CZTERDZIEST CZTERDZIESTY PIERWSZY.
Kronika Miasta Poznania 2009 Nr3; Okupacja 2
Czas czytania: ok. 42 min.DZIENNIK Z WOJNY
TERTULIAN STABLEWSKI Opracował PRZEMYSŁAW MATUSIK
Okres II wojny światowej nie sprzyjał powstawaniu pamiętników. Poznaniak, którego hitlerowska władza szybko oduczyła przywiązania do swej własności, w tym do rzeczy najbardziej prywatnych, a do takich należą wszak dzienniki, niechętnie sięgał po pióro, tym bardziej że osobiste zapiski ujawniające własne sądy, oceny i kontakty mogły łacno stać się materiałem obciążającym. Winniśmy więc wdzięczność Tertulianowi Michałowi Stablewskiemu (ur. 14 marca 1901 r. w Szlachcinie, zm. 9 marca 1973 r.), że żadne przeciwności nie zniechęciły go do robienia notatek, z których powstał ciekawy dokument czasów wojny, dzieło niezwykłe - dziennik wojenny. Autor pamiętnika jest postacią mało znaną. Jedyny syn Stanisława Stablewskiego (1863-1940), właściciela dóbr Szlachcin i Nietrzanowo, i Emilii z Chłapowskich (1877-1944) był człowiekiem o wysokiej kulturze, gruntownie wykształconym, chyba także malarsko. W początkach 1940 roku w poczuciu zagrożenia aresztowaniem opuścił rodzinny Szlachcin pod Środą, w którym pozostali jego rodzice (ojciec zmarł 26 czerwca tego roku) i gdzie coraz pewniej zaczął poczynać sobie nowy, niemiecki Teuhander (zarządca, pełnomocnik); to ostatnie słowo poznaniacy zapamiętać mieli aż za dobrze.
Stablewski początkowo przebywał w Poznaniu, w mieszkaniu swego krawca, rychło jednak przeniósł się do Antoninka, do skromnego dworku swego stryja Karola Antoniego Stablewskiego (1855-1941), ojca znanej postaci ruchu konserwatywnego Stefana Stablewskiego, który przebywał wtedy w oflagu. W Antoninku Tertulian Stablewski spędził niecałe dwa lata. W grudniu 1941 roku po śmierci stryja (26 października 1941 r.) dwór wraz z całym wyposażeniem został zajęty przez Niemców, a Tertulian znalazł następne schronienie w nieodległym Zielińcu. W Antoninku Stablewski spędzał czas malując, wbrew zakazom okupacyjnych władz, czytając książki z bogatego księgozbioru stryja, a przede wszystkim przyglądając się okupacyjnemu światu z pozornie spokojnej perspektywy poznańskiego przedmieścia, co znalazło wyraz w skrupulatnie prowadzonym dzienniku. Jest on dziełem nader interesującym, ukazującym doskonale okupacyjną codzienność: trudności aprowizacyjne, stosunki z nieproszonymi, niemieckimi współlokatorami, okupacyjne plotki, dowcipy czy pochodzące z rozmaitych źródeł informacje o sytuacji polityczno-wojskowej.
Tertulian Stablewski
Tylko częściowo dziennik jest zapisem własnych doświadczeń autora, jego informatorami byli krewni z matką na czele, ale i gospodyni, ogrodnik i jego rodzina, ksiądz, sąsiedzi, mieszkający w Antoninku Niemcy, wreszcie oficjalna prasa i radio oraz nasłuchy Londynu, o czym zdają się świadczyć pewne wzmianki. A także czytane książki, w tym i bardzo zajmujące autora proroctwa i przepowiednie pełniące w ówczesnym polskim życiu okupacyjnym istotną rolę, były one bowiem istotnym elementem rozmaitych strategii budzenia nadziei wyrażających się także w rozwijaniu fantastycznych projektów politycznych czy opowiadaniu ośmieszających okupanta dowcipów. Ciekawym elementem tych ostatnich, czymś, na co warto zwrócić uwagę, jest uporczywe poszukiwanie "dobrego Niemca", eksploatowanie każdego śladu dającego choćby cień nadziei na to, że np. w Wehrmachcie są lepsi Niemcy od tych z SS i NSDAe Jest w tym z jednej strony kalkulacja polityczna na rozłam, podział, wewnętrzny kryzys systemu nazistowskiego, z drugiej - zaryzykuję tę tezę - próba ocalenia obrazu Niemców jako narodu europejskiego, którego kulturze miał Stablewski chyba wiele do zawdzięczenia. Zwraca też uwagę, że nad zapiskami Stablewskiego wyraźnie unosi się tak silnie określający okupacyjne doświadczenie poznańskich Polaków cień wypędzeń, których ostatecznie nie uniknął ani sam autor, ani jego najbliżsi. Tertulian Stablewski pisze we wstępie do swego Dziennika z wojny 1939-1945, że pierwsza część jego zapisków przechowywana u ciotki Elżbiety Stablewskiej w Poznaniu została przez nią spalona z obawy przed rewizją. Przeżycia z kilku pierwszych miesięcy wojny zostały przez autora w jakimś stopniu odtworzone później, zaś systematyczne zapiski rozpoczynają się znów 5 maja 1940 r. Brakuje także części dziennika obejmującej okres od połowy 1943 roku do połowy roku następnego; przechowywana w domu sąsiadów z Antoninka, państwa Pawłowskich, uległa zniszczeniu, gdy w 1945 roku bomba uszkodziła ich dom. Po wojnie Stablewski sam przepisał tekst na maszynie (dokonując następnie korekty maszynopisu), zaś zarówno maszynopis, jak i rękopis trafiły do Biblioteki Kórnickiej, gdzie są przechowywane w ośmiu teczkach pod sygn. 11136/1-8. Podstawą niniejszej edycji jest maszynopis obejmujący zapiski z roku 1940 (sygn. 11136/1) i 1941 (11136/2), do tych bowiem dwóch lat redakcja postanowiła ograniczyć wybór. Latem 1943 roku Tertulian Stablewski pracował w hucie w Antoninku, następnie w fabryce Beiersdorfa, a pod koniec wojny na "Einsatzach" przy kopaniu rowów. Zapewne w 1949 roku przeniósł się do Zakopanego, gdzie jego siostra Kazimiera Dzieduszycka prowadziła pensjonat dla literatów Telip1ena. Do 1967 r9ku mieszkał w willi Idalka blisko Jaszczurówki, potem do śmierci na Zywczańskiem. Zył skromnie z renty tzw. ziemiańskiej za majątek zabrany przez państwo, trudniąc się dodatkowo tłumaczeniami z języków niemieckiego i angielskiego. Często jeździł na Zachód, głównie do Niemiec i tam u przyjaciół z czasów studiów zarabiał, malując portrety. Przy tej okazji bywał także w Monte Carlo i grał w kasynie, "której to pasji miał się oddawać także przed wojną, zaniedbując swój majątek ziemski. Swiadectwem jego aspiracji literackich jest zachowany w Bibliotece Kórnickiej zbiór wierszy, powieść i dramat o Podkowińskim oraz dwie dalsze powieści: jedna z życia polskich artystów w Monachium Schwabing, druga zaś z początków XIX wieku pod intrygującym tytułem Pani Melania czyli ostatni zajazd na Białej Rusi. Pozostawił także dziennik z lat 1961-1969.
Rok 1940
5 maja [...] Polacy lubią gadać i stać bezmyślnie. Ponieważ nie ma obecnie po temu innej sposobności, odbywa się to przed i po nabożeństwach przy kościołach. W ubiegłą środę, w święto Zmartwychwstania pańskiego [sic!], policja rozpędzała tłum w okolicy kościoła św. Marcina. Może nareszcie nauczy się
Ryc. 1. Tertulian Stablewski, fot. ze zb. A. Dunin
rozchodzić, gdyż nawoływania księży w tym duchu okazały się dotąd bezskuteczne. Kościoły są na ogół przepełnioneJ ponieważ duża ich liczba jest zamknięta, tak że ludzie słuchają mszy stojąc na dworze. Świeżo stało ich wielu wkoło kościoła Jeżyckiego, a obok młodzież niemiecka grała w piłkę. Podobno umyślnie rzucali piłkę między publiczność, by potem gonić ją między nią. Niedawno odszedł znowu transport 2000 mężczyzn i młodych kobiet do robót w Niemczech. W środę ma odejść ostatni transport wysiedlonych do Łodzi. Niebawem Polacy już nie dostaną pełnego mleka w Poznaniu, jedynie dzieci polskie do 6 lat. [...] O sprycie Polaka słyszałem zabawną historię. Istnieje przepis, że płaci się markę za nie przestrzeganie przepisów ruchu. Jechał sobie taki bezmyślny Polonus i na zakręcie nie wyciągnął ręki. Zatrzymał go policjant Bałt i wdał się z nim w rozmowę. Polak oświadczył mu, że jest Polendeutsch (nawet nie powiedział Deutschpole). Na zapytanie, co to znaczy, odpowiedział: "Tak jak u was są Baltendeustche, Reischsdeutsche, Volksdeut.sche, Russischdeutsche, Galizischdeutsche. Ja właśnie jestem Polendeutsch". Zandarm uśmiał się i puścił go bez ściągnięcia z niego owej marki. O to tylko Polakowi chodziło.
Tertulian Stablewski
7 maja [...] Jeńcy wojenni, którzy zostali puszczeni do domów, muszą co niedzielę meldować się na policji. Pod Kiszkowem szła niedawno taka grupa Polaków. Po drodze spotkali oddział S.A.9, który bez wszelkiego powodu napadł na nich i ich zbił. Sprawa tak oburzyła tamtejszego sołtysa niemieckiego, że spisał wszystkich zbitych i zapowiedział, że rzecz poda do wyższej władzy. W tej samej okolicy jakiś Polak dostał od jakiegoś Niemca 20 uderzeń bykowcem jedynie za to/ że nie powiedział mu dzień dobry. Notuję te wypadki, gdyż tutaj w Poznaniu już nie słychać o podobnych aktach sadyzmu. Naturalnie nie wiadomo, co dzieje się w więzieniach. [...] Niemcy inwestują tak, jakby tu mieli zostać na zawsze, atoli doszło mnieJ że wyszedł zakaz budowania nowych gmachów, gdyż brak materiałów po temu, natomiast przebudowują żwawo i odświeżają fasady na Starym Rynku, widocznie/ by zamydlać oczy tutejszej ludności.
9 maja W dalszym ciągu chwytają tutaj mężczyzn. Podobno dzisiaj miały zajechać dwa autobusy przed południem na plac Wolności i tam mieli zatrzymywać wszystkich mężczyzn i legitymować: Polaków od razu ładowano na autobus. Na Grochowych Łąkach było to samo w południe po wyjściu robotników z fabryk. [...] Potworne czasy nastały dla Polaków. Nikt nie wie, kiedy nareszcie skończą się te obławy, lecz nawet zaprzestanie ich nikogo by nie uspokoiło, bo nie wiadomo, co nastąpi potem. Gdy przestali wywozić ludzi z mieszkań, zaczęli ich łapać na ulicy, więc gdy przestaną łapać, cóż poczną? Moja matka pisała, że do Szlachcina przyszło dalsze 200 kurcząt. Cały powiat otrzymał 5000/ by poprawić rasę. Wszyscy cieszą się z niemieckich inwestycji, gdyż mają nadzieje, że Niemcy pójdą, a inwestycje zostaną. [...]
