GAZETA P OZNANSKIEGO.

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1845.04.02 Nr76

Czas czytania: ok. 21 min.

Nakładem Drukami Nadwornej tf*. Dekera i Spvlki. - Redaktor: A. Wannowski.

- JkfJ-ł/» W Srodę dnia 2, Kwietnia.

184JI.

Wiadomości krajowe.

Z Berlina. - Dobrobyt klaas roboc z y c h . - Nigdy niezajmowano się tak szczerze poprawą losu klass uboższych, jak w czasie obecnym. Najoświeceńsza część świata wzniosła się na ten uprawy umysłowej stopień, iz poczyna w ogóle czuć i pojmować, ze wtenczas tylko staje w blasku dostojności człowieczeństwa, gdy we wszystkich spajających całość ogniwach szanuje ludzkość, gdy usiłuje uprzątać wszelkie przeszkody, które wielu jej członkom czyniły n i e p o d o b n e i n poznanie praw człowieka, a dopieroż o siągnieuie ich w znacznym stopniu na drodze mozolnych usiłowań. - Owocem tego pojęcia jest wzmagająca się coraz bardzie'j miłość. Przykłada się do tego, ani · wątpić, w wielkiej części i bo jaź ń, która niejednemu bogaczowi jest podnietą niesienia pomocy ubogiemu. Położenie rzeczy zasmucając e; starzy Doświadczyńscy twierdzą, iz p a u - p e ry z m nigdy jeszcze uiebył tak rozlany po kraju, jak właśnie obecnie. Zewsząd głośne nań skargi. W Szląsku wybuchł pożarzysly płomień dzikiego buntu. Na prawo i na lewo brykali robotnicy na swych pauów chlebnych. W wielkich miastach, w Berlinie, w Wrocławiu, coraz się zmniejsza liczba procederników, rzemieśluików, będących w stauie płacić podatek, - kradzieże pomnażają się na podobieństwo Anglji i Francji -i cóż z tego będzie? cóż stąd ma wyniknąć? Niechaj się godzi, uczynić tu stosowne zapytanie: I z czyjej ze winy ten smutny, grożący stan rzeczy? Najprędszą, najzuchwalszą, najwścieklejszą mąją na to za pasem odpowiedź K o m m u n i ś c i (wspólniccy, wspólgarnkowi!); mówią oni: dzierzjciele majątków, dzierzyciele władzy, ci to są haniebną tego przyczyną. Weitung, sterczący przynajmniej o szyję nad wszystkich kommunistów K om m unista woła - wieszajcie tych nicponiów, - roztwierajcie lochy więzień! - róbcie palki, maczugi, zabijajcie i dzielcie między siebie ich majątek (mógł jeetrze dodać: jedzcie i pijcie na przekor towarzystwom wstrzemięźliwości, powściągliwości', trzeźwości, umiarkowania! - ałeć to i tak jest pod ręką przy pieuiędzach! możnaż łatwiejszym sposobem dorabiać się majątku?) - Pospólstwo pomiędzy pisarzami i inna zgraja woła za swoim mistrzem: Herwegh tak prawi - o prawdziwie, boleję, iż powstawać muszę przeciw poecie wolności, ale zepchnę kamień z serca i powiem, jak mure czas o nim sądzić nauczy'» Wszakże i świat wydał już sąd przeciw niemu.

Wzbił się on pod niebiosy jak skowronek i kwilił, kiedy jeszcze cienia ni-eczynności i obojętności wielką część świata zalegały. Pełne słodyczy, świeżości, uroku melodje budziły drzemiących i miłe obrazy zorzy porannej prze te'mi oczy! - Z tego to czasu mamy jego pienia, które zaiste zachowają się w pamięci narodu naszego. Ależ wzlot jego wnet się spuścił na dół, a glos jego poił się pragnieniem ziemi. p o m s tę! po m się! głoszą odląd jego śpiewy. J ego poezja stalą się odtąd z różowej dziewicy kobietą, której, nie wiedzieć, czy pięknota, czy bezczelność zwycięztwo odnosi. Z poezją H e i n e g o daleko gorzej. H e i n e * ) H e r we g h , We i t lin g nieuapróżno prawili i piali; odgłos ich pieni krwawe w wielu miejscach pozostawił ślady; pospólstwo pomiędzy ubogimi wyssało jad ich usiłowań. - Ależ i pomiędzy tak nazwanymi wykształconymi, pomiędzy wyższemi slanaini, znajduje się pospóls t w 0- uiolloch. Cóż prawi ten? ten woł a: Patrzcie, to jest owoc większej wolności, którą pospólstwu dajecie. Pospólstwo było i będzie po wszyslkie wieki. (P l e b s u b i q u e p l e b s - ); konie można ulepszyć, uszlachetnić, ale nie niższą klassę pospólstwa. (!) Wieszajcie ją - wołają oni - budujcie więzienia, -splatajcie knuly - szlijcie lud na puste wyspy - zawierajcie z Rossjanami kontrakty o S yb i r . Isa takichto żywiołach waży się dziś los ludów; lecz miłość odniesie zwycięztwo, miłoś ć 1 u d z koś c i, m i łoś ć b l i ź n i e g o , UJ - mująca coraz silniej sfer hislprji-Cóżby wynikło z srożącej się walki ludzkości w tych dwóch zasadach? - I z c z y j ć j ż - t o w i n y pochodzi zasmucający, groźny stau rzeczy w obecnym czasie? - Niema i niema na to pytanie odpowiedzi, a przecież to ona, będąc zaspokajającą, może z czasem wszystkim posłużyć za prawy wątek sądzenia w tej materji. Oto moja na to odpowiedź: N i e z w i n y p o j e d y n c z y c h, l e c z z WIli y wszystkich. Chcę przezlo powiedzie *, iż złe ma korzenie w cale'm społeczeństwie ludzkiem, w duchu czasu, który wszakże jest wyrazem wszystkich. Temi słowy wyjaśnia się zarazem: iż ten jest niesprawiedliwym, co chce zwalić na pojedyncze stany całe brzemię winy, która na naszym czasie ciąży. Ty uniewinniasz dzikie wybuchy między ubo

*) Jest to ten saui H e i n e, który r. 1823. swym w,Berlińskim G - e s e 11 s c h a f t e r z e umieszczonym opisem podróży po Polsce i W. X, Poznańskiem, dal owczasowemu redaktorowi tutejszych, gazet polskiej i niemieckiej J. S. Ra a b ski emu povwid stoczenia zaciętej w obydwóch gazetach walki zrzeczonjai autorem opisu podróży i z Owym professorciumowy i literatury niemieckiej S euo ttk j.

gimi, powiadając, iż w taktem rzeczy położeniu inaczej być niemoźe. Bieda i uiedosfatek wychowania były naturalne mi przyczynami wynurzającej się z łona niższych sianów niegodziwości. Dobrze, ale bądź również sprawiedliwym i względem wyższych stanów! Powiedz: Także błędy i przesądy wyższych sianów tworzą atmosferę, która długo jeszcze wywierać będzie zgubny i zaraźliwy wpływ na wyrastające z niej pokolenia! Czyliż lu inacze'j jak lam? Nie jeslźe jedna jak druga niwa równie zachwaszczona! Ale chwastem są po większej części fałszywe wyobrażenia i złe nałogi, tento jest rak toczący wnętrzności społeczeństwa! Do tego przywięzuje się samo z siebie pytanie: któraż jest jedyna dioga rozpowszechnienia dobrobytu? Zwracam raz jeszcze uwagę na H e rw e g h a, H e i n e g o, W e i t l i n g a; chcą oni spuścić z e smyczy «naj straszniejsze z stiaszydeł!« wściekłość pospólstwa, a wielu jest naśladowców, klórzy wsali w siebie wyziew pięknych kwiatów jadowitych aż się potruli, jak z pism ich widać, z większą lub mniejszą własnowiedzą! Więc tedy droga rabunku i mordów mogłaby poprowadzić naród do uszczęśliwienia? - szaleńcy! Nieprzyjdzie u nas do tego stopnia, ale dajmy, iżby do tego przyszło, jakież stąd skulki? Oto, po wzajemnej między ludźmi rzezi, po okropnym krwie Judzkie'; rozl ewi e, najrhytrzej sze, najniegodziwsze , naj dziksze i najchciwsze złota łotry zagarnęliby największe posiadłości i rządzili niemi najmnie'j tysiąc razy gorze 'j, aniżeli dziś bogacze uiemi rządzą ! I cóżbyśmy na tern skorzystali, gdyby posiadłości, a z niemi władza dosIały się w ręce najsurowszego, najdzikszego molłochu? Religia, sprawiedliwość i nauki, wszyslkoby poszło w odłóg, a oświata ludzi możeby się o wiele tysięcy lat w tył cofnęła! »Gdzie dzika silą bez rozumu włada, Tam nic niewzrasta, tam wszystko upada*« Ależ niechaj nam to zboczenie od przedmiotu niewybija z pamięci ostalniego pytania o jedyną drogę do upowszechnienia szczęśliwości. Przypominam słowa największego Reformatora: «Schowaj miecz do pochwy!i d ź c i e i n a u c z aj c i e ! a we względzie Samarytana, który kochał bliźniego jak siebie sa* mego: »1 dź i c z y ń to samo!« Z tego wypływa odpowiedź: Jedyną drogą do większego szczęścia: jest jak najbardziej uosobiającego przykładu, - > a mianowicie krzewiącego się światła i szlachetnych obyczajów. Poprawcie się, a będzie lepiej!

Wiadomości zagraniczne.

Rossya.

z P e t e r s b u r g a, dnia 25. Marca. Przez ukaz Cesarski do rządzącego Senatu z dnia 16. Lutego, następni urzęduicy, za wysługę ustanowionych zakresów , obok gorliwegoi niepośłako wanego pełnienia swych obowiązków, podniesieni zostali, w liczbie innych, do rang: radzcy stanu, radzcy kollegialni: professor zwyczajny Uniwersytetu S. Petersburskiego Iguacy Iwanowski, Professor zwyczajny Uniwersytetu Charkowskiego Alfons W alicki, i urzędnik do poleceń szczególnych przy Ministrze Oświecenia Karol Laskowicz. - Radzcy kollegialuego, radzcy dworu: Dyrektor Gymnazjum Niemirowskiego Jerzy Zimowski, starsi nauczyciele Gymnazyi: Pollawskiego Józef Michalski, Wileńskiego Gubernijalnego Felix Ruinbowicz i Kowieńskiego Józef N arkiewicz.

- N. Cesyrz J m ć , na przedstawienie P» Ministra spraw wewnętrznych i zdanie komitetu PP. Ministrów, raczył, w dniu 12. Lutego zezwolić, w celu skuteczniejszego zapewnienia środków wyżywienia mieszkańcówguberuii Witebskiej, iżby włościanom obywatelskim i mieszczanom były wydawane na wydalenie się w obrębach Witebskiej guberuii i z nią graniczących, pasporta na prostym papierze. Francya.

