Z POZNAŃSKIEJ GWARY I WIELKOPOLSKIEJ DUSZY

Kronika Miasta Poznania 2001 Nr2 ; Pomniki

Czas czytania: ok. 10 min.

WOJCIECH BARTKOWIAK

H istoria tego pomnika zaczęła się od żartu. Późną wiosną 1998 roku w poznańskiej redakcji "Gazety Wyborczej" planowano kolejny numer specjalnego dodatku w stylu retro, który pod nazwą "Gazeta Wielkiego Xiestwa Poznańskiego" ukazuje się z okazji Imienin Miasta Poznania, czyli na Św. św. Piotra i Pawła. Zwyczajowo "Gazeta Wielkiego Xiestwa..." starała się zachęcać poznaniaków do wspólnych akcji na rzecz miasta i - choć bywały to akcje nieco zwariowane - czas pokazał, że okazywały się bardzo skuteczne. Najlepszym dowodem na to, że nawet w Poznaniu "szaleństwo jest metodą", była - zainicjowana właśnie przez" Gazetę Wielkiego Xiestwa..." - petycja mieszkańców do marszałka Sejmu w sprawie zwrotu zabytkowych foteli z poznańskiego zamku cesarskiego, wywiezionych po wojnie na Wiejską. Szukając więc podobnego, "propoznańskiego" pomysłu na rok 1998, redakcja "Gazety Wyborczej" postanowiła ogłosić wśród mieszkańców miasta plebiscyt pod hasłem: "Poznaniak na cokół!" Punktem wyjścia było przekonanie, że Poznań jest miastem, w którym zdecydowanie brakuje pomników wielu związanych z nim postaci zasługujących na takie wyróżnienie. I właśnie w trakcie układania listy dziesięciu niedocenionych, wybitnych poznańskich osobistości ktoś rzucił dla żartu: "A może Stary Marych?" . W ten sposób 29 czerwca 1998 I. na pierwszej stronie "Gazety Wielkiego Xiestwa Poznańskiego", obok wielkich władców, takich jak Przemysł II, obok znakomitych mężów stanu, jak Edward hI. Raczyński czy Cyryl Ratajski i obok wybitnych lekarzy, jak Wiktor Dega, znalazł się Marych. Po kilku dniach niewinny, redakcyjny żart zmienił się w konsternację: po obliczeniu wyników głosowania okazało się, że Stary Marych jest trzeci!

Kim była postać, która w pokonanym polu zostawiła naszych słynnych królów, artystów i naukowców? Kim był ten, kogo nie wymienia Larousse, encyklo

Wojciech Bartkowiak

pedia Brittanica, ani nawet Wielkopolski Słownik Biograficzny, a mimo to tak silnie tkwi w świadomości poznaniaków? Najlepiej pochodzenie tej zagadkowej postaci wyjaśnia ojciec Starego Marycha, czyli poznański pisarz Juliusz Kubeł 1 : "U rodził się w mojej wyobraźni w lutym 1983 roku i zaraz potem, dzięki nawiązaniu współpracy ze znakomitym Marianem Pogaszem, zagościł na antenie radiowej. Przez 17 lat stworzyliśmy wspólnie sporo ponad 800 gwarowych gawęd radiowych oraz kilkadziesiąt estradowych. Część z nich pomieściły wydane w tym czasie książki i kasety. Język Starego Marycha, umiłowanie wszystkiego, co poznańskie, a także jego poglądy, poczucie humoru i niezwykła osobowość zdobyły serca Wielkopolan". Bohater gwarowych gawęd Juliusza Kubła stał się w ciągu kilkunastu lat uosobieniem cech prawdziwego, porządnego poznaniaka. Opowiadane przez niego historie stanowiły trzeźwy i uczciwy komentarz do naszej codzienności. Ale tym, co najbardziej zjednywało mu sympatię słuchaczy poznańskiego radia, było poczucie humoru i język. Jego dowcip potrafił być cięty i złośliwy, ale zawsze było w nim coś dobrotliwego. Nie bał się też Stary Marych autoironii, której - niczym dżumy - wystrzegają się na ogół poznańscy notable. To wszystko sprawiało, że gawęd Juliusza Kubła z przyjemnością słuchali zarówno kibice Lecha (Blubry Starego Marycha nadawano przez głośniki w przerwie niedzielnych meczów piłkarskich przy ul. Bułgarskiej), jak i uniwersyteccy profesorowie. Dla tych ostatnich okazał się on zresztą prawdziwym skarbem - to właśnie gawędy Juliusza Kubła stały się jednym z podstawowych źródeł dla słynnego już "Słownika gwary miejskiej Poznania" pod redakcją prof. Moniki Gruchmanowej i prof. Bogdana Walczaka.

Głosy oddane w plebiscycie na Starego Marycha były więc dowodem, że postać ta, choć doskonale niematerialna, bo istniejąca przecież wyłącznie w eterze, jest dla poznaniaków kimś bardzo realnym, ważnym i bliskim. Juliusz Kubeł przekonał się zresztą o tym wcześniej, kiedy parę lat temu prowadził wraz z Jackiem Hałasikiem audycję na antenie Radia Merkury, podczas której w imieniu Starego Marycha poszukiwał jego zagubionej żony Frącki. "Słuchacze dzwonili z różnymi tropami i rysopisami. Była fajna zabawa. Od tej pory ludzie co jakiś czas pytali mnie, czy by nie warto zmaterializować jakoś postaci Starego Marycha" - wspomina Kubeł.

O tym, że warto, przekonywał z jednej strony plebiscyt "Gazety", a z drugiej przychylne przyjęcie nieoczekiwanego wystąpienia prezesa Radia Merkury Piotra Frydryszka, który kilka miesięcy później spontanicznie oznajmił w jednej z publicznych wypowiedzi, że pomnik Starego Marycha stanie. W tej sytuacji nie było już właściwie odwrotu - gazeta i radio postanowiły połączyć siły i doprowadzić rzecz do końca. Kluczowa dla całego przedsięwzięcia byłajednak opinia Juliusza Kubła, twórcy postaci, który nie był bynajmniej od początku zachwycony pomysłem postawienia Staremu Marychowi pomnika. "Myślałem, że jeśli od początku radiowego w swej istocie pomysłu Stary Marych miał być takim poznańskim euerymanem, to lepiej żeby istniał niematerialnie. Zależało mi na tym, żeby był jednością i wie

Ryc. l. Autor pomnika Robert Sobociński przy pracy nad woskowym modelem rzeźbylością, by było ich tylu, ilu ludzi go sobie wyobrażało" - przekonywał Kubeł. Ajednak reakcje słuchaczy podczas audycji, plebiscyt" Gazety" i ciepłe przyjęcie oświadczenia Piotra Frydryszka przekonało go. "Czy wygląd rzeźby przesądza o wyglądzie postaci będącej początkowo tylko ideą? Z pewnością nie - tłumaczy swoją zgodę Kubeł. - Symbol musi jakoś wyglądać, więc rzeźba jest jedną z propozycji, a tak naprawdę Starym Marychemjest każdy Wielkopolanin z duszy. Innymi słowy: Marychów jest tylu, ilu ludzi się z nim identyfIkuje. To każdy, kto kocha tę ziemię, kto jest z niej dumny, kto widzi jej wady i zalety oraz chce zachować w pamięci tradycyjne wartości wielkopolskie, a także ową piękną naszą " gwarę. Instynktowny, "ojcowski" opór Kubła przed tym, by natychmiast rzucać się do dłuta, potwierdziły pierwsze tygodnie przygotowań. O ile bowiem niemal wszyscy Wielkopolanie znali Starego Marycha i wszyscy o nim słyszeli, to jednak nikt tak naprawdę nie wiedział, jak on wygląda! Najlepszym tego dowodem były listy czytelników "Gazety Wyborczej" i słuchaczy Radia Merkury, którzy zostali poproszeni przez obie redakcje o opinie w tej niezwykle trudnej sprawie. Przedmiotem szczególnie zaciekłych sporów było nakrycie głowy Starego Marycha. Sprawa ta podzieliła opinię publiczną na dwie zasadnicze grupy: zwolenników beretu z antenką i czapki z daszkiem. Ostatecznie zwyciężyła frakcja "dasz

Wojciech Bartkowiakkowców", gdyż poparła ją bardzo silna Partia Cyklistów. Partia ta głosiła jeszcze jedno: Marych musi mieć rower! W rozstrzygnięciu tych sporów pomógł plastyk Jacek Wilczak, który podczas audycji w "Merkurym" szkicował propozycje słuchaczy. Na jego schematycznym rysunku Stary Marych miał więc ostatecznie czapkę z daszkiem, rower, tekę i prawą nogawkę spiętą klamerką. W połowie 1999 roku, uzbrojona w tę skromną wiedzę o wyglądzie Marycha, rozpoczęła pracę grupa osób odpowiedzialnych za powstanie pomnika. W jej skład wchodzili inicjatorzy przedsięwzięcia, czyli Piotr Prydryszek (prezes Radia Merkury) i piszący te słowa Uako redaktor naczelny" Gazety Wielkopolskiej", lokalnego wydania "Gazety Wyborczej") oraz Jacek Wilczak odpowiedzialny za nadzór nad dokumentacją i techniczną realizacją pomnika. Specjalną rolę w spotkaniach tej grupy pełnił Juliusz Kubeł, który akceptował wszelkie decyzje związane z jego prawami jako twórcy postaci Starego Marycha. Zespół ustalił, że autor pomnika zostanie wyłoniony w drodze zamkniętego konkursu. Przyjęto też podstawowe założenia do szkicu rzeźbiarskiego w skali 1:5, który miały przygotować osoby poproszone o jego wykonanie. Poza sugestiami wynikającymi z opinii słuchaczy i czytelników (mężczyzna w średnim wieku ze starym rowerem i teczką), kluczowe znaczenie miało określenie charakteru pomnika i jego relacji z otoczeniem. Ustalono, że pomnik Starego Marycha powinien mieć charakter tzw. rzeźby ulicznej, wtopionej w zwykły, codzienny ruch mieszkańców miasta. Oznaczało to, że będzie to postać, która stoi na poziomie chodnika, do której można swobodnie podejść, którą można dotknąć, założyć jej szalik albo sfotografować się z nią. W przekonaniu inicjatorów powstania rzeźby Starego Marycha, taki jej charakter narzucała sama postać bohatera gawęd Juliusza Kubła - Marych na cokole nie tylko wyglądałby głupio, ale też czułby się po prostu fatalnie. Ponadto rzeźba uliczna dawała szansę stworzenia w mieście fragmentu przestrzeni o przyjaznym dla przechodniów klimacie. Obiekty o podobnym charakterze stoją w wielu europejskich miastach (Dublin, Hanower czy Hoorn), a w ostatnich latach zaczęły pojawiać się także w Polsce - np. ławeczka Tuwima i fortepian Rubinsteina na ul. Piotrkowskiej w Łodzi (wkrótce zostanie odsłonięty we Wrocławiu krasnal upamiętniający Pomarańczową Alternatywę, a w Warszawie stanie ławeczka z Wiecznym Studentem upamiętniającym tych wszystkich, których od zdobywania wiedzy nie można oderwać). Aby jednak rzeźba uliczna spełniała dobrze swoją rolę, musi mieć dobrą dla tego typu obiektów lokalizację: najlepiej, gdy jest to deptak, promenada, czyli miejsce, gdzie - mówiąc najprościej - chodzą ludzie. Ważne jest także najbliższe otoczenie rzeźby, które powinno z nią harmonizować, oraz trwałość samego monumentu narażonego na niekiedy bardzo bezpośredni kontakt z pełną energii publicznością. Z tych dwóch ostatnich powodów od początku zakładaliśmy, że w otoczeniu pomnika powinny stanąć stylowe latarnie, a sama rzeźba musi być wykonana z brązu i wkomponowana w odlew ulicznego bruku. Więcej kontrowersji budziła natomiast sprawa lokalizacji. Pierwotna koncepcja zakładała, że Stary Marych stanie na Łazarzu, tuż obok przejścia dla pieszych na styku ul. Głogowskiej i Rynku Łazarskiego. Za tym miejscem przemawiało przede wszystkimpochodzenie postaci Marycha, zwyczajowo wiązanego z tą dzielnicą. Natomiast konkurencyjna propozycja przesuwała Starego Marycha w najruchliwszy punkt miasta, czyli w miejsce, gdzie ul. Półwiejska łączy się z pi. Wiosny Ludów. Atutem tej lokalizacji były właśnie tysiące poznaniaków pędzących codziennie Deptakiem na Stare Miasto, centralne położenie i większe możliwości organizowania wokół rzeźby ciekawych wydarzeń (happeningów, koncertów czy manifestacji lokalnego patriotyzmu). Plac Wiosny Ludów był także terenem, na którym z powodów prawnych (własność gruntu) postawienie pomnika było prostsze. Ostatecznie więc, choć do samego końca nie była to decyzja jednogłośna, zespół postanowił zabiegać o zgodę na ustawienie rzeźby przy pi. Wiosny Ludów. Nim jednak w odpowiednich urzędach zostały złożone dokumenty, jesienią rozstrzygnięto konkurs. Spośród szkiców rzeźbiarskich w wosku w skali 1:5, wykonanych przez trzech artystów, wybrano projekt poznańskiego rzeźbiarza - wychowanego na Łazarzu - Roberta Sobocińskiego. Przedstawiał on sylwetkę rosłego mężczyzny w czapce, prowadzącego rower i trzymającego teczkę. O ile postać samego mężczyzny ujęta była realistycznie, o tyle rower i teczka, jako obiekty "nierzeźbiarskie" , ulegały w jego modelu pewnemu symbolicznemu przetworzeniu (np. rower nie miał szprych). Już po rozstrzygnięciu konkursu ważną korektę wprowadził do projektu Juliusz Kubeł. Ponieważ zawsze silnie podkreślał współautorstwo Mariana Pogaszą w stworzeniu postaci Starego Marycha, zaproponował, by nadać twarzy wyrzeźbionego przez Sobocińskiego mężczyzny rysy aktora poznańskiego Teatru N owego. "Wielu ludzi tego się domagało" - tłumaczył Juliusz Kubeł, a jego pomysł został zaakceptowany. Późnąjesienią pracownię Roberta Sobocińskiego odwiedził więc kilka razy, ciężko już wtedy chory, Marian Pogasz. Jak rychło się okazało szkice rzeźbiarskie Sobocińskiego powstały właściwie na pożegnanie tego świetnego aktora i ciepłego człowieka - Marian Pogasz zmarł w noc sylwestrową z 1999 na 2000 rok.

Choć smutni, w rok 2000 weszliśmy przygotowani do konkretnych działań, czyli: złożenia dokumentów do odpowiednich urzędów i instytucji (plastyk miejski, miejski konserwator zabytków, Zarząd Dróg Miejskich, gazownia, telekomunikacja, wodociągi... itd.), wystosowania oficjalnego wniosku do Rady Miasta o zgodę na postawienie pomnika, publicznego ogłoszenia całego przedsięwzięcia i rozpoczęcia zabiegów o zdobycie funduszy na realizację rzeźby. Dokumentacją i staraniami o rozliczne zgody zajmował się od początku roku Jacek Wilczak, natomiast publiczne ogłoszenie akcji budowy pomnika nastąpiło 14 kwietnia na łamach "Gazety Wyborczej" i na falach Radia Merkury. Z oficjalnym wnioskiem do Rady Miasta wystąpili Piotr Prydryszek i piszący te słowa. Na sesji 16 maja 2000 r. radni jednogłośnie poparli nasz wniosek - jak stwierdził przewodniczący Rady Dariusz Lipiński - "bez zbędnego blubrania". O ile o wynik głosowania w radzie byliśmy spokojni, o tyle obawialiśmy się poważnych kłopotów z zebraniem pieniędzy na realizację rzeźby i przebudowę jej otoczenia (latarnie, bruk, pamiątkowe kamienie z logo sponsorów, budowa czaszy na słupie ogłoszeniowym stojącym obok pomnika). Ale i tu spotkaliśmy

Wojciech Bartkowiak

1 ltyc.2.ltobertsię z niezwykle przyjaznym i solidarnym wsparciem ze strony poznańskich firm. W stosunkowo krótkim czasie udało się zebrać potrzebną sumę, przy czym znaczną część kosztorysu (łącznie opiewał na ok. 150 tys. zł) pokryły usługi wykonane przez różne przedsiębiorstwa "w naturze". Oto firmy, które z prawdziwym entuzjazmem wsparły budowę rzeźby Starego Marycha: Kampania Piwowarska SA (sponsor główny), PKO BP, Telekomunikacja Polska SA, Międzynarodowe Targi Poznańskie, Hydrokan- Winkiel, Poznańskie Wodociągi i Kanalizacje, Wielkopolski Okręgowy Zakład Gazownictwa, Poczta Polska SA, Zakłady Cegielskiego, Jedynka SA i Agora SA - wydawca "Gazety Wyborczej".

Mniejszą sumę przekazało także Wielkopolskie Zrzeszenie Handlu i Usług oraz były wojewoda poznański Włodzimierz Łęcki. Szczególną wartość miały jednak dla organizatorów datki przekazywane spontanicznie na budowę pomnika przez mieszkańców Poznania (np. podczas majowego festynu koło Areny). W niektórych miejscach zbiórki organizowały samorzutnie rady osiedli (np. na os. Władysława Jagiełły i Zygmunta Starego) albo szkoły (np. Szkoła Podstawowa nr 34).

W tym czasie nie zasypiał też gruszek w popiele Robert Sobociński. Po akceptacji szkicu wykonał w skali 1:1 formę postaci Starego Marycha w glinie, natomiast rower i tekę powiększył do realnych rozmiarów w wosku (nadawał się do tego lepiej z uwagi na przyszłą fakturę i przetworzoną rzeźbiarsko formę tych przedmiotów). Następnie forma postaci w glinie posłużyła do wykonania jej odlewu w gipsie, który po połączeniu z rowerem i teką stanowił już gotowy model. Odlano go w brązie w odlewni rzeźbiarza w Szymanowie koło Śremu. Równocześnie trwały prace nad odlewem ulicznego bruku i odlaniem w brązie pamiątkowych kamieni z logotypami sponsorów. Mniej więcej na przełomie tysiącleci ważący blisko 500 kg pomnik wymagał już tylko cyzelowania i spatynowania.

Pozostawało ustalić termin i scenariusz uroczystości odsłonięcia rzeźby. Wybraliśmy pierwszy dzień wiosny, licząc na pierwsze słońce i liczny udział młodzieży, która zwyczajowo przygotowuje się tego dnia w okolicach Starego Rynku do roli Wiecznego Studenta. 21 marca jest też od lat umownym początkiem sezonu rowerowego, a rzeźba Marycha jest chyba pierwszym w Polsce monumentem z rowerem. Ale tak naprawdę najważniejszy był inny powód: 21 marca 2001 r. miała minąć 90. rocznica urodzin Stanisława Strugarka, twórcy gwarowych gawęd z Wujkiem Ceśkiem. Największym zwolennikiem tej daty był Juliusz Kubeł, który tłumaczył: "Z całą pewnością to nie Stanisław Strugarek stworzył Starego Marycha. Jednak mająca stanąć na pi. Wiosny Ludów rzeźba

« I fe

Ryc. 3. Ceremonia odsłonięcia pomnika Starego Marycha, 21 marca 2001 r., fot. P. Gm£: Agencja Gazeta

Wojciech Bartkowiak

Ryc. 4. "Stary Marych. Postać radiowa, którą w latach 1983-99 ulepili z poznańskiej gwary i wielkopolskiej duszy Juliusz Kubeł i Marian Pogasi', fot. T. Kamiński, Agencja Gazetauosabiająca poznańskiego everymana jest po części jego zasługą. Nie byłoby pana Stanisława - nie byłoby czego kontynuować i rozwijać. Ani Marianowi Pogaszowi, ani mnie. Strugarek był przed nami! Warto o tym pamiętać z nastaniem każdej wiosny." Wszyscy byli też zgodni, że osobą, która powinna odsłonić pomnik, jest prof.

Stefan Stuligrosz - laureat plebiscytu na Wielkopolanina XX wieku, najwybitniejszy żyjący poznaniak. Pomoc w zorganizowaniu uroczystości zadeklarowała Sekcja Rowerzystów Miejskich, Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, a przede wszystkim dzieci ze szkoły "Łejery" pod kierunkiem Jerzego Hamerskiego. Na kilka dni przed 21 marca "Łejery" nagrały teledysk do specjalnie napisanej na tę uroczystość piosenki pL "Stary Marych". Najpierw teledysk emitowała poznańska telewizja, ale próba generalna odbyła się 21 marca 2001 r. W samo południe wjechał ulicą Podgórną na pi. Wiosny Ludów stary, poznański tramwaj. Zatrzymał się wśród tłumu, który zebrał się na zakręcie przy wylocie ul. Półwiejskiej. Z tramwaju wyskoczyły dzieciaki z "Łejerów" i u stóp przesłoniętej jeszcze płachtą rzeźby Starego Marycha odśpiewały piosenkę na jego cześć. Pomagali im w tym Jerzy Hamerski i aktorka Teatru N owego Daniela Popławska. Po krótkich przemówieniach inicjatorów powstania pomnika uroczyście odsłonił go prof. Stefan Stuligrosz, który wzruszony powiedział w imieniu setek zgromadzonych poznaniaków: "Marych - kochamy Cię!". W chwilę potem

huknęła salwa honorowa setek papierowych tytek, nadmuchanych przez publikę, a pewna starsza pani położyła na kierownicy Marychowego roweru bukiet tulipanów.

Kilka dni później stało się już jasne - poznaniacy zaakceptowali Marycha z brązu. Przychodzili pojedynczo albo z rodzinami i fotografowali się z nim. Czynią też tak codziennie turyści, którzy u stóp pomnika czytają napis: "Stary Marych. Postać radiowa, którą w latach 1983-99 ulepili z poznańskiej gwary i wielkopolskiej duszy Juliusz Kubeł i Marian Pogasz". Co będzie się działo wokół pomnika w przyszłości? Być może stanie kiedyś niedaleko rzeźba Heli z Piątkowa, bohaterki nowego cyklu gawęd Juliusza Kubła, które pod nazwą "Blubry Heli przy niedzieli" prezentuje od niedawna w Radiu Merkury Daniela Popławska? Być może kiedyś tak się stanie. Pewne jest natomiast, że ta niezwykła rzeźba dowiodła kilku rzeczy. Po pierwsze, pokazała, że poznaniacy potrafią działać z wyobraźnią, bo chyba jako pierwszym na świecie udało im się zmaterializować glos człowieka i to w dodatku człowieka, który tak naprawdę nie istniał! Po drugie, Stary Marych dowiódł, że nawet skłóceni na ogół radni potrafią czasem działać zgodnie. I po trzecie, Marych z brązu potwierdził, że zwariowane pomysły rodem z "Gazety Wielkiego Xiestwa Poznańskiego" zawsze się spełniają. Bo dobry żart - pomnika wart.

PRZYPISY:

1 Wykorzystałem fragmenty tekstu Juliusza Kubła, Idea rzeźby wyobrażającej Starego Marycha.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2001 Nr2 ; Pomniki dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry