BUŁGARSCY OGRODNICY*

Kronika Miasta Poznania 2001 Nr3 ; Rataje i Żegrze

Czas czytania: ok. 13 min.

URSZULA KACZMAREK

I lu Bułgarów żyje na stałe w naszym kraju, dokładnie nie wiadomo - według oficjalnych danych jest to ok. 5 tys. osób l . Są wśród nich obywatele bułgarscy z kartą stałego pobytu (ok. 1700 osób), osoby pochodzenia bułgarskiego czy posiadające podwójne obywatelstwo polskie i bułgarskie, wreszcie Polacy pochodzenia bułgarskiego. Żyją w rozproszeniu na terenie całego kraju, nie tworząc dużych skupień kolonijnych. Większość mieszka w dużych miastach, takich jak Warszawa, Kraków, Katowice, Bielsko-Biała, Wrocław, Poznań, Szczecin czy Gdańsk.

l. Dzieje emigracji bułgarskiej w Polsce W końcu XIX i na początku XX wieku w Bułgarii można było zaobserwować duży ruch emigracyjny głównie o podłożu ekonomicznym. Wsie bułgarskie były przeludnione, małe gospodarstwa miały minimalne zaplecze techniczne, co powodowało, iż nie mogły zapewnić utrzymania całym rodzinom. Jeśli do tego dodamy brak lokalnego rynku pracy, to nie dziwi, że z rejonów Wielkiego Tyrnowa, Ruse i innych wielu Bułgarów wyjeżdżało do różnych krajów w poszukiwaniu pracy. Najczęstsze kierunki emigracji to Francja, Niemcy, Austria, Węgry, Rumunia, Czechy, Słowacja, ale też obie Ameryki i Australia. Emigracja ta miała

* Powstanie tego tekstu w dużym stopniu było możliwe dzięki Dyrekcji Instytutu Etnologii UAM w Poznaniu, która umożliwiła mi wykorzystanie materiałów z wywiadów z ratajskimi ogrodnikami zrealizowanych w latach 1986/87 przez dwie magistrantki: Ewę Pupek (praca magisterska pisana pod kierunkiem prof. dra hab. Z. Jasiewicza, Bułgarzy - ogrodnicy w Poznaniu. Procesy adaptacji w nowych warunkach przyrodniczych i społeczno-kulturowych) oraz Iwonę Witkowską (jw., Elementy kultury Bułgarów we współczesnym życiu rodzin bułgarsko-polskich w Poznaniu)charakter albo stały, albo sezonowy. W latach 1878-1914 z Bułgarii wyjechało od 6 do 9 tys. osób. Emigrowali prawie wyłącznie mężczyźni.

Dużą popularnością cieszyła się emigracja do Rumunii, gdzie Bułgarzy na wydzierżawionej ziemi prowadzili ogrodnictwa. Niestety, władze rumuńskie, wprowadzając coraz to wyższe podatki, doprowadziły do wyjazdu ogrodników, którzy trafiali na Węgry, do Czechosłowacjf i do Polski. Wydaje się, że większa grupa Bułgarów przybyła do naszego kraju w latach 1921-43. Nie mając stałego miejsca pobytu, wędrowali w poszukiwaniu najlepszych warunków do osiedlenia. Najczęściej docierali na tereny południowo-wschodnie, do Lwowa, Stanisławowa, potem na Górny Śląsk, do Katowic i Bielska-Białej. Wszędzie zajmowali się głównie ogrodnictwem. Ich wyjazdy i przyjazdy były legalne, często zorganizowane. Wystarczyło, że wyjechała jedna osoba. Sprowadzała albo rodzinę, albo znajomych do pracy w ogrodnictwie. Zdobyty w Rumunii, na Węgrzech lub w Czechosłowacji kapitał pozwalał na zakładanie samodzielnych gospodarstw. Inną formą gospodarowania stawały się spółki czy nawet swego rodzaju spółdzielnie złożone z samych Bułgarów 3 . Bułgarskie dane statystyczne z lat 30. odnotowały, iż w 1931 roku w Polsce przebywało 195 Bułgarów, w 1939 roku - 300, a w 1945 roku - 389. Prowadzili oni 69 wyłącznie bułgarskich spółek ogrodniczych 4 , często funkcjonujących tak, jak to miało miejsce w typowej, bułgarskiej, rodzinnej organizacji pracy. Podtrzymywanie formy zespołowego gospodarowania było często koniecznością ekonomiczną. Cały zespół podporządkowany był interesom danego przedsięwzięcia, które wszystkim zapewniało utrzymanie, ale wymagało również pewnej lojalności i dostosowania się. Na zimę właściciel wraz z pracownikami wracał do kraju, pozostawiając tylko opiekunów ogrodnictwa. Podobno pierwszym Bułgarem, który w Polsce zorganizował "przedsiębiorstwo" ogrodnicze, był Marim Toszków 5 ze wsi Draganowo, powiat Górna Oriachowica. Osiedlił się w N owym Sączu. Po nim przybyli następni. Szybko zyskali opinię wspaniałych fachowców i bardzo pracowitych ludzi. Upowszechnili w naszym kraju wiele odmian warzyw do tej pory albo mało, albo w ogóle nieznanych: bułgarskie odmiany pomidorów, paprykę i fasolę "bułgarską".

2. Bułgarscy ogrodnicy w Poznaniu "Poznań to było bardzo czyste, zadbane, dobrze zorganizowane miasto z niezbyt silną konkurencją ogrodników" - wspominał jeden z osiadłych w mieście Bułgarów 6 . Być może właśnie dlatego kilku z nich postanowiło właśnie tu zatrzymać się na stałe, chociaż ruch obywateli bułgarskich w okresie międzywojennym w Poznaniu był dość duży (por. tab. 1). Najwięcej bułgarskich ogrodników przebywało w Poznaniu w okresie II wojny światowej - ok. 60. Prowadzili 12 spółek zajmujących się głównie uprawą warzyw. Niemcy często sami prowadzili werbunek (Bułgaria była proniemiecka), zawierali kontrak ty 7. Po II wojnie światowej liczba ta drastycznie zmalała do 10. Na pozostanie zdecydowali się ci, którzy zapuścili tu korzenie i założyli rodziny. W Poznaniu znaleźli dobre warunki glebowe i korzystne warunki ekonomiczne związane m.in. z chłonnym rynkiem warzywniczym. Dymitr Kocew, jeden z ostatnich mieszkających w Po

Urszula Kaczmarek

znaniu Bułgarów, opowiada: "Do Polski przyjechałem w 1942 roku jako uradiejew komandier prosto z wojska. Ojciec uprawiał winorośl, soję, ogórki i nie chciał mnie puścić, ostrzegał, żebym tego nie robił... Nie posłuchałem. Wziąłem na drogę 100 paczek bułgarskich papierosów i sprzedałem je za 1000 marek na dworcu w Wiedniu. Za to kupiłem dobre nasiona ijuż mogłem zakładać ogrodnictwo"8.

Tab. 1. Migracja obywateli bułgarskich w latach 30. w Poznaniu.

14 6zameldowaniwymeldowani

Źródło: Zameldowania dla cudzoziemców na pobyt czasowy · Bułgarzy, Akta m. Poznania za lata 1934-39, sygn. 1883,1884.

Bułgarzy najczęściej dzierżawili grunty na obrzeżach ówczesnego Poznania: na Zawadach, Sródce i na Ratajach. Właśnie na Ratajach osiedliło się ich najwięcej. "Ziemia ratajska była bardzo urodzajna. Położona na warstwie gliny długo trzyma wilgoć, co połączone z ogromną pracą, pielęgnacją doprowadziło do wyhodowania wspaniałych okazów warzyw. N awet jak była susza, to tam wszystko i tak rosło - zachwyca się Christo Jordano , syn bułgarskiego ogrodnika"9. "Co to za ziemia była na Ratajach (...) kalafiory ważyły po 10 kg, a liście rosły na 2 metry. Selery, jak głowy - półtora kilo jedna! Rano w maju, czerwcu człowiek wyszedł w pole i patrzył, jak rosa na nich lśniła żółto i niebiesko, nieraz wszystkimi kolorami... Ech, człowiek nie żałował sił, niczego, bo jak na to patrzył, to serce rosło"10 - wspominał Kocew, który od 1945 roku sprzedaje swoje warzywa na Rynku Jeżyckim. Pierwszym ogrodnikiem bułgarskim na Ratajach 11 był Nikołaj Kolew, który przybył w te strony w 1922 roku. Później przyjechali następni - Michał Karakolew Ryc. 1. DymitrKocew (W 1926 roku)12, Gienko Boszkowi Marko Comew (1928), Pejcio Żurów i Aleksander Parwanow (1936), Dymitr Kocew (1945), Witan Jordan (1949) i Christo Jordanów (1959). Były takie lata, że w rejonie Rataj mieszkało ok. 150 ogrodników z Bułgarii. Bułgarzy dość szybko asymilowali się, łatwo nawiązywali kontakty z miejscową ludnością. Dlatego gospodarze ratajscy, początkowo trochę nieufni, później chętnie dzierżawili swoje ziemie Bułgarom. N a Ratajach powstały więc piękne ogrodnictwa. "Jedno w miejscu dzisiejszego ryneczku na os. Jagiellońskim. Drugie vis-a-vis hali Selgrosu. Trzecie - dokładnie tam, gdzie Selgros. Czwarte w miejscu, gdzie dziś zaczyna się trasa katowicka... ,,13. "Polskich ogrodników prawie nie było - wspomina 78-letni dziś Kocew. - Zaraz po wojnie na Jeżyckim stał tylko jeden Polak z warzywami, reszta - Bułgary"14. Kiedy miały powstać na Ratajach nowe osiedla mieszkaniowe, Bułgarzy zmuszeni byli się wyprowadzić. "Co to za głupota była. Mało to piasków w Poznaniu pod osiedla? - jeszcze dziś denerwuje się Kocew"15. Pamięta, jak Bułgarzy protestowali, że najlepsza ziemia będzie zmarnowana. "...Rataj nie zapomnę. To był największy błąd zabrać taką ziemię"16. Wysiedlonym przydzielono grunty m.in. w Krzesinach (pięciu ogrodników), Pokrzywnie (dwóch) i na Starołęce Ueden).

3. Uprawa warzyw specjalnością bułgarską Wśród Bułgarów powszechna była i jest uprawa jarzyn. Uprawia się je wszędzie, nawet na obszarach górzystych, o ile tylko w pobliżu są strumienie, rzeki 17 . Również na równinach ogrody zakłada się blisko zbiorników wodnych. Ułatwia to podlewanie, nawadnianie, czyli codzienną pielęgnację. Tradycyjnymi jarzynami ogrodowymi są: fasola (Faseolus vulgaris), żele - kapusta, lun albo kromid, czyli cebula (Allium cepa), luk albo ćeszn, ćesnowec - czosnek (Allium sativum), piper albo ćuśki - papryka (capsicum annuum), domati albo patladżani - pomidory (solanum lycopersicum) i krastavici - ogórki (lucumis sativus). Dochodzą do tego niektóre przyprawy, jak dżodżan albo józum - mięta (Mentha crispa), merudia albo ćubrika (satureja hortensis) itp. Narzędzia służące do uprawy w ogrodnictwie to różnorodne formy motyk, czyli kopacze (kopać lub kalistir). Zwykłymi uprawia się ziemię, by mogła być zdatna do zasiania nasion lub sadzenia rozsady. Obrabia się nimi grzędy czy bruzdy. Pielenie i okopywanie wykonywane jest małymi kopaczami (tesla, kopaćle, motiće albo kalistir). Najbardziej przydatne jest kopaćle posiadające na końcu wąskie ostrze, a z drugiej strony widełki - wspaniałe do pielenia i kopania pomiędzy flancami. Okopywanie jarzyn nazywa się kopane m albo praśene. Do rozsadzania flanc ów używano drewnianego kija - sadilo. Ważnym elementem pielęgnacji jest podlewanie. I na to Bułgarzy mieli swoje sposoby. W miejscach, gdzie brakujowało wody, kopali sporej wielkości jamy, które stawały się naturalnymi zbiornikami wody deszczowej, względnie bieżącej. Z nich czerpano wodę do podlewania. W przypadku usytuowania ogrodu powyżej źródła wody, stawiali wysoko koryto, napełnialije wodą i stąd woda sama spływała do wybranego miejsca. W 1 poło XIX wieku w Bułgarii powstało ogrodnictwo przemysłowe dla uprawy warzyw. Charakterystyczne było, iż zajmowali się nim głównie mężczyźni

Urszula Kaczmarek

Ryc. 2. Widły i grabie: l - widły dwurożne, vi/a; 2 - widły trój rożne z parogiem, vi/a; 3 - widły trój rożne z parogiem, vi/a; 4 - widły grabiowate,jdba; 5, 6 - grabie, grebló

, liliJ

- gradinari. Ogrodnictwo 18 pojawiło się najwcześniej w powiatach Górna Ojjrachovica i Elchovo. Zakładali je vojnigani, czyli osoby pracujące w ogrodach wojskowych. Dopiero później rozpowszechniło się w miastach bułgarskich, a z czasem w innych krajach europejskich. Bułgarskie ogrodnictwo wyróżniało się wysoką techniką. Do hodowli flanc ów budowano specjalne inspekty, cieplarnie (parnici), czyli płytkie jamy z grubym podkładem gnoju. Ten, przechodząc proces gnilny, dostarczał ciepła zasianym nasionom. W chłody pokrywano je rogożami, zastąpionymi później szkłem. Ulepszonymi sposobami nawadniania były wodozbiorniki, drewniane wodociągi, wodotoki, rozgałęzione kanały itp.

4. Organizacja bułgarskiego ogrodnictwa Bułgarzy, jako cudzoziemcy, mieli prawo jedynie do dzierżawienia ziemi.

Jeszcze w latach 60. i 70. wszyscy mieli bułgarskie paszporty. Bardzo im to utrudniało życie: "Zanim ojciec kupił ziemię w Pokrzywnie, z dziesięć razy jeździł do Warszawy do MSW starać się o zezwolenie - mówi Jordano"19.

Przybysze zakładali swoistą spółkę ogrodniczą, tzw. kompanię. Z reguły założycielem był ten, kto miał odpowiedni kapitał na dzierżawę. On też zostawał szefem, głównym gospodarzem. Do kompanii dobierał sobie ludzi o różnych kwalifikacjach, ale zawsze byli to wyłącznie mężczyźni. Z reguły spółka liczyła 6-12 osób. Wszyscy jej członkowie mieszkali razem, np. w specjalnie zbudowanym baraku, prowadząc wspólne gospodarstwo. W momencie zawierania umowy o pracę ustalano zarówno procentowy udział w zyskach 20 , jak i wyznaczano funkcje

i stanowiska pracy. Były one związane z wiekiem, umiejętnościami i stażem pracy w ogrodnictwie. Od początku było wiadomo, kto, czym będzie się zajmował, za co będzie odpowiedzialny. I tak ci, którzy zaczynali dopiero pracę w gospodarstwie, wykonywali najbardziej proste prace, czyli pielenie i podlewanie. Podział obowiązków był bardzo wyraźny i surowo przestrzegany. Właśnie ta surowa dyscyplina ("Przez cały okres pracy w ogrodzie nikt nie miał prawa oddalić się od warzywnika"21) sprzyjała wysokiej wydajności oraz - w konsekwencji - dobrym efektom ekonomicznym. Wielu młodym Bułgarom praca w kompanii ułatwiła w przyszłości samodzielne prowadzenie gospodarstwa. Ważną rolę w kompanii spełniała osoba sprzedawcy. To on handlował warzywami, a więc z reguły był to ten Bułgar, który choć trochę znał język polski. Wybierano też osobę odpowiedzialną za przygotowywanie posiłków. Umowa o pracę z reguły obejmowałajeden rok. Na koniec sezonu zyski spółki były, według wcześniejszych umów, odpowiednio dzielone. Wtedy też podejmowano decyzję odnośnie kolejnego roku pracy, deklarowano chęć jej kontynuacji albo rezygnowano. "Bez względu na to, kto jakie stanowisko zajmował w spółce i jaki miał procentowy udział w zyskach, pracował tak samo ciężko, wydajnie i to samo, co wszyscy, jadł - podkreślał jeden z poznańskich Bułgarów (Uf. w 1912 r.) - nikt się nie wyróżniał, nawet właściciel spółki"22. Wśród żyjących w 1986 roku w Poznaniu bułgarskich ogrodników panowało przekonanie, iż była to forma współpracy sprawiedliwa i korzystna. "Było nas kilku Bułgarów, każdy miał po 40-50 morgów i jeden przez drugiego chciał być lepszy. Ja byłem najmłodszy - mówi Kocew 23 - więc patrzyli na mnie jak na gówniarza. Nie wierzyli, że do czegoś dojdę, pokpiwali. W końcu musieli uznać za równego, bo udowodniłem, co potrafię własnymi rękami"24. W nasiona do uprawy, w zasadzie do końca II wojny światowej, zaopatrywano się głównie w Bułgarii. Często właściciel fIrmy handlującej nasionami lub jego przedstawiciel przyjeżdżał do Poznania w celu sprawdzenia ich jakości i przydatności w odmiennych warunkach klimatycznych i glebowych 25 . Ryc. 3. Kołek do sadzenia, kóseri łopata, bel

Urszula Kaczmarek

Początkowo ogrodnictwa były dość słabo wyposażone. Większość prac, zgodnie z bułgarskim zwyczajem, wykonywano ręcznie. W miarę upływu lat ogrodnictwa zmieniały jednak swoje oblicze, stając się coraz bardziej zmechanizowane. Większość posiadała w połowie lat 80. niezbędne do upraw warzyw maszyny. Wtedy nasiona pochodziły z Bułgarii, były kupowane za dewizy albo produkowane przez samych zainteresowanych. Polskie sklepy nasienne nie cieszyły się dobrą opinią. Do uprawy warzyw stosowano naturalny nawóz. To powodowało, że jarzyny poznańskich Bułgarów były nie tylko dorodne, ale i wyśmienite w smaku. Bułgarzy zaproponowali nowe technologie uprawy warzyw i wiele nieznanych dotąd w Polsce kultur warzywnych, wprowadzając je z powodzeniem na rynek. Upowszechnili bułgarskie odmiany pomidorów, szeroką fasolę bułgarską, kalafiory, kabaczki, bakłażany. Nowinki cieszyły się sporym zainteresowaniem i popytem. Jednak ze względu na niesprzyjające warunki klimatyczne niektóre warzywa i przyprawy Bułgarzy uprawiali tylko dla własnych potrzeb, jako niezbędne do typowo bułgarskich potraw, takich jak leczo, mandza, paprykarz. Papryka, ceniona głównie za względu na dużą zawartość witaminy C, właśnie dzięki bułgarskim ogrodnikom zagościła na poznańskich stołach. Przede wszystkim łagodna, gorzej przyjęła się ostra. "Zawsze ją uprawialiśmy, trochę dla siebie, a trochę na sprzedaż. Najwięcej kupują studenci z Egiptu i Sudanu, nawet

Ryc. 4. Różne typy motyk (kopaczyk)

po dwa, trzy kilogramy, bo oni też jedzą na ostro"26 - opowiadał Kocew. Podobnie było z rzodkiewkami, kalafiorem (te wymagały specjalistycznych zabiegów pielęgnacyjnych), kalarepą, selerem. Kabaczki czy bakłażany przez kilka lat budziły zainteresowanie, ale nie było na nie zbytniego popytu 27 . Bułgarzy uprawiali je dla własnych potrzeb. Za to bardzo przyjęły się bułgarskie odmiany pomidorów, a prawdziwym - jeśli tak można powiedzieć - szlagierem na rynku stała się fasola bułgarska, żółta, o szerokich strąkach. Jeszcze do dziś starzy Poznaniacy wspominają wyprawy na rynek, do Bułgarów, po kalafiory (były najdorodniejsze!) i fasolę. Prawie wszyscy Bułgarzy jeszcze od przedwojnia sprzedawali swoje jarzyny na Rynku Jeżyckim, jedynie krótko po II wojnie światowej trzech Bułgarów miało podobno stragany na Rynku Łazarskim. "Trzymaliśmy się razem, a że mieliśmy najwięcej towaru, przychodzili do nas ludzie z całego miasta. I Rynek Jeżycki stał się najlepszym w mieście - wspomina Kocew. - Gdybyśmy stali na Sapieżyńskim (Wielkopolskim), to on byłby najlepszy.. Z'28. Dymitr Kocew sprzedaje "...od 1946 roku na Rynku Jeżyckim i nawet w tym samym miejscu. Początek nie był miły i nieraz myślałem, że będę musiał uciekać. Jestem twardy. Wtedy byłem młody, nowy i Bułgar. Bojkotowali mnie, wymyślali od Szwabów i Kaszubów, ale zobaczyli z czym przyjeżdżam ijaki mam towar. W końcu uznali za swojego. Teraz to moi najlepsi przyjaciele... ,,29. W1982 roku na Rynku Jeżyckim handlowało ośmiu Bułgarów, ajeden na Łazarzu. Obecnie na Jeżycachjest tylko syn Kocewa - Jerzy.

5. Stopniowa asymilacja Bułgarzy, osiedlając się w Poznaniu, nawiązywali od razu kontakty z innymi, wcześniej przybyłymi rodakami. Wszyscy się znali i utrzymywali przyjacielskie stosunki. Jak mówił jeden z nich, "przed przybyciem do Poznania znałem tylko jednego Bułgara, ale wiedziałem, że mogę liczyć również na pozostałych, którzy pomogą mi, gdy znajdę się w trudnej sytuacji"30. Każda większa uroczystość: ślub, imieniny, narodziny dziecka czy przyjazd kogoś z Bułgarii, była kolejną okazją do spotkań. Tego typu zachowania były czymś normalnym w Bułgarii, a dotyczyły szeroko rozumianej rodziny, ale i sąsiadów 31 . Określone formy pomocy miały specjalne nazwy, np. meże to była pomoc przy budowie nowego domu 32, a niektóre z nich obejmowały całą społeczność lokalną. Towarzyszyły im obowiązujące normy obyczajowo-moralne regulujące zasady współżycia. Ta hermetyczność grupy bułgarskiej uniemożliwiała w zasadzie zawieranie bliższych znajomości z Polakami. Ciężko pracując w ogrodnictwie, "skazani" na siebie, nie mieli nawet specjalnych okazji do nauczenia się języka polskiego, chyba że do prac zatrudniano sezonowo Polaków. Sytuacja ulegała zmianie, gdy któryś z emigrantów decydował się na pozostanie w Poznaniu na stałe. Wtedy najczęściej okazywało się, że aby wejść w nowe społeczeństwo, poznawać jego kulturę, potrzebna jest znajomość języka. Ogromną rolę w tych procesach adaptacyjnych i dalej asymilacyjnych odegrały żony - Polki. Bułgarzy, szczególnie ci odpowiedzialni w spółce za sprzedaż, poznawali je najczęściej... na Rynku. Tak Dymitr Kocew poznał swoją żonę - córkę rzeźnika z Jeżyc 33 . Zawarcie związku

U rszula Kaczmarek

małżeńskiego z Polką oznaczało najczęściej odejście ze spółki. Zakładano własne, rodzinne ogrodnictwa, w których obowiązywały bułgarskie, patriarchalne wzory34. Głową rodziny był mąż, Bułgar, spełniając rolę - jeśli tak można powiedzieć - kierownika życia gospodarczego i reprezentanta rodziny na zewnątrz (chociaż tu ze względu na kłopoty językowe mogły być drobne odstępstwa). To on przydzielał obowiązki, ale i sam brał osobiście udział w większości prac. Kobieta zajmowała się głównie pracami domowymi, ale pełniła również obowiązki związane z prowadzeniem ogrodnictwa oraz - ze względu na znajomość języka - zbytem warzyw.

Mimo wielu lat pobytu w Polsce i sporadycznych kontaktów z Bułgarią przedstawiciele ratajskich ogrodników nadal świetnie operowali bułgarskim. Dzieciom w małżeństwach mieszanych często nadawano imiona bułgarskie: Christo, Georgij, Sofia i in. W rodzinach polsko-bułgarskich kuchnia była mieszana, ale żona Polka z reguły wprowadzała więcej elementów polskich. I tak na co dzień było to widoczne np. w spożywaniu do obiadu większej ilości ziemniaków niż chleba. "Nie mogłem się przyzwyczaić do waszej kuchni; na obiad żona mi podawała ogromny kawał mięsa, bardzo dużo ziemniaków i troszkę warzyw. U nas proporcje były odwrotne - bardzo dużo warzyw i kawałeczek mięsa". Zawsze brakowało Bułgarom w polskiej kuchni charakterystycznego kwaśnego mleka, kiseło mleko, oraz słonego białego sera, sirene (ostatnio zastępuje je ser "feta").

* * *

W 1987 roku odnotowano tylko ośmiu dawnych, ratajskich Bułgarów 35 . "My, Bułgary się kończymy - mówi Kocew. - Kiedyś warzywa to był interes. Kiedyś gospodyni kupiła naraz trzy kilo pomidorów, teraz jednego, i to holenderskiego (...). Pietruszka, marchew - na tym się interesu nie zrobi"36. Większość ratajskich ogrodników oddała gospodarstwa dzieciom lub wnukom, często prowadzą je wspólnie - jak w rodzinie Dymitra Kocewa. Dymitr Kocew, mający teraz przeszło osiemdziesiąt lat, jest ostatnim Bułgarem sprzedającym warzywa na Rynku Jeżyckim. Pojawia się tam rzadko, schedę po nim przejął syn Jerzy.

PRZYPISY:l Dane z Ambasady Republiki Bułgarskiej. 2 Pobratim. Błgari po czeszkite zemi, Sofia 1994; na Węgrzech: L. Mikov, Bułgarinł ot Sazchalombata, "Bułgarski folklor", 1994, nr 1, s. 90-95; N. Paszkowa, Prsnati sme błgarite-edinaljabo, druginadjasno...,jw., s. 96-101 orazT. Doncsew, Otpreselnicigraqinarikmbłgarsko malcinstwo, [w:] Tanulmanyok a Magyarorszagi Bolgar, G6r6g, Lengyel, Ormeny, Ruszinemzetiseg neprajzaból, 1. 1996, Budapest 1996, s. 15-28; L. Penewa- Wince, Tradicionna chrana i red na chranene pri błgarskitegradinariv Ungarija,jw., s. 29-36. 3 O problemach adaptacyjnych czytamy w pracach magisterskich: E. Pupek, BułgarzY - ogrodnicy w Poznaniu Procesy adaptacji w nowych warunkach przyrodniczych i społeczno-kulturowych oraz I. Witkowska, Elementy kultury bułgarskiej we współczesnym żYciu rodzin bułgarsko-polskich w Poznaniu. Obie prace powstały pod kierunkiem prof. dra hab. Z. Jasiewicza, UAM, Poznań 1987 r.

4 Dane za: E. Pupek, Bułgarzy - ogrodnicy..., s. 25.

5JW.

6 Jw., s. 34.

7 W. Paprocka, Struktura zawodowa mieszkańców Gramady za szczególnym uwzględnieniem rzemiosła, "Etnografia Polska" XV, 1971, z. 1, s. 127-162. 8 Czego mi żal?.. wywiad z D. Kocewem, "Express Poznański" z 29.10 - 1.11.1982 r.

9 A. Kompowski, Papryka nie szła, "Gazeta Wielkopolska", " z 21-22. 03.1998 r., s. 5.

10 C . . l ? . t zego mz za ...., op. CI . 11 Za: Przybysze Z dalekiego południa, "Ilustrowany Kurier Polski" z 8-10. 08.1980 r.

12 Michał Karakolew przybył z okolic Wielkiego Tyrnowa. Od 1927 r. prowadził swoje ogrodnictwo na Śródce. Po kilku latach powrócił do swojej rodziny, do Bułgarii. 13 A K k . .

. ompows 1, op. Clt.

14 Jw.. 15 C . . l ? . t zego mz za ...., op. CI . 16 J w. 17 Ch. Vakarelski, Etnografia Bułgarii, Wrocław 1965, s. 21.

18 Jw., op. cit., s. 22.

19 A. Kompowski, op. cit., s. 5.

20 Np. w Czechach w latach 1926,1932 czy 1935 za 9 miesięcy pracy na naj niższym stanowisku płacono 1000 koron, sprzedawca otrzymywał 3000, a szef 8000 koron. Za: M. Morawcowa, Probiwt na błgarskitegradinari [w:] Pobratim..., s. 66. 21 E. Pupek, op. cit., s. 39.

22 J w. 23 A K k . .

. ompows 1, op. Clt.

24 C . . l ? . t zego mz za ...., op. CI . 25 E. Pupek, op. cit., s. 40.

26 A. Kompowski, op. cit., s. 5.

27 "Pewnego dnia przyniosłem na rynek bakłażany i ułożyłem razem z innymi warzywami na stoisku, gdy przechodzili klienci, pytali, co to jest? Jak się przygotowuje? Jakje? Po jakimś czasie miałem już tego dosyć, gdyż nie mogłem zająć się sprzedażą innych warzyw, więc schowałem bakłażany"., za: E. Pupek, op. cit., s. 55. 28 A K k . .

. ompows 1, op. Clt.

29 C . . l ? . t zego mz za . ..., op. CI . 30 E. Pupka, op. cit., s. 40.

31 T. Kolewa, Rodzina i stosunki rodzinne w społeczności Bułgarów Rodopskich, "Etnografia Polska" XII, 1968, s. 431-151.

32 M. Biernacka, Rodzina na tle społeczności lokalnej bułgarskiej wsi Gramada, "Etnografia Polska" XV, 1971, z. 1, s. 69.

33 A K k . .

. ompows 1, op. Clt.

34 T. Kolewa, op. cit.

35 1 . Witkowska, op. cit., s. 12.

36 A. Kompowski, op. cit., s. 5.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2001 Nr3 ; Rataje i Żegrze dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry