując się do pewnego typu, od którego niewolno się im uchylić. Każdy święty musi mieć wychudłe ręce, twarz i nogi; więcej nie potrzeba nic do obrazu; resztę obrazu wypełnia złoto i srebro. Zyd Wieczny p, Eugeniusza Sue powiększył o tyle abonentów C o n s t i t u ti o nn e l' a iż dnia 3. Lipca musiał ten dziennik oświadczyć, że nie może swym nowym abonentom dostarczyć numerów z poprzedniego miesiąca, ponieważ wszystkie egzemplarze są już rozchwycone i dopiero drugie wydanie w przeciągu dwu dni nastąpi. p l a t i n o r. - Złotnik Balzani w Wiedniu wynalazł nową metaliczną kompozycyę, zwaną p l a t i n o r, która nadzwyczaj podobna jest do złota, tak, że najdoświadczeriszy znawca, bez chemicznej analizyi w żaden sposób nie może jej odróżnić od prawdziwego ztota. Platinorem można okrywać srebro i inne metale, a farba jeęo nie zmienia koloru i trzyma się przez lat kilka. Ma się rozumieć że platinor w wielu rzeczach z czasem zastąpi prawdziwe złoto, bo Z powodu swej taniej ceny będzie przystępnym dla każdego niemajętnego człowieka. Wynalazca odebrał już mnóstwo obstalunków na różne rzeczy z platinoru.
OGŁOSZENIE.
Na podwórzu więzienia naszego rąbanie drzewa opłaca się : 1) za sążeń dębiny lub olszyny, gałęzi i sęków. . . . . . . . . . . . . . . . . .15 sgr. 2) za sążeń brzeziny lub grabiny ... 20 « Prócz powyższej płacy stałej za odstaw i ubład drzewa nic się nie daj e, ani więźniom ani ich strażnikowi. Poznań, dnia 21. Sierpnia 1814.
Królewski Ink wizytoryat.
Na dobrach Czachorowie w pow. Krobskim, departamencie Poznańskim położonych, umieszczona jest w Rubr. III, pod N rem. 1. protestacya dla Jana Strachowskiego, na mocy cessyi matki jego J ozefa ty z Chle bowski ch Strachowskiej, zeznanej w Grodzie Kaliskim dnia 28. Sierpnia 1789. r. względemsummy 333 Tal. 10 sgr. w dekrecie pottoritatis z dnia I I. Lipca r. 1774. przysądzonej, wraz z prowizyą ad alterum tantum. Pretensya ta ze strony dziedziców dóbr Czach o row a zaprzeczoną została; prawne kroki względem usunięcia jej jednakże dotąd nie były przedsięwzięte, gdyż pobyt Jana Strachowskiego nie wiadomy. W roku 1798. miał swe zamieszka nie w Gronowie pod Sieradzem. Wzywa się teraz rzeczony Jan S trachowski, jego spadkobiercy lub prawnabywcy, aby się w przeciągu czterech tygodni w biórze P a w ł a G r e - gora, Kommissarza sprawiedliwości w Poznaniu na placu Wilhelinowskim pod Nrem. 16 zgłosili i prawa swe wj'kazali, Adyi inaczej wywołanie sądowe w wspomnionćj protestacyi celem uzyskania wyroku prekluzyjnego nastąpi.
Kurs giełd/ / Berlińskiej.
Dnia 20 Sierpnia 1844.
Obligi długu skarbowego Obligi preniiów handlu inorsk.
OhligiMarchii Elekt, i N owej Obligi miasta Berlina » Gdauska w T.
Listy zastawne Pruss. Zachód.
» W. X Poznansk » dito » Pruss. Wschód.
» Pomorskie.. March. Elek.iJV » » Szlaskie. . . .
Fri drychsdory.
Inne monety złote po 5 tal.
Disconto.
Akcje Drogi żel. Beri. - Poczdamskiej Obligi upierw. BerI. - Poczdauis.
Drogi żel. Magd. - Lipskiej . .
Obligiupierw. Magd.-Lipskie .
Drogi żel. Berl.-AiihaltsUiej Obligi upierw. Berl.-Auhalbkie Drogi żel. Dysscl. Elberfeld.
Obligi upierw. Dyssel. - Elberf.
Drogi żel. lleńskiej Obligi upierw. Iteuskio .... · > od rzudit garantowane.
Drogi żel. Berlinsko- Frankfort.
Obligi upierw. Beri. - Frankfort.
Drogi żel. fcfóriio-Szlaskićj . .
dito Lit. li.. < · - Beri -Szcz. Lit. A. iB.
« » Magdeh - Hatbersl Dr. żel. Wrocl.-Szwidn-Freib.
Obligi upierw. AVroc. Szw.-Fr.
Dr. żel. BomiKoIońskiej. .
Ceny targowe w mieście POZNANI t'.
Pszenicy szefel Zyta · dt.
Jęczmienia dt.
Owsa dt.
Tatarki dt Grochu . dt.
Ziemniaków dt. .
Siana cetnar Słomy kopa .
Masła garniec.
Sto- Aa lir. kurant.
pa papie- g otoprC. rami. wizną 1 90 s 1004 mI 4h 101 Uli( 99 \ 1011 101 i Ę 1LJ, 4
*" I 4 3' , 3' , 3' 2 3-1 3' ,
13} U 3 5 4 5 4 IJ 5 4 4 , »IIl, 191 104 lIIl, 103 IIl, 99 80 97 97
143103 116 108 12DV 114"
1024.
IOĄ 1304
Dnia 21. Sierpuia 1844. r.
od do Tal. sgc. fen. Tal. sgr. fenl 18 - I 19 1 1- 1 2 22 c-- 23 1 7 - 18 26 - 28 26 - 28 8 - 9 23 6 - 24 4 12 - 4 15 1 10 1 11 j
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1844.08.23 Nr197 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.