ZJAZDY WYCHOWANKÓW I PROFESORÓW GIMNAZJUM ŚW. MARII MAGDALENY
Kronika Miasta Poznania 2001 Nr4 ; Pensje gimnazja licea
Czas czytania: ok. 21 min.GRZEGORZ ŁUKOMSKI
T iceum Ogólnokształcące św. Marii Magdaleny, reaktywowane w 1990 roku Lo 40 latach niebytu, jest jedną z nielicznych w Polsce szkół o rodowodzie sięgającym wieków średnich. Przed 700 laty, w 1302 roku, biskup poznański Andrzej Zaremba zezwolił radzie miejskiej na założenie szkoły przy kościele pod wezwaniem św. Marii Magdaleny. W ciągu stuleci ewoluowała organizacyjnie, od szkoły miejskiej (parafialnej), poprzez kolegium jezuickie i gimnazjum, stając się najbardziej znaczącym ośrodkiem kształcącym wielkopolską inteligencję. Absolwenci szkoły współtworzyli polską kulturę, naukę i sztukę, zarówno w Rzeczypospolitej niepodległej , jak również w okresie zaborów. Byli inicjatorami narodowych czynów zbrojnych i walki o odzyskanie niepodległości. Podejmowali oraz realizowali specyficzną wielkopolską drogę do wolności, byli inicjatorami pracy organicznej i programu przeciwstawiania się naporowi niemczyzny oraz planowej germanizacji. Restytuowali oraz umacniali państwo. Brali udział w powstaniu wielkopolskim, w powstaniach śląskich, w wojnie polsko-bolszewickiej oraz innych walkach o ukształtowanie granic Rzeczypospolitej. Po odzyskaniu niepodległości stanowili zaplecze wykształconych kadr w odbudowującym swoje struktury państwie, zostawali światowej sławy uczonymi, intelektualistami, artystami, lekarzami etc. Wielu spośród nich piastowało najwyższe godności w państwie i zajęło trwałe miejsce w narodowym panteonie, inni z kolei składali ofiarę krwi na wszystkich polach bitew II wojny światowej. Większość uczniów i absolwentów z sympatią, nostalgią i sentymentem wspominała szkolne lata. Wracano do lat szkolnych nie tylko we wspomnieniach. Organizowano koleżeńskie spotkania oraz zjazdy byłych uczniów i absolwentów. Z czasem owe "podróże sentymentalne" przybrały formę instytucjonalną. Zainicjowano je jeszcze w czasach zaborów. Pierwsze spotkanie w 1873
Grzegorz Łukomski
Ryc. 1. Budynek Gimnazjum Św. Marii Magdaleny, pocztówka z lat 20. XX wiekuroku stało się dla Polaków okazją do zaakcentowania narodowej tożsamości. Po wyzwoleniu., w latach 1919-38, wychowankowie szkoły spotykali się kilkakrotnie. Po raz pierwszy 29 listopada 1921 f., następnie 29 listopada 1923 r., w czasie obchodów jubileuszu szkoły, oraz w maju 1939 roku. Do tradycji powrócono po II wojnie światowej. W okresie narastającego niemczenia życia publicznego, gospodarczego i duchowego Wielkopolski, w dniu 25 czerwca 1873 r., odbyły się oficjalne obchody 300-lecia istnienia gimnazjum. Było to dwa miesiące po śmierci życzliwego polskiej młodzieży dyrektora Roberta Engera (zmarł 14 kwietnia 1873 r.). W czasie swojej pracy w Poznaniu konsekwentnie bronił praw polskiego języka wykładowego w szkole. Jego odejście było więc dużą stratą. Stanowisko dyrektora szkoły objął po nim od l października 1873 r. August U ppenkamp, gorliwy wykonawca rządowej polityki germanizacyjnej. Uroczyste obchody odbyły się więc wówczas, gdy szkoła nie posiadała formalnie dyrektora. Władze oświatowe potraktowały obchody bardzo formalnie, ograniczając się niemal wyłącznie do niekończących się przemówień. Prasa polska z żalem pisała, że "w szkole tej podczas całej uroczystości nie słyszeliśmy ani jednego słowa polskiego, ani jednego dźwięku polskiego", bo - jak zauważano - jubileuszowe obchody były "przedstawieniem zimnym i sztywnym"l. Tymczasem Polacy jubileusz szkoły obchodzili w atmosferze patriotyzmu i niezapomnianych wspomnień jej absolwentów, gromadząc się w małej sali Bazaru Poznańskiego. Karol Libelt wygłosił odważne przemówienie patriotyczne, zaliczając się do tych, którzy są "niewinni sercem,
a owiani nadzieją różanej przyszłości". Aktualną politykę pruską uznał za niebezpieczeństwo dla języka ojczystego, a stąd i dla narodowości. Nie wierzył w możliwość totalnej germanizacji poznaniaków, gdyż - jak podkreślał "wynarodowienie nie da się inaczej wykonać, chyba zagładą zupełną w dzisiejszych czasach niemożliwą, albo za własne m krajowców przyłożeniem się". Dla Libelta jedna z form narodowej samoobrony była oczywista i najważniejsza - należy być człowiekiem światłym i szanującym naukę. Wychowanek gimnazjum trzeźwo pouczał, że nauka to "światło przyszłego pokolenia, to pochodnia oświetlająca nasze oblicze - przed sobą, przed obcym; biada nam, gdyby wśród nas zrobiło się ciemno. Ćma duchowa to dopiero rzetelne niebezpieczeństwo, to sprowadza martwotę i niewolę, upodlenie, nędzę, pogardę i zapomnienie wśród obcych". Niemal proroczo dla szkoły brzmiały słowa zachęty i przestrogi poznańskiego filozofa: "dlatego nauki, jeszcze raz nauki i tysiąckroć nauki nam trzeba, acz nam w niemieckim tylko wykładana będzie języku. Pod tym względem będzie to szkoła niemiecka, nie polska, ale pod względem narodowości, języka i pamiątek narodowych nie przestanie być polską"2 . Uczestnicy patriotycznego spotkania w Bazarze Poznańskim, wsłuchując się w gromkie słowa Libelta, byli przekonani, że właśnie Gimnazjum św. Marii Magdaleny było ostoją polskiego języka, narodowości, ojczystej nauki i swojskiego wychowania 3 . Tymczasem realia polityczne w Poznańskim stawały się coraz bardziej brutalne i wymagały nowej narodowej mobilizacji. W sierpniu 1876 roku wprowadzono ustawę o niemieckim jako oficjalnym języku urzędowym. Zupełnie inne były wymowa i przebieg obchodów w odrodzonej Rzeczypospolitej. Spotkanie w 1921 roku było pierwszą tego typu oficjalną uroczystością po odzyskaniu niepodległości. Dyrektorem szkoły był wówczas zasłużony dla jej powojennego rozwoju Dezydery Ostrowski. Dzień 29 listopada wybrano nieprzypadkowo: rocznica Nocy Listopadowej była oczywistym nawiązaniem do tradycji niepodległościowych. Niemal wszyscy uczestnicy zjazdu byli zasłużonymi działaczami niepodległościowymi. Na "Zjazd byłych uczniów" przybyło około 350 osób, absolwentów i wychowanków szkoły (było to dużo, biorąc pod uwagę ogólną liczbę 400 żyjących abiturientów "Marynki"). Wśród nich naj starsi absolwenci: Maciej Moraczewski, który zdał maturę w 1857 roku, Marcin Manicki (1861), dr Ludwik Mizerski (1861), dr Zygmunt Celichowski (1863). Przybyli ponadto goście honorowi: ks. kardynał Edmund Dalbor, ks. bp Wilhelm Kloske, premier rządu RP Antoni Ponikowski, minister WRiOP dr Józef Wybicki, wiceprezydent Poznania Mikołaj Kiedacz, kurator Okręgu Szkolnego Poznańskiego Bernard Chrzanowski.
Uroczystość rozpoczęło o godzinie dziewiątej nabożeństwo w kościele gimnazjalnym, które celebrował ks. Julian Janicki. Homilię wygłosił były uczeń, ks. prałat Józef Kłos. Następnie zebrani wraz z kilkudziesięcioma uczniami szkoły udali się do auli szkolnej. Wystąpienia rozpoczął kurator Chrzanowski (także prezes związku byłych uczniów - organizatora uroczystości). Honorowym prezesem zjazdu wybrano dra Mizerskiego. Przewodnictwo spotkania objął dr Bolesław Krysiewicz (absolwent szkoły). Uroczystościom towarzyszyły występy chóru szkolnego.
Grzegorz Łukomski
Oficjalną część imprezy wypełniły wystąpienia gości honorowych. Najistotniejsza była jednakże część historyczna. Szkołę wspominali kolejno: dr Celichowski (lata 60. XIX wieku), historyk prof. dr Bronisław Dembiński (lata 70. XIX wieku), ks. infułat Antoni Laubitz (lata 80.), ks. prałat Stanisław Okoniewski (lata 90.), dziennikarz dr Bolesław Marchlewski (lata 1900-10), Jan Plackowski (1910-20) i wreszcie przedstawiciel najmłodszych abiturientów (1921), Zygmunt Latoszewski. Uroczystość zakończono odśpiewaniem Boże coś Polskę. O godzinie 14.00 goście zebrali się na obiedzie w Bazarze, a wieczorem o godzinie 18.00 odbyła się w auli część artystyczna, przygotowana przez uczniów naj starszych klas oraz chór szkolny. Goście obejrzeli m.in. inscenizację Warszawianki Stanisława Wyspiańskiego przygotowaną przez prof. Jana Bilińskieg0 4 .
W nawiązaniu do obchodów 300-letniej rocznicy istnienia gimnazjum z 1873 roku, kontynuowano tradycję 50 lat później w odrodzonej ojczyźnie. Uroczystość połączono z kolejnym zjazdem wychowanków. Przygotowaniami zajął się komitet złożony z byłych uczniów oraz rodziców ówczesnych uczniów "Marynki". Na jego czele stanęli Cyryl Rataj ski, Wacław Wyczyński i Franciszek Krysiak. Program obchodów obejmował nabożeństwo w auli szkolnej, zwiedzanie dawnego pojezuickiego budynku szkolnego oraz spektakl w Teatrze Polskim. N abożeństwo pontyfikalne celebrował ks. kardynał E. Dalbor. Wśród znamienitych gości przybyłych na uroczystość wymienić należy przede wszystkim Alfreda Chłapowskiego (były uczeń), reprezentanta rządu RP (Ministerstwo Rolnictwa i Dóbr Państwowych), biskupa Stanisława Łukomskiego, wojewodę Alfreda Bnińskiego (były uczeń), kuratora Okręgu Szkolnego Poznańskiego Bernarda Chrzanowskiego (były uczeń), gen. Kazimierza Raszewskiego - dowódcę Okręgu Korpusu VII w Poznaniu (także były uczeń), przedstawiciela zakonu jezuitów ks. Stanisława Kwiatkowskiego, ks. prof. Kazimierza Zimmermanna, przedstawiciela Uniwersytetu Jagiellońskiego (były uczeń) oraz prof. dra Zygmunta Lisowskiego, rektora Uniwersytetu Poznańskiego. Goście podkreślali w swych wystąpieniach zasługi szkoły, w murach której wiedzę i wykształcenie zdobywały liczne pokolenia Polaków. Wiele mówiono o poznańskim etosie pracy i o zaangażowaniu patriotycznym Wielkopolan. Z auli uczestnicy uroczystości przeszli na ulicę Gołębią, do budynku, w którym szkoła mieściła się do czasu zakończenia w 1858 roku budowy nowego gmachu (miała tam wówczas swoją siedzibę Państwowa Szkoła Sztuk Zdobniczych). Mniej oficjalną częścią spotkania był obiad w sali Białej Bazaru, a o godzinie 16.00 w Teatrze Polskim uczniowie szkoły wystawili Odprawę posłów greckich Jana Kochanowskiego, podobnie jak podczas poprzedniego zjazdu w reżyserii prof. Bilińskieg0 5 . Na zjeździe powstała inicjatywa utworzenia Funduszu Jubileuszowego na rozszerzenie budynku szkoły i przeniesienie jej ze zniszczonego i niewygodnego alumnatu przy kościele Bernardynów. W skład kuratorium funduszu wszedł m.in. Cyryl Ratajski. Przyjmowano akcje rozmaitych instytucji i przedsiębiorstw oraz wpłaty gotówkowe. Zebrane pieniądze postanowiono przeznaczyć na stypendia uczniowskie; pierwsze przyznano w 1931 roku 6 . W maju 1939 roku, z okazji odznaczenia Gimnazjum i Liceum św. Marii Magdaleny Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, odbył się kolejny
zjazd wychowanków. Uroczystości trwały dwa dni. W sobotę 6 maja, ks. bp Karol Radomski z Włocławka odprawił nabożeństwo żałobne za dusze dziewięciu wychowanków gimnazjum poległych w walkach 1919-20 oraz dokonał odsłonięcia i poświęcenia tablicy w kościele bernardyńskim. W godzinach popołudniowych odbyło się w Teatrze Polskim galowe przedstawienie dramatu Sofoklesa Fi/oktet, w tłumaczeniu Kazimierza Morawskiego i wykonaniu uczniów Liceum św. Marii Magdaleny. Wieczorem zebrano się na spotkaniu koleżeńskim w Bazarze. Wspaniale udekorowany gmach gimnazjum był dodatkowo efektownie iluminowany w godzinach wieczornych i nocnych. N astępnego dnia, w niedzielę 7 maja, odbyły się główne uroczystości: najpierw nabożeństwo pontyfikalne odprawione przez ks. bpa Stanisława Okoniewskiego z Pelplina, który wygłosił kazanie poświęcone pięknym tradycjom szkoły. W czasie nabożeństwa śpiewał chór parafii Zmartwychwstania Pańskiego pod dyrekcją Zygmunta Latoszewskiego. W nabożeństwie wziął udział minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego - prof. dr Wojciech Swiętosławski, który następnie dokonał odsłonięcia drugiej tablicy ku czci poległych, znajdującej się w gmachu gimnazjum. Obie tablice projektował inż. Marian Andrzejewski. Po odsłonięciu tablicy w auli gimnazjum odbyła się uroczysta akademia, którą otworzył dyrektor Jan Duda, witając przybyłych dostojnych gości, wśród nich: ks. kardynała Augusta Hlonda, ministra Swiętosławskiego, księży bpa Radomskiego i Okoniewskiego, gen. Franciszka Włada, Michała Pollaka, wicewojewodę poznańskiego Łepkowskiego, prezesa Sądu Apelacyjnego Bronisława Stelmachowskiego, prezydenta miasta Poznania inż. Tadeusza Rungego, starostę grodzkiego Ignacego Gładkowskiego, kuratora szkolnego Stanisława Stetkiewicza i innych. Następnie przemawiał przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Zjazdu, były prezydent miasta Poznania Cyryl Rataj ski, a po nim minister Swiętosławski. Głównym punktem uroczystości była dekoracja sztandaru szkolnego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Po dekoracji sztandaru Złotym Krzyżem Zasługi odznaczony został długoletni nauczyciel gimnazjum ks. kanonik Julian Janicki. Następnie dokonano wręczenia Srebrnych Krzyży Zasługi rodzinom dziewięciu poległych uczniów. Apel poległych poprowadził Teofil Motyliński, członek Komitetu Organizacyjnego Zjazdu. Z okazji zjazdu wydana została jednodniówka. Uroczystości zakończyło popołudniowe spotkanie koleżeńskie w sali Białej Bazaru. Przebieg relacjonowała lokalna prasa 7 . Wkrótce po zakończeniu II wojny światowej nadszedł czas bezwzględnej indoktrynacji w sferze nauczania i wychowania. Wkrótce także zabrakło w nowej strukturze organizacyjnej miejsca dla szkół, takich jak IV Państwowe Liceum i Gimnazjum św. Marii Magdaleny - decyzją władz administracyjnych szkołę rozwiązano w 1950 roku. Po II wojnie światowej raz jeszcze nawiązano do wcześniejszych zwyczajów.
Już w styczniu 1947 roku, z inicjatywy dyrekcji IV Państwowego Liceum i Gimnazjum św. Marii Magdaleny i za zgodą władz miejskich, zawiązano "Koło byłych Marynkarzy" . Była to pierwsza po latach próba utworzenia stowarzyszenia uczniów szkoły.
Grzegorz Łukomski
Dotychczasowe zjazdy miały nie tylko uroczystą oprawę, lecz przede wszystkim odbywały się w podniosłych i radosnych nastrojach. Na zjeździe wychowanków 7 czerwca 1948 r. brakowało podobnej atmosfery. Wprawdzie rozpoczął się on, jak zwykle, mszą św. odprawioną tym razem w kościele Wszystkich Świętych (kościół Bernardynów dźwigał się dopiero z ruin), podczas której prefekt gimnazjalny ks. prof. Leon Skórnicki wygłosił głęboko patriotyczną homilię, jednak radość ze spotkania koleżeńskiego wydawała się przytłoczona niepewnością co do przyszłości szkoły. Dyrekcja zadbała o artystyczną oprawę zjazdu. Chór szkolny pod dyrekcją prof. Witolda Rogali zaśpiewał Gaudę Mater Polonia, O ziemio ojców i Pieśń partyzancką. Dyrektor gimnazjum Mieczysław Dubas powitał przybyłych, wśród których znaleźli się: konsul generalny RP w Hadze Leszek Gustowski oraz wybitni, lecz niewymieniani z nazwiska wychowankowie. Dyrektor Dubas przypomniał wielkie osiągnięcia szkoły w minionych wiekach i jej historię. Następnie w imieniu wychowanków przemawiali: redaktor Henryk Śmigielski i adwokat Bolesław Taedling, a w imieniu dawnych wychowawców - prof. Roman Pollak z Uniwersytetu Poznańskiego. W imieniu młodzieży i organizacji szkolnych zabrał głos uczeń trzeciej klasy gimnazjum Mieczysław Przybylski 8 . Dopiero na zebraniu 22 marca 1958 r., w świetlicy Międzynarodowych Targów Poznańskich, podjęto decyzję o zwołaniu kolejnego zjazdu koleżeńskiego,
Ryc. 2. Zjazd wychowanków Gimnazjum Św. Marii Magdaleny, 15 listopada 1958 r., zdjęcie wykonano przed Aulą Uniwersytecką
tym razem na większą skalę. Zebraniu przewodniczył Leszek Gustowski. Spotkało się niewielu byłych uczniów, ale grono zwolenników wkrótce się powiększyło. Uczestnicy wspomnianego wyżej spotkania postanowili, że zjazd koleżeński związany z 385. rocznicą powstania gimnazjum odbędzie się 15 listopada tegoż roku. Powołano komitet organizacyjny, którego przewodniczącym został Henryk Adamczewski. Zjazd rozpoczęto mszą św. w kościele Bernardynów, celebrowaną przez ówczesnego metropolitę poznańskiego ks. arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Kazanie wygłosił były uczeń GMM, ks. prałat Aleksy Wietrzykowski. Śpiewał chór pod dyrekcją Stefana Stuligrosza (ucznia gimnazjum), natomiast zespół instrumentalny wykonał utwory Jerzego Młodziejowskiego. Najważniejszą część zjazdu stanowiła popołudniowa akademia w auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Sala była wypełniona do ostatniego miejsca, co potwierdzało głębokiego przywiązanie, jakim "Marynkarze" darzyli swoją nieistniejącą szkołę. W prezydium akademii zajęli miejsca dawni wychowawcy, z Czesławem Latawcem, ks. Leonem Skórnickim, Wojciechem Bąkiem i Marianem Węgrzynowiczem na czele, oraz zaproszeni goście, wśród nich kurator poznański. Wysłuchano następujących wystąpień: wykładu Postępowe tradycje szkolnictwa wielkopolskiego prof. dra Michała Sczanieckiego, przemówienia Wspomnienia nauczYciela prof. Romana Pollaka oraz przemówienia Wspomnienia Z lawy szkolnej prof. Witalisa Ludwiczaka. W Bibliotece Raczyńskich otwarto wystawę dokumentów i pamiątek gimnazjalnych, przygotowaną przez wychowanków szkoły: Mariana Mikę, Zdzisława Grota i Przemysława Michałowskieg0 9 . W kościele Bernardynów odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą pamięci ks. prof. kanonika Juliana Janickiego, wieloletniego prefekta szkoły. (W roku 1978, z inicjatywy kilku byłych wychowanków, odsłonięto w kościele tablicę poświęconą pamięci kolejnego prefekta ks. Leona Skórnickiego"lO, natomiast fundatorem medalionu prefekta był ks. bp Marian Przykucki, także wychowanek gimnazjum ll ). Zjazd w 1958 roku nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Podejmowane później - na podstawie uchwały zjazdu - indywidualne i zbiorowe starania o ponowne otwarcie szkoły spotykały się z odmową ówczesnych władz. Był to jednak impuls wyjątkowo silnie integrujący społeczność "Marynkarzy" . Decydujący był zjazd w 1988 roku. Odbył się w dniach 11-12 listopada. Pierwszego dnia uczczono pamięć wybitnych i zasłużonych pedagogów i wychowanków szkoły. Wiązanki kwiatów złożono m.in. na grobach ks. Juliana Janickiego, Hipolita Cegielskiego, Karola Marcinkowskiego i Cyryla Ratajskiego. Podobnie jak w 1958 roku, przygotowano okolicznościową wystawę w gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej. Prezentowała dorobek nauczycieli i wychowanków oraz całego środowiska związanego z "Marynką". Druga ekspozycja, w sali Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania przy Starym Rynku, złożona z pamiątek wydobytych z domowych archiwów, była swoistą kroniką okresu międzywojennego szkoły. Dnia 11 listopada odbył się ponadto koncert chóru Państwowej Filharmonii w Poznaniu pod dyrekcją Stefana Stuligrosza.
Grzegorz Łukomski
Główne uroczystości zjazdowe odbyły się dnia następnego. Rozpoczęło je uroczyste nabożeństwo w kościele Bernardynów. Mszę św. celebrował ks. abp metropolita Jerzy Stroba. Po południu odbyła się uroczysta akademia, którą otworzył przewodniczący komitetu organizacyjnego, Andrzej Dubas. Treścią okolicznościowych wystąpień były dzieje szkoły oraz refleksje nauczycieli i uczniów. Na zakończenie podjęto uchwałę o konieczności reaktywowania Gimnazjum św. Marii Magdal eny 12. Systematyczne starania środowiska w połączeniu ze zmianami politycznymi w kraju doprowadziły w 1990 roku do reaktywowania szkoły. W czasie spotkań rodziły się inicjatywy zmierzające do trwałego upamiętnienia dorobku szkoły. Formą najbardziej powszechną i trwałą są publikowane wspomnienia. Stanowią niezwykle cenne źródło nie tylko historyczne, lecz także socjologiczno-obyczajowe do lat 1919-1938. Oto kilka najbardziej interesujących i charakterystycznych przykładów. N ajwcześniejsze lata przełomu politycznego i repolonizacji szkoły po 1919 roku wspomina JózefWiniewicz, syn znanego drukarza poznańskiego, maturzysta z 1923 roku: ,,(...) Polscy nauczyciele zaczęli stosunkowo szybko zastępować niemieckich i mieliśmy szczęście, że z katedr każdej klasy zaczęli wykładać pedagodzy wybitni. Gimnazjum stopniowo wracało do swojej historycznej świetności. Nie pamiętam wszystkich profesorów, przybyłych do nas głównie z Małopolski. Gimnazjum zresztą było podzielone na część klasyczną i reformowaną. Grono profesorskie było więc liczne; zmiany osób częste, trudno wobec tego po latach spłacać dług wdzięczności imiennie każdemu z tego zespołu. Nie umknęła mi wszakże z pamięci postać historyka - Adama Malskiego. Jego wykład wyprowadził nas wreszcie z dusznego zaścianka Barbarossów, Hohenzollernów i Hindenburgów, którymi nas dotąd karmiono. Weszliśmy nie tylko na szeroki szlak historii własnej ojczyzny, jakim wędrowaliśmy tylko na tajnych kompletach. Mogliśmy zachłystywać się dziejami szerokiego świata (...). Profesor wchodził na katedrę skupiony, prawą ręką zwykł machinalnie poprawiać wyłogi szarej wełnianej kurtki. N erwowo chwytał się za ucho. Pytał ostro. Pełną czułość w stosunkach do swych uczniów odkrył, gdy żegnaliśmy go tuż przed śmiercią. Leżał chory na raka w szpitalu miejskim na uL. Szkolnej. Trafiliśmy tam - delegacją mojej klasy - na niemal końcowe chwile jego życia. Brakowało nam słów w tej ostatniej rozmowie. Profesorowie Franciszek Dubas i Roman Pollak byli szwagrami. Obchodziło nas to, gdyż cieszyli się wśród uczniów ogromnym autorytetem i budzili również wobec tego ciekawość co do swych stosunków rodzinnych. Pożenili się z siostrami. Dubas zdobył wśród uczniów przydomek "Wilsona". Z uwagi na swój wysoki wzrost wraz ze swymi binoklami rzeczywiście przypominał ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Uczył greki i łaciny. Ale nie wbijał nam wyłącznie słówek i prawideł gramatyki, nie ograniczał się do tłumaczeń Homera czy klasyków rzymskich. Wykład swój okraszał opisami Aten i Rzymu tak żywymi, że będąc po latach w Grecji i we Włoszech, wędrowałem po śladach świetności, jakby prowadził mnie za rękę mój dobry profesor (...).
Profesor Pollak, znakomity uczony, nadrabiał na lekcjach polskiego całe zaniedbanie, jakie było skutkiem lat wyłącznie konspiracyjnego uczenia się historii polskiej literatury, przy chaotycznym doborze lektury. Czytaliśmy przecież bezkrytycznie wszystko, co wpadło w rękę. Na mało które lekcje cieszyliśmy się tak, jak na spotkanie z tym zawsze eleganckim, zadbanym nauczycielem, nigdy nie oddającym się uproszczonemu, schematycznemu rozważaniu tematów. Dawał właściwie wykład uniwersytecki, żądał od nas również wiele. Właściwie to uczył nas rozwoju kultury europejskiej, w szerokim tego słowa znac z e ni u (...). Pollak otwierał przed nami całą swoją wiedzę. Uprzywilejował Włochy i stawał się później rzecznikiem rozwoju kulturalnych stosunków polsko-włoskich. Pollak szybko opuścił gimnazjum. Objął uniwersytecką katedrę w Poznaniu. Mówiono mi, że zachwycone studentki nazywały go "markizem". Zgoła trafna charakterystyka sylwetki. Gdy zostałem wiceministrem spraw zagranicznych, nieraz przysyłał mi listy korygujące niektóre polskie posunięcia lub zaniedbania w stosunkach z krajem jego szczególnych zainteresowań. Nietrudno było załatwiać postulaty głęboko szanowanego profesora, skoro te upodobania dzielił również mój szef (...) Adam Rapacki, świetnie znający Włochy (00.),,13. Z kolei prof. Witalis Ludwiczak, prawnik związany z Uniwersytetem im. A. Mickiewicza w Poznaniu, specjalizujący się w międzynarodowym prawie prywatnym i cywilnym, tak mówił o "Marynce" na zjeździe w 1958 roku: ,,(...) Maturę zdałem 9 kwietnia 1929 roku. Potem były wakacje. Najdłuższe i najprzyjemniejsze w życiu. Karta minionego czasu została zamknięta. Przede mną wielka nieznana studiów uniwersyteckich. Można więc pławić się w zapomnieniu, rozko
Ryc. 3. Członkowie Zarządu Stowarzyszenia Wychowanków i Przyjaciół Liceum św. Marii Magdaleny w Poznaniu oraz przedstawiciele kierownictwa reaktywowanej szkoły, w pierwszym rzędzie pośrodku dyrektor Lucyna Woch, po prawej prezes Andrzej Dubas, fot. z 2 stycznia 1999 r.
Grzegorz Łukomski
szować się chwilą bieżącą - podziwiać każdy dostrzeżony promień słońca, adorować każdy kwiat i piękną dziewczynę i (...) upajać się bez miary w samozachwycie. Rok uniwersytecki rozpoczął się dopiero w listopadzie. Rok 1929 był rokiem Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu. Miasto tętniło życiem. O szkole trudno było pamiętać. Poszła w zapomnienie.
W listopadzie, jak się rzekło, rozpoczął się rok akademicki. Zapisałem się na prawo na Uniwersytecie Poznańskim. Na jednym z pierwszych posiedzeń proseminaryjnych z historii ustroju prawa na Zachodzie Europy staramy się poznać organizację plemienną i życie dawnych Germanów. Czytamy Germanię Tacyta. Tłumaczymy. Profesor, obyczajem zachodnioeuropejskim zaczyna od pań. Idzie jak po grudzie. Z kolei do pracy przystępują chłopcy. Dalej idzie ciężko. Aż wreszcie bierze książkę do rękijeden z kolegów z Marii Magdaleny. Tłumaczenie płynie równo, spokojnie i dokładnie. Profesor wpada w zachwyt. Pyta - »gdzie Pan zdał maturę«? »W Gimnazjum św. Marii Magdaleny«. Profesor na to: »Proszę państwa - gimnazjum ad sanctam Mariam Magdalenam należy do tych, które podobnie jak Gimnazjum św. Anny w Krakowie, dobrze uczą łaciny i greki. To stara tradycja! Kto z państwa jest jeszcze z Gimnazjum Marii Magdaleny?« Zgłosiliśmy się z dumą. Od tego czasu mieliśmy monopol na łacińskie tłumaczenia. Wtedy wspominałem Cię, Szkoło, po raz pierwszy od chwili rozstania. I od tej pory do obecnej chwili często wracam myślą do czasów, kiedy w murach na placu Bernardyńskim przeżywałem »tę, co wykuwa żywot cały«. Z niezmierną wdzięcznością wspominałem Cię Szkoło, przy nauce prawa rzymskiego, kiedy w lot chwytałem mądrość rzymskich jurystów zaklętą w nieśmiertelne paremie: actor sequitur forum rei, ne bis de eaem resit actio, mandatum nullum nisigratuitum, da nihifacta dabo tibi (...) i wiele innych bardziej skomplikowanych. Przecież to wszystko jest jasne i zrozumiałe. Wspominałem Cię, Szkoło, w początkach pracy naukowej i wspominam dziś.
Kiedy przygotowywałem pierwsze wykłady i trzeba było mówić o sławnym kodeksie Bustamantego oraz wyliczyć wszystkie państwa Środkowej Ameryki, wyskoczyła z pamięci bezbłędnie era mapek i atlasów: Panama, Costarica, Nicaragua, Honduras, San Salvador. Wspominali Cię, Szkoło, w czasie zawieruchy wojennej żołnierze. Gdy szalejąca na polu bitwy śmierć wywoływała zwątpienie w cel walki, gdzieś spod progu świadomości wybijał się w bolejącej od zmęczenia, huku i ucisku hełmu głowie rytm: dum sanctis patriae legibus obsequimur (...)". ,,(...) Takie jak dyrektor [mowa o dyrektorze Ostrowskim] było nasze grono nauczycielskie. Byliście panowie, którzy tu razem z nami siedzicie, surowi, wymagaliście od nas przede wszystkim prawdomówności i uczciwości w postępowaniu. Nie jest frazesem, gdy powiem, żeście nam wytyczali drogi prawdy. W naszym gimnazjum fałsz, kłamstwo i obłuda były nieznane. Żądaliście od nas dużo,. Kto nie mógł nadążyć czy to z powodu braku zdolności, czy to przez lenistwo - wykruszał się w sposób normalny. Najpierw nie było promocji, a gdy powtarzanie roku nie pomogło, opuszczał szkołę. Wymagaliście wiele. Nie wystarczało, by uczeń był mechanizmem powtarzającym zadaną lekcję. Trzeba było naukę rozumieć, a kto ją rozumie, temu łatwo ją pokochać (...)"14.
Barwne postacie gimnazjalnych pedagogów z nutą nostalgii, lecz bardzo celnie scharakteryzował Jerzy Młodziejowski, maturzysta z 1927 roku: ,,(...) W końcowych dniach marca 1919 roku powędrowałem do szkoły na pi. Bernardyński. Tu rozpocząłem gimnazjalną wędrówkę i dziwnym zbiegiem okoliczności tu ją zakończyłem po ośmiu latach, gdyż w tejże samej izbie lekcyjnej siadałem do maturalnego egzaminu pisemnego. (...) W niższych klasach uczył mnie i był wychowawcą klasy Mieczysław Konieczny. Z wykształcenia romanista, ale polonista z zamiłowania, wychowanek krakowskiego uniwersytetu i Sorbony. Był bodaj najpiękniejszą postacią naszego gimnazjum. Bardzo wymagający wobec wszystkich, zwłaszcza w gramatyce francuskiej nie folgował nikomu. Był wspaniałym oratorem i recytatorem poezji J. Słowackiego. Prof. Konieczny, zwany powszechnie »Konietą« był surowy w czasie lekcji, ale zaraz po jej zakończeniu zmieniał się dla każdego w bliskiego »stryjaszka«. Był nim szczególnie w drużynie harcerskiej, której został opiekunem z ramienia szkoły. Jako taki postanowił zorganizować harcerskie kolonie letnie w Zakopanem. Powołał Koło Rodzicielskie do pomocy i wydobył z jakiegoś zakamarku pieniądze, by w lipcu 1923 roku udać się z naszą czterdziestką harcerzy [czyli drużyną im. Traugutta] pod Tatry. W rok później znowu pojechaliśmy w Tatry. Wieczorami podczas ogniska do wszystkich nas mówił wzruszająco »Konietą« tatrzańską poezją Asnyka, Goszczyńskiego, Nowickiego, podhalańską prozą Tetmajera i Pawlikowskiego. W pięknej izbie domu Krzeptowskich na Krzeptówkach słuchaliśmy, siedząc pod ścianami Legendy Tatr. W parę lat później Mieczysław Konieczny został powołany na stanowisko dyrektora do pobliskiego gimnazjum im. Bergera. Wojna rzuciła »Konietę« na Węgry, gdzie opiekował się sporym zastępem Polaków. Zmarł nagle na serce w 1944 roku przy obrządzaniu róż w ogródku (...). Łaciny i greki w wyższych klasach uczył Kazimierz Abgarowicz, lwowianin ormiańskiego pochodzenia, urodzony w 1888 r. Zanim zjawił się w Poznaniu, wykładał jakiś czas w prywatnym, zakopiańskim gimnazjum. Człowiek najwyższych norm etycznych, cichutki, bez nerwowości, z lekka ironiczny, gdy tego było potrzeba. Lekcje płynęły monotonnie, bardzo surowo wymagał znajomości gramatyki łacińskiej i greckiej. Po lekturze oryginałów lubił bardzo historię z życia Rzymian i Greków, opartą na dwóch tomach podręcznika Terlikowskiego. Ulubioną postacią »Kajtusia« był Sokrates na podstawie lektury Platona. Abgarowicz nigdy się posuwał się w strofowaniach do złośliwości. Przemawiał do sumienia i potrafił sławnym pojęciem »kalokagatia« ujarzmić nasze umysły. Po wojnie, gdy zapotrzebowanie na łacinę i grekę ogromnie spadło, »Kajtuś« mało już miał zajęcia w średnim szkolnictwie i udzielał lektoratów na uniwersytecie. Z powodzeniem też podjął się pracy tłumacza dawnych łacińskich tekstów (...). »Madmatyki«, jak mawiał dr Józef Huss, i fizyki uczył nas przez cały ciąg szkoły właśnie ów »Józiu«, który mimo ciężkiej wymowy - niewątpliwie bagażu niemieckiego otoczenia - był najszczerszym Polakiem, rodem z Wrześni, a jego nazwisko pochodziło raczej z Czech. W towarzystwie był uroczym panem, ale wobec nas w klasie był raczej »gromowładnym« i »czwóry« kropił, jak się patrzy.
Grzegorz Łukomski
Potrafił znakomicie przy przeglądaniu matematycznej klasówki wyśledzić »filiacje« w odpisywaniu. Tak, jak przeważająca część społeczności uczniowskiej, nie rozumiałem matematycznych tajemnic, lecz profesor Huss nie posiadał też potrzebnego daru »wyłożenia« zasad tej abstrakcji. Lekcje fizyki bywały przeważnie małym cyrkiem z nieudanymi doświadczeniami i zawsze urozmaiconymi w monotonii szkolnej przechadzkami do gabinetu fizycznego, mieszczącego się w sąsiednim alumnacie (...). Już po maturze przypadła nam w udziale organizacja miłej uroczystości 25-lecia pracy pedagogicznej mimo wszystko zacnego i dobrego »Józia«. W ówczesnej poznańskiej prasie ukazała się nawet fotografia jubilata w naszym otoczeniu (.. .) ,115. Wiele niezatartych wspomnień wiązało się z harcerstwem. Leon Marszałek, maturzysta z 1930 roku, zasłużony działacz harcerski (m.in. ostatni naczelnik Szarych Szeregów - w 1945 roku), tak wspominał swój pierwszy obóz w Zakopanem w liście do Władysława Jóźwiaka z 28 stycznia 1991 r.: ,,(...) Trwały przygotowania do pierwszego obozu drużyny. My mieliśmy »obóz«, a opiekun drużyny prof. Mieczysław Konieczny, z uporem do końca swego opiekuństwa używał »kolonie« lub »letnisko wakacyjne«. Takie było jego »widzimisię« i takiej nazwy używano w sprawozdaniach szkolnych. Każdy uczestnik musiał wpłacić dość poważną kwotę pieniężną. Dla uzyskania dodatkowych funduszy urządzono tak zwaną wentę, dużą zabawę na dziedzińcu szkolnym z udziałem rodziców. W pierwszych dniach lipca ruszyliśmy do Zakopanego, korzystając ze specjalnie zarezerwowanego wagonu kolejowego. N iezapomnianym przeżyciem było zwiedzanie Krakowa i Wieliczki. Do dziś pamiętam nasz marsz na wzgórze wawelskie. Dla młodych poznaniaków był to wówczas wielki krok na drodze do lepszego poznania niepodległej Polski. Wszak dopiero trzy lata wcześniej zakończyła się wojna polsko-bolszewicka. W Zakopanem dwa dni mieszkaliśmy w wagonie na dworcu, zanim nasz opiekun i komendant obozu Stanisław Bylina, nie znaleźli odpowiedniego locum. Obóz mieścił się na Krzeptówkach u gazdów Krzeptowskich. Młodsze zastępy spały w pokojach, starsze w namiotach. Był to niezapomniany lipiec. Pro f. Konieczny pochodził z Podhala, znał góry i umiał nas uczyć, jak organizować wycieczki, jak ubierać się, w jakim tempie chodzić, jak odpoczywać i tak dalej. Wieczorami wygłaszał piękne gawędy. Raz odbywała się nocna warta. Poszliśmy późnym wieczorem do jednej z dolinek i rozpaliliśmy ognisko, śpiewy, opowiadania, gawędy. Wróciliśmy wczesnym świtem około 3 rano do obozu. Jeszcze dziś pamiętam to ognisko. Zaprzyjaźniłem się na tym obozie z Maćkiem Niegolewskim. Bylina był wspaniałym komendantem. W obozie brali udział m.in. Jurek Młodziejowski, Jarosław Urbański, Kordian Ratajski, [syn prezydenta Poznania] (00.),,16.
Cezary Szulczewski, maturzysta z 1926 roku, tak wspomina swoją przynależność do Towarzystwa Tomasza Zana: ,,(...) Byłem w piątej klasie, kiedy któregoś dnia zauważyłem na tablicy szkolnej ogłoszenie, że w siedzibie Koła Towarzystwa Tomasza Zana, mieszczącego się w alumnacie, kolega Jan Ulatowski wygłosi referat O Poznaniu. Pomyślałem, ze warto dowiedzieć się czegoś więcej o Grodzie Przemysława, więc z zaproszenia skorzystałem. Zdziwienie moje było
ogromne, gdy zorientowałem się, że w referacie jest mowa nie o Poznaniu, a "poznaniu", przez małe p! N o tak, Towarzystwo Tomasza Zana jest przecież spadkobiercą filaretów. Zapytano mnie wtedy, czy chciałbym zostać kandydatem na członka TTZ. Odpowiedziałem twierdząco. Członkiem zostałem po opracowaniu referatu pt. Co to jest kultura? Przygotowałem się do niego w rozmowach znajbliższymi tetezetowcami, z wspomnianym już Janem Ulatowskim, Kazimierzem Malinowskim, obu "Marynkarzami" oraz z Konstantym Troczyńskim z "Marcinka", do Koła należeli bowiem również koledzy z innych szkół. Dwukrotnie byłem prezesem Koła, które poza nazwą TTZ miało dodatek »Sowa«, symbol wiedzy, do której poszerzenia dążyliśmy w wolnym od zajęć szkolnych czasie. To nasze Koło miało bibliotekę z licznymi książkami filozoficznymi. Korzystali z niej również uczniowie i uczennice innych poznańskich szkół średnich, nie tetezetowcy. Z uznaniem oglądał je dyr. Ostrowski, gdy wychodząc kiedyś z budynku szkolnego, gdzie mieściło się też jego mieszkanie, zauważył mnie w oknie naszego lokalu i przyszedł na rozmowę ze mną. Pytał o członków, o nasze zainteresowania i widać było, że je pochwalał. Kuratorem Koła był ówczesny kurator Poznańskiego Okręgu Szkolnego, Bernard Chrzanowski tetezetowiec z czasów zaborczych, kiedy TTZ działało też w naszym gimnazjum. Oczywiście tetezetowcy nie siedzieli tylko w książkach. Interesowaliśmy się sportem jak wszyscy. Najchętniej »rypaliśmy fuchę« czyli graliśmy w piłkę nożną na tak zwanej »Zandce«, na piaszczystym polu przy Wałach - bodajże - Królowej Jadwigi. W tym moim »bla-bla« nie piszę o wydarzeniach wielkiego kalibru, takich jak uroczystości związane z jubileuszem naszego gimnazjum czy wizyta Władysława Mickiewicza, bo są one chyba dobrze udokumentowane i powszechnie znane. Na marginesie wspomnę tylko, że podczas mszy w kościele pobernardyńskim, tej jubileuszowej, ministrantami byli koledzy z mojej klasy: Andrzej Sczaniecki i Antoni Nieżychowski w pierwszej parze, a w drugiej Jerzy Radoński i ja. Zależało mi na tym, by być w drugiej parze, bo - bijąc się w piersi - muszę się przyznać, że tak zupełnie dokładnie z ministranturą nie byłem obeznany. Za to bardzo głośno wypowiadałem za każdym razem słowo »amen«.
W maju 1926 r. zdawaliśmy maturę. Jako już »dojrzali« zrobiliśmy wspólną fotografię z gronem nauczycielskim, które następnie zaprosiliśmy na bankiet. Urządziliśmy też zabawę taneczną w Hotelu Francuskim. Po niej pożegnaliśmy się i rozeszliśmy nie wiedząc, co przyszłość nam da. Na dalszą drogę życia rzetelnie przygotowali nas nasi najlepsi profesorowie - wychowawcy. Naszą "Marynkę" wspominamy na pewno wszyscy, którzy pozostaliśmy przy życiu, z wielkim sentymentem i wdzięcznością (,..)" 17. Na zakończenie raz jeszcze oddajmy głos prof. Ludwiczakowi, który, zwracając się do obecnych w uniwersyteckiej auli absolwentów i pedagogów, powiedział: ,,(...) Atmosfera umiłowania wiedzy i prawdy, życie bez obłudy i intryg - to ów romantyzm Marii Magdaleny pachnącej lipami i kwieciem akacji. Rozumienie nauki, cel Waszego wychowania sprawiał, że umieliście być pobłażliwi. Dobry polonista, a nędzny matematyk zawsze jakoś przebrnął, podobnie jak zdolny matematyk uzyskiwał prawo łaski z polskiego, łaciny czy greki. Aby tyl
Grzegorz Łukomski
ko zechciał pracować. Wielki rozum pozwalał Wam też mieć pobłażanie dla nielicznych figli płatanych prz ez »polskie dusze« (...) ,118.
PRZYPISY:
1 Por.: Festschrift zu der am 25. Juni 1873 stattfindenden dreihundertjahrigen Stiftungsfeier des Koniglichen Marien-Gymnasiums zu Posen herausgegeben im Namen des Lehrer-Collegiums von dem stellvertretenden Direktor Pro/. Dr. Rymarkiewicz, Posen 1873. Także: Jednodniówka wydana przez Kolegium Nauczycielskie Z okazji 300-lecia zalożenia gimnazjum poznańskiego, Poznań 1873. 2 Relacja z obchodów jubileuszowych: "Dziennik Poznański", nr 145 z 27 VI1873, s. 2 (tekst wystąpienia Karola Libelta).
3 Także refleksje zawarte w aneksie autorstwa L. Rzepeckiego: Krótki rys dziejów Gimnasii ad Sanctam Mariom Magdalenam w Poznaniu, [w:] J. Bielski, Widok Królestwa Polskiego czyli najważniejsze wiadomości o wewnętrznych i zewnętrznych sprawach dawnej RzeczYpospolitej, wyd. 2, T. I, opr. L. Rzepecki, Poznań 1873, s. 303-312. 4 Sprawozdanie Państwowego Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu za rok szkolny 1921/22, Poznań 1922, s. 6-8.
5 Sprawozdanie Państwowego Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu za rok szkolny 1923/24, Poznań, s. 4-9.
6 Ibidem, s. 29.
7 Gimnazjum i Liceum ad Sanctam Mariam Magdalenam w Poznaniu. Zjazd Wychowanków Z okazji 685 rocznicy zalożenia szkoly, 11-12 listopada 1988, Poznań 1988, s. 12-14; ponadto: Jednodniówka wydana Z okazji Zjazdu Wychowanków oraz odznaczenia Gimnazjum Orderem "Polonia Restituta' Poznań 1939, passim. 8 Ibidem, s. 15.
9 Ibidem, s. 17.
10 M. Przybecki, Z dziejów staroklasycznego gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu, Poznań 1990, s. 66.
11 Ibidem, s. 64.
12 Sprawozdanie ze zjazdu wychowanków gimnazjum i liceum ad Sanctam Mariam Magdalenam w Poznaniu w dniach 11-12 listopada 1988 roku, Poznań 1989, passim. 13 M. Przybecki, op. cit., s. 48 A 9. JózefWiniewicz (1905-1984), był dyplomatą, pracownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, m.in. negocjatorem układu polsko-niemieckiego z 1970 r.; autor wspomnień Co pamiętam Z dlugiej drogi ŻYcia, Poznań 1985, passim. 14 W. Ludwiczak, Wspomnienia Z lawy szkolnej. Przemówienie wygloszone w auli Uniwersytetu Poznańskiego na Zjeździe Wychowanków Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu w dniu 15 listopada 1958 r., [w:] Gimnazjum i Liceum, op. cit. s. 64-67. 15 M. Przybecki, op. cit., s. 34-AA. Jerzy Młodziejowski (1909-1985), geograf, muzyk, kompozytor, dziennikarz, m.in. dyrygent Wielkopolskiej Symfonicznej Orkiestry im. K. Kurpińskiego; J. Młodziejowski, Jubileusz "Marii Magdaleny' "Kronika Miasta Poznania", 4/58, s. 80-86. 16 W. J óźwiak, Zarys historii 15 Poznańskiej Drużyny Harcerzy im. Romualda Traugutta przy GMMw Poznaniu, [w:] Gimnazjum i Liceum ad Sanctam Mariam Magdalenam w Poznaniu. Jednodniówka nr4, cz. l, Poznań 1993, s. 110-111. Władysław Jóźwiak (1914-1995), absolwent z 1934 r., działacz harcerski, organizator konspiracyjnego harcerstwa. 17 C. Szulczewski, Wspomnienia Z lat 1918-1926, [w:] Gymnasium et Lyceum ad Sanctam Mariam Magdalenam Posnaniae. Jednodniówka nr 5, Poznań 1994, s. 57-59. Cezary Szulczewski (23 VII 1908), działacz polskiego Związku Zachodniego, oficer Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, po zakończeniu wojny pozostał na obczyźnie, był m. in. kierownikiem administracyjnym Radia Wolna Europa. 18 W. Ludwiczak, op. cit., s. 66.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2001 Nr4 ; Pensje gimnazja licea dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.