CHODŹMY SIĘ "SOŁACZYĆ", czyli jak poznaniacy wypoczywali na Sołaczu (do 1939 roku)
Kronika Miasta Poznania 1999 R.69 Nr3 ; Sołacz
Czas czytania: ok. 14 min.JAROSłAW MULCzyŃSKI
jA"\ dkąd na początku XX wieku podmokłe tereny doliny Bogdanki zamieniony no na dzielnicę willową dla niemieckich urzędników, dla Sołacza rozpoczęły się nowe czasy. W bardzo krótkim okresie stał się, obok Puszczykowa, Ludwikowa czy Drogi Dębińskiej, miejscem wypoczynku mieszkańców Poznania. Na Sołacz przyjeżdżano na spacery całymi rodzinami, na majówki ze znajomymi, popływać na łódkach i kajakach, pojeździć na łyżwach i sankach, w odwiedziny do krewnych i przyjaciół, a przede wszystkim na słynne Kiermasze Sołackie. Pod koniec lat 30. doszła jeszcze jedna atrakcja Sołacza - pływalnia przy ul. Niestachowskiej.
Park Sołacki był jednym z najpiękniejszych parków ówczesnego Poznania, bardzo licznie odwiedzanym przez mieszkańców miasta. Popularność parku szczególnie wzrosła po otwarciu w 1912 roku okazałej restauracji, w której można było zjeść obiad, wypić piwo (np. ciemne "Koźlak"), kawę czy herbatę, a na deser serwowano ciastka i lody. Znaleźli się też amatorzy bilardu automatycznego. A z werandy oraz z tarasu przed restauracją rozciągał się piękny widok na staw. Od 1913 roku nad brzegiem stawu, w pobliżu restauracji, znajdował się pomost z wypożyczalnią łódek. W okresie po I wojnie światowej na stawie sołackim pływało około 20 łódek i kilka kajaków, które wypożyczano za okazaniem przynajmniej legitymacji szkolnej (cena biletu wynosiła 10 gr). Łódki reklamowały różne produkty, np. "Dobre gospodynie używają mydeł »Blask«" albo ,,»Paramint« pastylki na grypę". Pływano po całym stawie, który składał się z większej części - z niej przepływano dwoma rozwidleniami pod mostkiem (podwójnym) do mniejszego stawu, zwanego "średnim jeziorkiem" i dalej małym przesmykiem do "trzeciego stawku" - zakątka miłości, gdzie docierały przeważnie zakochane pary.
Jarosław Mulczyński
Ryc. 1. Restauracja w parku Sołackim - widok z tarasu, 1913-14, pocztówka.
Wł. W. Trojanowski.
W latach 20. ustawiono przed restauracją (od strony północnej) przeniesiony prawdopodobnie z terenów targowych pawilon wystawowy firmy F. Kantorowicz. W parku Sołackim pełnił on rolę kiosku - bufetu, w którym można było kupić piwo, oranżadę itp., ajednocześnie reklamował wyroby tej firmy napisem na szyldzie: "Wódki Likiery". Najważniejszymi imprezami w parku były niewątpliwie Kiermasze Sołackie organizowane na obszernej łące otoczonej drzewami i krzewami, tzw. polance (ok. 80-100 m za restauracją). Kiermasze organizowano od 1928 roku, raz do roku, przeważnie na przełomie maja i czerwca, przed Bożym Ciałem (w sumie do 1939 roku odbyło się 12 kiermaszy). Każdy z dorocznych Kiermaszy Sołackich posiadał głównego gospodarza, który stał na czele Komitetu Organizacyjnego i był odpowiedzialny za przebieg całości imprezy. Główną ideą kiermaszy na Sołaczu było zebranie funduszy na budowę kościoła pw. Św. Jana Vianney. Po jego wybudowaniu w 1930 roku kiermasze na kilka lat przeniesiono w pobliże kościoła, do lasku brzozowego znajdującego się na jego tyłach, by w połowie lat 30. - z powodu szczupłości miejsca - ponownie przenieść je na polankę w parku Solackim. W tej dekadzie cały dochód z kiermaszy przeznaczany był na spłatę długów zaciągniętych na budowę świątyni. W tym czasie wstęp wynosił 25 gr dla dorosłych i 10 gr dla dzieci. Do każdego kiermaszu przygotowywano się niezwykle starannie. "Cała nasza dzielnica - pisano w bezpłatnie wydawanym "Biuletynie Sołackim" - cała
Ryc. 2. Park Sołacki przed 1914 r., pocztówka. Wł. Muzeum Narodowe w Poznaniu.
LLrNUORSTfIOT SOLfiTSCH B t i POSt! TCICHPftRTie fiM PftRKRCSTRURftNT
Ryc. 3. Przystań w parku Sołackim ok. 1914 r., pocztówka.
Wł. Muzeum Narodowe w Poznaniu.
Jarosław Mulczyński
A A A AA --. ..
Ryc. 4. Bilet wstępu na pielWszy Kiermasz Sołacki ze szkicem planowanego kościoła parafialnego. Wl. Muzeum Narodowe w Poznaniuparafia, całe tutejsze społeczeństwo przez trzy miesiące uczciwie mUSI SIę nad przygotowaniem tej zabawy napracować". W czasie kiermaszu cała polanka sołacka zamieniała się w wielki jarmark z karuzelami, huśtawkami, konikami i kucykami. W licznych kioskach panie z parafii sołackiej sprzedawały smakołyki, domowe pączki, ciasteczka i inne słodycze. Przez cały czas trwania imprezy przygrywały różne orkiestry i zespoły muzyczne ustawione na skraju polanki, a na drewnianej podłodze złożonej z płyt tańczono. Na kiermaszu w czerwcu 1939 roku przygrywało aż 15 różnych zespołów: orkiestra wojskowa z pobliskich koszar na Sołaczu, orkiestra chłopięca braci Pluder ("któż ich nie zna w Poznaniu?"), zespól kobziarza Franciszka Grześkowiaka, skrzypek Ligocki - "humorzysta", orkiestra cygańska, orkiestra staropolska Frasunkiewicza, "niezrównanego wykonawcy zawrotnych oberków i śpiewanych kujawiaków", zespół chłopięcy braci Kośmickich (przeznaczony dla naj młodszych), zespól dudziarza Michała Kulawiaka, "znanego z występów radiowych", zespół gitarowo-bałałajkowy Franciszka Koźleckiego, orkiestra węgiersko-cygańska prowadzona przez Adlera, słowacki zespół harmonijkowy Władysława Łukowskiego, orkiestra "jazzbandowa" Majchrzaka i zespół muzyki sentymentalnej braci Smolickich.
Z każdym rokiem program Kiermaszy Sołackich rozbudowywał się, a kierownictwo tych kiermaszy starało się kolejne edycje urozmaicać. Najczęściej odbywały się Wielkie Loterie Fantowe, na które wcześniej zbierano przedmioty na fanty i później losowano. Nowościąjednego z kiermaszy było "rzucanie kości", za pomocą których również losowano szczęśliwe liczby. Do stałych punktów programu należały niezliczone ilości gier towarzyskich, o których dziś już niewiele wiadomo, np. "licytacja amerykańska", "skrzynka siatkowa" ("wybiera w walce naj zręczniejszego"), "szachownica zręczności" ("gra dobrze znana w Poznaniu"), "kręgielnia towarzyska", w której nie decydowała siła rzutu, a odpowiednie puszczenie w ruch wiszącej kuli, "gra klapkowa" ("beczkowo-tombolowa"), "kolejka mechaniczna", "gra flaszkowa" , w której za 20 gr można było wygrać najlepsze likiery poznańskie, i "walka czołgów". Poza tym organizowano turniej siatkówki o tytuł Mistrza Sołacza, a chętni zwracali się o porady do wróż
Ryc. 5-6. Na stawie sołackim w dniu 18 maja 1930 r. Wł. L Narska, reprod. B. Drzewiecka.
Jarosław Mulczyński
Ryc. 7. Witold Kudliński (po lewej) z przyjaciółmi na majówce w parku Sołackim w 1931 r.
Wł. L Narska, reprod. B. Drzewiecka.
ki - Cyganki. Dużą atrakcją dla dzieci była "kryta wędka", którą wyciągały niespodzianki, podczas gdy dla starszych przygotowywano "łowienie flaszek". Pod pilnym okiem fachowców wojskowych oddawano strzały w tzw. wielkiej strzelnicy, jak również w strzelnicy automatycznej, gdzie za każdym celnym strzałem wyskakiwały zabawne figurki. Interesujące były dancingi z nagrodami, do których przygotowywano specjalną siatkę w formie szachownicy rozwieszaną nad tańczącymi. Każdy kwadrat oznaczony był liczbą od 1 do 60, które odpowiadały miejscom tańczących par. Na specjalnym kole ze wskazówką po zakończeniu każdego tańca losowano jeden z numerów. Para znajdująca się na wylosowanym polu szachownicy otrzymywała w nagrodę 20 proc. kwoty zebranej na dany taniec. Osobnym działem było wesołe miasteczko z wielką karuzelą łańcuchową, huśtawką amerykańską i osiołkami do jazdy dla dzieci. Na kiermaszu w czerwcu 1939 roku wystąpił także cyrk Franco z pełnym programem pokazów akrobatycznych braci Franco - "niezrównanej odwagi kozak doński" i komik - humorysta Felini - Fryko, fakirem, gladiatorami na "rzymskich pierścieniach" i balansistą Baltinusem. Podczas występów przygrywała orkiestra cyrkowa. Wstęp do cyrku kosztował 30 gr dla dorosłych oraz 20 gr dla dzieci i żołnierzy, zaś miejsca rezerwowe zachowywane do ostatniej chwili kosztowały 50 gr. Podczas ostatniego kiermaszu harcerze zainstalowali pod kierunkiem prof. Ignaczaka ,,4 gigantyczne głośniki", przez które przekazywano informacje, a także po raz pierwszy transmitowano przez te "gigantofony" - jak je nazwano - występy or
Jarosław Mulczyński
kiestr kiermaszowych. Wcześniej używano przenośnych megafonów, za pomocą których porozumiewano się w czasie trwania imprezy. Po zabawie, tańcach i loteriach można było się posilić i napić "po cenach niskich, popularnych" w licznych kioskach i bufetach. W sprzedaży i sprawnej organizacji pomagali żołnierze z pobliskich koszar. W "ozdobnym kiosku" kawę serwowała pani Radtkowa, a pomagał jej ogniomistrz Leśniewski. W kiosku ze stosami ciast sprzedawała pani Mosanzowa, Alkiewiczowa i Kortylewska, przy pomocy ogniomistrza Cwietkowa. Kiosk wiejski wypełniony był "przysmakami rzadko dostępnymi dla mieszczucha, w prawdziwej, niefałszowanej postaci": masłem, chlebami, serami, wędlinami i kawą ze śmietanką. Tu pieczę trzymała pani Chełkowska i Perzowa, z pomocą starszego ogniomistrza Maciejewskiego, który "uwija się razem ze wszystkimi; nie można wprost nastarczyć natłokowi gości". Dla bardziej zgłodniałych w kiosku rzeźnickim czekało 500 kilo kiełbas, nie licząc stosów parówek i kilku tysięcy bułek ("gdy braknie, pośle się po więcej..."). Pragnienie w tym upale i ogromnym tłoku można było ugasić w kiosku z piwem, które serwowali w kuflach i szklanicach starsi ogniomistrze Diering i Rogalski, a pani Szafrankowa krótko trzymała pijących: "Nie stać tu darmo, tylko zamawiać!" Największym przysmakiem dla dzieci były "szneki z glancem", których ogromne ilości znajdowały się w "kuchni gospodarczej"lo Kiermaszach Sołackich pisano wiersze i piosenki:
"Kiermasz Sołacki"
1. W Sołaczu na polanie wesoły kiermasz jest.
Pospieszyć nań, o Panie, najwyższy czas już jest! Przyjdź tu i tam I obacz sam, Czy znajdziesz (drugi) kiermasz taki sam.
2. Tu dzielne żołnierzyki staną przy mężu mąż.
Nie przejdziesz przez ich szyki, byś chytry był jak wąż: Nie warto z nimi drzeć, Bo guza możesz mieć, Kiermaszu przy tym (mógłbyś) nie widzieć.
3. Gdy wejdziesz, Gościu miły, w zieleni barwny krąg, By sny się Twe ziściły, nie stój w miejscu jak drąg, Lecz tu i tam, Zwiedź każdy kram, Wszystkiego trochę (choć troszeczkę) skosztuj sam.
4. Loterii kram przeróżne w namiocie fanty ma: Gdy zerkniesz tam, to serce z ochoty szybciej drga.
Więc chwyć za trzos, I kupuj los, A może wygrasz (wielki) fantów stos.
5. A gdy chleba smacznego skosztować kąsek chcesz, Do kiosku wiejskiego czym prędzej spiesz, ach spiesz, A pędź co tchu, I pospiesz tu, Bo żaden (inny) nie dorówna mu.
6. Tam zdrowych cały sadek witamin znajdziesz Waść, Na miejski Twój żołądek, to znakomita maść, Więc sera pajdę bierz, A wesel się i ciesz, że na kiermaszu (sobie) dobrze zjesz.
7. Podejmij w karuzeli do stratosfery lot, Zostawisz hen, na ziemi zmartwień kłopotów splot, W przestworza pędź, Spełniona już twa chęć I (coraz) wyżej się wokoło kręć.
8. Już zdała wietrzyk niesie smakowitą woń, Rozglądasz się, lecz nie wiesz, którędy trafić doń, Ach, stuknij się w łeb, Boś wielki jeszcze kiep że nie wiesz, gdzie delikatesów sklep.
9. Chcesz hrabią być angielskim przynajmniej w życiu raz Cylinder kładź na głowę, do rąk pałeczkę wraz I cel i pal I w garnek wal A gdy nie trafisz uchodź (cicho) w dal.
10. Ajeśli już w zmęczeniu pragnienie dręczy Cię, Wygodnie ułóż w cieniu biedne nóżęta swe, Ach, Panie mój, Zmęczenie Twe i znój Złagodzi rzeźwy (chłodny) piwa zdrój.
11. Pamiętaj, że pod wierzbą zabawa miła wre, Tam gęś, kanarek, kaczka ku Tobie dziób swój drze, Więc podnieś głos, Złocisza rzuć na stos, A (może) kaczkę wsadzisz jutro w sos.
Jarosław Mulczyński
12. Trapić się zaś nie będziesz, że wiele zwiedzić trza, Bo gość musi być wszędzie, skosztować wszystko ma, Wszak tęgą minę masz, Wszystkiemu rady dasz, I wspomnisz mile ten kiermasz, I wspomnisz mile sołacki kiermasz 2 .
" 4. VI. 1939 na Sołaczu..."
Ruch, gwar, zamęt, okrzyki, Tutaj śmiech - tam piosenka... - "Gdzie są moje buciki?.. Maryś, gdzież ta sukienka..."
Przytem orkiestr bez liku Jedna lepsza od drugiej.
- " Weź drobne na bilety..." A głos jakiś zawoła: - "Drobne?.. Właśnie weź grube: Wszak to na rzecz kościoła...
A wśród nich - rzecz niezwykła, Czterech małych chłopczyków, Czterech braci - grać będzie, Jako zespół muzyków.
Masz słuszność: nie żal dawać, Gdy cel piękny i wielki... "Pelasiu, nie widziałaś Tej szarej kamizelki?..
A inne "niespodzianki"... Wyliczać je, rzecz trudna Loteria z mnóstwem fantów, Sala tańców przecudna...
Prędzej, bo się spóźnimy Nikt tam na nas nie czeka, A na Sołacz - wiadomo Droga od nas daleka...
Bufet - wróżby - zapasy Dziwny człowiek ze stali Dlatego na ten Kiermasz Spieszą wielcy i mali:
Mamusiu, czy to prawda, Co mi wczoraj mówiono, Że na Kiermasz sołacki Cyrk piękny zaproszono?
Bo, kto raz był już na nim, Co rok wraca z ochotą I szeroko rozgłasza, Że ten Kiermasz - to złoto...
Ależ tak cyrk, prawdziwy, Program piękny i długi...
A złoto, wszak wiadomo, To rzecz cenna dziś w świecie, Więc na Kiermasz sołacki, Wiem, że wszyscy przyjdziecie... 3
Poza dorocznymi Kiermaszami Sołackimi różne stowarzyszenia i instytucje przygotowywały w okresie letnim jeszcze kilka podobnych imprez w formie festynu bądź kiermaszu. I tak w początkach sierpnia 1931 roku na polance odbył się festyn przygotowany wspólnie przez "Sokolstwo" poznańskie i "obywatelstwo Sołacza". W programie przewidziano ćwiczenia wolne druhów i druhen, piramidy młodzieży sokolej oraz ćwiczenia na przyrządach. N ad całością ćwiczeń czuwał Zarząd "Sokoła" Okręgu Poznańskiego z naczelnikiem, druhem Ed
mundem Rutkowskim, natomiast z ramienia mieszkańców pracami kierował Stanisław Maniewski, budowniczy z ul. Wołyńskiej. Z kolei druh prezes Jęczkowski zajął się organizowaniem pokazu walk bokserskich, chcąc przybliżyć zebranej na festynie publiczności zasady tej coraz popularniejszej dyscypliny sportowej. W walkach pokazowych wzięli udział czołowi bokserzy "Sokoła". Ponadto w programie wystąpiło Towarzystwo Śpiewacze im. Feliksa Nowowiejskiego Poznań - Łazarz. Dużą sensacją był występ "przedstawicieli szczepu murzyńskiego, przejeżdżającego przez Poznań po powrocie z wystawy kolonjalnej w Paryżu". Tradycyjnie już w kioskach żywnościowych można było napić się "przedniej kawy za bardzo przystępną cenę", piwa, wody sodowej i zjeść ciastk0 4 . Nie w każdą niedzielę organizowano festyny i kiermasze. Nie miało to jednak znaczącego wpływu na frekwencję, bowiem w parku Sołackim zawsze było tłoczno i gwarno. Na Sołacz poznaniacy udawali się często całymi rodzinami i spędzali tam cały dzień. Brali ze sobą jedzenie w koszach wiklinowych zamykanych od góry (gotowe kanapki, pomidory, ogórki, koniecznie jaja na twardo) i rozsiadali się na ławkach. Niektórzy z kocami przechodzili na Golęcin (w parku w pobliżu stawu nie wolno było rozkładać kocy na trawie). Z każdą godziną, zwłaszcza w porze poobiedniej, przybywało spacerowiczów, a największe tłumy zbierały się ok. godz. 17. Wtedy też panowała największa wrzawa. Od wczesnego popołudnia, mniej więcej od godz. 15 odbywały się niedzielne Koncerty Sołackie przed restauracją "Parkową" (później "Pod Strzechą"). Jeśli tylko dopisywała frekwencja, zespoły grały do zmroku na wydzielonym tarasie (otoczonym żywopłotem) wcinającym się w staw. Poza licznymi ławkami, rozmieszczonymi w całym parku, do spacerów zachęcały zadbane alejki wysypane żółtym żwirem gruboziarnistym, wymienianym co 3-4 lata. Wspomnieć trzeba o "alejkach studenckich", które rozwidlały się kilkadziesiąt metrów za restauracją. Porośnięte były gęstą zielenią, tworzącą tunel z drzew i krzewów, wśród której stały ławki. W tym zakątku zbierała się młodzież studencka i gimnazjalna starszych klas.
W dni powszednie (także w soboty!) park nie był tak tłumnie odwiedzany, jak w niedziele. Spacerowali głównie emeryci i matki z dziećmi. Ale i wtedy, nawet przed południem, można było ze specjalnych wózków kupić lody, napić się piwa, wody sodowej z sokiem lub bez. Na spacer można było także udać się do tzw. parku uniwersyteckiego na terenie Ogrodu Dendrologicznego Uniwersytetu Poznańskiego przy ul. Golęcińskiej. Był to dawny park dworski dóbr sołackich, który w 1925 roku zamieniony został na ogród badawczo-naukowy Wydziału Rolniczo-Leśnego UP (wg proj. Władysława Marcińca, dyrektora Ogrodów Miejskich). Kuratorem Ogrodu Dendrologicznego został prof. Konstanty Stecki. Znajdowały się tutaj niezwykle rzadkie i cenne odmiany i gatunki drzew oraz krzewów. W połowie lat 30. rosło tu prawie 800 rodzajów różnych roślin. Zwracały przede wszystkim uwagę dwa stare platany o średnicy 90 i 70 cm, a prawdziwą ozdobą parku były stare białodrzewy (najgrubszy o średnicy 140 cm), stare topole kanadyjskie o średnicy 150 cm, wierzby (najgrubsze 100 cm), stare świerki, jawory, czarne olchy, dęby, klony tatarskie i inne. Teren Ogrodu był ogrodzony i zamykany, a wejście prowadziło przez bramę od ul. Niestachowskiej. Przy wejściu znajdował się plan sytu
Jarosław Mulczyński
Ryc. 9. Rodzina Władysławy i Ignacego Kaczmarków z córkami i przyjaciółmi w tzw. parku uniwersyteckim w 1932 r. Wł. U. Kozierowska, reprod. B. Drzewiecka.
Ryc. 10. Wanda i Urszula Kaczmarkówny z Marianem Musiałem w parku uniwersyteckim w lipcu 1939 r. Wł. U. Kozierowska, reprod. B. Drzewiecka.
Ryc. 11. Kawiarnia i restauracja " Hindenburg" przy al. Małopolskiej 8, przed 1916 r. VVł.VV. Tr anowski.
I I
"pS H I . I B .. S-Sł. -4iS " łIl1tUtJ I I I
acyjny, wykonany na blasze i oprawiony w szkło, który codziennie rano zawieszano dla zwiedzających na drewnianej konstrukcji w "stylu budownictwa polskiego"s. W parku uniwersyteckim panował większy spokój. Tu nie było "jarmarkowego gwaru", jak pisano o parku Sołackim, nie grały zespoły muzyczne i niczego nie sprzedawano. Chętnie zbierała się w nim młodzież, ucząc się na ławkach lub spacerując po żwirowych alejkach. Od hałasu i gwaru niedzielnych imprez w parku można było schronić się wśród pobliskich malowniczych uliczek sołackich albo usiąść w którejś z pobliskich restauracji czy kawiarni. N a gości czekała restauracja "Riviera" przy placu Spiskim 1 (narożnik z aleją Małopolską), prowadzona przez Marię i Józefa Perzów, a później przez pana Motylewskiego. W kilku mniejszych pomieszczeniach
Jarosław Mulczyński
można było odpocząć, porozmawiać czy pograć w karty. Szczególnie popularna była gra o nazwie mauszel (zasady gry pomiędzy tysiącem a brydżem). Serwowano zakąski (sucha kiełbasa), wódki, piwa beczkowe w 3-4 gatunkach, herbatę z cytryną i kawę "przewrotną". Ta ostatnia była mieszanką kawy zbożowej i naturalnej z dodatkiem cykorii; charakterystyczna była pianka na wierzchu. Znamienne, że gorzka nie smakowała i pito ją z cukrem (dodawano też śmietanę). W "Rivierze" znajdowała się także duża sala (wynajmowano ją na różne uroczystości rodzinne, zbiorowe), Ryc. 12. Ogłoszenie prasowe restauracji "Jazz- Palais" przy ul. Sołackiej 1,1930 r. natomiast przed restauracją ("Wielkopolska Ilustracja" nr 21) znajdował się ogródek ze stolikami. Niedaleko od "Riviery", przy al. Małopolskiej 8 funkcjonowała od czasów pruskich kawiarnia i piwiarnia "Hindenburg" (Kaffee u. Bierhaus "Hindenburg"). Działała jeszcze kilka lat po odzyskaniu niepodległości i została zamknięta. Przed willą, w której się znajdowała, ustawiano altanki ze stolikami. Krótko, na początku lat 30., czynna była kawiarnia "Leśniczanka" przy al. Małopolskiej 12, z niewielkim tarasem. Jeszcze dalej od parku, przy ul. Sołackiej 10, znajdował się okazały budynek Bractwa Strzeleckiego (tzw. stara strzelnica, obecnie Collegium Rungego), ukończony w 1914 roku, który posiadał obszerną salę restauracyjną z zapleczem klubowym i ogródkiem letnim na zewnątrz (w roku akademickim 1920/21 zakupionym przez Uniwersytet Poznański)6. Przynajmniej od lat 30. tańczono na dancingach w restauracji "Jazz- Palais" przy ul. Sołackiej 1 (wł. Ludwik Jędroszkowiak). "Lokal czynny bez przerwy (...) 1 minuta od tramwaju" zachęcała reklama w prasie i zapewniała: "Winiarnie - Parket - Separatki ,,7. Interesujące propozycje, nie tylko dla studentów, miał w swej ofercie Dom Akademicki na Sołaczu przy ul. Golęcińskiej 13, wzniesiony w 1928 roku. W obszernym klubie urządzano cieszące się dużym powodzeniem wieczorki taneczne, grano także w bilard. Przede wszystkim jednak organizowano tu doroczny bal Koła Rolników Uniwersytetu Poznańskiego, który stanowił "zawsze pierwszorzędną atrakcję w Poznaniu". W tym wydarzeniu licznie uczestniczyło zwłaszcza ziemiaństwo wielkopolskie 8 . W 1938 roku na Sołaczu doszła jeszcze jedna atrakcja, otwarto bowiem wtedy dużą i nowoczesną pływalnię (według projektu Mariana Spychalskiego) przy ul. Niestachowskiej. Składała się z trzech basenów (pierwszy basen oddano
Ryc. 13. Ogródek letni przed restauracją, która mieściła się w budynku Bractwa Strzeleckiego przy ul. Solackiej ok. 1915 r., pocztówka. Wł. Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu.
Ryc. 14. Stangret Plich z Dworu Sołackiego z synami prof. Wiktora Schramma: Ryszardem, Januszem i Jerzym, na ul. Mazowieckiej 26, ok. 1928 r. Wł. R. Schramm.
Jarosław Mulczyński
Ryc. 15. Jadwiga i Ignacy Eistaedtowie z dziećmi Haliną i Tadeuszem w ogrodzie u Zofii i Bolesława Kapelów przy ul. Sołackiej 28, ok. 1933 r. Wł. A Kubacka.
do użytku w 1936 roku), z których jeden przystosowany był do gry w piłkę wodną. W drewnianej budce sprzedawano wodę sodową i lemoniadę (oranżadę), drożdżówki z kruszanką i makiem w cenie 10 gr oraz suche bułki (3 szt. za 10 gr). Po kąpieli poznaniacy odpoczywali na wydzielonej łące porośniętej krzewami.
Na Sołaczu odwiedzano również chętnie stałych mieszkańców - krewnych, znajomych i przyjaciół. W pogodne, letnie dni zbierano się popołudniami w ogrodach na niedzielnej kawie i ciastkach. Gospodarze zapraszali do stołu, urządzano różne gry i zabawy, spacerowano po ogrodzie, ale robiono także wypady do pobliskiego parku Sołackiego lub parku uniwersyteckiego. W pozostałych porach roku popołudniową kawę urządzano w domu bądź na werandzie. Goście najczęściej przychodzili z dziećmi, toteż nie zawsze mogli być podjęci kolacją. Od pierwszych grudniowych mrozów, gdy staw zamarzał, w parku Sołackim urządzano lodowisko. Wydzielano około 2/3 stawu od strony restauracji, ogradzano drewnianymi palikami (10 m od brzegu), od zewnątrz rozciągano drut kolczasty, a w odległości pięciu metrów od środka gładki drut. Środkowy pas pomiędzy nimi przeznaczano na śnieg zgarniany z lodowiska. Ta część lodowiska była płatna - 10 gr dla dorosłych i 5 gr dla młodzieży. Gdy zapadał zmrok, włączano reflektory przy restauracji, które oświetlały cały staw, nawet część bezpłatną, sięgającą od małej wysepki w kierunku miasta. Najednym słupie zakładano reflektor czerwony i zielony, a na drugim dwa białe. W długim drewnia
Ryc. 16. Wizyta prof. Attilio Begeya w ogrodzie prof. Adama Wrzoska przy al. Małopolskiej 6 w dniu 7 września 1927 r. Wł. Archiwum PAN.
Ryc. 17. Z wizytą u rodziny adwokata Henryka Kwiczali przy ul. Solackiej 19: Feliks Nowowiejski (po lewej) z żoną Elżbietą (w kapeluszu), Kajetan Bojarski (w środku) i Henryk Kwiczała z żoną, lata 30. Wł. J. Nowowiejski.
Jarosław Mulczyńskinym baraku, który stawiano przy wejściu na lodowisko przy restauracji (a przed pomostem), znajdowała się szatnia; tu można było odpocząć i napić się gorącej herbaty (w cenie 10 gr., z cytryną 15 gr.). Do spacerów na śniegu wynajmowano za 10 groszy krzesło-sanki. Czasami można było wypożyczyć łyżwy, ale nie zawsze byli chętni - większość posiadała własne. Równie atrakcyjny zimą był pobliski lasek Golęciński, gdzie przed I wojną światową znajdował się drewniany tor saneczkowy. Później, na początku lat 30., zbudowano nowy tor, również drewniany (według projektu Władysława Czarneckiego z 1930 roku)9. Na górę można się było dostać po schodach z bali drewnianych, później rozpędzano się na 20-25-metrowym torze z poręczami po bokach i zjeżdżano około 150-200 m w dół, wykorzystując naturalny spadek terenu, w kierunku dzisiejszych obiektów "Olimpii". Zjazd saneczkami cieszył się dużym powodzeniem. Przyjeżdżała tu młodzież z całego Poznania i musiała niekiedy czekać w długiej kolejce. Strumyki i rozlewiska golęcińskie oraz stawy należące do pobliskiego Uniwersytetu Poznańskiego wykorzystywano także do jazdy na łyżwach. "Chodźmy się »Sołaczyć«"lo zachęcał w 1930 roku poznaniaków na łamach "Wielkopolskiej Ilustracji" jeden z dziennikarzy. Zapraszał, bo wiedział, że niezależnie od pory roku atrakcji na Sołaczu nie brakowało.
PRZYPISY:l "Biuletyn Sołacki" 1939 nr 1. Pragnę w tym miejscu podziękować p. Mieczysławowi Namysłowi, zamieszkałemu od 1928 roku na Sołaczu, za przekazanie niektórych informacji do niniejszego tekstu. 2 Tekst piosenki ułożył Czesław Pawlaczyk - wydrukowano na ulotce wydanej z okazji kiermaszu (druk. L. Kapela). Słowa w nawiasie śpiewa tylko zespół przez głośnik. Wł. parafia pw. św. Jana Vianney.
3 "Biuletyn Sołacki", op. cit.
4 Wielka impreza na polance w Sołaczu, "KuIjer Poznański" 8 VIII 1931.
5 Wydział Rolniczo-Leśny Uniwersytetu Poznańskiego. Sprawozdanie za pierwsze 15 lat istnienia 1919/20-1933/34, Poznań 1934.
6 T. A. Jakubiak, Kurkowe Bractwa Strzeleckie w Wielkopolsce, Poznań 1986, s. 144; J. Skuratowicz,ArchitekturaPoznania 1890-1918, Poznań 1991, s. 315. 7 "Wielkopolska Ilustracja" 1930 nr 21 z dnia 23 II, s. 18.
8 Wydział Rolniczo-Leśny Uniwersytetu Poznańskiego..., op. cit., s. 391.
9 AMP 7392, s. 3.
10 Chodźmy się "SołacZjJć". Przedwiosenny list Z Poznania, "Wielkopolska Ilustracja" 1930 nr 26 z dnia 30 III, s. 20-21.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1999 R.69 Nr3 ; Sołacz dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.