Z P ary ż a, dnia 24. Marca.

Minister oświecenia przedstawił Królowi w oddzieliłem sprawozdaniu potrzebę zmienienia teraźniejszego systematu wyższrgo wychowania naukowego i zaprowadzenia równie ważnych jak naglących ulepszeń, za jakie'mi okoliczności czasu przemawiają. «Publiczne oświecenie - wyraża Hrabia S a l van d y - zasługuje na ciągłą uwagę rządu W. K. Mci. Coraz większemu doskonaleniu się uczennictwa po lyceach i korzystaniu młodzieży z uauk, odpowiadać powinno wyższe po fakultetach wychowanie i wszystko co znie'in ma styczność, ażeby liczny dobór młodzieńców, miał sposobność poświęcania się zawodom naukowym, od których wypadku zależy znaczenie i stopień, jaki kraje · w cywiłizacyi i w szacunku świata zajmują.

W tym względzie, Królu, mamy wiele jeszcze do czynienia. Winniśmy posuwać dalej dziełosławnego Minislra, który w tym roku jeszcze żądał od Izb założenia nowych fakultetów, i za« mienIaJąc myśl w czyn, zaprowadzać po jednym z nich przy wszystkich większych zakładach naukowych, aby je uczynić dla uczącej się młodzieży przystępniejszemu« - Wystawiwszy Minister ocze,kiwane z takich zakładów korzyści, zastanawia się szczególnie) nad konieczną porzebą, dania nauce prawa we Francji warowniejszej podstawy i żąda zaprowadzenia przy uniwersytecie Paryskim katedry dla historjj prawa i katedry dla prawa karzącego*) - przedmioty, które dotychczas prawie wcale nie są wykładane. Także - przytacza Minister '- dla nauki prawa narodów, i dla dyplomatycznych wiadomości nie ma słuchalń, a przecież czas, żeby te gałęzie naukowe przestały leżeć odłogiem. N auki te, podobnie jak. umiejętności polityczne, l prawo kościelne, które niegdyś z największą sławą wykładane były we Fraucji i są podziś dzień wykładane w Niemczech, potrzebują pieczy rządu, kiedy ledwie w trzech miastach nie dostateczną naukę w tych przedmiotach znajdzie. Następnie radzi Minister zewspólenie zasobnych sił nankowycli i wyszukanie nowych, aby wszędzie warowny i lepszy system uczenia zaprowadzić. »Dziś młody Francuz - mówi Minister - przeznaczający się służbie publicznej, ma przed sobą Jat kilka bez żadnych prawie zatrudnień. W przyszłości musi un te tak niebezpieczne łata poświęcać wyłącznie naukom, abyśmy mieli dokładnie wykształconych i teoretycznie usposobionych kandydatów, potrzebujących krótkiej tylko praktycznej wprawy, aby się zdatnymi stać urzędnikami. I niemusisz to być podnietą gorliwości dla samych młodzieńców, gdy widzą, że tylko zdalność nadaje wyższe prawa i zaszczyty?« Rozwiódłszy się jeszcze Mininister o potrzebie obsadzenia katedr professoraIrl, na których stara się o sławne imiona, kończy: »Upraszam W. K. Mość, ażeby mi wolno było do ustanowić się niezwłocznie mającej komissji dla tej wielkiej sprawy, przybrać pana G i r o d, byłego professora i członka Instytutu. Był on dotąd Generalnym Inspektoren nauki prawa, a jabym go na Sekretarza komissji przeznaczył. Dałbym także krzesło w tej komissyi p. S c h li t z e n b a r g er, burmistrzowi Strasburskiemu i professorowi publicznego prawa przy tamecznym fakultecie, który u sąsiednich Niemców najlepszą ma wziętość.«

*j Taki ma tylu! najnowsze prawo kryminalne dla Królestwa Polskiego -a nie ..prawo karne« j ak u nas pospolicie lubo fałszywie mówią. (Przjp. tlomacza).

skiego krzątają się tam dzielnie kolo naprawy rozmaitych okrętów. W okolicy Tulonu stoi kilka oddziałów wojska, czekających, aż przyjdzie na nie kolej wsiadania na okręty. Liczą 4000 ludzi, którzy świeżo powrócili od artnji 2 Afryki do Francji, wysłużywszy swe lata.

Maltański szouer »Gwiazda,« który stał na kotwicy w M ones tier (rejencja tunetańska) · w potrzebie zaopatrzenia się w świeży zasób wody, wysłał 6 majtków do pobliższego miejsca. Ledwie wysiadłszy na ląd ujrzeli się otoczonymi od żołnierzy tuuetańskich, którzy porwali z nich jednego, okuli go w kajdany i zaprowadzili na odwach. Był to exmuzulman, który przeszedł na łono kościoła chrztściańskiego. Udał się czćin spieszniej Sprawujący interesa rządu angielskiego do Kaida, o uwolnienie majtka, lecz nic niewskorał . Kaid posłał żołnierzy, ażeby odbili magazyn kupca maltańskiego, w którym inaltańczykowie wyrwauego z rąk muzułmanów majtka ukryli, lecz dragoman, zuch, potrafił temu zapobiedz. Tymczasem Sprawujący interessa postanowił uwiadomić o lem zdarzeniu Pana Carleton, agenta konsularnego w Susa. Żaden maur z obawy wylrzepania mu pięt, niechtiał się podjąć wykonania posłannictwa. Odważył się nareszcie na to jeden z majtków maltańskich. - Przybył niebawnie agent i porozumiawszy się z kolłegami francuskim i neapolilańskim, poszedł do Kaida, którv go z poinarszczondm czołem przyjął, l'an C a r 1 e t o u niezważając wcale na tę niegrzeczność, żądał na serio uwolnienia majtka. Kaid zezem na niego spoglądając, odpowiada mu hardo, iż exmuzulmana mógłby nawet kayać wzląść z kaucelarji konsula chrzesciańskiego. Dopiero, gdy mu konsul angielski zaśpiewał z innego tonu, że tu nieidzie o religią, lecz o poddanego Angielskiego, spuści! Kaid na kwintę, zwalił całą winę na polkownika Osmana, ten znów zapewniał, że to była samowładna sprawka żołnierzy bez jego wiedzy -. a koniec końców, więzień odzyskał wolność.

Anglia.

Ż Loudynu. - Morning Herald udziela znowu pisma Dr. W olffa z Trebizondy z dnia 12. Lutego, w klórem między ionemi czytamY': Głównym sprawcą zabójstw popełnionych na Pułkowniku Stoddard, kapitanie Conully i sześciu inny oficerach, oraz na Włochu Nasclli i wielu Europejczykach w Bocharze jest iSayel Abdul Samut Chan, rodem Pers, który mając być instruktorem wojsk władzcy Bochary, a niemajqc wyobrażenia o szluce wojskowej zazdrosnćm patrzy okiem na każdego do Bochary przybywającego oficera europejskiego. Sam widziałem (pisze Wolff) jak tea awanturnik w ogrodzie swoim oficera tureckiego zamordował, chociaż tenże miał fcrman sułtański dla bezpieczeństwa swego. Człowiek ten dawniej przez Abbasa Mirzę z powdu złego postępowania z utratą usz wygnany, tułał się w Peschauer i intrygował przeciw Dost Mobamedowi w Kabulu; teraz zostawszy w Sucharze naczelnikiem artyleryi uzbierał ogromny majątek. Ten to niegodziwiec wysłał też 10 baudytów, ażeby mnie zamordowali, ale łaska Opatrzuości ocaliła mię. Kamili basza w Erzerum zapytał posła Bocharskiego, jak wielki jest kraj i potęga jego władzcy. Odrzekł: państwo Bochara długie 600 parasangów, Emir ma 800 dział i 300,000 wojska. - Ja przeciwnie twierdzę, że Bochara nie większa jak Królestwo greckie, wojsko całe składa się z 400 żołnierza regularnego i 10,000 nieregularnego, po większej części bez broni, mąją 10 dział a z tych trzy zupełnie nie zdatne do użycia. Gdym w r. 1831. był w Mesched, stolicy Chorassanu, zastałem tam gminę żydowską z 230 rodzin, dobrze się mających. Gdym w Maju r. 1844. w podróży do Bochary zuowu przez lo miasto przejeżdżał, zastałem prawie wszystkich Muzułmanami, kilku tylko wolało umrzeć aniżeli odstąpić wiary przodków swoich. Rzecz tak się miała. Żydówka jedna miała chorą rękę; lekarz muzułmański radził jej, żeby psa zabiła i rękę we krwi jego umyła. Uczyniła to właśnie w dzień Bajramu. Natychmiast rozeszła się pogłoska po mieście, że żydzi psa zabili na ubezecnienie uroczystości Bajramu. Motloch rzucił się niebawem na domostwa żydów, zburzył je i 35 żydów wymordował. Inui z oberrabinem na czele ocalili życie swoje wołając: »Bóg Bogiem a Muhamcd jego prorokiem!« Tylko kilku starych żydów i żydówek zawołało: »Bóg nasz jedynie prawdziwym Bogiem, prawo Mojżesza jedyną prawdą!« Natychmiat im ta to głowy pościnano. Odszczepieńcy udali się nazajurz do meczetu, gdzie ich Maholnedanie z powinszowaniem przyjęli: »Światło Mahometa i Ali nad wami zajaśniało!« Później jednak 80 rodzin do Heratu i Kabulu wywędrowało, gdzie znowu do wiary swej dawniejszej powróciły. I ci co w Mesched pozostali, tajemnie do Jehowy się modlą, ale Mollah dowiedziawszy się o tern ustanowił sąd inkwizyeyjny. Poleciłem mu starozakonnych jak najgorliwiej, nie wiem jednak, czy to co pomoże. Z Madrytu, dn. 18. Marca.

Zwrot niesprzedanych dóbr duchowieństwa świeckiego, wczoraj według projektu rządowego na kongresie deputowanych i to 126 glosami przeciw 16 został zdecydowany. By zakończyć dyskussyą rozwlekłą Generał Narvaez przemówił oświadczając uroczyście, że sprzedane dobra zostaną sprzedane, że kupcy ich zostaną przy prawach raz nabytych, niech układy ze Stolicą Apostolską wypadną jak chcą. »Gwarancya kupców, rzekł, polega na prawiłem nabyciu własności, prawa ich są uświęcone; naród cały, stan niezmienny państwa, powinność i honor rządu są im dostatecznćrn zapewnieniem.« Pomimo to Kortezy pojmą, iz dla uznauia Królowej trzeba wuijść w układy z Rzymem. »Wiem doskonale rzekł Prezes Ministerium, że Królowa nasza tego uznania nie potrzebuje; bo jest prawną Królową Hiszpanii i zasiada bez tegoż na trouie przodków, jak słońce stoi wśiód świata wszechnicy. Alem 1 o tern zapewniony, iż gdy zawrą się stosunki polityczne i uzyskamy uznanie naszej Królowej ze strony Ojca wszystkich wiernych; wszyscy uradują się Hiszpanie, a rząd praw narodu i własności królewskiej wszystkie mi siłami zdoła bronić. Spodziewam się, iż kongress wnet się dowie o pomyślnych skutkach, do których dopiero co odebrane wiadomości wielką robią nadzieję«

Niemcy.

Monachium, d. 23. Marca. - Pod protekcyą nie ograniczonej wolności, jakiej niektóre Państwa Rzeszy Niemieckiej dozwalają tym, którzy chcą stan Bawaryi, jej rząd i urzędników lżyć, czernić i obmawiać, liczba fabrykowanych w tym względzie artykułów, pochodzących z pokątnych kryjówek wyuzdanego radykalizmu, czczego racyonalizmu i nienawiści zapamiętałej ku katolicyzmowi tak dalece się pomnaża, iż niepodobna kłamstwa wszystkie wykazywać, boby dziennik chcący takie repliki przyjmować musiał tylko te'mi swe kolumny zapełniać. Musimy więc przynajmniej od czasu do czasu takie produkta dziennikarstwa niektórych Państw Niemieckich wybierać, by na pich wykazać jaki to szczep, który takie owoce tak okwicie wydaje. Mamy właśnie przed sobą Nr. 7 1. słynnego pisma ,,@et Sll)cinij'cl)c il3coba* (bttr" z dnia 12. Marca r; b., który nam tyle podobnych podaje owoców, iż czujemy się znagleni zrobić nad nim kilka uwag, by blachość tegoż pisma wszyscy dokładnie ocenić zdołali. - Ograniczamy się obecnie jedynie na artykuleo posiedzeniach rady etanu od 26. Lutego do 1. Marca. - Artykuł ten pisze: Monachium 4.

Marca. Czytałeś Pan w Gazecie Powszechnej, iż od 26. Lutego do 1. Marca były długie konferencye rady stanu, na którym sam Król pre/\ zydował. Ich przedmiotem były podania a raczeJ zażalenia się obu generalnych synodów. - Referentem był na nieszczęście protestantów radzca stanu Freyberg, którego sposób myślenia doskonale znany. Pomimo to nikt się nie spodziewał, iżby jego zdauiem miało być tak jak było: aby wszystkim co się podpisali wadresie synodu z Ansbach wytoczyć proces kryminalny o zdradę stanu. Na to się zgodził nasamprzód Minister spraw wewnętrznych P. Abel, którego decernatowi podlegają wszystkie sprawy protestanckie w najwyzszej instancyi; potem radzca stanu i Prezes regencyjny Horuian; reszta radzców nawet protestauci milczeli. Była to nader ważna chwila. Wtedy najmłodszy z przytomnych, dzielny szczep krwi Wittelsbachów Xiążę Luilpold powstał z zapałem, którego mu bawarscy protestanci nigdy nie zapomną, by bronić uciśnionych. - Wyłożył jasno i dobitnie, że w adresie synodu w Ansbach nie widzi bynajmniej chęci poduszczania, i w ogóle nic spostrzedz nie może, jak skromny wykaz nieporozumienia i obawy protestantów. Wszakże każdy poddanj ma prawo wytoczyć u tronu swe zażalenia i domagać się obrony, praw sobie za pewnionych. Widzi on w tein podaniu ważne nader faktuin, obawę protestantów, której należy zapobiedz jeżeli pokój kraju i władza państwa nie ma na tern cierpieć. Mowa Xi<;cia miała na przytomnych, nawet na Króla wielkie zrobić Wrażenie. Jednomyślnie z bratem ale spokojniej przemówił Następca Tronu. Król wtedy zamyśli! się mocno. Król odroczył głosowanie na posiedzenie 1. Marca, na ktore'in większość odrzuciła projekt Freiberga i pozostawiła woli Króla według wysokiej swej mądrości i dobroci te obrać w tej mierze środki, któreby protestantów najprędzej zaspokoić mogły.«

U rzędowo jesteśmy upoważnieni do następującego ogłoszenia. Ani ze strony królewskiego radzcy stanu Barona Freiberga wzwyż wymieniony albo w najmniejszej tylko styczności stojący projekt nie został wniesiony, ani tez królewski minister Abel lub królewski radzca stanu i Prezes regencyjny Horman nie pochwalili takiego; a to co pismo wzwyż wymienione o zdradzie stanu i mowach w tym przedmiocie mianych gada, jest czysto zmyślonym i wymarzonym wymysłem. Również jest nieprawda glosowania na posiedzenie następne dnia 1. Marca. Głosowania o projekt taki ani nie było, ani według zdrowego rozsądku być nie może a posiedzenie rady stanu 1. Marca było zajęte przedmiotami, które z zażaleniem synodu żadnej nie mają styczności.

MeXYK.

Z Mexyku, dnia 4. Lutego.

Esprezydent Santaua jeszcze siedzi w więzieniu w zamku Perole i z tamląd pisał do kongressu list, w którym najpokorniej o życie i ułaskawienie błaga. Stara się całą winę z siebie zwalić na swych ministrów i generałów i tak się daleko zapomina, źe powiada, jakoby attak ostatni na Puebla został wykonany mimojego wiedzy priez dowódzców. - Postanowiono wytoczyć mu tylko proces o zle urzędowanie na miejscu prezydenta i naczelnego wodza a nie o zdradę Sianu, jak z początku wymagał rozhukany lud. Zdaje się, iż obie izby kongressu tak rzecz tę załagodziły. Santaua pisał 13. Slycznia ze swego obozu przy Puebla do prezydenta generała Herrera i prosił o paszporta dlallarvy Tamariz i generałów Corzar i Mendoza, którzy dawniej należeli do jego świty. Teraz prosi także o paszport dla siebie i pisze, iż chce w obcym kraju szukać schro-nienia na schyłku życia. Bez wątpienia, dodaje, wspaniałomyślność izb szanować zechce prawa obywalela, który swe') ojczyźnie służył i krew za nią przelewał, zapewne nie przeszkodzą mu w oddaleniu się, jak on sam nie przeszkadzał odjazdowi tych, którzy równie jąk on byli w nieszxzgsliwem położeniu stać u steru rządu.

Rozmaite wiadomości.

c Z Iiozm. Lw.J »OBEI CzAsT ŁUKASZA, Pogadanka.

A było znowu raz (prawił stary expiwniczy pana starosty Os t r z e s z o wski ego) jechaliśmy z jasnym panem do naszych dóbr, na Podole. Szła mospanie tedy kareta samego pana starosty; sześć koni tarantowalych w szorach, dwóch kozaków przed końmi. Za karetą dopieroż, mospanie, tedy kocz Wiedeński, bryczka jedna i druga, i furgon z kuchnią. Bo jasny pau jeździł zawdy dworno, a za nieboszczki pani starościny, bywało mospanie tedy jeszcze' większa świta; anibyś zrachował pojazdów; były bo i panny starościanki w domu i pauiczowie, Pani Madam już staruszka, i'ksiądz Francuz, nazywano go L a b u s i c m, ab mszy nie miewał, a przy stole jadał niesłychanie dużo chleba; dopieroż fraucymer jasnej pani, dopieroż mospanie tedy, kamer lokaje, kucharze, kawiarz, strzelec, ta i pan sekretarz jeździł, a co dopiero było tych sfaugretów, forysiów, kuchcików, posługaczy; bo to panie były czasy; byli panie, panowie; u pa:o;a starosty mospanie tedy uaprzykład bywało 30 osób regularnie do stołu siada; kapela nadworna gra. a cóż dopiero na ś. Franciszek uaprzykład, kiedy się zjechała familija i goście z atencyjauii, że ich w zamku i trudno było pomieSCIC. Bo leż pan starosta był to pan, kio nie« miał serca, musiał go kochać; kiedy mospanie tedy zjechali się goście, toż dopiero obiady, feslyny, fajerwerki, a strzelali z moździerzy, że aż w Węgrzech słychać byio. Ho ho, wtenczas bo to i R o p a szumiała, a w Góize jaki dwór, jakie festyny! Albo u pana starosty Grybowskiego, co to było! - a o panu cześniku w Ł użnej , któż nie słyszał? albo o Rogach, o Tuchowie, mój ty święiy Boże!! Tamto śpiewano! Bodaj to służyć u takiego paua; pan pije do wieczora, a kucharz do rana. -.

Olóż mospanie tedy, cóż miałem rzec? Aha, razu tego jechaliśmy z panem starosią do naszych dóbr, na Podole. A był w dobrach proboszczem ksiądz kanonik; dziwnie go nawidził p. starosta, że prawie kanonik nie wychodził z domu. Pewnegorazu mospanie tedy ksiądz kanonik - a już zabierał się do siebie - »Illustrissime« mówi, rzecze, »raczy njnie wyświadczyć laskę i przyjąć obiadeczek u swojego sługi.« Na to starosta: »A na honor, będę, będę u kanonika, jakem katolik będę « Kanonik pokłonił się z komplementem i - »stopki całując,« rzecze; »ale nieśmiem, a man* prośbeczkę do pana starosiy, proszę o pozwolenie mnie. . . . .«. »A mój kanoniku wszystko pozwolę, odstąpię wszystko prócz żony i konia.« »Ale ja proszę tylko o tę laskę pana starosty, o pozwolenie mnie kilku dworskich do posługi na ten jeden dzień.« A właśnie coś sprzątałem po pokoju. PanI starosta obracając się do mnie: »Łukaszu, na jutrzejszy dzień przyjmujesz służbę u księdza kanonika,« rzecze; »pamiętajźe mój bracie, żebym się nie powstydził za ciebie; a ja mości kanoniku ręczę za mego Ł ukasza, już to co do joty wypełni, co tylko mu każesz; będzie pilny, a i trzeźwy, póki się nie uPIJe.« my, księży, gości huk; obiad był na 40 osób, stoły nmspanie tedy suto zastawione; porcela - nowa waza, ciasta, cukry, wina, historyje. Ha, goście zaczęli się zieżdżać; nareszcie trzask Z bata raz i drugi, zajechała kareta pana starosty. Kauonik na ganku juz tylko czekał, podał rękę panu staroście, dziękował; i do sali prosił. - Ha, zaczął się obiad, huczna kapela grała; po zupie mospanie tedy kanonik kiwa na innie: »Słuchajuo przyjacielu i jakeś dobry pamiętaj a zrób co ci powiem: otóż,« mówi, rzecze, < a będę pił zdrowie pierwsze dam, potem wniosę zdrowie pana starosty, a jak pan starosta zawoła na ciebie o kieliszek, pamięlajże przyjacielu, żebyś mu podał tcu oto kielich.« A stało na kredensie ogromne puharzysko z napisami. Ja rzekę: «Wielmożny panie, może będzie za duży.« «Nic się nie bój, tylko go podaj panu staroście, a jakby się spytał, powiesz, żem ja ci kazał, przecież powiedział starosta żebyś moich rozkazów słuchał; będzie za to butelka wina.« A dobrze; ksiądz kanonik zaintonował zdrowie dam; jeszcze uie obeszła kolej, wnosi zdrowie: »Ulustrissimus starosta, kolator i dobrodziej naj łaskawszy! « I stojący duszkiem spełnił, że tylko jedna kropla pozostała, i z kieliszka spuścił ja, ksiądz kanonik na rękę, dla pokazania jak szczerze wypił to zdrowie; starosta stojący dziękował gospodarzowi a pote'm koleją kłaniał się jednemu po drugim powtarzając zawdy; «a proszę siedzący, bez fatygi, mościwy panie cześniku, chorąży, i tam dalej « Ha, obeszła kolej cała; to dobrze, aż tu pan starosta mignie na mnie. «Ano bracie,« mówi, rzecze, «podaj no i mnie kieliszek, ale przecie nie bardzo mały jaki!« »Natychmiast, jaśnie panie.« Lecę do kredensu, stoi ono pucharzysko; ha, co będzie to będzie; niosę go na tacy, skóra drży na człowieku; podałem; pan starosta spojrzał, aż się przestraszył, ha, bierze w oburącz, obgląda, czyta. »No bracie,« rzecze zcicha; »uszanowałeśże mnie teraz uczciwie, jak cię kocham, będę ja ci to pamiętał, będę!!« Źle zemną; wiedziałem co znaczyła taka pogróżka; ha, stało się; ale tu pan starosta także vi ambarasie, trudna rada, wstyd, ba i obraza dla gospodarza widoczna mówić o inny; przeżegnał kielich i wziął butelkę; leje i leje, wylał całą, wino ostało gdzieś na dnie kielicha; bierze się do drugiej, i ta się zmieściła, - a

toż mospanie tedy do pełności nalał i z trzeciej. Oburącz trzymając kieliszysko półgarcowe, podniósł się pan starosta z krzesła, odłożył serwetę na stół, i tak stojący zaiutouował: «Gdzie przyjedziesz, gdzie staniesz, Tam przyjaciół zastaniesz, Wspomniej na tych, którzy cię Miłują jak życie.» Szanowne zdrowie księdza kanonika, uprzejmego nam przyjaciela, i łaskawego nam gospodarza, wiwat!!« I na slojączki duszkiem, raz jeden tylko wypocząwszy - wypił. Za starostą mospanie tedy, kolejkiem obchodził kielich, ale już to żaden z panów nie wypił go tak sumiennie; jaki taki rękami zasłaniał - było śmiechu dość. Otóż mospanie tedy przywieźliśmy pana starostę do domu, rozwlekli do koszuli, i poszedł spać; ale nazajutrz starosta się wytrzeźwił: «Wołajcieno mnie Łukasza, mam z nim na pieńku.« Idę, skóra drży na mnie, pytam pana sekretarza: a w jakim humorze pan? Nie bardzo mnie pocieszył; oj źle, myślę sobie; ha, mospanie tedy, wchodzę, starosta przechadzał się po izbie w pudcrmantlu, ręce wtył złożone, nic nie mówi; myślę sobie, źle! N areszcie stanie: »A skurczybyku, dam ja tobie, wszakto z twoj ej łaski takeui się zalał wczoraj u kanoni - ka; półgarcowy kielich mnie podać; a wołajcieno mnie marszałka.« J a mospanie tedy do kolan.

»Upraszam łaski jaśnie pana,« rzekę; »jaśnie pau sam rozkazał...« »Co, ja? Co ty bajesz?« »Musiałem« - rzekę - »słuchać co mi kazano, byłem na służbie księdza kanonika, jaśnie pan ręczył honorem, że słuchać będę, co rozkaże ksiądz kanonik « »A na honor, masz racyję; wyexplikowałeś się bracie, i z tobą kwi ta, ale co kanonik, za teu figiel mi zapłaci; ale i ty mój kochany bracie, na drugi raz, proszę żebyś pamiętał, że ja przecie nie dziurawa beczka!!« I nafe'm był koniec, tylko za ucho mnie pociągnął, że mi aż w oczach zabłysło. Ha, dobrze jest; po skończonych traktamentach wróciliśmy z panem starostą do domu, ale prawda, na pożegnauiu pan starosta zaprosił księdza kanonika do siebie, na ś. Franciszka. Przyszedł ś. Franciszek; zjechała się mospanie tedy cała familia, gości huk; przez tydzień cały obiady, traktamenta, to bo i jakie illuminacye! a kapela mospanie tedy grała od rana do wieczora, ani miała spoczyuku; aż tedy zaczęli li{ powoli rozjei szedł się pożegnać z panem starostą. A na honor mój kanoniku co dzisiaj, to nie pojedziesz. Kanonik się explikuje.

»Na mój honor puszczę, ale po obiedzie,« mówi, rzecze starosta; »a kiedy ci lak pilno mości kauouiku, to sobie wyślej bryczkę do miasteczka, konie tam sobie popasą, a ja ciebie mojemi odeślę i czasu nie stracisz; - co, zgoda?« Nie mógł się wymówić kanonik, przystał.

«Ale, ale,« mówi, rzecze starosta; »na drogę zdałby się tobie bigos ta i wino, co?« »J eżeli łaska pana starosty...« skłonił się kanonik. »A no dobrze mój kochanku, nie fatyguj się, sam zadysponuję. « Zadzwonił. Biegiem duchem.

»Łukaszu, daj tam do bryczki wina na drogę księdzu kanonikowi, i bigosu faseczkę, a potem bryczka księdza kanonika niech sobie jedzie na popas do miasteczka, i tam czeka.« Ha, stało się jak pan starosta rozkazał; odjechała bryczka, ksiądz kanonik zabawił się jeszcze z panem starostą i dopiero po sutym obiedzie, wypiwszy strzemienuego, wyjechał. Dojeżdża do miasteczka, ano przed karczmą bryczka stoi, jtiż zaprzagnięta; idzie mospauie tedy do budy, wsiada: »A to ki diabeł?« zawoła z fukiem na człowieka. »Czyście poszaleli, cóż to za beczka znowu na bryczce, w moich nogach! Na miły Bóg! gadajcież przecież.« »Alboż to nie jegomość kazał ją tu wsadzić do bryczki?« »Ależ człowieku ani mi się śniło.« »N o proszę, a to dworscy pana starosty ją włożyli z rozkazania pańskiego, i kazali powiedzieć, że się pan starosta kłania i daje to wino na drogę jegomości; jest tu i faska z bigosem.« - Dopieroż tedy ksiądz kanonik w śmiech.

»Otóż figiel za figiel!« pomyślał sobie.

»Ale cóż było robić, słowo się rzekło, choć ciasno, cierpną nogi, bo niema gdzie ich podzieć, przyjąć muszę; jedźmy w imię Boże do domu, poganiaj.« Otóż mospanie tedy było z tego potem sto pociech, ale ksiądz kanonik wiózł mil 50 i dowiózł do domu beczkę wina na bryczce; ale eo się uatrapił z nią, co niewygody zażył, wasąg mu się dwa razy złamał pod ciężarem, nie opłaciło mu się to wino, ale mospanie tedy pan starosta żartował sobie z kanonika, ze za pól garca OD go całą beczką, uliaktował. Jadam.

Sen dwuznaczny. Do kantoru kolektora loteryi weszła ładna panienka, 16 do 18 lat mająca i wszczęła następującą rozmowę z kolektorem; Panienka: Miałam sen szczególny, lecz wstydzę się go wyjawić. Kolektor; Proszę tylko powiedzieć, piękna panienko; sny są przepowiedniami losu. Panienka: Ale proszę nie patrzyć na mnie, bo musiałabym się rumienić. Śniło mi się zeszłej nocy, iż mój narzeczony niezłiczenie razy mię całował. Kolektor: Jeśliś panna te całusy z ochotą przyjęła, tedy oznacza to Nr. 36, - jeśliś się zaś opierała, znaczy to Nr. 48. Panienka (spuszczając oczy): »Wiesz pan co, zdaje mi się, iż lepiej będzie - wziąć Nr. 36.

Moja szkoła przygotowawcza dla Gimnazjów i szkół realnych znajduje się od dn. 1. Kwietnia r. b. przy ulicy Wilhelinowskiej pod Nr. 23. w tylnym domu. Reuss.

EJ\1llWIL\ CJJJ<MlK O przeniesieniu mojego handlu korzennego i winiarni z domu Nr. 45. pod Nr. 87. rynku do domu niegdyś Pana Aptekarza Daehne, mam honor donieść szanownym osobom, biorącym odemnie towary i w związkach ze mną zostającym z prośbą o zaszczycanie mnie i wuowym iokalu swoją łaskawą życzliwością. Poznań, dnia 2. Kwietnia 1845.

Gustaw Bielefeld.

Dla wygody Szanownych gospodarzy wiejskich urządziłem w Poznaniu skład mojego za dobry uznanego g i p s u fi a w o z o w e g o u kupca towarów żelaznych Pana M. J. Ephraim, który go po słusznych cenach przedaje. Flor y a n W i 1 Koń s K i w Wapnie.

W Chaławach pod Czcmpinem jest około 700 owiec do sprzedania. O gatunkach tychże owiec i o cenie dowiedzieć się można i w miejscu w Chaławach i w Cerekwicy pod Borkiem. W Cerekwicy pod Borkiem jest około 600 sztuk owiec (400 młodych skopów) dobrze poprawnych do przedania. Doniesienie zasługujące na uwagę dla właścicieli gorzelń i browarów. Pan G e b e l na Wielkich Schweinern pod Konsztadt, Dyrektor Regencyjny, obznajmił mię z przyrządzeniem, za pomocą którego bez wielkich nakładów i zmian, nawet w małych browarach robić można dobre, smaczue i trwałe piwo; w wielkich zaś browarach oszczędzić znacznie czasu i opału. Upraszam zate'm każdego, komu o zyskanie takowych korzyści chodzi, aby się raczył do mnie jak najprędzej zgłosić, a ja zapewniam skorą i zadowalniającą usługę.. Kościan, dnia 26. Marca 18J5.

G. Torge, kotlarz.

Dodatek 19., xawierajqctj działania sejmowe..

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1845.04.02 Nr76 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry