CZEGO UCZYĆ W POLSKICH SZKOŁACH ELEMENTARNYCH W OGÓLE, , A W WIEJSKICH SZCZEGOLNIE? (Wypracowanie odczytane na XIII. posiedzeniu pedagogicznem w Poznaniu) *
Kronika Miasta Poznania 2001 Nr4 ; Pensje gimnazja licea
Czas czytania: ok. 26 min.EWARYST ESTKOWSKI
Krótkie, gorączkowe życie Ewarysta Estkowskiego (1820-1856) zdominowała nauka -najpierw był nauczany, potem nauczał, jak unikać błędów poczynionych przy jego nauczaniu. Ojciec, dziedzic folwarku, pochodził ze środowiska umiarkowanie wykształconego, bardzo mobilnego i ambitnego. Społecznie była to zubożała szlachta, weterani wojen napoleońskich, różne księże pociotki oraz plebejusze poduczeni w szkołach i niechcący wracać do pracy fizycznej. Wszyscy jednak doceniali wagę solidnego wykształcenia swych dzieci, bo tylko to mogło je ochronić przed ponowną społeczną degradacją. A danie dzieciom wykształcenia nie było łatwe. Nauczanie początkowe było w powijakach. Istniały szkółki wiejskie, nieraz o długiej tradycji katolickiej szkółki parafialnej, ale poddane państwowej, pruskiej kontroli miały teraz nauczać w oficjalnym, niemieckim języku. Przy katastrofalnym braku odpowiednio przygotowanych nauczycieli, nauczał w nich, kto tylko chciał, byle umiał czytać i pisać. "Z największą odrazą uczyłem się poznawania głosek, zgłoskowania i czytania. Rok prawie cały uczyłem się głosek, drugi rok zgłoskowania, a w trzecim zacząłem czytać. Również mechaniczna była nauka pisania, bo przez całe trzy lata tylko ćwiczyłem się w niem z wzorów (...). Kazano tylko liczyć kółka na tablicy ściennej, pisać liczby, potem na tabliczkach dodawać, odejmować" - pisał Estkowski w autobiografii. "Jeografii", historii naturalnej i religii uczono metodą "katechizmową", czyli mechanicznego zapamiętywania pytań i odpowiedzi. "Z każdego przedmiotu najpierw jego definicyją znać musieliśmy. Deklamacji zadawano nam po 60 i więcej wierszy" - wspominał Estkowski. Jedynym bodźcem były kary: chłosta, karcer, udręczanie i poniżanie. Nauczyciele odbijali sobie na uczniach swoje życiowe niepowodzenia.
* Przedruku z Pism pedagogicznych Ewarysta Estkowskiego, Poznań 1863, dokonano z zachowaniem oryginalnej ortografii i interpunkcji. [Red.]
Ewaryst Estkowski
Estkowski poznał w dzieciństwo kilka szkółek wiejskich i małomiasteczkowych, gdyż jego ojciec często zmieniał pracę. W 15. roku życia, dodatkowo przygotowany przez nauczyciela, stanął do egzaminu do seminarium nauczycielskiego w Poznaniu. Przyjęto go warunkowo, ponieważ niewiele umiał i ledwo znał język niemiecki. Po trzech latach ukończył naukę w seminarium jako jeden z najlepszych uczniów. W 1839 roku, mając 19 lat, został nauczycielem w jednoosobowej szkółce dla 80 uczniów w Wojciechowie pod J araczewem. Okazał się urodzonym pedagogiem, wyciągającym wnioski ze swych niedawnych szkolnych niepowodzeń, modernizującym swą szkółkę i metody nauczania zgodnie z naj nowszymi wytycznymi niemieckiej pedagogiki, z którymi zapoznał się w poznańskim seminarium i o których przeczytał w niemieckich czasopismach dla nauczycieli - wówczas jednych z najlepszych w Europie. Wkrótce zadarł z niemieckim inspektorem szkoły i w 1843 roku przeniesiono go karnie do Miksztatu. Był już wtedy autorem kilku artykułów pedagogicznych publikowanych w polskiej prasie, wiedział czego chce i znał swe słabości, wynikające z niedouczenia. Zdecydował się podjąć studia we Wrocławiu.
Ówczesny Wrocław był dobrym ośrodkiem akademickim, dla Polaków ważniejszym i bardziej lubianym od pruskiego uniwersytetu berlińskiego. Polscy studenci trzymali się razem niezależnie od stanowego pochodzenia. Śląscy Niemcy, dopiero od wieku podporządkowani państwu pruskiemu, byli sympatyczniejsi od Prusaków. Jako wrocławski student był Estkowski współzałożycielem poznańskiego "Pisma dla Nauczycieli Ludu", którego łamy zapełniał swymi tekstami. Pisywał też do innego poznańskiego pisma "Kościół i szkoła". Wkrótce zła sytuacja materialna zmusiła go do przerwania studiów. Krótko był nauczycielem prywatnym, chcąc zarobić na dalszą naukę. W początkach 1848 roku otrzymał propozycję objęcia posady nauczyciela w poznańskim seminarium nauczycielskim, a tym samym szansę na formowanie przyszłych nauczycieli ludowych. Wiosną owego roku od demonstracji w miastach niemieckich rozpoczęła się Wiosna Ludów i Estkowski został obwodowym komisarzem w Strzałkowie. Po upadku Wiosny Ludów nie miał już prawa powrotu do państwowego szkolnictwa. Jak całe pokolenie Polaków biorących udział w tym ruchu, został zarażony ideami demokracji i solidaryzmu społecznego oraz sympatii do innych, demokratycznych Niemiec. Pobyt na uniwersytecie, szereg publikacji oraz krótka działalność polityczna spowodowały, że przestał być anonimowym ludowym nauczycielem. Już we wrześniu 1848 roku założył pierwsze w Polsce Towarzystwo Pedagogiczne skupiające nauczycieli polskiego pochodzenia z terenu zaboru pruskiego. Po kilku miesiącach powstał miesięcznik pedagogiczny "Szkoła Polska", nieformalny organ Towarzystwa, a w kwietniu 1850 roku Estkowski stworzył pierwszy na ziemiach polskich miesięcznik dla dzieci "Szkółka dla Dzieci". Wydawał go przez trzy lata. W publikowanych artykułach zgrabnie łączył idee Ligi Polskiej, polskiego katolicyzmu i tradycji z popularyzowaniem nowych, praktycznych technik nauczania, stosowanych w protestanckich szkołach ludowych Niemiec. W tym czasie wydał również Książkę do pierwszego czytania dla szkól publicznych i prywatnych (1850) i Elementarzyk złożony wedle metody czytania i pisania (1851). Do 1853 roku prowadził nieustępliwą walkę o szkołę i uczniów, zwalczany przez niemieckie władze, ajego współpracownicy i czytelnicy nauczyciele byli tępieni przez szkolnych inspektorów. W końcu władze zakazały państwowym nauczycielom przynależności do polskich towarzystw, upadło więc Towarzystwo Pedagogiczne i pisma Estkowskiego. Karol Libelt ijego przyjaciele zorganizowali wtedy i sfinansowali podróż Estkowskiego po Europie, by mógł poznać znane dotychczas jedynie z artykułów i książek szkoły ludowe. Był dla nich ważny, jego działania dla polskiej szkoły również. Wiedzieli, że naśladowcy metod nauczania Estkowskiego będą potrzebni nie tylko w zaborze pruskim, ale w Galicji i Kongresówce, że uczenie dzieci to wielka polska sprawa, która przesądzi o przyszłości kraju. Na przeszkodzie tym planom przyjaciół stanęła choroba Estkowskiego, gruźlica gardła, "gardłowe suchoty", jak pisał Libelt. Po powrocie do Wielkopolski nauczał jeszcze krótko w szkole prywatnej, z kolejnego wyjazdu do Niemiec, na leczenie w Bad Soden koło Frankfurtu nad Menem, już nie wrócił. Zmarł w czasie wakacji, jak przystało urodzonemu nauczycielowi, 15 sierp
nia 1856 r. Pozostawił żonę, nauczycielkę Antoninę z Fenrychów, poślubioną w 1849 roku, dwóch synów i córkę. Pani Estkowska, prowadząc pensję dla dziewcząt w Poznaniu i wydając, wraz z Karolem Libeltem, pisma Ewarysta, dalej wcielała w życie mężowskie idee. Tą właśnie drogą myśl pedagogiczna Estkowskiego przeniknęła do poznańskich pensji. [Red.]
S zkoły sąjakoby urodzajną rolą; nauki w nich udzielane, jakoby ziarnem, które na sprawnej zasiewasz roli. Zasiejesz ziarno pszeniczne, sprzątać w żniwa będziesz snopy pięknej pszenicy; zasiejesz ziarno robaczywe, kąkól, kostrzewę i plewy, sprzątać będziesz kąkól, pług i kostrzewę. Jakiemi więc są szkoły, ta wykluwająca się ojczyzna młoda i nauki w nich wykładane, takim za lat kilka będzie naród. Przeto nauczyciele, ci siewcy nauk, pilnie baczyć na to powinni, by zasiew ich, nauki udzielane, były ziarnem zdrowem. Szczególnie nauczyciele elementarni zapominać tego nie powinni, bo ich uczniowie tyle tylko umieć będą, ile się w szkole nauczyli. Ci opuściwszy szkołę, oddani cały tydzień zatrudnieniom rolniczym lub rzemieślniczym, nie wiele będą czytali, rzadko książkę do ręki wezmą, najwięcej że czerpać będą z tego, czego się od nauczyciela nauczyli. Ztąd wynika konieczność, żeby nauczyciel nie nudził uczniów swych fraszkami, ograniczonego czasu marnie nie zabijał, ale uczył takich rzeczy, które w życiu zwyczajnemu człowiekowi są najpotrzebniejsze, któremi rzeczywiście surowość z niego zetrzeć, rozum mu otworzyć, myśleć go nauczyć i uzacnić go może. Szkoły i nauki elementarne nie mają na celu: wykształcić talenta, najmniej zaś geniusze, ale oświecić i uobyczaić ludzi powszechnych. Natomiast te elementarne nauki, które nauczyciel w swej szkółce wykłada, winien sobie przyswoić doskonale, winien je znać doskonale. Czego sam nie umie, tego innych nauczyć nie może; co zaś sam zna dobrze, tego i innych łatwo i dokładnie nauczy. A więc pierwszą powinnością jego: obeznać się dobrze z naukami elementarnemi, bo te a nie co innego, stanowią główną część powołania jego. Stara to już a prawdziwa zasada pedagogiczna, że jeżeli chcesz dziecię dobrze wychować, musisz sam być dobrze wychowanym, jeśli je chcesz czegoś dobrego nauczyć, musisz sam coś dobrego umieć. A więc nie leńmy się w poznawaniu naszych obowiązków. Dobrze wiedzieć, co się w zaburzonym świecie dzieje, co Węgrzy robią, ale ważniejsza dla nauczyciela rzecz, wiedzieć, czego ma w swej szkole uczyć. Całe społeczeństwo dąży do doskonałości, niechaj i nasze szkoły w tył nie idą, a nie pójdą w tył, jeśli my, jako nauczyciele, rączym krokiem postępować nie będziemy. Kto chce być dobrym nauczycielem, nie dosyć, że słuchał pedagogiki (w niemieckim języku) w seminaryum; doświadczenie pokazuje, że trzyletni kurs w instytucie nie uzdatni jeszcze na dobrego nauczyciela; tam tylko pokazują i otwierają źródła, z których potrzebne nauki czerpać można. Koniecznie więc potrzeba własnej pilności i pracy. Każda nauka na wysokiej mieszka górze, trzeba się pocić i mozolić, chcąc ją osiągnąć. Okoliczności się zmieniły, od nauczycieli żądają dziś takich rzeczy, jakich dawniej nie żądano; bo czas bieży a wymagalności rosną. W innym celu dawniej rząd, a w innym celu dziś naród ku nim się zwraca i woła: powierzyliśmy wam, jako ojcom, dzieci nasze, młodzież, ten kwiat ojczyzny naszej, nadzieję i podporę naszą; wy macie przecho
Ewaryst Estkowski
wać dzieci te bez skazy, a w miłości chrześcijańskiej i w miłości ojczyzny wypielęgnowane, wychowane, uszlachetnione, oddaćje na łono narodu. Więc też nauki, jakie dzieciom polskim udzielać mamy, inne być muszą, aniżeli nauki przed rokiem, przed dwiema laty. Nie dość, że nam dziś wolno polskim dzieciom ojczystym ich językiem wykładać nauki, ale wolno nam i wolno być musi, i w naukach samych porobić zmiany i usłuchać w tym względzie nie jedynie - jak to bywało - głosu niemieckich szulratów, ale także głosu narodu. Dla tego najchętniej przyjąłem do opracowania podane mi przez dyrekcyą towarzystwa zadanie: "Czego UCzYĆ w polskiej szkole elementarnej w ogóle, a w wiejskiej szczególnie ?" Były już u nas czasy, kiedyśmy mieć zaczynali dobre narodowe szkoły, t. j. od czasów odradzającej się oświaty polskiej, której silny popęd dał pijar Konarski; od czasów Joachima Chreptowicza, który w r. 1772. podał na sejmie myśl do Komisyi Edukacyjnej, na wzór której zawiązała się później Izba Edukacyjna. Izba ta następujący przepisała rozkład nauk dla szkół elementarnych: l "W szkole wiejskiej uczniowie uCzYĆ się mają; 1. czYtać drukowany i pisany charakter, według metody przYpisanej; 2. pisać podług wzorów wydanych; 3. rachować na pamięć i liczbami do reguły trzech inclusive; 4. nauki moralnej i religii; 5. w wyższej klasie do tych nauk przYdana będzie nauka o zachowaniu zdrowia; 6. o utrzYmaniu i leczeniu bydła domowego i wiadomości rolniczYch, jako to: zasiewu traw, utrzYmywaniu pasiek i t. d.; 7. rozmiaru prostego gruntu; 8. znajomość miar, wag, pieniędzY; 9. znajomość praw wzajemnych międzY obywatelami; 10. w mieście przYdana będzie krótka wiadomość o rzeczach do rzemiosł i handlu służących, rysunki rzemieślnicze; 11. w miastach, gdzie szkoła przemysłowa dla dziewczYn ustanowiona będzie, nauczYcielna uCzYĆ ma wszelkich robót kobiecych, jako to: szYcia, przędzy, dobrego prania, uprawy nabiału i t. d. 12. na wiosnę i w jesieni uCzYĆ się będą dzieci sadzić, szczepić i oczkować drzewka owocowe, tudzież zasiewania i chodzenia koło wszelkich warzYw i roślin pożYtecznych. " Każdy nauczyciel i inspektor szkoły przekonuje się z tego praktycznych nauk elementarnych przepisu, jak się tenże bardzo różni od niepraktycznego i pedantycznego regulaminu dla szkół elementarnych, dotychczas u nas istniejącego. Nie zadziwi więc nikogo, że się tak często do ustaw dawniejszych naszych władz szkolnych odwołujemy, i że zastanawiając się nad potrzebną zmianą nauk w polskich szkołach elementarnych, na czele postawiliśmy przepisy Izby Edukacyjnej. Gdy mówić chcemy o naukach elementarnych, nasuwa się nam zawsze nasamprzód nauka religii. Bo też religia jest sercem i nerwem wszelkiego wychowania, wszelkich nauk, zwłaszcza nieprzekraczających granic elementarnych, wszelkiej zdrowej oświaty, wszelkiej mądrości. Lecz nauka religii w szkołach elementarnych raczej środkiem wychowania, środkiem uzacnienia serca i rozbudzenia szlachetniejszych dążeń w wychowańcu i człowieku, raczej środkiem wykształcenia w nim wiary, sumienia, cnót i charakteru religijnego być musi, ani
żeli nauką, specyalną wiadomością; bo sama nauka wyziębia serca i ciepło wiary, choć rozjaśnia głowę. W dzisiejszem rwaniu się wszelkich spójni w podkopanem społeczeństwie, przy dzisiejszych dążeniach racyonalizmu materyalnego, przy dzisiejszych zabiegach materyalnych i nurtujących rewolucyach socyalnych, przy dzisiejszych rozwolnionych obyczajach i zachwianych zasadach sprawiedliwości, przy dzisiejszem rozbudzeniu wszystkich namiętności, w dzisiejszem kołysaniu się całej Europy, wśród tych burzących żywiołów, które zburzyć pragną to, co wieki dotąd zbudowały; - w rakiem przyjściu, potrzeba wielkiej w duszy wiary, mocnych nie w głowie lecz w sercu zasad religii, bo ta jedynie tylko z tego zamętu wyprowadzić potrafi ludzi nieskalanych, nieshańbionych, nienapięt- Ryc. l. Ewaryst Estkowski, fot. ze zb. MHMP nowanych zbrodnią; ona jedynie zabezpieczyć może ludzkość i narody od utraty godności, ona nie dozwoli zedrzeć i z naszego narodu - jak mówi autor Psalmów - szaty czystej, nieskalanej, przenajświętszej i świetlanej, ona jedynie wyprowadzić może masy ludu z rozrzuconych sideł. Dla tego dziś przedewszystkiem stawiamy religią, jako podstawę nauk elementarnych; ona ma być i być powinna kamieniem węgielnym w budowie elementarnego wykształcenia. Religia chroni od zbrodni i upadków, a zapala do cnych czynów i poświęceń, których zaiste! dziś najwięcej potrzeba. Nawet przez sam wzgląd narodowy, winna być religia głównym przedmiotem nauk elementarnych, więcej nawet, bo zasadą tychże nauk, fundamentem oświaty ludowej. Słusznie bowiem Libelt mówi: " To żYcie narodowe przesiąkłejest religią, uszlachetnione i uświęcone religią. " Jak uczyć religii po szkołach elementarnych, powiedzieliśmy w głównych zasadach na innem miejscu. Nad nauką o rzeczach pod zmysły podpadających, nauką czytania, pisania i rachunków, jużeśmy także uwagi nasze podali. Wystarczy tu, gdy raz jeszcze przypomnimy, że przytępia wszystkie władze poznawania i paraliżuje umysłowe zdrowie uczniów, nauka tych przedmiotów mechaniczna; a powiedzmy sobie
Ewaryst Estkowskiprawdę: rzadkie są szkółki u nas, gdzie mniej tresują a więcej wychowują i kształcą. Ucząc młodzież wyższej klasy czytania, baczyć głównie na to trzeba, żeby rozumiała co czyta i żeby czuła przyjemność w czytaniu dobranych i pożytecznych książek, żeby nietylko Wielkopolanina lub tym podobne pisma ludowe bez obcej pomocy z korzyścią teraz lub później czytać mogła, ale także i inne piękne rzeczy z literatury ojczystej, n. p. Wiesława, Pieśń o ziemi naszej, Dzieje i kroniki polskie, Żywot człowieka poczciwego przez M. Reja, niektóre pieśni Kochanowskiego, Karpińskiego, Brodzińskiego, Mickiewicza i t. p., żywoty i niektóre kazania Skargi, pisma Tańskiej n. p. Jan Kochanowski w Czarnolesie, Przyjaciel Ludu i t. d. Pisać tyle się uczeń w szkole elementarnej ma nauczyć, iżby bez błędów ortograficznych potrafił napisać kwit, list, podanie, założyć sobie, czy to jako rzemieślnik lub też jako rolnik rachunki i t. p., żeby umiał to, co innemu chce opowiedzieć, po prostu, logicznie i bez błędów ortograficznych napisać. Resztę douczy się, czytając książki, z których sobie przyswoi potrzebny zapas wyrazów i nawyknie do pisania okresów. Również praktyczna winna być nauka rachunków. Niech się w pamięci, z myśli, nauczy uczeń dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić w okresu liczb do 100, potem do 1000, najwięcej do 1,000,000, przy czem już trzeba wziąść do pomocy kredę lub rysik i tabliczkę; niech się w pamięci nauczy reguły trzech, jasnego rozwięzywania zadań, zamiany pieniędzy, pozna miary i wagi; niechaj wymierzać się nauczy ogrody i kawałki pola, wreszcie obliczać potrzebne na budowle materyały. Takie rachunki dostatecznie każdego ucznia szkoły elementarnej uzdolnią do samodzielnego później w życiu rozwięzywania wszelkich rachunków, jakie w powszedniem życiu ludzi zachodzą. Religia, czytanie, pisanie i rachunki są te przedmioty elementarne, na których głównie każda szkoła opierać się musi i których się dzieci wszędzie na jeden i ten sam sposób, czy w Polsce, Niemcach, Prancyi lub gdziebądź uczą. Dawniejsze szkółki parochialne przestawały na nauce katechizmu, czytania, pisania i rachunków. Ale jak umiejętności, tak i elementarne nauki wielkie w nowszych czasach zrobiły postępy; z postępem oświaty całego narodu, postępuje i oświata ludu, postępuje także wychowanie i wykształcenie dzieci. Szczególnie z rozbudzeniem i rozwinięciem się narodowego życia, dała się uczuć konieczna potrzeba nowych nauk elementarnych, których dawniejsze szkółki parochialne nie znały. Któż dziś może żyć w ojczyźnie swej i poczuwać się jej synem, nie poznawszy jej ziemi, jej płodów, jej ludów i jej dziejów? że zaś nauka taka rzeczy ojczystych koniecznąjest potrzebą człowieka, dowodzi już to spostrzeżenie, że dziecko polskie z taką lubością przysłuchuje się opisom kraju rodzinnego, opisom jego rzek, gór, puszcz, lasów, stepów, jego roślin i zwierząt; mianowicie zaś opisom rodzinnych wsi, miasteczek, okolic pięknych, prowincyi, różnych ludów, n. p. opisom myśliwskich Kurpiów, pracowitych i melancholicznych Litwinów, pobożnych Zmudzinów, łagodnych i smętnych Rusinów, wesołych Krakusów, smukłych i bitnych Górali, raźnych Kujawiaków i t. d. Jakież to miłe, rodzinne uczucia wznieca w młodzieży dojrzewającej "Pieśń o ziemi naszej' którą czytając, odprawiamy ja
koby ciekawą i uroczą pielgrzymkę po ziemi naszej. A cóż powiedzieć o szlachetnych uczuciach patryotycznych, jakie się budzą już w drobnych dziatkach, gdy im opowiadasz o kołodzieju Piaście, o Mieczysławie, który pogańską porzuca religią, o chrobrym Bolesławie, o walecznym Krzywoustym, o Kaźmierzu królu kmiecym, o cnotliwej i pięknej Jadwidze, o Jagielle upokarzającym zdradzieckich i okrutnych Krzyżaków, o wielkim bohaterze Stefanie Czarneckim, który w żelaznym szyszaku, pancerzu i chełmie, okryty grubą burką, na koniu przy szablicy, dniem i nocą wśród dzielnych wiarusów, jak grom rozbijał Szwedów, o Janie Sobieskim, pogromcy dzikich Turków, o szlachetnym Kościuszce, o szewcu Kilińskim i t. d. Opisy takie nie są czem innem, jak jeografią, historyą naturalną i dziejami ojczyste mi - elementarną nauką narodową. Bez tej nauki dzieci polskie już się dziś obyć nie mogą; ona dziś koniecznie zaprowadzona być musi do każdej szkoły i szkółki polskiej. Po nauce religii, jest nauka rzeczY ojczYstych najważniejszym i najpiękniejszym przedmiotem w elementarnych nauk rozkładzie. Wśród nauki rzeczy ojczystych zapalają się ogniem szlachetnej miłości ojczyzny serca młodzieży; umysły uczniów wzlatują, jakby na skrzydłach, ku wspólnej myśli i nadziei narodowej. Taka to a nie inna nauka zakładu już po szkołach elementarnych fundament do oczekiwanego szczęścia i moralnej potęgi narodu całego. Spodziewamy się, że dziś każdy nauczyciel polskiej szkółki, usłucha głosu publicznego i uczyć będzie swych wychowańców ojczystych dziejów, jeografii i historyi naturalnej. Władze szkolne sprzeciwić się temu nie mogą, bo nawet żądają, aby uczyć prowincyalnej jeografii, historyi naturalnej i dziejów, a prowin - cyonalnej tej nauki wykładać nie można na całą Polskę. Jako podręczne w tym przedmiocie książki służyć mogą nauczycielowi: "Jeografiq Polski przez Wincentego Pola" i " Wieczory pod Lipq, Lucyana Siemieńskiego. " Polska jest jednym tylko członkiem w familii wszystkich narodów, wśród całej ludzkości. Ztąd wynika dla każdego człowieka potrzeba obeznania się z całą tą familią i z całą ziemią, na której ona mieszka. Dla tego oprócz ojczystej, trzeba także powszechną poznać jeografią, historyą naturalną i dzieje. W szkole elementarnej wystarczy, gdy dasz starszym uczniom wyobrażenie o całej ziemi, o morzu, lądzie, strefach, różnej roślinności, o największych górach, rzekach, wodospadach, gorących źródłach, wulkanach i t. p. cudach natury, których nie ma na naszej ziemi; o najważniejszych roślinach w południowej Europie (n. p. o ryżu, oliwnych drzewach, pomarańczach, cyprysach i t. p.), w Mryce, Indyach wschodnich, Ameryce i Australii, o dziwnych niezmiernie wielkich łub bardzo małych, okrutnych lub łagodnych i t. p. zagranicznych zwierzętach lądowych i morskich, (słonie, kolibry, strusie, krokodyle, małpy, lwy, lamy, węże, wieloryby i t. d.); o różnych krajach, różnych ludach i ich obyczajach. Samo już czytanie książek, pism i gazet, co się dziś staje codzienną potrzebą wszystkich, wymaga takiej nauki w szkołach elementarnych. W historyi powszechnej wystarczy, jeżeli do historyi biblijnej i kościelnej dołączysz najważniejsze, lecz tylko najważniejsze data: n. p. o Cyrusie, Aleksandrze W., cokolwiek o Grekach (Sparta, Ateny, ich prawa, bohaterowie i oświata), o So
Ewaryst Estkowski
kratesie, Rzymianach, chrześciaństwie, wędrówkach ludów, Karolu W., rozłożeniu się szczepów: germańskiego, romańskiego, słowiańskiego i tatarskiego, o najważniejszych odkryciach i wynalazkach, o reformacyi, francuzkiej rewolucyi i Napoleonie. Lecz o każdej z tych rzeczy podać trzeba żywy, jasny i zaokrąglony obrazek, ażeby uczeń nabrał prostego wyobrażenia: czem ludzkość dawniej była, jakie przeszła koleje i gdzie dziś jest. Mając wzgląd na życie nasze wśród natury, której niezliczone zjawiska i pod zasłoną działające siły, dla prostego człowieka nietylko że są niepojęte, ale prócz tego stają się przyczynami jego zabobonów pogańskich i zbytecznej bojaźni; potrzeba, aby każda szkółka temu zapobiegając, wtajemniczała wychowańców swych w cudną pracownię przyrody, która tak jasno świadczy o potędze, wszechwiedzy i wszechmądrości Stwórcy. Jeżeli nauczyciel sam dobrze poznał elementarną fIZykę, potrafi bardzo jasno i wyraźnie uczniom swym wyłożyć naukę o meteorologii (zjawiska natury), elektryczności, magnetyzmie, ciepliku i świetle. Jak n. p. prowadzi myśl ucznia od małej żołędzi aż do potężnego z niej wyrosłego dębu, tak też prowadzić tę samą myśl może razem z przemianami mgły wieczornej, która unosi się w powietrze jako para, tworzy chmury, z których (wezbrawszy te wyziewy wodne) spada deszcz kroplami, wsiąka w ziemię, tworzy źródła, te znów strumyki i rzeki, z których napowrót parą woda w powietrze się wznosi, znów opada i t. d. Jako bardzo praktyczną w tej nauce książeczkę podręczną dla nauczyciela, polecamy: "Krótkie wiadomości Z nauk przYrodzonych i niektóre ważniejsze wynalazki. WarsZQ wa 1848. " Izba Edukacyjna przepisała w rozkładzie elementarnych nauk dla szkółek początkowych naukę o zdrowiu i o prawach wzajemnych międzY obywatelami. Do ostatnich dodać pragnęlibyśmy jeszcze naukę nie tylko o wzajemnych prawach, ale i wzajemnych obowiązkach międzY obywatelami. Lecz ponieważ nie mamy osobnych w tym względzie książeczek podręcznych czyli skazówek, przeto pierwszą byłoby rzeczą, aby pedagogiczne towarzystwo nasze postarało się możebnemi środkami o tychże wypracowanie i wydanie. Elementarną naukę o zdrowiu wypracowaćby mógł który z naszych lekarzy. Elementarną naukę o wzajemnych prawach i obowiązkach między obywatelami, wypracować byłoby rzeczą nie tak trudną, jeśliby autor, znając życie, zastanowił się nad prawami i obowiązkami człowieka w familii, gminie (wsi i mieście), powiecie i w kraju. Nauka taka nietylko byłaby bardzo przyjemną i ciekawą, lecz także nader pożyteczną. Przez wzgląd na kształcenie ciała, a nadanie mu przyzwoitych ruchów i kształtu, na wzmocnienie i upiększenie jego członków, przez wzgląd na harmonijne kształcenie ciała i duszy, potrzebaby zaprowadzić do wszystkich szkół elementarnych ćwiczenia ciała. Niechby się dzieci, szczególnie chłopcy, uczyły prosto chodzić, maszerować w szyku wojskowym, zwłaszcza na częstych przechadzkach, wprawiać w zręczności wszystkie części ciała i t. p. Przekonać się możemy w tutejszym zakładzie św. Wincentego, jak dobrze daje się połączyć taka nauka fIZyczna z inne mi naukami, jak chroni dzieci od znużenia i owisłości, jak zatrudniając i kształcąc ciało, odświeża władze umysłowe i nowej im dodaje sprężystości, jak taką rozmaitością czyni tylko tym przyjemniejsze nauki. Dziec
ko siedząc pięć do sześciu godzin dziennie w szkole, koniecznie potrzebuje wytchnienia i odświeżenia się wśród nauk. Nie mówiliśmy jeszcze o jednym w każdej szkółce i szkole ważnym przedmiocie, t. j. o nauce śpiewu, nad którym nieco dłużej się zastanowić, uważam za potrzebę. Śpiew na troskliwsze, niż dotąd, po szkołach naszych zasługuje pielęgnowanie . Najniesłuszniej jest dotychczas zaniedbany, lekceważony i tak bez uczucia traktowany, że śpiew dzieci szkolnych jest raczej krzykiem zamiast śpiewem, jest wydobywaniem nie z piersi ale z gardła dzikich głosów, jest machinalną i surową robotą tego organu, który posiada zdolność wydawania miłych i giętkich głosów i najpiękniejszych melodyi. Dzieci nasze po za szkołą, nasze dziewczyny i parobcy, którzy szkół nie znają, piękniej śpiewają niż śpiewacy szkolni. Dobrze pielęgnowany śpiew spycha zewnętrzną z uczniów surowość, dzielnie rozwija ich religijne, narodowe i estetyczne uczucia, zaprawia i kształci ich gust muzykalny i smak piękna; uzdolnią ich do lubowania sobie w czystym śpiewie, muzyce i harmonii. Już Dawid śpiewał wzniosłe psalmy na chwałę Boga, już w pogańskich wiekach gromadził się lud około swych ołtarzy i śpiewał na cześć bogów swoich. Nasi przodkowie idąc w krwawy bój, śpiewali "Boga rodzico". Śpiew szedł naprzód, jako myśl boża, przed hufcami polskiemi: w naszych budził i rozpalał poświęcenie, dodając im otuchy i męztwa, wrogów przerażał. W przeszłorocznych obozach naszych lud śpiewał na polu, przy zachodzie słońca, pieśni pobożne. Kto spaczonem życiem nie wyziębił szlachetniejszych uczuć w sercu swojem, ten nie mógł być niewzruszonym tą uroczystością pod sklepieniem niebios. - Myśl boża wstępuje w duszę twą, gdy nagle wejdziesz do kościoła, gdzie lud korząc się na kolanach, wznosi wspólne modły śpiewem do majestatu Boga. Jakież to boże uczucia zrywają się w pieśni naszej, gdy słyszymy chór ludu polskiego, śpiewającego te piękne pieśni nasze: "Boże w dobroci - Do Ciebie Panie - Boże, coś Polskę i t. p. " Śpiew religijny jest więc wrodzony człowiekowi, zatem szkoła pielęgnować go WInna. Również wrodzony jest nam śpiew narodowy. Ludy słowiańskie bodaj czy nie najśpiewniejsze są w familii narodów. Śpiew jest u nich potrzebą życia. Badacze starożytności słowiańskich piszą, że w r. 590. przyprowadziła straż grecka przed cesarza Maurycego trzech piewców słowiańskich, którzy zamiast zbroi, nieśli zawieszone na sobie cytry czyli gęśle. N a zapytanie powiedzieli, że nie grają na trąbach, ale na gęślach, że nie mają upodobania w bitwach (wówczas znaczyło to samo, co upodobanie w łupieztwach), tylko w muzyce. Z podań ludów słowiańskich, z Wyprawy Igra na Połowców, z Rękopisu Królodworskiego widzimy, że w dawnych krainach słowiańskich chodzili od sioła do sioła Bojanie, czyli piewcy narodowi, około których zgromadzał się lud, a oni przed nim opiewali czyny i chwałę przodków i bohaterów narodowych, wyciskali mu łzy, piejąc skargi i żale nad nieszczęściem ojczyzny. Homerowskie prawie są śpiewy Słowian południowych o Kosowem polu, o królewiczu Marku i t. p. I naród polski bogaty był zawsze i jest w śpiewy narodowe. Komuż w kraju naszym nieznana pieśń Dąbrowskiego lub Kościuszki?
Ewaryst Estkowski
Więc i narodowy śpiew szkoła przechowywać, pielęgnować i kształcić powinna. Życzyć trzeba, ażeby się kto zajął zebraniem najstosowniejszych pieśni narodowych dla szkół naszych. Prócz narodowych i pobożnych pieśni, zaniedbywać nie powinna szkoła polska śpiewu, że tak powiem, sielskiego, rodzinnego, ludowego, który przechodzi z pokolenia na pokolenie, który głównie stanowi poetyczną stronę ludu naszego. Mnóstwo pieśni takich zebrał Kolberg, Lipiński, Zalewski i inni. Łatwo byłoby z pośród tych zbiorów wybrać najpiękniejsze i zaprowadzić takowe do szkółek. Tym sposobem wpoilibyśmy już w młodzież śpiew czysty, niewinny, estetyczny, a wzbudzilibyśmy w niej wstręt do pieśni rubasznych i sprośnych. Kończąc rzecz o potrzebie pilniejszego niż dotąd pielęgnowania śpiewu po szkołach i szkółkach naszych, przytoczę jeszcze kilka w tym przedmiocie uwag z Dworzanina Łukasza Górnickiego: "Utrzymywali tak niektórzy wielcy filozofowie, że świat przez muzykę stanął, a niebieskie biegi, obracając się podług przyrodzenia, piękny dźwięk i wdzięczną harmonią dają. Dusza nasza przez takowąż harmonią miała być stworzona, i dla tego, kiedy muzykę słyszy, to jako ze snu ockniewa się i bierze żywność i posiłek od niej ku potwierdzeniu mocy swej. Przetoż Sokrates, którego nic uwieść nigdy nie mogło, starzuchnym będąc, na lutni się uczył. I zdaje mi się, żem czytał, co Plato i Arystoteles piszą, iż który człowiek ma być dobrze wychowany, temu trzeba, żeby i muzykę umiał. Dziwnemi dowody pokazują to, jako muzyka wielką ma moc uczynić z nas, co chce i dla wielu przyczyn rozkazują, iżbyśmy się jej jeszcze z dzieciństwa uczyli, nie tak dalece dla tego, iż ją lubią uszy nasze, jako dla tego, że ma tę moc odmienić nas w co lepszego, a dać nowy zwyczaj, który się ku cnocie garnie, który zazwyczaj czyni duszę sposobniejszą ku dostąpieniu błogosławieństwa, jako praca czyni ciało i większe i czerstwiejsze. Inietylko że nam nie wadzi, tak czasu pokoju, jak też czasu wojny, ale i owszem jest zawsze ku wielkiej pomocy... Muzyka serca ludzkie miękczy; kto się nią hydzi albo jej smaku nie czuje, temu, rzecz pewna, źle w głowie ułożono. Tejże używają też w kościele dla chwały bożej i wielkie podobieństwo, iż jest Panu Bogu wdzięczna, a iż ją nam dał dla ochoty i niejakiej uciechy w pracy i frasunkach naszych. Ztądże owo jest, iż kmieć w gorące dni, śpiewając sobie o lipce, mało pracy i potu czuje. Także i kmiotówna, która zimie dodnia prząść albo tkać wstaje, nie zdrzymie się śpiewając, a robotę swoją uczyni sobie miłą. Żeglarze na morzu, którym wiatr, deszcz i inny niewczas dokucza, nie mają się do czego innego uciec, jedno do muzyki. Tą się cieszy podróżny człowiek, tą więzień w ciężkich okowach. Przyrodzenie samo nauczyło mamki śpiewać, aby śpiewaniem dziecinny płacz tuliły; bo nawet dziecię uspokoi się, uśnie i zapomni płaczu." Ludowi naszemu wszędzie towarzyszy stosowny śpiew; przy zabawach, przy uroczystościach tak wesołych jak i żałobnych, przy pracy w polu, przy żniwie, wieńcu, w podróży. Jakże piękne, rodzinne rozlegają się na wiosnę po wioskach naszych pod wieczór melodye rzewne, przeciągłe, które parobcy nasi tak zręcznie i gładko z piszczałek wydobywać umieją! Śpiewność ta jednakże coraz więcej ustaje, w polu co rok mniej słyszysz rozgłośne śpiewy oraczów. Szkoła więc ma obowiązek utrzymać, zachować i podnieść śpiewność ludu polskiego.
Otóż są nauki, które mieścić się powinny w każdym rozkładzie nauk dla polskiej szkoły elementarnej, czy ona jest miejska lub wiejska, publiczna lub prywatna, dla chłopców albo dla dziewcząt. Jeżeli uznajemy konieczną potrzebę tych nauk w polskim języku, natenczas zadaniem towarzystwa naszego być powinno, każdą z nich stosownie do potrzeby szkoły elementarnej w całości opracować. Wypracowania takie pilnie przejrzane, poprawione i drukiem ogłoszone, służyły jako podręczne książki elementarne dla każdego polskiego nauczyciela. A ponieważ towarzystwo nasze znacznie się już rozszerzyło i wystarczający na początek obudziło interes publiczny dla sprawy wychowania, przeto wnoszę, ażeby dyrekcya centralna ułożyła rozkład całej tej pracy elementarnej, ażeby postanowiła szczegółowe zadania i poleciła opracowanie tychże n. p. w przeciągu roku członkom kwalifikującym się tak w Poznaniu, jak na prowincyi. Rzecz jasna, że bez pracy, nie dojdziemy do żadnego rezultatu, rzecz także więcej niż pewna, że nikt za nas tej pracy nie podejmie i że towarzystwo, które przyjęło nazwę towarzYstwa pedagogicznego, ma obowiązek pracowania w pedagogice. Praca taka przyniesie autorom chlubę, którzy przysługując się młodzieży, oddadzą winny dług krajowi. Przepisując elementarnym szkołom naukę religii i historyi biblijnej, czytania, pisania i rachunków, naukę rzeczy ojczystych jakiemi są: krajowa jeografia, historya i historya naturalna; najważniejsze elementa z nauk powszechnych, t. j. z powszechnej jeografii, historyi naturalnej i historyi; najważniejsze rzeczy z fizyki, naukę o zdrowiu, o wzajemnych prawach i obowiązkach między obywatelami i nakoniec naukę śpiewu; nie mieliśmy na względzie przyszłego zawodu, zatrudnienia, stanu uczniów, lecz jedynie wzgląd na wykształcenie, jakie każdemu człowiekowi na ziemi polskiej zrodzonemu, bez różnicy, jest koniecznie potrzebne. Na takiem stanowisku pozostają się w ogóle, mniej więcej, elementarne szkoły niemieckie, z tą tylko różnicą, że nauki im przepisane są więcej kosmopolitycznej natury, więcej teoretyczne, aniżeli praktyczne, więcej uważane jako środki wykształcenia władz umysłowych, aniżeli zarazem jako wiadomości każdemu człowiekowi do nabycia potrzebne. Kto o tern wątpi, niechaj zajrzy do niemieckich dydaktyk, np. do rozpowszechnionej u nas pedagogiki Barthla. I mybyśmy na tych naukach poprzestali, gdybyśmy nie mieli względu na przyszłe zatrudnienie młodzieży szkoły elementarne zwiedzającej. Młodzież nasza po ukończeniu szkoły elementarnej, albo oddaje się zatrudnieniom rolniczym, albo uczy się rzemiosł, i tego wszystkiego, czem się trudnią mieszkańcy miast; lub też idzie do wyższych szkół sposobić się do zawodów, które wymagają więcej nauk, dłuższego kształcenia, przez które wstępują w klasę tak zwaną ludzi światłych, uczonych. Nikt nie zaprzeczy, że do elementarnego przygotowania się do tych trzech głównych zawodów w życiu, potrzeba osobnych, specyalnych nauk. Mając te zawody na uwadze, podała dyrekcya dwa pytania do rozwiązania po wszystkich kołach towarzystwa pedagogicznego: a) czego szczególnie uczyć w szkołach wiejskich? b) czego szczególnie uczyć w szkołach miejskich? Nie podała trzeciego pytania: czego szczególnie uczyć, ażeby przygotować uczniów do zawodu naukowego? bo zadanie to wychodzi już po za granice szkółki elementarnej, bo ono jest zadaniem szkół gimnazyal
Ewaryst Estkowski
nych i realnych. Zresztą mamy takie przekonanie, że wyższe szkoły wtenczas dopiero będą dobre, kiedy tworzyć wspólnie będą jeden system, jeden organizm stopniowy, którego podstawą będą szkoły elementarne. Uczeń skończywszy zwyczajną szkołę elementarną, będzie dostatecznie przygotowany do gimnazyum, jeżeli to nie będzie jak dotąd, postawione osobno, ale oprze się na szkole elementarnej. Przystąpmy teraz do specyalnego zadania wiejskich szkółek. Szkółki te zwiedzają dzieci ludu rolniczego, który składa może więcej niż 4js ludności całej. Jak dziś ojcowie po wsiach uprawiają rolę, hodują bydło, pszczoły i drobiazg, tak i dzieci ich nie tylko po opuszczeniu szkoły, ale już podczas jej, odwiedzania zaprawiają się w te same zatrudnienia. I one pędzą i pędzić będą większą połowę życia swego na wolnym świecie, wśród życia przyrody, przy pługu w roli, wśród zboża na polu, na łąkach i t. p. To rolnicze życie, jest niezawodnie poetyczne życie, pełne niewinnego uroku dla nieskażonej duszy, pełne zawsze świeżych wrażeń, tchnące miłą prostotą. Lecz nietylko piękne jest to życie rolnicze i prace jego; wymaga ono także zastanawiania się, rozumu, przygotowania, przemysłu. Z tego to właśnie względu wynika potrzeba, ażeby po szkołach wiejskich zawsze młodzież do przemysłowego w rolnictwie życia sposobić. Że nie wystarcza dla syna to, czego się potocznie od ojca w rolnictwie nauczył, okaże się z dalszego rozprowadzenia przedmiotu. Rolnictwo w ostatnich czasach takie zrobiło postępy, iż aby się o tem przekonać, dość spojrzeć na rolę zagospodarowanego rolnika w księstwie i w kongresówce, dość porównać chociaż tylko z opisów rolnictwo krajowe i zagraniczne. Ziemia mieści w sobie skarby nieprzebrane, ale trzeba umieć takowe z niej wydobywać. Do tego potrzeba znajomości, przynajmniej elementarnego przysposobienia. Postępem w rolnictwie jest: płodozmian, sztuczne pomnażanie mierzwy, tego najważniejszego artykułu w gospodarstwie, uprawa koniczyny i traw pastewnych, znajomość leczenia bydła, hodowanie perek i buraków, będących najlepszą paszą dla inwentarza, osuszenie mokrych, poprawienie słabych gruntów, ulepszanie łąk i t. p. Wszystko to przy elementarnej znajomości rolnictwa przemysłowego przez najprostsze środki da się osiągnąć. Dosyć, gdy nauczysz rolnika zastanawiać się nad jego zatrudnieniem, gdy zwrócisz jego uwagę na ulepszone gospodarstwo, gdy ożywiając w nim wrodzone już zamiłowanie do jego powołania, odkryjesz mu najprostsze sposoby powolnego poprawiania i udoskonalania gospodarstwa. Jak proste jest n. p. sztuczne pomnażanie mierzwy, o którą nasi wieśniacy zbyt jeszcze mało dbają, wyprzedając słomę, zostawiając mierzwę na upale słońca, nie wywożąc jej w stosownym czasie na rolę i t. p. Czy na to nie trzeba zwracać uwagi już chłopców starszych w szkole elementarnej? Czy to rzecz tak trudna, czy to nauka tylko formalna, czy nie pożyteczna? Lecz nie dość na tem. Jak mało jeszcze rolników wie o tem, że przyorana koniczyna po drugiem jej skoszeniu doskonale umierzwia ziemię; że darna, którą kopią w rowach i na drogę lub na rolę wyrzucają, wrzucona do obory lub w stos mierzwy, doskonałym jest materyałem do jej pomnożenia a nawet ulepszenia, bo sprawia, że ta prędzejkwaśnieje; jak mało o tern wie, że wszelkie zielsko wyrywane w ogrodzie, liście najesień opadłe w sadzie, szlam w rowach i sadzawkach, glina i gruzy wybornie na mierzwę zamienić się dadzą? Któryż z naszych rolników na chubie założył u siebie gnojownię, która nie dozwala rozpraszania się, wysychania i wymakania mierzwy; do której wszystko się wrzuca, co tylko gnić może lub gnić dopomaga? Któż z nich umie polepszać kawałek po kawałku murszu przez osuszanie i nawóz gruzy i gliny, piasczystą ziemię przez wyleżałą na powietrzu glinę, która się często na jego roli, tuż przy nieużytecznym gruncie znajduje? Ażeby do takiego ulepszania ziemi zachęcić, dość zwrócić na to uwagę i wskazać proste środki. Gdyby przemysł rolniczy więcej niż dotąd się u nas rozwinął, nie mielibyśmy tyle pól jeszcze odłogiem leżących, tyle piasków nawet nieobsadzonych drzewem, nie mielibyśmy ani tej biedy pomiędzy ludem wiejskim. Jak proste są sposoby pomnażania mierzwy, tak prosta jest nauka i o innych gałęziach gospodarczych, nauka, której tu czas i miejsce nie dozwala szczegółowo rozprowadzić. I wątpi jeszcze kto, że potrzeba takiej nauki praktycznej i elementarnej uczyć w szkole wiejskiej? Dla tego powtarzam tu znów wniosek już raz przezemnie uczyniony, ażebyśmy koniecznie starali się o ułożenie przepisów tej nauki dla nauczycieli wiejskich, o wydanie w tym względzie dla nich skazówki. Wypracowanie tych przepisów jest łatwe. Wystarczy zebrać najważniejsze rzeczy z książek gospodarskich, n. p. z N owaka, z Szkółki niedzielnej i z tym podobnych książeczek i pism. Komisya Edukacyjna urządzająca tak praktycznie szkółki elementarne, przepisała dla tego w planie nauk dla szkół wiejskich, że tu jeszcze raz powtórzę jej słowa, "naukę o utrzYmaniu i leczeniu bydła domowego i wiadomości rolniczYch, jako to: zasiewu traw, utrzYmywaniu pasiek i t. d.; naukę o rozmiarze prostego gruntu" nakazała "ażeby na wiosnę i w jesieni uczYły się dzieci sadzić, szczepić i oczkować drzewka owocowe, tudzież zasiewania i chodzenia około wszelkich warzYw i roślin pożYtecznych' tam zaś, gdzie szkoły przemysłowe dla dziewcząt ustanowione, nakazała "ażeby nauCzYcielki uCzYły dziewcząt wSzYstkich robót kobiecych, jako to: szYcia, przędzY, dobrego prania, uprawę nabiału i t. d." Wszystkie te nauki są ściśle złączone z życiem rólniczem ludu wiejskiego i wszystkie tak potrzebne, że każda szkółka wiejska uczyć ich powinna. N. p. jak to jest potrzebna nadmieniona nauka przemysłowa dla dziewcząt! Powszechnie uznaną jest prawdą, że wiejskie kobiety polskie zwykle odznaczają się nieporządkiem, niegospodarnością, brakiem niejako jednego zmysłu w radzie domowej, w zakresie dobrej gospodyni. Wiadomo zaś każdemu, kto własny dom prowadzi, jak dobra gospodyni i przy skromnym dochodzie przez gospodarność i porządek dobro domowe pomnaża, zła przeciwnie i przy największym dochodzie, nędzę i wieczny niedostatek w dom wiedzie. "PrzY dobrej żonie - jak mówi Rej - wSzYstkoć się sporzYć i mnożYć będzie około ciebie, jakoby wianki wił. " Trzeba więc zawczasu córki, dziewczęta, uczyć i wezwyczajać do porządku, pilności, oszczędności, gospodarności i wszelkich zręczności i cnót, jakie zdobią dobrą gospodynię i dobrze wychowaną kobietę.
Ewaryst Estkowski
Izba i Komisya Edukacyjna wszystkie mi starała się sposobami podnieść wiejskie rolnictwo i gospodarstwo domowe. Z jej polecenia pracowano nad praktycznemi w tym względzie książkami i przepisami dla nauczycieli i dla ludu, n. p. wypracowano pożyteczną Naukę dla włościan. Komisya Edukacyjna obsyłała po wszystkich szkółkach modele udoskonalonych i użytecznych narzędzi rolniczych, które nauczyciele chłopcom starszym pokazywali i do robienia podobnych pobudzali. Chłopcy nasze prawie z natury lubią różne rzeczy nożem wyrzynać. Z takich zmyślnych chłopców stają się później kołodzieje, tak zwani po folwarkach porządkowi i cieśle wiejscy. Lud nasz bardzo przemyślny; trzebaby tylko umieć przemysł ten już w szkole w pożyteczną stronę skierować. Szkółki bardzo tu zbawienny wpływ wywrzeć mogą i powinny. Sam odbierałem pierwszą naukę w takiej wiejskiej szkółce, gdzie się starsze chłopcy uczyły ręcznych robót, t. j. prócz chodzenia około drzewek i ogrodnictwa, także robienia koszyków, sieci, kapeluszy słomianych i t. p. Cóż dziś robi parobek polski przez długie wieczory zimowe? Zwykle próżnuje, najwięcej, jeżeli pierze drze. Nie byłoby więc pożytecznie, aby nauczył się takich robót, któremiby z korzyścią dla siebie i dla gospodarza wypełnić mógł czas próżny? Potrzebna także w domowem gospodarstwie znajomość najważniejszych rzeczy w technologii, np. znajomość robienia mydła, octu, napoi z owoców, z miodu, jęczmienia i innych rzeczy. Wolickiego Nauka dla włościan i t. d. Wolickiego Nauka dla włościan podaje wiele w tym względzie bardzo pożytecznych nauk i korzystaćby mógł ktoby układał przepisy dla nauczycieli, przepisy, o jakicheśmy wzwyż nadmienili. Tak więc, według mocnego naszego przekonania, wypełni elementarna szkoła polska cel swój, gdy harmonijnie w swym rozkładzie nauk połączy początki nauk ogólnych i nauk ojczystych z naukami sposobiącemi wychowańców do ich przyszłego zawodu, do ich zatrudnień. Początki nauk ogólnych, jakiemi są: religia, historya ś., czytanie, pisanie, rachunki i nauki przyrodzone, mają strącić z uczniów surowość, a półdzikie życie ugłaskać, mają wychowańca uczynić godnym obrazem Boga, człowiekiem okrzesanym, rozsądnym, czułym, chrześcianinem rzeczywistym; nauki ojczyste, jakiemi jest: poznanie i ukochanie ziemi swej, jej bogactw, jej przyrody, czyli narodowej jeografii i historyi naturalnej, poznanie narodu swego, jego historyi, jego literatury na stosownych wyjątkach, nauki te ojczyste mają wychowańców usposobić na godnych synów kraju swego, na godnych obywateli do posług krajowych; mają rozniecić i wykształcić w nich uczucie się Polakami, żywą miłość ojczyzny; mają wzbudzić w późniejszym, dorastającym już człowieku tyle woli, iżby tenże czuł się zdolnym do poświęcenia się w potrzebie dla dobra swych braci. Uczniowie powinni się dla tego prawie na pamięć nauczyć wyborowych miejsc ze sławnych mówców i poetów narodowych i nauczyć się cenić wysoko wszystko to, co było i jest w narodzie piękne, wzniosłe i dobre. Nauki ojczyste powinny w wzrastającem pokoleniu wzbudzić zapał do dalszego kształcenia się, jakie i wiejski obywatel kraju, kmieć, osiągnąć w oświeconym narodzie powinien. Nakoniec nauki zastosowane do praktycznego zawodu wychowańców, jakiemi są w szkole wiejskiej zasady rolnictwa, gospodarstwa,
rządu domowego, zasady industryi miejskiej, mają uczniów usposobić do pewnego zatrudnienia, powołania w życiu, mają ich wykształcić na pracowitych i przemyślnych obywateli, którzy się zawczasu sposobić powinni, że tak powiem, do pożytecznego rzemiosła. Na pamięci wypadałoby nam mieć ciągle ową ustawę Solona pod względem wychowania dzieci: "Dzieci nie są obowiązane utrzYmywać na starość biednych rodziców, jeżeli ci nie kazali wyuczyć ich poiytecznego rzemiosła. " Lecz aby szkółki polskie były tak pożytecznemi, aby tak specyalnie sposobiły młodzież do życia praktycznego, uczciwego i obywatelskiego; potrzeba, by się nauczyciele sami wpierw specyalnie, praktycznie dokształcali w swym zawodzie, by się jęli szczerze pracy, wzgardzili dyletantyzmem, szukali światła prawdziwego i odbywali swe obowiązki nie z musu lub od niechcenia, ale z przekonania i przywiązania do stanu nauczycielskiego. Takim sposobem zacny stan elementarnych nauczycieli, pracując z przekonaniem, szczerością i zamiłowaniem stanu swego, nad kształceniem serc i umysłów młodzieży i sposobiąc ją wcześnie do żywota zapełnionego pożyteczną pracą, stanie się prawdziwem zbawieniem ludu, bo go nauczy od młodości żyć tak, ażeby nie obrażał Boga surowością obyczajów, ażeby miał dostateczny zapas szkolnych nauk i wiadomości, z którychby całe życie korzystać mógł i ażeby nie stał się ciężarem dla kraju, nie usposobiwszy się do żadnego zatrudnienia zabezpieczającego życie. Tak wychowany, uobyczajniony, ukształcony i z bogatej naszej gleby korzystać nauczony lud polski, uczuje się szczęśliwym na naszej ziemi, o której Klonowicz powiedział:
"Lecz miła Polska na żyznym zagonie "Zasiadła, jako u Boga na łonie; "Może nie wiedzieć Polak, co to morze, "Gdy pilnie orze." Przysposobiony od młodości lud nasz do przemysłu rolniczego więcej wtenczas potrafi, niż tylko orać, trzodę paść, strzydz owce i ser robić; rzecz ważna potrafi zabezpieczyć się przemysłowem gospodarstwem od nędzy, która mu dziś nie dozwala wznieść się wyżej, która mu dziś nieda nic więcej uczuć, jak ciężar tego mizernego życia. N ad moralnem i fizycznem polepszeniem losu ludu pracować jest najwyższem szczęściem szlachetnego serca. Takie szczęście może stać się każdego nauczyciela elementarnego udziałem.
PRZYPISY:l "Zbiór uchwał i ogólnych urządzeń Izby Edukacyjnej od czasu jej ustanowienia."
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2001 Nr4 ; Pensje gimnazja licea dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.