OD REDAKCJI
Kronika Miasta Poznania 2009 Nr1; Poznańscy Żydzi 2
Czas czytania: ok. 3 min.O d ponad pół wieku żyjemy w jednolitym narodowościowo Poznaniu. Trochę rodzin z greckim rodowodem, nieco dawnych studentów zagranicznych ożenionych z Polkami, cudzoziemcy studiujący na poznańskich uczelniach to tylko miłe urozmaicenie miasta Międzynarodowych Targów Poznańskich. Powoli zapominamy, że dawniej było inaczej. W średniowiecznym Poznaniu żyli niemieckojęzyczni przybysze ze Śląska, Łużyc i Pomorza, potem bywal tu Szkoci, Anglicy i Ormianie, swój kawałek Starego Miasta zamieszkiwali Zydzi. W XIX wieku do miasta przybyli prawdziwi Niemcy i marzyli o trwałej germanizacji Poznania. . . Poznańscy Zydzi byli zupełnie inni niż Zydzi z Kongresówki, odmienni niż Zydzi z powieści Singera, z Meira Ezofowicza Orzeszkowej, Austerii Stryjkowskiego czy słynnego Skrzypka na dachu. Chodzili do gimnazjów, studiowali w Berlinie, Wrocławiu i Heidelbergu, potem zakładali fabryki, banki, firmy spedycyjne i domy towaroweJ prowadzili apteki i laboratoria. Nie wyróżniali się ubiorem, wtapiali się w tłum poddanych króla czy cesarza. Znakomicie imitowali Niemców. Z jidysz przeszli na niemiecki, nawet w rodzinnej korespondencji/ hebrajskiego nie znali. Otrzymawszy od króla Prus pełnię obywatelstwa, potrafili to świetnie wykorzystać i byli bardzo lojalni wobec pruskiej i niemieckiej władzy, nie tak jak Polacy, wciąż marzący o niepodległości. Nie był? wśród nich socjalistów sprzeciwiających się Najjaśniejszemu Panu. Zamożny Zyd z Poznania czy z Wielkopolski pod pruskim zaborem był prawdziwym, europejskim bourgeois, świetnie czującym się w Niemczech i bywałym w Europie. Mógł być profesorem, bankierem, aktorem, fabrykantem, radcą miejskim, dziennikarzem, adwokatem czy lekarzem, a w kapitalizmie czuł się jak ryba w wodzie. Często dopiero u szczytu kariery zaczynał rozumieć, że wciąż jest niemieckim obywatelem drugiej kategorii (Polacy to była kategoria jeszcze niższa). Los pokarał ich okrutnie. W 1918 roku uwierzyli Niemcom w opowieści o czekających ich ze strony Polaków pogromach i zadeklarowali wyjazd do Niemiec. Posprzedawali wille, kamienice i fabryki, zwykle za cenę niższą, niż wynosiła ich rzeczywista wartość, i z pełnymi portfelami wyjechali. I wpadli
Od redakcjido kraju hiperinflacji. Ich kapitały w ciągu zaledwie kilku miesięcy stopniały do zera. Niejeden z nich kończył swój żywot w domu starców i przez 10 lat, aż do objęcia władzy przez nazistów, wspominał wspaniały Poznań, często pisząc wzruszające pamiętniki. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść - III Rzesza ze swym antysemickim szaleństwem uczyniła z nich i ich rodzin podludzi. Starym pozwoliła umrzeć w nędzy, szkoda było fatygi na wysyłanie ich do obozów koncentracyjnych. Reszta powędrowała do obozów, jeżeli nie zorientowali się wystarczająco wcześnie i nie uciekli do Anglii czy Stanów Zjednoczonych. Tradycja wielu pokoleń żydowskich uległa przerwaniu. Po exousie starych poznańskich rodzin żydowskich w 1919 roku do miasta napłynęli Zydzi z miasteczek Kongresówki. Przejęli majątek - synagogi, szpitale i domy starców dawnej gminy, ale świetnej, burżuazyjnej i uczonej tradycji przejąć nie zdołali. Nie wykształciły się nowe rody fabrykantów i wielkich kupców/ które wzięłyby udział w współtworzeniu międzywojennego Poznania. Równocześnie napłynął z Kongresówki agresywny antysemityzm. Nowi hałaśliwi endecy zastąpili starzejących się wielkopolskich narodowych demokratów/ którzy umieli rywalizować z Niemcami i Zydami bez wyzwisk i obelg. W 1939 roku hitlerowcy wymietli z miasta ludność żydowską. Część od razu wysłali do obozów, pozostałych, podobnie jak Polaków, do Generalnego Gubernatorstwa/ by wyłapać ich później i wykończyć w obozach. W 1945 roku do Poznania wróciły pojedyncze osoby cudem ocalałe z Holokaustu. Ale miejsca już tu dla nich nie było. Kto mógł, wyjeżdżał za granicę, aby w końcu osiąść w Izraelu i tam, tak jak migranci z 1919 roku w Niemczech, wspominać Poznań. W marcu 1968 roku komuniści nie mieli kogo wyganiać z Poznania.
Sygnały przypominające o tradycji żydowskiej przyszły nieoczekiwaie od najwyższej władzy kościelnej. Nasz papież z Rzymu nawiązał dialog z Zydami, wszedł do rzymskiej synagogi i uświadomił wielu Polakom, że antysemityzm jest grzechem. Do dialogu z Zydami włączyli się wielkopolscy arcybiskupi - Henryk Muszyński z Gniezna i Stanisław Gądecki z Poznania, a później, po objęciu stolicy krakowskiej, kardynał Stanisław Dziwisz. W czasie kolejnych Dni Judaizmu nauczyli nas. szacunku dla tradycji żydowskiej. Teraz my, Polacy, badamy wkład dawnych Zydów do dziejów naszych miast i ze zdziwieniem odkrywamy nieznaną, a interesującą historię ludzi, którzy żyli obok nas. lISiedem wieków naszego sąsiedztwa na wielkopolskiej ziemi zobowiązuje nas do cierpliwego, twórczego zamyślenia i refleksji ll , napisał arcybiskup Gądecki. Nasza polska i poznańska historia staje się coraz bogatsza.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2009 Nr1; Poznańscy Żydzi 2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.