BRUKOWANIE DOBRYMI CHĘCIAMI*
Kronika Miasta Poznania 2001 Nr2 ; Pomniki
Czas czytania: ok. 2 min.JAROSŁAW MASZEWSKI
W ielowymiarowa wyobraźnia przestrzenna jest darem rzadkim. Jest jak słuch absolutny. Widziałem kiedyś kompozytora, który na kawiarnianej serwetce aranżował piosenkę na dużą orkiestrę. Autor melodii, kolega kompozytora, siedział obok. Był to dobry muzyk, w przestrzeni dźwięków ograniczony do mistrzostwa poprzez jedynie bliskie sobie instrumenty. Przypomniała mi się Izabela Cywińska próbująca mediacji w sprawie pomnika Poznańskiego Czerwca 56. Artystka, która znakomicie radzi sobie w przestrzeniach sceny i filmu, okazała się zupełnie bezradną wobec przestrzeni miasta, genius loei placu, klasy rzeźby z pomnika wieszcza. Jakby zupełnie nie rozumiejąca trudności spowodowanych karkołomnymi warunkami konkursu. Nie rozumiejąca też, że jedynie Jarnuszkiewicze potrafili im sprostać. Nieufna wobec werdyktu jury, nieufna na pewno w imię świętej sprawy. Wyobraźnią prestrzenną ogarnia się nie tylko dystanse i kubatury, także cechy kształtotwórcze wypełniających je materii i napięcia pomiędzy nimi występujące. Bywa, że wyobraźnia przestrzenna jest uzupełniona rozumieniem przestrzeni historii i przestrzeni literackich. Ba, nawet wyczuciem przestrzenności zbiorowych emocji. Sztuką wyżej wtajemniczonych jest umiejętność interpretowania form tak, aby będąc świadectwem współczesności, harmonizowały z tradycją, nie będąc przy tym jedynie modą lub schlebianiem stereotypom. Poznaniak, który dyskutował ze mną w roku 1981 na pokonkursowej wystawie makiet pomnika Czerwca 56, unosił rękę do góry i powtarzał z naciskiem: "To musi być coś takiego". Stereotyp czegoś wertykalnie patetycznego nosiła w sobie większość niezależnie od wykształcenia. Większość ma prawo do dys
* Tekst został, za zgodą autora, przedrukowany z "Gazety Malarzy i Poetów", nr 3-4, 2000.
Jarosław Maszewskikusji na temat sztuki w miejscach publicznych. Jednak o fenomenach sztuki, dla własnego dobra, lepiej, gdy większość nie rozstrzyga, również o ich lokalizacji. Obowiązkiem artysty i krytyka, kiedy uznają to za konieczne, jest się wyobrażeniom przeciwstawić, choćby rzecz dotyczyła spraw bolesnych. Wyobraźnia przestrzenna w komitetach budowy pomnika Czerwca 56 i środowisk twórczych była przytłoczona bolesnymi emocjami, ograniczona podejrzliwością i pośpiechem. Architekt, prof. Włodzimierz Wojciechowski, zrobił co mógł, lokalizując pomnik Adama Graczyka możliwie najlepiej w miejscu tak niedobrze narzuconym przez warunki konkursu. Narzuconym zapewne nie przez robotników, a inteligentów z przestrzeni zbytnio literackich. Metafory są wdzięcznym narzędziem w dyskusji, o ile nie zapomnimy o złudności ich urody. Jeśli pomnik miałby być listem, to jest to list rzeźbiony w materii nieliterackiej i stawiany wobec genius loci. I tak jak dla grypsu ważne jest każde słowo, sylaba, litera, tak dla pomnika ważny jest każdy fragment przestrzeni. Poszanowanie uczuć, które winno towarzyszyć dyskusji o pomnikach, nie może paraliżować krytycznej oceny, nie może pozbawiać nas możliwości wartościowania i odpowiadania na pytanie, czy aby w imię uświęconych wartości nie zdegradowaliśmy miejsca i wartości już istniejących, a wartych uszanowania.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 2001 Nr2 ; Pomniki dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.