MASONERIA NARODOWA W POZNANIU

Kronika Miasta Poznania: miesięcznik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1923.09.30 R.1 Nr9/10

Czas czytania: ok. 3 min.

Sczaniecki, dwaj bracia Bojanowscy. Zaborowski, Radomski, Stanisław Chłapowski, Skórzewski. trzej bracia Mierzyńscy, dwaj Potworowscy, Tytus hr. Działyński. -Józef Krzyżanowski, studenci Garstkiewie.z, Monkowski. Bukowiecki, Alojzy Zaborowski, niejaki Kalinowski itd. liosp'tantem był gen. Prądzyński, wówczas ściślej czynny w Warszawie. Obok znanych i poważanych obywateli gromadzono głównie młodz:eż: między nią znajdowały się elementy niedostatecznie dobrane, które używano niekiedy w charakterze emisarjuszy, jak np. wymienionego Kalinowskiego, żyjącego więcej wyłudzaniem pieniędzy od braci zamożnych niż pracą dla loży. Generała Umińskiego przyjęto do loży w czasie wypłat świętojańskich w i'. 1820 w domu Sczanieckiego, jak się zdaje, w przytomności Morawskiego, Prądzyńskiego. Adama Grabowskiego i in. Według świadectwa Prądzyńskiego recepcja ta nastąpiła bardzo uroczyściel). Wszyscy obecni byli udekorowani wstęgą krzyża pamiątkowego polskiego. N a siole ustawiona była figura cara rosyjskiego i położona księga, mająca wyobrażać konstytucję Królestwa Polskiego. Zebrani odśpiewali przy zakrytych okiennicach pieśń "Święta miłość kochanej ojczyzny", poczem zwrócono kilka przemówień do gen. Umińskiego i odebrano od niego przysięgę.

Recepcje były względnie formalne. Nie było jednakże należy i ego lokalu urządzonego dla posiedzeń loży, nie troszczono się o dekoracje wolnomularskie ani o rytuał.

Wśród obywatelstwa wielkopolskiego odgrywała wówczas wybitną, niekiedy nawet dość samodzielną rolę szlachta powiatów 1 południowych, gromadząca się około Gostynia i Leszna. Lożą poznańska miała tam szczególnie licznych zwolenników. Być może, że istniała w Lesznie osobna loża filij na. a może członkowie okoliczni urządzali sporadycznie jakieś schadzki stowarzyszonych, w każdym razie w r. US20 zgromadziła się spora liczba zrzeszonych w kasynie leszezyńskiem, śpiewano tam ..Świętą miłośćl', a podoehocona winem i mowami swojsko-narodowemi szlachta uchwaliła

J) Umiński obstawał w zeznaniach swych przy innem przedstawieniu sprawy. Twierdził, że przyjęty został w innym domu pi zez sędziego Morawskiego wobec zaledwie Prądzyńskiego i jeszcze jednej osoby, bez udziału Sczaniec kiego itd., że nie składał żadnej przysięgi, a tylko zobowiązał się do zachowania tajemnicy. Przysięga mogła być odebrana tylko na posiedzeniu loży, a na takiem nigdy rzekomo nie był. Zeznanie oskarżonego wydaje się mniej prawdopódobnem niż świadka Prądzyńskiec" .

KRONIKA MIASTA POZNANIA

nad ranem wypędzić Prusaków z miasta. Przeszkodził temu z wielkim trudem Prądzyński, bawiący wówczas w Lesznie jako członek komisji granicznej rosyjsko-pmskiej. W Lesznie też nastąp:!.! re < epcja niektórych członków.

Wolnomularstwo pracowało w ogólności słabo. Istniała w gruncie rzeczy pewna rozbieżność zasad. Związkowi chodziło o pracę dla narodu, a forma masońska i cele masonerji były mu w wielkiej części obojętne. Pyli wśród wolnoniularzy narodowych ludzie niczein nie związani z ogólną masonerją a nawet jej zdecydowani przeciwnicy. Kierownictwo zaś krępowane formą masońską niewiele prowadziło pracy ściśle patrjotyeznej, przynajmniej w stopniach niżiszyeh. Loże pułkowe Łukasińskiego w rzeczywistości nigdy nie były czynne. Loża główna warszawska więcej starała się o fundowanie filij niż o pracę wewnętrzną, brakło jej pozatern zdolnych organizatorów. Wielkopolanom nie podobała się nieczynność wolnomularstwa narodowego. Członkowie rozbili się na dwa obozy:, jedni ze Sczanieckim obstawali przy tern. co wprowadzono, inni poddawali pracę i urządzenia związku gruntownej krytyce. Dygnitarze, jak Umiński, odczuwali pewien niesmak w tern, że mieli wspinać się dopiero pilnie do wyższych stopni, i twierdzili, że stopnie takie uniemożliwiają wogóle należytą pracę narodową. Nad kwest ją łatwiejszego wykrycia związku nie zastanawiali się przy tern. a wykazało się potem, że sami założyciele wolnomularstwa w Warszawie najmniej umieli utrzymać język za zębami, gdy mniej masońscy Wielkopolanie nie zdradzili nikogo. Dalej żądano samodzielności, gdyż w odrębnych warunkach wypadało odmienną prowadzić pracę, nie wykluczano jednak wspólnej władzy naczelnej. Wreszcie nie podobały się instytucje takie jak podtrzymywanie czci dla Aleksandra, którego Wielkopolanie nietylko nie poważali ale uważali za takiego samego zaborcę jak króla pruskiego, co było najzupełniej słusznem.

Na czele opozycji stanęli Umiński i... stary _ mason Adam Morawski. Morawski opracował w myśl żądań malkontentów nowy statut, zmieniający nazwę związku, metody pracy, formę organizacyjną, znoszący zależność od loży warszawskiej i stwarzający pierwsze regularne stowarzyszenie tajne typu nowoczesnego. Przeciwnicy formy masońskiej zyskali większość. W jesieni 1820 zlikwidowano lożę wolnomularstwa narodowego w Poznaniu. A z niej narodził się "Związek Kosynjerów".

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: miesięcznik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1923.09.30 R.1 Nr9/10 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry