ZEGAR Z TRADYCJĄ, CZAPKA Z POMYSŁEM.

Kronika Miasta Poznania 2008 Nr2; Bazar

Czas czytania: ok. 26 min.

Sklepy Adamskich i Szulców w Bazarze

KATARZYNA MĘcZYŃSKA

W łaściciele sklepów w Bazarze stanowili elitę polskiego kupiectwa. Byli nie tylko sąsiadami, działali także wspólnie w licznych poznańskich stowarzyszeniach. Znali się dobrzeJ często przyj aźnili, zdarzało się i tak, że łączyły ich więzi rodzinne. Tak było w przypadku rodzin Adamskich i Szulców 1 (ryc. 2). Oba kupieckie rody związane były z Bazarem przez kilkadziesiąt lat. W 1871 roku z ul. Wrocławskiej do Bazaru przeniósł swój sklep z przyborami męskimi Cyryl Adamski/ właściciel fabryki rękawiczek i czapek (ryc. 1). Kilka lat później, w październiku 1879 rokuJ Walerian Szulc wprowadził sklep z genewskimi zegarkami do lokalu sąsiadującego z firmą Adamskiego. Zegarmistrz Szulc kupował czasem u Adamskiego rękawiczki/ kapelusze, a zwłaszcza cygara, do których miał wyraźną słabość, z kolei Adamski kupował u Szulca zegarki. Spotykali się na zebraniach Towarzystwa Przemysłowego/ razem wyjeżdżali na wycieczki familijne organizowane przez Towarzystwo lIStellalI / a w październiku 1880 roku wspólnie usiedli przy weselnym stole - trzydziestojednoletni Ryc. 1. Cyryl Adamski (1830-1896)

Katarzyna Męczyńska

Ryc. 2. Bazarowi kupcy z rodzinami, stoją od lewej: Walerian Szulc (1849-1901), zegarmistrz, drugi i czwarty bracia Kazimierz (1854-1920) i Włodzimierz (1858-1943) Adamscy, bratankowie Cyryla Adamskiego; siedzą: pierwsza od lewej Stanisława z Adamskich Szulcowa (1857-1921), żona Waleriana z synem Stanisławem, druga Bronisława z Adamskich (1853-1927), żona Teodora, trzecia Jadwiga z Luzińskich (1869-1943), żona Włodzimierza, fot. z 1890 r.

Walerian Szulc poślubił bratanicę Cyryla Adamskiego Stanisławę. Goście podziwiali pannę młodą, która czarne oczy i ciemną karnację odziedziczyła po pradziadku Szymonie Antoniewiczu 2 , potomku polskich Ormian. Adamski był nie tylko stryjem urodziwej panny młodej, ale także jej opiekunem i wychowawcą. Zonaty z Praksedą Wysocką, nie dochował się własnego potomstwa i po przedwczesnej śmierci swego brata Franciszka zaopiekował się jego dziećmi: córkami Bronisławą i Stanisławą oraz synami Kazimierzem i Włodzimierzem. Jasnowłosa/ starsza siostra Stanisławy Bronisława poślubiła brata Waleriana - Teodora Szulca, litografa z ul. Gołębiej.

"Cyryl Adamski specyalność: maciejówki" Cyryl Adamski założył sklep z przyborami męskimi przy ul. Wrocławskiej 7 w 1854 roku. Nowo otwarty sklep był pierwszym w Poznaniu magazynem z konfekcją. Pomysłowy, pracowity właściciel z talentem rozwijał swoją firmę. W Bazarze, owym "azylu dla handlu polskiego ll3 , działała przez 67 lat, cały czas pod szyldem C. Adamski. Po śmierci założyciela prowadzili ją bratankowie Kazimierz i Włodzimierz Adamscy.

Firma mieściła się w nie dużym, wąskim lokalu, za wynajęcie którego Cyryl Adamski płacił w 1873 roku 400 talarów 4 . Sprzedawał kapelusze, czapki, krawaty/ laski i parasole. Jak wynika z zachowanego rachunku, w maju 1887 roku Walerian Szulc kupił u niego dwie chusteczki jedwabneJ sukno na spodnieJ parę białych rękawiczek i dużą liczbę cygar. U Adamskiego można było także kupić bilet na wycieczkę familijną do Wierzenicy organizowaną przez Towarzystwo lIStellalI lub oddać do wyprania rękawiczki. Cyryl Adamski był nie tylko kupcem, ale i przedsiębiorcą, właścicielem pierwszej polskiej fabryki czapek, której oddział mieścił się w bazarowym podwórzu. Wyroby fabryki cieszyły się sporym uznaniem, a wyjątkową popularność zdobyły czapki z daszkiem zwane maciejówkami, bo pierwszą z nich zamówił hrabia Maciej Mielżyński. Uszyte z granatowego sukna okazały się prawdziwym przebojem. IIW setkach tysięcyll kupowali je Polacy linie tylko po Księstwie, Śląsku/ Prusach Wschodnich i Zachodnich, ale także [...] w Westfalii, prowincj ach Nadreńskich i Galicyi, a nawet idą za ocean - do Brazylii i Stanów Zjednoczonych. Ba, nawet prasa niemiecka raczyła zwrócić uwagę na tą kwitnącą gałęź naszego przemysłulIs. By ustrzec się przed niepożądanym naśladownictwem, Cyryl Adamski umieszczał wewnątrz czapki, na podszewce, znak ochronny zarejestrowany w urzędzie patentowym (ryc. 7). W fabryce Adamskiego szyto także

Ryc. 3. Sklep Cyryla Adamskiego w Bazarze po remoncie i modernizacji w 1905 r., [w:] Album Przemysłu i Handlu Wielkopolski, Prus i Śląska, 1906

Katarzyna Męczyńska

czapki dla członków Towarzystwa Gimnastycznego IISokół ll - sokołówki oraz rogatywki i konfederatki. W 1895 roku wyroby firmy otrzymały złoty medal na Prowincjonalnej Wystawie Przemysłowej6. O tymf jak rzutkim i przedsiębiorczym kupcem był Cyryl Adamski, świadczy fakt, że prócz sklepu i fabryki czapek prowadził też hurtownię kapeluszy, w której kupcy mogli nabyć wyroby poznańskiej firmy i kapelusze innych pierwszorzędnych fabryk. W początkach XX wieku był to jedyny polski hurtowy skład kapeluszy (polskie przedsiębiorstwa handlu hurtowego były aż do wybuchu I wojny światowej rzadkością)7. W 1892 roku Adamski przeniósł swój magazyn do większego lokalu, ostatniego w ciągu sklepów usytuowanych po lewej stronie głównej bramy Bazaru. Po przebudowie i modernizacji dokonanej w 1905 roku sklep należał do naj piękniej szych w Poznaniu (ryc. 3). Klientów obsługiwali subiekci i kantorzystki, czyli ekspedientki. Przy kasie często siedziała żona Kazimierza Adamskiego/ niezwykle uprzejma Helena. Pomagała jej siostra Stefania. Kryte szklaną szybą lady ukazywały ogromny wybór rękawiczek - glansowanych, duńskich, weneckich i jelonkowych. Dokonując wyboruJ klient mógł usiąść na krytym aksamitem taborecie z dekoracyjnymi frędzlami. Wzdłuż ścian stały wysokie półki po sufit wypełnione pudłami z krawatami, koszulami, kołnierzykami i kapeluszami angielskimi, wiedeńskimi, francuskimi, w różnych fasonach i kolorach, od najtańszych do naj droższych. Latem sprzedawano kapelusze słomkowe i kapelusze panama, jesienią filcoweJ miękko układające się na głowie borsalino. Firma miała też specjalną ofertę dla IIPrzewielebnego DuchowieństwaII: piuski, birety oraz kapelusze rzymskie. Cyryl Adamski powadził i rozwijał swoje przedsiębiorstwo ponad 40 lat.

Zmarł w 1896 roku. Zegnała go rodzina i dyrekcja Towarzystwa Przemysłowego/ którego był wieloletnim członkiem. Tadeusz Szulc wspominał: IIWśród obykii <

il." m "D '

II

'1IIIł , ' , :ł.

II .

t. '1

.

'Ii

&:.r,:

Ryc. 4. Anons reklamowy Cyryla Adamskiego z 1908 rwateIstwa zażywał dużego poważania. Gdy po latach, któregoś dnia, rozmowa między mną a prezydentem miasta Ratajskim, który też nosił imię Cyryl, zeszła na to rzadkie u nas imię, zauważył tenże, że już za lat szkolnych zwróciło imię to uwagę jego na osobę Adamskiego, którego nazwisko widniało zwykle na czele różnych komitetów polsko-narodowych w Poznaniu ll8 . Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami sklep i fabrykę czapek przejęli po Cyrylu jego bratankowie, którzy już od lat pomagali stryjowi w prowadzeniu firmy. W 1896 roku obaj bracia byli już żonaci - starszy Kazimierz cztery lata wcześniej ożenił się z delikatną i śliczną Heleną Kowalską, którą sympatią i zaufaniem darzyła cała bliższa i dalsza rodzina, żoną Włodzimierza była energiczna Jadwiga z Luzińskich. Włodzimierz i Jadwiga Adamscy dochowali się piątki dzieci, Kazimierz i Helena dzieci nie mieli. Włodzimierz nie tylko pracował, ale i mieszkał w Bazarze - zajmował mieszkanie w budynku stojącym przy ul. Koziej. Rezydował tam, prócz Włodzimierza i jego syna Zygmunta, prawdziwy babiniec: żona, cztery córki i cztery

Ryc. 5.

Sprzedawczynie, zwane kantorzystkami, Mieczysława Kremzówna i Aniela Kowalska na zapleczu sklepu Cyryla Adamskiego, fot. z ok. 1913 r.

Katarzyna Męczyńska

Ryc. 6. Kazimierz Adamski w czapce maciejówce z żoną Heleną w Tatrach w 1910 r.

Ryc. 7. Znak firmowy C. Adamski na podszewce czapki. Ze zb. J. Skworz., fot. M. Męczyński.

niezamężne szwagierki. Na wakacje wyjeżdżali do Puszczykowa, gdzie Włodzimierz zbudował jedną z pierwszych polskich willi i nazwał ją IIJadwinówkąll. Kazimierz wolał Zakopane (ryc. 6)/ dokąd jeździł w towarzystwie Kajetana Ignatowicza, słynnego poznańskiego kupca, właściciela świetnie prosperującego domu handlowego. Odpowiadała mu panująca tam atmosfera, w której lIśmieszna kastowość i zakordonowe uprzedzenia ustępowały miejsca równości i braterstwu, tak potrzebnych nam rzeczy w obecnej chwili niewoli ll9 . Jednak stosunki towarzyskie utrzymywał z ludźmi zajmującymi podobną pozycję społeczną, gdyż ziemianom przeszkadzał lInieznośny zapach k "II ramow . Głównym zarządcą firmy C. Adamski był Włodzimierz. Podobnie jak stryj i szwagier działał w Towarzystwie Przemysłowym

- pełnił funkcję skarbnika i organizował szkolenie młodzieży kupieckiej. Za swoją działalność już w wolnej Rzeczypospolitej został odznaczony orderem Polonia Restituta. Okazał się równie zdolnym i pomysłowym przedsiębiorcą, jak Cyryl. Zorganizował filię fabryki czapek w Gnieźnie i rozwinął hurtownię kapeluszy. W latach 80. XIX wiekuJ gdy popularność zdobywało hasło IISwój do swegall / Włodzimierz w bardzo pomysłowy sposób połączył reklamę handlową z hasłem narodowym, informując klientów, że IIszczególnie poszukiwane i kupowane są kapelusze opatrzone opatentowaną marką Swój do swego. Kapelusze te znajdują u kupujących ogromny zbyt ll10 . Za jego rządów firma zdobyła drugi złoty medal- na Wystawie Przemysłowej w 1908 roku. Firma C. Adamski istniała do 1938 rokuJ jednak już w 1932 roku miała innych właścicieli i działała pod nazwą Mechaniczna Wytwórnia Czapek, A. Klimek i H. Stachowiak dawniej C. Adamski. Kazimierz Adamski zmarł w 1920/ Włodzimierz w 1943 roku.

Walerian Szulc - wielki skład genewskich zegarków IIA teraz Szanowny Wiceprezesie, który wstępujesz tak chlubnie w ślady Karola Marcinkowskiego, nie tylko znakomitą uprawą właściwego pola, ale i zapobiegliwością i inicjatywą we wszystkich pracach narodowych/ dziękuję Ci za Twoje trudy i proszę Cię, nie schodź nigdy z tej drogi, prawdziwie organicznej, wytrwałej pracy, bo tylko wytrwałością i poświęceniem dojdziemy do tego, co jest najwyższym serca marzeniemIl . W taki sposób August hr. Cieszkowski, wybitny filozof, poseł i prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, zwrócił się do Waleriana Szulca, zegarmistrza i wiceprezesa poznańskiego Towarzystwa Przemysłowego/ 10 września 1893 r. w wielkiej sali Bazaru IIwypełnionej doborowąpublicznościąll w czasie uroczystego obchodu 50-lecia swej pracy naukowej.

Słowa te były odpowiedzią na życzenia, które Walerian Szulc, reprezentujący na uroczystości Towarzystwo PrzemysłoweJ składał jubilatowi. Ryc. 8. Walerian Szulc, bazarowy zegarmistrz

Katarzyna Męczyńska

Ryc. 9. Rachunek firmy W Szulc z 1898 r.; z lewej widoczne wej ście do sklepu od ul. Nowej (obecnie Paderewskiego)

Walerian Szulc (ryc. 8)/ poznaniak w trzecim pokoleniu, syn rymarza i kupca z Nowego Rynku, swój pierwszy warsztat zegarmistrzowski otworzył w 1873 roku przy ul. Wodnej 6. Zaoszczędzone 100 talarów wystarczyło na zakup najpotrzebniejszych narzędzi i wynajem skromnego lokum. W owym czasie w Poznaniu działało 19 zegarmistrzów, w tym czterech polskich. U jednego z nich odbył praktykę Walerian. Jego syn wspominał: IIOjciec mój, jak ówczesny każdy zasadniczo kupiec poznański i niemiecki, nie posiadał wielkiego wykształcenia szkolnego. Kilka klas szkoły powszechnej je wyczerpywało. Wszyscy byli wyłącznie praktykami, którzy mając lat kilkanaście wstępowali jako uczniowie kupieccy czy rzemieślniczy do przedsiębiorstw prywatnych, na ogół tej branży, której chcieli się poświęcić. Po kilku - trzech, czterech latach nauki praktycznej zostawali przez »pryncypała« uznani za dojrzałych do wykonywania swojego

zawodu samodzielnie lub w charakterze pomocnika (czeladnika). Zadna władza się w te sprawy nie mieszała, traktując je jako rzecz czysto prywatną. Tak też ojciec mój, mając lat dwadzieścia trzYJ »etablował« się jako zegarmistrz - kupiec llll . Walerian Szulc pracował przy ul. Wodnej osiem lat, powoli budując swoją pozycję. 12 października 1879 r. poinformował IISzanownych OdbiorcówII: IIMój handel zegarków istniejący tu przy Wodnej ulicy od lat 8 jako też pracownią reperacyjną przenoszę w pierwszych dniach października r.b. do Bazaru ll12 . Był to przełomowy moment dla prowadzonego przez niego interesu. Uzyskanie lokalu handlowego w tej twierdzy polskości nigdy nie było łatweJ bo chętnych nie brakowało. Pomieszczenia na sklepy wynajmowano osobom lIdobrych obyczajów ll / obdarzonym zmysłem przedsiębiorczości, co dawało nadzieję, że poradzą sobie w warunkach niełatwej konkurencji z kupcami niemieckimi i żydowskimi. Klientami sklepów bazarowych, świetnie położonych przy ulicy łączącej Stare Miasto z nowym, byli nie tylko mieszkańcy miasta, ale i ziemianie przyjeżdżający do Bazaru ze swoich wielkopolskich majątków. Czynsze nie były zbyt wygó

Ryc. 10. Okno wystawowe sklepu Waleriana Szulca w Bazarze przy ul. Nowej 7, fot. po 1904 r.

Katarzyna Męczyńskarowane, zarządcy Bazaru nie kierowali się bowiem wyłącznie chęcią zyskuJ ale i szlachetną, organicznikowską ideą wspierania polskiego kupiectwa. Walerian Szulc wynajął sklep tuż obok bramy wjazdowej prowadzącej na bazarowe podwórze. Pomieszczenie miało ok. 25 m 2 / przylegało do niego wąskie biuro, które mogło też pełnić funkcję magazynu. W głębi znajdowały się drzwi, które łączyły sklep z wnętrzem Bazaru. Jedyne istniejące okno wystawowe mieściło się bardzo wysoko i - jak wspomina syn Waleriana Tadeusz - IIZ ulicy nic nie było można w nim oglądać, dekorować je w ogóle nie miało sensu i kilka w nim pomieszczonych stojących zegarów stanowiło przez lata jedyną wyst awę ll13. Pod sklepem Szulca znajdował się sklep i warsztat, w którym Nikodem Wolniewicz sprzedawał i produkował wyroby skórzane i siodlarskie.

Sklepy usytuowane poniżej bramy bazarowej nie miały okien wystawowych, jedynie niezbyt szerokie wejścia. Firma Szulca z każdym rokiem poszerzała ofertę. Oprócz zegarków - złotych/ srebrnych, regulatorów, zegarów ściennych i budzicieli - Walerian jako jedyny z poznańskich zegarmistrzów polecał publiczności skrzynki grająceJ czyli pozytywki z wymiennymi płytami, poprzedniczki gramofonu IIdające każdemu możność, czy muzykalny lub nieJ grania ulubionych melodyi do tańca. Kilkaset sztuk do wyboruJ każda sztuka jest osobno do nabycia i kosztuje tylko jedną Markę!1I14. Niektóre skrzynki miały płyty z melodiami narodowymi: Jeszcze Polska nie zginęła czy Marsz Chłopickiego. Walerian był miłośnikiem muzyki, amatorsko grał na skrzypcach, był członkiem Towarzystwa Śpiewaczego, a szczególnym uznaniem darzył twórczość Stanisława Moniuszki. IILubowników, którzy sobie życzą nabyć skrzynek grających najpiękniejsze melodye z »Halki« uprasza się o wczesne zamówienia. Drugi transport nadejdzie w kilku dniachIlIs. Chętnych było wielu, gdyż w marcu 1873 roku odbyła się w Poznaniu premiera Halki wspaniale przyjęta przez polską publiczność. Były to czasy wielkiego boomu zegarowego, wprowadzenie harmonogramu i zegara gruntownie zmieniło europejskie poczucie czasu i przestrzenP6. To już nie rytm natury lub bicie dzwonów wyznaczały tempo życia człowieka, zwłaszcza mieszkańca miasta. Zegar regulował przebieg pracy robotnika, godziny otwarcia sklepów, rytm zajęć szkolnych. Tkwił w kieszonce kamizelki kupca/ urzędnika i nauczyciela, ich żony wieszały zegarki na łańcuszku na szyi lub wkładały je do specjalnej kieszeni wszytej w pasie sukni. Każdy potrzebował dokładnego czasomierza, a przedsiębiorstwo Waleriana Szulca kwitło. W grudniu 1884 roku w sklepie w Bazarze pojawiły się doskonałe szwajcarskie zegarki genewskiej firmy Patek Philippe & Co, firmy założonej przez Polaka Antoniego Patka, który po powstaniu listopadowym opuścił Ojczyznę i zamieszkał w Genewie. Walerian Szulc miał IIjedyny na Wielko Ks. Poznańskie skład prawdziwych genewskich zegarkówII. Zegarki pana Patka słynęły z doskonałej jakości mechanizmu, niezawodności, a ich dodatkową zaletą były artystycznie wykonane kopert y/ często z motywami polskimi, patriotycznymi. Walerian Szulc sprowadzał zegarki wprost z Genewy i tak się reklamował: IIBędąc w bezpośrednich stosunkach z fabrykami jestem w możności odstępować doskonałe zegarki !!!daleko taniej!!! jak berlińskie fabryki!!!1I17. Wcześniej

Ryc. 11., 12. Ogłoszenie reklamowe i zegarek jubileuszowy wykonany w firmie wg projektu W Szulca z napisem "Jan III Sobieski"

zegarki tej najsłynniejszej szwajcarskiej firmy sprzedawał w Poznaniu złotnik i jubiler Aleksander Wiśniewski 18 , który zakończył działalność zawodową w 1884 roku 19 . Najprawdopodobniej to po nim Walerian Szulc przejął kontakt z firmą Patek Philippe & Co, możliwe też, że Aleksander Wiśniewski był właśnie tym mistrzem, u którego nauczył się zegarmistrzowskiego fachu. Walerian Szulc sam projektował koperty zegarkowe z motywami patriotycznymi. Zegarki te były chętnie kupowaneJ ale także naśladowaneJ dlatego ich autor ostrzegał twórców ewentualnych podróbek: IIPomysł i rysunek sądownie zapisany. Naśladownictwo prawem wzbronioneII. Zegarki, które na kopercie miały ozdobnie wyrytego orła na giloszowanym tleJ wzbudziły zainteresowanie nie tylko kupujących, ale i policji pruskiej. Walerianowi Szulcowi wytoczono proces, bronił go adwokat Panieński. W bazarowym sklepie można było kupić zegarki z Kościuszką, Sobieskim, poznańskim ratuszem, a od 1894 roku zegarki sokolskie z popularnym hasłem IICzołem Druhyll dekorowane przedstawieniem wzlatującego sokoła. IIKurier PoznańskiII informował, że IISzulc uzyskał przywilej wyłącznej fabrykacji tych zegarków w państwie niemieckim i austriackim a w przyszłym miesiącu wyśle je na wystawę do Lwowa ll2o . W sierpniu 1895 roku taki zegarek Walerian, członek Towarzystwa Gimnastycznego IISOkół ll i zapalony kołownik (jeździł na tzw. kole, czyli rowerze o bardzo dużym przednim kole i bardzo małym tylnym), ofiarował zwycięzcy wyścigu kołowników na Szelągu. Zegarkiem, który zdobył największe uznanie publiczności, był tzw. zegarek jubileuszowy wyprodukowany w 1883 rokuJ w dwusetną rocznicę odsieczy wie

Katarzyna Męczyńska

Ryc. 13. Dyplom Prowincjonalnej Wystawy Przemysłowej dla firmy W Szulc za srebrny medal, 1895 rdeńskiej (ryc. 11/ 12). Na kopercie znajdował się wygrawerowany portret króla Jana III Sobieskiego z napisem Oswobodziciel Wiednia. Na cyferblacie zamiast cyfr znajdowały się litery tworzące imię i nazwisko króla, cyfra III wypadła dokładnie w miejscu godziny trzeciej. Na wewnętrznej kopercie pojawiło się nazwisko nakładcy: W Szulc zegarmistrz w Poznaniu. Zegarki jubileuszowe sprzedawano na zapisy: IIWielki pokup i uznanie, jakie sobie zegarki te zjednały u Szanownej Publiczności, zniewoliły mnie do powtórzenia fabrykacyill.

W 1886 rokuJ siedem lat po wprowadzeniu się do Bazaru, Walerian Szulc przebudował lokal handlowy, znacznie go powiększył i obficie zaopatrzył w wielki wybór zegarków z pierwszorzędnych fabryk. Ogłoszenie prasoweJ które ukazało się 10 marca 1880 r., ilustrował zegarek z herbami Polski i Litwy lIartystycznie wykonany w emalii tulskiejll. Już za cenę 24 marek można było kupić Scales Cyl. Remont, zegarek na ośmiu kamieniach, ze złotą obwódką, regulowany co sekundę. Najdroższe były jubileuszoweJ złote zegarki półkryte (guichet) z emaliowanym napisem Jan III Sobieski - kosztowały 195 marek. Dysponujący mniejszą gotówką klienci kupowali zegarki srebrneJ staloweJ stalowe oksydowane i najtańsze - niklowe. W latach 80. XIX wieku Poznań intensywnie się rozwijał i modernizował, powstawały nowe, czynszowe domYJ gwałtownie rosła liczba przedsiębiorstw

handlowych. W lipcu 1880 roku Walerian Szulc obserwował pierwsze przejazdy konnego tramwaju, którego trasa wiodła ul. Nową w stronę Ostrowa Tumskiego. Lubił się im przyglądać, siedząc z cygarem na schodach swego sklepu. Coraz większa ruchliwość i zamożność mieszkańców miasta sprawiała, że rosła liczba klientów Waleriana. W listopadzie 1888 roku rozpoczął sprzedaż biżuterii i wyrobów złotniczych. IICzyniąc zadość wielostronnym życzeniom moich Szan. Odbiorców zaprowadziłem w moim tu w miejscu od lat 17 istniejącym składzie zegarów i zegarków oddział wyrobów złotniczych oraz wszelkiej złotej i srebrnej biżuteryi ll21 . Początkowo dział biżuteryjny i złotniczy był dość skromny/ oferowano biżuterię tańszą: ametysty, topazy, katzen-angen, tiger-angen. Z czasem w firmie pojawiła się biżuteria IIW złocie i srebrzeJ koralach, granatach i turkusach ll22 , a w końcu na ul. Nową zaczęły zaglądać bardziej wymagające klientki, długo oglądając i przymierzając pierścienie z brylantami i innymi kamieniami szlachetnymi. Narzeczeni mogli kupić złote obrączki. Prócz pierścionków i broszek Walerian Szulc sprzedawał biżuterię patriotyczną wykonaną często z tańszych materiałów, bo nie chodziło tu o szlachetność metalu czy kunszt złotnika. Przypięcie broszki z orzełkiem i napisem IIBoże zbaw Polskęll, wpięcie w krawat szpilki z herbami Polski i Litwy było rodzajem politycznej manifestacji i jednocześnie znakiem, który budował poczucie solidarności, wspólnoty narodowej, stanowił patriotyczny komunikat 23 . Ten przekaz czytelny był także dla policji pruskiej - Szulcowi wytoczono proces 110 orzełkiII i znów bronił go adwokat Panieński: IIW sprawie karnej

Ryc. 14. Reklama firmy W Szulc, po 1888 r.

Katarzyna Męczyńskao orzełki wynoszą moje deserevita (należności - przyp. K.M.) za założenie rekursu z kopialiami 1/25 Mrk ll . Niewiele więcej kosztował pierścionek złocony i emaliowany z napisem Bóg z Tobą lub Pamiątka - sztuka po 1/50 marki. Srebrne broszki z polskim Orłem i litewską Pogonią wkomponowanymi w kotwicę okręconą sznurem kosztowały znacznie więcej - 10 marek. Walerian Szulc część sprzedawanej w Bazarze biżuterii patriotycznej sprowadzał z Krakowa, o czym świadczy zachowana korespondencja handlowa: IIWielmożny Pan Walery Szulc w Poznaniu. Posełam łaskawemu Panu następujące przedmioty 4 broszki z kotwicą, 1 broszka z kosą, 6 par kolczyków z Pogonią, 6 par kolczyków z orłamilI / pisał Wiktor Czaplicki z Krakowa.

W 1895 roku Poznań przygotowywał się do otwarcia Prowincyonalnej Wystawy Przemysłowej, która była świadectwem aspiracji Poznania do tytułu nowoczesnego/ rozwijającego się miasta. Udział polskich kupców budził pewne kontrowersje, zastanawiano się, czy z wrogiem należy zmierzyć się także na polu gospodarczym/ czy poczekać, aż polski potencjał się wzmocnP4. Polaków powołano jednak do głównego i honorowego komitetu wystawy25. Walerian Szulc był jednym z 360 wystawców z Poznania (ogółem wzięło w niej udział 630 wystawców). Wystawa trwała pięć miesięcy, od maja do września, w rekordowych dniach zwiedzało ją 20 tys. osób. Bazarowy zegarmistrz za ozdoby zegarków podług własnych pomysłów zdobył srebrny medal. Udział w wystawach, zwłaszcza uwieńczony medalem/ pomagał w budowaniu wizerunku firmy, dlatego też na starannie zaprojektowanym rachunku pojawił się awers i rewers srebrnego medalu (ryc. 9). Walerian Szulc doceniał skuteczność działań reklamowych, anonse umieszczał w IIDzienniku PoznańskimIl / IIKurierze PoznańskimIl / IIWielkopolaninie ll iIIOrędownikuII. Osobno wydawał ulotki reklamowe i uprzejmie informował klientów, że IIszczegółowe cenniki ilustrowane wyseła się darmo i franco ll26 . W kwietniu 1898 roku firma Waleriana Szulca obchodziła 25-lecie istnienia.

Obchody jubileuszowe świętowano bardzo uroczyście. Rano w kościele farnym odbyła się msza św. w intencji dalszej pomyślności i rozwoju firmy, której wysłuchał jubilat z małżonką, dziećmi i całą familią. Później w domu przyjmował gratulacje i życzenia. Składali je kupcy, koledzy ze Stowarzyszenia Zegarmistrzów miasta Poznania i okolicy, wręczając mu dyplom zdobiony srebrno-złotym wieńcem liści. Członkowie Towarzystwa Przemysłowego obdarowali Waleriana Szulca dekoracyjnym albumem z fotografiami, szczęśliwie zachowanym do dziś. W przemówieniach wspominano niełatwe początki firmy: lISkramne były - o ile sobie przypominamy - początki twojego zakładu zegarmistrzowskiego.

Lecz przez 25 lat mrówczej pracy, umiejętności i zapobiegliwości, z którą łączyły się naśladownictwa godne zalety kupieckieJ zdołałeś go podnieść i doprowadzić do dzisiejszego, kwitnącego stanu ll27 . Tak długie trwanie polskiej firmy było świadectwem nie tylko przedsiębiorczości i umiejętności kupieckich jej właściciela/ było także postrzegane jako ważny etap zmagań o przetrwanie narodowe. IIUważając za niezbity pewnik, że utrzymanie narodowych ideałów i ostania się mimo pocisków, jakich nam losy nie szczędzą, zależy w znacznej mierze od rozwoju naszego przemysłu i w ogóle od podstaw materialnych, zapełniają się serca nasze radością i otuchą na każdy dowód podnoszenie się firm przemysłowych i kupieckich ll28 . Rywalizacja ekonomiczna miała w Poznaniu wyraźnie narodowy charakter, kupcy polscy walczyli nie tylko o utrzymanie swoich firm, rozwój i modernizacja polskich przedsiębiorstw była drogą do odzyskania wolnej Ojczyzny. Dobrze znano hasła pracy organicznej, pamiętając, że IIminęły czasy orężnej walki. Nastał czas pracy ręką i gł ową ll29. Ale dzień jubileuszu firmy Waleriana Szulca był dniem zawieszenia broni, gdyż kończył się wspólnym, w zgodzie spożywanym posiłkiem: lINastępnie siedli do gościnnych stołów jubilatów zebrani, między którymi byli świeccy, duchowni, Polacy, Niemcy, katolicy/ ewangelicy i żydzi, snując dalej w miłej harmonii nić życzeń ll30 . Wśród gości było kilku członków Towarzystwa Przemysłowego, którzy dziękowali Szulcowi, że IIjako członek i kilkuletni prezes położył w Towarzystwie niespożyte zasługi, służąc światłą, a przy tem zawsze praktyczną radąII. Walerian Szulc, działając w tym stowarzyszeniu, szedł śladami swoich ojców: rodzonego - Jana Nepomucena Szulca, który był współzałożycielem Towarzystwa Przemysłowego i członkiem jego pierwszej dyrekcji, oraz ojca chrzestnego Karola Libelta, inicjatora powstania Towarzystwa Czytelni i Dobrej Rady, które w 1849 roku przekształcono w Towarzystwo Przemysłowe. Nowo powstała organizacja miała IIwspomagać polskich rzemieślników i przemysłowców, krzewić oświatę, budzić zamiłowanie do warsztatu i rodziny, zachęcać do oszczędnościII. Walerian Szulc, w latach 90. XIX wieku prezes i wiceprezes towarzystwa, wspólnie ze Stefanem Cegielskim był w komitecie organizującym Zjazdu Przemysłowców w Poznaniu w sierpniu 1892 roku. Zaangażował się w budowę Domu Przemysłowego, w 1900 roku był członkiem rady nadzorczej. Przez szereg lat działał jako czynny członek komitetu wyborczego na miasto Poznań organizującego ze strony polskiej wybory do parlamentu niemieckiego, sejmu pruskiego i Rady Miejskiej. Ten lIobywatel-mieszczanin w najlepszym tego słowa znaczeniulI wspierał wiele polskich inicjatyw, wpłacając regularnie składki do kas: Towarzystwa Pomocy Naukowej im. Karola Marcinkowskiego, Towarzystwa Młodzieży Kupieckiej i Towarzystwa Czytelni Ludowych. W lipcu 1885 roku wpłacił dwie marki na rzecz Towarzystwa IIOgród Zoologiczny w PoznaniulI / spodobała mu się także idea popierania orkiestry poznańskiej - w tymże 1885 roku wspomógł Towarzystwa Opieki nad Orkiestrą Poznańską trzema markami wpłaconymi na ręce dra Koszutskiego. Jako zapalony szachista zapisał się w 1887 roku do niemieckiego klubu szachowego (Der Schachclub), a jako miłośnik kołowców - do klubu cyklistów (Radfahrer-Verein). Koniec wieku przyniósł sporo zmian w życiu Waleriana Szulca i w samym Bazarze. Rozpoczęła się przebudowa i modernizacja budynku. W głównym gmachu od ul. Nowej unowocześniono i powiększono sklepy; wszystkie miały teraz szerokie okno wystawowe w dolnej części zabezpieczone dekoracyjną, kutą, metalową kratą i wąskie wejście. Jak donosiły dzienniki: IIBazar od ul. Nowej przybiera teraz nową postać. Ani śladu dawniejszych i szpecących składów. Natomiast widzimy piękne i obszerne 10kale 1l31 . W listopadzie 1900 rokuJ po zakończonej modernizacji, w ogłoszeniach prasowych podkreślano zalety tego pierwszorzędnego hotelu urządzonego znacznym nakładem na wzór znakomitych zakładów stołecznych: położenie najdogodniejsze w centralnym punkcie

Katarzyna Męczyńska

miasta, a lidIa EI Podróżujących bezpośrednio blizkość pierwszorzędnych magazynów w samym gmachu bazarowym ll32 . Od ul. Koziej postawiono nowoczesną kamienicę trzypiętrową, w której zamieszkali kupcy bazarowi. Walerian Szulc także uzyskał mieszkanie w Bazarze, nad swoim sklepem. Od 1900 roku mieszkał więc i pracował przy ul. Nowej. Kupcy i ziemianie spotykali się tutaj każdego dnia, niekiedy zasiadali razem w tzw. Starej Sali, by wysłuchać wykładu organizowanego przez Towarzystwo Wykładów Ludowych im. Adama Mickiewicza lub by oklaskiwać muzyczne występy. Ale podziały były wyraźne - w sali restauracyjnej bywali głównie ziemianie/ IImieszczaństwo dawniej prawie wcale do niej nie zaglądało, za wysokie progill33. Wspomina o tym Władysław Kontrawicz: IIOdmawiałem zaproszeniom na przyjazd na wieś lub polowanie. Na tym punkcie byłem czujny, bo miałem poza tym przykłady, jak osobnicy pochodzenia mieszczańskiego ostentacyjnie chadzali z hrabiami pod rękę i jakiej krytyce z jednej i drugiej strony ulegali ll34 . Gdy synowie rzemieślników i właścicieli sklepów wracali do Poznania z uniwersyteckimi dyplomami, zaczęli bywać w bazarowej restauracji bez względu na pochodzenie. Walerian Szulc wprowadził się na ul. Nową z żoną i piątką dzieci, dla których bazarowe podwórza stały się miejscem dziecinnych zabaw. liNa rozległym podwórzu rozgrywało się codziennie, latem szczególnie w godzinach wolnych od nauki i innych zajęć, życie chłopców z Bazarem jakoś związanych. Byli tam synowie kilkuletni i starsi różnych kupców bazarowych i funkcjonariuszy hotelowych. Gromadzili się tu niemal codziennie, gdy pora roku i pogoda na to pozwalały, a najprzeróżniejsze grYf zwłaszcza gra »w sztekla«, kwitły tam w najlepsze. Harmider panował tam stale niezwykły. Małe magazyny, stajnie bazarowe itp. ciągnęły się w głębi podwórza i stanowiły wyborne schowanie w grze w »krycie«. Personel bazarowy odnosił się do nas z podziwu godną wyrozumiałością/ a zwłaszcza długoletni kiper bazarowych, znanych z dobroci, win nazwiskiem (!) Sylwester był jakby cichym protektorem tej swawolnej zgrai chłopców. Byliśmy zwykle tak rozbawieni, że gdy o godzinie ósmej zamykano składy, trudno było ojcom zaciągnąć swoich chłopaków do domów ll35 . Wielką atrakcją dla młodych bywalców podwórka był wyjazd na dworzec krytego omnibusu z napisem IIHotel Bazar ll , który, zaprzężony w dwa białe konie, kilkakrotnie w ciągu dnia przywoził zamiejscowych gości. Na koźle obok woźnicy siedział służący w liberii. Ze wspomnień Tadeusza Szulca wynikaJ że początkowo sklepy bazarowe zamykano o godzinie ósmej. Jednak wszyscy kupcy poznańscy musieli podporządkować się wprowadzonej 1 października 1900 r. nowej ustawie procedurowej, która wprowadzała wiele zmian w stosunkach handlowych, określając także godziny zamykania sklepów i prawa pracownicze. Zgodnie z jej ustaleniami sklepy najpóźniej zamykać można było o dziewiątej wieczorem, personel miał prawo do przynajmniej dziesięciogodzinnego odpoczynku, a w czasie pracy przysługiwał mu 1/5-godzinny wypoczynek obiadowy. Przekroczenie tych przepisów karane było grzywną do 2 tys. marek lub więzieniem aż do sześciu miesięcy. Ustawa regulowała też kwestie nauki zawodu: lIpracodawcy są obo

wiązani posyłać swych pomocników i uczniów niżej lat 18 do szkoły uzupełniającej i zawodowej oraz baczyć, czy regularnie na naukę uczęszczaj ą ll36. Koniec XIX wieku to dobre lata w życiu Waleriana Szulca i jego rodziny. Firma odnosiła sukcesYJ dzieci zdrowo rosły i pilnie chodziły do szkół - Stanisław był uczniem Gimnazjum św. Marii Magdaleny, Hela chodziła na pensję Antoniny Estkowskiej, naj starszy Tadeusz po świetnie zdanej maturze wyjechał na studia medyczne do Wrocławia i Monachium. Pojawiła się też miła możliwość odpoczywania w pięknym Puszczykowie - Walerian wraz ze szwagrem Włodzimierzem Adamskim kupili tam parcele i pobudowali letnie domy. Ale nad domem Szulców zaczęły zbierać się czarne chmury. Waleriana dopadła choroba - w początkach 1901 roku zapadł na żółtaczkę, która powtórzyła się pod koniec roku. lILekarze poznańscy podejrzewali komplikacje kamicy żółciowej, a sprowadzony po kilku tygodniach z Berlina internista zlecił niezwłoczną operację - wspomina Tadeusz Szulc. - W Poznaniu nie było chirurga Polaka, Drobnik zmarł na wiosnę. Do Niemców nie chcieliśmy się zwrócić. Poproszono więc jedynego chirurga Polaka w zaborze pruskim dr Leona Szumana, który operował za zgodą i z asystencją dr Zielewicza ll37 . Jednak stan pacjenta po operacji pogarszał się. Walerian Szulc zmarł 30 października 1901 r. w wieku 52 lat. IlUmarł dziś w nocy ś.p. Walery Szulc, obywatel mieszczanin w najlepszym tego słowa znaczeniu. Zmarły, którego znał i cenił cały Poznań, był doskonałym typem i przedstawicielem dorabiającego się mieszczaństwa polskiego ll38 . Pogrzeb odbył się IIprzy ogromnym udziale mieszczaństwa poznańskiego wszystkich zawodów i stopni. Na czele konduktu kroczyły bardzo liczne deputacje i zarządy Towarzystw/ za trumną szły rodziny Szulców, Adamskich, Antoniewiczów i Michalskich i tysięczne tłumy ludności ll39 . Niespodziewana śmierć Waleriana Szulca była wielkim ciosem dla rodziny.

Najmłodszy z piątki dzieci Janusz miał dwa lataJ Stanisław, od dawna przeznaczony przez ojca do zawodu zegarmistrzowskiego, skończył zaledwie 14 lat. Utrzymanie firmy i wykształcenie dzieci spadło na barki Stanisławy Szulcowej.

IIWrodzona inteligencja oraz energia matki pozwoliły jej wnet, mimo całej rozpaczy/ zapanować nad ogólną sytuacją, tj. kierownictwem firmy, w której od lat z moim ojcem pracowała ll40 . Pomogli jej bracia Kazimierz i Włodzimierz Adamscy/ doradzając w sprawach handlowych i wspierając w codziennym życiu. W nekrologach, które ukazały się po śmierci Waleriana Szulca, napisano, że faktem, który przyspieszył śmierć Waleriana, był przegrany proces o nazwisko. Od urodzenia nosił nazwisko pisane po polsku, taka pisownia była dla niego ważnym potwierdzeniem jego polskości. Historia rodziny była przykładem niezwykle szybkiej i skutecznej polonizacji. Dziadek Waleriana, szewc Franciszek Schultz, był Niemcem, który przybył do Poznania ze śląskiego Wołowa w końcu panowania króla Stanisława Augusta, w 1787 roku. Już jego syn Jan Nepomucen czuł się Polakiem i zapisywał swoje nazwisko po polsku. Potwierdzeniem jego polskiej tożsamości był również fakt uczestniczenia przez Jana Nepomucena Szulca w dyrekcji Towarzystwa Przemysłowego, stowarzyszenia zrzeszającego polskich rzemieślników. I tak w ciągu dwóch pokoleń Schultzowie stali się Szulcami. Aż do kwietnia 1900 rokuJ kiedy Kammergericht w Berlinie wprowadził

Katarzyna Męczyńska

zasadę, że jeśli rodzina w przeszłości nosiła nazwisko niemieckie/ nie wolno jej pisać się po polsku. Poznańscy Szulcowie też zostali zmuszeni do przyjęcia pisowni Schultz. Walerian i jego brat Teodor długo nie chcieli się z takim wyrokiem pogodzić. Po śmierci Waleriana policja wezwała wdowę do usunięcia szyldu z nazwiskiem Szulc, jednak Stanisława była nieustępliwa i szyldu nie zdjęła. IIPewnego dnia ukazał się przed składem funkcjonariusz policji pruskiej wraz z robotnikami, którzy napis usunęli, tak że przez parę miesięcy nad składem żadnego napisu nie było. Dla miasta była to niezwykła sensacja i prasa polska na ten temat nie szczędziła swych uwag ll41 . Stanisławę oskarżono także o podanie w nekrologu męża nazwiska w polskiej pisowni: IIW dowa pani Szulc owa stawała onegdaj przed tutejszą izbą karną jako oskarżona o spolonizowanie swego nazwiska [...]. Obrońca pani Szulcowej zaznaczył, że w rejestrze handlowym nazwisko męża oskarżonej było zapisane według pisowni polskiej, dlatego oskarżona nie uważała się za uprawnioną do zmiany tej pisowni na niemiecką. Izba karna potwierdziła wyrok uwalniający pierwszej instancji ll42 . Walka o nazwisko była jednak z góry przegrana i od 1902 roku w ogłoszeniach prasowych pojawia się pisownia niemiecka. Stanisława Szulcowa nadal mieszkała w Bazarze. Zajmowała czteropokojowe mieszkanie z kuchnią, łazienką i małym pomieszczeniem nazwanym w kontrakcie najmu IIprzynależytościąll (ryc. 17/ 18). Rocznie płaciła za nie tysiąc marek w czterech kwartalnych ratach. Zawarte w umowie najmu ustalenia dotyczące ogrzewania kaloryferami i używania światła elektrycznego zostały przekreśloneJ można więc sądzić, że u Szulców palono w piecach i używano lamp gazowych lub naftowych, podobnie jak w większości ówczesnych mieszkań poznańskich. Dwunasty punkt umowy regulował sprawy związane z zachowaniem porządku i bezpieczeństwa. lIRąbanie drzewa lub węgli w mieszkaniu, kuchni lub sklepie jest niedozwolone i uskutecznia się tylko w przeznaczonym na to miejscuII.

Ryc. 15. Stanisław Szulc (1887-1962), złotnik, jubiler, syn Waleriana, w 1913 r. przejął firmę po ojcu

Jeszcze za życia Waleriana postanowiono, że firmę przejmie syn Stanisław 43 .

Już wcześniej w wolnych chwilach pomagał w obsłudze klientów i prowadzeniu korespondencji handlowej. Po nagłej śmierci ojca musiał zmienić plany, nie ukończył nauki w gimnazjum i po zdaniu tzw. małej matury opuścił szkołę, by wspomóc matkę. Praktykę zawodową odbył w Królewcu w zakładzie Schuberta. Ważnym doświadczeniem czasów młodości był dla Stanisława udział w organizacji samokształcącej dla młodzieży IIOgniwo ll zrzeszającej młodzież kupiecką. Ogniwiacy uroczyście obchodzili święta narodoweJ urządzali wieczornice, przedstawienia i odczyty, latem organizowali piesze wycieczki krajoznawczeJ zimą spotykali się na fidułkach, czyli biesiadach przy szklance piwa. Oficjalnym celem IIOgniwa ll było kształcenie, a celllutajony i prawdziwy to wychowanie młodego pokolenia na Obywateli - Polaków dążących do wywalczenia politycznej niepodległości ll44 . Kiedy w sierpniu 1913 roku do Poznania przybył Wilhelm II, prasa wezwała do bojkotu pobytu cesarskiego i lIcałkawitego odwrócenia się od jublów pruskichII. lINatomiast kilkudziesięciu obywateli wiejskich [ziemian] zaproszonych na zamek udało się tam z żonami i to nawet tacy, którzy żadnego urzędowego lub półurzędowego stanowiska nie zajmowaliII. Na cześć cesarza przystrojono część hotelową Bazaru 45 (jak wspomina Adam Skałkowski, IIZ kupców Bazaru nie dekorował i nie iluminował ani jeden Il46 ). Postawa ziemian i dyrekcji Bazaru wzburzyła poznaniaków, padały określenia: IIzdrajcy i służalcyII. Członkowie IIOgniwa ll postanowili zamanifestować swoje oburzenie i lina znak protestu przeciw postępowaniu płaszczącej się przed Wilhelmem szlachty rozbić szyby w oknach hotelu ll47 . O drugiej w nocy runęła olbrzymia szyba bazarowej winiarni. Janek Szymański, syn redaktora IIOrędownikall Romana Szymańskiego/ rozbił ją wielkim IIkocim łbem ll . Jurek Woliński, syn adwokata i obrońcy praw polskich Adama Wolińskiego, zbił okutą w żelazo laską dwie wielkie tablice wiszące przy wejściu. Obu Stanisław Szulc ukrył w mieszkaniu swej matki. Niestety już o dziewiątej rano następnego dnia zegarmistrz-konspirator został wezwany przez policję śledczą do komendy głównej, bo wbiegających do bramy młodych ludzi zauważył pijany niemiecki tramwajarz idący od rynku

Ryc. 16. Pierścień zaprojektowany przez Stanisława Szulca i wykonany w firmie G. Schatt w Hanau dla biskupa Wilhelma Kloske

Katarzyna Męczyńska

Ryc. 17. Umowa najmu mieszkania w Bazarze z 1905 r.

oraz dekorator, który w związku z przyjazdem cesarza właśnie tej nocy upiększał okna domu towarowego niemieckiej firmy Hochstatter mieszczącej sie nieomal naprzeciw Bazaru. Po kilku dniach odbyła sie rozprawa. O zbicie szyby oskarżono Stanisława i jego młodszego brata Zdzisława, ówczesnego gimnazjalistę. Na stole sędziowskim spoczywał IIkoci łeb ll i złamana laska. Jednak winy im nie udowodniono i sprawę umorzono. Jak wspomina Stanisław Szulc, IIbardzo gorliwym okazał się ówczesny dyrektor-radca Spółki Bazarowej. Zawezwał mnie niebawem do swego biura, oświadczył, że o wszystkim wie dokładnie i wie także, że to ja szyby potłukłem, zażądał pokrycia strat ll48 . Stanisław Szulc

Ryc. 18. Umowa najmu mieszkania w Bazarze z 1905 rnie przyjął tych zarzutów, a kilka dni później dyrekcja Bazaru wymówiła lokal firmie W Szulc dzierżawiony od 34 lat. Po umorzeniu sprawy przez prokuratora rada nadzorcza Bazaru wspaniałomyślnie cofnęła wypowiedzenie. Stanisław Szulc oficjalnie został współwłaścicielem firmy w 1913 roku.

Rzutki, przedsiębiorczy, energiczny, umiejętnie zarządzał schedą po ojcu. Rozszerzył dział złotniczy i uruchomił własną pracownię artystyczno-złotniczą. W 1909 roku zaprojektował pierścień dla nowo wyświęconego biskupa, sufragana gnieźnieńskiego Wilhelma Kloske. Pierścień był darem od absolwentów Gimnazjum św. Marii Magdaleny, byłych wychowanków biskupa z czasów, gdy

Katarzyna Męczyńska

Ryc. 19. List z firmy Patek Philippe & Co do Waleriana Szulca z 11 października 1884 r.: "Niniejszym pragniemy Pana poinformować, iż za kilka dni nasz wspólnik pan Edward Koen będzie miał przyjemność odwiedzić Pana celem zaprezentowania wyboru wzorów naszych zegarków. Zamówienie, które mamy nadzieję otrzymać od Pana za pośrednictwem naszego wspólnika, będzie dla nas zaszczytem. Z wyrazami szacunku Patek Philippe & Co"

był on katechetą w tym gimnazjum. Pierścień, wzorowany na motywach grobowca św. Wojciecha w katedrze gnieźnieńskiej i przechowywany do dziś w katedralnym skarbcu, wykonał świetny warsztat złotniczy Braci Schatt w Hanau. Stanisław Szulc wiele podróżował, przy okazji nawiązując kontakty handlowe. IIDość liczne podróże do szeregu krajów europejskich oraz stała łączność z zagranicznymi środowiskami sztuki złotniczej wzbogaciły jego doświadczenie zawodowe tak, że firma nie tylko nie utraciła swego czołowego stanowiska wśród polskich firm swej branży w Poznaniu, lecz wysunęła się za czasów polskich na przedni plan pokrewnych firm całej Polski ll49 . Firma W Szulc wynajmowała lokal w Bazarze także w trudnych latach I wojny światowej. Z mieszkania na trzecim piętrze wyruszali na front wcieleni do wojska bracia Stanisława - starszy Tadeusz i młodszy Zdzisław. W momencie wybuchu powstania wielkopolskiego wszyscy trzej byli w Poznaniu i wszyscy trzej włączyli się do walki. 27 grudnia kapral Zdzisław Szulc rozdał młodzieży bazarowej broń (od zbuntowanych żołnierzy fortu Winiary wykupił wcześniej 10 karabinów i dwie skrzynki amunicji) i pełnił straż w oddziale powstańczym przed Bazarem. Stanisław Szulc został członkiem Straży Ludowej i był czynny przy organizowaniu polskiej Komendy Straży Obywatelskiej. W czasie przyjazdu i pobytu Paderewskiego w Poznaniu pełnił z bronią w ręku służbę na ulicach miasta. Za udział w powstaniu wielkopolskim otrzymał Krzyż pamiątkowy Rady Ludowej Miasta Poznania IIZasłudze ObywatelskiejII. Najstarszy Tadeusz, który przez cztery wojenne lata pełnił służbę jako lekarz w randze kapitana na froncie zachodnim (Verdun) i wschodnim, został dowódcą Głównego Szpitala Fortecznego.

W latach powojennych nadszedł przykry czas inflacji, niepewności, chaosu i niezadowolenia. Jak wspomina Stanisław Szulc, Ilokres ten odczuły najdotkliwiej sfery niezamożne najemnych pracowników. Spowodowani takimi okolicznościami pracownicy zegarmistrzowscy i złotniczy ogłosili strajk, jedyny zapewne w historii ruchu zarobkowego tych branż. Strajk trwał kilka tygodni; po rokowaniach wzburzone fale strajku uspokoiły się - doszło do ugody i strajk nie powtórzył się więcejII. Poznań był wolny, powstawała odrodzona Polska. Poznańscy Niemcy opuszczali miasto, od jednego z nich Stanisław Szulc wraz z matką kupił kamienicę przy pl. Wolności 5. W 1923 roku przeniósł odziedziczoną po ojcu firmę do własnego, nowocześnie urządzonego lokalu. Po 44 latach Szulcowie opuścili Bazar. W ciągu niespełna półwiecza rodzina awansowała w hierarchii społecznej. W 1879 roku Walerian Szulc był skromnym zegarmistrzem, który oprócz zegarków sprzedawał skrzynki grające. Kilkadziesiąt lat później jego syn Stanisław prowadził i z talentem rozwijał zakład zegarmistrzowsko-złotniczy, eksponował dzieła sztuki złotniczej na wystawach w Berlinie i Nowym Jorku, działał w wielu organizacjach kupieckich i pełnił funkcję wiceprezesa Izby Przemysłowo-Handlowej. Najstarszy z synów Waleriana Tadeusz w latach 20.

XX wieku kierował Wydziałem Zdrowia i był zastępcą prezydenta miasta Cyryla Ratajskiego. Młodszy syn Zdzisław, z wykształcenia kupiec zbożowy, ze swojej pasji kolekcjonowania instrumentów muzycznych uczynił zawód. W 1945 roku

Katarzyna Męczyńskastworzył i prowadził jedyne w Polsce Muzeum Instrumentów Muzycznych. Tak kształtowała się poznańska inteligencja o mieszczańskich korzeniach. Po II wojnie światowej Szulcowie nie mieszkali już ani nie pracowali w Bazarze/ ale z tym miejscem wiązało ich wiele przeżyć i wspomnień. Może dlatego Stanisław Szulc z przyjemnością zapraszał rodzinę na obiad do Bazaru, a Zdzisław w siermiężnych czasach powojennych przychodził tu codziennie na filiżankę kawy ze śmietanką.

PRZYPISY:

1 Wiele informacji o rodzinach Szulców i Adamskich znaleźć można we wspomnieniach'I Szulca, W Poznaniu i wkoło niego. Wspomnienia poznańskiego lekarza, Poznań 1995. Pełny tekst wspomnień znajduje się w Bibliotece Uniwersyteckiej i archiwum rodzinnym. W 2006 r. w Muzeum Historii Miasta Poznania odbyła się wystawa prezentująca dzieje kupieckiej rodziny: Poznańskie rody i rodziny. Szulcowie, której byłam kuratorem i autorką katalogu. 2 Szymon Antoniewicz przybył jako wojskowy z Litwy w orszaku gen. Henryka Dąbrowskiego i zamieszkał w Winnej Górze. O rodzinnych korzeniach S. Adamskiej pisze J. Sokolnicki, Z dziejów poznańskich mieszczan. Rodzina Szulców, "Kronika Miasta Poznania" (dalej: KMP), 3/1997.

3 Z. Zalewski, Z dziejów walki o handel polski, Poznań 1921.

4 M.A. Skałkowski, Bazar Poznański. Zarys stuletnich dziejów (1838-1938), Poznań 1938, s.136. 5 Album przemysłu i handlu Wielkopolski, Prus i Śląska, z. I, Poznań 1906.

6 W Karolczak, Paletoty i jupki, czyli oferta handlowa poznańskich magazynów konfekcyjnych w latach 1900-1914, KMB 4/2002, s. 178. 7 R. Jaworski, Swój do swego. Studium o kształtowaniu się zmysłu gospodarności Wielkopolan 1871-1914, Poznań 1998, s. 47.

8 'I Szulc, op. cit., s. 22.

9 "Dziennik Poznański", nr 190 z 21 VIII 1881 r.

10 "Kupiec", nr 17 z 1 IX 1910 r.

11 'I Szulc, op. cit., s. 81.

12 "Dziennik Poznański", nr 235 z 12 X 1879 r.

13 'I Szulc, op. cit., s. 65.

14 "Dziennik Poznański", nr 298 z 30 XII 1875 r.

15 "Dziennik Poznański", nr 270 z 24 XI 1874 r.

16 J. Ryfkin, Europejskie marzenie, Warszawa 2005, s. 145.

17 "Wielkopolanin", nr 96 z 29 XI 1884 r.

18 "Dziennik Poznański", nr 198 z 1 IX 1874 r.

19 Z. Dolczewski, Spis złotników poznańskich w XIX wieku - do początków XX w., KMB 1/2000, s. 151.

20 "Kurier Poznański", nr 121 z 31 V 1894 r.

21 "Wielkopolanin", nr 267 z 20 XI 1888 r.

22 Ulotka reklamowa, archiwum rodzinne.

23 S. Chmielewski, Polska biżuteria patriotyczna i problem komunikacji interpersonalnej, [w:] Biżuteria w Polsce. Amulet znak klejnot, Toruń 2003, s. 84.

24 R. Jaworski, op. cit., s. 171.

25 'I Dohnalowa, Rynek miejski w Poznaniu, [w:] Dzieje Poznania, pod. red. J. Topolskiego i L.Trzeciakowskiego, 'I II, s. 195. 26 "Wielkopolanin" z 22 XII 1887 r., rachunek za umieszczenie ogłoszeń. Archiwum domowe.

27 "Dziennik Poznański", nr 77 z 5 IV 1898 r.

28 "Dziennik Poznański", nr 77 z 5 IV 1898 r.

29 Cyt. za: L. Trzeciakowski, Kulturkampf w zaborze pruskim, Poznań 1970, s. 238.

30 Jw.

31 "Dziennik Poznański", nr 141 z 23 VI 1900 r.

32 "Dziennik Poznański", nr 258 z 11 XI 1900 r.

33 I Szulc, op. cit., s. 106, maszynopis, archiwum domowe.

34 R. Jaworski, op. cit., s. 79.

35 I Szulc, op. cit., maszynopis, archiwum domowe.

36 "Dziennik Poznański", nr 282 z 8 XII 1900 r.

37 I Szulc, op. cit., s. 163, maszynopis, archiwum domowe.

38 "Dziennik Poznański", nr 252 z 1 XI 1901 r.

39 "Dziennik Poznański", nr 254 z 5 XI 1901 r.

40 I Szulc, op. cit., s. 91.

41 Ibidem, s. 93.

42 "Wielkopolanin", nr 194 z 23 VIII 1902 r.

43 Stanisław Szulc (1887-1962), złotnik, jubiler, działacz kupiecki, przejął po ojcu najstarszy w Poznaniu zakład zegarmistrzowsko-złotniczy. Dzieła złotnicze firmy W Szulc zdobyły złote medale na Powszechnej Wystawie Krajowej w 1929 r. i na Międzynarodowej Wystawie Rzemiosł w Berlinie w 1938 r. S. Szulc był długoletnim prezesem Zjednoczenia Zegarmistrzów i Złotników miasta Poznania, radcą Izby Rzemieślniczej, a po 1945 r. starszym Cechu Złotników i Zegarmistrzów w województwie poznańskim. Działał w Zrzeszeniu Kupców m. Poznania i w Związku Towarzystw Kupieckich. W okresie międzywojennym i po wojnie pełnił funkcję wiceprezesa Izby Przemysłowo-Handlowej. Firmę W Szulc prowadził do sierpnia 1950 r., przegrywając, jak wielu przedstawicieli prywatnego kupiectwa, "bitwę o handel" . 44 S. Szulc, Młodzież Poznania w walce o polskość 1900-1914, mpis z 1962 r., archiwum domowe. 45 S. Karwowski, Historja Wielkiego Księstwa Poznańskiego, I III 1890-1914, Poznań 1931, s.20. 46 M.A. Skałkowski, op. cit., s. 186.

47 S. Szulc, op. cit., s. 32.

48 Ibidem, s. 10.

49 I Szulc, op. cit., s. 20.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2008 Nr2; Bazar dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry