KARIERA EPIGONA.
Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr2; Inteligencja poznańska, historia i wspomnienia
Czas czytania: ok. 20 min.MALARSTWO ADAMA HANNYTKIEWICZA JAKO ILUSTRACJA GUSTÓW ARTYSTYCZNYCH MIĘDZYWOJENNEGO POZNANIA
MONIKA PIOTROWSKA
N azwisko Adama Hannytkiewicza nie jest znane szerszemu ogółowi, niewiele mówi nawet większości historyków sztuki. Wystarczyła niespełna połowa stulecia, aby zatrzeć sylwetkę człowieka, który w okresie międzywojennym był znaną postacią, zwłaszcza artystycznego Poznania, wspominaną i opisywaną wielokrotnie w prasie ogólnopolskiej przy okazji szeregu wystaw krajowych, a także kilku zagranicznych. Nie stanowił jednak wybitnej indywidualności ani nie okazał się nowatorem. Od początku swej działalności twórczej był epigonem - i tutaj znajduje się źródło jego zapomnienia. Niemniej epizod działalności Hannytkiewicza miał znaczenie dla życia kulturalnego Poznania dwudziestolecia międzywojennego; posiada również znaczenie dla wzbogacenia ogólnego obrazu polskiej sztuki tamtego okresu, zwłaszcza jeśli spoglądać się na nią będzie bez usilnego poszukiwania nowatorskich tendencji. Adam Hannytkiewicz pojawił się w Poznaniu w roku 1921, jako nikomu nie znany, trzydziestoparoletni nauczyciel rysunku, w którego życiorys wpisane były, co prawda, studia w krakowskiej ASP, ale którego dorobkiem życiowym była raczej państwowa posada oraz małżeństwo i córka, aniżeli kariera artystyczna. Urodził się 24 grudnia 1887 r. w Krakowie, w rodzinie dyrektora gimnazjum.
Jeszcze w dzieciństwie ujawnił uzdolnienia muzyczne i plastyczne, które zaowocowały ukończeniem zarówno Konserwatorium Muzycznego (w klasie fortepianu), jak i Akademii Sztuk Pięknych (na Wydziale Malarstwa). O ostatecznym wyborze zawodu zadecydowały okoliczności całkowicie niezależne od spraw artystycznych, indywidualnych skłonności i talentu. Kryteria, jakimi się kierował, określiło mieszczańskie wychowanie. Postanowił zabezpieczyć sobie skromny, ale niezmienny poziom egzystencji i odrzucił karierę muzyczną, kiedy zauważył w szkolnictwie średnim tendencje do rozszerzenia edukacji młodzieży o lekcje
Monika Piotrowskarysunku. Prąd taki zaznaczył się, według jego własnego świadectwa, w okresie studenckim, w latach 1906-10. Po złożeniu egzaminu nauczycielskiego w 1911 roku podjął pracę w szkole realnej w Wieliczce, gdzie mógł spędzić całe życie, określone mieszczańskim trybem: rodzina - dom - praca, i pozostawać w cieniu wielkich sław artystycznych Krakowa, nawet jeśli udało mu się w 1916 roku zorganizować wystawę indywidualną w Pałacu Sztuki Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych. Hannytkiewicz należał bowiem do artystów uzdolnionych, ale reprezentujących średni poziom. Akademia nagradzała go po każdym roku studiów wyróżnieniami, faktycznie jednak jego umiejętności warsztatowe wymagały jeszcze wiele pracy, a także ożywczych impulsów, jakie daje kontakt z dziełami mistrzów malarstwa w europejskich galeriach. Niezależnie od stopnia opanowania rzemiosła artysta, ledwie zaczynając karierę malarską, wychodził z pozycji pogrobowca i epigona. Wykształcił się pod okiem utalentowanego pedagoga Józefa Pankiewicza, ale przeciętne możliwości ucznia nie dały mu szansy obrania własnej, indywidualnej drogi i ukształtowały go na zawsze jako wiernego wyznawcę ideałów Pankiewicza. Twórczość Hannytkiewicza, wyrażającą się w portrecie, martwej naturze i pejzażu, można w związku z tym - poza marginalnym nurtem scen figuralnych, który znaczą nieudolne próby ekspresyjno-romantyczne - określić jako postimpresjonistyczną, opartą na wzorach intelektualnego malarstwa Cezanne'a, zmysłowej sztuki Renoira i koloryzmu Bonnarda. Szansę wybicia się na rynku polskiej sztuki w tych warunkach mogło dać artyście jedynie nowe środowisko, odległe od płodnego w talenty Krakowa. I znów okoliczności zewnętrzne pokierowały jego losami. Hannytkiewicz został administracyjnie przeniesiony do Wielkopolski (pierwotnie do Inowrocławia, a dopiero potem do Poznania), w związku z niedoborem polskiej inteligencji w tym regionie, do którego świadomie doprowadziła pruska polityka oświatowa. Poznań był pod wieloma względami atrakcyjnym ośrodkiem miejskim. Jako ożywione centrum handlowe, przemysłowe i komunikacyjne zapewniał wielkomiejski standard, w dodatku wyższy w porównaniu z wieloma miastami Polski, ze względu na działania modernizacyjne władz pruskich sprzed I wojny światowej. Okoliczności te dla przybyłego z Krakowa Hannytkiewicza miały niebagatelne znaczenie. Poznań u progu dwudziestolecia międzywojennego stał się również atrakcyjnym miejscem dla młodych artystów: tu łatwiej było rozpocząć wspinaczkę po szczeblach kariery. Dając absolwentom szkół plastycznych o zbyt małej sile przebicia szansę wypłynięcia na szersze wody, miasto ożywiło się jako ośrodek artystyczny. W tak zarysowanym kontekście Poznań - pomijając epizod "Buntu" pod koniec lat 20. XX w. - nie trafi jednak na karty opracowań i podręczników omawiających sztukę przed 1939 f., albowiem o jej kształcie i doborze materiału decyduje "paradygmat awangardy"l. Wobec podobnie jednostronnego obrazu polskiej sztuki Poznań w opisywanym okresie jawić się będzie jako prowincja, gdzie dominowały: "przeciętność, stagnacja, brak twórczych inicjatyw, wybitnych dzieł i indywidualności"2. A przecież - chociaż nie wybitne - miejscowe środowisko plastyczne i artyści napływowi w ciągu całego dwudziestolecia występowali z różnymi inicjatywami, które wytrącały artystyczne życie z jednostajnego rytmu i stagnacji, a w latach 30. wręcz je zdy
Ryc. 1. Portret artysty z lat studenckichnamizowaly. Nie można powiedzieć oczywiście o Poznaniu, że żyl sztuką Gak Kraków), jednak wypracowano pewne charakterystyczne formy działalności artystycznej, dzięki którym działający tu twórcy nie musieli czuć się jak na zesłaniu, co sugerują autorzy przyjmujący za miarę prężności danego ośrodka nadążanie za naj nowszymi zjawiskami w sztuce. Więcej nawet - niezliczone rzesze przeciętnie uzdolnionych artystów tylko w takich ośrodkach miały szansę zaistnieć na szerszej arenie ogólnokrajowej, ponieważ podczas rekrutacji dzieł na wystawy krajowe czy też reprezentatywne (względem wszystkich ośrodków w Polsce) wystawy międzynarodowe, ich prace napotykały na słabszą konkurencję. W roku 1921, roku przyjazdu Hannytkiewicza do Poznania, istniały w mieście cztery instytucje skupiające jego życie artystyczne: Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych (dalej TPSP), Stowarzyszenie Artystów (dalej SA) oraz Szkoła Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego, a ponadto - Grupa Artystów Plastyków "Świt". TPSP, SA i "Świt" dysponowały własnymi salonami, w których koncentrowała się cała działalność wystawiennicza, określająca jednocześnie dominujące orientacje artystyczne. Oba salony poznańskich towarzystw doskonale odbijały miejscowe gusta.
Ograniczały swą opcję do nurtu nazwanego przez Mariusza Bryla "naturalistycznym impresjonizmem"3, dla którego adekwatnym wydaje się również okre
Monika Piotrowska
sienie ukute przez Wacława Husarskiego, tzn. "uwspółcześniony tradycjonalizm"4. Jeden z najbardziej obiektywnych krytyków lokalnych, Stefan Truchim z "Przeglądu Porannego", stwierdził, że na gruncie poznańskim "Ż)ją i tworzą epigoni impresjonizmu"s. Miano epigonów odniósł do artystów wystawiających w 1921 roku w Stowarzyszeniu Artystów. SA działało praktycznie dla twórców miejscowych i nie różniło się pod tym względem wiele od TPSP, które dzięki pokaźniejszym funduszom organizowało także wystawy artystów spoza regionu, m.in. z kręgu krakowskiej "Sztuki" , ale mieszczących się w ramach przyjętej orientacji "naturalistycznego impresjonizmu". W latach 20. obie instytucje, SA i TPSP, stawiały sobie za cel promocję dzieł własnych członków rekrutujących się z rodzimego środowiska, TPSP posiadało jednak wyższą rangę. Skład miejscowego środowiska artystycznego ustalił się jeszcze przed I wojną światową. Należących do niego artystów konsolidowały silne powiązania towarzyskie. Większość z nich posiadała w mieście ugruntowaną pozycję, ale ich edukacja artystyczna - ze względu na wspomnianą politykę oświatową pruskiego zaborcy - była niedostateczna. Dominowali amatorzy i absolwenci niemieckich szkół przemysłu artystycznego, natomiast absolwenci akademii stanowili wyjątek. Artyści przyjezdni, głównie z Galicji, tworzyli odrębną grupę. Z racji wykształcenia akademickiego objęli ważniejsze stanowiska kierownicze w mieście, w wyniku czego pojawiły się animozje między środowiskiem miejscowym a elitą artystów przyjezdnych, akcentujących odrębność. , Grupa Artystów Plastyków "Swit" wyłoniła się właśnie spośród członków tejże elity, a ściślej - z grona profesorskiego Państwowej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego, trzeciej poważnej instytucji, która obok TPSP i SA animowała życie artystyczne miasta. W szkole tej, założonej w 1919 roku, istniały najlepsze posady dla twórców. Pedagodzy dobrani zostali przez Fryderyka Pautscha, którego w roku 1920 mianowano dyrektorem szkoły. Wielką jego zasługą była próba wyniesienia podległej mu placówki ponad narzucony odgórnie poziom, odpowiadający zawodowej szkole rzemiosł. Pautsch uformował ją w ten sposób, aby zdolniejszym uczniom dać szansę rozwoju w kierunku "sztuki czystej". Obok przedmiotów związanych ściśle z profilem szkoły wprowadzone zostały studia malarskie z portretu, aktu, krajobrazu i martwej natury, a starannie dobrani współpracownicy w osobach pedagogów mieli zapewnić poziom edukacji zgodny z ambicjami dyrektora, w związku z czym znaleźli się wśród nich głównie artyści przyjezdni, z wykształceniem akademickim. Moment ich integracji w szkole przypieczętował ostatecznie antagonizm między gronem artystów miejscowych a przyjezdnymi, dając tym ostatnim zasadniczy impuls do za, wiązania grupy "Swit". Dodatkowy bodziec stanowiło "silne przekonanie , przyszłych członków "Switu" o ich ponadprzeciętnych uzdolnieniach, bowiem uważali się za elitę poznańskiego środowiska artystycznego j...j. W swym pojęciu znaleźli się oni w Poznaniu na zupełnej »pustyni artystycznej«, gdzie niskiemu poziomowi artystów towarzyszył niski poziom publiczności"6. Adam Hannytkiewicz, który pojawił się w Poznaniu w pierwszym roku dzia, łalności "Switu", nie nawiązał kontaktu z elitarnym kręgiem artystów - członków grupy. Nie wszedł również do grona profesorskiego Szkoły Zdobniczej. Nie
przyjechał do Poznania na zaproszenie Pautscha, dobierającego współpracowników do nowej placówki oświatowej, lecz przeniósł się doń z własnego wyboru i podjął pracę na podrzędnym, choć nie różniącym się od dotychczas przez niego zajmowanego stanowisku nauczyciela rysunku w Gimnazjum im. I. Paderewskiego. Od początku dążył do asymilacji w środowisku miejscowym poprzez udział w wystawach bieżących w TPSP i współpracę z SA, w którym w 1923 roku urządził wystawę indywidualną. Jeśli Hannytkiewicz nie został zauważony przez dyrektora Szkoły Zdobniczej, a jednocześnie skoncentrował się na wypracowywaniu swej pozycji artystycznej tradycyjnie, przez uznane w Poznaniu instytucje, to znaczy, że prezentowany przez niego poziom nie spełniał wymagań, które stawiali "światowcy", nie był dla nich partnerem, natomiast na tle artystów skupionych w TPSP i SA, dzięki wyższemu wykształceniu, stanowił wyjątkową osobowość. Po jego pierwszej poznańskiej wystawie indywidualnej Jerzy Drobnik, recenzent "Kuriera Poznańskiego", pisał, że "mamy przed sobą indywidualność artystyczną nieprzeciętną, twórczą i wartościową. Dlatego z prawdziwą przyjemnością notujemy pojawienie się wystawy jego dziel tym bardziej, że fakt zamieszkania artysty w Poznaniu twórczość jego mimo woli wiązać będzie z kulturą artystyczną na. ,,7 szego mIasta . Dzięki rozległemu omówieniu twórczości Hannytkiewicza w "Kurierze" jego nazwisko przyswajał sobie szeroki krąg odbiorców, utożsamiając je równocześnie z cieszącym się powszechnym uznaniem Towarzystwem Przyjaciół Sztuk Pięknych, którego część zasług oddanych miastu spływała w naturalny sposób na samego artystę. Polityczne oblicze gazety, która stanowiła trybunę endecji, było artyście najwyraźniej obojętne, podczas gdy w środowisku twórców sku
Monika Piotrowska
pionych w "Świcie" dominowała zdecydowanie antyendecka postawa. Hanny tkiewicz z typowym dla siebie zdroworozsądkowym i kompromisowym podejściem do życia - ujawnionym jeszcze w Krakowie przy wyborze zawodu - bez oporów, stopniowo wypracowując sobie pozycję w miejscowej elicie kulturalnej, w pełni zaakceptował poznańską społeczność taką, jaką ją zastał. Nie posiadając ustalonego "nazwiska", które pozwoliłoby mu na podejmowanie własnych przedsięwzięć, poddał się po raz kolejny panującym warunkom, a jednocześnie spróbował je z powodzeniem wykorzystać. Hannytkiewiczowie szybko przeniknęli także do "światka" muzycznego Poznania. Dzięki wykupieniu abonamentu na przedstawienia w Operze regularnie bywali na premierach, co z kolei pozwoliło im poznać towarzystwo, przez które zostali wprowadzeni do salonu Marii Paruszewskiej, znanej miłośniczki muzyki. Jej salon funkcjonował jako stałe miejsce spotkań muzyków, aktorów i śpiewaków, z którymi Hannytkiewicz, wówczas jeszcze w równym stopniu plastyk, jak i muzyk, znalazł zapewne wspólny język szybciej niż z miejscowymi artystami malarzami. Niebagatelne znaczenie miało także nawiązanie bliskich stosunków z rodziną kompozytora Feliksa Nowowiejskiego. Aktywność Poznania międzywojennego w dziedzinie muzyki była bardzo duża, Hannytkiewicz wszedł zatem do jednej z najpoważniejszych elit miasta. Systematyczne umacnianie pozycji społecznej artysty ma jeszcze jedno, dosyć banalne źródło, o którym wspomina z rozbrajającą szczerością w swoim notatniku: "Nie ulega wątpliwości, że moja działalność artystyczna pewne poważne stanowisko musiała mi wywalczyć. Jednakże byłbym bardzo dziecinny, gdybym nie potrafił stwierdzić, że w życiu człowieka olbrzymią rolę odgrywa urok osobisty jego osoby. Otóż moja osoba posiada niewątpliwie takie momenty, w których rozsiewa promienie sympatyczne, ale posiada też zbyt często takie chwile, kiedy stwarza zapory nie do przebycia, sztywne i zimne. 1...1 W przeciwieństwie do mnie, żona moja nie tylko posiada dużo zewnętrznego uroku, ale zawsze z jednakową formą wchodzi w styczność towarzyską. l..1 Toteż byłbym bardzo niesprawiedliwy, gdybym nie przyznał, że w mem życiu towarzyskim, w ustaleniu mego stanowiska społecznego odegrała ona bez porównania ważniejszą rolę, aniżeli moja działalność artystyczna"8. Te słowa zapisał Hannytkiewicz w chwili podjęcia próby obiektywnego spojrzenia na własny dorobek życiowy, kiedy dorobek ten legł prawie całkowicie w gruzach na skutek II wojny światowej.
Pochlebstwa krytyków poznańskich przed wojną nie mogły go więc satysfakcjonować, jego ambicja poszukiwała uzasadnienia artystycznego dla osiągnięcia statusu społecznego. Latem 1924 roku wyjechał do Paryża. Spędzone tam razem z żoną dwa miesiące stały się decydującym impulsem dla jego twórczości w latach 20. Paryż był miastem, do którego nieodparcie ciągnęło wszystkich wychowanków Józefa Pankiewicza, ale, ze względu na koszty, osiągali cel zwykle z opóźnieniem. Losy Hannytkiewicza układały się podobnie. W Paryżu artysta skontaktował się z Pankiewiczem i Mojżeszem Kislingiem. Francuskie lato wykorzystał głównie na zwiedzanie paryskich galerii. Nie wiadomo, czy próbował jednoczę
}tyc. 3. VVycieczka,ol,pi, 1927 śnie sam malować. Natomiast prace wykonane po powrocie do kraju świadczą o tym, że kalejdoskopowy przegląd muzeów i pierwsze bezpośrednie zetknięcie z masą oryginalnych dzieł impresjonistów gwałtownie zwiększyły możliwości Hannytkiewicza. W katalogowych opisach dzieł figurują tytuły zwiastujące prace oparte na studiach ulotnych motywów: "Poranek", "Pod światło", "Latem". Są też portrety, martwe natury i studia przyrody, jak "Krajobraz", "Drzewo", "Droga przez park" i in. 9 Wymienione obrazy to rezultaty wyjazdów w plener, które odtąd malarz podejmował każdego lata. Pierwszy pobyt w Paryżu uwypuklił niezwykle silne związki artystyczne Hannytkiewicza z J. Pankiewiczem, od którego przejął zamiłowanie do malarstwa impresjonistycznego, zmierzchającego już w latach 20. Hannytkiewicz pominął we Francji najnowsze zjawiska artystyczne, poszukując jedynie bezpośredniego kontaktu z malarstwem, do którego przywiązał się w młodości. Odbyte studia pozwoliły mu osiągnąć znacznie wyższą pozycję społeczną. W następstwie - jego twórczość zaczęła zdobywać uznanie w kręgach wykraczających poza lokalne środowisko Poznania. W październiku 1925 roku prace Hannytkiewicza pojawiły się na Salonie Dorocznym Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Nie wiadomo, jaką zyskały ocenę, lecz już sam fakt przekroczenia warszawskich progów stanowił nobilitację artysty. Zarówno studia paryskie, jak i prezentacja warszawska podziałały na środowisko poznańskie elektryzująco, skoro w miesiąc po otwarciu wystawy w Zachęcie Hannytkiewicz wszedł w skład komitetu założycielskiego drugiej - obok" Świtu" - grupy artystycznej pod nazwą "Plastyka". Grupa kilku czy kilkunastu twórców wydawała się wów
Monika Piotrowskaczas silniejsza, umożliwiała dotarcie do szerszej publiczności i prowadzenia z nią dialogu na różne sposoby, chociażby z powodu zróżnicowania jej członków, ponieważ każdy z nich stanowił jakąś indywidualność. Zarówno "Świt", jak i "Plastyka" pełniły rolę promocyjną dla swoich członków. Ponadto "Plastyka" ogłosiła program artystyczny. Jej credo brzmiało: "Celem naszym to nie jakieś ciasne hasło, nie nowa droga za wszelką cenę! Zrzeszyliśmy się w imię wspólnego dążenia ku odwiecznej prawdzie zwyciężającej ostatecznie w sztuce w imię dobrej, a ujętej w karby wewnętrznej dyscypliny, formy. Forma o ścisłej, wewnętrznie uzasadnionej strukturze decyduje o tym, iż dzieło, choćby i z zamierzchłej epoki wydobyte, jest nam bliskie i drogie. Mamy szacunek dla każdej wielkiej tradycji, co więcej, uważamy ten moment za podstawowy. 1...1 Dalecy jesteśmy od tego, by zapominać, iż sztuka, jako jeden z przejawów życia, nie może nie ulegać sile i koniecznym przeobrażeniom życia. 1...1 Z konieczności przyjmujemy te wartości, które wypływają z logiki i ewolucji ducha Zachodu. l..1 Dążyć do odrębnej, swoistej, żywotnej i silnej polskiej sztuki jest również naszym ostatecznym cel ,,10 em . Przytoczony program pełenjest niedomówień i świadczy o tym, że grupa nie stawiała szczególnych wymagań i nie formowała doktryn artystycznych. Hasło to spełniać natomiast mogło doskonale rolę propagandową na rynku sztuki i zapewne przyczyniło się do sukcesu grupy. ,,»Plastyka« stanowiła grupę o charakterze sytuacyjnym i towarzyskim. Trudna sytuacja artysty w konserwatywnym i preferującym dobra materialne 1...1 społeczeństwie poznańskim stworzyła konieczność założenia grupy dającej możliwości zaistnienia poprzez wystawy A.. I" 11 .
Stowarzyszenie dało szansę wielkopolskim artystom o przeciętnych talentach. Poziom artystyczny był niejednolity - obok przybyłego z Krakowa formisty Leona Dołżyckiego do grona członków należał amator Tadeusz Walkowski - lekarz, zajmujący się malarstwem podczas letnich przerw urlopowych. Artyści reprezentowali, podobnie jak w "Świcie", różne orientacje, od klasycyzujących, przez kubizujące, do impresjonistycznych, i - podobnie jak "świtowcy" - przywiązani byli do malarstwa mimetycznego. Podstawą bytu "Plastyki" była promocja poznańskich twórców, którzy nie mogli liczyć na wsparcie ze strony miasta, rezerwującego dotacje tylko dla opery i operetki, ani na mecenat prywatny, ponieważ wcześniejsza aktywność ziemiaństwa i inteligencji z roku na rok malała, a TPSP - główne pole ich działalności - borykało się z coraz większymi kłopotami finansowymi. "Plastyka" nie pragnęła kreować nowej sztuki, czy też - jak "Świt" - nadawać rytmu życiu, lecz raczej życiu ulegać, tworząc w oparciu o tradycję i wybrane nowoczesne środki wyrazu sztukę "środka". I trafiła w miejscowe gusta. Chwytliwym okazać musiało się zarówno hasło sztuki polskiej, jak i forma artystyczna twórczości jej członków, którzy choć nie prezentowali jednolitego poziomu, to jednomyślnie poruszali się w granicach naturalizmu i post. .. ImpreSJonIzmu.
Zamierzona ekspresja i promocja - w przeciwieństwie do "Świtu" - powiodła się grupie całkowicie. Nie rewolucjonizując życia artystycznego i kreując sztukę oficjalnie przyjętą, zyskała sympatię zarówno prasy, krytyki, jak i kleru oraz
Ryc. 4. Artysta wśród swoich obrazów w pracowni przy jego Prywatnej Szkole Sztuk Pięknych na Grochowych Łąkach, 1929. Wśród obrazów w pracowni znajduje się portret Mrozińskiego.
mieszczaństwa. Sukces osiągnęła poprzez niezwykle aktywną działalność wystawienniczą, począwszy od salonu TPSP w Poznaniu, przez Kraków, Lwów, Bydgoszcz, na ekspozycjach zagranicznych kończąc. Sukces byl tak błyskawiczny i wyraźny, że część członków starszej poznańskiej grupy przeniosła się do "Plastyki" . Dla Hannytkiewicza promocja twórczości stała się w 1925 roku sprawą palącą.
W wyniku przewlekłej choroby serca musiał zrezygnować z pracy w szkole i przejść na przedwczesną emeryturę. Pensja żony (nauczycielki) i samego artysty zapewniały unormowaną sytuację życiową. Nagle stabilizacja została poważnie zachwiana, a efektem były ograniczenia finansowe. "Moja wolność - pisał - skończyła się z chwilą przejścia na emeryturę. Zaznaczyło się to nie w swobodzie twórczej, natomiast w trudnościach zdobycia odpowiednich środków do pracy" 12 . Prawdopodobnie pod wpływem tego wydarzenia spróbował swoich sił w krytyce artystycznej, czego śladem są recenzje w "Dzienniku Poznańskim" z 1925 r. l3 Z krytyki wkrótce malarz zrezygnował, natomiast ugrupowaniu artystycznemu pozostał wierny do końca jego istnienia, czyli do 1939 roku. Odmienną postawę przejawili inni galicyjscy artyści, tacy jak W. Lam, L. Dołżycki, którzyopuścili "Plastykę", kiedy dla ich indywidualnej kariery zrzeszenie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie promocyjne. Hannytkiewicz po upływie kilku lat od powstania grupy byl już znaną osobistością Poznania, jego nazwisko pojawiało się w prasie ogólnopolskiej w związku z wystawami w Zachęcie czy nawet za gra
Monika Piotrowskanicą. Jednak stowarzyszenie artystów dawało mu prawdopodobnie upragnione poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji życiowej . Jako członka grupy postrzegano go zwykle w jej kontekście, a konfrontacja jego dokonań z pracami innych zrzeszonych w "Plastyce" artystów wypadała dla niego zazwyczaj korzystnie. Narzucający się krytyce ton porównawczy i typowanie wybijającej się jednostki obrazuje wypowiedź Wacława Husarskiego dotycząca wystawy "Plastyki" w Zachęcie w 1926 roku: ,,/.../ wśród postimpresjonistów ze szkoły Renoira odznacza się w omawianej grupie Hannytkiewicz, wykazujący sporo wdzięku kolorystycznego w pejzażach i martwych naturach, słabszy - z powodu chwiejnego rysunku - w portretach 14. Mankamenty warsztatu artysty nie umniejszały prestiżowej pozycji Hanny tkiewicza. Dzięki niej w październiku 1926 roku otworzył w Poznaniu Prywatną Szkołę Sztuk Pięknych. Szkoła, zwana Poznańskim Instytutem Sztuk Pięknych, działała początkowo w jednym z pokoi mieszkania Hannytkiewiczów, w kamienicy przy ulicy Dąbrowskiego 25, a potem w oficynie tegoż domu, zanim w 1928 roku nie otrzymała od władz miasta lokalu na ostatniej kondygnacji nowo pobudowanej kamienicy przy Grochowych Łąkach. Otrzymanie tego lokalu zawdzięczał Hannytkiewicz dobrej znajomości z prezydentem miasta Cyrylem Ratajskim. W zamierzeniu twórcy Instytut miał wypełnić lukę istniejącą w szkolnictwie poznańskim i skoncentrować się na kształceniu w kierunku tzw. sztuki czystej. Instytut spotkał się z uznaniem Ministerstwa Oświecenia, które przyznało uczestnikom jego kursów normalne prawa uczniowskie, łącznie z ulgami w opłatach za przejazdy kolejowe. Ministerstwo zatwierdziło również program szkoły. Przewidywał on dwa kierunki: studium dla kandydatów na nauczycieli rysunków w szkołach średnich oraz studium przygotowawcze do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie lub na Wydział Sztuki na Uniwersytecie Wileńskim. Warunkiem przyjęcia do Instytutu był egzamin wstępny, a dla uczestników studium nauczycielskiego - również świadectwo gimnazjalne lub seminaryjne. Zajęcia miały obejmować lekcje rysunku, malarstwa, rzeźby oraz wykłady z przedmiotów pomocniczych, jak historia sztuki, perspektywa, anatomia itp... Prawdopodobnie pełen program realizowany był dopiero w nowym lokalu na Grochowych Łąkach, natomiast wcześniej odbywały się tylko zajęcia z malarstwa, rysunku oraz rzeźby. Pedagogami zostali, poza samym Hannytkiewiczem, H. Jackowski i M. Rożek - także członkowie" Plastyki". Trudno dziś wyrokować na temat poziomu Instytutu, ale prawdopodobnie spełniał oczekiwania poznaniaków, którym istotnie brakowało szkoły czysto artystycznej. Wśród uczniów, których nazwiska można jeszcze ustalić 15 , znaleźli się znajomi Hannytkiewiczów (żona Seydy, redaktora naczelnego "Kuriera Poznańskiego", Feliks Maria Nowowiejski) i różni amatorzy (Zbigniew Krygowski, Feliks Adamski, baron Jerzy Lipowski, Jadwiga Jagielnicka). Jedynie kilka osób spośród absolwentów studiowało dalej na wyższych uczelniach. Brak danych na temat nauczycieli rysunków, jakich szkoła mogła była wykształcić. Znamienne, że prasa wyrażała się bardzo pochlebnie o pedagogach Instytutu 16. Akcentowano pedagogiczne uzdolnienia zarówno Hannytkiewicza, jak
i pozostałych profesorów. Wyjaśnić jednak należy, że żaden ze współpracowników Hannytkiewicza nie mógłby pretendować do miana artysty pierwszorzędnego, on sam natomiast, pomimo pierwszej lekcji paryskiej i rozwinięcia możliwości warsztatowych, które pozwoliły mu m.in. wysubtelnić kolorystykę obrazów, prezentował jeszcze bardzo nierówny poziom. W drugiej połowie lat 20. artysta komponował coraz ciekawsze, nasycone pełnią barwnych niuansów pejzaże i portrety, malowane również w plenerze, z drugiej zaś strony - od 1927 roku - skomponował kilka scen figuralnych, ujawniających jego całkowitą nieudolność. Poważną różnicę między jednym a drugim nurtem zauważyła "niezależna" , współczesna artyście krytyka, tzn. pozbawiona bezpośredniego kontaktu z Poznaniem. Redagowane w Krakowie "Sztuki Piękne" pisały w związku z wystawą indywidualną w Zachęcie w 1929 roku: "Kompozycje figuralne sprawiają wrażenie trochę groteskowe, są raczej literackie niż malarskie. Bez porównania wyżej stoją obrazy oparte na impresjonistycznych kontrastach światła i cieni, a zwłaszcza portrety" 17. O tej samej wystawie i tych samych kompozycjach figuralnych pisano w poznańskiej "Tęczy" tylko w superlatywach: "Młody artysta/.../ występuje obecnie jako indywidualność ukształtowana o niezwykle wyrazistych rysach. /.../ kom
Monika Piotrowska
pozycje figuralne l../, świetnie rysowane i wykonane z temperamentem rasowego malarza, wystawiają Hannytkiewiczowi świadectwo jak najlepsze"18. Prasa poznańska wobec Hannytkiewicza rzadko zdobywała się na obiektywizm, częściej kwitując kolejną wystawę kilkoma słowami z języka sprawozdawcy, a nie krytyka, jak J. M. (Jan Mroziński) w "Tęczy" z 1929 roku: "Hannytkiewicz l../ nadesłał tylko kilka prac, o poziomie właściwym temu wybitnemu artyście"19. Szczególne uznanie, jakim Hannytkiewicza obdarzył Poznań końca lat 20., ma jednak swoje uzasadnienie i to wykraczające poza podnoszone dotychczas układy towarzyskie. Dzięki pracom tematycznie i formalnie związanym z impresjonistami - orientacją artystyczną popieraną przez rząd - malarz okazał się godny zainteresowania Towarzystwa Szerzenia Sztuki Polskiej wśród Obcych (TOSSPO), działającego od 1926 roku z inicjatywy rządu. Trzy płótna wybrano na wystawę sztuki polskiej w Helsinkach w 1927 roku, która została potem przeniesiona do Sztokholmu i Pragi. Zaklasyfikowanie dzieł na wystawę TOSSPO przyczyniło się do ugruntowania pozycji Hannytkiewicza w Poznaniu. W podobny sposób traktowano prawdopodobnie zaproszenia artysty przez "Sztukę" krakowską do wspólnej wystawy w Pradze, Wiedniu i Budapeszcie w 1927 roku. Niezależnie od poziomu twórczości Hannytkiewicza i nie rozwiązanego problemu poziomu założonej przezeń placówki, szkoła ta znalazła amatorów i do końca swej działalności prosperowała bez kłopotów. Poza znaczącą pozycją jej dyrektora w środowisku poznańskim miały w tym istotny udział zmiany, jakie zaszły w Szkole Zdobniczej po odejściu Pautscha w 1925 roku. Kierownictwo przejął wówczas Karol Zyndram - Maszkowski, który zacieśnił związki z przemysłem wielkopolskim i ograniczył rozbudowany przez poprzednika program zajęć nie związanych bezpośrednio ze sztuką użytkową. Hannytkiewicz zrealizował zatem swoje przedsięwzięcie w możliwie najbardziej sprzyjających okolicznościach. Źródeł prosperity Instytutu szukać należy także w poszerzonych od czasu założenia "Plastyki" kontaktach towarzyskich artysty. Poza osobami ze środowiska muzycznego do grona bliskich przyjaciół domu weszli wtedy plastycy. Członkowie grupy: Mroziński, Batycki, Rożek, Pogowski, Dołżycki, Lam, Makułowska, Puget, Walkowski, Krzyżański, Bocheński, Augustynowicz i Roguski byli najczęstszymi gośćmi. Bliskim znajomym Hannytkiewiczów, z którym artysta regularnie wymieniał obrazy, został Leon Wyczółkowski. Chętnie odwiedzał ich także historyk sztuki, ksiądz Szczęsny Dettloff oraz wielu ludzi spoza świata sztuki będących jego sympatykami, jak redaktor "Kuriera Poznańskiego" - Seyda, doktorostwo Suwalscy etc... Instytut został zamknięty w 1931 roku ze względu na plany wyjazdowe artysty. Chodziło o możliwie długi pobyt w Paryżu, do którego należało poczynić poważniejsze przygotowania. W związku z tym lato 1931 roku spędził w Wilnie, dokąd zaprosiła go zaprzyjaźniona rodzina bankiera Niecia. Malował tam portrety przedstawicieli wileńskiej elity. Wynagrodzenie, jakie otrzymywał, wraz z wieloletnimi oszczędnościami, zabezpieczyło finanse artysty w Paryżu. Decyzja wyjazdu wydaje się czymś w rodzaju aktu uczciwości wobec siebie, a jednocześnie realizacją młodzieńczych marzeń. Pomimo sukcesów Hannytkiewicz najwyraźniej nie traci z oczu mankamentów, jakie ujawniało jego rzemiosło.
Hannytkiewicz wyruszył w podróż do Francji z jednym ze swoich uczniów - Zbigniewem Krygowskim. W Paryżu wynajął pracownię i mieszkanie w willi z ogrodem, dokąd po upływie pół roku przyjechała z Polski żona z córką. W mieszkaniu poznańskim zadomowił się w tym okresie kolega Hannytkiewicza - Paweł Pogowski. Zgodnie ze świadectwem córki malarza czasy paryskie wypełniała intensywna praca. Artysta malował z natury w ogrodzie wynajętej willi, komponował w pracowni i równocześnie wiele uwagi poświęcał kopiowaniu ze zbiorów Luwru. W Luwrze spędzał masę godzin, wybierając zwykle sale z malarstwem impresjonistów, sale VeHizqueza, Rembrandta i Tycjana. Jego zainteresowania były tak samo ukierunkowane, jak podczas pierwszego pobytu we Francji, tzn. dotyczyły zagadnień kolorystycznych w malarstwie europejskim i zdobyczy formalnych impresjonistów oraz postimpresjonistów. Własne obserwacje były dla kształtowania jego warsztatu równie cenne, co dyskusje w gronie znajomych. Byli nimi polscy artyści, zwłaszcza ci skupieni wokół Pankiewicza. Hannytkiewicz mógł korzystać z okazji, by brać udział we współ
Monika Piotrowska
nych z kapistami przechadzkach po Luwrze, w czasie których Pankiewicz komentował przykłady malarstwa europejskiego. Wiele osób z tej grupy spotykał na gruncie towarzyskim, m.in. Cybisów i Nacht-Samborskiego. Odwiedzał także Kisiinga i Boznańską w jej przepełnionej niedopałkami papierosów i myszami pracowni na Montparnassie. Kształt twórczości Hannytkiewicza w Paryżu był objawieniem - doskonała kompozycja barwna, powietrze, światło ijasność. Jej poziom okazał się zaskakująco wysoki, co potwierdza udział w wystawach salonów paryskich. Po powrocie do kraju w końcu 1933 roku niezbyt konsekwentnie dbał o utrzymanie wysokiego poziomu, a mimo tego jego rozwój był wyraźnie zauważalny. Więcej nawet - jego reputacja jako artysty, poza wszelkimi społeczno-towarzyskimi czynnikami, znalazła wreszcie potwierdzenie w sztuce. Przede wszystkim zrezygnował ze skomplikowanych i rozbudowanych scen figuralnych. W latach 30. tamatycznie przeważały prace plenerowe, portrety i martwe natury, które cechowało harmonijne współbrzmienie koloru i światła, podporządkowujące sobie formę. Rozświetlone powietrze rozmywa w nich kontury przedmiotów, a unosząca się mgiełka wyznacza dominantę barwną całego płótna. Światło jest jednocześnie czynnikiem podkreślającym walory zmysłowe materii. Sztuka Hannytkiewicza zyskała pewien nastrój poetycki i ciekawą technikę bazującą na barwnej plamie. Poszerzany pracowicie w omawianej dekadzie dorobek artystyczny malarza pozwolił zorganizować kolejne wystawy indywidualne, w 1934 i 1935 roku. Pierwsza odbyła się w Krakowie i objęła 17 naj nowszych obrazów, druga - wielka, retrospektywna z okazji 25-lecia pracy twórczej - miała miejsce w nowo powstałym w Poznaniu "Salonie 35". "Salon 35" był ostatnim ogniwem w rozwoju poznańskich instytucji kulturalno-artystycznych, którego punkt szczytowy przypadł na lata 30. TPSP musiało wówczas zmierzyć się z konkurencyjnym Instytutem Krzewienia Sztuki, założonym w 1932 roku, który był pierwszą instytucją prezentującą w Poznaniu awangardę (np. Strzemińskiego). IKS zakończył działalność w 1935 roku, ale w jego miejsce pojawiło się Towarzystwo Współpracy Kulturalnej, do którego należała sława naukowa Wielkopolski, prof. P. Znaniecki. Towarzystwo stworzyło sekcję plastyczną, która posiadała "Salon 35". Recenzje z wystawy akcentowały wysoki poziom wszystkich prac, a znalazły się na tym retrospektywnym pokazie również płótna bardzo wczesne, jak "Kuszenie św. Antoniego", które tak wysokiej ocenie podlegać nie powinno. Poznań najwyraźniej dążył do dowartościowania swego obywatela. Były jednak na wystawie prace, zwłaszcza z lat 30., które mogły obronić się same, a recenzenci zauważyli, jaka zaszła w nich zmiana. O wiele ciekawszą charakterystykę dorobku malarza przekazał krytyk spoza środowiska lokalnego, mianowicie Władysław Terlecki, który zamieścił artykuł "W sztukach pięknych" po indywidualnej wystawie krakowskiej Hannytkiewicza: "Podobniejak Pankiewicz wychodzi i Hannytkiewicz z materii przedmiotu przesyconego barwą 1...1 Połączenie barwy i kształtu jest tak subtelne, tak harmonijnie zlewają się oba te elementy w jedną całość, że kształt jest tu barwą, a barwa kształtem. Dołącza się i inna cecha, obca klasycznemu impresjonizmowi. Impre
Ryc. 7. Martwa natura z książką i dzbankiem, ol., pl., 1941sjonizm, jak wiadomo, zacierał materialną jakość przedmiotu. Hannytkiewicz umie wyczuć materie przedmiotu oraz znaleźć barwny odpowiednik każdego l../ Miękkie, wcierające, jakby pieszczotliwe pociągnięcia pędzla, pociągnięcia aksamitne l../ są podstawą nieprzerwanej ciągłości barwnej płaszczyzny /.../,,20. W 1935 roku po raz pierwszy zamieszczono krótką biografię Hannytkiewicza w publikacji książkowej, wydanej w Poznaniu przez Irenę Głębocką- Piotrowską pod tytułem "Zagadnienia współczesnego malarstwa w Polsce", gdzie autorka dała niezwykle entuzjastyczną charakterystykę jego twórczości. Do zalet tej publikacji należy uchwycenie podstawowych wartości malarstwa Hannytkiewicza, takich jak kreacja nieprzemijających harmonii barwnych i utrwalenie zmysłowego piękna przedmiotów. Około połowy lat 30. Hannytkiewicz podjął się niespodziewanie niekonwencjonalnych zadań. Towarzystwo Współpracy Kulturalnej organizowało mianowicie regularnie odczyty i dyskusje. Jeden z odczytów w 1936 roku w "Salonie 35" na temat twórczości oraz reformy szkolnictwa artystycznego wygłosił Hannytkiewicz. Nie był to jego własny temat - artysta zreferował dyskusję, którą przeprowadzono w Warszawie na posiedzeniu komisji zwołanej przez prof. W. Tatarkiewicza. Odczyt przygotowano - zgodnie ze słowami prasy - "Jasno i zwięźle", a przyjęty został - co charakterystyczne - brawami"21.
Monika Piotrowska
Ryc. 8. Róże, 01., pł., 1942
W Towarzystwie Współpracy Kulturalnej Hannytkiewicz poznał prawdopodobnie prof. Znanieckiego. Dzięki niemu artysta wystawił jeden ze swoich obrazów w Muzeum Polonii w Chicago w 1939 roku, kiedy prof. F. Znaniecki wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Wybuch II wojny światowej przekreślił dorobek życiowy artysty. Wkrótce po wejściu Niemców do Poznania, w dniu 7 listopada 1939 r. wyrzucono rodzinę Hannytkiewiczów z mieszkania, a potem wywieziono do obozu przejściowego na ul. Główną, gdzie znalazła się prawie cała miejscowa inteligencja. Dnia 1 grudnia przewieziono ich dalej do Ostrowca Świętokrzyskiego, a stamtąd przedostali się do Krakowa. Po wojnie Hannytkiewicz nie wrócił do Poznania. W 1945 roku zaangażował się w organizację Szkoły Rzemiosł i Przemysłu Artystycznego w Sędziszowie koło Tarnowa, a potem Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Oba ministerialne zlecenia stanowiły ostatni wyraz społecznej aprobaty jego działalności. Nie dane mu było jej kontynuować. Zmarł nagle 8 lipca 1946 r. we Wrocławiu, będąc w pełni sił twórczych. Jego dorobek artystyczny nie wniósł do sztuki nowych wartości, ale właśnie przywiązanie do realistycznej wizji świata w lekko jedynie zmodyfikowanej formie stało się jednym z czynników, które wpłynęły na szeroką publiczną ap rob a - tę i uznanie w oczach poznańskiej społeczności lat międzywojennych. Popularność Hannytkiewicza uczyniła jego dorobek artystyczny cząstką kultury społecznej - nawet jeśli uzna się za konieczne nadmienić: lok a l n ej kultury społecznej. Jednakże byłoby niesprawiedliwym nadawać jej to miano wyłącznie ze względu na popularność twórcy pośród jego współczesnych. Podkreślić bowiem należy, że dzięki ogromnej pracowitości, wspieranej poważnymi ambicjami, Hannytkiewicz ostatecznie zdołał wypracować taki warsztat artystyczny, który począwszy od lat 30. pozwalał mu kreować dzieła na wysokim, aczkolwiek nie wybitnym poziomie.W tym kontekście epigoński charakter jego sztuki okaże się raczej zaletą niż wadą, jeśli zważyć, iż niezdolność do akceptacji awangardowych tendencji jest trwałą cechą równie trwałego kręgu mieszczańskich odbiorców. Droga do kariery Adama Hannytkiewicza należy nie tylko do znamion epoki, stanowiąc swego rodzaju dokument historyczny, ale i znamion tego rodzaju środowiska kolekcjonerskiego, którego pojęcie o sztuce określają słowa Theophile'a Thore-Biirgera: "Umiłowanie natury decyduje zawsze o postępie sztuki i o jej sukcesie społecznym".
PRZYPISY:
1 W. Suchocki, Poznań artystyczny. Tezy do geografii artystycznej Dwudziestolecia, (w:) Artium Quaestiones, pod red. K. Kalinowskiego, Poznań 1988, s. 110.
2 Ibidem, s. 108.
3 M. BryI, Grupa artystów plastyków "Świt". Z dziejów kultury artystycznej międzywojennego Poznania, Poznań 1992, s. 7. 4 A. Wojciechowski, Próby integracji kultury plastycznej, (w:) Polska odrodzona 19181939, pod red. J. Tomickiego, Warszawa 1988, s. 574.
5 Cytat przedrukowany za: M. BryI, op. cit., s. 6.
6 M. BryI, op. cit., s. 16.
7 "Kurier Poznański", nr 85,1923 z 141V, Wystawa Hannytkiewicza 8 A. Hannytkiewicz, Notatnik z czasów okupacji. Rękopis w posiadaniu córki Heleny.
9 Przewodnik Towarzystwa Sztuk Pięknych, nr 16, Warszawa 1926, s. 18.
10 Polskie życie artystyczne w latach 1915-1939, pod red. A. Wojciechowskiego, Wrocław- Warszawa-Kraków-Gdańsk 1974, s. 586. 11 M. BryI, op. cit., s. 62.
12 A. Hannytkiewicz, op. cit.
13 "Dziennik Poznański", 1925, z 10 II i nr 126.
14 "Tygodnik Ilustrowany", nr 15, s. 25.
15 Wymienione nazwiska uczniów podane zostały przez córkę malarza.
16 Przykładem opinia w "Kurierze Poznańskim", 1927, nr 258, s. 8, i g., Wystawa uczniów: "Prof. Hannytkiewicz wskazuje swym elewom, jak można z motywu nader prostego, z kilku jabłek, wazonu i kawałka barwnego materiału zrobić malowniczą całość. Układa przedmioty, ustawia modela, poza tern jednakowoż pozostawia l../ swobodę i zupełnie nie krępuje ich indywidualności. l../ N a razie głównem zadaniem uczniów jest opanowanie przez nich materiału i techniki oraz zagadnień formalnych. A pod tym względem mają oni w profesorze Hannytkiewiczu doskonałego kierownika". 17 "Sztuki Piękne", R. V, s. 115.
18 "Tęcza", R. IV, 1929, z. 7.
19 "Tęcza", R. IV, 1929, z. 4.
20 "Sztuki Piękne", R. X, 1934, s. 366.
21 "Dziennik Poznański", 1936 z 12 I.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr2; Inteligencja poznańska, historia i wspomnienia dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.