10 maja Cudem uszedłem dwa razy rewizji legitymacji i, co za tym idzie, aresztowania. Wracałem tramwajem z Łazarza, gdy na stacji przy Targach Poznańskich wszedł żandarm i zażądał legitymacji. Udawałem, że cała sprawa mnie nic nie obchodzi i spokojnie czytałem gazetę, oczywiście "Ostdeutscher Beobachtera". Wszyscy skwapliwie wyciągali papiery, niewiasty otwierały torebki, lecz żandarm ów rewidował bardzo sumarycznie. Gdy zbliżał się do nas, zrobiłem ręką ruch w kierunku portfela, nie patrząc na niego. Musiało mu to wystarczyć, gdyż poszedł dalej. Widocznie wziął mnie za Niemca. Swoją drogą wszystko robię, by wyglądać po temu: włosy kazałem sobie ostrzyc bardzo krótko przy skroniach, kapelusz mam odnowiony, ubranie odprasowaneJ tak że wyglądam przyzwoicie. Wszystko to cechuje Niemców. Pomaga fakt, że noszę rogowe okulary. Sprawa jednakże zdenerwowała mnie i wysiadłem na następnej stacji, to znaczy na Kaponierze, i tu dostałem się z deszczu pod rynnę. Za mostem, blisko uniwersytetu/ stało po jednej stronie 2/ a po drugiej 5 żandarmów na trotuarze. Szedłem na wprost owych pięciu. Przed nimi stało także z pięciu cywilistów, których snadź rewidowali. Podniosłem tekę i gazetę do wysokości lewej piersi, tak żeby
zakrywały lewą butonierkę i żeby nie było widać, iż nie mam w niej znaku hitlerowskiego/ i ruszyłem ostrym krokiem prosto na nich. Minąłem ich od strony ulicy, nie oglądając się na nich wcale. Nie zatrzymali mnie. Trzeba wiedzieć, że wszyscy Niemcy noszą w lewej butonierce marynarki lub płaszcza okrągłą blaszkę ze swastyką. Jeżeli Niemiec takiej blaszki nie ma, to jest Niemcem przyjezdnym z Rzeszy, czyli z Altreichu, jak obecnie mówią. Dwa razy udało mi się ujść niebezpieczeństwu, lecz co będzie jutro?
22 czerwca [...] Ciągłe bomby i głód - w Berlinie nawet jarzyny są na kartki - prędzej czy później spowodują wybuch zamieszek w Niemczech. Churchill przemawiał i oświadczył, że związek państw, który zawiązał się świeżo celem obrony przed Niemcami, nie spocznie dopóki, dopóty ten wróg kultury, cywilizacji i chrześcijaństwa nie zostanie pobity. Do związku tego należą prócz państw zajętych przez Niemców także Szwecja, Rumunia, Węgry i Sowietylo. Możliwe, że Rosja [przekreślone "Bolszewia"], która ma mieć pięciomilionową armię, pomoże pobić Niemców, ale co będzie dalej? Czy wróci sobie po zwycięstwie spokojnie do domu, zostawiając burżuazyjną Europę, jaka była? Czy nie będzie tak, jak z "Zauberlehrlingiem": "Die Geister, die ich rief, werd ich nicht mehr los" 11 / zwłaszcza że rewolucje przepowiedziane są w Europie? Właśnie mam przed sobą przepowiednię św. Malachiasza. Autor broszurki, prof. Franciszek Spiralo, wyraża przypuszczenie, konfrontując je z innymi przypowieściami/ że koniec świata jest bliski. Pewien ksiądz mówił mi, że przeciętnie każdy papież panuje 7 lat. Obecnie żyjemy pod pontyfikatem Piusa XII, którego św. Malachiasz nazwał pastor angelicus. Po nim nastąpi pastor et nauta. Za niego - wtedy będzie już panował ów wielki monarcha katolicki - ewangelia będzie głoszona całemu światu. [...] Później będzie panował flos florum. Będzie to okres największego rozkwitu kościoła. Następca jego ma: de mediatate lunae. Zdaje się, że wtedy ów wielki monarcha pobije Turków i mahometanie nawrócą się na chrześcijaństwo. Będzie to ów słynny Arpagiedon [sic], o którym już pisałem. Pod jego rządami ma przyjść na świat Antychryst. De Labore Solis [w maszynopisie błędnie "coelis"] oznacza albo cierpienie kościoła, albo jakieś zaburzenia na słońcu. Za następcy jego! mającego oznaczenie de gloria olivae, ma wrócić (?) Enoch i Eliasz i nawrócić Zydów. Ostatni będzie Petrus Romanus, który według Holzhausera zginąć ma śmiercią męczeńską. Mamy więc jeszcze siedmiu papieży do końca świata. Ponieważ siedem razy siedem jest czterdzieści dziewięć, należy liczyć się z końcem świata około 2000. Zachodzi teraz pytanie, czy będzie to koniec świata, czy tylko chrześcijaństwa. Mam nadzieję, że świata, bo świat bez chrześcijaństwa byłby smutny, beznadziejny i barbarzyński. Przedsmak tego świata daje Rosja.
12 lipca [. . .] Gdy Paryż wzięto [14 czerwca], było w Poznaniu wielkie przygnębienie.
Rzekomo miały być 42 samobójstwa wśród Polaków, przeważnie wśród bezrobotnych urzędników pozbawionych środków do życia, a podtrzymywanych jedynie
Tertulian Stablewskinadzieją, że niebawem wojna skończy się. Obecnie optymizm znowu wzrastaJ ponieważ bombardowanie Niemiec przez Anglików i ruszenie Rosji daje podstawy ku temu. Dowodem tej nadziei są na przykład częste śluby wśród Polaków. Mówią sobie: skoro nas wywiozą, to przynajmniej razem. W Poznaniu pełno jest doskonałych ogórków, pomidorów i ziemniaków z Holandii. Ukazała się nawet prawdziwa kawa i herbata. Sprzedają ją po ćwierć funta wyłącznie Niemcom. Te zdobyli pewnie we Francji. Czy Rosja już ruszyła, nie wiadomo. Jak dotąd Niemcy zatajają wszystko. Ktoś pisał z Kowna do znajomych, że niebawem przyjedzie do nas z Bolkiem" / co oznacza Bolszewików, tak jak o Anglii piszą "Anielka' / a o Francji "Franusia". Anglicy faute de mieux [z braku czegoś lepszego] sprzymierzyli się z Rosjanami, choć dla inteligencji nie są łaskawi: słyszałem, że dwóch sędziwych hrabiów małopolskich, Adama Starzeńskiego i Juliusza Bielskiego, wywieźli do Turkiestanu, gdzie muszą paść wielbłądy. Tutaj słyszałem, że jutro ma przemawiać Hitler do robotników polskich, by skłonić ich do walki z Bolszewikami. W Warszawie podobno rozlepiono odezwy niemieckie nawołujące naród polski do obrony swojej wiary. Zaiste naiwność polityczna Niemców jest bez granic, by dzisiaj, po zamykaniu kościołów, więzieniu księży, niepozwalaniu ludności na codzienne uczęszczanie do kościoła operować takim argumentem. Robotnicy polscy śmieją się i twierdzą, że Rosjanin, jako brat Słowianin, zawsze będzie lepszy od Niemca. Ogólne panuje przekonanie, że Niemcy teraz zostaną pobici. Bazują je niektórzy na jakiejś przepowiedni opiewającej, iż po zdobyciu ośmiu państw załamią się na dziewiątym. Osiem już opanowali: Austrię, Czechosłowację/ Polskę, Danię, Norwegię, Holandię, Belgię i Francję. W Poznaniu opowiadają/ że jakiś paulin z Częstochowy pod koniec kazania oznajmił, iż trzy razy śniło mu się, że widział matkę Boską, która mu powiedziała, iż niebawem wojna się skończy. Po czym wstał i, klękając przed głównym ołtarzem, trupem padł. Kilka dni temu był ogromny pożar w barakach przy dworcu 12 . Zaraz zrobiono z tego, że lotnik angielski rzucił bomby zapalająceJ jednak kolejarze polscy zaprzeczają temu. Ktoś widział, jak jeńcy francuscy rozcierali w ręku trawę i jedli ją: tak podle żywią ich. Robotnice polskie w Niemczech traktują nieludzko: za dnia każą im pracować, a w nocy muszą poddawać się miłości. Robią im operację, by nie mogły zajść w ciążę. Najciekawsze, że dozorcy stoją za nimi z nahajkami i równie ostro obchodzą się z Niemkami, jak z Polkami, bijąc je na przemian. Doprawdy, wracają czasy rzymskieJ a Europa była tak dumna, że skasowała niewolnictwo!
28 sierpnia [...] Propaganda niemiecka wewnątrz kraju pracuje wzorowo. My tu mamy np. ,Noelkischer Beobachtera" z dopiskiem "Norddeutsche Ausgabe" [wydanie północnoniemieckie] [...]. Mamy także nasze radio, czyli stację poznańską, która karmi nas rozmaitymi bajeczkami. W ten sposób utrzymuje się tutaj spokój/ a zwłaszcza karność wśród Polaków, którzy zresztą z usposobienia swego biernego i tak nie organizują żadnych buntów, lecz cieszą się, że żyją. Porządek utrzymuje się tutaj postrachem; słyszałem o ciekawym wypadku: ktoś skradł komuś w hucie [w Antoninkup3 rower, należący jednak do fabryki; Polak, któremu ów rower był powierzony i który za niego odpowiadaJ woli, że mu huta
Ryc. 2. Cafe Arkadia, pocztówka z lat 1939-45. Ze zb. Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu (dalej: BU).
będzie miesięcznie zań odciągała 20 marek, niż zadenuncjować Polaka, o którym ma uzasadnione podejrzenie, że rower skradł, ponieważ za taką kradzież grozi kara śmierci. Obecnie istnieje kwestia, jak długo Niemcy wytrzymają te angielskie bombardowania; jeżeli wytrzymają je do zimy, natenczas nie należy liczyć się z wylądowaniem wojsk angielskich, polskich, słowiańskich i ewentualnie amerykańskich przed wiosną 1941 r. Podobno wszystko przemawia za przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do wojny. Inne wersje polityczne są dosyć smętne: całe lato karmiono nas wieściami, iż lada moment Rosja uderzy na Niemcy, tymczasem utrzymują ze sobą najlepsze stosunki i pono Rosjanie dostarczają Niemcom zboża i... aeroplanów. [...] Zastanawiam się, skąd w ogóle w Polsce kursuje stale tyle bzdur, które tu skrzętnie notuję: czy to fantazja ludzka, szczególnie bujna w takich czasach, czy jakaś propaganda świadoma, podtrzymująca ducha, a czerpiąca swe wiadomości z rozmaitych radiostacji zagranicznych. [...]
30 sierpnia [...] Gospodyni była w mieście i widziała następujące widowisko: na ulicy, na której umieszczona była tablica z zakazem jazdy dla rowerzystów, stało dwóch z policji drogowej w białych czapkach: zatrzymywali każdego rowerzystę, pouczali o niewłaściwej drodze, ściągali z niego markę grzywny i na pożegnanie dawali mu dwa razy w twarz, z prawej i na odlew. Dostał także Niemiec, Volksdeutscher, i to z uwagą, że specjalnie zasłużył, gdyż umie czytać napisy w prze
Tertulian Stablewskiciwieństwie do innych. Nie wiem, czy władze każą im tak bić ludzi, czy to jest wrodzony sadyzm.
2 września Wczorajsza rocznica wybuchu wojny dała się Poznaniowi krwawo we znaki: zamordowano 8 Polaków, lecz i Polacy zamordowali 8 gestapowców i jednego Bałta, któremu poderżnięto gardło; widać z tego, że robotnicy polscy zaczynają pokazywać zęby i nie pozwalają się zarzynać jak barany; są to widoczne skutki bombardowania Berlina. [...]
3 września Stwierdzam po raz nie wiem który, że podniecenie wojenne objawia się u Poznańczyków i mieszkańców Antoninka w formie groteskowych plotek: okazuje się dzisiaj, że nikogo nie zamordowano wczoraj w Poznaniu, tylko o jednym słyszałem, że został zabity na śmierć, tak że po nim jedynie została czapka, lecz i o nim nie mam żadnej pewności.
14 listopada Przedwczoraj przejeżdżał Mołotow przez Antoninek 14 , chociaż prasa podawała/ iż przyjedzie dzień wcześniej, widocznie dla zmylenia szpiegów, prób zamachów itd. Zobaczymy, co tam uknuje z wodzem Niemiec; sądzę, że będą rozprawiali w pierwszym rzędzie o Bałkanach [...] Opowiadają w Poznaniu, że w Szamotułach była strzelanina między wojskiem a organizacjami partyjnymi/ woj sko miało stanąć w obronie Polaków. [...] Sensacj ą nie lada w epoce na10tów/ niszczących kamienice bombami, jest trzęsienie ziemi w Rumunii; trwało trzy i pół minuty i zdołało wstrząsnąć niemal wszystkimi domami Bukaresztu, dwadzieścia dużych kamienic zamieniając w gruzy, grzebiąc w nich ludzi, zabijając około dwustu na miejscu i raniąc setki innych; tutejsze gazety podawały, że niemiecka straż ogniowa i niemieckie oddziały lotnicze pomagały w akcji ratunkowej; tą niezwykłą drogą dowiadujemy się, że Rumunia została przez nich obsadzona.
15 listopada [. . .] W Poznaniu było zebranie Niemców, na którym naradzano się nad dalszym wyrzucaniem Polaków: 75% Niemców było przeciwnych, twierdząc, że jedynie obecność Polaków uchroni ich od bomb angielskich; tak więc widoki na tę drugą zimę wojenną są nieco różowsze. W jakiejś szkole odebrano wszystkim dzieciom tornistry skórzane i zaopatrzono je w tekturowe. Polakom podobno nie będzie wolno nic kupować w składach przed południem, nawet ołówka; w razie przestępstwa będzie karany zarówno kupujący, jak sprzedający.
23 listopada [...] Rozszerzają szosę przy Osiedlu Warszawskim, wobec czego autobus jeździ przez Osiedle; ulica Swarzędzka nazywa się teraz Schwersenzer Strasse, co byłoby prawidłoweJ gdyby Swarzędz nazywał się Schwersenz, jak przed 1918 r.,a nie Schwaningen, jak obecnie. Współżycie między Niemcami a Polakami staje się coraz bardziej znośne; słyszałem o takim wypadku: jakiś Niemiec zatrudnia w swoim zakładzie Polkę, z którą łączy go stosunek miłosny; kiedyś były u niego z wizytą Niemki i zwracały mu uwagę na niestosowność zatrudnienia Polki; usłyszała to owa fertyczna Polka, weszła i jęła ujadać się z Niemkami, na co jedna oświadczyła, że doniesie o tym gestapo; Polka uniosła się i wskazała Niemkom drzwi krzycząc: "Proszę, niech pani idzie do nich, proszę, proszę! Tam są drzwi!". W Poznaniu wyszło specjalne rozporządzanie dla biur, by nie witać się z koleżankami i kolegami polskimi i by nie kłaniać im się na ulicy. Ukazy te są dosyć zabawneJ jeżeli wchodzi w grę Eros, który, jak wiadomo, nie patrzy na narodowość, ciskając swe słodkie strzały; Polki swoją swobodą i zalotnością mają dla Niemców pewien urok, na którym zbywa Niemkom.
24 listopada [...] Największe wpływy polityczne ma mieć organizacja SS/ której członkowie występują w czarnych mundurach. Rzeźnik FengIer otrzymał od krewnych w Niemczech pismo z SS opiewająceJ że nie wolno go ruszać, toteż obecnie śpi spokojnie. Słyszałem historyjkę, która nie jest pozbawiona specjalnego posmaku/ jeżeli jest prawdziwa: pewna Polka ma krewną stenotypistkę, która pracuje w biurze samego Hitlera; przez nią wystarała się o pismo, podpisane przez samego Fuhrera, że nie wolno jej ruszyć z mieszkania; gdy członkowie SS przyśli [!] ją wyrzucić, pokazała owe pismo, lecz zdębiała, gdy jej oświadczyli: "Hitler jest naszym Fuhrerem, lecz my rządzimy" i ją wyrzucili. K. hr. Skórzewska była świadkiem następującej sceny w tramwaju: pewien Niemiec, usłyszawszy rozmowę polską, oznajmił wściekłym głosem: "Tu są obecnie Niemcy, proszę to sobie zapamiętać! Ostatni czas, by ustał ten polski jazgot (Geschnatter)". Potem zwrócił się do konduktora: "A pana obowiązkiem jest uważać, by tu mówiono po niemiecku! Jeżeli zrobię donos, pan stracisz posadę!". Wszyscy Polacy wysiedli na następnej stacji.
29 grudnia [...] W Paryżu dowcipnisie urządzili pochód, niosąc na jego czele dwie tyczki; Niemcy najpierw nie domyślali się niczego, dopiero gdy im jakaś usłużna, łajdacka dusza zdradziła, że to są deux gaulles, pojęli, iż jest to manifestacja polityczna na cześć generała de Gaulle'a 15 i zaaresztowali owych dowcipnisiów; bykowce hitlerowców pouczą Francuzów, że gestapowcy nie lubią dowcipów.
31 grudnia Na zakończenie tego bądź co bądź pamiętnego roku napisał Greiser odezwę do Niemców, utrzymaną w szumnych tonie, którą "Ostdeutscher Beobachter" wydrukował na pierwszej stronie, tłocząc niektóre zdania mniejszym drukiem, inne większym, co wygląda nader efektownie; Gauleiter powtarza frazesy Hitlera o tymf że życie jest walką, przy czym chwali się, iż nic Niemcom nie spadło od Boga, lecz wszystko sami sobie zdobyli, oraz swoje frazesy o tymf że Niemcy maja być "hart" itd. Fakt, iż odezwa taka była konieczna, dowodzi o słabnącym
Tertulian Stablewski
wśród nich duchu, który wśród Polaków stale wzrasta; nikt już nie wątpi o ostatecznej klęsce Niemiec, gdyż załamanie ekonomiczne widoczne jest na każdym kroku. Dzisiaj zakazano sprzedaży butelkowej wódki zarówno Polakom, jak Niemcom. W hucie robotnicy śpiewają następującą piosenkę: Śpij / kochanie, Hitler Europy nie dostanie! Anglia teren zna, Ameryka bomby da, Hitler wojnę przegra.
Gdyby wśród nich było jakieś załamanie psychiczneJ nie komponowaliby takich piosenek. Władze wydzielają wszystko na gramy: rzeźnicy otrzymują tylko tyle flaków, ile im wolno wyrabiać kiełbas dla Niemców: rzeźnik polski powiedział do jakiejś gospodyni: "Jeżeli pani chce ode mnie dostać kiełbasę, musi pani dać gazę, bo nie ma w co kłaść ją". [...] Skóry już w ogóle nie ma; buty kupuje się tylko za specjalnym pozwoleniem; materiały sprzedają na punkty; Niemiec ma prawo do 150 punktów na rok, Polak do 75; wiele za to Polak kupić nie może, bo płaszcz na przykład wymaga 870 punktów, odpada więc dla Polaka. Córka naszej gospodyni stała dzisiaj od 5 rano do 10 w ogonku, by dostać kartkę na owe 75 punktów; gdy wreszcie przyszła kolej na nią, jakaś zła baba, nie chcąca jej przepuścić, uderzyła ją w zęby, lecz wybrała się fatalnieJ bo ta ją ugryzła w rękę; nie dziwę się, bo biedaczka była zdenerwowana po pięciu godzinach czekania na mrozie. Oto obrazek stosunków współczesnych! [...] Sylwester tego roku będzie cichy w Polsce; może niejedna dusza, co by się była upiła, gdyby nie było godziny policyjnej i zakazu sprzedaży wódki/ westchnie do świętego Sylwestra, papieża, którego święto zbyt często bywa bezczeszczone.
Rok 1941
19 stycznia Wczoraj byłem na pogrzebie Marii Biegańskiej z Potulic 16 . [...] Pochowano ją tymczasowo na cmentarzu Górczyńskim, ponieważ władze niemieckie wzbroniły chowania na cmentarzu Farnym i św. Marcińskim w śródmieściu. Zamierzają przemienić cmentarze te na parki. Polacy mają nadzieję, że nie wezmą się do roboty niszczenia nagrobków, niektórych bardzo cennych, zbyt wcześnie i że nie zdążą dokonać tego dzieła barbarzyńskiego przed końcem wojny. Cmentarz żydowski jest już splanowany, a marmurowe nagrobki leżą na kupach, czekając na dalszeJ nieznane przeznaczenie. Na bramie cmentarza św. Marcińskiego widnieje napis, że można odwiedzać go "auf eigene Gefahr" (na własne ryzyko), nikt nie wie, co to oznaczaJ gdyż tam nikomu nic nie grozi i ludziska chodzą nadal i modlą się za swoich bliskich zmarłych. [. . .] Polakom nie wolno sprzedawać bułek i ciastek w kawiarniach. Pewien Bałt zaprosił Polaka na podwieczorek do kawiarni. Tam poczęstował go kawą
i ciastkiem. Polak ciastko wziął palcem z półmiska i zjadł jeJ nie kładąc na talerzyk. To uratowało go, bo nadszedł kierownik i zażądał legitymacji. Polak zaprzeczył/ że spożył ciastko i podał jako dowód czysty talerzyk, a Bałt oświadczył/ że zjadł dwa. Tego rodzaju meskineria wywołuje u Polaków tylko uśmiech politowania. Na ulicach jeńcy odgarniają śnieg, przeważnie francuscy. Polacy jak mogą wciskają im papierosy, lecz tylko gdy żołnierz niemiecki odwraca się tyłem. Podobno jeńcy angielscy są niezadowoleni, gdy publiczność zwraca się do nich po francusku, lecz mało kto umie tu po angielsku [...]. Polacy są w znakomitych humorach, do czego przyczyniają się walnie proroctwa/ które spełniają się częściowo, no i widomości z frontu i polityki. Mówił mi dozorca cmentarza górczyńskiego, że wojna skończy się jesienią, ponieważ istnieje przepowiednia, która opiewaJ że od zajęcia pierwszego kraju przez Niemców, to znaczy od zajęcia Austrii wiosną 1938 r., aż do końca wojny upłyną 42 miesiące; Francję czekają jeszcze straszne przejścia, a Polska wyjdzie z tych zapasów wielka i potężna; w Niemczech przyjdzie do wojny bratobójczej. Nie wątpię o tymf bo armia pono coraz silniej kładzie rękę na wszystkim, a partia z drugiej strony od żłobu nie da się odsunąć bez walki [...]. Anglicy dali Niemcom nauczkę: otóż Niemcom udało się zestrzelić "fortecę latającą" nad Berlinem [...] / wśród jeńców znajdował się jeden oficer polski; Niemcy rozstrzelali go wychodząc z założenia, że Polski nie ma; na to Anglicy rozstrzelali 4 oficerów niemieckich jako odwet i kazali żegnać im się z rodzinami przez radio; dodali, że na przyszły raz za jednego Polaka rozstrzelają 10 Niemców [...]. Słyszałem dwa dowcipy o Hitlerze: Goering rozmawia z Hitlerem na temat/ co będzie, gdy przegra wojnę i Anglicy wywiozą go na jakąś wyspę/ jak Napoleona. Hitler mówi: "Napisze książkę pod tytułem: Vom Pinsel zur Insel" (od pędzla do wyspy). Albo: Hitler stoi przed własnym portretem wiszącym na ścianie i mówi do obrazu: "Co będzie, gdy przegram wojnę? Obraz rzecze: Mnie zdejmą, a ciebie powieszą".
19 marca Niemcy poznańscy wymyślili sobie tydzień uroczystości, który nazwali: "Kulturtage". Miasto tonie we krwi, czyli w czerwieni chorągwi hitlerowskich.
W Muzeum Wielkopolskim, obecnie Fryderyka, jest wystawa Wita Stwosza: czytałem, że składa się na nią komplet doskonałych fotografii naturalnej niemal wielkości jego dzieł i jego rodowód, by "raz na zawsze skończyć z bajką o jego polskości". W Bibliotece Raczyńskich mieści się wystawa "historii niemieckości" miasta Poznania. W operze grają Kleista, a w Teatrze Polskim operetkę "Wiener Blut"; operę wybudowali ongi Niemcy, a wystawił ją architekt monachijski, toteż przypomina tamtejsze teatry, natomiast Teatr Polski powstał ze składek Polaków na terenie fundowanym przez hr. Potockiego; obecnie nazwali go "Kleines haus". Do Gniezna zjeżdża jakiś wirtuoz na organach, który da koncert bachowski w tamtejszym tumie; zaiste, zakrawa to na kpiny, by pogańscy hitlerowcy słuchali Bacha w katolickiej katedrze gnieźnieńskiej będącej kolebką chrześcijaństwa w Polsce, a zatem kolebką naszej kultury. W nadmiar humbugu
Tertulian Stablewskiprzyjedzie na te wszystkie imprezy minister propagandy Goebbels 17 . Knajpy, które obecnie [są] otwarte dla Niemców do 11 czy 12 wieczór, będą otwarte do trzeciej rano; Niemcy zawsze łączyli "kulturę" z pijaństwem, które jest ich cechą narodową. "Kultura" hitlerowska, pomijając ich wandalskie zwyczaje w krajach podbitych, staje się nieznośną dla samych Niemców: pewna Niemka opowiadała/ że w Niemczech wszyscy na zebraniach oficjalnie są za partią i głoszą jedność niemczyzny, lecz gdy są bez świadków, przeklinają Hitlera i jego zgraję, czekając tylko na chwilę, by rozprawić się z nią; nikt nikomu nie dowierza/ ściany mają uszYJ ludzie boją się własnego cienia, bo wszędzie roi się od szpiegów i szpiclów; zanosi się na to/ że powstanie syn na ojca, córka na matkę itd., gdy pożrą się między sobą, jak to zapowiada owa przepowiednia o ostatniej bitwie w Westfalii oraz prorok starego testamentu Micheasz (VII.5/6)
21 marca [...] Na Osiedlu Warszawskim spotkał oddział jeńców angielskich, uzbrojonych w łopat y/ oddział jeńców francuskich: Anglicy w pewnej chwili rzucili przed Francuzami łopaty i podnieśli ręce do góry; tak to kpią sobie z waleczności francuskiej [...]
10 kwietnia Wczoraj byłem znowu po dwóch miesiącach w Poznaniu. Chwaliszewo, przez które musiałem przejechać tramwajem, stopniowo znikaJ gdyż rozbierają tam dom za domem. W tramwajach widnieją napisy, że zakazane jest z nich korzystać Polakom od 6.10 do 7.30/ przesunęli zatem tę godzinę. W centrum prócz małej kawiarenki na runku nie ma już w ogóle lokalu z napisem "Fur Polen zugelassen". Na przedmieściach jeszcze kilka zostało, gdzie Polak może napić się wódki. Nawet w Antoninku i u Beera i u Bauerki wisi napis "Zutritt fur Polen verbotten", lecz tu panują wyrobione stosunki lokalneJ na które żadna policja nie ma sposobów. Na osiedlu Warszawskim zamierzano również jedynej tamtejszej knajpie przy przystanku autobusowym narzucić ten zakaz, lecz dzierżawca/ Berlińczyk, przeciwstawił się temu, wiedząc, że skończą się jego dochody, wobec czego wszystko zostało po dawnemu; jest to zabawny typ/ stale lekko podchmielony, dowcipny, jowialny i umiejący sobie świetnie zjednać klientelę oraz wprowadzać ją w nastrój: wczoraj przy mnie mówił: "Arbeit macht das Leben suss. Es ist keine Kunst, das Maul weit aufzusperren und dabei nicht zu tun, aber arbeiten und trinken sehen Sie, das macht es!" (Praca osładza życie. To nie sztuka rozdziawiać pysk i przy tym nic nie robić, ale pracować i pić, o to chodzi proszę państwa!). Wszelkiego towaru jest coraz mniej: w oknie wystawowym na przykład pysznią się bajeczne materiały, ale obok wisi napis ogłaszający, iż towarów wystawionych nie sprzedaje się aż do zamiany dekoracji; niestety nie dopisują, kiedy ona nastąpi; posądzam ich o to/ że dopiero po wojnie. Na słynne "punkty" nawet ludzie nie mogą otrzymać, czego potrzebują, bo nie ma.
23 kwietnia Wczoraj w nocy z 21 na 22 kwietnia nastąpił pierwszy alarm przeciwlotniczy w Poznaniu. Mając spokojne sumienie spaliśmy tu w domu w najlepszeJ to znaczy mój stryj, służba i jaJ natomiast Laubach i żona jego obudzili si ę 18 [.. .]. W Poznaniu wszczął się popłoch między Niemkami, które pono pakowały walizki i uciekały do piwnic. Polacy nie opuszczali łóżek, wiedząc dobrzeJ że Anglicy nie będą bombardować polskich domów. Inna rzecz, że niektórzy życzą sobie kilka bomb na dworzec lub na fabrykę amunicji Cegielskiego 19 , aby Niemców, szczególnie głupich a bezczelnych Bałtów, porządnie nastraszyć.
25 kwietnia Przedwczoraj były straszne obławy w Poznaniu, kogo bądź chwytali na ulicy, legitymowali i wszystkich, nie mających żółtych kartek zatrudnienia z Arbeitsamtu do czterdziestu lat, bez różnicy płci z miejsca pakowali do autobusów; żona tutejszego ogrodnika wraz z żoną jego brata spędziły noc u krewnych, bojąc się wrócić; działy się takie rzeczy: zatrzymano na ulicy matkę wiozącą jedno dziecko w wózku i prowadzącą dwoje innych za ręce, stwierdzono, że nie jest zatrudniona, zabrano ją/ a dzieci kazano jakiejś przechodzącej babie odprowadzić do domu. Zaiste czas, by skończyły się te barbarzyństwa! Świeżo słyszałem, że słynna stygmatyczka bawarska Teresa z Konnersreuth 20 , którą jakiś czas przed wojną więziono w obozie, przepowiedziała, iż Hitler będzie panował osiem lat; ponieważ doszedł do władzy 1933/ w tym roku upłynie ósmy rok. Z Kostrzyna wywieziono 50 rodzin: podobno młodszych wiozą na roboty do Francji, no i na... głód. Istnieje uzasadniona obawa, że będą wyrzucać Polaków, by zrobić miejsce dla ewakuowanych Berlińczyków; tutaj spisywano znowu mieszkania. Przy sposobności wywożenia pociągiem Polaków doszło na dworcu do rozdźwięków między wojskiem a policją; krewni wysiedlanych mieli ze sobą paczki, lecz nie mogli dawać ich znajomym, gdyż przedzielała ich od pociągu barier; wtedy żołnierze znajdujący się na peronie załatwiali to poczciwie; skoro gestapowcy zwrócili im uwagę na to/ że to jest wzbronioneJ doszło między nimi do ostrej wymiany słów i żołnierze spokojnie nosili paczki dalej. Potwierdza to fakt, że żołnierz niemiecki nieskażony propagandą nienawiści hitlerowskiej pozostał człowiekiem. Strasznie pomyśleć, do czego doprowadziłoby świat panowanie tej szatańskiej doktryny.
10 maja Wczoraj w nocy, a więc z 7 na 8 maja, spadły pierwsze bomby na Poznań 21 ; nastąpiło to około drugiej. [...] Lotnik angielski czy polski czy nawet rosyjski [przekreślone: bolszewicki] (?) nie oświetlił miasta poprzednio balonikami świecącymi/ ani nie szukały go reflektory, widocznie wskutek pełni księżyca. Pierwsza bomba padła na browar "Feldschloss" na ulicy Śniadeckich, a druga na koszaru przy ulicy Grunwaldzkiej. Były to snadź te nowe bomby z nader silnym środkiem wybuchowym, gdyż uszkodzenia mają być poważne. W sąsiedztwie trafionych obiektów wszystkie kamienice potraciły górne piętra, a szyby wyleciały wszędzie w promieniu 500 do 600 metrów. Palmiarnia w Parku Wilsona
Tertulian Stablewskizostała bez szyb, tak że zaziębią się chyba palmy i kaktusy wobec tego, że co noc mimo maja jest mróz. To samo jest na dworcu. Policja zamknęła dostęp do trafionych dzielnic. Wśród Niemców zapanował popłoch, a wśród Polaków radość. Jakiś brzdąc dziewięcioletni pędzi wczoraj cały rozpromieniony, a zapytany czemu taki uradowany, odpowiada: "Nasi przylecieli". Ów lotnik nieznany rzucił tylko dwie bomby, lecz ożywiły całe miasto, jakby padło z dwadzieścia. Mówią o dwudziestu trupach niemieckich. Polaków niemal nie ma w tamtej dzielnicy, najwyżej tu i ówdzie jakaś służąca lub kucharka lub stróż.
11 maja Zdenerwowanie radosneJ spowodowane nalotem na Poznań, trwa nadal.
Stopniowo krystalizuje się prawda. Przede wszystkim na miasto padła tylko jedna bomba i to nie na browar, lecz na dużą kamienicę na ulicy Sniadeckich zamieszkałą przez 40 rodzin. Mówią o 130 trupach, inni o 400 ofiarach w zabitych i rannych; dwie sąsiednie kamienice zapadły się również. [...] Utrzymuje się pogłoska, że owi lotnicy po południu rzucili kilka bomb na Leszno, zajechali na Poznań od wschodu, spuścili jedną bombę na miasto, drugą na lotnisko na Ławicy, i tyle ich widziano. Popłoch zasiali niezły między Niemcami, ponieważ zjawili się nad Poznaniem niedostrzeżeni przez obronę przeciwlotniczą, która snadź nie oczekiwała nalotu od wschodu i która dopiero puściła syreny w ruch, gdy już byli za miastem. Widocznie dla honoru strzelili kilka razy armatami przeciwlotniczymi za nimi na wiwat w powietrze. [...] Niemcy wsiadali w samochody i wyjeżdżali za miasto, mniemając, że jest to dopiero początek rzetelnego nalotu. Opowiadają, że niejeden z nich wyrywał przez ulice w kalesonach.
Ryc. 3. Kaiser Friedrich Museum (ob. Muzeum Narodowe), pocztówka z lat 1939-45. Ze zb. BU.
We fabryce Cegielskiego kazano Polakom pracować dalej podczas nalotu, a Niemcy pierzchali do schronów na polach. Wśród Niemców obiega pogłoska/ że ów lotnik był Polakiem i że dokładnie wiedział, gdzie mieszkają Niemcy. Wszystko przemawia za tymf że tak było. Robotnicy w hucie tak się cieszyli, że niektórzy płakali z radości; wiem to od świadka. Oto do czego doprowadziła niewola tyranów hitlerowskich. Mówią: "Niechby i niejeden Polak zmarł, ale przynajmniej tych łotrów diabli wezmą!". [...] Znajoma Niemki, zatrudnionej w biurze hut y/ przyjechała do krewnych do Poznania i miała wrócić do Berlina w przeddzień nalotu, jednakże przedłużyła swój pobyt, tak spodobał jej się Poznań; tymczasem nastąpił nalot i straciła obydwie nogi; oto przeznaczenie! Jakiś Niemiec z Wołynia, który posiadał tam dom z ogrodem i ma tutaj "prawo" otrzymać również dom z ogrodem, dostał do wyboru dom w Poznaniu lub w Swarzędzu lub w pobliżu huty. Pierwotnie oświadczył się za Poznaniem, lecz po tej bombie odszedł od tego zamiaru; wobec tego, że Swarzędz nie odpowiada jego wymaganiom, zdecyduje się pono na Antonin.
13 maja W dalszym ciągu żyją wszyscy pod wrażeniem tej jednej bomby. Okazuje się tedy, że spełniła swe zadanie, jako bomba propagandowa. [...] Ta jedna bomba otworzyła tutaj ludziom oczy na skuteczność bombardowania bagatelizowanego przez prasę, radio i komunikaty wojenne. Ktoś powiedział dowcipnie/ że Hitler miał rację, zapowiadając, że każdą bombę angielską odpłaci stokrotnie/ ponieważ jedna bomba angielska tyle robi szkody, co sto niemieckich. Teraz dopiero ludzie zdają sobie sprawę, jak muszą wyglądać miasta niemieckieJ które obecnie stale podlegają bombardowaniu. Żona "inżyniera" Ungemacha 22 mówiła, iż Pan Bóg skarze Anglików za to; widocznie nie wie, że na razie Pan Bóg musi ukarać Niemców za wszystkie nieprawości i łajdactwa hitlerowskieJ za zbombardowanie Warszawy, Rotterdamu i Białogrodu, za steki tysięcy, jeżeli nie miliony Polaków wygnanych z domu z kufereczkiem w rku, za morzenie milionów Polaków i antyhitlerowców w obozach, za morzenie Zydów w gettach itd., słowem za zbrodnie, do jakich trudno znaleźć porównanie w historii.
16 maja [...] W Poznaniu miało miejsce następujące zdarzenie: w tramwaju "Nur fur Deutsche" jechały dwie Polki, co stwierdził jakiś Niemiec, przystąpił do nich i dał im po twarzy. Na to powstał żołnierz. Rzucił się na owego chama i jął go dusić przy wszystkich, przy czym wołał na głos: "A więc na to tuście przyszli, by uciskać bezbronną ludność cywilną. Nam każą się bić po całej Europie, ja od roku nie mam wiadomości od rodziny, która pewnie zginęła od bomb, a wy tu tak się zachowujecie! Te panie pojadą tak daleko, jak opiewa ich bilet, a z tym draniem rozprawię się, skoro wysiądziemy razem z tramwaju! To jest ojczyzna tych ludzi tU, a nie nasza!". Nikt z publiczności niemieckiej nie śmiał ująć się za owym chamem, Tak to armia ratuje honor imienia niemieckiego, zeszargany chyba na setki lat przez siepaczów hitlerowskich. W warsztacie Broekerego leżał
Tertulian Stablewski
robotnik polski pod samochodem, naprawiając coś tam, gdy nadszedł szef z innym Niemcem; nie zauważyli go. Dosłyszał następujące zdanie: - Cóż słychać nowego? - Źle słychać, skoro przywódcy partii już czmychają do Anglii. Ucieczka Hessa równa się dwom przegranym bitwom 23 . Willę zamieszkałą przez tutejszego księdza 24 obejrzało dwóch oficerów wraz z urzędnikiem z urzędu mieszkaniowego. Skoro proboszcz pokazał im sufit zaciekający w kilku miejscach, skoro stwierdzili brak wodociągów i łazienki, a zwłaszcza skoro ujrzeli ustępy w ogrodzie, stracili na nią apetyt. Tak to nasza bieda, połączona z brakiem komfortu, ratuje nam dach nad głową. Oficerowie należeli do "Waffen - SS". Od czasu owej bomby Poznań przestał im się podobać. Pawłowskiej mówili Łotysze, że cieszą się na powrót do Rygi.
20 maja Ludzie przebąkują coś o rozruchach w Berlinie i w Hamburgu; niektórzy utrzymują, że gestapowcy poznańscy wyjechal, by tłumić je krwawo, a że do nas przybyła policja wiedeńska. Sprowadzono Zydów do usuwania rumowisk trzech kamienic zburzonych przez bombę; jezcze ciągle bowiem wydobywają spod nich trupy i części ciał ludzkich; stan Zydów ma być okropny; obdarci, bosi, wygłodniali i krwawiący od ran, tak że Polacy płaczą na ich widok; Poznańczyk jest twardy, bynajmniej nie skłonny do sentymentalizmu, uświadomiony narodowo i [jest] przez to antysemitą; kładę na to nacisk, by uwydatnić doniosłość tych łez wylanyc nad nędzą bliźniego, którym dla chrześcijanina jest każdy człowiek, a nawet Zyd [.. .]. Dowiedziałem się, że końcem kwietnia miał w Poznaniu miejsce seans spirytystyczny/ na którym jakiś "duch" przepowiedział, iż początkiem maja spotka Hitlera coś nieprzyjemnego (ucieczka Hessa), a w 20 tygodni potem zostanie zamordowany; przypada to na koniec września; dalej zapowiedział ów "duch" / iż Niemcy uderzą w drugiej połowie maja na Rosję, iż zwieszenie broni będzie zawarte w Krakowie, a pokój podpisany w Berlinie; niestety nie podał daty osta tnich wydarzeń [...].
24 maja Wczoraj wieczorem stała się rzecz potworna: zaczęli rozsadzać dynamitem tutejszy, niedokończony przez wojną kościóP5. Zajechali pionierzy [saperzy] samochodem ciężarowym około szóstej i za pomocą pięciu detonacji rozsadzili jedną wieżyczkę boczną ze szczy tu/ po czym naładowali samochód cegłami, uzyskanymi tą drogą, i odjechali. Chodzi im więc o cegłę, a nie o szykanę, a może o połączenie jednego z drugim. Naród jest oburzony. Pewna kobieta powiedziała do mnie: - Czy już nie ma Boga w niebie, żeby tym bezbożnikom tak się miało ciągle powodzić? Ostatni grosz dawaliśmy na ten kościół. Uspakajałem ją/ mówiąc/ że spotka ich kara, jak zresztą wszystkich złoczyńców, i to prędzej, niż się tego spodziewamy. Lecz nie zapomnę nigdy zapytania dziecięcia, kilkuletniego jej synka, który zwrócił się do niej trwożliwym głosikiem: - Mamo, czemu rozwalają kościół? Matka nie odpowiedziała mu. Łza zaszkliła się w jej oku.
27 maja Kościół w dalszym ciągu wysadzają [...]. Opinia tutejsza posądza Ungemacha o intrygi w tym kierunku: miał się nieraz wyrażać wzgardliwie o śpiewach kościelnych i o religii w ogóle, słysząc i widząc wierną rzeszę w niedziele z okien willi Pawłowskiego, gdzie mieszka. Pawłowska 26 opowiadała mi, że gdy zeszłego roku wprowadził się do niej i był nieuprzejmy, a ona odpowiadała odpowiednio/ uniósł się nagleJ podskoczył do niej i wykrzyknął: - Czy pani wie kim jestem? Jestem takim a takim dygnitarzem partyjnym (tu wyliczył swe stopnie) i mam prawo wchodzić za dnia i w nocy do każdego mieszkania oraz aresztować kogo mi się podoba! No, czy panie wie teraz! - Teraz wiem - odrzekła.
Jest to może najbardziej znienawidzony hitlerowiec w Antoninku. Brat jego, ongi zarządca warsztatu reparacyjnego Broekerego, występujący pod tytułem "Oberingenieur" mniej jest obrotny, gdyż z posady inżyniera i Teuhandra oraz z mieszkania j edenastopokoj owego po Przybyle zjechał na to/ czym był, mianowicie na... szofera oraz na jeden czy dwa pokoje w Poznaniu. Bracia ci wzajemnie oskarżali się przed partią; główną sprężyną ich niezgody są małżonki.
3 czerwca [...] Jeńcy angielscy, przejeżdżając tramwajem ulicą Focha [Głogowską] obok ulicy Śniadeckich, ujrzawszy ślady owej sławnej bomby, krzyknęli gromkie: "Hip hip, hurra!", śmiejąc się z radości. Jeden z nich, korzystając z tego,
Ryc. 4. Południowa pierzeja Starego Rynku w czasie okupacji, pocztówka ze zb. BU
Tertulian Stablewskiże żołnierz dozorujący niemiecki odprowadził kolegę, który zaniemógł, zawołał wyrostka i spytał się: "Are you Polish?". Ten domyślił się, o co chodzi, i potwierdził: "Tak, ja Polak!". Wówczas Anglik wyciągnął tabliczkę czekolady, dał mu ją/ dając do zrozumienia, by podzielił się nią z innymi. Obiega następujący dowcip: Hitler mówi: "J a wygram wojnę, bo mam rasę!" / na to Stalin: "J a, bo mam masę" / na to Churchill: "Ja / bo mam kasę". Na Pomorzu spłonęło w ostatnich czasach sześć młynów; Niemcy głoszą, że jest to sabotaż polski, a Polacy utrzymują, że jest to dzieło komunistów niemieckich.
6 czerwca [. . .] Laubach sprawił sobie cztery prosięta, które chowają się w budynku mego stryja: oto najlepszy wskaźnik nadciągającego głodu. W Swarzędzu z okazji Zielonych Świątek była pierwsza komunia dzieci: na święta więc wiele ludzi zaniosło mąkę do piekarzy, by im napiekli placków; zwietrzyła to policja, przyaresztowała placki i dała je częściowo wojsku, a częściowo Arbeitsdienstowi; Arbeitsdienst 27 - cif co noszą łopaty na ramieniu, jak karabiny - zjadł jeJ lecz wojsko, dowiedziawszy się o pochodzeniu placków, odmówiło przyjęcia ich; miało nawet dojść do ostrej wymiany słó między nim a policją. Podobne rzeczy doszły mnie z Kostrzyna. Na Domu Zołnierza w Poznaniu, gdzie urzęduje gestapo, umieszczono w nocy następujący napis: "SS! Wo ist Hess?/I.
13 czerwca [. . .] Słyszałem ulepszone brzmienie dowcipu, którego część już kiedyś wzmiankowałem; oto one: osiemdziesięcioletnia babulinka przychodzi do urzędu i mówi: - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - Tu się mówi Heil Hitler! - A on jeszcze żyje? ... Czy mogę dostać kwit na parę butów? - Przyjdź pani za dwa miesiące! - To jeszcze tu tak długo będziecie? - Bądź pani uprzejma! Jeśli się pani nie podobaJ może pani sobie wyjechać do Anglii! - Wy już blisko dwa lata tam jedziecie i nie możecie dojechać, a ja mam tak zaraz dostać się tam? Ogólnie nikt nie wątpi, iż lato to przyniesie rozstrzygnięcie.
20 czerwca [...] Istnieje w Swarzędzu Niemiec Bach, nie tyle muzyk, ile naprawiacz organów; jest to katolik i porządny człowiek; syn jego, wychowany w Warszawie/ mówi po polsku jak Polak; studiował medycynę, będąc już na trzecim rokuJ lecz nagle otrzymał zakaz dalszego studiowania (Studienverbot); nie podobało się władzom, że jest katolikiem i snadź nie dość gorliwym hitlerowcem, a nie mogąc nic mu zarzucić, chcą go tą droga złamać. Gdy stary Bach zgłosił się do pastora niemieckiego w Swarzędzu, by naprawić organy, oświadczył mu tenże, że nie ma nic pieniędzy i że niebawem będzie musiał trawę jeść: Greiser ponochciał sam stanąć w Warthelandzie na czele kościoła protestanckiego i zabawić się nieco w biskupa, lecz oparli się temu protestanccy pastorowie; wtedy zemścił się na nich, wydając zakaz urządzania zbiórek po kościołach, co oczywiście bardziej dotknęło ich, niż księży katolickich, choćby ze względu na małą liczbę ich owieczek. Zresztą partia hitlerowska zwalcza wszelkie objawy religii w pierwszym rzędzie u swych członków, co jest w jaskrawej sprzeczności z 24 punktami wytycznymi partii wydrukowanymi w "Mein Kampfie" i wywieszonymi na korytarzu huty: każdy, kto wstępuje do partii, musi zobowiązać się nie brać udziału w nabożeństwach, w chrzcie dzieci i nie zaznajamiać członków rodziny z obrzędami religijnymi. Śledzę to u Laubachów, którzy wychowują swoją pięcioletnią córeczkę bez wszelkiej religii; dziecko to nie wie, co jest Bóg. [...] Człowiek nie może żyć bez Boga; jeżeli nie wierzy weń, zastępuje go namiastkami; Hitler przeciwstawił religiom ideę wielkości Niemiec i wspólnotę wszystkich Niemców; pomijając fakt, iż wspólnota ta jest czysto teoretyczna, a w praktyce ogranicza się do przywilejów dla członków partii, załamie się ona wraz z ideą wielkości Niemiec, gdy Niemcy przegrają tę wojnę: wtedy łuski spadną im z oczu/ przejrzą i ujrzą się przed pustką; i wtedy powrócą do Boga. Taki Laubach na przykład żyje wiarą w Hitlera; i cóż utwierdziło go w niej? Jedno spojrzenie Hitlera, którego widział półtora metra odległości pewnie gdzie na dworcu; mówił mi sam, że widział także Wilhelma II oraz króla Gustawa szwedzkiego, który teraz skończył 83 lataJ lecz obydwaj królowie tylko przelotnie spojrzeli nań, podczas gdy Hitler tak przenikliwie utkwił w nim wzrok, że gotów za niego iść w ogień, "jak to się mówi".
22 czerwca [.. .] Doszło mnieJ że oddziały robotniczeJ liczące do 10 chłopa, porozdzielano w pewnych odstępach na szosie; niektórzy mniemają, iż są to oddziały przeznaczone do naprawiania szosy w razie uszkodzenia jej przez bomby bolszewickie. W tych dniach Laubach i Ungemach znów chodzili po Antoninku i spisywali numery will; poczciwy ludek tutejszy obawia się, że w razie nalotów bolszewickich na Poznań, Niemcy będą uciekać na przedmieścia, wyrzuciwszy oczywiście poprzednio Polaków z mieszkań. Laubach dostał snadź większą porcję czystej mąki pszennej i darował nam z niej 20 funtów; gdy gospodyni chciała mu płacić, odmówił, przy czym uważał specjalnie, by nie było przy tym jego kucharki, dosyć głupiutkiej Polki. [...] Treuhanderem Antoninka [...] jest niejaki G6tel, mężczyzna czterdziestopięcioletni, który prowadzi dość hulaszcze życie z niektórymi Polkami zajętymi w hucie; Don Juan ten miał w Niemczech narzeczoną, jakąś ciepłą wdówkę, od której wyciągnął pieniądze na urządzenie rzekomo dla niej mieszkania tutaj; ostatnio zrobiła mu bogdanka jego niespodziankę i przyjechała znienacka; nie zastała go w domu, lecz dowiedziała się dosadnych szczegółów o jego życiu erotycznym od sąsiadów, zaskarżyła go na policji, w rezultacie czego zamknięto jego i jego polskie donny [.. .]. Ogrodnik skarży się na Sammelstelle [punkt skupuJ hurtownię] i na stosunki panujące w związku z przepisami tyczącymi sprzedaży jarzyn; doszło do tego, że Poznań nieomal pozbawiony jest świeżych jarzyn; poszczególnym
Tertulian Stablewski
Ryc. 5,6. Defilada oddziałów niemieckich przed Cafe Arkadia z okazji zwycięstwa nad Francją, fot. ze zb. M. Moszyńskiegosklepom jedynie wolno kupować od składnicy w Sammelstelle, to jednakże trwa kilka dni, nim zdążą poukładać jarzyny i następnie je rozdzielać; sklepy/ chcąc nabyć nieco lepszych jarzyn, na przykład szparagów lub kalarepy z inspekt, muszą także kupować w tym samym stosunku pewne ilości pospolitych jarzyn, jak starą sałatę itp., na co nie maja nabywców; z drugiej strony obawiają się kupować zbyt wiele pod ręką, bo ciągle grozi rewizja, a na każdą jarzynę, znajdującą się w sklepie, musi być kwit nabycia jej w Sammelstelle; kalarepa spod okien, szczególnie delikatna, wszędzie doszła do nabywców w stanie zepsutym; podobno truskawki wyłączono z nakazu sprowadzania ich do składnicy [...]. Okrucieństwa hitlerowskie dopiero wyjdą na jaw po wojnie, ponieważ obecnie każdy wypuszczony z więzienia lub fortów musi zobowiązać się do zachowania milczenia; jednakże od czasu do czasu coś przesiąka: zaaresztowano robotnika z okolicy pod zarzutem kradzieży, który był niewinny. Nim zaczęło się śledztwo, wprowadzono go do dwóch siepaczy, z których jeden od razu na powitanie tak go kopnął w kolano, że biedak upadł; potem jęli go okładać bykowcami niemal do utraty przytomności; wtedy dojrzał do śledztwa; skoro nie chciał się przyznać, będąc niewinnym, bili go tak długo, aż się przyznał. Później, gdy wydało się, iż jest niewinny, zapytano go się, czemu się przyznał. - Byłbym się przyznał do zamordowania ojca i matki, byle by mnie tylko przestali bić.
23 czerwca Wczoraj pisałem mój dziennik rano. Dopiero w ciągu przedpołudnia jęła przesiąkać wieść o rozpoczęciu działań wojennych na wschodzie, aż nareszcie o wpół do pierwszej Laubach nastawił radio i, dowiedziawszy się, że jest wojna z Rosją, zawołał gospodynię, by przysłuchiwała się argumentom politycznym mającym uzasadnić ją w oczach mas. Później mówiła mi Pawłowska, że Ungemach już wiedział od wczesnego ranka o niej, albowiem nie mógł spać i słuchał radia od piątej rano. Od razu gruchnęło mnóstwo pogłosek, jak to zwykle bywa w takich razach, a więc, że Warszawa już została zbombardowana, że w nocy będzie (!) nalot na Poznań, że Rosjanie [skreślone: bolszewicy] weszli do Prus Wschodnich, a Niemcy na Litwę, co notuję jako znamienny objaw chwili. W istocie na razie nikt nic nie wie.
25 czerwca Jest szósta rano, gdy to piszę, czyli właściwie piąta według czasu przedwojenneg0 28 . Siedzę przy otwartym oknie i wdycham pełnymi piersiami świeże powietrze poranne przesycone zapachem kwitnących akacji i jaśminu. Od dziesiątków dni mamy przepiękny czas. Gospodarze zwożą siano bez jednej kropli deszczu. Nie zapomnę tego czerwca póki żyję/ podobnie jak wraził mi się w pamięć wrzesień 1939 r., który swoją krasą tak ułatwił Niemcom wojnę błyskawiczną w Polsce. Od kilku minut przerywa tę ciszę ogień karabinów. Wydaje się dziwnie bliski, jakby strzelali zaraz za Cybinką, ponieważ ćwiczą tu gdzieś na polach Kobylepolskich, a nie na terenach wojskowych za szosą/ jak zwykle.
Tertulian Stablewski
11 lipca [. . .] Słyszałem śliczną historię na temat szpiegostwa. Zaręczano mi, że jest autentyczna. Otóż szedł sobie do pracy pewien poważny, acz dopiero dwudziestoletni młodzieniec, gdy nagle stanął samochód przy nim. Wyskoczył zeń mężczyzna we wspaniałym, niemieckim mundurze hitlerowskim z rozlicznymi orderami i zwrócił się do niego ostrym tonem: - Was tun Sie hier? [Co Pan tu robi?] - Ich komme von der Arbeit. [Idę z pracy] - Sind Sie Deutscher oder Pole? [Jest Pan Niemcem czy Polakiem] - Pole. [Polakiem] W tej chwili nadjechał drugi samochód i stanął przy pierwszym. Wysiadł zeń podobnie piękny hitlerowiec, który, wymieniwszy z pierwszym kilka słów w jakimś nieznanym języku, dodał po polsku: - W Kostrzynie w porządku. Na to wsiedli i odjechali. Tyle ich widział nasz młodzieniec. II n' en revenait pas [on tam nie powrócił] - jak piszą Francuzi w takich razach. Działo się to wszystko w pobliżu Swarzędza. Nie ulega wątpliwości, że Intelligence Service [wywiad brytyjski] ma ułatwioną robotę obecnie w Niemczech i w krajach okupowanych przez nich, zważywszy niesłychaną ilość ich organizacji i mundurów oraz wrodzony każdemu Niemcowi strach przed umundurowaną władzą, co unieśmiertelnił ongi Koeppenick 29 [...]. Wczoraj byłem na szosie okrążającej Poznań naprzeciwko wzgórza Malty.
Widząc, że jakaś staruszka rozmawia z robotnikiem pracującym przy nasypie - zdaje się, że zamierzają założyć tam jezioro, ponieważ Poznań mało ma wody w najbliższej okolicy - a nie widząc dozorcy w pobliżu, przystąpiłam do niej, pytając się, czy droga przez Łączny Młyn, dawniej publiczna, obecnie zamknięta jest dla publiczości, jak to pisała gazeta. - Jest, ale mnieJ starą babę, puszzają. A ten tU, to Zyd Z Łodzi, co kopie. Istotnie stwierdziłem twarz młodego Zyda. Odezał się: - Zawsze tu lepiej, niż w getcie. - W Warszawie dziennie umiera 500 Zydów - powiedziałem. - W Łodzi ubiegłej zimy zmarło w getcie 35 000. - Za dwa miesiące będzie koniec wojny - pocieszałem ich. - Ozłocę pana - rzekła babulinka. - Mój syn jest u nich w niewoli w Prusach Wschodnich, ale ma dobrzeJ bo jest u gospodarza na wsi. Słychać, jakoby Niemcy stawali się podejrzliwi: gdy Polacy szepczą między sobą w restauracji, wołają: "Laut sprechen" [mówić głośno].
21 lipca [. . .] Słychać z Poznania o ciągłych kłótniach między Niemcami, na przykład w tramwaju zaczepił jeden drugiego o to/ że nie nosi swastyki w butonierce, a ten odpowiedział mu słowo w słowo, że jest Reischdeutschem, że tu przyjechał/ załatwiając swoje interesy, że ma legitymację w porządku i że nikogo nie obchodzi, czy nosi odznakę partyjną czy nie. [...] Niemcy znakomicie tuszują przed Polakami, co im dopiekaJ dlatego możemy jedynie domyślać się powodów tego zdenerwowania, wnioskując z pewnych objawów: tak na przykład obiega od kilku dni, że Reichsmarschall Goring 30 poległ lub palnął sobie w łeb, albo że walki na wschodzie są potworneJ czego słabym echem był reportaż pod tytu
łem Wasser [woda] w tutejszej gazecie, opisujący rzadkie wsie i studnie zawierające błoto zamiast wody lub podający zdobycie pięciu butelek jako nadzwyczajną rzecz, z czego widać, że Bolszewicy istotnie zostawiają za sobą pustynię [.. .].
W Poznaniu skarżą się, że dzięki instytucji Sammelstelle dla jarzyn i owoców produkty te dochodzą konsumenta w stanie spleśniałym, co godzi w pierwszym rzędzie w Niemców, mimo że tylko na legitymacje niemieckie dostaje się świeże jarzyny i owoce, ponieważ Polacy radzą sobie pod ręką i znajomościami; obecnie niemal wszystkie towary nie objęte kartkami są na legitymacje niemieckie/ a więc wspomniane jarzyny, owoce, ciastka, mąka pszenna, kaszka pszenna/ tytoń itd.; wyjątek stanowi jak dotąd marmolada i cukier. Nawet na przedmieściach nie funkcjonuje dowóz jarzyn: gdy ogrodnik zawiózł chorego synka do lekarza na Osiedlu Warszawskim, tenże prosił o jarzyny zamiast gotówki. Z fabryki amunicji Cegielskiego wywożą dziewczyny od 17-24 lat do pracy do Niemiec. Kara chłost y/ stosowana przez Niemców, okazuje się nader skuteczna: zeszłego roku było pełno wędkarzy nad brzegami Cybiny; tego roku nie widać ich od czasu, co jednego wyłapano i zbito co się zowie; słyszałem atoli, że jest jakiś spryciarz, który wieczorem zakłada sobie węciorki i zachodzi do nich niby po spacerze, gdy policji nie ma [...]. Doszedł mnie następujący dowcip: trzech bohaterów czmychnęło śladami Hessa do Anglii, jeden Reichsdeutscher, jeden Volksdeutscher i jeden Polak; Anglicy/ nie wiedząc, po czym ich poznać, kazali każdemu śpiewać swój hymn narodowy: Niemiec tedy zaśpiewał "Deutschland uber alles". Polak "Jeszcze Polska nie zginęła", a Volksdeutscher "Pod Twoją obronę", kryjąc się za plecami Polaka.
11 grudnia [. . .] Niedziela 7 grudnia minęła spokojnie. Gdy w poniedziałek wracałem z hut y/ nie osiągnąwszy telefonicznie Vorsprechera [Treuhander z Soldauhof - Uzarzewa, który miał nadzorować przejęcie dworu], zastałem go już w Antoninku na podwórzu, gdzie rozprawiał z ogrodnikiem. Vorpsrecher okazał się młodszym/ trzydziestokilkuletnim, energicznym człowiekiem. Był w towarzystwie jakiegoś rolnika, pospolitego chama, który lubił swój zawód, bo nawet macał korę drzew i dostrzegł sowę w kominie nad dworem, która od dawna tam przesiadywała/ co przypomniało mi nieboszczyka mego stryja, który ujrzawszy ją/ rzekł: - C'est un oiseau de mauvaise augure! (Oto ptak nie wróżący nic dobrego!) Jakże miał rację! Najpierw sam umarł, a teraz rozgrabiają wszystko, co pozostawił. Ów cham, przeszedłszy przez pokoje dworku, rzekł do Vorsprechera, co słyszała gospodyni: - Tu dopiero musieli mieszkać wariaci, skoro mieli tyle książek! Kto to wszystko może czytać? Orzeczenie nie wróżyło nic dobrego dla pięknej biblioteki: Vorsprecher powiedział mi, że we wtorek przyjedzie komisja z ramienia Biblioteki Uniwersyteckiej, a więc nie biblioteki Raczyńskich, po książki, druga komisja z ramienia muzeum po stylowe mebel i dzieła sztuki, a on jako trzeci weźmie te meble, które mu muzeum zostawi dla reemigrantów z Besarabii, których ma pod swoj ą pieczą [...].
Tertulian Stablewski
Nie było więc dla tych książek ratunku, a szkoda, bo były tam cenne rzeczy, zbierane przez kilka pokoleń, na przykład po wuju żony mego stryja rzeczy polityczne/ jak mowy Thiersa lub dzieła Guizota 31 itp. pięknie oprawione w Paryżu, albo po ojcu mego stryja, Stefanie Stablewskim, kawalerze Krzyża św. Grzegorza, pamiętniki polskieJ wydawnictwa Edwarda Raczyńskiego i stare korpusy prawnicze łacińskieJ między nimi Złota Bulla itp. Wszystko to pojechało do Sammelstelle, która pono mieści się przy kościele św. Wojciecha i w samym kościele. Mają tam już 2 000 000 książek. Jeden kościół zapełniono regałami i przemieniono na bibliotekę. Sądzę, że po wojnie odnajdą poszczególni właściciele swoje książki, o ile były poznaczone i o ile nie usuną oznaczeń. U książek antonińskich nie przyjdzie im to łatwo, ponieważ w ostatnich dniach, otrzymawszy pieczątkę z napisem Stablewskif zdążyłem umieścić ją mniej więcej w jednej czwartej książek - a wybrałem co wartościowsze - po pięć razy w każdej książce i to nawet na samym tekście. W południe [dzień następny, 9 XII] zajechał jakiś reemigrant z Besarabii, dobrze ubrany i mówiący dobrze po niemiecku, który stawał przed każdym na baczność, podnosząc rękę do sufitu i krzycząc "Heil Hitler!". Gdy wykonał tę gimnastykę i przede mną, Laubach nie mógł wstrzymać się od śmiechu. Otóż ten drab miał sobie wybrać, czego potrzebował, ale nie dostał biurka mego stryja, na które miał chrapkę, ponieważ stylowa jego nadbudowa z filarkami z mahoniu jednak zastanowiła Vorsprechera. [...] Jeszcze zanotuję postawę optymistyczną robotników polskich, co wynosili książki. Kpili sobie z Niemców, a zwłaszcza z Japończyków 32 , którzy wypowiedzieli wojnę Anglii i Ameryce i żartowali z wszystkiego. Jeden z nich powiedział następujący dowcip: "Kiedy będzie koniec wojny? Pierwszego. Dlaczego? Bo Hitler powiedział, że będzie walczyć do ostatniego. A po ostatnim następuje pierwszy". Pomagali fornalom uzarzewskim, gdy ci prosili ich o książki polskie na pamiątkę, przy wyborze co ciekawszych. W Antoninku panuje oburzenie. Wszyscy mówią, że Niemcy tylko czyhali na śmierć mego stryja, aby wziąć się do łupiestwa. Dobrze, że przynajmniej czekali, aż oczy zamknął.
12 grudnia Wczoraj po południu Hitler gadał i w mowie tej wypowiedział wojnę Stanom Zjednoczonym. Jakiś żołnierz, słuchając jej, oświadczył: "Nun ist' s alle" (teraz jest koniec). Niemcy pono mają nosy pospuszczaneJ albowiem pamiętają dobrzeJ że przystawienie do wojny Ameryki w roku 1918 rozstrzygnęło wojnę na ich niekorzyść 33 . I tym razem będzie to samo. Sądzę, że za rok o tej porze Hitler już będzie na tamtym świecie, a Niemcy powalone na zawsze [...]. Beznadziejna jest jednak głupota zaściankowa Niemców: pewien nowo przybyły żandarm do Osiedla Warszawskiego, niejaki sześćdziesięcioletni Bawarczyk Lesch, oświadczył, iż pierwszego dnia wojny Japończycy zniszczyli z miejsca Amerykanom jedną czwartą ich flot y 34. Tenże kretyn twierdził, że Hitler niebawem zapanuje nad całym światem. Przysłali tutaj tego starego osła na miejsce młodzika, który wszem wobec mówił, iż Niemcy przegrają wojnę. Mania wielkości Niemców objawia się nie tylko u takich prostych ludzi: otóż zaprowadzono teraz urzędowo wszędzie pismo łacińskie; powód jest ten, że Niemcy opanowali całą Europę i że ich pisma teraz wszędzie czy tają, więc
Ryc. 7. Opera (w czasie wojny Haupttheater) w faszystowskich dekoracjach, pocztówka z lat 1939-45. Ze zb. BUdla ułatwienia tego czytania muszą być drukowane literami przystępnymi dla podbitych narodów 35 [...]. Odnoszę wrażenie, jakby hitlerowcy wymyślili sobie Wartheland jako kolonię dla siebie: tutaj siedzą, mają tłuste posady, objadają się i opijają, nie podlegają nalotom i dają ujście swym zwierzęcym instynktom sadystycznym na Polakach. Teraz na przykład wyszło rozporządzenie, że Polakom odciągają znów 20% od pensji; z tymi 20% / co dotąd potrącali na "odbudowę" Polski 36 , będzie to 40%; jest to pospolita szykana, by mścić się za przystąpienie Amerykanów do wojny. Albo druga rzecz: do 15 grudnia w ogóle niczego nie sprzedają Polakom w składach; Niemcy jeszcze dostają cukier w wolnym handlu. Polacy już nie: z czego widać, że zezwalają Niemcom na robienie zapasów. Polacy muszą oddać wszelkie gramofony wraz z płytami, Niemcy wszystkie płyty z tekstem polskim; dostaną na to kwit, na mocy którego mogą sobie wybrać płyty nie polskie po Polakach. Tak więc codziennie niemal silą się, by Polakom uprzykrzyć żywot/ ale Polacy śmieją się, gdyż wierzą, że przyszłość należy do nich, a nie do tych zbirów. Nie wszyscy Polacy jednak są na odpowiedniej wyżynie moralnej: ów głupi żandarm, którego wspomniałem, zdradził, że Niemcy nigdy nie wykryliby połowę spraw, gdyby nie donosicielstwo Polaków. Polacy nigdy nie mieli tego, co nazywa się u Niemców Chorgeist [duch chóralny]. Przeszkadzał temu ów wybujały indywidualizm, który w naszej historii objawiał się osławionym sobiepankostwem. [...] Władysław Kościelski 37 twierdził, że Polacy zazdroszczą sobie wzajemnie wszystkiego bez żadnego egoistycznego celuJ po prostu dla samej zazdrości..
Tertulian Stablewski
20 grudnia [...] Dziewczyna sprzątająca w hucie strzaskała nieumyślnie popiersie Hitlera/ które stało na ganku; musiało być z lichego materiału, bo rozpadło się na drobne kawałki; Wojciechowski 38 wściekły wyrzucił ją z miejsca z pracy. Wszyscy uważają to za dobry omen. Polacy mają nowe tłumaczenie skrótu partii narodowo-socjalistycznej NSDAB mianowicie: "Nasi są daleko, ale przyjdą" [.. .]. W Kobylepolu rozbierają domy robotnicze: cała wieś będzie przemieniona w dworzec. Ma iść kolejka do Swarzędza. Inwentarz żywy już poszedł do Szczepankowa, ludzie też pójdą do Szczepankowa i Spławia. Pałac podobno zostanie. Na święta przydzielono Niemcom i Volskdeutscherom różne smakołyki, lecz nie dużo, a więc po ćwierć funta czekolady, cukierków, rodzynek, kakao, po funcie jabłek, pomarańcz itp. Polacy nie dostają nic, ale pod ręką kupują aż miło, a biją świnie jak się tylko da, tak że twierdzą, iż Niemcy jedzą chleb z marmeladą, a Polacy z okrasą.
30 grudnia [. . .] Tutaj strasznie tępią słuchanie radia zagranicznego: świeżo szmata miejscowa doniosła, iż jednego Polaka skazano na 10/ a kilku dalszych na 7 lat jako "Rundfunkverbrecher" (zbrodniarz radiowy). Polaków szykanują w sposób ohydny, na przykład w dzień Wigilijny nie było dla nich chleba w Swarzędzu, więc kto nie był się zaopatrzył poprzednio, głodował podczas świąt [.. .]. W miarę cofania się Niemców w Rosji i w Afryce humory Polaków poprawiają się. Oto dwa najnowsze dowcipy, które słyszałem: "Czemu Niemcy biorą Polakom gramofony? Bo już tylko na gramofonach mogą wygrać wojnę. Albo: Niemiecki żołnierz zawszawiony po powrocie z frontu rosyjskiego jest u fryzjera; gdy ten pyta się, co mu tam łazi po głowie, odpowiada: Zmotoryzowany łupież" Ktoś opowiadał, jak w Generalnej Guberni pewien oficer polski podniósł Polaków na duchu podczas pasterki. Było to 1939 roku w jakiejś zapadłej wiosce na wschodzie. Lud modlił się gorliwieJ gdy nagle usłyszano dzwonki i zgrzyt płozów tamecznych, po czym wszedł od kościoła oficer w mundurze polskim, zasalutował szablą przed ołtarzem i stał podczas całego nabożeństwa na baczność przed ołtarzem. Przed końcem wyszedł, zasalutowawszy powtórnie, po czym znów usłyszano gruchot dzwonków i tętent oddalających się koni. [. . .] na Polaków, co zrobili się Volskdeutscherami, padł popłoch, albowiem zaciągają ich do wojska, nawet mężczyzn mających ponad 50 lat; starają się, jak mogą, przez swoich niemieckich przyjaciół, by przedsiębiorstwa, gdzie pracują, reklamowały ich jako "unabk6mmlich" (koniecznie potrzebny). Tego snadź nie spodziewali się, gdy dla brzucha i zapewnienia sobie mieszkania i mebli zaparli się własnej narodowości.
PRZYPISY:
1 Tak podaje Spis Ziemian Rzeczpospolitej Polskiej w roku 1930. Województwo poznańskie, opr. I Epstein, S. Górzyński, bdm, s. 46. Dobra szlachcińskie miały 612 ha, nietrzanowskie 690 ha. Wg informacji A. Kwileckiego w 1933 r. Stanisław Stablewski miał ustanowić Tertuliana jedynym spadkobiercą swego majątku ziemskiego.
2 Jego prace znajdują się w posiadaniu różnych członków rodziny, wg informacji podanych przez prof. A. Kwileckiego pozostał po nim m.in. namalowany w 1935 r. portret olejny Karola Antoniego Stablewskiego z Antoninka siedzącego w fotelu, ubranego we frak ozdobny w insygnia szambelana papieskiego. Portret został przechowany przez mieszkańca Antoninka A. Podolaka. Prócz Tertuliana Stablewscy mieli również dwie córki: Kazimierę, która wyszła za Janusza Dzieduszyckiego i Weronikę, żonę Jana Mierzyńskiego (również inf. A. Kwileckiego). Por. także www.sejm-wielki.pl. stąd pochodzi większość danych dotyczących dat urodzin i śmierci, pokrewieństwa etc., jeśli dana postać nie jest ujęta w literaturze przedmiotu. 3 O barwnej postaci Stefana Floriana Stablewskiego (1895-1985) patrz biogram autorstwa S. Rudnickiego w PSB, także A. Kwilecki, Stefan Florian Stablewski (1895-1985). Wielki oryginał, [w:] tegoż, Silva rerum. Ludzie - instytucje - wydarzenia. Zapiski i wspomnienia, Poznań 2007, s. 112-124; A. K wilecki opublikował wspomnienia rodzinne S. Stablewskiego [w:] Ziemiaństwo wielkopolskie: w kręgu arystokracji, pod red. A. Kwileckiego, Poznań 2004, s. 547-569. 4 U znajomych pp. Szaramkiewiczów, nad jeziorem Swarzędzkim. Przeniósł się tam w poniedziałek 8 grudnia 1941 r. 5 Matka Emilia Stablewska wysiedlona została ze Szlachcina do GG, gdzie zmarła 13 I 1944 r. w Piotrkowie Trybunalskim.
6 Na mocy Dekretu o reformie rolnej PKWN z 6 IX 1944 r. wywłaszczonym ziemianom przysługiwało "zaopatrzenie miesięczne w wysokości uposażenia urzędnika państwowego VI grupy", zwane rentą ziemiańską, por. A. Łuczak, Ziemiaństwo wielkopolskie w czasie reformy rolnej, "Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej", nr 1, styczeń 2002, s. 39. 7 Informacje p. Amelii Dunin.
8 Podkowiński. Dramat w 3 aktach, sygn. 12333; Szał. Powieść o Podkowińskim, 1959, sygn.
12332; Schwabing. Powieść z życia środowiska malarzy w Monachium w pocz. XX w., 1958, sygn.
12331; Pani Melania, czyli ostatni zajazd na Białej Rusi. Powieść z pocz. XIX w., sygn. 12330; Wiersze, 1917-1963, sygn. 12334; Dziennik (1961-1969), sygn. 12329/1-5.
9 S.A. - Sturmabteilung , pierwsza bojowa formacja ruchu nazistowskiego, od nocy długich noży w 1934 r. (patrz mowa Himmlera w KMP 2/2009) straciły na znaczeniu wobec rozbudowującego się SS. 10 Warto przypomnieć, że Szwecja była przez całą wojnę krajem neutralnym, Związek Sowiecki był w tym czasie sojusznikiem III Rzeszy, w lipcu na stronę państw Osi przeszła Rumunia, w październiku - Węgry.
11 Cytat z ballady J.W Goethego, Der Zauberlehrling - Uczeń czarnoksiężnika, brzmi właściwie: "Die ich rief, die Geister 1 Werd' ich nun nicht los" (Duchów, które wezwałem, nie mogę się pozbyć). 12 Pożar miał miejsce 8 lipca, Cz. Łuczak, Dzień po dniu w okupowanym Poznaniu, Poznań 1989, s. 137.
13 Huta szkła w Antoninku braci Baltazara i Józefa Jakuszewskich powstała w 1932 r., w 1939 r. przejął ją volksdeustch ze Swarzędza Rudolf Wojciechowski. 14 Minister spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesław Mołotow przybył do Berlina na rozmowy z Hitlerem i swym nazistowskim odpowiednikiem Joachimem von Ribbentrop 12 listopada 1940 r.
15 Gen. Charles de Gaulle (1890-1970), w czerwcu 1940 r. ewakuował się do Anglii, gdzie stanął na czele komitetu Wolna Francja sprzymierzonego z Wielką Brytanią i występującego przeciw uzależnionemu od Niemiec rządowi Francji w Vichy. 16 Chodzi o Marię Zenobię Antoninę Biegańską z Szołdrskich (1882-1941), żonę Antoniego Biegańskiego. Por. http://www.sejm.wielki.pl 17 Joseph Goebbels, minister propagandy Rzeszy, przybył do Poznania 18 marca i uczestniczył w nadaniu obu teatrom poznańskim nazwy Reichsgautheater, obok Kleines Haus - Teatru Polskiego był oczywiście Teatr Wielki - Grosses Haus, Cz. Łuczak, Dzień po dniu..., s. 214.
Tertulian Stablewski
18 Laubachowie byli nie chcianymi i dość niemiłymi, jak wynika z zapisek, niemieckimi lokatorami Karola Stablewskiego. Laubach pracował w Poznaniu na jakimś urzędniczym stanowisku. 19 Zakłady Cegielskiego, czyli Deutsche Waffen - und Munitionsfabriken.
20 Teresa Neumann z Konnersreuth, w tekście błędnie Kennersreuth (1898-1962).
W 1928 r. wyszła w Polsce popularna książka na jej temat O. Staudingera, Kwiat cierpienia z Konnersreuth. 21 Autorowi pomyliły się daty: rzeczywiście wczoraj, ale nie w nocy z 7 na 8, lecz z 8 na 9 maj? miał miejsce pierwszy angielski nalot na Poznań, który zniszczył 3 kamienice przy ul. Sniadeckich, zginąć miało 27-30 osób, w tym 19 Niemców, Cz. Łuczak, Dzień po dniu...., s. 231. 22 Patrz zapis z dnia 27 maja.
23 Rudolf Hess (1894-1987), jeden z najbliższych współpracowników Hitlera, jego zastępca w NSDAB 10 maja 1941 r. uciekł samolotem do Wielkiej Brytanii. 24 Zapewne ks. Jan Pietrzak (1907-1964), administrator parafii w Antoninku, późniejszy proboszcz w Rydzynie. 25 Kościół pw. Świętego Ducha w Antoninku zaczęto budować w 1938 r., zaraz po erygowaniu tam parafii, poświęcenie kamienia węgielnego nastąpiło 28 maja 1939 r. 26 Sąsiadka, Jadwiga Pawłowska.
27 Właściwie wówczas Reichsarbeitsdienst - służba pracy Rzeszy, zmilitaryzowana organizacja, w której odbywano sześciomiesięczną, obowiązkową służbę dla młodzieży męskiej poprzedzającą pójście do wojska. 28 Niemcy byli prekursorami zmiany czasu na letni, wprowadzając tę praktykę w latach 1916-18, a następnie w 1940 r., w pierwszy poniedziałek kwietnia. 29 Chodzi o akcję szewca Friedricha Wilhelma Voigta (1849-1922) , który 16 X 1906 r.
przebrany w mundur kapitana gwardii przejął idący ulicą patrol, pojechał na jego czele do miasteczka Koepenick (dziś dzielnica Berlina), aresztował burmistrza i innych urzędników miejskich, a następnie przejął całą miejską kasę. Afera stała się przedmiotem znanej sztuki Carla Zuckmayera, Der Hauptman von Koepenick (Kapitan z Koepenick, 1930. 30 Hermann Goring (1893-1946), jeden z filarów III Rzeszy, jako dowódca Luftwaffe otrzymał w 1940 r. od Hitlera tytuł marszałka Rzeszy - Reichsmarschall. 31 To znamienne dla nastawienia naszego XIX-wiecznego ziemiaństwa nazwiska: Louis Thiers (1797-1877), jeden z najwybitniejszych polityków francuskich swojej doby, autor Historii rewolucji i Historii Konsulatu i Cesarstwa; Francois Guizot (1787-1874), historyk i polityk, autor m.in. Historii cywilizacji we Francji, obaj o nastawieniu konstytucyjnym i umiarkowanie liberalnym. 32 7 grudnia 1941 r. Japonia zaatakowała USA, następnego dnia wojnę Japonii wypowiedziała Wielka Brytania. 33 Stany Zjednoczone przystąpiły do I wojny już 6 kwietnia 1917 r.
34 Mimo przesady Lescha Japończycy rzeczywiście zadali Amerykanom w Pearl Harbour bardzo poważne straty, zatapiając lub uszkadzając 7 pancerników i 11 innych jednostek, niszcząc 188 samolotów i zabijając i raniąc ponad 3, 5 tys. żołnierzy. 35 Stablewski rzeczywiście referuje tu uzasadnienie zawarte w dekrecie z 22 1111941 r.
wprowadzającym pismo łacińskie. 36 Od 1 stycznia 1942 r. Polacy musieli płacić tzw. Polenabgabe (daninę Polaków) w wysokości 20% zarobków, wcześniej, od 1 sierpnia 1940 r., pobierano 15% daninę od kwoty podatku dochodowego lub podatku od uposażeń wszystkim poza robotnikami rolnymi (tzw. społeczna danina wyrównawcza, Sozialausgleichabgabe).
37 Władysław KościeIski (1886-1933), wydawca, poeta, tłumacz, m.in. założył w Monachium wydawnictwo przekładów z literatury polskiej "Polnische Bibliothek". 38 Rudolf Wojciechowski, niemiecki właściciel huty.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2009 Nr3; Okupacja 2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.