RODZINA W KALEJDOSKOPIE

Kronika Miasta Poznania 1999 R.69 Nr4 ; Dawne domy i mieszkania

Czas czytania: ok. 4 min.

SŁAWOMIR LEITGEBER

G romadzenie portretów i innych pamiątek rodzinnych stanowiło w minionych czasach ukłon w kierunku przeszłości, a przekazywane z pokolenia na pokolenie przedmioty, często codziennego użytku, nabierały z czasem niewymiernej wartości. Do naj cenniej szych pamiątek przechowywanych w naszej rodzinie należały złote epolety oficerskie i szpada prapradziadka, oficera poznańskiej Gwardii Narodowej, jego złote guziki do fraka i koronki po babkach, które wkładane były przez całe generacje prawnuczek w dniu ich ślubu; były wreszcie srebra stołowe w stylu Księstwa Warszawskiego. Noszą one dość rzadko spotykaną próbę - "trzynastkę". Cóż, kiedy z ogromnego kompletu pozostały zaledwie pojedyncze sztuki, które trafiły do komisu przy ul. Paderewskiego, skąd je odkupiłem. Być może posługiwali się nimi dr Karol Marcinkowski, Kazimierz Kantak i inne znakomitości uczestniczące w wystawnym obiedzie wydanym przez Antoniego i Marię Klarę z Nowiszewskich Leitgeberów z okazji jubileuszu 50-lecia ich małżeństwa, w domu rodzinnym przy Wielkich Garbarach.

Patrząc dziś na ten rodzaj kolekcjonerstwa, którego przejawem było nagromadzenie w jednym domu, na przestrzeni ponad stu lat, sporej ilości rodzinnych portretów, można to zjawisko uznać także za chęć zachowania ludzi w pamięci ich najbliższych. Wiszące przed wojną na ścianach naszego domu portrety sarmackie stanowiły resztki takiego zbioru, pochodzącego z pałacu w Mroczeniu, ongiś własność Feliksa Wężyka (1796-1863) i jego brata Nestora Wężyka, mego prapradziadka. Przedstawiały głównie członków rodzin Wężyków iKarśnickich: Józefa z Osin Wężyka, stolnika dobrzyńskiego, właściciela Myj omie, Jana Egidiusza z Osin Wężyka, właściciela Mikorzyna (z herbem Wąż i napisem "J.E. z O.W. P.Z.W. - Jan Egidiusz z Osin Wężyk, Pisarz Ziemski Wieluński"), Jana Gwalberta Fundament Karśnickiego, stolnika ostrzeszowskiego, właściciela Lub czyny. Był wśród nich także portret trumienny na blasze Józefa z Osin Wężyka, właściciela

Sławomir Leitgeber

Ryc. 1. Dom Leitgeberów przy ul. Garbaty

Opatowa, oraz malowany w 1732 roku przez znanego malarza wrocławskiego Jana Jakuba Eybelwissera wizerunek Jerzego Fundament Karśnickiego, pułkownika JKM i Rzeczypospolitej, stolnika wieluńskiego i właściciela Domanina. Zaginęły one, podobnie jak trzy miniatury malowane na kości słoniowej z przedstawieniami Ludwika Karśnickiego, kasztelana wieluńskiego, jego brata Jacka, starosty pląskowskiego i jego żony Delfiny z Załuskich, starościanki grójeckiej, stanowiące komplet osadzony na czerwonym, wyblakłym aksamicie. Na poczesnym miejscu wisiał w salonie naszego miejskiego mieszkania portret młodego mężczyzny we fraku - Adolfa Wężyka, namalowany przez zapomnianego poznańskiego malarza Bąkowskiego. W lewym górnym narożniku umieszczona była postać Cerery oraz emblematy wojskowe - tarcza i miecz. Za młodu Adolf Wężyk walczył w powstaniu listopadowym. Cerera znalazł się na portrecie, ponieważ był ziemianinem, właścicielem Rzetni w powiecie ostrzeszowskim. Z kolekcji Feliksa Wężyka z Mroczenia uchowały się szczęśliwie portrety dwóch jego córek, Elizy z Wężyków Kobierzyckiej i dużo ładniejszy portret Felicji z Wężyków Franciszkowej Chełkowskiej ze Starogrodu, oba pędzla poznańskiego malarza Simona. Był wreszcie w kolekcji moich rodziców nieduży portret przedstawiający Antoninę z Kempistych Buczyńską, właścicielkę Pławna i Pytowic, oraz nieduży portrecik mojej babki Anieli z Wężyków - Bończa Tomaszewskiej, rysowany pastelem na kartonie. Z rozproszonych dziś zbiorów przetrwały dwa portrety z 1 pol. XIX w., pędzla Edwarda Gillerna, przedstawiające wspomnianą już parę małżeńską - Antoniego Leitgebera i jego żonę Marię Klarę. Powstały z okazji ich złotego wesela i wisiały w tym samym miejscu, na ścianach pokoju stołowego w ich domu przez dwa następne pokolenia, za czasów życia ich syna Józefa Napoleona i jego małżonki Salomei z Dulińskich oraz wnuka Stanisława i Haliny z Golskich. Następnie znalazły się w posiadaniu mojego ojca i moim, by wreszcie w dzisiejszych niespokojnych czasach znaleźć się w muzealnym depozycie. Obrazy te przetrwały w stanie wręcz idealnym bez konserwacji i w dodatku zachowały autentyczne ramy sprzed ponad 150 lat. Wykonany kredką na kartonie portret Józefa Napoleona Leitgebera, ich syna, również wisiał na ścianach pokoju jadalnego rodzinnego domu przy Garbarach (dom ten był w posiadaniu rodziny od 2 pol. XVIII w., gdy nabyty został z rąk poznańskiego patrycjusza Ackermanna). Następną generację rodziny prezentują trzy portrety nie mające większej artystycznej, a jedynie wyłącznie rodzinną wartość. Są to wizerunki pary małżeńskiej: Bronisława Leitgebera, powstańca 1863 roku, i jego żony Wandy z Gregorowiczów oraz portret tegoż Bronisława Leitgebera w bardzo już podeszłym wieku, w mundurze powstańczym. Wszystkie malował poznański malarz S z myt.

I\.

Ryc. 2. Portret Józefa Napoleona Leitgebera

Ryc. 3. Portret Bronisława Leitgebera w mundurze powstańca 1863 r.

Sławomir Leitgeber

W posiadaniu mego ojca znajdowały się także dwa portrety architekta Czesława Leitgebera, zmarłego w 1947 roku, z których jeden był pędzla krakowskiego malarza Antoniego Procajłowicza. Był to niewielkich rozmiarów, kwadratowy obraz olejny malowany na dykcie. Powstał w okresie, gdy Procajłowicz malował polichromie w kościołach w Poznaniu i okolicy. Drugi portret, znacznie większy, wykonał kredką w 1909 roku poznański malarz Sonnewendt. W kilkadziesiąt lat później powstał portret mojego ojca, również rysowany kredką, będący dziełem Sonnewendta juniora i stanowił chyba jego debiut malarski.

Do tego samego pokolenia należała Maria z Leitgeberów, późniejsza żona profesora Alfreda Meissnera, której portret namalował przed I wojną światową Jacek Malczewski. Maria, jako młoda jeszcze dziewczyna, bawiła w Krakowie u swojej siostry, Lucyny z Leitgeberów Ziembickiej. Jej mąż Zygmunt Ziembicki był znanym krakowskim marszandem dzieł sztuki, przyjacielem Jacka Malczewskiego i posiadał największą prywatną kolekcję jego obrazów. Malczewski, ujrzawszy Marię Leitgeber w domu jej szwagra, sam zaproponował, że namaluje jej portret i zaraz usiadł do malowania. Obraz powstał więc w czasie jednego posiedzenia. W naszym domu znajdowały się również odlane w gipsie medaliony, wykonane przez znanego artystę rzeźbiarza Gruberskiego. Był wśród nich portret zbiorowy przedstawiający ojca mojej matki, ją samą i jej rodzeństwo. Drugi portret przedstawiał mojego dziadka, a trzeci moją matkę z profilu. Chcąc nawiązać do dawnej tradycji portretowania się, zamówiłem około 1950 roku u osiadłego w Poznaniu po wojnie i zaprzyjaźnionego z naszą rodziną artysty malarza Włodzimierza Bartoszewicza mój niewielki portrecik, malowany olejem na dykcie, tudzież - niestety niezbyt udany - portret mojej żony. Prócz portretów na ścianach naszego domu wisiały liczne obrazy oraz sztychy i litografie o treści patriotycznej. Pamiętam sztych z wizerunkiem Jana III Sobieskiego, kolorową litografię ze sceną wyjazdu z kraju grupy powstańców zebranych przy słupie granicznym z napisem "Finis Poloniae" , sztych przedstawiający kowala bez ręki (w domyśle weterana z 1831 roku), kującego kosę do kolejnego powstania oraz duży oleodruk Śmierć hetmana Czarnieckiego.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1999 R.69 Nr4 ; Dawne domy i mieszkania dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry