"MIASTO SERCEM ZBUDOWANE" wspomnienie o prof. Zbigniewie Zielińskim

Kronika Miasta Poznania 2003 Nr2 ; W cieniu wieży ratuszowej

Czas czytania: ok. 16 min.

ANDRZEJ GAWROŃSKI, MIROSŁAWA SIKORSKA

D nia 4 grudnia 1907 roku przed niżej podpisanym urzędnikiem stanu cywilnego stawił się, co do osobistości, na podstawie urzędowego zapisu rozpoznany, kupiec Roman Zieliński zamieszkały w Poznaniu, przy ulicy Rycerskiej (Ritterstrasse), katolickiego wyznania, i zeznał, że Pelagia Zielińska z domu Rydlewska, jego małżonka, katolickiego wyznania, zamieszkała u niego, w Poznaniu, w jego mieszkaniu, dnia 28 listopada roku 1907 po południu o godz. 11, urodziła chłopca, dziecko otrzymało imiona Zbigniew Zenon"l. Zbigniew Zieliński urodził się w zasobnej rodzinie kupieckiej. Matka pochodziła z drobnej szlachty, po swym pierwszym mężu złotniku odziedziczyła spory majątek. Ojciec 2 był właścicielem dużej hurtowni materiałów "żelaznych" przy Glogauerstrasse (ob. ul. Głogowska), w bezpośrednim sąsiedztwie rynku Łazarskiego (St. Lazarus Eisenhandel). "Znużył się jednak tą działalnością - relacjonował po latach jego syn Tadeusz - i gdy otrzymał atrakcyjną propozycję od Cegielskiego SA szybko ją podjął". Prawdopodobnie ze względu na dużą wiedzę został buchalterem (głównym księgowym) w tej znanej już wówczas firmie. Po II wojnie światowej jego nazwisko zostało wyryte na kamieniu poświęconym zasłużonym pracownikom zakładu ustawionym przed obecnym budynkiem Zarządu HCP. Napis głosi: "Kochajcie nasz zakład, jak myśmy go ukochali". Zielińscy zakochiwali się w swoich profesjach. Rodzina Zielińskich mieszkała w dużym, wygodnym mieszkaniu przy Ritterstr. (ob. ul. Ratajczaka). Roman i Pelagia mieli dwóch synów: starszego Tadeusza i młodszego Zbigniewa. We wspomnieniach znających ich osób wielokrotnie pojawia się w odniesieniu do obu określenie "szlagon"(szlachciura). Bracia nosili wyraźne cechy swoich rodziców - Zbigniew po matce, Tadeusz po ojcu. Obaj mieli klasyczny kształt głowy i silną budowę ciała. Otrzymali staranne, "hi

Ryc. 1. Skład żelazny Romana Zielińskiego, fot. z początku XX w.

Ze zb. Fundacji Gawrońskich (dalej: FG).

gieniczne" wychowanie, spędzając wakacje w znanych kurortach u wód i trenując sporty: Tadeusz szermierkę, lekkoatletykę i łyżwy, Zbigniew, wg Tadeusza, był na niektóre sporty, np. szermierkę, za poważny. Ukończywszy szkołę powszechną, Zbigniew został uczniem Staedtische Mittellschulle zu Posen, a następnie Kóniglisches Auguste Wiktoria Gymnasium in Po sen (obecnie Liceum im. K. Marcinkowskiego).

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości kontynuował naukę w Państwowym Gimnazjum Świętego Łazarza, by w 1925 roku uzyskać maturę klasyczną w Państwowym Gimnazjum Humanistycznym im. Ignacego Paderewskiego.

W opowieściach Tadeusza młody Zbigniew jawi się jako dziecko nietuzinkowe. Chory na serce ojciec nosił zawsze w kieszeniach ubrania kostki cukru. By uniknąć zazdrosnych spojrzeń synów, wydzielał im po złotówce na ulubione karmelki. Tadeusz przyjmował z radością słodkie kieszonkowe, zaś Zbigniew zbierał skrupulatnie złotówkę do złotówki. Później, w czasie spacerów z oj

R Y c 2. Pelagia Zielińska, matka Zbigniewa. Ze zb. FG.

Andrzej Gawroński, Mirosława Sikorska

Ryc. 3. Ojciec Zbigniewa Roman Zieliński, fot. z 1942 r. Ze zb. FG.

cem ul. N ową (ob. Paderewskiego) na Stary Rynek, kupował w tamtejszych antykwariatach rozmaite widokówki, kartki, mapy, afisze etc. Będąc nieco starszym, wymykał się samotnie na Rynek i, klucząc po zaułkach Starego Miasta, prowadził "pierwsze badania", jak swe młodzieńcze peregrynacje sam później nazywał. Co to miało naprawdę znaczyć, trudno powiedzieć. Być może w wyobraźni kilkunastoletniego chłopaka już wtedy zrodziła się pasja, która miała zawładnąć całym jego życiem. Wyrosłe z dziecięcych marzeń i młodzieńczych fascynacji zainteresowania architekturą i urbanistyką poznańskiego Rynku i Starego Miasta stały się oczywistym powodem podjęcia decyzji o przedmiocie studiów i wyjeździe po naukę do Wolnego Miasta Gdańska. Wybór ten, jak twierdził jego brat Tadeusz, był głęboko uzasadniony. Obok Charlottenburga Politechnika Gdańska ijej katedra architektury słynęły wówczas w obszarze niemieckojęzycznym z wyjątkowego poziomu kształcenia w specjalnościach odbudowy, konserwacji i rekonstrukcji zabytków budownictwa, ale siłą sprawczą wyjazdu Zbigniewa był nie tyle wysoki poziom tejże uczelni, co klimat miasta z jego gotyckimi szczytami kamienic, który szczególnie przypadł Zbigniewowi do serca, oraz inspirowana nim pasja przywrócenia Poznaniowi jego przeszłego piękna, którą zaczął dość szybko wcielać w życie 3 . Już wtedy kształtowała się ciekawa postawa Zielińskiego jako przyszłego architekta - nie kreator nowego, lecz uparty odtwórca dawnego piękna. W czasie studiów w rodzinnym mieście Schopenhauera uległ fascynacji tą filozofią, która zdominowała całe jego późniejsze życie: ogólny pesymizm z jedynym sposobem na wyzwolenie - stwarzanie piękna, w tym poprzez sztukę. Zbigniew Zieliński był bezspornym romantykiem, który w pięknie dawnej architektury odnajdywał swoje schopenhauerowskie wyzwolenie. Ta cecha oparta była mocno na pozytywizmie warsztatu pracy - to nic innego jak solidny warsztat,

dociekliwość, szczegółowość, precyzja wniosków, konkret założeń, czyli nienaganna metodologia stwarzają bazę dla prawdy o sztuce. Był to romantyzm w iście "poznańskim" stylu. W owym czasie najsłynniejszym polskim ośrodkiem studiów architektonicznych był z pewnością Lwów z plejadą znakomitych profesorów (m.in. prof. A. Zachariewicz). Studia w Gdańsku, czyli za granicą, nie były wówczas alternatywą prostą. Wymagały dużych nakładów finansowych, jak też sporego samozaparcia: studenci polscy mimo deklarowanego równouprawnienia mieli zdecydowanie wyżej stawiane poprzeczki niż ich niemieccy koledzy. Pomimo, jak się wydaje, niezgorszej sytuacji rodzinnej, kosztowne studia w Gdańsku zmusiły Zbigniewa do podjęcia dodatkowej pracy zarobkowej, co znacznie nadszarpnęło jego zdrowie. Korzystał w szerokim zakresie ze wsparcia popularnej wówczas polskiej korporacji studenckiej "Bratnia pomoc". Z zaciągniętych kredytów i pożyczek rozliczył się do 1939 roku, co wielokrotnie z dumą podkreślał. Po otrzymaniu dyplomu architekta w 1931 roku Zbigniew Zieliński wrócił do Poznania i podjął pracę w Wydziale Planowania i Rozbudowy Miasta pod kierownictwem inż. Władysława Czarneckiego. Rozpoczął równocześnie badania związane z uporządkowaniem i rewitalizacją Starego Miasta, które zakończył w 1938 roku. W autorskim projekcie pisał m.in.: "Stary Rynek od dawna razi swoim zaniedbanym wyglądem. Obecny stan nieładu i zniszczenia, znacznie gorszy niż w innych dzielnicach, domaga się szybkiego i gruntownego uporządkowania, tym bardziej, że Stary Rynek to przecież część miasta i zabytkowa, i spełniająca do dziś reprezentacyjne zadanie" . Jednocześnie nostryfikował swój dyplom gdański na Politechnice Warszawskiej, uzyskując stopień magistra architektury i urbanistyki. Po otrzymaniu stypendium wyjechał w 1939 roku do Włoch i Francji. Wiadomość o wybuchu wojny zastała stypendystę Zielińskiego we Francji, skąd przedostatnim pociągiem udało mu się wrócić do Polski. Punkty rekrutacji poborowych już nie istniały, wrócił więc do pracy w Wydziale Architektury magiStratu. Nie zgodziwszy się na pracę pod zarządem niemiec

Ryć. 4. Zbigniew i Tadeusz Zielińscy, fot. z ok. 1910 r. Ze zb. FG.

Andrzej Gawroński, Mirosława Sikorska

Ryc. 5. Bracia Zielińscy ze swym wujem Mieczysławem (w środku), najmłodszym bratem ojca, ochotnikiem w powstaniu wielkopolskim, który zmarł od ran w wojskowym lazarecie w Wolsztynie w 1920 r. Ze zb. FGkim, w grudniu 1939 roku otrzymał wraz z rodzicami nakaz przesiedleńczy do Częstochowy i Radomia. Tam spędził lata okupacji, pracując na początku w fabryce rowerów w Częstochowie na stanowisku stenotypisty, a później w hucie Częstochowa jako architekt. Krótko po wyzwoleniu dyrektor huty napisał w zaświadczeniu, że "Pan inżynier Zieliński opuszcza naszą Hutę na własne żądanie celem powrotu do miejsca dawnego swego zatrudnienia"4. Zbigniew Zieliński przyjechał do Poznania w marcu 1945 roku 5 . "Jego" Stary Rynek prawie w całości legł w gruzach, pozostał jedynie Ratusz z utrąconą wieżą i tzw. nowy ratusz pruski, przylegający jak niemiecki wojskowy tornister do pleców renesansowego, Quadrowskiego szkieletu. Paradoksalnie zniknęły w całości powody, dla których opracował krytykę wyglądu Rynku przedwojennego. Można by rzec, że Stary Rynek z jego wadami po prostu przestał istnieć 6 . Pojawiło się natomiast ogromne wyzwanie - odbudować go w jego historycznym kształcie. Taką wizję nosił w sobie Zbigniew Zieliński dzięki prowadzonym od kilkunastu lat badaniom. Wkrótce podjął pracę w magistracie na stanowisku, które zajmował przed wojną. Jako architekt i urbanista potrzebny był miastu bardziej niż kiedykolwiek. Stanął w szeregu z tymi, którzy dźwigali miasto ze zniszczeń wojennych, zabezpieczali jego zabytki oraz inwentaryzowali szkody wojenne. W1946 roku przystąpił do opracowywania projektów odbudowy Starego Rynku. Z wrodzoną sobie skrupulatnością budował model gipsowy, który powstał najprawdopodobniej na zlecenie Prezydium Rady Narodowej w ramach planu zagospodarowania przestrzennego Poznania. Ten ogromny model, wykonany w skali 1:100 w latach 1946-48, stał się ostatecznym i koronnym argumentem, który przekonał władze miasta 7 i rozwiał wątpliwości co do kształtu, w jakim należy odbudować Stary Rynek 8 . "Kiedy zabrakło już innych argumentów w walce o zabytkowe oblicze śródmieścia - donosił »Głos Wielkopolski« w 1951 roku - Zbigniew Zieliński wziął się do tworzenia argumentu ostatecznego. W gipsie, w wielkiej skali, z niewielu pomocnikami pracowicie wylepił makietę Starego Rynku ze wszystkimi obiektami, z całym obrzeżem i zabudową wewnętrzną. Według najlepszej latami gromadzonej wiedzy. Patrzcie wszyscy, tak kiedyś było i tak być powinno. Patrzcie, jakie to piękne "9. Propozycja Zielińskiego gwarantowała zachowanie harmonii i piękna Rynku pomimo zniszczeń wojennych, zapewniając architektoniczną spójność. Nie nużyła zarazem jednostajnością. "Ilustrowany Kurier Polski" z 16 grudnia 1949 r. pisał z satysfakcją: "Gotowy jest już plan odbudowy Starego Rynku w Poznaniu, sromotną porażkę poniosły plany jego odbudowy jako nowoczesnej dzielnicy handlowej. Plan odbudowy Starego Rynku został opracowany przez architekta Zbigniewa Zielińskiego i jego sztab 10 w naj drobniej szych szczegółach. Stary Rynek odradza się w naszych oczach jak feniks z popiołów" 11 . Makieta gipsowa znalazła swoje miejsce w salach nowego ratusza (Zamek Cesarski), a później była eksponowana na wielu wystawach architektonicznych, m.in. w Muzeum Narodowym w Poznaniu obok prac Leona Wyczółkowskiego i portretów przodowników pracy socjalistycznej prezentowanej z okazji Święta Zjednoczenia Partyj. Jak donosił "Świat" z 11 grudnia 1949 r. "pewnego rodzaju rewelacją jest makieta przedstawiająca rekonstrukcję Odwachu i dawnego Arse

Ryc. 6. Gipsowa makieta Starego Rynku wykonana przez Zbigniewa Zielińskiego ijego współpracowników w latach 1946-48. Ze zb. FG.

Andrzej Gawroński, Mirosława Sikorska

Ryc. 7. Zbigniew Zieliński (w środku) z zespołem współpracowników przy gipsowej makiecie Starego Rynku. Ze zb. FG.

nału. Jest to rezultat gorliwych poszukiwań i studiów inżyniera B. (sic!) Zielińskiego, naukowca i zapalonego badacza przeszłości Poznania". Nie został zrealizowany dyskutowany szeroko pomysł wysłania makiety na Światową Wystawę Architektoniczną w Paryżu ze względu na bezpieczeństwo kruchego modelu gipsowego (rozpadł się on i tak, pozostawiony swojemu losowi w piwnicach nowego ratusza). "Głos Wielkopolski" z tego samego roku zajął się, za sprawą Jerzego Wilczyńskiego, samym architektem Zielińskim i jego skromnym warsztatem pracy. "Chciałbym napisać - donosił dziennikarz - że siedzę u niego w gabinecie, ale nie mogę. Bo ten człowiek nie ma po prostu gabinetu: gnieździ się kątem na III piętrze N owego Ratusza, w pokoju zastawionym biurkami i szafami (...). Pracuje nad odbudową Poznania już od czasów przedwojennych (...). Chodzi, niucha, wącha, zbiera fotografie, rysunki, dokumenty. Szuka starego Poznania. Ma go w głowie, widzi jego piękno, jego urok, poprzez schorzałe, okaleczone kształty staromiejskich kamieniczek, tropi go w uliczkach pełnych szpetnych szyldów (...). Maniak, dziwak, oczarowany urokiem kształtów już nieistniejących" . Ta sama gazeta pisała również o inż. Zielińskim, iż ma opinię "człowieka zakochanego w swojej pracy. I rzeczywiście, gdyby nie wieloletnie studia i doświadczenie Zielińskiego, jego umiłowanie architektury zabytkowej oraz wytężona praca, realizacja odbudowy starych dzielnic napotkałaby na wielkie trudności". Równolegle z makietą Rynku powstał projekt rekonstrukcji Zamku Przemyśla, którego zatwierdzenie miało nastąpić w lutym 1950 roku i wejść w fazę robót

wykonawczych. Do zacnej idei odbudowy Zamku Królewskiego, symbolu stołeczności Poznania, powrócono po przeszło 50. latach 12 (ryc. 8). W tym czasie odbudowywane są już sprawnie pierzeje starorynkowe. Rysunki techniczne elewacji poszczególnych kamienic były w zasadzie odbiciem modelu gipsowego. Na ich podstawie powstały później gotowe projekty realizatorskie (Rychlicki, Skupniewicz, Pawulanka itd.). Z pejzażu Starego Rynku zniknął nowy ratusz pruski, a w tym miejscu odtworzony został budynek Wagi Miejskiej wg projektu Zielińskiego, on też był głównym konsultantem tego przedsięwzięcia. S tudent i asystent Zielińskiego, architekt Józef Baranowski wspomina, jak kolosalne wrażenie robił na nim codzienny postęp robót, który obserwował, chodząc ul. Paderewskiego. Jednocześnie stwierdza: "Los Starego Rynku wisiał przez długi czas na pajęczej nitce i gdyby nie zdeterminowana, konstruktywna postawa Zielińskiego, nie byłoby starożytnego centrum Poznania". Niestety, wiele lat później okaże się, że ten pośpiech w odbudowie miał fatalne konsekwencje. Zieliński nadal pracował w Wydziale Architektury i Urbanistyki Urzędu Miasta, lecz na czas trwania prac projektowych i wykonawczych powołany został również na stanowisko konsultanta w Przedsiębiorstwie Projektowym Budownictwa Miejskiego Miastoprojekt- Północ. Jego zadaniem było opiniowanie całości dokumentacji technicznej obiektów zabytkowych. Zwierzchnicy, doceniając ciążącą na nim odpowiedzialność, ograniczyli jego czas pracy w Urzędzie 13 . Niestety, pomieszczenia na własną pracownię w zbudowanych przez siebie domkach budniczych, o które prosił przez lata, nigdy nie otrzymał. Mieszkał przy ul. Koziej 12/3, w niedużym, słabo doświetlonym, dwupokojowym mieszkanku 14 z wąskim korytarzem, jak całe mieszkanie spowitym gęstym dymem papierosowym. Jego rodzina i przyjaciele pamiętają go chodzącego po domu w atłasowej, bordowej bonżurce przepasanej grubym sznurem z frędzlami, z papierosem w szklanej lufce. To właśnie tu, na Koziej, tuż obok Starego Rynku, był jego właś

Ryc. 8. Zamek Przemyśla, rysunek z projektu rekonstrukcji Zbigniewa Zielińskiego z 1950 r.

Ze zb. FG.

Andrzej Gawroński, Mirosława Sikorskaciwy warsztat pracy. Warsztat zawalony książkami, planami, papierzyskami, projektami, mapami, zdjęciami, tuszem, ołówkami i kredkami, ze szczególnie adorowaną deską kreślarską. Mieszkanie to było miejscem niezliczonych dyskusji o Poznaniu, historii, filozofii i sztuce. Tu dyskutowano o ewolucji koncepcji odbudowy i rekonstrukcji miast w Europie. W wieku 45 lat prof. Zieliński zawarł związek małżeński. Jego żona Izabela, z domu Skoczylas, zaliczyła trzy semestry architektury na Politechnice w Królewcu. Jej studia przerwała wojna. Była znakomitym rysownikiem i kreślarzem, więc Zieliński często angażował ją do swoich prac. Była zatem nie tylko żoną, ale i partnerem w pracy. We wspomnieniach rodziny i przyjaciół pozostaje jako kobieta ciepła i opiekuńcza. Od początku lat 70. mieszka w Monachium. Niezależnie od ogromnego wysiłku wkładanego w pracę mnożyły się niespodziewane kłopoty. Zieliński atakowany był przez prasę m.in. za powolny rytm prac budowlanych, na co skrupulatnie odpowiadał: "Odbudowa Starego Rynku w Poznaniu idzie zupełnie innymi torami niż w Warszawie i Gdańsku, dlatego też nie można porównać tych miast. Tam odbudowa prowadzona jest planowo i jednolicie dla całości. Na całkowicie wyburzonym terenie, bez własności prywatnej. Jest finansowana przez rząd oraz ma jednego, głównego inwestora. Tymczasem w Poznaniu jesteśmy zmuszeni odbudowywać Stare Miasto indywidualnymi inwestorami, których przymusowo kieruje się na Stare Miasto, a finansowanymi przez poszczególne, nadrzędne jednostki"15. Jednocześnie sam podejmuje peregrynacje do ewentualnych inwestorów, próbując nakłonić ich do ulokowania się na Starym Mieście. Z różnym skutkiem. Nie tylko ataki prasy utrudniają normalny rytm pracy, ale też realia stają się coraz bardziej skomplikowane i nieznośne. W dniu 8 grudnia 1954 r. Zieliński napisał pismo do Dyrekcji Mistoprojektu: "Mając wyraźną instrukcję Prezydium M. R. N. przekonywałem projektantów, trzymałem się jej stricte, co doprowadziło do zarzutu, że filozofuję. Do końca października bieżącego roku zauważyłem, że nie do wszystkich prac mam dostęp i że ogólny poziom prac z powodu zwiększonego tempa i zasięgu się obniża. Moje codzienne meldunki i propozycje ulepszenia pracy (...) nie odnosiły żadnego skutku. Stosunek projektantów do mnie stawał się coraz bardziej uszczypliwy, kpiący, a nawet obelżywy. Ograniczyłem się do współpracy z projektantami, którzy mi otwarcie nie ubliżali i postanowiłem z nimi odbyć naradę roboczą, która nie doszła do skutku (...). Póki mogłem mieć nadzieję, że moja konsultacja pomoże Staremu Miastu, pomimo trudnych warunków prowadziłem tę pracę. Skoro jednak funkcja zredukowałaby się do po prostu do samej tylko obecności mojej w pracowni, obciążając mnie nie mniej przeto odpowiedzialnością, widzę się zmuszony do natychmiastowego przerwania pracy i proszę o rozwiązanie mojego stosunku wynikającego z umowy" 16. Jeszcze w tym samym roku "Przegląd Kulturalny" (nr 14) informuje, że "stale postępując naprzód, odbudowa Miasta w Poznaniu napotyka na trudności w ustaleniu koncepcji urbanistyczno-architektonicznej zabudowy wewnętrznej Starego Rynku. Dlatego zostało ostatnio opracowanych pięć alternatywnych projektów zabudowy wewnętrznej. Projekty te pochodziły z pracowni inż. Cieślińskiego, inż. Zielińskiego, inż. Pogórskiego, inż. Kuźmy i z Pracowni Konserwacji

Zabytków - Poznań". Z protokołu posiedzenia Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej z dnia 25 lutego 1955 r. wynika, że "najwięcej aprobaty zyskiwały projekty inż. Cieślińskiego i inż. Zielińskiego, a społeczeństwo oczekuje realizacji inwestycji do końca roku 1955". Ostateczna decyzja należała do Komisji. Jan Cieśliński, Zygmunt Lutomski, Regina Pawuła i Zygmunt Skupniewicz wspominają po latach: "Od roku 1954 pracowaliśmy przy konsultacji Zbigniewa Zielińskiego i Jana Bogusławskiego w pracowni Miastoprojekt. My, młodzi architekci, pełni entuzjazmu do realizowanej koncepcji Starego Rynku, przekonaliśmy naszych konsultantów, że skoro nie ma przekazów historycznych dla zabudowy Arsenału i Sukiennic realizacja tych obiektów nie powinna stanowić »imitacji historycznej«, lecz zgodnie z współczesną wiedzą techniczną należy wprowadzić nowy element Arsenał - Sukiennice do kompozycji całego zespołu urbanistycznego"17. Podobnego zdania był wówczas Paweł Kałamarski, który w lutym 1955 roku pisał w "Gazecie Poznańskiej": "Wiele epok historycznych zostawiło swój ślad na Starym Rynku. Czy naprawdę stać nas na współczesne harmonijne potraktowanie wnętrza Rynku? Czy musimy kurczowo naśladować dawne formy urbanistyczne i architektoniczne dla nowej socjalistycznej treści? (...). Pamiętaj Czytelniku, że odbudowany Rynek będzie najlepszym świadectwem Twojej epoki, którą stać na coś więcej, niż tylko kurczowe odtwarzanie i naśladownictwo". Zieliński z tym stanowiskiem nie mógł się zgodzić. Nie współczesne bowiem rozwiązania architektoniczne były jego celem od początku. Poznańskie sukiennice miały przypominać charakterem swoje krakowskie imienniczki i taką formę przyjęły w historycznej makiecie. Toteż praktycznie na zakończeniu odbudowy Starego Rynku poniósł Zieliński swą pierwszą porażkę. Idealista przegrał z ideologią. Nie spotkał się też ze zrozumieniem Poznańskiego Oddziału Stowarzyszenia Historyków Sztuki, które w swym stanowisku z lutego 1955 stwierdzało, że "wszelka monumentalność i symetria razi swoją obcością i dla omawianego zespołu nie jest odpowiednia. Ponieważ zachowane relikty są znikome, nie należy odtwarzać dawnej architektury, przestrzegając jedynie zachowania istniejącego układu wewnętrznej zabudowy". Zieliński, jak wspomina Józef Baranowski, uważany był powszechnie za jedyny prawdziwy autorytet związany z odbudową Starego Rynku. Może nie był jednak dostatecznie dobrym dyplomatą, by iść na taktyczne ustępstwa. Obca była mu "mała polityka". W niejednej ankiecie personalnej z tych trudnych lat w rubryce "przynależność do partii politycznych" pisał: "Nie należę i nigdy nie

Ryc. 9. Zbigniew Zieliński, fot. z lat 50. Ze zb. FG.

Andrzej Gawroński, Mirosława Sikorska

należałem, gdyż jestem w pełni absorbowany pracą zawodową i naukową". Taka postawa w latach 50. była niewątpliwie osobliwa i niepopularna. Wskazuje też, jak silne i bezkompromisowe było oddanie Zielińskiego idei. Mimo wszystko w 1956 roku za projekt odbudowy Starego Miasta uzyskał wraz z zespołem nagrodę państwową II stopnia. Zbigniew Zieliński był z wykształcenia architektem, ale z zamiłowań i głębokich potrzeb - naukowcem 18 . W latach 1947-53 wykładał dzieje architektury polskiej i dzieje miasta polskiego w Wyższej Szkole Inżynierskiej w Poznaniu jako jej profesor kontraktowy. Te wykłady, podobnie jak pogadanki i seminaria w różnych gremiach, cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i wyjątkową frekwencją. Będąc urodzonym gawędziarzem, ilustrował je anegdotami, dykteryjkami, dowcipami, czasami podawanymi gwarą poznańską. Później wykładał także w Państwowej Szkole Sztuk Plastycznych. Praca naukowa dała mu możność zebrania materiałów do historii budownictwa regionu, które miały być początkiem przygotowywanej przez niego pracy doktorskiej. Niestety, likwidacja tutejszego Wydziału Architektury uniemożliwiła mu kontynuowanie pracy. Na początku lat 50. pogorszył się stan zdrowia Profesora, dały o sobie znać poważne choroby nerek, gardła i krtani, które w krótkim czasie doprowadziły do operacji i długiego okresu rekonwalescencji. W 1960 roku pisał w liście do gen. Mariana Spychalskiego, ówczesnego Ministra Kultury i Sztuki: "Nawiązując do naszej wspólnej pracy w Wydziale Rozbudowy Miasta Poznania pozwalam sobie zwrócić się do Pana w następującej sprawie: likwidacja Wydziału Architektury uniemożliwiła mi kontynuowanie prac naukowych. Do tego czasu liczyłem na reaktywowanie Wydziału, pracując z konieczności w administracji państwowej. Okres oczekiwania na wznowienie pracy naukowej trwa już osiem lat, nie dając równocześnie możliwości tejże pracy. Nie chcąc z niej rezygnować, zwróciłem się do Muzeum N arodowego o przyjęcie mnie na stanowisko kustosza. Nieśmiałbym się zwracać do Pana Ministra, gdyby tu chodziło tylko o moją osobę, lecz mogę zapewnić, że moje prace mają poważne znaczenie dla historii regionu wielkopolskiego. Dla usprawiedliwienia mej prośby pozwalam sobie podkreślić, że jest to ostatnia szansa mojego życia. Niemożliwość podjęcia obecnie pracy naukowej zadecydowałaby ojej ostatecznym zaniechaniu. Gdyby warunki pozwoliłyby Panu Ministrowi pomóc mi w powyższej sprawie, zostałby zrealizowany cel mojego życia"19.

W dniu 30 sierpnia 1960 r. Zbigniew Zieliński objął stanowisko kustosza w Muzeum Historii Miasta Poznania w Ratuszu. Równocześnie poprosił głównego architekta miasta o zwolnienie go z funkcji pełnionych w Urzędzie Miasta, uzasadniając tę prośbę tak: "Moja chęć poświecenia się pracy naukowej jest możliwa jedynie w instytucji o charakterze naukowym, jaką jest Muzeum Narodowe (placówka PAN). Opuszczenie dotychczasowego stanowiska nie spowoduje uszczerbków w pracy bieżącej Wydziału, a w sprawach szczególnej wagi, zwłaszcza dotyczących Starego Miasta, jestem gotów do dalszej współpracy w formie konsultacji. Dotychczasowym długoletnim stażem pracy zadośćuczyniłem obowiązkom wobec miasta rodzinnego tak, że poświęcenie się obecne również dla Miasta nie powinno budzić zastrzeżeń".

Cztery lata później, w wieku 52 lat, Zbigniew Zieliński wystąpił do dziekana Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej z prośbą o wszczęcie przewodu doktorskiego na temat Zagadnienia urbanistyczne oraz zabudowy miasta Poznania w pierwszej polowie XVIII wieku. Rada Wydziału odpowiedziała na jego prośbę pozytywnie. Promotorem jego pracy został wybitny historyk architektury prof. Bohdan Guerquin. Fakt, że Zieliński już po miesiącu zwrócił się do Rady Wydziału o potwierdzenie zaawansowania przewodu doktorskiego, świadczy o tym, że praca ta powstawała przypuszczalnie już od dawna i była przynajmniej w części kontynuacją dociekań zawartych w zaginionej w czasie wojny monografii Poznań jako forteca do XIX wieku. Doktoratu, wg wszelkiego prawdopodobieństwa ukończonego, nie zdołałjuż obronić. O tej zasłużonej dla Poznania postaci poza rodzi ną 20, przyjaciółmi i zdeklarowanymi uczniami raczej zapomniano. Jest jednak szansa, aby stosownie do dzieła ją docenić, wydobywając z powszechnej niepamięci. Przygotowywana do publikacji część opracowań Zbigniewa Zielińskiego, dotąd w literaturze nieobecnych, jest wyrazem zadośćuczynienia temu niezłomnemu miłośnikowi poznańskiego Starego Rynku.

PRZYPISY:l Odpis zupełny aktu urodzenia Nr 2518 - Poznań 4 XII 1907 r., dokument ze zbiorów archiwalnych po Z. Zielińskim przekazanych autorowi przez jego żonę Izabelę, obecnie w dyspozycji Fundacji Gawrońskich (dalej: FG). 2 Braćmi Romana Zielińskiego byli m.in. Mieczysław (ur. 1900), uczestnik powstania wielkopolskiego, który zmarł od ran w lazarecie wojskowym w Wolsztynie w 1920 r., oraz Henryk (1893-1965), również powstaniec wielkopolski.

3 Zwraca na to uwagę arch. Józef Baranowski, późniejszy asystent Zbigniewa Zielińskiego na WSI w Poznaniu. 4 Dokumenty oryginalne z archiwum po Z. Zielińskim, obecnie w dyspozycji FG.

5 Ibidem.

6 Zniszczenia substancji budowlanej sięgały 80%.

7 M.in. prezydenta Srokę i przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej Frąckowiaka.

8 Wirtualizacja odniosła absolutny sukces, na temat makiety rozpisywała się cała ówczesna prasa, która podkreślała, że poświęcono jej wiele tysięcy godzin pracy w celu przywrócenia Staremu Rynkowi jego przedrozbiorowej szaty, tj. z okresu jego największej świetności. 9 J. Wilczyński, Miasto sercem budowane, "Głos Wielkopolski" z 1951 r.

10 Prace nad modelem prowadzone były przez Zielińskiego w dziesięcioosobowym zespole i czternastoosobowym zespole rzeźbiarskim. 11 Zieliński zapytany przez studentów, jak się czuje po zakończeniu prac nad makietą, odpowiedział: "Czuję się jak kura, która zniosła złote jajo". Wywołało to pewną konstemację. "Tę wizję nosiłem w sobie przez ponad 20 lat". 12 Na podstawie korespondencji prowadzonej przez Zielińskiego z Muzeum Narodowym (Wielkopolskim) w Poznaniu wydawałoby się, że realizacja Zamku w formie zdefiniowanej przez architekta jest już bardzo bliska. W 1950 r. Zieliński otrzymał następujące pismo podpisane przez Kazimierza Malinowskiego, dyrektora Muzeum Narodowego w Poznaniu: "Omawiając opracowany przez Pana projekt odbudowy Zamku Przemysława (u.) spotkaliśmy się z zastrzeżeniami odnośnie partii przebudowanej przez Raczyńskiego. W związku z tym prosimy Obywatela Inżyniera o wykonanie drugiego wariantu

Andrzej Gawroński, Mirosława Sikorskarekonstrukcji (...). Ten drugi wariant prosimy możliwie wcześnie przygotować abyśmy z końcem lutego mogli uzyskać zatwierdzenie rekonstrukcji i przystąpić do robót wykonawczych", 30 I 1950 r., dokument z archiwum po Z. Zielińskim, obecnie w dyspozycji FG. Rozliczając się z planu rekonstrukcji Zamku Przemysła (22 XI1950 f.), Zieliński określił docelową kubaturę Zamku na 23 870 m 3 . Od swoich studentów otrzymał z okazji imienin tekturową makietę Zamku. Ten kubaturowy erzac zastąpić musiał samą ideę przez następne kilkadziesiąt lat. 13 Dokument z archiwum po Z. Zielińskim, obecnie w dyspozycji FG.

14 Obszerną relację na ten temat otrzymałem od dr T. Kołodziejskiej-Banasiewicz i Anny Gawrońskiej. 15 "Głos Wielkopolski" z 4 111954 f.

16 Rkps listu do dyrekcji Miastoprojektu Poznań z 8 XII 1954 r., dokument z archiwum Z. Zielińskiego, obecnie w dyspozycji FG.

17 Fragment listu do Rady Miasta Poznania z maja 2000 f. niepublikowany poza dokumentacją wewnętrzną. 18 Charakteryzowała go identyczna skrupulatność przy rejestracji poczynań zawodowych, badawczych, naukowych (rejestracja literatury, map, rzeźb, zabytków, zadań do wykonania), jak też w życiu prywatnym. Dzięki temu doszedł do sformułowania drzewa genealogicznego rodziny, której korzenie sięgają herbu Prawdzie (?). 19 Dokument z archiwum po Z. Zielińskim, obecnie w dyspozycji FG.

20 Chciałbym serdecznie podziękować żyjącym Nestorom rodziny, którzy użyczyli mi cennego czasu w trakcie prac nad tekstem. Myślę tu o wuju Tadeuszu Zielińskim (uf. 1906) z Sopotu, absolwencie Wyższej Szkoły Handlowej w Poznaniu i Wyższej Szkoły Handlu Zagranicznego w Sopocie. Przez lata pracował on jako dyrektor Instytutu Hydrotechniki, później Instytutu Oceanografii PAN. Jego żona Krystyna (Uf. 1921) ukończyła studia ekonomiczne w Sopocie, a następnie była specjalistą na Wydziale Elektrycznym Politechniki Gdańskiej w Instytucie Elektrotechniki. Przez 35 lat sekretarzowała też Polskiemu Towarzystwu Elektrotechniki Teoretycznej i Stosowanej. Dziękuję również mojemu dziadkowi Józefowi Kołodziejskiemu (Uf. 1905), organizatorowi Poczty Polskiej na Ziemiach Odzyskanych, mężowi Zofii z Zielińskich, siostry Romana, a także kuzynostwu z obu linii - poznańskiej i gdańskiej, oraz mojej córce Annie. Bez jej wielotygodniowej pracy archiwizacyjnej nie byłoby możliwe napisanie tego artykułu.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2003 Nr2 ; W cieniu wieży ratuszowej dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry